Natalia Ryaba: Skandynawski detektyw, czyli w napięciu do ostatniego listu
Gdy weszłam do księgarni w Kijowie, poczułam to. Leżała wśród wielu nowych książek, ale była jedyną, która nie zginęła wśród innych Nie wiedziałam, czy warto ją podnieść, czy jest interesująca - nic z tego nie miało znaczenia. Przyciągała mnie jak magnes.
Wracałam pociągiem z Kijowa do Warszawy i czytałam kolejną książkę, ale moja ręka wciąż sięgała po Reykjavik. Ale pociąg nie był odpowiednim miejscem do jej czytania. Spójrzcie tylko na okładkę! Powiedziałbym, że to sam seks. Patrzysz na nią i od razu zdajesz sobie sprawę, że ta książka przygotowała wiele estetycznych przyjemności. Ale nie możesz czytać tej książki w pociągu. Absolutnie nie.
Niebo w Warszawie jest ponure - albo będzie padał deszcz, albo śnieg (nigdy nie wiesz, co natura szykuje w kwietniu). Ale niebo jest prawie tego samego koloru, co okładka Reykjaviku. Nadszedł czas. Idziemy z psem do lasu, gdzie zapuszczamy się w głębokie zarośla. A tam bagno i stare połamane drzewa. Mistyczne miejsce dla nordyckiego detektywa. Znalazłam je.
Laura, lat 15, postanowiła spędzić to lato na małej wyspie Videi, niedaleko Reykjaviku. Wydawało się, że to idealna praca i idealne miejsce, aby odkryć siebie, nauczyć się żyć jak dorosła, bez rodziców, nie być pod ich wieczną kontrolą i zarobić trochę dodatkowych pieniędzy. Praca dla prawnika procesowego i jego żony wydawała się marzeniem. Ale tylko się tak wydawało... Na początku sierpnia dziewczyna zniknęła bez śladu.
„Nie miała tajemnic i wydawała się być dziewczyną, z którą każdy mógł się identyfikować”
Laura znika bez śladu.
Standardowa fabuła każdego kryminału. Ale nie w tym przypadku. Od pierwszych stron wiesz, nie, czujesz, że zostaniesz zabrany w podróż do serii zagmatwanych wydarzeń, w których nie poznasz nazwiska mordercy aż do ostatniej strony. Nawet jeśli będziesz próbował zgadywać. Czy nordyccy autorzy (scenarzyści również) mają to we krwi?
Podczas gdy mój pies kopał kolejną dziurę w gąszczu, a komary, mieszkańcy bagien, niemiłosiernie mnie gryzły, połykałam stronę za stroną. A jest ich drobnym drukiem 288. Wydaje mi się, że badałam tę sprawę razem z bohaterami powieści. Na początku byłam strasznie zła na detektywa - dlaczego był taki niezdecydowany? Dlaczego nie sprawdził wszystkich wersji, które chodziły mu po głowie? Przez 30 lat będzie żył z zagadką śmierci (a może zgonu? może dziewczyna po prostu uciekła i mieszka w Australii?) 15-letniej Laury. Ale wtedy miałam straszną ochotę sama rozwiązać tę zagadkę, byle tylko ten łysy, podstarzały detektyw odnalazł spokój.
Przez 30 lat ktoś naprawdę nie chciał, aby prawda o zniknięciu Laury stała się znana wszystkim. Już od pierwszych stron podejrzewasz konkretną osobę, a wszystkie argumenty przemawiają za twoją wersją. Ale potem wszystko staje się tak powiązane, że twój podejrzany wydaje się być jedną z ofiar. Czy to możliwe? Oczywiście, to islandzki, przepraszam, nordycki detektyw.
Dziennikarz Val Robertsson, 30 lat po zniknięciu/śmierci/ucieczce Laury, postanawia przyjrzeć się sprawie. Jest dość młody, nieco bezwstydny, prostolinijny, dociekliwy do granic niemożliwości - krótko mówiąc, na pewno by coś znalazł. I znalazł. Ale pewnego dnia został przypadkowo potrącony przez autobus. Przypadkiem? Cóż, nie do końca, ktoś pchnął go w plecy. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się takiego obrotu spraw, ale mamy to, co mamy. Sprawa została jednak zbadana. A Laura nie uciekła. Leżała w grobie starej kobiety na tej samej wyspie Videi. Całe 30 lat. Ale ani słowa więcej, po prostu kup i przeczytaj. Albo pożyczcie ode mnie - chętnie się podzielę.
Książkę przeczytałem jednym tchem. I żaden komar mi nie przeszkadzał. Jest tylko jedno zastrzeżenie - co będę czytać jutro, skoro połknęłam prawie 300 stron w jeden dzień?
Joanna Mosiej-Sitek: Gdzie uciekniesz przyjaciółko z Antwerpii?
Kupiłam tę książkę wiosną 2022 roku, bo chciałam lepiej poznać ukraińską literaturę. Przeczytać coś więcej niż Zabużko. Jednak jak to czasami bywa, książka szybko wylądowała na półce: przeczytam kiedyś.
Aż do spotkania autorskiego właśnie z Oksaną Zabuzko, podczas którego usłyszałam od słynnej pisarki: - "Jeśli chcecie zrozumieć, jak to się wszystko zaczęło, przeczytajcie „Córeczkę” Tamary Dudy.
Po takiej rekomendacji rzuciłam się do czytania. Teraz już wiem, że na mojej półce pół roku przeleżała książka wybitna.
Debiutancka opowieść Dudy przenosi nas do Donbasu wiosną 2014 roku. Główna bohaterka to filigranowa, przebojowa dziewczyna, której wojna przerywa dobrze zapowiadającą się karierę artystki-specjalistki od witraży. Wojna, wtedy nowe słowo, nazywane tak-jakby-wojna, gdzie trudno było poznać, kto jest nasz a kto ich. Aż trudno uwierzyć, że autorka w samym Donbasie spędziła tylko dwa dni, i ze to nie powieść biograficzna, tak utożsamiamy siłę z główna bohaterka.
Autorka, która przez dwa lata pracowała jako wolontariuszka na wschodzie Ukrainy zapewnia, że każdy dialog z książki odbył się naprawdę. A wszystko to napisane ciętym językiem i z inteligentnym, niemal stand-upowym humorem. Poza okrucieństwem wojny książka pokazuje nam też jak długą i bolesną drogę przeszła Ukraina w walce o własną tożsamość i niezależność.
Przyjęło się też uważać ze książki o wojnie piszą zazwyczaj mężczyźni. „Córeczka” to książka wyjątkowa. Pokazuje kobiecą twarz wojny, kobiecą siłę, a jednocześnie siłę zespołu, wspólnoty, gdzie wszyscy dbają o siebie, bo jako drużyna łatwiej jest walczyć i przetrwać.
Często, gdy polecam znajomym "Córeczkę" pytają, czy jest straszna, bo mają już dość historii o wojnie. Więc odpowiadam, nie nie jest straszna, ale budzi myśl, że to, co zdarzyło się za nasza wschodnią granicą, może zdarzyć się wszędzie, zawsze, w każdej chwili. I jak pyta we wstępie autorka: Gdzie uciekniesz przyjaciółko z Antwerpii czy Madrytu, jeśli to zdarzy się Tobie.
Dzisiaj to pytanie jest bardziej aktualne niż w 2024 roku.
Tamara Duda ukraińska dziennikarka i tłumaczka. W latach 2014-2016 pracowała jako wolontariuszka w strefie działań wojennych na wschodzie Ukrainy. Debiutancka powieść Tamary Dudy znalazła się wśród trzydziestu najważniejszych utworów prozatorskich niepodległej Ukrainy wg Ukraińskiego Instytutu Książki, a w 2022 roku otrzymała najważniejszą ukraińską nagrodę kulturalną im Tarasa Szewczenki,
Maria Górska: „Czuła przewodniczka” Natalii de Barbaro
O "Czułej przewodniczce" opowiedziały mi dziewczyny z polskiej redakcji Sestry.eu. Były absolutnie zachwycone książką Natalii de Barbaro, córki słynnego polskiego psychoterapeuty Bogdana de Barbaro. Moje zainteresowanie książką wzrosło, gdy przeczytałam przedmowę, w której autorka zwraca się do wszystkich ukraińskich kobiet, których domy ucierpiały w wyniku wojny, z wyrazami solidarności i wsparcia oraz opowiada, jak rozwiązała umowę z rosyjskim wydawnictwem na dwa miesiące przed pełną premierą: „Ani złotówki do budżetu kraju agresora!”.
Zrozumiałam, że de Barbaro to nasza dziewczyna i bardzo zaciekawiło mnie, o czym pisze ta utalentowana psycholożka, o której dzięki jej książce błyskawicznie zrobiło się głośno w całej Polsce.
„Czuła przewodniczka" to opowieść autorki o własnych poszukiwaniach prawdziwej siebie w labiryncie pomieszczeń ogromnego domu świadomości ukształtowanej pod presją norm społecznych i moralności, oczekiwań innych i samokrytyki.
De Barbaro wyjaśnia, jak znaleźć swój własny pokój, w którym nawet najciężej pracująca osoba może się wreszcie zrelaksować, porozumieć z samą sobą i robić to, co kocha.
Nie będzie to łatwe, ponieważ w trakcie tego procesu będziesz musiała spotkać się z trzema sfinksami - hipostazami naszego wewnętrznego ja - Uległą, Męczennicą i Królową Śniegu. Ci, którzy odważą się poznać potwory w nas, które uniemożliwiają nam życie, zostaną nagrodzeni znajomością z Czułą Przewodniczką- wróżką chrzestną z Kopciuszka, śnieżnobiałą panną, troskliwą matką naszego wewnętrznego dziecka i starszą siostrą, o której każdy z nas marzy od dzieciństwa.
Ozdobiona pięknymi kolażami autorstwa Anety Klejnowskiej, książka nie daje wszystkich odpowiedzi, ale wskazuje drogę i jest zachętą do dalszej pracy wewnętrznej. Z podpowiedziami otrzymanymi od autorki, w zespole z Czułą Przewodniczką, będzie to łatwe i ciekawe!
Anastasia Kanarska: „Przędza. W poszukiwaniu wewnętrznej wolności” Natalii de Barbaro i „Naku*wiam zen” Marii Peszek
Polską wersję książki "Czuła przewodniczka" Natalii de Barbaro, o której pisze nasza redaktorka naczelna Maria Górska, podarowałam sobie na urodziny jesienią 2021 roku. Publikacja ukraińskiego przekładu tej książki autorstwa Haliny Kruk w 2022 roku jest zaskakująco czułym siostrzeńskim prezentem dla ukraińskich czytelniczek. I nie jest to zbieg okoliczności, ponieważ psycholożka Natalia de Barbaro prowadzi warsztaty dla kobiet, tworząc szeroki krąg sióstr, które mogą nie wiedzieć o swoim istnieniu, ale łączy je chęć wsłuchania się w swoje wewnętrzne potrzeby i pozwolenie sobie na bycie sobą. Jej książki tworzą też swoisty łańcuch, zgodnie z prawami którego mój serdeczny prezent trafił do innej czytelniczki, która potrzebowała tej mapy w drodze do zrozumienia siebie. Książkę najpierw pożyczyłam, a potem podarowałam przyjaciółce.
Kolejna książka tej samej autorki, którą również polecam (obecnie tylko po polsku), trafiło do mnie od innej znajomej.
Wyglądało to tak: książkę do polecenia wybierałam między dwiema: „Przędza. W poszukiwaniu wewnętrznej wolności” Natalii de Barbaro (Wydawnictwo Agora, 2023) i »Naku*wiam zen« Marii Peszek (Wydawnictwo Marginesy) i zdałam sobie sprawę, że z wewnętrzną wolnością nie jest u mnie tak źle, ale powinnam złapać zen
Oczywiście trochę ironizuję, ale w tamtym momencie bardzo potrzebowałam tej żywej, pozbawionej makijażu rozmowy aktorki z aktorem, córki z ojcem, Marii Peszek z Janem Peszkiem. Ta książka będzie szczególnie bliska osobom twórczym, rodzicom czy dzieciom ze środowisk artystycznych. Refleksje o teatrze i sztuce przeplatają się w niej ze wspomnieniami z dzieciństwa i opowiadaniem o traumatycznych przeżyciach.
Czy można być jednocześnie geniuszem na scenie, matką i ojcem? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, nie ma też recepty na Zen! Ale... to niespodziewane natknięcie się na fakt, że ktoś w tym momencie przechodzi przez to samo, pozwala spojrzeć na problem z szerszej perspektywy.
Aktorka i piosenkarka Maria Peszek napisała książkę z wywiadami ze swoim ojcem, aktorem Janem Peszkiem, po tym jak przeżył zawał serca i był na skraju śmierci. To boleśnie zabawna i szczera rozmowa o sprawach osobistych i zawodowych, pełna miłości. W warszawskim Teatrze Studio Gallery odbyła się właśnie premiera biograficznego spektaklu „Serce ze szkła. Zen Musical” z udziałem tych wspaniałych aktorów, ojca i córki. Maria pierwsze zawodowe kroki aktorskie stawiała właśnie w tym teatrze na przełomie lat 90. i 2000, a Jan współpracuje ze Studiem od 40 lat. Libretto do spektaklu Cezarego Tomaszewskiego napisały Claudia Hartung-Wujcak i Maria Peszek na podstawie książki Naku*wiam zen i... baśni Królowa Śniegu Hansa Christiana Andersena. Intrygujące połączenie, nieprawdaż?
Ale wróćmy na chwilę do „Przędzy”! Moja przyjaciółka czytała ją wtedy, gdy ja - "Czułą przewodniczkę". Potem wymieniłyśmy się książkami. Powiem, że to szczególne uczucie. Doświadczenie wypożyczania książek z bibliotek może być również interesujące i produktywne. Wydaje się, że jeden z moich przyjaciół jest w stanie pobić pewne rekordy pod względem ilości i szybkości czytania. Czyta spacerując, teraz z dzieckiem, na kawie, w drodze — dosłownie wszędzie. Natalia de Barbaro w swojej książce porównuje życie do tkania, w którym każdego dnia może być inna nić, jaśniejsza lub mniej wyrazista, można spleść się szybko w podziwie lub wolniej, zanurzona w refleksji. W końcu mamy prawo zmienić poprzedni i stworzyć nowy wzór naszego gobelinu!
Maria Syrczyna: „Gdzie jesteś piękny świecie?” Sally Rooney
Wydawać by się mogło, że o relacjach międzyludzkich nie da się już napisać nic nowego. Irlandka Sally Rooney wciąga cię do swojego świata i opowiada o troskach współczesnego pokolenia 30+, zaczepiając cię niezwykłym stylem, wzruszającą szczerością, miłością do ludzi, inteligentnymi dialogami i mnóstwem dosadnych scen seksu.
Cztery postacie żyją, przyjaźnią się, kochają, komunikują i korespondują.
Alice, odnosząca sukcesy pisarka, pisze maile do swojej najlepszej przyjaciółki Eileen, a w nich dziewczyny dzielą się swoimi przemyśleniami na temat globalnego kryzysu, religii, polityki i sztuki. Poza mailami starają się po prostu żyć i być „normalne”. Alice poznaje faceta o imieniu Felix na Tinderze i zaprasza go do Rzymu, gdzie zakochuje się w nim, ale nie dostaje w zamian miłości. Felix jest biseksualny i, jak to się teraz mówi, toksyczny. To czyni go jeszcze bardziej interesującym.
Inna postać, Eileen, ma przyjaciela z dzieciństwa, Simona, i łączy ich długa, silna miłość. Są to silne, ciepłe uczucia, ale bohaterowie wydają się tworzyć bariery między sobą. A czytając ich nieprzewidywalne i doskonałe dialogi, masz ochotę krzyczeć: „Pokażcie mi tych ludzi, którzy potrafią być szczerzy!”.
To, co robią ze swoimi uczuciami, pozbawiając się relacji z powodu absurdalnych nieporozumień, sprowadza ich z powrotem na ziemię. W rzeczywistości dzieje się to wszędzie.
Ludzie w książce Rooneya komunikują się bez agresji i są tak szczerzy - aż do granic kruchości - że to rozbraja, relaksuje i ma działanie terapeutyczne. „Jest coś subtelnego w takim życiu - jakbym była instrumentem muzycznym, a świat dotykał mnie i wibrował we mnie” - pisze Sally.
Jak ona to robi? Nie jest to jasne. I to też jest fascynujące.
Beata Łyżwa: „13 opowieści o wojnie”
Jestem fotoedytorką i chcę być na bieżąco, więc zaczynam dzień od przeglądania zdjęć w serwisach informacyjnych największych mediów drukowanych na świecie. Wybieram zdjęcia do tekstów w internetowym magazynie Sestry.eu, chcę wiedzieć, co dzieje się na Ukrainie. Zanim odwiedzę strony The New York Times, BBC czy Guardiana, sprawdzam, jakie zdjęcia z Ukrainy są publikowane na profilu fotografów UAPP (@ukrainian_photographers) i oglądam relacje IG ukraińskich fotoreporterów. Perspektywa profesjonalistów pracujących na miejscu jest nieoceniona. Obserwuję fotoreporterów robiących zdjęcia w miejscach, które dobrze znali przed wojną, więc ufam im całkowicie. Wiem, że są pierwsi na miejscu, gdy dzieje się coś ważnego, są w stanie udokumentować zbrodnie wojenne i, co dla mnie bardzo ważne, są wrażliwi na sytuacje, w których znajdują się jednostki, cywile i oni sami.
Przez chwilę zastanawiałam się, kto chciałby książkę z fotografiami wojennymi, "13 opowieści o wojnie", wydaną w drugą rocznicę pełnej wojny rosyjsko-ukraińskiej przez ukraińskie Warchive? Kto wróciłby do obrazów, od których większość z nas ucieka podczas przewijania mediów społecznościowych? A może album przyciągnąłby tylko profesjonalistów, fotografów i studentów fotografii? Mój wzrok powędrował na półkę z albumami fotograficznymi, które zbieram od lat. Są wśród nich albumy modowe, książki z portretami celebrytów i krajobrazami, ale najwięcej miejsca zajmują książki z fotoreportażami i projektami dokumentalnymi. I to właśnie te ostatnie najczęściej pożyczam znajomym i sama z nich korzystam, gdy chcę coś wytłumaczyć dzieciom lub studentom dziennikarstwa. Wśród wielu takich egzemplarzy znajdują się dwa duże albumy Magnum Stories i Magnum Contact Sheets, zawierające ikoniczne fotografie dokumentujące największe konflikty zbrojne i społeczno-polityczne ubiegłego stulecia, wraz z historiami zwykłych ludzi. Bez większości fotografii prezentowanych w obu albumach trudno dziś zrozumieć współczesną historię.
Dlatego jestem przekonana, że "13 opowieści o wojnie" jest o wiele ważniejsze dla przyszłych pokoleń, które nie znajdą już tych wszystkich wzruszających zdjęć z Ukrainy na Instagramie, co utrudni im zrozumienie ogromnego wpływu, jaki to, co wydarzyło się w tym europejskim kraju od 2014 roku, miało na nasze życie.
„Byłem w wielu z wymienionych miejsc, ale mam głęboką świadomość, że nie byłem wszędzie. Te historie są opowiadane przez ludzi, którzy żyją tam, gdzie pracują i pracują tam, gdzie żyją, a nie przez tymczasowego gościa z biletem powrotnym zarezerwowanym przed przyjazdem” - napisał w przedmowie do albumu szwedzki fotograf Paul Hansen.
Wszystkie fotografie opublikowane w "13 opowieściach o wojnie" są częścią Ukrainian Warchive, cyfrowego archiwum, które gromadzi i przechowuje zdjęcia profesjonalnych fotografów dokumentujących wojnę rosyjsko-ukraińską.
Książka została wsparta przez Instytut Nauk o Człowieku w Wiedniu (Institut für die Wissenschaften vom Menschen, IWM) w ramach programu Documenting Ukraine, Fundację Hasselblad oraz Instytut Szwedzki.
Książka zawiera 13 fotoreportaży autorstwa Yulii Kochetovej, Yany Kononovej, Yevhena Maloletki, Lizy Bukreevej, Romana Pashkovsky'ego, Aleny Grom i Serhiya Polezhaki, Dmytro Kozatskyi, Sashy Kurmaza, Oleksandra Hlyadelova, Olyi Kovala, Viacheslava Ratynskyiego, Romana Borduna.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!