Przyszłość
Rozmawiamy z politykami i liderami opinii o europejskiej Ukrainie, wolnej Europie i bezpiecznej, demokratycznej Polsce

Prof. Sawczenko: Jak zakończyć wojnę? Zakomunikować Putinowi, że za każdy jej dzień miliard dolarów z aktywów Rosji trafi do Ukrainy
Amerykańscy ustawodawcy przyjęli ustawę dającą prezydentowi USA prawo do konfiskaty zamrożonych rosyjskich aktywów na rzecz Ukrainy. Tymczasem Unia Europejska przygotowała plan przekazania Kijowowi zysków z rosyjskich aktywów, które są zablokowane w UE. O tym, o jakie kwoty chodzi, kiedy Ukraina je otrzyma, na co może je wydać i dlaczego podejścia do obsługi rosyjskich funduszy w USA i Europie się różnią się Sestry rozmawiały z Ołeksandrem Sawczenką, ekonomistą.
Kateryna Trifonenko: Obie izby Kongresu USA poparły konfiskatę rosyjskich aktywów na rzecz Ukrainy. O jakich aktywach mówimy i jaki jest mechanizm konfiskaty?
Aleksander Sawczenko: Aresztowano część aktywów Banku Centralnego Rosji, w tym jej państwowego funduszu majątkowego o wartości około 300 miliardów dolarów. Mówimy o środkach głównie w trzech walutach: w dolarach amerykańskich – w bankach amerykańskich, w euro – głównie w bankach Unii Europejskiej (chociaż były tu też konta dolarowe, ale to stosunkowo niewielkie kwoty) oraz w dolarach, euro i funtach brytyjskich – w bankach Wielkiej Brytanii.
Decyzja Stanów Zjednoczonych o konfiskacie aktywów może dotyczyć wszystkich aktywów w dolarach, zarówno w bankach amerykańskich, jak europejskich (UE i Wielkiej Brytanii). Według różnych szacunków, kwota suwerennych aktywów dolarowych, w tym suwerennego funduszu majątkowego, wynosi nieco ponad pięć miliardów. To są pieniądze, o których teraz mówimy. Mechanizm konfiskaty w Stanach Zjednoczonych jest bardzo prosty: podejmowana jest decyzja, najprawdopodobniej przez Departament Sprawiedliwości, a środki są pobierane z rachunków bankowych, na których przechowywane są te pięć miliardów, na rzecz rządu USA..
Następnie Departament Sprawiedliwości może przekazać je Ukrainie różnymi kanałami – albo do budżetu, albo do specjalnych funduszy na zakup broni dla Ukrainy
Ostateczna decyzja w sprawie transferu aktywów pozostaje więc w gestii rządu USA. Jeśli Donald Trump powróci do władzy, to czy będzie w stanie odwrócić tę decyzję?
Jeśli Biden poinstruuje Departament Sprawiedliwości i będzie mógł to zrobić, Departament Sprawiedliwości natychmiast nakazuje bankom komercyjnym w Stanach Zjednoczonych odpisanie tych pieniędzy na rzecz budżetu USA. Oznacza to, że Biden podpisał ustawę, nad którą głosowały już dwie izby Kongresu, a już jutro fundusze te mogą zostać skonfiskowane. Wszystko, pociąg odszedł. Ani Trump, ani nikt inny nie będzie w stanie nic zrobić.
Gdzie można skierować te skonfiskowane rosyjskie fundusze?
Są dwie ścieżki. Pierwsza: Stany Zjednoczone mają dwa fundusze, z których finansują zakupy broni dla Ukrainy. Druga: środki mogą zostać przelane na konto Gabinetu Ministrów w Narodowym Banku Ukrainy. W tym przypadku pieniądze zostaną wykorzystane do sfinansowania deficytu budżetowego.
Myślę, że będzie to rozwiązanie łączone. Chociaż byłoby lepiej, gdyby te środki zostały wykorzystane na zakup broni na wniosek Sił Zbrojnych Ukrainy.
Czy Unia Europejska, która zamroziła znacznie więcej rosyjskich aktywów, pójdzie za amerykańskim przykładem?
Unia Europejska wybrała inną strategię, ponieważ sprawa jest dla niej trudniejsza. Stany Zjednoczone mają już precedensy w przejmowaniu pieniędzy od ich właścicieli na rzecz innych odbiorców – stało się tak w przypadku Iraku, Wenezueli, Iranu. W USA istnieje stosowne orzecznictwo, a rząd amerykański nie ma z tym problemu. I nikt, podkreślam, nikt nie będzie w stanie złożyć pozwu o nielegalność takiej decyzji. Nie ma na to absolutnie żadnych szans. Mam na myśli kraj lub firmę, które pozwałyby Stany Zjednoczone, ponieważ rozmowa tam jest bardzo krótka: nowe sankcje lub konfiskata.
Pamięta Pani Łazarenkę [Pawło Łazarenko, premier Ukrainy w latach 1996-1997, za korupcję skazany w 2006 r. na 108 miesięcy więzienia i 10 mln dolarów grzywny – red.], naszego byłego premiera? Cóż, jego konta w amerykańskich bankach zostały obciążone na rzecz budżetu USA. Podobnie było z pieniędzmi Kołomojskiego [Ihor Kołomojski, ukraiński oligarcha, oskarżony o korupcję w czasie piastowania stanowiska gubernatora obwodu dniepropetrowskiego w latach 2014–2015. W 2021 r. rząd USA wprowadził przeciw niemu sankcje – red]. Jego pieniądze zostały skonfiskowane i przekazane do budżetu USA. I proszę mi wierzyć: nikt nie pójdzie do sądu. To jest sprawa amerykańska.
Jeśli chodzi o Unię Europejską, to tam nie było takich precedensów. Ponadto nie jestem pewien, czy unijne prawodawstwo będzie po stronie rządów, które zamroziły te fundusze
Wydaje mi się, że kraje UE albo poprzez swoje parlamenty narodowe, albo poprzez Komisję Europejską i nowe dyrektywy powinny znacznie wzmocnić swoje stanowisko w sprawie tych funduszy. Dlatego Unia przyjęła inne podejście: opodatkowała zyski z lokowania tych zamrożonych aktywów i przekazała je Ukrainie.
Jednak Stany Zjednoczone przygotowują się do wywarcia presji na kraje UE – by poszły dalej i nie tylko znacjonalizowały, a następnie przetransferowały do Ukrainy zyski z zamrożonych rosyjskich aktywów, ale przeszły do pełnej konfiskaty tych aktywów. Taka presja będzie.
Wyniki tej presji zostaną ostatecznie podsumowane na szczycie G7 w czerwcu. Ale powtarzam: Europejczykom jest znacznie trudniej niż Amerykanom, bo muszą jeszcze przejść przez procedury w parlamentach krajowych i Komisji Europejskiej.
I wreszcie stanowisko Wielkiej Brytanii. Elity finansowe i agencje rządowe tego kraju ogłosiły, że zamrożone aktywa w brytyjskich bankach, które są przechowywane w funtach, euro i dolarach, zostaną wykorzystane jako zabezpieczenie w celu udzielenia pożyczki Ukrainie. Argument jest prosty: prędzej czy później aktywa te znajdą się w rękach Kijowa, więc mogą być wykorzystane jako zabezpieczenie bez żadnych problemów, a Brytyjczycy mogą zacząć przelewać pieniądze już teraz. Chcą nawet otworzyć linię kredytową dla Ukrainy lub wyemitować papiery wartościowe pod te aktywa, a środki zostaną również przekierowane do Ukrainy.
Istnieją więc trzy opcje dotyczące tego, co zrobić z zamrożonymi rosyjskimi aktywami: Amerykanie je skonfiskują, Europejczycy przekażą zyski z aktywów, a Brytyjczycy wykorzystają je jako zabezpieczenie, by zorganizować nieoprocentowane pożyczki dla Ukrainy
Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Josep Borrell powiedział, że Unia opracowała już plan wykorzystania dochodów z rosyjskich aktywów na rzecz Ukrainy. O jakiej kwocie mówimy i kiedy będziemy mogli ją otrzymać?
Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Josep Borrell powiedział, że Unia opracowała już plan wykorzystania dochodów z rosyjskich aktywów na rzecz Ukrainy. O jakiej kwocie mówimy i kiedy będziemy mogli ją otrzymać?
To kwota około 200 miliardów dolarów, przechowywana w euro w depozycie Euroclear [belgijska firma świadcząca usługi finansowe, wyspecjalizowana w rozliczaniu i depozycie transakcji papierami wartościowymi, a także obsłudze tych papierów wartościowych – red.]. Nie są to wszystkie środki w euro, ale o tym na razie mówimy. Być może łatwiej jest sobie z nimi poradzić, ponieważ Euroclear to jeden podmiot w Belgii. Aktywa te wygenerowały tylko około trzech miliardów dolarów w ciągu roku. To bardzo niewiele, ponieważ obecnie rentowność obligacji amerykańskich i euroobligacji wynosi około czterech procent. Innymi słowy, teoretycznie powinniśmy byli otrzymać osiem miliardów – tyle że środki te po prostu leżą i nie są oprocentowane. Niektóre z nich znajdują się na rachunkach tranzytowych i dlatego generują niewielki dochód.
Oznacza to, że mówimy o trzech do trzech i pół miliarda z tendencją spadkową, ponieważ inflacja spada, a przychody też spadną w nadchodzących latach, chyba że coś się wydarzy. Pieniądze są zamrożone od dwóch lat i teoretycznie moglibyśmy otrzymać sześć miliardów. Teraz jednak mówimy o przekazaniu miliarda na początku lata.

Serwis Politico poinformował, że UE nie przekaże Ukrainie 5 mld euro zysków z inwestycji zamrożonych rosyjskich aktywów w latach 2022-2023, bo pieniądze te pozostaną w Brukseli jako ubezpieczenie od rosyjskich pozwów. Ten sam serwis, powołując się na źródła w belgijskim rządzie, pisze, że Rosja złożyła już 94 pozwy przeciwko Euroclear. Jak skuteczne mogą być te pozwy?
Po pierwsze, 5 miliardów zabezpieczenia to za dużo. Po drugie, należy pilnie poprawić ustawodawstwo UE i ustawodawstwa krajów Unii w zakresie transferu zysków. Jeśli chodzi o roszczenia, kraje UE mają tutaj nienaganną pozycję: rosyjskie aktywa wygenerowały zyski, UE nałożyła podatek na te zyski, na przykład 90 procent. I to wszystko – są to już fundusze Unii, które zostały przekazane Ukrainie.
Jednak oczywiście są lobbyści z Rosji pracujący w krajach europejskich. Jest ich wielu wśród analityków, prawników – i oni będą się sądzić
Christine Lagarde, szefowa Europejskiego Banku Centralnego, powiedziała, że konfiskata zamrożonych rosyjskich aktywów naruszyłaby prawo międzynarodowe. Ponadto zachodnie media często wyrażają opinię, że taka konfiskata podważy zaufanie do europejskich instytucji finansowych ze strony innych głównych klientów, takich jak Chiny czy Arabia Saudyjska. A to może wywołać kryzys w strefie euro. Jak poważne są te argumenty?
To główny argument rosyjskich analityków: że trzymanie pieniędzy w euro i dolarach jest obecnie niebezpieczne. Mam pytanie do chińskiego banku centralnego i Saudyjczyków: W jakiej walucie powinniśmy trzymać nasze środki? Mamy następujące waluty rezerwowe: dolar amerykański, euro, jen japoński, funt, frank szwajcarski (możemy jeszcze do tego dodać dolara kanadyjskiego). Około dziesięciu lat temu do walut rezerwowych został dodany chiński juan. Ale lwia część – 80 procent – rezerw banków centralnych na całym świecie to dolary i euro. I jeśli Chiny zrobią coś niewłaściwego, Stany Zjednoczone wykluczą juana z puli walut rezerwowych.
Wtedy globalny system po prostu wypchnie nieuczciwe kraje, które nie zgodzą się na umieszczenie swoich rezerw w dozwolonych walutach.
Po drugie, agencje ratingowe nie będą uznawać rezerw banków centralnych w innych walutach niż rezerwowe, a ich ratingi spadną. To system zamknięty i nie można się z niego wydostać ani nawet go podważyć. Można tylko spalić samego siebie, czego Chiny nie zrobią. Arabia Saudyjska też nie.
Co jest potrzebne?
Oczywiście musimy wzmocnić pozycję krajów UE, aby ich rządy były przekonane, że prawo jest po ich stronie w 100, a nie w 99 procentach. Myślę, że właśnie nad tym pracują teraz prawodawcy i rządy tych krajów

W jakim stopniu zyski z rosyjskich aktywów pomogą Ukrainie?
Jeśli weźmiemy pod uwagę tę mało optymistyczną, choć też nie pesymistyczną, opcję, to w tym roku Ukraina może otrzymać około 10 miliardów dolarów. Wyobraźmy sobie, że wszystkie te pieniądze zostaną wykorzystane na zakup broni. To ogromna suma, to kilka baterii Patriot, to tysiące pocisków ATACMS, które mogą uderzać na odległości 300 kilometrów, to 100 F-16 z pełnym wyposażeniem. Jest to więc dużo pieniędzy i gdyby można je było wykorzystać na zakup broni, której potrzebuje Ukraina, i to broni ofensywnej, mogłoby to odwrócić losy wojny.
Od dawna mam pomysł, jak zakończyć wojnę w piękny sposób. Zaproponowałem konfiskatę tych aktywów – 300 miliardów – i następującą formułę: zakomunikować Putinowi i Kremlowi, że za każdy dzień wojny jeden miliard z aktywów Rosji zostanie przekazany Ukrainie na zakup wybranej przez nią broni. Broń ta mogłaby być używana przez ukraińskie siły zbrojne według ich uznania, a ukraińskie wojsko mogłoby uderzać także na cele wojskowe w Rosji.
Po drugie, za każdą rakietę wystrzeloną na Ukrainę należy również pobrać miliard dolarów. Dziesięć wystrzelonych rakiet – dziesięć miliardów dolarów. W ten sposób moglibyśmy stworzyć u Putina odruch warunkowy, jak u psa Pawłowa. Iwan Pawłow był wybitnym rosyjskim fizjologiem, który nienawidził ówczesnego rosyjskiego rządu komunistycznego, był bardzo krytyczny wobec narodu rosyjskiego w najgłębszym sensie. Przeprowadzał eksperymenty na psach i tworzył u nich odruchy warunkowe.
Myślę, że Putin nie jest głupszy od psa
Teraz Kreml i Rosja mają bezwarunkowy odruch niszczenia Ukrainy. Ale dzięki tej metodzie (dzień wojny – minus miliard, wystrzelona rakieta – minus miliard) w ciągu kilku tygodni możemy wyrobić w Putinie i całej Rosji odruch warunkowy, że wojna jest bardzo zła, boli i będą uderzenia odwetowe.
W ten sposób wojna mogłaby się dość szybko zakończyć.


Radosław Sikorski: Polska przeznaczyła 16 mld euro na pomoc humanitarną Ukrainie i jej uchodźcom
Siła i bezpieczeństwo Polski zależy nie tylko od tego, ile mamy dywizji i ile mają ich nasi sojusznicy oraz wrogowie- powiedział szef polskiego MSZ podczas czwartkowego expose w Sejmie. - Zależy także od roli, jaką nasz kraj odgrywa w społeczności międzynarodowej, od tego, czy Polska będzie postrzegana jako odpowiedzialny członek tej społeczności
Sikorski dodał, że wielkość polskiej pomocy rozwojowej i humanitarnej znacząco wzrosła od czasu rosyjskiej inwazji.
W ciągu ostatnich dwóch lat staliśmy się głównym darczyńcą pomocy humanitarnej dla Ukrainy. Łącznie ministerstwa polskiego rządu wydały 16 miliardów euro na wszechstronną pomoc Ukrainie i ukraińskim uchodźcom wojennym - zaznaczył szef MSZ
Zwrócił uwagę, że środki na współpracę rozwojową w gestii MSZ są znacznie mniejsze.
- W 2023 roku wyniosły prawie 450 milionów złotych. W tym roku przeznaczymy na ten cel prawie 600 milionów złotych - zadeklarował.
Dodał, że udział Polski w finansowaniu Oficjalnej Pomocy Rozwojowej Unii Europejskiej za pośrednictwem składki członkowskiej do budżetu UE to prawie 800 milionów euro. A wpłata do Europejskiego Funduszu Rozwoju uiszczana przez MSZ wynosi ponad 30 milionów euro..
Na stronie KARTONtekst jest dostępny po ukraińskuw języku.
<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/65f503c996558e6705bc0d6d_imgonline-com-ua-Resize-6Ef1jlBkJPkN-p-800.jpg">„Przeczytaj także: „Radosław Sikorsky: „Niech Putin zobaczy, że my też wiemy, jak robić niespodzianki”</span>


Jest podpis Bidena: ruszają dostawy broni do Ukrainy
Do Ukrainy trafi pomoc wojskowa i gospodarcza warta prawie 61 miliardów dolarów.
– To dobry dzień dla Ameryki, Europy i pokoju na świecie. Właśnie podpisałem ustawę o pomocy obronnej. Dzięki temu Ameryka będzie bezpieczniejsza i świat stanie się bezpieczniejszy. Zapewnimy niezbędną pomoc naszym partnerom, by mogli bronić siebie i swoich suwerennych ziem – powiedział Joe Biden na briefingu po podpisaniu ustaw.
Wyślemy do Ukrainy sprzęt z naszych własnych, amerykańskich zapasów.
– Dopilnuję, aby dostawy rozpoczęły się już teraz. W ciągu najbliższych kilku godzin, zaledwie kilku godzin, zaczniemy wysyłać do Ukrainy sprzęt obrony powietrznej, artylerię, systemy rakietowe i pojazdy opancerzone. Wiecie, że te dostawy to dosłownie inwestycja. Nie tylko w bezpieczeństwo Ukrainy, ale także w bezpieczeństwo Europy – podkreślił prezydent USA. – Następnie zastąpimy te zapasy nowymi produktami, wytwarzanymi przez amerykańskie firmy tutaj, w Ameryce. Pociskami do wyrzutni Patriot, produkowanymi w Arizonie. Javelinami produkowanymi w Alabamie. Pociskami artyleryjskimi wyprodukowanymi w Ohio, Pensylwanii i Teksasie.
Innymi słowy, pomagamy Ukrainie i jednocześnie inwestujemy w naszą własną bazę przemysłową

Biden podkreślił, że należy zrobić wszystko, by wesprzeć Ukrainę w wojnie z Rosją:
– Jeśli Putin zaatakuje sojusznika z NATO, tak jak zaatakował Ukrainę, nie będziemy mieli innego wyboru, jak tylko przyjść na ratunek, tak jak nasi sojusznicy z NATO przyszli nam na ratunek po atakach 11 września.
Dlatego stoimy po stronie Ukrainy i wspieramy ją – aby zapobiec wciągnięciu w przyszłości przez Putina Stanów Zjednoczonych w wojnę w Europie
Nowy pakiet pomocy wojskowej
24 kwietnia Waszyngton ogłosił pakiet pomocy wojskowej dla Ukrainy w wysokości miliarda dolarów. Poprzedni, nawiasem mówiąc, był wart 300 milionów dolarów.
„Po zatwierdzeniu dodatkowych funduszy na potrzeby bezpieczeństwa narodowego Stany Zjednoczone ogłaszają dziś nowy, znaczący pakiet broni i sprzętu dla Ukrainy, aby wesprzeć dzielny naród ukraiński w obronie swojego kraju i wolności przed rosyjską agresją” – poinformował Departament Stanu na swojej stronie internetowej.
Departament Obrony USA opublikował listę tego, co Ukraina otrzyma w ramach tego pakietu pomocy wojskowej:
- <add-frame>pociski rakietowe przeciwlotnicze RIM-7 i AIM-9M; <add-frame>
- pociski przeciwlotnicze Stinger;
- broń strzelecka i dodatkowa amunicja do niej, w tym amunicja do zwalczania bezzałogowych systemów powietrznych;
- dodatkowa amunicja do systemów HIMARS;
- pociski artyleryjskie kalibru 155 mm i 105 mm, a także pociski moździerzowe kalibru 60 mm;
- bojowe wozy piechoty Bradley;
- wielozadaniowe pojazdy kołowe o dużej mobilności (HMMWV);
- pojazdy taktyczne do holowania i transportu sprzętu;
- systemy przeciwpancerne Javelin i AT-4;
- amunicja przeciwpiechotna Claymore itp.
– Ten pakiet zwiększy podaż amunicji, broni i sprzętu, aby wesprzeć zdolność Ukrainy do obrony linii frontu, ochrony miast i przeciwstawienia się ciągłym atakom Rosji” - powiedział Departament Obrony USA w oficjalnym oświadczeniu.
Reakcja Ukrainy
Wołodymyr Zełenski podziękował prezydentowi Bidenowi, Kongresowi i wszystkim Amerykanom:
– Cała nasza współpraca – Ukrainy i Stanów Zjednoczonych – każdy przejaw wsparcia dla naszej obrony sprawia, że teraz zarówno nasze narody, jak wszyscy nasi partnerzy, cały świat, który stara się żyć zgodnie z zasadami, a nie w warunkach przemocy i chaosu, stają się silniejsi.
Dziękuję wszystkim Amerykanom w firmach zbrojeniowych, każdemu państwu, które produkuje broń, która teraz naprawdę chroni demokrację i nasz styl życia
Сьогодні Президент Байден підписав ухвалений Конгресом пакет підтримки – підтримки, зокрема, української. Шлях довжиною пів року подолали. Хтоб що не казав, але ми здобуваємо підтримку, якої потребуємо – потребуємо, щоб надалі захищати життя від російських ударів.
— Volodymyr Zelenskyy / Володимир Зеленський (@ZelenskyyUa) April 24, 2024
Цими днями вже…
Zełenski podkreślił, że nowy pakiet pomocowy zawiera to, o co prosił Bidena podczas niedawnej rozmowy telefonicznej:
– Sześciomiesięczna podróż dobiegła końca. Bez względu na to, co ktoś mówi, otrzymujemy wsparcie, którego potrzebujemy – potrzebujemy go, aby nadal chronić życie przed rosyjskimi atakami. W tych dniach pracowaliśmy z naszymi amerykańskimi przyjaciółmi na wszystkich poziomach, aby jak najszybciej wypełnić ten pakiet ze Stanów Zjednoczonych bronią, której potrzebują nasi żołnierze. Całkowita wartość pakietu wynosi miliard dolarów i obejmuje wszystko, o czym rozmawialiśmy z prezydentem Bidenem podczas naszej rozmowy telefonicznej – od ATACMS i artylerii, broni przeciwpancernej i pocisków dla HIMARSÓW – po niezbędny sprzęt obrony powietrznej.
Jak do tego doszło
20 kwietnia Izba Reprezentantów USA zatwierdziła ustawę o bezpieczeństwie narodowym, która zapewnia 95 miliardów dolarów pomocy wojskowej dla Ukrainy, Izraela i innych sojuszników USA.
23 kwietnia Senat USA zagłosował za pakietem pomocy wojskowej, który obejmuje ponad 60 miliardów dolarów dla Ukrainy, po tym jak Izba Reprezentantów poparła ten plan 20 kwietnia po sześciu miesiącach debaty.
<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/662837d295c97f11d4ba9557_senate%20usa.jpg">Senat USA zagłosował również za pakietem pomocy wojskowej dla Ukrainy o wartości prawie 61 mld dolarów</span>


Ofensywa Rosji: gdzie są główne zagrożenia i jak pomoc Zachodu zmieni układ sił?
Według głównodowodzącego Sił Zbrojnych Ukrainy Ołeksandra Syrskiego sytuacja na froncie wschodnim znacznie się pogorszyła się od początku kwietnia. Walki nasilą się jeszcze bardziej w maju i czerwcu – przewiduje z kolei szef wywiadu obronnego Ukrainy Kyryło Budanow. Podczas gdy Rosjanie intensyfikują swoje operacje ofensywne, ukraińskiemu wojsku poważnie brakuje broni, wynika z raportu Instytutu Studiów na Wojną.
Sestry przeanalizowały, jak na przebieg działań wojennych wpłynie amerykańska pomoc, czy ukraińskie siły zbrojne będą miały siłę do przeprowadzenia kolejnej kontrofensywy i gdzie Rosjanie przygotowują się do ataku w pierwszej kolejności.
Kilometr tu, 200 metrów tam
– Rosja chce zmobilizować 300 000 żołnierzy do 1 czerwca. Przygotowujemy się do tego. Do 9 maja Rosja spodziewa się zająć Czasiw Jar na wschodzie Ukrainy. Spodziewam się, że wytrzymamy, że broń dotrze na czas i będziemy w stanie odeprzeć wroga, a następnie złamać rosyjskie plany kontrofensywy na pełną skalę w czerwcu – powiedział Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla NBC News.
– Rosyjskie władze uwielbiają symboliczne daty, więc aby Putin miał się czym chwalić w dniu swojej piątej inauguracji 7 maja i w dniu zwycięstwa, czyli 9 maja, nie będą się liczyć z żadnymi stratami – mówi Graeme P. Herd, analityk z Europejskiego Centrum Studiów nad Bezpieczeństwem George'a C. Marshalla (GCMC). Jednocześnie podkreśla, że Rosja nie przestała atakować:
– Rosyjska ofensywa trwa. Nie mówiłbym o jakimś nowym, nagłym ogłoszeniu ofensywy. Rosja zasadniczo prowadzi wojnę na wyniszczenie, stopniowo posuwając się o kilometr tu, pół kilometra tam, 200 metrów tu – i tak na większości odcinków frontu. Ale jeśli mówimy o ofensywie na inną skalę, w szczególności w regionie Doniecka, istnieje wiele bardzo dobrze ufortyfikowanych miast. Do 9 maja pozostały dwa tygodnie, a posuwanie się naprzód jest bardzo trudnym zadaniem z wojskowego punktu widzenia. Jednak polityka sprawia, że Rosjanie z ogromnymi stratami się nie liczą.
Na przykład chęć ponownego zdobycia Charkowa ma również aspekt polityczny, ponieważ Putin uważa to miasto za rosyjskie i wciąż nie może zrozumieć, dlaczego od 2022 roku stawia ono opór
Pod koniec marca Putin podpisał dekret o wiosennym poborze do wojska, zgodnie z którym do rosyjskiej armii ma zostać wcielonych 150 tysięcy osób. Na początku kwietnia rosyjskie Ministerstwo Obrony poinformowało, że od stycznia armię zasiliło ponad 100 tysięcy nowych żołnierzy kontraktowych.
„Wczesnym latem Rosjanie mogą próbować zająć nowe terytoria, w szczególności w obwodach donieckim, ługańskim, chersońskim i zaporoskim” – pisze z kolei brytyjski dziennik "Financial Times".

– Rosyjskie siły zbrojne w dużej mierze odbudowały swój personel poprzez pobór i wsparcie zagraniczne, zwłaszcza z Korei Północnej i Chin – mówi Davis Allison, analityk strategiczny z Centrum Studiów Strategicznych w Hadze. – Główny wysiłek wydają się koncentrować na wschodzie, by przejąć cały region Ługańska i zagrozić Charkowowi. Wysiłek drugorzędny , jak się zdaje, koncentrują na południu, w pobliżu Krymu, aby odciągnąć siły ukraińskie od głównej osi.
Najtrudniejszym obszarem jest i będzie region doniecki, mówi ekspert wojskowy i emerytowany pułkownik armii ukraińskiej Petro Czernyk:
– Putin jest bardzo pryncypialny w swoich celach. Już trzykrotnie udaremniliśmy jego plany zdobycia obwodu donieckiego. Ale żeby ofensywa zakończyła się sukcesem, muszą dodać tam co najmniej 40 tysięcy żołnierzy. Nie zastąpić, ale dodać. Jak dotąd nic nie wskazuje na to, by mieli już te 40 tysięcy. Ponadto te dodatkowe 40 tysięcy żołnierzy oznacza 800 dodatkowych czołgów, 2,5 tysiąca pojazdów opancerzonych i 1000 sztuk artylerii.
Nie Armagedon, ale będą problemy
Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow jest pierwszym rosyjskim urzędnikiem, który otwarcie wskazał Charków jako cel ofensywy. Zostało to odnotowane w raporcie Amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną: „19 kwietnia 2024 r. Ławrow powiedział podczas wywiadu radiowego z kilkoma prominentnymi rosyjskimi propagandystami państwowymi, że Charków »odgrywa ważną rolę« w pomyśle prezydenta Rosji Władimira Putina na stworzenie zdemilitaryzowanej »strefy sanitarnej« w Ukrainie w celu ochrony rosyjskich osad granicznych przed ukraińskimi atakami. Zapytany, dokąd udadzą się rosyjskie wojska po utworzeniu tej »strefy sanitarnej«, Ławrow powiedział, że rosyjskie władze są »w pełni przekonane«, że wojna z Ukrainą będzie kontynuowana”.
– Putin oczywiście chciał zająć Charków, ponieważ miasto to było jedną ze stolic Ukrainy i ma wielkie znaczenie symboliczne – powiedział Wołodymyr Zełenskij w wywiadzie dla niemieckiej gazety „Bild”. I podkreślił: – Ukraina zrobi wszystko, aby do tego nie doszło.
Pułkownik Petro Czernyk uważa, że tej chwili Rosjanie nie mają możliwości zaatakowania Charka, ale w nadchodzących miesiącach postarają się zebrać wystarczające do tego zasoby:
– Czy zwiększą współczynniki uderzeń rakietowych i sabotażowych? Tak. Ale by dostać się do Charkowa, nadal trzeba pokonać czterdzieści kilometrów trudnego terenu. W rejonie Bachmutu i Awdijiwki posuwają się o kilkadziesiąt metrów dziennie. By iść dalej, muszą zbudować korpus liczący co najmniej 150 tysięcy ludzi.
Nie budują go w szybkim tempie, ale postarają się osiągnąć takie liczby do jesieni. Rosyjskie cele i rzeczywistość to jednak nie to samo
Technicznie rzecz biorąc, Rosja chce przejąć jak najwięcej terytorium w regionach, które już częściowo zajęła. Aby ocenić skuteczność tej ofensywy, musimy odpowiedzieć na fundamentalne pytanie: Co jest jej głównym celem? Stawia je Grzegorz Małecki, były szef polskiego wywiadu zagranicznego.
– Najprawdopodobniej Putin jest zainteresowany poprawą swojej pozycji negocjacyjnej poprzez zajęcie nowych terytoriów – mówi Małecki. – Terytoria te, choć na mniejszą skalę niż planowano dwa lata temu, pozwolą mu pokazać się jako zwycięzca, który osiągnął pewne cele. Jak jednak wiemy, jego polityka ma na celu nie tylko zajęcie konkretnego terytorium Ukrainy.
Według Małeckiego nie ma obecnie skutecznych międzynarodowych dźwigni wpływu, które zmusiłyby Rosję do porzucenia swoich planów wojskowych.

– To oczywiste, że szaleństwo na Kremlu jest nadal silne, okupant będzie próbował zintensyfikować szturm i działania ofensywne. Odpowiemy na to – zapowiedział Wołodymyr Zełenskij po doniesieniach szefów wywiadu zagranicznego i wojskowego.
– Armagedon nie nastąpi, jak wielu zaczyna teraz mówić, ale od połowy maja pojawią się problemy – przewiduje Kyryło Budanow i podkreśla, że plany Rosjan są związane z wyborami w USA: chcą oni przejąć jak najwięcej ziemi przed inauguracją prezydencką.
Długo oczekiwana pomoc
W ostatnich miesiącach Rosjanie wystrzeliwali 5-6 razy więcej pocisków artyleryjskich niż ukraińskie wojsko, a za kilka tygodni dysproporcja ta mogłaby wynosić 10 do 1 na korzyść Rosji. Generał Christopher Cavoli, naczelny dowódca sił sojuszniczych w Europie, ostrzegł przed tym podczas przesłuchania w Izbie Reprezentantów:
– Bez ciągłego amerykańskiego wsparcia Ukrainie szybko zabraknie pocisków artyleryjskich i rakiet obrony powietrznej. Strona, która nie będzie w stanie odpowiedzieć, przegra.
W wywiadzie dla PBS Zełenski określił wprost swoje oczekiwania dotyczące amerykańskiej pomocy: „Mówię szczerze: bez tej pomocy nie będziemy mieli szans na zwycięstwo”.
20 kwietnia, po miesiącach blokowania, Izba Reprezentantów zatwierdziła ustawę o zapewnieniu Ukrainie pomocy w wysokości 60,8 mld USD do końca września 2025 roku. Ustawa przewiduje 13,8 mld USD dla Kijowa na zakup broni i sprzętu, kolejne 13,4 mld USD na wymianę i naprawę już przekazanej broni oraz szkolenie ukraińskiego wojska. Kolejne 23,2 mld USD z tej kwoty zostanie wykorzystane na sfinansowanie uzupełnienia amerykańskich arsenałów. Ponadto dokument wzywa prezydenta USA do jak najszybszego dostarczenia Ukrainie pocisków dalekiego zasięgu ATACMS.
To dużo pieniędzy i silne wsparcie, ocenia Graeme P. Herd z GCMC:
– To oznacza dostarczenie broni, której potrzebuje Ukraina. Na poziomie taktycznym mogą to być pociski artyleryjskie i większa siła ognia, by zakłócić rosyjską logistykę. Może to być precyzyjna broń dalekiego zasięgu do atakowania stanowisk dowodzenia, składów amunicji i tym podobnych rzeczy. Ona zdegraduje taktyczne możliwości Rosji.
Natomiast w planie operacyjnym jeśli część z tych miliardów zostanie wydana na długo oczekiwane F-16 uzbrojone w precyzyjne bomby i pociski, uderzenie w rosyjskie siły w Ukrainie będzie jeszcze głębsze
To kłamstwo, Emmanuel o tym wie
Na czas Letnich Igrzysk Olimpijskich w Paryżu prezydent Francji zaproponował ogłoszenie globalnego rozejmu, w szczególności w Ukrainie. W tej inicjatywie Emmanuel Macron ma nadzieję na wsparcie Chin: „Chiński przywódca przyjedzie do Paryża za kilka tygodni. Poprosiłem go o pomoc. W 2022 r. mieliśmy również podobne zadanie przed Zimowymi Igrzyskami Olimpijskimi, których gospodarzem były Chiny. Więc to może być dyplomatyczny moment dla pokoju”.
Grzegorz Małecki uważa jednak, że tak się nie stanie:
– Być może chodzi o to, że Macron próbuje zapobiec tej ofensywie, którą Rosja zaplanowała na maj i czerwiec, odwołując się do pewnej tradycji. Jednak mam w pamięci podobne sytuacje z przeszłości, takie jak wojna w Gruzji w 2008 roku, więc nie wydaje mi się to realistyczne.
Ponadto jest wątpliwe, czy byłoby to w interesie Ukrainy, ponieważ Rosja mogłaby wykorzystać rozejm do wzmocnienia się
Kreml nigdy nie dotrzymuje obietnic zawieszenia broni, podkreślił Wołodymyr Zełenski:
– Nie wierzę w żaden format rozejmu z Rosją. To kłamstwo, Emmanuel o tym wie, jest tego świadkiem. Byliśmy razem w formacie normandzkim, razem przeszliśmy przez proces miński. Francja, Niemcy, Ukraina – wszyscy jesteśmy żywymi świadkami tego, że nie ma czegoś takiego jak zamrożony konflikt z Rosją.
Ukraińska kontrofensywa
Po otrzymaniu amerykańskiej pomocy Ukraina może kontynuować walkę do 2025 roku. Głównym problemem Kijowa są zasoby ludzkie, mówi Graeme P. Herd:
– W przypadku Rosji sprawa wygląda tak, że z populacją czterokrotnie większą i gospodarką dziesięciokrotnie większą od ukraińskiej może grać w długą grę, w wojnę na wyniszczenie, choć ponosząc przy tym ogromne straty. Ale to sytuacja, w której tracą obie strony, tyle że jedna z nich ma głębsze kieszenie. Myślę, że taka jest rosyjska mentalność. Z pragmatycznej wojskowej perspektywy długoterminowej Rosjanie będą kontynuować walkę na całym froncie i starać się rozciągnąć siły ukraińskie tak, by żadna pozycja nie mogła być naprawdę dobrze broniona – i zapewnić sobie w ten sposób możliwość osiągania stopniowych postępów.
Przy wielu sprzyjających okolicznościach Ukraina mogłaby jeszcze w tym roku rozpocząć kontrofensywę; to absolutnie realistyczny scenariusz, uważa z kolei Petro Czernyk:
– W zeszłym roku byliśmy w trybie kontrofensywy – od maja do września byliśmy w ofensywie. Armia jest mniej liczna, mniej uzbrojona, ale udało nam się przeciąć przyczółek w Zaporożu, to fakt. Zrobiliśmy to, choć nie mieliśmy przewagi powietrznej. Wyobraźmy więc sobie, co będzie, gdy taką przewagę będziemy mieli.
Pokazaliśmy, że możemy wszystko, ale pod jednym warunkiem: potrzebujemy wystarczającej ilości broni


Jaką rolę odegrała Polska w odblokowaniu pomocy USA dla Ukrainy?
„Demonstracja siły w Waszyngtonie pokazała znaczne wpływy Polski, kraju należącego pod względem militarnym do wagi ciężkiej” – piszą Stefanie Bolzen i Philipp Fritz w artykule, który ukazał się 23 kwietnia wieczorem w wydaniu internetowym niemieckiego dziennika.
Zdaniem autorów znaczenie, jakie Polska ma obecnie w NATO, umożliwia jej wywieranie wpływu na sojuszników. Polscy dyplomaci mogli odegrać ważną rolę w osiągnięciu porozumienia w USA w sprawie pomocy dla Ukrainy.
„W przeciwieństwie do europejskich sojuszników, władze w Warszawie dysponują ważnymi instrumentami” – ocenili Bolzen i Fritz
Publicyści „Die Welt” przyjęli za punkt wyjścia do swoich rozważań niedawną wizytę prezydenta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie i jego spotkanie z Donaldem Trumpem. „Mieliśmy cztery wspaniałe lata” – cytuje Dudę niemiecka gazeta i dodaje, że Trump nazwał polskiego prezydenta przyjacielem. Obaj politycy rozmawiali o wojskowym wsparciu dla Ukrainy i zwiększeniu wydatków na obronę państw NATO.

„Die Welt” przypomina, że Duda już w marcu podczas wizyty w Waszyngtonie domagał się publicznie zwiększenia przez wszystkie kraje Sojuszu Północnoatlantyckiego budżetu na obronność z 2 do 3 proc. PKB. Jak piszą autorzy, postawa prezydenta RP z pewnością podoba się Trumpowi, tym bardziej że Polska wydaje ponad 4 proc. na wojsko.
Krótko po spotkaniu Trumpa z Dudą Republikanie odwołali wielomiesięczną blokadę pomocy dla Ukrainy w wysokości 61 mld dolarów. Co było przyczyną zmiany stanowiska? – zastanawiają się Bolzen i Fritz.
Wśród możliwych powodów wymienili spotkanie przewodniczącego amerykańskiej Izby Reprezentantów Mike’a Johnsona z ukraińskimi chrześcijanami, dynamikę sytuacji wewnętrznej w USA i obawę, że porażka Ukrainy w wojnie z Rosją mogłaby zagrozić amerykańskim interesom
„Być może przyczyną były jednak zabiegi prezydenta Dudy w celu przekonania Trumpa? Jest przecież jego dawnym przyjacielem – czytamy w „Die Welt”. – Być może pewną rolę odegrały wszystkie wymienione czynniki – piszą Bolzen i Fritz. – Mało znany jest jednak fakt, że Polska przeprowadziła w minionych tygodniach w Waszyngtonie dyplomatyczną ofensywę, aby doprowadzić do przekazania Ukrainie potrzebnej pomocy wojskowej”.
Ich zdaniem polscy doradcy polityczni, dyplomaci i politycy, w tym szef komisji spraw zagranicznych Sejmu Paweł Kowal, „uwijali się” w ostatnim czasie po Stanach Zjednoczonych.
„Die Welt” przypomniał, że kilka tygodni temu prezydent Duda razem z premierem Donaldem Tuskiem byli w Białym Domu. To była „niezwykła” wizyta, gdyż prezydent i premier należą do dwóch skłóconych obozów politycznych. Widać jednak, że w sprawach bezpieczeństwa Polski działają wspólnie. Z polskiego punktu widzenia widać, że bezpieczeństwo zależy bezpośrednio od sytuacji Ukrainy.

„Polska jako państwo frontowe na wschodniej flance NATO, należące pod względem wojskowym do wagi ciężkiej i pełniące rolę punktu przerzutowego dla transportów broni do Ukrainy, stała się jednym z centralnych członków NATO” – podkreślili niemieccy publicyści. Wizyty sekretarza generalnego Sojuszu Jensa Stoltenberga i premiera Wielkiej Brytanii Rishiego Sunaka 23 kwietnia w Warszawie są tego potwierdzeniem.
<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/66282e2d26ed652046a68a57_EN_01617705_0040.jpg">„Jesteśmy wielkimi potęgami wojskowymi, które pomagają Ukrainie” — Rishi Sunak w Warszawie</span>
„Die Welt” zwraca uwagę na „tradycyjnie bliskie relacje” Polski z USA.
„Stany Zjednoczone są jedynym krajem, który jest wiarygodnym gwarantem bezpieczeństwa” – cytuje eksperta z Polityka Insight Marka Świerczyńskiego niemiecka gazeta.
Zdaniem autorów, Polska dysponuje instrumentami nacisku na USA, jakich nie posiadają inne kraje europejskie.
„W Waszyngtonie dostrzega się, że Polska wydaje dużo pieniędzy na obronę” – tłumaczy Świerczyński. „Die Welt” przypomina, że Polska przy zakupach broni preferuje amerykańskich producentów. Polska dostaje amerykańskie kredyty na korzystnych warunkach, co świadczy o tym, że USA traktują ją jak poważnego partnera.
Bolzen i Fritz zwracają uwagę na 10 mln Amerykanów polskiego pochodzenia. Wielu z nich jest nadal związanych z dawną ojczyzną i głosuje w wyborach na tego kandydata, który uwzględnia w swoim programie bezpieczeństwo Polski. Trump zabiegał już w 2017 roku o głosy Polonii. Ale i Demokraci mają „ciepłe słowa” dla „Polish Americans”, którzy mieszkają w swing states na Środkowym Zachodzie, gdzie do wyborczego zwycięstwa wystarczy czasami niewielka przewaga głosów.
Duda mógł o tym Trumpowi przypomnieć – zauważyli autorzy
„Polska strona milczy o szczegółach. Spotkanie Dudy z Trumpem jest sygnałem w kierunku pozostałych Europejczyków, że w przypadku zwycięstwa Trumpa Polska może pełnić rolę kraju otwierającego drzwi do republikańskich elit. I to niezależnie od wpływu na uwolnienie pakietu pomocy dla Ukrainy” – piszą w konkluzji Bolzen i Fritz.
Na stronie KARTONtekst jest dostępny po ukraińskuw języku


Senat USA również zagłosował za pakietem pomocy wojskowej dla Ukrainy o wartości prawie 61 miliardów dolarów
Oczekuje się, że dziś ustawa zostanie podpisana przez prezydenta USA Joe Bidena
Za przyjęciem ustawy głosowało 79 (wymagane minimum wynosiło 51), a przeciw było 18 senatorów. Ustawodawcy poparli skrócenie procedury rozpatrywania pakietów pomocowych dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu, co pozwoliło na szybką, skróconą do 30 godzin dyskusję z ograniczonym czasem dla każdego z mówców.
Prezydent Joe Biden obiecał podpisać pakiet ustaw pomocowych dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu 24 kwietnia – by wznowić dostawy broni do Kijowa w tym tygodniu, zgodnie z oświadczeniem na stronie internetowej Białego Domu.
Kiedy to nastąpi, Ukraina otrzyma 60,84 miliarda dolarów wsparcia.
Ukraiński premier Denys Szmyhal powiedział, że 49,9 miliarda dolarów zostanie przeznaczone na wydatki obronne, 7,8 miliarda dolarów to potencjalne wsparcie budżetowe, a 1,57 miliarda dolarów to pomoc gospodarcza. Kolejne 400 milionów dolarów zostanie przeznaczone na ochronę granic i rozminowywanie kraju.
<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/66240ab8da69de6c7e3254d6_USA%20aid%20for%20Ukraine-p-800.jpg">„Przeczytaj także: Izba Reprezentantów USA zatwierdziła pakiet pomocy dla Ukrainy za prawie 61 miliardów dolarów”</span>


Rishi Sunak w Warszawie: Jesteśmy wielką potęgą militarną pomagającą Ukrainie
Wielka Brytania zwiększa pomoc dla Ukrainy
Jedną z najbardziej oczekiwanych zapowiedzi brytyjskiego premiera Rishiego Sunaka było przekazanie dodatkowego pół miliarda funtów (ponad 600 milionów dolarów) na wsparcie wojskowe dla Ukrainy. To dodatek do około 3,5 miliarda dolarów, które Wielka Brytania już przeznaczyła na Ukrainę w tym roku.
Pomoc obejmuje 60 łodzi bojowych, ponad 1600 pocisków i rakiet przeciwlotniczych, a także dodatkowe precyzyjne pociski kierowane Storm Shadow, ponad 400 pojazdów, w tym 160 pojazdów Husky, 162 pojazdy opancerzone i 78 pojazdów terenowych, a także prawie 4 miliony sztuk amunicji.
Nie wiadomo, jak szybko Ukraina otrzyma zapowiedziane wsparcie wojskowe. Szef brytyjskiego rządu obiecał jednak, że „ nie jest sama i nigdy nie będzie sama”.
Z kolei sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg powiedział, że Sojusz zapewni Ukrainie niezbędne systemy obrony powietrznej. Konkretne informacje zostaną ogłoszone w najbliższych dniach.
Nowe brytyjskie samoloty na polskim niebie
– Chciałbym powiedzieć, że nasze relacje charakteryzuje niesamowita siła – powiedział brytyjski premier po spotkaniu z Donaldem Tuskiem. – Jesteśmy sojusznikami na zawsze – dodał po polsku. Zapewnił też, że Wielka Brytania nie zapomni o tym, jak polscy piloci ratowali życie Brytyjczyków, walcząc na niebie nad ich krajem.

Sunak zapowiedział też, że Wielka Brytania wyśle do Polski myśliwce Typhoon w celu ochrony polskiej przestrzeni powietrznej. Ponadto do Polski zostanie wysłanych 16 000 brytyjskich żołnierzy. Brytyjscy żołnierze będą bronić nie tylko polskiego nieba, ale także Przesmyku Suwalskiego.
Polska wydaje na bezpieczeństwo najwięcej ze wszystkich sojuszników NATO – powiedział Sunak
Jens Stoltenberg wraz z Rishi Sunakiem i Donaldem Tuskiem odwiedzili brytyjskich żołnierzy rozmieszczonych w koszarach Pierwszej Warszawskiej Brygady Pancernej imienia Tadeusza Kościuszki.
– Żołnierze, którzy są rozmieszczeni w Polsce, wysyłają wiadomość: NATO będzie bronić swoich sojuszników – zapewnił Stoltenberg.
Brak planów rozmieszczenia broni jądrowej w Polsce
– Nie ma planów rozmieszczenia większej ilości broni nuklearnej w żadnym z krajów NATO – powiedział w Warszawie sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, odnosząc się do niedawnej wypowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy o gotowości Polski do przyjęcia sojuszniczej broni nuklearnej.

Wielka Brytania zwiększa wydatki na obronę
Wielka Brytania zwiększa wydatki na obronność
Premier Sunak stwierdził, że Wielka Brytania planuje zwiększyć wydatki na obronę do 2,5% PKB, przekraczając dwuprocentowy cel określony przez przywódców NATO. – Zainwestujemy dodatkowe 75 miliardów funtów w obronę w ciągu najbliższych sześciu lat – powiedział Sunak. Decyzja ta jest uzasadniona rosnącym zagrożeniem ze strony krajów takich jak Rosja, Chiny, Iran i Korea Północna.
Zwiększenie wydatków na obronę premier nazwał „największym wzmocnieniem brytyjskiej obrony narodowej od pokolenia”.
Stoltenberg z zadowoleniem przyjął oświadczenie Sunaka. Według szefa NATO potwierdza ono kluczową rolę, jaką Wielka Brytania odgrywa w Sojuszu.
– Po raz kolejny Wielka Brytania daje dobry przykład – podsumował Norweg.


Marina Kaljurand: Rosyjski reżim musi odpowiedzieć za tę wojnę
<frame>W tym miesiącu Ukraina podpisała z Finlandią i Łotwą umowy o współpracy w zakresie bezpieczeństwa i długoterminowego wsparcia. Estonia jest następna w kolejce. Tallin uzgodnił też pakiet pomocy Ukrainie o wartości ponad 20 milionów euro, poszukuje amunicji artyleryjskiej dla ukraińskiego wojska i wzywa zachodnich partnerów do zapewnienia Ukrainie systemów obrony powietrznej.
Jednak według Mariny Kaljurand na poziomie europejskim koordynacja pomocy dla Ukrainy stanie się trudniejsza. W przeszłości pełniła ona funkcję ministry spraw zagranicznych Estonii, a także ambasadorki Estonii w Stanach Zjednoczonych, Rosji, Meksyku, Kanadzie, Kazachstanie i Izraelu. Kaljurand jest obecnie posłanką do Parlamentu Europejskiego z Estonii. W rozmowie z serwisem Sestry mówi m.in. o tym, jak stanowisko UE może się zmienić po wyborach europejskich i co Ukraina powinna zrobić, by uzyskać wsparcie Globalnego Południa. <frame>
Maryna Stepanenko: Pod koniec lutego Parlament Europejski zagłosował za przyjęciem tak zwanego planu zwycięstwa Ukrainy. To rezolucja wzywająca do znacznego zwiększenia pomocy wojskowej dla Kijowa i wygospodarowania nowych środków na zakup amunicji. Estonia znalazła około miliona pocisków, ale potrzebne są pieniądze na ich zakup. Czy uda się to zrobić w najbliższej przyszłości?
Marina Kaljurand: Pod koniec ubiegłego roku zwróciliśmy się do Unii Europejskiej z apelem o znalezienie, zakup i wysłanie do Ukrainy miliona pocisków. UE obiecała, że dołoży starań, by zrobić to do marca, ale się nie udało. Komisarz UE ds. rynku wewnętrznego Thierry Breton podczas przemówienia w Parlamencie Europejskim szczerze przyznał, że Unia po prostu nie ma dziś ani takich zapasów, ani możliwości. Jednak jako Unia Europejska nie porzucamy tego planu, tyle że może on zostać wdrożony nie wcześniej niż jesienią lub pod koniec tego roku.

Eurodeputowani wezwali do zwiększenia presji sankcyjnej na Rosję i Białoruś. Jakie osoby i dziedziny powinny zostać objęte kolejnym pakietem restrykcji?
Ta kwestia ma wiele warstw. Przyjęliśmy już 13. pakiet sankcji. Za każdym razem, gdy przyjmujemy kolejny pakiet, są pewne wyjątki. Państwa negocjują wyjątki dla siebie, aby ułatwić sobie przestrzeganie sankcji. Wydaje się więc, że wprowadzamy kolejny pakiet, ale moim zdaniem to nie wystarczy.
W marcu 2022 r. Parlament Europejski wezwał do całkowitego embarga na import energii z Rosji. Pamiętam, jak Ursula von der Leyen przemawiała w Parlamencie Europejskim i zapytaliśmy ją, czy to w ogóle możliwe. Odpowiedziała, że to trudne, ale możliwe. I co widzimy dwa lata później? Węgry budują elektrownię jądrową wspólnie z Rosją, a Austria kupuje od Rosji skroplony gaz ziemny. Wydaje się więc, że przyjmujemy sankcje, tyle że nie przyjmujemy ich w pełni. Pomogłoby całkowite embargo na handel z Rosją – bez jakichkolwiek wyjątków. To miałoby silniejszy wpływ na rosyjską gospodarkę. Z drugiej strony widzimy również, że firmy i kraje trzecie znajdują sposoby na obejście sankcji. Nie jest normalne, że niektóre kraje UE odnotowują 10-krotny wzrost obrotów handlowych z Azją Środkową.
Gdzieś popełniono błąd lub istnieje luka prawna, która pozwala na obejście sankcji lub w ogóle ich nieprzestrzeganie
Z drugiej strony, musimy bardzo uważnie monitorować, w jaki sposób ten system sankcji jest wdrażany. Nadszedł czas, abyśmy podążyli ścieżką, którą idą Stany Zjednoczone: trzeba wprowadzić pewne ograniczenia dla firm i krajów trzecich, które nie przestrzegają lub obchodzą sankcje.
Tak, to trudne. Obecnie Unia Europejska nie ma takich możliwości monitorowania przestrzegania sankcji, jakie mają Stany Zjednoczone. Po prostu nie mamy tylu ludzi, by zajmować się tymi ograniczeniami. Ale jeśli nie zostanie nałożone pełne embargo na handel i nie zaczniemy uważnie monitorować wdrażania sankcji, możemy przyjąć 15. czy choćby 20. pakiet, lecz nie będą one miały stuprocentowego wpływu na rosyjską gospodarkę.
„Ukraina szczególnie potrzebuje nowoczesnych systemów obrony powietrznej i rakiet dalekiego zasięgu, takich jak niemiecki TAURUS” – czytamy w rezolucji Parlamentu Europejskiego. Co mogłoby zmienić stanowisko Berlina w tej sprawie?
Berlin podejmuje decyzje raczej powoli, a to często irytuje innych. Jednak zachęcałbym wszystkich do poważnego traktowania tego, co robią Niemcy. W końcu – chociaż kanclerz Scholz podejmuje decyzje powoli – Berlin pomaga Ukrainie najbardziej spośród państw UE.
Poza tym gdyby ktoś powiedział mi pięć lat temu, że niemieccy socjaldemokraci zrewidują politykę Angeli Merkel i potraktują Rosję ostrzej, nie uwierzyłabym
Jestem byłą ministrą spraw zagranicznych Estonii. Wiem, jak irytujące może być powolne podejmowanie decyzji w Unii Europejskiej. Ale taka jest demokracja. Oczywiście chcielibyśmy, aby Niemcy działały szybciej, ale kanclerz Scholz ma własną politykę wewnętrzną. Też chciałbym, żeby działał szybciej, ale jestem wdzięczna za decyzje i kierunek, jaki obrały Niemcy i kanclerz Scholz.
Mam o wiele więcej pytań dotyczących sytuacji w Stanach Zjednoczonych, a w szczególności następnych wyborów w tym kraju. Będzie bardzo źle dla Unii Europejskiej, jeśli Donald Trump zostanie kolejnym prezydentem Stanów Zjednoczonych. To byłaby katastrofa.
7 czerwca odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Styczniowy sondaż przeprowadzony przez Europejską Radę Spraw Zagranicznych (ECFR) przewiduje, że największy sukces odniosą prawicowi populiści. Jak zwiększona obecność eurosceptycznych, nacjonalistycznych i często skrajnie prawicowych partii w Parlamencie Europejskim wpłynie na poparcie dla Ukrainy?
Wszystkie sondaże pokazują, że prawicowi populiści i konserwatyści otrzymają większe poparcie w następnym Parlamencie Europejskim niż obecnie. I nie odbędzie się to kosztem socjaldemokratów czy Europejskiej Partii Ludowej. Odbędzie się to kosztem liberałów. Grupa polityczna Renew Europe, w której członkowie partii Emmanuela Macrona odgrywają ogromną rolę, oraz Europejska Partia Zielonych, w której jest wielu Niemców, stracą znaczną liczbę głosów. I te głosy z partii Macrona i Zielonych w Niemczech prawdopodobnie przejdą na prawo.
Jak wpłynie to na Parlament Europejski? To będzie ogromne wyzwanie dla Europy, bo, jak wiadomo, mamy własne problemy: Węgry, ochronę mniejszości, środowisko... Myślę, że następny Parlament Europejski będzie bardziej konserwatywny we wszystkich tych kwestiach.
Jeśli chodzi o wsparcie dla Ukrainy, słyszymy wypowiedzi Orbana i to co mówi nowo wybrany prezydent Słowacji. Zastanawiam się również nad rolą Włoch, chociaż premier Meloni do tej pory bardzo wyraźnie popierała Ukrainę. Teraz jednak za bardzo flirtuje z Orbanem i ze Słowacją. Myślę więc, że ten nowy parlament będzie trudniejszy dla Ukrainy. Będziemy słyszeć coraz więcej głosów typu: „pokój za wszelką cenę”, „nie potrzebujemy wojny”, „musimy rozpocząć negocjacje”. Innymi słowy, pojawią się wezwania do kapitulacji Ukrainy. Myślę, że pierwsze tego symptomy zobaczymy w drugiej połowie tego roku, kiedy Węgry obejmą prezydencję w Radzie Unii Europejskiej [lipiec-grudzień 2024 r. – red.].
Orban już pogratulował tak zwanemu prezydentowi Rosji zwycięstwa w tak zwanych wyborach. I jestem pewna, że pojedzie na Kreml
Będą uściski dłoni z Putinem, będą uściski dłoni z Trumpem – niezależnie od tego, czy ten drugi zostanie prezydentem, czy nie. Następny Parlament Europejski będzie charakteryzował wyraźny zwrot w kierunku prawicowego populizmu. Dla Ukrainy niestety nie ma w tym nic pozytywnego.

Słowacy wybrali na prezydenta Petera Pellegriniego, byłego premiera, który wezwał do zakończenia wojny w Ukrainie i zacieśnienia więzi z Rosją. Czy jego dojście do władzy może być postrzegane jako cios dla sił proeuropejskich. I czy może wpłynąć na stanowisko UE, zgodnie z którym Ukraina powinna wygrać, a Rosja przegrać?
Myślę, że nie wpłynie to na ogólne stanowisko Unii Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, dopóki Ursula von der Leyen będzie kierować Komisją Europejską. Sposób, w jaki ona i przewodnicząca Parlamentu Europejskiego Roberta Metsola wypowiadają się na temat Ukrainy, jest po prostu niezwykły. To wspaniałe, że mają tak silny głos. Nie wahają się i bardzo jasno wyrażają swoje poparcie dla Ukrainy.
Do czego to wszystko doprowadzi? Do reform w Unii Europejskiej. Musimy ponownie rozważyć prawo weta w najważniejszych decyzjach dotyczących polityki zagranicznej: w zakresie sankcji, praw człowieka i najbardziej fundamentalnych kwestii polityki zagranicznej w ogóle. Teraz gdy omawiana jest jakakolwiek kwestia związana z Ukrainą – czy to pomoc finansowa, czy wojskowa, czy jakieś sankcje wobec Rosji – już wiemy, że Orban będzie się opierał. Za każdym razem musimy mu coś obiecać, musimy go czymś przekupić. Taka polityka nie może trwać w nieskończoność.
Sądzę, że Parlament Europejski zreformuje system podczas swojej następnej pięcioletniej kadencji, tak aby kwestie polityki zagranicznej, w tym sankcje, były przyjmowane kwalifikowaną większością głosów
To będzie słuszne posunięcie. Od dawna popierałam prawo małych państw do weta, ponieważ uważałam, że ochroni to Estonię, jeśli pozostaniemy samotnym głosem w Unii Europejskiej. Ale wkrótce będziemy świętować 20 lat w UE i nigdy nie mieliśmy sytuacji, w której Estonia została pozostawiona sama sobie. Oznacza to, że potrzeba użycia weta może pojawić się tylko wtedy, gdy państwo sprzeciwia się zasadom, koncepcjom i podstawowym zasadom, za którymi opowiada się Unia Europejska. I dobrze będzie, jeśli takie państwo nie będzie miało prawa weta, a zdecydują za nie inne kraje UE.
Estonia i Luksemburg współdziałają z Ukrainą w ramach Koalicji IT, utworzonej w zeszłym roku dla wsparcia ukraińskich sił obronnych w dziedzinie IT, komunikacji i cyberbezpieczeństwa. Jak duże jest zagrożenie stwarzane przez Rosję w tym obszarze i jakie narzędzia pomagają mu przeciwdziałać?
O ile mi wiadomo, Ukraina jest na wysokim poziomie w zakresie cyberbezpieczeństwa. Z tego co wiem, wasza gospodarka cyfrowa i usługi cyfrowe szybko się rozwijają. I oczywiście jako członkinię Parlamentu Europejskiego z Estonii bardzo mnie to cieszy. Pamiętam, że kiedy byłam ministrą spraw zagranicznych, zawsze wspieraliśmy procesy demokratyczne w Ukrainie, reformy związane z cyberbezpieczeństwem, gospodarką cyfrową, usługami cyfrowymi itp. – bo wierzymy, że to jest przyszłość. Ale oczywiście niesie to ze sobą nowe problemy i nowe wyzwania. W 2007 r., gdy byłam ambasadorką Estonii w Rosji, ten kraj przeprowadził cyberoperacje przeciwko mojemu krajowi.
Wtedy, w 2007 r., po raz pierwszy w historii jedno państwo użyło broni cybernetycznej przeciwko drugiemu. Dziś takie ataki – hybrydowe, cyberataki – są rzeczywistością. Zdarzają się każdego dnia
My, estońscy politycy, rozumiemy, że nie ma powrotu do czasów poprzedzających cyberwojnę. Im szybciej przyzwyczaimy się do życia z wyzwaniami dotyczącymi cyberbezpieczeństwa i reagowania na nie, tym lepiej dla nas. Błędem jest nieangażowanie się w gospodarkę cyfrową. Musimy tylko określić, jak reagować na wyzwania związane z cyberbezpieczeństwem.
Wiem, że wasi eksperci przyjeżdżają do Tallina, gdzie znajduje się Centrum Cybernetyczne NATO zajmujące się kwestiami cyberbezpieczeństwa państw Sojuszu. Ukraińcy biorą udział w ćwiczeniach. To centrum jest otwarte nie tylko dla członków NATO, ale także dla naszych partnerów i innych krajów demokratycznych.
Musimy zrozumieć, że cyberataki nie znikną. To nowa normalność, musimy z nimi żyć i z nimi walczyć
Zastępca sekretarza generalnego NATO Mircea Geoană uważa, że Rosja wykorzysta dezinformację i cyberataki, by wpłynąć na europejskie wybory i zapewnić lepsze wyniki faworyzowanym przez siebie partiom politycznym. I niekoniecznie muszą to być siły prorosyjskie – byle były antyzachodnie. Czy Europa jest gotowa stawić czoło temu zagrożeniu?
Nie jestem pewna. Widzę i słyszę, co mówią na przykład niektórzy przedstawiciele Parlamentu Europejskiego, i czasami mnie to przeraża. Mówią takie bzdury, jakby czytali podręczniki z Kremla, powtarzają retorykę Putina. Słucham ich i zastanawiam się, czy są aż tak głupi, czy aż tak naiwni.... Czy aż tak trudno im zrozumieć prawdziwe cele Rosji?
W 2007 roku mój kraj był dla Rosji wrogiem numer jeden. Centrum Moskwy było usiane moimi plakatami i zdjęciami, na których dorysowywano mi wąsy Hitlera i dodano podpis: „Poszukiwana ambasador faszystowskiego państwa”. Dzisiejsze pranie mózgów i dezinformacja w Rosji nie są niczym nowym.
Choć od tamtej pory minęło kilkanaście lat, nadal nie w pełni radzimy sobie z wyzwaniami związanymi z dezinformacją. Owszem, jest kilka bardzo dobrych inicjatyw w Unii Europejskiej. Od 2015 r. działa grupa zadaniowa ds. komunikacji strategicznej, East StratCom Task Force, która odpowiada na dezinformację z Rosji. Ale to nie wystarczy, ponieważ ta walka zaczyna się od edukacji. Ludzie muszą być w stanie czytać wiadomości ze zrozumieniem, wiedzieć, kto i po co je publikuje, jakie powiązania kryją się za tym, co czytają. Musimy nad tym pracować, musimy uczyć ludzi, jak śledzić wiadomości, jak je czytać, jak sprawdzać, czy są prawdziwe.
Tak, jest nam trudniej, ponieważ w krajach demokratycznych wszystkie procesy trwają dłużej. W autorytarnej Rosji jest łatwiej. Tam jedna osoba podejmuje decyzję i wszyscy się podporządkowują. Jednak choć mamy trudniej, uważam, że moglibyśmy odpowiedzieć na te wyzwania znacznie lepiej.
Czy Rosja użyje dezinformacji podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego? Oczywiście. Rosjanie wciąż mają w Europie ludzi, którzy wspierają ich politykę. Parlament Europejski prowadzi dochodzenie w sprawie Tatjany Ždanoki, europosłanki z Łotwy, która według niektórych doniesień współpracowała z FSB, otrzymywała od Rosjan pieniądze i koordynowała z nimi swoje działania.
Ale nie potrzebuję śledztwa, kiedy słucham niektórych wypowiedzi niektórych członków Parlamentu Europejskiego. To jest to po prostu koszmar. To, mówią, oznacza, że Kreml również z nimi współpracuje
W styczniu ministrowie obrony Litwy, Łotwy i Estonii podpisali porozumienie o utworzeniu Bałtyckiej Linii Obronnej w celu wzmocnienia granic tych państw z Rosją i Białorusią. Łotwa rozpoczyna prace już teraz, podczas gdy Estonia wzmocni swoją granicę z Rosją dopiero w 2025 roku. Z czego wynikają te różnice? I jak kraje bałtyckie oceniają możliwość potencjalnego rosyjskiego ataku?
Po pierwsze, prace nad wzmocnieniem naszej wschodniej granicy nie rozpoczną się w 2025 roku. One trwają od lat. Wprowadzane są nowe technologie ochrony granic, ponieważ doskonale zdajemy sobie sprawę, że jest to nie tylko granica między Estonią a Rosją, ale także granica między Unią Europejską a Rosją oraz granica między NATO a Rosją. Mogę zapewnić, że w pełni zabezpieczamy tę granicę.
Jednocześnie musimy być przygotowani na incydenty takie jak ten na Litwie rok temu lub tej zimy w Finlandii, kiedy Rosja wysyłała migrantów na granice. Musimy się na to przygotować. Nam może nam pomóc to, że większość granicy lądowej Estonii z Rosją przebiega wzdłuż jezior i bagien – taki teren trudno przekroczyć. W tym sensie być może łatwiej niż Finom, którzy mają z Rosją ponad 1300 km granicy.
Kwestia granicy – być może po raz pierwszy – została ostro podniesiona, kiedy przystąpiliśmy do Unii Europejskiej. Bo nie mamy umowy granicznej z Rosją. Ta granica została wyznaczona jednostronnie przez Rosję w 1994 roku. Na początku XXI wieku zapewniliśmy Unię Europejską, że sytuacja jest pod kontrolą. Od tego czasu to dla nas priorytet, ponieważ rozumiemy, że strzeżemy nie tylko własnej granicy.
Jeśli chodzi o atak na Estonię, to nie sądzę, by był on realistyczny. Atak na Gruzję czy Ukrainę to co innego. Przepraszam, ale jesteśmy w NATO, a to oznacza, że chroni nas artykuł 5 traktatu
Z drugiej strony, my, w Estonii, również od lat zajmujemy się kwestiami obronności. Byliśmy wśród krajów NATO, które konsekwentnie wydawały 2% PKB na obronność. A robiło tak tylko pięć krajów. Teraz liczba tych państw wzrosła do 20. Od momentu przystąpienia do NATO zdawaliśmy sobie sprawę, że naszą rolą jest nie tylko polegać na pomocy innych państw, ale też być w stanie samodzielnie bronić naszego kraju.

Kolejną cechą charakterystyczną Estonii jest to, że mamy armię ochotniczą. Ta tradycja sięga czasów Leśnych Braci [Leśni Bracia byli partyzanckim ruchem oporu w krajach bałtyckich, walczącym z sowiecką okupacją, która rozpoczęła się na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow – przyp. red.]. Mamy więc doświadczenie takiej ochotniczej siły zbrojnej.
Jestem członkinią oddziału kobiecego. Chociaż nie pójdę na front, wiem, jak pracować na tyłach. Zostałam przeszkolona w medycynie, gotowaniu jedzenia i pomaganiu w ewakuacji ludzi. Nasz ochotniczy komponent ochrony jest na bardzo wysokim poziomie. Te trzy warstwy: NATO, nasze siły zbrojne i ochotnicy – dają nam poczucie pewności siebie.
Powiedziała Pani, że wojna Rosji z Ukrainą jest postrzegana na świecie jako problem europejski. W jaki sposób Kijów mógłby zyskać poparcie globalnego Południa?
Przez kilka lat byłam doradczynią Sekretarza Generalnego ONZ ds. rozbrojenia i miałam okazję spotykać się z przywódcami bardzo różnych krajów. Odkąd Rosja zaatakowała Ukrainę, było takie stanowisko: „To jest ich sprawa, nie nasza, to nie jest sprawa ONZ, to jest sprawa Europy, to jest sprawa Rosji”. Jakie procesy zachodzą obecnie w Organizacji Narodów Zjednoczonych? Jeśli ONZ dyskutuje o integralności terytorialnej i suwerenności państwa, wszyscy to popierają, ponieważ chcą, aby ich integralność terytorialna i suwerenność zostały utrzymane, jeśli ktoś ich zaatakuje. Ale gdy potem idziemy z kolejnymi pytaniami: „A co z agresorem? Jak postawić agresora przed wymiarem sprawiedliwości? Co można zrobić, by znów przestrzegał prawa międzynarodowego?” – zapada kompletna cisza.
Unia Europejska wyszła z propozycją utworzenia specjalnego trybunału, który zajmowałby się zbrodniami agresji. Społeczność międzynarodowa nie ma sądu, który mógłby się tymi zbrodniami zająć, ponieważ po prostu nie mamy pojęcia, czym jest agresja. I kto o tym mówi o takim trybunale? Unia Europejska mówi, członkowie NATO mówią, ale nie słyszymy głosów z Afryki, nie słyszymy głosów z Azji, nie słyszymy głosów z Ameryki Łacińskiej. Kto odwiedza Kijów? Kto tam jeździ? Europejczycy.
Mam wielki szacunek dla pracy waszego prezydenta, który podróżuje po całym świecie, spotyka się z przywódcami bardzo różnych krajów i wyjaśnia im sytuację. Wiem, że prezydent mojego kraju był niedawno w Afryce i spotkał się z afrykańskimi przywódcami. Na wszystkich spotkaniach mówił o agresji Rosji i potrzebie postawienia jej przed wymiarem sprawiedliwości.
Ta wojna nie zakończy się zwycięstwem Ukrainy, jeśli rosyjski reżim nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za swoje działania
Przestępcy, którzy teraz walczą na waszej ziemi, muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności. I ci politycy, którzy podjęli te decyzje na szczeblu politycznym, również muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności.
Putin powtarza od samego początku, że to nie jest jego wojna z Ukrainą, że to wojna Rosji z NATO i Europą, które próbują zwiększyć swój wpływ na Rosję. I niestety udaje mu się to całkiem nieźle, ponieważ inne państwa nie są nazbyt gotowe do rozmowy o tym, jak powstrzymać agresora, jak powinien wyglądać pokój na warunkach ukraińskich i jak postawić agresora przed wymiarem sprawiedliwości.
Musimy nadal rozmawiać z innymi państwami i przekonywać, przekonywać, przekonywać. Wasz prezydent, mój prezydent i inni przywódcy Unii Europejskiej oraz krajów NATO – wszyscy musimy kontynuować tę pracę, by przekonać społeczność międzynarodową.
„Projekt współfinansowany ze środków Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności w ramach programu Wspieramy Ukrainę, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji.”


Tajemnica Trumpa
„Republikański kandydat w wyborach prezydenckich w USA nie uważa za stosowne, by odwiedzić Ukrainę w najbliższym czasie, ponieważ nie sprawuje urzędu” – oświadczył sztab Donalda Trumpa 10 kwietnia.
To była odpowiedź na zaproszenie, które dzień wcześniej wystosował do byłego prezydenta USA prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski: „Chcielibyśmy, aby Donald Trump przyjechał do Ukrainy, zobaczył wszystko na własne oczy i wyciągnął wnioski. Jestem gotów spotkać się z nim i omówić tę kwestię. To dla nas bardzo ważne”.
Przyczyna wszystkich problemów
Czy rzeczywiście powodem odrzucenia przez Trumpa zaproszenia Zełenskiego jest fakt, że nie zasiada już w Białym Domu? Nie do końca.
W opublikowanym ostatnio w „Politico” artykule Veronika Melkozerova proponuje zgoła inne wyjaśnienie sprawy: Donald Trump nie pojedzie do Kijowa, bo nienawidzi Ukrainy. I to od dawna.
Taką diagnozę przyczyn zachowania eksprezydenta USA stawia publicznie m.in. Lev Parnas, cytowany przez Melkozerovą ukraińsko-amerykański biznesmen, niegdyś blisko związany z Rudym Giulianim, prawnikiem i przyjacielem Trumpa, a wcześniej burmistrzem Nowego Jorku.
On i ludzie wokół niego wierzą, że Ukraina jest przyczyną wszystkich problemów Trumpa - mówi Parnas.
Doradca Trumpa na żołdzie Janukowycza
By zrozumieć, jak to wszystko się zaczęło, trzeba przyjrzeć się przez chwilę postaci Paula Manaforta, amerykańskiego lobbysty i prawnika, którego, jak 19 marca napisał „The Washington Post”, Trump chce zatrudnić w swoim sztabie wyborczym jako doradcę.
Byłby to już drugi raz, gdy Manafort pracuje w kampanii na rzecz Trumpa – na czele sztabu wyborczego republikańskiego kandydata stał już w 2016 r. Po kilku miesiącach jednak z niego wyleciał. Za ukrywanie faktu, że wcześniej pracował jako lobbysta na rzecz prorosyjskich polityków z Ukrainy.
Mówiąc precyzyjnie, Manafort pracował dla byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza, który po Majdanie w 2014 r. w niesławie uciekł z ojczyzny do Rosji. Właśnie po tej ucieczce w siedzibie janukowyczowskiej Partii Regionów w Kijowie znaleziono coś co opinia publiczna zapamiętała jako „Czarną księgę rachunkową”. Był w niej odręcznie spisany wykaz tajnych płatności partii Janukowycza na rzecz ukraińskich urzędników, gwiazd telewizji, legislatorów, dziennikarzy – i Manaforta, który w co najmniej 22 transzach miał dostać łącznie ok. 12,7 mln dolarów.
Niewygodne związki
W Stanach Zjednoczonych sprawa została upubliczniona przez „New York Times”w sierpniu 2016 r. – kilka miesięcy przed ostateczną rozgrywką o prezydenturę między Donaldem Trumpem a Hillary Clinton. Co oczywiste, ujawnienie zaangażowania zaufanego człowieka Trumpa po stronie prorosyjskiego reżimu Janukowycza było dla republikańskiego kandydata na prezydenta bardzo niewygodne. Jak pisze Veronika Melkozerova, była to bowiem „jedna z pierwszych historii łączących Trumpa z Ukrainą i być może z Rosją i jej sojusznikami; kwestia, która nie dawała mu spokoju przez cały okres sprawowania urzędu”.
Broniąc się zajadle, stronnicy Trumpa z nim samym na czele stwierdzili, że „Czarna księga” to fałszywka, a cała sprawa jest spiskiem Partii Demokratycznej wymierzonym w kandydata Republikanów.
Russiagate i maile Hillary
Kolejnym tąpnięciem w relacjach Trumpa z Ukrainą była Russiagate. Afera ta, która wybuchła w 2016 r., dotyczyła ingerowania rosyjskich służb w przeprowadzone jesienią tegoż roku wybory prezydenckie w USA. Federalni śledczy i amerykańskie agencje wywiadowcze udowodnili, że Rosjanie włamali się do maili Komitetu Narodowego Demokratów, które potem upubliczniało WikiLeaks. Wśród wykradzionej korespondencji miały znajdować się m.in. służbowe maile Hillary Clinton, wysyłane z jej prywatnej skrzynki.
Późniejsze śledztwo wykazało, że Trump był bardzo zawiedziony, bo treść maili jego rywalki w walce o Biały Dom nie została opublikowana.
W 2017 r. już jako 45. prezydent USA wrócił do sprawy, zwracając się publicznie do Rosji, by pomogła mu te maile odnaleźć.
Tak czy inaczej, działania rosyjskich służb walnie przyczyniły się do wyborczego zwycięstwa kandydata Republikanów.
Teoria spiskowa w obronie Rosji
Manafort i jego ludzie, by oddalić od sztabu Trumpa podejrzenia, że działał w porozumieniu z Kremlem, ukuli karkołomną tezę: serwery Demokratów zhakowali nie Rosjanie, lecz… Ukraińcy. Tę spiskową teorię konsekwentnie i przy różnych okazjach lansował zresztą także sam Trump, twierdzący, że Ukraina chciała w ten sposób wrobić we włamanie Rosję, gdy tymczasem sama nadal ukrywa materiały pozyskane w ataku hakerskim.
W 2018 r. Manafort został skazany w sprawie wpływania Rosji na amerykańską politykę – czyli właśnie w związku z Russiagate. Sąd udowodnił mu oszustwa podatkowe związane z ukrywaniem dochodów z pracy na rzecz prorosyjskich Ukraińców. W śledztwie wyszło także na jaw, że pracując w kampanii Trumpa Manafort miał kontakty z agentem rosyjskiego wywiadu Konstantinem Klimnikiem.
Dwa lata później, w 2020 r., Trump Manaforta ułaskawił.

Doskonała rozmowa
Nadszedł lipiec 2019 r. – i słynna telefoniczna rozmowa Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim, którą Amerykanin nazwał potem „doskonałą” (perfect phonecall). Podczas niej prezydent Stanów Zjednoczonych zwrócił się do prezydenta Ukrainy z prośbą o przysługę – oddanie jego administracji serwera z wykradzionymi Demokratom dokumentami, który to serwer rzekomo miał być w posiadaniu jakiejś ukraińskiej firmy. Drugim wątkiem, który Trump w czasie tej pogawędki poruszył, była sprawa Huntera Bidena – a pośrednio także jego ojca Joe Bidena, rywala Trumpa w nadchodzących wyborach prezydenckich.
Druga z próśb Trumpa miała swe źródło w plotkach krążących od pewnego czasu po obozie Trumpa, jakoby obaj Bidenowie zostali przez Ukraińców skorumpowani. Sensacje te zdawało się potwierdzać zeznanie niejakiego Aleksandra Smirnowa, zaufanego informatora FBI. Powiedział on, że w 2015 r. pracownicy ukraińskiej firmy energetycznej Burisma zatrudnili robiącego podówczas w tym kraju interesy Huntera Bidena – by dzięki wpływom swego ojca, wtedy wiceprezydenta USA w gabinecie Baracka Obamy, dbał o ich interesy w relacjach z ukraińskim rządem. Według Smirnowa za tę protekcję Burisma zapłaciła obu Bidenom po 5 milionów dolarów.
15 lutego 2024 r. Smirnow został aresztowany przez FBI za składanie w tej sprawie fałszywych zeznań i „stworzenie fałszywych i fikcyjnych zapisów” mających obciążyć Bidenów. Jak sam przyznał, zrobił to dlatego, że nie lubił Joe Bidena.
Jestem pewien, że to rozwiążesz
Podczas pamiętnej telefonicznej rozmowy z Zełenskim Trump naciskał na ukraińskiego prezydenta, by Kijów, który prowadził już śledztwo w sprawie korupcji przeciw firmie Burisma, wszczął kolejne śledztwo – tym razem przeciw Bidenowi juniorowi. „Jestem pewien, że to rozwiążesz” – miał powiedzieć Trump do Zełenskiego.
Zełenski ponoć obiecał sprawdzić, co można w tej sprawie zrobić, ale ostatecznie śledztwa przeciw Hunterowi nie wszczęto.
Ukraina nigdy nie miała jakichkolwiek dowodów na to, by któryś z Bidenów naruszył prawo
Zełenski o tym wie
W świetle wszystkich tych wydarzeń bardziej zrozumiałe staje się nastawienie Trumpa do Ukrainy, które przebija z blokowania przez posłusznych mu Republikanów w Kongresie pomocy dla tego kraju czy z ostatnich publicznych wystąpień kandydata na prezydenta: że zakończy wojnę w ciągu doby i że w zamian za pokój Ukraińcy powinni oddać Rosji ziemie, które już zajęła.
Zaznaczmy jednak: to bardziej zrozumiałe z punktu widzenia samego Trumpa, który – jak pisze „Politico” – „niełatwo wybacza i niełatwo zapomina”. Osobną sprawą pozostaje bowiem to, czy rzeczywiście Trump ma powody po żywienia urazy względem Ukrainy.
Jego nastawienie wobec tego kraju i prezydenta Zełenskiego jest przecież owocem własnych błędów, intryg i kombinacji, które napytały mu biedy, a także mitomaństwa, arogancji, megalomanii i skłonności do teorii spiskowych. A nie złej woli Ukraińców
Jaki jest skutek tego wszystkiego? Taki, na jaki Trumpowi pozwala jego osobowość.
„Teraz Trump nienawidzi Zełenskiego z pasją. I Zełenski o tym wie” – pisze Politico, cytując słowa Lva Parnasa.

.avif)
Ekspert RUSI: pakiet USA dla Ukrainy ważny, ale jeszcze nie wyrównuje szans
Analityk przypomniał, że przyjęty w sobotę pakiet dla Ukrainy musi jeszcze, wraz z ustawami dotyczącymi Indo-Pacyfiku i Izraela, zostać zatwierdzony przez Senat, a następnie podpisany przez prezydenta Joe Bidena.
- Po drugie, znaczna część z (prawie) 61 mld dolarów (około 13 mld dolarów) ma na celu uzupełnienie amerykańskich zapasów. Może to pozwolić na przekazanie innego sprzętu w formie darowizny, ale oznacza to, że nie wszystkie pieniądze trafią na Ukrainę - zwłaszcza że kolejne 7,3 mld dolarów zostanie przeznaczone na pokrycie kosztów operacji USA w Europie. Około 28 mld dolarów przeznaczono na bezpośrednie dostawy uzbrojenia na Ukrainę: 13,9 mld dolarów na pomoc Ukrainie w zakupie sprzętu i 13,7 mld dolarów na zakup amerykańskich systemów dla Ukrainy - wyjaśnił Savill.
Ekspert spodziewa się, że priorytetem będzie artyleria - amunicja i wyrzutnie - a także systemy obrony powietrznej i pociski rakietowe w celu uzupełnienia zapasów uszczuplonych w wyniku ostatnich rosyjskich ostrzałów, wymierzonych szczególnie w ukraińską infrastrukturę energetyczną.
- Choć zakup nowego uzbrojenia może potrwać, Pentagon już oświadczył, że niektóre elementy gotowe do przekazania, ale oczekujące na zatwierdzenie, zostały rozmieszczone tak, aby zminimalizować czas dostawy. Prawie na pewno obejmuje to pociski kalibru 155 mm. Jest mało prawdopodobne, że stworzy to natychmiastowy parytet z rosyjską siłą ognia, ale pomoże wypełnić lukę. Uzbrojenie może również obejmować pociski obrony powietrznej, o przekazaniu których sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg mówił, że zostaną wyciągnięte przez inne kraje z ich zapasów. Spodziewamy się jednak, że wkrótce osiągniemy punkt, w którym zdolności produkcyjne nowych pocisków będą problemem - uważa Savill.
Według niego pakiet pomocowy zostanie przyjęty z zadowoleniem przez ukraińskich wojskowych, ale trzeba pamiętać, że fundusze z USA prawdopodobnie jedynie pomogą ustabilizować sytuację Ukraińców na froncie w tym roku i rozpocząć przygotowania do operacji w roku 2025:
- Podniesienie morale i więcej amunicji w celu wzmocnienia obrony są niezbędnymi warunkami wstępnymi do rozpoczęcia ciężkiej pracy nad odtworzeniem ukraińskich sił bojowych i - co najważniejsze - zbiorowego szkolenia w celu zbudowania sił, które mają szansę na osiągnięcie postępów w przyszłym roku. Przewidywalność finansowania w roku 2024 i do 2025 pomoże Ukraińcom zaplanować obronę w tym roku, zwłaszcza jeśli europejskie dostawy amunicji również zostaną zrealizowane. Dalsze planowanie i fundusze będą jednak wymagane na rok 2025, a w międzyczasie mamy wybory (prezydenckie) w USA.
z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

.avif)
Czy szczyt w Szwajcarii zakończy wojnę?
Szczyt Pokojowy jest ważną platformą, ale nie powinniśmy oczekiwać od niego szybkich rezultatów. Co do tego zgadzają się zarówno ukraińscy, jak europejscy eksperci, którzy rozmawiali z serwisem Sestry. Osobną kwestią jest to, że wiele krajów, które nie stoją po stronie Ukrainy, prawdopodobnie wykorzysta tę platformę do promowania rosyjskiej agendy. To właśnie dlatego od czasu do czasu światowa przestrzeń publiczna była zalewana apelami do Ukrainy o powstrzymanie się od eskalacji i rozważenie negocjacji z Moskwą mających zakończyć działania wojenne. Wśród apelujących znalazł się nawet papież, którego rada dla Ukraińców, aby podnieśli białą flagę i rozpoczęli negocjacje, nim będzie za późno, wywołała znaczne oburzenie w Ukrainie i krytykę ze strony naszych partnerów w NATO, Polski i Niemiec.
Kto, jak i dlaczego popycha Ukrainę na ścieżkę dyplomacji/kapitulacji? I co powinniśmy z tym zrobić?
Show za wszystkie pieniądze
Przed Rosją otworzyło się okno możliwości. Rosjanie konsekwentnie kształtowali je od około połowy 2023 roku, prowadząc operacje informacyjne i psychologiczne, wpływając na Amerykanów i Europejczyków, wyjaśnia Rusłan Osypenko, dyplomata i ekspert ds. stosunków międzynarodowych:
- Udało im się zatrzymać amerykańską pomoc; Amerykanie wdali się w wewnętrzną dyskusję, podważyli europejską solidarność. Zdobyli pewne terytoria na linii frontu, my się wycofaliśmy, więc do lutego-marca mieli silną pozycję, a my byliśmy na słabej pozycji dyplomatycznej. I wtedy zaczęło się przedstawienie, jak to się mówi, ze wszystkimi pieniędzmi. Pojawili się chińscy mediatorzy, potem turecki prezydent, wreszcie papież. A wszystko to w parze z ostrzałem. Ukraińcy nie rozumieją, dlaczego infrastruktura energetyczna kraju została ostrzelana, gdy zima już się skończyła, a jednocześnie nasilił się ostrzał dużych miast, takich jak Charków, który jest bardzo wrażliwy dla przywódców politycznych.
Wszystko to nie jest niczym innym jak presją mającą doprowadzić Ukrainę do stołu negocjacyjnego, skłonić nas do podpisania kapitulacji i zmusić do uznania utraty okupowanych terytoriów
Pokój w zamian za terytoria – to nie jest nowy pomysł. Oto najświeższy przykład: 7 kwietnia „The Washington Post” poinformował, powołując się na swoje źródła, że Donald Trump może zaproponować Ukrainie oddanie niektórych terytoriów, takich jak Krym i Donbas, na rzecz Rosji. W reakcji rzecznik kampanii Trumpa nazwał dziennikarzy „The Washington Post” kłamcami, ale nie zakwestionował prawdziwości ich doniesień, mówiąc jedynie, że 45. prezydent USA nie przyjmie planu pokojowego, dopóki nie dojdzie do władzy i nie będzie mógł odpowiednio rozważyć wszystkich opcji. Można tylko spekulować, jakie są opcje Trumpa, biorąc pod uwagę jego wypowiedzi od początku inwazji na pełną skalę. Chwalił się między innymi, że zakończy wojnę w ciągu 24 godzin, narzekał, że USA dają Ukrainie zbyt dużo broni, i mówił o sprytnym rosyjskim dyktatorze Putinie, który chce pokoju.
Prezydent Wołodymyr Zełenski odpowiedział na artykuł „The Washington Post” dobitnie: „Jeśli plan jest taki, że po prostu oddamy nasze terytoria, to jest to bardzo prymitywny plan”.
Z kolei 12 kwietnia rosyjska „Nowaja Gazieta”, która nazywa siebie opozycyjną wobec obecnego reżimu, opublikowała artykuł, w którym twierdzi, że prezydent Turcji Recep Erdogan planuje promować nowy projekt traktatu pokojowego między Ukrainą a Rosją. Obejmuje on zamrożenie wojny wzdłuż obecnej linii frontu, zobowiązanie do przeprowadzenia ogólnoukraińskiego referendum w sprawie kursu polityki zagranicznej kraju w 2040 r. oraz referendów na ukraińskich terytoriach okupowanych przez Rosję w czasie zamrożenia wojny. Ponadto Rosja nie będzie sprzeciwiać się przystąpieniu Ukrainy do UE, a Kijów zgodzi się na status bezaliansowy – innymi słowy, porzuci plany wstąpienia do NATO. Kancelaria prezydenta Ukrainy skomentowała te informacje stwierdzeniem, że z punktu widzenia Ukrainy może istnieć tylko jeden plan pokojowy: formuła pokojowa Zełenskiego.

Rosyjska presja będzie kontynuowana, zaznacza Rusłan Osypenko, ponieważ Rosjanie rozumieją, że sprzyjające warunki nie będą trwać wiecznie:
- Okno możliwości zamknie się za ok. trzy miesiące, kiedy zostanie wybrany nowy Parlament Europejski. A w Europie tendencja jest taka, że tam będą wspierać Ukrainę. I nie chodzi o to, czy lubią, czy nie lubią naszego kraju, ale o to, że dajemy Europie czas na lepsze przygotowanie się do wojny. Więc nas poprą, przywiozą pociski, przylecą F-16, będzie równowaga sił między Ukrainą a Rosją na froncie. Putin może już nie mieć takiej okazji, jak teraz. Chyba że przyjdzie Trump i bezpośrednio wywrze na nas presję, wstrzymując w ogóle jakiekolwiek relacje. I postawi nam ultimatum, żebyśmy usiedli i coś podpisali.
Rosjanie na pewno mają taką kalkulację, ale obiektywnie w lipcu – sierpniu ich okno możliwości się zamknie
Strach przed wojną
Apele o szybsze zawieszenie broni i oświadczenia, że Ukraina powinna negocjować, są wynikiem trzech czynników, wyjaśnia Adam Rożewicz, analityk polityczny w Centrum Studiów Wschodnioeuropejskich (Wilno). Po pierwsze, wiele osób na Zachodzie nie rozumie złożoności działań wojennych i nie postrzega wojny jako czegoś, co w rzeczywistości zagraża istnieniu Ukrainy:
- Kolejnym czynnikiem są kwestie polityczne. Najlepszym tego przykładem jest sposób, w jaki Donald Trump wykorzystuje wojnę, aby podnieść swój status i uzyskać przewagę polityczną we własnym kraju – by pokazać Amerykanom, że może zakończyć tę wojnę bardzo szybko, podczas gdy Biden nie mógł tego zrobić. Trzecim powodem jest to, że niektórzy ludzie koncentrują się na stanowisku Rosji, mówiąc, że jeśli Zachód zmusi Ukrainę do negocjacji, zyska przewagę. Takie głosy też słychać.
Wszyscy ci, którzy naciskają na Ukrainę, by negocjowała, od papieża po Trumpa, mogą mieć własne uzasadnienia i logikę. Jednak głównym wspólnym elementem jest strach przed wojną, jej konsekwencjami i obawa, że sami będą musieli walczyć, mówi Joris van Bladel, starszy pracownik naukowy w Egmont-Royal Institute of International Relations (Bruksela). Podaje on przykład z własnego doświadczenia:
- Kiedy organizuję konferencje wspierające Ukrainę lub piszę artykuły na ten temat, natychmiast spotykam się z bardzo negatywną reakcją niektórych obywateli, którzy twierdzą, że jestem podżegaczem wojennym. Dzieje się tak tylko dlatego, że mówię, że musimy pomóc Ukraińcom powstrzymać Rosjan.
Strach przed wciągnięciem w wojnę generuje agresję, a potem zaczyna się tak zwane utrzymywanie pokoju – a w rezultacie naciski na rządy, aby wywierały presję na Ukrainę
Pokój po pekińsku
Chiny nie potępiły inwazji Rosji na Ukrainę. Natomiast amerykańscy dziennikarze, powołując się na źródła wywiadowcze, od czasu do czasu donoszą, że Chińczycy pomagają Rosji w zdobywaniu broni.
Oficjalny Pekin milczał przez rok, nim publicznie przedstawił swoje propozycje zakończenia wojny w Ukrainie. Chińczycy po raz pierwszy przedstawili 12-punktowy plan na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa w 2023 r. Wzywa on do bezwarunkowego zawieszenia broni i wznowienia rozmów pokojowych. W chińskiej wersji wojna nazywana jest kryzysem ukraińskim, zauważa dr Stanisław Żelichowski, ekspert od spraw międzynarodowych, co jasno pokazuje, czyje interesy promują Chiny. Ponadto modelowane jest przesłanie, że skoro to kryzys, to łatwiej go rozwiązać:
- Stanowisko Chin jest jasne: mają silny sojusz z Rosją. Widzimy, że podczas ostatniej wizyty Ławrowa uzgodniono wzmocnienie współpracy strategicznej. Z drugiej strony Chiny nie chcą stracić rynków handlowych na Zachodzie i pogorszyć sobie stosunków z Unią Europejską. Dlatego Xi Jinping zamierza odwiedzić Europę na początku maja. To ważne dla Chin w kontekście ich projektu „Jednego pasa, jednej drogi”. I oczywiście nie chcą stanąć w obliczu europejskich lub amerykańskich sankcji, ale analizują je w kontekście swoich regionalnych ambicji, w szczególności dotyczących Tajwanu.
Krótko mówiąc, dla Chin ważne jest, aby Rosja nie przegrała, a Ukraina i Zachód nie wygrały, by nie było wyraźnych zwycięzców ani pokonanych

W ostatnich tygodniach chińska dyplomacja mocno się zaktywizowała. Od 2 do 11 marca Li Hui, specjalny przedstawiciel Pekinu ds. euroazjatyckich, udał się w podróż po Europie. Odwiedził cztery europejskie stolice: Paryż, Berlin, Warszawę i Brukselę, a także Kijów i Moskwę. Oczywiście, wizyta ta była pozycjonowana jako próba znalezienia konsensusu w celu rozwiązania konfliktu, ale w praktyce był to raczej rodzaj rozpoznania nastrojów, jak bardzo Europa jest zmęczona wojną i jak długo jest gotowa wspierać Ukrainę.
W rzeczywistości stanowisko Chin na zbliżającym się szczycie pokojowym w Szwajcarii będzie zależeć od odpowiedzi na te pytania, twierdzi Stanisław Żelichowski:
- Do tej pory Chiny nie wykazały żadnego zaangażowania w ukraińską formułę pokojową. Ale Globalny Szczyt Pokojowy będzie pod tym względem znaczący: zobaczymy, czy chińska delegacja będzie tam obecna, na jakim szczeblu i w jakiej roli.
Negocjacje nie na czasie
Jest taki stereotyp, że każda wojna kończy się negocjacjami, mówi Joris van Bladel. Ale jeśli jedna ze stron przystępuje do negocjacji ze słabej pozycji, oczywiste jest, na czyją korzyść się one zakończą:
- W tej chwili ani Ukraina, ani Rosja nie uważają, że mają wystarczająco silną pozycję, aby rozpocząć negocjacje. Jeśli Moskwa poczuje się zdominowana, przystąpi do rozmów i nazwie je pokojowymi. Dla Kijowa sytuacja nie jest obecnie zbyt jasna. Moim zdaniem rok 2024 jest dla Ukrainy rokiem przetrwania.
Ukraina musi przetrwać zapowiadaną na lato rosyjską ofensywę. W tej sytuacji rozmowy pokojowe byłyby absurdem
Bo takie rozmowy tylko wzmocniłyby pozycję Rosji, której celem jest zniszczenie Ukrainy. Zakwestionowałyby też prawo Ukrainy do istnienia. Dlatego jakiekolwiek negocjacje w tym momencie są całkowicie bez znaczenia.
Obecna strategia Zachodu, a także Ukrainy, polega na przeczekaniu 2024 roku, po czym możliwe będzie postawienie Rosji w bardzo złej sytuacji, przewiduje Adam Rożewicz:
- Przemysł obronny na Zachodzie rośnie, produkcja rośnie, a w dłuższej perspektywie Ukraina ma większe szanse na wygranie tej wojny niż Rosja. Całkowite moce produkcyjne Zachodu są znacznie większe niż w Rosji, ale wdrożenie tego wszystkiego zajmie dużo czasu.
Szczyt dla pokoju
Globalny Szczyt Pokoju, zainicjowany przez Ukrainę, odbędzie się w dniach 15-16 czerwca w szwajcarskim kurorcie Burgenstock niedaleko Lucerny.
„To forum dialogu na wysokim szczeblu na temat sposobów osiągnięcia kompleksowego, sprawiedliwego i trwałego pokoju dla Ukrainy zgodnie z prawem międzynarodowym i Kartą Narodów Zjednoczonych” – stwierdził szwajcarski rząd w oficjalnym oświadczeniu. Według Wołodymyra Zełenskiego Ukraina spodziewa się, że w spotkaniu weźmie udział do stu krajów:
- Każdy przywódca, każde państwo, które chce, aby rosyjska agresja zakończyła się prawdziwie sprawiedliwym pokojem, ma możliwość przyłączenia się do naszych globalnych wysiłków. Przygotowujemy szczyt, przygotowujemy jego konkretne wyniki – jasne stanowisko świata w sprawie sprawiedliwego zakończenia tej wojny. Nie ma alternatywy dla pokoju.

Rosja nie została zaproszona do Szwajcarii. Z kolei rosyjscy dyplomaci oznajmili, że bez nich będzie to kolejna runda bezowocnych konsultacji, zapowiadając przy tym, że i tak nie wezmą w nich udziału, nawet jeśli otrzymają zaproszenie.
Szczyt pokojowy jest ważną inicjatywą samą w sobie, podkreśla Adam Rożewicz:
- Widzimy wysiłki prezydenta Zełenskiego i Ukrainy, a także kolegów z Zachodu, aby osiągnąć konsensus w NATO i krajach europejskich, że Ukraina nie powinna rezygnować ze swojego terytorium, prawa do członkostwa w NATO i tak dalej. Zasadniczo jest to więc bardziej konferencja konsensusu, mająca na celu pokazanie Rosji, że wszelkie próby narzucenia jej warunków, rosyjskich warunków Ukrainie, nie zostaną uznane przez kraje zachodnie.
Chodzi także o pokazanie całemu światu, nie tylko Rosji, ale i innym krajom, które są bardziej pasywne w tej wojnie, takim jak na przykład Indie – że istnieje silne poparcie dla sprawy ukraińskiej
„Projekt współfinansowany ze środków Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności w ramach programu Wspieramy Ukrainę, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji.”


Pokonaj populistów na najniższym poziomie
Niedawne wybory w Turcji pokazały nie tylko niezadowolenie z autorytatywnego prezydenta kraju Recepa Erdogana, ale także stały się Ważna lekcjadla partii opozycyjnych, które mają trudności ze znalezieniem skutecznych kandydatów i prowadzeniem skutecznych kampanii.
Kolejny przykład — Wybory lokalnew Polsce, która odbyła się 7 kwietnia. Były one pierwszym sygnałem względnego wzmocnienia partii demokratycznych od zeszłorocznych wyborów parlamentarnych, kiedy koalicja liberalna ostatecznie odrzuciła antyliberalny rząd Partii Prawa i Sprawiedliwości (PiS).
Za koalicję premiera Donald TuskaWybory te były rodzajem referendum w sprawie wyników pierwszych czterech miesięcy jej panowania.
Jednocześnie te wybory lokalne mają duże znaczenie praktyczne. Większość polityki krajowej jest prowadzona zgodnie z decyzjami podejmowanymi na szczeblu podkrajowym. Dystrybuowane są tam również fundusze unijne. I oczywiście są setki stanowisk, które mają zajmować lokalni politycy.
W tych wyborach PiS otrzymał 34,3% głosów, Toska Platforma Obywatelska — 30,6%, blok Trzecia Droga — 14,25%, Konfederacja — 7,25% i Lewica — 6,3%. Partie wchodzące w skład koalicji rządzącej, wygrałniemal w każdym ze 100 największych polskich miast, jak to zwykle bywa w przypadku liberałów w wyborach samorządowych. Ponadto, w porównaniu z wynikami z ubiegłego roku Wybory parlamentarne(36% i 31%), wsparcie dla PiS zmniejszyło się w stosunku do Platformy Obywatelskiej.
Ponieważ partia Prawo i Sprawiedliwość otrzymała największy procent głosów ogółem, wyniki wyborów można interpretować na różne sposoby. Jednocześnie niewielu uważa Tuska i partnerzy(„Third Way” i „Left”) zwycięzcy. Jeśli jednak PiS może odnieść jakieś zwycięstwo, to jest oczywiście pirr. W 2018 roku partia wygrała dziewięć z 16 polskich województw, a teraz dwóch z nichprzegrała.
Tymczasem koalicja rządząca ponownie potwierdziła swoją dominację, pokazując, że jej poparcie może wzrosnąć nawet przy niskiej frekwencji (blisko 52%przeciw 75%w wyborach powszechnych). Równie ważne, wybory samorządowe wzmocniły pozycję partii Tuska w koalicji rządzącej, zwłaszcza w odniesieniu do „lewicy”. Stosunkowo wysoki poziom poparcia dla Magdy Beyat („Lewica”) w wyborach burmistrza Warszawy był raczej wyjątkiem niż regułą. Słuszna była opinia ekspertów „Lewicy”, którzy przez wiele lat mówili, że triumf lewicowych mężczyzn (Włodzimierz Chazhasty, Robert Bedrony i Adrian Zandberg), którzy skupiali się na ochronie praw kobiet, odpycha wielu zwolenników tej partii.

Chociaż Trzecia Droga nazwała swój wynik sukcesem, jej udział w ogólnej liczbie głosów był o 9,5 punktu procentowego niższy niż w 2018 r. Polskiej Partii Ludowej (PNP) (w 2023 roku PNP połączyła się z Polską 2050 w blok wyborczy Trzeciej Drogi). Pomimo wysokich wyników w sondażach przedwyborczych nacjonalistyczna antyukraińska partia „Konfederacja” uzyskała słaby wynik - 7%.
Wszystko to oznacza, że Platforma Obywatelska będzie miała trudności z przegrywaniem wyścigu prezydenckiego 2025 roku. Jej kandydat na burmistrza Warszawy, Rafał Tszaskowski, pewnie wygrał z wynikiem 57%, a kandydat PiS, Tobias Bohensky, uzyskał nieco ponad 20%. Innym możliwym kandydatem jest Szymon Holovna z „Trzeciej Drogi”, marszałek Sejmu RP. Chociaż stracił znaczną część swojej popularności z powodu nadmiernie pewnego siebie zachowania. Jego ostatnia decyzja odraczaćprzed końcem wyborów rozpatrzenie projektów ustaw o ochronie prawa do aborcji zostało skrytykowane przez społeczeństwo. Wyniki wyborów były dobrym znakiem nie tylko dla Platformy Obywatelskiej, ale także ogólnie dla polskiej demokracji.
Dopóki partia PiS nie zostanie wydalona z pałacu prezydenckiego, Polska nie będzie mogła śmiało iść naprzód, przywracając zasady rządów prawa po latach złych rządów populistycznych

Wybory w Krakowie przyniosły dobre wieści dla Platformy Obywatelskiej. Do niedawna tym miastem, które jest drugim pod względem liczby ludności w Polsce, rządził niezależny polityk Jacek Majchrowski. Ale przechodzi na emeryturę. W Druga rundaZ wyborów wyszli Oleksandr Myszałski (37,2%) z Platformy Obywatelskiej i niezależny kandydat Lukas Gibala (26,8%).
W innym dużym mieście Poznaniu kandydat na burmistrza Jacek Jaskovjak zdobył mniej głosów (43,7%) niż oczekiwano i nie wygrał w pierwszej turze. Ale każdy, kto obserwował działania kandydata PiS, rozumie, że Yaskovjak prawdziwie konkuruje ze sobą. Pod jego kierownictwem przeprowadzono przebudowę miasta na dużą skalę, która spowodowała duży rozgłos i która dosłownie gwarantowała klęskę każdego innego polityka. Jaskowiak zawsze był bardziej technokratowym menedżerem niż politykiem, co jest idealnym rozwiązaniem dla finansowej stolicy Polski.
Innymi słowy, stabilny, na pierwszy rzut oka poziom poparcia dla partii PiS może być iluzją. W najlepszym razie ta siła polityczna może się cieszyć, że jej poparcie nie spadło jeszcze bardziej.
Jedyną partią, która ma istotne powody do optymizmu, jest Platforma Obywatelska. To dobra wiadomość dla Polski, a także dla Ukrainy i całej Europy.
Prawa autorskie: Syndykat Projektu, 2024

Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
Wpłać dotację