Daria Bodnar jest pierwszą Ukrainką, która dwukrotnie ukończyła jeden z najtrudniejszych wyścigów na świecie: Swiss Peaks 360. Po raz pierwszy kobieta pokonała 360-kilometrową górską trasę w sierpniu zeszłego roku w 118 godzin, 7 minut i 27 sekund. Za drugim razem, we wrześniu tego roku, ukończyła wyścig w 109 godzin. International Trail Running Association uznało Darię za najlepszego sportowca w Ukrainie. Kobieta biega w lasach, górach i na bagnach. Mówi, że sprawia jej to przyjemność. Daria opowiedziała sestry.eu o przygotowaniach do nowych biegów i nowych rekordów. Mówiła także o wojnie i swoich przyjacielach-sportowcach, którzy zostali żołnierzami.
Natalia Żukowska: Daria, gdzie zastał Cię wybuch wojny na pełną skalę?
Daria Bodnar: Za granicą, gdzie dzień wcześniej pojechałam na zawody narciarskie. Był strach, że nie wrócimy do domu, zamieszanie, złość. Tak naprawdę nawet gdy wcześniej mówiono o zagrożeniu nie wierzyliśmy, że wojna będzie miała tak dużą skalę. Osobiście, podobnie jak większość moich przyjaciół, spodziewałam się, że będą to konflikty na granicy obwodów donieckiego i ługańskiego, dlatego spokojnie spakowaliśmy się i pojechaliśmy na zawody do Szwecji. Gdy tylko przekroczyliśmy granicę, dotarły do nas wieści o wojnie. Wciąż pamiętam, jak włączałam telefon i otrzymywałem wiadomości o eksplozjach w Kijowie, Iwano-Frankowsku, Lwowie. Kiedy czytasz to wszystko, twój mózg tworzy przerażające obrazy. O piątej rano dzwoniłam do rodziny i prawie pędziłam do domu. Bo wiadomości to jedno, ale prawdziwe życie to coś zupełnie innego. Jednak nasz trener nalegał, abyśmy kontynuowali zawody, choć sam wrócił do Ukrainy. Ja wróciłam do Lwowa tydzień później.
NJ: Co się stało po powrocie?
DB: Okazało się, że Lwów przygotowywał się do wojny. Trzeciego dnia zrozumiałam, że wszystko będzie dobrze i nie poddamy się. Wszyscy się zjednoczyli. Wielu wolontariuszy, którzy byli zaangażowani w logistykę, to kobiety-sportowcy. Ponieważ mamy wielu przyjaciół za granicą, wiemy, skąd i jak dostarczyć niezbędne rzeczy. Wszystkie dziewczyny były wojownicze, z zimną i gniewną pewnością, że odzyskamy to, co do nas należy. Przez cały czas w moim mieszkaniu mieszkali wolontariusze. Latem byłam już bardzo zmęczona - głównie skrywanym stresem.
NJ: Czy wojna miała jakikolwiek wpływ na twoje plany i reżim treningowy?
DB: Wojna miała duży wpływ na wszystkich. Wiosną 2022 roku nikt w ogóle nie myślał o treningach. To był straszny czas. Poza tym wszyscy byli zaangażowani - ci w magazynach, ci na wojnie... Potem sport podtrzymywał nas moralnie. Po biegu czujesz się lżejszy, bo wytwarzają się endorfiny, stajesz się spokojniejszy, uwalniasz negatywną energię.
Do końca wiosny te treningi były częścią mojego życia: kiedy czujesz się źle, po prostu wyrzucasz negatywną energię poprzez sport.
NJ: Pomimo wojny nie załamałaś się i udało Ci się przygotować i pokonać jeden z najtrudniejszych wyścigów na świecie - Swiss Peaks 360. Jak tego dokonałaś?
DB: Po prostu bardzo chciałam to zrobić. Tak naprawdę trenowałem do tego wyścigu od kilku lat. Generalnie cała moja kariera opiera się na bieganiu ultramaratonów. Nie przepadam za krótkimi dystansami. Przez ostatnie 5,6 lat psychicznie przygotowywałam się do tego ultramaratonu. Wiedziałem, że pewnego dnia go przebiegnę. W tym roku było dużo łatwiej. Znałam swoje błędy z poprzedniego biegu. Miałam rok, aby nad nimi popracować i zbudować strategię na kolejne zawody. Dzięki temu mogłam się lepiej przygotować.
NJ: Przebiegłaś 360-kilometrową górską trasę w 109 godzin. Według mnie trzeba mieć nadludzkie zdolności, żeby tego dokonać. Jak przygotowywałaś się do takiego wyścigu?
DB: Moje życie zmieniło się radykalnie w ostatnich latach. Rzuciłam pracę w firmie i pracuję dla siebie. Mam więc okazję często wyjeżdżać w góry - prawie w każdy weekend. Mogą to być różne aktywności - bieganie, wspinaczka, jazda na rowerze, po prostu wycieczka w góry. A kiedy jesteś tam często i przez długi czas, góry stają się dla ciebie znajome. Z zawodu jestem inżynierem środowiska. Mam teraz 39 lat. Zaczęłam biegać w wieku 30 lat. A trzy lata później przebiegłam swoje pierwsze sto kilometrów. Jeśli chodzi o trening: istnieje pewien schemat treningowy do biegania po asfalcie, a także do krótkich i średnich dystansów w górach. Ale dla biegów ultra na dystansie 100 kilometrów lub dłuższym nie ma żadnego. Na Ukrainie nie ma nawet trenera, który mógłby powiedzieć, jak przygotować się do 360-kilometrowego biegu ultra. Wszystko opiera się więc na własnym doświadczeniu sportowca, jego intuicji Aby osiągnąć wyniki, trzeba spędzać co najmniej 30 procent czasu podróżując w góry i trenować tam przez cały czas. Wtedy ciało się przyzwyczai.
Ja mam wysoki poziom wytrzymałości. Mogę biec przez długi czas i z łatwością pokonuję zjazdy o różnym stopniu trudności technicznej. Nie potrafię jednak utrzymać wysokiej prędkości, zwłaszcza na płaskim terenie. Jestem dobra w długich biegach górskich z dużą wysokością i trudnym technicznie terenem, ale przegrywam na płaskim terenie.
W tym roku jestem zadowolona z wyniku. Pobiegłam 10 godzin szybciej niż w zeszłym roku. Byłam piąta wśród kobiet, druga w swojej kategorii wiekowej i dziewiętnasta w klasyfikacji generalnej na 147 uczestników. To dobry wynik jak na tak wymagające zawody, biorąc pod uwagę, że 108 z 254 uczestników nie ukończyło biegu. Należy pamiętać, że każdy z tych 254 uczestników to doświadczony sportowiec, który został wstępnie zakwalifikowany przez organizatorów i ma na swoim koncie świetne wyniki.
NJ: Opowiedz nam o samej trasie. Na czym polegała jej trudność, poza tym, że była bardzo długa?
DB: Podczas wyścigu musieliśmy pokonać ponad 20 szczytów górskich lub 25900 metrów przewyższenia (na przykład z bazy Zaroślak na Howerlę jest tylko 700 metrów przewyższenia). Biegliśmy i przekraczaliśmy pasma górskie. Nie ma żadnych płaskich odcinków. Na trasie znajduje się sześć "baz życia", w których możemy odpocząć. Co 10-20 kilometrów znajduje się punkt kontrolny, gdzie jest herbata lub woda oraz coś do jedzenia. Można tam również wziąć prysznic lub przespać się, jeśli zajdzie taka potrzeba. Liderzy biegu w ogóle nie śpią. W zeszłym roku podczas biegu miałem problemy ze snem. Tym razem wszystko dobrze obliczyłam. To musiały być krótkie "wyłączenia" od 20 do 40 minut z całkowitym czasem snu 5-5,5 godziny na wyścig. Musiałem też ustalić, gdzie i jak spać. Problem w tym, że nie zawsze można spać w ciągu dnia. Musiałem więc wymyślić, gdzie mogę to zrobić w nocy, aby było ciepło i przytulnie. To jest rodzaj zawodów, w których zmęczenie tylko wzrasta. Trzeciego dnia ciało jest w najgorszym stanie. I właśnie to udało mi się wyliczyć i odpocząć.
NJ: Co jedzą ultramaratończycy?
DB: Miałam ze sobą specjalne sportowe żele odżywcze, od czasu do czasu jadłam orzechy i suszone owoce. Ale ostatecznie musiałam jeść to, co organizatorzy zostawiali w "bazach życiowych". Tam można było napić się herbaty, gorącego rosołu i zjeść kanapkę. Tak naprawdę w drugiej części biegu jedzenie nie ma większego znaczenia: jesteś zmęczony i masz mdłości. Wtedy ważne są parametry fizyczne sportowca. Na przykład ja mogę wytrzymać bez jedzenia dość długo, prawie cały dzień. Nie wpłynie to na moją siłę i inne parametry.
NJ: Jesteś sową czy skowronkiem? Kiedy najłatwiej jest ci biegać?
DB: Jestem sową. Dobrze biega mi się po południu i w pierwszej połowie nocy. Najgorsze są godziny 4-5 rano. W tych przedpołudniowych godzinach czuję się bardzo senna i bardzo trudno jest przez nie przebrnąć. Zwykle o tej porze bardzo się zwalnia.
NJ: Czy trudno jest zakwalifikować się do takich wyścigów?
DB: Trzeba wpisać w CV, że ma się doświadczenie w bieganiu 160 kilometrów w górach. Bez tego nie zostaniesz dopuszczony do udziału w ultramaratonie.
NJ: Ale nawet przy tak starannej selekcji tylko połowa uczestników dociera do mety. Dlaczego nie wszyscy kończą?
DB: Uczestnicy opuszczają kurs głównie z powodu kontuzji. Najczęstsze z nich to naderwania mięśni, skręcenia, urazy stawów. Obciążenie nóg jest ogromne, trasa trudna. W trudnych biegach uważa się, że nawet 40 procent osób odpada. W tym roku podczas wyścigu wystąpiła nienormalna fala upałów - plus 30 stopni. Biegacze doznawali udarów cieplnych i musieli zejść z trasy. Mój nos często krwawił, ponieważ naczynia włosowate były uszkodzone z powodu suchości błony śluzowej.
NJ: Daria, po co ci te ekstremalnie trudne wyścigi?
DB: Sprawia mi to przyjemność. Prawdopodobnie każdy człowiek ma jakieś podświadome marzenie, pragnienie przeżycia przygody, bycia dumnym ze swoich możliwości i siły woli. Tak naprawdę wygrana w zawodach jest bonusem. Sam wyścig wydaje się być wyczerpujący, ale kiedy kończysz dystans, oglądasz się za siebie i prawie płaczesz, bo nie chcesz kończyć tej przygody. Chcesz, żeby trwała i trwała.
To jak najlepszy rodzaj empatii z rodziną, najlepsza wędrówka, najlepsza sceneria, najlepsze chwile, kiedy dobrze się bawiłeś i walczyłeś.
NZ: Od prawie 10 lat Ukraina walczy o swoją niepodległość i swoje terytoria. Wiele osób publicznych, w tym sportowców, chwyciło za broń po inwazji na pełną skalę. Czy w Twoim otoczeniu są takie osoby?
DB: Wielu moich przyjaciół jest na wojnie. Mój przyjaciel Serhij Poliszuk został zabity. Poszedł na wojnę pierwszego dnia. Kojarzyłam go tylko z bezpieczeństwem, ochroną i troską o innych ludzi. Nic nie powinno mu się stać. Zginął od przypadkowej kuli. Nie wierzyliśmy w to. Tak naprawdę nie wierzymy w żadną śmierć, bo giną najlepsi ludzie, którzy świadomie poszli na front. Serhija poznałam na moich pierwszych zawodach i przez te wszystkie lata był moim aniołem stróżem, bardzo mi pomagał. Upewniał się, że mam odpowiedni sprzęt i jestem bezpieczna. W 2022 roku Serhij marzył o wzięciu udziału w jednym z najtrudniejszych ultramaratonów w Ukrainie i miał numer rejestracyjny - nr 1. Teraz organizatorzy na stałe przypisali ten numer do jego nazwiska.
NZ: Wiem, że jednym z twoich hobby jest haftowanie. Jedną z wyhaftowanych przez siebie koszul podarowałaś Serhijowi.
DB: Tak, zaczęłam interesować się haftem i studiować jego historię dawno temu. Moja rodzina pochodzi z Białej Cerkwi i obwodu ługańskiego. I tak się złożyło, że całe moje otoczenie do 16 roku życia było rosyjskojęzyczne, po rosyjskojęcznych szkołach. Pewnego dnia spotkałam dziewczyny, które zmieniły moją wizję prawdziwej ukraińskiej haftowanej koszuli. Zobaczyłam dawne hafty i to mnie zafascynowało. Studiowałem techniki haftu w tamtych tradycjach. Serhij Poliszuk dał mi wiele prezentów. Był bardzo skrupulatny, lubił, gdy wszystko było idealne, a raz w roku dawał mi skórzany pasek. Był perfekcjonistą. Zaczęłam więc haftować dla niego koszulę. Wiedziałam, że musi być idealna. Haftowałam ją bardzo długo - półtora roku. Miałam mało wolnego czasu, ale bardzo chciałam, żeby dostał ją przed Wielkanocą. Niestety, miał ją na sobie tylko dwa razy. Pierwszy raz, gdy otrzymał paczkę, a drugi, gdy odprowadzaliśmy go w jego ostatnią podróż. Wtedy poproszono mnie o zgodę na pochowanie go w tej haftowanej koszuli. Uważam, że taka rzecz, wyhaftowana dla danej osoby, nie może należeć do nikogo innego, więc się oczywiście zgodziłam.
NZ: Jaki jest twój najbardziej ambitny cel i jak widzisz swoją przyszłość po naszym zwycięstwie?
DB: Wiem, że powtórzę ten trudny wyścig. Nie podjąłam jednak jeszcze decyzji co do terminu. Może za kilka lat. Chociaż organizatorzy tych zawodów ogłosili niedawno nowy dystans na przyszły rok - 620 kilometrów. Po raz pierwszy na świecie. I złapałam się na tym, że już o tym myślę. Ale teraz chcę odpocząć.
Jeśli chodzi o moje plany po zwycięstwie, to oczywiście chcę mieszkać tylko w Ukrainie. W moim rodzinnym Lwowie. Odwiedzam wiele krajów europejskich, mam okazję przebywać za granicą, ale za każdym razem wracam do Ukrainy. Bo tylko tam jestem naprawdę u siebie.
Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!