Exclusive
20
min

Olga Rudniewa: – Superczłowiek najbardziej boi się powiedzieć mamie, że stracił rękę

Człowiek musi mieć w życiu cel. Powinien wiedzieć, po co każdego dnia wstaje i zakłada protezy – mówi dyrektorka generalna Superhumans ?enter, ośrodka rehabilitacyjnego, w którym w ciągu roku przeprowadzono ponad 100 skomplikowanych operacji rekonstrukcyjnych i dopasowano 550 protez

Natalia Żukowska

Olga Rudniewa, dyrektorka generalna Superhumans Center. Zdjęcie: archiwum prywatne

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Superludzie, superzy – tak nazywają swoich pacjentów pracownicy Superhumans Center. To nowoczesna klinika protetyki, rehabilitacji, chirurgii rekonstrukcyjnej i wsparcia psychologicznego dla rannych żołnierzy i cywilów. Wszystkie usługi są dla pacjentów bezpłatne. Placówka jest finansowana przez filantropów, w tym Ukraińców.

Z Olgą Rudniewą, dyrektorką generalną Centrum, rozmawiamy o możliwościach placówki, obecnych wyzwaniach i perspektywach rozwoju protetyki i rekonstrukcji w Ukrainie.

Nie mamy problemów. Mamy wyzwania

Natalia Żukowska: Superhumans Center może obsłużyć 70 osób miesięcznie. Jak radzicie sobie z takim napływem pacjentów?

Olga Rudniewa: Planowo mieliśmy mieć 50 pacjentów miesięcznie – na protetykę, rehabilitację i wsparcie psychologiczne. Ale zdajemy sobie sprawę, że kolejka jest dość długa i nie zmniejsza się. Obecnie na liście oczekujących mamy 800 pacjentów, dlatego zwiększyliśmy liczbę przyjęć do 70 miesięcznie.

Myślę, że moglibyśmy przyjmować 100 pacjentów, ale byłoby to trudne finansowo. W końcu to dość kosztowna sprawa

50 pacjentów kosztuje milion dolarów, jeśli chodzi o same tylko komponenty protetyczne – i to przy założeniu, że wszystkim zapewnimy tylko podstawowe protezy mechaniczne. Ale mamy wiele osób, które otrzymują mioelektryczne ramiona czy elektroniczne kolana. To kosztuje wielokrotnie więcej.

Mamy również oddział chirurgii rekonstrukcyjnej, na którym wykonujemy rekonstrukcje twarzy. To dość skomplikowane operacje, które trwają po 15 godzin, z przeszczepami płatów – kompleksu tkanek składającego się ze skóry, mięśni, fragmentów kości, z zachowaniem naczyń krwionośnych. Powrót do zdrowia jest w takim przypadku dość powolny, ponieważ są one skomplikowane.

Wykonujemy również operacje przywracające słuch, a ostatnio zaczęliśmy robić implanty oczu.

Każdego miesiąca przybywa nam kolejnych 45-50 pacjentów. W sumie miesięcznie mamy 100-110 pacjentów.

Każdego dnia superludzie udowadniają, że mogą wszystko. Zdjęcie: Superhumans Center

Kto pomaga wam finansowo?

Nie korzystamy z pieniędzy publicznych, taka była nasza strategia i filozofia od samego początku. Uważamy, że państwo powinno wydawać pieniądze na obronność, a na projekty humanitarne można pozyskiwać środki od darczyńców.

Naszym największym darczyńcą jest amerykański filantrop Howard Buffett, który zapewnia protezy dla 500 osób rocznie

To dla nas poważne wsparcie. Zbieramy również fundusze. Mamy dość szerokie grono darczyńców nie tylko z Ukrainy, ale z całego świata. Nieustannie pracujemy nad pozyskaniem dodatkowych środków na różne dziedziny, takie jak wsparcie psychologiczne, protetyka i chirurgia rekonstrukcyjna.

Andrij Stawnicer, Howard Buffett i Olga Rudniewa. Zdjęcie: Superhumans Center

Jakie są wasze największe problemy?

Nie mamy żadnych problemów. Są wyzwania, które rozwiązujemy, przyporządkowując je różnym dziedzinom. Wielkim wyzwaniem są ludzie – potrzebujemy specjalistów wysokiej jakości. Praca zespołowa również jest wyzwaniem, ponieważ ukraińscy lekarze nie są przyzwyczajeni do pracy w zespole, którego częścią są pacjenci. A my pacjentów tak właśnie traktujemy.

Kolejne wyzwanie to bariery utrudniające ludziom z niepełnosprawnościami życie w Ukrainie. Pacjenci wychodzą od nas, gdzie nie ma dla nich barier – i wkraczają w prawdziwy świat. Jeśli są tam problemy z integracją i poruszaniem się, zagraża to ich kondycji psychicznej.

Nie chcemy, by pacjenci wracali do nas na rehabilitację psychologiczną. Ważne jest dla nas, by jak najszybciej zintegrowali się z cywilnym życiem

Jeśli mówimy o wyzwaniach czysto medycznych, to są nimi skomplikowane przypadki amputacji. Jest też kwestia kontroli zakażeń, ponieważ w nasi pacjenci trafiają do nas z wieloma infekcjami. Często byli przewożeni między 6-7 szpitalami, więc mogli się czymś zarazić. Jest wiele urazów z wieloma komplikacjami. Wiele wyzwań, lecz one są do pokonania.

Jest Pani przeciwna wysyłaniu za granicę Ukraińców, którzy potrzebują protez. Dlaczego?

Musimy w Ukrainie budować własną ekspertyzę i szkolić własnych specjalistów, byśmy byli niezależni od zachodniej opieki medycznej. Wsparcie z jej strony nie będzie trwało wiecznie. Niestety obecnie mamy wiele amputacji kończyn górnych, podwójnych i potrójnych amputacji. Dlaczego jednak mielibyśmy wysyłać naszych najtrudniejszych pacjentów za granicę? Żeby to ich specjaliści mogli się uczyć?

Mamy wszystko, czego potrzebujemy, by zapewnić pełną protetykę naszym obywatelom tutaj, w Ukrainie

Po drugie, protetyk i pacjent są ze sobą związani na całe życie. Protezę trzeba konserwować, dostosować, gdy zmienia się waga pacjenta. Jeśli trzeba z każdą taką rzeczą jeździć za granicę, to koszty rosną.

Po trzecie: bariera językowa. Mamy wielu pacjentów, którzy otrzymali doskonałe protezy za granicą, ale przyjeżdżają na rehabilitację do Ukrainy, ponieważ nie dostali tam wsparcia psychologicznego z powodu nieznajomości języka.

Musimy więc zrobić wszystko, by zapewnić protezy dla Ukraińców w Ukrainie.

Superludzi wyróżnia niepohamowana chęć życia. Zdjęcie: Superhumans Center

Jak ocenia Pani poziom protetyki w Ukrainie?

Jest dość wysoki. Zagraniczni specjaliści, którzy przyjeżdżali nas uczyć, już dziś mówią: „Nie mamy was czego uczyć. Teraz my powinniśmy się uczyć od was”.

Liczba skomplikowanych przypadków, które mieliśmy w Superhumans w ciągu roku, jest taka, jak liczba przypadków, które Walter Reed [amerykański szpital wojskowy – aut.] widział w całej historii protetyki dla weteranów w USA. Mamy więc już odpowiednie doświadczenie. Nasi protetycy są stale szkoleni i posiadają praktyczne umiejętności. I nie chodzi tu tylko o superludzi. W ogóle w Ukrainie mamy wielu wysokiej klasy specjalistów.

Jedyni, których nam brakuje, to protetycy kończyn górnych. Nieustannie zapraszamy obcokrajowców, by przyjeżdżali i nam pomagali

Ukraina ma doświadczenie, są protetycy, ale po prostu musi być ich więcej. Teraz szkolimy ich głównie na Politechnice Lwowskiej, w naszej bazie i w bazie UNBROKEN. Oznacza to, że ci ludzie wkrótce pojawią się na rynku i będą wysoko wykwalifikowani.

Droga i trudna chirurgia rekonstrukcyjna

Na wojnie ludzie tracą nie tylko kończyny, ale doznają też urazów twarzy. Pod koniec lutego w Superhumans rozpoczął działalność oddział chirurgii rekonstrukcyjnej. Jak rozwinięta jest ta dziedzina w Ukrainie?

Wykonujemy dość dużą liczbę rekonstrukcji twarzy i zabiegów chirurgicznych. Problem polega na tym, że są one wykonywane głównie przez lekarzy zajmujących się urazami szczękowo-twarzowymi, a potrzebni są chirurdzy ogólni – bo mówimy o implantach, przeszczepach skóry z różnych części ciała na twarz. Wspólnie z Ministerstwem Zdrowia rozpoczęliśmy reformę kształcenia i szkolenia takich specjalistów.

Ministerstwo i my współpracujemy z Francją. Ponadto musimy szkolić ludzi do opieki pooperacyjnej: długotrwałej rekonwalescencji i specjalnej opieki, która pomoże ograniczyć liczbę odrzuceń przeszczepów, infekcji i powikłań.

Czy jest wystarczająco wielu specjalistów zajmujących się chirurgią rekonstrukcyjną twarzy? Gdzie szukać lekarzy?

Obecnie operują wspólne zespoły: ukraińscy specjaliści wraz z francuskimi lub czeskimi kolegami. Każdy przypadek jest opisywany i omawiany ze specjalistami, są transmisje na żywo z sali operacyjnej. Każda operacja jest opisywana jako studium przypadku, a opis jest publikowany, by inni chirurdzy mogli się uczyć. Istnieją również amerykańskie i kanadyjskie misje, które przyjeżdżają i pomagają w rekonstrukcjach twarzy. Dzięki międzynarodowemu partnerstwu medycznemu zainicjowanemu przez Ołenę Zełenską mamy dostęp do najlepszych chirurgów na świecie.

W naszym zespole znaleźli się lekarze, którzy przeprowadzili pierwszy na świecie przeszczep twarzy

Oni są zainteresowani naszymi skomplikowanymi przypadkami, a my potrzebujemy ich doświadczenia. Poza tym chirurgia rekonstrukcyjna jest kosztowna, bo implanty są drogie.

Najważniejszą rzeczą jest wyszkolenie zespołu, który będzie wykonywał operacje. Zdjęcie: Superhumans Center

Osoby z urazami twarzy to szczególnie trudni pacjenci nie tylko ze względów fizycznych, ale także psychicznych. Czy pracują z nimi psychologowie?

Spotkanie z psychologiem i ocena stanu psychicznego pacjenta to pierwszy krok w naszym ośrodku. Niezależnie od tego, z czym dana osoba do nas trafia, najpierw odbywa się spotkanie z psychologiem, który ocenia jej stan psychiczny. Potem psycholog towarzyszy pacjentowi przez cały okres leczenia. Pacjentowi dość trudno przejść przez okres rekonwalescencji, trwający czasami nawet 3-5 lat.

Nie uruchomilibyśmy tej usługi, gdybyśmy nie mieli takich specjalistów

W Superhumans w Odesie zespół psychologów zaczyna pracę w lutym, ale rekrutacja i szkolenie zespołu zaczęło się już we wrześniu. Centrum w Dnieprze ma zostać otwarte we wrześniu 2025 r., lecz zespoły już teraz rozpoczęły przygotowania. Bo przygotowanie zespołu do uruchomienia ośrodka lub nowej usługi zajmuje dużo czasu.

Darczyńca ma prawo wiedzieć, gdzie trafią jego pieniądze

Podczas swoich zagranicznych podróży służbowych nieustannie apeluje Pani do Zachodu o większe zaangażowanie we wspieranie Ukrainy. Jakiej pomocy i wsparcia oczekiwałaby Pani od nich w najbliższej przyszłości?

Zawsze prosimy o broń, bo to ona pomoże nam jak najszybciej zakończyć wojnę. Rozumiemy, że im szybciej to nastąpi, tym mniej pracy będziemy musieli wykonać. Prosimy również o wsparcie dla projektów humanitarnych – przede wszystkim chodzi o edukację i opiekę zdrowotną. Uważamy, że te dwa obszary będą bardzo ważne dla funkcjonowania kraju po zwycięstwie. To, czy zostaniemy wysłuchani, zależy od nas, od tego, jak przekonująco mówimy o naszej misji.

Na świecie jest wiele problemów. Nie jesteśmy jedynym krajem, w którym toczy się wojna.

Naszym zadaniem jest prosić o pomoc, apelować i sprowadzać tutaj dodatkowe zasoby

Myślę, że w zasadzie wszyscy to robią: od prezydenta po mamę siedzącą w Charkowie i żonę, która wspiera męża – żołnierza.

Powiedziała Pani kiedyś, że marzyła o spotkaniu Bono. I spotkała go Pani. Mówiła Pani, że inspiracją jest dla niej Hillary Clinton – a ona zaprosiła Panią do swojego podcastu. O jakich spotkaniach teraz Pani marzy?

W zasadzie spełniło się wszystko, o czym marzyłam. Mamy pewne plany dotyczące osób, z którymi chcielibyśmy współpracować. Chcielibyśmy, aby byli bardziej aktywnie zaangażowani w pomoc Ukrainie.

Te wszystkie spotkania nie są po to, by Olga Rudniewa mogła zaspokoić własne ego. Chodzi o to, że ci ludzie mogą coś zrobić dla Ukrainy

Oni mogą przyłączyć się do wsparcia, zapewnić dodatkowe pieniądze i środki na konkretne projekty. Na mojej liście są Oprah Winfrey, Jeff Bezos i Melinda Gates. Ci ludzie nie byli jeszcze zaangażowani w pomoc Ukrainie w takim stopniu, w jakim byśmy chcieli.

Wszyscy mamy wojenną traumę

Czego można nauczyć się od superludzi?

Podążamy za nimi i ich potrzebami. Centrum, nasza wizja tego, czym powinno być, zmienia się – począwszy od restrukturyzacji całego kraju, pod względem dostępności, a skończywszy na podejściu do pewnych konkretnych rzeczy. Kiedy rozmawiasz z osobą, która nie ma dwóch, trzech czy czterech kończyn i widzisz, jak sobie radzi, uczysz się. Przebudowujemy ośrodek w taki sposób, aby był dla nich wygodniejszy.

Mnie nauczyli odporności. I tego, że można posiadać mniej, a robić więcej

Prawdopodobnie jest to coś, czego uczymy się każdego dnia. Nauczyli mnie marzyć i zrozumieć, że nie chodzi o nogi i ręce, ale o to, dokąd zmierzamy i do czego potrzebujemy rąk i nóg. Wielu ludzi używa swoich zdrowych rąk tylko do pisania gniewnych komentarzy na Facebooku.

Nasi superbohaterowie wygrywają maratony, wspinają się po górach, piszą książki

Patrzysz na tych ludzi i zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę potrzebujesz swoich rąk nie dla nich samych, ale do czegoś. To zrozumienie „po co?” przyszło do nas od naszych superów. Każdego dnia odczuwamy niesamowitą wdzięczność za sprzęt, który dostajemy, ponieważ dzięki niemu możemy robić więcej rzeczy – i znacznie szybciej. Zdajesz sobie sprawę, że obok ciebie jest osoba, która robi tyle samo co ty, ale poświęca na to znacznie więcej zasobów i zdrowia. Ludzie przychodzą do nas z coraz to nowymi historiami. To bezcenne.

Nasi pacjenci marzą przede wszystkim o znalezieniu swojego miejsca w życiu. Zdjęcie: Superhumans Center

O czym marzą superludzie? I czego boją się najbardziej?

To bardzo indywidualna kwestia, trudno generalizować. Oczywiście każdy marzy o znalezieniu swojego miejsca w życiu.

Każdego dnia człowiek powinien wiedzieć, po co wstaje i zakłada protezy

To bardzo ważne, bo jeśli tego nie ma, proces rehabilitacji ciągnie się miesiącami. A to źle. Pomagamy naszym superom znaleźć cel. A czego się boją? Najbardziej boją się powiedzieć matce, że stracili kończynę. Boją się, że przyjedzie żona, otworzy drzwi na oddział i na widok odciętej ręki czy nogi powie: „A nie mówiłam?”. Boją się, że nie będą w stanie przystosować się do życia w cywilu. Że ludzie na ulicy będą wytykać ich palcami, że nie będą w stanie znaleźć wspólnego języka z tymi, którzy nigdy nie byli na wojnie. Boją się, że stracą przyjaciół, którzy walczą, że nie będą mieli wystarczających środków, by pomóc swoim towarzyszom, którzy wciąż są na wojnie.

Jak Pani sobie pomaga, gdy jest trudno emocjonalnie? Gdzie Pani szuka motywacji?

Nie przechodzę przez okresy depresji czy przygnębienia. Kiedy wiesz, co robisz, dla kogo i dlaczego, nie musisz szukać motywacji. Może być trudno połączyć pewne rzeczy lub zadania logistycznie. Na przykład masz Hillary Clinton przy telefonie – a tu nagle pojawia się pacjent, który potrzebuje natychmiastowej pomocy. A potem musisz zdecydować, kto wyniesie śmieci, i okazuje się, że z jakiegoś powodu to zadanie spadło na ciebie. Trudno łączyć różne zadania w tym samym czasie. Jesteś żywą osobą, a 24 godziny, które masz każdego dnia, muszą być efektywnie wykorzystane.

Jednak emocjonalnie nigdy nie jest to dla mnie trudne. Przygnębienie i depresja zabierają zasoby, które i tak są już bardzo ograniczone. Nie mogę ich tracić na takie drobiazgi.

Tak, codziennie słyszę różne ludzkie historie, ale nie uważam na przykład historii osoby tracącej cztery kończyny za negatywną. Ten człowiek żyje, stoi przede mną. Wiem, co mogę dla niego zrobić. Jeśli zechce, będzie miał wspaniałe życie. Oczywiście, gdybym codziennie grzebała swoich towarzyszy broni lub była na linii frontu i nie mogła pomóc, bo umieraliby w moich ramionach, nie dałabym rady.

Ale ja tego nie widzę.

Pracuję z ludźmi, którzy przeżyli. To są historie na granicy cudu. To ludzie, którzy przeżyli i mają przed sobą przyszłość

Kiedy przychodzą do nas, marzą o wyzdrowieniu i życiu. Kiedy widzę osobę na wózku inwalidzkim, już wyobrażam sobie, jak stanie na nogi i po raz pierwszy weźmie kubek do ręki. Nie widzę osoby bez kończyny.

Więc nie mam się czym martwić. Nic mnie nie niszczy, bo każdego dnia pracuję z nadzieją. I ona jest prawdziwa.

Wypisaliśmy już 550 pacjentów, którzy wyszli z ośrodka o własnych siłach. Ich życie toczy się dalej, marzą, mają rodziny, rodzą im się dzieci. Historie superludzi to historie zwycięstwa, nawet jeśli są bardzo trudne.

Olga Rudniewa: Wszyscy mamy różne doświadczenia związane z wojną i traumą. Zdjęcie: Superhumans Centre

Jak społeczeństwo powinno przygotować się na przyjmowanie weteranów?

Wszyscy doświadczyliśmy traumy wojennej na różne sposoby. Jedni stracili domy, inni bliskich, niektórzy są weteranami, a niektórzy byli za granicą i wracają do Ukrainy.

Musimy połączyć doświadczenia ich wszystkich i nauczyć się żyć razem.

I nie chodzi o to, że musimy nauczyć się żyć z weteranami. Musimy nauczyć się żyć ze sobą w ogóle, wchodzić w interakcje ze zrozumieniem, że każda osoba stojąca naprzeciwko ciebie ma jakąś traumę wojenną, ty również. Musimy traktować ich z szacunkiem i zrozumieniem.

A potem pojawia się pytanie techniczne: „Jaką traumę ma osoba stojąca przede mną, przez co przeszła?” Może przejść przez wojnę, odnieść tysiąc ran i mieć mniejszą traumę niż ktoś, kto był za granicą przez cały ten czas i wrócił z ogromnym poczuciem winy.

Jesteśmy różni. Nie ma specjalnego urządzenia, za pomocą którego można byłoby zmierzyć poziom traumy

Nasza odporność na stres i reakcja na traumę jest również inna. W związku z tym trudno powiedzieć, czyja trauma jest głębsza, bardziej szkodliwa. W związku z tym musimy przygotować się do życia z różnymi doświadczeniami wojny w jednym kraju. To będzie nasze największe wyzwanie.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz
abotak aborcja warszawa polska klinika

Lokalizacja kliniki AboTak nie jest przypadkowa. To właśnie przy ulicy Wiejskiej znajduje się nie tylko Sejm, ale także siedziba Platformy Obywatelskiej i Kancelaria Prezydenta RP, czyli te miejsca na politycznej mapie Polski, w których zapadają najważniejsze dla kraju decyzje. Dlatego bojowniczki o prawo kobiet do aborcji, jak oświadczyły na konferencji prasowej podczas otwarcia kliniki, postanowili „zagarnąć kawałek tej ulicy dla siebie”.

Od teraz każdy, kto potrzebuje aborcji, informacji lub po prostu wsparcia, może tu przyjść.

– To centrum siostrzeństwa – mówią aktywistki. – Siostrzeństwo jest potrzebne i cenne zawsze, ale szczególnie dziś, gdy politycy nadal blokują zmiany w prawie aborcyjnym

Odłożona została nie tylko ustawa liberalizująca aborcję, ale także zmiany, które podczas kampanii wyborczej nazywano „minimalnymi”. Mowa o dekryminalizacji aborcji, czyli zmianach w kodeksie karnym, zgodnie z którymi osobie pomagającej w aborcji nie groziłoby już więzienie. W Polsce kobiety nie są ścigane za nielegalną aborcję, ale już pomoc w aborcji jest przestępstwem. Za przeprowadzenie nielegalnej aborcji lekarzom grozi do 3 lat więzienia. To prawo ich paraliżuje.

W Polsce aborcja jest legalna w dwóch przypadkach: gdy jest wynikiem czynu zabronionego, jak gwałt czy kazirodztwo, oraz gdy stanowi zagrożenie dla zdrowia i/lub życia kobiety. W tym drugim przypadku aborcja jest trudna do przeprowadzenia właśnie dlatego, że pomocnictwo podlega karze. Lekarze często odmawiają przerwania ciąży, nawet jeśli jest konieczna ze względu na zagrożenie dla płodu czy matki, powołując się na tzw. klauzulę sumienia. W minionych latach kilka kobiet zmarło dlatego, że lekarze odmówili przerwania ciąży na późnym etapie, mimo że stanowiła ona bezpośrednie zagrożenie dla ich życia.

Do października 2020 r., w ramach tak zwanego kompromisu aborcyjnego z 1993 r., aborcje z powodu wad płodu, w tym zagrażających jego życiu (poronienie), były uznawane za legalne. Jednak w 2020 r. Trybunał Konstytucyjny także je uznał za nielegalne.

Od tego czasu według Ministerstwa Zdrowia RP liczba legalnych aborcji w Polsce spadła dziesięciokrotnie. W 2021 roku odnotowano 107 aborcji, gdy w 2020 roku – 1076. Tyle że oficjalne statystyki nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.

ADT szacuje, że co roku Polki dokonują ponad 100 000 aborcji

W ubiegłym roku Aborcyjny Dream Team pomógł około 50 tysiącom kobiet uzyskać dostęp do aborcji farmakologicznej, która jest najczęstszą metodą przerywania niechcianej ciąży.

Działaczki ADT podkreślają, że klinika AboTak będzie miejscem, w którym nie tylko będą domagać się dostępu do aborcji, ale także przeprowadzać ten zabieg. Obecnie ośrodek oferuje aborcję medyczną (przy użyciu pigułek), a kobietom, które potrzebują aborcji chirurgicznej, pomaga znaleźć odpowiednią placówkę za granicą, zorganizować transport, a w szczególnych przypadkach także wsparcie finansowe. Ośrodek oferuje również bezpłatne testy ciążowe i porady medyczne.

Natalia Broniarczyk podkreśla, że ADT pomaga każdemu, kto potrzebuje pomocy w dostępie do aborcji.

– Codziennie zgłaszają się do nas nie tylko Polki, ale także kobiety z Ukrainy. Od początku wojny na pełną skalę ponad 3000 kobiet z Ukrainy dokonało aborcji z naszą pomocą – mówi. I dodaje, że ADT nie jest jedyną organizacją, w której ludzie mogą uzyskać pomoc. Wiele osób zwraca się też do Martynki, organizacji założonej przez ukraińskie kobiety.

Martynka została założona 19 dni po rozpoczęciu wielkiej wojny w Ukrainie. W ciągu trzech lat działalności otrzymała około 4000 próśb o pomoc, a liczba ta podwoiła się w ciągu ostatniego roku. To sprawy związane z przemocą i handlem ludźmi.

Jeśli potrzebujesz rozmowy lub porady, przyjdź na Wiejską 9. Jesteśmy tu dla każdej z was. Nie jesteś sama – zapewniają założycielki ośrodka.

20
хв

AboTak – w Warszawie otwarto pierwszą w Polsce klinikę aborcyjną

Anna J. Dudek
Wpływ Ukraińców na polską gospodarkę

Polska pomoc dla Ukrainy

Kancelaria Prezydenta RP podała, że Polska przeznaczyła na pomoc Ukrainie równowartość 4,91% PKB, z czego 0,71% PKB wydano na wsparcie Ukrainy, a 4,2% PKB na pomoc ukraińskim uchodźcom. Informacja ta została natychmiast podchwycona przez krytyków polskiej polityki wobec Ukrainy.

W komunikacie nie sprecyzowano, co składa się na te wskaźniki. Kwota pomocy wojskowej (15 mld zł) została szczegółowo opisana. Same koszty dotyczące ukraińskich uchodźców od 2022 r. szacowane są na 88,73 mld zł, ale liczba ta nie jest potwierdzona przez żadne inne źródło. Miarodajny niemiecki instytut IfW Kiel, który od początku wojny prowadzi szczegółowe wyliczenia międzynarodowej pomocy dla Ukrainy, oszacował całkowity koszt polskiej pomocy (zarówno zbrojnej, humanitarnej, jak finansowej) na 5 mld euro (nieco ponad 20 mld zł).

Polski Instytut Ekonomiczny wyliczył również osobno pomoc dla uchodźców z Ukrainy: w 2022 r. było to 15 mld zł, a w 2023 r. 5 mld zł. Nie ma jeszcze danych za 2024 r., ale już wiadomo, że kwoty będą niższe. Weźmy na przykład taką pozycję wydatków jak płatności na dzieci „800+”: w 2024 r. skorzystało z niej 209 tys. z 400 tys. ukraińskich dzieci. Wydatki na opiekę medyczną również spadają: w 2024 roku z opieki medycznej w Polsce skorzystało 525 000 Ukraińców, podczas gdy w 2023 roku – 802 000.

Liczby mówią same za siebie. Ukraińcy to nie tylko odbiorcy pomocy, ale także aktywni uczestnicy rynku pracy, konsumenci i podatnicy, którzy znacząco wzmacniają polską gospodarkę.

Handel: równowaga gospodarcza na korzyść Polski

Od 2021 roku, zgodnie z raportem Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW), Polska zwiększa eksport towarów do Ukrainy. Już w 2023 r. wolumeny wzrosły o 80%, a nadwyżka handlowa wzrosła z 2,1 mld euro do 7,1 mld euro

Wojna była ważnym czynnikiem wzrostu polskiego eksportu. W 2024 r. Polska wyeksportowała do Ukrainy towary o wartości 56 mld zł (ok. 12,7 mld euro), czyli o 5 mld zł więcej niż w roku poprzednim. Kluczowymi sektorami napędzającymi ten wzrost są paliwa, sprzęt wojskowy, maszyny i produkty motoryzacyjne.

Jeśli chodzi o dobra konsumpcyjne i artykuły spożywcze, to również widać ożywienie. O ile wcześniej nie było wątpliwości, co Ukraińcy powinni przywieźć z Polski w prezencie: ubrania, buty, sery, alkohol, rękodzieło – teraz sytuacja się zmieniła. Bo większość znanych polskich produktów można już łatwo znaleźć w ukraińskich supermarketach.

Wojna uczyniła z Polski kluczowego partnera logistycznego Ukrainy. Przychody z samych tylko dostaw sprzętu wojskowego do Ukrainy osiągnęły w 2024 roku prawie 10 mld zł, czyli dwukrotnie więcej niż w 2023 roku.

Ten wzrost podkreśla znaczenie Ukrainy jako partnera handlowego, który jest siódmym co do wielkości rynkiem zbytu dla polskiego eksportu, wyprzedzając Stany Zjednoczone i Hiszpanię. Według analityków Banku Gospodarstwa Krajowego ukraińska migracja miała największy wpływ na wzmocnienie więzi handlowych między obu krajami.

Ukraina otworzyła swoje drzwi dla polskich producentów pomimo blokady granic, embarga na zboże i prób rozgrywania wątków pamięci historycznej przez niektórych polityków. Zarazem osłabiona wojną Ukraina otrzymuje znacznie mniej.

Blokada granicy polsko-ukraińskiej, 2022 r. Zdjęcie: Filip Naumienko/Reporter/East News

Według p.o. dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), Pawła Słowskiego, „integracja Ukrainy z Unią Europejską i rozwój infrastruktury pozwolą Polsce uzyskać większe korzyści ekonomiczne z handlu z Ukrainą”.

Wpływ uchodźców na polską gospodarkę

Tutaj liczby są jeszcze bardziej imponujące. 78% dorosłych Ukraińców w Polsce jest zatrudnionych. Stanowią oni 5% (zarówno migranci zarobkowi, jak osoby posiadające status ochrony czasowej) wszystkich osób pracujących w Polsce.

Według raportu Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) w 2024 r. ukraińscy migranci przymusowi zasilili Narodowy Fundusz Zdrowia i Fundusz Ubezpieczeń Społecznych kwotą 15,21 mld zł. Kwota ta znacznie przewyższa koszty ponoszone przez państwo polskie na wsparcie socjalne dla dzieci i opiekę medyczną dla Ukraińców posiadających status ochrony czasowej.

BGK podaje, że za każdą złotówkę otrzymaną na dziecko w ramach polskiego programu 800+ Ukraińcy wpłacili do polskiego budżetu 5,4 zł

Ukraińcy stali się częścią polskiego rynku pracy, zwłaszcza w branży budowlanej, transporcie, usługach, logistyce itp. Wypełniają krytyczne luki. Ukraińskie kobiety, które stanowią większość uchodźców, często podejmują prace, których sami Polacy nie chcą wykonywać, i pracują w sektorach, w których tradycyjnie pracowali mężczyźni, jak magazyny czy przetwórstwo mięsa.

Ukraińska migracja przyczynia się do wzrostu polskiego PKB. Według badań BGK mówimy o rocznym wzroście PKB Polski o 0,5-2,4 proc.

Leszek Balcerowicz, były wicepremier, minister finansów i wieloletni prezes Narodowego Banku Polskiego, jest przekonany, że „gdyby nie uchodźcy, produkt krajowy brutto Polski byłby o 7 proc. niższy”.

Jest też faktem, że w 2023 r., po serii ataków niektórych polskich polityków na ukraińskich uchodźców i zablokowaniu ukraińsko-polskiej granicy, nastąpił masowy exodus Ukraińców z Polski, głównie do sąsiednich Niemiec.

Polski Instytut Ekonomiczny przypisuje spadek wzrostu gospodarczego w drugim kwartale 2023 r. o 0,2-0,3 punktu procentowego właśnie wyjazdom Ukraińców

I nie chodzi tu już tylko o pracowników fizycznych. Od lat na polskim rynku brakuje nauczycieli, lekarzy, inżynierów, pielęgniarek i opiekunów osób starszych. Według tegorocznego Barometru Zawodów, który określa zapotrzebowanie na określone profesje, 29 ze 168 zawodów można uznać za deficytowe, z czego 13 to zawody wymagające wysokich kwalifikacji. Ukraińcy posiadają te kwalifikacje.

Przedsiębiorczość i inwestycje: Ukraińcy tworzą miejsca pracy

Według PIE w 2024 r. co ósmy nowy przedsiębiorca w Polsce był pochodzenia ukraińskiego. Od stycznia 2022 r. do czerwca 2024 r. w Polsce powstało około 59 800 firm założonych przez Ukraińców.

Ukraińcy transportują produkty, otwierają salony kosmetyczne, restauracje i firmy IT. Według PIE ukraińskie firmy działają głównie w następujących sektorach: budownictwo (23% ukraińskich firm), informacja i komunikacja (19%) oraz inne usługi (12%). Ukraińcy podejmują ryzyko, pracują w nowym środowisku, rozumieją polskie przepisy, systemy księgowe i podatkowe, by uniezależnić się od pomocy społecznej i móc utrzymać swoje rodziny.

Pomimo wojny polski biznes również inwestuje w Ukrainie. Od jej początku inwestorzy ze 100 krajów założyli w Ukrainie ponad 3 tys. firm. Według publicznego portalu Opendatabot Polacy zajmują wśród nich trzecie miejsce (7,3%), wyprzedzając Niemców, Amerykanów i Brytyjczyków. Ponad połowa polskich firm jest zarejestrowana we Lwowie.

Otwarcie sklepu „Ukrainoczka” z ukraińskimi towarami w Lublinie, 2025 r. Zdjęcie: Jan Rutkowski/Reporter

Konsumpcja i turystyka: Ukraińcy wydają pieniądze w Polsce

Podczas gdy przedwojenni migranci koncentrowali się na wysyłaniu swoich zarobków do domu, migranci wojenni wydają to, co zarobili, w Polsce. Badanie przeprowadzone przez Grupę Progress pokazuje, że realne zarobki ukraińskich uchodźców wahają się od 3 300 do 5 500 PLN netto, choć większość Ukraińców oczekuje wyższych stawek.

Głównym powodem jest to, że Ukraińcy wydają około 66% swoich zarobków na czynsz, media, internet, telefon i paliwo. Na czym oszczędzać.

Około 80% respondentów twierdzi, że na żywność wydają 1,5-2 tys. zł miesięcznie. Często ze względu na niskie zarobki Ukraińców w Polsce rodziny uchodźców są zmuszone wydawać pieniądze przysłane przez mężów i rodziców z domu

– Zdecydowałam się na powrót do Ukrainy, kiedy po raz kolejny podniesiono nam czynsz – mówi moja przyjaciółka Zoja. – Ciężko było znaleźć pracę z dwójką małych dzieci, moje wydatki na nie wynosiły 1600 złotych, a sprzątając zarabiałam 2300. Czynsz został podniesiony do 2850 zł, plus media. I co, głodować?

Kolejnym elementem wpływu Ukraińców na polską gospodarkę jest turystyka z Ukrainy i podróżowanie do różnych krajów UE przez Polskę. Ukraińcy podróżują do Unii głównie przez trzy punkty: Kiszyniów (Mołdawia), Budapeszt (Węgry), ale ponad połowa ruchu pasażerskiego przypada na granicę ukraińsko-polską. W Polsce ukraińscy turyści kupują żywność, nocują w hotelach i kupują bilety na lotniskach w Krakowie, Katowicach i Warszawie.

Tylko w trzecim kwartale 2024 r. przyniosło to Polsce 2,2 mld zł, stając się stabilnym bodźcem dla lokalnych gospodarek, zwłaszcza w regionach przygranicznych.

Wniosek: razem jesteśmy silniejsi

Polska udzieliła znaczącego wsparcia Ukrainie i jej uchodźcom, ale odnotowała zwrot z tej inwestycji we własną gospodarkę. Ukraińscy migranci nie tylko wypełnili luki na rynku pracy, ale także przyczynili się do wzrostu polskiego PKB, zapłacili więcej podatków, niż otrzymali w ramach świadczeń socjalnych i opieki zdrowotnej, rozwinęli przedsiębiorczość i wydali pieniądze w Polsce jako konsumenci i turyści, tym samym przynosząc korzyści polskim firmom i całej gospodarce.

Polska i Ukraina mogą stworzyć partnerstwo, które przyniesie korzyści nie tylko ich gospodarkom, ale także społeczeństwom. Dalsza integracja Ukrainy z UE może jeszcze bardziej wzmocnić tę więź, zapewniając zrównoważony wzrost obu krajom.

20
хв

Jak Ukraińcy wpływają na polską gospodarkę: fakty i liczby

Halyna Halymonyk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

O czym rozmawiała "koalicja chętnych" w Paryżu. Najważniejsze wnioski

Ексклюзив
20
хв

Nie będzie Norymbergi dla rosyjskich zbrodniarzy?

Ексклюзив
20
хв

Polska prezydencja i węgierskie weto: co wpływa na negocjacje Ukrainy z UE

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress