Exclusive
20
min

Płać albo walcz: czy wojna jest tylko dla biednych?

‍ Możliwość przechodzenia mężczyzn w wieku poborowym do tzw. rezerwy ekonomicznej jest przedmiotem dyskusji w Ukrainie od początku 2024 roku. Jej zwolennicy twierdzą, że pozwoliłaby firmom na efektywne działanie i zaspokajanie potrzeb budżetu państwa. Krytycy podkreślają, że zdolność niektórych do opłacenia się armii stwarza nierówne warunki traktowania obywateli i tylko pogłębi konflikty społeczne

Kateryna Tryfonenko

Zdjęcie: SIERGIEJ SUPINSKY/AFP/Eastern News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Złożone w Radzie Najwyższej projekty ustaw przewidują przechodzenie do rezerwy specjalistów, których zastąpienie w gospodarce jest trudne lub niemożliwe.

Projekt ustawy z 11 czerwca proponuje ustanowienie podwyższonej opłaty wojskowej w wysokości 20 400 hrywien miesięcznie za każdą osobę przesuniętą do rezerwy.

Kolejny projekt zakłada, że do rezerwy trafialiby pracownicy z oficjalnym wynagrodzeniem przekraczającym 36 000 hrywien.

Trzeci projekt łączy obie wspomniane propozycje: możliwość przejścia do rezerwy w przypadku pobierania przez pracownika pensji w wysokości 36 336 hrywien lub 20 400 hrywien opłaty uwalniającej od służby wojskowej indywidualnych przedsiębiorców. Jeśli chodzi o przenoszenie do rezerwy prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą, to taka osoba musiałaby zostać zarejestrowana nie później niż 6 miesięcy przed wejściem w życie ustawy, a jej dochód przedsiębiorcy musiałby przekraczać 61 000 hrywien.

Jaka byłaby optymalna forma przechodzenia mężczyzn do rezerwy ekonomicznej? I czy takie rozwiązanie jest w ogóle konieczne? Sestry zapytał ekspertów wojskowych i ekonomistów, jak inne kraje funkcjonujące w realiach wojennych równoważą potrzeby biznesu i wojska.

Kwestia równowagi, czyli dwa w jednym

W realiach wojny na dużą skalę potrzebna jest równowaga między potrzebami mobilizacyjnymi a koniecznością utrzymania gospodarki cywilnej. Bo to podatki z gospodarki cywilnej finansują armię i wszystko, co niezbędne do obrony – uważa ekonomista Andrij Nowak. System polegający na możliwości przechodzenia mężczyzn w wieku poborowym do rezerwy ekonomicznej jest jego zdaniem mechanizmem dość skutecznym, ale pod warunkiem, że zasady go regulujące są sprawiedliwe społecznie, a jednocześnie niezbyt uciążliwe dla podmiotów gospodarczych.

– Jeśli te warunki zostaną spełnione, system rezerwy ekonomicznej będzie w stanie spełnić podwójne zadanie: z jednej strony zagwarantuje funkcjonowanie przedsiębiorstw i minimalną liczbę specjalistów niezbędnych w każdym przedsiębiorstwie, z drugiej – zapewni dodatkowe dochody dla budżetu państwa, w szczególności pozwalające zwiększyć wydatki na obronność – uważa Nowak.

Obecnie w Ukrainie istnieje możliwość przenoszenia do rezerwy osób podlegających obowiązkowi służby wojskowej, które pracują w przedsiębiorstwach wykonujących zadania mobilizacyjne, zaspokajających potrzeby Sił Zbrojnych Ukrainy lub krytycznych dla funkcjonowania gospodarki i kluczowych usług

Rezerwą może zostać objętych maksymalnie 50 procent pracowników przedsiębiorstwa, choć w przypadku uzasadnionej potrzeby firma może objąć nią więcej osób. Energetycy, pracownicy kompleksu wojskowo-przemysłowego oraz sieci łączności elektronicznej i ich infrastruktura mogą być przenoszeni do rezerwy bez ograniczeń. Do czerwca 2024 r. przeniesiono w ten sposób do rezerwy ponad 800 000 osób.

Członkowie batalionu „Wilki Da Vinci” czekają na rekrutów w Kijowie w 2024 roku. Zdjęcie: ROMAN PILIPEY/AFP/East News

Andrij Nowak zastrzega, że w dalszych dyskusjach na temat ekonomicznych modeli związanych z przenoszeniem do rezerwy należy przestrzegać dwóch kluczowych zasad:

– Pierwszą jest zasada sprawiedliwości społecznej, co oznacza, że nie może być przywilejów związanych z poziomem wynagrodzenia, regionem, lokalizacją przedsiębiorstwa lub rodzajem prowadzonej przez nie działalności. I druga zasada: kwota wymagana w przypadku przeniesienia pracownika do rezerwy ekonomicznej nie powinny być zbyt uciążliwa dla podmiotów gospodarczych, tak by system nie napędzał szarej strefy.

Według Nowaka logiczne byłoby powiązanie opłaty rezerwacyjnej z płacą minimalną. Optymalnie – na poziomie dwóch pensji minimalnych w przypadku krytycznie potrzebnego specjalisty

Równolegle z projektem wprowadzającym system rezerwy gospodarczej parlament opracowuje projekt ustawy o gospodarczej mobilizacji. Chodzi o to, by firma, której nie stać na opłacenie przesunięcia pracownika do rezerwy, mogła w zamian dostarczać towary lub usługi o wartości opłaty rezerwacyjnej.

Ukraińskie Ministerstwo Finansów uważa ideę rezerwacji ekonomicznej za istotną. Niemniej szef tego resortu Serhij Marczenko nie chce spekulować, kiedy taki program mógłby zacząć działać. Według niego Ukraina najbardziej potrzebuje teraz pieniędzy i ludzi zdolnych do obrony kraju.

Jak to robią w Izraelu

Izrael od lat funkcjonuje w stanie ciągłej konfrontacji militarnej o różnej intensywności. Pobór do wojska zapewnia rezerwę kadrową, wyjaśnia Igal Levin, starszy porucznik rezerwy Sił Obronnych Izraela:

– Powoływani są poborowi, czyli nastolatkowie, 18-letni chłopcy i dziewczęta. Służba trwa trzy lata w przypadku mężczyzn i dwa lata w przypadku kobiet. Po niej żołnierze przechodzą do rezerwy. W przypadku eskalacji działań wojennych – dużych wojen, dużych operacji – są mobilizowani, ale na krótki okres, około kilku tygodni, maksymalnie kilku miesięcy.

Oznacza to, że sytuacja taka jak w Ukrainie, że ludzie są mobilizowani na całe lata, w Izraelu się nie zdarza

Nawet teraz, w czasie wielkiej operacji, która toczy się w Strefie Gazy przeciwko Hamasowi, ludzie byli mobilizowani, demobilizowani, potem mobilizowano nowych – i tak dalej. To jest dokładnie to, co robimy, by utrzymać gospodarkę w ruchu.

W Izraelu istnieje możliwość alternatywnej służby, a jej zasady i kryteria są od czasu do czasu zmieniane. Jednak nigdy nie rozważano wprowadzenia mechanizmu rezerwy ekonomicznej, zaznacza Igal Levin:

– Ta kwestia nie była rozważana, ponieważ armia izraelska jest armią nieprofesjonalną. W Izraelu tylko oficerowie i podoficerowie są objęci kontraktami. Wszyscy żołnierze są z poboru lub zmobilizowani. I wszyscy podlegają poborowi – z wyjątkiem na przykład Arabów będących obywatelami Izraela.

Podobnie było do niedawna z ultraortodoksyjnymi żydami. Teraz jednak Izrael wprowadza serię reform, które zmobilizują również ich.

W Izraelu nie można wprowadzić systemu rezerwy ekonomicznej także dlatego, że 18-letni poborowi nie są jeszcze pracownikami. Nie prowadzą jeszcze biznesów, nie pokończyli uniwersytetów, nie mają żadnej wiedzy ani doświadczenia, które przyniosłyby pieniądze państwu. Jeszcze wczoraj żyli na garnuszku swoich rodziców.

W Izraelu powszechnej służbie wojskowej podlegają chłopcy i dziewczęta od 18. roku życia. Zdjęcie: MENAHEM Kahana/AFP/Eastern News

Potrzeba sprawiedliwego podejścia

Rezerwa ekonomiczna nie spełnia żadnej funkcji i jest absolutnie niepotrzebna w obecnej sytuacji, mówi Jurij Gudymenko, emerytowany młodszy sierżant Sił Zbrojnych Ukrainy:

– Przede wszystkim to byłoby niesprawiedliwe. Bo w rzeczywistości to jest opowieść o tym, jak możesz wykupić siebie i swoich pracowników z armii. A coś takiego nigdy nie było i nie będzie sprawiedliwe.

Poza tym to, co teraz nazywamy rezerwą gospodarczą, później stanie się siedliskiem korupcji

Gudymenko uważa, że należy zastosować inne podejście: mobilizować i zwalniać z armii więcej osób.

– Co dziwne, w armii jest wielu ludzi z zawodami, których brakuje na tyłach. Dziesięć tysięcy biznesmenów i menedżerów wstąpiło do wojska. I bardzo niesprawiedliwe jest mówienie teraz, że dlatego nie zostało zmobilizowanych dziesięć tysięcy innych menedżerów – więc niech tak już zostanie. Niech ci, którzy sami się zaciągnęli, walczą do końca. Naszym głównym zadaniem jest teraz przetrwanie, a wszystko, co to przetrwanie utrudnia, tylko nas demotywuje. Pokazywanie, że wojna jest tylko dla biednych, jest bardzo szkodliwe.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała jako redaktorka naczelna ukraińskiego wydania RFI. Pracowała w międzynarodowej redakcji TSN (kanał 1+1). Była międzynarodową felietonistką w Brukseli, współpracowała z różnymi ukraińskimi kanałami telewizyjnymi. Pracowała w serwisie informacyjnym Ukraińskiego Radia. Obecnie zajmuje się projektami informacyjno-analitycznymi dla ukraińskiego YouTube.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz
serhij żadan chartija arabeski

W małej sali w podziemiach charkowskiego centrum teatralno-koncertowego gromadzi się kolejka widzów. Wszystkie bilety na występ Serhija Żadana zostały wyprzedane. Mimo wojny ludzie chcą obcować z kulturą i sztuką – a Żadan znalazł sposób, by pogodzić wojenną rzeczywistość z życiem cywilnym.

Aldona Hartwińska: – Wkrótce minie rok, odkąd dołączył Pan do Gwardii Narodowej Ukrainy. W tym czasie zorganizował Pan wiele różnych wydarzeń, by pomóc swojej 13 brygadzie. Jednym z nich było spotkanie poświęcone Pana książce „Arabeski”. Proszę nam o tym opowiedzieć.

Serhij Żadan: – Choć „Arabeski” zostały opublikowane w zeszłym roku, zdecydowaliśmy się zaprezentować je ponownie. Ta książka składa się z dwunastu opowiadań, które powstały po 2022 roku. Dotyczą Charkowa i wschodniej Ukrainy w czasie inwazji, obecnie są tłumaczone na inne języki. Jestem ciekaw, jak zareagują na nie czytelnicy za granicą.

Obecnie odbywamy „Chartia Tour” [od „Chartii”, nazwy brygady, w której służy Żadan – red.]. To edukacyjna i informacyjna inicjatywa naszej brygady. Podróżujemy od miasta do miasta, spotykamy się z ich społecznościami, liderami, władzami lokalnymi, studentami i młodzieżą. Zbieramy datki. Opowiadamy o brygadzie, o jej historii, wartościach i filozofii. Wcześniej mieliśmy kilka spotkań muzycznych, a teraz postanowiliśmy zorganizować kilka czysto literackich.

Bardzo ważne jest dla nas utrzymywanie kontaktu ze wszystkimi, którzy wspierają siły zbrojne, ze wszystkimi, którzy przekazują darowizny na rzecz ukraińskiej armii, którzy wierzą w naszą „Chartię”

Jesteśmy bardzo szczęśliwi, gdy widzimy pełną salę. Wszystko, co zbieramy, przekazujemy na potrzeby naszej brygady. To małe, ale znaczące wsparcie – ważne jest, by poczuć je też emocjonalnie. To wsparcie ludzi, których bronią nasi żołnierze.

Spotkanie z Żadanem, Charków 10.03.2025. Zdjęcie: Maciek Zygmunt

„Arabeski” to książka o ludziach, którzy z czasem się zmieniają. Jak Pan się zmienił jako artysta przez te trzy lata?

Od początku inwazji opublikowałem dwie książki, wcześniej wydałem zbiór wierszy „Skrypnykiwka”. Oczywiście stałem się mniej produktywny, bo jestem teraz w służbie, zmobilizowany. I chociaż nie jestem na pozycji bojowej, pracy jest dużo. Ale to jest służba, która przynosi korzyści naszej brygadzie, a dla mnie to jest teraz najważniejsze.

100 procent dochodu ze wszystkich wydarzeń, które Pan organizuje, idzie na potrzeby brygady. Na co konkretnie?

Zawsze przychodzi wielu ludzi, policzymy ich kiedyś... Myślę, że podczas tej trasy zebraliśmy już około dwóch milionów hrywien. Te pieniądze przekazujemy głównie do służby patronackiej brygady, która wspiera naszych rannych żołnierzy i ich rodziny. Pomagamy też jednak batalionowi wsparcia. Myślę, że „Chartia” jest jedną z najlepiej zaopatrzonych i zorganizowanych brygad, chociaż są pewne rzeczy, które trzeba jeszcze domknąć – coś trzeba kupić, coś przywieźć, coś naprawić. Dobrze jest więc mieć tę poduszkę finansową, na którą zbieramy.

Każdy robi jakąś zbiórkę pieniędzy, każdy zbiera datki. Bo ta wojna dotyczy teraz wszystkich. To jasne, że wszyscy jesteśmy teraz po tej samej stronie

Jak to wyglądało trzy lata temu? Jak zmienił się Pana oddział?

„Chartija” powstała jako jednostka ochotnicza, DFTG [ochotnicza formacja wspólnoty terytorialnej – red.]. Kilkudziesięciu ochotników, zarówno zawodowych wojskowych, jak cywilów, którzy wstąpili do armii, chwyciło za broń. Oczywiście ta nowo utworzona jednostka nie miała na początku nic. Zapewniliśmy jej więc wszystko: kupiliśmy buty, sprzęt, kamizelki kuloodporne, hełmy, pierwsze samochody, pierwszego drona... Od tego czasu minęły trzy lata, oddział rozrósł się do rozmiarów batalionu, a potem przekształcił się w pełnoprawną brygadę. I choć sama nazwa [„Chartia”] została wymyślona tak, by kojarzyła się z Charkowem jako miastem, w którym powstała ta jednostka, to teraz jest to już kilka tysięcy bojowników, chłopców i dziewcząt, z różnych miast. Nie tylko z Charkowa, ale także z Dniepru, Krzywego Rogu, Zaporoża, Połtawy, Sum, miast zachodniej Ukrainy, obwodów ługańskiego i donieckiego. Ale te charkowskie korzenie są dla nas bardzo ważne, a fakt, że dziś „Chartija” jest w okopach pod Charkowem i broni miasta, jest wielką motywacją do jeszcze większego jej wspierania.

Oczywiste jest, że to już zupełnie inna skala, zupełnie inne zadania, inny poziom komunikacji wewnątrz brygady – i z brygadą z zewnątrz.

Dlatego ciekawe jest to, że dowództwo, założyciele oddziału, którzy stworzyli „Chartię” jako nowy rodzaj jednostki, model nowej armii ukraińskiej, nie odchodzą od tej idei. Nadal opieramy się na standardach NATO, które polegają na ochronie żołnierza

Profesjonalnie i precyzyjnie planujemy każdą operację, dbamy o żołnierza, jego szkolenie i motywację.

Jednak czasami stajemy w obliczu wyczerpania psychicznego. Żołnierze często mówią o istnieniu dwóch równoległych rzeczywistości: tej cywilnej i tej w okopach. Często przyznają, że czują się bardziej komfortowo w okopach niż w hałaśliwych miastach Ukrainy. Czy da się to pogodzić? Czy możemy jakoś sprawić, by żołnierze poczuli się u nas komfortowo?

Rzeczywistość okopów i rzeczywistość hali targowej to naprawdę różne rzeczywistości. Nie zamierzam potępiać cywilnych kobiet, dzieci i osób starszych, które pozostają za liniami frontu, nie dołączają do sił obronnych i żyją w spokojnych miastach. Wręcz przeciwnie: uważam za bardzo ważne, by nie popadli w strach, rozpacz i niepokój, ale żyli normalnie – pamiętając, że trwa wojna, a ich krewni i przyjaciele są teraz w siłach obronnych, pamiętając o nich i ich wspierając. To zrozumiałe z psychologicznego punktu widzenia, że żołnierze, którzy opuszczają swoje pozycje, na tyłach czują się dość nieswojo.

Sierhij Żadan i dziennikarka serwisu Sestry Aldona Hartwińska. Archiwum prywatne

Ale kraj musi żyć, żyć uczciwie, zgodnie ze swym sumieniem. Sklepy, biura i usługi muszą działać, by było z czego płacić podatki i utrzymywać gospodarkę. Wojsko organizuje obozy szkoleniowe i myślę, że większość Ukraińców wie, jak mu pomóc.

Jasne jest też jednak, że to trudny moment dla żołnierzy powracających z frontu. To również trudne dla tych, którzy są na tyłach i nigdy nie byli w polu. To jest wojna – przerażająca, dramatyczna, krwawa, bardzo zła, nie ma w niej nic dobrego. I jasne jest, że już zmierzyliśmy się z tym problemem, że on będzie przed nami i będziemy musieli go rozwiązać.

Bardzo ważne jest, by nie dzielić naszego świata na świat wojny i świat na tyłach, ale zrozumieć, że kluczem do naszego możliwego zwycięstwa, możliwego sukcesu, jest tylko połączenie tych dwóch rzeczywistości – krwawej rzeczywistości wojny i rzeczywistości tyłów, gdzie ludzie są zmotywowani, świadomi, gotowi do dalszej pracy i pomagania naszej armii

Mam przyjaciela, który w cywilu pracował jako reżyser filmowy. Powiedział mi, że gdyby nie wstąpił do sił zbrojnych, straciłby głos jako artysta. Zgadza się Pan z nim?

Być może. Ja i moi przyjaciele, którzy są artystami ze świata muzyki, kiedy dowiedzieliśmy się, że ma zostać przyjęta ustawa o mobilizacji, od razu zaczęliśmy myśleć o tym, co możemy zrobić, by być jak najbardziej skuteczni i przydatni dla naszego kraju. Jesteśmy w „Chartii” od prawie roku i nigdy nie żałowałem, że do niej dołączyłem. Z drugiej strony – jak można było nie dołączyć? Jeśli jesteś mężczyzną w wieku poborowym, musisz się zmobilizować. Jeśli jesteś świadomym, uczciwym obywatelem, to jedyna słuszna droga.

20
хв

Serhij Żadan: – Jak mógłbym nie dołączyć do wojska? To jedyna słuszna droga

Aldona Hartwińska
zbrodnie rosjan ostrzelanie konwoju cywilów lipowka

Około 50 cywilów, w tym dziewięcioro dzieci, znajdowało się w samochodach podczas ostrzału. Razem z nimi były ich zwierzęta. Centrum Dokumentacji Zbrodni Rosyjskich na Ukrainie im. Rafała Lemkina przy Instytucie Pileckiego zebrało świadectwa tych, którzy byli świadkami tego horroru i przeżyli. I dziś możemy śmiało powiedzieć, że niszczenie ludności cywilnej było okrutnym czynem okupantów, a ich hasło "Nie tykamy ludności cywilnej" i zapewniony "zielony korytarz" okazały się pułapką dla cywilów.

Sestry rozmawiały z ocalałymi z Łypiwki i tymi, którzy zbierali dowody do raportu o zbrodni Rosjan. Mamy nadzieję, że pewnego dnia informacje te pomogą postawić sprawców przed wymiarem sprawiedliwości.

Iryna Dovhan, Natalia Gulak, Monika Andruszewska i Tetiana Sychevska prezentują wyniki raportu na temat rosyjskich zbrodni przeciwko ludności cywilnej Ukrainy. Zdjęcie: Instytut Pileckiego

Odprawa przed egzekucją

Iryna Dovhan, szefowa organizacji pozarządowej SEMA Ukraine, do której należą kobiety przetrzymywane w niewoli przez Rosjan, przyjechała do obwodu kijowskiego, aby zebrać zeznania kobiet, które doświadczyły przemocy.

- Pojechałam do wiosek w pobliżu Kijowa, wiedząc, że były tam kobiety zgwałcone przez okupantów - mówi Iryna Dovhan - A potem pojawiły się informacje o ostrzale podczas ewakuacji i zaczęłam zbierać zeznania od cywilów. Konwój był koszmarem: spalone samochody, wszędzie martwe ciała. I nie jest jasne, jak mogło się to przydarzyć cywilom, którym okupanci obiecali bezpieczną ewakuację i dla których ludzie byli wcześniej przygotowani. Już w trakcie zbierania informacji zdałam sobie sprawę, że była to zaplanowana akcja.

Ludzi, w tym dzieci, zaprowadzono na śmierć

Rosjanie przez 3-4 dni zbierali samochody z ukraińskimi cywilami do ewakuacji. Ludzie w samochodach - z dziećmi i zwierzętami - byli zmuszeni czekać, aż Rosjanie pozwolą im odjechać. W końcu rosyjski oficer powiedział, że ich wypuszcza. Przy wyjeździe z wioski oficer zajrzał do każdego samochodu w konwoju i powiedział: "Jedźcie nie więcej niż 20 km na godzinę, jeśli usłyszycie strzały, natychmiast się zatrzymajcie, pobocze i nadjeżdżający pas są zaminowane, możecie jechać tylko jeden za drugim". Konwój ruszył dalej i około kilkaset metrów przed ukraińskim punktem kontrolnym dotarł do obszaru, gdzie na poboczu nie było drzew. Wtedy ludzie zobaczyli kilka ukrywających się APC, które otworzyło w ich stronę ogień.

Pierwsze pojazdy w konwoju przyspieszyły i w ten sposób uciekły. Piąty samochód zapalił się i zablokował drogę tym, którzy jechali za nim. Rosjanie po kolei ostrzelali wszystkie 9 samochodów. Snajper strzelał do tych, którzy wysiadali z płonących samochodów. Kilkoro dzieci spłonęło żywcem. Niektórym udało się wyskoczyć z samochodu i uciec.

Zbieranie informacji trwało około roku, bo część świadków wyjechała za granicę, potem zaczęliśmy pracować nad raportem. A teraz mamy dość grubą książkę z zeznaniami tych, którzy byli świadkami rosyjskiej zbrodni przeciwko ludności cywilnej.

Iryna Dovhan wspomina inny przypadek, o którym dowiedziała się podczas zbierania informacji na terytoriach nieokupowanych. Rosyjski oficer przyszedł ostrzec rodzinę w okupowanej wiosce, aby ukryła swoją piękną dorosłą córkę, ponieważ planują ją zgwałcić. Nie powiedział im jednak, gdzie mogliby ukryć dziewczynę, skoro ludzie mieli zakaz opuszczania domu. Dziewczyna została zgwałcona.

Jeden z pojazdów konwoju, który został ostrzelany, ale nie spłonął. 2022. Zdjęcie: Monika Andruszewska

Jasna kobieca kurtka leżąca na poboczu drogi wśród spalonych samochodów...

- Jednym z najbardziej przerażających szczegółów tej historii była dla mnie jasna kobieca kurtka, którą zobaczyłam na poboczu drogi w pobliżu spalonych samochodów. Pomyślałam: "Gdzie jest kobieta w tej kurtce? Kupiła tę niesamowicie jasną rzecz dla radości i życia, ale teraz kurtka leży tutaj, w błocie - Iryna wspomina proces zbierania zeznań i przedstawia Tetianę Sychevską, która straciła męża i synową podczas ewakuacji i nadal nie może otrząsnąć się z szoku po tym, co wydarzyło się na jej oczach.

- Okupanci grozili, że oczyszczą terytorium, przyjdą i wszystkich rozstrzelają. Poprosiliśmy o uwolnienie. Przez kilka dni wożono nas po wsi, obiecywano "zielony korytarz" i mówiono o zasadach zachowania. Razem z sąsiadami szykowaliśmy się do wyjazdu. I tam, gdzie droga była pusta, między dwoma gołymi polami, na otwartej przestrzeni, zobaczyłam żołnierza, który wydał rozkaz strzelania... To był najgorszy dzień w moim życiu - mówi Tetiana Sychevska ze łzami w oczach.

Na jej oczach zginął jej mąż, a synowa zasłoniła swoim ciałem 7-letniego wnuka, co uratowało chłopcu życie.

- Nie wiem, jak długo trwało to piekło, ale tak długie, że wszyscy żegnaliśmy się z życiem - mówi Tetiana Sychevska. Jej wnuk przeszedł operację usunięcia odłamków. Nie potrafię powiedzieć, jak bardzo za tęskni za swoją mamą, jaki ból i smutek pozostaną z nami na zawsze.

- Pomyślmy, że mama wyjechała za granicę i już nie wróci - powiedział mi kiedyś wnuk. Ale widzę, że on wszystko rozumie. Przez jakiś czas mieszkaliśmy za granicą, potem wróciliśmy do Ukrainy. I być może ta chwilowa nieobecność w domu pozwoliła nam nie zwariować. Chcę, aby przestępcy i ich rodziny poczuli to, przez co my przeszliśmy i zostali ukarani.

Odłamek wydobyty z rany świadka strzelaniny, wieś Łypiwka, 2022 r. Prywatne archiwum świadka

Nie chcieli wypuścić nas żywych

Natalia Gulak, mieszkanka wsi Makariv, i jej rodzina również byli w tym konwoju i przeżyli. Kobieta wspomina, jak Rosjanie zachowywali się w okupowanej wiosce:

- Przed wojną mieliśmy własne gospodarstwo, duże gospodarstwo domowe, a Rosjanie byli bardzo zdziwieni, kto dał nam prawo tak dobrze żyć

Kiedy mieszkaliśmy pod okupacją, mogliśmy wychodzić z domu tylko z podniesionymi rękami, ponieważ snajper stale nas obserwował. Ale musieliśmy wychodzić karmić zwierzęta, ciężarne maciory, które miały rodzić. Kiedy byli w wiosce, Rosjanie zabierali nam jajka i inną żywność, a potem zabronili mojemu mężowi wychodzić do zwierząt i sami zabili ciężarne świnie. Nie mogliśmy zostać w tym piekle, naprawdę chcieliśmy wyjechać. Ale Rosjanie nie mieli zamiaru wypuścić nas żywych.

Mąż Natalii prowadził konwój, gdy ten znalazł się pod ostrzałem. Chociaż na odprawie przed wyjazdem Rosjanie kazali mu się zatrzymać, jeśli rozpocznie się ostrzał, przyspieszył i kontynuował jazdę, co uratowało życie jemu i wielu innym osobom w konwoju. Ponieważ samochody, które się zatrzymały, zostały całkowicie zniszczone. Ludzie nie mieli gdzie uciekać - pole wokół nich było zaminowane. Synowa i syn Natalii zostali poważnie ranni, jej synowi urwało kawałek ramienia, ale przeżyli.

- Jeszcze pod okupacją mój mąż zaczął kaszleć. Kiedy wyszliśmy, zdiagnozowano u niego raka. Po kilku miesiącach zmarł - wspomina kobieta.

Sześć miesięcy po zakończeniu dokumentacji u Iryny Dovhan również zdiagnozowano raka. Przeszła leczenie i wróciła do pracy, choć podczas chemioterapii brała udział w konferencjach prasowych Instytutu. Mówi, że robi to, aby walczyć o normalną przyszłość dla swoich potomków i ukarać zbrodniarzy wojennych:

- Mam dzieci i wnuki. Mam nadzieję, że moja 25-letnia córka da mi więcej wnuków i nie chcę, żeby widziały to, co ja widziałam. Chcę, by żyły w innym świecie. Nie mam broni w rękach i nie umiem strzelać, ale po 2014 roku, kiedy zostałam zgwałcona w piwnicy przez Rosjan, mam poczucie, że mogę przekształcić swoją traumę i traumę innych ludzi w rozwój. Musimy zbierać zeznania, musimy dokumentować wszystko, aby pomóc ukarać przestępców. Więc nawet jeśli nie będziemy obecni na procesie, będziemy mieli te dowody.

20
хв

"Matka zakryła syna swoim ciałem jak tarczą". Dochodzenie w sprawie ostrzelania konwoju z cywilami przez rosyjskie wojsko w obwodzie kijowskim

Julia Ladnova

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

"Chcesz mi podziękować? Podziękuj za wychowanie syna"

Ексклюзив
20
хв

Republika Czeska nie wesprze Ukraińców, którzy unikają mobilizacji za granicą

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress