Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
PreferencjeOdrzućAkceptuj
Centrum preferencji prywatności
Pliki cookie pomagają witrynie internetowej zapamiętać informacje o wizytach użytkownika, dzięki czemu przy każdej wizycie witryna staje się wygodniejsza i bardziej użyteczna. Podczas odwiedzania witryn internetowych pliki cookie mogą przechowywać lub pobierać dane z przeglądarki. Jest to często konieczne do zapewnienia podstawowej funkcjonalności witryny. Przechowywanie może być wykorzystywane do celów reklamowych, analitycznych i personalizacji witryny, na przykład do przechowywania preferencji użytkownika. Twoja prywatność jest dla nas ważna, dlatego masz możliwość wyłączenia niektórych rodzajów plików cookie, które nie są niezbędne do podstawowego funkcjonowania witryny. Zablokowanie kategorii może mieć wpływ na korzystanie z witryny.
Odrzuć wszystkie pliki cookieZezwalaj na wszystkie pliki cookie
Zarządzanie zgodami według kategorii
Niezbędne
Zawsze aktywne
Te pliki cookie są niezbędne do zapewnienia podstawowej funkcjonalności strony internetowej. Zawierają one pliki cookie, które między innymi umożliwiają przełączanie się z jednej wersji językowej witryny na inną.
Marketing
Te pliki cookie służą do dostosowywania nośników reklamowych witryny do obszarów zainteresowań użytkownika oraz do pomiaru ich skuteczności. Reklamodawcy zazwyczaj umieszczają je za zgodą administratora witryny.
Analityka
Narzędzia te pomagają administratorowi witryny zrozumieć, jak działa jego witryna, jak odwiedzający wchodzą w interakcję z witryną i czy mogą występować problemy techniczne. Ten rodzaj plików cookie zazwyczaj nie gromadzi informacji umożliwiających identyfikację użytkownika.
Potwierdź moje preferencje i zamknij
Skip to main content
  • YouTube icon
Wesprzyj Sestry
Dołącz do newslettera
UA
PL
EN
Strona główna
Society
Historie
Wojna w Ukrainie
Przyszłość
Biznes
Opinie
O nas
Porady
Psychologia
Zdrowie
Świat
Edukacja
Kultura
Wesprzyj Sestry
Dołącz do newslettera
  • YouTube icon
UA
PL
EN
UA
PL
EN

Wojna w Ukrainie

Фоторепортажі, новини з місця подій та розмови з тими, хто щодня бореться за нашу перемогу

Filtruj według
Wyszukiwanie w artykułach
Wyszukiwanie:
Autor:
Exclusive
Wybór redakcji
Tagi:
Wyczyść filtry
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Wojna w Ukrainie

Materiały ogółem
0
Exclusive
Video
Foto
Podcast

"Ludzie, którzy przyjechali z terenów okupowanych i zetknęli się z Rosjanami, boją się zeznawać"

Rosyjscy okupanci zabijają i torturują ukraińskich cywilów i żołnierzy, nielegalnie przetrzymują ludzi oraz niszczą infrastrukturę. Cały świat jest świadkiem tych okrucieństw. Aby postawić Rosję przed wymiarem sprawiedliwości ważne jest udokumentowanie zbrodni. Na Ukrainie robią to organy ścigania. W Polsce jedną z organizacji, która podjęła się tego zadania, jest Fundacja OPORA w Polsce, która została założona latem 2022 roku przez przedstawicieli Sieci Obywatelskiej OPORA.

Spotkaliśmy się z przedstawicielami organizacji.

"Na początku wojny prokuratorzy jeździli na granicę, stali na dworcach, ale ludzie nie chcieli zeznawać".

Olga Kociuruba, starszy doradca w Centrum Promocji Dokumentacji Zbrodni Wojennych OPORA w Polsce:

- Sieć Obywatelska OPORA to organizacja działająca na rzecz wyborów i demokracji na Ukrainie. Po inwazji na pełną skalę część biura przeniosła się do Warszawy. Postanowiliśmy robić to, w czym jesteśmy dobrzy - dokumentować zbrodnie. Od kwietnia do lipca 2022 r. odbywaliśmy konsultacje i szkolenia podczas warsztatów z międzynarodowymi ekspertami PILPG, którzy dokumentują zbrodnie wojenne w zapalnych punktach na całym świecie oraz ukraińskimi organizacjami, które specjalizują się w dokumentowaniu zbrodni od 2014 roku. Ponieważ jesteśmy nową organizacją w Polsce, nie zawsze cieszyliśmy się zaufaniem lokalnych władz i oddziałów. Ambasada Ukrainy w Polsce przekazała nam listy poparcia i kontakty do dużych ośrodków. W ten sposób zaczęliśmy zbierać dowody, początkowo tylko w Warszawie. Wsparła nas Ambasada Brytyjska, a w lipcu rozszerzyliśmy działalność na całą Polskę. Znów szukamy nowych ośrodków poza Warszawą. Wszystkie schroniska poza Warszawą wymagają zgody wojewody. Dlatego najpierw kontaktujemy się z odpowiednim województwem, które zapewnia kontakty, pozwolenie i pomoc oraz informuje ośrodki o nas. Potem my kontaktujemy się z ośrodkami. Musimy dużo podróżować, mówić ludziom, jak ważne są ich świadectwa.

Centrum Dokumentacji Zbrodni Wojennych współpracuje z Biurem Prokuratora Generalnego Ukrainy i Prokuraturą Rzeczypospolitej Polskiej, a także prokuratorami z Międzynarodowego Centrum Ścigania Zbrodni Agresji przeciwko Ukrainie (ICPA).

Planujemy współpracę z międzynarodową koalicją, która będzie wspierać Ukraińców w innych jurysdykcjach.  

Być może zaprosimy ludzi na dodatkowe rozmowy i wrócimy do tych, z którymi przeprowadziliśmy wywiady.

Olga Kociuruba. Zdjęcie: archiwum prywatne

Prawnicy i psychologowie z Centrum Pomocy w Dokumentowaniu Zbrodni Wojennych pracują w parach: prawnik przeprowadza wywiady, a psycholog pomaga dzielić się doświadczeniami i w razie potrzeby zapewnia pomoc psychologiczną. Udaje im się przesłuchać około 10 osób dziennie. Zajmuje to średnio 20 minut, a w niektórych przypadkach godzinę lub dłużej.

Olga Kociuruba:

- Dużo czasu i wysiłku poświęcamy na wyjaśnianie ludziom, dlaczego warto zeznawać, czym jest zbrodnia wojenna i ile danych zebraliśmy (w ciągu roku 1200 zeznań). Komunikujemy się po ukraińsku, prawnicy i psychologowie spisują relacje, następnie tłumaczą je na język polski i wysyłają do prokuratury. Następnie świadkowie są wzywani do prokuratury, a dopiero potem dane stają się oficjalnymi zeznaniami.

W pierwszych tygodniach inwazji Rosji na pełną skalę przedstawiciele prokuratury jeździli na granicę, stali na stacjach kolejowych i próbowali przesłuchiwać ludzi. Ale to nie są warunki, w których ludzie chcą rozmawiać. Uchodźca jest już w stresie, a potem musi rozmawiać z prokuratorem w obcym języku. Ludzie są bardzo straumatyzowani, a podejście powinno być indywidualne i w odpowiednich warunkach.

Olena Murzanowska, prawniczka OPOR-y w Polsce:

- Ludzie, którzy przyjechali z terenów okupowanych i zetknęli się z Rosjanami, bardzo się boją, pytają, gdzie i w jaki sposób zostaną przekazane informacje, którymi się dzielą. Mówimy im, że przechowujemy informacje i jesteśmy za nie odpowiedzialni. Kiedy przychodzimy do ośrodków, najpierw opowiadamy im o naszej organizacji, pokazujemy, że pracujemy oficjalnie i można nam zaufać. Następnie zaczynamy rozmawiać twarzą w twarz z każdym. Ludzie mówią nam, co pamiętają. Niektórzy pamiętają daty, nazwy ulic i rozmiar rakiety. Jeśli dana osoba źle się poczuje podczas rozmowy, psycholog uspokaja ją. Naszym zadaniem jest zapewnienie, że przesłuchanie zakończy się w stabilnym stanie psychicznym świadka. Przesłuchujemy dorosłych świadków, ale w dwóch przypadkach obecne były dzieci, które za zgodą rodziców (opiekunów) uzupełniły ich zeznania. Wszystkie relacje utrwalamy na piśmie. Mamy kwestionariusz i formularz zgody. Najpierw dana osoba mówi nam, co powiedziała, a my zapisujemy jej zeznania. Następnie zaznaczamy rodzaje przestępstw w kwestionariuszu. Następnie osoba ponownie czyta wszystko i podpisuje.

Olena Murzanowska. Zdjęcie: archiwum prywatne

Przesłuchania w Hadze zachęcają świadków. Zaufanie rośnie

Odkąd rozpoczęły się przesłuchania w Hadze, praca stała się łatwiejsza. Na początku Ukraińcy pytali: czy coś z tego wyjdzie? Teraz jest coraz mniej przypadków, gdy ludzie odmawiają wymieniania nazwisk i faktów, wręcz przeciwnie, chętnie przychodzą na spotkania. Oznacza to, że poziom zaufania znacznie wzrósł. Niedawno rozmawialiśmy z kobietą ze wsi niedaleko Kijowa. Nikt przed nami nie przeprowadzał z nią wywiadu. Mieszkała w mieszkaniu z dwójką małych dzieci. Pracowaliśmy z nią przez 1,5 godziny chociaż zwykle spędzamy znacznie mniej czasu na wywiadach. Ale jeśli dana osoba musi się wypowiedzieć, mówi tyle, ile potrzebuje. Ta kobieta opowiedziała nam wszystko ze szczegółami: jak opuściła miasto ze znajomymi. Wszyscy ukrywali się w piwnicy sąsiada. Mieli do wyboru: iść do tej piwnicy lub ukryć się w podziemnym parkingu w nowym kompleksie mieszkaniowym, gdzie było najwięcej ludzi. Później dziękowali Bogu, że pozostali w piwnicy przez dwa tygodnie, ponieważ ludzie Kadyrowa wyciągali ludzi z parkingu i strzelali do nich. Kiedy wydostała się z miasta, rozmawiała z amerykańskimi i ukraińskimi dziennikarzami, i była gotowa zeznawać.

Prawie wszyscy rozmówcy zauważyli, że byli świadkami lub słyszeli o kilku rodzajach zbrodni wojennych. Zdecydowana większość z nich wspomniała o zniszczeniu lub uszkodzeniu mienia, zabiciu (zastrzeleniu) lub zranieniu cywilów, nielegalnym zatrzymaniu lub pozbawieniu wolności, arbitralnym skazaniu, torturach lub złym traktowaniu, deportacji lub przymusowym przesiedleniu dorosłych i dzieci; gwałcie lub innej przemocy seksualnej, zabójstwie i zastrzeleniu lekarzy, ratowników i członków misji międzynarodowych. Największa liczba zeznań dotyczy obwodów chersońskiego i charkowskiego. Władze okupacyjne zatrzymywały mieszkańców o proukraińskim nastawieniu. Zatrzymani byli zmuszani do nagrywania filmów z przeprosinami i wdzięcznością wobec Rosji. Ojciec jednej z ofiar doznał udaru mózgu po tygodniu nielegalnego zatrzymania. Świadkowie z Makijiwki i Doniecka doświadczyli ostrzału artyleryjskiego.

Wieczysław Konotopczik, psycholog z Fundacji OPORA w Polsce:

- Ludzie boją się wspominać i płakać. Ale to normalne, że się płacze. Sam często płaczę, ponieważ jest to uwolnienie negatywnych emocji. Istnieje nawet odpowiednia technika płaczu. Kiedy ludzie płaczą i nie mogą mówić, działam jak psycholog. Kiedy widzę łzy w oczach danej osoby, zadaję neutralne pytania, które nie są związane z tematem zeznania. Naszym zadaniem jest nazwanie wspomnienia, ale nie zagłębianie się w nie. Ludzie boją się też o swoich bliskich: "Czy to, co mówię, zaszkodzi mojej rodzinie?", "Nie chcę, żeby moje dzieci mnie widziały". W tym roku zaobserwowaliśmy wzrost liczby osób zgłaszających się do psychoterapeutów.

Wiaczesław Konotopczyk. Zdjęcie: archiwum prywatne

"Żona żołnierza była katowana, ale udało się ją wykupić od Rosjan".Sam proces dokumentacji nie jest trudny technicznie. Jest natomiast trudny psychicznie, ponieważ psychologowie i prawnicy codziennie słyszą przerażające historie.

Olena Murzanowska.

  • Najbardziej przerażająca była historia kobiety, która przebywała na okupowanym terytorium. Jej mąż służył w ukraińskich siłach zbrojnych. Przez trzy tygodnie przebywała w rosyjskiej sali tortur. Przesłuchiwali ją, torturowali elektrowstrząsami i wkładali coś pod paznokcie. Rosjanie stosowali wobec niej straszne metody. Potem chcieli ją zagłodzić. Ale jeden z jej krewnych wykupił ją za sprzedane złoto. Później kobieta zabrała swoje dzieci i wyjechała.

Wspomina również rozmowę z młodym mężczyzną, którego matka zginęła podczas ostrzału, a on nie mógł jej pochować. Miał żonę i dwoje dzieci, które trzeba było uratować. Rozmawiał o tym przez dwie godziny. A potem miał potrzebę mówienia więcej, ale o rehabilitacji i życiu po okupacji.

Wiaczesław Konotopczyk

  • Odbyłem ponad 5000 spotkań z ludźmi. To historia, która wciąż porusza mnie do głębi. Doszło do potężnej eksplozji, która uszkodziła dom. Rodzice słyszeli krzyki swoich dzieci uwięzionych w gruzach, ale nie mogli im pomóc. I dzieci umarły z odniesionych ran uwięzione w ruinach.

Olena Murzanowska:

  • Zanim zaczęliśmy zbierać świadectwa, odbyliśmy szkolenia z ludźmi, którzy pracują od dłuższego czasu. Wiele nas nauczyli. Był to trening wytrzymałości i siły psychiki. Osobiście pracujemy też z naszymi psychologami. Kiedy podczas pracy jest nam bardzo ciężko, robimy sobie przerwę, idziemy na kawę lub herbatę, i rozmawiamy na błahe tematy.

Wiaczesław Konotopczyk

  • Musimy umieć odwracać swoją uwagę od tragedii, aby utrzymać się na powierzchni, ponieważ pracujemy w interwencji kryzysowej (pomoc psychospołeczna dla osoby w kryzysie, mająca na celu przezwyciężenie sytuacji, która spowodowała kryzys). Wszyscy jesteśmy prawdziwymi ludźmi, mamy własne problemy, dlatego ważne jest, aby wszystko przepracować z psychologiem.

Kiedy Rosja odczuje konsekwencje dokumentowania przestępstw?Olga Kociuruba:

  • Ściganie zbrodni międzynarodowych (zbrodni wojennych, zbrodni przeciwko ludzkości, ludobójstwa i agresji) jest możliwe na trzech poziomach: krajowym (sądy ukraińskie), uniwersalnym (procesy w innych krajach) i jurysdykcji międzynarodowej. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze rozpatruje roszczenia Ukrainy wobec Rosji dotyczące ludobójstwa. Chociaż Ukraina nie ratyfikowała Statutu Rzymskiego, uznała jurysdykcję Międzynarodowego Trybunału Karnego (również z siedzibą w Hadze). Trybunał ten może ścigać zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciwko ludzkości i ludobójstwo popełnione przez Rosjan na Ukrainie od 2014 roku. Istnieje jednak luka dotycząca zbrodni agresji. Jedynym skutecznym mechanizmem prawnym w tej sytuacji jest specjalny trybunał. Od półtora roku trwają negocjacje w sprawie formatu tego trybunału i możliwej procedury jego powołania. My, jako organizacja pozarządowa, również dokładamy starań, aby zintensyfikować ten proces i działamy jako rzecznicy tej idei na różnych platformach. Na przykład Olga Aiwazowska, Przewodnicząca Rady Fundacji OPORA, po raz kolejny broniła idei jak najszybszego powołania trybunału na Warsaw Security Forum. Nie osiągnięto jeszcze konsensusu co do tego, czy można ustanowić międzynarodowy trybunał specjalny ds. zbrodni agresji, czy powinien to być trybunał hybrydowy (z udziałem sędziów międzynarodowych i krajowych), czy też jurysdykcja trybunału może obejmować tak zwaną "trojkę" - prezydenta, premiera i ministra spraw zagranicznych państwa agresora. Niestety nie wiadomo więc jeszcze, kiedy trybunał zostanie ustanowiony i będzie mógł rozpocząć pracę. Śledzimy te negocjacje, nie zatrzymujemy się i codziennie zbieramy zeznania, ponieważ zeznania świadków są ważne w prowadzeniu postępowań sądowych we wszystkich jurysdykcjach.

Jak mogę przedstawić dowody?Osoby gotowe do złożenia zeznań mogą wypełnić formularz online na stronie internetowej(Centrum Dokumentacji Zbrodni Wojennych) lub zadzwonić pod numer +48 690 848 019. Możesz również odwiedzić Centrum Dokumentacji Zbrodni Wojennych w Warszawie przy ulicy Marszałkowskiej 77/79, biuro 16. Na miejscu spotkają się z Tobą pracownicy organizacji.

Najważniejsze to nie bać się i zrozumieć znaczenie przekazywanych informacji. Tylko pracując razem, możemy postawić agresora przed wymiarem sprawiedliwości.

Przydatne linki (do składania zeznań)

Генеральна прокуратура України: https://warcrimes.gov.ua

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy: chatbot @russian_war_tribunal_bot; e-mail 2022.02.24@gmail.com; całodobowa infolinia +38 (068) 1289229; +38 (066) 6829937; +38 (063) 0665937 (Signal, WhatsApp, Telegram).

Centrum Dokumentacji Zbrodni Rosyjskich na Ukrainie im. Rafała Lemkina - Instytut Pileckiego

Прокуророві Міжнародного кримінального суду можна надсилати інформацію напряму будь-якою мовою на електронну пошту: otp.informationdesk@icc-cpi.int.

20
min
Oksana Szczyrba
Rosyjska agresja
Zawód
Wojna w Ukrainie
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Kobiety Azowa. Kateryna. Wersja polska

Kateryna Petrenko apeluje, by ani na chwilę nie zapominać o wojnie. Rok nie widziała swojego męża. Walerij Petrenko, pseudonim Teiwaz, bronił Azowstalu, a następnie dostał się do rosyjskiej niewoli. Kobieta, nie tracąc nadziei, czekała na niego każdego dnia:

- Nie mamy prawa mówić, że wojna nas męczy. Wyobraźmy sobie, że ci, którzy bronią naszej wolności na froncie, mówią, że są zmęczeni. Skończyłoby się to dla nas wszystkich tragicznie.

Valerij Petrenko po uwolnieniu. Zdjęcie: Centrum Koordynacji

Po rehabilitacji i czasie spędzonym z żoną oraz synem, Valerij Petrenko wraca do służby. Kateryna jest przekonana, że trzeba całemu światu opowiadać o dzielnych obrońcach Ukrainy.

- Naszym obowiązkiem jest mówić, posyłać dalej informacje, wspierać, przekazywać darowizny. Nie pozwolić, żeby świat zapominał o tym, co się dzieje. I bardzo podoba mi się zdanie: Musimy zakończyć tę wojnę, żeby nie przekazywać jej naszym dzieciom.

Podziel się historią Kateryny i Valerego z polskimi przyjaciółmi oraz tymi, którzy znają język polski. Każda historia z serii "Kobiety Azowa" jest dostępna w dwóch językach - ukraińskim i polskim.

20
min
Nadia Gordijczuk
Wojna w Ukrainie
Rosyjska agresja
ЗСУ
Bezpieczeństwo
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

"Był w złym miejscu o złym czasie"

"Podczas okupacji Buczy w marcu 2022 r. rosyjskie wojsko przetrzymywało jako zakładników cywilów, którzy nie brali udziału w działaniach wojennych i nie mieli broni. Ofiarom grożono śmiercią i strzelano do nich. Ludzie byli torturowani" - poinformowało Biuro Prokuratora Generalnego Ukrainy. Bucza w obwodzie kijowskim stała się jednym z miast, w których rosyjscy okupanci popełnili tysiące zbrodni wojennych. Uprowadzenia cywilów są jedną z nich.

To zdjęcie ulicy Wokzalnej w Buczy obiegło świat. 1 marca 2022. Fot: Aris Messinis/AFP/East News

Mój syn szedł przez wieś, a snajper strzelił do niego

Kiedy wybuchła Wielka Wojna, Tetiana Popowicz przebywała w obwodzie kirowohradzkim. Jej syn, 29-letni Władysław, mieszkał w Buczy z ojcem i macochą. Przez długi czas nie wiedziała o zniknięciu swojego dziecka, ponieważ nie miała kontaktu z rodziną.

- W pierwszych dniach marca nastąpiła maksymalna koncentracja wojsk rosyjskich na obrzeżach Bucza. Mój syn, jego ojciec i macocha mieszkali naprzeciwko lotniska. Syn przysłał mi film z płonącego lotniska. 2 marca on i Polina, nowa żona jego ojca, pojechali minibusem kupić jedzenie w sąsiedniej wiosce. Nie mogli wrócić, ponieważ droga była zaminowana. Próbowali objechać tamę, ale tam zostali ostrzelani. Potem minibus się zapalił.

Wyszli z podniesionymi rękami i białą flagą, uklękli, ale Rosjanie nadal strzelali do samochodu - mówi Tetiana:

- Wtedy syn powiedział Polinie, że trzeba uciekać. Przeskoczyli przez płot i przeczołgali się przez wieś. Wtedy snajper zaczął do nich strzelać. Pierwszy strzał roztrzaskał szczękę Poliny, ale mimo to ona i mój syn dalej uciekali. Padło jeszcze kilka strzałów i nagle Vlad został trafiony w nogę i upadł. Kilka kolejnych kul trafiło Polinę, która również upadła.

Tetiana dodaje, że brakowało informacji o tamtych wydarzeniach i o jej synu. Polina straciła przytomność po postrzeleniu przez snajperów i obudziła się o drugiej nad ranem. Władysława już tam nie było:

- Od momentu zaginięcia mojego syna rozpoczęłam śledztwo. Podjęłam pracę jako wolontariuszka. W ten sposób nie tylko pomagałam innym, ale także starałam się zdobywać informacje o moim synu. Dziennikarze z różnych części świata przyjeżdżali do nas, a ja opowiadałam im wszystko o zaginięciu mojego syna, a temat został nagłośniony w mediach społecznościowych.

Telefon w środku nocy i pierwsza wiadomość o moim synu

Tetiana Popowicz próbowała krok po kroku ustalić, co wydarzyło się na początku marca 2022 roku. Aby znaleźć przynajmniej kilka wskazówek.

- Polina, mój były mąż Valeriy i ja udaliśmy się na miejsce, gdzie po raz ostatni widziano mojego syna. Wtedy najbardziej martwiłam się o to, czy żyje. Szukałam czegokolwiek, co dałoby mi odpowiedź - kawałka ubrania, plam krwi. Przeszukałam wszystkie szopy w tych domkach letniskowych, gdzie mógł się czołgać, ale nic nie znalazłam. Potem znalazłem miejscowego, który widział mojego syna trzeciego marca, zakrwawionego, ale żywego. Niestety, wtedy zaczął się kolejny ostrzał, wszyscy się schowali, a potem mojego syna nigdzie nie było.

W tym czasie w Buczy odkryto masowe groby. Kobieta martwiła się, że pewnego dnia może zobaczyć ciało swojego syna.

- Byłam przy wszystkich ekshumacjach, dwukrotnie oddawałam krew do badań DNA - na ukraińskiej policji i we francuskim namiocie. Przez cały ten czas miałam nadzieję, że mój syn żyje. Nawet jeśli stracił pamięć lub był w śpiączce, byle nie umarł. Cały czas rozmawiała z mediami i pisała w mediach społecznościowych. Miała nadzieję, że to pomoże w poszukiwaniu prawdy.

Wszystko zmieniło się 8 maja. Tej nocy Tetiana Popowicz otrzymała telefon z wiadomością o swoim synu:

- W maju zadzwonił do mnie Serhij, cywil, który został zwolniony z niewoli. Mieszkał w sąsiedniej wiosce. Powiedział mi, że był przetrzymywany razem z moim synem w Areszcie Śledczym nr 1 w Kursku. Dzięki tej informacji zaczęłam znowu oddychać i przestałam się jąkać.

Później Serhij przyszedł zobaczyć się z Tetianą, aby opowiedzieć jej o wszystkim, co wiedział.

- Nie widział Vlada osobiście, ale spędził 49 dni w areszcie śledczym w Kursku i podczas apeli starał się zapamiętać imiona innych chłopców. W ten sposób zapamiętał dziesięć nazwisk, a później skontaktował się z ich rodzinami. W końcu wszyscy szukali tak samo jak ja - wśród zmarłych. Rosyjscy żołnierze próbowali do nich strzelać pięć razy, ale w pobliżu był oficer, który ich powstrzymał. Powiedział, że Ukraińcy będą wymieniani na Rosjan.

Tetiana dowiedziała się, że jej syn, wraz z innymi mężczyznami, został pobity, przywiązany do transportera i przetrzymywany na polu przez kilka dni, nagi, ranny, z zawiązanymi oczami.

- Mieli po prostu szczęście, że był wśród nich starszy mężczyzna, któremu nadali przydomek Wujek Sasza Płaszcz. Ponieważ został zabrany w futrze i jakoś udało mu się okryć chłopców tym płaszczem jeden po drugim, aby zapewnić im ciepło. Następnie przywieziono ich na Białoruś, gdzie trzymano ich w namiotach, w których ranni i chorzy gromadzili się wokół pieca. Następnie zostali wysłani samolotem do Kurska. Tam wszyscy przeszli obowiązkową procedurę przesłuchania, podczas której przez kilka godzin byli bici kijami, zmuszani do krzyczenia "Chwała Rosji!" i śpiewania rosyjskiego hymnu narodowego. Pytali o Banderę, o pozycję Sił Zbrojnych Ukrainy - czyli o rzeczy, o których cywile nie mogą wiedzieć. A potem, według Serhija, chłopaków w końcu nakarmiono.

List od syna: on żyje!

W zeszłym roku we wrześniu wydarzyło się coś, czego Tatiana się nie spodziewała. Otrzymała list. Był od jej syna.

- Został napisany cztery miesiące wcześniej, pod koniec maja, więc Vlad z pewnością żył w tym czasie. Analiza pisma została przeprowadzona przez Łukjanowskie SIZO. List został sprawdzony najpierw przez FSB, potem przez Komitet Czerwonego Krzyża, a następnie przez SBU. Dopiero potem dotarł do mnie za pośrednictwem Centrum Budowania Pokoju. Do listu dołączona była instrukcja, jak mogę napisać list zwrotny. Oczywiście zrobiłam to. Chociaż ci, którzy zostali zwolnieni z niewoli, twierdzą, że żaden z nich nie otrzymał żadnego listu.  

Nie ma wątpliwości, że jej syn nie napisał listu sam, ktoś powiedział mu, co ma napisać:

- Tekst był w języku rosyjskim, chociaż Vlad w swoim życiu mówił i pisał wyłącznie po ukraińsku. Brzmiał on następująco: "Mam się dobrze, jestem karmiony trzy razy dziennie i otrzymuję opiekę medyczną. Myślę, że wkrótce się zobaczymy. Bardzo cię kocham. Nie martw się o mnie, dbaj o siebie".To wszystko, co wiem o moim synu. I nikt nie może mi jeszcze pomóc.

Tetiana Popowicz otrzymała ten list od syna. Zdjęcie: archiwum prywatne

Kobieta napisała apel do ONZ w sprawie uprowadzenia Vladyslava i skontaktowała się z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, Dmytro Lubinecem. Czerwony Krzyż potwierdził informację o synu Tatiany w niewoli dopiero po tym, jak otrzymała ona telefon od Serhija i została przesłuchana przez SBU.

- W Buczy i okolicznych wioskach potwierdziliśmy 25 przypadków uprowadzenia do niewoli cywilów. Większość z nich to młodzi mężczyźni. Kolejne 55 osób uznaje się za zaginione, ponieważ fakt ich wzięcia do niewoli nie został jeszcze potwierdzony. Nie ma żadnych wiadomości o cywilach. Zwracam się do kogo tylko mogę, mówię zagranicznym dziennikarzom, bo nie da się rozwiązać kwestii uwolnienia jeńców bezpośrednio z Rosjanami. Kradną ludzi i czekają. Chociaż przetrzymywanie zwykłych ludzi w niewoli i torturowanie ich jest zbrodnią wojenną.

Tetiana Popowycz ze zdjęciem syna Władysława. Zdjęcie: archiwum prywatne

20
min
Jewheniia Semeniuk
Wojna w Ukrainie
Rosyjska agresja
Więźniowie
Bezpieczeństwo
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Skradzione życie. Jak Rosja uprowadza ukraińskie dzieci, a wojna niszczy ich psychikę

Nie wiadomo na pewno, ile ukraińskich dzieci zostało uprowadzonych przez Rosję od początku Wielkiej Wojny. Według Darii Gerasimczuk, ukraińskiej prezydenckiej komisarz ds. praw dziecka, 200-300 tysięcy ukraińskich dzieci mogli porwać Rosjanie z okupowanych terytoriów. Oficjalna liczba 1500 deportowanych dzieci dotyczy tylko tych, których dane osobowe są dostępne władzom ukraińskim i wiadomo, kim są i skąd zostały uprowadzone. O tym, jak cierpią ukraińskie dzieci rozmawiamy z Oleną Rozwadowską, założycielką i szefową Fundacji Charytatywnej Children's Voices.

Jewgienia Semeniuk: Uprowadzenie ukraińskich dzieci przez Rosję to zbrodnia wojenna na wielką skalę, która nie miała miejsca od czasów II wojny światowej. Co wiadomo o deportowanych małych Ukraińcach? Co zrobić, żeby wróciły do domów?

Olena Rozwadowska: Wszystkie ukraińskie dzieci powinny wrócić do domu, ale to trudne. Rosja i Białoruś mówią, że "ewakuują dzieci, ratują je". Cały świat potępia działania Rosji. Jest nawet decyzja Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. Ale nie można sprawić, żeby wróciły wszystkie dzieci, bo nawet nie wiemy, ile porwano. Zresztą na dzieci łatwo wpłynąć, manipulować nimi i część może nie chcieć wrócić.

JS: Czy możemy odzyskać jakieś dzieci?

OR: Tylko wtedy, gdy konkretni rodzice lub krewni udadzą się do Rosji lub na Białoruś na własne ryzyko i zabiorą swoje dzieci. Przedstawiciele ukraińskich organizacji rządowych lub pozarządowych nie mogą tam pojechać. Nie ma pociągów ewakuacyjnych, które zostałyby uruchomione przez Ukrainę wraz z OBWE w celu wywiezienia tych dzieci z Rosji.

JS: Jaki jest los dzieci na terytoriach okupowanych? Co o nich wiadomo? Jak można im pomóc?

OR: Możesz im pomóc, wyzwalając te ziemie. W jednej z naszych grup internetowych dla nastolatków była dziewczyna z okupowanego terytorium, Ania z Enerhodaru. Napisała do mnie, że byli zakładnikami, ponieważ nie mogli wyjechać. Nie pozwolono im na to. Dołączyła do naszej internetowej grupy, aby mieć przynajmniej jakiś związek z Ukrainą. "Byłam zajęta nauką i pracami domowymi, żeby o niczym nie myśleć. Żeby nie widzieć okupantów i artylerii. Bo trudno sobie uświadomić, że to nie jest straszna bajka, że to jest naprawdę. Że tu mieszkam. I z dnia na dzień jest coraz gorzej. Zbudowałem sobie mur, za którym się schowałem, a potem przyszedł koniec - i mój mur zmiotła lawina. Poprosiłem rodziców, żeby wyjechali. Mojemu ojcu nie pozwolono, ale zdarzył się cud i w końcu się udało. Kiedy przekroczyliśmy granicę z Gruzją, płakałam ze szczęścia. Nie ma słów, by to opisać" - napisała do mnie Ania. Tak żyją dzieci pod okupacją. A ta dziewczynka z Enerhodaru mówi w imieniu wielu dzieci, które są świadome sytuacji wokół nich i zdają sobie sprawę, że nie mają na nią wpływu. To bardzo trudne.  

Olena Rozwadowska: Rosjanie opowiedzą uprowadzonym ukraińskim dzieciom swoją wersję historii. Zdjęcie: archiwum prywatne

Dlatego zbawieniem będzie, gdy w rodzinie są normalni dorośli, którzy wspierają dzieci. Którzy mówią: wszystko minie, jesteśmy razem, taka jest sytuacja. Gorzej, jeśli rodzice opowiadają propagandową wersję.

JS: Jakie wyzwania stoją przed dziećmi, które zostały odesłane? Z czym Ty się mierzysz?

OR: Dzieci, które wróciły z deportacji, odczuwają utratę zaufania do świata - nie rozumieją, komu mogą ufać. Nie rozumieją, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Mają zamrożone uczucia i emocje. Potrzebują czasu, aby się przystosować. Ich świat wywraca się do góry nogami dwa razy. Spośród wszystkich dzieci, które wróciły, mamy tylko jedno dziecko, które pracowało z psychologiem. Wiele dzieci zostało przymusowo wywiezionych z obwodu charkowskiego, z odległych wiosek i wracają do Ukrainy, wracają do swoich wiosek, gdzie nie ma psychologów. Bardzo trudno jest nam do nich dotrzeć. Nie jesteśmy w stanie im pomóc.

Olena Rozwadowska z dziećmi, z którymi pracuje w Fundacji "Głosy Dzieci". Zdjęcie: archiwum prywatne

JS: Jak zmieniła się praca Children's Voices w ciągu ostatniego półtora roku?  

OR: Zawsze były dzieci i rodziny dotknięte wojną. Ale skala zmieniła się dramatycznie. Pracujemy z dziećmi od 2015 roku. Byłam wolontariuszką, pracowałam z dziećmi na linii frontu, rodzinami, ewakuowanym podczas wojny, która nie była nazywana wojną. Po inwazji na pełną skalę byliśmy prawie jedyną fundacją na Ukrainie, która w pełni koncentrowała się na dzieciach i rodzinach dotkniętych wojną, w szczególności na pomocy psychologicznej. Rozszerzyliśmy nasze programy tak bardzo, jak to możliwe. Teraz obejmuje on pracę psychologiczną, psychospołeczną, humanitarną, pracę ze społecznościami, na przykład instalowanie schronów, organizowanie placów zabaw, pomieszczeń w szpitalach, zakup wszystkiego, co niezbędne dla instytucji, w których przebywają dzieci, ewakuowanie ich na początku inwazji na pełną skalę. Dodaliśmy też ogromną pracę - rzecznictwo. Nazywamy to rzecznictwem artystycznym. Opublikowaliśmy książkę "Wojna głosami dzieci" i podróżujemy po świecie z wystawami i cytatami dzieci. Dużo filmujemy, w szczególności nasz film dokumentalny zdobył Oscara. Teraz pracujemy nad zapewnieniem stabilności wsparcia dla dzieci i dorosłych. Stabilność oznacza stałą obecność tam, gdzie dzieci cierpią z powodu wojny.

Psychologowie stale pracują z dziećmi dotkniętymi wojną. Zdjęcie: archiwum prywatne

JS: Dlaczego mimo decyzji o nakazie ewakuacji z linii frontu na terytoriach okupowanych wciąż są dzieci?

OR: Kwestia ewakuacji z linii frontu jest bolesna od 2014 roku. Rząd centralny próbował zepchnąć ją na lokalnych urzędników. Według wolontariuszy i organizacji pozarządowych jest to nadal kwestia szczebla centralnego, bo wojna nie może być rozwiązana na poziomie społeczności lub regionu. Zakup leków dla szpitala regionalnego jest kwestią lokalną. Ale decyzja o obowiązkowej ewakuacji powinna być opracowana przez rząd, ponieważ nie jest to tylko kwestia ewakuacji, ale konieczność odpowiedzi na pytania: gdzie mieszkać, jak wspierać te rodziny, jak zapewnić bezpieczeństwo mienia pozostawionego przez ludzi itp.

Ponieważ nikt nigdy nie udzielił takich odpowiedzi, ewakuacje zawsze były chaotyczne. Jeśli my, jako wolontariusze, kogoś transportujemy szukamy dla niego również mieszkania i przesiedlamy go. Ale nigdy nie było tak kompleksowego wsparcia ze strony państwa. I to jest jedna z jego największych porażek. Nie ma przymusu ze strony państwa, nie ma jasnego planu działania, nie ma zrozumienia, co dalej. Policjanci, którzy pójdą "walczyć" z tymi matkami i je wyciągać, którzy będą ryzykować życiem, nie mają instrukcji, co zrobić, jeśli rodzice odmówią. Powinien istnieć przejrzysty system działania: co dzieje się z tymi rodzinami, które są wyprowadzane, co dzieje się z tymi, które odmawiają opuszczenia domów. Ponieważ nie ma takiego systemu, sprawy toczą się na dwa sposoby. Rodzina decyduje się na ewakuację, wyjeżdża na własną rękę, otrzymuje trochę pieniędzy od państwa, ale sama układa sobie życie. Druga opcja jest taka, że dorośli i dzieci są zabierani przez wolontariuszy, kościoły, wspólnoty i organizacje międzynarodowe. I to właśnie te ostatnie zakładają hostele (w hotelach, akademikach). Rodziny przebywają tam przez dwa lub trzy miesiące, a następnie wracają na linię frontu. Wszystko jest chaotyczne.

Rozwadowska: Władze centralne powinny być odpowiedzialne za obowiązkową ewakuację dzieci z obszarów frontowych. Zdjęcie: archiwum prywatne

Rodzice jako pierwsi są odpowiedzialni za życie i dobrobyt swoich dzieci. A decyzja o pozostaniu tam, gdzie toczy się wojna należy wyłącznie do nich. Uważam, że państwo powinno uznać, że wojna jest zbyt niebezpieczna dla dzieci. A poleganie tylko na decyzjach rodziców jest niemądre. One mogą być inne. I okazuje się, że dzieci są pozostawione same sobie, jeśli rodzicom na nich nie zależy.

Pamiętam, że w latach 2014-2015 miała miejsce fala ewakuacji. Potem wszystko się uspokoiło, ponieważ linia frontu ustabilizowała się, a ludzie zaczęli stopniowo wracać na okupowane terytoria lub osiedlać się wzdłuż linii frontu. Od około 2016 do początku 2022 roku linia frontu była stabilna. Dziesiątki, setki tysięcy ludzi zorganizowało swoje życie w odległości ogrodu od linii frontu. Szkoły były otwarte. Ludzie adoptowali się do warunków, bo nie chcieli opuszczać swoich domów. Musisz zrozumieć, że dla ludzi, którzy nigdy nie zmienili kraju zamieszkania, nie znają żadnego języka obcego i nie wiedzą, jak pracować online, opuszczenie domu oznacza utratę prawie wszystkiego. Nikt nie jest gotowy na zmianę zawodu w wieku 45 lat. Ze względu na stabilizację linii frontu wszyscy przyzwyczaili się do ostrzałów i zapomnieli o konflikcie zbrojnym na wschodzie. Mieszkałam tam od 2015 do 2022 roku i było to życie pośród wojny. To normalna zdolność organizmu do adaptacji.

JS: Jak życie w ciągłym stresie wpływa na zachowanie dzieci?

OR: Nie było żadnych badań naukowych. Z mojego doświadczenia wynika, że kiedy w latach 2015-16 uczyłam dzieci na wschodzie o bezpieczeństwie w kopalniach i pytałam je, co może być niebezpieczne w lesie, odpowiadały: granaty. Tak więc dla dziecka w wieku 4-5 lat ta wiedza była normą, ale dla mnie, w wieku 25 lat, była przerażająca. Ale przyzwyczajałam się do odgłosów ostrzału. Kiedy wojna staje się częścią twojego codziennego życia, po prostu się dostosowujesz. Niestety, takie jest życie w izolacji. Wszystko to odbiło się na dzieciach. Ich możliwości rozwoju były w 100% ograniczone - na obszarach frontowych nie było wysokiej jakości edukacji. Nie chodziły do szkoły podczas ostrzału. Straciły przyjaciół.

Dzieci w miastach i wioskach na pierwszej linii frontu nie chodzą do dobrych szkół, bo ich nie ma. Zdjęcie: archiwum prywatne

JS: Co trzeba zrobić, żeby ludzie nie chcieli wracać do swoich domów na froncie?

OR: Pracujemy z różnymi kategoriami osób: zarówno przesiedleńcami wewnętrznymi, jak i tymi, którzy nadal mieszkają w Charkowie, Dnieprze, Zaporożu i Mykołajowie. Osobisty wybór osoby, która chce rozpocząć nowe życie, pozostaje ważny. Dlatego tak ciężko pracujemy, aby zapewnić wsparcie psychologiczne i społeczne. Jeśli ktoś stanie się bierną ofiarą, niczego to nie rozwiąże. Człowiek musi przyjąć aktywną postawę. Nasza pomoc humanitarna ma na celu zapewnienie człowiekowi wszystkiego, jeśli przyjeżdża po raz pierwszy, aby dzieci mogły spać w czystym łóżku i jeść ciepłe jedzenie. Następnie oferujemy każdemu pomoc psychologa. Może to być 10 sesji, aby ustabilizować sytuację i zrozumieć, co robić dalej. Nie wszyscy się na to zgadzają. To sam człowiek musi podjąć decyzję, by nie wracać.

JS: Jaki procent osób, z którymi obecnie pracujesz, zostaje i rozpoczyna nowe życie?

OR: Nie ma takich statystyk. Sytuacja w kraju jest taka, że każdy region może cierpieć z powodu ostrzału. Mieliśmy ośrodek na Zakarpaciu. Było tam wielu uchodźców wewnętrznych z obwodów kijowskiego, charkowskiego i sumskiego. Teraz wszyscy z obwodu charkowskiego wrócili. Charków to milionowe miasto. Nie mogą wszyscy wyjechać, bo nie będą mieli gdzie mieszkać. We Lwowie nie ma tyle wolnej przestrzeni do życia. Nie ma żadnego programu państwowego, który zmuszałby ludzi do przeprowadzki.

JS: Jaki jest stan psychiczny dzieci, z którymi pracują psychologowie?

OR: Mamy raport z wyników badania psychologów z Fundacji Głosem Dzieci - ponad stu specjalistów różnych kategorii w placówkach. 83% dzieci nie rozumie własnych emocji. 72% badanych odczuwa niepokój z powodu wojny. 67% dzieci ma trudności z przystosowaniem się do nowych warunków życia jako uchodźcy wewnętrzni. 63% ma problemy w relacjach z rówieśnikami, w tym z powodu bariery językowej. 54% dzieci ma ataki paniki. 56% doświadcza problemu rozłąki z rodzicami (ojcowie są na froncie, dzieci we Lwowie). 63% samookalecza się. 52% ma myśli samobójcze.

Olena Rozwadowska z dziećmi z obwodu donieckiego. Zdjęcie: archiwum prywatne

JS: Twój film "Dom z drzazg" opowiada o dzieciach żyjących obok linii frontu, która rozpoczęła się na długo przed lutym 2022 roku. Był to jedyny film o Ukrainie nominowany w tym roku do Oscara. "House of Splinters" miał za główny cel podniesienie świadomości na temat tego problemu. Czy osiągnął swój cel?

OR: Ideą było pokazanie dzieci, które straciły opiekę rodzicielską, mieszkają w ośrodkach opieki psychospołecznej, którym rodzice nie mogą zapewnić normalnej opieki lub są zagrożone utratą praw rodzicielskich. Film jest mistrzowsko zrealizowany. Nie ma w nim ani jednego inscenizowanego ujęcia. Nad filmem pracował duński reżyser. Mają oni bardzo wysokie standardy etyczne wobec dzieci. W filmie udało im się pokazać dusze tych dzieci, które żyją między dwiema wojnami: zewnętrzną z Rosją i wewnętrzną w ich rodzinach. Dla Ukrainy, dla krajowej publiczności, był to zdecydowanie sukces.

Olena Rozwadowska na gali rozdania Oscarów. Los Angeles, marzec 2023 roku. Zdjęcie: archiwum prywatne

Wywodzę się ze środowiska praw człowieka. Doskonale zdajemy sobie sprawę z niedociągnięć polityki społecznej, niedociągnięć edukacji w szkołach z internatem. Są one znane w wąskich kręgach. I oto mamy nominację do Oscara, a film oglądają nie tylko eksperci w dziedzinie dzieci. I to był sukces, bo ludzie zobaczyli, jak dzieci żyją w internatach, jak cierpią, jak szkodliwa jest ta forma edukacji, która wciąż istnieje na Ukrainie. Ministerstwo Polityki Społecznej również obejrzało nasz film.

Rozumiem, że problemów w Ukrainie nie da się rozwiązać filmem. Gdyby to było takie proste, nie potrzebowalibyśmy 10-15 lat, aby zreformować system szkół z internatem. Ale pokazujemy ten film wszędzie i kontynuujemy tę akcję. Chodzi przede wszystkim o dzieci, które straciły rodziców, nie tylko o dzieci wojny. A liczba takich dzieci z pewnością wzrośnie.

20
min
Jewheniia Semeniuk
Wojna w Ukrainie
Rosyjska agresja
Wychowywanie dzieci
Dobroczynność
Pomoc dla wysiedleńców
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Mariupol: miasto-pułapka: 100 tysięcy zaginionych i zabitych. Czy można ich było ocalić?

Rosjanie otoczyli miasto już w pierwszych dniach inwazji na pełną skalę.  Mieszkańcy Mariupola nie mieli żadnej szansy na opuszczenie miasta, mówi Kateryna Suchomłynowa

Jest członkinią rady miejskiej, ratowniczką, wolontariuszką i koordynatorką Centrum Lemkina, które dokumentuje rosyjskie zbrodnie wojenne na Ukrainie. Kateryna do dziś żałuje, że nie udało jej się uratować wszystkich z piekła. Jakie to uczucie widzieć ciała zabitych na drogach, zbombardowane domy, ranne dzieci i ich zamordowanych rodziców? Cierpi, gdy o tym mówi, ale robi to, ponieważ osoby odpowiedzialne za morderstwa setek tysięcy cywilów muszą zostać ukarane. Świat musi poznać tragedię Mariupola, miasta nad Morzem Czarnym, w którym przed wojną mieszkało 540 tysięcy ludzi.

Ważne, aby świadkowie nie milczeli.

Kateryna Suchomłynowa na początku Wielkiej Wojny. Zdjęcie: archiwum bohaterki

"Ludzie umierali w męczarniach tygodniami pod gruzami swoich domów - z głodu, zimna i ran".

Oksana Szczyrba: Kateryna, co robiłaś w Mariupolu od 24 lutego 2022 roku?

Kateryna Suchomłynowa: Od pierwszych dni rosyjskiej wojny na pełną skalę codziennie jeździłam po mieście. Razem z córką uczyłyśmy mieszkańców Mariupola pierwszej pomocy. Robiłyśmy to do początku marca. Funkcjonowało wtedy pogotowie.

Mąż Kateryny i policjant pomagają ewakuować mężczyznę na wózku inwalidzkim, marzec 2022 r., Mariupol. Zdjęcie: archiwum bohaterki

На 2-3 день війни  ми з чоловіком в супроводі поліції почали вивозити сильно постраждалих, немічних і літніх людей, осіб з інвалідністю. Був мороз, вони сиділи у квартирах без вікон. Люди шоковані, потрібно було їх одягнути, знайти документи. Вивозили до поліції, звідти – до родичів, лікарні, чи укриття.

Kateryna z córką, ratowniczką Państwowej Służby Ratowniczej, pod koniec lutego 2022 roku podczas kursu pierwszej pomocy w centrum wolontariatu Halabuda założonym przez Dmytro Chycherę w Mariupolu. Zdjęcie: archiwum bohaterki

OS: Czy schrony nie były przepełnione?

KS: Bombardowanie lewobrzeżnej części Mariupola rozpoczęło się pod koniec lutego, wszyscy uciekliśmy do piwnic. Nie było nawet gdzie postawić plecaka ratunkowego. Liczba rannych rosła. W ciągu kilku dni Mariupol został otoczony, a cywile nie mieli jak go opuścić. Lokalne władze i dowództwo wojskowe nawoływały do zachowania spokoju, mówiąc, że wszystko jest pod kontrolą. Ludzie im uwierzyli, byli gotowi stawić opór i wielu z nich przystąpiło do obrony terytorialnej. W tamtym czasie nie było nawet wystarczającej ilości broni, aby rozdać ją wszystkim ochotnikom..

Piwnice-schrony wyposażone przez Dmytro Chycherę i zespół wolontariatu Hałabuda w lutym 2022 r. w Mariupolu. Zdjęcie: archiwum bohaterki

Wróg najpierw zniszczył lewy brzeg Mariupola, potem resztę tak, że mieszkańcy nie mogli opuścić miasta.

W pierwszych tygodniach moją dzielnicę opuściła tylko jedna trzecia mieszkańców. Kiedy pocisk spadł na wieżowiec, były dziesiątki zabitych i rannych.

Przez tygodnie ludzie umierali w agonii pod gruzami zniszczonych domów - z głodu, zimna i ran. Idziesz ulicą i widzisz martwe ciała.

Gdy ukrywający się tygodniami w schronach ludzie, wychodzili na ulicę wpadali w panikę i reagowali agresją: - Dlaczego nie usuwacie ciał?! - szarpała mnie za moją pomarańczową kurtkę ratowniczki jakaś kobieta. - Co się dzieje? Powiedziałam, że jeśli zajmę się zmarłymi, to nie pomogę żywym.

"Przed Wielką Wojną władze Mariupola rozwiązywały... kwestie komunalne"

OS: Co robiły lokalne władze?

KS: Byłam pod szoku, jak bardzo nasze władze czują się bezpieczne i że pozwoliły tak wielu ludziom pozostać w mieście. Na ostatniej sesji rady miasta, przed inwazją Rosji na pełną skalę, zapytałam burmistrza, czy zdaje sobie sprawę z ryzyka wybuchu wojny. Ale wtedy rada miasta omawiała wtedy... kwestie komunalne.

16 marca było już ponad 20 tys. zabitych cywilów. Widziałam ciała leżące wzdłuż dróg na lewym brzegu. Moje trasy zmieniały się każdego dnia: tam, gdzie bez przeszkód przejeżdżałam wczoraj, następnego już się nie dało: w drodze był krater po bombie.

Skończyło się ogrzewanie, żywność i woda. Starsi ludzie umierali w swoich mieszkaniach i piwnicach. Przewidywałam, że w takich warunkach będzie ponad 100 000 zaginionych i martwych, i prawdopodobnie jest to prawda.

TS: Czy mógłabyś wyjaśnić, dlaczego uważasz, że może być 100 000 zabitych i zaginionych? Nadal nie ma oficjalnych danych. Od października 2023 r, według burmistrza miasta Wadyma Bojczenki, w Mariupolu pozostało 120 000 osób, kolejne 6% wyjechało do Rosji, a 200 000 zostało ewakuowanych. W mieście wciąż znajdowane są groby z początku wojny.

KS: Łatwo obliczyć, że z półmilionowego miasta gdzieś zginęło 100 tys. ludzi.

Niestety, władze lokalne nadal opierają się na przybliżonej liczbie 22 000 zgonów, w oparciu o dane rozliczeniowe z wiosny 2022 roku. Później pojawiło się jeszcze kilka raportów z liczbami kilkakrotnie wyższymi. To wstyd, że lokalne władze i ukraiński rząd ukrywają prawdziwą liczbę zgonów. Musimy o tym krzyczeć! Jeśli Ukraina nie widzi strasznego ludobójstwa w Mariupolu, jak możemy domagać się sprawiedliwości od świata?

Могили мирних жителів у дворі біля багатоповерхівки у Маріуполі, 31 березня 2022 року. Фото: Alexander Ermochenko / Reuters / Forum

Nikt nie zwalnia Putina ani Rosjan z odpowiedzialności za zbrodnie. Ale część odpowiedzialności spoczywa na władzach. W pierwszych dniach wojny mer Mariupola opuścił miasto, usiadł w Zaporożu i zapewniał mieszkańców Mariupola: wszystko jest w porządku, trzymajcie się, wszystko jest pod kontrolą. Miesiące przed inwazją agencje wywiadowcze na całym świecie mówiły o możliwej inwazji. Ale władze nie mówiły otwarcie: jeśli macie możliwość, jedźcie do swoich krewnych w innych regionach. A ludzie byli uwięzieni, bombardowani, gdy nie było możliwości negocjowania zielonych korytarzy z Rosjanami. Przed wojną w Mariupolu mieszkało 540 000 osób.

"Dziewczynka była ranna. Jej matka leżała w kałuży krwi 8 metrów dalej".

OS: Jaka historia z początku wojny utkwiła Ci najbardziej w pamięci?

KS: Wszystkie dni splatają się w jeden niekończący się piekielny dzień. Najbardziej zapadła mi w pamięć nastolatka, którą uratowałam 15 marca, mojego ostatniego dnia na lewym brzegu miasta. Dzień wcześniej zabrałam kobietę w bliżniaczej ciąży do szpitala położniczego, a jej dwoje dzieci zostało w piwnicy z sąsiadami. Później często zastanawiałam się, czy ta matka spotkała swoje dzieci. Nie wiem nawet, czy ta kobieta była w stanie urodzić po trzech tygodniach spędzonych w piwnicy. Szpital położniczy na lewym brzegu był w strasznym stanie.

W piwnicy znajdowało się około 200 osób: kobiety w ciąży, kobiety rodzące, lekarze, ich rodziny, ludzie z pobliskich domów, którzy ukrywali się przed ostrzałem. Nie było paliwa, jedzenia ani wody. Okupanci strzelali do cywilów, gdy szli z plastikowymi butelkami i puszkami po wodę.

Kiedy przywiozłam tę ciężarną kobietę, powiedziano mi, że będzie miała trudny poród i że mają tylko jeden inkubator, więc drugie dziecko może umrzeć. Nie mogłam pojechać do innego szpitala położniczego, ponieważ musiałabym minąć fabrykę Azowstal, która została już zbombardowana przez Rosjan. Wyjaśniłam lekarzom, że możemy umrzeć podczas tej podróży. A oni powiedzieli: ok.

Następnego dnia zawiozłam jedzenie do szpitala położniczego z centrum wolontariatu Halabuda, które założył Dmytro Chichera. Uratował wiele istnień ludzkich, ale jest uważany za zaginionego. Jego nazwiska nie ma na żadnych listach. Zawiozłam do szpitala położniczego trochę jedzenia, chleb i placki pita. Zostały upieczone przez Dmytro i ludzi ze społeczności ormiańskiej. Po drodze zdałam sobie sprawę, że lewy brzeg jest zablokowany. Zostawiłam samochód w pobliżu zbombardowanego zakładu energetycznego, wzięłam plecak i poszłam.

Zobaczyłam dziewczynkę w wieku 15-16 lat, miała na imię Lera. Siedziała obok rozbitego samochodu, obok leżało ciało jej martwego ojczyma. 8 metrów dalej w kałuży krwi leżała matka Lery. Sama dziewczynka była ranna, jej jedna ręka zwisała bezwładnie. Jej mama żyła, ale wiedziałam, że nie zdołam uratować ich obu. Musiałyśmy iść pieszo. Bombardowanie trwało i trwało.

Samochód Kateryny, który uratował dziesiątki istnień ludzkich i wyrwał ją z piekła okupacji. Wolontariuszka nadal jeździ tym samochodem. Zdjęcie: archiwum bohaterki

Matka dziecka poprosiła mnie o zabranie plecaka z dokumentami, mówiąc, że są w nim pieniądze i trochę jedzenia. Prawie siłą zabrałam dziewczynkę za sobą. Gdy dotarłyśmy do pierwszych domów, rozcięłam zakrwawioną bluzę dziewczynki i zabandażowałam jej ramię. Okazało się, że ma ranę na szyi. Straciła dużo krwi. Na szczęście miałam kompres na amputacje. Okryłam nią dziewczynkę, bo było -10. Dziecko było chude, małe i traciło przytomność. Nie wiedziałem, jak dostarczyć ją do szpitala pod ostrzałem. Zdałam sobie sprawę, że nigdy sobie nie wybaczę, jeśli dziecko zamarznie i umrze z powodu utraty krwi. Wzdłuż drogi leżały rozerwane ciała. Bóg dał mi siłę i udało mi się. Kiedy przekazałam Lerę lekarzom, zostawiłam swój numer telefonu i informację o moim profilu w mediach społecznościowych w kieszeni jej bluzy. Tego samego dnia wróciłam do miejsca, z którego zabrałam Lerę. Szukałam jej matki. Ale jej już nie było.

OS: Czy Lera Cię znalazła?

KS: Tak, podziękowała mi za uratowanie. Na szczęście jej matka odnalazła się. Przeżyła.

"Krzyczeli: "Allahu Akbar", a w tym słychać było - potniemy cię, zgwałcimy"

OS: Co najbardziej Cię przeraziło?

KS: Pamiętam Czeczenów na lewym brzegu krzyczących w nocy: "Allahu Akbar". W tym "Allahu Akbar" słychać było: będziemy was zarzynać jak owce, będziemy was gwałcić. Ale przez te krzyki przynajmniej wiedziałam, gdzie jest linia frontu. Wyobraź sobie, jak czuli się ludzie, którzy nie mieli żadnych informacji i od tygodni siedzieli w piwnicach. Krew mrozi się w żyłach z zimna i przerażenia, gdy nie wiadomo, co będzie dalej.

Później usłyszałam historie o torturach, znęcaniu się i gwałtach na kobietach.

OS: Nie da się tego słuchać bez łez. Co dawało Ci siłę?

KS: Jako doświadczona ratowniczka widziałam wiele. Myślałam, że jestem gotowa na uniesienie tego cierpienia, ale okazało się, że nie.

Wyobrażałam sobie, że jestem w wielkiej bańce mydlanej. A ja z tej bańki wyciągam ręce do wojny, która pachnie jak palona guma, pot w piwnicach, mocz; która ma zapach trupa, zapach lepkiej słodkiej krwi

OC: Czy czegoś żałujesz?

KS: Że moja 17-letnia córka musiała to wszystko zobaczyć. Od początku mówiła, że zostanie ze mną.

"Brudni i śmierdzący, oszukaliśmy okupantów na punkcie kontrolnym"

OS: Kiedy opuściłaś Mariupol?

KS: 15 marca lewy brzeg został zajęty. Rano 16 marca pojechałam do centrum ochotniczego... Miałam nadzieję, że dotrze do nas jeszcze kilka brygad wojskowych i utrzymamy obronę Mariupola. Kiedy ostatni raz widziałam się z Dmytro Chycherą , powiedział mi, że na placu Swobody już toczą się walki. Wiedziałam, kim jestem - deputowaną i wolontariuszką, ale  była moja córka i to o nią najbardziej się martwiłam.

Zdecydowałam się wyjechać. To był chaotyczny wyjazd - była ze mną moja córka i dwie inne nastoletnie dziewczyny, a także inna rodzina, więc w samochodzie było nas siedmioro. Udało nam się opuścić miasto wąskimi uliczkami i nad morzem. Jechaliśmy przez małe wioski, które są teraz pod okupacją. Jestem bardzo wdzięczna ludziom, którzy pozwolili nam przenocować i umyć się. Nie pozwoliłam dziewczynom umyć włosów ani twarzy. Myły swoje ciała i zakładały brudne ubrania. Ta strategia pomogła, bo brudne i śmierdzące nie przyciągałyśmy uwagi okupantów. Nasze rzeczy były w nieładzie. Ci, którzy mieli dobrze poskładane rzeczy, byli bardzo dokładnie sprawdzani.

Pies Max opuszcza okupację z rodziną Kateryny. Nawet on trząsł się na widok Rosjan. Ale milczał, gdy nadszedł czas, aby się ukryć. 16 marca 2022 r., droga z oblężonego Mariupola. Zdjęcie: archiwum bohaterki

"Opowiadam Europejczykom proste, szokujące fakty. Na przykład otym,   jak pewnego dnia nie mogłam znaleźć wody i próbowałam zjeść lód".

OS: Obecnie pracujesz w Centrum Rafała Lemkina które zostało założone przez Instytut Pileckiego w Warszawie. Centrum gromadzi i rejestruje dowody rosyjskich zbrodni wojennych na terytorium Ukrainy. Byłaś pierwszą osobą, która otwarcie zeznawała w Centrum. Czy było Ci łatwo podjąć tę decyzję?

KS: Szczerze mówiąc, nie zamierzałam zeznawać. To moi przyjaciele przekonali mnie, żebym nie milczała. Pojechałam do Polski na trzy tygodnie, aby powiedzieć światu, co widziałam. I wtedy zdecydowałam się zeznawać. Na początku dużo płakałam, było mi ciężko. Ludzie z Zakonu Maltańskiego zaprosili mnie i moją córkę do swojego domu. Przedstawili mnie dyrektorowi Instytutu Pileckiego. Instytut zapewniał wsparcie, finansował wyjazdy do innych krajów. Pojawiły się zaproszenia od organizacji pozarządowych i wolontariackich, które znam od 2014 roku. Podróżujemy, rozmawiamy, organizujemy konferencje przy wsparciu Instytutu i zbieramy świadectwa.

Przedstawiam Europejczykom fakty dotyczące naszych schwytanych chłopaków z Ołeniwki, którzy byli torturowani, ćwiartowani, patroszeni i paleni.

Staram się w prostych słowach przekazać ludziom siedzącym w cieple ze szklanką wody, że to prawdziwa wojna. Mówię, że ja też byłem w domu i piłam wodę w ciepłej kuchni. Ale nadszedł dzień, kiedy nie mogłam pić wody. Okna w moim domu były powybijane. Woda w wiadrze była zamarznięta. Siekałam wodę nożem, próbując odessać lód. Takie proste rzeczy ich szokują. Mówię im: dziś pociski spadają na ukraińskie miasta, a jutro mogą spaść na miasta europejskie.

Kateryna i jej córka schodzą do piwnicy. Mariupol, marzec 2022 roku. Zdjęcie: archiwum bohaterki

Poczułam siłę, by zwrócić się do ludzi takich jak ja, tych, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów. Jestem przekonana, że trzeba zeznawać o zbrodniach Rosji, aby wróg, który popełnia ludobójstwo na naszym terytorium, został pokonany nie tylko na polu bitwy, ale także prawnie. Sprawiedliwość historyczna musi nadejść. Ukraińcy mogą zeznawać w każdym kraju na świecie.

"Baza dowodów rosyjskich zbrodni jest potrzebna już teraz. Mam nadzieję, że prawnicy, naukowcy i międzynarodowe komisje będą miały do niej dostęp".

OS: Jakie znaczenie ma zbieranie zeznań przez Centrum Lemkina?

KS: Ludzie składają zeznania bez przysięgi. To nie jest biuro prokuratora, gdzie wymagana jest przysięga - zeznania pod przysięgą nie mogą być omawiane do czasu zakończenia procesów sądowych. A procesy mogą ciągnąć się przez dziesięciolecia. Zeznania zebrane przez Centrum Lemkina zostaną udostępnione po przetworzeniu i anonimizacji. Dotyczy to na przykład tworzonych przez nas filmów. Niedawno zaprezentowaliśmy film "Chersoń" o cywilnych więźniach przetrzymywanych przez Rosję - obecnie jest ich około 25 000.

Świetlica - przed inwazją tu odbywały się zajęcia dla dzieci. W czasie wojny był to punkt pomocy. Marzec 2022 r. Zdjęcie: archiwum bohaterki

Dowody są dostarczane w formie kwestionariusza. Jeśli dana osoba nie jest w stanie go opisać, istnieje możliwość dostarczenia audio lub wideo. Wszystkie są transkrybowane - tłumaczone na tekst i na kilka języków. Tworzone jest archiwum, elektroniczna baza danych. Myślę, że w przyszłym roku dostęp do tej bazy danych będą mieli naukowcy, prawnicy i komisje międzynarodowe. Za kilka lat każdy będzie mógł zapoznać się z tymi materiałami.

Wszystko, co pozostało ze Świetlicy dla dzieci. Marzec 2022. Zdjęcie: archiwum bohaterki

OS: Jak udaje ci się przekonać ludzi do składania zeznań?

kS: Im dalej, tym staje się to trudniejsze. Do tej pory zebraliśmy około 1 500 tysięcy zeznań: około 800 kwestionariuszy, a reszta to nagrania audio i wideo oraz inne dokumenty. Najwięcej zebraliśmy w pierwszym roku, "na gorąco". Wiele osób zeznało, że byli zmuszani do podpisywania różnych dokumentów na rosyjskich punktach kontrolnych, podając fałszywe informacje o ukraińskich żołnierzach. Robili to, by przeżyć. Rozumiem, że gdybym została zidentyfikowana przez Rosjan na jednym z punktów kontrolnych, a moja córka byłaby ze mną, mogłabym różne rzeczy opowiadać.

Rozgłos pomaga, ponieważ jestem znana wielu mieszkańcom Mariupola. Dlatego wiele osób z miasta zgadza się zeznawać. Zaufanie do mnie ułatwia im zaufać organizacji.

Najważniejsze jest zapewnienie ludziom poczucia bezpieczeństwa. Może to być na przykład anonimowość. Jeśli dana osoba może mówić otwarcie, angażujemy media z różnych krajów - jesteśmy wdzięczni Instytutowi Pileckiego za tę pomoc.

Bardzo bolesnym tematem są nasi jeńcy wojenni. Żołnierze nadal znajdują się na niektórych listach, ale historia z cywilami jest bardzo trudna. Rosja wypiera się zbrodni: nielegalnego przetrzymywania, tortur i głodu.

Skala tragedii, gdy nie możemy nawet zidentyfikować ludzi, jest ogromna. Podczas gdy wojskowi są wymieniani dziesiątkami, cywile są wymieniani rzadko. Czasami ludzie składają takie zeznania, że staje się jasne: tam nie ma dna (dla Rosjan - red.). To nie są istoty ludzkie. Jak można zabijać ludzi tylko dlatego, że są Ukraińcami? Każda osoba, która opuszcza okupację mówi, żeby broń Boże nie przyznawać się, że jest się Ukraińcem.

"Będziemy szukać torturowanych ludzi na wyzwolonych terytoriach przez długi czas".

OS. Do czego przydadzą się zebrane materiały?

KS: W sporze sądowym. Świat będzie musiał ocenić skalę tragedii w Ukrainie. Długo potrwa wydobywanie torturowanych ludzi z piwnic na terytoriach okupowanych.

Niestety, wielu z nich nie znajdziemy w Mariupolu: nie-ludzie zacierają ślady swoich zbrodni, a pozostałości zniszczonych domów, wraz ze szczątkami ludzi, są niszczone.

OS: Czy zeznawali ludzie, którzy żyją pod okupacją rosyjską?

KS: Zbieramy również dowody zdalnie, niezależnie od kraju, w którym znajduje się dana osoba. Jeśli istnieje połączenie internetowe, jest to możliwe. Zdarzały się przypadki zeznań z terenów okupowanych, ale musimy być pewni, że nikt tych ludzi nie może usłyszeć ani śledzić.

"Możesz zeznawać o rosyjskich przestępstwach online, z dowolnego kraju"

OS: Jak wygląda procedura?

KS: Istnieje kwestionariusz opracowany przez ekspertów. Świadek może napisać relację w dowolnej formie. Jeśli chodzi o zbrodnie wojenne, interesują nas fakty - daty, lokalizacje, miejsca. Następnie pojawiają się pytania o rodzaje zbrodni (masowe egzekucje, deportacje, przemoc seksualna, grabieże, bombardowania domów i infrastruktury cywilnej). Osoba musi wyrazić zgodę lub nie, aby Instytut wiedział, czy może wykorzystać nazwisko i dane osobowe w przyszłości.

OS: Co da dokumentowanie tych zbrodni?

KS: Jestem pewna, że świat zjednoczy się, by ukarać Rosję. To sprawiedliwość dla torturowanych i zabitych. To jest pamięć historyczna. To odbudowa naszych miast na koszt Rosji, zadośćuczynienie za przemoc, w tym przemoc seksualną. Bardzo mało się o tym mówi, a ofiary rzadko zgadzają się zeznawać. Czasami potrzeba lat, aby ofiara zgodziła się zeznawać. Niedawno usłyszałem historię, która mnie poruszyła. Kobieta ma ponad 70 lat, jest nauczycielką, a Rosjanin włamał się do jej domu, uderzył ją trzy razy w twarz i gwałcił przez całą noc. To nieludzka istota - zeznała kobieta. Takich historii są tysiące. Instytut ma tylko kilka takich świadectw, a w Ukrainie te kobiety utworzyły stowarzyszenie. Jest ich kilkaset - ofiar przemocy seksualnej, które postanowiły nie milczeć. Świat musi zapewnić, że każda rodzina ofiary otrzyma odszkodowanie do końca życia.

Groby, które pojawiły się od początku rosyjskiej okupacji na cmentarzu w Mariupolu. Większość z nich jest oznaczona tylko numerem. 16.11.2022, Zdjęcie: AP/East News

Od redakcji magazynu internetowego Sestry: jako wydawnictwo jesteśmy otwarci na rozmowę o zbrodniach wojennych Rosji na Ukrainie i ofiarach tych zbrodni. Mówimy o działalności organizacji, które zbierają świadectwa ludzi, fakty i dokumenty. To bardzo ważna misja nie tylko dla prawników, mediów, obywateli, ale także dla całego społeczeństwa: sprawcy muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności, a to wymaga dowodów. Jeśli masz takie fakty, napisz do redakcji: redakcja@sestry.eu

20
min
Oksana Szczyrba
Wojna w Ukrainie
Rosyjska agresja
Ambasadorka
Więźniowie
Zawód
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Iryna Zasławiec: "Naprawiamy ciała zniszczone przez wojnę"

Ratowanie, protetyka i rehabilitacja Ukraińców w Ukrainie to misja Narodowego Centrum Rehabilitacji "Niezwyciężeni", które działa na bazie Pierwszego Lwowskiego Stowarzyszenia Medycznego. Jest to największa instytucja medyczna w Ukrainie, w skład której wchodzą dwa szpitale dla dorosłych i jeden szpital dziecięcy. Rozmawialiśmy z pacjentami i kierownictwem centrum o rehabilitacji, możliwościach placówki oraz perspektywach rozwoju protetyki na Ukrainie.

Jegor Oliynyk, który stracił nogę podczas wojny, otrzymał protezę w centrum "Niezwyciężeni"

Moja stopa nie marznie, ani nie moknie

Każde z siedmiu pięter centrum rehabilitacji jest pełne życia. Pacjenci z najcięższymi urazami uczą się tu funkcjonować na nowo. Główne sale rehabilitacyjne znajdują się na 7. piętrze. To tutaj spotykamy 20-letniego żołnierza Jegora Oliynyka.

- Podpisałem kontrakt jeszcze przed inwazją na pełną skalę - jak tylko osiągnąłem pełnoletność. Zawsze wiedziałem, że będę bronił ojczyzny. Podczas wojny bałem się nie tyle śmierci, co dostania się do niewoli. Dlatego w zeszłym roku, 30 września, kiedy wpadłem na minę i straciłem nogę, początkowo nie chciałem zakładać opaski uciskowej, by zatamować krwawienie. Tylko myśl o rodzicach zmusiła mnie do walki. Miałem też szczęście, że w pobliżu był pojazd ewakuacyjny, więc nie musiałem godzinami leżeć w okopie pod ostrzałem. To prawdopodobnie mnie uratowało" - przyznaje.

Po amputacji Jegor przez następne dwa miesiące był leczony w siedmiu placówkach medycznych w Ukrainie: w Pokrowsku, Dnieprowsku, Dnieprze, Humaniu, Winnicy i Niemirowie. Następnie trafił do Narodowego Centrum Rehabilitacji "Niezwyciężeni" e Lwowie. W grudniu ubiegłego roku chłopak dostał protezę.

- Miałem szczęście, że miałem tak zwaną niską amputację. Po sesjach rehabilitacyjnych wróciłem na front w marcu 2023 roku. Walka z protezą jest dla mnie czymś normalnym. Z nią mogę robić wszystko - walczyć, kopać, biegać, skakać, siedzieć w okopie. Robię wszystko to, co robiłem. Nie mogę siedzieć w domu - ktoś musi bronić kraju! Zresztą moja proteza podnosi morale moich kolegów . Wróciłem na wojnę, ponieważ muszę zemścić się na wrogu za utraconą nogę - mówi Jegor.  

"Gdy przybywa do nas ranny, otaczają go specjaliści"

Ranni trafiali do szpitali Pierwszego Lwowskiego Oddziału Medycznego od początku Wielkiej Wojny. Pociągi ewakuacyjne przyjeżdżały czasami kilka razy w tygodniu, wspomina Iryna Zasławiec, szefowa projektu "Niezwyciężeni". "W tym samym czasie przyjmowali pacjentów z karetek pogotowia i pomagali uchodźcom. Wielu Ukraińców doznało poważnych obrażeń w wyniku wybuchu miny, poparzeń i amputacji.

- Przez miesiąc wysyłaliśmy pacjentów na leczenie za granicę, ale szybko zdaliśmy sobie sprawę, że musimy wprowadzić protetykę u nas. Po ostrzale poligonu w Jaworowie, kiedy przyjechało do na 100 rannych, nie było już wyjścia" - mówi Zasławiec.

Żołnierz przechodzący rehabilitację w ośrodku "Niezwyciężony"

Kilka miesięcy później otwarliśmy Narodowe Centrum Rehabilitacji "Niezwyciężony". Centrum ma holistyczne podejście do pacjentów. Oznacza to, że nie muszą oni jeździć do różnych szpitali na badania, operacje, protetykę i rekonwalescencję. Wszystkie etapy odbywają się w jednym miejscu. Zapewnienie pełnego cyklu leczenia i rehabilitacji jest jednym z głównych zadań centrum, podkreśla Zasławiec.

- Jesteśmy dużym szpitalem, który świadczy wszystkie rodzaje usług. Każda osoba, która miała problemy zdrowotne, musiała udać się do różnych specjalistów. Jeden z lekarzy powiedział: "Leczę ucho, a nie ramię". Inny powiedział: "Pomogę ci, ale na badania musisz iść gdzie indziej". Ważne jest dla nas, aby ludzie dotknięci wojną, którzy przeżyli piekło, nie trafiali do innych kręgów piekła w poszukiwaniu opieki medycznej. Kiedy trafia do nas ranny, gromadzą się wokół niego specjaliści.

Do współpracy zapraszani są również lekarze z zagranicy. "Zespół Niezwyciężonych współpracuje ze specjalistami chirurgii rekonstrukcyjnej z USA, Wielkiej Brytanii, Izraela, a także tymi, którzy mieli doświadczenie w pracy z urazami bojowymi w Iraku czy Afganistanie. W ciągu prawie półtora roku leczyliśmy 15 tys. pacjentów.

"Przed Wielką Wojną nie było tak wielu amputacji rąk"

Przed Wielką Wojną na jedną amputację ręki przypadało około 10 amputacji nóg. Teraz liczby są inne, mówi Iryna Zasławiec. "30% wszystkich amputacji dotyczy rąk. Nie tylko ukraińscy specjaliści, ale także ci z Europy i Stanów Zjednoczonych nie byli gotowi na taką ilość pracy:

- Jeśli mówimy o protetykach, którzy robią nogi, to jest ich więcej niż tych, którzy robią ręce. Na Ukrainie jest tylko kilka takich osób. A liczba osób potrzebujących takich protez jest ogromna. Dlatego kolejnym wyzwaniem, przed którym stoimy, jest wyszkolenie specjalistów, którzy będą produkować więcej protez nóg i rąk. Nad tym również pracujemy - wspólnie z obcokrajowcami zaplanowaliśmy szkolenia. To wyzwanie dla całej Ukrainy.

Protezy bioniczne

Przywrócenie kończyny górnej jest znacznie bardziej skomplikowanym procesem niż dolnej. Nawet bioniczna proteza nie będzie w stanie przywrócić funkcji ramienia całkowicie. Dla wojskowych, a także osób rannych na wojnie, wszystko jest bezpłatne - od operacji i leczenia po protezy i rehabilitację. NHS częściowo pokrywa koszty leczenia. Jednak nie zawsze jest wystarczająco dużo pieniędzy. Dlatego centrum pozyskuje fundusze z różnych źródeł:

- Szukamy sponsorów, ponieważ rozumiemy, że leczenie tych ludzi jest naszą społeczną odpowiedzialnością. Są różni darczyńcy. Na przykład polski rząd przekazał nam skaner MRI. Pomoc przychodzi zewsząd. Niemiecki Freiburg i polski Wrocław przeznaczyły pieniądze na naprawy. Ikea dostarczyła meble. Zaangażowanych jest wiele osób, firm i rządów z różnych krajów. Leczymy nie tylko wojskowych, ale także cywilów.

Rodzina Stepanenko podczas rehabilitację. Zdjęcie: FB szpitala

Najtrudniej jest patrzeć na dzieci, które ucierpiały w wyniku działań rosyjskiej armii. Iryna wspomina 8-letniego Romczyka Oleksiwa, który prawie zginął w zeszłym roku w wyniku ataku rakietowego na Winnicę. Chłopiec stracił matkę i doznał 45% poparzeń powierzchni ciała. Tak poważni pacjenci nie przeżywają w Ukrainie. Jednak dzięki specjalistom ze Szpitala Dziecięcego św. Mikołaja, którzy leczą dzieci dotknięte wojną w ramach projektu Unbreakable, stan chłopca ustabilizował się i został on przetransportowany za granicę. Po ponad roku leczenia w Niemczech Romczyk wrócił do Ukrainę. Jednym z pierwszych miejsc, które odwiedził, był szpital św. Mikołaja, gdzie został uratowany. Obecnie znajduje się tam Centrum Rehabilitacji Dzieci UNBROKEN KIDS, w którym Romczyk będzie kontynuował rehabilitację.

- Wzruszająca jest również historia rodziny Stepanenko. W zeszłym roku dowiedział się o nich cały świat. Rodzina znalazła się pod ostrzałem rakietowym na stacji kolejowej w Kramatorsku. Mama Natalia straciła jedną nogę, a jej córka obie. Tylko mały Jarosław wyszedł z tego bez szwanku. Rodzina była leczona we Lwowie, dopóki nie wysłano ich do Stanów Zjednoczonych w celu wykonania protez. Niedawno wrócili do Ukrainy i tutaj kontynuują rehabilitację" - mówi Iryna Zasławiec.

"Nie tylko dopasowujemy, ale także produkujemy protezy"

Do 2022 roku w szpitalach na Ukrainie nie było pracowni protetycznych. Protezy były wykonywane głównie przez instytucje prywatne. Pacjenci musieli sami szukać producenta. W centrum rehabilitacji Unbreakable pacjenci nie muszą tego robić. Tutaj protezy są wykonywane na miejscu - dzięki mobilnemu warsztatowi przekazanemu przez Służbę Maltańską przy wsparciu rządu niemieckiego. W ciągu zaledwie pierwszych sześciu miesięcy działalności, od września 2022 r., wykonano ponad 100 protez. Wiosną tego roku otwarto duży warsztat. Centrum postawiło sobie wielki cel - produkować sto protez miesięcznie.

- Jesteśmy w stanie wykonać protezę w całości: od kikuta do gotowego produktu. Jedyne, co zamawiamy, to akcesoria, takie jak stopy. Robimy to indywidualnie dla każdego pacjenta u jednego z największych producentów na świecie, niemieckiej firmy Ottobock. Tak działają pracownie protetyczne na całym świecie" - mówi Zasławiec.

Jak uzyskać pomoc

Aby uzyskać pomoc, trzeba się zgłosić do ośrodka. Można to zrobić dzwoniąc na adres: 0800333003. W centrum leczeni, protezowani i rehabilitowani są zarówno wojskowi, jak i cywile - dorośli i dzieci. W kolejce są setki pacjentów, dodaje Iryna Zasławiec.

- Priorytetowo są traktowani oczywiście ci, którzy przyjeżdżają pociągami ewakuacyjnymi lub potrzebują natychmiastowej operacji.

We Lwowie planują budowę nowych budynków, zwiększenie liczby łóżek i specjalistów. Wiedzą, że po wojnie będzie praca na dziesięciolecia - rehabilitacja fizyczna i psychiczna, utrzymanie protez, neurotraumy, wstrząsy mózgu. To jest coś, co będzie towarzyszyć człowiekowi do końca życia.

- Celem naszego ośrodka jest wspieranie wszystkich osób dotkniętych wojną - pomaganie im w powrocie do zdrowia zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Nawet nazwę wybraliśmy nie bez powodu, ponieważ wierzymy, że naród ukraiński jest nie do złamania. Chcieliśmy powiedzieć, że wojna może złamać ciało, ale nie może złamać ducha. A my pomagamy naprawić ciało. Swoimi działaniami nasi wojskowi udowadniają, że trauma nie powinna być przeszkodą. Nasi pacjenci uczą nas, jak być silnym każdego dnia. Bez względu na to, jak bardzo jesteśmy zmęczeni w pracy, teraz nie ma na to usprawiedliwienia. Musimy ciężko pracować i wkładać całą naszą energię w nasze zwycięstwo" - mówi Iryna Zasławiec.

20
min
Natalia Żukowska
Wojna w Ukrainie
Rosyjska agresja
Rehabilitacja
Pomoc
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Kobiety Azowa. Kateryna

Kateryna Petrenko to odważna kobieta o silnej woli. Jej życie to historia poświęcenia, ryzyka i walki.

Kateryna, jej mąż i mały syn przed inwazją na pełną skalę. Zdjęcie: archiwum prywatne

Kobietę i jej małego syna inwazja na pełną skalę zastała w Berdiańsku, który został zajęty przez rosyjskie wojsko 27 lutego. Ryzykując życiem, Kateryna pojechała do małej wioski w regionie Zaporoża. Zepsuty samochód i noc na polu pod rosyjskim ostrzałem były tylko pierwszymi próbami, przed którymi stanęła Kateryna. Potem nastąpiły długie dni w okupowanej wiosce i niebezpieczna podróż do kontrolowanej przez rząd ukraińskiej części kraju. W tym samym czasie jej mąż brał udział w zaciętych walkach, a następnie przez rok przebywał w niewoli.

Mąż Kateryny Petrenko w Azowstalu. Zdjęcie: archiwum prywatne

To był długi rok walki, nadziei i oczekiwań - Kateryna zniosła wszystko dla swojego ukochanego.

20
min
Nadia Gordijczuk
Wojna w Ukrainie
Rosyjska agresja
ЗСУ
Wojna i miłość
Więźniowie
false
true
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Październik 2023: zdjęcia, które trudno zapomnieć

Od 24 lutego 2022 r. fotoreporterzy z całego świata udostępniają tysiące zdjęć z Ukrainy, wysyłając je do gazet, agencji fotograficznych, publikacji internetowych i publikując je w mediach społecznościowych.

Te zdjęcia mówią same za siebie - i zazwyczaj nie wymagają długich opisów. Chcemy, aby Czytelniczki i Czytelnicy Sestry.eu mogli zobaczyć wydarzenia w Ukrainie i w miejscach, w których setki tysięcy ukraińskich uchodźców znalazło schronienie od czasu wybuchu wojny na pełną skalę.

Zebraliśmy zdjęcia, które pokazują jednocześnie smutek i ból, szczęście, i nadzieję.

W Dniu Obrońców Ukrainy tarcza na pomniku Ojczyzny została podświetlona w kolorach flagi narodowej. Kijów, 1 października 2023 r. Fot: Reuters/Forum
Olena przytula swojego syna Vladyslava podczas ceremonii ukończenia Akademii Morskiej w Odessie. 6 października 2023 r. Fot: Svet Jacqueline/Zuma Press/Forum
Cywile, którzy pozostali w Awdijiwce, mieszkają w piwnicach. Wolontariusze stale udzielają im pomocy. Awdijiwka, 17 października 2023 r. Fot: Ozge Elif Kizil/Anadolu/Abaca Press/Forum
Dwie dziewczynki podczas przerwy w szkole na stacji metra w Charkowie. W tym roku nieco ponad tysiąc uczniów usiadło przy biurkach w metrze. Fot: Ashley Chan/Zuma Press/Forum
Świeżo wykopane groby na cmentarzu we wsi Groza w obwodzie charkowskim, gdzie w rosyjskim nalocie zginęło 59 osób. 8 października 2023 r. Fot: Thomas Peter/Reuters/Forum
Kobieta przegląda dokumenty w dawnym budynku sądu, który został przekształcony w archiwum Peczerskiego Sądu Rejonowego w Kijowie. 17 października 2023 r. Fot: Thomas Peter/Reuters/Forum
Izraelska flaga powiewa na billboardach w Kijowie. 8 października 2023 r. Fot: Viacheslav Ratynskyi/Reuters/Forum
Brytyjskie zoo stało się domem dla lwicy i młodych lwiątek uratowanych z prywatnego zoo w obwodzie donieckim. 25 października 2023 r. Fot: Jam Press/Yorkshire Wildlife Par/MEGA/The Mega Agency/Forum
Medycy wojskowi Tetiana i Mychajło jedzą w pobliżu ziemianki, w której udzielają pierwszej pomocy rannym żołnierzom. Awdijiwka, 24 października 2023 r. Fot: Elif Kizil/Anadolu AA/Abaca Press/Forum
Kwalifikacje do Euro 2024: Ukraina gra z Macedonią. Ukraińscy kibice świętują pierwszego gola strzelonego przez Georgy'ego Sudakova. Praga, 14 października 2023 r. Fot: David w Cerny/Reuters/Forum
Samochody uszkodzone w wyniku rosyjskiej inwazji na Ukrainę. 7 października 2023 r. Fot: Ozge Elif Kizil/Anadolu Agency/Abaca Press/Forum
Wiec poparcia dla pojmanych obrońców Mariupola, którzy są w niewoli od ponad 500 dni. Kobieta trzyma plakat "Kto tam jest? Mam tam wszystkich! I ciebie też!". Kijów, 18 października 2023 r. Zdjęcie: Ruslan Kaniuka/Ukrinform/ABACA/Abaca Press/Forum

20
min
Beata Łyżwa-Sokół
zdjęcia
Wojna w Ukrainie
ЗСУ
Rosyjska agresja
Bezpieczeństwo
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

"Kobiety Azowa". Premiera w polskiej wersji językowej

Tamara Janin chce, aby cały świat dowiedział się o bohaterstwie jej ukochanego, o jego heroicznej walce o Mariupol, cenie, jaką cała rodzina zapłaciła za przyszłość wolnej Ukrainy:

- Mój mąż, Oleksiy Janin, zgłosił się na ochotnika w 2014 roku, a 24 lutego 2022 roku był jednym z pierwszych, którzy bronili swojej rodziny i kraju. Bronił nas do ostatniego tchu. Zginął bohatersko podczas wykonywania misji bojowej 7 kwietnia 2022 roku - w całkowicie otoczonym Mariupolu. Nigdy go nie pochowałam. Zginął w wodzie, na łodzi i nie znaleziono jego ciała. Najprawdopodobniej nigdy go nie znajdą. Bardzo trudno jest wytłumaczyć dziecku, że jego tata nie wróci, nigdy go już nie odwiedzi.

Jest przekonana, że historię ukraińskich bohaterów należy opowiedzieć we wszystkich językach świata.  

- Dla nas, Ukraińców, bardzo ważna jest obecność w mediach. Ukraina i my, Ukraińcy, stoimy w obliczu bardzo okrutnego, podstępnego, absolutnie niemoralnego wroga, który nie wie, co to prawo, nie ma honoru, sumienia, moralności - nic nie jest święte. Bardzo ważne jest, aby mówić o sytuacji na Ukrainie i przedstawienie prawdy taką, jaka jest, a nie taką, jaką przedstawiają oprawcy, mordercy i okupanci. Oni ciągle ukrywają swoje zbrodnie wojenne.

Діліться історією Тамари та Олексія Яніних зі своїми польськими друзями, а також з тими, хто знає польську мову. Відтепер кожна історія із відеоциклу «Жінки Азову» буде українською та польською мовами.

20
min
Nadia Gordijczuk
Wojna w Ukrainie
ЗСУ
Zwycięstwo
Родина
Wojna i miłość
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Batalion Kikimori: tkamy dla zwycięstwa

Julia Tretiaczenko wraz z dwójką dzieci uciekła z rodzinnego Zaporoża przed ostrzałem wroga. Wraz z rodziną trafiła do Tarnowa, 180 kilometrów od granicy z Ukrainą.  

Trudna podróż odbiła się na zdrowiu jej młodszego syna. Wyzwania związane z opieką nad dziećmi przy jednoczesnym odcięciu od życia na Ukrainie, niepewność przyszłości i strach o swoich bliskich w domu były dla niej trudnym sprawdzianem.

Julia Tretiaczenko z dwójką dzieci. Zdjęcie: z archiwum rodzinnego

Wolontariat pomógł jej przetrwać wszystko i zrehabilitować się psychicznie. Julia dołączyła do batalionu Kikimora, grupy kobiet, które zjednoczyły się, aby pomóc ukraińskiemu wojsku. Wspólnie wykonały i wysłały na linię frontu tony sprzętu maskującego - siatki, hełmy, kombinezony dla zwiadowców. I nadal pracują.

Julia podzieliła się swoją historią i opowiedziała nam o tych, którzy razem z nią pomagają ukraińskiemu wojsku pokonać wroga.

20
min
Nadia Gordijczuk
Wojna w Ukrainie
ЗСУ
Pomoc dla Ukrainy
uchodźcy
Zwycięstwo
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Warsaw Security Forum: głos kobiet

"Za wolność waszą i naszą" to hasło tegorocznego Warsaw Security Forum. Nasza redakcja sestry.eu wzięła udział w międzynarodowej konferencji i spotkała się z ukraińskimi oraz zagranicznymi polityczkami. Jedność, wsparcie, wzajemny szacunek i dążenie do wspólnych europejskich wartości - wszystko to jednoczy dziś kobiety na całym świecie. A wojna w Ukrainie pokazała, jak ważne jest, aby w trudnych czasach trzymać się razem.  

- "Jestem dumna z Ukrainek, dla których każdy dzień jest wyzwaniem. Dają radę mimo koszmaru. My, kobiety, musimy się zjednoczyć, żeby żyć w wolnym i demokratycznym świecie" - powiedziała Tytti Tuppurainen, posłanka do fińskiego parlamentu, w rozmowie z Marią Górską, redaktorką naczelną sestry.eu.

Głosy ukraińskich kobiet rozbrzmiewały na różnych panelach Warsaw Security Forum.

- "Przyjechałam tutaj, aby przypomnieć całemu światu, że Rosja jest więzieniem narodów" - powiedziała portalowi sestry.eu sanitariuszka w armiii ukraińskiej Julia Pajewskaja, pseudonim Taira.  

Ukraina potrzebuje więcej dronów, broni elektronicznej i sprzętu zwiadowczego od swoich partnerów na całym świecie. To dzięki wywiadowi i technologii będziemy w stanie pokonać wroga - podkreślała podczas konferencji Maria Berlińska, instruktorka pilotów dronów i twórczyni centrum wsparcia wywiadu powietrznego.

Catherine Ashton, brytyjska polityczka, była komisarz ds. handlu w Unii Europejskiej mówiła Marii Górskiej: - "Wiemy, jak ważne dla Ukraińców jest przetrwanie. I musimy was wspierać w każdy możliwy sposób".  

Działaczka na rzecz praw człowieka i laureatka Pokojowej Nagrody Nobla z 2022 r. Oleksandra Matwijczuk przypomniała uczestnikom Warsaw Security Forum, że walka Ukrainy o sprawiedliwość ma szczególny cel: uniemożliwienie Rosji ponowne zaatakowanie jakiegokolwiek innego kraju.

Ukraińska parlamentarzystka Iwanna Kłympusz-Cyncadze nieustannie powtarzała, że mimo zmęczenia nigdy nie przestanie tłumaczyć zagranicznym politykom, dlaczego nie mogą zrezygnować ze wspierania Ukrainy.

Ukraina potrzebuje broni. Ale potrzebuje również wsparcia, żebyśmy mogli odbudowywać swoją gospodarkę - mówiła posłanka Kira Rudyk. I potrzebujemy pewności, że sankcje wobec Rosji naprawdę będą działać.

Marie-Doha Besancenot, zastępczyni sekretarza generalnego NATO ds. dyplomacji publicznej, była pod wrażeniem siły ukraińskich kobiet. Obiecała też, że Sojusz będzie wspierał Ukrainę tak długo, jak będzie to konieczne.

– Trzymajmy się razem, wspierajmy się, pomagajmy sobie - i jestem przekonana, że wygramy" - powiedziała ukraińska dziennikarka Mirosława Gongadze.

20
min
Sestry
Wojna w Ukrainie
ЗСУ
Bezpieczeństwo
Polska
Pomoc
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Nowy cykl: Kobiety Azowa. Odcinek pierwszy: Tamara

Ołeksij, zwiadowca Brygady Azow, bohatersko zginął w bitwie o Mariupol w kwietniu 2022 roku. Jego żona Tamara Janina chce, aby cały świat dowiedział się o heroicznej walce ukochanego o miasto Mariupol i cenie, jaką rodzina zapłaciła za przyszłość wolnej Ukrainy.

"Wszystko, czego chcę, to przeżyć i wrócić do Ciebie" - napisał Oleksij do Tamary na krótko przed śmiercią. Para ma 4-letniego synka Nazara.

To rozdzierająca serce opowieść o niesamowitej miłości i o tym, jak przetrwać straszliwą stratę i nauczyć się żyć dalej bez ukochanego.

Tamara Janina w koszulce z napisem "Indianinem", pseudonimem jej męża. Zdjęcie: archiwum prywatne

Nadia Gordijczuk, doświadczona dziennikarka telewizyjna, jest autorką serialu "Kobiety Azowa". Każdego dnia kontaktuje się z rodzinami tych, którzy są na froncie. W nowej serii występują żony, matki i siostry ukraińskich bohaterów.  

Dzielimy się świadectwem Tamary Janiny.

20
min
Nadia Gordijczuk
Wojna w Ukrainie
Wojna i miłość
ЗСУ
Kobieta
Rodzina
false
true
Poprzednie
1
Następne
10 / 11
Diana Balynska
Anastasija Bereza
Julia Boguslavska
Oksana Zabużko
Timothy Snyder
Sofia Czeliak
New Eastern Europe
Darka Gorowa
Ілонна Немцева
Олександр Гресь
Tereza Sajczuk
Iryna Desiatnikowa
Wachtang Kebuładze
Iwona Reichardt
Melania Krych
Tetiana Stakhiwska
Emma Poper
Aldona Hartwińska
Artem Czech
Hanna Hnatenko-Szabaldina
Maria Bruni
Natalia Buszkowska
Tim Mak
Lilia Kuzniecowa
Jędrzej Dudkiewicz
Jaryna Matwijiw
Wiktor Szlinczak
Dwutygodnik
Aleksandra Szyłło
Chrystyna Parubij
Natalia Karapata
Jędrzej Pawlicki
Roland Freudenstein
Project Syndicate
Marcin Terlik
Polska Agencja Prasowa
Zaborona
Sławomir Sierakowski
Oleg Katkow
Lesia Litwinowa
Iwan Kyryczewski
Irena Tymotiewycz
Odile Renaud-Basso
Kristalina Georgiewa
Nadia Calvino
Kaja Puto
Anna J. Dudek
Ołeksandr Hołubow
Jarosław Pidhora-Gwiazdowski
Hanna Malar
Paweł Bobolowicz
Nina Kuriata
Anna Ciomyk
Irena Grudzińska-Gross
Maria Cipciura
Tetiana Pastuszenko
Marina Daniluk-Jarmolajewa
Karolina Baca-Pogorzelska
Oksana Gonczaruk
Larysa Poprocka
Julia Szipunowa
Robert Siewiorek
Anastasija Nowicka
Śniżana Czerniuk
Maryna Stepanenko
Oleksandra Novosel
Tatusia Bo
Anastasija Żuk
Olena Bondarenko
Julia Malejewa
Tetiana Wygowska
Iryna Skosar
Larysa Krupina
Irena De Lusto
Anastazja Bobkowa
Paweł Klimkin
Iryna Kasjanowa
Anastazja Kanarska
Jewhen Magda
Kateryna Tryfonenko
Wira Biczuja
Joanna Mosiej
Natalia Delieva
Daria Górska
Iryna Rybińska
Anna Lisko
Anna Stachowiak
Maria Burmaka
Jerzy Wojcik
Oksana Bieliakowa
Ivanna Klympush-Tsintsadze
Anna Łodygina
Sofia Vorobei
Kateryna Kopanieva
Jewheniia Semeniuk
Maria Syrczyna
Mykoła Kniażycki
Oksana Litwinenko
Aleksandra Klich
Bianka Zalewska

Wesprzyj Sestry

Zmiana nie zaczyna się kiedyś. Zaczyna się teraz – od Ciebie. Wspierając Sestry,
jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Wpłać dotację
  • YouTube icon
Napisz do redakcji

redakcja@sestry.eu

Dołącz do newslettera

Otrzymuj najważniejsze informacje, czytaj inspirujące historie i bądź zawsze na bieżąco!

Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.
Ⓒ Media Liberation Fund 2025
Strona wykonana przez
Polityka prywatności• Polityka plików cookie • Preferencje dotyczące plików cookie