Mariczka Paplauskaite jest ukraińską reporterką i redaktorką naczelną magazynu „Reporters”, autorką książki „Pociąg przyjeżdża zgodnie z rozkładem”, która powstała na podstawie prawdziwych historii ukraińskich kolejarzy z początku inwazji, opowiadających o ich roli w ratowaniu milionów Ukraińców. To dramatyczna rzecz o bohaterstwie i miłości, z ewoluującymi postaciami.
– Kiedy konsumujemy suchą informację, ona przechodzi obok nas. Ale dobre teksty, które działają na emocje, nas wzbogacają. Sprawiają, że jesteśmy bardziej współczujący, tolerancyjni i otwarci – uważa reporterka.
Oto rozmowa Sestr z Mariczką. O roli reportażu , o bohaterach, którzy wywarli na wrażenie – o ukraińskich kolejarzach.
Ważne: uchwycić rzeczywistość
– W pierwszych miesiącach wielkiej wojny opowiadaliśmy historie z różnych części Ukrainy – pisaliśmy o tym, co działo się tu i teraz – mówi Mariczka. – Mieliśmy tekst z Charkowa, w którym mieszkała wtedy nasza koleżanka. Opowiadała, jak chowali się przed samolotami w piwnicach, jak opuszczali miasto.
Był reportaż z Chersonia. O tym, jak ludzie chodzili na wiece z ukraińskimi flagami, nawet gdy Rosjanie byli już w mieście. Były historie z zachodniej Ukrainy o tym, jak w teatrach udzielano schronienia przybyszom z różnych regionów, a na scenach stały polowe łóżka. Na przykład pisarka Kateryna Babczenko napisała o tym jak – by przekroczyć granicę – przez kilka dni czekały z córką w kolejce, tkwiąc w samochodzie.
Dla nas ważne było uchwycenie tej rzeczywistości, w której wszyscy nagle znaleźliśmy się wbrew naszej woli
Później wspólnie z Wydawnictwem „Laboratoria” wydałyśmy książkę „77 dni lutego” – o pierwszych dwóch i pół miesiącach wojny. Wśród autorek były same kobiety, więc to był kobiecy głos tej wojny. Większość z nich pisała o wydarzeniach, w których brały udział. Zwykle bardziej podoba mi się, gdy autor pozostaje poza historią i tylko opowiada ją czytelnikowi.
To była jedna z oczywistych zmian, bo teraz sytuacja jest teraz inna. Wszyscy przystosowaliśmy się do wojny, choć ciągle stawia ona przed nami nowe wyzwania. Podczas inwazji opublikowaliśmy cztery drukowane magazyny z raportami.
Jedna z naszych ambasadorek napisała, że chciałaby zachować dla swoich dzieci wydanie, które ukazało się w czasie wojny – by uczyły się historii nie z kilku akapitów w podręczniku szkolnym, ale z prawdziwych, żywych historii ludzi, którzy uczestniczyli w tych wydarzeniach
Bardzo podoba mi się to, że wydajemy magazyn „Reporterzy” na papierze. W dzisiejszych czasach w Internecie jest zbyt wiele informacji, a drukowany magazyn, który wielu naszych czytelników kolekcjonuje, zachowuje pamięć o teraźniejszości. Obecnie nasze media są wspierane finansowo przez ponad trzy tysiące ambasadorów. W przypadku mediów w Ukrainie to bardzo wiele. I to jest bardzo fajna społeczność ludzi.
4 miliony ewakuowanych ludzi
Jak wpadłaś na pomysł napisania „Pociąg przyjeżdża zgodnie z rozkładem”? Dlaczego Ukrzaliznycia?
To był pomysł Antona Martynowa, założyciela Wydawnictwa „Laboratorium”. Szukał kogoś, kto mógłby go zrealizować.
Działalność Ukrzaliznycii jest ważną częścią naszej współczesnej historii. To największa arteria transportowa w Ukrainie. Przed wojną zatrudniała 220 tysięcy osób, teraz niewiele mniej. Pomogła krajowi przetrwać. Ewakuuje ludzi, transportuje rannych żołnierzy, przewozi pomoc humanitarną i robi wiele, wiele innych rzeczy dla armii, o których jeszcze za wcześnie mówić.
Duża firma może odpowiedzieć na wyzwania wojny na wiele sposobów, ale Ukrzaliznycsia zareagowała na nie fenomenalnie. Mówimy o 4 milionach ewakuowanych i o pomocy wolontariuszy, która była dostarczana koleją przez pierwsze kilka miesięcy inwazji. Na początku to nie było w ogóle zorganizowane, ludzie po prostu podchodzili coś przekazywali – tak jak bohater mojej książki Andrij Liubka. Po prostu podchodził do konduktorów i mówił: „Mamy busa z różnymi ważnymi rzeczami dla wojskowych w Charkowie. Możecie je przekazać dalej?”.
Krew na dworcu i stalowe jeże
Co było najtrudniejsze w pisaniu „Pociąg przyjeżdża zgodnie z rozkładem”?
Ciężko mi wspominać ostrzał w Chersoniu. To był jeden z najstraszniejszych momentów w moim życiu.
Przyjechałam do Chersonia rano 27 grudnia 2023 roku. Tym samym pociągiem, którego część została zniszczona przez Rosjan tego samego wieczoru. Rozmawiałam z kolejarzami, z naczelnikiem stacji. Przed odjazdem pociągu powrotnego do Kijowa pasażerowie zaczęli gromadzić się na stacji. I wtedy Rosjanie uderzyli. Schowaliśmy się w piwnicy. Nigdy wcześniej nie słyszałam tak głośnej eksplozji: sufit się sypał, ściany drżały. I siedzieliśmy tam przez półtorej godziny.
Po raz pierwszy podczas tej wojny pomyślałam, że mogę umrzeć. Od tych myśli uratowała mnie dopiero mała kotka Lala, którą naczelnik stacji podarował mi w prezencie na Mikołaja. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje na górze, ale podejrzewaliśmy, że jest źle.
Kiedy trochę się uspokoiło, ktoś poszedł na zwiady. Półgodziny później mogliśmy wyjść na górę. Wtedy to wszystko do mnie dotarło...
Zobaczyłam obsypaną szkłem halę, w której byłam dosłownie 30 sekund przed wybuchem. I kałużę krwi przy wejściu do komisariatu – tam, gdzie tego dnia stałam
Wsiedliśmy do autobusu, który miał nas zawieźć do Mikołajowa. Usiadłam na brudnej podłodze i rozpłakałam się.
Podczas pisania książki najtrudniejszą rzeczą było usystematyzowanie materiału. Jak wybrać historie, które chcesz zawrzeć? Jest ich tak wiele i wszystkie są ważne.
Opowiem ci historię o zakładach naprawy wagonów. Na początku część z nich została zamknięta, potem zaczęto w nich spawać przeciwpancerne jeże, potrzebne do ochrony miast. Zakłady dysponowały materiałami i ludźmi, którzy mogli je robić.
Natomiast w zakładzie naprawy wagonów we Lwowie ze starych, wycofanych z eksploatacji składów zaczęto produkować wagony do ewakuacji medycznej. Ludzie pracowali tam przez całą dobę. Pewnej nocy o drugiej nad ranem powiedziano osobie odpowiedzialnej za tę pracę: „Potrzebujemy czegoś w rodzaju karetki reanimacyjnej, tyle że w wagonie”.
Pierwszy taki pociąg był gotowy w dwa dni. Nikt na świecie nigdy wcześniej tego nie robił. Wymyślali wszystko na bieżąco: instalowali butle z tlenem, kroplówki i tak dalej. Ta praca trwa do dziś, tylko teraz wagony medyczne są bardziej nowoczesne.
„Żelazna dyplomacja”, mleko dla Johnsona i ambasador Fry
Książka zawiera też osobny rozdział poświęcony „żelaznej dyplomacji”. Opisano w nim, jak zaczęło się w Ukrainie przewożenie pociągami przywódców krajów partnerskich, polityków i celebrytów. Kiedyś oni wszyscy dostawali się do Ukrainy samolotami. Teraz Ukrzaliznycia stała się głównym środkiem transportu dla dyplomacji.
Kolejarze rozumieli, że podróż koleją to pierwszy kontakt z Ukrainą – pasażerowie spędzają więcej czasu w wagonie niż na oficjalnych spotkaniach.
Ukrzaliznycia chciała zrobić dobre wrażenie. Jest ciekawa historia o tym, jako czwartej nad ranem na granicy szukali mleka dla Borisa Johnsona. Przygotowali dla niego wszystko, ale zapomnieli, że Brytyjczycy piją herbatę z mlekiem. Przeprowadzono całą operację, by znaleźć to mleko...
Przedmowę do książki napisał słynny brytyjski aktor Stephen Fry. Jak go przekonałaś?
To zasługa kolei. Stephen Fry był jednym z pasażerów dyplomatycznego kursu do Ukrainy. Był bardzo zadowolony z podróży. Zastanawialiśmy się, kogo moglibyśmy poprosić o napisanie przedmowy – i napisaliśmy do niego list. Przez kilka dni, czekając na odpowiedź, zaciskałam kciuki.
Pisanie tej książki było dla mnie przygodą. Dużo podróżowałam, poznałam niesamowitych ludzi, którzy mnie inspirują. Szkoda, że ta przygoda się skończyła.
Mariczka Paplauskaite jest współzałożycielką grupy wydawniczej The Ukrainians Media. Ma ponad 15-letnie doświadczenie w dziennikarstwie, jest finalistką konkursu „Honor zawodu” (2019, 2020) i nagrody Giorgja Gongadze (2021). Współautorka książki „77dni lutego” i autorka „Pociąg przyjeżdża zgodnie z rozkładem”.
Dziennikarka, pisarka, podcasterka. Uczestniczka projektów społecznych mających na celu rozpowszechnianie informacji na temat przemocy domowej. Prowadziła własne projekty społeczne różnego rodzaju: od rozrywki po film dokumentalny. W Hromadske Radio tworzyła podcasty, fotoreportaże i filmy. Podczas inwazji na pełną skalę rozpoczęła współpracę z zagranicznymi mediami, uczestnicząc w konferencjach i spotkaniach w Europie, aby rozmawiać o wojnie na Ukrainie i dziennikarstwie.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!