Exclusive
20
min

Tajemnica Trumpa

Dlaczego Ukraina tak bardzo ciąży Donaldowi Trumpowi na sercu, że gotów jest doprowadzić do jej klęski? „Politico” ma intrygującą diagnozę

Sestry

Zdjęcie: president.gov.ua

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

„Republikański kandydat w wyborach prezydenckich w USA nie uważa za stosowne, by odwiedzić Ukrainę w najbliższym czasie, ponieważ nie sprawuje urzędu” – oświadczył sztab Donalda Trumpa 10 kwietnia.

To była odpowiedź na zaproszenie, które dzień wcześniej wystosował do byłego prezydenta USA prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski: „Chcielibyśmy, aby Donald Trump przyjechał do Ukrainy, zobaczył wszystko na własne oczy i wyciągnął wnioski. Jestem gotów spotkać się z nim i omówić tę kwestię. To dla nas bardzo ważne”.

Przyczyna wszystkich problemów

Czy rzeczywiście powodem odrzucenia przez Trumpa zaproszenia Zełenskiego jest fakt, że nie zasiada już w Białym Domu? Nie do końca.

W opublikowanym ostatnio w „Politico” artykule Veronika Melkozerova proponuje zgoła inne wyjaśnienie sprawy: Donald Trump nie pojedzie do Kijowa, bo nienawidzi Ukrainy. I to od dawna.

Taką diagnozę przyczyn zachowania eksprezydenta USA stawia publicznie m.in. Lev Parnas, cytowany przez Melkozerovą ukraińsko-amerykański biznesmen, niegdyś blisko związany z Rudym Giulianim, prawnikiem i przyjacielem Trumpa, a wcześniej burmistrzem Nowego Jorku.

On i ludzie wokół niego wierzą, że Ukraina jest przyczyną wszystkich problemów Trumpa - mówi Parnas.

Doradca Trumpa na żołdzie Janukowycza

By zrozumieć, jak to wszystko się zaczęło, trzeba przyjrzeć się przez chwilę postaci Paula Manaforta, amerykańskiego lobbysty i prawnika, którego, jak 19 marca napisał „The Washington Post”, Trump chce zatrudnić w swoim sztabie wyborczym jako doradcę.

Byłby to już drugi raz, gdy Manafort pracuje w kampanii na rzecz Trumpa – na czele sztabu wyborczego republikańskiego kandydata stał już w 2016 r. Po kilku miesiącach jednak z niego wyleciał. Za ukrywanie faktu, że wcześniej pracował jako lobbysta na rzecz prorosyjskich polityków z Ukrainy.

Mówiąc precyzyjnie, Manafort pracował dla byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza, który po Majdanie w 2014 r. w niesławie uciekł z ojczyzny do Rosji. Właśnie po tej ucieczce w siedzibie janukowyczowskiej Partii Regionów w Kijowie znaleziono coś co opinia publiczna zapamiętała jako „Czarną księgę rachunkową”. Był w niej odręcznie spisany wykaz tajnych płatności partii Janukowycza na rzecz ukraińskich urzędników, gwiazd telewizji, legislatorów, dziennikarzy – i Manaforta, który w co najmniej 22 transzach miał dostać łącznie ok. 12,7 mln dolarów.

Niewygodne związki

W Stanach Zjednoczonych sprawa została upubliczniona przez „New York Times”w sierpniu 2016 r. – kilka miesięcy przed ostateczną rozgrywką o prezydenturę między Donaldem Trumpem a Hillary Clinton. Co oczywiste, ujawnienie zaangażowania zaufanego człowieka Trumpa po stronie prorosyjskiego reżimu Janukowycza było dla republikańskiego kandydata na prezydenta bardzo niewygodne. Jak pisze Veronika Melkozerova, była to bowiem „jedna z pierwszych historii łączących Trumpa z Ukrainą i być może z Rosją i jej sojusznikami; kwestia, która nie dawała mu spokoju przez cały okres sprawowania urzędu”.

Broniąc się zajadle, stronnicy Trumpa z nim samym na czele stwierdzili, że „Czarna księga” to fałszywka, a cała sprawa jest spiskiem Partii Demokratycznej wymierzonym w kandydata Republikanów.

Russiagate i maile Hillary

Kolejnym tąpnięciem w relacjach Trumpa z Ukrainą była Russiagate. Afera ta, która wybuchła w 2016 r., dotyczyła ingerowania rosyjskich służb w przeprowadzone jesienią tegoż roku wybory prezydenckie w USA. Federalni śledczy i amerykańskie agencje wywiadowcze udowodnili, że Rosjanie włamali się do maili Komitetu Narodowego Demokratów, które potem upubliczniało WikiLeaks. Wśród wykradzionej korespondencji miały znajdować się m.in. służbowe maile Hillary Clinton, wysyłane z jej prywatnej skrzynki.

Późniejsze śledztwo wykazało, że Trump był bardzo zawiedziony, bo treść maili jego rywalki w walce o Biały Dom nie została opublikowana.

W 2017 r. już jako 45. prezydent USA wrócił do sprawy, zwracając się publicznie do Rosji, by pomogła mu te maile odnaleźć.

Tak czy inaczej, działania rosyjskich służb walnie przyczyniły się do wyborczego zwycięstwa kandydata Republikanów.

Teoria spiskowa w obronie Rosji

Manafort i jego ludzie, by oddalić od sztabu Trumpa podejrzenia, że działał w porozumieniu z Kremlem, ukuli karkołomną tezę: serwery Demokratów zhakowali nie Rosjanie, lecz… Ukraińcy. Tę spiskową teorię konsekwentnie i przy różnych okazjach lansował zresztą także sam Trump, twierdzący, że Ukraina chciała w ten sposób wrobić we włamanie Rosję, gdy tymczasem sama nadal ukrywa materiały pozyskane w ataku hakerskim.

W 2018 r. Manafort został skazany w sprawie wpływania Rosji na amerykańską politykę – czyli właśnie w związku z Russiagate. Sąd udowodnił mu oszustwa podatkowe związane z ukrywaniem dochodów z pracy na rzecz prorosyjskich Ukraińców. W śledztwie wyszło także na jaw, że pracując w kampanii Trumpa Manafort miał kontakty z agentem rosyjskiego wywiadu Konstantinem Klimnikiem.

Dwa lata później, w 2020 r., Trump Manaforta ułaskawił.

Donald Trump i szef jego kampanii Paul Manafort, Cleveland, USA, 2016. Zdjęcie: Shutterstock

Doskonała rozmowa

Nadszedł lipiec 2019 r. – i słynna telefoniczna rozmowa Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim, którą Amerykanin nazwał potem „doskonałą” (perfect phonecall). Podczas niej prezydent Stanów Zjednoczonych zwrócił się do prezydenta Ukrainy z prośbą o przysługę – oddanie jego administracji serwera z wykradzionymi Demokratom dokumentami, który to serwer rzekomo miał być w posiadaniu jakiejś ukraińskiej firmy. Drugim wątkiem, który Trump w czasie tej pogawędki poruszył, była sprawa Huntera Bidena – a pośrednio także jego ojca Joe Bidena, rywala Trumpa w nadchodzących wyborach prezydenckich.

Druga z próśb Trumpa miała swe źródło w plotkach krążących od pewnego czasu po obozie Trumpa, jakoby obaj Bidenowie zostali przez Ukraińców skorumpowani. Sensacje te zdawało się potwierdzać zeznanie niejakiego Aleksandra Smirnowa, zaufanego informatora FBI. Powiedział on, że w 2015 r. pracownicy ukraińskiej firmy energetycznej Burisma zatrudnili robiącego podówczas w tym kraju interesy Huntera Bidena – by dzięki wpływom swego ojca, wtedy wiceprezydenta USA w gabinecie Baracka Obamy, dbał o ich interesy w relacjach z ukraińskim rządem. Według Smirnowa za tę protekcję Burisma zapłaciła obu Bidenom po 5 milionów dolarów.

15 lutego 2024 r. Smirnow został aresztowany przez FBI za składanie w tej sprawie fałszywych zeznań i „stworzenie fałszywych i fikcyjnych zapisów” mających obciążyć Bidenów. Jak sam przyznał, zrobił to dlatego, że nie lubił Joe Bidena.

Jestem pewien, że to rozwiążesz

Podczas pamiętnej telefonicznej rozmowy z Zełenskim Trump naciskał na ukraińskiego prezydenta, by Kijów, który prowadził już śledztwo w sprawie korupcji przeciw firmie Burisma, wszczął kolejne śledztwo – tym razem przeciw Bidenowi juniorowi. „Jestem pewien, że to rozwiążesz” – miał powiedzieć Trump do Zełenskiego.

Zełenski ponoć obiecał sprawdzić, co można w tej sprawie zrobić, ale ostatecznie śledztwa przeciw Hunterowi nie wszczęto.

Ukraina nigdy nie miała jakichkolwiek dowodów na to, by któryś z Bidenów naruszył prawo

Zełenski o tym wie

W świetle wszystkich tych wydarzeń bardziej zrozumiałe staje się nastawienie Trumpa do Ukrainy, które przebija z blokowania przez posłusznych mu Republikanów w Kongresie pomocy dla tego kraju czy z ostatnich publicznych wystąpień kandydata na prezydenta: że zakończy wojnę w ciągu doby i że w zamian za pokój Ukraińcy powinni oddać Rosji ziemie, które już zajęła.

Zaznaczmy jednak: to bardziej zrozumiałe z punktu widzenia samego Trumpa, który – jak pisze „Politico” – „niełatwo wybacza i niełatwo zapomina”. Osobną sprawą pozostaje bowiem to, czy rzeczywiście Trump ma powody po żywienia urazy względem Ukrainy.

Jego nastawienie wobec tego kraju i prezydenta Zełenskiego jest przecież owocem własnych błędów, intryg i kombinacji, które napytały mu biedy, a także mitomaństwa, arogancji, megalomanii i skłonności do teorii spiskowych. A nie złej woli Ukraińców

Jaki jest skutek tego wszystkiego? Taki, na jaki Trumpowi pozwala jego osobowość.

„Teraz Trump nienawidzi Zełenskiego z pasją. I Zełenski o tym wie” – pisze Politico, cytując słowa Lva Parnasa.

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Prezydent Wołodymyr Zełenski stwierdził, że Ukraina jest zaangażowana działania na rzecz zakończenia wojny w tym roku, jednak kluczowym tego warunkiem są wiarygodne gwarancje bezpieczeństwa. Bo bez nich Władimir Putin może powrócić z nową, jeszcze większą armią.

Według niego by zapobiec ponownej inwazji Rosji po ustanowieniu zawieszenia broni, w Ukrainie powinny zostać rozmieszczone co najmniej 200-tysięczne europejskie siły pokojowe. Niektóre kraje europejskie, w tym Niemcy, nie wykluczają możliwości wysłania swojego kontyngentu do Ukrainy.

Na jakich warunkach mogłoby się to odbyć? Co stanie się z poparciem dla Kijowa po wyborach w Niemczech? Na te i inne pytania odpowiada Hans-Lothar Domrese, generał Bundeswehry i NATO w stanie spoczynku.

Siły pokojowe w Ukrainie i gwarancje bezpieczeństwa

Maryna Stepanenko: Minister obrony Niemiec Boris Pistorius nie wyklucza obecności niemieckich żołnierzy w Ukrainie. Według niego w przypadku zawieszenia broni mogliby oni strzec strefy buforowej. Jak Pan ocenia tę perspektywę? Czy to może być realna gwarancja bezpieczeństwa dla Ukrainy?

Gen. Hans-Lothar Domrese: Absolutnie zgadzam się z ministrem Pistoriusem. Jeśli założyć, że Putin jest skłonny negocjować z Trumpem, Zełenskim czy kimkolwiek innym, w pewnym momencie musi dojść do zawieszenia broni. Następnie musimy upewnić się, że Ukraina jest wystarczająco bezpieczna, a to wymaga gwarancji.

Jeśli członkostwo w NATO stanie się dla Ukrainy nieosiągalne, będzie trzeba rozmieścić w niej siły zachodnie, na przykład wielonarodową dywizję amerykańską, wielonarodową dywizję niemiecką i tak dalej.

Potrzeba będzie co najmniej czterech wielonarodowych dywizji, by chronić Ukrainę

Rok temu Francja pierwsza powiedziała o możliwym zaangażowaniu swoich żołnierzy jako sił pokojowych w Ukrainie. Czy Pana zdaniem takie inicjatywy powinny być podejmowane indywidualnie, przez poszczególne kraje, czy może omawiane na poziomie bloków takich jak NATO? Jakie jest prawdopodobieństwo osiągnięcia konsensusu?

Nie jestem pewien, czy w tym przypadku struktura NATO zadziała, ponieważ Sojusz jest obecnie przytłoczony koordynowaniem pomocy w swojej kwaterze głównej w Wiesbaden, by wesprzeć siły ukraińskie i naród ukraiński. Jednocześnie NATO prawdopodobnie nie chce rozmieszczać wojsk w Ukrainie. Jest to więc sprawa dla poszczególnych państw, nawet jeśli są one członkami NATO.

Siły pokojowe mogłyby zostać rozmieszczone na przykład pod auspicjami ONZ lub UE. Może to być też koalicja chętnych pod przywództwem Francji, Niemiec, Stanów Zjednoczonych czy kogokolwiek innego.

Siły pokojowe mogłyby zostać rozmieszczone w Ukrainie pod auspicjami ONZ. Zdjęcie: ANWAR AMRO/AFP/East News

Czy niemiecka opinia publiczna jest gotowa poprzeć decyzję o wysłaniu wojsk do Ukrainy?

To dobre pytanie. Zobaczymy. Jedno jest pewne: poparcie dla Ukrainy w niemieckim społeczeństwie jest ogromne. Wiemy, że cierpicie, że bronicie Europy. Istnieje jednak pewna błędna kalkulacja.

Większość ludzi chce być jak obywatele Szwajcarii i nie robić nic na arenie międzynarodowej. Tyle że to nie działa w ten sposób

Gwarancje bezpieczeństwa są obecnie jednym z najczęściej omawianych tematów. Partnerzy Ukrainy rozumieją, że bez nich wojna się nie zakończy, a jedynie zostanie zawieszona, co da Rosjanom czas na przegrupowanie i ponowny atak. Jaka jest Pana wizja długoterminowego pokoju w Ukrainie?

Nie możemy pozwolić Rosji na ponowny atak na Ukrainę. Dlatego z mojego punktu widzenia powinniśmy pomóc Kijowowi poprzez rozmieszczenie wojsk, a następnie pomyśleć o rozwijaniu dalszych relacji. Pewnego dnia Ukraina znajdzie się w UE, a potem zostanie członkiem NATO, choć to zajmie trochę czasu. Dopóki tak się nie stanie, musimy mieć silną koalicję chętnych do pomocy.

Pomoc Ukrainie i sprawa Taurusów

Dlaczego kwestia udzielenia Ukrainie trzech miliardów nadzwyczajnej pomocy, której listę Berlin sporządził w listopadzie ubiegłego roku, utknęła w martwym punkcie?

Musicie zrozumieć, że za kilka tygodni odbędą się w Niemczech wybory parlamentarne. Mamy wiele partii, których liderzy ubiegają się o stanowisko kanclerza. Pytanie więc brzmi: Która partia ma najlepszy argument dla wyborców? To cały powód.

Nie chodzi o te 3 miliardy euro. To gra polityczna
Niemcy czekają na wybory i nowego kanclerza. Zdjęcie: OPU

Ukraińców najbardziej niepokoi kwestia dostaw rakiet dalekiego zasięgu Taurus. Decyzji Niemiec w tej sprawie jeszcze nie ma. Czy powinniśmy się jej spodziewać za miesiąc, po wyborach?

Lider niemieckiej opozycji Friedrich Merz [szef Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej – red.] powiedział, że jeśli wygra wybory, wyśle Taurusy do Ukrainy. Ale najpierw potrzebujemy nowego rządu.

Czy myśli Pan, że wraz z Taurusami Ukraina otrzyma pozwolenie na ich użycie głęboko na terytorium Rosji?

Taurysy mogą uderzać w cele odległe tylko o 500 kilometrów. To mniej niż dystans z Kijowa na Krym. 500 kilometrów to niewiele, ale przynajmniej można razić tymi rakietami punkty dowodzenia czy węzły transportowe – wszystko, co pomaga Rosji kontynuować walkę.

Ale jeśli Ukraińcy zechcą, mogą narobić trochę hałasu, bo Taurusy są w stanie dotrzeć do Moskwy, jeśli zajdzie taka potrzeba

Tak, zwłaszcza jeśli Ukraina użyje ich z obszarów położonych blisko linii frontu. Ale czy będą jakieś ograniczenia?

Nie będzie, ponieważ – ośmielę się to powiedzieć – nie można być do połowy ciąży. Podobnie jest z amunicją: tradycyjnie gdy ktoś otrzymuje broń, może z nią robić, co chce.

W przypadku Ukrainy z pewnością mogłoby dojść do negocjacji między oboma ministrami obrony lub spraw zagranicznych albo między prezydentem Zełenskim a kanclerzem. W gronie przyjaciół nie stanowi to jednak problemu.

Wołodymyr Zełenski podkreślił niedawno, jak wiele Niemcy zrobiły dla Ukrainy. Jednocześnie powiedział, że chciałby, cytuję: „coś zmienić”. Do jakich aspektów niemieckiej polityki wobec Ukrainy to się odnosi?

Nie powinniśmy mówić, że Ukraina nie powinna przegrać tej wojny, a jednocześnie nie wspierać jej wystarczająco. Jeśli takie stwierdzenia padają, to musimy zapewnić pełne wsparcie.

Obecny niemiecki rząd balansuje gdzieś pośrodku, mówiąc, że Ukraina nie powinna przegrać, a jednocześnie nie robi wystarczająco dużo, by jej pomóc. To wstyd

Ale dotyczy to wszystkich krajów zachodnich, nawet Stanów Zjednoczonych. Wszyscy wysyłaliśmy do Kijowa gorsze modele czołgów.

Dlaczego?

Bo kiedy wybuchła wojna, baliśmy się, że może wydarzyć się coś jeszcze większego, że Rosja przejdzie przez Ukrainę, jak nóż przez masło, a wtedy zostaniemy „nadzy”. Właśnie dlatego. Ale potem zobaczyliśmy, jak silni są ukraińscy żołnierze, społeczeństwo i prezydent, jak powstali i walczą z Rosjanami.

Ukraińskie siły obronne pokonały ich na północ od Kijowa, w Buczy, pod Charkowem. Mimo to mamy katastrofalną sytuację na wschodzie, w czterech regionach, ponieważ Rosja robi tam postępy, a Ukraina jest zmuszona do odwrotu, by ratować życie swoich żołnierzy.

Prezydent Trump powiedział, że zawieszenie broni nastąpi za 100 dni. Poczekajmy więc i zobaczmy, co przywódca USA przyniesie do stołu.

Donald Trump polecił gen. Keithowi Kelloggowi, wysłannikowi do spraw Ukrainy i Rosji, zakończyć wojnę w Ukrainie w 100 dni. Fot: Mark Schiefelbein/Associated Press/East News

Czy podpisanie zawieszenia broni w ciągu 100 dni jest możliwe?

Wszystko zależy od Putina. On może zatrzymać wojnę nawet dzisiaj. W rzeczywistości jest jedynym, który może ją powstrzymać. Trump mówi, że zwiększy sankcje wobec Rosji, jeśli Putin tego nie zrobi. I widać już pierwszy rezultat: Indie przestają kupować gaz i ropę z Rosji, ponieważ obawiają się sankcji. Ostatni przyjaciele Putina odwrócą się od niego.

Trzymam kciuki, byśmy doczekali się zawieszenia broni i rozpoczęcia negocjacji pokojowych, choć zawieszenie broni to nie pokój.

Zdjęcie główne: Ukrinform/East News

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Zawieszenie broni to nie pokój. Niemiecki generał o zakończeniu wojny w Ukrainie

Maryna Stepanenko

Na początku stycznia wyszło na jaw, że brytyjski premier Keir Starmer i francuski prezydent Emmanuel Macron negocjowali rozmieszczenie w Ukrainie brytyjskiego i francuskiego wojskowego kontyngentu pokojowego po ewentualnym zawarciu rozejmu między Ukrainą a Rosją. Macron i Starmer omówili ten pomysł z premierem RP Donaldem Tuskiem. Niemiecka minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock i włoski minister obrony Guido Crosetto nie wykluczają udziału ich krajów w misji pokojowej.

Na ile wykonalny jest ten pomysł? Które inne państwa mogłyby się do tego przyłączyć? Jaka mogłaby być rola NATO. I czy Rosja zgodziłaby się na rozmieszczenie międzynarodowych sił pokojowych w Ukrainie?

Potencjalni uczestnicy

Jak sugeruje Davis Ellison, analityk w Centrum Studiów Strategicznych w Hadze kraje bałtyckie, Polska i Francja potencjalnie mogłyby wesprzeć misję pokojową w Ukrainie. Z logistycznego punktu widzenia to jest wykonalne, ale taka misja natychmiast napotkałaby wiele niuansów prawnych:

– Aspekty prawne koncentrowałyby się głównie na zasadach zaangażowania obcych wojsk: czy litewskie oddziały stacjonujące wzdłuż linii zawieszenia broni mogłyby na przykład otworzyć ogień do wojsk rosyjskich? Co więcej, reguły, na mocy których działałyby obce wojska, musiałyby zostać uzgodnione z ukraińskim rządem.

Bo kto faktycznie dowodziłby tymi siłami? Czy musiałyby koordynować swoje decyzje z Kijowem? Jaki byłby polityczny cel misji? Pojawia się tu wiele pytań

Kwestię ewentualnego rozmieszczenia zachodnich kontyngentów wojskowych na terytorium Ukrainy zainicjował w ubiegłym roku prezydent Francji Emmanuel Macron. I natychmiast wywołał debatę, która ostatnio, związku z powrotem do Białego Domu Donalda Trumpa, przybrała na sile. Trump wielokrotnie mówił, że szybkie zakończenie wojny w Ukrainie jest jednym z jego priorytetów. Według Reutersa amerykański przywódca ma na stole trzy główne opcje zakończenia wojny: plan specjalnego przedstawiciela ds. Ukrainy Keitha Kellogga, plan wiceprezydenta J.D. Vance'a oraz plan byłego szefa wywiadu USA Richarda Grenella. Wszystkie w taki czy inny sposób zakładają zamrożenie działań wojennych wzdłuż linii kontaktu. Według Reutersa w przypadku zawieszenia broni Unia Europejska mogłaby wysłać na misję pokojową do Ukrainy do 100 000 żołnierzy.

Brytyjski premier Keir Starmer przyznał natomiast, że jego kraj omawiał pomysł stworzenia sił pokojowych z innymi sojusznikami. Zdjęcie: OPU

Kilka krajów wypowiedziało się już na temat perspektyw ich udziału w tej inicjatywie. Minister spraw zagranicznych Litwy Kęstutis Budrys zgodził się na przedyskutowanie tej kwestii, jeśli Kijów zwróci się o to do krajów zachodnich. Niemiecki minister obrony Boris Pistorius powiedział z kolei, że Niemcy jako największy kraj NATO w Europie oczywiście odegrają swoją rolę, a kwestia sił pokojowych zostanie omówiona „w odpowiednim czasie”. Brytyjski premier Keir Starmer przyznał natomiast, że jego kraj omawiał pomysł stworzenia sił pokojowych z innymi sojusznikami. Starmer, według Financial Times, zamierza omówić ten temat z sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte podczas nieformalnego spotkania 3 lutego.

Polska uważa natomiast, że państwa graniczące z Ukrainą na tym etapie nie wyślą do niej swych sił. Tak przynajmniej powiedział w rozmowie z „Financial Times” minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz. Podkreślił, że gdy powstanie plan pokojowy, zostanie on w Polsce omówiony, ale jego zdaniem powinien istnieć większy podział obowiązków w ramach NATO.

Przez prawie trzy lata Europa w dużej mierze zachowywała się tak, jakby nie musiała dokonywać wyboru. Jakby mogła wspierać walkę Ukrainy z Rosją, dbać o zachowanie europejskiego bezpieczeństwa, a jednocześnie unikać ryzyka dla siebie

Jednak biorąc pod uwagę pogarszającą się sytuację militarną w Ukrainie i perspektywę zmniejszenia amerykańskiej pomocy wojskowej, Europa raczej nie będzie w stanie dłużej unikać trudnych decyzji, zaznacza Franz-Stefan Gadi, analityk wojskowy w Międzynarodowym Instytucie Studiów Strategicznych:

– Konieczna jest uczciwa ocena sytuacji. Bez znaczącej zachodniej obecności wojskowej Rosja prawdopodobnie zignoruje wszelkie gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. A Donald Trump i jego zespół dali już jasno do zrozumienia, że nie wyślą wojsk amerykańskich do Ukrainy, bo powinno to należeć do Europy.

Ukraińskie realia i doświadczenia historyczne

Na razie rozmieszczenie zagranicznego kontyngentu pokojowego w Ukrainie wydaje się mało prawdopodobne. Coś takiego mogłoby zadziałać tylko wtedy, gdyby obie strony wyraiły na to zgodę, ocenia Serhij Kuzan, szef Ukraińskiego Centrum Bezpieczeństwa i Współpracy:

– I to nie tylko wówczas, gdy dojdzie do pewnego rodzaju zamrożenia, ale gdy zostaną określone warunki, to znaczy odbędą się konsultacje lub negocjacje i zostanie określona strefa zdemilitaryzowana, w której wojsko nie może być obecne. Istnieje cała procedura i jest ona bardziej skomplikowana niż nam się wydaje. To nie jest tylko kwestia: „ciach! – i przestają strzelać”. Mamy niewiarygodnie długą linię frontu, o długości 1500 kilometrów, a tak długa strefa zdemilitaryzowana wymaga utrzymania na dużą skalę.

Oczywiste jest, że jeśli ta strefa nie zostanie nasycona siłami pokojowymi, punktami kontrolnymi i oddzielona ogrodzeniem wzdłuż całej linii, to bardzo szybko walki wybuchną z nową siłą

W przeszłości misje pokojowe przynosiły różne wyniki, zauważa Davis Ellison:

– Na przykład misja pokojowa w Bośni i Hercegowinie została powszechnie uznana za porażkę i wymagała interwencji NATO dla „uratowania” ONZ podczas wojny. Utrzymywanie pokoju w Kosowie i na Cyprze jest uważane za bardziej udane, ale z zastrzeżeniem, że podstawowe problemy polityczne nie zostały rozwiązane, a konflikt w każdej chwili może na powrót wybuchnąć.

Siły pokojowe koordynowane przez NATO w Kosowie. Marzec, 2015 rok. Zdjęcie: AFP/EAST NEWS

Jeśli chodzi o Rosję, wszystko będzie zależało od warunków, w jakich prowadzone będą działania pokojowe, kontynuuje Davis Ellison:

– Aby mogło dojść uruchomiania do misji pokojowej, musi być pokój. Biorąc pod uwagę to, że nie ma jeszcze rozejmu ani rozmów pokojowych, wszelkie oddziały przybywające wcześniej będą prawdopodobnie postrzegane jako wrogie bojówki, co doprowadzi jedynie do eskalacji. Jeśli siły pokojowe przybędą na mocy ukraińsko-rosyjskiego porozumienia pokojowego, sytuacja będzie inna.

Jest jednak prawdopodobne, że Rosja będzie nalegać, by siły pokojowe obejmowały jej własne siły lub przynajmniej siły z krajów przyjaznych Moskwie

Perspektywy misji

W wywiadzie dla Bloomberga Wołodymyr Zełenski powiedział, że europejscy sojusznicy nie mają wystarczającej liczby żołnierzy, aby być prawdziwym czynnikiem odstraszającym Rosję. A każde inne rozwiązanie grozi otwarciem podziałów w NATO. Według Zełenskiego misja pokojowa nie może się obyć bez udziału Stanów Zjednoczonych.

Źródła Bloomberga twierdzą, że europejscy urzędnicy intensywnie pracują nad uzyskaniem od administracji Trumpa zobowiązania do udziału w gwarancjach bezpieczeństwa dla Ukrainy, w tym dotyczącego wysłania żołnierzy na misję pokojową.

Dopóki Ukraina nie ustabilizuje linii frontu, rozmowy o oddziałach rozjemczych pozostają jedynie teorią. Zamrożenie konfliktu można rozważać tylko wtedy, gdy Rosja uzna, że nie może już osiągnąć znaczących zwycięstw militarnych. Jak podkreśla Franz-Stefan Gadi, może się tak stać, jeśli administracja Trumpa zdecyduje się realizować strategię zwiększania pomocy wojskowej dla Ukrainy, by wzmocnić swoją pozycję przetargową.

– Jednak prędzej czy później Trump może oświadczyć, że Ukraina jest problemem Europy, więc to Europa powinna mieć gotowy jasny plan działania – mówi Gadi. – Tyle że pomysł, że Europa może powstrzymać Rosję przed zerwaniem zawieszenia broni i ponownym atakiem za pomocą lekkiej misji pokojowej, jest iluzją.

Serhij Kuzan twierdzi ponadto, że specyfika sytuacji polega na tym, że w Ukrainie są używane wszystkie najnowsze typy broni, jakie istnieją na świecie:

– Oznacza to, że potencjalne siły pokojowe musiałyby być uzbrojone każdą broń, w tym ciężką – m.in. haubice, działa dalekiego zasięgu i wyrzutnie rakiet – mówi Kuzan. – Wyobraźmy sobie, że dowódca brygady z jednej lub drugiej strony mówi, że nie zgadza się na negocjacje, i rusza naprzód. Wtedy siły pokojowe muszą mieć moc pozwalającą zapewnić wdrożenie porozumień pokojowych.

Uzbrojenie sił pokojowych powinno być wystarczające do powstrzymania wszelkich działań jednej lub drugiej strony

A rola NATO będzie prawdopodobnie ograniczona, biorąc pod uwagę fakt, że konsensus pomiędzy 32 państwami w sprawie faktycznego rozmieszczenia sił wydaje się wysoce mało prawdopodobny. W najlepszym razie mogłoby to być wsparcie pośrednie, takie jak logistyka lub wywiad, zapewniane z terytorium NATO, uważa Davis Ellison.

Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych uznało pomysł wysłania zachodnich sił pokojowych do Ukrainy za nie do przyjęcia dla Rosji, zastrzegając, że taki ruch mógłby doprowadzić do niekontrolowanej eskalacji.

Rosja odrzuca ideę wysyłania przez państwa NATO sił pokojowych do Ukrainy w przypadku zawieszenia broni. Zdjęcie: AA/Abaca/Abaca/East News

Rozmieszczenie obcych wojsk w Ukrainie jest kwestią otwartą, ocenia jednak Ellison, a szacunki dotyczące jego wpływu są bardzo zróżnicowane:

– Zwolennicy tego rozwiązania twierdzą, że może być decydującym czynnikiem na polu bitwy, zmuszającym Moskwę do negocjacji na warunkach Ukrainy. Inni ostrzegają, że oznaczałoby to bezpośrednią wojnę między NATO i Rosją, co mogłoby doprowadzić do niszczycielskiej eskalacji. Wtedy Ukraina stałaby się głównym polem bitwy w wojnie NATO z Rosją.

Myślę, że siły pokojowe lub przynajmniej obserwatorzy zawieszenia broni z neutralnych państw będą niezbędnym warunkiem negocjacji, choć jest wiele kwestii do uzgodnienia

Oczywiście Rosjanie zgodzą się rozmawiać o misji pokojowej tylko wtedy, gdy Ukrainie uda się zmniejszyć ich potencjał ofensywny – jeśli zostaną osłabieni do tego stopnia, że kontynuowanie wojny w obecnym kształcie stanie się dla nich nie do utrzymania, zaznacza Serhij Kuzan:

– Dopóki do tego nie dojdzie, będą kontynuować wojnę. Mówienie, że wojna wyczerpuje rosyjską gospodarkę, że cofa Rosję o 20 lat, że poziom życia Rosjan się pogarsza – to głupie gadanie. Dla Rosjan jedynym argumentem byłaby bolesna porażka militarna.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Zachodnie siły pokojowe w Ukrainie: czy to da się zrobić

Kateryna Tryfonenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Wołodymyr Zełenski spotkał się z Donaldem Tuskiem i Andrzejem Dudą

Ексклюзив
20
хв

Jakich polityków i zmian chcą Ukraińcy po wojnie? Przegląd głównych trendów

Ексклюзив
20
хв

Jak Kreml sprzedaje iluzję lepszej Rosji za pośrednictwem Carrie Bradshaw

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress