Exclusive
20
min

Anita Łucenko: Bez ćwiczeń Ukraińcom będzie coraz trudniej zachować zdrowy rozsądek

Radzę kobietom, by wprowadziły do swojego życia następujące zasady: codzienne ćwiczenia przez 10-20 minut i pół talerza warzyw w każdym posiłku. Daj sobie czas na oddychanie, częściej się uśmiechaj i wierz, że dobro zwycięża. Zachowaj większy luz wobec swojego ciała i nie wymagaj od niego perfekcji – mówi Anita Łucenko, jedna z najbardziej cenionych ukraińskich ekspertek od zdrowego stylu życia

Ksenia Minczuk

Anita Łucenko. Zdjęcie z prywatnego archiwum

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Anita Łucenko jest ukraińską profesjonalną trenerką, specjalistką od odchudzania i gospodynią programu telewizyjnego „Zważeni i szczęśliwi”, który pomógł schudnąć wielu kobietom. Jest też srebrną medalistką Mistrzostw Europy w aerobiku i wielokrotną mistrzynią Ukrainy w tej dyscyplinie, a także osobistą trenerką celebrytów oraz współautorką aplikacji odchudzającej WOWbody. Sestry rozmawiają z nią m.in. o doświadczeniu emigracji i radzeniu sobie ze stresem z pomocą fitnessu

Anita Łucenko

Najtrudniejsza rzecz na emigracji

Ksenia Minczuk: Przed wojną mówiłaś, że marzysz o życiu w Amsterdamie. Dlaczego wybrałaś Wielką Brytanię?

Anita Łucenko: Rzeczywiście, przez 5 lat marzyłam o zamieszkaniu w Amsterdamie. Każdego roku w sylwestra planowałam spełnić to marzenie. Dodawałam je do mojej listy rzeczy do zrobienia. Ale kiedy nadszedł czas, by wybrać kraj na tymczasowy pobyt z powodu wojny, wybrałam nie marzenie, ale praktyczność i dobrą edukację dla mojej córki. Szczerze mówiąc, ten wybór mnie zaskoczył. Sprawił, że inaczej spojrzałam na swoje marzenia i życie w ogóle. To było ciekawe doświadczenie.

Z córką Mią. 1 września 2022

Czy Twoja córka przystosowała się do nowego kraju?

Bardzo się martwiłam, gdzie i jaką szkołę dla niej wybrać, gdzie powinna iść do pierwszej klasy. Mój nauczyciel angielskiego, który mieszka w Londynie, polecił mi Wielką Brytanię jako kraj tymczasowego pobytu, ponieważ ma ona najlepszą edukację na świecie, która na dodatek jest darmowa.

Bardzo podobało mi się to, że w tutejszych szkołach dzieci dobrze adaptują się do języka i grupy, nawet już po 2-3 miesiącach nauki. Uwielbiam też szkolne mundurki i to, że w brytyjskich szkołach nie można używać elektronicznych gadżetów. Mia chętnie chodzi do szkoły, a ja się z tego cieszę. I naprawdę podoba mi się, że w przeciwieństwie do mnie nie będzie musiała uczyć się angielskiego przez 30 lat.

Uważasz się za uchodźczynię?

Przyjęłam bardziej pozytywne określenie dla mojej sytuacji: tymczasowy pobyt za granicą w celu poszerzenia horyzontów i zdobycia europejskich umiejętności myślenia

Choć jestem daleko od domu w tak trudnych czasach dla naszego kraju, nie potrzebuję pomocy. Wręcz przeciwnie, mam okazję wspierać innych i pomagać tym, którzy naprawdę tego potrzebują. Dziś czuję, że to moja misja, bo daje mi poczucie satysfakcji i celu.

Anita w Anglii

Jak zaczęła się dla Ciebie ta wojna?

Zastała mnie w bikini i z jedną walizką tysiące kilometrów od domu. Byłam wtedy na wakacjach w Tajlandii – ze względu na eskalację sytuacji i ogólny niepokój w społeczeństwie, przełożyłam powrót do domu o tydzień. Tuż przed 24 lutego linie lotnicze zaczęły odwoływać loty do Ukrainy z powodu ostrzeżenia Joe Bidena przed możliwą wojną, więc bałam się, że polecę, ale nie będę mogła wylądować w moim rodzinnym mieście. Jak wszyscy, byłam niespokojna i przestraszona. Po prostu nie wierzyłam w to, co się dzieje. Martwiłam się też o moją rodzinę w Ukrainie.

Było ciężko nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Nie miałam jak uwolnić energii, bo nie biegałam. Zaczęłam więc pomagać ludziom: w zdobywaniu benzyny, podróżując za granicę, publikując informacje o wolontariuszach i punktach kontrolnych. Robiłam wszystko, co mogłam, by znaleźć sobie coś do roboty w tej ogólnej panice.

Co było najgorsze w emigracji?

Za granicą zdałam sobie sprawę, jak bardzo brakowało mi komunikacji „na żywo”. Brak rodziny [mąż Anity jest w Ukrainie – red.] i przyjaciół w pobliżu był dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Każdego dnia czuję potrzebę spędzania czasu z tymi, którzy znają mnie od wielu lat, rozumieją mnie bez słów i potrafią wesprzeć. Doświadczenie przymusowej emigracji sprawiło, że doceniam momenty, w których byłam z najbliższymi. Szczere rozmowy, wspólne chwile i spotkania, które kiedyś wydawały się zwyczajne. Teraz zdaję sobie sprawę, że posiadanie przy sobie bliskich osób to prawdziwy skarb.

Z mamą w Londynie

Jak odnalazłaś siłę do pracy?

Na 2 tygodnie przed wybuchem wojny postanowiłem zamknąć wszystkie projekty i zrobić sobie przerwę w ciszy, nie pracować i dać sobie czas na znalezienie inspiracji. Być może dlatego wybrałam życie w głębokiej angielskiej wiosce – z końmi, owcami, lasami i małymi lokalnymi sklepami, a nie w tętniącym życiem Londynie. Po prostu musiałam odetchnąć i zrobić sobie mentalną przerwę. Nie zamknęłam jednak swoich projektów. Szybko stało się jasne, że ludzie potrzebują wsparcia, by powrócić ze stanu rozpaczy do choćby częściowej stabilności.

Moja partnerka Julia i ja zaczęłyśmy prowadzić otwarte sesje szkoleniowe online, które pozwoliły nam trochę pobudzić siebie i ludzi. Postanowiłyśmy nie zbierać pieniędzy, ale tworzyć tanie i użyteczne produkty po 50 hrywien za sztukę. 100% dochodu wysyłałyśmy do wojska lub organizacji humanitarnych. Czułam wdzięczność dla tych ludzi. I znalazłam inspirację, której szukałam.

Anita Łucenko i Julia Bohdan prowadzą treningi online dla Ukrainek

Kilka ważnych rytuałów

Jaka jest rola sportu podczas wojny i na emigracji?

Fizjologia ludzkiego ciała działa w taki sposób, że dzięki ćwiczeniom łatwiej znosimy trudności na poziomie hormonalnym, łagodzimy stres, łatwiej się koncentrujemy i zmniejszamy objawy depresji. Ćwiczenia wytwarzają hormony: endorfinę, dopaminę i serotoninę. Działają jak środki przeciwbólowe, łagodzą napięcie, wprawiają w pozytywny nastrój i przywracają poczucie kontroli nad własnym życiem. To naprawdę działa. W dzisiejszych czasach Ukraińcom będzie coraz trudniej zachować zdrowy rozsądek bez ćwiczeń.

Ćwiczenia fizyczne są ratunkiem dla zdrowia psychicznego. Nawet 5-20 minut dziennie może zdziałać cuda

Czy stres sprawia, że częściej tracisz lub przybierasz na wadze?

Każdy organizm jest inaczej poukładany, co oznacza, że ludzie nie przeżywają trudnych chwil w ten sam sposób. W przypadku osób o normalnych zachowaniach żywieniowych stres powinien sprawić, że nie będą czuły się głodne. Jeśli jednak występują niewielkie zaburzenia hormonalne, człowiek zaczyna objadać się, walcząc w ten sposób ze stresem. Oba przypadki to normalne reakcje na stres. W ten sposób przełączamy nasz współczulny układ nerwowy (stres – adrenalina) na układ przywspółczulny (relaks i spokój). I ważne jest, by nie skupiać się na konsekwencjach – czy schudniesz, czy przytyjesz – ale na sposobach radzenia sobie ze stresem.

<frame>Technika „Cytryna” (stosowana podczas ataku niekontrolowanej chęci jedzenia podczas stresu): usiądź wygodnie, połóż ręce na kolanach, z dłońmi otwartymi do góry, i zamknij oczy. Wyobraź sobie, że w prawej dłoni trzymasz cytrynę. Ściśnij ją mocno, wyobrażając sobie, że wyciskasz cały sok. Gdy cytryna zostanie wyciśnięta, rozluźnij dłoń. Teraz powtórz ćwiczenie lewą ręką. <frame>

Jak zmieniłaś się przez te dwa lata?

Wszyscy bardzo się postarzeliśmy, nie jestem wyjątkiem. Dwa lata temu mówiłam po rosyjsku, słuchałam rosyjskiej muzyki i oglądałam rosyjskie programy telewizyjne. Teraz – wszystko wyłącznie po ukraińsku. Studiuję historię Ukrainy i jej system polityczny. Zaczęłam się zastanawiać, co to znaczy być obywatelką swojego kraju. Studiuję też doświadczenia Brytyjczyków w różnych sferach życia i próbuję zastosować je w Ukrainie: coś działa, coś nie. Nawiasem mówiąc, przestałam pić alkohol.

W dzisiejszych czasach kobiety na emigracji żyją w ciągłym stresie. Jak sobie z nim radzisz bez uciekania się do złych nawyków?

Każdego dnia staram się przestrzegać kilku ważnych rytuałów, które pomagają mi utrzymać dobrą kondycję fizyczną i psychiczną. Po pierwsze, zawsze staram się wysypiać. Po drugie, regularnie ćwiczę. Dodatkowo każdego dnia przeznaczam 5-10 minut na medytację. Ale prawdopodobnie najważniejszą rzeczą dla mnie jest pomaganie innym ludziom.

Udowodniono, że ludzie, którzy pomagają innym, łatwiej znoszą stres. Wzmacnia to naszą własną stabilność emocjonalną i ułatwia radzenie sobie z trudnościami

Nawet więc jeśli myślisz o sobie, nadal musisz pomagać innym w każdy możliwy sposób. Mnie daje to siłę, wypełnia moje życie sensem i pomaga mi zachować optymizm nawet w najtrudniejszych czasach.

W 2015 roku wzięłaś udział w swoim pierwszym wyzwaniu: 14 dni bez cukru. Dzięki Tobie zrezygnowałam z cukru i od tamtej pory go nie spożywam. Motywujesz tysiące kobiet. A co motywuje Ciebie?

Cieszę się, gdy choćby kilka zmarszczek na twarzy i centymetrów w talii nie odbija się w twoim lustrze dzięki moim zaleceniom. Inspiruje mnie to, że codziennie ktoś mówi mi słowa wdzięczności. Czuję się wtedy przydatna. Zdaję sobie sprawę, że dzięki mnie ludzie żyją lepiej, zdrowiej.

Jeśli chodzi o kobiety, które mnie inspirują, to taką osobą jest moja nowa brytyjska koleżanka Heather. Ma 76 lat, zmienia chłopaków, nosi szpilki i ma skórę 40-latki. W Wielkiej Brytanii napisałam o niej książkę i mam nadzieję, że da ona naszym kobietom nadzieję i inspirację. Bo nigdy nie jest za późno, by żyć pełnią życia, bez względu na okoliczności.

Anita i Heather na okładce książki, która wkrótce ukaże się na rynku

Życie w iluzji jest słodkie, życie w prawdzie - trudne

Na Instagramie piszesz, że Twoją główną zasadą jest zdrowie. Jak utrzymujesz zdrowie w obliczu wojny i ciągłego stresu?

Radzę wszystkim kobietom, aby wprowadziły do swojego życia następujące zasady: codzienne ćwiczenia przez 10-20 minut i pół talerza warzyw w każdym posiłku. Daj sobie czas na oddech, uśmiechaj się częściej i uwierz, że dobro zwycięża. Powinnaś także być bardziej wyluzowana w stosunku do swojego ciała i nie wymagać od niego perfekcji.

Podczas dwóch lat spędzonych w Wielkiej Brytanii zmieniło się moje spojrzenie na ciało – czuję się, jakbym odwiedziła klinikę rehabilitacyjną po uzależnieniu. Podobnie jak większość dziewczyn w Ukrainie, mam w głowie pewne standardy dotyczące mojej sylwetki.

W Wielkiej Brytanii zobaczyłam zupełnie inne podejście: +7 kg (w porównaniu z naszymi wizualnymi ideałami) to najlepsza figura. Tu dziewczyny nie chodzą na siłownię, żeby schudnąć

Skupiają się na sile, dobrym samopoczuciu i zdrowiu psychicznym. Fizyczne bez psychicznego nie ma sensu.

Przeszłaś 200 km szlaku pielgrzymów, milczałaś w buddyjskiej świątyni przez 21 dni i wierzysz, że „punkt kryzysu jest również punktem wzrostu”. Czy w oparciu o tę zasadę możemy powiedzieć, że Ukraińcy „rosną”, przechodząc przez kryzys?

Nasza niepodległość przyszła dość łatwo. I zamiast budować nowe państwo ze wspaniałą historią, nadal żyliśmy jak „młodszy brat”. Teraz nasz kraj oddziela się od wszystkiego, co radzieckie, zwróciliśmy się w stronę Zachodu, a kraje Unii Europejskiej i świat usłyszały o Ukrainie, jej artystach, sportowcach i ludziach mających wewnętrzną siłę.

Istnieje poczucie, że odradzamy się jako naród i odradzamy naszą kulturę. Postrzegam swoją misję jako wypełnienie przestrzeni informacyjnej ukraińskojęzycznymi treściami w dziedzinie fitnessu. W końcu spaliśmy przez tyle lat i zapomnieliśmy, kto od wieków był naszym wrogiem. Życie w iluzji jest słodkie, życie w prawdzie jest trudne. Doświadczamy więc wyjścia z różowego, iluzorycznego świata.

Co każdy z nas może zrobić, aby pomóc w zwycięstwie?

Pomóż tym, którzy bronią naszego kraju finansowo i fizycznie. Wierzę, że to jedność ludzi pozwoliła nam przetrwać pierwsze miesiące inwazji. Nie mamy prawa zwalniać tempa. Nie ma znaczenia, co robi prezydent, reżyser, dziennikarz czy bloger. Liczy się to, co robisz TY! Każdy z nas może przyczynić się przynajmniej do odbudowy naszej kultury, której język jest jednym z głównych elementów. Minimum tego, co możesz zrobić, gdy nie jesteś w okopach, to mówić po ukraińsku i uczyć swoje dzieci języka ojczystego. A także jak najwięcej opowiadać za granicą o ukraińskiej kulturze i talentach Ukraińców. By obcokrajowcy zrozumieli, że wnosimy niesamowity wkład w historię ludzkości.

Zdjęcia z prywatnego archiwum

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, pisarka, podcasterka. Uczestniczka projektów społecznych mających na celu rozpowszechnianie informacji na temat przemocy domowej. Prowadziła własne projekty społeczne różnego rodzaju: od rozrywki po film dokumentalny. W Hromadske Radio tworzyła podcasty, fotoreportaże i filmy. Podczas inwazji na pełną skalę rozpoczęła współpracę z zagranicznymi mediami, uczestnicząc w konferencjach i spotkaniach w Europie, aby rozmawiać o wojnie na Ukrainie i dziennikarstwie.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz
Ukraińskie dzieci też wspierają swoją armię

Rozmawiamy z trzema dziewczynkami, które wykorzystały swoje talenty, by zebrać dziesiątki tysięcy hrywien na wsparcie ukraińskiego wojska.

Gdy wygram, pokonany przekazuje datek

– W 2022 roku wiele osób zaczęło pomagać armii – wspomina 13-letnia Waleria Jeżowa, mistrzyni świata w warcabach. – Ja też chciałam się przyłączyć. Zapytałam mamę, jak mogę to zrobić. „Co potrafisz robić najlepiej?” – zapytała. I tak doszłyśmy do wniosku, że mogę zbierać pieniądze dla armii, grając w warcaby.

Siedzę więc na ulicy i gram w warcaby z każdym, kto zechce. Jeśli ktoś mnie pokona, nie musi dawać datku – chociaż takich, którzy nie dali, jeszcze nie było. Jeśli wygrywam, pokonany musi wrzucić do puszki hrywnę.

Waleria Jeżowa gra przed supermarketem w Kijowie

Długo zastanawiałyśmy się, od czego zacząć. Trzeba było znaleźć miejsce, gdzie mogłabym grać, nie przeszkadzając innym. Wybrałyśmy miejsce przy supermarkecie w rejonie darnyckim pod Kijowem. Postawiłyśmy tam krzesełka, usiadłam, a mama poszła na zakupy. Ludzie zaczęli do mnie podchodzić, pytać, interesować się... Kiedy mama wyszła, przed moim stoliczkiem stała już kolejka. Tego dnia zebrałam jakieś 1200 hrywien.

Oczywiście zdarzali się też tacy, którzy wygrywali. W swoim życiu grałam z mistrzami sportu, kandydatami na mistrzów i innymi. Ale w pobliżu supermarketu, gdzie prowadziłam swój wolontariat, przez cały jego czas wygrały ze mną 3, może 4 osoby.

Potem było wiele innych miejsc. Na przykład grałam w parku Szewczenki. Największa kwota, jaką udało mi się zebrać w ciągu jednego dnia, to około 15 tysięcy hrywien.

Przez cały czas mojego wolontariatu zebrałam ponad 220 tysięcy hrywien

Pierwsze 20 tysięcy, które zebrałam, przekazałam fundacji Serhija Prytuli. Bardzo się denerwowałam, nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Od dawna podziwiam Prytulę, oglądałam jego programy w telewizji, dużo o nim wiem. Dlatego spotkanie z nim było dla mnie ważne. Kiedy zobaczył, jaką sumę przyniosłam, a miałam tylko dziesięć lat, rozpłakał się i mnie uściskał.

W fundacji Serhija Prytuli

Ksenia Minczuk: – Dlaczego zaczęłaś grać właśnie w warcaby? Jakie masz osiągnięcia?

Waleria Jeżowa: – Zaczęłam, gdy miałam 7 lat. Wtedy właśnie otwarto nowy klub warcabowy i chciałam spróbować. Wciągnęło mnie.

W 2021 roku zostałam mistrzynią świata dziewcząt do 10 lat. Mam też trzy puchary z mistrzostw Europy za pierwsze miejsce. Przez pięć lat z rzędu byłam mistrzynią Kijowa wśród dziewcząt w mojej kategorii wiekowej. Jestem również wielokrotną mistrzynią Ukrainy, mistrzynią Europy dziewcząt w mojej kategorii wiekowej oraz mistrzynią świata 2023-24 juniorek (do lat 19). Obecnie gram w kategorii „Dziewczęta od 13 do 16 lat”.

Opowiesz o swoim największym osiągnięciu?

Było wiele trudnych partii, ale jedna stała się dla mnie wyjątkowa. Arcymistrzyni Ołena Korotka jest najlepszą szachistką Ukrainy. Zagrałam z nią na mistrzostwach Ukrainy dorosłych w 2024 roku – i zremisowałam. Byłam bardzo szczęśliwa, remis z Ołeną to dla mnie wielki zaszczyt.

W jaki sposób szachy pomagają Ci w życiu?

Odciągają uwagę. Bo kiedy grasz, koncentrujesz się, rozważasz każdy ruch. Nie ma miejsca na złe myśli. Ale czasami jest odwrotnie – nerwy. Czasami po grze boli głowa, wzrasta ciśnienie, chociaż ogólnie gra mnie fascynuje.

Przyjaźń z polską szachistką uratowała nasze zwycięstwo

Waleria i Maja spotkały się po raz pierwszy na mistrzostwach świata w 2021 roku – mówi Liubow Jeżowa, mama Walerii. – W ostatniej rundzie Lera grała z Rosjanką, od tej partii zależało złoto mistrzostw świata. W warcabach rozgrywa się dwa mikromecze, a wynik jest łączny. Lera wygrywa pierwszy mikromecz, drugi kończy remisem, więc wzywa sędziego, żeby zapisał łączny wynik. I wtedy Rosjanka mówi sędziemu, że nie pamięta wyniku pierwszego mikromeczu... Sędzia jest zdezorientowany. Kto wygrał? Polka Maja Rydz grała wtedy swoją partię obok i obserwowała grę Walerii – i pomogła udowodnić, że to Lera wygrała. Z wdzięczności moja córka podarowała Mai swój medal z mistrzostw świata.

Kiedy wybuchła wojna, Maja wraz z mamą zwróciły się do polskiej federacji szachowej z prośbą o pomoc w ustaleniu, czy z Lerą wszystko w porządku, czy jesteśmy bezpieczni. Przedstawiciel federacji odnalazł mnie na Facebooku. Mama Mai zaproponowała nam przyjazd do nich, ale zostaliśmy w Ukrainie. Teraz spotykamy się na międzynarodowych zawodach.

Waleria podczas symultany szachowej

Z kim grałaś, Walerio?

Z wieloma graczami. Jeśli chodzi o znane osoby, to z Hectorem Jimenezem Brave, Wołodymyrem Ostapczukiem, Wiktorią Bulitko, Jegorem Krutogołowem. Nie wszystkich jestem w stanie wymienić, ale ci mnie nie pokonali. Dużo grałam z żołnierzami. Często zdarza się, że przekazuję im swoją pomoc.

Jak żołnierze na to reagują?

Dziękują. Często ich żony pokazują filmy z podziękowaniami od mężów z frontu. I często płaczą. Pamiętam spotkanie z żołnierzem Ołeksijem Prytulą, weterynarzem z Odessy. We wrześniu 2022 roku, podczas natarcia na Łymań, został ciężko ranny i stracił obie nogi. Zbierałam pieniądze na protezy dla niego. Gdy mu je założyli, spotkaliśmy się. Podarował mi piękny bukiet kwiatów. Pomimo wszystkich przeżyć jest bardzo pogodnym człowiekiem. Zostałam również odznaczona medalem przez żołnierzy 28 OMB [oddzielna brygada zmechanizowana – red.]. Dowódca, który wręczył mi ten medal, później zginął, próbując ratować swojego towarzysza broni. Dlatego ta nagroda jest dla mnie szczególnie ważna.

Chciałabym wierzyć, że moje pieniądze, choć niewielkie, komuś pomogą

Jakie najjaśniejsze momenty związane z ich zbieraniem zapamiętałaś?

Gdy chłopcy na ulicy zbierali i przynosili drobniaki, żeby ze mną zagrać — po 50 kopiejek, po hrywnie. Każdego dnia przybiegali do tego supermarketu, gdzie grałam. Potem prosili, żebym ich uczyła.

Z Ołeksijem Prytulą, któremu pomogła zebrać pieniądze na protezy

Nadal grasz i zbierasz pieniądze?

Tak! Bardzo często gram w pobliżu supermarketu. Latem codziennie, w innych porach roku w weekendy. Tam już mnie znają – pracownicy, administrator. Przynosili mi nawet gorące obiady. Teraz częściej gram na imprezach charytatywnych. Zapraszają mnie, a ja się zgadzam. Tam jest znacznie więcej ludzi, a to oznacza, że można zebrać więcej pieniędzy dla armii. Moja metoda działa, więc będę grać dalej.

O czym marzysz?

Najważniejsze, żeby jak najszybciej skończyła się wojna. Myślę, że dziś to marzenie każdego Ukraińca. A jeśli chodzi o osobiste marzenia, to chcę się spotkać z Łesią Nikitiuk [ukraińska prezenterka telewizyjna – red.]. I oczywiście chcę zostać mistrzynią świata. Będę trenować, żeby to osiągnąć.

Kartki z kiełkującymi nasionami

Na Instagramie piszesz: „Szanuję przeszłość, nie stronię od teraźniejszości, tworzę przyszłość. Kontynuuję tradycje mojego rodu”. W jaki sposób pomagasz żołnierzom?

Mam 11 lat, pochodzę z miasta Sławuta na Wołyniu. Pomagam wojskowym od początku wojny – odpowiada 11-letnia Sołomia Debopre, etnoblogerka, która tworzy niezwykłe kartki i świeczki, by zbierać datki dla armii. – Na początku w naszym lokalnym Centrum dla Wolontariuszy cała moja rodzina wyplatała siatki maskujące, zbierała ubrania, przygotowywała jedzenie. Kiedy zabrakło tam dla mnie pracy, zaczęłam robić kartki i świeczki.

Sołomia Debopre zaczęła pomagać w wieku 8 lat

Kartki wykonuję własnoręcznie, od papieru po wykończenie. Do produkcji papieru mam specjalne narzędzia. Robię go z przetworzonych zeszytów, opakowań, papierowych śmieci. Formuję go w specjalnym sicie i dodaję nasiona, które potem mogą wykiełkować. Tej techniki nauczyłam się od ukraińskiego mistrza w Estonii, kiedy byłam w Tallinie na festiwalu wraz z zespołem folklorystycznym, w którym śpiewam. Raz w roku wyjeżdżamy za granicę, śpiewamy ukraińskie piosenki, opowiadamy o naszej kulturze, bierzemy udział w jarmarkach, na których sprzedajemy wyroby ukraińskich rzemieślników. Kiedy trafiłam do pracowni papieru, tak mnie wciągnęło, że też zapragnęłam robić coś takiego.

Swoje pierwsze kartki po prostu rozdawałam żołnierzom. Pisałam: „Siejcie na wyzwolonej ziemi”

Jaką największą kwotę udało Ci się zebrać?

18 tysięcy hrywien za jednym razem. Każdego miesiąca zarabiam 5-7 tysięcy hrywien i wszystko przekazuję żołnierzom. Czasami to są przyjaciele rodziców, czasami krewni, czasami moi obserwujący, których dobrze znam. Kiedyś zbierałam pieniądze dla mojego wujka Romana. Pomagałam też naszemu lokalnemu artyście, a on robił dla mnie formy do świec. Kiedy na wojnie zginął jego brat, potrzebny był samochód, by przewieźć ciało. Dołączyłam do zbiórki.

Kartki z nasionami i świeczki Sołomii

Jak żołnierze reagują na Twoją pomoc?

Często nagrywają mi filmy z podziękowaniami. Czasami przysyłają małe upominki: flagi oddziałów, naszywki itp. Kiedyś pewien żołnierz podarował mi duży pocisk. Przywieźli go nam prosto do domu i zostawili na podwórku, ale zapomnieli powiedzieć o tym tacie. Wyszedł na ulicę, zobaczył pocisk i się przestraszył. Pomyślał, że ten pocisk spadł obok naszego domu. Myślę, że go teraz pomaluję i oddam w zamian za datki.

Często organizuję na Instagramie różne konkursy, loterie, biorę udział w loteriach, gdzie za datki można coś wygrać. Mam już swoją publiczność, która wspiera wszystkie moje zbiórki.

O czym marzysz?

Żeby wojna skończyła się jak najszybciej. A kiedy dorosnę, chcę otworzyć kawiarnię i sprzedawać tam swoje świeczki i pocztówki.

Na jarmarku

Obrazy, które skłaniają do płaczu

Moja działalność wolontariacka rozpoczęła się jeszcze w 2014 roku – mówi Alina Stebło, 16-letnia artystka. – Stało się tak dzięki mojemu wychowaniu. Zaszczepiono mi miłość do Ukrainy i nauczono, że zawsze walczyliśmy o wolność i będziemy walczyć, jeśli zajdzie taka potrzeba. Musimy też pomagać tym, którzy walczą o naszą wolność. Byłam na Majdanie w Chmielnickim, kiedy jeszcze chodziłam do przedszkola. A kiedy w 2014 roku rozpoczęła się wojna, zaczęłam rysować kartki dla rannych.

Najpierw pomagałam w organizacji społecznej „Ochrona – zrzeszenie wolontariuszy”, zbieraliśmy paczki dla żołnierzy. Po kilku tygodniach zrozumiałam, że mogę robić coś innego – rysować. To mi wychodzi znacznie lepiej. Od początku inwazji zajmuję się wyłącznie rysowaniem. To mój sposób na wyrażenie emocji i przeżyć.

Po piątym obrazie, który podarowałam znajomym żołnierzom, mama powiedziała: „A czemu my tak po prostu te twoje prace rozdajemy? Daj je na aukcje, niech przynoszą pieniądze”. I tak zrobiliśmy.

Alina Stebło maluje obrazy, które są sprzedawane na aukcjach

Razem z innymi dziećmi robiliśmy również malunki na łuskach po pociskach, które również przekazywaliśmy na aukcje. Namalowałam około 50 prac. Aukcje dla moich obrazów wyszukuje „Ochrona – zrzeszenie wolontariuszy”.

Moja pierwsza wystawa nosi tytuł „Wojna, która nas zmieniła”. W Chmielnickim pokazałam ją już cztery razy. Za każdym razem zbieramy na tych wydarzeniach datki.

Ludzie widzą w moich pracach różne rzeczy: rozpacz, ból, nadzieję. Często mówili, że nie wierzą, że to prace nastolatki.

Zdarzało się, że patrząc na nie, dorośli mężczyźni stali i płakali

Teraz kończę 11 klasę, przygotowuję się do egzaminów, ale nadal maluję. Piszą do mnie wolontariusze z różnych krajów i proszą o prace na aukcje. Moje obrazy trafiły już do Niemiec, Szkocji, Austrii, Stanów Zjednoczonych. Na aukcjach za granicą zebrano już ponad 140 tysięcy hrywien.

Kiedy oddaję swoje prace, nie myślę o tym, ile pieniędzy uda się zebrać. Myślę o tym, co one przyniosą.

Jak wojskowi reagują na Twoją pomoc?

Najlepszym podziękowaniem dla mnie od żołnierzy jest to, że żyją. Nie potrzebuję od nich niczego więcej.

Wystawa obrazów Aliny Stebło

Jakie są Twoje marzenia?

Marzę o końcu wojny. Trochę egoistycznie, bo chcę studiować architekturę w Odessie, a nie mogę tam pojechać, bo jest niebezpiecznie. Ale i tak zostanę architektką, ponieważ po zakończeniu wojny chcę odbudowywać nasz kraj.

Co powiesz tym dzieciom i dorosłym, którzy również chcą pomagać, ale nie wiedzą, od czego zacząć?

Zawsze możecie przyjść do dowolnej fundacji lub organizacji społecznej i powiedzieć: „Chcę pomagać”. Tam szybko zdecydują, w czym możecie być przydatni.

Nie ma wieku, w którym można zacząć być użytecznym. Po prostu róbcie to, co potraficie najlepiej

Zdjęcia: prywatne archiwa bohaterek

20
хв

Rób to, co potrafisz najlepiej. O ukraińskich dzieciach, które zbierają datki na armię

Ksenia Minczuk

Opuszczając swoje domy w 1986 roku, mieszkańcy strefy Czarnobyla nie zdawali sobie sprawy, że to na zawsze. Włączyli mieszkania na alarm, ukryli przed żonami stragany pod listwami przypodłogowymi. Zostawili zwierzęta. Ludzie ewakuowani rzekomo na trzy dni...

Czarnobylskie „bioroboty” ratują świat

26 kwietnia 1986 roku miała miejsce największa katastrofa spowodowana przez człowieka w historii ludzkości. W nocy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu odbył się eksperyment. Sytuacja wymknęła się spod kontroli i jedna po drugiej miały miejsce dwie eksplozje. Czwarty reaktor został całkowicie zniszczony, w wyniku czego do atmosfery dostała się ogromna chmura pyłu radioaktywnego.

Władze radzieckie przez długi czas uciszały katastrofę, a nawet organizowały tradycyjne parady majowe.

Świat nie wiedział nic o eksplozji przez dwa dni

10 dni — od 26 kwietnia do 6 maja — trwało maksymalne uwalnianie substancji radioaktywnych z uszkodzonego reaktora. 11 ton paliwa jądrowego dostało się do atmosfery. Największa chmura osiadła na terytorium Białorusi. 30 pracowników elektrowni jądrowej w Czarnobylu zmarło w wyniku eksplozji lub ostrej choroby popromiennej w ciągu miesiąca.

Szacuje się, że w wyniku katastrofy w Czarnobylu ucierpiało około 5 milionów ludzi. Około 5 tysięcy osad na Białorusi, Ukrainie i Federacji Rosyjskiej zostało skażonych radioaktywnymi nuklidami. Spośród nich na Ukrainie jest 2218 osad i miast o populacji około 2,4 miliona osób.

Likwidacja konsekwencji wypadku kosztowała Związek Radziecki 18 miliardów dolarów. Co najmniej 600 000 osób zostało wrzuconych do walki z „pokojowym atomem” ze wszystkich jego zakątków, a ilu z nich zmarło z powodu choroby popromiennej, nie wiadomo. Według różnych źródeł — od 4 do 40 tysięcy osób.

„Bioroboty” to ludzie, którzy uratowali świat przed rozprzestrzenianiem się substancji radioaktywnych kosztem życia. Zdjęcie: Europejski Instytut Czarnobyla

Unikalne jednostki facetów, którzy zrzucili radioaktywne kawałki grafitu z dachu reaktora, zostały nazwane przez obcokrajowców „biobotami”. W końcu ci ludzie pracowali w tak niebezpiecznych warunkach, że nawet specjalnie stworzone do pracy podczas katastrof zawodowych zepsuły się. Aktywność promieniowania na dachu wynosiła od 600 do 1000 promieni rentgenowskich na godzinę — co jest śmiertelną dawką promieniowania. „Bioroboty” weszli na dach na kilka minut, wrzucili jedną łopatę grafitu do płonącego reaktora i wyszli, ustępując miejsca następnemu. Dla większości z nich to naprawdę heroiczne dzieło kosztowało ich życie.

Dawne miasto marzeń Prypecat jest teraz miastem duchów, nie ma go na współczesnych mapach.

Magnes dla prześladowców i turystów z 75 krajów świata

Pierwsi prześladowcy w Czarnobylu pojawili się na początku lat dziewięćdziesiątych, zaraz po rozpadzie Związku Radzieckiego. Na początku 2000 roku zaczęli tu przyjeżdżać turyści. A w 2010 roku postanowiono otworzyć Strefę dla wszystkich, którzy chcieli - trzeba było uzyskać na to oficjalne pozwolenie i zapłacić od 500 hrywien do 500 dolarów. Na polecenie Ministra Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy przeprowadzono badania radiologiczne i utworzono trasy dla zwiedzających. Zauważono, że na terenie tych tras w strefie 30-kilometrowej można przebywać do 4-5 dni bez szkody dla zdrowia, aw strefie 10-kilometrowej - 1 dzień.

Strefa wykluczenia. Zdjęcie Maria Syrchyna

Wycieczka do 30-kilometrowej strefy Czarnobyla stała się liderem na światowej liście wyjątkowych miejsc i egzotycznych wycieczek (Antarktyda i Korea Północna są niższe w rankingu). Im więcej czasu minęło od wypadku, tym więcej przyjeżdżało turystów. W sumie z 75 krajów na całym świecie.

Strefa, która jest równa rozmiarom trzem Kijowie lub pięciu Warszawom, była podróżowana z całego świata, aby zobaczyć możliwy model przyszłości ludzkiej cywilizacji

Poczuj atmosferę opuszczonego domu. Zrozum, co się dzieje, gdy ludzkie życie jest cenione mniej niż zysk z taniej energii elektrycznej lub tajemnicy państwowej.

„Kilka lat temu widziałem kobietę opalającą się tutaj” - powiedział Serhiy Chernov, były eskorta turystyczna w Strefie. „W tym samym czasie obok niej przeszli miejscowi pracownicy, ubrani w ochronne, obcisłe garnitury. „Ja” - powiedziała, „przeczytałem w moskiewskiej gazecie, że opalenizna w Czarnobylu jest najbardziej stabilna, rok się nie zmywa!”

Czarnobyl po rosyjskiej okupacji

Już pierwszego dnia rosyjskiej inwazji na pełną skalę elektrownia jądrowa w Czarnobylu, która była zachowana przez 36 lat i chroniona przed dalszym rozprzestrzenianiem się promieniowania, została zajęta przez wojska rosyjskie. Miejsce, w którym niegdyś gościł się najgorszy cywilny incydent nuklearny na świecie, po raz kolejny stał się obszarem zwiększonego zagrożenia.

Wojska rosyjskie przebywały w Strefie nieco ponad miesiąc — do 2 kwietnia. I chociaż nie było tam większych walk (tylko starcia ze strażą graniczną i ostrzał we wczesnych dniach), okupacja zmieniła te specjalne ziemie na wiele lat.

Imponująca opowieść o Rosjanach w strefie Czarnobylu kopających okopy w Czerwonym Lesie — jednym z najbrudniejszych miejsc w okolicy. Pracownicy stacji, którzy pozostali tam podczas okupacji, wyjaśnili, że kopanie ziemi w Czarnobylu jest bardzo niebezpieczne. Ale nikt ich nie słuchał. Co więcej: Rosjanie wyprowadzili radioaktywny pył poza Strefę na gąsienice swoich czołgów.

Rosyjskie pozycje w najbrudniejszym Czerwonym Lesie. 2022. Zdjęcie: Energoatom Ukrainy

W strefie Czarnobyla nadal obowiązywała zasada, że lepiej nie schodzić z asfaltu. Ale teraz, oprócz niebezpieczeństwa związanego z promieniowaniem, dodano zagrożenie minami i rozstępami. Teraz nie ma mowy o żadnej turystyce ani wędrówkach prześladowców, ponieważ 95-98% terytorium strefy wykluczenia jest uważane za wyminowane (ponieważ nie zostało jeszcze zbadane pod kątem obecności urządzeń wybuchowych).

W wyniku rosyjskiej inwazji na elektrownię jądrową w Czarnobylu uszkodzono i splądrowano sprzęt biurowy i komputerowy o wartości ponad 230 milionów hrywien. Policja Narodowa Ukrainy ogłosiła podejrzenie naruszenia prawa i zwyczajów wojennych zastępcy dyrektora Rosatomu Nikołajowi Mulyukinowi. Według śledztwa Muliukin prowadził napad na elektrownię jądrową podczas rosyjskiej okupacji Czarnobyla wiosną 2022 roku. Okupcy nie wiedzieli, co tam robić i po prostu ukradli własność. Trzymali zakładników pracowników stacji i Gwardii Narodowej, którzy go chronili.

Aby doprowadzić CHNPP do stanu przedwojennego i przywrócić wszystko, co niezbędne, potrzeba 1,6 miliarda hrywien, według Państwowej Agencji Ukrainy ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia.

Ale najgorsze jest to, że 103 żołnierzy Gwardii Narodowej, którzy strzegli elektrowni jądrowej w Czarnobylu, wciąż są w niewoli Rosjan. Według żony jednego z schwytanych żołnierzy Natalii Kushnarevy okupanci schwytali ich podczas inwazji 24 lutego 2022 r.

20
хв

Tragedia w Czarnobylu: 39. rocznica wybuchu

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Z biblioteki na scenę. Opowieść o Ukraince, która żyje, by śpiewać

Ексклюзив
20
хв

Gdzie oddawać używane rzeczy w Polsce?

Ексклюзив
20
хв

Ukraińcy w Polsce: jak i gdzie znaleźć przyjaciół

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress