Przyszłość
Rozmawiamy z politykami i liderami opinii o europejskiej Ukrainie, wolnej Europie i bezpiecznej, demokratycznej Polsce

Amerykańska pomoc wojskowa wkrótce w Ukrainie - Blinken już w Kijowie
Pakiet amerykańskiej pomocy wojskowej wkrótce dotrze do Ukrainy. Poinformował o tym sekretarz stanu USA Anthony Blinken podczas spotkania z prezydentem Ukrainy w Kijowie:
– Podziwiamy twoją siłę, przywództwo i odporność. Wiemy, że to trudne czasy. Wiemy też, że pomoc została już uzgodniona i jest w drodze. Wkrótce dotrze do Ukrainy.
I pomoże wam w realny sposób walczyć z agresją Rosji na polu bitwy

Anthony Blinken podkreślił, że Stany Zjednoczone, podobnie jak inni partnerzy, są przekonane, że Ukraina osiągnie zwycięstwo na polu bitwy. Sekretarz stanu podkreślił, że Waszyngton nie ma wątpliwości, że Ukraina będzie się rozwijać:
– Ważne jest również to, że z czasem Ukraina stanie na nogi, zarówno pod względem demokracji, jak gospodarki, i będzie wolna i zamożna. To będzie najlepsza odpowiedź dla Putina. To będzie najlepsza rzecz dla waszej przyszłości. My, w Stanach Zjednoczonych, naprawdę w to wierzymy.
Widzimy waszą odwagę i wierzymy, że ona przetrwa. Jesteśmy zobowiązani do zapewnienia wam sukcesu

Z kolei Wołodymyr Zełenskij stwierdził, że konieczne jest jak najszybsze dostarczenie Ukrainie uzgodnionej wcześniej amerykańskiej pomocy wojskowej, przede wszystkim systemów obrony powietrznej:
– To, co moim zdaniem jest ważne dla obu stron, to przede wszystkim decyzja w sprawie pakietu pomocy wojskowej – musimy jak najszybciej dostarczyć tę pomoc wojskową. Mówimy przede wszystkim o obronie powietrznej. To dla nas największy problem.
Naprawdę potrzebujemy dziś dwóch Patriotów dla Charkowa i obwodu charkowskiego, ponieważ ludzie nieustannie cierpią z powodu ostrzału rosyjskimi rakietami

Zełenski podkreślił również znaczenie udziału Joe Bidena w zbliżającym się szczycie pokojowym:
– Szczyt pokojowy jest dla nas niezwykle ważny. Potrzebujemy nie tylko udziału Stanów Zjednoczonych, ale także samego prezydenta Bidena. Potrzebujemy również waszej pomocy, by jak najwięcej krajów przyłączyło się do tej inicjatywy.
Anthony Blinken przybył do Kijowa rankiem 14 maja. Na serwisie X zamieścił zdjęcie z dworca kolejowego w Polsce w drodze do Ukrainy.



Przyjaciele Pekinu i koniak dla Xi, czyli co chiński władca osiągnął w Europie
We Francji Xi spotkał się z prezydentem Emmanuelem Macronem i przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Na porządku dziennym były dwie kluczowe kwestie: nieuczciwa konkurencja handlowa ze strony chińskich producentów oraz wsparcie Pekinu dla Rosjan w wojnie przeciwko Ukrainie.
W obu przypadkach otrzymaliśmy niezwykle lakoniczne odpowiedzi, które jednak wyraźnie pokazały, że Chiny trzymają się swojego kursu i jest on niezmienny. Jednocześnie, według ekspertów, z którymi rozmawiał Sestry, Xi zademonstrował zainteresowanie partnerstwem europejskimi krajami, choć na własnych warunkach.
Czy osiągnął swoje cele? I dlaczego Pekin nie pomoże Zachodowi powstrzymać Rosji?
Starannie przemyślana trasa
Trasa i czas europejskiego tournée Xi zostały starannie przez Pekin przemyślane. Serbia, Węgry i Francja są jednymi z niewielu krajów na kontynencie gotowymi do większego otwarcia w stosunkach z Chinami, zwłaszcza w zakresie współpracy gospodarczej, wyjaśnia Raigirdas Boruta, analityk polityczny w litewskim rządowym Centrum Analiz Strategicznych (STRATA):
– Dwa z krajów, które odwiedził Xi Jinping, są członkami UE i kontynuowanie współpracy z nimi jest bardzo logicznym wyborem. Z Węgrami – ze względu na ich gotowość do działania w charakterze rzecznika Chin w Unii Europejskiej. Z Francją – ponieważ jest główną potęgą w UE, która aktywnie promuje swoją wizję strategicznej autonomii Unii Europejskiej. Serbia nie jest członkiem UE, ale ma znaczne wpływy w swoim regionie i z całej trójki jest najbardziej gotowa do znacznego promowania bliskich więzi w różnych obszarach, nie ograniczając się do gospodarki.
Musimy również wziąć pod uwagę znaczenie wizyty Xi dla krajowej publiczności w Chinach. Ciepłe powitanie na wysokim szczeblu w Europie pomaga partii komunistycznej wzmocnić swój wizerunek jako wielkiej potęgi, która nie jest odizolowana, ale ma ogromne znaczenie we współczesnym świecie politycznym.
Dyplomacja o smaku koniaku
Emmanuel Macron zorganizował przyjęcie dla chińskiego przywódcy w górskim kurorcie w Pirenejach. Wydawało się, że wykorzystał cały swój dyplomatyczny urok, mówi Natalia Butyrska, ekspertka ds. Azji i Pacyfiku w Radzie Polityki Zagranicznej „Ukraiński Pryzmat”. Jej zdaniem siłą napędową wizyty były podejmowane przez obie strony próby rozwiązania problemów gospodarczych:
– Obecnie stosunki między Unią Europejską a Chinami są napięte, a napięcie to jest związane przede wszystkim z gospodarką: dochodzenie antydumpingowe, które Chiny prowadzą przeciwko europejskim napojom alkoholowym, jest skierowane głównie przeciwko francuskim producentom koniaku. To swego rodzaju odpowiedź na decyzję Unii Europejskiej o wszczęciu kilku dochodzeń przeciwko Pekinowi, ponieważ Europejczycy uważają, że zbytnio subsydiuje on swoich producentów. A to już jest przejaw nieuczciwej konkurencji, szczególnie w przypadku produkcji samochodów elektrycznych.
Francuski prezydent wręczył Xi dwie butelki koniaku: Hennessy XO i Louis XIII od Remy Martin, każda o wartości około 3000 euro. Xi obiecał znieść cła importowe na francuską markę. Tymczasowo. W wyniku wizyty Francja i Chiny podpisały 18 umów dwustronnych. Jednocześnie Xi dał jasno do zrozumienia, że jeśli UE nadal będzie wysuwać nadmierne według niego roszczenia, wszystkie osiągnięte porozumienia zostaną spalone w wirze wojny handlowej.

To nie my wznieciliśmy ten kryzys
– Oczekujemy, że Chiny wykorzystają wszystkie swoje wpływy na Rosję, by zakończyć wojnę przeciwko Ukrainie – powiedziała przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen po spotkaniu z chińskim przywódcą.
– Prezydent Xi odegrał ważną rolę w deeskalacji nieodpowiedzialnego zagrożenia nuklearnego Moskwy i jestem przekonana, że chiński przywódca będzie nadal to robił w obliczu ciągłych gróźb nuklearnych Rosji – dodała.
.jpeg)
Jednak Xi Jinping nadal nazywa wojnę na Ukrainie „kryzysem”. Po rozmowach w Paryżu wezwał przywódców UE, by nie kłócili się z Chinami o Ukrainę:
– Jesteśmy przeciwni wykorzystywaniu kryzysu w Ukrainie do obwiniania lub dyskredytowania kraju trzeciego i wzniecania nowej zimnej wojny. Chiny nie rozpoczęły tego kryzysu i nie są w niego zaangażowane.
– Przekonywanie Chin, by nie współpracowały z Rosją, jest daremne – ocenia Marcin Przychodniak, analityk ds. Chin w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (PISM).
– Macron wspomniał, że Xi zapewnił go, że Chiny nie będą sprzedawać broni do Rosji i będą ściśle kontrolować eksport towarów podwójnego zastosowania. Ale to były francuskie deklaracje. Nie słyszeliśmy niczego podobnego od Chińczyków, a to podważa wiarygodność tych oświadczeń – dodaje Przychodniak.
Nie widzę żadnych znaczących zmian w stanowisku Chin w sprawie wojny w Ukrainie ani w stanowisku Pekinu w kwestii współpracy z Rosją
Pokaz chińskich możliwości
Podczas gdy rozmowy we Francji dotyczyły nieporozumień, spotkania Xi z przywódcami Serbii i Węgier koncentrowały się na inwestycjach, wspólnych projektach i głębszej współpracy. Węgry są interesujące dla Chin zarówno jako kluczowy hub dla chińskich towarów na rynku europejskim, jak jako kraj, który wkrótce będzie sprawował prezydencję w UE, uważa Natalia Butyrska.
– Chiny liczą na to, że Węgry będą promować ich interesy, w szczególności w zakresie złagodzenia stanowiska instytucji europejskich wobec Pekinu. Natomiast Serbia to kraj w sercu Bałkanów, który jest bardzo lojalny wobec Chin.
Tym razem Pekin starał się, aby te dwa kraje stały się wizytówką jego możliwości wobec innych. Chciał pokazać, że państwa współdziałające z Chinami dostają inwestycje i dostęp do chińskiego rynku

Ragirdas Boruta uważa, że wyborze dat wizyty, która trwała od 5 do 10 maja, kryje się też ważna symbolika:
– Xi odwiedził Serbię, aby uczcić 25. rocznicę bombardowania Belgradu przez NATO, co jest wysoce symboliczną decyzją, która pokazuje rosnące zaniepokojenie i nieufność Chin wobec NATO. Jest to szczególnie istotne w kontekście wewnętrznych dyskusji między państwami członkowskimi na temat obecności Sojuszu w regionie Indo-Pacyfiku, np. otwarcia biura łącznikowego w Japonii – choć temat ten został na razie zamrożony.
„25 lat temu NATO złośliwie zbombardowało chińską ambasadę w Jugosławii. Nigdy o tym nie zapomnimy. Chińczycy cenią pokój, ale nigdy nie pozwolimy, by ta tragiczna historia się powtórzyła” – napisał Xi w artykule dla serbskiej gazety jeszcze przed swoją wizytą.

Już chwilę po przyjeździe chiński przywódca obsypał serbskiego prezydenta Aleksandara Vucicia uprzejmościami, nazywając Serbię „pięknym i przyjaznym krajem, którego integralność terytorialna w kwestii Kosowa jest wspierana przez Chiny”. W rewanżu Vucić powiedział, że „Tajwan to Chiny”.
Ostatnim celem europejskiej podróży Xi były Węgry. Chiny obiecały Budapesztowi inwestycje w odbudowę linii kolejowej, budowę szybkiego przejścia granicznego oraz dalszą współpracę w dziedzinie energetyki jądrowej. A polityka węgierskiego premiera Viktora Orbana jest według Xi Jinpinga przykładem tego, jak mogłyby wyglądać relacje całej Unii z Chinami.
Chiny będą grały we własną grę
Dla Xi była to bardzo udana wizyta z różnych względów, uważa Ragirdas Boruta:
– Pod względem gospodarczym możemy mówić o dwustronnych korzyściach. Ale te same umowy podpisane z Chinami mogą w przyszłości prowadzić do większych nieporozumień w UE, co znacznie utrudni wywieranie presji na Pekin. W końcu Europa musi mówić jednomyślnie w tej sprawie.
Francuski prezydent bardzo lubi przekonywać Xi i Putina do zrobienia czegoś nierealnego. Uważam, że takie negocjacje nie mają sensu, i jestem bardzo sceptyczny wobec stwierdzeń w rodzaju: „musimy wywrzeć presję na Chiny, aby przestały dostarczać broń do Rosji”. Myślę, że to idzie za daleko – czy mówimy, że UE zgadza się z prorosyjskim stanowiskiem Chin, jeśli nie jest ono związane ze sprzedażą broni? Rosja znajdzie sposoby, by się zbroić. Dlatego wsparcie gospodarcze dla Chin i eksport technologii to moim zdaniem kwestia, która powinna być czerwoną linią dla UE. Nie powinny nas zadowalać niejasne deklaracje Chin, że nie będą wysyłać broni do Rosji.
To nie wystarczy — musimy zerwać więzi gospodarcze z Kremlem
Według Natalii Butyrskiej intrygującym pozostaje pytanie, czy Chiny wezmą udział w szczycie pokojowym, który odbędzie się w Szwajcarii w połowie czerwca z inicjatywy Ukrainy. W końcu to bardzo ważne wydarzenie zarówno dla Kijowa, jak jego partnerów – a wszyscy są zainteresowani na nim obecnością Chin.
– Do tej pory słyszeliśmy, że Chiny opowiadają się za organizacją międzynarodowych konferencji z udziałem Rosji i Ukrainy, z ich równą obecnością i rozmowami pokojowymi – zaznacza ekspertka. – To nic nowego. Nie ma absolutnie żadnych prognoz dotyczących udziału lub braku udziału Chin w tym szczycie. Poza tym w dniach 16-17 maja odbędzie się wizyta Putina w Pekinie, która w również zostanie omówiona w Szwajcarii. W każdym razie Chiny rozegrają własną grę, na której skorzystają, także wizerunkowo.
I najważniejsze: nie powinniśmy oczekiwać, że Chiny staną po naszej stronie i będą bronić naszych interesów
Putin w Pekinie
Moskwa i Pekin mają długotrwałe kontakty, a Xi regularnie spotykał się z Rosjanami jeszcze przed inwazją na Ukrainę na pełną skalę. Dla obu stron kolejna wizyta Putina w Pekinie stanie się oczywiście okazją do wymiany poglądów, ale będzie to również publiczna demonstracja, uważa Marcin Przychodniak:
– To spotkanie na wysokim szczeblu, więc będzie bardzo ważne pod względem narracyjnym i wizerunkowym. To będzie kolejny przykład tego, „jak dobre są nasze relacje”, „jak jasne są perspektywy przyszłej współpracy”, „jak dwaj przywódcy budują coś razem dla wspólnej sprawy”.
A „Financial Times pisze, że jednym z głównych celów Putina „będzie znalezienie sposobów na zminimalizowanie wszelkich zakłóceń w ekonomicznej linii życia, którą Chiny zapewniły jego reżimowi od czasu pełnej inwazji na Ukrainę”.


Gruziński parlament idzie śladem Putina
Ustawę poparło 84 deputowanych, 30 głosowało przeciw. Według opozycji, dokument ten powtarza rosyjskie przepisy dotyczące tzw. zagranicznych agentów.
Ustawa przewiduje utworzenie rejestru „zagranicznych agentów”. Będzie on zawierał listę wszystkich podmiotów prawnych non-profit i mediów, które otrzymują ponad 20% swoich funduszy z zagranicy. Organizacje te będą musiały co roku wypełniać deklarację finansową. Ministerstwo Sprawiedliwości, zgodnie z nowym prawem, jest uprawnione do identyfikowania „organizacji, które służą interesom obcego mocarstwa”.
Jeśli tak zwani zagraniczni agenci nie zostaną wpisani do rejestru lub nie wypełnią deklaracji, zostaną ukarani grzywną. Prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili zapowiedziała, że zawetuje ustawę.
Tymczasem w Tbilisi rozpoczęły się masowe protesty przeciwko wprowadzeniu nowego prawa.

Według ukraińskiej telewizji publicznej Suspilne w stolicy Gruzji funkcjonariusze organów ścigania odepchnęli protestujących od budynku parlamentu. Dziesiątki osób zostało zatrzymanych.
Chitadze str., near the Parliament entrance
— Tata Chemia 🇬🇪🇪🇺🇺🇦 (@tchemia) May 14, 2024
pic.twitter.com/DkkeJTGlQS
„Echo Kaukazu” opublikowało materiał filmowy pokazujący zatrzymanie demonstrantów.
🔘 Задержания на акции у здания парламента Грузии – депутаты «Грузинской мечты» утвердили в третьем чтении закон об «иноагентах». #georgia #tbilisi pic.twitter.com/7TBQOcLbpe
— Эхо Кавказа (@ekhokavkaza) May 14, 2024
Asystent sekretarza stanu USA ds. europejskich i euroazjatyckich Jim O'Brien powiedział, że Gruzji mogą grozić sankcje, jeśli prawo dotyczące „zagranicznych agentów” nie zostanie dostosowane do standardów UE. Dodał, że Waszyngton przekazał Gruzji pomoc w wysokości 390 milionów dolarów na obronę wojskową, rozwój gospodarczy i budowanie instytucji, w tym wzmacnianie społeczeństwa obywatelskiego:
– Pomoc ta może zostać zakwestionowana, jeśli strategiczne partnerstwo ulegnie zmianie, a USA będą postrzegane jako przeciwnik, a nie sojusznik.
W kwietniu gruziński parlament przyjął w pierwszym czytaniu projekt ustawy „O przejrzystości wpływów zagranicznych”. Była to druga próba zatwierdzenia tego dokumentu przez gruzińskich deputowanych. W ubiegłym roku partia rządząca wycofała dokument z powodu masowych protestów.
Dzień wcześniej ministrowie spraw zagranicznych 12 państw członkowskich UE zwrócili się do Komisji Europejskiej o komentarz w sprawie tego, jak przyjęcie przez Gruzję skandalicznego projektu ustawy o wpłynie na drogę tego kraju do UE.


Burzliwy maj: rosyjskie plany destabilizacji – na co Kijów powinien się przygotować?
Według zastępcy szefa wywiadu obronnego Ukrainy Wadyma Skibickiego koniec maja będzie napięty zarówno na froncie, jak na arenie międzynarodowej. Za pomocą kampanii dezinformacyjnych Rosjanie będą próbowali siać panikę i kwestionować legalność ukraińskiego rządu.
Mącić, ile się da
Głos Skibickiego brzmi niepokojąco, gdy ocenia on perspektywy Ukrainy na polu bitwy – tak dziennikarz „The Economist” opisuje swoje wrażenia z wywiadu z zastępcą szefa Głównego Zarządu Wywiadu ukraińskiego Ministerstwa Obrony. Przedstawiciel wywiadu obronnego Ukrainy podkreśla, że to najtrudniejsza sytuacja od początku inwazji na pełną skalę. A może być jeszcze gorzej.
Według ukraińskiego wywiadu maj będzie kluczowym miesiącem, w którym Rosja zastosuje trójwarstwowy plan destabilizacji. Głównym czynnikiem jest aspekt militarny. Chociaż Kongres USA zatwierdził w końcu zwiększenie pomocy wojskowej, miną tygodnie, zanim dotrze ona na linię frontu. Jest mało prawdopodobne, by była w stanie dorównać rosyjskim zapasom pocisków lub zapewnić skuteczną ochronę przed kierowanymi bombami lotniczymi.
Drugim czynnikiem jest rosyjska kampania dezinformacyjna w Ukrainie, mająca na celu podważenie ukraińskiej mobilizacji i politycznej legitymacji Wołodymyra Zełenskiego, którego kadencja prezydencka wygasa 20 maja. Chociaż konstytucja wyraźnie zezwala na jej przedłużenie na czas nieokreślony w czasie wojny, przeciwnicy już teraz podkreślają słabość prezydenta.
Trzecim elementem jest według Skibickiego kampania Rosji mająca na celu doprowadzenie do izolacji Ukrainy na arenie międzynarodowej: „Będą mącić tak bardzo, jak to tylko możliwe”.
<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/6634e13d18564317b1779430_dscf8864_id96059_1300x867_a1797d6010093eda7651965e4ba11c81_650x410.jpg">W maju Rosja zastosuje „trójwarstwowy” plan destabilizacji kraju — GUR</span>
Rosyjskie okno możliwości
To, czy Rosjanom uda się zrealizować swoje plany, zależy w dużej mierze od tego, czy Ukraina będzie w stanie zmobilizować swoje zdolności – mówi Wiktor Jahun, generał major Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, były zastępca szefa SBU.
– Jeśli otrzymamy pomoc, ale się nie zmobilizujemy, to ta pomoc będzie bezwartościowa. Po prostu nikt z niej nie skorzysta – wyjaśnia oficer. – W niektórych obszarach mamy teraz od jednego do siedmiu pracowników. Dlatego mamy pytania zarówno do nas, jak i do naszych partnerów. Do nich: dlaczego tak późno i wolno dostarczają pomoc (chociaż teraz starają się dostarczać ją właściwie)? I do nas: czy przeprowadzimy mobilizację wysokiej jakości? Przez „jakość” rozumiemy nie rekrutowanie wszystkich, ale robienie tego rozsądnie. Tak jak na przykład Trzecia Brygada Szturmowa działa poprzez centra rekrutacyjne, aby ludzie rozumieli, dokąd i jak idą.
Jeśli ten kompleks wysiłków zostanie odpowiednio połączony, będziemy mieli pewne wyniki
Jak mówi Marek Kohv, szef programu bezpieczeństwa w Międzynarodowym Centrum Obrony i Bezpieczeństwa w Tallinie (ICDS), jako że pomoc dla Ukrainy zmniejszyła się w ostatnich miesiącach, Rosja była w stanie poczynić pewne postępy na linii frontu, choć okupione dużymi stratami. Według niego nowy pakiet pomocowy USA nie zmienia równowagi sił i choć pomaga zmniejszyć przewagę Rosji, nie zapewnia równych szans. Kohv podkreśla, że Ukraina musi się zmobilizować i nie tylko rotować swoje obecne siły zbrojne, ale także rozpocząć tworzenie nowych jednostek, by być gotową na przyszły rok.
– W tym roku główne wysiłki Ukrainy mają na celu utrzymanie linii frontu i jej konsolidację. Rosja prawdopodobnie zdobędzie roku więcej terytorium – mówi ekspert. – Zasadniczo można powiedzieć, że ten rok jest dla Rosji szansą, której wykorzystaniu Ukraina musi za wszelką cenę zapobiec. Rosja będzie próbowała rozpocząć jakąś ofensywę latem, ale jej jednostki również znacznie ucierpiały. Rosjanie mają problem z jakością rekrutów i znaczną utratą doświadczonych oficerów i podoficerów na poziomie taktycznym. Od przyszłego roku możemy również być świadkami problemów Rosji ze sprzętem wojskowym, ponieważ wszystko zostało wyjęte z magazynów, a w tempie, w jakim jest niszczone, niemożliwe jest wyprodukowanie wystarczającej liczby nowych maszyn.
Jednocześnie w przyszłym roku powinny pojawić się pierwsze efekty odnowy europejskiego przemysłu wojskowego
Podjęcie decyzji w sprawie pakietu pomocowego dla Ukrainy zajęło Stanom Zjednoczonym dużo czasu, ale dużą zaletą jest to, że do 2025 roku pomoc będzie napływać regularnie i w wymaganych kwotach, mówi Mathieu Boul?gue, konsultant ds. badań w Chatham House. Pomoc ta nie wpłynie jego zdaniem na równowagę sił na polu bitwy, ale główną kwestią jest teraz zapewnienie ukraińskiemu wojsku broni potrzebnej do kontynuowania wojny:
– Ale jeśli chcemy, aby Ukraina wyparła rosyjskich okupantów ze swojego suwerennego terytorium, potrzeba znacznie więcej. I tu dochodzimy do pewnej granicy tej pomocy, ponieważ wszyscy rozumiemy, że aby pozbyć się Rosji, potrzebny jest znacznie większy pakiet, potrzeba znacznie więcej systemów uzbrojenia. A w idealnym przypadku potrzeba wojska, ponieważ nie chodzi tylko o broń, ale o ludzi, którzy z niej strzelają. W pewnym momencie pojawi się problem, jeśli chodzi o zasoby ludzkie w Ukrainie – ze względu na liczbę ofiar, ze względu na szkolenia, ponieważ Rosja regularnie wysyła więcej żołnierzy na front. Ostatecznie pytanie będzie dotyczyło wysłania wojsk europejskich lub NATO, by pomóc Ukrainie. Nie doszliśmy jednak jeszcze do dyskusji na ten temat.
Rosyjska propaganda w Ukrainie i na świecie
Rosyjska kampania propagandowa przeciw prezydentowi Ukrainy rozpoczęła się w zeszłym roku. Jej głównym założeniem jest to, że Zełenski rzekomo straci swoją legitymację 20 maja 2024 r., więc w miarę zbliżania się tej daty propaganda staje się coraz bardziej agresywna. Główne przesłania i ścieżki narracyjne pozostają niezmienione od miesięcy, zmienia się tylko ich intensywność. Podczas gdy w listopadzie 2023 r. było stosunkowo niewiele fejków na ten temat, teraz rosyjskie farmy botów, gadające głowy i media propagandowe generują bardzo gęsty szum informacyjny, wyjaśnia Maksym Wichrow, ekspert w Centrum Komunikacji Strategicznej i Bezpieczeństwa Informacji:
– Rosyjska propaganda atakuje nas z różnych kierunków. Po pierwsze, manipuluje naszym przywiązaniem do demokracji: „Zełenski jest uzurpatorem, który wykorzystał stan wojenny, aby zakazać wyborów i ustanowić autorytarny reżim; zmienił Ukrainę w Koreę Północną” itp. Po drugie, wróg manipuluje zmęczeniem wojną: „Zełenski będzie walczył do ostatniego Ukraińca, aby dłużej pozostać u władzy”. Alternatywnie, Rosja będzie twierdzić, że ukraiński prezydent jest tak niekompetentny, że wojna nie może być wygrana pod jego przywództwem, że zbliża się katastrofa itp. Po trzecie, propaganda odwołuje się do emocji, przedstawiając Zełenskiego jako paskudną osobowość, zdrajcę Ukrainy, skorumpowanego urzędnika, którego należy natychmiast odsunąć od władzy, niezależnie od wymogów prawnych lub okoliczności wojennych.

Istnieje wiele odmian narracji propagandowych, kontynuuje Wichrow, a wróg stara się przyciągnąć jak najwięcej odbiorców, podzielonych według cech politycznych, kulturowych i społecznych. Ale wszystkie nici propagandowe prowadzą się do jednego hasła: „Zełenski precz!”:
– Zadaniem maksimum propagandy jest podżeganie Ukraińców do buntu przeciwko rządowi i wywołanie wewnętrznego chaosu w naszym kraju – mówi Wichrow. – Planem minimum – pogłębienie niezadowolenia Ukraińców i skupienie go na prezydencie i całym rządzie w nadziei na zamieszki, które byłyby wspaniałym prezentem dla rosyjskich generałów.
Nawiasem mówiąc, ci ostatni są również pośrednio zaangażowani w operację informacyjną: presja wywierana przez Rosję froncie tworzy odpowiednie tło dla propagandy
Nie powinniśmy oczekiwać, że intensywność ataków informacyjnych zmniejszy się po 20 maja. Przekazy i narracje zmienią się nieznacznie, ale przywództwo Ukrainy będzie na celowniku wrogiej propagandy tak długo, jak wojna będzie trwać, a być może nawet po jej zakończeniu.
Rosja próbuje dyskredytować Ukrainę za pomocą swoich kampanii dezinformacyjnych od ponad dekady, mówi Marek Kohv z ICDS. I trzeba przyznać, że odniosła pewien sukces w regionach oddalonych od Europy, gdzie zagrała kartą kolonializmu, co jest zrozumiałą taktyką w tych regionach. Z drugiej strony o tym, że Rosja była kolonizatorem w samej Europie, w krajach tzw. Globalnego Południa wie mało kto.
– Na Zachodzie wysiłki Rosji były mniej skuteczne, choć w ciągu ostatnich dwóch lat udało jej się zaszczepić strach przed eskalacją w niektórych stolicach – zaznacza Kohv. – Musimy jednak zrozumieć, że z każdym kolejnym stwierdzeniem o strachu przed eskalacją oddajemy kawałek swojego terytorium mentalnego i zbliżamy się do utraty terytorium fizycznego. Ogólnie możemy jednak powiedzieć, że rosyjskie narracje przeznaczone dla społeczności zachodniej wyglądają absolutnie śmiesznie. Na przykład „denazyfikacja” jest całkowicie niezrozumiała w sytuacji, gdy prezydent Ukrainy jest pochodzenia żydowskiego, a część ludności Ukrainy jest również Żydami.
Rosyjskie narracje o przestępczym ukraińskim rządzie i administracji prezydenckiej nie są też szczególnie przekonujące w sytuacji, gdy Rosja zabija Ukraińców i niszczy ich miasta i wsie. Zachodni przywódcy regularnie odwiedzają Kijów, by wyrazić swoje poparcie

Europa uczy się na błędach
Rosja chciałaby izolować Ukrainę tak bardzo, jak to tylko możliwe, ale zobaczmy, co stanie się w Szwajcarii, mówi generał Wiktor Jahun. Przypomina, że szczyt pokojowy, który odbywa się tym kraju z inicjatywy Ukrainy, może zgromadzić połowę krajów świata, więc mówienie o izolacji Kijowa jest śmieszne. Jahun uważa również, że rosyjskie próby wpływania na ukraińskie społeczeństwo nie mają szans powodzenia:
– Ale Rosjanie bardzo starają się wpływać na ludzi – poprzez promowanie narracji o zakłóceniach w mobilizacji, o wspieraniu ruchu osób uchylających się od płacenia podatków. Terroryzują również ludność. Ma to pewien wpływ na poszczególnych obywateli, choć z pewnością nie wywoła fali, na którą liczyli. Myślicie, że ostrzeliwują Odessę i Charków bez powodu? Ostrzeliwują je, aby wywołać tam falę: zatrzymajmy się, negocjujmy. Mają nadzieję, że to są prorosyjskie regiony, w których w głowach ludzi może pojawić się wątpliwość: z kim my prowadzimy wojnę?
W rzeczywistości jednak sprawa okazuje się dla nich znacznie trudniejsza. Bo ludzie, którzy tam mieszkają, widzą, czym jest Rosja, czego naprawdę chce i jak to osiąga
Od początku inwazji Rosji na pełną skalę Europa przeszła transformację poglądów i podejścia. Dwa lata temu liderami wspierającymi Kijów były przede wszystkim kraje graniczące z Ukrainą. Dziś Francja i Niemcy wnoszą znaczący wkład, mówi Marek Kohv:
– Europa zdała sobie sprawę ze swoich niedociągnięć wojskowych i podjęła kroki w celu ich naprawienia. Zajmie to trochę czasu, ale to już się dzieje – i jest to proces nieodwracalny. Poczyniono bardzo dobre inwestycje w przemysł obronny. Dla Europy to, co dzieje się w Ukrainie, ma znaczenie egzystencjalne, choć być może w niektórych stolicach nie jest to jeszcze tak jasno zdefiniowane. Jednak zmierzamy w tym kierunku.
Parlament Europejski uznał wybory prezydenckie w Rosji za nielegalne, a Putina za nielegalnego prezydenta – przypomina Kohv. A dwustronne umowy o bezpieczeństwie, które kraje europejskie podpisują z Ukrainą, świadczą o wsparciu Europy. I to się nie zmienia, nawet jeśli niektóre kraje nie wykazują zbytniej sympatii dla Kijowa:
– Rosja również przyczyniła się do tego swoimi różnymi hybrydowymi atakami na kraje europejskie. Pomogły one Europie zrozumieć, że Rosja naprawdę chce zniszczyć istniejącą architekturę bezpieczeństwa w Europie i jest gotowa atakować ważną infrastrukturę, zabijać ludzi, ingerować w wybory i organizować inne okrucieństwa. W rosyjskich mediach, które nie są wolne, ale w pełni kontrolowane przez Kreml, Zachód jest codziennie straszony użyciem broni jądrowej. Prezenterzy telewizyjni i eksperci, którzy czerpią argumenty prosto z Kremla, miotają wulgarnymi obelgami bezpośrednio w zachodnich przywódców.
To pokazuje Zachodowi, jaki jest prawdziwy stosunek Rosji do Europy
Wysiłki Rosji zmierzające do zniszczenia Ukrainy są daremne, mówi Mathieu Bullegh z Chatham House. Przede wszystkim z powodu desperackiego oporu samych Ukraińców. Jednak Zachód również jest zjednoczony:
– Widzimy rosyjskie wysiłki zarówno na poziomie dyplomatycznym, jak jeśli chodzi o propagandę i zastraszanie. Te ostatnie obejmują ogłoszenie ćwiczeń nuklearnych. Ale z drugiej strony NATO ma teraz dwóch dodatkowych członków: Finlandię i Szwecję. Stany Zjednoczone właśnie zatwierdziły nowy pakiet pomocowy, by pomóc Ukrainie w dostawach broni. Macron i Cameron ogłosili nowe ćwiczenia dla ukraińskiego wojska wraz z Litwą. Tak więc niezależnie od tego, co robi Putin, powinniśmy bardziej skupić się na pomocy Ukrainie w walce z okupantami niż na rosyjskich wysiłkach zmierzających do wywołania niezgody
<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/6638ff9d4e75ee79abb6e94a_%D0%B4%D0%B5%D1%89%D0%B8%D1%86%D1%8F_%D1%84%D0%BE%D1%82%D0%BE.jpeg">Ukraiński dyplomata Andrij Deszczyca: „Teraz nie ma lepszej gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy niż członkostwo w NATO”</span>


Serhij Rudenko: Dziś Zełenski i Putin są dwiema głównymi postaciami, od których zależy los świata
„Anatomia nienawiści” to tytuł nowej książki dziennikarza i publicysty Serhija Rudenki. Opisuje ona kolejne kroki Putina w kierunku wojny rosyjsko-ukraińskiej. I o tym, jak to się stało, że te kroki nie zostały zauważone. Książka będzie dostępna w Ukrainie pod koniec maja lub na początku czerwca.
– To nie jest moja fikcja ani wersja zdarzeń; praca opiera się na informacjach od osób zaangażowanych w kształtowanie ukraińskiej polityki przez lata niepodległości – mówi pisarz. – Na przykład od byłego szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Walentyna Naływajczenki i byłego ministra spraw zagranicznych Wołodymyr Ohryzki. Sam byłem świadkiem niektórych z tych wydarzeń.
Rok przed wybuchem wojny na pełną skalę w Ukrainie ukazała się książka Serhija Rudenki „Zełenski bez makijażu”. Nie jest to klasyczna biografia – osobowość Zełenskiego została pokazana przez pryzmat różnych wydarzeń i jego otoczenia. Kiedy wybuchła wielka wojna, Serhij dodał nowe rozdziały do swojej książki, po czym została ona opublikowana w 24 kolejnych krajach. W Niemczech, Wielkiej Brytanii i Szwajcarii znalazła się na liście najlepszych dzieł non-fiction, a w blisko stu czołowych światowych mediach napisano jej recenzje. Była to pierwsza poważna praca o Zełenskim w Ukrainie i na świecie.
W 2022 roku Serhij Rudenko napisał także książkę „Bitwa o Kijów” – o obronie Kijowa w lutym-marcu 2022 roku. To historie dwunastu osób, które znalazły się w środku wojny – niektóre z nich już zginęły. Książka została wydana w Finlandii, a prawa do niej nabyły już Rumunia, Gruzja i Macedonia.
Oto nasza rozmowa z publicystą, który ma głęboką wiedzę na temat ukraińskiej i rosyjskiej polityki.

Ukraina na drodze do wojny
Maria Syrczyna: Opisując kroki podjęte przez ukraińskich i rosyjskich urzędników, przeanalizował Pan wydarzenia od pierwszych lat niepodległości do dnia dzisiejszego. Czy mieliśmy szansę uniknąć wojny rosyjsko-ukraińskiej?
Serhij Rudenko: Tak, mieliśmy: gdyby od momentu uzyskania przez Ukrainę niepodległości w 1991 roku Ukraińcy zrozumieli, że taka wojna nastąpi, i przygotowali się do niej. Ostrożnie, każdego dnia, zwiększając liczbę broni i militaryzując społeczeństwo. Silna Ukraina byłaby zbyt dużym wyzwaniem dla Putina.
Stało się jednak inaczej: Putin zrobił wszystko, by Ukraina została osłabiona, zdemilitaryzowana, zrusyfikowana, skorumpowana, a następnie zaatakowana
Głównym problemem było to, że w 1991 r., kiedy odzyskaliśmy niepodległość, nie udało nam się wymienić ukraińskich elit politycznych. Ukrainą nadal rządzili komuniści. I ta polityczna i ekonomiczna nomenklatura nie dała nam szansy na stworzenie silnego, solidnego, niezależnego państwa.
Mentalnie ci ludzie nie mogli oderwać się od Rosji i nie wierzyli, że państwo ukraińskie naprawdę może być od niej niezależne politycznie, finansowo i gospodarczo.
Bogaty w surowce kraj pozwolił sowieckiej nomenklaturze zarabiać pieniądze na terytorium Ukrainy poprzez ropę, gaz, wspólne przedsięwzięcia i sprzedaż broni do Rosji. Banalne powiązania, które istniały przed upadkiem ZSRR, zostały przekształcone w relacje biznesowe między elitami obu krajów. To w rzeczywistości nie pozwoliło nam zrobić tego, co zrobiły kraje bałtyckie. A kraje te, które również były częścią ZSRR, przeprowadziły lustrację, usunęły byłych przywódców partyjnych i oficerów KGB z kierownictwa swoich republik, zmieniły swoje systemy bezpieczeństwa i złożyły wniosek o przystąpienie do NATO.
Krótko mówiąc, partyjna nomenklatura, pomnożona przez korupcję stosowaną przez Federację Rosyjską, doprowadziła do tego, że nie mieliśmy szans na uniknięcie przejęcia władzy lub wojny.
Który z ukraińskich prezydentów najbardziej przyczynił się do wojny?
Wszyscy prezydenci, bez wyjątku, mieli okazję uczynić Ukrainę silniejszą. I każdy z nich miał okresy, kiedy próbował flirtować z Rosją, robić w jej stronę ukłony
Albo, jak Leonid Kuczma, oddać jej nasze bombowce strategiczne, które teraz bombardują ukraińskie miasta. Janukowycz był najbardziej skorumpowany. Juszczenko mógł zmniejszyć zależność energetyczną, ale tego nie zrobił. Tymoszenko była premierką dwukrotnie, ale jest osobą, która całą swoją karierę zbudowała na umowach gazowych z Rosją. To są ludzie, którzy w taki czy inny sposób dorastali dzięki pieniądzom z Rosji.
Nawet Zełenski, produkt rosyjskiego KVN [KVN to rosyjski, choć powstał jeszcze w czasach ZSRR, telewizyjny program komediowy – red.], przez długi czas postrzegał siebie jako osobę z przestrzeni postsowieckiej. Początkowo nie rozumiał sytuacji i wierzył, że wojnę można po prostu zatrzymać. Poroszenko również prowadził interesy w Rosji. Wszyscy próbowali zaangażować się w dialog z Rosją – i nie można tego nazwać błędem – ale wszyscy musieli zrozumieć, że Rosja nigdy nie będzie zadowolona ze statusu Ukrainy jako niezależnego państwa, które aspiruje do członkostwa w UE i NATO.
.avif)
Byli ludzie, którzy rozumieli, jak to się skończy, ale oni nie byli u steru państwa. I to jest największy problem: za każdym razem wybieraliśmy przywódcę kraju, mając nadzieję, że staniemy się silniejsi – i za każdym razem byliśmy rozczarowani, ponieważ widzieliśmy dryf w kierunku Rosji.
Mam nadzieję, że przynajmniej nasz następny prezydent nie będzie miał tych wszystkich złudzeń i chęci „spojrzenia Putinowi w oczy”. Zawsze musimy być gotowi do obrony przed Rosją. Antyukraińskie nastroje są obecnie podzielane przez większość Rosjan, a cała ta nienawiść pozostanie z nimi przez długi czas.
Ukraińcy zawsze byli dla Rosjan ratunkiem
Elita polityczna Federacji Rosyjskiej ma obsesję na punkcie idei, że Ukraina powinna należeć do nich. Dlaczego Ukraina jest tak ważna dla Rosji?
Rosja, którą widzimy dzisiaj, jest wynikiem pracy wielu pokoleń Ukraińców. Bez Ukraińców – pracowitych, kreatywnych, pełnych pasji – Rosja nie może istnieć. Potrzebują inteligentnej bazy ludzkiej, którą będą wykorzystywać. Tak jak za czasów Piotra Wielkiego wykorzystywali inżynierów z Europy Zachodniej. W końcu Rosjanie to naród niezdolny do kierowania własnym krajem i budowania go. To naród niszczycieli.
Widziała pani, co się stało podczas powodzi w Orsku i Orenburgu? Miasta zostały zalane, a państwo, które zarabia mnóstwo pieniędzy na energii i mogłoby zamienić wszystko w Dubaj, nie robi nic!
Dla swojej ludności przenoszą punkt ciężkości z biedy i dewastacji na podbój nowych ziem i przywrócenie tak zwanej „sprawiedliwości historycznej”.
To są historyczne chupa-chups, które Putin daje Rosjanom do ssania
Byłem w wielu miastach i wsiach w Rosji – rozpadające się chaty, ludzie pijani już rano, kraj żyjący w XIX wieku.
A Ukraińcy zawsze byli zbawieniem dla Rosjan. Pracowici, utalentowani, przywódcy, wynalazcy. Ukraińcy mają coś, czego Rosjanie nie mają: wiemy, jak zarządzać, tworzyć, uprawiać ziemię i rozwijać przestrzeń wokół nas. Oczywiście Rosjanie chcieliby mieć ten potencjał zasobów, bo byłby dla nich korzystny.
Czy zachodni politycy nie powtarzają teraz czasem naszych błędów, flirtując z Putinem?
Konflikt Putina ze światem jest nieunikniony, tak jak nieunikniony był jego konflikt z Ukrainą. Być może przywódcy państw zachodnich, świadomi tej nieuchronności, próbują przygotować się do wojny. Bez eskalacji, gromadząc broń. Podczas gdy świat się przygotowuje, Ukraina jest niszczona.
Dają nam wystarczającą ilość broni, byśmy nie upadli jako państwo. Ale ta broń nie wystarczy, by pokonać Rosję
Na świecie jest wystarczająco dużo sił, by powstrzymać Putina. I gdyby świat nie flirtował z nim na początku XXI wieku, podczas wojny w Czeczenii, nie byłoby wojny w Gruzji w 2008 roku, a potem nie byłoby wojny w Ukrainie. Ale prawie wszyscy zachodni przywódcy, w tym była kanclerz Niemiec Angela Merkel, robili przed Putinem ukłony. Wierzyli, że lepiej oswoić rosyjskiego niedźwiedzia, niż z nim walczyć. A to pozwoliło zaistnieć rosyjskiemu potworowi – i teraz ten potwór ma swoje macki na całym świecie.
.avif)
Putin wychował się w zaułkach Petersburga i wyznaje zasadę, że „jeśli walka jest nieunikniona, musisz uderzyć pierwszy”. To logika gopnika [slangowe rosyjskie określenie chuligana – red.]. Rozumie tylko język siły i broni. I gardzi każdym, kto traktuje go z inteligencją i tolerancją.
Nasi zachodni partnerzy mówią, że nie chcą porażki Ukrainy, że do tego nie dopuszczą. Ale w tym przesłaniu brakuje jeszcze jednej części: „Zrobimy wszystko, by Rosja poniosła porażkę”. A tylko w takiej kombinacji ten świat ma przyszłość.
Mamy szansę wygrać?
Nie mamy wyboru. Sytuacja jest jasna: albo wygramy, albo nas nie będzie.
Co powinno się zmienić na świecie po śmierci Putina?
W Rosji muszą koniecznie zajść cztery procesy: demilitaryzacja, deputinizacja, denuklearyzacja i deraszyzacja. Teraz te rzeczy wydają się nierealne, ale muszą się wydarzyć
W przeciwnym razie wszyscy będziemy bez końca chodzić w kręgu wojen światowych inicjowanych przez Rosję. Rozszyfruję to.
Demilitaryzacja: Rosja musi przejść proces rozbrojenia. Denuklearyzacja: musimy stworzyć warunki, w których Rosja zostanie pozbawiona broni jądrowej. Deraszyzacja: Rosjanie muszą zdać sobie sprawę, że rasizm jest ideologią Putina i znakiem równości z nazizmem.
I główny punkt: deputinizacja Rosji. Cały kraj musi zdać sobie sprawę, że Putin jest dyktatorem. Morderca, uznany międzynarodowy przestępca, którego nazwisko widnieje obok Hitlera. Rosjanie powinni chodzić do kina i oglądać filmy na ten temat. I nie tylko oglądać, ale także zrozumieć, w jaką otchłań wprowadził ich Putin.
Jakiej reakcji zachodniej publiczności na swoją nową książkę by Pan oczekiwał?
Zrozumienia tego, co dzieje się na Ukrainie od dziesięcioleci, a nawet stuleci. Tego, jak Rosja nieustannie próbowała przywłaszczyć sobie to, co jest w Ukrainie i co należy do Ukraińców. I zrozumienia, na czym polega nienawistna polityki Putina wobec Ukrainy. W końcu cała jego kariera prezydencka miała na celu ujarzmienie Ukrainy lub jej zniszczenie. Postawił wszystko na tę kartę. Przegrana oznaczałaby dla niego uznanie siebie za politycznego przegranego.
Rozwój Zełenskiego
Jak dziś ocenia Pan postać Wołodymyra Zełenskiego? W tym roku na okładce magazynu „Time” pojawił się Andrij Jermak...
Zełenski był na okładce w poprzednich latach. Tegoroczna okładka pokazuje miejsce, jakie Jermak zajmuje przy prezydencie. Krajem rządzi polityczny duet Jermak – Zełenski. Kogo jeszcze można nazwać wpływowym? Generała Walerija Załużnego, ale on jest już w podróży służbowej do Wielkiej Brytanii.
Odkąd napisałem książkę „Zełenski bez makijażu”, a było to 5 lat temu, mogę powiedzieć, że widzieliśmy różne modyfikacje Zełenskiego. Polityczny nowicjusz, który przyszedł do polityki z innej dziedziny. Zełenski w okresie opanowywania zasobów: ludzkich, informacyjnych i finansowych. Spory z oligarchami o własność telewizji. W końcu ten, kto ją posiada, posiada wszystko.
Potem widzieliśmy Zełenskiego przed wojną, kiedy byliśmy uśpieni wiarą, że nic się nie wydarzy.
A potem zobaczyliśmy Zełenskiego, który pozostał w Kijowie od pierwszych dni wojny, mimo ostrzeżeń i ofert ewakuacji ze strony zachodnich partnerów.
.avif)
W pierwszych dniach wojny przebywał w bunkrze na ulicy Bankowej w Kijowie. I jako postać historyczna odegrał dzięki temu bardzo ważną rolę. Rosji nie udało się zmiażdżyć Ukrainy w pierwszych dniach wojny. Ucieczka prezydenta bardzo zdemoralizowałaby Ukraińców.
Przez pierwsze dwa lata wojny Zełenski był oklaskiwany we wszystkich parlamentach i stał się popularną postacią na Zachodzie. Mało który przywódca na świecie może powiedzieć, że ma doświadczenie w obronie państwa podczas tak agresywnej wojny. Zełenski jest jak żaden inny prezydent na świecie. Stoi na czele kraju, którego obywatele bohatersko bronią się przed agresorem, a to również wymaga pewnych cech: odwagi, umiejętności współpracy z zachodnimi partnerami i przekonywania ich.
Zmienił coś w międzynarodowej praktyce dyplomatycznej. Widzieliśmy, jak rozmawiał z zagranicznymi politykami w ciągu ostatnich dwóch lat – bez dyplomatycznych subtelności, w najbardziej bezpośredni sposób. A to, jak ukraiński prezydent pojawił się w khaki na przyjęciach u prezydenta USA i króla Wielkiej Brytanii, oczywiście przejdzie do historii dyplomacji.

Zełenski jest teraz jednym z przywódców świata, to oczywiste. Od poprawności jego działań i decyzji zależy nie tylko los Ukrainy.
Postać szekspirowska...
Tak! Teraz, mimo wszystkich moich skarg na niego, Zełenski jest po jasnej stronie, a Putin jest po ciemnej. To dwie główne postacie, od których zależy przyszłość Ukrainy i świata.


Dlaczego Niemcy wciąż nie chcą jednoznacznie odciąć się od Rosji
Zeitenwende [„punkt zwrotny] to po Blitzkrieg [„wojna błyskawiczna] czy Weltschmerz [„ból istnienia] jedno z niewielu niemieckich słów, które naprawdę weszły do międzynarodowego żargonu. Kanclerz Olaf Scholz użył go w swoim (imponującym) przemówieniu 27 lutego 2022 r. – trzy dni po rozpoczęciu pełnej rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Miał na myśli to, że Niemcy zasadniczo przemyślą swoje podejście do wszystkich kwestii wojskowych, odrzucą swój zwyczajowy pacyfizm i wreszcie zaczną poważnie przygotowywać się do obrony siebie i swoich sojuszników oraz do pomocy Ukrainie w walce z rosyjską napaścią. Ponad dwa lata później, gdy wojna wciąż trwa, a Ukraina jest w trudnej sytuacji, nadszedł czas, aby zapytać, co wynikło z deklaracji kanclerza Scholza.
Plus ça change...
Oczywiście, istnieją dowody na rzeczywistej zmiany: dzięki specjalnemu funduszowi rządowemu (opartemu na pożyczkach) niemieckie wydatki na obronność dziś i przez następne 2 lata przekroczą obiecane w 2022 roku 2% PKB – od dawna żądane przez sojuszników z NATO.

Niemieckie dostawy wojskowe na Ukrainę zajmują obecnie drugie miejsce po amerykańskich i znacznie wyprzedzają brytyjskie, francuskie i polskie. Ministerstwo Obrony RFN przygotowuje się do wysłania do Litwy na stałe całej brygady w celu wzmocnienia wschodniej flanki NATO. Niemiecki minister obrony Boris Pistorius (według sondaży najpopularniejszy polityk w kraju) mówi o potrzebie przygotowania Bundeswehry do wojny, przełamując tabu w niemieckiej terminologii politycznej.
Co najważniejsze, z politycznego punktu widzenia zniknęły wszelkie złudzenia, że możliwe będzie nawiązanie dialogu z Putinem i przekonanie go do zakończenia wojny, które istniały jeszcze w pierwszych miesiącach inwazji na pełną skalę. Ulotniła się także cała wcześniejsza optymistyczna retoryka o budowaniu bezpieczeństwa europejskiego z Rosją, a nie przeciwko niej.
Ale jest też wiele dowodów na coś przeciwnego: chociaż pod względem ilości i jakości niemiecka broń dostarczana Ukrainie przez Niemcy przeszła długą drogę od niesławnych 5000 hełmów dostarczonych na początku lutego 2022 r. – w oczach większości ekspertów wojskowych ogólny obraz pozostaje taki sam: za mało i za późno.
Od systemów obrony powietrznej po artylerię, od bojowych wozów piechoty po główne czołgi – niemiecki rząd początkowo odmówił dostaw, a następnie niechętnie, po stracie cennego czasu, ostatecznie godził się na dostawy, ale często w dawkach homeopatycznych
Jeśli chodzi o niemieckie pociski manewrujące Taurus, które byłyby wielką pomocą dla Ukrainy w obecnej krytycznej sytuacji, kanclerz Scholz złożył kategoryczne oświadczenie: nie zgodziłby się na ich dostawę na Ukrainę, ponieważ jego zdaniem nie można zagwarantować, że broń ta nie zostanie użyta przeciwko celom w samej Rosji (tylko na tymczasowo okupowanych terytoriach). Ponadto dostarczenie tych pocisków wymagałoby obecności niemieckich żołnierzy w Ukrainie, co Scholz zawsze odrzucał. Z politycznego punktu widzenia jego odmowa wezwania do doprowadzenie do zwycięstwa Ukrainy i porażki Rosji jest bardzo wymowna.
Źródło problemu
Powód tej niechęci do poparcia słów czynami jest tak złożony, jak wszystko inne w Niemczech. Znaczna część gospodarczego, społecznego i politycznego sukcesu Niemiec od czasu zjednoczenia w 1990 r. została zbudowana na szczególnym „modelu biznesowym”: tanie bezpieczeństwo z USA, tania energia z Rosji i nieograniczone rynki eksportowe, głównie w Chinach. Oznaczało to, że Niemcy mogły skupić się na wzroście gospodarczym i nie martwić się o geopolitykę i bezpieczeństwo międzynarodowe. Ale wszystkie trzy gałęzie tego modelu obecnie albo nie istnieją, albo przynajmniej są poważnie kwestionowane.
Niemieckiej elicie politycznej i biznesowej, która tak dobrze funkcjonowała przez trzy dekady, dostosowanie się do nowej rzeczywistości zajmie trochę czasu
Jest jeszcze Socjaldemokratyczna Partia Niemiec kanclerza Scholza, najsilniejszy partner w obecnej koalicji w Berlinie. Jedynym wkładem tej siły politycznej w politykę światową była „Ostpolitik” kanclerza Willy'ego Brandta sprzed prawie 60 lat (wszystkie inne ważne decyzje w historii Republiki Federalnej podejmowali kanclerze z Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej – od Konrada Adenauera po Helmuta Kohla i Angelę Merkel).
Tak więc nawet dziś Partia Socjaldemokratyczna odczuwa „fantomowy ból Ostpolitik” i z nostalgią wspomina czasy, gdy była orędowniczką budowania mostów z Rosją. Obecna kampania wyborcza socjaldemokratów do Parlamentu Europejskiego opiera się na idei „partii pokoju”. Odmowa dostarczenia rakiet Taurus i wojsk NATO do Ukrainy, a także odmowa mówienia o koniecznej klęsce Rosji, są w dużej mierze częścią tej kampanii..
Na bardziej ogólnym poziomie Niemcy wyciągnęli błędne lekcje z agresji swoich dziadków podczas II wojny światowej: że siła militarna jest z natury zła
Tak jak idea, że siła militarna może być niezbędna do walki ze złem, była tylko częściowo obecna w niemieckim społeczeństwie podczas zimnej wojny i całkowicie zniknęła w ciągu 30 lat od jej zakończenia. Ponownie: potrzeba czasu, by to zmienić na szerokim poziomie społecznym.
Co powinno się stać
Co można zrobić, aby przyspieszyć zmiany w Niemczech? Wzmocnienie woli politycznej i przywództwa jest łatwiejsze do zapostulowania niż do zrobienia – ale sprawa sprowadza się do tego. Trzy rzeczy mogą pomóc w tym procesie.
Po pierwsze, niemieckie społeczeństwo obywatelskie musi stać się bardziej odważne. Partie polityczne, organizacje pozarządowe, ośrodki analityczne i sieci wolontariuszy powinny nieustannie przekazywać komunikat, że Niemcy muszą w pełni, a nie połowicznie, przyjąć zmianę swojego strategicznego podejścia – i że łatwe czasy się skończyły. Oznacza to znacznie bardziej krytyczną ocenę grzechów ostatnich trzech dekad.
Po drugie, przyjaciele i sojusznicy Niemiec muszą wysunąć się na pierwszy plan w mądrzejszy sposób. Słynne stwierdzenie Radka Sikorskiego z 2011 roku („Niemieckiej siły obawiam się mniej niż niemieckiej bezczynności”) było tego radykalnym przykładem. Publiczne wyrażanie obrzydzenia i podejrzeń, że Niemcy wciąż są w zmowie z Rosją, to zła droga. Znacznie lepszym podejściem jest budowanie oczekiwań opartych na sympatii.

Po trzecie, tylko nowy kanclerz może zakończyć Zeitenwende. Według sondaży, może nim być Friedrich Merz z chrześcijańskich demokratów – ale miejmy nadzieję, że na czele koalicji, która będzie miała większy konsensus w sprawie bezpieczeństwa niż obecnie.
Z niewielką pomocą niemieckich przyjaciół i społeczeństwa obywatelskiego niemiecka polityka w końcu dokona właściwego wyboru. A wtedy szklanka wreszcie będzie pełna po brzegi


Andrij Deszczyca: Nie ma lepszej gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy niż członkostwo w NATO
Negocjacje w sprawie przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej mają rozpocząć się w czerwcu tego roku. I Ukraina ma wszystko gotowe – powiedział prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Nasz kraj wiąże swoją przyszłość także z członkostwem w NATO, ale nie wszystkie państwa członkowskie są gotowe nas zaprosić. Co mogłoby obecnie zastąpić przystąpienie Ukrainy do Sojuszu? Jak Polska może przyczynić się do obrony ukraińskich terytoriów? Odpowiedzi na te i wiele innych ważnych pytań udzielił nam w ekskluzywnym wywiadzie Andrij Deszczyca, Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny Ukrainy w Polsce (2014-2022).
Maryna Stepanenko: W czerwcu tego roku Unia Europejska ma oficjalnie rozpocząć negocjacje w sprawie przystąpienia do niej Ukrainy. O jakich ramach czasowych rzeczywistej akcesji mówimy i od czego one zależą?
Andrij Deszczyca: Trudno przewidzieć, ile czasu zajmie Ukrainie przejście przez wszystkie etapy negocjacji z Unią Europejską. Jednak biorąc pod uwagę nadzwyczajne warunki, w jakich te negocjacje się odbywają, mam nadzieję, że będzie to kilka lat.
Oczywiście możemy podążać za przykładem innych krajów, które przystąpiły do UE, w tym Polski, w których przypadku negocjacje trwały prawie dekadę. Ale widzimy, że Ukraina przechodzi przez wszystkie te etapy znacznie szybciej, decyzje są podejmowane znacznie szybciej, zwłaszcza biorąc pod uwagę rosyjską agresję, w obliczu której stoi Ukraina i Europa.
Dlatego uważam, że proces ten zajmie mniej czasu niż było to w przypadku innych krajów
W jaki sposób przystąpienie Ukrainy do UE przyczyni się do wzmocnienia stabilności i bezpieczeństwa w Europie Wschodniej?
Po pierwsze, Ukraina jest gwarancją bezpieczeństwa dla Unii Europejskiej. Oczywiście mówimy o kraju, który zakończy wojnę, który będzie państwem pokojowym. Po drugie, Ukraina jest dużym rynkiem dla Unii Europejskiej. Po trzecie, istnieje ważny czynnik geopolityczny, który przyczyni się do stabilności Unii Europejskiej. Ukraina jest również krajem, który zjednoczy i wzmocni wschodnią flankę UE.
Jeśli Ukraina stanie się członkiem Unii Europejskiej, będzie to zachęta dla innych krajów, które graniczą lub znajdują się w sąsiedztwie, do podążania naszą drogą, zmieniania swoich gospodarek i społeczeństw zgodnie z europejskimi wartościami i europejskimi standardami – a w dłuższej perspektywie także wejścia do Unii Europejskiej. Mam na myśli takie kraje jak Mołdawia, Białoruś i w pewnym stopniu kraje Kaukazu, w szczególności Gruzję.
W lipcu czeka nas rocznicowy szczyt NATO w Waszyngtonie. Jakie szanse i wyzwania wiążą się z aspiracjami Ukrainy do członkostwa w Sojuszu?
Przede wszystkim Ukraina dość jasno określa swój cel członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim, ponieważ nie ma lepszej gwarancji bezpieczeństwa dla Kijowa niż członkostwo w NATO. Potwierdzają to wydarzenia związane z rosyjską agresją. Tylko te kraje, które są członkami NATO, czują się znacznie bezpieczniej. Ukraina, która nie była członkiem Sojuszu, stała się ofiarą agresji. Dlatego lepiej być członkiem NATO.

Jakie wyzwania stoją przed członkostwem Ukrainy w Sojuszu w przededniu szczytu w Waszyngtonie? NATO raczej nie zaakceptuje Kijowa, gdy trwa wojna. Dlatego głównym wyzwaniem jest zakończenie działań wojennych. Jednak niewłaściwe byłoby zakończenie działań wojennych bez gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy, ponieważ Rosja po prostu wykorzysta to do wznowienia agresji później i kontynuowania agresywnej polityki.
Nasze zadanie jest następujące: maksimum to uzyskanie zaproszenia do członkostwa Ukrainy w NATO. Jeśli to się nie uda, musimy uzyskać maksymalne gwarancje bezpieczeństwa – nawet podczas działań wojennych
Ukraina i Polska rozważają scenariusz ochrony zachodnich regionów Ukrainy za pomocą polskich systemów Patriot. Jak ocenia Pan tę możliwość i jakie potencjalne wyzwania lub przeszkody trzeba byłoby pokonać, aby wdrożyć tę inicjatywę?
Zbliżamy się do punktu, w którym warto rozważyć każdy scenariusz zdolny wpłynąć na obronę Ukrainy i odwrócić losy wojny. Nie wykluczam, że systemy Patriot rozmieszczone na terytorium Polski będą kiedyś w stanie chronić również terytorium Ukrainy. W końcu jest to również obrona Polski i krajów NATO, jako że rakiety wystrzeliwane z Rosji stanowią zagrożenie również dla bezpieczeństwa Polski. I oczywiście bardzo trudno jest przewidzieć, czy ta bądź inna rosyjska rakieta tylko czasowo znajdzie się na polskim niebie, a potem odleci – czy może spadnie na terytorium Polski.
Musimy być przygotowani na każdy scenariusz, w tym scenariusz obrony zarówno terytorium Polski, jak Ukrainy – na tyle, na ile technicznie pozwala na to system Patriot. Taka decyzja może być trudniejsza do podjęcia niż wcześniejsze decyzje o wsparciu Ukrainy, ale wcale jej nie wykluczam.
Trudno było sobie kiedyś wyobrazić, że Ukraina otrzyma czołgi. Trudno było sobie wyobrazić, że Ukraina otrzyma systemy artyleryjskie dalekiego zasięgu, że otrzymamy systemy Patriot czy pociski ATACMS. Trudno było sobie wyobrazić, że Ukraina otrzyma samoloty F-16. Ale to wszystko się wydarzyło. Tak, podjęcie tych decyzji zajęło sporo czasu, ale tak się stało. Dlatego nie wykluczam, że może zostać podjęta decyzja o wykorzystaniu systemów Patriot rozmieszczonych w Polsce do ochrony terytorium Ukrainy i Polski.
Jakiej reakcji ze strony Rosji powinniśmy się spodziewać, jeśli polskie Patrioty zestrzelą rakiety na przykład nad obwodem lwowskim?
Trudno mi powiedzieć, jaka reakcja Rosji mogłaby być gorsza niż to, co robi to państwo teraz. Rosyjska armia zabija cywilów, niszczy ukraińską infrastrukturę i osiedla, a na koniec prowokuje Polskę, wystrzeliwując w jej kierunku swoje rakiety. Trudno powiedzieć, jaka będzie reakcja Rosji, ale każdy kraj ma prawo się bronić. Dlatego absolutnie logiczne jest dążenie do ochrony przed rosyjskimi atakami. Zestrzelenie tych rakiet nie jest zniszczeniem ani rosyjskiego wojska, ani rosyjskiej własności.
Logiczne będzie, że Polska będzie się bronić wszystkim, czym dysponuje, w tym systemem Patriot
Prezydent Duda zadeklarował gotowość do przyjęcia amerykańskiej broni jądrowej na terytorium Polski. Co to przyniesie zarówno Polsce i Ukrainie?
Po pierwsze, poczekajmy na skonsolidowane stanowisko prezydenta i rządu, bo to ten ten drugi jest w głównej mierze odpowiedzialny za kwestie bezpieczeństwa. O ile wiem, Donald Tusk chce przeprowadzić konsultacje z Andrzejem Dudą, aby zrozumieć, o jakiej koncepcji rozmieszczenia broni jądrowej w Polsce jest mowa. Jest więc trochę za wcześnie o tym mówić. Myślę, że musimy usłyszeć skonsolidowane stanowisko Polski, które obejmuje stanowisko prezydenta i rządu, a następnie zrozumieć, jaka broń zostanie rozmieszczona, na jaki okres i na jakich warunkach.
Co to da? Przede wszystkim pokaże, że jeśli Rosja ma broń jądrową, to inne kraje też mogą ją mieć. Jeśli Moskwa przekroczy granicę i zechce takiej broni użyć, Polska lub inne kraje NATO również będą miały się czym bronić
Ale tu nikt nie wygrywa. Rozumiem, że była kiedyś umowa, że broń jądrowa nie będzie rozmieszczana na terytorium nowych państw członkowskich NATO, w tym Polski. Ale było też kiedyś porozumienie, że granice w Europie nie zostaną zmienione. Rosja była jedną ze stron, które popierały niezmienność granic powojennej Europy. Mimo to zaatakowała Ukrainę, zmienia granice i prowadzi wojnę na terytorium Europy, naruszając wszystkie wcześniejsze porozumienia.
Rozmieszczenie broni jądrowej będzie sygnałem dla Rosji, że Zachód się jej nie boi

Co piąty ukraiński uchodźca w Polsce to mężczyzna. Jak Ukraina może ich sprowadzić z powrotem?
Nikt nie będzie tego robił na siłę. Oczywiście Ukraina wdroży swoje ustawodawstwo, które stanowi, że każdy mężczyzna w wieku od 18 do 60 lat musi być zarejestrowany w odpowiednim terytorialnym centrum rekrutacyjnym i musi aktualizować swoje dane w rejestrach wojskowych. Będzie to również dotyczyć tych mężczyzn, którzy przebywają za granicą, ponieważ generalnie dotyczy to wszystkich obywateli Ukrainy. Wreszcie – w dużej mierze to od samych mężczyzn będzie zależeć, czy będą chcieli wrócić na Ukrainę, by zaktualizować swoje dane i być gotowymi do mobilizacji.
Od 23 kwietnia wszystkie ukraińskie konsulaty za granicą zaprzestały świadczenia jakichkolwiek usług dla mężczyzn w wieku poborowym. Jedynym wyjątkiem są dokumenty dotyczące powrotu na Ukrainę. Jakiego efektu spodziewa się Pan po wydaniu tego zarządzenia?
To po prostu wdrożenie nowych warunków ustawy o mobilizacji, przyjętej niedawno przez Radę Najwyższą. Wchodzi ona w życie 18 maja, ale aby przygotować się do realizowania wymogów tego prawa, tymczasowo zawiesiliśmy świadczenie usług konsularnych. Głównym motywem jest przygotowanie urzędów konsularnych do wdrożenia nowej ustawy. Przewiduje ona, że wszyscy obywatele przebywający w Ukrainie lub za granicą muszą mieć zaktualizowane dane w ewidencji wojskowej i być zarejestrowani w centrach rekrutacji. Tylko wtedy będą mieli zapewnione odpowiednie usługi.
Jak ocenia Pan wpływ ukraińskich tymczasowych uchodźców w Polsce na jej gospodarkę?
Z tego co wiem ponad 80% Ukraińców zmuszonych do pozostania w Polsce znalazło pracę. Płacą podatki i pomagają polskiej gospodarce się rozwijać. Według znanych mi danych, kwota podatków płaconych przez Ukraińców do polskiego budżetu jest wyższa niż kwota przeznaczana przez państwo polskie na pomoc uchodźcom. To dość poważne wsparcie dla polskiej gospodarki.
Istnieją również dane dotyczące firm z ukraińskim kapitałem zarejestrowanych w Polsce –jest ich już ponad 20 tysięcy. To także nowe miejsca pracy i nowe wpływy do polskiego budżetu. Ukraina i Ukraińcy są bardzo wdzięczni Polakom za przyjęcie ich w czasie największej potrzeby, za udzielenie pomocy w warunkach nadzwyczajnych na początku inwazji. Za to jesteśmy bardzo wdzięczni. Ale mogę też powiedzieć, że Ukraińcy też się sprawdzili.
80% Ukraińców, którzy zostali zmuszeni do przyjazdu do Polski, poszło do pracy i pomogło nie tylko sobie, ale także polskiej gospodarce

Według danych ONZ w Polsce przebywa obecnie około miliona Ukraińców. Jak wpływa to na gospodarkę Ukrainy?
W rzeczywistości w Polsce przebywa około trzech milionów Ukraińców: tych, którzy są oficjalnie zarejestrowani, tych, którzy nie są oficjalnie zarejestrowani i tych, którzy byli w Polsce przed rozpoczęciem agresji na dużą skalę. Oczywiście to poważny cios dla ukraińskiej gospodarki. W sumie około 7 milionów Ukraińców opuściło Ukrainę od początku agresji na pełną skalę. To ludzie, których Ukraina potrzebuje.
Blokada granicy ukraińsko-polskiej dobiegła końca. Jakie były straty polskiej i ukraińskiej gospodarki. Kto na tym wszystkim najbardziej skorzystał?
Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że te blokady i protesty zadały poważny cios relacjom między Ukraińcami i Polakami. Polscy rolnicy mogą mieć swoje żądania, mogą bronić swoich interesów, mogą wyrażać te żądania w protestach. Ale te protesty przeciągały się, a potem stały się chaotyczne. Po pewnym czasie przestało być jasne, kto je organizował, kto je wspierał, kto je wykorzystywał. Przestały być formą protestu, a stały się narzędziem do zadania dość poważnego ciosu stosunkom i gospodarkom Ukrainy i Polski.
Nie mówię już o uderzeniu w bezpieczeństwo kraju, który jest w stanie wojny z Rosją
Myślę, że te działania trwały tak długo, ponieważ protestujący nie byli w pełni świadomi rzeczywistego stanu rzeczy w ukraińsko-polskiej współpracy handlowej i gospodarczej, w tym współpracy związanej z eksportem produktów rolnych. Jak mogą protestować przeciwko importowi, powiedzmy, pszenicy lub rzepaku, jeśli nie są one importowane od ponad roku? I potwierdzają to polscy urzędnicy. A jednak rolnicy przeciwko temu protestowali. Czyli zabrakło im informacji albo ktoś celowo zniekształcił te informacje.
I po trzecie, to Rosja jest zainteresowana destabilizacją stosunków ukraińsko-polskich, a tym samym osłabieniem zarówno Polski, jak Ukrainy..
Te protesty zostały wykorzystane przez stronę rosyjską do rozbicia solidarności i jedności Ukrainy i Polski, a także do skłócania polskiego społeczeństwa
Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji.


Ursula von der Leyen: – Mamy nadzieję, że Chiny wykorzystają swój wpływ na Rosję, aby zakończyć wojnę
hiny i Unia Europejska mają wspólny interes w pokoju i bezpieczeństwie. 6 maja w Paryżu dyskutowano o tym podczas trójstronnego spotkania przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i prezydentem Chin Xi Jinpingiem..

– Unia Europejska ma nadzieję, że Chiny wykorzystają swój wpływ na Kreml, aby zakończyć wojnę Rosji w Ukrainie – powiedziała Ursula von der Leyen na briefingu po trójstronnym spotkaniu:
– Pierwszym tematem, na który wymieniliśmy poglądy, była sytuacja geopolityczna – dodała. – W szczególności rozmawialiśmy o Ukrainie i konfliktach na Bliskim Wschodzie. Zgadzamy się, że Europa i Chiny mają wspólne interesy w zakresie pokoju i bezpieczeństwa. Oczekujemy, że Pekin wykorzysta cały swój wpływ na Rosję, aby położyć kres jej agresywnej wojnie przeciwko Ukrainie.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej zwróciła również uwagę na ważną rolę Xi Jinpinga w deeskalacji nieodpowiedzialnych gróźb nuklearnych Rosji.
– Jestem przekonana, że prezydent Xi będzie nadal to robił w kontekście ciągłych gróźb nuklearnych Rosji – stwierdziła.
Omówiono również zobowiązanie Chin do nieudzielania Moskwie żadnej pomocy w postaci śmiercionośnej broni.
Von der Leyen zaznaczyła, że konieczne są „dodatkowe wysiłki w celu ograniczenia dostaw towarów podwójnego zastosowania do Rosji, które trafiają na pole bitwy. Biorąc pod uwagę egzystencjalny charakter zagrożenia, jakie ta wojna stanowi zarówno dla Ukrainy, jak Europy, ma to wpływ na stosunki UE – Chiny”.

Przed spotkaniem Emmanuel Macron powiedział, że Europa i Chiny znajdują się w punkcie zwrotnym historii:
– Przyszłość naszego kontynentu będzie w oczywisty sposób zależeć również od naszej zdolności do rozwijania zrównoważonych relacji z Chinami.
Xi Jinping przybył do Paryża 5 maja. To jego pierwsza wizyta w Europie od 2019 roku. Chiński przywódca odwiedzi trzy kraje – oprócz Francji także Serbię i Węgry. Do Paryża przybył na zaproszenie Emmanuela Macrona.
– Mam wielką przyjemność odbyć moją trzecią wizytę państwową we Francji na zaproszenie prezydenta Emmanuela Macrona. Dla Chińczyków Francja ma wyjątkowy urok. To miejsce narodzin wielu wielkich filozofów, pisarzy i artystów, którzy zainspirowali ludzkość – stwierdził z kurtuazją chiński lider.

W artykule dla „Le Figaro” chiński prezydent wyraził nadzieję, że pokój i stabilność powrócą do Europy:
– Zamierzamy współpracować z Francją i całą społecznością międzynarodową, aby znaleźć właściwe rozwiązania kryzysu.
Xi podkreślił, że jest przywiązany do szeregu norm regulujących stosunki międzynarodowe. Obejmują one w szczególności wzajemne poszanowanie suwerenności i integralności terytorialnej, wzajemną nieagresję, wzajemną nieingerencję w sprawy wewnętrzne, równość i wzajemne korzyści oraz pokojowe współistnienie.

.avif)
Zagraniczna rezerwa: Ukraińscy mężczyźni bez usług konsularnych – jak długo?
Podczas gdy Ukraina chce sprowadzić mężczyzn nadających się do służby wojskowej z zagranicy powrotem do kraju, działacze na rzecz praw człowieka, eksperci i sami wojskowi, którzy rozmawiali z serwisem Sestry, są przekonani, że takie środki nie pomogą zwiększyć zdolności obronnych kraju. Ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych podkreśla, że to krok tymczasowy. Jednocześnie szef resortu Dmytro Kułeba podkreśla, że przebywanie za granicą nie zwalnia z obowiązków wobec ojczyzny. Niektóre kraje europejskie przyznają, że mogą pomóc Ukrainie w sprowadzeniu jej obywateli.
Bez paszportów
23 kwietnia wszystkie ukraińskie konsulaty za granicą zawiesiły obsługę mężczyzn w wieku od 18 do 60 lat. Ograniczenia te zostały określone w ustawie o mobilizacji, przyjętej przez Radę Najwyższą 11 kwietnia i podpisanej przez prezydenta 16 kwietnia. Zgodnie z dokumentem mężczyznom w wieku poborowym, którzy przebywają za granicą i nie zaktualizowali swoich danych w Wojskowym Biurze Rejestracji i Poboru (TCK), można odmówić usług konsularnych. Nowe prawo wejdzie jednak w życie dopiero 18 maja. Ponadto przepisy przewidują, że dane mogą być aktualizowane zaocznie, bez konieczności powrotu do Ukrainy, na przykład za pośrednictwem szafki elektronicznej. Obecnie nie ma jednak żadnego mechanizmu, który by to umożliwiał. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy obiecuje przedstawić dodatkowe wyjaśnienia w odpowiednim czasie, ale do tego momentu mężczyźni w wieku poborowym będą w rzeczywistości pozbawieni możliwości korzystania z usług konsularnych.
W wywiadzie dla Sestr ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Zwarycz podkreśla, że to są środki tymczasowe, dodając, że ograniczenia dotyczą tylko przyjmowania wniosków od mężczyzn w wieku poborowym. Jeśli jednak obywatel Ukrainy wpadnie w jakieś kłopoty i będzie potrzebował wsparcia konsularnego, otrzyma taką pomoc, niezależnie od tego, czy jest w wieku wojskowym, czy nie. Ponadto według Zwarycza wszystkie wnioski złożone w urzędach konsularnych przed 23 kwietnia, w tym te dotyczące paszportów, są rozpatrywane i dokumenty zostaną wydane:
– Po 18 maja wnioski będą przyjmowane dla wszystkich kategorii mężczyzn. Będą jednak oczywiście pewne dodatkowe wymagania, które wnioskodawca zgodnie z prawem musi spełnić, aby otrzymać odpowiednią obsługę konsularną.
<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/6630cb043a523937582b4682_%D0%9F%D0%BE%D1%81%D0%BE%D0%BB%202.09%20%D0%BA%D0%B0%D0%B1%D1%96%D0%BD%D0%B5%D1%82-5_1.jpg">Ambasador Ukrainy w Polsce Wasilij Zvarich: Wszyscy, którzy złożyli wniosek do agencji konsularnych przed 23 kwietnia, otrzymają paszporty</span>
Ukraiński rząd zakazał również przekazywania zagranicznych paszportów i paszportów obywatela Ukrainy za granicę. W związku z tym mężczyźni w wieku od 18 do 60 lat mogą otrzymać swoje dokumenty tylko w Ukrainie. Zakaz ten miał być ograniczony do osób w wieku poborowym, które mają podstawy prawne do zwolnienia ze służby wojskowej. Wygląda jednak na to, że – przynajmniej na razie – dotyczy on wszystkich bez wyjątku.
Ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych powołuje się na społeczne zapotrzebowanie na sprawiedliwość jako argument przemawiający za takimi środkami.
– Obecnie wygląda to tak, że mężczyzna w wieku poborowym wyjechał za granicę, pokazał swojemu państwu, że nie dba o jego przetrwanie, a następnie wraca i chce otrzymywać usługi od tego państwa. To nie działa w ten sposób. W naszym kraju toczy się wojna – wyjaśnia minister Dmytro Kułeba.
Przypomina również, że obowiązek aktualizacji danych w terytorialnych centrach rekrutacyjnych istniał jeszcze przed przyjęciem nowej ustawy mobilizacyjnej, a pobyt za granicą nie zwalnia obywatela z jego obowiązków wobec ojczyzny.

Kiedy jest wojna, nie ma dobrych rozwiązań
– Z pewnością istnieje zapotrzebowanie na sprawiedliwość, mówi emerytowany młodszy sierżant Sił Zbrojnych Ukrainy Jurij Gudymenko – zwłaszcza biorąc pod uwagę warunki, w jakich obecnie działa ukraińskie wojsko. Armia jest najbardziej pozbawioną praw i uciskaną częścią społeczeństwa. To fakt. Nawet więźniowie w Ukrainie mają więcej praw niż wojskowi. A poza tym w przeciwieństwie do wojskowych wiedzą, kiedy zostaną zwolnieni. Kiedy wojsko zaczęło zdawać sobie sprawę, że ktoś inny czuje się źle, przez jakiś czas działało to na rzecz podniesienia morale, przynajmniej w kręgu osób, z którymi rozmawiam. Brzmi to bardzo cynicznie, ale zadziałało, bo niestety teraz nie możemy zrobić wiele lepszego dla armii.
Jednocześnie zdaniem Gudymenki nie ma żadnych praktycznych korzyści z takich kroków. Tyle że nie ma alternatywy:
– Jeśli nazywamy ten krok nieskutecznym, to prawdopodobnie mamy na myśli to, że gdzieś są inne możliwości, które będą skuteczne w sprowadzaniu gotowych do walki ludzi z zagranicy do Ukrainy. Proszę, podpowiedz mi przynajmniej jedno rozwiązanie, jakiekolwiek rozwiązanie, które pozwoli nam sprowadzić do Ukrainy co najmniej dziesięć procent tych zdolnych do walki mężczyzn, którzy wyjechali do końca roku. I na tym rozmowa się kończy, bo takich rozwiązań po prostu nie ma. Wszyscy ci, którzy chcieli bronić Ukrainy, wrócili w 2022 i 2024 r., kiedy morale było takie, że gdybyśmy rozpoczęli kontrofensywę – wygralibyśmy. Teraz możemy mówić tylko o pojedynczych przypadkach. Spójrzmy na tę sytuację w następujący sposób: mieliśmy wypadek z całym krajem, w którym nasz samochód został potrącony przez ciężarówkę.
Kiedy toczy się wojna z największym krajem na świecie, nie ma dobrych rozwiązań dla wielu kwestii
Ołeksandr Pawliczenko, dyrektor wykonawczy Ukraińskiej Helsińskiej Unii Praw Człowieka, uważa, że pozbawienie ukraińskich mężczyzn za granicą usług konsularnych jest bardziej zemstą na tych, którzy wyjechali, choć przedstawia się to pod pozorem zwiększonej mobilizacji. Jego zdaniem kiedy państwo zaczyna odwoływać się do ustawy, która nawet jeszcze nie istnieje w sferze prawnej, jest to kiepska historia:
– Wizerunkowo to strata dla Ukrainy. Oczywiście, jeśli chodzi o uciekinierów, należy ich znaleźć i sprowadzić. Ale faktem jest, że nie jest to sposób na ich znalezienie i sprowadzenie. Jeśli już wyjechali, to wyjechali ze swoimi dokumentami, chyba że ktoś zgubił paszport, został mu on skradziony lub uszkodzony. Jednak nawet wtedy nie ma logicznego powodu, aby ktoś taki szedł po nowy paszport do konsulatu, wiedząc, że nie będzie mógł ponownie wyjechać z Ukrainy. To wyjątkowo nieprzemyślany krok.
Reakcja międzynarodowa
W komentarzu dla Radia Swoboda rzecznik Departamentu Stanu USA Daniel Sizek nazwał zawieszenie usług konsularnych dla ukraińskich mężczyzn skomplikowaną kwestią, zastrzegając, że jasne jest, że siły zbrojne potrzebują ludzi do obrony kraju, a rząd USA szanuje prawo ukraińskich władz do określania swojej polityki.
Z kolei według stacji Deutsche Welle decyzja Ukrainy o zawieszeniu usług konsularnych dla mężczyzn nie wpłynie na ich status uchodźcy w Niemczech.
Tymczasem prezydent Litwy Gitanas Naus?da i premier Ingrida Šimonite powiedzieli, że ich kraj może pomóc Ukrainie w sprowadzaniu mężczyzn w wieku wojskowym. Według Alvydasa Medalinskasa, analityka politycznego z Uniwersytetu Mykolasa Romerisa w Wilnie, to była „raczej impulsywna reakcja”:
– W ostatnich dniach zaczęli się z niej wycofywać. Podczas ostatniego wywiadu dla litewskiego radia państwowego zarówno prezydent, jak premierka powiedzieli, że zamierzają pomóc po konsultacjach z partnerami z UE i Ukrainy.
Musieli zdać sobie sprawę, że obecnie nie ma ku temu prawie żadnych podstaw prawnych ani środków technicznych
Ihor Hawryliuk, analityk stosunków polsko-ukraińskich w Warszawie, wyjaśnia, że w Polsce pomysł pomocy Ukrainie w sprowadzaniu mężczyzn w wieku wojskowym był ogólnie popierany, ale jest to niezwykle złożona kwestia i powinna być rozpatrywana w trzech wymiarach: prawnym, politycznym i ekonomicznym. Jednocześnie zaznacza, że polski minister spraw wewnętrznych Marcin Kierwiński powiedział, iż dopóki nie zostaną podjęte inne decyzje w sprawie zasad pobytu Ukraińców w Polsce, obywatele Ukrainy, nawet ci z przeterminowanymi dokumentami, będą chronieni:
– Wicepremier i minister obrony w rządzie Tuska Władysław Kosiniak-Kamysz dość przychylnie zareagował na wprowadzenie ograniczeń w usługach konsularnych dla ukraińskich mężczyzn w wieku mobilizacyjnym, a nawet stwierdził, że Polska może pomóc im w powrocie do domu. Taką reakcję lidera Polskiego Stronnictwa Ludowego można tłumaczyć chęcią pozyskania sympatii niektórych ugrupowań wyborczych przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się w dniach 6-9 czerwca 2024 roku. Z jednej strony szef polskiego MSZ Radosław Sikorski wyraził zrozumienie dla potrzeby powrotu Ukraińców w wieku mobilizacyjnym.
Z drugiej strony podkreślił, że inicjatywa powinna wyjść od Ukrainy, biorąc pod uwagę jej niejednoznaczny charakter etyczny, przenosząc tym samym odpowiedzialność za pierwszy krok na Kijów
Tak więc, podsumowuje Ihor Hawryliuk, brak jasnego, wspólnego stanowiska najprawdopodobniej oznacza, że rząd Tuska nie ma jeszcze praktycznego rozwiązania, a załatwienie tych kwestii może zająć miesiące. Jest też inny ważny czynnik, który polskie władze muszą wziąć pod uwagę:
– Ukraińscy mężczyźni odgrywają ważną rolę w polskiej gospodarce, więc próby sprowadzenia ich z powrotem na Ukrainę mogą spowodować masowy exodus do krajów sąsiednich, takich jak Niemcy czy Czechy.
Czeski minister spraw zagranicznych Jan Lipavsky oświadczył jednak, że jego kraj nie wspiera ukraińskich mężczyzn próbujących ukryć się przed mobilizacją w Ukrainie, pozostając za granicą.

Obecnie w krajach UE mieszka około 4,3 mln Ukraińców, z czego około 860 tys. to dorośli mężczyźni. Olha Stefaniszyna, wicepremierka Ukrainy ds. integracji europejskiej, zapewniła, że nikt nie zostanie sprowadzony siłą. Według niej aktualizacja danych w TCK nie oznacza automatycznego wysłania na front – ukraińskie władze chcą przede wszystkim określić potencjał mobilizacyjny państwa.
Paradoksalnie jednak, efekt może być odwrotny. Według Ołeksandra Pawliczenki procedura uruchomiona przez państwo raczej ujawni problem braku rezerwy mobilizacyjnej i nieefektywności procesu i mobilizacji w ogóle:
– Wszystko zaczęło się od tego, że w 2023 r. zlikwidowano komisariaty wojskowe, a mobilizacja w zasadzie się nie powiodła. Wtedy państwo zaczęło szukać winnych i wskazywać ich palcem.
Obrońca praw człowieka podkreśla, że w żaden sposób nie usprawiedliwia osób uchylających się od obowiązków, ale obwinianie wszystkich jest złą praktyką:
– Mówimy o całej populacji mężczyzn w wieku powyżej 18 lat. Niektórzy z nich wyjechali z powodów prawnych. Nawiasem mówiąc, to właśnie ci, którzy wyjechali z fałszywymi zaświadczeniami, których teraz nie można sprawdzić, a także udawani rodzice z wieloma dziećmi i towarzyszące im osoby niepełnosprawne, zrobili z tego cały biznes. W tamtych czasach trzeba było zainstalować filtry, aby powstrzymać takie manipulacje.
Ci, którzy mają podstawy prawne do wyjazdu, mogą poddać się weryfikacji w TCK. Ale na pewno nie zostaną włączeni do rezerwy mobilizacyjnej


Ambasador Wasyl Zwarycz: Wszyscy, którzy zgłosili się do urzędów konsularnych do 23 kwietnia, otrzymają paszporty
Usługi konsularne nie dla wszystkich: tymczasowe rozwiązanie dla mężczyzn w wieku 18-60
Maria Górska: Usługi konsularne za granicą dla ukraińskich mężczyzn powyżej 18. roku życia nie są już świadczone. Jaki będzie efekt tej decyzji ukraińskiego MSZ? Czego możemy się spodziewać po 18 maja, kiedy wejdzie w życie ustawa mobilizacyjna?
Wasyl Zwarycz: To był konieczny krok – tymczasowe wstrzymanie przyjmowania wniosków, aby się nie kumulowały. Potrzebujemy trochę czasu, by przygotować się technicznie przed wejściem w życie ustawy mobilizacyjnej 18 maja. Trzeba usprawnić działanie systemów informatycznych, bo wnioski są przyjmowane i przetwarzane elektronicznie. Ministerstwa muszą opracować algorytm, który to usprawni, a my wznowimy wszystko bardzo szybko. Zawieszenie usług konsularnych można porównać do drogi, która została tymczasowo zamknięta w celu naprawy. Najpierw, że tak powiem, przepraszamy za niedogodności. A potem, gdy droga zostanie naprawiona, wszyscy będą mogli z niej korzystać.
Kto może teraz korzystać z usług konsularnych w urzędach konsularnych?
Najpierw zdefiniujmy, czym są usługi konsularne. Bo kiedy się mówi, że wszystkie usługi konsularne zostały tymczasowo zawieszone, to nie jest to prawdą. Takich usług jest wiele.
Tymczasowo zawieszono jedynie przyjmowanie wniosków od mężczyzn w wieku poborowym
Ale jeśli obywatel Ukrainy wpadnie w jakieś kłopoty i będzie potrzebował pomocy konsularnej, to oczywiście taką pomoc mu zapewnimy – niezależnie od tego, czy ten człowiek jest w wieku poborowym, czy nie. Zawieszenie przyjmowania wniosków jest bardziej procesem technicznym. Musieliśmy to zrobić, by wnioski się nie piętrzyły.
Czyli po 18 maja paszporty będą wydawane, ale nie dla wszystkich kategorii obywateli?
Wszystkie wnioski złożone w naszych urzędach konsularnych do 23 kwietnia, w tym te o paszporty, są rozpatrywane i paszporty zostaną wydane. Warto zauważyć, że wydawanie paszportów w urzędach konsularnych nie zostało wstrzymane. Spekulacje na ten temat są więc nieuzasadnione. Po drugie, konieczne jest wyraźne rozróżnienie między urzędami konsularnymi a oddziałami Przedsiębiorstwa Państwowego „Dokument”, które jest bezpośrednio podporządkowane Państwowej Służbie Migracyjnej Ukrainy i nie ma nic wspólnego z urzędami konsularnymi ani Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Dlatego gdy pokazują kolejki niezadowolonych obywateli, to nie są to kolejki w urzędach konsularnych, ale w oddziałach Państwowego Przedsiębiorstwa „Dokument”. Na szczęście nie było złych emocji.
Po 18 maja wnioski będą przyjmowane od wszystkich kategorii mężczyzn. Ale oczywiście będą pewne dodatkowe wymagania, które wnioskodawca, zgodnie z prawem, musi spełnić, aby otrzymać odpowiednią usługę konsularną

Oznacza to, że wnioskodawca musi spełniać jeden z warunków niezbędnych do legalnego pobytu za granicą, pozwalających mu przy tym nie wstępować w szeregi Sił Zbrojnych – na przykład być ojcem wielu dzieci.
Prawo Ukrainy jest takie samo dla wszystkich – zarówno dla mężczyzn mieszkających w Ukrainie, jak dla obywateli Ukrainy mieszkających za granicą. Oczywiście każdy przypadek jest inny, są wyjątki wyraźnie przewidziane przez prawo. Ale przede wszystkim mówimy o zapewnieniu każdemu obywatelowi Ukrainy, mężczyźnie w wieku poborowym, możliwości weryfikacji swoich danych w rejestrach osób zobowiązanych do służby wojskowej. W rzeczywistości tworzony jest mechanizm, który sprawi, że każdy obywatel mieszkający za granicą będzie mógł to zrobić online, bez konieczności podróżowania do Ukrainy.
Równolegle do dyskusji w naszym kraju widzimy, jak na innowacje reagują nasi europejscy partnerzy i sąsiedzi, w szczególności Polska. Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz mówi, że jest gotowa pomóc w powrocie poborowych. Z kolei minister spraw wewnętrznych Marcin Kierwiński mówi coś przeciwnego: podkreśla, że brak ważnego paszportu nie będzie podstawą do pozbawienia tymczasowej ochrony. Jakie jest stanowisko ukraińskiej dyplomacji i rządu? Czego tak naprawdę oczekujemy od naszych europejskich partnerów, w szczególności pd Polski, w kwestii ułatwienia mobilizacji w Ukrainie?
Przede wszystkim to jest nasza wewnętrzna sprawa. Nie podnosiliśmy jeszcze kwestii oczekiwań wobec naszych partnerów. Musimy wykonać naszą wewnętrzną pracę, stworzyć naszym obywatelom możliwości weryfikacji i aktualizacji danych w rejestrach. I wtedy zobaczymy, z iloma takimi obywatelami mamy do czynienia. Szczerze mówiąc, dziś nie mamy dokładnych danych na temat tego, ilu mężczyzn w wieku poborowym przebywa za granicą. Wszystkie dane, którymi dysponujemy, są mocno przybliżone.
Oficjalnie nie apelowaliśmy do strony polskiej ani do żadnego z naszych partnerów o jakąkolwiek pomoc w kwestii powrotu naszych obywateli do Ukrainy. Bo to jest naprawdę bardzo szczególna sprawa
Musimy skupić całą naszą uwagę na rzetelnym przygotowaniu się do wdrażania ustawy mobilizacyjnej, by każdy obywatel miał możliwość zweryfikowania swoich danych. Na podstawie zweryfikowanej liczby przebywających za granicą mężczyzn w wieku poborowym będziemy myśleć o kolejnych krokach. Nie chciałbym jednak, by ten temat został sprowadzony do kwestii jakiegoś przymusu czy niepopularnych działań.
Przede wszystkim musimy zrobić wszystko, by każdy obywatel zdawał sobie sprawę ze swojej odpowiedzialności wobec ojczyzny, niezależnie od miejsca pobytu
Oczywiście rozumiemy wszystkie niuanse i okoliczności. Ale zasada sprawiedliwości jest ważna i musi być stosowana. Musimy myśleć przede wszystkim o naszych wojskowych, którzy są w okopach, narażając swoje życie w obronie ojczyzny. Musimy podążać za ich przykładem i starać się uświadomić naszym obywatelom, że opuszczenie Ukrainy nie oznacza, że przestałeś być Ukraińcem lub obywatelem Ukrainy. Można oczywiście przestać nim być. Jeśli takie jest twoje życzenie – twoje prawo. Ale jeśli pozostaniesz obywatelem Ukrainy, musisz zrozumieć, że oprócz swoich praw masz również pewne obowiązki.

Widzimy znaczne różnice w podejściu krajów Europy Zachodniej i Wschodniej do kwestii ułatwienia mobilizacji w Ukrainie. Na początku słyszeliśmy o możliwych instrumentach pomocy ze strony Polski i Litwy. Następnie usłyszeliśmy deklarację Niemiec, że będą akceptować nawet przeterminowane ukraińskie paszporty. Zarówno Polacy, jak Litwini zostali zmuszeni do powielenia tego podejścia, by Ukraińcy ubiegający się o azyl w tych krajach nie wyjeżdżali do Niemiec do pracy. Ale tu nie chodzi o pracę, chodzi o fakt, że stoimy w obliczu zagrożenia poważną wojną w Europie i rozumiemy, że nigdy nie było takiego konfliktu od czasów II wojny światowej. Musimy zareagować teraz, czasy się zmieniają, a Unia Europejska musi wypracować jednolite podejście. By to nie Niemcy czy Europa Zachodnia dyktowały innym pewne decyzje. By Europa Wschodnia, która bardziej odczuwa rosyjskie zagrożenie, również została wysłuchana. Jak Pana zdaniem powinniśmy tu działać?
Rozsądnie. Kraje Unii Europejskiej rozumieją, że najpierw musi być odpowiedni wniosek ze strony władz ukraińskich. Wszyscy teraz czekają, aż ukraiński rząd sformułuje stanowisko, i dopiero po jego sformułowaniu zareagują w określony sposób w ramach własnego ustawodawstwa i ustawodawstwa Unii Europejskiej. Wszyscy żyjemy w czasach wojny i rozumiemy, jak trudna jest ona dla Ukrainy. A to, co widzimy teraz, to otwartość naszych zagranicznych partnerów, którzy są gotowi nas wysłuchać i odpowiedzieć adekwatnie do naszych potrzeb.
Dlatego będziemy nadal bardzo wyraźnie artykułować nasze potrzeby, a nasi partnerzy będą odpowiednio reagować
Nie dramatyzujmy. Zamiast tego skupmy się na tym, jak wspierać nasze wojsko na froncie i jak zrobić wszystko, co w naszej mocy, by zachować państwo ukraińskie. Jeśli nie będzie państwa ukraińskiego, to jakiego kraju będą obywatelami wszyscy ci, którzy opuścili ten kraj? Takie pytanie powinniśmy sobie zadać, a nie szukać okazji do uchylenia się od odpowiedzialności.
Wracając do zawieszenia usług konsularnych dla mężczyzn w wieku 18+: kategoria ta obejmuje uczniów i studentów, którzy obecnie nie podlegają mobilizacji, czyli osoby w wieku 18 – 25 lat. Według polskiego ministra nauki Dariusza Wieczorka jest ich 50 tysięcy. Kiedy przyjechali do Polski, wszyscy mieli paszporty, wizy studenckie, zezwolenia na pobyt w Polsce itp. Co z ukraińskimi studentami w Polsce? Jakie jest stanowisko ukraińskich władz wobec nich?
Wyodrębnia Pani pewne kategorie obywateli z ogólnego kontekstu. Mówimy o wszystkich obywatelach i o stworzeniu im jeszcze większych możliwości uniknięcia naruszenia ustawy o mobilizacji. Nikt nie zobowiązuje teraz studentów do rzucenia wszystkiego i udania się na Ukrainę, aby otrzymać usługi, które są obecnie zawieszone w urzędach konsularnych. Chodzi o to, aby ten sam student mógł zweryfikować swoje dane w rejestrach osób podlegających obowiązkowi służby wojskowej.
Nasi studenci nie podlegają obowiązkowi służby wojskowej w czasie mobilizacji i nikt nie zmusi ich do przerwania studiów za granicą tylko dlatego, że weszła w życie ustawa mobilizacyjna
To niektóre z narracji, które rosyjska propaganda może wykorzystać na swoją korzyść, ale które nie będą pomocne dla samych studentów. Po co wywoływać wśród nich panikę? Nikt nie chce pogorszyć sytuacji ukraińskich studentów. Prawo jest sformułowane w taki sposób, że musimy je tylko zrozumieć i zweryfikować dane. To obowiązek każdego obywatela Ukrainy. Nie ma tu żadnych problemów. Wszyscy przez to przejdziemy.
Nie powinniśmy dzielić ukraińskiego społeczeństwa na tych, którzy mieszkają w Ukrainie, i tych, którzy mieszkają za granicą. Prawo jest takie samo dla wszystkich. Dlatego każdy obywatel Ukrainy powinien szukać możliwości wdrożenia tego prawa
Jakie działania są podejmowane, aby młodzi Ukraińcy chcieli wrócić i wstąpić w szeregi ukraińskich sił obronnych?
To bardzo złożona kwestia. Jeszcze przed rozpoczęciem agresji na pełną skalę zaobserwowaliśmy trend, w którym niewielki odsetek obywateli, którzy wyjechali, chciał wrócić na Ukrainę. Teraz, w kontekście wojny, musimy podjąć jeszcze większe wysiłki, aby dotrzeć do umysłów tych ukraińskich obywateli. Musimy nie tylko wygrać wojnę, ale także odbudować ten kraj dla naszych dzieci i wnuków.
Wszyscy jesteśmy dorośli. A jeśli czyjaś świadomość jest ukształtowana w taki sposób, że ucieka od państwa ukraińskiego, to bez względu na to, jakie wysiłki podejmiesz, nie sprowadzisz go z powrotem. I może to dobrze
Musimy skupić naszą uwagę na tych, którzy wciąż marzą o powrocie do Ukrainy, i zachęcać ich do tego na wszelkie możliwe sposoby.

Ukraińskie dzieci w polskich szkołach: główne problemy
Redakcja serwisu Sestry rozpoczęła duży projekt poświęcony ukraińskim dzieciom w polskich szkołach – problemom, z którymi borykają się młodzi Ukraińcy, i sposobom ich rozwiązania. Jak służba konsularna reguluje kwestie związane z ukraińskimi dziećmi w polskich szkołach? Jak radzi sobie z informacjami o takich zjawiskach jak mobbing i brak wsparcia psychologicznego podczas adaptacji? Czy prowadzone są jakieś działania w tym zakresie?
Prawdziwym problemem jest nieobecność ukraińskich dzieci w jakimkolwiek systemie szkolnym. W polskich szkołach uczy się około 200 tysięcy ukraińskich dzieci. Względnie rzecz biorąc, są one objęte systemem edukacji. Istnieje jednak znaczna liczba dzieci – ich liczba nie jest znana – które albo uczą się online w ukraińskim systemie edukacji, albo nie uczą się nigdzie. Jest to kwestia, z którą staramy się jakoś sobie poradzić. Tak by na pierwszym miejscu postawić interes dziecka, a z drugiej strony – by rodzice tych dzieci czuli, że państwo jest dla nich, że ich dzieci nie stracą kontaktu z ukraińskim systemem edukacji, że będą się normalnie rozwijać w społeczeństwie dziecięcym, komunikując się z rówieśnikami. Inną opcją jest wysłanie dziecka do polskiej szkoły, a polskie szkoły powinny stwarzać takim dzieciom warunki do zachowania ich ukraińskiej tożsamości.
Ministerstwa edukacji obu krajów pracują obecnie nad zapewnieniem ukraińskim dzieciom możliwości nauki języka ukraińskiego i literatury ukraińskiej w polskich programach szkolnych
To bardzo ważne również dla dziecka, ponieważ nie będzie ono odizolowane od społeczeństwa, w którym żyje, i nie straci kontaktu z ukraińskim językiem, tradycjami i kulturą. Takie dziecko po powrocie do Ukrainy będzie lepiej przygotowane do nauki w ukraińskim systemie edukacji. Ponadto pracujemy nad rozszerzeniem geograficznej obecności i kompetencji Międzynarodowej Szkoły Ukraińskiej, która działa na zasadzie nauczania na odległość. Wierzę, że potencjał tej szkoły jest daleki od wyczerpania.
Czy realne jest wykorzystanie tych wszystkich programów już od września, kiedy ukraińskie dzieci, zgodnie z decyzją polskiego rządu, będą musiały uczęszczać do polskich szkół? Jakie miejsce w tym systemie zajmą ukraińskie szkoły w Polsce, do których obecnie uczęszcza znaczna liczba ukraińskich dzieci? Czy też będą zmuszone do zmiany szkoły?
Podstawową zasadą w tym procesie jest to, że każde dziecko powinno mieć możliwość korzystania z prawa do nauki. I jesteśmy bardzo wdzięczni ukraińskim szkołom, które powstały w Polsce, bo wzięły na siebie lwią część kształcenia naszych dzieci. Jestem przekonany, że ten format pozostanie, ponieważ nie możemy zgodzić się na żadne zmiany w tym kontekście, przede wszystkim, by nie traumatyzować naszych dzieci. Stworzymy każdemu dziecku szansę na naukę albo w ukraińskich szkołach, albo poprzez Międzynarodową Ukraińską Szkołę, pomagając mu wejść na polską platformę edukacyjną i korzystać z prawa do edukacji – albo poprzez polski system edukacji, ale z pewnym ukraińskim komponentem. Oczywiście to jest pewien proces. By polski system edukacji mógł się do tego dostosować, potrzebuje pewnych zasobów, potrzebuje ludzi, potrzebuje odpowiednich kryteriów, według których będzie mógł pracować i uczyć ukraińskie dzieci w swoich szkołach.
Jestem przekonany, że poprzez dialog między specjalistami i ministerstwami edukacji będziemy w stanie znaleźć mechanizm, który pozwoli każdemu dziecku korzystać z prawa do edukacji z korzyścią dla niego
Rozumiem, że teraz ministerstwo edukacji i rząd Ukrainy pracują nad tym, by od września ukraińskie dzieci miały możliwość nauki języka i literatury ukraińskiej w polskich szkołach?
Przynajmniej częściowo. Z polskiej strony słyszymy, że są pewne trudności techniczne i legislacyjne, ale jeśli będzie wola polityczna po obu stronach, to możemy osiągnąć jakiś rezultat już we wrześniu.
Jaki jest los ukraińskich imigrantów w Polsce?
Polska jest jednym z krajów, które przez długi czas nie udzieliły jasnej odpowiedzi na temat przyszłości ukraińskich uchodźców wewnętrznych. Czego mogą spodziewać się Ukraińcy objęci ochroną czasową po czerwcu, kiedy to ma nastąpić kolejna weryfikacja ich statusu uchodźców w Polsce?
Jest to częściowo spowodowane zmianą rządu w Polsce. Niemniej nikt z polskiej strony nie pozostawi obywateli Ukrainy bez opieki. Wiemy, że okres ochronny został przedłużony do 30 czerwca tego roku, ale są już poprawki do odpowiedniej ustawy, zgodnie z którymi okres ten zostanie przedłużony do 30 września 2025 roku. Ustawa ta jest obecnie na końcowym etapie prac.
Myślę, że zostanie przyjęta w najbliższych dniach i będziemy mieli jasność co najmniej do 30 września 2025 roku. A to moim zdaniem dość poważny termin
Blokada: kto wygrał?
Blokada na granicy polsko-ukraińskiej mocno uderzyła w nasze kraje i spowodowała znaczne straty. Kto wygrał w tej sytuacji? Jaką rolę w tej blokadzie odegrała Rosja i czego możemy się spodziewać?
Rosja zawsze wykorzystuje spory między Ukrainą a Polską, szerzy więcej propagandy, pokazuje, jak źle jest między Ukraińcami a Polakami. W rzeczywistości między Ukraińcami i Polakami nie jest tak źle.
Co więcej, być może nie ma dwóch bliższych sobie narodów niż Ukraińcy i Polacy, którzy doskonale się rozumieją. I ten fundament współpracy międzyludzkiej jest niezwykle potężny i trwały
To, co wydarzyło się na granicy, oczywiście spowodowało nie tylko szkody gospodarcze, ale także wizerunkowe. Świat zobaczył, że istnieją pewne spory między Ukrainą a Polską. W rzeczywistości dzisiaj rozmawiamy w sytuacji, gdy granica jest całkowicie odblokowana. Ani jeden punkt kontrolny nie jest blokowany przez protestujących. To też świadczy o mądrości naszych narodów. Dialog był bardzo skuteczny i jest kontynuowany na poziomie ministerstw rolnictwa. Ponadto z inicjatywy strony ukraińskiej włączyliśmy do tego dialogu ludzi, którzy na co dzień zajmują się rolnictwem – ukraińskie i polskie stowarzyszenia rolników z różnych sektorów. I to pokazuje, jak dobrze możemy się zrozumieć, kiedy mówimy językiem argumentów i liczb, a nie populistycznych narracji, które mogą być nam narzucane z zewnątrz.
To była dla nas, powiedzmy, kolejna próba sił. Ukraina i Polska, dwaj główni partnerzy strategiczni, przeszły przez nią pomyślnie
To była lekcja dla wszystkich, nawet tych, którzy protestowali i blokowali granice. Zrozumieli, że to droga donikąd, że blokadą niczego nie rozwiążemy, a wręcz przeciwnie: zaszkodzimy. Bo w sytuacji gdy Ukraina krwawi, a nasza infrastruktura i gospodarka są codziennie niszczone, nie wspominając o ludziach, blokowanie granicy jest niewłaściwe, nawet z moralnego punktu widzenia. Dobrze, że teraz rozumiemy, w jakim kierunku powinniśmy iść naprzód i jak powinniśmy kontynuować współpracę. A najważniejsze jest to, że znajdujemy siłę, by patrzeć na siebie nawzajem nie jak na zagrożenie, ale jak na strony o ogromnych możliwościach i potencjale współpracy.

Droga do Unii
Niedawno rozpoczęła pracę Rada ds. Współpracy z Ukrainą, która zajmie się m.in. odbudową naszego kraju. Czy mógłby Pan powiedzieć coś więcej o pracach i projektach tego gremium?
Jestem wdzięczny polskiemu rządowi i premierowi Donaldowi Tuskowi za podjęcie tej decyzji. Rada Współpracy z Ukrainą to dość duża instytucja, na czele której stoi Paweł Kowal, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu RP. Struktura ta skupi się nie tylko na konkretnym temacie odbudowy, ale obejmie cały kompleks stosunków ukraińsko-polskich, nasze współdziałanie w różnych procesach globalnych, w tym działania państw grupy G7, oraz zaangażowanie sektora pozarządowego i biznesu. W skład tej rady wejdzie rada publiczna - przedstawiciele biznesu, środowisk eksperckich, organizacji pozarządowych i samorządów.
Wszyscy wiemy, jak ważne dla Ukrainy jest doświadczenie Polski w reformowaniu systemu samorządowego. Będzie to ogromny przełom w rozwoju współpracy na szczeblu samorządowym
Walka z wrogiem
W nocy 27 kwietnia rosyjska rakieta spadła piętnaście kilometrów od polskiej granicy. To nie pierwszy raz, kiedy polska przestrzeń powietrzna jest zagrożona przez Rosję. Jakie są możliwości reakcji polskich władz? Czy może to być na przykład częściowe zamknięcie nieba?
Nie możemy decydować za państwo polskie. Podkreślam tylko, że prawdziwa tarcza antyrakietowa znajduje się obecnie w Ukrainie. I nasi międzynarodowi partnerzy z Europy i świata powinni zrobić wszystko, aby ją maksymalnie wzmocnić. Dlatego zarówno prezydent, jak rząd Ukrainy bardzo aktywnie pracują nad wzmocnieniem ukraińskiego systemu obrony przeciwrakietowej i zwiększeniem liczby systemów Patriot do obrony powietrznej. To będzie obrona i ochrona nie tylko przestrzeni powietrznej Ukrainy, ale i Polski. Wierzę, że skuteczne działanie systemów Patriot w Ukrainie uniemożliwiłoby rosyjskiej rakiecie przedostanie się do polskiej przestrzeni powietrznej.
Ukraina otrzymała od Stanów Zjednoczonych długo oczekiwany pakiet pomocowy o wartości prawie 61 miliardów dolarów. Jaki był wkład polskiej dyplomacji w podjęcie tej decyzji przez Kongres?
Wszyscy byliśmy świadkami tego, jak aktywnie cały polski establishment był zaangażowany w lobbing na rzecz tej pomocy. Wszyscy byliśmy świadkami wspólnej wizyty Prezydenta i Premiera RP w Stanach Zjednoczonych. Do tego bardzo aktywny był tzw. desant polskich polityków, posłów i senatorów, którzy spędzali całe dnie i noce w Stanach Zjednoczonych, rozmawiali ze wszystkimi politykami z różnych obozów politycznych. I to też miało swój efekt. Waszyngton zobaczył, że to nie jest tylko sprawa Ukrainy, to jest sprawa całej Europy. Jesteśmy wdzięczni Stanom Zjednoczonym za to, że w końcu podjęły taką decyzję, a naszym polskim kolegom i przyjaciołom za aktywność.
W jednym ze swoich wystąpień prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział, że chciałby otrzymać zaproszenie Ukrainy do NATO podczas szczytu NATO w Waszyngtonie. Czy Polska i Ukraina będą w stanie współpracować po raz drugi, aby wygrać cud Waszyngtonu dla Ukrainy?
Niewątpliwie członkostwo Ukrainy w NATO leży również w interesie Polski, ponieważ jest to najlepsza gwarancja bezpieczeństwa nie tylko dla Ukrainy, ale dla całego naszego regionu i całego obszaru euroatlantyckiego. Dlatego widzimy, że Polska również bardzo aktywnie lobbuje na naszą rzecz w tej sprawie.
Stawiamy sobie za zadanie otrzymanie zaproszenia do NATO już na lipcowym szczycie w Waszyngtonie. I myślę, że jest w pełni uzasadnione i całkiem realistyczne. Potrzebujemy do tego tylko woli politycznej wszystkich państw członkowskich NATO
Przede wszystkim powinna ona opierać się na pragmatyzmie i na tym, co już uważamy za fakt dokonany: z wojskowego punktu widzenia Ukraina już zachowuje się jak członek NATO. Opanowaliśmy zachodnie modele broni, pokazaliśmy, że wartości, na których powstało NATO, nie są dla nas pustym słowem, że nie tylko o nich mówimy, ale także jesteśmy gotowi ich bronić za cenę własnego życia. Członkostwo Ukrainy w Sojuszu tylko wzmocni tę strukturę i będzie dodatkową zachętą dla wielu innych sojuszników do wzmocnienia swoich zdolności wojskowych.
A co ze współpracą w dziedzinie bezpieczeństwa między Polską a Ukrainą? Jak znacząca jest pomoc udzielona Ukrainie przez Polskę w ciągu ostatnich dwóch lat, w tym pomoc wojskowa? Czy możemy spodziewać się utworzenia wspólnych przedsiębiorstw obronnych?
Polska była jednym z pierwszych krajów, które wyciągnęły pomocną dłoń do Ukrainy. Polska była jednym z pierwszych krajów, które zapewniły Ukrainie wsparcie wojskowe, długo oczekiwane czołgi Leopard, i uczestniczy w międzynarodowych koalicjach stworzonych w celu wzmocnienia ukraińskich zdolności obronnych. Rola Polski w ochronie państwa ukraińskiego przed rosyjskim agresorem jest ogromna.
Warszawa jest zainteresowana zwycięstwem Ukrainy, bo pełne i sprawiedliwe zwycięstwo Ukrainy, które będzie polegało na wyparciu wojsk rosyjskich z całego naszego terytorium, w tym z Krymu i Donbasu, to także dodatkowa gwarancja bezpieczeństwa dla Polski
Zdając sobie z tego sprawę, Polska deklaruje i robi wszystko, co możliwe, aby wzmocnić zdolności obronne Ukrainy. Nie tylko w słowach, ale także w praktycznych działaniach, a dostawy broni i amunicji są kontynuowane.
Duża umowa między Polską a Ukrainą: kiedy ten dokument może zostać podpisany?
Wszystkie nasze umowy między Ukrainą a Polską są duże. Nie mamy małych umów, ponieważ wszystkie są bardzo ważne. A jeśli mówimy o tej fundamentalnej umowie z 1992 roku, którą chcemy trochę zmodyfikować do obecnych realiów, to praca nad tym dokumentem jest bardzo żmudna i trwa. W tej chwili pracuje nad nim strona polska. Ale dużo uwagi poświęcamy też przygotowaniu umowy o gwarancjach bezpieczeństwa. Polska przystąpiła do deklaracji G7, przyjętej w ubiegłym roku podczas szczytu NATO w Wilnie. Jednym z zapisów tej deklaracji jest zawarcie dwustronnych umów o gwarancjach bezpieczeństwa. Wspólnie z Polską pracujemy nad taką umową, która jasno określi zadania i działania Polski i Ukrainy na rzecz wzmocnienia bezpieczeństwa. Mamy nadzieję, że prace nad tym dokumentem zakończą się jak najszybciej, bo jest to dokument o tym, co dotyczy nas wszystkich tu i teraz.

%20(1).avif)

Ekonomista rolnictwa: musimy przygotować się do konkurowania z Ukrainą na rynkach Unii
– Konkurencja ukraińskiego rolnictwa jest nieunikniona i trzeba się do niej dobrze przygotować. Sposobem na to nie jest blokowanie granicy – ocenił prof. Wawrzyniec Czubak.
Przewagi konkurencyjnej musimy szukać według niego w wyższej wartości dodanej dla surowców rolnych: rozwoju produkcji zwierzęcej w gospodarstwach indywidualnych, przetwórstwie rolno-spożywczym, budowaniu jakości i marki polskich produktów. Zdaniem prof. Czubaka obawy, że napływ ukraińskiego zboża zdemoluje polskie rolnictwo, są mocno przesadzone. Demonizowane są również konsekwencje przyszłej akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej.
Jak wskazał, Ukraina eksportuje przede wszystkim surowce rolne, tj. zboża i kukurydzę. Jest też znaczącym światowym eksporterem oleju słonecznikowego.
– Europa nie jest jednak tradycyjnym kierunkiem dla ukraińskiego eksportu, który przed wojną trafiał przede wszystkim do Azji i krajów Afryki Północnej.
Jeśli uda się utrzymać szlaki czarnomorskie i eksport na te rynki, ograniczone zostanie ryzyko, że ukraińskie zboże będzie lokowane na rynkach europejskich, w tym w Polsce
Według Czubaka sytuacja ulegnie zmianie wraz z przystąpieniem Ukrainy do Unii Europejskiej, gdyż wtedy może nastąpić tzw. „efekt tworzenia nowej siły i ruchu rynkowego” w handlu zagranicznym — to znaczy, korzystając z udziału Ukrainy w jednolitym rynku europejskim, znaczna część ukraińskich produktów rolnych trafi do UE, w tym na rynek polski.
Zapewnił, że wbrew powszechnemu przekonaniu eksport ukraińskich zbóż nie będzie czynnikiem, który radykalnie zmieni równowagę sił i zniszczy rynek UE, chociaż jego wpływ będzie oczywiście namacalny:
— Ważne jest, aby być świadomym skali europejskiego rolnictwa. Obecnie UE produkuje 280 milionów ton zboża, a cały ukraiński eksport wynosi obecnie 20 milionów ton rocznie.

Wejście Ukrainy do Unii Europejskiej jest w opinii profesora kwestią czasu. Zaznaczył jednak, że będzie ono poprzedzone procesem akcesyjnym, jaki zastosowano wobec wszystkich przyjętych wcześniej krajów, a jednym z kluczowych obszarów negocjacyjnych będzie rolnictwo. Ukraina będzie musiała spełnić wszystkie kryteria konwergencji.
– Zajmie to jeszcze wiele lat, więc możemy się do tego przygotować. Jeśli jednak ten czas prześpimy, zderzenie z rzeczywistością będzie bolesne, a konkurencyjność polskiego rolnictwa zostanie poważnie zachwiana – stwierdził.
Zdaniem Czubaka w Polsce od wielu lat brakuje długofalowej polityki rolnej. Zamiast tego są doraźne działania sterowane politycznie, czy wymuszane np. przez rolnicze protesty:
– Rolnicy wywalczyli odroczenie wejścia w życie Zielonego Ładu i wprowadzenie embarga na produkty z Ukrainy. Ale to nie zapewni mocnej pozycji konkurencyjnej polskiego rolnictwa w przyszłości.
Przykładem błędów w polityce rolnej jest też dystrybucja środków pomocowych:
– Zamiast skoncentrować się na proinwestycyjnych działania skierowanych do dużych, towarowych gospodarstwach, rozprasza się środki, na przykład przenosząc część z nich z funduszy restrukturyzacyjnych (tzw. II filaru Wspólnej Polityki Rolnej) na dopłaty bezpośrednie.
Ekspert jest przekonany, że polskie rolnictwo będzie mogło skutecznie konkurować z ukraińskim, o ilei skoncentruje się na tych segmentach produkcji, w których ma przewagę:
– Domeną ukraińskiego rolnictwa jest, jak wspomniałem, produkcja tzw. surowców pierwotnych: zbóż podstawowych, kukurydzy. Według różnych źródeł od jednej trzeciej nawet do połowy areału należy tam zaś do agroholdingów, czyli wielkoobszarowych kompleksów rolnych, gdzie efekt skali jest ogromny. To są olbrzymie przedsiębiorstwa, w których stosowane są nowoczesne technologie upraw, a zarządzają nimi wysoko wykwalifikowani menedżerowie.
Polscy rolnicy nie mają szans, by w tym segmencie produkcji z nimi konkurować
Czubak upatruje szans na rozwój polskiego rolnictwa w zwiększaniu produkcji zwierzęcej. Wskazał przy tym, że w Polsce jest ona znacznie większa niż w Ukrainie:
– Produkuje się u nas dwa razy więcej żywca wołowego, a w przypadku trzody chlewnej proporcje są jeszcze bardziej korzystne.

W Polsce istnieje też przestrzeń do rozwoju chowu świń.
– W szczytowym momencie mieliśmy w kraju nawet 21 mln sztuk. Dziś mamy niewiele ponad 9 mln, co oznacza, że mamy możliwość zagospodarowania kilku milionów ton zbóż, które mogłoby być wykorzystane do karmienia zwierząt.
Kolejną ważną sprawą jest opracowanie przemyślanego programu rozwoju przemysłu rolno-spożywczego.
– Musimy zbudować drobne przetwórstwo z wartością dodaną na poziomie gospodarstwa rolnego – mówi prof. Czubak. – Oczywiście nie chodzi o to, żeby rolnik otwierał przy gospodarstwie piekarnię, czy masarnię.
Ale duzi producenci rolni mogliby zakładać grupy producenckie czy spółdzielnie, by wspólnie produkować pasze, mieć udziały w lokalnych młynach itp.
Niezbędne jest też wykreowanie polskich marek rolno-spożywczych na międzynarodowych rynkach, co wymaga nie tylko pracy, ale i nakładów finansowych.
– Obecnie nie mamy ani jednej. Powinniśmy brać przykład z Włoch, Szwajcarii czy Francji, gdzie koszty pracy są znacznie wyższe niż u nas, a mimo to dzięki rozpoznawalnym brandom tamtejsze produkty rolno-spożywcze, np. sery, sprzedawane są z dużą wartością dodaną – podkreślił naukowiec.


Paweł Kowal: Ukraina musi się zmobilizować. Nikt nie może w tym zastąpić ukraińskiego państwa
Maria Górska: 23 kwietnia 2024 roku Senat Stanów Zjednoczonych zagłosował za pakietem pomocy wojskowej i finansowej dla Ukrainy o wartości prawie 61 miliardów dolarów. 24 kwietnia Joe Biden podpisał ustawę, która to umożliwia. Jak ważne jest to wsparcie dla ukraińskiej armii i Ukrainy?
Paweł Kowal: Przede wszystkim ta pomoc ma znaczenie taktyczne, ponieważ jeśli broń zostanie dostarczona na Ukrainę na czas, mamy wielką nadzieję, że Putin nie posunie się naprzód, nie przełamie linii frontu i nie dojdzie do katastrofy.
Strategiczne znaczenie ma coś innego: ten pakiet pomocowy daje nam czas na wyprodukowanie większej ilości broni i przygotowanie się do wojny w drugiej połowie tego roku i w przyszłym. Musimy o tym myśleć. W zeszłym roku ktoś nie skalkulował i nie przygotowywał się po tej stronie frontu, choć jest ona bardzo dobrze przygotowana pod względem technologii informatycznych i innych aspektów. Sam to widziałem, gdy byłem na froncie i zrobiło to na mnie wrażenie.
Mam nadzieję, że nie będzie więcej problemów z amunicją. Teraz prawdopodobnie będziemy w stanie powstrzymać Putina
Rosja nie pójdzie dalej na Zachód, a Ukraińcy mają szansę utrzymać linię frontu. W międzyczasie dostarczamy Ukraińcom broń. Pierwszy element to obrona powietrzna, bardzo ważny element. Drugim jest sprzęt do rozminowywania. W zeszłym roku bardzo go brakowało. Mówię o trałowcach, które zapewnią bezpieczeństwo na Morzu Czarnym. Trzeci element to rakiety, które mogą uderzać w cele na terytorium Rosji kilkaset kilometrów od linii frontu..
Tydzień przed, ale też w trakcie podejmowania decyzji w Kongresie, a następnie w Senacie, był Pan w Waszyngtonie z wizytą dyplomatyczną. Jak to wszystko wyglądało od środka? Co było decydujące?
Na tę decyzję wpłynęły dwa, a może trzy główne elementy. Pierwszym moim zdaniem było napięcie wśród europejskich sojuszników Stanów Zjednoczonych. Nagle okazało się, że Stany Zjednoczone, które były przyzwyczajone do bycia pierwszymi we wszystkim, nie odgrywają najważniejszej roli w pomocy Ukrainie. Amerykańska pomoc wojskowa jest nadal porównywalna z tą dostarczaną przez europejskich sojuszników, ale pomoc humanitarna z Waszyngtonu jest znacznie mniejsza. Nagle wszyscy zobaczyli, że Stany Zjednoczone nie wykonują dobrej roboty w tym zakresie. Presja wywołana tweetem premiera Donalda Tuska zaczęła narastać. Nagle przyciągnął on Francuzów, Niemców, a następnie kraje nordyckie, Czesi również bardzo się zaangażowali. Wszyscy zaczęli wywierać presję na USA, mówiąc przewodniczącemu Izby Reprezentantów Mike’owi Johnsonowi: „Człowieku, możesz być Chamberlainem, ale możesz chcieć być Churchillem”. W końcu to Johnson mógł w mgnieniu oka wpuścić tego Putina – współczesnego Hitlera – do Europy.
Innym czynnikiem, jak sądzę, było sumienie. Rodzaj sumienia politycznego. Johnson uznał, że nie chce brać na siebie odpowiedzialności
Z pewnością tak było. I pojawił się następujący argument: „Ta broń i amunicja w ogóle będzie kupowana tutaj, w Stanach Zjednoczonych. Dlatego, jeśli nie zagłosujesz za tym, osłabisz przemysł obronny, produkcję, na przykład, w Alabamie”.
I wreszcie: ważnym argumentem była informacja o poważnym ryzyku przełamania linii frontu. Mówiły o tym dane wywiadowcze, które do nas docierały. Było to szeroko dyskutowane w Stanach Zjednoczonych, w Waszyngtonie i ostatecznie zostało przekazane przywódcom Kongresu.
<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/66292dc1dc348a5aac74f086_EN_01617742_1590.jpg">Podpis Bidena brzmi: dostawy broni na Ukrainę rozpoczną się natychmiast</span>
Ukraina otrzyma od Stanów Zjednoczonych rakiety dalekiego zasięgu ATACMS. Czy będzie to wystarczający argument i przykład dla kanclerza Niemiec Olafa Scholza, aby ostatecznie dostarczyć Kijowowi pociski manewrujące Taurus?
Spójrzmy na dynamikę sytuacji. Dziś nie jest to możliwe, ale za dwa, trzy tygodnie prawdopodobnie przekonamy się, że już jest. Tak było z czołgami i tak jest teraz z amerykańskim pakietem pomocowym. W naturze wojny leży to, że kraje powoli podejmują decyzje, ale w końcu to robią. Jestem pewien, że Niemcy również się przyłączą.
W Bundestagu przypuszczają, że ten pakiet pomocowy od USA może być ostatnim dla Ukrainy w dającej się przewidzieć przyszłości. Eksperci twierdzą, że jest ważny, ale nie będzie przełomem, a sytuacja może się tylko pogorszyć. Co możemy powiedzieć krytykom i pesymistom?
A co możemy powiedzieć o przyszłości? Każdy pakiet może być ostatnim – albo pierwszym z wielu. Naprawdę nie wiem, dlaczego ludzie uważają ten pakiet za ostatni. Co mogę na to odpowiedzieć? Nie bądź pesymistą, działaj po swojemu. Jeśli są to politycy, publicyści, liderzy opinii, to niech każdy robi to, co ma teraz do zrobienia. Ta wojna to wyzwanie Putina dla całego Zachodu. My pomagamy Ukrainie, ale przede wszystkim pomagamy sobie.
Bronimy Zachodu, bronimy naszych wartości, naszej cywilizacji przed Putinem. To wystarczająco poważne argumenty
Ukraińscy eksperci wojskowi twierdzą, że mając wystarczającą ilość broni, Ukraina będzie w stanie rozpocząć kontrofensywę tego lata, by wyzwolić swoje terytoria od rosyjskich najeźdźców. Jednocześnie zachodni eksperci twierdzą, że jesienią, a być może już latem tego roku Putin będzie próbował przełamać front i zdobyć Charków. Według Amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną takie plany potwierdzają ostatnie wypowiedzi rosyjskiego ministra Ławrowa. Od czego zależy rozwój wydarzeń?
Od tego, kto jest lepiej przygotowany i jak zmotywowani są sojusznicy. Jeśli chodzi o Ukrainę, Kijów musi się zmobilizować. Nikt nie może w tym zastąpić państwa ukraińskiego. Nie ma wielu sposobów, aby pomóc. Są one minimalne. Zachód musi jednak dostarczyć amunicję na czas. Bez tego nie ma o czym mówić.
23 kwietnia ukraińskie placówki dyplomatyczne zaprzestały świadczenia usług konsularnych ukraińskim mężczyznom w wieku poborowym. Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział, że Polska jest gotowa pomóc Ukrainie w powrocie poborowych. Nie sprecyzował jednak, jak to zrobi. Litewski minister obrony Laurinas Kasciunas wyjaśnia, że może to obejmować ograniczenia dotyczące świadczeń socjalnych, pozwoleń na pracę i innych dokumentów. Litwa czeka jednak na ruch Polski. Jak będzie wyglądać polska inicjatywa?
Niektóre rzeczy prawdopodobnie będziemy w stanie zrobić. Chciałbym jednak uniknąć jednego nieporozumienia. Kwestia mobilizacji jest zawsze sprawą konkretnego kraju, jego suwerenności. Dlatego inne kraje mogą pomóc, ale nie mogą przekroczyć pewnej granicy, za którą jest wszystko, co dotyczy samego państwa ukraińskiego. Powinny to robić przede wszystkim ukraińskie instytucje. I nie chciałbym, abyśmy przesunęli granice tak daleko, by powstało wrażenie, że to inne kraje są odpowiedzialne za mobilizację w Ukrainie.

Zgadzam się z Panem, ale Ukraina podjęła już kluczowy krok i wprowadziła ograniczenia. Teraz mężczyźni w wieku 18-60 lat nie mogą otrzymać paszportu za granicą. Jakie symetryczne kroki może podjąć Polska, by pomóc Ukrainie sprowadzić dorosłych mężczyzn, którzy podlegają obowiązkowi służby wojskowej, do ochrony granic europejskich?
Być może powinny to być kroki związane z deklarowaniem ich statusu w obronie, udziału w obronie Ukrainy, w różnych procedurach. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale chcę, żeby to było jasne: to jest sprawa państwa ukraińskiego.
My możemy w tym trochę pomóc – i będziemy pomagać. Jednak nie możemy przekroczyć pewnej granicy choćby z powodów psychologicznych
Rosja atakuje infrastrukturę energetyczną Ukrainy, nie czekając na chłody. Politico pisze o perspektywach dla projektów zielonej energii w Ukrainie. Stwierdza, że to dla nas dobre rozwiązanie, ponieważ obiekty wykorzystujące energię słoneczną i wiatrową, ze względu na ich rozproszoną lokalizację i niewielkie rozmiary, są trudniejszymi celami dla rosyjskich rakiet. Czy polska Rada ds. Współpracy z Ukrainą widzi tu na jakieś rozwiązania?
Kwestie energetyczne są jednym z kluczowych obszarów naszej pracy. Dotyczy to również dostosowania Ukrainy do wymagań UE. Oczywiście Zielony Ład jest dziś krytykowany, ale to nie tylko kwestia rolnictwa. To także kwestia energii i efektywności energetycznej w miastach. Wszystko to będzie omawiane podczas negocjacji akcesyjnych. I to wszystko będzie również związane z planem odbudowy, w którym nie mówimy o odbudowie jeden do jednego, aby przywrócić wszystko tak, jak było przed wojną. Jeśli mówimy o energetyce, to również o rozsądnej konsumpcji i wykorzystaniu zielonej energii. No i o niezależności od Rosji.
<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/6626d94883dffb2e69082ceb_shutterstock_2223755535.jpg">Nowe przerwy w zasilaniu: czy po strajkach na TPP nastąpi kolejna fala ukraińskich uchodźców do Europy?</span>
Oczekujemy więc zarówno polskiego biznesu, jak polskich inwestorów w Ukrainie!
Nie tylko inwestorów, ale także inwestycji publicznych. To dużo pieniędzy, które przyjdą do was po wojnie i które będą częścią międzynarodowych struktur finansowych.
Najtrudniejszą rzeczą jest jednak to, że nie możemy czekać z odbudową do końca wojny.
Niektóre rzeczy można odbudować już teraz. Jeśli mówimy o odbudowie po wielkiej wojnie, to jest to twórczy proces, ponieważ na przykład zmienia się struktura populacji – większość ludzi mieszka teraz w zupełnie innych miejscach, przeprowadza się z powodu wojny i wielu z nich nie chce wracać do starych miejsc. Kraje nigdy nie są odbudowywane tak, by wyglądały, jak wcześniej. Dzielnice mieszkaniowe powinny być odbudowywane przy użyciu technologii, które zapewniają przyjazne dla środowiska podejście do energii.
I myślimy o takich decyzjach już teraz!
Są już konkretne założenia dotyczące, jak to będzie wyglądało po wojnie.
1 maja ma dojść do spotkania prezydenta Andrzeja Dudy z premierem Donaldem Tuskiem. Tematem rozmowy będzie rozmieszczenie broni jądrowej w Polsce w ramach NATO-wskiego programu Nuclear Sharing. Podczas wizyty w Warszawie 23 kwietnia sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg powiedział, że Sojusz nie planuje rozszerzenia strefy rozmieszczenia broni jądrowej. Czy Pana zdaniem Warszawa i Kijów potrzebują rozmieszczenia broni jądrowej w Polsce?

Mamy gorącą wewnętrzną debatę polityczną na ten temat. Prezydent ogłosił to publicznie bez konsultacji z rządem. Ten pomysł krąży oczywiście od dłuższego czasu wśród różnych ekspertów ds. bezpieczeństwa. Ma to sens, ale tylko pod pewnymi warunkami, w tym gotowości USA do podjęcia takiego kroku. Na razie reakcje są bardzo powściągliwe. Polski prezydent bardzo się pospieszył z tą propozycją, a teraz okazuje się, że został na lodzie, bo nie otrzymał wyraźnego poparcia Zachodu.
Nie oceniam teraz, czy był to dobry, czy zły pomysł. Po prostu musimy się zastanowić, jak i co komu komunikujemy. I nie biec z tymi pomysłami prosto do prasy
23 kwietnia Parlament Europejski poparł przedłużenie o rok umowy o bezcłowym handlu żywnością z Ukrainą, która zapewnia dodatkowe gwarancje ochrony europejskich rolników. Czy polscy rolnicy są zadowoleni z tej decyzji? I czy oznacza to, że nie będzie już blokad polskich dróg?
Omówiono pewne elementy, pewne rozwiązania związane z uprawą roli i nawozami oraz pewne ograniczenia w stosowaniu zasad Zielonego Ładu w rolnictwie. Ale nie wszystko. Zawsze znajdzie się ktoś, kto powie, że to za mało. Ale ogólnie rzecz biorąc, zmierzamy w kierunku wspólnej wizji w Europie. Istnieją interesy Hiszpanii, Portugalii, Francji, Włoch, nasze i wielu innych krajów. Musimy spojrzeć na to wszystko razem i zrozumieć, gdzie jest miejsce na kompromis. Mogę tylko zagwarantować, że będziemy chronić naszych producentów.
Ukraina również będzie chronić swoich producentów, gdy dołączy do UE. To jest alfabet europejskiej polityki. Nikt w UE nigdy nie postąpi inaczej, ponieważ natychmiast straciłby władzę w swoim kraju
22 kwietnia Parlament Europejski spotkał się po raz ostatni w tym składzie na sesji plenarnej przed zbliżającymi się wyborami w czerwcu. Jakie wnioski?
Przede wszystkim ten, że następne wybory do Parlamentu Europejskiego, za 5 lat, mogą odbyć się z udziałem ukraińskich kandydatów! Maksymalnie za 10 lat – wszystko zależy od tego, jak potoczą się negocjacje. Ukraina powinna mieć własne miejsca w Parlamencie Europejskim. Jestem również zwolennikiem podziału miejsc w różnych innych organach, takich jak Komitet Regionów. Myślę, że w niedalekiej przyszłości Parlament Europejski powinien mieć obserwatorów z Ukrainy. Polska miała kiedyś taką procedurę.
Mówiąc o roli Parlamentu Europejskiego w czasie wojny chciałbym podkreślić zasługi przewodniczącej Roberty Metsoli, która była bardzo zaangażowana w sprawę ukraińską. Władze europejskie obecnej kadencji były generalnie znakomite. Często z podziwem i sympatią patrzyłem na działania Ursuli von der Leyen, a także pani Metsoli.
Jeśli chodzi o sam Parlament Europejski, to jest to dobra instytucja w wyważaniu drzwi. To taran, awangarda polityki, która toruje Ukrainie drogę, jeśli chodzi o pomoc wojskową, rozszerzenie i negocjacje akcesyjne.

Czego Polska spodziewa się po czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego?
Po polskiej stronie jest zespół dobrze przygotowanych kandydatów, silnych graczy – i to wygląda pozytywnie. Niepokojące są natomiast próby wpływania na wybory unijne przez Rosję. Sam sobie obiecuję, że będę kontrolował tę kampanię wyborczą i chronił ją przed trollami, botami i próbami dyskredytowania polityków, którzy krytykują Rosję. Najprawdopodobniej wkrótce będzie tego więcej i na pewno wyjdzie to na jaw.
Ale dobrze, że władze UE już to zauważyły i mówią: „Będziemy chronić się przed wpływaniem Rosji na wybory”
Na koniec parę słów o rosyjskich wpływach w kontekście wydarzeń w Gruzji. Gruzińskie reformy prezydenta Micheila Saakaszwilego były przykładem dla Ukrainy. Ale to, co dzieje się teraz, można nazwać przejściem od demokracji w objęcia Rosji. Co może Pan o tym powiedzieć?
Badania opinii publicznej pokazują, że Gruzja jest nadal jednym z najbardziej proeuropejskich społeczeństw. Społeczeństw, a nie państw, ponieważ gruziński rząd jest bardzo podzielony. W kraju zwycięża trend dokręcania śruby i przyjmowania rozwiązań stosowanych przez Putina. Przywódca Kremla obawia się, że Gruzja pójdzie w kierunku rewolucji, jakichś poważnych zmian politycznych, i wywiera presję na Iwaniszwilego i gruzińskie władze, by wywierały presję na społeczeństwo obywatelskie. Ale, jak wiadomo, im mocniej ktoś naciska, tym szybciej wywołuje to jakąś rewoltę. Więc jeśli nie teraz, to następnym razem Gruzja odniesie sukces.
%20(1).avif)
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
Wpłać dotację