Społeczeństwo
Репортажі з акцій протестів та мітингів, найважливіші події у фокусі уваги наших журналістів, явища та феномени, які не повинні залишитись непоміченими

Szef Ukraińskiego Komitetu Olimpijskiego: występ w igrzyskach już jest naszym zwycięstwem
Ukraina i ukraińska flaga będą widoczne w Paryżu. Start w igrzyskach w naszej sytuacji to już jest zwycięstwo” – podkreślił w rozmowie z PAP Wadym Hutcajt, szef tamtejszego komitetu olimpijskiego, były minister młodzieży i sportu.
Hutcajt, były szablista, mistrz olimpijski w drużynie z Barcelony (1992), zwrócił uwagę na trudności, z jakimi borykają się ukraińscy sportowcy, w tym częste przerwy w dostawach prądu i stałe ataki ze strony Rosji.
„Problemem jest również brak odpowiedniej infrastruktury pozwalającej sportowcom na trening” - zaznaczył.
Urzędnik powiedział, że w wyniku działań armii rosyjskiej od 24 lutego 2022 roku zniszczono ponad 500 ukraińskich obiektów sportowych.
— Ukraińscy sportowcy borykają się z takimi samymi problemami jak każdy obywatel — utratą domów, bliskich oraz koniecznością zmiany miejsca zamieszkania ze względu na okupację
Hutcajt zaznaczył, że niektórzy "zapłacili najwyższą cenę".
„W wyniku agresji Rosji na Ukrainę życie straciło 488 ukraińskich sportowców” - poinformował i dodał, że w Paryżu kilka dni przez igrzyskami odbył się marsz pamięci zamordowanych sportowców, zorganizowany przez Związek Ukraińców we Francji i Światowy Kongres Ukraiński, a pamięć zabitych uczciło ponad tysiąc osób.
Podkreślając rolę sportowców jako ambasadorów kraju, Hutcajt powiedział:
— Na międzynarodowych imprezach i zawodach przedstawiciele Ukrainy mówią prawdę o wojnie, podnoszą ukraińską flagę i przypominają o potrzebie wsparcia. Ukraina wciąż walczy o niepodległość
W związku z rosyjską agresją, Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) zezwolił na udział rosyjskich i białoruskich sportowców w igrzyskach wyłącznie pod flagą neutralną, bez symboli i barw narodowych i na specjalne zaproszenie, które mogło nastąpić po spełnieniu wszelkich wymogów neutralności. W tej formule w igrzyskach wystartuje prawdopodobnie 16 sportowców białoruskich i 15 z Rosji.
Tak mała liczba zaproszonych przedstawicieli obu krajów-agresorów wynika m.in. z faktu, że Ukraina – jak podkreślił Hutcajt - dostarczała dowody przynależności rosyjskich i białoruskich sportowców do armii bądź wspierania reżimów w swoich krajach.
Jak powiedział, Ministerstwo Młodzieży i Sportu Ukrainy wydało stosowne rekomendacje dla reprezentacji, jak unikać konfrontacji z przedstawicielami tych krajów.
"Dla Ukrainy najważniejsze jest bezpieczeństwo naszych sportowców. Zadbaliśmy o to, aby olimpijczycy unikali kontaktu z zawodnikami z Rosji i Białorusi" - przyznał były minister.
Wyraził również przekonanie, że Rosja nie będzie w stanie wykorzystać igrzysk do celów propagandowych, ze względu na ograniczoną liczbę zawodników i brak flagi czy hymnu.
Ukraińskie media poinformowały, że Rosja nie będzie transmitować igrzysk olimpijskich. "Bo de facto nie ma kogo pokazywać" - skomentował Hutcajt.
Podkreślił, że w przeciwieństwie do Rosji i Białorusi, Ukraina wystąpi pod swoją flagą.
"Ukraina i ukraińska flaga będą widoczne w Paryżu. Start w igrzyskach w naszej sytuacji to już jest zwycięstwo. Dzięki naszym wojskowym, którzy bronią kraju i walczą z najeźdźcami, 140 zawodników będzie mogło reprezentować nasz kraj. To samo w sobie jest jak olimpijskie trofeum" - oświadczył.
Igrzyska olimpijskie w Paryżu rozpoczną się w piątek. Paryż po raz trzeci będzie gospodarzem tej prestiżowej imprezy. W tym roku 10,5 tys. sportowców będzie rywalizować w 32 dyscyplinach o 329 kompletów medali. (PAP)
Autor: Hanna Czarnecka


Słucham podcastów i uczę się polskiego
„Jestem w Polsce od dwóch lat, ale mam wrażenie, że im więcej uczę się polskiego, tym gorzej jestem rozumiana przez innych, a ja nie rozumiem innych”, — często można usłyszeć od ukraińskich uchodźczyń. Polski wydaje im się trudniejszy niż matematyka.
JJeśli rozpoznajesz siebie w tym zdaniu, to nie jest zaskakujące. Według sondażu przeprowadzonego przez KIIS w latach 2022-2023 tylko 22% Ukraińców posiadających status uchodźcy w Polsce nauczyło się języka polskiego, większość z nich powierzchownie. Tylko 10% Ukraińców potrafi płynnie komunikować się po polsku. Głównymi barierami uniemożliwiającymi przyswajanie języka są brak czasu (38%) i finansów (33%).
Podejmowałeś także próby mówienia po polsku: studiowałaś w szkołach językowych, uczęszczałaś na kursy integracyjne, oglądałaś filmy i programy telewizyjne, ale nadal nie czujesz się pewnie w posługiwaniu się językiem? A może wręcz przeciwnie, mówisz całkiem dobrze, rozumiesz po polsku, ale akcent cię zdradza? Chcesz mówić po polsku bardziej naturalnie? Czy dopiero zaczęłaś uczyć się języka polskiego, ale naukę utrudnia napięty harmonogram i brak finansów? We wszystkich tych przypadkach pomogą podcasty, co zostało udowodnione naukowo.

W jakich przypadkach podcasty pomogą w nauce języków?
Badania kognitywistów wskazują, że aby szybko opanować język, należy to robić jak najregularniej, ale w krótkich, systematycznych sesjach. Oznacza to, że codzienne słuchanie podcastów, powtarzanie usłyszanych słów i fraz może być znacznie bardziej przydatne niż dwugodzinny wykład z nauczycielem raz w tygodniu.
Kolejne badania naukowców z Uniwersytetu w Toronto dowodzą, że do skutecznej nauki języka potrzebne jest "zanurzenie się w środowisku językowym": dosłownie otoczenie się językiem.
Słuchanie podcastów bardzo łatwo wkomponować w codzienne życie. Podcastów można słuchać w słuchawkach w drodze do pracy, na spacerze, w domu w kuchni, na placu zabaw, w łóżku przed snem. Zamień język w mediach społecznościowych i telefonie na polski, a sam nie zauważysz, jak lody zaczną topnieć.
Aby lepiej przyswajać nowe słowa, należy uczyć się ich w kontekście użycia - mówią eksperci psycholingwistyki Uniwersytetu Humboldta w Berlinie. Efekt ten mogą zapewnić podcasty, ponieważ słownictwo uczysz się w kontekście jakiegoś komunikatu, tekstu, opowiadania.
Wiele badań dowodzi, że dorośli uczniowie powinni najpierw skupić się na wymowie, nauczyć się rozpoznawać dźwięki, intonację, akcenty nowego języka, a dopiero potem przystępować do nauki słownictwa i gramatyki. To nauczy mózg rozpoznawać nieznane tony nowego języka i w końcu pomoże je odtworzyć.
No i najlepsza rada, jaką można kiedykolwiek otrzymać dotycząca nauki języka obcego - rób to dla przyjemności. To także potwierdzone badaniami przeprowadzonymi w Wielkiej Brytanii dotyczącymi czytania. Kiedy ludzie robili to dla rozrywki, bez przymusu, znacznie poprawili swoje umiejętności językowe, a nawet matematyczne. Podcasty mogą być dla Ciebie po prostu rozrywką, ale za ich pomocą znacznie szybciej opanujesz polski.
Co jest potrzebne do słuchania podcastów?
<add-big-frame>Co jest potrzebne do słuchania podcastów?
- Urządzenie do słuchania. Może to być smartfon, tablet, komputer, a nawet specjalne urządzenie do słuchania podcastów.
- Połączenie Internetowe. Większość podcastów jest dostępna do słuchania online, więc będziesz potrzebować stabilnego połączenia internetowego. W miejscach, w których nie ma Internetu, możesz odtwarzać podcasty offline. Wystarczy pobrać je wcześniej jako plik mp3 z wyprzedzeniem i odtwarzać.
- Aplikacja lub program do podcastów. Lepiej, aby była to specjalna aplikacja: Spotify, Apple Podcasts, Google Podcasts, Stitcher lub Pocket Casts. Najlepiej, aby aplikacje były płatne, ale dają dostęp do zaawansowanej funkcjonalności różnych platform. Możesz je zmienić, w zależności od postępu w nauce języków. W Polsce najpopularniejszą aplikacją jest Spotify, gdzie znajdziesz wiele darmowych podcastów dla siebie. Cena Spotify w Polsce za miesiąc — 23,99 zł, pierwszy miesiąc jest bezpłatny.
- Słuchawki. <add-big-frame>

Podcasty do nauki języka polskiego: poziom początkujący
Każdy z tych podcastów ma lekcje zarówno dla początkujących, jak i dla bardziej zaawansowanych użytkowników języka. Większość podcastów otworzy przed Tobą drzwi nie tylko do świata języka polskiego, ale także do kultury, tradycji i polskiego stylu życia. Pomogą również przygotować się do egzaminów językowych, w tym egzaminu na Kartę Polaka.
Cześć — naucz się polskiego razem
Poziom — A1
Ten podcast jest skierowany do dzieci w wieku przedszkolnym. Zawiera dużo prostej, ale przydatnej leksyki, którą prowadząca przedstawia w przystępnej formie.
Poziom — A1-A2
Prowadząca podcast przedstawia materiał w prosty, ciekawy, zrozumiały i zabawny sposób. Jej lekcje oferują materiały do nauki wraz z zabawnym, interaktywnym podejściem do nauki języków.
Poziom — A2-B1
Bezpłatny podcast dla początkujących. Autor opowiada o różnych sytuacjach życia codziennego, skupiając się na nauce przez słuchaczy najczęściej używanych zwrotów i wyrażeń w języku polskim. a
Poziom — A2-B1
Podcasty te opierają się na rozmowach, dzięki którym szybko i łatwo nauczysz się komunikować w różnych codziennych sytuacjach. Do każdego nagrania dołączone są ćwiczenia i tekst rozmowy. To pozwala szybko sprawdzić, które słowa lub wyrażenia powodują największe trudności. Rodzaj wycieczki w kulisy polskiego życia.
Poziom — A2-B1
Bezpłatny podcast do nauki języka polskiego jako obcego z bezpłatną transkrypcją. Dzięki bezpłatnej transkrypcji nie tylko dowiesz się więcej o treści odcinka, ale także będziesz mógł prześledzić poprawną wymowę rodzimych użytkowników języka polskiego. Autorzy obiecują, że jeśli będziesz regularnie słuchać podcastu, będziesz mówić automatycznie i bez wysiłku.
Poziom — A2-B1
Ten podcast oferuje krótkie lekcje audio z podstawowymi polskimi zwrotami, słowami i wyrażeniami, a także cykl ciekawych wykładów na temat życia w Polsce, opowiedzianych uproszczonym językiem. Większość podcastów jest dostępna bezpłatnie, ale tematy konwersacyjne, takie jak stosunek Polaków do religii, używanie przez emigrantów czułych słów w życiu intymnym, dostęp do klubu konwersacyjnego, materiały edukacyjne są płatne.
Poziom — A1-A2
To całkiem niezły polski podcast dla początkujących lub tych, którzy chcą odświeżyć pamięć o kluczowych punktach gramatycznych. Biblioteka jest mała i nie jest już aktualizowana, ale pozwoli na pracę nad podstawowymi umiejętnościami języka polskiego.
warstwa---- A1-S2
Jest to platforma do nauki języka polskiego, stworzona przez profesjonalnych nauczycieli. W sekcji podcastów nauczyciele starają się mówić powoli i wyraźnie, aby słuchacze zrozumieli wszystko. Możesz także skorzystać z płatnej subskrypcji, która zapewni Ci dostęp do szerszej gamy materiałów i wsparcia dla nauczycieli. Przez kilka lat z rzędu ten podcast był uznawany za najlepszy w Polsce w nauce języków obcokrajowców.
Poziom — A1-C2
Ten podcast oferuje lekcje audio języka polskiego na różnych poziomach nauczania. Obejmuje różnorodne tematy, od podstawowych zwrotów po bardziej złożone sytuacje konwersacyjne. Gospodarz podcastu ma bardzo przyjemny głos i wiele uroczych wskazówek, na przykład słuchaj podcastów tylko podczas spaceru, aby nie zasnąć. Podcast uczy zasad wymowy, zwrotów i wyrażeń, a także wielu przydatnych informacji, na przykład na temat legalizacji pobytu w Polsce.
Łatwy polski - naucz się polskiego z ulic
Poziom — B2-C2
Chcesz wiedzieć, co stresuje Polaków? Dlaczego kupują pączki w Wielki Czwartek? Jak zaprosić dziewczynę na randkę? Więc przyjdź tutaj. Podcasty nagrywane są tuż na ulicy, zadając przechodniom pytania o życie Polaków. Pomoże ci to mówić po polsku tak naturalnie, jak to tylko możliwe, być świadomym różnych cech kulturowych.

Jak maksymalnie efektywnie uczyć się języka za pomocą podcastów?
Aktywne słuchanie. Skup się na tym, co słyszysz. Zapisuj nowe słowa i wyrażenia, sprawdzaj znaczenia słów, których nie rozumiesz.
Korzystanie ze strukturalnych podcastów. Wybieraj podcasty, które są dobrze zorganizowane, przystępne i regularnie aktualizowane.
Powtarzanie. Słuchaj trudnych fragmentów podcastów kilka razy. W razie potrzeby wstrzymuj, przewijaj nagranie, aby lepiej zrozumieć.
Dostosowanie prędkości odtwarzania. Reguluj prędkość audio. To pomoże ci dostosować optymalne zanurzenie w nauce, zwłaszcza jeśli rozmowa wydaje się zbyt szybka lub zbyt wolna.
Korzystanie z transkrypcji. Jeśli masz trudności ze zrozumieniem, korzystaj z transkrypcji, które pozwalają czytać tekst podczas słuchania nagrania. Taka kombinacja pomoże ci lepiej przyswoić nowy materiał i poprawić umiejętności rozumienia.

Podcasty dla zaawansowanej znajomości języka polskiego: słuchanie i integracja
Na tym poziomie trudno jest doradzać podcasty wyłącznie na temat gramatyki. Ta lista jest dedykowana tym, którzy chcą jak najgłębiej zanurzyć się w środowisku językowym i kulturowym kraju. Na tym poziomie możesz słuchać podcastów, które mogą Cię zainteresować tematycznie, w zależności od twoich preferencji. Wybraliśmy jednak kilka, które przybliżą Was do najgłębszego zrozumienia języka polskiego.
To podcast o tym, jak nauczyć się obcego języka (jakiegokolwiek) na wysokim poziomie. Jeden odcinek poświęcony jest temu, że poranek powinien być czasem na to, co jest teraz dla Ciebie priorytetem w życiu. Jeśli jest to nauka języka, to po umyciu zębów i umyciu twarzy, poświęć trochę czasu na naukę. W ciągu dnia energia będzie mniejsza, więc efekty nauki nie będą już tak silne. To, według prowadzącego, dotyczy każdej priorytetowej sprawy. Pierwsze godziny po przebudzeniu poświęć najważniejszym rzeczom w życiu.
Poziom — B2-C2
Ten podcast stworzono, aby pomóc uczniom oraz nauczycielom w przygotowaniach do egzaminu z języka polskiego. Znajdziesz tu wiele dyskusji na temat różnych dzieł literackich, charakterów bohaterów, fabuł. p
Poziom — C1-C2
To podcast o języku polskim za granicą, jednak wiele tematów dotyczy tego, jak mówić po polsku jak najbliżej native speakera, jak unikać błędów językowych w pisaniu i wymowie, o zwrotach frazeologicznych i innych.
Poziom — C1-C2
Podcast poświęcony różnym tematom związanym z obcokrajowcami w Polsce: konflikty, kryzysy, historie sukcesu itd. Interesujące jest, jak obcokrajowcy są postrzegani przez Polaków. W Radio TOK FM znajdziesz dziesiątki tematycznych podcastów: o zdrowiu, medycynie, polityce, filmie, muzyce, podróżach.
Poziom — B2-C2
Podcast ten obejmuje różne aspekty codziennego życia i osobistych doświadczeń autorki, cieszący się dużą popularnością wśród polskiej publiczności. Mówi o relacjach międzyludzkich, starzeniu się, starszym pokoleniu, intuicji i jej roli w życiu itd. Ogólnie, polski punkt widzenia na życie w świecie. o
Poziom — B1-B2
Ten podcast jest przydatny nie tylko do nauki języka, ale także do zabawy. Główne tematy to miłość, związki i randki. Miłość i związane z nią pytania: słuchaj, jakby to była powieść, i ucz się języka.
Strefa Psyche Uniwersytet SWPS
Poziom — C1-C2
To znany podcast, który popularyzuje psychologię. Obejmuje interesujące tematy związane ze zdrowiem psychicznym i może pomóc w rozwiązaniu życiowych problemów. Dla uchodźców znajdziesz tu wiele interesujących tematów, takich jak bullying w szkole, jak wspierać dziecko, jak budować komunikację z nastolatkami itp.
Poziom — C1-C2
Podcast ten jest skierowany do polskich emigrantów, ale może być również przydatny dla Ukraińców. Będziesz słuchać rozmów z interesującymi osobami, które mogą ułatwić adaptację do nowej rzeczywistości i zmniejszyć tęsknotę za ojczyzną.
Historia Polski w pigułce i Historia jakiej nie znacie
Poziom — B2-C2
Jak wynika z tytułu, są to podcasty o historii Polski. Obejmują kluczowe wydarzenia i postacie, opowiadają o ważnych momentach, które warto znać, aby być w kontekście polskiego życia społeczno-politycznego.

Więcej niż oszczędzanie pieniędzy
Poziom — B2-C2
Zakres tematów jest dość szeroki i dotyczy finansów osobistych, zarabiania pieniędzy, oszczędności i przedsiębiorczości. Można posłuchać o kredytach hipotecznych, rynku nieruchomości, networkingu oraz unikaniu wielu błędów przy rozpoczynaniu biznesu w Polsce.
Poziom — C1-C2
Wywiady na najciekawsze tematy z najwyższej klasy specjalistami z polskich uniwersytetów i instytutów naukowych. Wiele interesujących informacji poznawczych ze świata nauki i technologii.
Poziom — B2-C2
Na tej platformie znajdziesz książki z polskiego programu szkolnego, a także tysiące innych książek — za darmo i bez rejestracji. Dodatkowo dostępna jest seria podcastów o poezji, pisarzach, kulturze, filozofii.
Mamy nadzieję, że ta lista będzie przydatna w nauce języka polskiego. Pamiętaj tylko, że w nauce języka najważniejsze jest natychmiastowe wykorzystanie tego, co słyszysz w praktyce.


Anita Łucenko: Bez ćwiczeń Ukraińcom będzie coraz trudniej zachować zdrowy rozsądek
Anita Łucenko jest ukraińską profesjonalną trenerką, specjalistką od odchudzania i gospodynią programu telewizyjnego „Zważeni i szczęśliwi”, który pomógł schudnąć wielu kobietom. Jest też srebrną medalistką Mistrzostw Europy w aerobiku i wielokrotną mistrzynią Ukrainy w tej dyscyplinie, a także osobistą trenerką celebrytów oraz współautorką aplikacji odchudzającej WOWbody. Sestry rozmawiają z nią m.in. o doświadczeniu emigracji i radzeniu sobie ze stresem z pomocą fitnessu

Najtrudniejsza rzecz na emigracji
Ksenia Minczuk: Przed wojną mówiłaś, że marzysz o życiu w Amsterdamie. Dlaczego wybrałaś Wielką Brytanię?
Anita Łucenko: Rzeczywiście, przez 5 lat marzyłam o zamieszkaniu w Amsterdamie. Każdego roku w sylwestra planowałam spełnić to marzenie. Dodawałam je do mojej listy rzeczy do zrobienia. Ale kiedy nadszedł czas, by wybrać kraj na tymczasowy pobyt z powodu wojny, wybrałam nie marzenie, ale praktyczność i dobrą edukację dla mojej córki. Szczerze mówiąc, ten wybór mnie zaskoczył. Sprawił, że inaczej spojrzałam na swoje marzenia i życie w ogóle. To było ciekawe doświadczenie.

Czy Twoja córka przystosowała się do nowego kraju?
Bardzo się martwiłam, gdzie i jaką szkołę dla niej wybrać, gdzie powinna iść do pierwszej klasy. Mój nauczyciel angielskiego, który mieszka w Londynie, polecił mi Wielką Brytanię jako kraj tymczasowego pobytu, ponieważ ma ona najlepszą edukację na świecie, która na dodatek jest darmowa.
Bardzo podobało mi się to, że w tutejszych szkołach dzieci dobrze adaptują się do języka i grupy, nawet już po 2-3 miesiącach nauki. Uwielbiam też szkolne mundurki i to, że w brytyjskich szkołach nie można używać elektronicznych gadżetów. Mia chętnie chodzi do szkoły, a ja się z tego cieszę. I naprawdę podoba mi się, że w przeciwieństwie do mnie nie będzie musiała uczyć się angielskiego przez 30 lat.
Uważasz się za uchodźczynię?
Przyjęłam bardziej pozytywne określenie dla mojej sytuacji: tymczasowy pobyt za granicą w celu poszerzenia horyzontów i zdobycia europejskich umiejętności myślenia
Choć jestem daleko od domu w tak trudnych czasach dla naszego kraju, nie potrzebuję pomocy. Wręcz przeciwnie, mam okazję wspierać innych i pomagać tym, którzy naprawdę tego potrzebują. Dziś czuję, że to moja misja, bo daje mi poczucie satysfakcji i celu.

Jak zaczęła się dla Ciebie ta wojna?
Zastała mnie w bikini i z jedną walizką tysiące kilometrów od domu. Byłam wtedy na wakacjach w Tajlandii – ze względu na eskalację sytuacji i ogólny niepokój w społeczeństwie, przełożyłam powrót do domu o tydzień. Tuż przed 24 lutego linie lotnicze zaczęły odwoływać loty do Ukrainy z powodu ostrzeżenia Joe Bidena przed możliwą wojną, więc bałam się, że polecę, ale nie będę mogła wylądować w moim rodzinnym mieście. Jak wszyscy, byłam niespokojna i przestraszona. Po prostu nie wierzyłam w to, co się dzieje. Martwiłam się też o moją rodzinę w Ukrainie.
Było ciężko nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Nie miałam jak uwolnić energii, bo nie biegałam. Zaczęłam więc pomagać ludziom: w zdobywaniu benzyny, podróżując za granicę, publikując informacje o wolontariuszach i punktach kontrolnych. Robiłam wszystko, co mogłam, by znaleźć sobie coś do roboty w tej ogólnej panice.
Co było najgorsze w emigracji?
Za granicą zdałam sobie sprawę, jak bardzo brakowało mi komunikacji „na żywo”. Brak rodziny [mąż Anity jest w Ukrainie – red.] i przyjaciół w pobliżu był dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Każdego dnia czuję potrzebę spędzania czasu z tymi, którzy znają mnie od wielu lat, rozumieją mnie bez słów i potrafią wesprzeć. Doświadczenie przymusowej emigracji sprawiło, że doceniam momenty, w których byłam z najbliższymi. Szczere rozmowy, wspólne chwile i spotkania, które kiedyś wydawały się zwyczajne. Teraz zdaję sobie sprawę, że posiadanie przy sobie bliskich osób to prawdziwy skarb.

Jak odnalazłaś siłę do pracy?
Na 2 tygodnie przed wybuchem wojny postanowiłem zamknąć wszystkie projekty i zrobić sobie przerwę w ciszy, nie pracować i dać sobie czas na znalezienie inspiracji. Być może dlatego wybrałam życie w głębokiej angielskiej wiosce – z końmi, owcami, lasami i małymi lokalnymi sklepami, a nie w tętniącym życiem Londynie. Po prostu musiałam odetchnąć i zrobić sobie mentalną przerwę. Nie zamknęłam jednak swoich projektów. Szybko stało się jasne, że ludzie potrzebują wsparcia, by powrócić ze stanu rozpaczy do choćby częściowej stabilności.
Moja partnerka Julia i ja zaczęłyśmy prowadzić otwarte sesje szkoleniowe online, które pozwoliły nam trochę pobudzić siebie i ludzi. Postanowiłyśmy nie zbierać pieniędzy, ale tworzyć tanie i użyteczne produkty po 50 hrywien za sztukę. 100% dochodu wysyłałyśmy do wojska lub organizacji humanitarnych. Czułam wdzięczność dla tych ludzi. I znalazłam inspirację, której szukałam.

Kilka ważnych rytuałów
Jaka jest rola sportu podczas wojny i na emigracji?
Fizjologia ludzkiego ciała działa w taki sposób, że dzięki ćwiczeniom łatwiej znosimy trudności na poziomie hormonalnym, łagodzimy stres, łatwiej się koncentrujemy i zmniejszamy objawy depresji. Ćwiczenia wytwarzają hormony: endorfinę, dopaminę i serotoninę. Działają jak środki przeciwbólowe, łagodzą napięcie, wprawiają w pozytywny nastrój i przywracają poczucie kontroli nad własnym życiem. To naprawdę działa. W dzisiejszych czasach Ukraińcom będzie coraz trudniej zachować zdrowy rozsądek bez ćwiczeń.
Ćwiczenia fizyczne są ratunkiem dla zdrowia psychicznego. Nawet 5-20 minut dziennie może zdziałać cuda
Czy stres sprawia, że częściej tracisz lub przybierasz na wadze?
Każdy organizm jest inaczej poukładany, co oznacza, że ludzie nie przeżywają trudnych chwil w ten sam sposób. W przypadku osób o normalnych zachowaniach żywieniowych stres powinien sprawić, że nie będą czuły się głodne. Jeśli jednak występują niewielkie zaburzenia hormonalne, człowiek zaczyna objadać się, walcząc w ten sposób ze stresem. Oba przypadki to normalne reakcje na stres. W ten sposób przełączamy nasz współczulny układ nerwowy (stres – adrenalina) na układ przywspółczulny (relaks i spokój). I ważne jest, by nie skupiać się na konsekwencjach – czy schudniesz, czy przytyjesz – ale na sposobach radzenia sobie ze stresem.
<frame>Technika „Cytryna” (stosowana podczas ataku niekontrolowanej chęci jedzenia podczas stresu): usiądź wygodnie, połóż ręce na kolanach, z dłońmi otwartymi do góry, i zamknij oczy. Wyobraź sobie, że w prawej dłoni trzymasz cytrynę. Ściśnij ją mocno, wyobrażając sobie, że wyciskasz cały sok. Gdy cytryna zostanie wyciśnięta, rozluźnij dłoń. Teraz powtórz ćwiczenie lewą ręką. <frame>
Jak zmieniłaś się przez te dwa lata?
Wszyscy bardzo się postarzeliśmy, nie jestem wyjątkiem. Dwa lata temu mówiłam po rosyjsku, słuchałam rosyjskiej muzyki i oglądałam rosyjskie programy telewizyjne. Teraz – wszystko wyłącznie po ukraińsku. Studiuję historię Ukrainy i jej system polityczny. Zaczęłam się zastanawiać, co to znaczy być obywatelką swojego kraju. Studiuję też doświadczenia Brytyjczyków w różnych sferach życia i próbuję zastosować je w Ukrainie: coś działa, coś nie. Nawiasem mówiąc, przestałam pić alkohol.

W dzisiejszych czasach kobiety na emigracji żyją w ciągłym stresie. Jak sobie z nim radzisz bez uciekania się do złych nawyków?
Każdego dnia staram się przestrzegać kilku ważnych rytuałów, które pomagają mi utrzymać dobrą kondycję fizyczną i psychiczną. Po pierwsze, zawsze staram się wysypiać. Po drugie, regularnie ćwiczę. Dodatkowo każdego dnia przeznaczam 5-10 minut na medytację. Ale prawdopodobnie najważniejszą rzeczą dla mnie jest pomaganie innym ludziom.
Udowodniono, że ludzie, którzy pomagają innym, łatwiej znoszą stres. Wzmacnia to naszą własną stabilność emocjonalną i ułatwia radzenie sobie z trudnościami
Nawet więc jeśli myślisz o sobie, nadal musisz pomagać innym w każdy możliwy sposób. Mnie daje to siłę, wypełnia moje życie sensem i pomaga mi zachować optymizm nawet w najtrudniejszych czasach.
W 2015 roku wzięłaś udział w swoim pierwszym wyzwaniu: 14 dni bez cukru. Dzięki Tobie zrezygnowałam z cukru i od tamtej pory go nie spożywam. Motywujesz tysiące kobiet. A co motywuje Ciebie?
Cieszę się, gdy choćby kilka zmarszczek na twarzy i centymetrów w talii nie odbija się w twoim lustrze dzięki moim zaleceniom. Inspiruje mnie to, że codziennie ktoś mówi mi słowa wdzięczności. Czuję się wtedy przydatna. Zdaję sobie sprawę, że dzięki mnie ludzie żyją lepiej, zdrowiej.
Jeśli chodzi o kobiety, które mnie inspirują, to taką osobą jest moja nowa brytyjska koleżanka Heather. Ma 76 lat, zmienia chłopaków, nosi szpilki i ma skórę 40-latki. W Wielkiej Brytanii napisałam o niej książkę i mam nadzieję, że da ona naszym kobietom nadzieję i inspirację. Bo nigdy nie jest za późno, by żyć pełnią życia, bez względu na okoliczności.

Życie w iluzji jest słodkie, życie w prawdzie - trudne
Na Instagramie piszesz, że Twoją główną zasadą jest zdrowie. Jak utrzymujesz zdrowie w obliczu wojny i ciągłego stresu?
Radzę wszystkim kobietom, aby wprowadziły do swojego życia następujące zasady: codzienne ćwiczenia przez 10-20 minut i pół talerza warzyw w każdym posiłku. Daj sobie czas na oddech, uśmiechaj się częściej i uwierz, że dobro zwycięża. Powinnaś także być bardziej wyluzowana w stosunku do swojego ciała i nie wymagać od niego perfekcji.
Podczas dwóch lat spędzonych w Wielkiej Brytanii zmieniło się moje spojrzenie na ciało – czuję się, jakbym odwiedziła klinikę rehabilitacyjną po uzależnieniu. Podobnie jak większość dziewczyn w Ukrainie, mam w głowie pewne standardy dotyczące mojej sylwetki.
W Wielkiej Brytanii zobaczyłam zupełnie inne podejście: +7 kg (w porównaniu z naszymi wizualnymi ideałami) to najlepsza figura. Tu dziewczyny nie chodzą na siłownię, żeby schudnąć
Skupiają się na sile, dobrym samopoczuciu i zdrowiu psychicznym. Fizyczne bez psychicznego nie ma sensu.
Przeszłaś 200 km szlaku pielgrzymów, milczałaś w buddyjskiej świątyni przez 21 dni i wierzysz, że „punkt kryzysu jest również punktem wzrostu”. Czy w oparciu o tę zasadę możemy powiedzieć, że Ukraińcy „rosną”, przechodząc przez kryzys?
Nasza niepodległość przyszła dość łatwo. I zamiast budować nowe państwo ze wspaniałą historią, nadal żyliśmy jak „młodszy brat”. Teraz nasz kraj oddziela się od wszystkiego, co radzieckie, zwróciliśmy się w stronę Zachodu, a kraje Unii Europejskiej i świat usłyszały o Ukrainie, jej artystach, sportowcach i ludziach mających wewnętrzną siłę.
Istnieje poczucie, że odradzamy się jako naród i odradzamy naszą kulturę. Postrzegam swoją misję jako wypełnienie przestrzeni informacyjnej ukraińskojęzycznymi treściami w dziedzinie fitnessu. W końcu spaliśmy przez tyle lat i zapomnieliśmy, kto od wieków był naszym wrogiem. Życie w iluzji jest słodkie, życie w prawdzie jest trudne. Doświadczamy więc wyjścia z różowego, iluzorycznego świata.

Co każdy z nas może zrobić, aby pomóc w zwycięstwie?
Pomóż tym, którzy bronią naszego kraju finansowo i fizycznie. Wierzę, że to jedność ludzi pozwoliła nam przetrwać pierwsze miesiące inwazji. Nie mamy prawa zwalniać tempa. Nie ma znaczenia, co robi prezydent, reżyser, dziennikarz czy bloger. Liczy się to, co robisz TY! Każdy z nas może przyczynić się przynajmniej do odbudowy naszej kultury, której język jest jednym z głównych elementów. Minimum tego, co możesz zrobić, gdy nie jesteś w okopach, to mówić po ukraińsku i uczyć swoje dzieci języka ojczystego. A także jak najwięcej opowiadać za granicą o ukraińskiej kulturze i talentach Ukraińców. By obcokrajowcy zrozumieli, że wnosimy niesamowity wkład w historię ludzkości.
Zdjęcia z prywatnego archiwum


Nazywają je „trabajador” – czyli „pracowite”. Jak się żyje ukraińskim uchodźczyniom w Hiszpanii
Wskaźniki zatrudnienia wśród Ukraińców w Hiszpanii wciąż nie są najlepsze: od 2023 r. znalazło tu pracę zaledwie 15% ukraińskich uchodźców. Głównymi przeszkodami są bariera językowa i skomplikowana procedura potwierdzania dyplomów. Doświadczenia ukraińskich kobiet w Hiszpanii, z którymi rozmawiały Sestry, dowodzą jednak, że oba problemy można rozwiązać. Wiolina z Odessy, która obecnie mieszka w Barcelonie, i Natalia z Irpienia, która w momencie wybuchu wojny na pełną skalę przeprowadziła się do Sewilli, opowiadają o zaletach i wadach życia ukraińskiej migrantki w Hiszpanii.
Wiolina: Na wizytę u mnie nie czeka się miesiącami
– Przed inwazją pracowałam jako ginekolożka w Odessie – mówi Wiolina Wołkowa. – Wyjechałam do Hiszpanii, bo chciałam tu napisać pracę doktorską i na krótko przed wybuchem wojny wysłałam tutaj swoje dokumenty. Planowałam pracować jako lekarka w Ukrainie i prowadzić badania w Europie.

– Zaczęłam uczyć się hiszpańskiego zaledwie sześć miesięcy przed wyjazdem, więc kiedy przyjechałam do Barcelony, nie byłam jeszcze nawet na poziomie A2. Pomógł mi angielski. Barcelona jest miastem turystycznym i wiele osób rozumie tu angielski (w Madrycie i Walencji o to trudniej), choć sam ten język nie wystarczy do podjęcia pracy. Zaczęłam intensywnie uczyć się hiszpańskiego. Chodziłam na zajęcia online z ukraińską nauczycielką, oglądałam specjalne programy i starałam się otaczać tym językiem tak bardzo, jak to tylko możliwe.
Według Wioliny, jeśli chodzi o zakwaterowanie, większość Ukraińców w Hiszpanii polega na sobie:
– Przyjechałam z przyjaciółmi i na początku mieszkaliśmy w mieszkaniu, które wynajęliśmy na Airbnb. Mieliśmy nadzieję, że szybko znajdziemy coś na długoterminowy wynajem, ale okazało się, że bez hiszpańskiej umowy o pracę i poświadczenia stabilnego miesięcznego dochodu to prawie niemożliwe.

W Barcelonie znajduje się ośrodek dla uchodźców, w którym Ukraińcy otrzymują pomoc w załatwianiu formalności. Zaproponowali mi zakwaterowanie sto kilometrów od Barcelony, lecz kiedy zobaczyłam te tłumy matek z małymi dziećmi, które nie miały gdzie spać, pomyślałam, że oni potrzebują tego bardziej. Nawiasem mówiąc, kiedy szukałam mieszkania, ktoś rozbił szybę mojego samochodu i ukradł mi walizkę z rzeczami. W Barcelonie to nic niezwykłego.
Kradzieże i przestępstwa są tu powszechne. W restauracji miejscowy nie pójdzie do łazienki, pozostawiwszy torbę przy stoliku
Po miesiącu poszukiwań Wiolinie udało się znaleźć małe mieszkanie w Barcelonie za 900 euro. Znajomy właściciela pierwszego mieszkania, do którego trafiła, zgodził się wynająć je Ukraince bez historii kredytowej i pracy.
– Nie ubiegałam się o żadne zasiłki od państwa, od razu zaczęłam szukać pracy. Wydrukowałam swoje CV i obeszłam wszystkie piętnaście klinik w okolicy. Wszędzie informowałam, że mówię po angielsku, niemiecku, ukraińsku, rosyjsku, trochę po hiszpańsku. Zdawałam sobie sprawę, że nikt nie zatrudni mnie z dyplomem lekarskim, który nie został potwierdzony w Hiszpanii, miałam jednak nadzieję, że uda mi się dostać np. pracę recepcjonistki. Wszystko na nic. I wtedy przypadkowo spotkałam dziewczynę, która pracowała w prywatnej klinice leczenia niepłodności. Porozmawiała z kierownictwem i zaprosili mnie na rozmowę kwalifikacyjną. Tak dostałam swoją pierwszą pracę w Hiszpanii. Jako asystentka lekarza.
Do moich obowiązków należało wypełnianie historii chorób, kierowanie pacjentów na badania i pełnienie roli tłumaczki dla ukraińsko- i rosyjskojęzycznych pacjentów – tłumaczącej jeśli nie na hiszpański, to przynajmniej na angielski. Wśród pacjentek było wiele Ukrainek, które musiały przerwać leczenie reprodukcyjne w kraju z powodu wojny i kontynuowały je za granicą.

Koledzy bardzo mi pomogli. Hiszpanie są niesamowicie otwartymi i życzliwymi ludźmi. Pamiętam, jak pewnego razu przyszłam do pracy w depresji i rozpłakałam się, bo nie potrafiłam nic powiedzieć po hiszpańsku. Monserat, pielęgniarka, przytuliła mnie i uspokoiła... Teraz pracujemy w różnych klinikach, ale nadal utrzymujemy ze sobą kontakt.
Przykład Wioliny podważa powszechne przekonanie, że nostryfikacja dyplomu medycznego w Europie może zająć nawet dziesięć lat. Potwierdziła już bowiem jedną ze swoich kwalifikacji:
– W Hiszpanii najpierw musisz potwierdzić dyplom z praktyki ogólnej (co już zrobiłam), a następnie specjalizację (w moim przypadku ginekologię). Na pierwszym etapie musiałam tylko zdać egzamin z hiszpańskiego. Ale aby potwierdzić specjalizację, być może konieczne będzie studiowanie i zdawanie egzaminów w danej specjalności.
Dyplom lekarza rodzinnego dał mi prawo do praktykowania ginekologii terapeutycznej. Nie mogę operować, ale mogę przyjmować pacjentów, kierować ich na badania i wypisywać recepty. Teraz mam własną praktykę lekarską w prywatnej klinice.
Nie ma już bariery językowej, dobrze mówię po hiszpańsku. Rozumiem też kataloński, który w Barcelonie można usłyszeć wszędzie. Większość moich pacjentów to Ukraińcy. Około 60 procent pochodzi z Ukrainy, kolejne 30 procent z krajów takich jak Estonia, Litwa, Gruzja i Armenia. Reszta to Hiszpanie i mieszkańcy Ameryki Łacińskiej.
Jako że Wiolina pracuje w prywatnej klinice, pacjenci nie muszą czekać miesiącami na wizytę:
– Można się ze mną spotkać w ciągu tygodnia od umówienia wizyty. W sektorze publicznym na wizytę możesz czekać nawet sześć miesięcy (zwłaszcza u wąskiego specjalisty).
Hiszpania ma bardzo dobrą medycynę ratunkową. Jak często żartują moi pacjenci, tu nie pozwolą ci umrzeć: udzielą pomocy szybko i na wysokim poziomie
Ale jeśli to coś pilnego, nikt nie przyjmie cię w ciągu dnia czy tygodnia. W Hiszpanii krajowy system opieki zdrowotnej jest finansowany wyłącznie z podatków. Podobnie jak w wielu innych krajach europejskich, jest przeciążony i brakuje w nim specjalistów. Osoby, które mogą sobie na to pozwolić, trafiają do prywatnych klinik. Tyle że średnia cena takiej choćby wizyty ginekologicznej z podstawowymi badaniami wynosi tam około 300 euro (płaca minimalna w Hiszpanii to około 1400 euro). I nie jest to jedyna rzecz, która zaskakuje Ukraińców.
Jedną z najczęstszych skarg, jakie słyszę od moich pacjentek z Ukrainy, jest: „Ja tu nie mogę zrobić USG!”
Jako lekarka mogę powiedzieć, że nie każdy, kto chce zrobić USG, rzeczywiście go potrzebuje. W Ukrainie często nadużywa się diagnostyki – gdy na przykład pacjent jest wysyłany na setki kosztownych badań bez jakichkolwiek wskazań, a następnie leczony nie z powodu choroby, a wyników tych badań. Takie podejście może tylko zaszkodzić.
W Hiszpanii lekarze ściśle trzymają się procedur, co zazwyczaj jest uzasadnione. Ale są też niuanse. Na przykład miałam pacjentkę z wczesną menopauzą, której hiszpańscy lekarze zgodnie z procedurą przepisali terapię hormonalną. Tyle że to nie poprawiło, a wręcz pogorszyło jej stan. Co więcej, okazało się, że wcześniej chorowała na nowotwór – a w takim przypadku hormony mogą być szkodliwe. Wybrałam inną terapię i stan kobiety się poprawił. I hiszpańskie, i ukraińskie podejście mają swoje plusy i minusy. Osobiście jestem za medycyną opartą na procedurach opartych na dowodach, ale wciąż z indywidualnym podejściem do pacjentów.

Według Wioliny hiszpańskie podejście do pracy, zwłaszcza do równowagi między pracą a domem, różni się od ukraińskiego:
– Większość Hiszpanów jest zrelaksowana, nikt nie lubi się przemęczać. Jeśli dniówka trwa do 6, to o 6:05 nikogo w pracy już nie ma.
Hiszpanie mówią na Ukraińców: „trabajador”, co oznacza „pracujący”, „pracowity”. Sami nie zaharowują się dla oszałamiających karier czy dużych zarobków. O wiele ważniejsze jest dla nich dbanie o siebie i cieszenie się życiem. Są również bardzo otwarci. Dla Hiszpanów nie jest problemem zagajenie rozmowy z nieznajomym na ulicy. Nieznajoma kobieta przechodzi obok, zaczyna rozmowę i w ciągu dziesięciu minut gada z tobą tak, jakbyś była jej najlepszą przyjaciółką.
Natalia: lekcje bachaty i panowie w perukach
Natalia z Irpienia przyjechała do Sewilli, gdy rozpoczęła się inwazja. Ona też mówi o otwartości Hiszpanów. W Ukrainie miała własną herbaciarnię, w Hiszpanii została trenerką tańca bachata.
– W Ukrainie taniec był moim hobby – przyznaje. – Tutaj też zaczęło się od hobby: najpierw tańczyłam dla siebie, potem zaprosiłam inne Ukrainki do tańca na świeżym powietrzu, w parku. To był sposób na odwrócenie uwagi od problemów i wymianę energii.
Z czasem zaczęła regularnie organizować takie tańce.

Natalia przyjechała do Sewilli wiosną 2022 roku. Początkowo państwo pomogło jej z zakwaterowaniem.
– Są trzy fazy, przez które przechodzą nowo przybyli Ukraińcy – mówi. – W fazie zerowej ludzie są umieszczani w hostelach lub hotelach. Ja trafiłam do hotelu w centrum Sewilli. Zakwaterowanie i posiłki były darmowe. Mieszkałam tam przez miesiąc, ale niektórzy przebywali tam nawet do 10 miesięcy.
W fazie pierwszej Ukraińcy są dzieleni na grupy i umieszczani w mieszkaniach, najczęściej po kilka rodzin w jednym. Mieszkałam w takim mieszkaniu z ukraińską rodziną.
Druga (ostatnia) faza to przeprowadzka do stałego mieszkania, które wynajmujesz. Niektórzy znajdują je na własną rękę, innym pomaga państwo lub organizacja charytatywna. Jeśli Ukrainiec zgłosił się do programu socjalnego i został uznany za bezrobotnego, ma prawo do pomocy w opłaceniu czynszu.
Oprócz pomocy w czynszu, niepracujący Ukraińcy mogą otrzymać około 450 euro na osobę na pokrycie kosztów utrzymania (kwota może się różnić w zależności od składu rodziny i innych okoliczności). Kiedy dana osoba idzie do pracy (co jest obecnie aktywnie wspierane przez władze lokalne), płatności ustają.
Natalia szybko znalazła swoją pierwszą pracę. Została sprzedawczynią w sklepie:
– W Hiszpanii networking jest bardzo rozwinięty. Możesz znaleźć pracę szybciej przez znajomych niż wysyłając CV
– Jestem bardzo towarzyską osobą, więc mimo słabej znajomości hiszpańskiego szybko nawiązałam przyjaźnie. To dzięki nim dostałam pracę w sklepie.
Nie mogę jednak nazwać tego doświadczenia szczególnie udanym. Nie znałam hiszpańskiego, nie rozumiałam wielu rzeczy, a to wpłynęło na sprzedaż – chociaż ta praca zdecydowanie pomogła mi podszlifować język. Równolegle uczyłam się hiszpańskiego: najpierw na bezpłatnych kursach, potem brałam prywatne lekcje.
Obecnie wynajmuję pokój w centrum Sewilli za 350 euro miesięcznie (mieszkanie w tym miejscu może kosztować około 1300 euro). Mówi się, że niektórzy Ukraińcy dostają mieszkania socjalne, których wynajem jest tańszy. Na przykład mój znajomy wynajmuje mieszkanie socjalne za jedyne 400 euro, tyle że znajduje się ono na obrzeżach Sewilli.
Jak już wspominałam, zajęcia z bachaty zaczęły się od spotkań Ukrainek, które chciały potańczyć na świeżym powietrzu. Potem dziewczyny zaczęły prosić mnie, bym nauczyła je tańczyć – i taka była geneza treningów. Nawiasem mówiąc, wiele lat temu pracowałam jako trenerka fitness, więc miałam pewne doświadczenie w nauczaniu.

Bachata to popularny taniec w Hiszpanii. Specyfika zajęć, które prowadzę, polega na tym, że tańczymy bachatę bez partnerów. To rzadkość w Hiszpanii. Teraz wśród moich uczniów są nie tylko Ukrainki. Przez grupy na Facebooku skontaktowały się ze mną kobiety z Polski i Kazachstanu.
Jeśli chodzi o stronę hiszpańską, to do tej pory tańczyła z nami tylko jednak Hiszpanka. Natomiast duże zainteresowanie naszymi zajęciami wykazują Hiszpanie (śmiech). Wciąż mnie pytają, czy mogą dołączyć. Kilku przyszło nawet na zajęcia w perukach i hidżabach.
Gdy im odmawiam, nie obrażają się – ludzie są tu naprawdę bardzo otwarci i przyjaźni. Uściski i pocałunki, nawet z nieznajomymi, to tutaj norma.
Kiedy kogoś poznawałam, z powściągliwością podawałam mu rękę. A w zamian słyszałam: „Natalia, dos besos!”, czyli: „Natalia, dwa buziaki!”
Większość Hiszpanów podchodzi do życia na luzie. Wielu poniżej czterdziestego roku życia mieszka z rodzicami. Są zrelaksowani i nie myślą o tym, jak szybko rozpocząć samodzielne życie. Być może to przez ten klimat. Na południu Hiszpanii latem upały sięgają 50 stopni, a w takiej temperaturze trudno myśleć o pracy. Ludzie robią wszystko powoli, czekając na sjestę lub okazję do relaksu przy lampce wina.
Kuchnia w Sewilli jest bardzo smaczna, głównie to owoce morza. Sardele i krewetki w cieście są przepyszne, gazpacho pije się tu jak sok. Bardzo popularne jest też salmorejo – coś jak gazpacho, ale z plasterkami jamonu, gotowanym jajkiem i czosnkiem. Restauracji, do których jesteśmy przyzwyczajeni w Kijowie – z wyszukanymi wnętrzami i kontami na Instagramie – tu nie ma. W Hiszpanii najbardziej popularne są miejsca, które wyglądają jak zwykłe knajpki, ale tutejsza kuchnia jest niesamowita.

Sewilla to ciekawe i autentyczne miasto. Nawiasem mówiąc, nadal odbywają się tu corridy, tyle że teraz są to tylko przedstawienia z udziałem byków, bez krwi i zabijania.
W maju Hiszpania odnotowała wzrost liczby nowo przybyłych Ukraińców. Nowa fala uchodźców została przypisana przez hiszpańską gazetę „Aleteia” zwiększonemu ostrzałowi ukraińskich miast. Gazeta zacytowała też alarmujące oświadczenie organizacji charytatywnej The Madrina Foundation, że niektórzy nowo przybyli Ukraińcy byli „zmuszeni spać na ulicy, także z małymi dziećmi”.
Organizacja wezwała władze, a także hotele i hiszpańskie rodziny, by zwróciły uwagę na ten problem i pomogły Ukraińcom, tak jak zrobiły to w 2022 roku.
Zdjęcia: FB Barcelona info, e_t_ennelin, farinasfoto, elpapelon/sewilskie jedzenie


Podzielone rodziny ukraińskich migrantów: badanie postaw
Ukraińcy w Europie: gdzie łatwiej przetrwać
Według najnowszych danych Eurostatu ponad 4,3 mln Ukraińców posiada obecnie status tymczasowej ochrony w UE. Głównymi krajami, które przyjęły ukraińskich uchodźców, są Niemcy (1,27 mln), Polska (951 560) i Czechy (381 190). Jednocześnie istnieją kraje, z których Ukraińcy masowo wyjeżdżają (na przykład Włochy, które w ubiegłym roku opuściło 18 125 osób z powodu trudności biurokratycznych, co stanowi 11,2% całkowitej liczby ukraińskich uchodźców we Włoszech) lub z których przenoszą się do innych krajów (ponad 350 000 Ukraińców wyemigrowało z Polski do Niemiec).
Jakie były główne powody, dla których uchodźcy decydowali się przenosić z Polski do Niemiec?
W badaniu przeprowadzonym przez Platformę Migracyjną EWL i Centrum Studiów Wschodnioeuropejskich Uniwersytetu Warszawskiego, rzeczniczka EWL Margarita Sitnik poinformowała, że prawie 59% ukraińskich uchodźców spośród tych, którzy nie pracowali w Polsce i nie mogli tu znaleźć pracy, przeniosło się do Niemiec. W Niemczech co trzecia z tych osób ma już pracę.
Główne powody przeprowadzki to:
1. dla uchodźców z Ukrainy świadczenia socjalne są w Niemczech bardziej atrakcyjne;
2. odwiedzają przyjaciół i znajomych w Niemczech;
3. po opłaceniu wszystkich wydatków związanych z pobytem w Niemczech pozostaje więcej pieniędzy niż w Polsce;
4. w Niemczech udało się znaleźć pracę z wyższą pensją niż w Polsce.

– Początkowo ludzie przyjeżdżali do Polski, ponieważ większość z nich miała tu jakieś więzi społeczne, było blisko, rozumieli język i kulturę – wyjaśnia Switłana Szewczenko, doktorka socjologii, starsza badaczka w Instytucie Socjologii Narodowej Akademii Nauk Ukrainy. – A potem zaczęli sprawdzać, czy można znaleźć pracę w Polsce, czy też łatwiej jest to zrobić w innych krajach. I okazało się, że dla wielu osób w Polsce było to bardzo trudne, a niektórym się nie udało.
Jeśli mówimy o kobietach z dziećmi – bo to one stanowią zdecydowaną większość ukraińskich uchodźców – to w Polsce muszą ciężko pracować, by opłacić mieszkanie, jednocześnie wychowując dzieci. Dla siebie zostaje im niewiele pieniędzy. W przypadku wielu z nich poziom życia jest znacznie gorszy niż w Ukrainie. W Niemczech Ukrainki mogą liczyć na większe wsparcie społeczne, co jest poważną zaletą.
Czy wrócą do Ukrainy?
– Jakiekolwiek prognozy dotyczące odsetka tych, którzy teraz wrócą, nie mają sensu, ponieważ większość ludzi żyje w niepewności – kontynuuje Sawczenko. – Są to głównie rodziny, w których mąż również wyjechał, lub kobiety, które się rozwiodły, lub te, które nie mają dokąd wrócić, ponieważ ich dom znajduje się na okupowanym terytorium itp. Również nastoletni i poborowi chłopcy raczej nie wrócą w najbliższej przyszłości.
Maria Syrczyna: – Na podstawie doświadczeń z poprzednich wojen, zwłaszcza II wojny światowej, niektórzy socjologowie twierdzą, że około połowa tych, którzy wyjechali, wraca.
Switłana Sawczenko: – Nie odwoływałbym się do doświadczeń poprzednich wojen. Specyfika obecnej migracji Ukraińców polega na tym, że większość rodzin jest podzielona. Mężczyźni są w Ukrainie, kobiety, z dziećmi lub bez, są za granicą i chcą wrócić.
Wiele kobiet zdecydowało się porzucić własne życie i żyć dla dobra swoich dzieci. I nie planują własnego życia, ale życie swoich synów i córek
Ponadto kobiety te często nie mają tutaj nie tylko swoich mężów, ale także dziadków – wszystkich tych, którzy pomagali im przy dzieciach w Ukrainie. I dlatego mogą polegać wyłącznie na sobie. A to bardzo trudne.
Co motywuje Ukraińców do powrotu do domu

Jewhenija Błyzniuk, socjolożka, założycielka i dyrektorka firmy badawczej Gradus Research, zgadza się z opinią, że Ukraińcy za granicą generalnie nie są skłonni do tworzenia jasnych planów powrotu do kraju.
– Zgodnie z wynikami dużego badania migracyjnego przeprowadzonego przez naszą firmę, 62% Ukraińców nie może udzielić precyzyjnej odpowiedzi na pytanie dotyczące swojego powrotu – mówi socjolożka. – Niemniej 55% respondentów zamierza wrócić. Odsetek takich osób jest najwyższy wśród tych, które pracują zdalnie dla ukraińskich firm (70%) lub są tymczasowo bezrobotne (68%).
Dostępność lub brak zatrudnienia w Ukrainie ma znaczący wpływ na sposób, w jaki ukraińscy migranci przystosowują się do życia w kraju przyjmującym.
Respondenci, którzy utrzymują kontakty zawodowe w Ukrainie lub doświadczają trudności w znalezieniu pracy za granicą, bardziej chcą wrócić do ojczyzny
Kiedy w marcu 2024 r. wraz z EUAA (Agencją Unii Europejskiej ds. Azylu) i OECD (Organizacją Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) przeprowadziliśmy badanie zamiarów migracyjnych Ukraińców, okazało się, że 69% respondentów (stan na luty 2024 r.) nie zmieniło miejsca stałego zamieszkania od początku inwazji, zaś 23% zmieniło je, ale już wrócili do poprzedniego.
Jeśli chodzi o Ukraińców, którzy rozważają relokację, w maju 2024 r. było takich 41%. Jednak ten odsetek odnosi się tylko do prawdopodobieństwa, a nie pewności, że coś podobnego nastąpi. Na decyzję o wyemigrowaniu znaczący wpływ mają takie czynniki jak zagrożenie życia i zdrowia – zarówno własnego, jak bliskich (76%) – możliwa okupacja rodzinnego regionu (72%), brak lub utrata mieszkania (63%) itp. Z kolei najczęstszymi czynnikami zniechęcającymi do relokacji są: brak pieniędzy na przeprowadzkę (41%), zobowiązania społeczne w Ukrainie (34%) oraz brak stabilnej pracy i dochodów w pożądanym kraju relokacji (29%).
Jeśli chodzi o respondentów, którzy planują pozostać w krajach tymczasowego zamieszkania, to nie są to ostateczne decyzje, ale raczej tymczasowe zamiary, które mogą ulec zmianie pod wpływem czynników zewnętrznych.
Dlaczego ludzie chcą wracać?
Jewhenija Błyzniuk: – Wśród racjonalnych powodów dominuje chęć posiadania stabilnej pracy w swojej specjalności. Na przykład kiedy przeprowadziliśmy badanie wpływu procesów migracyjnych na biznes w 2023 r., stwierdziliśmy, że obszary działalności Ukraińców uległy zmianie: przed inwazją większość zatrudnionych respondentów zajmowała się edukacją i szkoleniami, inżynierią, nauką, technologią, ekonomią i finansami, komunikacją itp. Po inwazji okazało się, że ci, którzy znaleźli pracę za granicą, byli zatrudnieni głównie na budowach (14%) lub sprzątali (10%).
Różnice kulturowe i językowe też mogą być wymieniane jako racjonalne powody powrotów: 46% respondentów posługuje się językiem angielskim na poziomie podstawowym lub poniżej średniej, co może być wystarczające do codziennej komunikacji, ale już nie do pracy. Oczywiście trudności językowe nie ograniczają się do krajów anglojęzycznych: w naszym badaniu z 2023 r. stwierdziliśmy, że
43% ukraińskich migrantów ma problemy w pracy, ponieważ nie znają lokalnego języka
To niewątpliwie zachęca ich do rozważenia powrotu do Ukrainy.
Jeśli chodzi o powody irracjonalne, to obejmują one chęć ponownego połączenia się z bliskimi i znalezienia się w znajomym sobie środowisku psychologicznym ze zrozumiałym językiem, nawykami i tradycjami.
Wróć, by spełnić dawne marzenia
Jakie są argumenty tych, którzy zdecydowali się pozostać w Europie? Czego im brakuje, oprócz bezpieczeństwa?
Należy pamiętać, że według badania migracyjnego Gradus Research 58% respondentów uważa niepewność co do przyszłości swoich dzieci za czynnik skłaniający do opuszczenia Ukrainy. Obecnie zajmuje on czwarte miejsce w rankingu najważniejszych. Wyżej są jedynie obawy o bezpieczeństwo: zagrożenie życia, możliwa okupacja regionu zamieszkania, utrata mieszkania.
Ponadto wśród osób mieszkających za granicą z dziećmi poniżej 18. roku życia zamiar powrotu do Ukrainy jest nieco słabszy (55%) niż wśród osób bez dzieci (63%).
Jednym z kluczowych argumentów przemawiających za pozostaniem w krajach tymczasowego pobytu jest możliwość zapewnienia dzieciom wysokiej jakości edukacji i większa pewność co do ich przyszłości
Jak można pomóc tym, którzy stoją w rozkroku między krajem, w którym ich dzieci są bezpieczne, a Ukrainą, do której ciągnie ich serce?
Trzeba dać ludziom perspektywy rozwoju. Brak takich perspektyw zwiększa strach przed niepewnością. Dlatego biznes i państwo powinny połączyć siły, by przekonać Ukraińców, że w naszym kraju mogą sobie wyznaczać cele, osiągać je i zapewnić sobie i swoim dzieciom wszystko, czego potrzebują. Kwestia edukacji dzieci staje się coraz ważniejsza, warto więc skupić się na tworzeniu dodatkowych programów szkoleniowych, które pozwolą młodym ludziom zdobyć pierwsze doświadczenie wolontariackie lub zawodowe, współpracować z międzynarodowymi młodzieżowymi organizacjami pozarządowymi i angażować uczniów w ich projekty, a także oferować staże w ukraińskich firmach z późniejszym zatrudnieniem dla studentów. Stwarza to możliwości budowania celów i konkretnych planów, które dają pewność i impuls do rozwoju kariery i rozwoju osobistego w Ukrainie.

Czy są jakieś rzeczy, które zaskoczyły Panią w odpowiedziach respondentów?
W najnowszym badaniu migracyjnym dowiedzieliśmy się, jak bardzo czynniki emocjonalne wpływają na zachowania migracyjne Ukraińców. Sklasyfikowaliśmy je jako „nostalgiczne”. Oprócz ponownego połączenia się z bliskimi, obejmują one również możliwość robienia tego, co respondenci kochają w Ukrainie, spełnienia dawnych marzeń lub wniesienia wkładu w zwycięstwo. Oczywiście zagrożenia dla bezpieczeństwa zniechęcają ukraińskich migrantów do powrotu, ale z pewnością chcą tego z psychologicznego punktu widzenia.
Jakie są różnice między odpowiedziami z lat 2022, 2023 i 2024? Jakie są trendy?
Jednym z kluczowych trendów jest to, że Ukraińcy przebywający za granicą stają się mniej optymistyczni w swoich przewidywaniach odnośnie do czasu trwania wojny. W 2023 r. 43% ukraińskich migrantów stwierdziło, że aktywne działania wojenne będą trwać latami. W 2024 r. odsetek respondentów, którzy tak uważają, wzrósł do 53%.
Oczekuje się również, że wraz przedłużaniem się wojny Ukraińcy za granicą staną się bardziej niepewni co do terminu swoich powrotów. Dziś takiej pewności nie ma 62% respondentów, podczas gdy w 2023 r. odsetek tego typu osób był prawie o połowę mniejszy i wynosił 36%.


Przygody Ukrainek na Tinderze: Szwecja i Finlandia
<frame>Wspaniale jest pójść na randkę z samą sobą, poczytać książkę w samotności lub wybrać się na samotną wycieczkę, ale czasami po prostu potrzebujesz towarzystwa.Gdzie znaleźć kogoś, kto nie sprawi, że będziesz chciał jak najszybciej uciec? Znalezienie odpowiedniej osoby nie jest łatwym zadaniem. Jest to jeszcze bardziej skomplikowane w przypadku migrantów, którzy znaleźli się w zupełnie nowym świecie.Sestry poprosiły Ukrainki o podzielenie się swoimi historiami dotyczącymi budowania relacji z obcokrajowcami. Piszemy o tym w serii artykułów dotyczących różnych krajów. Pierwszym przystankiem były Niemcy, gdzie przebywa większość ukraińskich uchodźców. Teraz pora na Szwecję i Finlandię. <frame>
Uwaga: to historie kilkudziesięciu kobiet, z którymi rozmawiały Sestry.eu. Ich doświadczenia są osobiste. Nie można ich traktować jako badania socjologicznego wszystkich mężczyzn z krajów wymienionych w serii artykułów.
Szwecja i Finlandia są nie tylko sąsiadkami, ale od wielu lat znajdują się w czołówce rankingów ONZ najszczęśliwszych krajów świata. Oczywiście, jak wszędzie, istnieją tam osobliwości kulturowe, które wpływają na randki i związki. Według rozmówców Sestry.eu, najtrudniejszą rzeczą dla ukraińskich kobiet jest przyzwyczajenie się do lokalnej otwartości i porzucenie gierek, które miałyby prowadzić do małżeństwa.
Szwecja: wszystko jest dobre, byle z umiarem
Do Szwecji Julia przeprowadziła się jeszcze przed inwazję. Męża poznała na aplikacji randkowej i od 2020 roku buduje tu swoją „małą szwedzką rodzinę”. Twierdzi, że szwedzki świat randek online jest „najbardziej uczciwy na świecie”.
– Mężczyźni szczerze mówią o tym, czego oczekują: poważnego związku czy przygody na jedną noc, wspólnego życia czy po prostu widywania się od czasu do czasu bez seksu – mówi Julia. – Pod swoimi zdjęciami piszą, ile mają dzieci i ile czasu z nimi spędzają, bo np. mają opiekę 50/50. Oznacza to, że nowa partnerka powinna być przygotowana na to, że dziecko (dzieci) z poprzedniego małżeństwa (poprzednich małżeństw) będzie (będą) często obecne w jej życiu. Chętnie rozmawiają też o zwierzętach domowych. Bardzo łatwo znalazłam swojego męża i podzielę się pewnym life hackiem. Zakrywałam zdjęcia ręką i czytałam tylko opisy pod nimi. Potem odsłaniałam te, których opisy najbardziej mi się podobały. Teraz jestem bardzo szczęśliwa w moim związku.
Dzieci z poprzednich małżeństw na pewno nie będą tutaj przeszkodą. Bonusdotter i bonusson – „bonusowa córka” i „bonusowy syn” – to szwedzkie określenia dzieci partnera z poprzednich związków
Dzieci nazywają nowych partnerów swoich rodziców bonusmamma i bonuspappa. Po rozwodzie rodziców dzieci często mieszkają z nimi na zmianę, a nowi członkowie rodziny starają się utrzymać relacje i być dla siebie miłymi „bonusami”.
Kobiety z dziećmi na pewno nie będą obrażane, poniżane czy „spisywane na straty” na rynku matrymonialnym. Szwedzi będą jednak oczekiwać, że biologiczny ojciec dziecka weźmie równy udział w jego utrzymaniu i wychowaniu. Trudno będzie im wytłumaczyć ukraińską rzeczywistość, w której rozwiedzeni ojcowie tak często unikają swoich rodzicielskich obowiązków.

Co powinny wiedzieć kobiety, które szukają szczęścia wśród Szwedów? To jeden z najbardziej sfeminizowanych krajów na świecie, a równość płci jest ważną częścią kodu kulturowego. Partnerzy są tu rzeczywiście tak równi, jak to tylko możliwe w różnych sferach życia.
Ludzie mówią, że Szwedzi są zamknięci i introwertyczni. Łatwo to wyjaśnić, jeśli zrozumiesz specyfikę tego kraju. W Szwecji istnieje coś takiego jak „lagom” („ani za dużo, ani za mało – z umiarem”) – pojęcie obecne w powiedzeniu: „Z umiarem jest najlepiej” („Lagom är bäst”). To styl życia i życiowa filozofia.
W Szwecji nakręcono nawet film o lagom: „Jak kochać życie w złym klimacie”. Mówi się, że termin ten wywodzi się jeszcze z czasów wikingów, którzy pili miód pitny, piwo i grog z jednego rogu, podając je sobie nawzajem. Każdy brał tyle łyków, by wystarczyło dla wszystkich.
Zachowanie równowagi dotyczy wszystkiego, w tym związków. Nie powinnaś być nachalna, ale nie bądź też obojętna.
Szwedzi zwykle kochają swoją pracę, cenią też jednak czas spędzany z rodziną i przyjaciółmi. Kochają skromność i naturalność
W tym profeministycznym społeczeństwie istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, że zostaniesz obrażona, upokorzona czy pozbawiona poczucia własnej wartości przez jakąś osobę, nawet jeśli nie uda Ci się zbudować z nią relacji.
Innym popularnym szwedzkim słowem jest „sambo”. To skrót od „SAMmanBOende”, co oznacza partnera życiowego. Małżeństwa cywilne i związki partnerskie są bardzo popularne w Szwecji. Określenie „szwedzka rodzina” odnosi się głównie do różnych form budowania relacji między partnerami. Wszystkie one są akceptowane przez lokalną społeczność. Niektórzy ludzie są w związku, ale mieszkają osobno (särbo), inni przenoszą się między mieszkaniami (iblandbo), a jeszcze inni mieszkają z rodzicami (mambo).
Wiele szwedzkich par preferuje podzielony budżet rodzinny. 36% par dzieli wspólne wydatki i niektóre oszczędności na pół, a resztę każdy z partnerów wydaje lub oszczędza według własnego uznania.
Dla bardziej konserwatywnych ukraińskich kobiet to może być nie do przyjęcia. Ale kto wie, może to właśnie ta wolność od stereotypów jest sekretem tego jednego z najszczęśliwszych narodów na świecie?

Finlandia: takiej postawy życzyłbym sobie dla moich córek
Większość kobiet, które się z nami skontaktowały, bardzo pozytywnie wypowiadało się o randkach online z Finami. Są przyjaźni, otwarci, pomocni i godni zaufania. Próbowałyśmy jednak ustalić, czy według nich jest to cecha powszechna.
– Myślę, że tak 50 na 50 – mówi, nomen omen, 50-letnia Julia, która od dłuższego czasu spotyka się z 58-letnim Finem. – Rodzina mojego partnera była taka sama. Kiedy jego 85-letnia matka, dziś już nieżyjąca, dowiedziała się, że czasami chodzę do niego do pracy, zbeształa go, że się mną nie opiekuje. No bo jak mógł pozwolić swojej kobiecie na długie wędrówki, skoro nie miała samochodu?
Julia poznała swojego partnera przez Internet, ale w dość nietypowy sposób. Mieszkają na wyspie położonej między Finlandią a Szwecją. Żyje tam tylko 30 000 osób i wszyscy się znają. Kiedy przybyły ukraińskie rodziny, w lokalnej społeczności internetowej pojawiła się seria postów na ich temat. Przyszły partner zobaczył post o Julii i napisał do niej, oferując wsparcie i pomoc.
– Mieszkaliśmy u rodziny, którą dobrze znał. Do pewnego stopnia taka mała społeczność jest szczepionką przeciwko wszelkiego rodzaju głupotom, takim jak nieprzyzwoite wiadomości czy zdjęcia. Tutaj nawet potajemne cudzołóstwo jest niemożliwe, bo wszystko dzieje się na widoku. Gdy zaczęliśmy się spotykać, nie pozwalał sobie na nic niewłaściwego. Spotykaliśmy się, żeby obejrzeć film, zjeść razem posiłek, a potem się rozstawaliśmy. Tu kobieta musi dać znać, że nie ma nic przeciwko czemuś więcej.
W Ukrainie Julia była rozwiedziona od 14 lat i samotnie wychowywała dzieci. W tym czasie nie nawiązała żadnych relacji. Nie sądziła, że kiedykolwiek wejdzie w jakiś związek.
Fin przynosił jej kwiaty i pytał, co by ją uszczęśliwiło. Julia mówi, że życzyłaby każdej kobiecie, a nawet swoim córkom, takiego związku jak ten, w który jest teraz
– Nasze uczucia rozwijały się bardzo powoli, mieliśmy czas, by się do siebie przyzwyczaić – wyznaje. – Można było usiąść obok siebie na kanapie i nic by się nie stało. Jego ręka dotknęłaby cię delikatnie, tobie by to już nie przeszkadzało, lecz nic więcej by się nie stało. Trwało to dość długo, z pytaniami typu: „Czy czułabyś się dobrze, gdybym położył tutaj rękę, pocałował cię albo przytulił?” Oczywiście, jesteśmy dorośli, ale nawet po pierwszej intymności od czasu do czasu wracaliśmy do pytania, czy czułabym się dobrze, gdyby to on przejął inicjatywę.
Kobieta może powiedzieć: „nie” w każdej chwili i zostanie to potraktowane poważnie – mówi Julia. – Fin buduje relacje w taki sposób, aby jego kobieta była szczęśliwa.

Inną wartością jest to, że w Finlandii praktycznie nie ma przemocy domowej. Trudno wyobrazić sobie Fina, który będzie krzyczał, jeśli w połowie pracy przypomnisz sobie, że „nie wyłączyłaś żelazka”, i każe ci wrócić, by to sprawdzić.
– Masz prawo do wszystkiego: swojego czasu, swojej przestrzeni osobistej, swoich pragnień, swoich przyzwyczajeń – podkreśla Julia. – Nie ma tu motywu przewodniego: „głupia, sama jesteś sobie winna ”. Nawet jeśli to moja wpadka, zawsze powie coś, co zrównoważy moje poczucie winy.
Julia mówi, że jej przyjaciółki opowiadają o podobnych doświadczeniach. Tu jest spokój, nie ma histerii. Finowie są spokojniejsi, mniej emocjonalni niż Ukraińcy. I nie tak pochopni.
Nie powinnaś jednak grać z nimi w grę: „zgadnij, czego chcę”. Musisz mówić wprost o swoich życzeniach i potrzebach. Oni dobrze to przyjmują
Według Julii budujące w Finlandii jest to, że wiele osób było zaangażowanych we wspieranie ukraińskich uchodźców. Nikomu nie trzeba tu uświadamiać, przez co przeszli Ukraińcy. Ogólnie rzecz biorąc, Ukrainki są w Finlandii traktowane całkiem dobrze, bez żadnych znaczących uprzedzeń.
Co jest ważne na randkach z Finami? Julia wymienia poszanowanie przestrzeni osobistej, niebycie natrętną, posiadanie jakiegoś hobby i zainteresowań oraz nieczynienie z mężczyzny „jedynego sensu swojego życia”.
Tyle że, przyznacie, ta rada jest cenna dla każdej z nas – niezależnie od kraju, w którym akurat mieszka.
* Ostatni artykuł z serii (Polska) będzie zawierał wskazówki, które pomogą Ci znaleźć partnera: w Ukrainie lub za granicą za pośrednictwem internetowych serwisów randkowych. Subskrybuj nasze kanały społecznościowe, aby nie przegapić artykułów z tej serii: Facebook, Instagram, Telegram. W poprzednich artykułach mówiliśmy o Niemczech i Francji, a kolejnym krajem będzie Szwajcaria.


Bestialsko pobity Artem uczy nas empatii. Posłuchajmy go
Artem na 17 lat. Spędzał czas ze znajomymi na zalewie w Zakrzówku, kiedy napadła go grupa Polaków. Zażądali papierosów, a kiedy ich nie dostali, skatowali Artema. Obcięli mu palec, a głowę stłukli tak, że lekarze musieli usunąć części mózgu i czaszki. Kiedy jednak usłyszał o zbiórce na powrót do zdrowia, powiedział, że lepiej byłoby, gdyby pieniądze trafiły do zbombardowanego szpitala w Kijowie.
Niech to będzie dla nas inspiracja.
Do napaści na nastolatka z Ukrainy doszło 10 lipca wieczorem. Kiedy napastnicy - czterech młodych Polaków - nie dostali papierosów, których zażądali, wyciągnęli maczetę i gaz. Napadli na chłopaka, brutalnie go pobili. Obcięli palec, w trakcie Artem doznał bardzo poważnych obrażeń głowy. Napastnicy uciekli, ale policja już ich ujęła. Jak się okazało, najmłodszy podejrzany miał 15 lat i był akurat na przepustce z ośrodka wychowawczego i w przeszłośći dopuszczał się już czynów karalnych.
Artema czeka długa rehabilitacja. A nas to wydarzenie powinno otrzeźwić. Otworzyć oczy. To nie jedyny przypadek agresji i przemocy wobec obywateli Ukrainy.
W styczniu 2023 roku dwaj mężczyźni pobili w Wyszkowie Ukraińca.
Najpierw zapytali, skąd pochodzi, a kiedy usłyszeli odpowiedź, zarzucili mu, że Ukraina "wyłudza pieniądze od Polski"
W marcu tego roku napastnicy zostali skazani. Z danych policji wynika, że w okresie od stycznia do sierpnia 2023 roku w Polsce stwierdzono 59 przypadków przemocy wobec obywateli Ukrainy na tle narodowościowym. Widać, że skala agresji i przemocy rośnie, jak pisał jednak Dziennik Gazeta Prawna w październiku 2023 roku, nie można jeszcze mówić o eksplozji.
Zbiórkę zorganizował Łukasz Wantuch, który napisał: Zaproponowałem Artemowi i jego mamę, że zorganizuję zrzutkę na jego leczenie i rehabilitację.
Artem powiedział mi, że się zgadza, ale wolałby, aby zebrane w ten sposób pieniądze był przeznaczone na szpital dziecięcy Ohmatdyt w Kijowie. Patrzyłem na niego długo i milczałem. Po prostu brakowało mi słów

Niech to będzie dla nas inspiracja. Lekcja empatii i uwagi na człowieka obok – Polaka, Ukraińca, Niemca czy Czecha. To nie ma znaczenia, choć przez lata próbowano nam wpoić przekonanie, że imigracja oznacza zagrożenie. W 2015 roku prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił o zagrożeniu epidemiologicznym i medycznym, które sprowadzają migranci. "Łapy precz od polskich kobiet! Bo polskie kobiety są bezpieczne w Polsce, bo nie ma nielegalnych imigrantów" – mówił z kolei w ubiegłym roku były minister edukacji Przemysław Czarnek, wypowiadając się w sprawie referendum. Przykłady można mnożyć.
Retoryka jest jednostajna, mająca na celu zasianie wątpliwości, strachu, poczucia zagrożenia. I to działa. Przekłada się na nastroje, a te na konkretne działania konkretnych ludzi.
Jak w przypadku Artema.
- Dyskurs publiczny ma wpływ na opinię społeczeństwa. Instrumentalizacja tematu migracji w celach politycznych, która towarzyszyła kampanii wyborczej, przekłada się na negatywne postawy wobec uchodźców wojennych. W debacie publicznej dominuje negatywna narracja dotycząca uchodźców, skupiająca się głównie na negatywnych skutkach przyjmowania osób z Ukrainy. Powszechne jest przekonanie, że osoby uciekające przed wojną w Ukrainie utrzymują się ze świadczeń socjalnych. Ostatnie badania Polskiego Instytutu Ekonomicznego potwierdzają tę tendencję.
Polacy zaniżają odsetek uchodźców z Ukrainy pracujących w Polsce. Tymczasem 62% z nich pracuje, płacąc składki i podatki, co przyczynia się do rozwoju polskiej gospodarki - mówiła w rozmowie z Sestrami Natalia Kurtieva, analityczka z Lewiatana
Nie dajmy się nabrać na opowieści o złych migrantach, którzy żyją z socjalu, zabierają miejsca pracy i są roszczeniowi. Są fałszywe - pokazują to badania. Te opowieści są też śmiertelnie niebezpiecznie. Nie dajmy się nabrać. Postawmy na uwagę, otwartość i empatię. Tego uczmy nasze dzieci.
I pomóżmy Artemowi.
https://zrzutka.pl/jacff8


Ukraińscy uchodźcy w Europie: przyjechali, by brać? Przełamywanie szkodliwych stereotypów
Inwazja na Ukrainę spowodowała odpływ Ukraińców za granicę, głównie na Zachód. Według Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR), w połowie czerwca 2024 r. w Europie mieszkało prawie 6 milionów Ukraińców.
Najwięcej obywateli Ukrainy otrzymało tymczasową ochronę w Niemczech – 1,1 mln, w Polsce – 957 000 i w Czechach – 346 000. Niemcy wyprzedziły pod tym względem Polskę, która dzieli granicę z Ukrainą i w której ludzie posługują się do pewnego stopnia podobnym językiem, dopiero w 2023 roku. Migracja wewnątrzeuropejska [z Polski do Niemiec – red.] była napędzana wyższymi świadczeniami socjalnymi, wyższymi płacami i inicjatywami integracyjnymi niemieckiego rządu.
Wśród innych powodów przeprowadzek jest m.in. chęć zapewnienia swoim dzieciom europejskiej edukacji.
Ukraińcy za granicą i Ukraińcy w Ukrainie
Obecnie ponad 280 milionów ludzi – 3,6% światowej populacji – mieszka w krajach innych niż ich miejsce urodzenia, lecz nie wszyscy z nich są uchodźcami. Łącznie z migrantów rozsianych po całym świecie można by stworzyć czwarty najbardziej zaludniony kraj. Co więcej, coraz więcej osób jest gotowych do migracji, jeśli pojawiłaby się przed nimi taka możliwość. Głównymi względami są tu czynniki społeczno-ekonomiczne (w przypadku celowej migracji) i bezpieczeństwo (jak w przypadku wymuszonej migracji większości Ukraińców).
Serwis Zaborona przeprowadził ankietę wśród swoich czytelników, oferując im możność anonimowego podzielenia się swoimi przemyśleniami na temat decyzji o pozostaniu w Ukrainie lub jej opuszczeniu oraz stereotypów na temat migracji.

Według naszych badań, główne powody wyjazdu Ukraińców za granicę to:
* wojna;
* bezpieczeństwo osobiste i rodzinne;
* okupacja lub groźba okupacji miejsca zamieszkania, obawa przed ponowną okupacją (w przypadku mieszkańców terytoriów zajętych przez Rosję w 2014 r.);
* dostępność pracy za granicą;
* troska o przyszłość dzieci;
* utrata domu i rodziny;
* brak możliwości realizowania się w Ukrainie;
* niepewność co do prawidłowości działań ukraińskich instytucji państwowych.
Ukraińcy, którzy pozostali w kraju, tłumaczyli swój wybór następująco:
* brak możliwości wyjazdu;
* rodzina;
* wspieranie w taki sposób swojego państwa;
* pobyt w stosunkowo bezpiecznym miejscu;
* względy moralne.
Informacje z ankiety Zaborony pokrywają się z danymi Rating Lab. Porównując możliwości, Ukraińcy podsumowują, że Europa oferuje pracę, ochronę, dochody, komfort, infrastrukturę, podczas gdy Ukraina – usługi, w tym medyczne i częściowo edukacyjne, możliwości biznesowe i niedrogie mieszkania. Sukces jest więc w równym stopniu możliwy do osiągnięcia zarówno w Ukrainie, jak w Europie.

Mit 1: Migranci zabierają pracę miejscowym
Od czasu do czasu w mediach społecznościowych pojawiają się rozmowy o ukraińskich uchodźcach próbujących zająć miejsca pracy mieszkańców kraju, w którym znaleźli schronienie. Zjawisko to zostało zbadane szczególnie wnikliwie przez Adę Tymińską, działaczkę Helsińskiego Fundacji Praw Człowieka w Polsce, w raporcie „Przyjdą i zabiorą: antyukraińska mowa nienawiści na polskim Twitterze”. Chociaż w momencie publikacji raportu w kwietniu 2023 r. sympatia do Ukraińców nie była kwestionowana, badaczka przewidziała, że antyukraińskie obelgi i oskarżenia zdecydowanie nasilą się w bardziej sprzyjającej sytuacji, kiedy wsparcie dla uchodźców w naturalny sposób spadnie z powodu ogólnego społecznego zmęczenia.
– Zmiany postaw wynikają tylko z obawy o własne samopoczucie – mówi Ada Tymińska. – Jeśli jakiś niezbyt rozsądny polityk nagle oświadczy, że przyjadą Ukraińcy i zabiorą pracę czy socjal, to ktoś się z nim zgodzi.
Nawiasem mówiąc, w Polsce nastroje antyukraińskie są podsycane przez prorosyjską, skrajnie prawicową partię Konfederacja, która aktywnie sprzeciwia się „ukrainizacji Polski”, blokuje przejścia graniczne na granicy polsko-ukraińskiej i wzywa do zmniejszenia płatności na rzecz uchodźców. Tymczasem rolnicy, których interesów Konfederacja rzekomo broni, już narzekają na brak pracowników sezonowych.
– Radzę przypomnieć sobie wypowiedzi polskich rolników z wiosny, że nie będzie miał kto zbierać truskawek czy wykonywać prac niewymagających wysokich kwalifikacji – mówi Wasyl Woskobojnyk, prezes Ogólnoukraińskiego Stowarzyszenia Międzynarodowych Firm Zatrudnienia. – Zazwyczaj ludzie, którzy przyjeżdżają, nie mogą konkurować o wysoko płatne prace. Oni trafiają do tych nisz na rynku, na które jest mniejsze parcie wśród miejscowej ludności.
Podobnie Polacy woleli wyjeżdżać do Niemiec, by zbierać szparagi – bo taka praca jest lepiej opłacana w krajach sąsiednich
Polski Instytut Ekonomiczny twierdzi, że stopa zatrudnienia Ukraińców w Polsce jest obecnie najwyższa wśród krajów OECD. Jednak ukraińscy uchodźcy napotykają różne wyzwania na polskim rynku pracy i czasami doświadczają nierównego traktowania.

Marcin Kołodziejczyk, dyrektor ds. rekrutacji międzynarodowej w Platformie Migracyjnej EWL, podkreśla, że Polska od dłuższego czasu doświadcza niedoboru pracowników. A zapotrzebowanie na nich jest tak duże, że do pracy w kraju przyjeżdżają ludzie z całego świata, w tym z Ameryki Łacińskiej i Azji:
– Polski rynek pracy potrzebuje około pół miliona pracowników w ciągu najbliższych pięciu lat. Dziś, gdy stopa bezrobocia w Polsce jest drugą najniższą w Europie (3%), braki kadrowe odczuwalne są w niemal każdej branży, a gospodarka rośnie (+2% w pierwszym kwartale 2024 r.).
Nie chodzi tu o konkurencję, ale o zapotrzebowanie na dużą liczbę pracowników. Pracy wystarczy dla wszystkich
Fundacja „Ukraiński Dom” w Warszawie również notowała niską stopę bezrobocia w Polsce w ostatnich latach. Według informacji Urzędu Statystycznego, napływ uchodźców do Polski nie miał znaczącego wpływu na jej poziom:
– Inną rzeczą jest to, że ostatnie badania opinii publicznej pokazują, iż ten stereotyp nie jest tak powszechny wśród Polaków, jak się wydaje – mówi Ołeksandr Pestrykow, ekspert Ukraińskiego Domu. – Odnosi się on do innego badania, przeprowadzonego przez Polski Instytut Ekonomiczny.
Według tego badania tylko 30% respondentów uważa, że obcokrajowcy stanowią zagrożenie dla polskich pracowników. 23% twierdzi, że obcokrajowcy mogą konkurować z wykwalifikowanymi pracownikami, natomiast zdaniem 56% zagrożeni są tylko nisko wykwalifikowani polscy pracownicy.
– Miejscowi bardziej obawiają się dumpingu płacowego. Tam, gdzie Polak żąda wyższej płacy, Ukrainiec wykona pracę za mniejsze pieniądze – mówi Pestrykow. – Polska gospodarka zależy od taniej siły roboczej. To przewaga konkurencyjna, ale także problem.
Bo to utrudnia robotyzację i automatyzację przemysłu, a pracownicy nie chcą wiecznie być tanią siłą roboczą
Nawiasem mówiąc, czeskie Ministerstwo Pracy i Spraw Socjalnych również twierdzi, że Ukraińcy nie zabierają miejsc pracy. Według jego danych, czterech na pięciu Ukraińców znalazło pracę na niewymagających wysokich kwalifikacji i niestabilnych stanowiskach.
– Proces starzenia się społeczeństwa w Europie przyspiesza. Wszędzie brakuje siły roboczej – komentuje Ella Libanowa, członkini Narodowej Akademii Nauk Ukrainy, dyrektorka Instytutu Demografii i Studiów Społecznych im. Mychajły Ptucha. – Dlatego biznes jest naprawdę zainteresowany posiadaniem większej liczby pracowników. A Ukraińcy nie są konkurentami Europejczyków pod względem zatrudnienia – mają do dyspozycji różne nisze. I tak dzieje się zawsze: migranci, zwłaszcza pierwszego pokolenia, którzy dopiero co przybyli do obcego kraju, podejmują pracę, którą im w nim dano.
Nie wypierają miejscowych. Owszem, istnieje pewna konkurencja, ale nie jest ona tak duża, jak niektórzy chcieliby powiedzieć. To tylko przeciąganie liny

Mit 2: Migranci kosztują dużo pieniędzy z budżetu, które można by wydać na rozwój społeczności i inne lokalne cele
Stereotyp, że Ukraińcy przenoszą się do Europy w celu uzyskania pomocy finansowej i pozostają w niej dla świadczeń socjalnych, jest dość rozpowszechniony zarówno wśród obywateli państw przyjmujących, jak tych Ukraińców, którzy pozostali w domu (o czym świadczą odpowiedzi w ankiecie Zaborony).
– W Niemczech wiele osób uważa, że Ukraińcy przyjeżdżają tu tylko po to, by otrzymywać świadczenia socjalne, i nie chcą pracować. Pracuję jako tłumaczka dla Ukraińców podczas rozmów na żywo w różnych instytucjach. Bardzo mi przykro, ale ten stereotyp jest często uzasadniony – dzieli się swoim doświadczeniem prosząca o anonimowość Ukrainka.
Jednak prawie wszystkie osoby z Ukrainy, które wzięły udział w badaniu i mieszkają poza krajem, twierdzą, że pracują. Kobiety mające dzieci podkreślają, że zasiłki są bardzo niskie: „Wystarczy tylko na pieluchy i mleko modyfikowane”.
W Polsce i Czechach już oszacowano, że ukraińscy uchodźcy, którzy znaleźli się w tych krajach po wybuchu wojny na pełną skalę, z nawiązką zrekompensowali wydane na nich pieniądze.
Polski rząd wydał 15 miliardów złotych (około 3 miliardów euro) w 2022 roku i około 5 miliardów zł w 2023 roku na wsparcie państwa dla uchodźców z Ukrainy. Pomoc ta obejmuje również jednorazową wypłatę w wysokości 300 złotych (70 euro) oraz miesięczne świadczenie na dziecko w wysokości 500 zł, które od stycznia 2024 r. wzrosło do 800 zł (187 euro). Jednak tylko 7% ukraińskich uchodźców żyje z polskiej pomocy społecznej, która zresztą jest jedną z najmniejszych w UE.
Prawie 80% obywateli Ukrainy, którzy przybyli do Polski w wyniku inwazji, jest zatrudnionych i utrzymuje się samodzielnie
Badania przeprowadzone przez Platformę Migracyjną EWL potwierdzają, że ukraińscy uchodźcy zaczęli poszukiwać pracy od pierwszych tygodni pobytu w Polsce i zmieniali ją, szukając możliwości rozwoju zawodowego.
W Czechach bilans dochodów i wydatków na wsparcie ukraińskich uchodźców wyglądał następująco: w 2023 r. wydatki w wysokości 21,6 mld koron (858 mln euro) nadal przewyższały dochody w wysokości 21 mld koron. Jednak w pierwszym kwartale 2024 r. przychody przewyższyły wydatki – 6,4 mld koron (około 254 mln euro) podatków i opłat wobec 3,5 mld koron pomocy. Nawiasem mówiąc, 88% ukraińskich uchodźców w Czechach pracuje.
Około 80% ukraińskich uchodźców w Niemczech mieszka w mieszkaniach częściowo opłacanych przez państwo. Czynsz i koszty mieszkaniowe wynoszą 750-850 euro na osobę miesięcznie. Ponadto zapewniane jest ubezpieczenie zdrowotne, kursy integracyjne oraz wsparcie dla dzieci i emerytów. Około 700 000 uchodźców z ukraińskimi paszportami jest zarejestrowanych w centrach zatrudnienia w Niemczech. Każdy z nich może otrzymać 563 euro miesięcznie. Istnieje również zasiłek rodzinny.
– Niemiecki rząd twierdzi, że jeśli obecnie zatrudnionych jest 20% Ukraińców, to będzie zadowolony ze wzrostu do 40% – mówi Wasyl Woskobojnyk. – Niski odsetek osób zatrudnionych w Niemczech wynika z faktu, że istnieją określone wymagania językowe, a także z nacisku na wykonywanie wysoko wykwalifikowanej pracy, co daje Ukraińcom możliwość poprawy swoich umiejętności lub przekwalifikowania się, aby móc pracować nie tylko rękoma.
Obecnie rząd upraszcza warunki zatrudnienia i obniża wymagania dotyczące znajomości języka niemieckiego
Według badania przeprowadzonego przez Centrum Strategii Gospodarczej, w listopadzie 2022 r. 73% ukraińskich uchodźców w Europie otrzymywało płatności, podczas gdy w styczniu 2024 r. już tylko około 40%.
Prawie połowa ankietowanych w Niemczech (44%) i Holandii (40%), gdzie świadczenia socjalne należą do najwyższych w Europie, twierdzi, że chociaż pomoc finansowa pozwalałaby im utrzymać się w kraju ich goszczącym, decydują się na znalezienie pracy. To kluczowy wniosek z badania „Uwalnianie potencjału: obywatele Ukrainy w Niemczech i Holandii”, przeprowadzonego przez Platformę Migracyjną EWL i Centrum Studiów Wschodnioeuropejskich Uniwersytetu Warszawskiego.
– Wiele krajów w Europie i na świecie zapewnia pomoc Ukraińcom, którzy wyjechali z powodu wojny – mówi Daria Mychajlyszyna, ekonomistka z Centrum Strategii Gospodarczej. – Jednak z biegiem czasu liczba Ukraińców otrzymujących pomoc znacznie spadła, ze względu na zmiany w polityce krajów przyjmujących oraz fakt, że wielu Ukraińców znalazło już pracę i nie potrzebuje pomocy.
Ponadto gospodarki krajów przyjmujących Ukraińców odnoszą większe korzyści niż wydają na pomoc
Tymczasem CES zauważa, że ukraiński rynek pracy doświadcza wszystkich wyzwań związanych z pełnoskalową wojną. Szok gospodarczy na początku rosyjskiej inwazji doprowadził do spadku zarówno popytu, jak podaży pracy – firmy nie zatrudniały, a ludzie nie ubiegali się o pracę. Z czasem popyt na pracę zaczął się odbudowywać, ale powoli. Latem 2022 r. liczba osób poszukujących nowej pracy wzrosła i przekroczyła średnią z 2021 roku. Jednak od tego momentu trendy się rozeszły: wraz z ożywieniem gospodarczym zapotrzebowanie na siłę roboczą systematycznie rosło, podczas gdy aktywność osób poszukujących pracy stale spadała – między innymi z powodu migracji Ukraińców za granicę i mobilizacji ich do wojska.
Mit 3: Migranci nie płacą podatków i nie pomagają w rozwoju gospodarki
Już w maju 2022 r. Oxford Economics przewidywał, że jeśli w Polsce pozostanie 650 000 Ukraińców, PKB może wzrosnąć o 1,2% do 2030 r., a jeśli pozostanie milion, to o 2% w porównaniu ze scenariuszem, w którym tych migrantów by nad Wisłą nie było. Podobne prognozy przedstawił Narodowy Bank Ukrainy, który w 2022 r. oszacował, że dzięki uchodźcom z tego kraju do 2026 r. PKB Polski i Czech wzrośnie o 2,2-2,3% w porównaniu ze scenariuszem bazowym – a PKB Niemiec o 0,6%-0,65%.
Podczas gdy w 2022 r. wpływy budżetu państwa pochodzące od Ukraińców w Polsce wynosiły 0,8-1,0%, w ubiegłym roku było to już 1,3-1,6%. W walucie oznacza to 10,1-13,7 mld zł (ok. 2,34-3,18 mld euro) w 2022 r. i 14,7-19,9 mld zł w 2023 r. Badanie „Analiza wpływu uchodźców z Ukrainy na polską gospodarkę” zostało przeprowadzone na zlecenie ONZ przez międzynarodową firmę doradczą Deloitte we współpracy z Platformą Migracyjną EWL.
W raporcie Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) czytamy, że w dłuższej perspektywie, gdy gospodarka w pełni się dostosuje, wskaźnik ten wzrośnie do 0,9-1,35%.
– To znaczący wpływ na polską gospodarkę, biorąc pod uwagę wyzwania związane z rosyjską agresją, ogólną sytuację i znaczny niedobór kadr w Polsce – mówi Marcin Kołodziejczyk z EWL. – Ukraińcy ratują polski rynek pracy: zarówno ci, którzy przybyli do Polski przed inwazją na pełną skalę, jak uchodźcy wojenni.
W rezultacie od 2022 r. Ukraińcy w Polsce pomagają rozwijać gospodarkę, płacąc 10-14 mld zł podatków, a w 2023 r. 15-20 mld zł podatków. Większość ukraińskich uchodźców pomaga również swoim rodzinom w Ukrainie, przekazuje darowizny na rzecz sił zbrojnych lub jest wolontariuszami – wynika z raportów EWL w Polsce i Niemczech.
– Badanie przeprowadzone niedawno przez ekspertów z Wielkiej Brytanii, gdzie jest znacznie mniej ukraińskich migrantów, dowodzi, że dodatkowe 0,2% PKB to właśnie wkład ukraińskich migrantów. To poważna sprawa dla Wielkiej Brytanii – mówi Ella Libanowa.
Ukraińcy w Europie mieszkają, pracują, płacą podatki i wydają pieniądze. Każda złotówka wydana w Polsce pracuje dla polskiej gospodarki
Według badania przeprowadzonego przez Centrum Strategii Gospodarczej, od stycznia 2024 r. 45% Ukraińców, którzy wyjechali za granicę, było zatrudnionych lub zostało przedsiębiorcami. A zatem płacą oni podatki od dochodów z pracy lub zysków biznesowych. Wszyscy migranci płacą co najmniej podatki konsumpcyjne i podatek od wartości dodanej przy zakupie jakichkolwiek towarów i usług.
Mit 4: Migranci pogarszają sytuację w zakresie przestępczości
Chociaż ten stereotyp jest bardziej prawdopodobny w odniesieniu do osób pochodzących z kultur pozaeuropejskich, niektórzy mogą uogólniać pojęcie „uchodźców” i odnosić to myślenie do wszystkich.
Na początku 2024 r. Fundacja „Ukraiński Dom” w Warszawie została zmuszona do publicznego zareagowania na artykuł Rzeczpospolitej pt. „Ciemna strona migracji. Cudzoziemcy w Polsce jeżdżą po pijanemu i łamią zakazy”. W tekście stwierdzono m.in., że „napływ tysięcy cudzoziemców, który nasilił się po wybuchu wojny na Ukrainie, znalazł odzwierciedlenie w statystykach przestępczości”. W liście otwartym do redakcji fundacja uprzejmie zasugerowała, że zapewne istniały jakieś powody i przesłanki (wydarzenia, alarmujące wyniki sondaży, ksenofobiczne wypowiedzi polityków), które skłoniły „Rzeczpospolitą” do opublikowania statystyk przestępstw popełnionych w Polsce przez osoby niebędące jej obywatelami.
„Uczciwie byłoby podać te powody i wyjaśnić czytelnikowi Wasze intencje przy pisaniu artykułu – czytamy w liście. – Niepokojące jest, że poważna gazeta kształtująca opinię publiczną, ucieka się do profilowania etnicznego i manipulowania różnicami kulturowymi”.
Eksperci fundacji pracowali z danymi opublikowanymi w artykule i doszli do wniosku, że 17 278 cudzoziemców, którzy popełnili przestępstwa w 2023 r., było odpowiedzialnych tylko za około 2% wszystkich przestępstw. Ponadto 3 240 kradzieży popełnionych przez cudzoziemców stanowiło około 3% wszystkich kradzieży w Polsce, a 2 451 zarzutów posiadania narkotyków stanowiło 4% wszystkich takich zarzutów. Co więcej, dynamika wzrostu przestępczości wśród migrantów jest 7,7 razy niższa niż dynamika wzrostu samej grupy cudzoziemców.
– Stereotyp o pogorszeniu się sytuacji przestępczej z powodu napływu uchodźców jest widoczny tylko wśród polskich dziennikarzy – komentuje Ołeksandr Pestrykow. – Często lubią podkreślać narodowość podejrzanych i skazanych.
Nawiasem mówiąc, w ankiecie przeprowadzonej wśród polskich obywateli na potrzeby raportu Roberta Mirona Staniszewskiego z Uniwersytetu Warszawskiego na temat społecznego postrzegania uchodźców z Ukrainy, obawa przed pogorszeniem sytuacji przestępczej nie znajduje się na pierwszym miejscu wśród zagrożeń upatrywanych ze strony Ukraińców. Wśród obecnych obaw jest negatywny wpływ na rynek pracy.
– Ukraińcy w większości pracują – przekonuje Ella Libanova. – Wśród ukraińskich migrantów jest bardzo niewielu mężczyzn, to głównie kobiety i dzieci.
Dlatego jest mało prawdopodobne, aby tak bardzo pogorszyli sytuację w zakresie przestępczości
Mit 5: Uchodźcy zwiększają obciążenie systemu opieki medycznej, systemu edukacji i rynku mieszkaniowego
Eksperci przewidują, że bolesny problem list oczekujących do lekarzy, które obecnie obejmują wielu Ukraińców, obciążenie systemu edukacji i rosnące ceny mieszkań mogą stać się największym problemem i spowodować pogorszenie nastawienia Europejczyków do Ukraińców.
– Polacy mają niski poziom zaufania do własnego państwa i są świadomi nieefektywności rządu, jeśli chodzi o usługi socjalne – mówi Ada Tymińska. – W Polsce trzeba czekać w długich kolejkach do lekarza, trudno jest zapisać dziecko do przedszkola – to prawda. Dlatego nagłe pojawienie się nowych osób powoduje poczucie rosnącego zagrożenia.
Jednak problemy z dostępem do specjalistycznej opieki medycznej istniały jeszcze przed przyjazdem Ukraińców. To tylko pokazuje, że państwo w niektórych aspektach jest nieskuteczne
Uczestnicy badania Zaborony mówią także o problemach w systemach medycznych i edukacyjnych w krajach, w których mieszka większość ukraińskich uchodźców. Pewna dziewczyna powiedziała, że w Niemczech zaproponowano jej wizytę u mammologa za siedem miesięcy, podczas gdy inna nie mogła znaleźć miejsca w przedszkolu w czeskim mieście.
– Ludzi przybywa, obciążenie [systemu opieki zdrowotnej i edukacji – red.] rośnie. Ale jest też więcej miejsc pracy – zauważa Ella Libanowa. – Wśród ukraińskich migrantów jest wielu pracowników medycznych i pedagogicznych. Kto powstrzymuje szkoły z ukraińskimi uczniami przed zatrudnianiem ukraińskich nauczycieli? Z jednej strony to zatrudnienie dla ukraińskich kobiet, a z drugiej ułatwiona edukacja dzieci.
Aleksander Pestrykow przewiduje, że problemy w sektorze edukacji pogorszą się jesienią 2024 roku, kiedy wszystkie ukraińskie dzieci będą miały obowiązek uczęszczania do polskich szkół. Do tej pory rodzice mogli sami decydować, czy pozostawić dziecko w ukraińskiej szkole online. Zmiana będzie oznaczać więcej dzieci w klasach, więcej konfliktów, sporów rodzicielskich i zastraszania.
Status tymczasowy daje prawo do opieki zdrowotnej w Polsce. – Rzecz w tym, że jeśli musisz płacić za mieszkanie i z czegoś żyć, musisz pracować – mówi Ołena. – A kiedy pracujesz, masz opiekę zdrowotną nawet bez statusu, potrącają ci z pensji, a twoja kolejka do lekarza jest legalnie opłacana.
Ukraiński Dom przeanalizował dane z systemu medycznego w 2022 roku. W pierwszym roku wojny na Ukraińców wydano 0,5 miliarda złotych, choć planowano 2 miliardy. Okazało się, że ukraińscy uchodźcy nie wykorzystali nawet połowy kwoty, którą planowano zapłacić za nich za pośrednictwem Narodowego Funduszu Zdrowia.
– Do 2022 r. większość naszych obywateli w Polsce będą stanowić młodzi bezdzietni ludzie, którzy po prostu nie trafiali do szpitali – wyjaśnia Ołeksandr Pestrykow. – Tymczasem wśród uchodźców jest wiele matek, dzieci, osób starszych i bardzo dbających o zdrowie. Po prostu zaczynają być widziani w szpitalach i trudno przekonać zwykłego Polaka, że Ukraińcy nie stanowią zagrożenia.
Nieporozumienia między Ukraińcami
Z drugiej strony Ukraińcy, którzy zdecydowali się pozostać poza granicami Ukrainy, dzielą się gorzkimi odczuciami: w swojej ojczyźnie są uważani za tchórzy i zdrajców, których nie obchodzi los państwa. Jak gdyby żyli sobie wygodnie za granicą, zapomnieli o Ukrainie i nie przejmowali się wojną. I że tak naprawdę nie wyjechali ze względów bezpieczeństwa, ale dla większych pieniędzy. I że nie przekazują datków i nie pomagają…
Centrum Strategii Gospodarczej szacuje, że po wojnie za granicą może pozostać od 860 tys. do 2,7 mln Ukraińców. To głównie obiecujące, wykształcone Ukrainki, studentki, matki z dziećmi, do których później dołączą mężowie. Natomiast do Ukrainy wróci większy odsetek osób starszych i o niższym poziomie wykształcenia.
CES twierdzi, że decyzje Ukraińców o niewracaniu będą miały znaczący wpływ na ukraińską gospodarkę, która może stracić od 2,55 do 7,71% PKB.
Jeśli połowa z tych, którzy wyjechali, pozostanie za granicą, będzie to dla nas bardzo poważny cios – ocenia Ella Libanowa
– Kwestia powrotu Ukraińców, którzy wyjechali z powodu wojny, będzie jednym z najważniejszych wyzwań w najbliższej przyszłości.
Tę obawę potwierdzają dane międzynarodowego badania OneUA, które objęło ponad 18 tysięcy respondentów w ośmiu krajach europejskich. Ukraińscy uchodźcy mieszkający w Polsce, na Węgrzech, w Czechach, Mołdawii i Rumunii częściej wskazywali, że zamierzają wrócić do Ukrainy niż uchodźcy w Holandii i Niemczech. Głównymi czynnikami, które mają wpływ na decyzję w tej sprawie, są kwestia przywiązania społecznego i aspekt ekonomiczny (badanie „Return intentions among Ukrainian refugees in Europe: A Cross-National Study”, opublikowane 22 lipca 2024 r.).
Tylko 11 procent respondentów w badaniu serwisu Zaborona twierdzi, że zmieniło zdanie (zostać czy wrócić). Wśród przeszkód w powrocie są trwająca wojna i nieprzewidywalność przyszłości. Respondenci, którzy pozostaną w Ukrainie, tłumaczą swój wybór brakiem możliwości wyjazdu i miłością do kraju.
Ci, którzy zdecydowali się mieszkać za granicą, oprócz poczucia bezpieczeństwa, jako argument również podają miłość do Ukrainy – bo będąc bezpiecznymi, mają możliwość przekazywania darowizn i promowania ukraińskich interesów w innych krajach.
Cały artykuł możesz też przeczytać na stronie Zaborony
Główne zdjęcie: Uchodźcy z Ukrainy czekają na przejściu granicznym w Medyce, 5 kwietnia 2022 r., Fot.: Wojtek Radwański/AFP/East News


Wiceprezydentka Warszawy: Przybysze z Ukrainy nie powinni pracować poniżej swoich kompetencji
Jędrzej Dudkiewicz: Jak Warszawa radzi sobie z pomaganiem osobom, które przyjeżdżają do nas od początku inwazji Rosji na Ukrainę?
Adriana Porowska: Biorąc pod uwagę skalę wyzwania, dzięki wsparciu obywatelskiemu na różnych poziomach – zarówno finansowemu, jak organizacyjnemu – bardzo dobrze. Nie było przecież żadnego planu, strategii, panował ogromny chaos. W zasadzie można powiedzieć, że poradziła sobie genialnie, bo tylko geniusz jest w stanie działać w chaosie. Jednocześnie nie chciałabym, by coś takiego kiedykolwiek się powtórzyło. To lekcja nie tylko dla Warszawy, ale dla całego kraju. Musimy tego typu sytuacje przewidywać i mieć przygotowane różne rzeczy, w tym wytyczne dla wolontariuszek i wolontariuszy.
Mam wśród znajomych wiele aktywistek i aktywistów, którzy łączyli się w większe grupy, tworzyli sieci, dzięki czemu pomoc była sprawniejsza. Organizacje pozarządowe, inicjatywy nieformalne i samorząd zdają sobie sprawę, że jeżeli przyjedzie do nas więcej kobiet z dziećmi, konieczne będą mieszkania, szkoły, wsparcie finansowe, językowe oraz pomoc w znalezieniu pracy.
Co się Twoim zdaniem udało, a co wciąż wymaga poprawy?
Odpowiem jako obywatelka. Na początku było bardzo dużo hurraoptymizmu, wszyscy cieszyli się, że mogą coś zrobić i jakoś pomóc. W tej chwili mierzymy się z coraz bardziej otwartą falą niechęci wobec osób z Ukrainy, na przykład w szkołach. To ogromne wyzwanie, tym bardziej że duża część dzieci uczyła się zdalnie, a wkrótce to się zmieni. Będziemy sprawdzać, ile dzieci dołączy do polskiego systemu edukacji, bo takie działanie wymusza znowelizowana ustawa o pomocy osobom z Ukrainy.
Mamy też wciąż nie do końca załatwioną kwestię nauki języka polskiego, zwłaszcza wśród dorosłych. Badania pokazują, że duża część tych ludzi nie wróci już do Ukrainy – zostaną w Polsce, a po zakończeniu wojny do kobiet dołączą ich mężowie. Jest też inny problem: z jednej strony będziemy mieli do czynienia z podwyższaniem kwalifikacji niektórych osób, z drugiej – z koniecznością certyfikowania kwalifikacji innych.
Bardzo ważne jest, by nikt nie pracował poniżej swoich kompetencji, by nauczycielka była nauczycielką, a pielęgniarka pielęgniarką
To spore wyzwanie, któremu sprostanie nie jest wyłącznie sprawą samorządu.

W związku z wejściem w życie nowelizacji ustawy o pomocy osobom z Ukrainy jeszcze więcej ludzi będzie szukać mieszkania, wielu będzie szukało dla siebie miejsca w punktach zbiorowego zakwaterowania. Czy dla Warszawy to będzie problem?
Raporty o tym, co dzieje się w miejscach zbiorowego zakwaterowania, dostaję kilka razy w tygodniu. Pracownicy Biura Pomocy i Projektów Społecznych m.st. Warszawy są w stałym kontakcie z ludźmi wojewody i chociaż czasami trudno szybko dowiedzieć się, czy ktoś nie zmienił miejsca pobytu, to sytuacja jest pod kontrolą. Wiemy, kto w tych miejscach przebywa, czy dzieci są już w polskiej szkole, czy uczą się zdalnie i będą potrzebowały dodatkowej pomocy, by dostać się do państwowej placówki.
W dużo trudniejszej sytuacji są osoby, które znajdują się poza miejscami zbiorowego zakwaterowania – bo często nie wiedzą, do kogo się zgłosić po informacje i pomoc. Nie mają szybkiego dostępu do wyspecjalizowanej kadry, która po tych dwóch latach rozumie już, jak działa system i co ma do zaoferowania, a do tego potrafi porozumiewać się w obu językach. Ludzie, którzy są poza systemem, mają kłopot z aklimatyzacją. Bardzo często są to nastolatki.
Czy największym wyzwaniem nie będzie właśnie to, że w nowelizacji ustawy wypłatę świadczeń 800+ oraz „Dobry start” powiązano z obowiązkiem szkolnym? Poza system edukacji jest wiele dzieci z Ukrainy, które w najbliższym czasie mogą chcieć do niego wejść, a to wywoła sporą presję na szkoły. Co chcecie z tym zrobić?
Nikt nie wie, ile dokładnie ukraińskich dzieci uczy się zdalnie i jak wiele z nich będzie chciało uczyć się w warszawskich szkołach.
Na pewno chcemy im stworzyć taką możliwość – by mówiły po polsku, miały polskie koleżanki i kolegów, a za kilka lat mogły iść na polskie uczelnie, potem pracować i czuć się w naszym kraju dobrze
Zamykanie dzieci w domach nie jest dobre dla ich rozwoju i psychiki.
Moim zdaniem te zmiany były konieczne. Sama znam kilkoro dzieci, których umiejętności społeczne wyraźnie się obniżyły w rezultacie nauki zdalnej. To jest straszne. Mówimy o tym, co wydarzyło się z polskimi dziećmi w czasie pandemii, ale spójrzmy na dzieci z Ukrainy: najpierw doświadczyły pandemii, a teraz przechodzą przez wojnę i totalny kryzys. One bardzo potrzebują naszej pomocy, więc zrobimy wszystko, by w Warszawie miały szansę na normalny rozwój.

Będzie więcej pieniędzy na zatrudnienie np. nauczycielek i nauczycieli języka polskiego jako obcego? A może więcej osób, które mogą zapewnić wsparcie psychologiczne?
To bardziej pytania do pani wiceprezydent Renaty Kaznowskiej, która nadzoruje Biuro Edukacji, ale nowelizacja ustawy wręcz narzuca konieczność zatrudniania asystenta kulturowego, kontaktującego się z dziećmi, które wejdą do systemu edukacji. Bardzo liczymy tu na ekspercką pomoc organizacji pozarządowych.
O konkretnych liczbach będzie można mówić dopiero wtedy, gdy dowiemy się, ile dzieci trafi do polskich szkół. To samo dotyczy zajęć dodatkowych, rozszerzania istniejących już programów wsparcia w integracji itp., prowadzonych też przez NGO-sy. Jestem z nimi w kontakcie, wiem, że są gotowe, więc myślę, że wspólnie sobie poradzimy.
Macie pomysł, jak radzić sobie z lękami społecznymi związanymi np. z tym, że klasy w polskich szkołach mogą być jeszcze bardziej przepełnione? Albo z głosami w rodzaju: „Ukraińcy zabierają nam pracę”?
Mamy bardzo dużo obaw związanych ze stygmatyzacją nie tylko osób pochodzących z Ukrainy, ale też przyjeżdżających do nas z innych miejsc. Nie ma co ukrywać: Europa brunatnieje, a Europejczycy coraz bardziej obawiają się imigrantów. Musimy więc podjąć wiele działań, które pokażą, że nie ma czego się bać, że to tacy sami ludzie jak my. Projektów integrujących środowiska polskie i ukraińskie w Warszawie jest bardzo dużo. Warto je rozwijać i tworzyć nowe.
Trzeba też tak projektować polityki publiczne, by nie wyróżniały, jakiej grupie pomagamy. Teraz mamy do czynienia z ustawą dotyczącą szczególnej grupy ludzi w szczególnej sytuacji, więc budżet na działania na ich rzecz jest wydzielony. W przyszłości byłoby idealnie, gdyby mama borykająca się z np. problemami wychowawczymi mogła otrzymywać taką samą pomoc niezależnie od tego, czy urodziła się w Polsce, w Ukrainie, czy w Gruzji. Oczywiście konieczna jest jakaś znajomość języka, ale z tym można sobie poradzić dzięki osobie pomagającej z tłumaczeniem.
Gdy wszyscy są traktowani tak samo, znika narracja o jakichś „specjalnych przywilejach”, a to przekłada się na integrację społeczną

Czy Warszawa jest gotowa na przyjazd kolejnej dużej liczby ludzi z Ukrainy, gdyby sytuacja na froncie się pogorszyła?
Tak i nie. Tak, bo bardzo wielu rzeczy się przez ostatnie dwa lata nauczyliśmy, zobaczyliśmy, że możliwe jest zbudowanie dużego centrum wsparcia w ciągu kilku dni. Różne rzeczy mamy przećwiczone, jeśli chodzi o zarządzanie kryzysowe, wiemy, co gdzie jest potrzebne, żeby prawidłowo działało. Mamy też o wiele większe doświadczenie w tworzeniu interdyscyplinarnych zespołów.
Nie, ponieważ pieniędzy samorządu może nie wystarczyć, by ze wszystkim sobie poradzić. Jeśliby wydarzyło się to, o czym mówisz, potrzebowalibyśmy mocnego wsparcia nie tylko ze strony rządu, ale całej Europy. Jako Polska jesteśmy najbliżej Ukrainy, czyli kraju, który tak naprawdę broni naszych granic. Ukraina potrzebuje wsparcia militarnego, a Polska potrzebuje pomocy w zaspokojeniu potrzeb tych, którzy uciekli do niej z terenów objętych wojną.
Adriana Porowska – wieloletnia prezeska Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej, członkini zarządu Strategii 2050. Jako zastępczyni prezydenta Warszawy odpowiada za sprawy społeczne, komunikację społeczną oraz współpracę z organizacjami pozarządowymi. Nominowana do nagrody "Portrety siostrzeństwa" Sestry.eu


Ukraińcy świętują rocznicę chrztu Rusi-Ukrainy
Zgodnie z kalendarzem gregoriańskim, który ukraińskie kościoły przyjęły w ubiegłym roku, Dzień Chrztu Rusi-Ukrainy obchodzony jest 15 lipca. Święto zostało wprowadzone w 2008 roku dekretem prezydenta Wiktora Juszczenki.
Historia ważnego wyboru
Do 30. roku życia książę Wołodymyr był poganinem, miał trzy haremy z 800 konkubinami i wielokrotnie się żenił. W końcu jednak zdał sobie sprawę, że religia monoteistyczna może bardziej sprzyjać rozwojowi państwowości niż politeizm. W szczególności wspierałaby ideologicznie rządy księcia, jednocząc różne pogańskie plemiona.
W „Powieści minionych lat” [staroruskim latopisie, czyli odpowiedniku średniowiecznych zachodnioeuropejski kronik i roczników – red.] czytamy, że Wołodymyr nie od razu wybrał chrześcijaństwo. Najpierw miał przeprowadzić „próbę wiary”, czyli rozmowy z przedstawicielami islamu, judaizmu i chrześcijaństwa, i na ich podstawie ocenić, która z religii najbardziej odpowiada jego zamierzeniom. Część historyków twierdzi jednak, że książę był od początku skłonny wybrać chrześcijaństwo z powodu chrztu swojej babki, księżnej Olgi. Olga, niekwestionowany autorytet dla Wołodymyra, była pierwszą władczynią Rusi, która przeszła na chrześcijaństwo.

W tym czasie chrześcijaństwo zostało przyjęte przez wiele sąsiednich krajów. Bizancjum, najbardziej rozwinięte i potężne państwo na kontynencie, było chrześcijańskie już od IV wieku. Przyjęcie chrześcijaństwa na Rusi miało pomóc wzmocnić więzi z krajami europejskimi. Islam i judaizm mogły oznaczać dla Rusi Kijowskiej uzależnienie od innych krajów, podczas gdy Bizancjum władzy nad Rusią Kijowską nie miało.
Ważnym powodem chrztu była również prośba cesarza bizantyjskiego Bazylego II o pomoc wojskową w stłumieniu buntu, na którą Wołodymyr zgodził się w zamian za obietnicę oddania mu siostry cesarza, Anny, za żonę. Bazyli II zgodził się, ale tylko pod warunkiem, że Wołodymyr sam przyjmie chrzest i ochrzci całą Ruś.
Włodzimierz nie był pierwszym, który zdał sobie sprawę z korzyści płynących z chrztu. Niektórzy historycy uważają, że w 860 r. Askold, legendarny ruski wódz, próbował ochrzcić Ruś i zbudował nawet pierwsze kościoły. Po ochrzczeniu Rusi Kijowskiej przez Wołodymyra informacje o Askoldzie zostały jednak usunięte z latopisów.
Jak odbył się chrzest
Przechodzenie Rusi Kijowskiej na chrześcijaństwo rozpoczęło się w Kijowie. Wołodymyr nakazał obalić figury słowiańskich bożków, a posąg Peruna, jednego z czołowych bóstw, z jego rozkazu obito kijami i wrzucono do rzeki.
Strwożeni Rusini, którzy byli tego świadkami, stali wzdłuż brzegów i wyciągając ręce błagali bożka, by wypłynął
Następnego dnia mieszkańcy stolicy zostali masowo ochrzczeni u zbiegu rzek Pochajna i Dniepr. Po Kijowie chrześcijaństwo zaczęło rozprzestrzeniać się w innych miastach Rusi. Chrzty były w większości przypadków przymusowe, więc często wybuchały zamieszki, które jednak skutecznie tłumiono. Wielu badaczy uważa, że chrzest mas poprzedziła szeroko zakrojona chrześcijańska akcja propagandowa oraz ochrzczenie szlachty i znanych osobistości, które cieszyły się powszechnym szacunkiem.
Proces szerzenia chrześcijaństwa na Rusi trwał kilka stuleci. Według historyków do XII wieku prawie wszystkie ziemie słowiańskie przyjęły religię Chrystusa.

W miarę upowszechniania się na Rusi chrześcijaństwo stopniowo traciło swoją pierwotną bizantyjską formę, wchłaniając elementy lokalnych słowiańskich zwyczajów, rytuałów i estetycznych norm panujących w sztuce Słowian Wschodnich. Bizantyjskie kanony kościelne stopniowo dostosowywały się do specyfiki staroruskiego etnosu. Jednocześnie jednak, walcząc z „pogaństwem”, chrześcijanie zniszczyli bezcenne zabytki starożytnego słowiańskiego świata, w tym arcydzieła drewnianej rzeźby. Zakazali też starożytnych tańców, „błazeńskich” przedstawień itp.
Z drugiej strony chrzest zwiększył rolę Rusi Kijowskiej na arenie międzynarodowej, spowodował rozwój piśmiennictwa, sztuki, architektury i muzyki oraz wzmocnił władzę książęcą. Język cerkiewnosłowiański stał się na Rusi językiem literackim. Ukraiński historyk Mykoła Czubaty napisał, że Ruś Kijowska zyskała status centrum wschodniego chrześcijaństwa, niezależnego zarówno od Bizancjum, jak od Rzymu.
Podczas swojego pontyfikatu papież Jan Paweł II odniósł się do chrztu Rusi Kijowskiej jako do wydarzenia, które miało miejsce przed rozłamem między katolicyzmem a prawosławiem i świadczy o „niesamowitym bogactwie Kościoła powszechnego.
Po chrzcie Rusi w Kijowie zaczęto budować chrześcijańskie kościoły, sam zaś Wołodymyr zmienił się z władcy okrutnego i niemoralnego w monarchę hojnego i tolerancyjnego
Organizował kolacje charytatywne dla biednych i święta dla zwykłych ludzi psługujących na dworze.
Chrześcijaństwo zmieniło również światopogląd Rusinów. Politeistyczne wierzenia starożytnych Słowian opierały się na strachu przed naturalnymi siłami przyrody, natomiast chrześcijaństwo, dając nadzieję na zbawienie, budowało w ludziach poczucie podziwu dla świata, który traktowano jako dzieło Boga.
W Dniu Chrztu Rusi-Ukrainy w cerkwiach Kościoła Prawosławnego Ukrainy odbywają się nabożeństwa ku czci Wołodymyra Wielkiego. Oficjalnie święto to nazywane jest Dniem Chrztu Rusi-Ukrainy Kijowskiej.


Przygody ukraińskich kobiet na Tinderze. Przystanek Francja
<frame>Wspaniale jest pójść na randkę z samą sobą, poczytać książkę w samotności lub wybrać się na samotną wycieczkę. Ale czasami potrzebujesz towarzystwa.
Gdzie znaleźć kogoś, kto nie sprawi, że będziesz chciała jak najszybciej uciec? Znalezienie odpowiedniej osoby nie jest łatwym zadaniem. To jeszcze bardziej skomplikowane w przypadku migrantek, które znalazły się w zupełnie nowym świecie.
Sestry poprosiły kilka Ukrainek o podzielenie się swoimi historiami dotyczącymi randek online i budowania relacji z obcokrajowcami. Będziemy o tym pisać w serii artykułów dotyczących różnych krajów. Naszym drugim przystankiem w tej podróży jest Francja. <frame>
Zastrzeżenie: to historie kilkudziesięciu kobiet, z którymi rozmawiał serwis Sestry.eu. Ich doświadczenia są osobiste. Nie należy ich traktować jako socjologicznego studium wszystkich mężczyzn z krajów wymienionych w artykułach z tej serii.
Od Francuza stereotypowo oczekuje się, że zaimponuje kobiecie wyszukanymi zalotami. Francja, Paryż, romantyzm! Rzeczywistość okazała się nieco inna – mówią rozmówczynie Sestry.eu. Niektórzy Francuzi postrzegają Ukrainki jako potencjalne łowczynie obywatelstwa, bogactwa i wolności. Bariera językowa też ma duży wpływ na budowanie relacji. Bo nawet jeśli francuski mężczyzna mówi po angielsku, najprawdopodobniej będzie chciał mówić w swoim ojczystym języku.
Ukrainki to wciąż „egzotyka”
We Francji nikt nie będzie zaskoczony obecnością Słowianki, ale trzeba wyjaśniać różnice między Ukrainkami, Rosjankami i Białorusinkami – podkreślają kobiety, z którymi rozmawiał portal Sestry.eu.
Jedna z nich, Ołeksandra [imię zmienione na prośbę rozmówczyni – red.], od ponad 15 lat pracuje jako tłumaczka w lokalnej agencji matrymonialnej. Twierdzi, że we Francji istnieje pewne uprzedzenie wobec słowiańskich kobiet. Miejscowi obawiają się ich ze względu na historie o nieuczciwym zachowaniu i byciu zbyt wymagającymi, jeśli chodzi o zaloty i prezenty. – Jednak to nie Ukrainki zyskały sobie taką reputację – mówi Ołeksandra. – Musiałyśmy więc regularnie edukować Francuzów na temat różnic kulturowych między narodami słowiańskimi.
Ukraińskie kobiety kojarzą się Francuzkom z jaskrawymi ubraniami i mocnym makijażem, podczas gdy lokalna kultura charakteryzuje się bardziej powściągliwymi obrazami
– Czym jest francuski urok? To kobieta, która zakłada na głowę chustę, bierze torebkę z poprzedniego roku, ma minimum makijażu – i już jest królową, bo „nosi siebie” – mówi 47-letnia Natalia. – Nasze kobiety, z uwagi na inną prezencję, w większości polegają na lokalnych migrantach, którzy w swoim ubiorze również stosują bardziej kolorowy kod kulturowy albo postrzegają taki kod jako zaproszenie do „lekkiej rozrywki”.
W Ukrainie Natalia była zamężna przez 7 lat, następnie rozwiodła się i szukała mężczyzn na portalach randkowych. To były krótkotrwałe związki – niektóre szczęśliwe, inne nie. Teraz jest singielką.
– Nie szukam szybkiego związku, uczę się języka i poznaję kulturę. Niektórzy Francuzi uważają, że jesteśmy dla nich „łatwą zdobyczą” albo „egzotyką”. Nie jesteśmy postrzegane jako im równe. Istnieje wiele uprzedzeń – że oczekujemy od nich pieniędzy, prezentów, małżeństwa. Większość z nich, zrozumiawszy, że nie będzie łatwej, szybkiej i taniej zgody, znika.
Ci, którzy zostają na dłużej, zdaniem Natalii znacznie ustępują ukraińskim mężczyznom pod względem urody i męskości. Jej zdaniem Francuzi są też bardzo skąpi.

– Moi dwaj francuscy chłopcy nie kupili mi nawet kawy, chociaż obaj zdecydowali się na „wielki gest”: kiedy usłyszeli, że uwielbiam kaktusy, każdy przyniósł mi w prezencie kaktusa. Mam kolekcję kaktusów w domu, w mieście, którego nie mogę odwiedzić; były dla mnie jak dzieci. Dlatego te prezenty nie sprawiły mi radości. Spowodowały, że płakałam nad moim utraconym życiem, bo mieszkam tutaj w hostelu, w małym pokoju, który dzielę ze współlokatorką. Nie miałam więc gdzie postawić tych kaktusów, tym bardziej że jeden z nich był gigantyczny.
Z drugiej strony, jak mówi Natalia, Francuzi wiedzą, co oznacza „nie”. Zawsze pytają, czy mogą się przytulić albo pocałować
Inną cechą francuskich randek jest to, że chodzą na nie zarówno mężczyźni 25-, jak 65-letni. Wszyscy chcą seksu, nawet jeśli nie są już do niego fizycznie zdolni – nigdy nie tracą w siebie wiary. Ukraińscy mężczyźni są mniej pewni siebie i, targani wątpliwościami, mogą odmówić pójścia na prawdziwą randkę.
– We Francji mężczyźni mają mniej wymagań wobec kobiet niż kobiety wobec siebie – mówi Natalia. – Nikt nie oczekuje, że przyjdziesz na randkę w szpilkach, pięknej sukience i z makijażem. Ukrainki często zdradza niepokój, podczas gdy tutaj ludzie cenią sobie lekkość, umiejętność czerpania radości z towarzystwa i pewność siebie.

Francuska szarmanckość? I tak, i nie
Alisa, lat 38, nie zgadza się z niektórymi tezami poprzedniej rozmówczyni. W ciągu czterech lat była w trzech związkach z Francuzami.
– Lubię Francuzów tak samo jak Ukraińców. Jedynym problemem jest to, że Francuzi lubią mnie, a Ukraińcy nie – żartuje Alisa. – Tak się złożyło, że mam duże doświadczenie w budowaniu relacji z Francuzami. Mam kilka przyjaciółek z Ukrainy, które również są szczęśliwymi żonami miejscowych mężczyzn.
Według Alisy to nie do końca prawda, że Francuzi unikają Ukrainek. Pracuje w ośrodku dla uchodźców od początku wojny i widzi tam wielu francuskich wolontariuszy. Przyjeżdżają, by pomagać, a ich celem jest często poznanie Ukrainki odpowiedniej do związku. W ten sposób powstało już wiele par.
Podoba im się ukraińska gościnność, pasja, wytrwałość i nastawienie na stabilne związki. Znajomość francuskiego jest dużą zaletą
– Żadna z moich znajomych nie narzeka na narodowe cechy francuskich mężczyzn – mówi Alisa – tylko na indywidualne cechy, które można znaleźć każdej osoby. O moich związkach mogę powiedzieć tyle, że moi trzej mężowie mieli różne dochody, ale zawsze inwestowaliśmy w siebie nawzajem. Tutaj to normalne. On kupił mi telefon, ja jemu na urodziny – również. Kiedy planujemy podróż, omawiamy, kto za co zapłaci. Moi mężowie rozumieli, że zarabiam mniej, więc starali się dokładać więcej, ale zawsze walczyłam o prawo do uczestniczenia w rozwiązywaniu różnych kwestii finansowych i domowych. Nikt jednak nie wykonywał wielkich gestów, takich jak kupno samochodu czy mieszkania.

Francuzom nie brakuje szarmanckości, co często może dawać kobietom nieuzasadnioną nadzieję na uczucie – mówi Alisa.
– Tutaj każda z osób w parze ma własne własne życie towarzyskie: mój chłopak może spędzać czas gdzieś w barze, ja mogę wychodzić sama – ale zawsze wracamy do siebie wieczorem. Mężczyzna może miło rozmawiać z dziewczyną w barze, ponieważ lubi ją jako osobę, ale to nic więcej niż uprzejmość i ogólne zainteresowanie tematem rozmowy. A potem wychodzi, nie pytając o jej numer telefonu ani nie umawiając się na kolejne spotkanie – ponieważ ma już randkę. Dla ukraińskich dziewcząt to bywa rozczarowujące. Mamy inną kulturę: jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że życzliwość, sympatia i uprzejmość wobec płci przeciwnej oznacza potencjalne zaproszenie na kawę, kolację, wstęp do związku itp. Tutaj wszystko jest inne.
Dlaczego faceci znikają po randkach
Ogólnie rzecz biorąc, temat mężczyzn znikających po dość przyjemnej rozmowie dezorientuje Ukrainki w wielu krajach tymczasowego pobytu.
„Może mnie nie polubił?” „Czy zrobiłam coś złego?” To traumatyzujące. A jeśli kobieta ma już negatywne doświadczenia związane z takimi sytuacjami, pojawia się „syndrom odrzucenia” – obniżona samoocena, uczucie smutku, rozczarowania i niepokoju.
Psycholożka Iryna Owczar, która specjalizuje się w kwestiach związanych z rodziną i związkami, twierdzi, że w większości przypadków „zniknięcie mężczyzny” nie ma nic wspólnego z osobowością kobiety
– Wiele kobiet szuka mężczyzny z „uczuciem głodu” – głodnych intymności, ciepła, relacji, seksu – mówi Owczar. – Kiedy mężczyzna daje choć trochę nadziei, kobieta bardzo szybko zaczyna wypełniać pustkę w sobie tymi okruchami uwagi, a także fantazjami o przyszłym związku. Mężczyzna może mieć dziesiątki powodów, by być miłym, uprzejmym, przyjacielskim, ale równocześnie mieć w głowie własny obraz tej, której potrzebuje. A kobieta, w której towarzystwie akurat jest, choć piękna, dobra, miła, po prostu nie pasuje do tego obrazu. Powiedzmy, że szuka rudowłosej, a ty jesteś brunetką. Kobieta może być „słodka”, ale ten mężczyzna potrzebuje akurat „słonego ogórka”. To metafora, ale myślę, że sens jest jasny.
On może mieć tuzin takich kobiet do niezobowiązującego towarzystwa – i to jest jego sposób na spędzanie wolnego czasu. Może chcieć związku, ale nie być na niego gotowym. Istnieje również typ manipulatora, który lubi pozostawiać sytuacje w zawieszeniu, bez powiedzenia ostatecznego „nie”. Daje mu to potencjalną możliwość ponownego pojawienia się pewnego dnia, tak jakby nie było zerwania. Ogólnie rzecz biorąc, mogą istnieć setki męskich typów, ale nie ma to nic wspólnego z osobowością konkretnej kobiety.

– Trudno udzielić rady, jak nie cierpieć z powodu odrzucenia, z powodu zniknięcia bez uprzedzenia – mówi psycholożka. – Można tylko zasugerować pracę ze swoimi traumami w drodze psychoterapii, zamknięcie głodu intymności, maksymalną samoakceptację i miłość do siebie. Przypomina mi się idea z psychologii społecznej, że miłość w parze jest odzwierciedleniem naszej miłości do nas samych.
Najłatwiej jest zbudować związek dla dwojga stabilnych psychicznie i zdrowych ludzi, którzy kochają siebie tak bardzo, jak to możliwe, czują się dobrze z samymi sobą, ale wiedzą, że z partnerem będzie przyjemniej i ciekawiej
W takim przypadku odrzucenie nie będzie postrzegane jako osobista tragedia i nie obniży twojej samooceny. Spokojnie pójdziesz dalej, szukając osoby, która cię potrzebuje. Nieważne, czy będzie to Francuz, Ukrainiec czy ktoś inny.
* Bonus - ostatni artykuł z serii (Polska) będzie zawierał wskazówki, które z pewnością pomogą Ci znaleźć partnera – w Ukrainie lub za granicą, dzięki internetowym serwisom randkowym. Subskrybuj nasze kanały w mediach społecznościowych, aby nie przegapić artykułów z tej serii: Facebook, Instagram, Telegram. W poprzedniej części rozmawialiśmy o Niemczech, a następny przystanek to Szwecja i Finlandia.


Olga Rudniewa: – Superczłowiek najbardziej boi się powiedzieć mamie, że stracił rękę
Superludzie, superzy – tak nazywają swoich pacjentów pracownicy Superhumans Center. To nowoczesna klinika protetyki, rehabilitacji, chirurgii rekonstrukcyjnej i wsparcia psychologicznego dla rannych żołnierzy i cywilów. Wszystkie usługi są dla pacjentów bezpłatne. Placówka jest finansowana przez filantropów, w tym Ukraińców.
Z Olgą Rudniewą, dyrektorką generalną Centrum, rozmawiamy o możliwościach placówki, obecnych wyzwaniach i perspektywach rozwoju protetyki i rekonstrukcji w Ukrainie.
Nie mamy problemów. Mamy wyzwania
Natalia Żukowska: Superhumans Center może obsłużyć 70 osób miesięcznie. Jak radzicie sobie z takim napływem pacjentów?
Olga Rudniewa: Planowo mieliśmy mieć 50 pacjentów miesięcznie – na protetykę, rehabilitację i wsparcie psychologiczne. Ale zdajemy sobie sprawę, że kolejka jest dość długa i nie zmniejsza się. Obecnie na liście oczekujących mamy 800 pacjentów, dlatego zwiększyliśmy liczbę przyjęć do 70 miesięcznie.
Myślę, że moglibyśmy przyjmować 100 pacjentów, ale byłoby to trudne finansowo. W końcu to dość kosztowna sprawa
50 pacjentów kosztuje milion dolarów, jeśli chodzi o same tylko komponenty protetyczne – i to przy założeniu, że wszystkim zapewnimy tylko podstawowe protezy mechaniczne. Ale mamy wiele osób, które otrzymują mioelektryczne ramiona czy elektroniczne kolana. To kosztuje wielokrotnie więcej.
Mamy również oddział chirurgii rekonstrukcyjnej, na którym wykonujemy rekonstrukcje twarzy. To dość skomplikowane operacje, które trwają po 15 godzin, z przeszczepami płatów – kompleksu tkanek składającego się ze skóry, mięśni, fragmentów kości, z zachowaniem naczyń krwionośnych. Powrót do zdrowia jest w takim przypadku dość powolny, ponieważ są one skomplikowane.
Wykonujemy również operacje przywracające słuch, a ostatnio zaczęliśmy robić implanty oczu.
Każdego miesiąca przybywa nam kolejnych 45-50 pacjentów. W sumie miesięcznie mamy 100-110 pacjentów.

Kto pomaga wam finansowo?
Nie korzystamy z pieniędzy publicznych, taka była nasza strategia i filozofia od samego początku. Uważamy, że państwo powinno wydawać pieniądze na obronność, a na projekty humanitarne można pozyskiwać środki od darczyńców.
Naszym największym darczyńcą jest amerykański filantrop Howard Buffett, który zapewnia protezy dla 500 osób rocznie
To dla nas poważne wsparcie. Zbieramy również fundusze. Mamy dość szerokie grono darczyńców nie tylko z Ukrainy, ale z całego świata. Nieustannie pracujemy nad pozyskaniem dodatkowych środków na różne dziedziny, takie jak wsparcie psychologiczne, protetyka i chirurgia rekonstrukcyjna.

Jakie są wasze największe problemy?
Nie mamy żadnych problemów. Są wyzwania, które rozwiązujemy, przyporządkowując je różnym dziedzinom. Wielkim wyzwaniem są ludzie – potrzebujemy specjalistów wysokiej jakości. Praca zespołowa również jest wyzwaniem, ponieważ ukraińscy lekarze nie są przyzwyczajeni do pracy w zespole, którego częścią są pacjenci. A my pacjentów tak właśnie traktujemy.
Kolejne wyzwanie to bariery utrudniające ludziom z niepełnosprawnościami życie w Ukrainie. Pacjenci wychodzą od nas, gdzie nie ma dla nich barier – i wkraczają w prawdziwy świat. Jeśli są tam problemy z integracją i poruszaniem się, zagraża to ich kondycji psychicznej.
Nie chcemy, by pacjenci wracali do nas na rehabilitację psychologiczną. Ważne jest dla nas, by jak najszybciej zintegrowali się z cywilnym życiem
Jeśli mówimy o wyzwaniach czysto medycznych, to są nimi skomplikowane przypadki amputacji. Jest też kwestia kontroli zakażeń, ponieważ w nasi pacjenci trafiają do nas z wieloma infekcjami. Często byli przewożeni między 6-7 szpitalami, więc mogli się czymś zarazić. Jest wiele urazów z wieloma komplikacjami. Wiele wyzwań, lecz one są do pokonania.
Jest Pani przeciwna wysyłaniu za granicę Ukraińców, którzy potrzebują protez. Dlaczego?
Musimy w Ukrainie budować własną ekspertyzę i szkolić własnych specjalistów, byśmy byli niezależni od zachodniej opieki medycznej. Wsparcie z jej strony nie będzie trwało wiecznie. Niestety obecnie mamy wiele amputacji kończyn górnych, podwójnych i potrójnych amputacji. Dlaczego jednak mielibyśmy wysyłać naszych najtrudniejszych pacjentów za granicę? Żeby to ich specjaliści mogli się uczyć?
Mamy wszystko, czego potrzebujemy, by zapewnić pełną protetykę naszym obywatelom tutaj, w Ukrainie
Po drugie, protetyk i pacjent są ze sobą związani na całe życie. Protezę trzeba konserwować, dostosować, gdy zmienia się waga pacjenta. Jeśli trzeba z każdą taką rzeczą jeździć za granicę, to koszty rosną.
Po trzecie: bariera językowa. Mamy wielu pacjentów, którzy otrzymali doskonałe protezy za granicą, ale przyjeżdżają na rehabilitację do Ukrainy, ponieważ nie dostali tam wsparcia psychologicznego z powodu nieznajomości języka.
Musimy więc zrobić wszystko, by zapewnić protezy dla Ukraińców w Ukrainie.

Jak ocenia Pani poziom protetyki w Ukrainie?
Jest dość wysoki. Zagraniczni specjaliści, którzy przyjeżdżali nas uczyć, już dziś mówią: „Nie mamy was czego uczyć. Teraz my powinniśmy się uczyć od was”.
Liczba skomplikowanych przypadków, które mieliśmy w Superhumans w ciągu roku, jest taka, jak liczba przypadków, które Walter Reed [amerykański szpital wojskowy – aut.] widział w całej historii protetyki dla weteranów w USA. Mamy więc już odpowiednie doświadczenie. Nasi protetycy są stale szkoleni i posiadają praktyczne umiejętności. I nie chodzi tu tylko o superludzi. W ogóle w Ukrainie mamy wielu wysokiej klasy specjalistów.
Jedyni, których nam brakuje, to protetycy kończyn górnych. Nieustannie zapraszamy obcokrajowców, by przyjeżdżali i nam pomagali
Ukraina ma doświadczenie, są protetycy, ale po prostu musi być ich więcej. Teraz szkolimy ich głównie na Politechnice Lwowskiej, w naszej bazie i w bazie UNBROKEN. Oznacza to, że ci ludzie wkrótce pojawią się na rynku i będą wysoko wykwalifikowani.
Droga i trudna chirurgia rekonstrukcyjna
Na wojnie ludzie tracą nie tylko kończyny, ale doznają też urazów twarzy. Pod koniec lutego w Superhumans rozpoczął działalność oddział chirurgii rekonstrukcyjnej. Jak rozwinięta jest ta dziedzina w Ukrainie?
Wykonujemy dość dużą liczbę rekonstrukcji twarzy i zabiegów chirurgicznych. Problem polega na tym, że są one wykonywane głównie przez lekarzy zajmujących się urazami szczękowo-twarzowymi, a potrzebni są chirurdzy ogólni – bo mówimy o implantach, przeszczepach skóry z różnych części ciała na twarz. Wspólnie z Ministerstwem Zdrowia rozpoczęliśmy reformę kształcenia i szkolenia takich specjalistów.
Ministerstwo i my współpracujemy z Francją. Ponadto musimy szkolić ludzi do opieki pooperacyjnej: długotrwałej rekonwalescencji i specjalnej opieki, która pomoże ograniczyć liczbę odrzuceń przeszczepów, infekcji i powikłań.
Czy jest wystarczająco wielu specjalistów zajmujących się chirurgią rekonstrukcyjną twarzy? Gdzie szukać lekarzy?
Obecnie operują wspólne zespoły: ukraińscy specjaliści wraz z francuskimi lub czeskimi kolegami. Każdy przypadek jest opisywany i omawiany ze specjalistami, są transmisje na żywo z sali operacyjnej. Każda operacja jest opisywana jako studium przypadku, a opis jest publikowany, by inni chirurdzy mogli się uczyć. Istnieją również amerykańskie i kanadyjskie misje, które przyjeżdżają i pomagają w rekonstrukcjach twarzy. Dzięki międzynarodowemu partnerstwu medycznemu zainicjowanemu przez Ołenę Zełenską mamy dostęp do najlepszych chirurgów na świecie.
W naszym zespole znaleźli się lekarze, którzy przeprowadzili pierwszy na świecie przeszczep twarzy
Oni są zainteresowani naszymi skomplikowanymi przypadkami, a my potrzebujemy ich doświadczenia. Poza tym chirurgia rekonstrukcyjna jest kosztowna, bo implanty są drogie.

Osoby z urazami twarzy to szczególnie trudni pacjenci nie tylko ze względów fizycznych, ale także psychicznych. Czy pracują z nimi psychologowie?
Spotkanie z psychologiem i ocena stanu psychicznego pacjenta to pierwszy krok w naszym ośrodku. Niezależnie od tego, z czym dana osoba do nas trafia, najpierw odbywa się spotkanie z psychologiem, który ocenia jej stan psychiczny. Potem psycholog towarzyszy pacjentowi przez cały okres leczenia. Pacjentowi dość trudno przejść przez okres rekonwalescencji, trwający czasami nawet 3-5 lat.
Nie uruchomilibyśmy tej usługi, gdybyśmy nie mieli takich specjalistów
W Superhumans w Odesie zespół psychologów zaczyna pracę w lutym, ale rekrutacja i szkolenie zespołu zaczęło się już we wrześniu. Centrum w Dnieprze ma zostać otwarte we wrześniu 2025 r., lecz zespoły już teraz rozpoczęły przygotowania. Bo przygotowanie zespołu do uruchomienia ośrodka lub nowej usługi zajmuje dużo czasu.
Darczyńca ma prawo wiedzieć, gdzie trafią jego pieniądze
Podczas swoich zagranicznych podróży służbowych nieustannie apeluje Pani do Zachodu o większe zaangażowanie we wspieranie Ukrainy. Jakiej pomocy i wsparcia oczekiwałaby Pani od nich w najbliższej przyszłości?
Zawsze prosimy o broń, bo to ona pomoże nam jak najszybciej zakończyć wojnę. Rozumiemy, że im szybciej to nastąpi, tym mniej pracy będziemy musieli wykonać. Prosimy również o wsparcie dla projektów humanitarnych – przede wszystkim chodzi o edukację i opiekę zdrowotną. Uważamy, że te dwa obszary będą bardzo ważne dla funkcjonowania kraju po zwycięstwie. To, czy zostaniemy wysłuchani, zależy od nas, od tego, jak przekonująco mówimy o naszej misji.
Na świecie jest wiele problemów. Nie jesteśmy jedynym krajem, w którym toczy się wojna.
Naszym zadaniem jest prosić o pomoc, apelować i sprowadzać tutaj dodatkowe zasoby
Myślę, że w zasadzie wszyscy to robią: od prezydenta po mamę siedzącą w Charkowie i żonę, która wspiera męża – żołnierza.
Powiedziała Pani kiedyś, że marzyła o spotkaniu Bono. I spotkała go Pani. Mówiła Pani, że inspiracją jest dla niej Hillary Clinton – a ona zaprosiła Panią do swojego podcastu. O jakich spotkaniach teraz Pani marzy?
W zasadzie spełniło się wszystko, o czym marzyłam. Mamy pewne plany dotyczące osób, z którymi chcielibyśmy współpracować. Chcielibyśmy, aby byli bardziej aktywnie zaangażowani w pomoc Ukrainie.
Te wszystkie spotkania nie są po to, by Olga Rudniewa mogła zaspokoić własne ego. Chodzi o to, że ci ludzie mogą coś zrobić dla Ukrainy
Oni mogą przyłączyć się do wsparcia, zapewnić dodatkowe pieniądze i środki na konkretne projekty. Na mojej liście są Oprah Winfrey, Jeff Bezos i Melinda Gates. Ci ludzie nie byli jeszcze zaangażowani w pomoc Ukrainie w takim stopniu, w jakim byśmy chcieli.
Wszyscy mamy wojenną traumę
Czego można nauczyć się od superludzi?
Podążamy za nimi i ich potrzebami. Centrum, nasza wizja tego, czym powinno być, zmienia się – począwszy od restrukturyzacji całego kraju, pod względem dostępności, a skończywszy na podejściu do pewnych konkretnych rzeczy. Kiedy rozmawiasz z osobą, która nie ma dwóch, trzech czy czterech kończyn i widzisz, jak sobie radzi, uczysz się. Przebudowujemy ośrodek w taki sposób, aby był dla nich wygodniejszy.
Mnie nauczyli odporności. I tego, że można posiadać mniej, a robić więcej
Prawdopodobnie jest to coś, czego uczymy się każdego dnia. Nauczyli mnie marzyć i zrozumieć, że nie chodzi o nogi i ręce, ale o to, dokąd zmierzamy i do czego potrzebujemy rąk i nóg. Wielu ludzi używa swoich zdrowych rąk tylko do pisania gniewnych komentarzy na Facebooku.
Nasi superbohaterowie wygrywają maratony, wspinają się po górach, piszą książki
Patrzysz na tych ludzi i zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę potrzebujesz swoich rąk nie dla nich samych, ale do czegoś. To zrozumienie „po co?” przyszło do nas od naszych superów. Każdego dnia odczuwamy niesamowitą wdzięczność za sprzęt, który dostajemy, ponieważ dzięki niemu możemy robić więcej rzeczy – i znacznie szybciej. Zdajesz sobie sprawę, że obok ciebie jest osoba, która robi tyle samo co ty, ale poświęca na to znacznie więcej zasobów i zdrowia. Ludzie przychodzą do nas z coraz to nowymi historiami. To bezcenne.

O czym marzą superludzie? I czego boją się najbardziej?
To bardzo indywidualna kwestia, trudno generalizować. Oczywiście każdy marzy o znalezieniu swojego miejsca w życiu.
Każdego dnia człowiek powinien wiedzieć, po co wstaje i zakłada protezy
To bardzo ważne, bo jeśli tego nie ma, proces rehabilitacji ciągnie się miesiącami. A to źle. Pomagamy naszym superom znaleźć cel. A czego się boją? Najbardziej boją się powiedzieć matce, że stracili kończynę. Boją się, że przyjedzie żona, otworzy drzwi na oddział i na widok odciętej ręki czy nogi powie: „A nie mówiłam?”. Boją się, że nie będą w stanie przystosować się do życia w cywilu. Że ludzie na ulicy będą wytykać ich palcami, że nie będą w stanie znaleźć wspólnego języka z tymi, którzy nigdy nie byli na wojnie. Boją się, że stracą przyjaciół, którzy walczą, że nie będą mieli wystarczających środków, by pomóc swoim towarzyszom, którzy wciąż są na wojnie.
Jak Pani sobie pomaga, gdy jest trudno emocjonalnie? Gdzie Pani szuka motywacji?
Nie przechodzę przez okresy depresji czy przygnębienia. Kiedy wiesz, co robisz, dla kogo i dlaczego, nie musisz szukać motywacji. Może być trudno połączyć pewne rzeczy lub zadania logistycznie. Na przykład masz Hillary Clinton przy telefonie – a tu nagle pojawia się pacjent, który potrzebuje natychmiastowej pomocy. A potem musisz zdecydować, kto wyniesie śmieci, i okazuje się, że z jakiegoś powodu to zadanie spadło na ciebie. Trudno łączyć różne zadania w tym samym czasie. Jesteś żywą osobą, a 24 godziny, które masz każdego dnia, muszą być efektywnie wykorzystane.
Jednak emocjonalnie nigdy nie jest to dla mnie trudne. Przygnębienie i depresja zabierają zasoby, które i tak są już bardzo ograniczone. Nie mogę ich tracić na takie drobiazgi.
Tak, codziennie słyszę różne ludzkie historie, ale nie uważam na przykład historii osoby tracącej cztery kończyny za negatywną. Ten człowiek żyje, stoi przede mną. Wiem, co mogę dla niego zrobić. Jeśli zechce, będzie miał wspaniałe życie. Oczywiście, gdybym codziennie grzebała swoich towarzyszy broni lub była na linii frontu i nie mogła pomóc, bo umieraliby w moich ramionach, nie dałabym rady.
Ale ja tego nie widzę.
Pracuję z ludźmi, którzy przeżyli. To są historie na granicy cudu. To ludzie, którzy przeżyli i mają przed sobą przyszłość
Kiedy przychodzą do nas, marzą o wyzdrowieniu i życiu. Kiedy widzę osobę na wózku inwalidzkim, już wyobrażam sobie, jak stanie na nogi i po raz pierwszy weźmie kubek do ręki. Nie widzę osoby bez kończyny.
Więc nie mam się czym martwić. Nic mnie nie niszczy, bo każdego dnia pracuję z nadzieją. I ona jest prawdziwa.
Wypisaliśmy już 550 pacjentów, którzy wyszli z ośrodka o własnych siłach. Ich życie toczy się dalej, marzą, mają rodziny, rodzą im się dzieci. Historie superludzi to historie zwycięstwa, nawet jeśli są bardzo trudne.

Jak społeczeństwo powinno przygotować się na przyjmowanie weteranów?
Wszyscy doświadczyliśmy traumy wojennej na różne sposoby. Jedni stracili domy, inni bliskich, niektórzy są weteranami, a niektórzy byli za granicą i wracają do Ukrainy.
Musimy połączyć doświadczenia ich wszystkich i nauczyć się żyć razem.
I nie chodzi o to, że musimy nauczyć się żyć z weteranami. Musimy nauczyć się żyć ze sobą w ogóle, wchodzić w interakcje ze zrozumieniem, że każda osoba stojąca naprzeciwko ciebie ma jakąś traumę wojenną, ty również. Musimy traktować ich z szacunkiem i zrozumieniem.
A potem pojawia się pytanie techniczne: „Jaką traumę ma osoba stojąca przede mną, przez co przeszła?” Może przejść przez wojnę, odnieść tysiąc ran i mieć mniejszą traumę niż ktoś, kto był za granicą przez cały ten czas i wrócił z ogromnym poczuciem winy.
Jesteśmy różni. Nie ma specjalnego urządzenia, za pomocą którego można byłoby zmierzyć poziom traumy
Nasza odporność na stres i reakcja na traumę jest również inna. W związku z tym trudno powiedzieć, czyja trauma jest głębsza, bardziej szkodliwa. W związku z tym musimy przygotować się do życia z różnymi doświadczeniami wojny w jednym kraju. To będzie nasze największe wyzwanie.

Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
Wpłać dotację