Mój pastor mnie rozgrzeszył
Z bohaterką tego artykułu poznałyśmy się w 2014 roku na szkoleniu wojskowym. Cicha i pozornie spokojna 23-latka przyciągała uwagę starannością i zaangażowaniem. "Doskonałość nie ma granic", – żartowała. Chodziła jednocześnie do kościoła baptystów i szkoły snajperskiej Dzikie Pole. Mówiła, że chce iść na wojnę, bronić kraju.
Kościół był przeciwny – powiedzieli jej, że wierzącemu nic do wojny. Dopiero w 2016 roku trafiłą na pastora, który przyznał, że tak, wierzący może chwycić za broń i walczyć. Biblia tego nie zabrania, ale trzeba prosić o błogosławieństwo i żyć w zgodzie z Bogiem. - Jeśli nie możesz przeznaczenia uniknąć, to idź z Bogiem – powiedział pastor.
–Tak też zrobiłam – mówi Kukułka. – Cieszyłam się, że otrzymałam potwierdzenie, że mogę robić to, do czego czułam powołanie.
Swój pseudonim Kukułka wybrała, zainspirowana pracą fińskich snajperów, którzy strzelali z drzew [podczas wojny zimowej 1939-1940 –autor]. Podobały się jej również zdjęcia kukawki kalifornijskiej. - To taki mały ptaszek - wyjaśnia dziewczyna, sama drobna i niska. – Bardzo zabawny, z krótkimi nóżkami, prawie nie lata, ale jest dobrym biegaczem. Może przetrwać na pustyni w zimne noce.
Olena Bondarenko: – Dlaczego musisz być na wojnie?
Kukułka: Dręczyło mnie sumienie. Byłam na Majdanie i czułam, że robię słusznie. Potem, w 2014 roku, pojechałam na Krym jako fotoreporterka, zaczęła się wojna na Donbasie. Chciałam być fotografką wojenną, dokumentalistką filmującą historie o wojnie i żołnierzach w okopach. Ale trudno mi było pracować przez służby prasowe i konieczność uzyskania pozwoleń. Jest to trudne teraz, trudne było i wtedy. Bardziej zaradni docierali do pożądanych miejsc dzięki przyjaciołom i znajomym. Ja jestem introwertyczką, nie mam wielu przyjaciół, trudno mi było pracować w tym trybie. Ale musiałam coś robić. Zdecydowałam się zostać żołnierką.
Uczyłam się wszystkiego, co mogłam. Byłam wszędzie, gdzie tylko się dało. W 2014 roku przeszłam szkolenie w URA (Ukraińska Armia Rezerwowa – autor). Potem poligon Dzikie Pole. Strzelaliśmy ze wszystkiego co wpadło w ręce. Potem kupiłam własną broń, Mossberg Patriot kaliber 308 i kontynuowałam naukę.
Nauczyłam się precyzyjnego strzelania.
OB: Patrzenie przez obiektyw kamery i lunetę snajperską to różne rzeczy. Zwłaszcza, że nie strzelasz w kierunku, jak piechota, lecz precyzyjnie w cel.
К: Szczerze mówiąc, nie widzę większej różnicy. To jest okłamywanie samego siebie. Jeśli jesteś żołnierzem na wojnie, to zabijasz innych ludzi. Musisz być ze sobą szczery i to zaakceptować. Nawiasem mówiąc, artyleria zabija znacznie więcej ludzi niż snajper. Każdy żołnierz zabija. To normalne na wojnie. Chciałam być snajperką. Przeanalizowałam swój zestaw cech, które mogłyby się przydać na wojnie. Nie mogę obsługiwać artylerii, nie mogę nosić ciężkich pocisków przez długi czas. Ale mogę dużo chodzić. Mogę nosić plecak. Potrafię celnie strzelać.
Czy dziewczyny potrafią strzelać?
Kukułka wstąpiła do wojska w 2016 roku.
Najpierw w jednostce mobilizacyjnej powiedzieli mi, że kobiety nie mogą ubiegać się o stanowisko snajpera – mogą się uczyć medycyny lub iść do kuchni. Nie czułam pociągu do medycyny. Nie chciałam iść do garów. Ale w ciągu zaledwie kilku miesięcy wszystko się zmieniło. W sierpniu dostałam telefon – już byłam potrzebna jako snajperka (uśmiecha się).
24 lutego 2022 roku Kukułka przybyła do jednostki mobilizacyjnej o siódmej rano. Nie mogła się już dostać do swojej 58. brygady, ponieważ ta znajdowała się w sektorze zaciętych walk. Trafiła do 72. brygady, niedaleko stolicy.
Dziewczyna wspomina 72. brygadę jako wielkie nieporozumienie. To tutaj po raz pierwszy zetknęła się z postawą, że kobieta w wojsku to zło. W brygadzie panowało przekonanie, że dziewczynom należy darować kwiaty, przepuszczać w drzwiach, podawać rękę, nie dawać broni i trzymać na drugiej linii.
– Nigdzie cię nie puścimy, – mówili doświadczonej snajperce, rzekomo zatroskani. – Najgorsi i najlepsi mówili to samo – wspomina Kukułka. – Mówili, że nie mogą pozwolić mi wyjść na linię boju, bo co będzie jeśli kobieta umrze im na rękach. To było irytujące.
OB: Z pewnością nie tylko tak mówili.
К: Przykładów jest wiele. Pojechałam kiedyś na poligon, by przystrzelać SVD [karabin wyborowy Dragunowa – autor]. Strzelałam do płyty o wymiarach 25 na 30 cm. Oczywiście trafiłam, usłyszałam charakterystyczny dźwięk, ale płyta była dobrze zamocowana i utrzymała się. – Nie wierzę, że trafiłaś – mówi kierownik strzelania. – Nie sądzę, żeby dziewczyny umiały strzelać.
Innym razem na poligonie kierownik natychmiast zawołał: "Wszystkie kobiety do mnie!". Było nas aż dwie.
– Jazda, pokazywać – mówi – że nie na darmo wam płacimy, rozłóż i złóż karabin! Podobne szpilki wbijali na każdym kroku.
Jakoś pojechałam z towarzyszem broni, aby pomóc mu wyregulować lunetę termowizyjną. On w ogóle nie rozumiał, jak to się robi. "Nie tłumacz mi, bo i tak nie pojmę – powiedział – Po prostu zrób żeby działało". Półtorej godziny bawiłam się z jego karabinem, wycelowałam. Oddałam broń, jeszcze raz pokazałam jak trzeba ustawić. Kolega strzelił, trafił, podziękował mi. W prezencie dał mi nawet tabliczkę czekolady. Wracamy samochodem, a on zaczyna opowiadać, jakim jest świetnym myśliwym: jak polował na dziki, łosie, zające. I mówi z dumą, że w ich łowieckim kole nie akceptują moskali i kobiet. Ja, kobieta, przed chwilą tobie, „wielkiemu” myśliwemu, broń przystrzelałam! A ty w mojej obecności taki tekst zasuwasz!
OB: Jak reagujesz na takie ataki?
К: Wściekam się. Tłumaczę, złoszczę się, znowu tłumaczę. Ale są ludzie, do których żadne słowa nie docierają.Na przykład, bierzemy nosze z ranną osobą, chwytam tam, gdzie stoję, a jest to cięższa strona. Proponują mi zamianę miejsc. Ci, którzy już mnie znają, rozumieją, że ze mną to nie przejdzie i uciszają zbyt „troskliwych”. W ten sposób wywalczam sobie prawo do robienia wszystkiego na równych zasadach.
OB: A co z wiarą?
K: (wzdycha) Wierzę w istnienie Boga. Ale trudno mi sformułować dokładnie. Czy modlę się? Tak, opowiadam Bogu o moich kłopotach i troskach. Zaczynam: "...rozumiem, że to wszystko moja wina, ale proszę, wysłuchaj mnie, Panie..."
W brygadzie hipsterów i przedsiębiorców
Kukułka pragnęła przenieść się z 72. brygady i udało się. Dostała się do 47. batalionu, znanego jako batalion Markusa [Walerij Markus – słynny uczestnik wojny rosyjsko-ukraińskiej, współzałożyciel fundacji charytatywnej – autor].Kukułka nazywa czterdziesty siódmy towarzystwem zmotywowanych hipsterów i przedsiębiorców. Towarzysze broni tutaj mogą zażartować z jej zielonych włosów – śmieją się, że zasnęła z głową skierowaną na północ – ale traktują ją jak równą sobie.
W ciągu dwóch lat wielkiej wojny batalion przekształcił się w pułk, rozrósł i stał się brygadą. Wiele się zmieniło. Na początku maja brygada została przeniesiona pod Zaporoże. W czerwcu rozpoczęła się kontrofensywa. We wrześniu stała pod Robotyniem. Teraz batalion jest pod Awdijiwką, w najgorętszym miejscu.
Kukułka przez cały czas w akcji. Właśnie wróciła z pozycji.
OB: Co właściwie robisz?
К: Mamy dwa typy zadań, ale przez ostatnie dwa tygodnie wykonywaliśmy zadania piechoty, aby utrzymać pozycję. Wychodzimy na dzień lub dwa. Jeśli pojawi się wróg, strzelamy. Są też zadania specjalne. To również trwa dzień lub dwa. Musimy utworzyć pozycję, obserwować, przekazywać informacje i działać, gdy mamy odpowiedni rozkaz.
OB: Czy mając na uwadze doświadczenia wojenne, nadal uważasz, że dokonałeś właściwego wyboru?
К: Tak. Jak najbardziej. Bycie snajperem to coś dla mnie. Lubię pracę w mojej specjalizacji. Odczuwam satysfakcję, gdy osiągam wynik. Nie mam problemów moralnych z tym związanych i nigdy nie miałam. Obciążenie którego doznaję jest granicą tego, co mogę robić. Więcej nie potrafiłabym zrobić, mniej byłoby nieciekawie.
OB: Czy teraz jesteś traktowana jak równa mężczyznom?
К:Pluton mnie docenia jako jednostkę bojową. Teraz jestem jedną z najbardziej aktywnych uczestniczek pod względem wyjść, zdrowia i chęci do działania. Czasami zauważam zdziwienie, gdy na przykład melduje z pozycji nie mój partner, a ja. Słyszę, jak dyżurny operacyjny jest zaskoczony kobiecym głosem w krótkofalówce. Nie przeszkadza mi to jednak w pracy. Mamy tu teraz bardzo mało ludzi. Każdy gotowy do wyjścia na pozycje jest mile widziany.
OB: Czy doświadczyłaś jakiegoś przewartościowania wartości związanych z Wielką Wojną?
К: Dużo pracujemy. Miewałam słabsze stany, kiedy szukałam swojego miejsca. Teraz jestem tam, gdzie chciałam być. Praca mnie motywuje. Może zabrzmi to cynicznie lub niepoprawnie względem cywilnych, ale lubię to. Nie lubię tylko zadań piechoty z powodu błota.
Błoto to najbardziej przygnębiająca rzecz. Trzeba przejść przez błoto, siedzieć w nim dzień lub dwa, a potem się z niego wydostać. Wyobrażam sobie, że pójdzie atak na nasze okopy, a ja nie będę w stanie biec w lepkim błocku! Grzęźniesz w błocie, trzyma cię za nogi, nie ma mowy o manewrach. Zobaczymy, co będzie przy minus 15.
Śnieg w lipcu
Kiedy wracamy do bazy, jest naprawdę przyjemnie. Mamy bardzo dobre warunki. Wprowadziliśmy się do opuszczonego wiejskiego domu. Dom jest mniej więcej cały. Toaleta oczywiście na zewnątrz. Ale dom ma prawdziwy piec, a my dodatkowo mamy grzejnik. Ogrzaliśmy dom i wracamy do ciepła. Niedaleko jest miasto, możemy pojechać coś zjeść, czasem wziąć kąpiel. Mózg może się zrelaksować. Dla mnie to bardzo ważne uczucie, że jest miejsce, do którego można wrócić. Że jest dokąd wyjść z okopu. Że mam mieszkanie w Kijowie. Widziałem zniszczone bloki pod Orichowym. Strasznie mi żal ludzi, którzy stracili swoje domy.
Ludzie potrzebują jakiejś kotwicy. Tak, siedzisz w okopie, ale wiesz, że wyjdziesz, umyjesz się, zjesz normalnie, wyśpisz się w cieple. Że pewnego dnia wrócisz do domu. Jeśli opuścimy te pozycje, wróg będzie nacierał.
OB: Jak widzisz rozwój sytuacji?
К: Dobrze kiedyś powiedział Załużny (generał Walerii Załuzny – Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy – autor): mała armia radziecka nie pokona dużej armii radzieckiej. Dopóki nie nauczymy się na własnych błędach, nie zmienimy podejścia do taktyki i strategii – zwłaszcza strategii – nie wygramy.
Stosując stare metody bardzo szybko tracimy piechotę. Potrzebujemy więcej wyszkolonych ludzi i innego podejścia. Nasza brygada była dobrze wyszkolona. Ale niestety straciliśmy dużo ludzi, ponieważ ktoś wyżej postawiony nie dbał o ich życie i nie wykorzystywał mądrze.
Wróg ma więcej ludzi. Atakują głupio. Idą we dwóch, pojedynczo, jeden po drugim, lezą tam, gdzie jest wielu naszych żołnierzy. Niby wiedzą, ale idą i idą; wybijamy ich, lecz znów się pchają w to samo miejsce. Często bez broni, bez hełmów. Czytałam historie z drugiej wojnie światowej o tym, że niemieccy strzelcy karabinów maszynowych tracili zmysły, ponieważ radzieccy żołnierze szli na nich z cegłami w rękach. We mnie to nie budzi moralnego cierpienia. Ale zaskakuje. Na co oni liczą?
OB: Czy ukraińska armia ma wystarczającą ilość broni?
К:Na naszym odcinku frontu pożądane jest posiadanie broni innego kalibru, co pozwoliłoby nam walczyć dalej. Fundacja „Wróć żywy” rozpoczęła zbiórkę na 100 karabinów kalibru 375. Amunicję mamy. Mamy karabiny – Fundacja Markusa kupiła dla brygady. We wszystkich brygadach w sektorze Awdijiwki brakuje dronów (dronów kamikadze, dronów typu mavic). Przewidujemy głód pocisków większego kalibru.
OB: Każdy nowy dzień na wojnie jest zwycięstwem. Liczysz takie dni?
К:Pamiętam, swój pierwszy dzień do Rabotynia. Nasza pozycja znajdowała się tuż przy drodze, którą wszyscy chodzili, było pełno sprzętu. Ze strony wroga leciało na nas wszystko co możliwe. Strzelały moździerze, operował czołg. Dron nie przestawał latać nad nami. Obok naszej pozycji ciągnęli rannego. Moi towarzysze wyszli z ukrycia, by pomóc. Dron najwyraźniej uchwycił ten moment – pierwszy pocisk nadleciał szybko i dość celnie. Myślałam, że celują w grupę z rannym. Drugi pocisk był bliżej. Trzeci i czwarty spadły kilka metrów ode mnie, bardzo głośno. Wtedy zdałam sobie sprawę, że celują w kryjówkę, w moją pozycję. Spojrzałam w górę, pamiętam ujęcie jak z filmu – spada na mnie szaro-biały popiół po spalonych drzewach. Jest lipiec, a jakby padał śnieg. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że muszę natychmiast zmienić pozycję.
OB: Czy wierzysz jeszcze w Boga?
К: Tak, wierzę. Może nie tak często, jak by trzeba, ale czuję potrzebę dziękowania Mu. Widzę swoje niezwykłe szczęście, wierzę, że nie bierze się ono z niczego, że moje szczęście nie zależy tylko ode mnie. Często mam więcej szczęścia niż inni.
Kukułka odpocznie w bazie dwa dni. A potem znowu wylatuje.
Титульне фото: Ignacio Marin / Anadolu Agency/Abaca/East News
Ukraińska dziennikarka, uczestniczka pierwszych polsko-ukraińskich projektów współpracy w 1990 roku. Obserwatorka parlamentarna. Pracowała w mediach drukowanych i telewizji. Od 2008 roku PR — kierownik prasowy przedstawicielstwa Polskiej Organizacji Turystyki w Kijowie. Od siedmiu lat mieszka w Krakowie. Współpracowała z tygodnikiem Wprost jako reporterka wojenna.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!