Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
Якими є наслідки ухилення від вакцинації дитини в Польщі?
«Я не збираюся щеплювати свою дитину якоюсь отрутою», — з порога заявила жінка, яка прийшла до нас на консультацію в адвокатську канцелярію. Їй сказали, що на неї можуть накласти штраф, а дитину можуть не прийняти до польського садочка. Але як воно насправді?
Щеплювати чи не щеплювати? Це питання турбує багатьох батьків з України.
Я особисто проти антиваксерів і вірю в доказову медицину, але люди і ситуації є різні. Що ж говорить польське законодавство про щеплення для українських дітей?
Польське законодавство в цьому питанні однозначне. Після трьох місяців перебування українців у Польщі, відповідно до ст. 17 розділу 1а «Про запобігання та боротьбу з інфекціями та інфекційними хворобами людей» вони підлягають обов’язковій вакцинації. Безкоштовно.
Наслідком ухилення від обов’язку вакцинації є можливість накладення на особу, яка ухиляється, штрафу в межах адміністративної процедури, тобто відповідно до ст. 26 Закону від 17 червня 1966 р. про виконавче провадження. У цій ситуації органом примусового виконання є районний державний санітарний інспектор, на якого покладається обов’язок відкриття провадження та контроль за його перебігом.
Але це ще не все. У такому ж порядку штраф може бути накладено на осіб, які ухиляються від виконання обов’язку з метою примусу їх до цього виконання (відповідно до ст. 119 зазначеного Закону). Штраф накладається місцевим воєводою у формі постанови, його максимальний одноразовий розмір становить 10 000 злотих, і він може бути накладений багаторазово. Звісно, рішення воєводи можна оскаржити.
Проте, закон передбачає іншу можливу санкцію, яка може бути суворішою за грошове покарання. Зокрема, батьки, які ухиляються від щеплення дітей, можуть бути піддані контролю з боку суду з питань опіки та піклування. Суд може порушити справу про обмеження батьківських прав. Під час розгляду справи суд встановлюватиме, чи відповідає відсутність згоди батьків на щеплення інтересам дитини.
Далі — щодо шансів невакцинованій дитині потрапити в садочок, школу чи вищий навчальний заклад.
Більшість державних і приватних садочків не перевіряють книжку про щеплення, а інформацію про щеплення дитини отримують зі слів батьків. До школи теж, за великим рахунком, не можуть не прийняти нещеплену дитину, бо це є обмеженням права на освіту.
Prawniczka, członek Rady Adwokatów regionu Kijowa. Partnerka zarządzająca Towarzystwa Prawnego „G&D”. Specjalizuje się w prawodawstwie antykorupcyjnym. Wykwalifikowany mediator. Jest twórczynią kursów z zakresu prawa medialnego i interakcji prawnych między władzami państwowymi a mediami. Posiada szereg publikacji naukowych na temat prawodawstwa antykorupcyjnego, deklaracji elektronicznej, wolności słowa, ochrony danych osobowych, dostępu do informacji.
R E K L A M A
Zostań naszym Patronem
Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy..
Współczesny świat jest przesycony informacjami i rzeczami. Wiosenne rytuały oczyszczające są sposobem na powrót do prostoty, która przywraca wewnętrzny spokój. I dają nam poczucie kontroli. Kiedy sprzątamy dom przed nadejściem wiosny, podświadomie „oczyszczamy” nasz wewnętrzny świat. Gdy ktoś pozbywa się starych rzeczy, uwalnia się od starych trosk. To proces terapeutyczny, dający efekt podobny do pracy z psychologiem.
Jak to robią Szwedzi, a jak Japończycy
W Szwecji coraz większą popularnością cieszy się tzw. döstädning. To sprzątanie dla przyszłych pokoleń – „tak, jakby nie było jutra”. Chodzi o pozbywanie się swoich niepotrzebnych rzeczy, by nie obciążać nimi rodziny po swojej ewentualnej śmierci. I jeśli się nad tym zastanowić, ma to sens. W końcu gdy ktoś umiera, jego krewni muszą przebić się przez góry niepotrzebnych rzeczy, które po sobie pozostawił. Czasami znajdują wtedy pamiętniki, prywatne notatki, zdjęcia czy inne sekrety, których woleliby nie oglądać.
„Które z moich rzeczy mogą stać się ciężarem dla mojej rodziny, jeśli umrę?” – to zasada stojąca za szwedzkim zwyczajem sprzątania domu lub mieszkania. Co ciekawe, ten zwyczaj jest praktykowany nie tylko wśród osób starszych, ale także wśród młodych. Przypomina japońską metodę: „wyrzuć, czego nie potrzebujesz ”.
Japonka Marie Kondo to znana na świecie „guru porządkowania domu”. Jej główna zasada głosi, że warto trzymać tylko te rzeczy (w tym te w szafie), których używasz często i które sprawiają, że jesteś szczęśliwa. Precz z półkami wypełnionymi niczym niewyróżniającymi się szmatami i bibelotami! To pomaga między innymi oczyścić dom z energetycznego brudu.
Jeśli jakaś rzecz nie przynosi Ci radości, musisz jej podziękować i pozwolić jej odejść – twierdzi Japonka
Marie Kondo. Zdjęcie: konmari.com
Nawiasem mówiąc, takich rzeczy nie musisz wyrzucać – możesz je przekazać na cele charytatywne albo wymienić. Wrzuć rzeczy do kontenera, oddaj książki do biblioteki, a niepotrzebnych mebli i sprzętu AGD pozbądź się za pośrednictwem ogłoszenia online.
W dzisiejszym świecie gromadzimy nie tylko odpady materialne, ale także cyfrowe. Psychologowie zalecają więc cyfrowy detoks, czyli usuwanie niepotrzebnych plików, zdjęć i zrezygnowanie z subskrybowania toksycznych mediów. A także emocjonalny „upgrade”: sporządź listę tego, co odpuścisz sobie tej wiosny (urazów, lęków, starych nawyków itp.).
Wiosenne rytuały sprzątania w Ukrainie
W Ukrainie od dawna istnieje zwyczaj „wypędzania zimy” poprzez wielkie sprzątanie. Tu ludzie wierzą, że wszystkie złe rzeczy można usunąć z życia wraz ze śmieciami.
Wielki Czwartek to dzień wiosennych porządków. Dawniej już przed świtem chłopi sprzątali swoje stajnie, stodoły, podwórza i domy. W ogrodzie grabiło się zeszłoroczne liście na stos i podpalało je, „by oczyścić ziemię z mrozu, zimy, śmierci i złych duchów”.
Istnieje tu też przekonanie, że w Wielki Czwartek, zanim wzejdzie słońce, wrona zabiera swoje pisklętami z gniazda, by wykąpały się w rzece. Ktokolwiek więc wykąpie się przed nimi, będzie zdrowy przez cały rok
Zgodnie z wierzeniami chrześcijańskimi, wieczorem tego dnia Judasz zdradził Chrystusa. To dlatego wierzący chodzą w Wielki Czwartek do łaźni i saun. Chcą się oczyścić.
W kulturze ukraińskiej, podobnie jak w wielu innych, wiosenne porządki to nie tylko obowiązek domowy, ale także praktyka duchowa. Ma nie tylko znaczenie higieniczne, lecz także sakralne: chodzi o przygotowanie miejsca na nowe życie pełne nowej nadziei.
Nawiasem mówiąc, eko-akcje w rodzaju „Sprzątanie świata”, które są szeroko rozpowszechnione w Ukrainie i wielu europejskich miastach, polegające na zbieraniu na wiosnę śmieci w lasach i w pobliżu zbiorników wodnych, to jeden ze współczesnych przejawów starego zwyczaju wiosennego oczyszczania.
Tradycje przedświątecznych porządków w Polsce
Polska ma bogatą paletę wiosennych obrzędów oczyszczających, które łączą wierzenia przedchrześcijańskie z praktykami zakorzenionymi w katolicyzmie.
Na przykład topienie Marzanny to rytualne unicestwianie kukły przedstawiającej słowiańską boginię zimy i śmierci. I sposób odreagowania zimowej depresji.
Ludzie symbolicznie niszczą wszystko, co kojarzy im się z zimnem i ciemnością, by przygotować się psychicznie na nowy cykl
Wielkanocne porządki w Wielki Czwartek obejmują mycie okien, aby „światło mogło swobodnie wchodzić do domu”, wyrzucanie lub oddawanie starych ubrań (zwłaszcza tych, które od dawna nie były noszone), sprzątanie stodół, balkonów i pomieszczeń znajdujących się po stronie północnej. Bo jeśli w domu panuje bałagan, w duszy będzie chaos.
Rytuał lanego poniedziałku (śmigus-dyngus) to oczyszczenie wodą. W pierwszy poniedziałek po Wielkanocy chłopcy oblewają wodą dziewczęta na ulicach i placach. Woda w tym rytuale jest symbolem witalności. W starożytności wierzono, że dziewczyna oblana wodą będzie zdrowa i piękna. Dziś to już tylko zabawa, ale podczas niej śmiech i ruch wyzwalają życiodajne endorfiny.
Tradycyjny śmigus-dyngus. Zdjęcie: Muzeum Wsi Kieleckiej
Dlaczego po sprzątaniu czujemy się lepiej
Sprzątanie to dobry sposób na odzyskanie kontroli nad swoją przestrzenią. Niektóre okoliczności w życiu pozostają poza naszą kontrolą, co sprawia, że jesteśmy niespokojni. Mamy jednak moc, by uczynić przestrzeń wokół nas czystszą, zorganizować ją zgodnie z naszymi potrzebami – i pięknie.
Ponadto sprzątanie wymaga zastanowienia się, gdzie umieścić tę czy inną rzecz, jak zorganizować cały proces i przestrzeń wokół siebie. Sprzątanie to klasyczny przykład „wpływu tego, co na zewnątrz – na nasze wnętrze ”. Kiedy ktoś sprząta, czuje, że ma kontrolę nad swoim życiem, a to szczególnie ważne podczas wojny, kryzysu – i po ciężkiej zimie.
W Portugalii prawie nigdy nie jest zimno, ale może być trudno się przystosować, ponieważ w tym kraju nie ma większych różnic między porami roku. Zimą pada deszcz i nie ma śniegu. Latem temperatura przekracza 40 stopni, a na obszarach przybrzeżnych wieją silne wiatry znad Atlantyku. Zdarza się, że wychodzisz z domu w koszulce, bo jest gorąco, a późnym popołudniem musisz założyć kurtkę. Zimą w Portugalii nie ma mrozów, więc w domach i mieszkaniach nie ma kaloryferów. Do ogrzewania używa się klimatyzatorów, grzejników i kominków, co znacznie zwiększa koszty energii elektrycznej. W wielu mieszkaniach z powodu wilgoci jest pleśń.
O pracę tu niełatwo. Portugalskie firmy zazwyczaj zatrudniają lokalnych specjalistów. Cudzoziemcy są zatrudniani wtedy, kiedy nie ma miejscowego personelu. Najpopularniejsze zajęcia dla obcokrajowców wiążą się z pracą sezonową na farmach, w kawiarniach i restauracjach, w branży turystycznej i hotelarskiej.
Za to jeśli pracujesz online lub chcesz założyć własną firmę, ten kraj będzie dla Ciebie odpowiedni. Portugalia zajmuje 39. miejsce wśród 190 krajów objętych rankingiem Doing Business, jeśli chodzi o łatwość prowadzenia działalności gospodarczej, wyprzedzając pod tym względem Holandię, Węgry i Polskę. To dlatego, że państwo wspiera przedsiębiorców, którzy planują rozpocząć działalność gospodarczą lub zainwestować w już istniejącą firmę. Oferuje im ulgi podatkowe, a nawet perspektywę uzyskania pozwolenia na pobyt.
W rankingu Expat Insider pod względem bezpieczeństwa, jakości życia i przyjaznego klimatu Portugalia zajmuje 10. miejsce na 53 kraje.
Średnia długość życia w Portugalii wynosi 80 lat, częściowo dzięki dobremu systemowi opieki zdrowotnej. Bezpłatnym leczeniem objęte są dzieci, kobiety w ciąży, emeryci oraz ci obywatele, którzy odprowadzają składki na fundusz ubezpieczeń społecznych.
Ceny
Koszty życia w Portugalii są wyższe niż w Ukrainie, ale niższe niż w sąsiednich krajach europejskich. Artykuły spożywcze, odzież i jedzenie w restauracjach są o 20% tańsze niż w sąsiedniej Hiszpanii. Miesięczne wydatki na osobę wynoszą tu średnio 600-700 euro. Mieszkanie z jedną sypialnią w Lizbonie lub Porto można wynająć za 650-1500 euro miesięcznie, a z dwiema sypialniami kosztuje do 3000 euro.
Szanse na obywatelstwo
Cudzoziemcy z zezwoleniem na pobyt mogą ubiegać się o obywatelstwo po pięciu latach legalnego pobytu w tym kraju. Po zmianach wprowadzonych w 2024 r. odliczanie rozpoczyna się od momentu złożenia wniosku o zezwolenie na pobyt.
Edukacja
Edukacja jest tutaj na dość wysokim poziomie, nauczyciele są przyjaźni wobec dzieci i dbają o dobre warunki do nauki. Istnieją szkoły prywatne i publiczne, dobrze rozwinięta jest edukacja włączająca. Jest w czym przebierać.
Jeśli chodzi o uniwersytety, to w 2024 r. uniwersytet w Porto znalazł się wśród 300 najlepszych na świecie według QS World University Ranking. Koszt studiów na portugalskich uniwersytetach wynosi około 3-4 tysięcy euro rocznie.
Doświadczenia Ukrainki, która przeprowadziła się z Polski
– Odkąd przeprowadziliśmy się do Portugalii, minęło nieco ponad sześć miesięcy – mówi Olga Stadniuk. – Czy ten kraj mi się podoba? Tak i nie. Po pierwsze, wynajęcie domu jest tu teraz bardzo drogie. W małym mieście całkowicie puste mieszkanie po „babcinym remoncie”, bez mebli, ogrzewania i klimatyzacji, kosztuje od 700 euro miesięcznie. Im lepsza lokalizacja i warunki, tym drożej. W Lizbonie wynajem zwykłego dwupokojowego mieszkania w dobrym stanie może kosztować 2-3 tysiące euro – tyle że większość mieszkań, nawet tych drogich, jest w zimie zimna i wilgotna.
Oto główne wady i zalety mieszkania w Portugalii – według Olgi:
Wady
1. Biurokracja. Papierkowa robota to duże wyzwanie. Wszędzie w Europie są z tym problemy, ale tutaj trudno się zarejestrować nawet w celu złożenia dokumentów. Są ludzie, którzy pomagają z tym za pieniądze, ale koszt takiej usługi może sięgać 1,5 tys. euro.
2. Ubóstwo. Portugalia nie jest bogatym krajem – i to się czuje. Wiele budynków jest opuszczonych. Nasz Setúbal [satelickie miasto Lizbony – red.] ma słabą infrastrukturę, jest bardzo mało placów zabaw. Bez samochodu będzie ciężko.
3. Specyficzny klimat. Chociaż jest wiele słonecznych dni, a temperatura rzadko spada poniżej 10 stopni, długotrwałe deszcze przez kilka tygodni i huragany są męczące.
4. Zimny ocean. Obecność oceanu jest niewątpliwie plusem, ale latem temperatura wody nie wzrasta powyżej 19-20 stopni. A kiedy uświadomisz sobie, że połowa Portugalii została kiedyś zmyta przez tsunami, robi się trochę przerażająco.
5. Brak usług. Europa generalnie ma problemy z usługami i Portugalia nie jest tu wyjątkiem. Tu nikt nie spieszy z pracą. Na przykład możesz czekać kilka tygodni, aż serwisant przyjdzie i wykona drobne naprawy. Poza tym nawet jeśli już się umówisz na spotkanie, nie ma pewności, że przyjdzie. Tutejszy kurier nigdy nie zadzwoni przed dostawą, nie będzie też z nim żadnego kontaktu. W porze lunchu kawiarnie i restauracje są zamknięte. Tyle dobrze, że w niedziele sklepy działają.
Zalety
1. Ludzie. Są naprawdę przyjaźni i dobrze traktują migrantów. I kochają dzieci.
Często podchodzą do mnie na ulicy, uśmiechają się, przepuszczają mnie w kolejkach, a szkole nie krzyczą. No i na drogach prawie nikt nie trąbi.
2. Piękna przyroda, szczególnie ocean i plaże, których jest tu naprawdę wiele.
3. Kultura i historia. W Portugalii jest wiele zamków, muzeów i miejsc historycznych. Zawsze jest się gdzie wybrać w weekend.
4. Mnóstwo świeżych ryb i owoców morza.
5. Dużo słońca i wiele słonecznych dni, zwłaszcza w porównaniu z Polską. Kiedy świeci słońce, depresja natychmiast znika.
6. Szkoły. To prawdopodobnie jeden z głównych powodów, dla których się tu przeprowadziliśmy. Szkoła i nauczyciele są świetni.
„Pomagając innym, ratujemy siebie”: jak Lwów stał się schronieniem dla tysięcy uchodźców
Od pierwszych dni inwazji na pełną skalę ulica Kopernika, jedna z najpiękniejszych ulic we Lwowie, stała się adresem, pod którym tysiące ludzi szukało ratunku. Właśnie tutaj mieści się centrum humanitarne międzynarodowej organizacji Wspólnoty Sant’Egidio. Przyjeżdżali tu starsi, chorzy, ranni i ci, którzy stracili bliskich. Nie wszystkim udawało się dotrzeć – niektórzy ginęli trafieni rosyjskimi pociskami podczas ewakuacji.
Osoby wewnętrznie przesiedlone, które przybywają do Lwowa, to nie to samo, co uchodźcy udający się do Europy. Lwów przyjmuje najciężej doświadczonych, straumatyzowanych, ciężko rannych oraz osoby starsze i niezdolne do podróżowania. W sumie ponad 220 000 Ukraińców z miast na linii frontu przybyło do Lwowa w poszukiwaniu ratunku.
Iwanna Synytska, koordynatorka międzynarodowej organizacji Wspólnoty Sant’Egidio we Lwowie, przyjęła setki rozdartych wojną Ukraińców od początku inwazji na pełną skalę. Przed wojną organizacja pomagała biednym i bezdomnym we Lwowie. W czasie wojny nie zaprzestała tej działalności, ale wiele osób, które przybyły do Lwowa jako uchodźcy, zostało wolontariuszami i teraz pomaga osobom żyjącym na ulicach. Osoby wewnętrznie przesiedlone mówią:
"Pomagając innym, ratujemy siebie".
Migrantki-wolontariuszki rozdają ludziom kwiaty
"Na początku wojny na pełną skalę do Lwowa przyjechało wiele osób ze wschodnich, południowych i centralnych regionów Ukrainy" - mówi Iwanna Synycka - "i po raz pierwszy spotkaliśmy tych ludzi w szkole w dzielnicy Sykhów, gdzie działało pierwsze schronisko dla uchodźców. Przychodziliśmy do nich codziennie i gotowaliśmy dla nich. Ponieważ jesteśmy społecznością, która od wielu lat karmi ubogich we Lwowie, postanowiliśmy przygotować jedzenie również dla naszych przesiedleńców.
Ludzie spali na podłodze w salach gimnastycznych i klasach szkolnych. Od lutego do lipca codziennie odwiedzaliśmy przesiedleńców, przynosząc ubrania i środki higieniczne, i poznawaliśmy ich.
Kiedy w mieście przebywało już ponad 200 000 uchodźców, postanowiliśmy zrobić dla nich coś więcej. Wprowadziliśmy proces rejestracji i rozpoczęliśmy dystrybucję pomocy humanitarnej w naszym centrum przy ulicy Kopernika. Ludzie przychodzili, rozmawialiśmy, a nasze rozmowy przeradzały się w bliskie relacje.
Byliśmy pierwszymi, którzy wysłuchali strasznych historii o tym, czego doświadczyli podczas wojny. Płakaliśmy razem i przytulaliśmy się. Żaden z naszych wolontariuszy nie był psychologiem: nie byliśmy gotowi na słuchanie tak strasznych ludzkich dramatów, każdy z nas przepuszczał te historie przez swoje serce.
Które historie zrobiły na tobie największe wrażenie?
Nie mogę zapomnieć starszej kobiety z Kramatorska, cały czas płakała, opowiedziała nam, że jej wnuk został zabity przez rakietę na stacji kolejowej w Kramatorsku, kiedy wsiadali do samolotu ewakuacyjnego do Lwowa. Rosja wystrzeliła rakiety balistyczne w ludzi, którzy znajdowali się na peronie. Wnuk tej kobiety został zabity, jej syn - ojciec dziecka - oszalał, ponieważ stało się to na jego oczach.
Albo rodzina z Doniecka, którym rakieta zabiła córkę: rodzice z dwójką małych dzieci ewakuowali się własnym samochodem. Ich samochód został trafiony atakiem rakietowym: ich najstarsza córka zgineła, syn Mychajło przeżył ale przeszedł wiele operacji i nadal trzeba go wozić na rehabilitację.
Przesiedleni w modułowym obozie dla uchodźców we Lwowie
Od ofiar do ratowników: jak przeżywany smutek zamienia się w siłę
Jest wiele historii o naszych przyjaciołach. Nazywam ich przyjaciółmi, ponieważ są uchodźcami, którzy przybyli do nas po pomoc humanitarną, a następnie chcieli nam pomóc i sami zaczęli pracować jako wolontariusze" - kontynuuje Iwanna - dzięki temu odnajdują sens i wracają do świata. „Chcemy czuć się potrzebni” – tę frazę słyszę najczęściej.
Natalia z Orichowa w obwodzie zaporoskim, która przyszła do nas i powiedziała nam ze łzami w oczach, że widziała na lokalnym czacie publicznym, że jej dom został zbombardowany. Teraz jako wolontariuszka pomaga bezdomnym. Ona dobrze rozumie, jak to jest stracić dom
Wielu mężczyzn również przybyło do naszego ośrodka. Pan Wołodymyr i jego syn ewakuowali się z Mariupola. Volodymyr przeżył tortury w rosyjskiej niewoli: wybito mu wszystkie zęby. Jego matka zmarła w Mariupolu, na podwórku jego domu i nie udało się jej pochować. Przed wojną miał dobrze prosperujący biznes w Mariupolu, a we Lwowie stał się bezdomny. Mimo to przyszedł do nas i pomagał rozdawać żywność innym potrzebującym
Podczas wojny wolontariat we Lwowie pomaga uchodźcom wewnętrznym żyć i iść naprzód. Rozumieją, że robią coś pożytecznego. Nie siedzą i nie pogrążają się w smutku, ponieważ są potrzebni. I cały czas nam o tym mówią, że to ważne, by czuli się potrzebni, że to pomaga im dojść do siebie.
Uchodźcy rozdają żywność bezdomnym
Na przykład pani Natalia, która przyjechała do nas z Siewierodoniecka, miasta okupowanego przez Rosjan, opowiedziała nam o swoim synu. Właśnie wrócił z frontu i co noc "prowadzi z nią wojnę". Nie śpi, cierpi na bezsenność i jest niespokojny. Zaprosiłam ich do nas. Po chwili przyznała, że dzięki pomocy innych zaczęła się uśmiechać.
"Przyjechaliśmy do Lwowa, bo nie mieliśmy już nic, a tutaj znaleźliśmy nowy sens życia"
Niestety, nie wszystkie historie mają szczęśliwe zakończenie. Śledzimy losy naszych uchodźców. Wiele osób, które zostały ewakuowane do Lwowa w pierwszych dniach wojny, wróciło później do swoich miast i zostało zabitych przez rosyjskie pociski.
Odwiedził nas mężczyzna o imieniu Vlad. Ewakuował się do Lwowa ze swoją babcią z Charkowa. Później babcia wyjechała do córki do Niemiec, ale Vlad został we Lwowie i znalazł tu pracę. Pewnego dnia Vlad pojechał do Charkowa na trzy dni - wielu mieszkańców Charkowa, którzy ewakuowali się do Lwowa, od czasu do czasu wraca do swojego rodzinnego miasta, aby zobaczyć, jak wyglądają ich domy lub mieszkania. I w momencie, gdy Vlad był w Charkowie w swoim mieszkaniu, nastąpił ostrzał rakietowy.
To znaczy, że dramat przesiedlonych polega również na tym, że starają się wrócić do swoich domów w miastach pierwszej linii... i tam umrzeć.
Wszyscy chcą wrócić do domu, bardzo cierpią. Chcą, nawet jeśli ich miasta są zajęte, ale ich domy wciąż stoją. Mówią: "Nie masz pojęcia, jak bardzo chcemy wrócić".
Mykola z Berdiańska przyznaje:
Dziś mijają dokładnie trzy lata odkąd zamknąłem drzwi wejściowe do mojego domu. Nie rezygnuję z myśli, że wrócę, otworzę drzwi i w końcu wejdę do mojego domu
Słuchało tego 20 osób i wszyscy płakali, ponieważ czuli jego słowa jak własne.
Ludzie chcą wrócić, choćby dlatego, że tam mieli wszystko, a teraz nic nie mają. Mówią: "Jesteśmy bezdomni".
Dvi Ivanka: koordynatorka pomocy i bezdomna
Krąg dobroci
Gdzie obecnie mieszkają osoby wewnętrznie przesiedlone we Lwowie?
Prawie każdy wynajmuje mieszkanie. W tych mieszkaniach mieszka kilka rodzin lub kilka pokoleń tej samej rodziny, ponieważ brakuje im pieniędzy na opłacenie czynszu i mediów. I często słyszę, że śpią w tych mieszkaniach na podłodze, bo nie mają pieniędzy na wynajęcie większego lokum.
W większości pracują, zarabiają pieniądze, a emeryci mają emerytury. Wielu młodym ludziom udaje się znaleźć pracę. Oczywiście często nie jest to ta sama praca, którą wykonywali w swoich rodzinnych miastach. Na przykład inżynier lub nauczyciel może pracować jako sprzątacz, ochroniarz lub sprzedawca w supermarkecie.
Co dokładnie robią w Twoim ośrodku? Otrzymują pomoc czy pracują jako wolontariusze?
Ludzie przychodzili do nas po pomoc humanitarną, rejestrowali się, zostawali na herbatę i szczere rozmowy. Z tych spotkań narodziła się wspólnota. Teraz zapraszamy ich do pomocy w pracy z nowymi uchodźcami wewnętrznymi i do dystrybucji żywności dla biednych i bezdomnych we Lwowie. Raz w tygodniu przygotowujemy gorące posiłki, pakujemy je i idziemy do parku, aby rozdać je bezdomnym.
Przyjaźnimy się z tymi ludźmi od dziesięcioleci, przyjeżdża ich kilkuset, a teraz jest też wielu przesiedleńców wewnętrznych, którzy ustawiają się w kolejce do bezdomnych we Lwowie, aby coś zjeść.
Ludzie bez własnych domów pomagają bezdomnym. A ci uchodźcy wewnętrzni, którzy mają pracę i jakoś ułożyli sobie życie, pomagają tym, którzy mają mniej szczęścia
Osoby w wieku emerytalnym, które mają problemy zdrowotne i nie mogą znaleźć pracy, szczególnie potrzebują pomocy.
Jak bezdomni przeżywają wojnę w Ukrainie?
To bardzo przejmujące. Dwóch naszych wolontariuszy, którzy pracowali z bezdomnymi, zginęło na froncie. Jurij i Wołodymyr pojechali bronić Ukrainy od pierwszych dni wojny na pełną skalę. Kiedy zginął Jurij, który miał zaledwie 25 lat, jeden z bezdomnych podszedł do mnie i powiedział: "Jestem w butach, które dał mi Jurij". A kiedy nasz wolontariusz Wołodia zginął na froncie, starsi ludzie z domu opieki płakali. Był dla nich jak wnuk, odwiedzał tych samotnych ludzi i pomagał im. "Był naszym słońcem" - mówili.
Vladimir i wolontariusze Domu Pomocy Społecznej nad osobami starszymi
Jak bezdomni reagują na pomoc ludzi, którzy stracili swoje domy i uciekli przed bombardowaniem?
Czekają na spotkanie z uchodźcami wewnętrznymi, aby zapytać ich o ich doświadczenia. Lwowscy bezdomni zaprzyjaźnili się z naszą wolontariuszką, uchodźczynią wewnętrzną Ludmiłą z Popasnej. Ludmiła jest kardiologiem i pomaga im udzielając profesjonalnych porad, a także gotuje dla nich. W szczególności piecze pyszne ciasta. Nasi wewnętrzni przesiedleńcy nie tylko przychodzą do ośrodka, ale także angażują się w wolontariat na linii frontu. Co tydzień wyplatają siatki maskujące dla naszej armii.
To jest krąg pomocy.
<frame>Wspólnota św. Egidiusza, świecka międzynarodowa organizacja chrześcijan i katolików działająca w ponad 80 krajach na całym świecie. Stworzony we Włoszech w 1968 roku przez grupę rzymskich studentów. Założycielem jest profesor Andrea Riccardi. Społeczność znana jest z misji pokojowych i humanitarnych w Afryce, na Bałkanach, na Ukrainie. Główny kierunek wolontariatu: pomoc bezdomnym, uchodźcom, osobom starszym i niepełnosprawnym. <frame>
W Warszawie powstaje opieka psychologiczna i psychiatryczna przeznaczona specjalnie dla Ukraińców. Z ukraińskimi migrantami będą pracować wysoko wykwalifikowani ukraińscy, a nie polscy specjaliści. O specyfice pracy z obcokrajowcami, nieufności Ukraińców wobec miejscowych specjalistów i traumie psychologicznej migrantów, w tym dzieci, rozmawiamy z dr. Krzysztofem Staniszewskim, psychiatrą i psychoterapeutą z warszawskiego Centrum „Psychokrates”.
Krzysztof Staniszewski
Traumy, nieufność, zagubienie
Oksana Szczyrba: Skąd wziął się pomysł uruchomienia ukraińskiej pomocy psychologicznej dla Ukraińców w Polsce?
Krzysztof Staniszewski: W ramach mojej codziennej praktyki klinicznej od kilku lat zajmuję się poradnictwem dla osób z Ukrainy – zarówno tych, które czasowo przebywają w Polsce, jak tych, które przeprowadziły się tutaj na stałe. To właśnie uchodźcy najczęściej wymagają specjalistycznego podejścia. Wynika to zarówno z ich reakcji na bezpośrednie skutki wojny w Ukrainie, jak z trudności z przystosowaniem się do nowego życia w Polsce. Dodatkowym wyzwaniem są problemy Ukraińców w biegłym opanowaniu języka polskiego.
Jedną z różnic między naszym a innymi tego typu ośrodkami jest nasza gotowość do reagowania na potrzeby w zakresie diagnozy, wsparcia psychologicznego i terapii w języku ukraińskim.
Poza tym wielokrotnie słyszałem skargi Ukraińców na niską jakość pomocy psychologicznej w Polsce, w szczególności tej świadczonej nieodpłatnie. Często zajmują się tym osoby bez odpowiedniego wykształcenia, doświadczenia czy nadzoru. Według nas takie usługi mogą nie tylko nie pomóc wrażliwej osobie, ale wręcz jej zaszkodzić. Dlatego bardzo ważne są dla nas kwalifikacje ukraińskich specjalistów, ich doświadczenie kliniczne i zdolność do zapewnienia profesjonalnego, bezpiecznego i komfortowego wsparcia w języku ukraińskim.
Jakie są główne wyzwania psychoemocjonalne, przed którymi stają Ukraińcy po emigracji do Polski? Czym różni się trauma związana z przymusową emigracją od traumy, której doświadczają emigranci dobrowolni?
Z moich obserwacji wynika, że istnieje kilka najczęściej pojawiających się wyzwań. Jest grupa emigrantów, którzy doświadczyli wojny bezpośrednio – bombardowań czy ataków rakietowych. Dotyczy to zwłaszcza mieszkańcy regionów przygranicznych. U takich osób zaobserwowałem typowe objawy PTSD.
Najczęściej mamy do czynienia z dwiema głównymi grupami stresorów. Po pierwsze – trauma związana z przeprowadzką. Ludzie zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów, pracy i krewnych z powodu wojny i przenieśli się do bezpieczniejszego kraju, takiego jak Polska. Po drugie – chodzi o wyzwania i trudności związane z szybką organizacją życia na emigracji. Oba te zewnętrzne konteksty przyczyniają się do pojawienia się reakcji depresyjnych, lęku, zaburzeń adaptacyjnych i nerwic.
Wielu Ukraińców za granicą, w szczególności w Polsce, nie ufa miejscowym psychologom, psychiatrom i pracownikom socjalnym w instytucjach publicznych. Dowodzą tego nie oficjalne badania, ale prywatne rozmowy. Ta nieufność wynika z przypadków naruszania etyki zawodowej, ujawniania tajemnicy lekarskiej i przekazywania danych osobowych służbom socjalnym lub policji. Istnieje też bariera doświadczenia. Osoba, która nie doświadczyła wojny i straty, nie zawsze jest w stanie zrozumieć kogoś, kto coś takiego przeżył. Jak polscy psychologowie mogą dotrzeć do Ukraińców w tego typu sytuacjach?
Nieufność jest naturalną reakcją wrażliwej osoby, która doświadczyła straty, traumy i jest zmuszona do adaptacji do nowych warunków
Doskonale zdajemy sobie z tego sprawę, dlatego mamy ukraińskich specjalistów pracujących z Ukraińcami – psychoterapeutów, psychiatrów, psychologów, którzy nie tylko znają język ukraiński, ale także dobrze rozumieją kulturowy i emocjonalny kontekst wojny, emigracji i straty.
Do rekrutacji pracowników podchodzimy bardzo odpowiedzialnie. Zatrudniamy tylko profesjonalistów z odpowiednim wykształceniem, praktyką, uczciwością etyczną i wysokim poziomem empatii. To pozwala nam zapewnić bezpieczeństwo, na którym buduje się zaufanie.
Jeśli jakakolwiek instytucja świadcząca opiekę psychologiczną lub psychiatryczną narusza zasady etyki zawodowej lub tajemnicę lekarską, to jest to odrębny problem, patologia, która wymaga zdecydowanej reakcji.
Jednocześnie specyfika opieki w ramach publicznego systemu ochrony zdrowia (np. na oddziałach ratunkowych, izbach przyjęć, szpitalach psychiatrycznych) sprawia, że częściej trafiają tam pacjenci z poważniejszymi zaburzeniami psychicznymi, takimi jak stany psychotyczne, utrata przytomności, ciężka depresja, zachowania autoagresywne czy samobójcze.
Przyczyny takich stanów niekoniecznie są bezpośrednio związane z wojną czy emigracją – one dotyczą wszystkich osób mieszkających w Polsce.
Jeśli Ukrainiec cierpi na psychozę i musi być hospitalizowany, bariera językowa jest poważną przeszkodą
Bo do trudności w komunikacji dochodzą objawy psychotyczne, takie jak halucynacje i utrata kontaktu z rzeczywistością.
W naszej praktyce ambulatoryjnej w centrum psychiatrycznym i psychoterapeutycznym zazwyczaj nie leczymy pacjentów wymagających natychmiastowej hospitalizacji. Jesteśmy placówką komercyjną, a nie fundacją, choć współpracujemy z fundacjami. Nie jesteśmy też związani z Narodowym Funduszem Zdrowia. Nasze drzwi są otwarte dla każdego, kto doświadczył silnego lęku, zagubienia, wypalenia, ataków paniki, PTSD czy po prostu potrzebuje zrozumienia.
Pomoc psychologiczna jest potrzebna tym, którzy wiedzą, czym jest strata. Zdjęcie: STRINGER/AFP/East News
Pomoc psychologiczna: otwartość zamiast wstydu
Jak rozpoznaje się to, że dana osoba powinna udać się do psychoterapeuty lub psychiatry? Jakie są znaki ostrzegawcze inne niż myśli samobójcze?
Myśli samobójcze są już bardzo poważnym sygnałem ostrzegawczym.
Główne objawy, które powinny skłonić Cię do szukania pomocy, to::
utrata zdolności do cieszenia się z małych rzeczy,
utrata energii do wykonywania codziennych zadań,
niepokój,
symptomy bezsenności,
trudności z koncentracją,
zmiana apetytu,
obniżona ogólna efektywność życiowa.
Te objawy często wskazują na rozwój zaburzeń psychicznych, choć nie są tak oczywiste, jak wspomniane myśli samobójcze.
W Polsce kultura szukania pomocy psychologicznej jest bardziej rozwinięta niż w Ukrainie. Wielu Ukraińców uważa, że to jak podpisanie oświadczenia, że jesteś chory psychicznie. Nie obawia się Pan, że Ukraińcy rzadko będą szukać pomocy?
Od wielu lat obserwuję zmiany w podejściu do zdrowia psychicznego, szczególnie w polskim społeczeństwie. To proces o charakterze ewolucyjnym – wyraźna zmiana nastąpiła w czasie pandemii COVID-19.
Oprócz relacji lekarz – pacjent, zmiany dostrzegam również w kontekstach społecznie przyjaznych. Jeszcze 15 lat temu, gdy podczas wypadów sportowych czy w nieformalnych rozmowach opowiadałem o swoim zawodzie, często zauważałem nieufność lub ostrożność pomieszaną z zaciekawieniem.
W ostatnich latach coraz częściej widzę otwartość, a nawet coś w rodzaju dumy u ludzi, którzy wprost mówią o korzystaniu z pomocy psychiatrycznej lub psychoterapeutycznej. To się staje powszechnym tematem rozmów, oznaką świadomego dbania o siebie w czasach stresu, a nie powodem do wstydu czy zażenowania. Wśród Ukraińców też wielokrotnie spotykałem się ze zrozumieniem wagi takiej pomocy, chociaż dostęp do terapii stacjonarnej w języku ukraińskim jest w Polsce ograniczony.
Jednym z problemów psychologicznych dotykających wielu uchodźców – zwłaszcza tych, którzy nie planowali wyjazdu z kraju – jest poczucie bycia uwięzionym między dwoma światami, trudności z budowaniem przyszłości w nowym kraju. Rządy wielu krajów tylko potęgują ten niepokój, przy każdej okazji podkreślając, że uchodźcy muszą wrócić, a tymczasowa ochrona i świadczenia zostaną anulowane.
Bycie zawieszonym między dwiema przestrzeniami, ograniczony i nieregularny kontakt z bliskimi, którzy pozostali w Ukrainie, i trudności w organizacji życia na przymusowej emigracji to jedne z głównych czynników stresu psychicznego, a zarazem pole do wyzwań
Niestabilne warunki pomocy ze strony państwa, a także narracje krążące w społecznościach i mediach społecznościowych w oczywisty sposób utrudniają osiągnięcie poczucia bezpieczeństwa, a tym samym podstawowej równowagi psychicznej i wewnętrznego spokoju.
Jednak wsparcie w postaci farmakoterapii, pomocy psychologicznej, poradnictwa i interwencji kryzysowych stwarza możliwości złagodzenia wewnętrznych psychologicznych konsekwencji tego, co dzieje się wokół.
Ból, który nie zawsze krzyczy
Wiele dzieci uchodźców dorasta w lęku i strachu. Czy psychologicznie różnią się od swoich polskich rówieśników? Jeśli tak, to na czym te różnice polegają? Jak to może wpłynąć na ich przyszłość?
Oczywiście, dzieci uchodźców różnią się od swoich polskich rówieśników – przede wszystkim doświadczeniem. Dorastanie w cieniu wojny oznacza dorastanie w świecie, w którym poczucie bezpieczeństwa, przewidywalności i stabilności nagle zniknęło. Nawet jeśli dziecko fizycznie znajduje się w bezpiecznym miejscu, w Polsce, jego psychika często nadal żyje w tym strachu, w tej stracie.
Dziewczynka opiekuje się swoją młodszą siostrą w pobliżu kijowskiego szpitala dziecięcego Ochmatdyt, który 8 lipca 2024 r. został trafiony rosyjskimi pociskami. Zdjęcie:: Evgeniy Maloletka/Associated Press/East News
Wiele ukraińskich dzieci doświadczyło traumy: utraty bliskich, domu, oddzielenia od rodziców lub rodzeństwa, życia w piwnicy lub ucieczki pod ostrzałem. Często są bardziej dojrzałe emocjonalnie niż ich rówieśnicy, ale jednocześnie bardziej spięte, czujne, wycofane – lub przeciwnie: nadmiernie podekscytowane. Nie oznacza to, że te dzieci są „gorsze”. One po prostu niosą ze sobą spory bagaż, który czasem utrudnia im bycie po prostu dziećmi. Jeśli nie otrzymają odpowiedniego wsparcia psychologicznego, może to wpłynąć na ich dorosłe życie: mogą mieć problemy z nawiązywaniem relacji, zaufaniem, poczuciem własnej wartości.
Dlatego w naszym ośrodku uruchomiliśmy specjalną pomoc psychologiczną dla ukraińskich rodzin. Pracujemy nad tym, by trauma nie była przeszkodą, ale punktem, na którym można budować nową siłę.
Jakie metody lub podejścia w pracy psychologicznej są najskuteczniejsze w przypadku dzieci uchodźców, które przeszły przez traumatyczne doświadczenia? Czy w Polsce istnieją jakieś różnice w terapii z dziećmi z Ukrainy w porównaniu z innymi krajami?
W pracy z dziećmi uchodźców, które doświadczyły traumy, najskuteczniejsze są te podejścia, które uwzględniają nie tylko psychikę, ale także ciało, relacje i kulturę. Często jest to terapia integracyjna – połączenie elementów terapii poznawczo-behawioralnej, terapii traumy, terapii zabawą, terapii sztuką, a także metod zorientowanych na ciało, takich jak TRE (Tension & Trauma Releasing Exercises – ćwiczenia uwalniające napięcie i traumę) lub mindfulness dla dzieci.
U dzieci z Ukrainy czasami widzimy nieco inny krajobraz emocjonalny. Często trzymają wszystko „w środku”, jakby były wewnętrznie zmobilizowane. Ich ból czasem nie krzyczy – jest cichy. Może to być wynikiem zarówno osobistych, jak zbiorowych, pokoleniowych doświadczeń. Dlatego bardzo ważne jest stworzenie dziecku nie tylko bezpiecznej przestrzeni, ale także atmosfery głębokiego zaufania i szacunku dla jego historii.
Warto również wspomnieć o wewnętrznej izolacji dzieci w środowisku szkolnym, wśród innych dzieci. Przejawia się to nie tylko w ich emocjonalnym zamykaniu się, ale także w doniesieniach o nadpobudliwości, która „realizuje się” w kontekście uczenia się, w interakcjach grupowych.
Jednocześnie wiele dzieci wykazuje wyjątkową zdolność do przyswajania nowych informacji, dużą otwartość na naukę i chęć odkrywania nowych rzeczy - pomimo traumatycznych doświadczeń
To ważny zasób do wykorzystania w pracy terapeutycznej i edukacyjnej. W terapii ważne jest również uwzględnienie bariery językowej, specyfiki kulturowej wychowania, a nawet stosunku do samej idei psychoterapii w rodzinie. Rodzice mogą nie doceniać wagi udzielenia ich dziecku pomocy psychologicznej, ponieważ sami nie mają doświadczenia z tego typu wsparciem.
Czy zauważa Pan jakieś wewnętrzne zasoby lub cechy dzieci ukraińskich uchodźców, które pomagają im się przystosować, pomimo traumatycznych doświadczeń? Co może wspierać ich odporność?
Często widzę u tych dzieci imponującą siłę wewnętrzną. Są niezwykle zdolne do adaptacji, często odpowiedzialne ponad swój wiek. Od najmłodszych lat doświadczają utraty domu, bliskich i stabilności, a jednocześnie mają głębokie zrozumienie znaczenia wsparcia, więzi i empatii.
Jednym z głównych zasobów jest więź z rodziną. Nawet jeśli jedno z rodziców jest fizycznie nieobecne (bo na przykład przebywa w Ukrainie), dziecko często odczuwa jego moralną obecność i pamięta wartości, które utrzymują rodzinę razem. Język, zwyczaje, rytuały – na przykład ukraińskie bajki, muzyka, domowa kuchnia – też są ważnym wsparciem.
Istnieją czynniki, które mogą wspierać odporność dziecka:
• stabilność w codziennym życiu (harmonogram, rutyna, przewidywalność), • dorośli, którym można zaufać, • możliwość wyrażania emocji poprzez kreatywność, zabawę, ruch, • uznanie ich doświadczenia – nie milczenie, ale delikatna rozmowa.
Jak przejawia się ta dojrzałość dzieci uchodźców, o której Pan wspomniał?
To jedna z najbardziej poruszających i jednocześnie niepokojących spraw. Wiele dzieci uchodźców, zwłaszcza starszych, wydaje się „wychodzić” z dzieciństwa. Uczą się podejmować trudne decyzje, opiekować się młodszymi dziećmi, wspierać swoje matki i zbyt wcześnie zrozumieć świat dorosłych.
Pamiętam dwoje takich dzieci: 13-letnią dziewczynkę i 15-letniego chłopca. Przychodziły na sesje terapeutyczne z matkami, ale zachowywały się tak, jakby to one były za wszystko odpowiedzialne.
Dziewczynka chętnie opowiadała o tym, które dokumenty są już wypełnione, a które trzeba jeszcze złożyć. Odpowiadała zamiast matki i próbowała kontrolować cały proces.
Kiedy zapytałem ją o jej własne uczucia, milczała przez długi czas, a potem powiedziała: „Nie mam czasu na płacz. Mama i tak już to wszystko dźwiga sama”
Chłopiec pomagał matce mówić po polsku, wtrącając się do rozmowy, gdy nie potrafiła jasno sformułować myśli. Powiedział mi, że sam chodzi do sklepu i gotuje dla siebie proste posiłki, ponieważ mama pracuje przez długie godziny.
Zapytał mnie, czy mogę nauczyć go „nie martwić się, gdy jego mama długo nie dzwoni”
To przykłady dzieci biorących odpowiedzialność za dorosłych. Chodzi tu nie tylko dojrzałość – to głębokie dostosowanie emocjonalne. W takim przypadku zadaniem terapii jest pomóc dziecku odzyskać dzieciństwo: by pozwoliło sobie na strach, zabawę, smutek i prośbę o wsparcie.
To „wewnętrzne dorastanie” często prowadzi do emocjonalnego wypalenia, wycofania i problemów własną fizycznością. Ale pokazuje również głębokie zasoby dziecka. Naszym zadaniem jest stworzenie przestrzeni, w której nawet najsilniejsze dziecko może być słabe i czuć, że zostanie otoczone opieką – bez wymagań i oczekiwań.
"Usłysz głos bólu" to nowa kampania Fundacji Rodzić Po Ludzku, która ma na celu zwiększenie dostępności znieczulenia zewnątrzoponowego. W 2024 roku otrzymało je zaledwie 23 proc. kobiet. "Myślałam, że umrę" - mówi jedna z kobiet, które nie miały tyle szczęścia. Jak się okazuje, na polskich porodówkach wciąż trzeba liczyć właśnie na łut szczęścia Joanna Pietrusiewicz z Fundacji podkreśla: Naszą kampanią mówimy "dość tego"!
"Mojej córce i mnie zabrano piękny dzień narodzin". Tylko jedna czwarta kobiet dostała znieczulenie przy porodzie
Znieczulenie zewnątrzoponowe, które pomaga zniwelować ból podczas porodu, jest świadczeniem refundowanym, co oznacza, że - przynajmniej w teorii - powinno być dostępne dla wszystkich rodzących pacjentek. W praktyce jednak liczyć na nie może tylko jedna czwarta kobiet (w 2023 roku było jeszcze gorzej: było dostępne dla zaledwie 17 proc.). Powód? Szpitale tłumaczą się brakiem dostępnych anestezjologów. Przedstawicielki Fundacji Rodzić po Ludzku zaznaczają jednak, że takie tłumaczenie jest niedopuszczalne - w przypadku innych zabiegów czy operacji, podczas których pacjenci potrzebują znieczulenia, nikt im nie tłumaczy, że "ma boleć" lub "akurat nie ma anestezjologa".
To systemowa opresja, system, w którym kobiety rodzące są traktowane jak pacjentki gorszej kategorii. To się musi zmienić, dlatego też ruszyłyśmy z kampanią "Usłysz głos bólu" - mówi Joanna Pietrusiewicz
"Dostęp do znieczulenia zależy od regionu i organizacji opieki, co prowadzi do systemowej niesprawiedliwości. Sytuacja, choć powoli się poprawia, nadal jest dramatyczna i nie powinna mieć miejsca w nowoczesnym systemie ochrony zdrowia" - piszą fundacje. I dodają: "W innych dziedzinach medycyny znieczulenie jest standardem i pacjenci nie muszą o nie zabiegać. Dlaczego więc poród, jedno z najbardziej wymagających doświadczeń w życiu kobiety, jest traktowany inaczej?" Dlatego czas na realne zmiany: dostęp do anestezjologa 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. To kwestia organizacji pracy placówki, a więc także dobrej woli osób, które nimi zarządzają. Fundacje podkreślają, że poprawa świadomości społecznej na ten temat jest kluczowa, pozwoli bowiem pozbyć się głęboko zakorzenionych stereotypów i uprzedzeń, które leżą u podstaw problemów.
Inna: "Rodziłam po raz pierwszy w maju 2024 roku. Wybrałam celowo szpital, w którym dostępne było znieczulenie zewnątrzoponowe. Mój poród był wywoływany i określony przez personel jako wysoce zmedykalizowany. Ból skurczów wywołanych przez przez podawaną dożylnie oksytocynę był. nie do zniesienia, poród postępował bardzo powoli. Wiedziałam, że przede mną jeszcze wiele godzin męczarni, dlatego poprosiłam o wezwanie anestezjologa do podania znieczulenia. Położna mocno mnie zniechęcała do tego kroku".
Takich opowieści jest więcej. Z danych Fundacji Rodzić po Ludzku wynika, że wciąż - mimo pozytywnych zmian, które zaszły w Polsce w ostatnich latach, przede wszystkim wprowadzeniu standardów opieki okołoporodowej - aż 50 proc. kobiet doświadcza różnych rodzajów przemocy na porodówkach, a 40 proc. porodów jest indukowanych. Joanna Pietrusiewicz wyjaśnia, że podanie syntetycznej oksytocyny powoduje silniejsze i bardziej bolesne skurcze. Kobiety tak bardzo boją się porodu, że aż połowa z nich decyduje się na cesarskie cięcie. Tymczasem Światowa Organizacja Zdrowia rekomenduje, by odsetek cesarskich cięć nie przekraczał 10-15 proc.
Dla 9 proc. kobiet poród to "najgorsze doświadczenie w życiu".
Fundacja Rodzić po Ludzku od ponad trzech dekad walczy, by to kobiety były autorkami swoich porodów. By były traktowane godnie, z szacunkiem, poszanowaniem intymności. Kampania "Usłysz głos bólu" to kolejny etap tej walki.