Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
Ukraińscy ochotnicy składają przysięgę. Zdjęcie: Ministerstwo Obrony Ukrainy
No items found.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
Pierwszy oddział formowanego w Polsce Legionu Ukraińskiego wyjechał już do Ukrainy. Żołnierze będą tam kontynuować szkolenie. Powiedział o tym w Radiu Swoboda ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Bodnar.
– To całkowicie dobrowolna jednostka, więc możemy tylko zachęcać do wstępowania do niej. Jestem przekonany, że nasi obywatele, którzy do niej dołączą, będą mieli satysfakcję z dobrego szkolenia – stwierdził dyplomata.
Wasyl Bodnar, ambasador Ukrainy w Polsce. Zdjęcie: Ambasada Ukrainy w Polsce
Szkolenie pierwszych legionistów – ochotników będzie kontynuowane na ukraińskich poligonach. Natomiast 10 stycznia 2025 r. kolejni ochotnicy podpiszą kontrakty z Siłami Zbrojnymi Ukrainy i udadzą się na szkolenie na jednym z polskich poligonów. Występując w telewizyjnym ogólnokrajowym maratonie informacyjnym „Jedyne Wiadomości” Bodnar podkreślił, że zwiększy się zarówno liczba ochotników, jak lista krajów, w których obywatele Ukrainy mogliby wstępować do ukraińskiego wojska.
Według ambasadora do Legionu Ukraińskiego w Polsce wpłynęło ponad tysiąc wniosków. Większość już rozpatrzono.
– Najpierw w Polsce odbywa się podstawowe szkolenie wojskowe. Następnie, w zależności od specjalizacji, żołnierza przenosi się na specjalistyczne poligony, przygotowujące do pełnienia określonych funkcji. Dopiero po tym żołnierze trafiają do odpowiedniej jednostki wojskowej na terytorium Ukrainy.
Pierwsze centrum rekrutacyjne w ramach programu Legion Ukraiński otwarto w październiku w Konsulacie Ukrainy w Lublinie. Na początku działalności centrum większość zgłoszeń pochodziło od Ukraińców mieszkających w Polsce lub Czechach. Było też jednak kilka z Wielkiej Brytanii, Irlandii, USA i Kanady.
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
Około 50 cywilów, w tym dziewięcioro dzieci, znajdowało się w samochodach podczas ostrzału. Razem z nimi były ich zwierzęta. Centrum Dokumentacji Zbrodni Rosyjskich na Ukrainie im. Rafała Lemkina przy Instytucie Pileckiego zebrało świadectwa tych, którzy byli świadkami tego horroru i przeżyli. I dziś możemy śmiało powiedzieć, że niszczenie ludności cywilnej było okrutnym czynem okupantów, a ich hasło "Nie tykamy ludności cywilnej" i zapewniony "zielony korytarz" okazały się pułapką dla cywilów.
Sestry rozmawiały z ocalałymi z Łypiwki i tymi, którzy zbierali dowody do raportu o zbrodni Rosjan. Mamy nadzieję, że pewnego dnia informacje te pomogą postawić sprawców przed wymiarem sprawiedliwości.
Iryna Dovhan, Natalia Gulak, Monika Andruszewska i Tetiana Sychevska prezentują wyniki raportu na temat rosyjskich zbrodni przeciwko ludności cywilnej Ukrainy. Zdjęcie: Instytut Pileckiego
Odprawa przed egzekucją
Iryna Dovhan, szefowa organizacji pozarządowej SEMA Ukraine, do której należą kobiety przetrzymywane w niewoli przez Rosjan, przyjechała do obwodu kijowskiego, aby zebrać zeznania kobiet, które doświadczyły przemocy.
- Pojechałam do wiosek w pobliżu Kijowa, wiedząc, że były tam kobiety zgwałcone przez okupantów - mówi Iryna Dovhan - A potem pojawiły się informacje o ostrzale podczas ewakuacji i zaczęłam zbierać zeznania od cywilów. Konwój był koszmarem: spalone samochody, wszędzie martwe ciała. I nie jest jasne, jak mogło się to przydarzyć cywilom, którym okupanci obiecali bezpieczną ewakuację i dla których ludzie byli wcześniej przygotowani. Już w trakcie zbierania informacji zdałam sobie sprawę, że była to zaplanowana akcja.
Ludzi, w tym dzieci, zaprowadzono na śmierć
Rosjanie przez 3-4 dni zbierali samochody z ukraińskimi cywilami do ewakuacji. Ludzie w samochodach - z dziećmi i zwierzętami - byli zmuszeni czekać, aż Rosjanie pozwolą im odjechać. W końcu rosyjski oficer powiedział, że ich wypuszcza. Przy wyjeździe z wioski oficer zajrzał do każdego samochodu w konwoju i powiedział: "Jedźcie nie więcej niż 20 km na godzinę, jeśli usłyszycie strzały, natychmiast się zatrzymajcie, pobocze i nadjeżdżający pas są zaminowane, możecie jechać tylko jeden za drugim". Konwój ruszył dalej i około kilkaset metrów przed ukraińskim punktem kontrolnym dotarł do obszaru, gdzie na poboczu nie było drzew. Wtedy ludzie zobaczyli kilka ukrywających się APC, które otworzyło w ich stronę ogień.
Pierwsze pojazdy w konwoju przyspieszyły i w ten sposób uciekły. Piąty samochód zapalił się i zablokował drogę tym, którzy jechali za nim. Rosjanie po kolei ostrzelali wszystkie 9 samochodów. Snajper strzelał do tych, którzy wysiadali z płonących samochodów. Kilkoro dzieci spłonęło żywcem. Niektórym udało się wyskoczyć z samochodu i uciec.
Zbieranie informacji trwało około roku, bo część świadków wyjechała za granicę, potem zaczęliśmy pracować nad raportem. A teraz mamy dość grubą książkę z zeznaniami tych, którzy byli świadkami rosyjskiej zbrodni przeciwko ludności cywilnej.
Iryna Dovhan wspomina inny przypadek, o którym dowiedziała się podczas zbierania informacji na terytoriach nieokupowanych. Rosyjski oficer przyszedł ostrzec rodzinę w okupowanej wiosce, aby ukryła swoją piękną dorosłą córkę, ponieważ planują ją zgwałcić. Nie powiedział im jednak, gdzie mogliby ukryć dziewczynę, skoro ludzie mieli zakaz opuszczania domu. Dziewczyna została zgwałcona.
Jeden z pojazdów konwoju, który został ostrzelany, ale nie spłonął. 2022. Zdjęcie: Monika Andruszewska
Jasna kobieca kurtka leżąca na poboczu drogi wśród spalonych samochodów...
- Jednym z najbardziej przerażających szczegółów tej historii była dla mnie jasna kobieca kurtka, którą zobaczyłam na poboczu drogi w pobliżu spalonych samochodów. Pomyślałam: "Gdzie jest kobieta w tej kurtce? Kupiła tę niesamowicie jasną rzecz dla radości i życia, ale teraz kurtka leży tutaj, w błocie - Iryna wspomina proces zbierania zeznań i przedstawia Tetianę Sychevską, która straciła męża i synową podczas ewakuacji i nadal nie może otrząsnąć się z szoku po tym, co wydarzyło się na jej oczach.
- Okupanci grozili, że oczyszczą terytorium, przyjdą i wszystkich rozstrzelają. Poprosiliśmy o uwolnienie. Przez kilka dni wożono nas po wsi, obiecywano "zielony korytarz" i mówiono o zasadach zachowania. Razem z sąsiadami szykowaliśmy się do wyjazdu. I tam, gdzie droga była pusta, między dwoma gołymi polami, na otwartej przestrzeni, zobaczyłam żołnierza, który wydał rozkaz strzelania... To był najgorszy dzień w moim życiu - mówi Tetiana Sychevska ze łzami w oczach.
Na jej oczach zginął jej mąż, a synowa zasłoniła swoim ciałem 7-letniego wnuka, co uratowało chłopcu życie.
- Nie wiem, jak długo trwało to piekło, ale tak długie, że wszyscy żegnaliśmy się z życiem - mówi Tetiana Sychevska. Jej wnuk przeszedł operację usunięcia odłamków. Nie potrafię powiedzieć, jak bardzo za tęskni za swoją mamą, jaki ból i smutek pozostaną z nami na zawsze.
- Pomyślmy, że mama wyjechała za granicę i już nie wróci - powiedział mi kiedyś wnuk. Ale widzę, że on wszystko rozumie. Przez jakiś czas mieszkaliśmy za granicą, potem wróciliśmy do Ukrainy. I być może ta chwilowa nieobecność w domu pozwoliła nam nie zwariować. Chcę, aby przestępcy i ich rodziny poczuli to, przez co my przeszliśmy i zostali ukarani.
Odłamek wydobyty z rany świadka strzelaniny, wieś Łypiwka, 2022 r. Prywatne archiwum świadka
Nie chcieli wypuścić nas żywych
Natalia Gulak, mieszkanka wsi Makariv, i jej rodzina również byli w tym konwoju i przeżyli. Kobieta wspomina, jak Rosjanie zachowywali się w okupowanej wiosce:
- Przed wojną mieliśmy własne gospodarstwo, duże gospodarstwo domowe, a Rosjanie byli bardzo zdziwieni, kto dał nam prawo tak dobrze żyć
Kiedy mieszkaliśmy pod okupacją, mogliśmy wychodzić z domu tylko z podniesionymi rękami, ponieważ snajper stale nas obserwował. Ale musieliśmy wychodzić karmić zwierzęta, ciężarne maciory, które miały rodzić. Kiedy byli w wiosce, Rosjanie zabierali nam jajka i inną żywność, a potem zabronili mojemu mężowi wychodzić do zwierząt i sami zabili ciężarne świnie. Nie mogliśmy zostać w tym piekle, naprawdę chcieliśmy wyjechać. Ale Rosjanie nie mieli zamiaru wypuścić nas żywych.
Mąż Natalii prowadził konwój, gdy ten znalazł się pod ostrzałem. Chociaż na odprawie przed wyjazdem Rosjanie kazali mu się zatrzymać, jeśli rozpocznie się ostrzał, przyspieszył i kontynuował jazdę, co uratowało życie jemu i wielu innym osobom w konwoju. Ponieważ samochody, które się zatrzymały, zostały całkowicie zniszczone. Ludzie nie mieli gdzie uciekać - pole wokół nich było zaminowane. Synowa i syn Natalii zostali poważnie ranni, jej synowi urwało kawałek ramienia, ale przeżyli.
- Jeszcze pod okupacją mój mąż zaczął kaszleć. Kiedy wyszliśmy, zdiagnozowano u niego raka. Po kilku miesiącach zmarł - wspomina kobieta.
Sześć miesięcy po zakończeniu dokumentacji u Iryny Dovhan również zdiagnozowano raka. Przeszła leczenie i wróciła do pracy, choć podczas chemioterapii brała udział w konferencjach prasowych Instytutu. Mówi, że robi to, aby walczyć o normalną przyszłość dla swoich potomków i ukarać zbrodniarzy wojennych:
- Mam dzieci i wnuki. Mam nadzieję, że moja 25-letnia córka da mi więcej wnuków i nie chcę, żeby widziały to, co ja widziałam. Chcę, by żyły w innym świecie. Nie mam broni w rękach i nie umiem strzelać, ale po 2014 roku, kiedy zostałam zgwałcona w piwnicy przez Rosjan, mam poczucie, że mogę przekształcić swoją traumę i traumę innych ludzi w rozwój. Musimy zbierać zeznania, musimy dokumentować wszystko, aby pomóc ukarać przestępców. Więc nawet jeśli nie będziemy obecni na procesie, będziemy mieli te dowody.
Anna J. Dudek: Dziś jest 1063 dzień wojny w Ukrainie. Co przyniosła światu?
Magdalena M. Baran: Obudziła nas z przekonania, że wojny wydarzają się gdzieś daleko, że nie dotyczą nas bezpośrednio, że dla nas – tu i teraz – nie przynoszą strachu czy lęku. Agresja, jakiej dopuścił się Putin, pokazuje nam również, że przekonanie o „nowoczesności” wojny można włożyć między bajki. Niektórym wydawało się, iż dziś wojnę można prowadzić na odległość, precyzyjnie namierzać cele, przy jednoczesnym „dołożeniu” elementów wojny hybrydowej, czyli dezinformacji, cyberataków, różnego rodzaju dywersji, sianie niepewności czy destabilizacji sytuacji wewnętrznej innego państwa.
Tymczasem, jakkolwiek strasznie to zabrzmi, wojna w Ukrainie przypomina każdą wcześniejszą wojnę, przesyconą przemocą wobec ludności cywilnej. Wojnę, podczas której Rosja wykorzystuje broń zakazaną międzynarodowymi konwencjami, na każdym niemal kroku łamie prawo wojny, a celując w absolutne wyniszczenie Ukrainy, dopuszcza się nie tylko zbrodni agresji, ale także zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości.
Samej Ukrainie wojna przyniosła ogrom zła, strachu i niepokoju, przemianę miejsc bezpiecznych w przesycone trwogą, śmierć lub konieczność ucieczki. Paradoksalnie – jak to wojna – w ten straszny sposób przyniosła jej również nowe szanse. Ale tak już działa wojna. A co do świata: na pewno zburzyła nasze poczucie bezpieczeństwa, pozwoliła postawić na rozszerzenie NATO, zmusiła nas do przemyślenia strategii postępowania w dziedzinach bezpieczeństwa i obronności. Wojna przypomniała nam także o podstawowych wartościach, które stoją u początków Unii Europejskiej, o solidarności, suwerenności, pomocniczości czy wreszcie o podstawach demokracji.
Dr Magdaleną M. Baran. Zdjęcie z archiwum prywatnego
Czy w wojnie można dopatrzeć się czegokolwiek, co jest pozytywne?
Na pewno przebudzenie do wartości i do wzmacniania, czy odnawiania sojuszy. Dalej konieczność przemyślenia scenariuszy globalizacyjnych, czy przeorientowanie naszych polityk. Pozytywnym jest na pewno przypomnienie, jak istotne jest zbudowanie odporności społecznej, czyli z jednej strony zdolności do przeciwstawienia się wyzwaniom bezpieczeństwa, społecznym, gospodarczym, środowiskowym oraz reakcji na nie, z drugiej „wymuszenie” na państwie jeszcze wyraźniejszej odpowiedzialności za nie.
Temu służy choćby ustawa o ochronie ludności i obronie cywilnej z 5 grudnia 2024. Ale to nie tylko akty prawne, to całość działań. Również i tych, które w szerszym zakresie przyjęła za swoje priorytety Polska prezydencji w Radzie UE, czy polityka samej UE, wyraźnie ogniskująca się na szeroko rozumianym bezpieczeństwie i obronności. Nawet jeśli w domyśle możemy usłyszeć: Chcesz pokoju, gotuj się do wojny, to nie idzie tu wyłącznie o gotowość militarną, której nam brakuje.
Na zupełnie innym poziomie warto pamiętać, że wojny zawsze były impulsem do rozwoju, do przemian, w wielu przypadkach również do demokratyzacji czy przebudzenia społeczeństw; po zakończeniu (choć z wyjątkami), przy dobrze prowadzonym „sprawiedliwym pokoju”, mogą przynieść efekt feniksa powstającego z popiołów. Warto przy tym mieć na uwadze, że nawet ów mityczny feniks nie odradza się w pełni swojej dorosłości, że powstające na nowo państwo będzie potrzebowało pomocy. Ta z kolei zdeterminuje kierunek jego przyszłego rozwoju.
Czego dowiedzieli się o sobie Ukraińcy?
Warto by ich zapytać. Moi ukraińscy studenci mówią, że przekonali się, iż są silniejsi niż im się wydawało; że mocno wierzą w swoje państwo, w te wartości, które wydawały się niezagrożone, ale też nauczyli się żyć w niepewności.
Bo kto w XXI wieku, w środku Europy spodziewa się pełnoskalowej wojny w starym stylu? Dowiedzieli się też wielu przerażających rzeczy…
Wracam często do „Słownika wojny”, spisanego przez Ostapa Sływynskiego. Pokazuje jak ludzie patrzą na wojnę, jak podczas wojny patrzą na siebie, swoje wartości i potrzeby, czy wreszcie jak zmienia się im percepcja. To miniopowieści różnych ludzi, połączonych przez los. To od nich dowiadujemy się, jak pachnie ból, czytamy o babciach pochowanych na podwórku, gdzie kiedyś zwykły siadywać, o łazience służącej za schron, o słowach zmieniających znaczenie, bo nagle „daleko” oznacza „odległość między miejscem, gdzie przebywasz, a miejscem, gdzie nie ma strachu”, o kalendarzu liczącym czas dniami wojny, godzinami policyjnymi i alarmami przeciwlotniczymi, czy wreszcie o wolności, która nie jest „produktem seryjnym”.
Ukraińcy nauczyli się zmiany, jaką niesie ze sobą wojna, adaptacji do nich obu. Wielu zapewne przeszło lekcje strachu i nadziei.
Dziecko bawi się, a kobiety odpoczywają na ławce przed budynkami mieszkalnymi zniszczonymi w wyniku ostrzału w Kostyantyniwce, we wschodnim obwodzie donieckim, 22 czerwca 2024 r., podczas rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Zdjęcie: Roman PILIPEY/AFP
A Polacy?
To raczej powtórzona lekcja solidarności – wiedza o tym, do czego jesteśmy zdolni w sytuacji zagrożenia, jak potrafimy nieść pomoc, jak oddolnie umiemy się zorganizować, zmobilizować, a wielu przypadkach odłożyć na bok uprzedzenia czy spory, bo drugi człowiek, który cierpi, którego życie jest w niebezpieczeństwie, okazuje się ważniejszy. To te momenty, gdy potrafimy odwieszać na kołek przedzałożenia czy niechęć i dostrzegać człowieczeństwo drugiego człowieka. Może to i dobra lekcja, że wciąż mamy te odruchy serca, a nasz zmysł etyczny działa. Nawet jeśli – co tak bardzo polskie – funkcjonuje to jak wielki zryw, to w tej sytuacji był konieczny. Szkoda, że tak trudno jest nam budować podobne mosty między nami, we własnym społeczeństwie wciąż tkwiącym w konflikcie. Wewnętrzne wojenki służą wyłącznie tym, którzy pragną destabilizacji naszej demokracji, ale na pewno nie służą nam.
W Polsce przebywają setki tysięcy obywateli Ukrainy. Są wśród nich także mężczyźni. Jak ocenia pani zarówno obowiązkowy pobór wojskowy, jak i tych mężczyzn – i ich rodziny – którzy robią wszystko, by go uniknąć?
Nie ma tu łatwych odpowiedzi. Kilka dni przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji na Ukrainę ukraińska matka pracująca w Polsce od lat opowiadała historię swojego młodszego syna, który właśnie zaczynał studia z inżynierii lądowej na jednym z ukraińskich uniwersytetów. Jego brat, wojskowy, wręcz nakazał mu wyjazd z kraju, mówiąc, że wojna potrwa, a kraj będzie potrzebował wykształconych ludzi zdolnych go odbudować.
Takich przypadków jest wiele, ale tych młodych chłopaków – póki co – pobór do wojska nie obejmuje nawet po obniżeniu wieku poborowych wiosną zeszłego roku. Ale to tylko jedna strona „problemu”. W Polsce spotykamy przecież również zdziwienie, przechodzące w niepokój czy nawet złość, wyrażane wobec mężczyzn w sile wieku, często w drogich samochodach, markowych ubraniach, nieposiadających dużych rodzin, spokojnie żyjących sobie w świecie „bez wojny”. To rodzi konflikt, ale też niepewność, szczególnie w chwili, gdy pojawiają się głosy o ewentualnym zaangażowaniu militarnym krajów trzecich, gdy mowa o gwarantowaniu/strzeżeniu zawieszenia broni, zamrożenia konfliktu czy wreszcie końca wojny w Ukrainie.
Jednocześnie do udziału w wojnie, podobnie jak do miłości, nikogo nie można zmusić. Dramatyczne są zatem sceny wyciągania mężczyzn z mieszkań, restauracji, kawiarni czy klubów i wcielanie ich do armii
Z jednej strony obrona ojczyzny jest obowiązkiem moralnym, zaś – jeśli wierzyć filozofom – wojskowość to „poboczny zawód” obywateli (niegdyś tylko mężczyzn). Tyle że obrona może dokonywać się na wiele sposobów. I nie mówię o ucieczce od obowiązku, ale o opcjach służby zastępczej, gdy kwestie wyznania lub przekonań nie pozwalają na udział w walce. Przez wieki pokolenia słyszały, że „słodko i zaszczytnie jest umierać za ojczyznę” (Dulce et decorum est pro patria mori). Uważam, że to najbardziej szkodliwy mit w historii ludzkości, bo w śmierci takiej – co dobitnie pokazały już fronty Wielkiej Wojny – nie ma nic słodkiego. Wojna zawsze jest złem, a jej etyczne wywyższanie nie może się skończyć dobrze.
Dla kobiet, które wraz z dziećmi wyjechały z kraju, wojna to rozłąka, samotność, utrata i tęsknota. Spotkałam jednak takie, dla których – jakkolwiek to brzmi – stała się furtką, która pozwoliła im odejść od przemocowych mężów/partnerów.
Wojna weryfikuje więzi – albo są, albo ich nie ma. Spotkałam wielu ludzi rozdartych pomiędzy miejscami bezpiecznymi, a centrum wojennej zawieruchy, ale też ludzi, którzy na zawsze stracili swoich bliskich. Dla nich wojna zawsze będzie końcem. Oczywiście są i sytuacji, w których wojenny „pretekst” stał się wyzwoleniem od domowej przemocy, odejściem do innego życia, z założeniem, że co by się nie działo, tamto „sprzed wojny” już nie wróci. Pytanie jaki wybór przyniesie powojnie, jakie da szanse układania sobie życia na nowo.
Widok z lotu ptaka na Bachmut, miejsce najzacieklejszych walk z wojskami rosyjskimi w obwodzie donieckim w Ukrainie, czwartek, 22 czerwca 2023 r. Zdjęcie: AP Photo/Libkos
Ale przemoc wobec tych, które zostały, jest okrutna. Mówię o gwałtach wojennych.
Zabrzmi to strasznie, ale gwałty zawsze były jednym z najokrutniejszych „narzędzi wojny”, wykorzystywanym wręcz jako element wojennej strategii. Dlaczego? Bo gwałt niszczy przeciwnika – kobiety, mężczyzn, dzieci – na wszystkich poziomach. Mechanizm nie zmienił się od wieków, a gwałt był również postrzegany w kategoriach dozwolonego łupu wojennego. Jeszcze po II wojnie światowej trybunały powołane do osądzenia zbrodniarzy wojennych – w Tokio i Norymberdze – nie uznały przestępczego charakteru przemocy seksualnej. Zmiana przyszła znacznie później, bo dopiero statut Międzynarodowego Trybunału Karnego dla byłej Jugosławii uznał gwałt za zbrodnię przeciwko ludzkości, czyniąc zastrzeżenie, iż musi on być popełniony podczas trwającego konfliktu zbrojnego i skierowany przeciwko ludności cywilnej.
Dopiero od 1 lipca 2002 roku Międzynarodowy Trybunał Karny jest uprawniony do ścigania przemocy seksualnej związanej z konfliktami, na mocy statutu określającego gwałt jako zbrodnię wojenną oraz zbrodnię przeciwko ludzkości. Osądzenie zbrodniarzy wojennych jest elementem „sprawiedliwego pokoju”, ale to tylko jedna strona. Pozostaje konieczność praktycznej – medycznej, psychologicznej, a czasem i rzeczowej pomocy dla ofiar tego rodzaju przemocy.
Minęły prawie trzy lata, coraz więcej Ukraińców i Ukrainek jest skłonna iść na ustępstwa, żeby zakończyć działania zbrojne. To dobry kierunek?
Wśród zasad wojny sprawiedliwej – a możemy powiedzieć, że taką właśnie wojnę prowadzi Ukraina – znajdujemy regułę dotyczącą realnych możliwości osiągnięcia sukcesu, czyli momentu zastanowienia czy wojna jest możliwa do wygrania, czy też skazuje dany kraj na ruinę. Gdy patrzymy na Ukrainę, dostrzegamy dzielność jej żołnierzy i determinację w obronie ojczyzny, ale trudno przymknąć oczy na wyczerpanie wojenne, topnienie zasobów sprzętowych, bojowych czy wreszcie ludzkich. Ustępstwa zawsze są bolesne, ale bywają koniecznie dla przetrwania. Nie oznaczają przy tym przegranej. A wygranej Rosji nie wolno nam brać pod uwagę.
„The Wall Street Journal” już latem zeszłego roku publikował wyniki badań prowadzonych wśród ukraińskich cywili i wojskowych, dotyczących możliwych negocjacji, końca wojny czy nawet utraty przez Ukrainę części terytorium. Po stronie ludności cywilnej wskazywały na zmęczenie, na oczekiwanie końca wojny nawet za cenę utraty części terytorium, jednak część walczących wskazywała, że w razie niesatysfakcjonującego kompromisu byłaby zdolna zbrojnie mu się przeciwstawiać.
Jednak wojna musi jakoś się skończyć, a chyba w demokratycznym obozie nikt nie bierze pod uwagę, by mogła skończyć się wygraną Rosji. Ta stanowiłaby tylko krok w kolejne zagrożenia, kolejne wojny
Negocjacje?
Negocjacje to dobry kierunek. Jeszcze przed zaprzysiężeniem Donalda Trumpa nominanci do jego administracji wskazywali potrzebę skłonienia stron do rozmów. Michael Waltz, doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa, mówił wprost o wykorzystaniu cen ropy i gazu, jako potencjalnej presji ekonomicznej na Rosję, gdyby ta nie chciała podjąć negocjacji. Można było również usłyszeć głosy o „dostarczeniu Ukrainie większej ilości broni, niż otrzymała za czasów administracji Joe Bidena”, gdyby Rosja wzbraniała się przed rozmowami.
Warto jednak mieć na uwadze, że obserwujemy rosyjska ofensywę, a rację ma Marco Rubio, nowy sekretarz stanu USA, który podczas przesłuchania przed senacką komisją spraw zagranicznych wskazywał, że celem Putina będzie uzyskanie maksymalnej przewagi negocjacyjnej, wymuszenie neutralności Ukrainy i atak za 4-5 lat.
W podobnym tonie wypowiadał się nowy sekretarz obrony, Pete Hegseth, od którego senatorowie usłyszeli: „Wiemy kto jest agresorem. Wiemy, kto jest dobrym gościem. Chcielibyśmy, żeby było to jak najbardziej korzystne dla Ukraińców, ale ta wojna musi się zakończyć”. To „ale” usłyszymy zapewne wiele razy, powtarzane w imię realizmu politycznego i „odważnej dyplomacji”. Tej nie zabrakło połączonym siłom administracji obu prezydentów USA – ustępującego i obejmującego tę funkcję – gdy szło o zawieszenie broni w Strefie Gazy.
Pozostaje mieć nadzieję, że nie zabraknie jej i w przypadku Ukrainy. Inna rzecz, że Stanom Zjednoczonym, Trumpowi opierającemu swoją doktrynę na sile i zwycięstwie, porażka Ukrainy po prostu się nie opłaca. Negocjacje to zatem dobry kierunek, ale Ukraina potrzebuje w nich szansy, równości i wsparcia.
Volodymyr Zelenskyy i Ursula von der Leyen. Zdjęcie: materiały prasowe
Wyobraźmy sobie, że wojna się kończy. Co dalej, zwłaszcza we właśnie rozpoczętej erze Trumpa?
Póki co wojna trwa, a świat kreśli scenariusze. Oczywiście najpiękniej byłoby uzyskać trwały, sprawiedliwy pokój. Taki, w którym agresor zostaje pokonany, zwaśnione strony podpisują układ pokojowy, gdzie Ukraina odzyskuje terytorium, Rosja wypłaca reparacje wojenne, zbrodniarze wojenni zostają osadzeni, Putin ląduje przed Trybunałem w Hadze, Ukraina się odbudowuje, a każde ze społeczeństw przechodzi przez wielopoziomowa rehabilitację polityczną, społeczną i kulturową; w sytuacji idealnej dołączamy jeszcze rehabilitację pamięci.
Piękny scenariusz, tylko… mało realny. Popatrzmy na z takim trudem wypracowane zawieszenie broni w Strefie Gazy. Pierwsza jego faza to 14 dni, i to te dni zadecydują co będzie dalej. W tak skomplikowanych sytuacjach spokój (bo nie mówmy o pokoju) jest bardzo kruchy, a to właśnie wypracowanie „stabilnego spokoju” jest zadaniem na drugą fazę zawieszenia broni.
Gdy idzie o Ukrainę, to nikt specjalnie nie ukrywa, że scenariusz na dziś to raczej negocjacje, gotowość na które już kilka razy ogłaszał prezydent Zełenski. W najgorszym razie mogą one prowadzić do zamrożenia konfliktu (dla Ukrainy mocno niekorzystne) oraz wprowadzenia pewnych elementów sprawiedliwego pokoju i odbudowy kraju. Z ukraińskiego punktu widzenia to również przyszłe członkostwo w UE i NATO, zamykanie kolejnych rozdziałów, przybliżające Ukrainę do wspólnot i sojuszy. Jednak w przypadku tej wojny negocjacje to nie będzie sprint, tylko maraton.
Nawet symboliczne pokonanie Rosji dla Trumpa byłoby zapewne niczym perła w koronie, ale era Trumpa to obszerniejszy temat, na który musimy patrzyć z wielu perspektyw. Zostając przy tej europejskiej, to na pewno czas, gdy – co zresztą mówił wielokrotnie Donald Tusk – „Europa musi stanąć na własnych nogach”, pozbyć się kompleksów i konsekwentnie budować swoją politykę, w tym politykę szeroko rozumianego bezpieczeństwa i obronności, w której gotowi będziemy sprostać tak starym jak i nowym rodzajom wojen.
*Dr Magdalena M. Baran - doktor filozofii, historyk idei, publicystka, redaktor prowadząca miesięcznik Liberté!; adiunkt w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Zajmuje się problematyką wojny, etyką wojny, międzynarodowym prawem dot. wojny i pokoju, odbudową społeczeństw postkonfliktowych, filozofią polityki, etyką rządu. Autorka książek „Znaczenia wojny. Pytając o wojnę sprawiedliwą” (2018), „Oblicza wojny (2019), „Był sobie kraj. Rozmowy o Polsce” (2021). Członkini rady programowej „Igrzysk Wolności”. Prowadzi podcast „Jest sobie kraj”. Niebawem ukaże się jej najnowsza książka poświęcona etykom rządu.
Prezydent Francji Emmanuel Macron już mówi o nieodwracalnych zmianach w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi, nazywając Rosję bezpośrednim zagrożeniem, podkreślając, że pokój nie oznacza kapitulacji Ukrainy, i proponując rozszerzenie parasola nuklearnego Francji na jej sojuszników.
Premier RP Donald Tusk powiedział, że Polska czułaby się bezpieczniej, gdyby miała własny arsenał nuklearny. Podkreślił, że Ukraina padła ofiarą ataku, ponieważ straciła broń jądrową.
Niemcy są u progu całkowitej zmiany swojej koncepcji bezpieczeństwa. Przyszły kanclerz Friedrich Merz nie uważa już Stanów Zjednoczonych za wiarygodnego partnera i jest przekonany, że Europa powinna stworzyć własne struktury obronne. Zasugerował, że alternatywny format dla krajów UE może zostać opracowany do czerwcowego szczytu NATO.
Stopień zaniepokojenia wśród Europejczyków rośnie w związku z bezprecedensową presją administracji Trumpa na Ukrainę. Stany Zjednoczone ostentacyjnie zawiesiły dostawy broni dla niej i wymianę informacji wywiadowczych. Na przywrócenie tego wsparcia zgodziły się dopiero po rozmowach w Arabii Saudyjskiej – w zamian za zgodę Ukrainy na tymczasowe zawieszenie broni.
Czy rozmowy w Dżuddzie zakończyły się sukcesem dla Ukrainy i czy są podstawy, by mówić o konturach przyszłego porozumienia pokojowego? Dlaczego Waszyngton wykazuje aż tak wielką lojalność wobec Moskwy? Czy punkt bez powrotu w relacjach UE – USA został przekroczony i co stanie się z NATO? Czy Europa może się bronić i wspierać Ukrainę bez Stanów Zjednoczonych?
Negocjacje w Dżuddzie
Spotkanie ukraińskiej i amerykańskiej delegacji w Dżuddzie trwało 8 godzin. Już samo to dowodzi, że omówiono wiele szczegółów, które były trudne, uważa Wołodymyr Ohryzko, były minister spraw zagranicznych Ukrainy (2007-2009). Niemniej w jego ocenie możemy mówić o pewnych pozytywnych wydarzeniach. Przede wszystkim końcowe wspólne oświadczenie stwierdza, że Ukraina zgadza się na 30-dniowe zawieszenie broni pod warunkiem, że Rosja też się na nie zgodzi.
Biały Dom poinformował, że spotkanie delegacji ukraińskiej i amerykańskiej było owocne. Zdjęcie: ADMINISTRACJA PREZYDENCKA
„Zawieszenie broni zacznie działać, gdy tylko Rosja wyrazi na to zgodę” – powiedział prezydent Zełenski w swoim wieczornym przemówieniu. Według niego podczas rozmów Ukraina zaproponowała ciszę przez 30 dni na niebie i na morzu, co oznacza wstrzymanie ataków dronami, rakietami, bombami i bronią dalekiego zasięgu. USA zaproponowały ustanowienie na próbę całkowitego zawieszenia broni wzdłuż całej linii frontu.
Amerykanie poszli dalej niż ukraińskie propozycje, ocenia Wołodymyr Ohryzko, więc teraz Rosja znalazła się w sytuacji „sprawdzam”:
– Bo jest oczywiste, że któryś z Amerykanów, być może będzie to Witkoff [Steve Witkoff, wysłannik prezydenta USA na Bliski Wschód – red.], natychmiast poleci do Moskwy i zaproponuje te kroki. Nie wiem, co kryje się za formułami, w których Amerykanie zobowiązali się przedstawić naszą wizję kwestii bezpieczeństwa. Nie sądzę, że zostaną one zaakceptowane a priori. Moje odczucie jest więc takie, że może nie dojść do zawieszenia broni, jeśli Rosjanie zdadzą sobie sprawę, że są zmuszani do zaakceptowania warunków bezpieczeństwa, które są dla nich nie do przyjęcia.
W przeciwnym razie sytuacja pójdzie w drugą stronę, z targowaniem się o aspekty bezpieczeństwa, podczas gdy na linii frontu będzie cisza
Rozmowy w Arabii Saudyjskiej zostały pozytywnie przyjęte przez europejskich przywódców. Donald Tusk napisał w X, że wydaje się, iż Amerykanie i Ukraińcy zrobili ważny krok w kierunku pokoju, a Europa jest gotowa pomóc w jego osiągnięciu.
Według Reutersa Trump wyraził nadzieję, że Rosja zgodzi się na zawieszenie broni, i zasugerował, że może porozmawiać z Putinem już w tym tygodniu.
Na briefingu po spotkaniu w Dżuddzie doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego Michael Waltz zapowiedział kontakty ze stroną rosyjską w najbliższych dniach. Podkreślił, że ukraińska delegacja dała jasno do zrozumienia, że podziela wizję pokoju prezydenta USA. Według Waltza Ukraina nie tylko zaakceptowała amerykańską propozycję całkowitego zawieszenia broni, ale także szczegółowo omówiła, co jest potrzebne do zakończenia wojny i jakie gwarancje bezpieczeństwa można uzyskać. Strona amerykańska ma nadzieję, że Moskwa zgodzi się na pokój.„Piłka jest teraz po stronie Rosjan” – powiedział sekretarz stanu USA Marco Rubio. Dodał, że jeśli Rosjanie powiedzą: „nie”, dowiemy się, kto przeszkadza w zawarciu pokoju.
Rubio: „Najlepsza rzecz, jaką Rosjanie mogą zrobić, to zaakceptować ukraińską propozycję przerwania ognia i podejść do stołu negocjacyjnego”. Zdjęcie: ADMINISTRACJA PREZYDENCKA
Nie wiadomo, kiedy Rosjanie udzielą odpowiedzi, ale jeśli chodzi o pomoc wojskową, powinna ona zostać natychmiast wznowiona – i zostało to powiedziane publicznie, zaznacza Wołodymyr Ohryzko:
– To sygnał dla wszystkich, że jeśli nie będą współpracować, to pomoc wojskowa dla Ukrainy będzie nadal płynąć. Myślę, że jest to bardzo jasna wiadomość dla Rosjan. Nie ma w niej nic o sankcjach gospodarczych, ale sądzę, że to nieodległe od siebie kwestie. Oczywiście nie powinniśmy mówić o żadnym spektakularnym zbliżeniu z tą administracją, ponieważ myśli ona wyłącznie o swoich interesach, a nie o naszych. Ale oznacza to, że ich [Amerykanów] propozycja zawieszenia broni została zaakceptowana [przez Ukrainę] i może to być szansa na przyszłe negocjacje. Ale powtarzam: teraz bardzo interesująca będzie reakcja Moskwy.
Amerykański interes pokojowy
Porozumienie pokojowe między Rosją a Ukrainą wydaje się bardzo mało prawdopodobne w perspektywie krótkoterminowej, ocenia Peter Dickinson z Atlantic Council:
– Zawieszenie broni jest możliwe, w zależności od roli Ameryki i presji, jaką Trump może wywierać na Rosję za kulisami. Jednak jak dotąd jego wysiłki koncentrowały się na dystansowaniu się od Ukrainy i wywieraniu presji na Kijów. Jeśli nie będzie poważnej presji na Moskwę, Putin będzie kontynuował wojnę.
Według Gustava Gressela z Akademii Obrony Narodowej w Wiedniu wydaje się, że Stany Zjednoczone martwią się tylko o siebie i swoje umowy z Rosjanami:
– Nie sądzę, by istniała teraz realna szansa na zawarcie jakiegokolwiek porozumienia pokojowego. USA opuściły Ukrainę. Wygląda na to, że podpisały Zusatzprotokoll [tajny protokół – odniesienie do tajnych części paktu Ribbentrop-Mołotow, które dotyczyły podziału Europy – red.]. A wszystkie ich publiczne występy, takie jak ten w Gabinecie Owalnym, są po prostu zainscenizowane, by uzasadnić to przed publicznością. Tak samo jest z „pokojem”.
USA w ogóle nie troszczą się o pokój
A jeśli chodzi o Europę, to nie wiadomo, co jeszcze jest w pakcie Trump – Putin, dodaje Gressel:
– Sądząc po komentarzach Trumpa, możemy znaleźć się w tym samym koszyku co Ukraina. Biorąc to pod uwagę, musimy przygotować się na niezależną walkę. Teraz mamy problemy, ale jedyną alternatywą dla ich rozwiązania i wyleczenia się jest stanie się rosyjską kolonią.
Strategia negocjacyjna Trumpa
7 marca Trump stwierdził, że Europa nie wie, jak zakończyć wojnę – ale on wie. Według prezydenta USA Putin chce zakończyć wojnę i z nim łatwiej się dogadać niż z Ukrainą. Trump podkreśla również, że jego wizja rozwoju wydarzeń w Ukrainie różni się od stanowiska ukraińskich władz i europejskich sojuszników: najpierw domaga się wstrzymania działań wojennych, a dopiero potem będzie można mówić o gwarancjach bezpieczeństwa. Nie jest jasne, jakie mogą być te gwarancje, ale Trump i jego najwyżsi urzędnicy już stwierdzili, że Ukraina nie jest mile widziana w NATO.
Prawdziwe negocjacje obejmują zarówno marchewkę, jak kij: oferty, które przyniosą korzyści w zamian za osiągnięcie pożądanego rezultatu, oraz groźbę kary, jeśli umowy nie zostaną dotrzymane. Tymczasem Ameryka nie stosuje tego podejścia. Akceptuje żądania Rosji, nie otrzymując w zamian żadnych kontrkoncesji poza obietnicą zakończenia wojny na warunkach dyktowanych przez Rosję. Tak postrzega sytuację Nigel Gould-Davies, starszy pracownik ds. Rosji i Eurazji w Międzynarodowym Instytucie Studiów Strategicznych.
– Najpierw USA izolowały i powstrzymywały Rosję, a teraz normalizują z nią stosunki i rozważają nowe możliwości handlowe i inwestycyjne – mówi Gould-Davies. – Najpierw zapewniły Ukrainie pomoc wojskową i finansową w celu samoobrony, a teraz ogłosiły, że odetną tę pomoc, i zagroziły np. odcięciem niezbędnej komunikacji satelitarnej Starlink, żądając jednocześnie dostępu do ukraińskich zasobów mineralnych na niekorzystnych dla niej warunkach.
Po 80 latach zapewniania Europie gwarancji bezpieczeństwa Ameryka redukuje swoją ochronę do mniejszego, bardziej niepewnego i coraz bardziej wątpliwego poziomu. Wiceprezydent J.D. Vance zasugerował nawet możliwość wycofania wojsk z kontynentu – według niektórych doniesień jest to jedno z żądań wysuwanych przez Rosję
Z drugiej strony, jak podkreśla Gould-Davies, Moskwa zignorowała żądania – przynajmniej te, o których wiadomo, że zostały wysunięte przez Amerykę:
– Kiedy amerykańscy urzędnicy poprosili Rosję o zaprzestanie ataków na ukraińską infrastrukturę energetyczną przed rozpoczęciem rozmów, rosyjscy urzędnicy odpowiedzieli, że takich ataków nie było. Kreml kategorycznie odrzucił również możliwość pojawienia się obcych sił na Ukrainie, mimo sugestii sekretarza obrony USA Pete’a Hagela, że „europejskie i pozaeuropejskie oddziały” mogłyby zostać rozmieszczone tam jako siły pokojowe.
Perspektywy zbiorowego bezpieczeństwa
Prezydent Czech Petr Pavel uważa, że konieczne jest przygotowanie się na scenariusz, w którym Europa pozostanie bez amerykańskiego wsparcia wojskowego. Według niego należy wspierać sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, ale powinniśmy być gotowi na to, że cała UE lub jej część zostanie pozostawiona sama sobie. Pomysł, by USA wycofały się z NATO i nie płaciły za bezpieczeństwo Europy, promuje Elon Musk, jeden z najbliższych współpracowników Trumpa.
Trump może nie wycofać całkowicie Ameryki z Sojuszu Północnoatlantyckiego, ale artykuł 5 jest już kwestionowany. A bez gwarancji zbiorowego bezpieczeństwa NATO traci swoje znaczenie, podkreśla Peter Dickinson:
– Jest zatem nieuniknione, że kraje europejskie będą poszukiwały dodatkowych struktur bezpieczeństwa. Podstawą tych wysiłków może być „koalicja chętnych” [format, który wyłonił się 2 marca, podczas spotkania w sprawie bezpieczeństwa w Londynie – red.]. NATO będzie jednak nadal funkcjonowało.
Europa nie jest teraz gotowa samodzielnie przeciwstawić się Rosji. Uznano tak w Niemczech, Wielkiej Brytanii i Francji już w 2024 roku. Polska jest jednym z niewielu krajów, które intensywnie się zbroją, i w 2025 roku planuje zwiększyć wydatki na obronność do 5% PKB. Uwzględniając wątpliwe perspektywy wsparcia wojskowego ze strony USA, UE zgodziła się zwiększyć swój budżet obronny do rekordowej kwoty 800 mld euro. Nawet sympatycy Kremla, premierzy Słowacji i Węgier, poparli wzrost wydatków na zbrojenia w obliczu rosnącego zagrożenia ze strony Rosji.
Dickinson podkreśla, że Europa nie może całkowicie zastąpić USA w Ukrainie, ale może pokryć większość deficytu, który powstanie w wyniku wycofania się Amerykanów:
– Kluczowymi kwestiami są wola polityczna i zwiększona produkcja broni. Same pieniądze nie wystarczą.
Nie jestem pewien, czy europejscy przywódcy są gotowi stawić czoło Rosji w pojedynkę – a Putin będzie próbował ich zastraszyć. Będzie to więc przede wszystkim test woli
Zdjęcie: Justin Tallis/Associated Press/East News
W ocenie Wołodymyra Ogryzki wygląda na to, że Europa w końcu się opamiętała i zdała sobie sprawę, że nie jest dobrze polegać na kaprysach amerykańskiego prezydenta, gdy pod nosem ma się rosyjską bestię:
– To pozytywny moment dla Ukrainy. Bo oznacza on, że Europejczycy zdali sobie sprawę, że muszą zbudować własny, europejski system bezpieczeństwa. Czy taki system może istnieć bez Ukrainy? Moja zdecydowana odpowiedź brzmi: nie może. Ukraina udowodniła na wszystkich frontach, na wszystkich polach, że ma dziś najsilniejszą, najbardziej doświadczoną armię w Europie.
Ohryzko podkreśla też, że Europa przechodzi obecnie kolosalne zmiany i w sprzyjających okolicznościach Ukraina ma szansę stać się potężnym elementem nowego systemu bezpieczeństwa w Europie.
Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji
18 lutego ostatni oddział Nova Post w Pokrowsku został zamknięty z powodu zagrożenia bezpieczeństwa. Do samego końca jego trzech pracowników desperacko walczyło o to, by mieszkańcy mieli kontakt ze światem. Ukraińcy mają nadzieję, że Nova Post będzie pierwszą firmą, która po wyzwoleniu wróci do miasta.
Jeśli kiedyś po zwycięstwie powstanie wielotomowa monografia o sile ducha i dzielności Ukraińców, wiele heroicznych stron zostanie poświęconych NovaPost. W zeszłym roku zespół tego narodowego ukraińskiego operatora doradzał naukowcom z William Davidson Institute (WDI) na Uniwersytecie Michigan, autorom studium przypadku dla szkół biznesu.
Rozmawiamy z Wiaczesławem Klimowem, współwłaścicielem i współzałożycielem Nova Post, o biznesie pod bombami i planach podczas wojny. A także o wejściu firmy na rynki międzynarodowe.
Вячеслав Климов, співвласник і співзасновник Нової пошти
Olga Gembik: W ciągu trzech lat inwazji na pełną skalę Nova Post stała się jedną z marek narodowego oporu. Czy trudno było przestawić biznes na tory wojskowe?
Wiaczesław Klimow: Przygotowywaliśmy się na wojnę, na różne scenariusze,mieliśmy plany ewakuacji ze wschodu, plan działania na wypadek utraty łączności komórkowej, internetu i prądu, opracowaliśmy alternatywne trasy na wypadek zniszczenia dróg.
Nie mogliśmy jednak przewidzieć, że atak nadejdzie nie tylko ze wschodu Ukrainy, ale ze wszystkich kierunków, że Irpień lub Bucza zostaną zajęte już 27- 28 lutego, a wróg znajdzie się na obrzeżach Kijowa.
Nowe realia zmusiły nas do szukania alternatywnych rozwiązań. Na początku wojny zmienialiśmy nasz model logistyczny kilka razy w tygodniu i szybko przeorientowaliśmy się z firmy pocztowej na firmę przewozową: zaczęliśmy ewakuować firmy naszych klientów i partnerów, transportując ich sprzęt i magazyny do bezpieczniejszych regionów kraju.
Zaczęliśmy dostarczać pomoc humanitarną z całego świata, w tym z ONZ, i uruchomiliśmy nowy rodzaj działalności: 3PL – zapewniając firmom usługi przechowywania, pakowania i dostarczania ich towarów. W marcu 2022 r. dzięki niestrudzonej pracy zaczęliśmy stopniowo odzyskiwać siły. Udało nam się powrócić do poprzedniego tempa dostaw w mniej niż sześć miesięcy.
Jak to działa w czasie wojny? Jak zmieniły się kluczowe procesy? Jak udało się wam je ustabilizować?
Za każdym razem są to nowe wyzwania, szukamy więc sposobów na sprostanie im. Na przykład ze względu na ciągłe ataki wroga na ukraiński system energetyczny mieliśmy do czynienia z przerwami w dostawach energii i długimi przerwami w dostawach prądu. Aby zapewnić nieprzerwaną pracę oddziałów, wyposażyliśmy je w generatory i Starlinki, a także zainstalowaliśmy kogeneratory gazowo-tłokowe i elektrownie słoneczne w centrach sortowania.
W tym roku utworzyliśmy również własną spółkę paliwowo-energetyczną, Nova Energy, która już pokrywa nasze zapotrzebowanie na paliwo. Oczywiście odczuwamy również braki kadrowe, dlatego intensywnie rekrutujemy studentów i otwieramy stanowiska dla kobiet i mężczyzn bez doświadczenia zawodowego. Wprowadziliśmy też programy adaptacyjne dla weteranów.
Projekty humanitarne Nova Post są doskonałym przykładem społecznie odpowiedzialnego biznesu. Nad czym teraz pracujecie?
Nova Post zawsze była czymś więcej niż tylko szybką dostawą. Duża część naszych zasobów ma również na celu wspieranie potrzebujących. Od początku inwazji rozszerzyliśmy nasz humanitarny projekt Nova Post i przekształciliśmy go w oddzielny obszar. W ramach projektu organizacje charytatywne i wolontariackie mogą wysyłać artykuły humanitarne na koszt Nova Post, czyli bezpłatnie.
Od 2014 roku dostarczyliśmy 131 tysięcy ton pomocy humanitarnej, ponad 3,2 miliona paczek, a do naszego programu dołączyło 2 200 fundacji charytatywnych.
Wiele naszych działań ma na celu ochronę Ukraińców i wspieranie naszych obrońców. Wraz z fundacją charytatywną „Wróć żywy” podejmujemy inicjatywy mające na celu zebranie funduszy na wzmocnienie ukraińskiego systemu obrony powietrznej.
W ubiegłym roku wspólnie z Ukraińcami zebraliśmy 330 mln hrywien na wzmocnienie ukraińskiej obrony powietrznej i wyposażenie jej w sprzęt łączności. Teraz zbieramy fundusze na radar i walkę elektroniczną, by chronić naszą obronę powietrzną przed rosyjskimi dronami zwiadowczymi. Każdy może się przyłączyć, klikając odpowiedni link, a Nova Post podwoi każdą darowiznę.
Ponadto regularnie pomagamy 13. jednostce wojskowej, w której służy od 2 000 do 8 000 obrońców. Nova Post na bieżąco zaspokaja jej potrzeby i zapewnia wszystko, od opasek uciskowych, radia, opon samochodowych, generatorów – po piły łańcuchowe, noże i drony. Rozwijamy własną sieć i dziś działamy w ponad 10 000 miejscowości w całej Ukrainie, w tym w miastach na linii frontu. Dostarczamy przesyłki do miejsc, do których nie docierają inni operatorzy pocztowi.
Straty Nova Post podczas inwazji są liczone w zniszczonych terminalach, sprzęcie, logistyce, utraconych biurach. Ale najbardziej bolesną rzeczą jest utrata kolegów. Jakie straty ponieśliście? I jak wspieracie rodziny swoich pracowników?
Wszystko można kupić, odbudować i przywrócić – z wyjątkiem życia. Oczywiście najtrudniejszą rzeczą dla nas jest utrata naszych kolegów. Od początku inwazji zginęło 189 pracowników firmy. Spośród nich 20 było cywilami, a 169 wojskowymi, którzy bronili kraju.
W październiku 2023 roku Rosjanie zaatakowali Nową Posztę. W wyniku ataku zginęło 6 osób
Nova Post zawsze wspiera rodziny poległych pracowników. Zapewniamy im pomoc materialną i wsparcie finansowe dla ich dzieci. Co miesiąc te dzieci otrzymują 10 000 hrywien do czasu osiągnięcia pełnoletności, zapewniamy im także stypendia na edukację na dowolnym uniwersytecie na świecie wwysokości 12 500 dolarów. Troje dzieci naszych zmarłych pracowników już studiuje na uniwersytetach dzięki funduszom zapewnionym przez spółkę.
Ponadto mamy zespół stu psychologów, którzy zapewniają pomoc psychologiczną. Wśród pracowników są psychologowie dziecięcy i rodzinni, a także osoby specjalizujące się w pracy z PTSD i innymi rodzajami traum związanych z wojną.
Obecnie zmobilizowanych jest 3 788 pracowników Grupy NOVA. Każdemu z nich zapewniamy amunicję i wszystkie niezbędne rzeczy, płacimy im także 10000 hrywien miesięcznie.
Jeśli chodzi o infrastrukturę logistyczną, szacowane straty Nova Post z powodu wojny w latach 2022-2024 wyniosły 3 mld hrywien. Aż 317 oddziałów, 70 terminali sortujących i magazynów (w Dnieprze, Mikołajowie, Charkowie, Czernihowie, Chersoniu, Odessie, Pokrowsku i innych miastach) zostałopoważnie uszkodzonych lub zniszczonych w wyniku ataków rakietowych i dronowych. W Dnieprze i Połtawie nie można było naprawić zniszczonego wyposażenia terminali ani wyremontować pomieszczeń, więc znaleźliśmy nowe.
Na okupowanych terytoriach nadal znajduje się ponad 1 100 naszych oddziałów. Nie wiemy, w jakim są stanie. W wyniku działań wojennych zniszczeniu uległo 130 000 przesyłek. Łączna kwota roszczeń wypłaconych klientom z powodu zniszczenia paczek wyniosła ponad 105 mln hrywien.
Jednak pomimo strat Nova Post nie zatrzymała się ani na jeden dzień podczas wojny. Odbudowaliśmy nasz model logistyczny, aby zapewnić nieprzerwane dostarczanie paczek w każdych warunkach.
Wznowiliśmy działalność na wyzwolonych terytoriach, wchodząc na nie jako pierwsi po siłach zbrojnych. I nadal działamy w całej Ukrainie, nawet w pobliżu linii frontu.
Rozbity samolot Novej Posty
Mimo wszystko ubiegły rok charakteryzował się dobrymi wynikami. Dostawy międzynarodowe wzrosły o 86% (do 19 milionów), a Nova Post dostarczyła rekordowe 480 milionów paczek, przekraczając wynik z 2023 roku. Czy firma wróciła do swoich przedwojennych wyników?
Pomimo wszystkich wyzwań czasu wojny, nie tylko wróciliśmy do poziomu sprzed wojny, ale nawet go przekroczyliśmy. Musieliśmy całkowicie odbudować naszą logistykę i harmonogram pracy. To było najtrudniejsze zadanie.
Następnie zaczęliśmy pracować wszędzie tam, gdzie to było możliwe, by dostarczyć najpotrzebniejsze rzeczy: leki, żywność, dokumenty, ubrania, usługi finansowe i pomoc humanitarną.
W pierwszych tygodniach wojny czas dostawy wydłużył się: w marcu paczki mogły potrzebować od trzech do czterech dni, aby dotrzeć do miejsca przeznaczenia. Główną trudnością były niedrożne drogi, bo punkty kontrolne były w każdej osadzie, kontrolowano dokumenty kierowców i ładunki. No i wiele mostów było zniszczonych, a infrastruktura uszkodzona. Ze względu na godzinę policyjną nasze samochody nie mogły wjeżdżać do miast w nocy, a kierowcy musieli czekać przy drogach do rana, co ograniczało całodobowe dostawy.
Jednak wróciliśmy do tempa dostaw sprzed wojny w mniej niż sześć miesięcy. Zaczęliśmy dostarczać przesyłki jeszcze szybciej, a średni czas dostawy skrócił się z 26 do 24 godzin. W dużej części to wynik ciągłych inwestycji w innowacje i rozwój naszej sieci logistycznej. Dlatego stale automatyzujemy nasze terminale i otwieramy nowe centra sortowania, wdrażając najnowsze rozwiązania lean irobotykę.
Trudno było przywrócić sieć i zapewnić bezpieczeństwo pracownikom. Ale każdego dnia otwieraliśmy 70-80 oddziałów w całym kraju. W ten sposób w ciągu dwóch miesięcy przywróciliśmy 17 500 punktów usługowych, w których ludzie mogli odbierać i wysyłać paczki i ładunki. Dziś sieć Nova Post w Ukrainie jest większa niż w 2022 roku, a nawet większa niż w 2014 roku. W ubiegłym roku otworzyliśmy 1 747 nowych placówek i zainstalowaliśmy 8 410 urzędów pocztowych w kraju, nawet na obszarach frontowych. Sieć składa się obecnie z 13 173 oddziałów i 24 535 urzędów pocztowych, co daje łącznie 37 708 punktów obsługi.
Nova Post dostarcza pomoc w odległe miejsca Ukrany
Przedwojenne rekordy w liczbie dostarczonych paczek zostały również przekroczone. W 2021 roku dostarczyliśmy 372 miliony paczek, podczas gdy w ubiegłym roku liczba dostarczonych paczek wyniosła 480 milionów, czyli 29%
więcej niż przed wojną.
W 2021 roku ustanowiliśmy rekord, dostarczając 1,8 miliona paczek dziennie. A już w 2024 r. udało nam się dostarczać 2,24 mln paczek dziennie. Wszystko to było możliwe dzięki pracownikom Nova Post i zaufaniu klientów.
Czy zgodzi się Pan ze stwierdzeniem, że wejście Nova Post na rynki europejskie to nie tylko nowe horyzonty i skalowanie biznesu, ale także czynnik jednoczący Ukraińców za granicą, którzy często są rozczarowani zagranicznymi usługami?
Nova Post jednoczy Ukraińców. Głównym celem naszego wejścia na rynek europejski, w tym polski, była pomoc Ukraińcom, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia Ukrainy, aby nie stracili kontaktu ze swoimi krewnymi w ojczyźnie.
Powiedzieliśmy: „Podzieleni granicami, zjednoczeni przez Nova Post”. Jednak nie dzielimy naszych klientów na Ukraińców i nie-Ukraińców. Naszym klientem jest każdy, kto ceni sobie wysoką jakość usług i szybką dostawę.
Z biegiem czasu dodaliśmy usługi, które są również przydatne i interesujące dla lokalnych mieszkańców, takie jak szybka dostawa w kraju, dostawa między krajami europejskimi, sprzedaż opakowań i inne. Ponadto Ukraińcy polecali nas swoim znajomym – Polakom, Niemcom, Hiszpanom – a ci stali się naszymi klientami.
Podążyliśmy za naszymi klientami, weszliśmy na rynek UE i intensywnie rozwijamy się poza Ukrainą. Nova Post działa w 16 krajach europejskich, otworzyliśmy 126 oddziałów i mamy ponad 87 000 punktów usługowych.
Jakie są wasze plany na rozwój sieci NOVA POST za granicą?
Kiedy wchodzimy do nowego kraju, zawsze robimy to we współpracy z lokalnym operatorem. To współpraca korzystna dla obu stron, ponieważ my zwiększamy ich wolumeny, a oni zwiększają nasz zasięg. Nie mamy konkurentów, ale mamy ponad dziesięciu partnerów w całej Europie. To znani na całym świecie giganci – DPD, DHL, GLS, Emons, a także lokalni gracze: Chronopost, SPS, Venipak, InPost itp.
Nasze przewagi konkurencyjne obejmują niezawodność, technologię i koncentrację na kliencie. Udostępniliśmy wszystkie nasze usługi online – można je zamówić na naszej stronie internetowej, w wielojęzycznej aplikacji mobilnej, na koncie biznesowym itp. Aby upewnić się, że nasi klienci zawsze wiedzą, gdzie znajduje się ich przesyłka, wdrożyliśmy funkcję śledzenia, która pomaga obserwować wszystkie etapy przemieszczania się paczki lub ładunku w czasie rzeczywistym.
Jeśli chodzi o rozwój sieci w Europie, realizujemy strategię pogłębiania i konsolidacji w krajach, w których jesteśmy już obecni. W tym roku planujemy otworzyć nowe punkty usługowe i rozwinąć własne ukierunkowane dostawy.
Jak wyglądała ścieżka rozwoju biznesu w Polsce?
Byliśmy prawdopodobnie pierwszą dużą ukraińską firmą, która weszła na polski rynek od początku wojny na pełną skalę. Początkowo, w kwietniu 2022 roku, uruchomiliśmy usługę „Rzeczy z domu za granicę”. Zapewniała ona dostawę rzeczy osobistych Ukraińcom, którzy tymczasowo opuścili terytorium Ukrainy z powodu wojny, z dużymi, sięgającymi 80% rabatami.
W maju 2022 r. ostatecznie zdecydowaliśmy się wejść na rynek europejski, a na początku października otworzyliśmy nasz pierwszy oddział w Warszawie.
Nie mogę powiedzieć, że to było szybkie i łatwe, ale Polska była najbardziej lojalna na początku wojny. Wprowadziła uproszczone procedury odprawy celnej dla ładunków C2C, dzięki czemu nadal możemy szybko przewozić dziesiątki tysięcy paczek dziennie. Nawiasem mówiąc, nie każdy urząd celny ma wystarczające zasoby, by obsłużyć odprawę celną tysięcy paczek dla osób fizycznych.
Nova Post aktywnie się rozwija w Polsce
Z jakimi wyzwaniami musieliście się zmierzyć?
Było tylko jedno wyzwanie: szybkie wejście na rynek nowego kraju. Reszta to po prostu nowe reguły gry, które zaakceptowaliśmy. Otworzyliśmy spółkę zo.o., konta bankowe i na własną rękę szukaliśmy pracowników w Polsce.
Pierwszy oddział Nova Post w Warszawie został otwarty 3 października 2022 roku. W ciągu pierwszych trzech miesięcy działalności, tj. od października do grudnia 2022 roku, otworzyliśmy rekordową liczbę 17 placówek w Polsce. W pierwszym roku działalności w Polsce dostarczyliśmy ponad 1,3 mln przesyłek międzynarodowych.
Dziś Nova Post ma 50 biur w Polsce, co czyni ją największą siecią spośród wszystkich krajów, w których działamy – poza Ukrainą.
Nie tylko zapewniamy wysokiej jakości usługi, ale także tworzymy nowe miejsca pracy, płacimy podatki i przyczyniamy się do rozwoju polskiej gospodarki. W 2024 r. firma odprowadziła ponad 14 mln zł podatków do budżetów wszystkich szczebli. Mamy już stałych klientów wśród polskich konsumentów – osób fizycznych i firm. Są to na przykład polscy przedsiębiorcy, którzy najczęściej realizują dostawy do Ukrainy. Jeśli wyślesz paczkę przez Nova Post z Warszawy przed godziną 12.00, może ona być we Lwowie już następnego dnia wieczorem. Kto inny może być dla nich bardziej niezawodnym partnerem?
Szybka dostawa z Polski do Niemiec jest popularna wśród lokalnych klientów. Ludzie często wysyłają walizki do Hiszpanii, Włoch i Francji przez Nova Post, by uniknąć przepłacania za bagaż w samolocie. Dzięki temu wyjeżdżasz na wakacje i nie musisz martwić się o swoją walizkę. Zostanie ona dostarczona pod twoje drzwi przez kuriera Nova Post w dogodnym dla ciebie terminie.
Jak będzie rozwijać się sieć placówek pocztowych w Polsce w najbliższych latach?
Plany dalszego rozwoju Nova Post w Polsce są ambitne. W 2025 roku planujemy otworzyć ponad 20 kolejnych oddziałów, przede wszystkim w Tychach, Elblągu, Płocku i Koszalinie, a także dwie sortownie w Poznaniu i
Krakowie.
Firma będzie miała również nowoczesne centrum realizacji zamówień wWarszawie. Wszystko po to, by dostawy były jeszcze szybsze i wygodniejsze. Wszyscy znamy memy o tym, że Nova Post jako pierwsza wjechała na Krym czy w rejon Kurska lub dostarczyła broń na linię frontu. Na ile ważne jest dla Pana i dla Pana firmy to, że sami użytkownicy pracują nad jej promocją?
To wyjątkowy przypadek, gdy ludzie sami tworzą pozytywne tło informacyjne wokół marki. Jednak Rosja wykorzystuje te memy w swojej wojnie informacyjnej, propagandzie i usprawiedliwianiu ataków na naszą infrastrukturę.
Podczas wojny żarty o Nova Post stały się częścią kultury popularnej i doceniamy to. Co więcej, niektóre z nich nawet popieramy, jak ten o powrocie na Krym i otwarciu oddziału w Jaskółczym Gnieździe [zabytek architektury na Krymie – red.]. To było zabawne.
Traktujemy to jak dowód zaufania do firmy i dowód tego, że konsumenci kojarzą nas z szybkością, niezawodnością i odpornością.
W marcu 2022 r. krótki film przedstawiający artylerzystkę samobieżnego systemu artyleryjskiego (SAP) bombardującą wroga zrobił karierę w mediach społecznościowych.
Artylerzystką była Tetiana Czubar, żołnierz 58. Oddzielnej Brygady Piechoty Zmotoryzowanej. W tamtym czasie jej przykład sprawił, że wielu mężczyzn zgłosiło się na ochotnika. Chociaż nie brakowało sceptyków, którzy wierzyli, że to dobra ukraińska propaganda wymyśliła tak udaną kampanię.
Tanya to prawdziwa dziewczyna z Konotopu, była cukierniczka, która zawsze marzyła o służbie w wojsku. Kiedy po raz pierwszy przybyła do centrum szkoleniowego, przyglądano jej się sceptycznie. Kiedy jednak jej towarzysze zobaczyli, jak sprawnie podnosi ciężary, zmienili zdanie. W końcu dziewczyna została pełnoprawnym strzelcem, który brał udział w bitwach artyleryjskich o Kijów.
Tak Tanya opisała obronę w obwodzie czernihowskim w wywiadzie dla NV:
- Rosjanie jechali tą samą drogą, zarówno na front, jak i z frontu. Próbowali dostać się do Kijowa. A my przywitaliśmy ich kwiatami.
W życiu prywatnym Tanya uwielbia kolor różowy, nosi sztuczne rzęsy i jaskrawy manicure. Jest także matką dwóch synów. Historia Tanyi powstała w czasie, gdy potrzebowaliśmy inspirujących historii o bohaterach jak powietrza.
W styczniu 2023 roku Tanya została szczęśliwą żoną żołnierza Mykhailo. Niewiele o nim wiadomo, ale są informacje o tym, jak się poznali. Tanya kosiła trawę, a Mychajło natychmiast zdał sobie sprawę, że patrzy na kobietę swojego życia.
Mama pojmanego żołnierza piechoty morskiej znalazła psa syna w Mariupolu
Natalia Nikołajewa, matka wielu dzieci z Łucka, mogłaby być tematem filmu nagrodzonego Oscarem. Jej najstarszy syn Dmytro jest sanitariuszem w 36 Brygadzie Piechoty Morskiej. Z wykształcenia jest medykiem, ale przed wojną próbował swoich sił jako DJ. W październiku 2021 r. Dima spełnił swoje marzenie - dostał szczeniaka pit bull terriera, Atenę. Chłopiec i pies służyli razem wszędzie - i razem spotkali się z inwazją na pełną skalę w zablokowanym Mariupolu. W kwietniu 2022 r. wzięli ich do niewoli Rosjanie.
Okupanci nie pozwolili Dmytro zabrać ze sobą psa.
- Kiedy zaczęli ładować nas do autobusów, rosyjski żołnierz powiedział: "Zostaw go albo cię tu zastrzelę" - opowiada matka żołnierza.
Natalia natychmiast zaczęła szukać nie tylko swojego syna, ale także jego psa:
- Natychmiast zaczęłam publikować posty w różnych społecznościach, na kanałach telegramów. Miałam zdjęcia i filmy Ateny, co dwa tygodnie publikowałam post, a ludzie wysyłali mi zdjęcia różnych psów.
Ponad rok później pies został znaleziony na wysypisku śmieci na lewym brzegu Mariupola, niedaleko miejsca, w którym Dmitrij i Atena zostali rozdzieleni. Znaleźli się serdeczni wolontariusze, którzy zgodzili się sporządzić dokumenty i wywieźli Atenę z Mariupola - przez Rosję, Łotwę, Litwę i Polskę.
W lutym 2024 r. Dmytro otrzymał paczkę od Czerwonego Krzyża - zawierała ona słodycze i rodzinne zdjęcie jego matki, brata i siostry z psem. Dało to marynarzowi nową siłę do przetrwania wszystkich prób niewoli i tortur. Jesienią 2024 roku historia zakończyła się happy endem - po 29 miesiącach tortur mężczyzna wrócił do domu.
Matka, która uratowała syna i psa, walczy o życie. Ma raka i tylko wiara w powrót syna dała jej siłę, by znieść leczenie.
"Natasza, udało ci się!". Przedszkolanka, która zestrzeliła rakietę
Podczas zmasowanego rosyjskiego ataku 17 listopada 2024 r. oficer wojskowy Nataliia Hrabarchuk zniszczyła rosyjski pocisk manewrujący za pierwszym podejściem za pomocą przenośnego przeciwlotniczego systemu rakietowego Igla.
"Natasha, udało ci się!" - na filmie słychać radosny głos. W tym momencie serwisantka przykuca i zakrywa twarz dłońmi ze zdziwienia.
Był to jej pierwszy ostrzał i zakończył się sukcesem. Do 2021 roku Nataliia Hrabarchuk pracowała jako nauczycielka w przedszkolu, ale później zmieniła zawód i wstąpiła do sił zbrojnych. Obecnie służy jako strzelec przeciwlotniczy w jednostce rakietowej Galicyjsko-Wołyńskiej Brygady Radiotechnicznej. Nauka zajęła jej 5 miesięcy.
- Wykonałam setki startów treningowych na symulatorach. A potem - pierwszy bojowy start i trafienie w cel! Przenośny system obrony przeciwlotniczej waży około 18 kilogramów, a odpowiedzialność jest również ciężarem - mówi.
Historia Natalii poprawiła nastroje Ukraińców podczas jesiennej rosyjskiej ofensywy w Donbasie i zmasowanych ataków na cywilne miasta.
Doświadczenie Natalii okazało się przydatne - kobiety zaczęły pytać o możliwość dołączenia do grup strzeleckich i zapisywały się na szkolenia z obsługi dronów
Ciężarna w niewoli. Sanitariuszka Mariana Mamonova
Ta historia ma osobisty charakter dla autorki. Pod koniec wiosny 2022 r. napisał do mnie lekarz wojskowy z jednego z kluczowych szpitali i powiedział, że wojskowy szpital polowy w Mariupolu został zdobyty. Jest tam kobieta w ciąży i wiele młodych kobiet. Trzeba było coś zrobić.
Zostawiłam swoje kontakty lekarzowi. Później opublikowaliśmy nazwiska schwytanych lekarzy i pielęgniarek. Jedną z nich była ukraińska lekarka, żołnierz, Mariana Mamonowa.
Po ukończeniu szkoły medycznej Mariana została wysłana do Berdiańska, a od 2017 r. wojskowy medyk był na rotacji w strefie ATO, gdzie udzielał pomocy żołnierzom. Przed wybuchem wojny na pełną skalę Mariana została wysłana do służby w Mariupolu. To właśnie tam poznała swojego przyszłego męża Wasyla.
Kiedy rozpoczęła się rosyjska ofensywa na miasto, sanitariuszka wraz z kolegami i lokalnymi mieszkańcami przebywała na terenie Huty Żelaza i Stali Iljicza w Mariupolu. Rzadko kontaktowała się z rodziną. Powiedziała, że żyje i że kończą im się lekarstwa, broń i żywność. Podczas wojny dowiedziała się, że jest w ciąży.
Mariana Mamonova była przetrzymywana przez Rosjan przez sześć miesięcy. W Olenivce spała na podłodze, nie miała dostępu do zdrowej żywności i świeżego powietrza. Mówi, że była zastraszana podczas przesłuchań i bała się, że jej dziecko urodzi się w niewoli i zostanie zabrane - jak zagroził kiedyś rosyjski urzędnik:
- Powiedział, że jeśli nie odpowiem tak, jak chciał, wyśle mnie do obozu w Rosji, a moje dziecko zostanie zabrane. To było naprawdę straszne, tak bardzo płakałam.
Mariana Mamonova z córką. Zdjęcie: archiwum prywatne
Pod koniec września 2022 r. dziewczynka i ponad 200 innych więźniów zostało wymienionych na ojca chrzestnego Putina Wiktora Medwedczuka i 55 innych okupantów. Mariana ledwo mogła wyjść z sali tortur z powodu dużego brzucha. Kilka dni później, w Ukrainie, urodziła zdrową dziewczynkę, Annę.
Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu Wspierajmy Ukrainę realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji.