Exclusive
20
min

Moje trzy siostry i ja dobrze wiemy, czego się boimy i za czym tęsknimy

Nie chcieliśmy nigdy wyjeżdżać, choć zawsze mieliśmy spakowane walizki - w końcu tuż obok nas szalony sąsiad, Rosja. Teraz w Warszawie mój ojciec czasem chodzi na dworzec i szuka pociągu do Charkowa - pisze wybitna ukrai

Switłana Oleszko

Switłana, Natalia i Julia. Zdjęcie Tymofij Klubenko

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Mam trzy siostry. Ja jestem czwartą, to znaczy drugą, ale środkową. Jest tak, bo moje młodsze siostry są bliźniaczkami. - Nasz ojciec zawsze był i jest feministą. Patrzy z góry na ludzi, którzy próbują mu współczuć, że nie ma syna i mówi, że zawsze marzył tylko o córkach. Dobrze pamiętam dzień narodzin moich młodszych sióstr. W erze bez ultrasonografów i telefonów komórkowych tata przybiegł do domu, krzycząc radośnie: - Urodziłem! Zapytaliśmy go spokojnie: - Kogo dokładnie? - Tata wykrzyknął: - Sami zgadnijcie! Dziadek odpowiedział cicho, z nadzieją: - Chłopca? Nie! - krzyknął radośnie tata. - Dziewczynkę - spróbowałam zgadnąć ja, ośmioletnia. - Nie! - tata przerwał triumfalnie. - Dwie dziewczynki!

Bycie środkową siostrą to raczej niewdzięczna praca: musisz trzymać się z dala od starszej siostry i pomagać młodszym. Jesteś wieczną ofiarą pedagogicznego eksperymentu w wychowywaniu perfekcjonistów (no bo na kim innym można eksperymentować? O najstarszej jeszcze nie pomyśleli, a na młodszych nie chcieli próbować). I podczas gdy twoje siostry zwierzały ci się ze swoich zauroczeń (najstarsza), kradły twoje ubrania i kosmetyki (młodsze), ty zajmowałaś się zawodowo łyżwiarstwem figurowym, szachami i uczyłaś się lepiej niż ktokolwiek inny (bo obiecali kupić psa, ale nigdy tego nie zrobili). I nagle... wszyscy dorośli.

Nikt z nas nie chciał opuszczać Charkowa i podbijać stolicy. Byliśmy tu szczęśliwi. 38 uniwersytetów do wyboru. Duża rodzina. Dżentelmeńska umowa z rodzicami: studiujesz - my cię wspieramy

A dlaczego nie studiować w dużym, tętniącym życiem mieście z trzema liniami metra, ze studentami z całej Ukrainy i świata

Nie musiałem nawet mieszkać w akademiku. Beztroska studencka egzystencja płynnie przeszła w dorosłość. Wszyscy zdobyliśmy wyższe wykształcenie, wyszliśmy za mąż (ja nawet dwa razy) i mieliśmy dzieci. Moje trzy siostry są przede wszystkim matkami i żonami. Ja jestem reżyserką i dyrektorką Teatru Arabeska w Charkowie. Wszyscy wiedliśmy szczęśliwe, satysfakcjonujące życie. Dużo podróżowaliśmy, ale nikt z nas nie chciał opuszczać Charkowa.

Moje osobiste piekło rozpoczęło się 11 października 2021 roku, kiedy mój mąż, Mychajło Barbara, zmarł niespodziewanie, bez długiej choroby, w wieku 49 lat, w naszym domu. Właśnie przygotowywaliśmy jego rocznicową trasę koncertową. Daty jego występów w Kijowie, Lwowie i innych miastach zostały ustalone. Miśko nie dożył swoich 50. urodzin - zabrakło miesiąca i trzech dni. Stało się to tak nagle, że wciąż nie mogę w to uwierzyć. Moje siostry były ze mną. Ludzie we Lwowie uważają, że Miśko należał przede wszystkim do swojego rodzinnego miasta, ale on chciał być pochowany w Charkowie. Nawet nie wiem dlaczego, ale rozmawialiśmy o tym dawno temu. Dla mnie to kolejny powód, dla którego nie chcę opuszczać Charkowa: groby mojej rodziny są tutaj.

W nocy z 31 grudnia na 1 stycznia 2022 roku moje siostry przyniosły mi szampana ze słowami: "Najgorsze w Twoim życiu już się wydarzyło w minionym roku". 17 lutego udało nam się zorganizować w Kijowie koncert poświęcony pamięci Miśki Barbary. Najlepsi ukraińscy wykonawcy zebrali się w Domu Nagrań. Był to ostatni duży koncert w Kijowie przed 24 lutego. W powietrzu czuć było niepokój, niepewność, ale także poczucie wspólnoty, zrozumienie, że musimy być razem. Po koncercie podszedł do mnie przyjaciel i poseł, i powiedział, że po 20 lutego wszystko może się skończyć. Posłuchałam i wróciłam do Charkowa. Zebrałyśmy się z siostrami na rodzinną naradę. Od 2014 roku pełne niepokoju pakowałyśmy walizki na wszelki wypadek, w razie nagłej potrzeby wyjazdu - Charków leży zbyt blisko granicy z szalonym sąsiadem. Poprosiłam moje siostry, aby upewniły się, że zbiorniki w ich samochodach są zawsze pełne i że wszyscy są przygotowani na wszystko. W rzeczywistości nikt z nas nie chciał opuszczać Charkowa.

24 lutego obudziliśmy się, gdy wszystko się zaczęło. Każdy w swoim mieszkaniu w Charkowie. Nie wiem, co nas obudziło - pierwsi przybysze czy intuicja. Internet krzyczał: "Zaczęło się!". Poszłam pod prysznic zaspana. I słusznie, bo potem byłam zbyt przerażona, by wziąć kąpiel. Siostry bliźniaczki z dziećmi i psami przeniosły się do piwnicy, skąd nie wychodziły przez tydzień. A raczej dzieci nie wychodziły. Siostry wybiegały coś ugotować i wyprowadzić psy. Moi rodzice odmówili zejścia do schroniska. Ja też zostałam w domu. Spałam na korytarzu w ubraniu. Telefon dzwonił bez przerwy. Dzwonili zagraniczni przyjaciele i dziennikarze. Pytali: Gdzie jestem i co u mnie? Odpowiadałem: "W domu, w Charkowie. Nie chcę nigdzie jechać".

Po pierwszym tygodniu bombardowania aktor w moim teatrze, przyjaciel i wolontariusz, przyniósł mi jajka, chleb i mleko. Zatrzymał samochód przed moimi drzwiami i poprosił, abym szybko wszystko odebrała, aby mógł pojechać dalej i dostarczyć pomoc innym. Chciałam wyjść z domu, ale poczułam, że nie potrafię tego zrobić. Opanował mnie jakiś zwierzęcy strach, którego nie da się porównać z niczym innym. Nie dało się go przezwyciężyć.

Następnego dnia wprost na naszą ulicę spadły bomby

Wrzuciliśmy dzieci i psy moich sióstr bliźniaczek oraz naszych rodziców do samochodów, i odjechaliśmy. Wszyscy mieszkaliśmy na tej samej ulicy. I nikt z nas nie chciał opuszczać Charkowa.

Nasza najstarsza siostra, która wraz z mężem i synami wybudowała dom w pobliżu lotniska, kilka dni później wyjechała do centralnej Ukrainy, gdzie mieszka siostra jej męża. Pojechaliśmy na tydzień do Lwowa, do rodziny mojego męża. Korki, punkty kontrolne, godziny policyjne. Spędziliśmy noc z przyjaciółmi, przyjaciółmi przyjaciół i zupełnie obcymi ludźmi. Karmili nas, przytulali, obiecywali, że wszystko będzie dobrze. Do Lwowa pojechaliśmy trzema samochodami. Sześcioro dorosłych, troje dzieci, dwa psy. Podczas tej podróży byłam najstarszą siostrą.

Julia, Natalia i Switłana. Zdjęcie: Tymofij Klubenko

Przez cały ten czas odbierałem telefony od przyjaciół, kolegów i dziennikarzy z zagranicy. Zadzwonił Andrzej Seweryn, światowej sławy aktor i dyrektor Teatru Polskiego im. Arnolda Szyfmana w Warszawie. Poznaliśmy się w 2014 roku w Charkowie. Seweryn przyjechał na kijowski Majdan, ale chciał też odwiedzić wschodnią Ukrainę. Ówczesna dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie, Ewa Figel, przyprowadziła go do nas. W Charkowie byli już uchodźcy z obwodów donieckiego i ługańskiego oraz z Krymu. Do Charkowa przywieziono pierwszych rannych z linii frontu. Były też pierwsze ataki terrorystyczne, ale obyło się bez ofiar. Andrzej Seweryn przyjechał do takiego miasta i zapytał, co może zrobić. Mój mąż, Miśko Barbara, odpowiedział:"Pokaż swój monodram "Shakespeare Forever" na naszych "Arabeskach" dla uchodźców i żołnierzy". W odpowiedzi usłyszeliśmy: = W jakim języku mam zagrać? Po polsku? Po angielsku? Po francusku? Nalegaliśmy na polski, ale wyjaśniliśmy, że jest dla nas bardzo ważne, aby od czasu do czasu wystawiać Szekspira po ukraińsku, ponieważ było to zabronione w Imperium Rosyjskim. Kilka tygodni później Andrzej Seweryn wrócił do Charkowa z zespołem Teatru Polskiego. Mieliśmy tylko jedną próbę, ale stał się cud. To już nie był spektakl jednoosobowy. Seweryn i Barbara zagrali razem. Seweryn po polsku, ale czasem jego głos zastępował Miśka i wtedy Szekspir brzmiał po ukraińsku. To był niezwykły spektakl. Trzysta osób zapakowanych do sali na sto osób. Kiedy na koniec aktor wyszedł do oklasków, myślałem, że teatr pęknie, gdy krzyknął: "Chwała Ukrainie!". A potem powiedział, że przeczyta wiersz po polsku, ale żeby wszyscy go zrozumieli. I przeczytał "Testament" Szewczenki. Płakaliśmy wszyscy: aktorzy, publiczność, technicy, wojskowi, uchodźcy, wolontariusze.

Telefon od Seweryna

Do Warszawy przyjechałyśmy z moją najmłodszą siostrą i dwójką jej dzieci oraz psem. Nigdy w życiu nie przekroczyłem ukraińsko-polskiej granicy tak szybko. W teatrze zastaliśmy pościelone łóżka w przestronnym pokoju gościnnym, wspaniały widok na Wisłę i ogromną torbę zabawek. Odetchnęliśmy i zasnęliśmy. Kiedy się obudziliśmy, pracownicy teatru dosłownie zasypali nas jedzeniem, ubraniami, kosmetykami - wszystkim, czego mogą potrzebować uchodźcy z jedną małą walizką, dwójką dzieci i psem. Później poprosiliśmy Andrzeja Seweryna, aby wytłumaczył pracownikom teatru, aby nie przynosili nam pomocy - nie możemy tyle jeść i nie potrzebujemy tylu rzeczy! Dyrektor Seweryn odpowiedział, że teatr zatrudnia ponad sto osób i wszyscy chcą pomagać, więc musimy jeść.

Potem udało nam się zabrać do Polski naszą drugą siostrę bliźniaczkę z córką i psem, a także naszych rodziców. Nie mieszkaliśmy już na tej samej ulicy, ale przynajmniej w tym samym mieście.

Siostry zajmowały się dziećmi, tak jak w domu: polska szkoła, odrabianie lekcji po polsku, kluby sportowe. Emerytowani rodzice uwielbiają warszawskie parki, komunikację miejską, ukraińskie kasjerki w Biedronce i ciągle pytają: "Kiedy wracamy do Charkowa?". Ja pracuję jako reżyserka teatralna.

Siostra Switłany z dziećmi. Zdjęcie: Tymofij Klubenko

Przez pierwsze kilka miesięcy po 24 lutego kraińscy artyści nie mogli tworzyć, nie mogli nawet czytać. Ja jednak musiałam pracować. Andrzej Seweryn dał mi książkę Oksany Zabużko "Planeta Piołun". Miałam przygotować czytania performatywne z dziesięcioma polskimi aktorami. Wybrałam dwa eseje, których nie ma w ukraińskim wydaniu książki: "Ukraina własnym głosem" i "Deportowani. Kod"

Na pierwszą próbę przyniosłam swoją walizkę zapakowaną "na wszelki wypadek", której nie byłam w stanie rozpakować w bezpiecznej Warszawie. Pokazałem aktorom jej zawartość i poprosiłem, aby zebrali, i przynieśli na następną próbę swoje walizki.

Teoretycznie aktorzy mogli się zbuntować - teatr ma zapewnić rekwizyty, ale tak się nie stało. Wszyscy zrobili to, o co prosiłam.

Na scenie zbudowaliśmy schron przeciwbombowy, a polscy aktorzy czytali z telefonów teksty Oksany Zabużko jakby czekali na alarm. Moi rodzice i siostry płakali przez cały spektakl. Oksana Zabużko też.

W zawód reżysera wpisany jest obowiązek oglądania cudzych spektakli, pracy kolegów w innych teatrach. Było to równie trudne, jak rozpoczęcie czytania książek. Jak na ironię, pierwszą sztuką, którą zobaczyłem w Warszawie w 2022 roku jako widz-uchodźca, były "Trzy siostry" Antoniego Czechowa w TR Warszawa. Wiedziałem, że gra w nim Oksana Czerkaszyna z Charkowa, że autorzy sztuki dokonali zmian w tekście po 24 lutego i pozwolili ukraińskiej aktorce improwizować.

Premiera "Trzech sióstr" odbyła się 20 czerwca 2021 roku. To pierwsze dzieło słynnego belgijskiego reżysera Luca Percevala z polskimi aktorami. Negocjacje dotyczące ewentualnej produkcji w Warszawie i wyboru materiału trwały długo.

Roman Pawłowski, dramaturg TR Warszawa, zapytał Persevala, dlaczego nigdy nie wystawił sztuki Czechowa. Reżyser odpowiedział, że denerwuje go irytujący, powtarzający się motyw przewodni: "Do Moskwy! Za Moskwę! Do Moskwy!" Perceval nie mógł zrozumieć: "Kto chce teraz jechać do Moskwy? Co tam jest do roboty?" W swojej inscenizacji całkowicie pozbył się lokalnej specyfiki i znacznie zredukował tekst Czechowa. Niemniej jednak, "Do Moskwy! Do Moskwy! Do Moskwy!", które jest sensem życia trzech sióstr, zostawił.

Opis sztuki na stronie teatru brzmi następująco: "Trzy siostry tęskniące za dawnym życiem w wielkim mieście. Trzy stare kobiety próbujące zatrzymać czas. Trzy kobiety wygnane z raju dzieciństwa. Czas i wojna odebrały im wszystko. Żadne linie lotnicze nie latają do świata, który utraciły. Jedynym sposobem, aby się tam dostać, jest podróż na pokładzie własnej zawodnej pamięci"

Luc Perceval uczynił trzy siostry starszymi (najstarsza siostra Czechowa ma mniej niż trzydzieści lat) i przeniósł akcję do Europy. Z opisu sztuki: "Temat poślizgu, charakterystyczny dla dramatu Czechowa, nigdy nie był tak aktualny jak dziś, gdy stary porządek świata upada, a nowy jeszcze się nie wyłonił. Pandemia dodała kolejny aspekt do problemu starzenia się i śmierci: izolację osób starszych. Siostry Prozorow pozostają na wraku czasu, zamknięte na wyspie pamięci. Żyją przeszłością, nie mogąc skonfrontować się z teraźniejszością. Czego boją się i za czym tęsknią bohaterowie? Czego my się boimy i za czym tęsknimy?"

Moje siostry i ja dobrze wiemy, czego się boimy i za czym tęsknimy

To proste pytania dla pochodzącej z Charkowa aktorki Oksany Czerkaszyny, która gra Nataszę, żonę brata sióstr Czechow. W sztuce jest obca wyrafinowanym moskiewskim damom, zbyt pragmatyczna, przyziemna i pozbawiona smaku. Należy do ich rodziny tylko formalnie. Perceval chciał zaprosić do tej roli aktorkę innej narodowości, ale jego polscy koledzy wyjaśnili mu, że Ukrainka będzie idealna dla jego pomysłu w Warszawie.

Po 24 lutego wszystko się zmieniło. Musieliśmy podjąć decyzję - usunąć wszystkich rosyjskich bohaterów, czy szukać innych rozwiązań. W każdym razie żaden z aktorów nie byłby w stanie powiedzieć "Do Moskwy! Do Moskwy! Do Moskwy!", zwłaszcza że ich partnerką jest Ukrainka. Rodzice Oksany Czerkaszyny pozostali w bombardowanym Charkowie. W wersji belgijskiego reżysera akcja rozgrywa się w Europie, a trzy siostry to starsze kobiety, które marzą o szczęśliwym dzieciństwie, które było gdzieś daleko i dawno temu. Dlatego Moskwę zastąpił Kijów, a ukraińska aktorka zwraca się do Europejczyków z pytaniem, jakie jest jej miejsce w wielkiej europejskiej rodzinie? Ten gest twórców sztuki może wydawać się nieco naiwny, ale był szybką reakcją na nową rzeczywistość. To znacznie więcej niż nic.

Dziś siostry mieszkają w różnych krajach

Po spektaklu uściskaliśmy Oksanę Czerkaszynę i razem udaliśmy się do naszego gościnnego mieszkania w Teatrze Polskim. Oksana była w Warszawie od kilku lat i planowała wrócić do Ukrainy w styczniu. Teraz rozmawialiśmy o tym, jak zabierze swoich rodziców do Polski. Długo rozmawialiśmy. W szczególności o Charkowie, którego nikt nie chciał opuszczać.

W rzeczywistości sztuka Czechowa opowiada o "dobrych Rosjanach". Są to wykształceni, zamożni ludzie, którzy znają języki obce. Powtarzają, że muszą pracować, ale tego nie robią, a jeśli już, to nienawidzą tego, co robią. Nienawidzą małego prowincjonalnego miasteczka, w którym mieszkają od wielu lat, ponieważ urodzili się w stolicy. Nie lubią niczego, ani nikogo. Krzyczą na kobietę, która wysyła telegram do krewnych o śmierci syna, tylko dlatego, że nie pamięta adresu. Siostry uważają, że tylko wojskowi zasługują na ich uwagę i szacunek. Ale kiedy żołnierz celowo zabija narzeczonego młodszej siostry w pojedynku, nikt nie potrafi lub nie chce wyjaśnić przyczyny pojedynku. Ciągle cytują Puszkina i Lermontowa. Czechow dobrze znał i kochał Ukrainę, a także doskonale rozumiał, czym Ukraińcy różnią się od Rosjan.

Понад рік я працюю в Польському театрі імені Арнольда Шифмана режисеркою. Усе, що я ставлю, пов’язане з війною

W marcu 2024 roku odbędzie się premiera musicalu opartego na tekście Serhija Żadana. Sztuka nosi tytuł "Charków-Charków".

W czerwcu 2022 roku nasza najstarsza siostra wróciła do Charkowa. Do swojego domu w pobliżu lotniska. Ma tam ogród i ogród warzywny, bez których nie może żyć. Ma własną piwnicę dla gości. Urodziła się i wychowała w centrum metropolii, a teraz ma kury.

Starsza bliźniaczka i jej córka również wróciły na Ukrainę. Mieszkają między Charkowem a Kijowem. Nie mają własnej piwnicy, ale jej mąż ma pracę

Młodsza bliźniaczka i jej dwoje dzieci zostały zabrane do Niemiec przez jej męża. Jest osobą z niepełnosprawnością i pierwsze miesiące spędził przewożąc dzieci, i żony swoich przyjaciół za granicę. Teraz ma pracę i dom na granicy z Francją. Dzieci poszły do niemieckiej szkoły i mówią: "W końcu zrozumieliśmy, co mówił nam dziadek. Nigdy wcześniej nie chcieliśmy go słuchać. Ale opowiedział nam, jak został ewakuowany podczas II wojny światowej i poszedł do gruzińskiej, a potem litewskiej szkoły. Musiał nauczyć się tych języków".

Mój ojciec urodził się w 1936 roku i jest to jego druga ewakuacja. W Warszawie czasami chodzi na dworzec i szuka pociągu do Charkowa

P.S. Nasz tata ma czterech wnuków, dwie wnuczki i prawnuka. Może to zabrzmi dziwnie, ale oni wszyscy chcą mieszkać w Charkowie

No items found.

Założycielka i dyrektorka Teatru Arabeska (Charków), inicjatorka utworzenia Instytutu Teatralnego w Charkowie w którym zrealizowano kilkadziesiąt projektów pełniących funkcje społeczne i rehabilitacyjne. Najbardziej znane produkcje: „Eneida” Iwana Kotlyarevsky'ego, „Wesołych Świąt, Jezu!” , „Red Alice”, „Radio Chanson: osiem opowieści o Juriju Zoyferze” (napisane przez Siergieja Zhadana). Dokumentalistka, współpracuje z Centrum Kultury Filmowej im. Andrzeja Wajdy w Warszawie. Ekspertka programów „Kultura” Międzynarodowej Fundacji Renesansu, szwajcarskiego programu „Pro-Helvetia”, Ukraińskiej Fundacji Kultury. Po rozpoczęciu pełnoskalowej wojny Federacji Rosyjskiej przeciwko Ukrainie mieszka w Warszawie, pracuje w Teatrze Polskim im. Arnolda Schiffmana.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Suspilne Kultura [kanał ukraińskiej telewizji publicznej – red.] wraz z ukraińskim Pen Clubem (Ukraiński PEN) rozpoczął publikację serii esejów ukraińskich intelektualistów na temat miejsca ukraińskiej kultury w kontekście globalnym. Temat przewodni ukraińskiego Pen Clubu na rok 2025 brzmi: „Być w świecie”. „Nasze przetrwanie zależy od nas. Ale bez innych to niemożliwe” – pisze Wołodymyr Jermolenko, filozof, pisarz, prezes Ukraińskiego PEN, autor pierwszego eseju.

Wołodymyr Jermolenko, ukraiński filozof, pisarz, dziennikarz. Zdjęcie: ukraiński PEN

Wojna zawęża przestrzeń. Wciskasz się w ziemię, skręcasz w sobie, zakopujesz w swoim doświadczeniu, jak w kryjówce. Twoje ciało coraz mniej przypomina linię prostą, a coraz bardziej elipsę; otulasz się sobą, próbując być swoją własną ochroną, początkiem i końcem.

Żegnaj, wielości światów, nie wierzymy już w twoje istnienie, coraz częściej postrzegamy inne światy jako nieporozumienie, zdradę, zbrodnię. Czyż przyjemność pośród cierpienia nie jest zbrodnią? Czy normalność pośród nienormalności nie jest zdradą? Czy spokojny, zrównoważony świat podczas ataków rakietowych nie jest iluzją? Nie opowiadajcie nam więcej o zamorskich krainach z rzekami, ptakami i ciepłymi wiatrami od mórz, wiemy, że one nie istnieją. Przynajmniej dla nas.

Mój świat to mieszkanie, piwnica, ziemianka, karetka, schron przeciwbombowy, okop, droga, ramiona mojego dziecka, miejsce na cmentarzu dla tych, których kochałem. Mogę zmierzyć swój świat linijką. Nie będzie dużo większy niż moje ciało

Radykalne zawężenie świata. Przynajmniej to jest uczciwe. Przynajmniej jesteśmy skupieni. Przynajmniej widzimy cel.

Ale... istnieje ryzyko przekroczenia cienkiej linii. Stania się skupionym i ślepym. Stania się wyrazistym i niewidocznym. Krzyczenia z bólu, gdy z drugiej strony, z wielkiego świata, słychać tylko głuchą ciszę.

Nasz własny świat to dla nas za dużo – ale i za mało

Czy nie tego właśnie chce wróg? Abyśmy stracili wielki świat, do którego chcemy dotrzeć, abyśmy wypuścili go z rąk, jak balon? Abyśmy oderwali go od siebie, jak ciężki plecak? Czyż wróg nie chce, byśmy zawsze patrzyli w dół? Czyż wróg nie chce wbić nas w naszą własną ziemię po szyję?

Wojna zawęża przestrzeń, niesie nas w strumieniu do wąskiego, ciemnego tunelu. Nie mamy innego wyboru, musimy być skupieni.

Ale wróg chce również, byśmy nie mieli powietrza, byśmy nie mieli czym oddychać. Chce, byśmy mówili tylko językiem własnego bólu, dla którego coraz bardziej będzie brakować tłumaczy.

Wołodymyr Jermolenko: „Dla dzisiejszych Ukraińców bycie w świecie oznacza widzieć wrażliwość innych poprzez wrażliwość własną”. Zdjęcie: East News

Czy pozwolimy mu na to? Czy pozwolimy mu pozbawić nas naszego języka? Czy pozwolimy mu pozbawić nas szansy na bycie zrozumianymi – tysiące kilometrów od naszych fortyfikacji?

Nie, nie możemy na to pozwolić.

Jednak by to zrobić, musimy nauczyć się sztuki tłumaczenia samych siebie. Tłumaczyć język naszych doświadczeń na języki doświadczeń innych.

Kultura jest przede wszystkim tłumaczeniem doświadczeń. To podróż przez gąszcz niezrozumienia

To tłumaczenie nieprzetłumaczalnego. Bo nigdy nie możesz w pełni przetłumaczyć doświadczenia. Każde doświadczenie jest hieroglifem, szyfrem, zagadką. Ale możesz zacząć próbować. Możesz zacząć się zbliżać.

Bo czyż nie mamy wielkiemu światu czegoś do powiedzenia? Czy nie musimy powiedzieć mu czegoś nie tylko o sobie, ale także o nim? Powiedzieć mu czegoś, czego sam o sobie nie wie?

Być może on nie wie, że doceniasz życie bardziej, gdy ono może od ciebie uciec. Że piękno pojawia się tam, gdzie wcześniej widziałeś to, co przyziemne, banalne, zwyczajne. Że miłość staje się silniejsza przez stratę. Że wolność jest cenna przede wszystkim wtedy, gdy jest pomimo. Że być – to być pomimo.

On być może nie wie, że bycie jest wyjątkiem, a nie regułą. Że życie, być może, istnieje tylko w maleńkiej części czasu i przestrzeni. Że jego mikroskopijna natura nie jest powodem, by je lekceważyć, lecz powodem, by kochać je jeszcze bardziej. Że wiara w przyszłość może uczynić cię niewrażliwym na cuda. I że kiedy tracisz tę pewność, w rzeczywistości zaczynasz coś rozumieć.

Byt i świat nie są tablicami pojęć wciskanymi nam przez autorytety z mądrych książek filozoficznych. Nie jesteśmy maleńkimi owadami na wielkim ciele istnienia ani niewidzialnymi bakteriami na wielkim ciele świata. Bo świat i istnienie również są małe, również mikroskopijne, również zagrożone na tle rozległego pustkowia, które je otacza.

My wszyscy – razem z tym istnieniem, razem z tym światem – jesteśmy krusi i bezbronni. Wszyscy jesteśmy poranieni i niepewni. Wszyscy jesteśmy piękni w swojej złamanej niezłomności. Wszyscy z desperacji zanurzamy się w czułości. Wszyscy jesteśmy rzeczywistością pomimo niemożliwości, kroplami niepojętego cudu

Dla dzisiejszych Ukraińców bycie w świecie nie oznacza zdrady tego, co do nich należy. Być w świecie oznacza widzieć wrażliwość innych poprzez wrażliwość własną. Widzieć niebezpieczeństwo tam, gdzie inni widzą tylko kolejne jutro. Być gotowym na konfrontację z tym, co jest silniejsze od ciebie.

Bycie w świecie oznacza dopuszczanie do siebie innych doświadczeń. Ale oznacza również przekonanie innych kultur i narodów, że bez naszego doświadczenia nie mogą się obejść. Uczyć się na pamięć historii plemion innych ludzi, wiedząc, że one wkrótce przetną się z naszymi. Rysować mapy odległych kontynentów, rozpoznając na nich nasze góry i rzeki.

Bycie w świecie oznacza bycie w domu. Tyle tylko, że ten dom stał się dziś nieco większy.

Wojna zawęża przestrzeń. Ale też nagle dramatycznie ją rozszerza. A my, wciskając się w swoją ziemię, zyskujemy zdolność objęcia całej planety.

Tekst eseju można również przeczytać na stronie Suspilne Kultura

20
хв

„Musimy nauczyć się sztuki tłumaczenia samych siebie”. Esej Wołodymyra Jermolenki

7 premier teatralnych Kijowa w styczniu i lutym 2025 r.:

1. „Kopanie”

Kiedy: 3 lutego
Gdzie: Teatr Operacji Wojennych – w pomieszczeniach Narodowego Centrum Łesia Kurbasa, ul. Wołodymyrska 23w

Teatr Operacji Wojennych to nowy teatr na mapie Kijowa. Został stworzony przez reżysera Aleksa Boroweńskego, a grają w nim wyłącznie wojskowi i weterani wojenni (nie wszyscy byli wcześniej aktorami).

„Kopanie” to sztuka oparta na biografii Wasyla Stusa, która bada mity o męskości i odbrązawia wyobrażenia o poecie. Wykorzystuje wiersze Stusa, materiały z protokołów jego przesłuchań, muzykę Rammstein i Bohren & der Club of Gore, a także ukraińskie pieśni ludowe i rocka syberyjskiego. Spektakl jest immersyjny, co oznacza, że publiczność będzie zaangażowana w proces twórczy.

2. „Falstaff”

Kiedy: 24 i 25 stycznia, 21 i 22 lutego
Gdzie: Opera Kijowska, ulica Meżyhirska 2

Opera Kijowska prezentuje pierwszą premierę 2025 roku: operę „Falstaff” Giuseppe Verdiego, komedię muzyczną o przebiegłym awanturniku i jego przygodach. To ostatnia, 26., opera słynnego włoskiego kompozytora i jego trzecia opera oparta na historii z Szekspira. To też prawdziwy ewenement w historii Opery Kijowskiej, ponieważ do tej pory dzieło to nigdy nie było wystawiane w Kijowie. Dzięki wysiłkom zespołu kreatywnego teatru błyskotliwa i pełna humoru opera buffo „Falstaff” pojawia się teraz na kijowskiej scenie po ukraińsku.

3. „Chudnę od poniedziałku”

Kiedy: 17 i 18 stycznia (pokaz przedpremierowy)
Gdzie: Teatr Dziki – w siedzibie Teatru Brawo, ul. Ołesia Honczara 79

Dramatopisarka Olga Maciupa stworzyła sztukę opartą na prawdziwych wydarzeniach – na podstawie ankiety dotyczącej problemów kobiet plus size. W ankiecie wzięło udział ponad 200 kobiet.

Byłe uczestniczki popularnego programu o odchudzaniu spotykają się na pogrzebie koleżanki, która zmarła w dziwnych okolicznościach. Nie widziały się od dwóch lat, ale każda otrzymała list od zmarłej, co sprawiło, że porzuciły swoje zajęcia i udały się na spotkanie. Jakie tajemnice poznają na pogrzebie. I po tym czy będą się w stanie ze sobą kontaktować?

Projekt jest realizowany przy wsparciu Ukraińskiego Funduszu Kobiet.

4. „Niebezpieczne związki”

Kiedy: 10 i 30 stycznia, 9 lutego
Gdzie: Teatr Młody, ul. Prorizna 17

Andrij Biłous, dyrektor artystyczny Teatru Młodego, przedstawia własną wizję powieści francuskiego pisarza Pierre’a Chauderlos de Laclosa, który w XVIII wieku, w przededniu rewolucji francuskiej, opisywał obyczaje francuskiej szlachty. W wersji Biłousa akcja rozgrywa się w latach 20. XX wieku – ponad 120 kostiumów i imponująca scenografia robią wrażenie.

Życie markizy Isabelle de Merteuil jest pełne gwałtownych namiętności i intryg. W swoją kolejną grę angażuje starego przyjaciela Valmonta, cynicznego zdobywcę kobiecych serc. Dla zabawy żąda od niego, by uwiódł 15-letnią Cecile Volange, która wkrótce ma zostać wydana za mąż. Podstępny plan intrygantki zostaje jednak pokrzyżowany przez niespodziewane zauroczenie Valmonta niedostępną dotąd Cecile.

Aby pokonać największą przeszkodę, markiza i Valmont są zmuszeni zawrzeć diabelski zakład. A ten zmienia ich życie w okrutną grę, z której nikt nie wyjdzie zwycięsko.

5. „Złote dziewczyny”

Kiedy: 18, 19 i 31 stycznia oraz 8, 9 i 23 lutego
Gdzie: Teatr na Padole, zejście Andrijiwskie 20a

Teatr na Padole i reżyser Ihor Matwijiw przedstawiają lekki dramat „Złote dziewczyny” – o tym, że można zacząć życie na nowo, nawet jeśli wydaje się, że wszystko się skończyło. Sztuka została napisana przez amerykańskiego dramaturga Ivana Menchella, znanego z pracy nad serialami telewizyjnymi „Filip z przyszłości” i „Jonas”.

Trzy wdowy spotykają się raz w miesiącu, aby wypić herbatę i poplotkować, a potem przyciąć bluszcz na grobach swoich mężów. Po jakimś czasie okazuje się, że Ida, Doris i Lucille nie mają nic przeciwko dobrej zabawie, a nawet romansowi z siwowłosym mężczyzną na cmentarzu.

6. „Syn”

Kiedy: 18 i 19 stycznia, 5 i 16 lutego
Gdzie: Teatr Dramatu i Komedii na lewym brzegu Dniepru, aleja Browarska 25

Po raz pierwszy w Ukrainie. Spektakl „Syn” oparty jest na kultowej sztuce z trylogii współczesnego francuskiego dramaturga Floriana Zellera, w tłumaczeniu Iwana Riabczija. Reżyserem jest Jewhen Rezniczenko.

Dlaczego członkowie rodziny czasami się nie słyszą lub nie rozumieją? Dlaczego coś, co wczoraj sprawiało przyjemność, dziś traci smak? I jak możesz uratować najbliższą osobę, jeśli nie potrafisz poradzić sobie ze swoimi wewnętrznymi demonami?

Pierre jest odnoszącym sukcesy prawnikiem, który zaczyna swoje szczęśliwe życie od zera. Ale czy będzie w stanie zostawić przeszłość za sobą?

7. „Tatuowana róża”

Kiedy: 1, 2 i 21 lutego
Gdzie: Teatr im. Łesi Ukrainki, ulica Bohdana Chmielnickiego 5

Reżyser Dmytro Bohomazow wraz z aktorem Andrijem Samininem, który dołączył jako drugi reżyser, wystawili sztukę Tennessee Williamsa, klasyka amerykańskiego dramatu XX wieku. Sam autor określił „Tatuowaną różę” jako „dramatyczny list miłosny do świata”.

Serafina przez długi czas żyła wyłącznie miłością do zmarłego męża Rosario. Odcinając się od świata, skupia się na przetrwaniu swojej tragedii. Plotki o jego licznych zdradach tylko podsycają ogień zazdrości w jej sercu, a kiełki pierwszej miłości jej młodej córki zostają poświęcone na ołtarzu matczynych lęków. Wydaje się, że nic nie może wstrząsnąć zaciekłym oddaniem Serafiny dla jej dawnej miłości. Ale wszystko nagle się zmienia, gdy w jej domu pojawia się dziwny młody mężczyzna, Alvaro.

„Tatuowana róża” to profesjonalny debiut studentów studia Dmitrija Bohomazowa. Warsztat młodych aktorów może nie jest jeszcze dopracowany, ale z pewnością są pełni pasji. A do wydarzeń na scenie przygrywa zespół muzyczny grający na żywo.

<span class="teaser"><img src="https://cdn.prod.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/6781332bd907b894cfc7b426_%D0%B2%D0%B0%D1%80%D1%88%D0%B0%D0%B2%D0%B0%20%D1%82%D0%B5%D0%B0%D1%82%D1%80.jpg">„Przeczytaj także: Polecamy: 7 warszawskich premier teatralnych w styczniu i lutym ”</span>

20
хв

Polecamy: 7 kijowskich premier teatralnych w styczniu i lutym

Oksana Gonczaruk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Magia ukraińskiego Bożego Narodzenia

Ексклюзив
20
хв

Profesor Tadeusz Sławek: Wpuściliśmy do swojego domu gościa - i to wszystko zmienia

Ексклюзив
20
хв

„Niespaleni”: uleczyć rany i blizny wojenne

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress