Exclusive
20
min

Nazywają je „trabajador” – czyli „pracowite”. Jak się żyje ukraińskim uchodźczyniom w Hiszpanii

Hiszpania udzieliła tymczasowej ochrony przed wojną 209 748 Ukraińcom i stała się czwartym krajem w Europie z największą liczbą ukraińskich uchodźców. Tylko Polska, Niemcy i Czechy wyprzedzają ją pod tym względem. Niektórzy spośród tych, którzy otrzymali tymczasową ochronę w innych krajach, myślą o przeprowadzce do Hiszpanii, gdzie „jest ciepło i morze”...

Kateryna Kopanieva

W Hiszpanii schroniło się ponad 200 tysięcy Ukraińców. Fot: Shutterstock

No items found.

Wskaźniki zatrudnienia wśród Ukraińców w Hiszpanii wciąż nie są najlepsze: od 2023 r. znalazło tu pracę zaledwie 15% ukraińskich uchodźców. Głównymi przeszkodami są bariera językowa i skomplikowana procedura potwierdzania dyplomów. Doświadczenia ukraińskich kobiet w Hiszpanii, z którymi rozmawiały Sestry, dowodzą jednak, że oba problemy można rozwiązać. Wiolina z Odessy, która obecnie mieszka w Barcelonie, i Natalia z Irpienia, która w momencie wybuchu wojny na pełną skalę przeprowadziła się do Sewilli, opowiadają o zaletach i wadach życia ukraińskiej migrantki w Hiszpanii.

Wiolina: Na wizytę u mnie nie czeka się miesiącami

– Przed inwazją pracowałam jako ginekolożka w Odessie – mówi Wiolina Wołkowa. – Wyjechałam do Hiszpanii, bo chciałam tu napisać pracę doktorską i na krótko przed wybuchem wojny wysłałam tutaj swoje dokumenty. Planowałam pracować jako lekarka w Ukrainie i prowadzić badania w Europie.

W trzecim roku pobytu w Hiszpanii Wiolina wciąż nie ma uprawnień do wykonywania zawodu, ale już udziela konsultacji w lokalnej klinice. Zdjęcie z prywatnego archiwum

– Zaczęłam uczyć się hiszpańskiego zaledwie sześć miesięcy przed wyjazdem, więc kiedy przyjechałam do Barcelony, nie byłam jeszcze nawet na poziomie A2. Pomógł mi angielski. Barcelona jest miastem turystycznym i wiele osób rozumie tu angielski (w Madrycie i Walencji o to trudniej), choć sam ten język nie wystarczy do podjęcia pracy. Zaczęłam intensywnie uczyć się hiszpańskiego. Chodziłam na zajęcia online z ukraińską nauczycielką, oglądałam specjalne programy i starałam się otaczać tym językiem tak bardzo, jak to tylko możliwe.

Według Wioliny, jeśli chodzi o zakwaterowanie, większość Ukraińców w Hiszpanii polega na sobie:

– Przyjechałam z przyjaciółmi i na początku mieszkaliśmy w mieszkaniu, które wynajęliśmy na Airbnb. Mieliśmy nadzieję, że szybko znajdziemy coś na długoterminowy wynajem, ale okazało się, że bez hiszpańskiej umowy o pracę i poświadczenia stabilnego miesięcznego dochodu to prawie niemożliwe.

W Barcelonie znajduje się ośrodek dla uchodźców, w którym Ukraińcy otrzymują pomoc w załatwianiu formalności. Zaproponowali mi zakwaterowanie sto kilometrów od Barcelony, lecz kiedy zobaczyłam te tłumy matek z małymi dziećmi, które nie miały gdzie spać, pomyślałam, że oni potrzebują tego bardziej. Nawiasem mówiąc, kiedy szukałam mieszkania, ktoś rozbił szybę mojego samochodu i ukradł mi walizkę z rzeczami. W Barcelonie to nic niezwykłego.

Kradzieże i przestępstwa są tu powszechne. W restauracji miejscowy nie pójdzie do łazienki, pozostawiwszy torbę przy stoliku

Po miesiącu poszukiwań Wiolinie udało się znaleźć małe mieszkanie w Barcelonie za 900 euro. Znajomy właściciela pierwszego mieszkania, do którego trafiła, zgodził się wynająć je Ukraince bez historii kredytowej i pracy.

– Nie ubiegałam się o żadne zasiłki od państwa, od razu zaczęłam szukać pracy. Wydrukowałam swoje CV i obeszłam wszystkie piętnaście klinik w okolicy. Wszędzie informowałam, że mówię po angielsku, niemiecku, ukraińsku, rosyjsku, trochę po hiszpańsku. Zdawałam sobie sprawę, że nikt nie zatrudni mnie z dyplomem lekarskim, który nie został potwierdzony w Hiszpanii, miałam jednak nadzieję, że uda mi się dostać np. pracę recepcjonistki. Wszystko na nic. I wtedy przypadkowo spotkałam dziewczynę, która pracowała w prywatnej klinice leczenia niepłodności. Porozmawiała z kierownictwem i zaprosili mnie na rozmowę kwalifikacyjną. Tak dostałam swoją pierwszą pracę w Hiszpanii. Jako asystentka lekarza.

Do moich obowiązków należało wypełnianie historii chorób, kierowanie pacjentów na badania i pełnienie roli tłumaczki dla ukraińsko- i rosyjskojęzycznych pacjentów – tłumaczącej jeśli nie na hiszpański, to przynajmniej na angielski. Wśród pacjentek było wiele Ukrainek, które musiały przerwać leczenie reprodukcyjne w kraju z powodu wojny i kontynuowały je za granicą.

Koledzy bardzo mi pomogli. Hiszpanie są niesamowicie otwartymi i życzliwymi ludźmi. Pamiętam, jak pewnego razu przyszłam do pracy w depresji i rozpłakałam się, bo nie potrafiłam nic powiedzieć po hiszpańsku. Monserat, pielęgniarka, przytuliła mnie i uspokoiła... Teraz pracujemy w różnych klinikach, ale nadal utrzymujemy ze sobą kontakt.

Przykład Wioliny podważa powszechne przekonanie, że nostryfikacja dyplomu medycznego w Europie może zająć nawet dziesięć lat. Potwierdziła już bowiem jedną ze swoich kwalifikacji:

– W Hiszpanii najpierw musisz potwierdzić dyplom z praktyki ogólnej (co już zrobiłam), a następnie specjalizację (w moim przypadku ginekologię). Na pierwszym etapie musiałam tylko zdać egzamin z hiszpańskiego. Ale aby potwierdzić specjalizację, być może konieczne będzie studiowanie i zdawanie egzaminów w danej specjalności.

Dyplom lekarza rodzinnego dał mi prawo do praktykowania ginekologii terapeutycznej. Nie mogę operować, ale mogę przyjmować pacjentów, kierować ich na badania i wypisywać recepty. Teraz mam własną praktykę lekarską w prywatnej klinice.

Nie ma już bariery językowej, dobrze mówię po hiszpańsku. Rozumiem też kataloński, który w Barcelonie można usłyszeć wszędzie. Większość moich pacjentów to Ukraińcy. Około 60 procent pochodzi z Ukrainy, kolejne 30 procent z krajów takich jak Estonia, Litwa, Gruzja i Armenia. Reszta to Hiszpanie i mieszkańcy Ameryki Łacińskiej.

Jako że Wiolina pracuje w prywatnej klinice, pacjenci nie muszą czekać miesiącami na wizytę:

– Można się ze mną spotkać w ciągu tygodnia od umówienia wizyty. W sektorze publicznym na wizytę możesz czekać nawet sześć miesięcy (zwłaszcza u wąskiego specjalisty).

Hiszpania ma bardzo dobrą medycynę ratunkową. Jak często żartują moi pacjenci, tu nie pozwolą ci umrzeć: udzielą pomocy szybko i na wysokim poziomie

Ale jeśli to coś pilnego, nikt nie przyjmie cię w ciągu dnia czy tygodnia. W Hiszpanii krajowy system opieki zdrowotnej jest finansowany wyłącznie z podatków. Podobnie jak w wielu innych krajach europejskich, jest przeciążony i brakuje w nim specjalistów. Osoby, które mogą sobie na to pozwolić, trafiają do prywatnych klinik. Tyle że średnia cena takiej choćby wizyty ginekologicznej z podstawowymi badaniami wynosi tam około 300 euro (płaca minimalna w Hiszpanii to około 1400 euro). I nie jest to jedyna rzecz, która zaskakuje Ukraińców.

Jedną z najczęstszych skarg, jakie słyszę od moich pacjentek z Ukrainy, jest: „Ja tu nie mogę zrobić USG!”

Jako lekarka mogę powiedzieć, że nie każdy, kto chce zrobić USG, rzeczywiście go potrzebuje. W Ukrainie często nadużywa się diagnostyki – gdy na przykład pacjent jest wysyłany na setki kosztownych badań bez jakichkolwiek wskazań, a następnie leczony nie z powodu choroby, a wyników tych badań. Takie podejście może tylko zaszkodzić.

W Hiszpanii lekarze ściśle trzymają się procedur, co zazwyczaj jest uzasadnione. Ale są też niuanse. Na przykład miałam pacjentkę z wczesną menopauzą, której hiszpańscy lekarze zgodnie z procedurą przepisali terapię hormonalną. Tyle że to nie poprawiło, a wręcz pogorszyło jej stan. Co więcej, okazało się, że wcześniej chorowała na nowotwór – a w takim przypadku hormony mogą być szkodliwe. Wybrałam inną terapię i stan kobiety się poprawił. I hiszpańskie, i ukraińskie podejście mają swoje plusy i minusy. Osobiście jestem za medycyną opartą na procedurach opartych na dowodach, ale wciąż z indywidualnym podejściem do pacjentów.

Według Wioliny hiszpańskie podejście do pracy, zwłaszcza do równowagi między pracą a domem, różni się od ukraińskiego:

– Większość Hiszpanów jest zrelaksowana, nikt nie lubi się przemęczać. Jeśli dniówka trwa do 6, to o 6:05 nikogo w pracy już nie ma.

Hiszpanie mówią na Ukraińców: „trabajador”, co oznacza „pracujący”, „pracowity”. Sami nie zaharowują się dla oszałamiających karier czy dużych zarobków. O wiele ważniejsze jest dla nich dbanie o siebie i cieszenie się życiem. Są również bardzo otwarci. Dla Hiszpanów nie jest problemem zagajenie rozmowy z nieznajomym na ulicy. Nieznajoma kobieta przechodzi obok, zaczyna rozmowę i w ciągu dziesięciu minut gada z tobą tak, jakbyś była jej najlepszą przyjaciółką.

Natalia: lekcje bachaty i panowie w perukach

Natalia z Irpienia przyjechała do Sewilli, gdy rozpoczęła się inwazja. Ona też mówi o otwartości Hiszpanów. W Ukrainie miała własną herbaciarnię, w Hiszpanii została trenerką tańca bachata.

– W Ukrainie taniec był moim hobby – przyznaje. – Tutaj też zaczęło się od hobby: najpierw tańczyłam dla siebie, potem zaprosiłam inne Ukrainki do tańca na świeżym powietrzu, w parku. To był sposób na odwrócenie uwagi od problemów i wymianę energii.

Z czasem zaczęła regularnie organizować takie tańce.

W Hiszpanii Natalia uczy Ukrainki tańczyć bachatę. Zdjęcie z prywatnego archiwum

Natalia przyjechała do Sewilli wiosną 2022 roku. Początkowo państwo pomogło jej z zakwaterowaniem.

– Są trzy fazy, przez które przechodzą nowo przybyli Ukraińcy – mówi. – W fazie zerowej ludzie są umieszczani w hostelach lub hotelach. Ja trafiłam do hotelu w centrum Sewilli. Zakwaterowanie i posiłki były darmowe. Mieszkałam tam przez miesiąc, ale niektórzy przebywali tam nawet do 10 miesięcy.

W fazie pierwszej Ukraińcy są dzieleni na grupy i umieszczani w mieszkaniach, najczęściej po kilka rodzin w jednym. Mieszkałam w takim mieszkaniu z ukraińską rodziną.

Druga (ostatnia) faza to przeprowadzka do stałego mieszkania, które wynajmujesz. Niektórzy znajdują je na własną rękę, innym pomaga państwo lub organizacja charytatywna. Jeśli Ukrainiec zgłosił się do programu socjalnego i został uznany za bezrobotnego, ma prawo do pomocy w opłaceniu czynszu.

Oprócz pomocy w czynszu, niepracujący Ukraińcy mogą otrzymać około 450 euro na osobę na pokrycie kosztów utrzymania (kwota może się różnić w zależności od składu rodziny i innych okoliczności). Kiedy dana osoba idzie do pracy (co jest obecnie aktywnie wspierane przez władze lokalne), płatności ustają.

Natalia szybko znalazła swoją pierwszą pracę. Została sprzedawczynią w sklepie:

– W Hiszpanii networking jest bardzo rozwinięty. Możesz znaleźć pracę szybciej przez znajomych niż wysyłając CV

– Jestem bardzo towarzyską osobą, więc mimo słabej znajomości hiszpańskiego szybko nawiązałam przyjaźnie. To dzięki nim dostałam pracę w sklepie.

Nie mogę jednak nazwać tego doświadczenia szczególnie udanym. Nie znałam hiszpańskiego, nie rozumiałam wielu rzeczy, a to wpłynęło na sprzedaż – chociaż ta praca zdecydowanie pomogła mi podszlifować język. Równolegle uczyłam się hiszpańskiego: najpierw na bezpłatnych kursach, potem brałam prywatne lekcje.

Obecnie wynajmuję pokój w centrum Sewilli za 350 euro miesięcznie (mieszkanie w tym miejscu może kosztować około 1300 euro). Mówi się, że niektórzy Ukraińcy dostają mieszkania socjalne, których wynajem jest tańszy. Na przykład mój znajomy wynajmuje mieszkanie socjalne za jedyne 400 euro, tyle że znajduje się ono na obrzeżach Sewilli.

Jak już wspominałam, zajęcia z bachaty zaczęły się od spotkań Ukrainek, które chciały potańczyć na świeżym powietrzu. Potem dziewczyny zaczęły prosić mnie, bym nauczyła je tańczyć – i taka była geneza treningów. Nawiasem mówiąc, wiele lat temu pracowałam jako trenerka fitness, więc miałam pewne doświadczenie w nauczaniu.

Bachata to popularny taniec w Hiszpanii. Specyfika zajęć, które prowadzę, polega na tym, że tańczymy bachatę bez partnerów. To rzadkość w Hiszpanii. Teraz wśród moich uczniów są nie tylko Ukrainki. Przez grupy na Facebooku skontaktowały się ze mną kobiety z Polski i Kazachstanu.

Jeśli chodzi o stronę hiszpańską, to do tej pory tańczyła z nami tylko jednak Hiszpanka. Natomiast duże zainteresowanie naszymi zajęciami wykazują Hiszpanie (śmiech). Wciąż mnie pytają, czy mogą dołączyć. Kilku przyszło nawet na zajęcia w perukach i hidżabach.

Gdy im odmawiam, nie obrażają się – ludzie są tu naprawdę bardzo otwarci i przyjaźni. Uściski i pocałunki, nawet z nieznajomymi, to tutaj norma.

Kiedy kogoś poznawałam, z powściągliwością podawałam mu rękę. A w zamian słyszałam: „Natalia, dos besos!”, czyli: „Natalia, dwa buziaki!”

Większość Hiszpanów podchodzi do życia na luzie. Wielu poniżej czterdziestego roku życia mieszka z rodzicami. Są zrelaksowani i nie myślą o tym, jak szybko rozpocząć samodzielne życie. Być może to przez ten klimat. Na południu Hiszpanii latem upały sięgają 50 stopni, a w takiej temperaturze trudno myśleć o pracy. Ludzie robią wszystko powoli, czekając na sjestę lub okazję do relaksu przy lampce wina.

Kuchnia w Sewilli jest bardzo smaczna, głównie to owoce morza. Sardele i krewetki w cieście są przepyszne, gazpacho pije się tu jak sok. Bardzo popularne jest też salmorejo – coś jak gazpacho, ale z plasterkami jamonu, gotowanym jajkiem i czosnkiem. Restauracji, do których jesteśmy przyzwyczajeni w Kijowie – z wyszukanymi wnętrzami i kontami na Instagramie – tu nie ma. W Hiszpanii najbardziej popularne są miejsca, które wyglądają jak zwykłe knajpki, ale tutejsza kuchnia jest niesamowita.

Sewilla to ciekawe i autentyczne miasto. Nawiasem mówiąc, nadal odbywają się tu corridy, tyle że teraz są to tylko przedstawienia z udziałem byków, bez krwi i zabijania.

W maju Hiszpania odnotowała wzrost liczby nowo przybyłych Ukraińców. Nowa fala uchodźców została przypisana przez hiszpańską gazetę „Aleteia” zwiększonemu ostrzałowi ukraińskich miast. Gazeta zacytowała też alarmujące oświadczenie organizacji charytatywnej The Madrina Foundation, że niektórzy nowo przybyli Ukraińcy byli „zmuszeni spać na ulicy, także z małymi dziećmi”.

Organizacja wezwała władze, a także hotele i hiszpańskie rodziny, by zwróciły uwagę na ten problem i pomogły Ukraińcom, tak jak zrobiły to w 2022 roku.

Zdjęcia: FB Barcelona info, e_t_ennelin, farinasfoto, elpapelon/sewilskie jedzenie

No items found.

Ukraińska dziennikarka z 15-letnim doświadczeniem. Pracowała jako specjalna korespondent gazety „Fakty”, gdzie omawiała niezwykłe wydarzenia, głośne, pisała o wybitnych osobach, życiu i edukacji Ukraińców za granicą. Współpracowała z wieloma międzynarodowymi mediami.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Kolejna taka śmierć w Nowym Targu

14 sierpnia 25-letnia Ukrainka w ciąży została przyjęta do szpitala w Nowym Targu. Podczas badania lekarze stwierdzili obumarcie płodu. Kobieta przeszła operację, dziecko urodziło się martwe. O sprawie poinformowali dziennikarze „Tygodnika Podhalańskiego”.

Później kobieta została przewieziona na oddział intensywnej terapii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie w bardzo ciężkim stanie. Tam zmarła – dziennikarze sugerują, że prawdopodobnie na sepsę. Lekarze, powołując się na tajemnicę lekarską i ustawę o prawach pacjenta, nie skomentowali sprawy.

To nie pierwszy zgon na oddziale okołoporodowym tego szpitala.

W maju ubiegłego roku na oddziale ginekologicznym nowotarskiego szpitala zmarła 33-letnia Dorota, która była w 5. miesiącu

Mimo zagrożenia jej życia, lekarze nie usunęli ciąży. Zapewniali rodzinę, że wszystko jest w porządku. Gdy Dorocie odeszły wody, zalecili jedynie leżenie w łóżku. Na aborcję zdecydowali się dopiero wtedy, gdy jej stan się pogorszył – ale było już za późno. Kobieta zmarła w wyniku wstrząsu septycznego. Prawnik rodziny zmarłej zauważył, że lekarze dopuścili się „rażących zaniedbań” zarówno w procesie leczenia, jak w przekazywaniu informacji o stanie zdrowia kobiety. Po tym tragicznym zdarzeniu w wielu polskich miastach odbyły się protesty w ramach Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.

W 2023 r. w Warszawie odbył się duży protest. Bezpośrednim powodem była śmierć 33-letniej Doroty w Nowym Targu. Fot: Sestry

W oświadczeniu organizatorów protestów czytamy: „Dorota z Nowego Targu zmarła, ponieważ polska ustawa antyaborcyjna zabija i zamienia lekarzy w politycznych sługusów, a nie ekspertów od opieki zdrowotnej. Zmarła, bo lekarze nie wypełniają swoich obowiązków”.

Problem w chorym prawie

Polskie prawo aborcyjne jest jednym z najsurowszych w Europie. W 1993 roku przyjęto tak zwany „kompromis aborcyjny”. Zgodnie z nim aborcja była możliwa w trzech przypadkach: zagrożenia życia lub zdrowia matki, ciąży będącej wynikiem gwałtu oraz nieuleczalnej choroby lub nieodwracalnej wady płodu. W 2016 r. sejmowa większość w pierwszym czytaniu przyjęła projekt ustawy całkowicie zakazującej aborcji. Przewidziano odpowiedzialność karną zarówno dla kobiet, które chciałyby dokonać aborcji, jak dla lekarzy, którzy wykonywaliby takie zabiegi. W tym czasie kobiety wzięły udział w jednym z największych protestów w Polsce, który stał się znany na całym świecie jako Czarny Poniedziałek. Skandaliczny projekt ustawy został wycofany.

Jednak w 2020 r. Trybunał Konstytucyjny zakazał aborcji w przypadku wad rozwojowych płodu, a rok później decyzja ta weszła w życie. Obecnie w Polsce aborcja jest możliwa tylko w przypadku gwałtu, kazirodztwa lub zagrożenia życia bądź zdrowia matki. W pierwszym przypadku wiek płodu nie ma znaczenia, natomiast w drugim aborcja jest możliwa do 12. tygodnia ciąży.

Złagodzenie przepisów aborcyjnych było jednym z haseł partii Donalda Tuska przed wyborami parlamentarnymi w 2023 roku

Na początku 2024 r. premier oświadczył, że rząd jest gotowy złagodzić ograniczenia w dostępie do antykoncepcji awaryjnej i złagodzić przepisy antyaborcyjne.

Problem jednak pozostał. Sejm, reprezentowany przez marszałka Szymona Hołownię, blokował prace nad projektami ustaw liberalizujących przepisy aborcyjne. Pod koniec sierpnia 2024 r. premier Tusk przyznał, że w parlamencie nie ma wystarczającej liczby głosów, by złagodzić zakaz aborcji. Zadeklarował jednak, że rząd pracuje nad wprowadzeniem nowych procedur dla szpitali i prokuratorów, mających złagodzić niektóre z ograniczeń.

– Mogę tylko obiecać, że w ramach obowiązującego prawa zrobimy wszystko, aby kobiety cierpiały mniej, by aborcja była tak bezpieczna i dostępna, jak to tylko możliwe, gdy kobieta jest zmuszona do podjęcia takiej decyzji – stwierdził. – Chcemy zapewnić, że ludzie, którzy pomagają kobietom, nie będą prześladowani.

Minister zdrowia Izabela Leszczyna dodała, że do przeprowadzenia aborcji powinno wystarczyć jedno zaświadczenie lekarskie potwierdzające, że zdrowie kobiety jest zagrożone. I że może to być na przykład zaświadczenie od psychiatry.

Jednak nawet jeśli nowa ustawa aborcyjna zostanie uchwalona, musi ją podpisać prezydent Andrzej Duda. I tu pojawia się problem, bo Duda wielokrotnie deklarował, że jest przeciwny aborcji. – Dla mnie aborcja to zabijanie ludzi  – powiedział przy jednej z okazji.

Wkrótce nowe protesty

Wiadomość o śmierci Ukrainki podczas porodu w Nowym Targu oburzyła Martę Lempart, aktywistkę i liderkę ruchu Strajk Kobiet. Ma ona wiele pytań do lekarzy, którzy nie zdołali uratować kobiety:

– To ten sam szpital, w którym w zeszłym roku zmarła ciężarna Polka Dorota, a w tym roku rodząca kobieta z Ukrainy. Nie znam całej sytuacji, ale nadal obwiniam lekarzy. Mam pytanie: co zrobili źle, że doszło do sepsy? Nie znam odpowiedzi, ale nie wierzę już w ani jedno ich słowo. Powinni byli zrobić wszystko, by zapobiec śmierci tej kobiety. Znam podejście lekarzy opiekujących się kobietami w ciąży w Polsce i wiem, ile czasu poświęcają na szukanie winnego nagłych sytuacji, które czasem się zdarzają.

Żaden z nich nie chce być osobą decyzyjną, a czas w takich sytuacjach jest na wagę złota

Według Lempart to, że lekarz waha się z podjęciem decyzji, bo boi się odpowiedzialności, to kłamstwo. Bo niektórzy lekarze po prostu gardzą kobietami:

– Znamy dziesiątki przypadków, w których lekarze odmawiali wykonania aborcji nawet w sytuacjach dozwolonych przez prawo – mówi Lempart. – Swoją decyzję tłumaczyli strachem przed odpowiedzialnością karną. Nie pamiętam jednak ani jednego przypadku w ciągu ponad 30 lat obowiązywania zakazu aborcji w Polsce, kiedy lekarze zostali ukarani lub postawieni przed sądem za wykonanie legalnej aborcji.

Polskie kobiety od lat wychodzą na ulice, aby walczyć o prawo do aborcji. Zdjęcie: Sestry

Rekomendacje dla szpitali, ogłoszone niedawno przez Ministerstwo Zdrowia, Lempart nazywa bezsensownymi. Jej zdaniem nie są zgodne z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia:

– Chciałybyśmy, aby ministra zdrowia wysłuchała specjalistów od aborcji i opinii kobiet w ciąży w tej delikatnej kwestii – i to natychmiast! Co więcej, legalizacja aborcji jest zaleceniem komitetu ONZ, który wyraźnie wzywa Polskę do jej zalegalizowania i bezzwłocznego wprowadzenia moratorium na karanie w przypadku aborcji. Rząd musi zmienić prawo.

Dekryminalizacja aborcji powinna być ich sztandarowym projektem. Donald Tusk nie dopilnował, by jego partnerzy koalicyjni zagłosowali we właściwy sposób. Dlatego odpowiedzialność spoczywa na polskim rządzie

Ze względu na trudną sytuację z dostępem do antykoncepcji awaryjnej i zakaz aborcji, Polki są zmuszone szukać innych sposobów na przerwanie ciąży – szczególnie w krajach, w których jest to dozwolone. Pomagają im w tym największe kobiece organizacje non-profit: Aborcja Bez Granic i Aborcyjny Dream Team.

– Według samej tylko organizacji Aborcja Bez Granic mamy około 50 000 aborcji rocznie. To jedna trzecia całkowitego zapotrzebowania. Kobiety powinny mieć prawo do przerwania ciąży, kiedy tylko tego potrzebują. Żaden lekarz nie powinien im tego zabraniać – tym bardziej w przypadkach, gdy ich życie jest zagrożone. Osoby, które pomagają w przeprowadzaniu takich operacji, także powinny być chronione przez prawo.

Każda kobieta, która potrzebuje tego rodzaju pomocy, może skontaktować się z Aborcją Bez Granic pod numerem telefonu: 22 29 22 597. Lempart twierdzi, że to trzeci najpopularniejszy numer w Polsce, po policji i straży pożarnej. Jednocześnie zapowiada nową falę protestów w Polsce:

Już przygotowujemy się do protestów i akcji społecznych w obronie praw kobiet. Nie spoczniemy, dopóki nie będzie tak, jak być powinno

Tylko kobieta decyduje

„Martynka” to feministyczna organizacja, która od początku wojny rosyjsko-ukraińskiej wspiera i chroni ukraińskie uchodźczynie w Polsce. Jej założycielka Nastia Podorożna mieszka w Polsce od 10 lat. Mówi, że poza Watykanem niewiele jest krajów w Europie, które mają tak surowe ograniczenia prawne dotyczące aborcji i dostępu do antykoncepcji awaryjnej, jak Polska:

– Pigułki do antykoncepcji awaryjnej są skuteczne tylko do piątego dnia po stosunku bez zabezpieczenia. Jednak i na nie polscy ginekolodzy nie zawsze wypisują recepty. Niestety, wielu polskich lekarzy ma kompleks Boga. Wiem, że zabrzmi to ostro, ale w mojej pracy zdarzył się przypadek, że młoda 18-letnia dziewczyna, która została zgwałcona, poszła na policję. Policjanci zabrali ją do ginekologa, a ten odmówił wypisania recepty na antykoncepcję awaryjną.

Powiedział po prostu: „Taka jest wola Boża” – i że dziewczyna jest za młoda, by brać takie tabletki

Wielu polskich lekarzy boi się przeprowadzać nawet te aborcje, które są dozwolone przez prawo. Nastia podkreśla, że jednym z powodów jest strach przed odpowiedzialnością. Przywołuje przypadek, który przydarzył się ginekolożce ze Szczecina. Lekarka ta znana jest z tego, że nie boi się wykonywać legalnych aborcji, uznając, że nie robi niczego nielegalnego.

– Jednak w ubiegłym roku do jej gabinetu przyszło Centralne Biuro Antykorupcyjne. Podczas przeszukania zarekwirowano jej telefon, komputer i całą dokumentację pacjentek. W ten sposób wywierano na nią presję. Przy okazji policja uzyskała dostęp do bardzo intymnych zdjęć jej pacjentów – mówi Nastia.

„Ani jednej więcej” – pod takim hasłem protestują Polki. Fot: Sestry

Jak podkreśla Ukrainka, kobiety, które szukają pomocy u „Martynki”, nie chcą usuwać ciąży dla wygody – zdarzają się przecież na przykład przypadki gwałtów wojennych. Zmuszanie kobiety do donoszenia takiej ciąży Nastia nazywa torturą:

– Ofiary gwałtów przychodziły do nas po pomoc. Przede wszystkim zapewniliśmy im pomoc psychologiczną. To temat tabu. Kobiety rzadko kiedy przyznają się, że zaszły w ciążę w wyniku gwałtu dokonanego przez wroga. Ale nawet gdyby chciały pozbyć się płodu, lekarze nie pomogliby im tutaj, w Polsce, gdzie otrzymały tymczasowe schronienie.

Bo nie ma przeciwwskazań do przerwania ciąży, a sam gwałt nie został udowodniony. Moim zdaniem to jest rażące naruszenie praw kobiet

Nawet kobiety będące w upragnionej ciąży boją się rodzić w Polsce, bo nie ufają lekarzom:

– Lekarze czasami lekceważą bezpieczeństwo swoich pacjentek. Znam historię kobiety, która zaszła w upragnioną ciążę, ale badanie wykazało nieprawidłowości w rozwoju płodu. Istniało duże prawdopodobieństwo, że dziecko umrze po urodzeniu. Niestety w Polsce to nie jest powód do przerwania ciąży. Pomogliśmy tej kobiecie. Znaleźliśmy organizację, która zorganizowała dla niej aborcję w Holandii.

Chcę, by ukraińskie kobiety – niezależnie od tego, czy są w upragnionej, czy niechcianej ciąży – wiedziały, że mamy siebie nawzajem

Każda kobieta, która potrzebuje pomocy, może zwrócić się do „Martynki”. Kobietom, które chcą zostać matkami, organizacja pomoże znaleźć postępowego lekarza. A tym, które zaszły w niechcianą ciążę, doradzi, jak ją legalnie i bezpiecznie usunąć.

20
хв

25-letnia Ukrainka i jej nienarodzone dziecko zmarli w polskim szpitalu

Natalia Żukowska
Festiwal na Malcie

Poznański festiwal teatru i sztuki Malta uznawany jest za jedno z najważniejszych tego rodzaju cyklicznych wydarzeń w Europie. W programie znajdują się spektakle, koncerty oraz inne wydarzenia artystyczne i literackie. Hasło tegorocznego festiwalu, który po raz pierwszy odbywa się pod patronatem Dominiki Kulczyk, brzmi „For Love!”. Koncentruje się on na trzech tematach: kobieta, natura i przyszłość.

Część wydarzeń artystycznych jest poświęcona kwestiom, które dotyczą współczesnych kobiet – w szczególności uchodźczyń z Ukrainy. Dlatego ich patronkami są Sestry. I tak obejrzymy:

  • 12 września o 19.00 - kameralny spektakl „Zamknięte pokoje”, w którym Maria Bruni i Tomasz Mikan wcielą się postaci dwojga uciekających przed wojną ludzi, którzy, zamknięci w czterech ścianach, opowiadają swoje historie. Maria Bruni z Mariupola, od 2022 roku mieszkanka Poznania i aktorka tutejszego Teatru Nowego, przygotowała tę sztukę, by zwrócić uwagę na sytuację ukraińskich kobiet w polskim społeczeństwie.
„Zamknięte pokoje”
  • 11 września o 19.00 - spektakl „Kasandra” Olgi Grigorasz to interpretacja dramatu Łesi Ukrainki napisanego sto lat temu. W starożytnych mitach greckich córka króla Priama została przeklęta darem jasnowidzenia. Widzi przyszłość, ale nikt jej nie wierzy – a na jej oczach tragedie, którym można było zapobiec, stają się rzeczywistością. Współczesna wersja tej historii jest dziełem Teatru Emigrant, założonego w Poznaniu przez Ukrainki i Białorusinki.
„Kasandra”
  • 10 września o 18.00 - film „Syndrom Hamleta” w reżyserii Elwiry Niewiery i Piotra Rosołowskiego to dokument utkany z osobistych wspomnień i traum młodych ludzi, którzy muszą zmierzyć się z wojenną rzeczywistością. Roman opowiada o terrorze na froncie, Sławik zwierza się z myśli samobójczych, a Katia mówi o strachu przed gwałtem i seksizmie w wojsku. Po projekcji odbędzie się spotkanie z twórcami filmu.
Kadr z filmu „Syndrom Hamleta”
20
хв

Malta Festival 2024: kobiety, Ukraina, wojna. For love!

Sestry

Możesz być zainteresowany...

No items found.

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress