Exclusive
Miłość w Tinderze
20
min

Przygody ukraińskich kobiet na Tinderze. Przystanek Francja

We Francji „nie” znaczy „nie”. Sestry.eu w nowym cyklu pytają, czym różnią się randki w różnych europejskich krajach od tych w Ukrainie

Halyna Halymonyk

Stereotypowo oczekuje się, że Francuzi zrobią wrażenie pięknymi zalotami. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

<frame>Wspaniale jest pójść na randkę z samą sobą, poczytać książkę w samotności lub wybrać się na samotną wycieczkę. Ale czasami potrzebujesz towarzystwa.

Gdzie znaleźć kogoś, kto nie sprawi, że będziesz chciała jak najszybciej uciec? Znalezienie odpowiedniej osoby nie jest łatwym zadaniem. To jeszcze bardziej skomplikowane w przypadku migrantek, które znalazły się w zupełnie nowym świecie.

Sestry poprosiły kilka Ukrainek o podzielenie się swoimi historiami dotyczącymi randek online i budowania relacji z obcokrajowcami. Będziemy o tym pisać w serii artykułów dotyczących różnych krajów. Naszym drugim przystankiem w tej podróży jest Francja. <frame>

Zastrzeżenie: to historie kilkudziesięciu kobiet, z którymi rozmawiał serwis Sestry.eu. Ich doświadczenia są osobiste. Nie należy ich traktować jako socjologicznego studium wszystkich mężczyzn z krajów wymienionych w artykułach z tej serii.

Od Francuza stereotypowo oczekuje się, że zaimponuje kobiecie wyszukanymi zalotami. Francja, Paryż, romantyzm! Rzeczywistość okazała się nieco inna – mówią rozmówczynie Sestry.eu. Niektórzy Francuzi postrzegają Ukrainki jako potencjalne łowczynie obywatelstwa, bogactwa i wolności. Bariera językowa też ma duży wpływ na budowanie relacji. Bo nawet jeśli francuski mężczyzna mówi po angielsku, najprawdopodobniej będzie chciał mówić w swoim ojczystym języku.

Ukrainki to wciąż „egzotyka”

We Francji nikt nie będzie zaskoczony obecnością Słowianki, ale trzeba wyjaśniać różnice między Ukrainkami, Rosjankami i Białorusinkami – podkreślają kobiety, z którymi rozmawiał portal Sestry.eu.

Jedna z nich, Ołeksandra [imię zmienione na prośbę rozmówczyni – red.], od ponad 15 lat pracuje jako tłumaczka w lokalnej agencji matrymonialnej. Twierdzi, że we Francji istnieje pewne uprzedzenie wobec słowiańskich kobiet. Miejscowi obawiają się ich ze względu na historie o nieuczciwym zachowaniu i byciu zbyt wymagającymi, jeśli chodzi o zaloty i prezenty. – Jednak to nie Ukrainki zyskały sobie taką reputację – mówi Ołeksandra. – Musiałyśmy więc regularnie edukować Francuzów na temat różnic kulturowych między narodami słowiańskimi.

Ukraińskie kobiety kojarzą się Francuzkom z jaskrawymi ubraniami i mocnym makijażem, podczas gdy lokalna kultura charakteryzuje się bardziej powściągliwymi obrazami

– Czym jest francuski urok? To kobieta, która zakłada na głowę chustę, bierze torebkę z poprzedniego roku, ma minimum makijażu – i już jest królową, bo „nosi siebie” – mówi 47-letnia Natalia. – Nasze kobiety, z uwagi na inną prezencję, w większości polegają na lokalnych migrantach, którzy w swoim ubiorze również stosują bardziej kolorowy kod kulturowy albo postrzegają taki kod jako zaproszenie do „lekkiej rozrywki”.

W Ukrainie Natalia była zamężna przez 7 lat, następnie rozwiodła się i szukała mężczyzn na portalach randkowych. To były krótkotrwałe związki – niektóre szczęśliwe, inne nie. Teraz jest singielką.

– Nie szukam szybkiego związku, uczę się języka i poznaję kulturę. Niektórzy Francuzi uważają, że jesteśmy dla nich „łatwą zdobyczą” albo „egzotyką”. Nie jesteśmy postrzegane jako im równe. Istnieje wiele uprzedzeń – że oczekujemy od nich pieniędzy, prezentów, małżeństwa. Większość z nich, zrozumiawszy, że nie będzie łatwej, szybkiej i taniej zgody, znika.

Ci, którzy zostają na dłużej, zdaniem Natalii znacznie ustępują ukraińskim mężczyznom pod względem urody i męskości. Jej zdaniem Francuzi są też bardzo skąpi.

Nikt tu nie oczekuje, że przyjdziesz na randkę w szpilkach, pięknej sukience i z makijażem. Zdjęcie: Shutterstock

– Moi dwaj francuscy chłopcy nie kupili mi nawet kawy, chociaż obaj zdecydowali się na „wielki gest”: kiedy usłyszeli, że uwielbiam kaktusy, każdy przyniósł mi w prezencie kaktusa. Mam kolekcję kaktusów w domu, w mieście, którego nie mogę odwiedzić; były dla mnie jak dzieci. Dlatego te prezenty nie sprawiły mi radości. Spowodowały, że płakałam nad moim utraconym życiem, bo mieszkam tutaj w hostelu, w małym pokoju, który dzielę ze współlokatorką. Nie miałam więc gdzie postawić tych kaktusów, tym bardziej że jeden z nich był gigantyczny.

Z drugiej strony, jak mówi Natalia, Francuzi wiedzą, co oznacza „nie”. Zawsze pytają, czy mogą się przytulić albo pocałować

Inną cechą francuskich randek jest to, że chodzą na nie zarówno mężczyźni 25-, jak 65-letni. Wszyscy chcą seksu, nawet jeśli nie są już do niego fizycznie zdolni – nigdy nie tracą w siebie wiary. Ukraińscy mężczyźni są mniej pewni siebie i, targani wątpliwościami, mogą odmówić pójścia na prawdziwą randkę.

– We Francji mężczyźni mają mniej wymagań wobec kobiet niż kobiety wobec siebie – mówi Natalia. – Nikt nie oczekuje, że przyjdziesz na randkę w szpilkach,  pięknej sukience i z makijażem. Ukrainki często zdradza niepokój, podczas gdy tutaj ludzie cenią sobie lekkość, umiejętność czerpania radości z towarzystwa i pewność siebie.

Francuzom nie brakuje szarmanckości. Zdjęcie: Shutterstock

Francuska szarmanckość? I tak, i nie

Alisa, lat 38, nie zgadza się z niektórymi tezami poprzedniej rozmówczyni. W ciągu czterech lat była w trzech związkach z Francuzami.

– Lubię Francuzów tak samo jak Ukraińców. Jedynym problemem jest to, że Francuzi lubią mnie, a Ukraińcy nie – żartuje Alisa. – Tak się złożyło, że mam duże doświadczenie w budowaniu relacji z Francuzami. Mam kilka przyjaciółek z Ukrainy, które również są szczęśliwymi żonami miejscowych mężczyzn.

Według Alisy to nie do końca prawda, że Francuzi unikają Ukrainek. Pracuje w ośrodku dla uchodźców od początku wojny i widzi tam wielu francuskich wolontariuszy. Przyjeżdżają, by pomagać, a ich celem jest często poznanie Ukrainki odpowiedniej do związku. W ten sposób powstało już wiele par.

Podoba im się ukraińska gościnność, pasja, wytrwałość i nastawienie na stabilne związki. Znajomość francuskiego jest dużą zaletą

– Żadna z moich znajomych nie narzeka na narodowe cechy francuskich mężczyzn – mówi Alisa – tylko na indywidualne cechy, które można znaleźć każdej osoby. O moich związkach mogę powiedzieć tyle, że moi trzej mężowie mieli różne dochody, ale zawsze inwestowaliśmy w siebie nawzajem. Tutaj to normalne. On kupił mi telefon, ja jemu na urodziny – również. Kiedy planujemy podróż, omawiamy, kto za co zapłaci. Moi mężowie rozumieli, że zarabiam mniej, więc starali się dokładać więcej, ale zawsze walczyłam o prawo do uczestniczenia w rozwiązywaniu różnych kwestii finansowych i domowych. Nikt jednak nie wykonywał wielkich gestów, takich jak kupno samochodu czy mieszkania.

Mężczyzna może mieć dziesiątki powodów, by być miłym, uprzejmym, przyjacielskim, ale też mieć przy tym w głowie własny obraz tego, kogo potrzebuje. fot: Shutterstock

Francuzom nie brakuje szarmanckości, co często może dawać kobietom nieuzasadnioną nadzieję na uczucie – mówi Alisa.

– Tutaj każda z osób w parze ma własne własne życie towarzyskie: mój chłopak może spędzać czas gdzieś w barze, ja mogę wychodzić sama – ale zawsze wracamy do siebie wieczorem. Mężczyzna może miło rozmawiać z dziewczyną w barze, ponieważ lubi ją jako osobę, ale to nic więcej niż uprzejmość i ogólne zainteresowanie tematem rozmowy. A potem wychodzi, nie pytając o jej numer telefonu ani nie umawiając się na kolejne spotkanie – ponieważ ma już randkę. Dla ukraińskich dziewcząt to bywa rozczarowujące. Mamy inną kulturę: jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że życzliwość, sympatia i uprzejmość wobec płci przeciwnej oznacza potencjalne zaproszenie na kawę, kolację, wstęp do związku itp. Tutaj wszystko jest inne.

Dlaczego faceci znikają po randkach

Ogólnie rzecz biorąc, temat mężczyzn znikających po dość przyjemnej rozmowie dezorientuje Ukrainki w wielu krajach tymczasowego pobytu.

„Może mnie nie polubił?” „Czy zrobiłam coś złego?” To traumatyzujące. A jeśli kobieta ma już negatywne doświadczenia związane z takimi sytuacjami, pojawia się „syndrom odrzucenia” – obniżona samoocena, uczucie smutku, rozczarowania i niepokoju.

Psycholożka Iryna Owczar, która specjalizuje się w kwestiach związanych z rodziną i związkami, twierdzi, że w większości przypadków „zniknięcie mężczyzny” nie ma nic wspólnego z osobowością kobiety

– Wiele kobiet szuka mężczyzny z „uczuciem głodu” – głodnych intymności, ciepła, relacji, seksu – mówi Owczar. – Kiedy mężczyzna daje choć trochę nadziei, kobieta bardzo szybko zaczyna wypełniać pustkę w sobie tymi okruchami uwagi, a także fantazjami o przyszłym związku. Mężczyzna może mieć dziesiątki powodów, by być miłym, uprzejmym, przyjacielskim, ale równocześnie mieć w głowie własny obraz tej, której potrzebuje. A kobieta, w której towarzystwie akurat jest, choć piękna, dobra, miła, po prostu nie pasuje do tego obrazu. Powiedzmy, że szuka rudowłosej, a ty jesteś brunetką. Kobieta może być „słodka”, ale ten mężczyzna potrzebuje akurat „słonego ogórka”. To metafora, ale myślę, że sens jest jasny.

On może mieć tuzin takich kobiet do niezobowiązującego towarzystwa – i to jest  jego sposób na spędzanie wolnego czasu. Może chcieć związku, ale nie być na niego gotowym. Istnieje również typ manipulatora, który lubi pozostawiać sytuacje w zawieszeniu, bez powiedzenia ostatecznego „nie”. Daje mu to potencjalną możliwość ponownego pojawienia się pewnego dnia, tak jakby nie było zerwania. Ogólnie rzecz biorąc, mogą istnieć setki męskich typów, ale nie ma to nic wspólnego z osobowością konkretnej kobiety.

Miłość w parze jest odzwierciedleniem naszej miłości do nas samych. Zdjęcie: Shutterstock

– Trudno udzielić rady, jak nie cierpieć z powodu odrzucenia, z powodu zniknięcia bez uprzedzenia – mówi psycholożka. – Można tylko zasugerować pracę ze swoimi traumami w drodze psychoterapii, zamknięcie głodu intymności, maksymalną samoakceptację i miłość do siebie. Przypomina mi się idea z psychologii społecznej, że miłość w parze jest odzwierciedleniem naszej miłości do nas samych.

Najłatwiej jest zbudować związek dla dwojga stabilnych psychicznie i zdrowych ludzi, którzy kochają siebie tak bardzo, jak to możliwe, czują się dobrze z samymi sobą, ale wiedzą, że z partnerem będzie przyjemniej i ciekawiej

W takim przypadku odrzucenie nie będzie postrzegane jako osobista tragedia i nie obniży twojej samooceny. Spokojnie pójdziesz dalej, szukając osoby, która cię potrzebuje. Nieważne, czy będzie to Francuz, Ukrainiec czy ktoś inny.

* Bonus - ostatni artykuł z serii (Polska) będzie zawierał wskazówki, które z pewnością pomogą Ci znaleźć partnera – w Ukrainie lub za granicą, dzięki internetowym serwisom randkowym. Subskrybuj nasze kanały w mediach społecznościowych, aby nie przegapić artykułów z tej serii: Facebook, Instagram, Telegram. W poprzedniej części rozmawialiśmy o Niemczech, a następny przystanek to Szwecja i Finlandia.

No items found.

Redaktorka i dziennikarka. W 2006 roku stworzyła miejską gazetę „Visti Bilyayivka”. Publikacja z powodzeniem przeszła nacjonalizację w 2017 roku, przekształcając się w agencję informacyjną z dwiema witrynami Bilyayevka.City i Open.Dnister, dużą liczbą projektów offline i kampanii społecznych. Witryna Bilyayevka.City pisze o społeczności liczącej 20 tysięcy mieszkańców, ale ma miliony wyświetleń i około 200 tysięcy czytelników miesięcznie. Pracowała w projektach UNICEF, NSJU, Internews Ukraine, Internews.Network, Wołyńskiego Klubu Prasowego, Ukraińskiego Centrum Mediów Kryzysowych, Fundacji Rozwoju Mediów, Deutsche Welle Akademie, była trenerem zarządzania mediami przy projektach Lwowskiego Forum Mediów. Od początku wojny na pełną skalę mieszka i pracuje w Katowicach, w wydaniu Gazety Wyborczej.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Kolejna taka śmierć w Nowym Targu

14 sierpnia 25-letnia Ukrainka w ciąży została przyjęta do szpitala w Nowym Targu. Podczas badania lekarze stwierdzili obumarcie płodu. Kobieta przeszła operację, dziecko urodziło się martwe. O sprawie poinformowali dziennikarze „Tygodnika Podhalańskiego”.

Później kobieta została przewieziona na oddział intensywnej terapii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie w bardzo ciężkim stanie. Tam zmarła – dziennikarze sugerują, że prawdopodobnie na sepsę. Lekarze, powołując się na tajemnicę lekarską i ustawę o prawach pacjenta, nie skomentowali sprawy.

To nie pierwszy zgon na oddziale okołoporodowym tego szpitala.

W maju ubiegłego roku na oddziale ginekologicznym nowotarskiego szpitala zmarła 33-letnia Dorota, która była w 5. miesiącu

Mimo zagrożenia jej życia, lekarze nie usunęli ciąży. Zapewniali rodzinę, że wszystko jest w porządku. Gdy Dorocie odeszły wody, zalecili jedynie leżenie w łóżku. Na aborcję zdecydowali się dopiero wtedy, gdy jej stan się pogorszył – ale było już za późno. Kobieta zmarła w wyniku wstrząsu septycznego. Prawnik rodziny zmarłej zauważył, że lekarze dopuścili się „rażących zaniedbań” zarówno w procesie leczenia, jak w przekazywaniu informacji o stanie zdrowia kobiety. Po tym tragicznym zdarzeniu w wielu polskich miastach odbyły się protesty w ramach Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.

W 2023 r. w Warszawie odbył się duży protest. Bezpośrednim powodem była śmierć 33-letniej Doroty w Nowym Targu. Fot: Sestry

W oświadczeniu organizatorów protestów czytamy: „Dorota z Nowego Targu zmarła, ponieważ polska ustawa antyaborcyjna zabija i zamienia lekarzy w politycznych sługusów, a nie ekspertów od opieki zdrowotnej. Zmarła, bo lekarze nie wypełniają swoich obowiązków”.

Problem w chorym prawie

Polskie prawo aborcyjne jest jednym z najsurowszych w Europie. W 1993 roku przyjęto tak zwany „kompromis aborcyjny”. Zgodnie z nim aborcja była możliwa w trzech przypadkach: zagrożenia życia lub zdrowia matki, ciąży będącej wynikiem gwałtu oraz nieuleczalnej choroby lub nieodwracalnej wady płodu. W 2016 r. sejmowa większość w pierwszym czytaniu przyjęła projekt ustawy całkowicie zakazującej aborcji. Przewidziano odpowiedzialność karną zarówno dla kobiet, które chciałyby dokonać aborcji, jak dla lekarzy, którzy wykonywaliby takie zabiegi. W tym czasie kobiety wzięły udział w jednym z największych protestów w Polsce, który stał się znany na całym świecie jako Czarny Poniedziałek. Skandaliczny projekt ustawy został wycofany.

Jednak w 2020 r. Trybunał Konstytucyjny zakazał aborcji w przypadku wad rozwojowych płodu, a rok później decyzja ta weszła w życie. Obecnie w Polsce aborcja jest możliwa tylko w przypadku gwałtu, kazirodztwa lub zagrożenia życia bądź zdrowia matki. W pierwszym przypadku wiek płodu nie ma znaczenia, natomiast w drugim aborcja jest możliwa do 12. tygodnia ciąży.

Złagodzenie przepisów aborcyjnych było jednym z haseł partii Donalda Tuska przed wyborami parlamentarnymi w 2023 roku

Na początku 2024 r. premier oświadczył, że rząd jest gotowy złagodzić ograniczenia w dostępie do antykoncepcji awaryjnej i złagodzić przepisy antyaborcyjne.

Problem jednak pozostał. Sejm, reprezentowany przez marszałka Szymona Hołownię, blokował prace nad projektami ustaw liberalizujących przepisy aborcyjne. Pod koniec sierpnia 2024 r. premier Tusk przyznał, że w parlamencie nie ma wystarczającej liczby głosów, by złagodzić zakaz aborcji. Zadeklarował jednak, że rząd pracuje nad wprowadzeniem nowych procedur dla szpitali i prokuratorów, mających złagodzić niektóre z ograniczeń.

– Mogę tylko obiecać, że w ramach obowiązującego prawa zrobimy wszystko, aby kobiety cierpiały mniej, by aborcja była tak bezpieczna i dostępna, jak to tylko możliwe, gdy kobieta jest zmuszona do podjęcia takiej decyzji – stwierdził. – Chcemy zapewnić, że ludzie, którzy pomagają kobietom, nie będą prześladowani.

Minister zdrowia Izabela Leszczyna dodała, że do przeprowadzenia aborcji powinno wystarczyć jedno zaświadczenie lekarskie potwierdzające, że zdrowie kobiety jest zagrożone. I że może to być na przykład zaświadczenie od psychiatry.

Jednak nawet jeśli nowa ustawa aborcyjna zostanie uchwalona, musi ją podpisać prezydent Andrzej Duda. I tu pojawia się problem, bo Duda wielokrotnie deklarował, że jest przeciwny aborcji. – Dla mnie aborcja to zabijanie ludzi  – powiedział przy jednej z okazji.

Wkrótce nowe protesty

Wiadomość o śmierci Ukrainki podczas porodu w Nowym Targu oburzyła Martę Lempart, aktywistkę i liderkę ruchu Strajk Kobiet. Ma ona wiele pytań do lekarzy, którzy nie zdołali uratować kobiety:

– To ten sam szpital, w którym w zeszłym roku zmarła ciężarna Polka Dorota, a w tym roku rodząca kobieta z Ukrainy. Nie znam całej sytuacji, ale nadal obwiniam lekarzy. Mam pytanie: co zrobili źle, że doszło do sepsy? Nie znam odpowiedzi, ale nie wierzę już w ani jedno ich słowo. Powinni byli zrobić wszystko, by zapobiec śmierci tej kobiety. Znam podejście lekarzy opiekujących się kobietami w ciąży w Polsce i wiem, ile czasu poświęcają na szukanie winnego nagłych sytuacji, które czasem się zdarzają.

Żaden z nich nie chce być osobą decyzyjną, a czas w takich sytuacjach jest na wagę złota

Według Lempart to, że lekarz waha się z podjęciem decyzji, bo boi się odpowiedzialności, to kłamstwo. Bo niektórzy lekarze po prostu gardzą kobietami:

– Znamy dziesiątki przypadków, w których lekarze odmawiali wykonania aborcji nawet w sytuacjach dozwolonych przez prawo – mówi Lempart. – Swoją decyzję tłumaczyli strachem przed odpowiedzialnością karną. Nie pamiętam jednak ani jednego przypadku w ciągu ponad 30 lat obowiązywania zakazu aborcji w Polsce, kiedy lekarze zostali ukarani lub postawieni przed sądem za wykonanie legalnej aborcji.

Polskie kobiety od lat wychodzą na ulice, aby walczyć o prawo do aborcji. Zdjęcie: Sestry

Rekomendacje dla szpitali, ogłoszone niedawno przez Ministerstwo Zdrowia, Lempart nazywa bezsensownymi. Jej zdaniem nie są zgodne z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia:

– Chciałybyśmy, aby ministra zdrowia wysłuchała specjalistów od aborcji i opinii kobiet w ciąży w tej delikatnej kwestii – i to natychmiast! Co więcej, legalizacja aborcji jest zaleceniem komitetu ONZ, który wyraźnie wzywa Polskę do jej zalegalizowania i bezzwłocznego wprowadzenia moratorium na karanie w przypadku aborcji. Rząd musi zmienić prawo.

Dekryminalizacja aborcji powinna być ich sztandarowym projektem. Donald Tusk nie dopilnował, by jego partnerzy koalicyjni zagłosowali we właściwy sposób. Dlatego odpowiedzialność spoczywa na polskim rządzie

Ze względu na trudną sytuację z dostępem do antykoncepcji awaryjnej i zakaz aborcji, Polki są zmuszone szukać innych sposobów na przerwanie ciąży – szczególnie w krajach, w których jest to dozwolone. Pomagają im w tym największe kobiece organizacje non-profit: Aborcja Bez Granic i Aborcyjny Dream Team.

– Według samej tylko organizacji Aborcja Bez Granic mamy około 50 000 aborcji rocznie. To jedna trzecia całkowitego zapotrzebowania. Kobiety powinny mieć prawo do przerwania ciąży, kiedy tylko tego potrzebują. Żaden lekarz nie powinien im tego zabraniać – tym bardziej w przypadkach, gdy ich życie jest zagrożone. Osoby, które pomagają w przeprowadzaniu takich operacji, także powinny być chronione przez prawo.

Każda kobieta, która potrzebuje tego rodzaju pomocy, może skontaktować się z Aborcją Bez Granic pod numerem telefonu: 22 29 22 597. Lempart twierdzi, że to trzeci najpopularniejszy numer w Polsce, po policji i straży pożarnej. Jednocześnie zapowiada nową falę protestów w Polsce:

Już przygotowujemy się do protestów i akcji społecznych w obronie praw kobiet. Nie spoczniemy, dopóki nie będzie tak, jak być powinno

Tylko kobieta decyduje

„Martynka” to feministyczna organizacja, która od początku wojny rosyjsko-ukraińskiej wspiera i chroni ukraińskie uchodźczynie w Polsce. Jej założycielka Nastia Podorożna mieszka w Polsce od 10 lat. Mówi, że poza Watykanem niewiele jest krajów w Europie, które mają tak surowe ograniczenia prawne dotyczące aborcji i dostępu do antykoncepcji awaryjnej, jak Polska:

– Pigułki do antykoncepcji awaryjnej są skuteczne tylko do piątego dnia po stosunku bez zabezpieczenia. Jednak i na nie polscy ginekolodzy nie zawsze wypisują recepty. Niestety, wielu polskich lekarzy ma kompleks Boga. Wiem, że zabrzmi to ostro, ale w mojej pracy zdarzył się przypadek, że młoda 18-letnia dziewczyna, która została zgwałcona, poszła na policję. Policjanci zabrali ją do ginekologa, a ten odmówił wypisania recepty na antykoncepcję awaryjną.

Powiedział po prostu: „Taka jest wola Boża” – i że dziewczyna jest za młoda, by brać takie tabletki

Wielu polskich lekarzy boi się przeprowadzać nawet te aborcje, które są dozwolone przez prawo. Nastia podkreśla, że jednym z powodów jest strach przed odpowiedzialnością. Przywołuje przypadek, który przydarzył się ginekolożce ze Szczecina. Lekarka ta znana jest z tego, że nie boi się wykonywać legalnych aborcji, uznając, że nie robi niczego nielegalnego.

– Jednak w ubiegłym roku do jej gabinetu przyszło Centralne Biuro Antykorupcyjne. Podczas przeszukania zarekwirowano jej telefon, komputer i całą dokumentację pacjentek. W ten sposób wywierano na nią presję. Przy okazji policja uzyskała dostęp do bardzo intymnych zdjęć jej pacjentów – mówi Nastia.

„Ani jednej więcej” – pod takim hasłem protestują Polki. Fot: Sestry

Jak podkreśla Ukrainka, kobiety, które szukają pomocy u „Martynki”, nie chcą usuwać ciąży dla wygody – zdarzają się przecież na przykład przypadki gwałtów wojennych. Zmuszanie kobiety do donoszenia takiej ciąży Nastia nazywa torturą:

– Ofiary gwałtów przychodziły do nas po pomoc. Przede wszystkim zapewniliśmy im pomoc psychologiczną. To temat tabu. Kobiety rzadko kiedy przyznają się, że zaszły w ciążę w wyniku gwałtu dokonanego przez wroga. Ale nawet gdyby chciały pozbyć się płodu, lekarze nie pomogliby im tutaj, w Polsce, gdzie otrzymały tymczasowe schronienie.

Bo nie ma przeciwwskazań do przerwania ciąży, a sam gwałt nie został udowodniony. Moim zdaniem to jest rażące naruszenie praw kobiet

Nawet kobiety będące w upragnionej ciąży boją się rodzić w Polsce, bo nie ufają lekarzom:

– Lekarze czasami lekceważą bezpieczeństwo swoich pacjentek. Znam historię kobiety, która zaszła w upragnioną ciążę, ale badanie wykazało nieprawidłowości w rozwoju płodu. Istniało duże prawdopodobieństwo, że dziecko umrze po urodzeniu. Niestety w Polsce to nie jest powód do przerwania ciąży. Pomogliśmy tej kobiecie. Znaleźliśmy organizację, która zorganizowała dla niej aborcję w Holandii.

Chcę, by ukraińskie kobiety – niezależnie od tego, czy są w upragnionej, czy niechcianej ciąży – wiedziały, że mamy siebie nawzajem

Każda kobieta, która potrzebuje pomocy, może zwrócić się do „Martynki”. Kobietom, które chcą zostać matkami, organizacja pomoże znaleźć postępowego lekarza. A tym, które zaszły w niechcianą ciążę, doradzi, jak ją legalnie i bezpiecznie usunąć.

20
хв

25-letnia Ukrainka i jej nienarodzone dziecko zmarli w polskim szpitalu

Natalia Żukowska
Festiwal na Malcie

Poznański festiwal teatru i sztuki Malta uznawany jest za jedno z najważniejszych tego rodzaju cyklicznych wydarzeń w Europie. W programie znajdują się spektakle, koncerty oraz inne wydarzenia artystyczne i literackie. Hasło tegorocznego festiwalu, który po raz pierwszy odbywa się pod patronatem Dominiki Kulczyk, brzmi „For Love!”. Koncentruje się on na trzech tematach: kobieta, natura i przyszłość.

Część wydarzeń artystycznych jest poświęcona kwestiom, które dotyczą współczesnych kobiet – w szczególności uchodźczyń z Ukrainy. Dlatego ich patronkami są Sestry. I tak obejrzymy:

  • 12 września o 19.00 - kameralny spektakl „Zamknięte pokoje”, w którym Maria Bruni i Tomasz Mikan wcielą się postaci dwojga uciekających przed wojną ludzi, którzy, zamknięci w czterech ścianach, opowiadają swoje historie. Maria Bruni z Mariupola, od 2022 roku mieszkanka Poznania i aktorka tutejszego Teatru Nowego, przygotowała tę sztukę, by zwrócić uwagę na sytuację ukraińskich kobiet w polskim społeczeństwie.
„Zamknięte pokoje”
  • 11 września o 19.00 - spektakl „Kasandra” Olgi Grigorasz to interpretacja dramatu Łesi Ukrainki napisanego sto lat temu. W starożytnych mitach greckich córka króla Priama została przeklęta darem jasnowidzenia. Widzi przyszłość, ale nikt jej nie wierzy – a na jej oczach tragedie, którym można było zapobiec, stają się rzeczywistością. Współczesna wersja tej historii jest dziełem Teatru Emigrant, założonego w Poznaniu przez Ukrainki i Białorusinki.
„Kasandra”
  • 10 września o 18.00 - film „Syndrom Hamleta” w reżyserii Elwiry Niewiery i Piotra Rosołowskiego to dokument utkany z osobistych wspomnień i traum młodych ludzi, którzy muszą zmierzyć się z wojenną rzeczywistością. Roman opowiada o terrorze na froncie, Sławik zwierza się z myśli samobójczych, a Katia mówi o strachu przed gwałtem i seksizmie w wojsku. Po projekcji odbędzie się spotkanie z twórcami filmu.
Kadr z filmu „Syndrom Hamleta”
20
хв

Malta Festival 2024: kobiety, Ukraina, wojna. For love!

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Malta Festival 2024: kobiety, Ukraina, wojna. For love!

Ексклюзив
Portrety siostrzeństwa
20
хв

„Gdybym miała oddać życie za moje dwie polskie siostry, zrobiłabym to”

Ексклюзив
Miłość w Tinderze
20
хв

Przygody Ukrainek na Tinderze: Hiszpania

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress