Exclusive
20
min

"Nikt nie chce być zgwałcony ani zabity": izraelskie doświadczenia podczas wojny

- Trauma często wpływa na nasze zaufanie do świata. Musimy zbudować je na nowo. Powrót do dawnego sposobu życia nie będzie łatwy - mówi Ruth Dorum, izraelska psycholożka

Natalia Żukowska

7 października bojownicy Hamasu zaatakowali Izrael. Tel Awiw odpowiedział zmasowanym odwetem. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Ruth Dorum jest izraelską psychoterapeutką, dramaterapeutką i specjalistką w zakresie terapii traumy i interwencji kryzysowej. Ma doświadczenie w pracy w ośrodku dla kobiet, które doświadczyły przemocy seksualnej. Pracuje z osobami ze złożoną traumą pourazową, żałobą i ocalałymi z Holokaustu. Szkoliła między innymi ukraińskich specjalistów pracujących z ofiarami przemocy seksualnej. - Przemoc seksualna podczas wojny jest często wykorzystywana jako broń, która ma upokorzyć ofiarę - podkreśla. Sestry rozmawiają z Ruth o tym, jak Izrael pracuje z osobami z zespołem stresu pourazowego, jak pomaga ofiarom przemocy seksualnej oraz o roli państwa we wspieraniu tych, którzy stracili swoich bliskich podczas wojny.

Ruth Dorum jest izraelską psychoterapeutką. Zdjęcie: archiwum prywatne

Natalia Żukowska: 7 października terroryści ze Strefy Gazy nie oszczędzili ani kobiet, ani dzieci. Dopuścili się na terytorium Izraela okrucieństw podobnych do zbrodni popełnionych przez Rosjan w Ukrainie. Jak wygląda pomoc psychologiczna dla tych, którzy przeżyli i widzieli te okropności?

Ruth Dorum: Przed trwającą teraz wojną nie było wojen, w których wróg wkraczałby na nasze terytorium i masakrował ludzi, nie oszczędzając kobiet, dzieci czy osób starszych. To się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Dlatego nie mieliśmy przypadków przemocy seksualnej podczas wojny. W Izraelu ten obszar psychoterapii jest bardzo rozwinięty, lecz nie wokół wojny, a wokół przemocy, która może zdarzyć się wszędzie: w domu, na ulicy, z udziałem przyjaciół, w firmie. Niestety obecnie wiemy jeszcze o wielu przypadkach gwałtów dokonywanych przez terrorystów. Nie sądzę, aby w jakimkolwiek kraju istniały specjalne służby, które byłyby gotowe na takie zdarzenia, by istniał wyszkolony sztab specjalistów, którzy tylko siedzą i czekają na jakąś katastrofę. Zazwyczaj tak nie jest. Mamy specjalne ośrodki, które zapewniają wsparcie. Oczywiście są też różne służby rządowe, jednak kiedy rozpoczęła się wojna, potrzebowały one czasu na zorganizowanie się. Oczywiście wielu specjalistów od traumy natychmiast zaczęło udzielać pomocy psychologicznej jako wolontariusze. Stopniowo państwo przejęło nad tym kontrolę. Wiele osób ucierpiało. Zginęło ponad 1400 osób, w skali naszego kraju to ogromna liczba. W Izraelu prawie nie ma osób, które nie znałyby kogoś, kto został zabity. Czy mamy wystarczającą liczbę specjalistów? Tego nie mogę jeszcze powiedzieć, minął dopiero pierwszy miesiąc wojny. Nadal działamy w ramach pomocy kryzysowej. Na tym etapie nie ma czegoś takiego, że ktoś jest poszukiwany i nie zostaje odnaleziony. Mamy wielu specjalistów od traumy, bo taki jest nasz kraj, który wyrósł po Holokauście.  

NŻ: Jakie historie zrobiły na Tobie największe wrażenie jako psycholożce?

RD: Jest wiele rzeczy, które wydarzyły się podczas inwazji Hamasu. Żaden normalny, cywilizowany człowiek nie jest w stanie ich zrozumieć. Było wiele faktów, które wstrząsnęły mną do głębi, ale nie powinniśmy teraz o tym rozmawiać. Uważam, że to niewłaściwe. Nie polecam nawet oglądania tych przerażających filmów, to nam nie pomoże. Po pierwsze, masz wystarczająco dużo własnych horrorów, a po drugie, nie dadzą ci one nic poza strachem. Mózg nie rozumie, gdzie dokładnie dzieją się te wydarzenia - blisko czy daleko od ciebie - i będziesz w stanie długotrwałego stresu. To nie jest skuteczne, a co najważniejsze - to niebezpieczne. Z drugiej strony mogę powiedzieć, że jest wiele historii - przykładów heroizmu: jak zachowywali się zwykli ludzie, jak bronili swoich kibuców, jak pomagali sobie nawzajem. To są historie, które inspirują. W rzeczywistości kłopoty przyszły do domów wielu Żydów. Mieszkam na północy kraju. Ci, którzy ucierpieli z powodu zbrodni Hamasu, są w centrum i na południu. W moim sąsiedztwie nie ma ludzi, którzy ucierpieliby osobiście. Zarazem jestem blisko rodzin, których bliscy zginęli - żołnierzy, których krewni zostali porwani przez terrorystów. Znamy tych ludzi osobiście.  

NŻ: Pomagasz ofiarom przemocy seksualnej od prawie 15 lat. Z jakimi wyzwaniami najczęściej spotykasz się w swojej pracy?

RD: Prośby są różne, ale wszystkie historie są podobne. Zazwyczaj ludzie uciekają się do terapii, aby powrócić do normalnego, znajomego życia. Trauma to nie tylko przemoc seksualna. To wszystko, co odciska piętno na naszym ciele i duszy. Pracuję głównie z kobietami. Szukają pomocy, bo nie potrafią budować zdrowych relacji i trudno im wrócić do świata, zaufać światu i ludziom.

Kobiety często obwiniają siebie zamiast obwiniać sprawcę przemocy. Bardzo często społeczeństwo narzuca kobietom poczucie winy tam, gdzie nie jest to ich wina

Osobom doświadczającym traumy trudno kontrolować swój nastrój. Mogą się czuć przygnębione, bać się wychodzić z domu lub wracać do pracy. Mogą również mieć problemy z ciałem i nagle zachorować.  

Krewni Izraelczyków uprowadzonych przez terrorystów Hamasu domagają się ich uwolnienia. Tel Awiw, 14 października 2023 r. Zdjęcie: Shutterstock

NŻ: Jak wygląda sytuacja w Izraelu, jeśli chodzi o wsparcie psychologiczne dla osób, które doświadczyły przemocy lub były świadkami okrucieństw? Jak rozwinięta jest kultura szukania pomocy?

RD: W Izraelu zwyczajowo szuka się pomocy i chodzi na terapię. W ostatnich latach pojawia się coraz więcej takich próśb. Nie ma już takiego przestarzałego stereotypu: jeśli idziesz na terapię, jesteś szalony. To już raczej oznaka statusu, że dana osoba może sobie pozwolić na terapię, może o siebie zadbać. Przed wojną do ośrodków pomagających kobietom, które doświadczyły przemocy, ustawiały się kolejki. Nie dlatego, że w naszym kraju jest dużo przemocy. Mamy ją, jak wszyscy. Po prostu kobiety rozumieją, że potrzebują pomocy. Mieszkańcy naszego kraju wiedzą, gdzie mogą uzyskać pomoc, mówi się o tym bez końca w radiu, jest wiele reklam. Ludzie nie są pozostawieni sami sobie.

NŻ: Jaka jest w tym rola państwa?

RD: Państwo przede wszystkim finansuje, a także umożliwia rozwój struktury, w której ludzie mogą uzyskać pomoc. Mamy usługi socjalne, które wspierają rodziny. Na przykład kobieta, która straciła córkę, nie jest pozostawiona sama sobie. Ma mnie, terapeutę i pracownika socjalnego. Zazwyczaj pomoc jest udzielana natychmiast. Im szybciej, tym lepiej. Dalsze wsparcie zależy od potrzeb. Na pewno ważne są pierwsze tygodnie. Osoba, która przeżyła traumę - tragiczną utratę bliskich lub doświadczyła przemocy - otrzymuje terapię bezpłatnie przez kilka miesięcy. Mamy różne programy, z których większość jest objęta ubezpieczeniem. Państwo wykonuje świetną robotę, ale nie jesteśmy doskonali. Jesteśmy teraz na samym początku wielkiej wojny. Praca na rzecz pomocy ludziom wciąż jest rozwijana.

NŻ: Jakiej rady udzieliłbyś rodzinom i przyjaciołom ofiar? Jak rozmawiać, by nie wywołać traumy? Czego absolutnie nie robić?

RD: Nie powinieneś odrzucać danej osoby. Nie powinieneś mówić: "To nic takiego! To może przydarzyć się każdemu!". Nie musisz wnikać w duszę swoimi pytaniami, jeśli dana osoba nie jest gotowa o tym rozmawiać. Musisz zrozumieć, że nikt nie chce zostać zgwałcony ani zabity. Chcemy żyć i cieszyć się życiem. Dlatego jeśli kobieta znajdzie się w sytuacji przemocy, oczywiste jest, że tego nie chciała. I absolutnie zabronione jest obwinianie jej za to, co się stało, mówienie, że zrobiła coś złego! Radziłabym więcej słuchać, wspierać ją. I skierować taką osobę do specjalisty, który pomoże jej zrozumieć, co dzieje się z jej ciałem i jak przetrwać to, co się stało.

NŻ: Co się stanie, jeśli zignoruje się wizytę u specjalisty?

RD: Porównajmy to do złamania: noga nie zrośnie się prawidłowo. W przypadku ciała rozumiemy to. Ale trauma i dusza to nasz mózg - po prostu tego nie widzimy. To układ nerwowy, który może zacząć działać tak, jakby trauma się nie skończyła. Człowiek nadal żyje inaczej niż by chciał, może doświadczać ogromnego stresu, wybuchów złości, czuć się niepewnie i cierpieć na różne choroby. Na przykład kobiety często mają problemy ginekologiczne. Istnieją badania wskazujące, że trauma wpływa na nasze zdrowie fizyczne. Jeśli nie zainterweniujesz na czas, możesz pozostać z objawami traumy. W przyszłości mogą pojawić się trudności w budowaniu relacji, np. relacji z dziećmi, i niezdolność do cieszenia się pełnią życia.

NŻ: W Ukrainie istnieje projekt o nazwie "Gidna", który pomaga kobietom z doświadczeniem przemocy seksualnej podczas wojny. Zaangażowani w niego specjaliści zostali przeszkoleni między innymi przez Ciebie. Jakie nowe doświadczenia zdobyli?

RD: Szkoliłam nie tylko specjalistów z "Gidna". Prowadzę również kurs pod nazwą "Opieka kryzysowa po przemocy seksualnej". Głównym celem jest zapobieganie rozwojowi traumy pourazowej. Szkolenie zostało przeprowadzone pod auspicjami Izraelskiej Koalicji Traumy; przeprowadzili  ogromną liczbę kursów. Jeśli chodzi o "Gidnę", towarzyszę ich zespołowi, ponieważ to ich specjalizacja. Przemoc seksualna jest bardzo rozpowszechniona. Według statystyk co piąta kobieta doświadcza przemocy seksualnej w czasie pokoju. Ukraina, podobnie jak Izrael, jest w stanie wojny. Cała pomoc jest teraz pomocą kryzysową. Pierwszą rzeczą, której uczę, jest to, że nasze ciało ma trzy automatyczne reakcje na niebezpieczeństwo: uciekaj, walcz lub zastygnij. Wiele osób, które znajdują się pod ostrzałem, nie wie, że ich ciała działają szybciej niż ich mózgi. To jest to, co zawsze dzieje się z nami w stanie zagrożenia.

Bardzo często w momencie traumy po prostu zamieramy. Jeśli więc kobieta w takiej chwili zamarła, nie oznacza to, że zgadza się na to, co się dzieje. To normalna reakcja na traumę. I często ratuje nam życie, ponieważ opieranie się komuś, kto jest silniejszy, może być niebezpieczne

Ale my tego nie wybieramy. Nasz mózg decyduje za nas, jak ciało zachowa się w danym momencie. Wyjaśniam, czym jest przemoc seksualna. To sytuacja, w której występuje silna i słaba relacja, upokorzenie i przekształcenie ciała w przedmiot, który jest wykorzystywany. Przemoc seksualna podczas wojny jest często wykorzystywana jako broń upokarzająca.

NŻ: Kwestia uchodźców jest bardziej aktualna niż kiedykolwiek. Przeprowadziłaś się do Izraela ponad 20 lat temu - wróciłaś do swojej ojczyzny. Czy łatwo było Ci się przystosować? Co było najtrudniejsze?

RD: Nie jestem uchodźczynią, jestem imigrantką. I mogę powiedzieć, że imigracja również może być traumą. W emigracji są aspekty straty, tak jak w życiu uchodźcy. Czym jest trauma? To wydarzenie, które nagle wkracza w nasze życie w negatywny sposób. Mamy "przed" i "po". To odbiera nam kontrolę. Podczas adaptacji nie było mi łatwo przyzwyczaić się do mentalności - tutaj jest inaczej. Potrzeba nam dużo czasu, by poczuć się jak w domu. I myślę, że to jest najtrudniejsze: poczuć się w nowym życiu i w nowym miejscu.

NŻ: Ile czasu zajęło ci poczucie się jak w domu, zapuszczenie korzeni i poczucie się w tym kraju jak u siebie?

RD: W Izraelu istnieje tradycyjny podział, zgodnie z którym imigranci są imigrantami przez pierwsze 5 lat. Po 10 latach jesteśmy nazywani "starymi wyjadaczami". Poczułam się jak w domu, kiedy zaczęłam płynnie mówić po hebrajsku; zajęło mi to kilka lat. Najtrudniejszą częścią adaptacji była nauka języka. Ale także inne jedzenie i klimat; musiałam przyzwyczaić się do upałów. Kiedy przyjechałam do Izraela, było wiele ataków terrorystycznych. Autobusy wybuchały - przyzwyczajenie się do tego również zajęło trochę czasu. Przeprowadziłam się do Izraela z Rosji, dorastałam w małym miasteczku niedaleko Petersburga. Moi dziadkowie i ojciec mieszkali w Ukrainie. Są pochowani niedaleko Czernihowa.

NŻ: Wiele osób uciekło z obszaru aktywnych działań wojennych jedynie z plecakami, a czasem bez nich. Niektórzy zostali bez dachu nad głową. Jak to przeżyć? Jak się nie poddać?

RD: Ważne jest, aby pamiętać, co się stało, i stopniowo budować nowe. Tak właśnie działa nasz mózg. Często nasz dom to takie haczyki spokoju, pewności siebie, stabilności i bezpieczeństwa. W nowym miejscu potrzeba czasu, aby ponownie zbudować te haczyki, których się trzymamy. To niełatwy proces. Dobrze jest mieć znajomych lub przyjaciół, najważniejsze to nie być samotnym. Ważne jest, aby zrozumieć, że to jest proces. Im jesteśmy starsi, tym trudniej nam to zrobić. I ważne jest, aby dzieci miały wsparcie - trzeba często je przytulać, angażować je w kreatywność.

Musisz także nauczyć się być elastyczna. Nie powinnaś obawiać się podjęcia pracy, która nie jest prestiżowa. Trzeba wierzyć, że to tymczasowe. Kiedy przyjechałam do Izraela, miałam 21 lat. Miałam już wykształcenie wyższe, ale pracowałam jako kelnerka, w sklepie i przy obsłudze klienta. Zawsze uwielbiałam komunikować się z ludźmi. To było w okresie kiedy przechodziłam przez fazę adaptacji, czyli naukę języka i budowanie więzi społecznych. Ważne jest, by być elastycznym, a jednocześnie nie zatracić siebie.  

NŻ: Czy warto żyć pełnią życia podczas wojny? A może powinniśmy zrezygnować z niektórych rzeczy?

RD: Istnieje coś takiego jak poczucie winy ocalałego, to znane zjawisko. Kiedy pojawia się wielki zbiorowy smutek lub coś dzieje się blisko nas, czujemy się winni, ponieważ dobrze sobie radzimy. A potem możemy wyrazić solidarność z ofiarami w taki sposób, że żyjemy tak, jakbyśmy czuli się źle, jakbyśmy karali siebie za to, że coś złego nam się nie przydarzyło i żyjemy.

Zawsze należy żyć pełnią życia. Często możemy być wsparciem dla tych, którzy zmagają się z trudnościami. Można żyć pełnią życia i robić coś dobrego. Dbając o własne zasoby, możemy bardziej pomóc innym

To mogą być darowizny, telefon do tych, którzy zmagają się z trudnościami. Samo wysłuchanie ich również pomoże. Wielu ocalałych z Holokaustu mówi, jak ważne jest, aby nadal żyć pełnią życia, bez względu na wszystko. Holokaust był wielką narodową tragedią i wielu ludzi przeżyło traumę. Byli tacy, którzy stracili wielu krewnych, całe rodziny. Ale byli też tacy, których Holokaust oszczędził. Możemy wybrać traumę lub życie. Powinniśmy wybrać życie.

NŻ: Mieszkasz w kibucu daleko od granicy ze Strefą Gazy. Jak tam teraz wygląda sytuacja? Czy na ulicach są żołnierze?

RD: Mamy w kibucu żołnierzy. Nie jest ich wielu, ale wystarczająco wielu, by chronić nas w razie niebezpieczeństwa. Kibuc jest terenem zamkniętym, a wojsko stoi przy wejściu. Nawiasem mówiąc, niektóre kibuce, które znajdowały się na granicy ze Strefą Gazy, były w stanie ostrzelać terrorystów. Zamknęły bramy i chroniły swoje terytorium. Kibuc jest jak mała forteca.

NŻ: Jak wytłumaczyć dziecku obecność ludzi z bronią? Jaki jest najlepszy sposób na zrobienie tego, by nie zaszkodzić psychice dziecka?

RD: Mam czwórkę dzieci. Najstarsze ma 12 lat, najmłodsze 3,5 roku. Kiedy rozmawiasz z dziećmi o wojnie, ważne jest, aby mówić o tym, co widzą. Odpowiadam moim dzieciom, jeśli mnie o coś zapytają. W Izraelu ludzie z bronią są zjawiskiem powszechnym. Mamy obowiązkową służbę wojskową dla wszystkich. Mogę więc powiedzieć, że moje dzieci nie są jeszcze tym zbytnio zainteresowane. Wiedzą, że nasze wojsko nas chroni. Ważne jest, aby rozmawiać z dziećmi otwarcie i zgodnie z prawdą. Ważne jest również, aby używać właściwego tonu.

Dorosły musi nauczyć się kontrolować swoje emocje. Jeśli matka przeżywa ciężkie chwile, płacze, przenieś rozmowę na dziecko. Musisz być spokojna  

NŻ: Jak przystosowuje się wojskowych do życia w cywilu? Jak wojna wpływa na ich psychikę?

RD: W Izraelu obecny system pomocy nie pojawił się z dnia na dzień. Z każdą wojną uczymy się czegoś nowego. Uczymy się na błędach z wojny na wojnę. Każde państwo musi wiedzieć, czego potrzebuje. Najważniejsze jest, aby każdy, kto potrzebuje pomocy po wojnie, mógł ją otrzymać. Praca z traumą bardzo się zmieniła w ostatnich dziesięcioleciach. Istnieje duża różnica między tym, jak to wyglądało podczas wojny w Wietnamie, i tym, co jest teraz. Dlatego w Ukrainie ustanowienie procesu pomocy zajmie trochę czasu. Ważne jest również, aby sami wojskowi zrozumieli, że powrót do zdrowia jest ważnym procesem. W rzeczywistości wiele osób wyzdrowieje samodzielnie - bez pomocy specjalistów. Wystarczy im zwykłe wsparcie ze strony rodziny i przyjaciół. Nie każdy będzie potrzebował terapii. Z drugiej strony konieczna jest praca w społeczeństwie, aby ludzie wiedzieli, czym jest posttrauma, i szukali pomocy. Jednocześnie należy stworzyć strukturę pomocy osobom cierpiącym na zespół stresu pourazowego. Potrzebnych będzie wielu specjalistów od traumy.

NŻ: W Izraelu leczenie, rehabilitacja fizyczna i psychologiczna personelu wojskowego to nie tylko dziedzina medycyny, ale kwestia bezpieczeństwa narodowego. Jak Twój kraj radzi sobie z syndromami pourazowymi u wojskowych?

RD: Zaczynamy pracę z wojskowymi jeszcze przed wystąpieniem zespołu pourazowego. Podobnie jest z cywilami. Każdy może uzyskać natychmiastową pomoc kryzysową. Jest darmowa i dostępna dla każdego. W wojsku ten system działa wewnątrz armii. Kadra dowódcza i zwykli żołnierze są szkoleni w zakresie pewnych technik pomagania sobie nawzajem na polu bitwy, aby uniknąć rozwoju zespołu stresu pourazowego. Armia ma również system odsiewania osób, które są narażone na ryzyko rozwoju zespołu stresu pourazowego. Takie osoby nie są odsyłane na pole bitwy. Najważniejszą rzeczą dla nas jest jednak zapobieganie wystąpieniu zespołu stresu pourazowego. Każdy żołnierz może szukać pomocy psychologicznej - i otrzymuje ją. Mamy psychologów wojskowych, którzy zawczasu starają się ustalić, czy z żołnierzem jest wszystko w porządku.

Celem naszej armii nie jest doprowadzenie jak największej liczby ludzi na pole bitwy. To byłoby niewłaściwe, bo oznaczałoby więcej ofiar  

W Izraelu każda jednostka ma psychologa wojskowego, który ocenia stan psychiczny żołnierza przed i po każdej misji. Dowódca też może powiedzieć psychologowi, aby zwrócił uwagę na konkretnego żołnierza. Zresztą sami żołnierze również mogą o tym mówić.

NŻ: Jakie będą pierwsze problemy, które Ukraińcy i Izraelczycy napotkają po zakończeniu wojny?

RD: Kiedy stajemy w obliczu poważnych zbiorowych traum, trudno nam zrozumieć, jak działa świat i jak będziemy w nim żyć. Trauma często wpływa na nasze zaufanie do świata. Musimy je odbudować. Powrót do dawnego sposobu życia nie będzie łatwy.

No items found.

Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Do 14 października państwo ukraińskie kupiło i wysłało na front milion dronów. Liczba ta nie obejmuje dronów pochodzących od wolontariuszy. Według Ministerstwa Transformacji Cyfrowej produkcją bezzałogowych statków powietrznych zajmuje się w Ukrainie ponad 200 firm. Pytamy ekspertów z Ukrainy i Stanów Zjednoczonych o to, jak technologie dronowe wpływają na przebieg wojny, czy Ukraina ma równe szanse z Rosją w korzystaniu z dronów i które rozwiązania są najbardziej skuteczne.

Potężny potencjał kamer na niebie

Drony szybko przekształcają działania wojenne, uważa Kelly A. Grieco, starszy pracownik Centrum Stimsona w Waszyngtonie. Wcześniej tylko największe mocarstwa dysponowały potencjałem zwiadu powietrznego, nadzoru i precyzyjnych uderzeń. Teraz już tak nie jest. Z pomocą quadkoptera pojedynczy żołnierz może monitorować pole bitwy i przeprowadzać ataki z nieba. Ta demokratyzacja sił powietrznych przekształca pole bitwy, także w Ukrainie.

– Wykorzystanie dronów ma kilka ważnych implikacji dla współczesnych działań wojennych – mówi Grieco. – Po pierwsze, drony są kamerami na niebie, a przy tak dużej ich liczbie siłom naziemnym trudno poruszać się i koncentrować bez wykrycia i ataku. W rezultacie na współczesne pole bitwy powraca wojna pozycyjna, podobna do tej z czasów I wojny światowej.

Po drugie, jesteśmy świadkami rozprzestrzeniania się wszystkich rodzajów dronów – quadcopterów, dronów do ataków jednorazowych, robotów naziemnych, dronów morskich itp. Drony nie służą już tylko do prowadzenia wojny powietrznej, ale są też coraz częściej wykorzystywane w wojnie morskiej i lądowej.

Po trzecie, jako że drony są generalnie tańsze niż tradycyjne maszyny załogowe, mogą być używane w dużych ilościach, sprawiając, że wróg ponosi wysokie straty.

Widzimy, że masowa przewaga liczebna powraca jako decydujący czynnik na polu bitwy

Wojna w Ukrainie uzmysławia nam znaczenie dronów. Małe komercyjne drony umożliwiają rozpoznanie, które zapewnia maksymalną widoczność pozycji i ruchów wroga na ziemi. Henrik Larsen, specjalista ds. innowacji cyfrowych w Centrum Analiz Polityki Europejskiej, podkreśla, że Ukraina przekształciła komercyjne drony w drony kamikadze:

– Drony są tanie i elastyczne. Nie wymagają miliardowych inwestycji i można je łatwo modernizować. Ukraina modernizuje gotowe drony, co pozwala im pokonywać setki kilometrów i uderzać w cele głęboko w Rosji. Ukraina nauczyła się używać dronów przeciwko celom morskim. Aby się bronić, była w stanie stworzyć systemy obrony elektronicznej zdolne powstrzymać drony rosyjskie.

Od „opcji garażowych” do spójnego systemu

Światowe media są entuzjastycznie nastawione do zaawansowanych technologii ukraińskich. Tak zwane smocze drony „The New York Times” nazywa doskonałym przykładem improwizacji i adaptacji do potrzeb pola bitwy.

Inżynierowie pracują nad udoskonaleniem drona naziemnego. Fot: Anton Shtuka/Associated Press/East News

Dzięki temu, że już na początku inwazji Ukraina pozwoliła większej liczbie prywatnych firm na rozwój i produkcję technologii wojskowych na poziomie państwowym, powstał potężny potencjał i szerokie możliwości tworzenia nowoczesnych systemów bezzałogowych, zaznacza ekspert lotniczy Anatolij Chrapczyński:

– Siłą napędową rozwoju stało się tu ujednolicenie wielu inicjatyw. Na początku inwazji widzieliśmy kilka różnych „opcji garażowych” w tworzeniu sprzętu wojskowego. Teraz jest wiele uznanych firm, które są gotowe dostarczyć siłom obronnym produkty wysokiej jakości. Co więcej, ze względu mnogość tych firm rozpoczęły się dyskusje na temat eksportu ukraińskich dronów, ponieważ większość firm mogłaby realizować większe kontrakty rządowe niż te, które zostały z nimi podpisane.

Ukraina nie wykorzystuje jeszcze w stu procentach swoich mocy produkcyjnych. Istnieją rezerwy, choć produkcja znacznie wzrosła

W tym roku planowano wyprodukowanie miliona dronów, informuje Ihor Romanenko, emerytowany generał i założyciel organizacji charytatywnej „Zamknijmy niebo Ukrainy”:

– Plan ten został już skorygowany i do końca roku powstanie półtora miliona sztuk. Władze twierdzą, że gdyby miały większe fundusze, ukraińskie firmy mogłyby wyprodukować w ciągu roku 4 miliony dronów dla armii. Ale na razie to tylko perspektywa. Wszystkie obecne plany są realizowane, choć to nie wystarczy. Niestety Rosjanie uruchomili swoją produkcję we właściwym czasie i na początku 2023 roku nas dogonili.

Europa powinna zainwestować w ukraińskie drony

Ze względu na ograniczony dostęp do światowych technologii Rosjanie kopiują niektóre ukraińskie produkty, mówi Anatolij Chrapczyński:

– Są bardzo aktywni w monitorowaniu przestrzeni informacyjnej i dlatego nieustannie kłócę się z niektórymi ekspertami. Przestrzegam ich, żeby nie mówili zbyt wiele, bo dzięki swoim petrodolarom Rosjanie mogą wprowadzić nowe rozwiązania szybciej niż my.

Dlatego zdaniem Chrapczyńskiego Ukraina potrzebuje funduszy nie tylko na produkcję, ale także na rozwój nowych modeli. Możliwości techniczne, które to umożliwiają, już istnieją:

– Mamy wiele firm, które mogą konkurować z Boeingiem i innymi dużymi przedsiębiorstwami, zwłaszcza w dziedzinie szkoleń w zakresie uderzeń powietrznych dalekiego zasięgu i dronów morskich dalekiego zasięgu. Co więcej, w Ukrainie rozwijanych jest wiele rodzajów oprogramowania do rozwiązywania problemów na polu walki. Istnieją też interesujące rozwiązania dla wywiadu elektronicznego.

Na początku inwazji stworzyliśmy produkty, które realizowały określone zadania. Teraz większość firm przygotowuje gotowe kompleksy rozwiązań do infiltracji pola bitwy

Ukraina nie będzie jednak w stanie samodzielnie zwiększyć skali produkcji. Europa powinna w to zainwestować i współpracować z prywatnymi innowatorami w dziedzinie dronów, ocenia Henrik Larsen:

– Pomoże to dostosować się do najnowszych i najbardziej efektywnych technologii. Ukraina twierdzi, że dzięki dodatkowemu wsparciu finansowemu mogłaby podwoić produkcję – do dwóch milionów dronów rocznie. Unia Europejska powinna wykorzystać tę okazję.

Na początku października ukraiński rząd zatwierdził procedurę wdrożenia pilotażowego projektu stworzenia certyfikowanych szkół dla operatorów bezzałogowych statków powietrznych (UAV). Od początku inwazji w Ukrainie powstały dziesiątki prywatnych ośrodków szkoleniowych, lecz nie było jednolitego systemu certyfikacji i regulowania ich działalności.

Na operatorów dronów są szkoleni zarówno mężczyźni, jak kobiety. Sześć miesięcy temu Ihor Łucenko, dowódca kompanii dronów szturmowych, ogłosił inicjatywę utworzenia jednostki operatorek UAV, rekrutującej ochotniczki do pracy z bezzałogowymi systemami powietrznymi w ścisłej współpracy z Siłami Obronnymi Ukrainy.

Same drony wojny nie wygrają

Najbardziej uderzającymi przykładami w Ukrainie są drony powietrzne, mówi Ihor Romanenko:

– Na przykład „Baba Jaga” to dron bojowy, który jest przekształconym na potrzeby wojny dronem cywilnym. Wszelkiego rodzaju nowoczesne, kreatywne drony FPV [drony, w których operator analizuje obraz z kamery umieszczonej w urządzeniu i steruje nim tak, jakby w nim siedział – red.] mogą niszczyć drony zwiadowcze wroga, a nawet helikoptery. Na froncie są bardzo potrzebne, lecz wciąż mamy ich niewiele.

Ukraiński operator obsługuje dron „Baba Jaga”. Fot: AA/ABACA/Abaca/East News

Bardzo wartościowe są też drony „Smok”, z amunicją termitową. Jeśli chodzi o drony morskie, to widzieliśmy już, jak są skuteczne. Ponadto rozwijane są drony naziemne.

Same drony nie mogą jednak wygrać wojny. Oprócz nich potrzeba amunicji do artylerii i systemów rakietowych wielokrotnego startu – oraz samych tych systemów, podsumowuje Ihor Romanenko.

Anatolij Chrapczyński podkreśla, że Ukraina ma doskonałe podstawy do tworzenia nie tylko systemów bezzałogowych, ale także programów rakietowych:

– Mamy programy  „Jużmasz”, „Iwczenko-Progres”, „Motor Sicz” i „Artem”. Mamy szkielet, na bazie którego możemy rozwijać najbardziej zaawansowane technologie. Oczywiste jest, że Ukraina może zaspokoić swoje podstawowe potrzeby w zakresie obrony i uderzeń na terytorium Federacji Rosyjskiej, ale będzie to wymagało czasu i skoordynowanej pracy wszystkich sektorów gospodarki – nawet tych niezwiązanych bezpośrednio z wojskiem.

Musimy zrozumieć, że nawet program szkolenia w Ukrainie musi być dostosowany w taki sposób, aby zachęcał młodzież do zostania inżynierami, a nie blogerami

Ukraina wykazała się dużą innowacyjnością w opracowywaniu taktyk wykorzystania dronów, podczas gdy Rosja ma tendencję do naśladowania udanych ukraińskich rozwiązań i szukania środków zaradczych. Innowacje pozwoliły Ukrainie na uzyskanie przewagi nad Rosją, podkreśla Kelly A. Grieco:

– Przewagi te nie są wystarczające do osiągnięcia strategicznego zwycięstwa, ale pomogły Ukrainie wygrać bitwy i wzmocnić jej obronę operacyjną. Ukraina pokazała również korzyści płynące z wykorzystania technologii podwójnego zastosowania w celu osiągnięcia sukcesu na polu bitwy. Na przykład przekształciła komercyjne skutery wodne w drony morskie, dodając do nich materiały wybuchowe i sterując nimi zdalnie. Ta innowacja, mało zaawansowana technologicznie i niedroga, okazała się niezwykle skuteczna w walce z rosyjską marynarką wojenną.

Ukraińska kultura eksperymentowania z dronami i szybkie innowacje, a także sama technologia sprawiły, że Ukraina stała się liderem w dziedzinie dronów

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę” realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Rewolucja technologiczna: jak ukraińskie drony wpływają na przebieg wojny

Kateryna Tryfonenko
trójstronne spotkania, Zełenski, Londyn

Wsparcie Zachodu dla Kijowa słabnie, co tylko wzmocni Putina w jego kolejnej wojnie – ostrzega na łamach dziennika „The Guardian” Paul Taylor, starszy pracownik naukowy w European Policy Centre (EPC), brukselskim think tanku zajmującym się sprawami Unii Europejskiej. 

Osłabienie zachodniej pomocy dla walczącej Ukrainy wynika według niego z różnych względów, w których główną rolę odgrywają w głównej mierze wewnętrzne sprawy najważniejszych sojuszników Kijowa. 

Ameryka: czynnik Trumpa, Putina i Bliski Wschód

Stany Zjednoczone są na ostatniej prostej kampanii wyborczej. Z jednej strony jest nieprzewidywalny Donald Trump – tym bardziej w swej politycznej retoryce agresywny, im mniej pewny wyniku listopadowego głosowania. Z drugiej – odchodzący Joe Biden, który w końcówce swej prezydentury unika podejmowania poważniejszych decyzji w polityce zagranicznej, by nie osłabić szans Kamali Harris w walce o prezydenturę. Najwyraźniej wychodzi z założenia, że udzielenie zgody Ukrainie na uderzenia w głąb Rosji za pomocą amerykańskiego sprzętu mogłyby skłonić Putina do eskalacji konfliktu (poprzez przeniesienie wojny do innych państw albo użycie taktycznej broni nuklearnej) – co Trump w swojej kampanii natychmiast by wykorzystał. 

Co gorsza, opór wobec używania przez Ukraińców zachodnich rakiet na tyłach rosyjskiej armii dotyczy także tych europejskich pocisków, które zawierają amerykańskie komponenty. Z tego właśnie powodu Wielka Brytania i Francja dostarczyły Ukrainie pociski powietrze-ziemia Storm Shadow i Scalp, lecz nie dały Kijowowi wolnej ręki do użycia ich przeciw wojskom i logistyce Putina w głębi Rosji.

Do tego dochodzi kwestia nasilającej się z każdym dniem wojny na Bliskim Wschodzie, która nie tylko odciąga uwagę Amerykanów od Ukrainy, ale też angażuje ich potężne zasoby finansowe i wojskowe do ochrony Izraela przed ostrzałem rakietowym ze strony Hezbollahu i Iranu.

Europa: populiści w natarciu, demokraci w chaosie 

A co z Europą? Francja tkwi w kryzysie politycznym i fiskalnym, a wpływy jej prezydenta Emanuela Macrona – i w kraju, i w Unii Europejskiej – znacznie w minionych miesiącach osłabły. 

W Niemczech nie jest lepiej. Po sukcesach nacjonalistycznej Alternatywy dla Niemiec i skrajnie lewicowego Sojuszu w Sahry Wagenknecht w regionalnych wyborach w Saksonii i Turyngii kanclerz Olaf Scholz z trudem utrzymuje spójność koalicyjnego rządu. W ocenie Taylora wcale „nie ma pewności, czy uda mu się przetrwać do następnych wyborów powszechnych we wrześniu 2025 roku”.

W tej sytuacji dodatkowym powodem do zmartwienia dla władz w Kijowie jest fakt, że triumfujący niemieccy populiści są jawnie antyukraińscy 

Jednak nawet gdyby tacy nie byli, Scholz najpewniej nie wykonałby jakichkolwiek zdecydowanych kroków, które poprawiłyby sytuację Ukrainy. W końcu od dawna i zadziwiającym dla wielu uporem sprzeciwia się dostarczeniu Kijowowi systemu rakietowego Taurus, który pomógłby jej siłom zbrojnym skutecznie uderzać w rosyjskich linie zaopatrzeniowe i niszczyć jej wyrzutnie rakietowe. Skądinąd wiadomo, że robi to także dlatego, iż Niemcy już od dawna obawiają się potencjalnego odwetu Rosji.

Na Wyspach nastroje są znacznie bardziej proukraińskie, ale źródła kłopotów mają tu inną naturę. Rządząca Wielką Brytanią Partia Pracy zmaga się z problemami gospodarczymi, ograniczeniami budżetowymi, niedowładem służby zdrowia i pogarszającą się jakością usług publicznych.

Ospali liderzy Europy i piąta kolumna Moskwy

Nie dziwi więc, że nastroje wśród unijnych urzędników są minorowe. Tym bardziej że wahaniom w udzieleniu Ukrainie pomocy wojskowej umożliwiającej przełom towarzyszy niechęć najważniejszych europejskich państw do pogłębienia integracji wojskowej (sprzeciwiają się jej zresztą prawicowcy i populiści od Lizbony po Warszawę). Na domiar złego dość wątłe zapasy amunicji krajów Europy Zachodniej zostały już mocno przetrzebione, natomiast rozbudowa europejskiego przemysłu zbrojeniowego – opisana w strategii przemysłu zbrojeniowego Komisji Europejskiej – idzie mozolnie. (Znaczny wpływ na to miały zresztą zawirowania polityczne, o których była mowa wcześniej).

Z drugiej strony politycznego spektrum Europy są rosnące wpływy rosyjskie w krajach takich jak Austria, Węgry czy Słowacja. Szefowie tych państw wykonali w ostatnim czasie szereg gestów, które z jednej strony świadczą o narastającej wrogości wobec Unii Europejskiej, a z drugiej – o coraz mniej skrywanym oczekiwaniu na zwycięstwo Putina w wojnie z Ukrainą.

Prezydent Francji Emmanuel Macron i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Zdjęcie: strona prezydenta Ukrainy

„Plan zwycięstwa” bez echa

Beneficjentem tej sytuacji jest, co oczywiste, Rosja, która powoli i nie dbając o straty, w ostatnich miesiącach wręcz horrendalne – przepycha się na zachód Ukrainy. Jak pisze Taylor, „we wrześniu Moskwa zdobyła więcej ziemi niż w jakimkolwiek innym miesiącu od marca 2022 roku”. Nadzieje prezydenta Wołodymyra Zełenskiego związane z jego wystąpieniem na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ i spotkaniami z Joe Bidenem oraz Kamalą Harris, którym przedstawił swój „Plan zwycięstwa”, chyba się nie spełniły. Zachód zdaje się być bowiem w coraz większym stopniu zajęty swoimi sprawami. 

W poprzedzających odejście z funkcji sekretarza generalnego NATO wywiadach i przemówieniach Jens Stoltenberg ubolewał, że przed rosyjską inwazją w 2022 r. zachodni sojusznicy nie dostarczyli Ukrainie tyle broni, by Putina odstraszyć, a jeśli nawet nie odstraszyć – to przynajmniej utrudnić mu napaść na sąsiada. Z drugiej jednak strony, jak zauważa Taylor, Stoltenberg nie piętnuje ostrożności Bidena, nie jest też otwartym rzecznikiem zwiększenia zdolności Ukrainy do ataków zachodnim sprzętem w głębi Federacji Rosyjskiej.

Ukrainy nie stać na kolejne 30 miesięcy wojny

Bardziej krytyczny wobec administracji Bidena jest natomiast emerytowany amerykański generał Gordon „Skip” Davis, zastępca sekretarza generalnego NATO ds. inwestycji obronnych. „Przemawiając na panelu zorganizowanym przez EPC, Davis argumentował, że Waszyngton przecenił ryzyko eskalacji wojny przez Putina, co doprowadziło do strategii dostarczania wystarczającej pomocy, aby utrzymać Ukrainę w walce, ale nie na tyle, aby umożliwić jej zwycięstwo” – pisze Taylor. Generał wezwał przy tym Zachód do zdecydowanego wsparcia Ukrainy, by mogła przeważyć szalę na polu bitwy na swoją korzyść.

Jeszcze mocniej na wspomnianym panelu wybrzmiał głos Mykoły Bielieskowa, starszego analityka w ukraińskim Narodowym Instytucie Studiów Strategicznych. Ostrzegł on bowiem, że Ukraina nie może sobie pozwolić na kolejne 30 miesięcy tak wyniszczającej wojny.

Jeśli wsparcie Zachodu nie będzie mocniejsze, szybsze i bardziej trwałe, perspektywa rosyjskiego zwycięstwa stanie się prawdopodobna

Ostatni dzwonek dla Zachodu

Według Taylora wybór stojący przed Zachodem jest jasny: albo bardziej zdecydowane wsparcie dla Ukrainy, w tym zgoda na głębokie uderzenia – albo pogodzenie się z tym, że wzmocniony przegraną Kijowa Putin wkrótce ruszy dalej – na Zachód. 

Trzeciej drogi nie ma. Być może więc jedyną nadzieją na otrzeźwienie sojuszników Ukrainy – jak przypuszcza wysoki rangą zachodni urzędnik, na którego opinię powołuje się Taylor – jest „drugi szok”. Mogłoby nim być załamanie ukraińskiej obrony, druga Bucza albo wygrana Trumpa w listopadowych wyborach. 

„Każde z tych wydarzeń byłoby katastrofalne dla Kijowa” – ocenia jednak Taylor.

 Tylko czy naprawdę trzeba katastrofy, by demokratyczny świat w końcu się obudził?

20
хв

Potrzebny drugi szok?

Robert Siewiorek

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Rewolucja technologiczna: jak ukraińskie drony wpływają na przebieg wojny

Ексклюзив
20
хв

Co będzie z moimi dziećmi, jeśli coś mi się stanie?

Ексклюзив
20
хв

Czołg, który strzela do cywilów, chowając się za cerkwią, to Rosja

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress