Exclusive
20
min

Ofensywa Rosji: gdzie są główne zagrożenia i jak pomoc Zachodu zmieni układ sił?

Znaczna część amerykańskiej broni dla Ukrainy jest już w magazynach w Niemczech i Polsce. Po podpisaniu ustawy przez prezydenta Joe Bidena natychmiast trafi ona na linię frontu. Najpierw zostanie dostarczona amunicja artyleryjska. Tymczasem Rosjanie zgromadzili do 25 000 żołnierzy w pobliżu Czasiw Jaru, miasto pozostaje jednak pod kontrolą ukraińską

Kateryna Tryfonenko

Jak zmieni się sytuacja na linii frontu po dostawach broni z USA? fot: Administracja Prezydenta Ukrainy (APU)

No items found.

Według głównodowodzącego Sił Zbrojnych Ukrainy Ołeksandra Syrskiego sytuacja na froncie wschodnim znacznie się pogorszyła się od początku kwietnia. Walki nasilą się jeszcze bardziej w maju i czerwcu – przewiduje z kolei szef wywiadu obronnego Ukrainy Kyryło Budanow. Podczas gdy Rosjanie intensyfikują swoje operacje ofensywne, ukraińskiemu wojsku poważnie brakuje broni, wynika z raportu Instytutu Studiów na Wojną.

Sestry przeanalizowały, jak na przebieg działań wojennych wpłynie amerykańska pomoc, czy ukraińskie siły zbrojne będą miały siłę do przeprowadzenia kolejnej kontrofensywy i gdzie Rosjanie przygotowują się do ataku w pierwszej kolejności.

Kilometr tu, 200 metrów tam

– Rosja chce zmobilizować 300 000 żołnierzy do 1 czerwca. Przygotowujemy się do tego. Do 9 maja Rosja spodziewa się zająć Czasiw Jar na wschodzie Ukrainy. Spodziewam się, że wytrzymamy, że broń dotrze na czas i będziemy w stanie odeprzeć wroga, a następnie złamać rosyjskie plany kontrofensywy na pełną skalę w czerwcu – powiedział Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla NBC News.

– Rosyjskie władze uwielbiają symboliczne daty, więc aby Putin miał się czym chwalić w dniu swojej piątej inauguracji 7 maja i w dniu zwycięstwa, czyli 9 maja, nie będą się liczyć z żadnymi stratami – mówi Graeme P. Herd, analityk z Europejskiego Centrum Studiów nad Bezpieczeństwem George'a C. Marshalla (GCMC). Jednocześnie podkreśla, że Rosja nie przestała atakować:

– Rosyjska ofensywa trwa. Nie mówiłbym o jakimś nowym, nagłym ogłoszeniu ofensywy. Rosja zasadniczo prowadzi wojnę na wyniszczenie, stopniowo posuwając się o kilometr tu, pół kilometra tam, 200 metrów tu – i tak na większości odcinków frontu. Ale jeśli mówimy o ofensywie na inną skalę, w szczególności w regionie Doniecka, istnieje wiele bardzo dobrze ufortyfikowanych miast. Do 9 maja pozostały dwa tygodnie, a posuwanie się naprzód jest bardzo trudnym zadaniem z wojskowego punktu widzenia. Jednak polityka sprawia, że Rosjanie z ogromnymi stratami się nie liczą.

Na przykład chęć ponownego zdobycia Charkowa ma również aspekt polityczny, ponieważ Putin uważa to miasto za rosyjskie i wciąż nie może zrozumieć, dlaczego od 2022 roku stawia ono opór

Pod koniec marca Putin podpisał dekret o wiosennym poborze do wojska, zgodnie z którym do rosyjskiej armii ma zostać wcielonych 150 tysięcy osób. Na początku kwietnia rosyjskie Ministerstwo Obrony poinformowało, że od stycznia armię zasiliło ponad 100 tysięcy nowych żołnierzy kontraktowych.

„Wczesnym latem Rosjanie mogą próbować zająć nowe terytoria, w szczególności w obwodach donieckim, ługańskim, chersońskim i zaporoskim” – pisze z kolei brytyjski dziennik  "Financial Times".

Wołodymyr Zełenski odwiedza jedno ze stanowisk dowodzenia 41. oddzielnej brygady zmechanizowanej broniącej Czasiw Jaru. 19 kwietnia 2024. Zdjęcie: APU

– Rosyjskie siły zbrojne w dużej mierze odbudowały swój personel poprzez pobór i wsparcie zagraniczne, zwłaszcza z Korei Północnej i Chin – mówi Davis Allison, analityk strategiczny z Centrum Studiów Strategicznych w Hadze. – Główny wysiłek wydają się koncentrować na wschodzie, by przejąć cały region Ługańska i zagrozić Charkowowi. Wysiłek drugorzędny , jak się zdaje, koncentrują na południu, w pobliżu Krymu, aby odciągnąć siły ukraińskie od głównej osi.

Najtrudniejszym obszarem jest i będzie region doniecki, mówi ekspert wojskowy i emerytowany pułkownik armii ukraińskiej Petro Czernyk:

– Putin jest bardzo pryncypialny w swoich celach. Już trzykrotnie udaremniliśmy jego plany zdobycia obwodu donieckiego. Ale żeby ofensywa zakończyła się sukcesem, muszą dodać tam co najmniej 40 tysięcy żołnierzy. Nie zastąpić, ale dodać. Jak dotąd nic nie wskazuje na to, by mieli już te 40 tysięcy. Ponadto te dodatkowe 40 tysięcy żołnierzy oznacza 800 dodatkowych czołgów, 2,5 tysiąca pojazdów opancerzonych i 1000 sztuk artylerii.

Nie Armagedon, ale będą problemy

Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow jest pierwszym rosyjskim urzędnikiem, który otwarcie wskazał Charków jako cel ofensywy. Zostało to odnotowane w raporcie Amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną: „19 kwietnia 2024 r. Ławrow powiedział podczas wywiadu radiowego z kilkoma prominentnymi rosyjskimi propagandystami państwowymi, że Charków »odgrywa ważną rolę« w pomyśle prezydenta Rosji Władimira Putina na stworzenie zdemilitaryzowanej »strefy sanitarnej« w Ukrainie w celu ochrony rosyjskich osad granicznych przed ukraińskimi atakami. Zapytany, dokąd udadzą się rosyjskie wojska po utworzeniu tej »strefy sanitarnej«, Ławrow powiedział, że rosyjskie władze są »w pełni przekonane«, że wojna z Ukrainą będzie kontynuowana”.

– Putin oczywiście chciał zająć Charków, ponieważ miasto to było jedną ze stolic Ukrainy i ma wielkie znaczenie symboliczne – powiedział Wołodymyr Zełenskij w wywiadzie dla niemieckiej gazety „Bild”. I podkreślił: – Ukraina zrobi wszystko, aby do tego nie doszło.

Pułkownik Petro Czernyk uważa, że tej chwili Rosjanie nie mają możliwości zaatakowania Charka, ale w nadchodzących miesiącach postarają się zebrać wystarczające do tego zasoby:

– Czy zwiększą współczynniki uderzeń rakietowych i sabotażowych? Tak. Ale by dostać się do Charkowa, nadal trzeba pokonać czterdzieści kilometrów trudnego terenu. W rejonie Bachmutu i Awdijiwki posuwają się o kilkadziesiąt metrów dziennie. By iść dalej, muszą zbudować korpus liczący co najmniej 150 tysięcy ludzi.

Nie budują go w szybkim tempie, ale postarają się osiągnąć takie liczby do jesieni. Rosyjskie cele i rzeczywistość to jednak nie to samo

Technicznie rzecz biorąc, Rosja chce przejąć jak najwięcej terytorium w regionach, które już częściowo zajęła. Aby ocenić skuteczność tej ofensywy, musimy odpowiedzieć na fundamentalne pytanie: Co jest jej głównym celem? Stawia je Grzegorz Małecki, były szef polskiego wywiadu zagranicznego.

– Najprawdopodobniej Putin jest zainteresowany poprawą swojej pozycji negocjacyjnej poprzez zajęcie nowych terytoriów – mówi Małecki. – Terytoria te, choć na mniejszą skalę niż planowano dwa lata temu, pozwolą mu pokazać się jako zwycięzca, który osiągnął pewne cele. Jak jednak wiemy, jego polityka ma na celu nie tylko zajęcie konkretnego terytorium Ukrainy.

Według Małeckiego nie ma obecnie skutecznych międzynarodowych dźwigni wpływu, które zmusiłyby Rosję do porzucenia swoich planów wojskowych.

Ukraiński czołg ostrzeliwuje rosyjskie pozycje w Czasiw Jarze. Fot: Efrem Lukatsky/Associated Press/East News

– To oczywiste, że szaleństwo na Kremlu jest nadal silne, okupant będzie próbował zintensyfikować szturm i działania ofensywne. Odpowiemy na to – zapowiedział Wołodymyr Zełenskij po doniesieniach szefów wywiadu zagranicznego i wojskowego.

– Armagedon nie nastąpi, jak wielu zaczyna teraz mówić, ale od połowy maja pojawią się problemy – przewiduje Kyryło Budanow i podkreśla, że plany Rosjan są związane z wyborami w USA: chcą oni przejąć jak najwięcej ziemi przed inauguracją prezydencką.

Długo oczekiwana pomoc

W ostatnich miesiącach Rosjanie wystrzeliwali 5-6 razy więcej pocisków artyleryjskich niż ukraińskie wojsko, a za kilka tygodni dysproporcja ta mogłaby wynosić 10 do 1 na korzyść Rosji. Generał Christopher Cavoli, naczelny dowódca sił sojuszniczych w Europie, ostrzegł przed tym podczas przesłuchania w Izbie Reprezentantów:

– Bez ciągłego amerykańskiego wsparcia Ukrainie szybko zabraknie pocisków artyleryjskich i rakiet obrony powietrznej. Strona, która nie będzie w stanie odpowiedzieć, przegra.

W wywiadzie dla PBS Zełenski określił wprost swoje oczekiwania dotyczące amerykańskiej pomocy: „Mówię szczerze: bez tej pomocy nie będziemy mieli szans na zwycięstwo”.

20 kwietnia, po miesiącach blokowania, Izba Reprezentantów zatwierdziła ustawę o zapewnieniu Ukrainie pomocy w wysokości 60,8 mld USD do końca września 2025 roku. Ustawa przewiduje 13,8 mld USD dla Kijowa na zakup broni i sprzętu, kolejne 13,4 mld USD na wymianę i naprawę już przekazanej broni oraz szkolenie ukraińskiego wojska. Kolejne 23,2 mld USD z tej kwoty zostanie wykorzystane na sfinansowanie uzupełnienia amerykańskich arsenałów. Ponadto dokument wzywa prezydenta USA do jak najszybszego dostarczenia Ukrainie pocisków dalekiego zasięgu ATACMS.

To dużo pieniędzy i silne wsparcie, ocenia Graeme P. Herd z GCMC:

– To oznacza dostarczenie broni, której potrzebuje Ukraina. Na poziomie taktycznym mogą to być pociski artyleryjskie i większa siła ognia, by zakłócić rosyjską logistykę. Może to być precyzyjna broń dalekiego zasięgu do atakowania stanowisk dowodzenia, składów amunicji i tym podobnych rzeczy. Ona zdegraduje taktyczne możliwości Rosji.

Natomiast w planie operacyjnym jeśli część z tych miliardów zostanie wydana na długo oczekiwane F-16 uzbrojone w precyzyjne bomby i pociski, uderzenie w rosyjskie siły w Ukrainie będzie jeszcze głębsze

To kłamstwo, Emmanuel o tym wie

Na czas Letnich Igrzysk Olimpijskich w Paryżu prezydent Francji zaproponował ogłoszenie globalnego rozejmu, w szczególności w Ukrainie. W tej inicjatywie Emmanuel Macron ma nadzieję na wsparcie Chin: „Chiński przywódca przyjedzie do Paryża za kilka tygodni. Poprosiłem go o pomoc. W 2022 r. mieliśmy również podobne zadanie przed Zimowymi Igrzyskami Olimpijskimi, których gospodarzem były Chiny. Więc to może być dyplomatyczny moment dla pokoju”.

Grzegorz Małecki uważa jednak, że tak się nie stanie:

– Być może chodzi o to, że Macron próbuje zapobiec tej ofensywie, którą Rosja zaplanowała na maj i czerwiec, odwołując się do pewnej tradycji. Jednak mam w pamięci podobne sytuacje z przeszłości, takie jak wojna w Gruzji w 2008 roku, więc nie wydaje mi się to realistyczne.

Ponadto jest wątpliwe, czy byłoby to w interesie Ukrainy, ponieważ Rosja mogłaby wykorzystać rozejm do wzmocnienia się

Kreml nigdy nie dotrzymuje obietnic zawieszenia broni, podkreślił Wołodymyr Zełenski:

– Nie wierzę w żaden format rozejmu z Rosją. To kłamstwo, Emmanuel o tym wie, jest tego świadkiem. Byliśmy razem w formacie normandzkim, razem przeszliśmy przez proces miński. Francja, Niemcy, Ukraina – wszyscy jesteśmy żywymi świadkami tego, że nie ma czegoś takiego jak zamrożony konflikt z Rosją.

Ukraińska kontrofensywa

Po otrzymaniu amerykańskiej pomocy Ukraina może kontynuować walkę do 2025 roku. Głównym problemem Kijowa są zasoby ludzkie, mówi Graeme P. Herd:

– W przypadku Rosji sprawa wygląda tak, że z populacją czterokrotnie większą i gospodarką dziesięciokrotnie większą od ukraińskiej może grać w długą grę, w wojnę na wyniszczenie, choć ponosząc przy tym ogromne straty. Ale to sytuacja, w której tracą obie strony, tyle że jedna z nich ma głębsze kieszenie. Myślę, że taka jest rosyjska mentalność. Z pragmatycznej wojskowej perspektywy długoterminowej Rosjanie będą kontynuować walkę na całym froncie i starać się rozciągnąć siły ukraińskie tak, by żadna pozycja nie mogła być naprawdę dobrze broniona – i zapewnić sobie w ten sposób możliwość osiągania stopniowych postępów.

Przy wielu sprzyjających okolicznościach Ukraina mogłaby jeszcze w tym roku rozpocząć kontrofensywę; to absolutnie realistyczny scenariusz, uważa z kolei Petro Czernyk:

– W zeszłym roku byliśmy w trybie kontrofensywy – od maja do września byliśmy w ofensywie. Armia jest mniej liczna, mniej uzbrojona, ale udało nam się przeciąć przyczółek w Zaporożu, to fakt. Zrobiliśmy to, choć nie mieliśmy przewagi powietrznej. Wyobraźmy więc sobie, co będzie, gdy taką przewagę będziemy mieli.

Pokazaliśmy, że możemy wszystko, ale pod jednym warunkiem: potrzebujemy wystarczającej ilości broni
No items found.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała jako redaktorka naczelna ukraińskiego wydania RFI. Pracowała w międzynarodowej redakcji TSN (kanał 1+1). Była międzynarodową felietonistką w Brukseli, współpracowała z różnymi ukraińskimi kanałami telewizyjnymi. Pracowała w serwisie informacyjnym Ukraińskiego Radia. Obecnie zajmuje się projektami informacyjno-analitycznymi dla ukraińskiego YouTube.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Maria Górska: Ukraina otrzymała warunkowe zezwolenie na użycie rakiet dalekiego zasięgu ATACMS i Storm Shadow do rażenia celów na terytorium Rosji. Dlaczego dopiero teraz?

Paweł Kowal: Stracony czas z pewnością wpłynął na sytuację Ukrainy i osłabił pozycję Zachodu. Mówiłem i nadal mówię: jeśli Ukraina ma jakąkolwiek broń, musi móc jej używać zgodnie z prawem międzynarodowym i zasadami humanitarnymi. Nie powinno być żadnych dodatkowych ograniczeń politycznych. To niesprawiedliwe.

Ukraina ma prawo do adekwatnej odpowiedzi, ponieważ została zaatakowana przez Rosję. A adekwatna odpowiedź jest formą obrony

Eksperci z Instytutu Badań nad Wojną (ISW) twierdzą, że dla pełnego efektu potrzebna jest decyzja o użyciu systemów ATACMS i Storm Shadow w najszerszym zakresie – by uderzać tak daleko, jak tylko można. Czego możemy się spodziewać po częściowym rozwiązaniu, które ma być odpowiedzią na zaangażowanie wojsk Korei Północnej do walki z armią ukraińską w obwodzie kurskim?

Przybycie północnokoreańskich żołnierzy jest interesujące samo w sobie, ponieważ uświadamia, że Korea Północna wykorzystuje obszar wojny Rosji z Ukrainą jako swego rodzaju poligon. Nie ma wątpliwości, że przygotowuje się do przyszłych uderzeń na Dalekim Wschodzie.

Obecność żołnierzy KRLD na wojnie z Ukrainą to dowód na dalsze plany dużej wojny. I to jest bardzo poważny problem

Ci żołnierze przyjeżdżają sprawdzić się w warunkach bojowych. To już nie są tylko ćwiczenia, to szkolenie bojowe. Zarazem Korea Północna otrzymuje dodatkowe korzyści, dodatkowe możliwości. Nie chodzi więc tylko o przybycie północnokoreańskich żołnierzy na front. To zwiastun czegoś znacznie większego, prawdopodobnie przygotowań Rosji i jej sojuszników – czy to Korei Północnej, czy Iranu – do większej wojny.

Ale to ma jeszcze jeden wymiar. Kiedy żołnierze z Korei Północnej przybywają na pole bitwy, kiedy opuszczają państwo Kima, bariera, która oddzielała Koreę Północną od reszty świata zostaje nieco osłabiona. Bo nagle uzyskują dostęp do Internetu i zaczynają interesować się wydarzeniami na świecie, co może przynieść nieoczekiwane skutki dla samej KRLD.

Tak czy inaczej fakt, że koreańscy żołnierze są na linii frontu, ma wiele konsekwencji. Prawdopodobnie właśnie to skłoniło administrację Bidena do pozwolenia Ukraińcom na użycie ATACMS na terenie Rosji. Natomiast Trump wykorzystuje fakt, że to nie jego decyzja. To dla niego korzystne, ponieważ oznacza, że Ukraina będzie silniejsza w negocjacjach, chociaż nie on jest za to odpowiedzialny. Może śmiało powiedzieć: „Nie ja o tym zdecydowałem”.

Trump nie komentuje decyzji Bidena o zezwoleniu Ukrainie na rażenie rakietami ATACMS celów na terytorium Rosji. fot: SAUL LOEB/AFP/East News

Donald Trump nie skomentował jeszcze tej decyzji, ale Richard Grenell, jeden z najbliższych jego doradców ds. polityki zagranicznej, nazwał ją „eskalacją wojny”. Czego możemy się spodziewać po inauguracji Trumpa? Czy istnieje groźba anulowania decyzji dotyczącej ATACMS? A może będzie zezwolenie na użycie tych pocisków na większą skalę?

Trump z pewnością wykorzysta dwa miesiące okresu przejściowego na umożliwienie obecnej administracji podjęcia pewnych decyzji, które sam chciałby podjąć, ale są dla niego taktycznie niewygodne – choć konieczne. Prawdopodobnie zaproponuje więc, by decyzje te zostały podjęte przez administrację Bidena. Jeśli Grenell lub ktokolwiek inny krytykuje Bidena, to trzeba pamiętać, że w Stanach Zjednoczonych istnieje tradycja ciągłości władzy. Jak to wygląda? W każdej ważnej instytucji tworzone są przejściowe gabinety, w których zasiada ktoś z nowej ekipy, ktoś ze starej i wspólnie rozwiązują różne kwestie strukturalne i polityczne.

Nie myślmy więc, że są to decyzje, o których Trump nie wie. Trump jest ich świadomy i prawdopodobnie je akceptuje, a może nawet im sprzyja, ponieważ są mu na rękę

Jestem przekonany, że senator Marco Rubio, który został nominowany na stanowisko sekretarza stanu, rozumie, że teoretycznie możliwe jest przerwanie gorącej wojny na jakiś czas. Ale nie sądzę, by poważnie myślał o traktacie pokojowym, ponieważ nie ma sposobu, by go dziś zawrzeć. Zakładam, że myślą o pewnym rozejmie, który trzeba będzie zawrzeć w sposób korzystny dla Ukrainy i nie sprawiając wrażenia, że Trump skapitulował.

W odpowiedzi na decyzję Bidena o użyciu ATACMS Putin zmienił doktrynę nuklearną Rosji i otwarcie grozi bronią jądrową. Jak realne jest to zagrożenie i czy te kroki Kremla powinny powstrzymać świat przed symetryczną odpowiedzią na agresję?

To realne zagrożenie, ale niezbyt duże – choć większe niż, powiedzmy, 15 lat temu. Rosja jest nieprzewidywalna. Nie możemy jednak powiedzieć, że na przykład jeśli Ukraina lub Zachód prowadzą bardziej zdecydowaną politykę, zagrożenie wzrasta, a jeśli łagodniejszą, to maleje. To nie działa w ten sposób. To niespójność Zachodu zachęca Putina do bardziej zdecydowanych działań.

W tej chwili wydaje się, że jego głównym celem jest straszenie ludzi – nie tylko obywateli Ukrainy, ale także zachodnich polityków. A ci drudzy boją się tego putinowskiego stracha na wróble

Wyzwanie polega na tym, by przekazać im następującą wiadomość: „Hej! Putin gra na strachu, żebyście się poddali. Nie pozwólmy mu na to”.

Oczywiście: trwa wojna, prawdziwa wojna. Podczas tej wojny było wiele sytuacji, w których trzeba było wytrzymać napięcie. Istnieje pewien poziom ryzyka i jest on wysoki, to nie podlega dyskusji. Ale nie jest tak wysoki, byśmy mogli wyciągać zbyt daleko idące wnioski, oddać Ukrainę Putinowi lub coś w tym rodzaju – jak próbują to przedstawić niektórzy, zwłaszcza na Zachodzie. Naprawdę się o to martwię.

Tymczasem amerykański prezydent elekt ujawnił kluczowych kandydatów na prawie wszystkie stanowiska w swoim gabinecie. Na przykład Pete Hegseth, prezenter stacji Fox News, ma zostać nowym sekretarzem obrony, a antyszczepionkowy aktywista Robert Kennedy Jr. – nowym sekretarzem zdrowia. Pam Bondi, jedna z obrończyń Trumpa w procesie o impeachment, jest nominowana na stanowisko prokuratora generalnego. Co Pan sądzi o tym zespole? Czego możemy się spodziewać po polityce USA pod takim przywództwem?

Trump nominuje tych ludzi, ponieważ spłaca długi polityczne. To jego sposób na podziękowanie republikańskim politykom, którzy bezwarunkowo go popierali. Na tym etapie ważne jest, aby prezydent Trump otaczał się politykami, do których ma pełne zaufanie i którzy nie zmienią zdania w ciągu dwóch miesięcy. Nie nominuje Kennedy'ego z przekory. Mówiąc szczerze, Kennedy doszedł do władzy w Departamencie Zdrowia z hasłami o zdrowym odżywianiu i walce z chemikaliami w amerykańskich produktach. To był prawdziwy problem – i ten problem nadal istnieje. Jeśli Kennedy'emu uda się wyeliminować chemikalia z żywności, przejdzie do historii, a za miesiąc lub dwa nikt nie będzie pamiętał, że kiedykolwiek był przeciwko szczepieniom. Bardzo ważne jest również, by Mark Rubio, klasyczny Republikanin, został sekretarzem stanu.

Musimy kontaktować się z Amerykanami – i nie mam tu pesymistycznego podejścia. Musimy tylko pokazać dane, udowodnić, że wszystko jest naprawdę fifty-fifty, jeśli chodzi o europejskie i amerykańskie wsparcie dla Ukrainy

Pamiętam rozmowy z Marco Rubio czy innymi politykami, którzy dziś liczą się w Stanach Zjednoczonych, kiedy pokazywano im proste statystyki. Prowadziłem takie rozmowy jeszcze w kwietniu, a oni od razu mówili: „Och, nie wiedzieliśmy, że UE ma tak dużo do zaoferowania”.

Przyszłość NATO będzie zależeć od tego, czy UE pokaże, że może wnieść znaczący wkład we wspólne bezpieczeństwo. Jeśli damy więcej, jestem przekonany, że Amerykanie powiedzą: „OK, dogadaliśmy się, mamy deal”.

W przyszłym tygodniu Trump będzie rozmawiał z Władimirem Putinem. Kilka światowych mediów, w tym „The Economist”, donosi o prawdopodobnych szczegółach tych rozmów. Piszą o możliwym planie zamrożenia wojny, przekonania Ukrainy do oddania terytoriów Rosji i gwarancjach jej nieprzyjęcia do NATO w zamian za ustanie walk. Czego powinniśmy się spodziewać po rozmowach Trumpa z Putinem? I na ile akceptowalne są takie negocjacje?

Po pierwsze, to Ukraińcy powinni określić, na ile akceptowalne byłyby takie rozmowy. Nie chciałbym wywierać na nikogo presji ani w żaden sposób kogokolwiek przekonywać. To, o czym mogę i powinienem mówić, to rzeczy, które bezpośrednio dotyczą polskich interesów.

Po pierwsze, to jest rewizjonizm Putina. Nie możemy ustanowić precedensu, w którym świat zachodni, zwłaszcza politycy nowej administracji amerykańskiej, dopiero wchodzący na scenę, zaczną się zgadzać na te wymuszone zmiany. Bo oni nie rozumieją systemu Putina. Byłoby to katastrofalne w skutkach, ponieważ oznaczałoby nową wojnę w Europie. Gdy tylko świat zgodzi się na prawne zapisanie zmian terytorialnych, takich zmian będzie więcej. Kolejnym elementem jest sama zasada suwerenności. Oznacza ona, że albo Zachód uznaje, że Ukraina jest suwerenna i ma prawo do prowadzenia własnej polityki – albo nie. Ta wojna była spowodowana między innymi tym, że w 1991 roku świat jakoś szybko zgodził się, że Rosja ogranicza suwerenność innych krajów. Istnieją więc elementy, które bezpośrednio wpływają na interesy różnych krajów Europy Środkowej, zwłaszcza Polski.

Parametry możliwego porozumienia powinny być omawiane tylko w sposób, który pokaże, że na każdy precedens trzeba będzie odpowiedzieć

Jeśli chodzi o ewentualną rozmowę Trumpa z Putinem, to znamienna jest jedna rzecz: Donald Trump to człowiek, który nie lubi przegrywać. Joe Bidena zapamiętamy jako polityka, który organizował koalicję antyputinowską i duże dostawy broni do Ukrainy, wspierał Kijów – ale widzieliśmy też jego pospieszne wycofanie się z Afganistanu. Jestem pewien, że Trump nie przyjmie takiego podejścia, jeśli chodzi o wojnę rosyjsko-ukraińską. Prawdopodobnie najpierw coś Putinowi zaproponuje, ten najpewniej to odrzuci – i zobaczymy, co się stanie. Moim zdaniem wszystkie scenariusze są możliwe.

Dlaczego Putin miałby być zainteresowany zamrożeniem tej wojny, skoro ani jego gospodarka, ani rosyjska armia nie cierpią na brak zasobów i zdolności?

Gospodarka Rosji nie jest w tak dobrym stanie, jak wszyscy mówią. Sankcje częściowo działają. Muszą być stale wzmacniane, ale nie możemy powiedzieć, że nie zadziałały. Wojenna gospodarka Putina, która obecnie koncentruje się na produkcji broni, przebudowuje różne swoje sektory, by zwiększyć zbrojenia. To jest gospodarka na 3-4 lata. Tak mówią rosyjscy ekonomiści, zarówno były premier Michaił Kasjanow, jak Igor Jurgens, dyrektor Instytutu Rozwoju Współczesnego w Moskwie. Słucham ich, czytam ich i widzę, że żadna z osób, które są dogłębnie poinformowane na ten temat, nie uważa, że Rosja dobrze sobie radzi gospodarczo. Istnieje więc również presja na Putina, by się pospieszył i szybko coś zmienił. Tymczasem zadaniem Ukraińców jest po prostu wyrzucenie Rosjan ze swojego terytorium. I jest to absolutnie możliwe. Jeśli nie dziś, to za rok lub dwa.

Paweł Kowal: Gospodarka Rosji nie jest w tak dobrym stanie, jak wszyscy mówią. Sankcje częściowo działają. fot: AP/Associated Press/East News

Zwycięstwo Ukrainy oznacza również jej przystąpienie do UE i NATO...

Po wojnie Ukraina będzie w trudnej sytuacji. Nawet jeśli ona zakończy się dobrze, potrzebne będą leki na różne patologie z nią związane. Bo kiedy wojna się kończy, zawsze jest więcej korupcji i demoralizacji. To wszystko się wydarzy. Będzie też dużo broni. Nie chcę podawać liczb, bo mam dreszcze, gdy widzę, ile broni będzie w indywidualnym obiegu bez żadnej rejestracji. Rozwiązaniem dla Ukrainy będą szybkie negocjacje z Unią Europejską. A w interesie Polski jest jak najszybsze członkostwo Ukrainy w UE i NATO.

Co powiedziałby Pan byłemu przewodniczącemu Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckerowi, który oświadczył w tym tygodniu, że Ukraina nie dołączy do UE w najbliższym czasie, bo nadal potrzebuje poważnych reform – i dlatego może być tylko częściowym członkiem?

Ukraina ma już częściowe członkostwo. Powiedziałbym Junckerowi, że to za jego czasów podpisano umowę stowarzyszeniową UE – Ukraina, umowę o pogłębionej i kompleksowej strefie wolnego handlu oraz umowę o reżimie bezwizowym.

To, czego dziś brakuje Ukrainie, to polityczna część członkostwa. To jest sedno sprawy i o to toczy się walka

Kiedy ktoś chce zmienić Ukrainę, wpłynąć na nią, to zachodni politycy myślą o uczynieniu jej bardziej kompatybilną z Zachodem. Ale najlepszym sposobem na zmianę Ukrainy, dostosowanie jej, są negocjacje akcesyjne. Nikt nie wymyślił lepszego sposobu niż członkostwo w UE.

Zaprzestaniu działań wojennych musi towarzyszyć wyraźne otwarcie drzwi do UE i NATO, tak aby jakiekolwiek rozwiązanie nie było spełnieniem marzeń Putina o dozbrojeniu się i adaptacji do sytuacji. Każdy amerykański polityk – czy to Demokrata, czy Republikanin – powinien zrozumieć, że ta wojna nie dotyczy tylko Ukrainy. Rosjanie mają plan jeszcze większej ekspansji. Będą kontynuować swoją agresję militarną, ponieważ dla nich naturalną konsekwencją wojny i istnienia gospodarki wojennej jest poszukiwanie nowych możliwości.

20
хв

Paweł Kowal: Żołnierze KRLD w wojnie z Ukrainą to dowód na plan większej wojny

Maria Górska

Dzień po wyborach prezydenckich w USA upadła niemiecka koalicja rządząca. 6 listopada kanclerz Olaf Scholz zdymisjonował Christiana Lindnera, ministra finansów i lidera Wolnej Partii Demokratycznej, oskarżając go o egoizm i nieodpowiedzialność. Według niemieckich mediów głównym problemem był budżet na przyszły rok. Czy Olaf Scholz pozostanie na fotelu kanclerza? Jakie są szanse skrajnie prawicowych i skrajnie lewicowych krytyków pomocy Ukrainie na wzmocnienie swoich pozycji po przedterminowych wyborach? I jak niemiecki kryzys polityczny może wpłynąć na poparcie dla Kijowa i bezpieczeństwo europejskie? Oto opinie ekspertów.

Ampelkoalition już nie działa

Tworząca rząd tak zwana „koalicja sygnalizacji świetlnej” [niem. Ampelkoalition, od partyjnych barw jej członków – aut.] socjaldemokratów z SPD, Zielonych i liberałów z FDP była bardzo niejednorodna. Tworzące ją partie mają różne interesy, różne programy i są od siebie bardzo odległe, zaznacza Thomas Birringer, dyrektor Konrad-Adenauer-Stiftung w Ukrainie:

– Liberałowie są małą, zorientowaną na rynek partią, podczas gdy pozostałe dwie partie są większe i koncentrują się na kwestiach społecznych. To główny problem. Obecny kryzys wynika z różnic w podejściu do polityki gospodarczej i finansowej. Liberałowie domagali się wielu reform rynkowych, by Niemcy znów stały się bardziej konkurencyjne, podczas gdy socjaldemokraci i Zieloni byli przeciwni takim pomysłom – szczególnie idei budżetu bez wzrostu długu publicznego. Było też kilka innych kwestii, w których koalicjanci mieli różne opinie, głównie migracja i pomoc dla Ukrainy. Jednak w porównaniu z problemami gospodarczymi i finansowymi dwie ostatnie sprawy nie były decydujące dla przetrwania koalicji.

Przez kolejny miesiąc Bundestag będzie pracował, jak zwykle. 16 grudnia odbędzie się głosowanie nad wotum zaufania dla rządu. Jeśli wynik będzie negatywny – a nie ma co do tego wątpliwości – prezydent Niemiec będzie musiał ogłosić rozwiązanie rządu i przedterminowe wybory, których przygotowanie zajmie 60 dni. Główne siły polityczne i prezydent Frank-Walter Steinmeier uzgodnili już ich datę: 23 lutego. Planowo wybory parlamentarne miały się odbyć 8 miesięcy później, we wrześniu 2025 roku.

Trójpartyjna koalicja w Niemczech rozpadła się 6 listopada. Zdjęcie: TOBIAS SCHWARZ/AFP/Eastern News

„Koalicja sygnalizacji świetlnej” doprowadziła Niemcy do ślepego zaułka, więc jej upadek był tylko kwestią czasu, uważa Roderich Kiesewetter, członek opozycyjnej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej:

– Niestety zmarnowaliśmy trzy lata na dostosowanie niemieckiej polityki bezpieczeństwa do pilnych zmian geopolitycznych. W nowej koalicji rządowej musi nastąpić absolutna zmiana kierunku polityki bezpieczeństwa. Potrzebujemy zintegrowanego odstraszania i obrony przed CRINK, czyli sojuszem Chin, Rosji, Iranu i Korei Północnej, który już atakuje nasze społeczeństwa. Oczywiście Niemcy muszą też  wreszcie zmienić cel i strategię swojego wsparcia dla Ukrainy i ostatecznie poprzeć plan zwycięstwa Zełenskiego.

Niemiecki kryzys a Ukraina

Niemcy bardzo pomogły Ukrainie od początku wojny na pełną skalę, ale prawdopodobnie mają potencjał, by odegrać jeszcze większą rolę, podkreśla Wołodymyr Dubowyk, dyrektor Centrum Studiów Międzynarodowych. Niemiecki kryzys może doprowadzić do pewnych pozytywnych zmian:

– Negatywną jego stroną jest to, że kryzys tylko przedłuża okres, w którym Niemcy nie mogą odgrywać bardziej aktywnej roli w zakresie pomocy Ukrainie i ochrony bezpieczeństwa europejskiego. Jednak jeśli proces wyborczy przebiegnie szybko i obecny układ rządzący przegra wybory, a chadecy sobie poradzą, to będzie to dla nas dobra wiadomość.

Bo Friedrich Merz, lider Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej, pozycjonuje się jako polityk całkowicie proukraiński

W ostatnich latach Niemcy nie były wzorem przywództwa w Europie i straciły sporo zaufania wśród swoich partnerów z NATO, ocenia Roderich Kiesewetter:

– Cieszę się, że Polska, kraje bałtyckie i nordyckie, Dania i Czechy są obecnie liderami w obronie bezpieczeństwa Europy i wyraźnie opowiadają się za coraz skuteczniejszym wspieraniem Ukrainy. Jestem szczególnie wdzięczny Polsce, która stara się wypełnić próżnię wytworzoną przez Niemcy i która może być rozsądnym ośrodkiem kontaktowym dla nowej administracji USA.

Wsparcie dla Ukrainy musi zostać wzmocnione.

– Przede wszystkim muszę obalić mit, że Niemcy są drugim największym darczyńcą Ukrainy – dodaje Kiesewetter. – Tak nie jest. Tylko około 20% naszego wsparcia to wsparcie wojskowe. Ponad 60% tego wsparcia pozostaje w Niemczech, ponieważ jest wykorzystywane na rzecz uchodźców. Dlatego jesteśmy na samym dole listy krajów w Europie, jeśli chodzi o wsparcie wojskowe. Przeznaczamy na to 0,1% PKB, podczas gdy Dania 1,6%, Wielka Brytania 0,3%, a Estonia 1,5%.

„Koalicja sygnalizacji świetlnej” ogłosiła, że w 2025 r. wsparcie dla Ukrainy zostanie zmniejszone o połowę, zablokowała podstawowe dostawy, na przykład pocisków Taurus, i sprzeciwiła się zaproszeniu Ukrainy do NATO

Jednak rząd w Berlinie obiecuje, że mimo rozpadu koalicji Niemcy wypełnią wszystkie swoje zobowiązania dotyczące pomocy Ukrainie, zapewniając jej większość z obiecanych 4 miliardów euro – nawet jeśli budżet na przyszły rok nie zostanie przyjęty.

Olaf Scholz gratuluje nominacji nowemu ministrowi finansów Jorgowi Kukiesowi . Zdjęcie: Markus Schreiber/Associated Press/Eastern News

Inicjatywy Scholza i kandydaci na kanclerza

Niektórzy socjaldemokraci wzywają Olafa Scholza do niekandydowania na kanclerza, by uniknąć przegranej w przedterminowych wyborach. Proponują mu ustąpić miejsca znacznie bardziej popularnemu politykowi SPD, obecnemu ministrowi obrony Borisowi Pistoriusowi. Prawdopodobnie dlatego, by zademonstrować swoje przywództwo, Olaf Scholz zdecydował się porozmawiać z Putinem po raz pierwszy od początku inwazji.

Według biura niemieckiego kanclerza podczas tej rozmowy Scholz potępił agresywną wojnę Rosji przeciwko Ukrainie, wezwał Putina do wycofania wojsk i negocjacji w sprawie sprawiedliwego pokoju. Miał także podkreślić „niezachwianą determinację” Niemiec w tych sprawach. Według doniesień z Kremla Putin po raz kolejny oskarżył NATO o sprowokowanie wojny i powiedział, że Rosja jest gotowa wznowić negocjacje, „które zostały przerwane przez reżim w Kijowie” – ale z uwzględnieniem „nowych realiów terytorialnych”.

Putin oskarżył też Scholza o nieprzyjazny kurs w polityce Niemiec, który doprowadził do bezprecedensowej degradacji stosunków rosyjsko-niemieckich

Kijów został uprzedzony, że dojdzie do tej rozmowy, lecz ukraińskie MSZ nie odniosło się do sprawy entuzjastycznie. Wołodymyr Zełenski porównał natomiast rozmowę Scholza z Putinem do otwarcia puszki Pandory, mówiąc, że właśnie tego chciał rosyjski przywódca: osłabienia swojej izolacji i prowadzenia rozmów, które nie będą miały praktycznej treści. Nie będzie „Mińska-3”, dodał Zełenski, bo Ukraina potrzebuje prawdziwego pokoju.

O tym, czy aktywność w polityce zagranicznej wobec Rosji zwiększy szanse Scholza na pozostanie na fotelu kanclerza, przekonamy się po przedterminowych wyborach.

Według sondaży Friedrich Merz ma wszelkie szanse, by zostać nowym kanclerzem Niemiec. Zdjęcie: TOBIAS SCHWARZ/AFP/Eastern News

Według sondaży Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna, partia byłej kanclerz Angeli Merkel, ma największe szanse na zwycięstwo, ocenia Thomas Birringer:

– Według wszystkich sondaży gdyby wybory odbyły się teraz, Friedrich Merz zdecydowanie zostałby kanclerzem. On i jego partia znacznie bardziej wspierają Ukrainę niż obecny rząd i kilkakrotnie wnioskowali w parlamencie, by zmusić rząd do dostarczenia Ukrainie pocisków rakietowych Taurus. Merz zdecydowanie popiera też przystąpienie Ukrainy do NATO.

Siły prorosyjskie i ich szanse

Niemiecka skrajna lewica, Sojusz Sahry Wagenknecht, i niemiecka skrajna prawica, czyli Alternatywa dla Niemiec – kategorycznie sprzeciwiają się przystąpieniu Ukrainy do NATO i prowadzą kampanię na rzecz zaprzestania pomocy dla Ukrainy, opowiadając się jednocześnie za poprawą stosunków z Rosją. We wrześniu w wyborach lokalnych uzyskały w niektórych landach dobre wyniki.

Thomas Birringer jest jednak pewien, że nawet wzrost poparcia dla Alternatywy dla Niemiec nie doprowadzi do prorosyjskiej polityki w Niemczech, ponieważ partia ta nie wejdzie do rządu

Tak czy inaczej, notowania obu prorosyjskich partii będą nadal rosły, uważa Roderich Kiesewetter. Jego zdaniem wynika to z dwóch powodów: rozczarowania obecnym rządem i siły rosyjskich wpływów:

– Każdego dnia widzimy, jak dezinformacja i propaganda coraz głębiej przenikają do niemieckiego społeczeństwa, wzmacniając obie prorosyjskie partie. Demokratycznemu centrum nie udało się uczynić naszej demokracji i społeczeństwa bardziej odpornymi na rosyjskie wpływy, nie potrafiło też zaoferować obywatelom jasnego stanowiska. Mało kto wyjaśnia na przykład, że wspieranie Ukrainy nie jest działalnością charytatywną, lecz służy naszym własnym interesom bezpieczeństwa, i że my też jesteśmy bardzo zagrożeni przez rosyjski imperializm. Zamiast tego partia kanclerza, SPD, zestawia wsparcie dla Ukrainy z kwestią emerytur i celowo, z powodów wyborczych, podsyca obawy społeczne. To nie tylko cyniczne, ale także wzmacniające prorosyjskie siły w Niemczech.

Trump, Europa i niemieckie przywództwo

Wraz z dojściem do władzy nowej administracji w Waszyngtonie, która może przestać wspierać Ukrainę, rola Europy, w szczególności Niemiec, tylko rośnie, mówi Wołodymyr Dubowyk. Nie wiadomo na pewno, co zrobi Trump po przejęciu Białego Domu 20 stycznia. Ale jest bardzo prawdopodobne, że zmieni swoje podejście do wielu kwestii, a jego administracja zdystansuje się od wojny rosyjsko-ukraińskiej lub zajmie stanowisko, że to sprawa, z którą muszą sobie poradzić Europejczycy:

– Europejczycy muszą nauczyć się podejmować decyzje samodzielnie, w sposób skonsolidowany i skoordynowany. Oczywiste jest, że będą głosy na „nie”, z Bratysławy czy Budapesztu. Jeśli Ameryka się wycofa, Słowacy i Węgrzy zaczną mówić, że nie można wspierać Ukrainy bez Amerykanów. Dlatego ci, którzy rozumieją, że wsparcie Ukrainy jest ważne ze względu na bezpieczeństwo europejskie, muszą mieć silny głos. I tutaj rola Berlina będzie bardzo ważna.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Odliczanie dla Scholza

Kateryna Tryfonenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Paweł Kowal: Żołnierze KRLD w wojnie z Ukrainą to dowód na plan większej wojny

Ексклюзив
20
хв

To, czego Ukrainki uczą się za granicą, przyda się w odbudowie kraju

Ексклюзив
20
хв

Co będzie jutro?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress