Natalia Żukowska: Olga, o czym jest Twoja książka "Jak zmienia nas wojna"?
Olga Wołyńska: W przedmowie napisałam, że my, Ukraińcy, żyjemy w wojnie od 2014 roku, ale inwazja na pełną skalę w jednej chwili zresetowała nasze życie i zniszczyła wszystkie nasze plany, nasze poczucie stabilności i bezpieczeństwa. Wpadłam na pomysł, aby zebrać doświadczenia zwykłych Ukraińców, którzy nie mają szans publicznie się wypowiadać jak posłowie, prezydenci czy nawet aktywiści. Jednak ich doświadczenie jest bardzo cenne i będzie zrozumiałe dla każdego czytelnika. Postawiliśmy na wywiad, bo dzięki tej formule mogliśmy zachować tożsamość i prawdziwość relacji ludzi, którzy opowiadają, jak wojna wpłynęła na nich, co w nich zmieniła, co przemyśleli lub stracili.
Książka zawiera 12 wywiadów z Ukraińcami o zupełnie różnych zawodach. Jest na przykład ksiądz, wnuczka pisarki z Mariupola, która jako pierwsza kobieta wstąpiła do Związku Pisarzy Ukraińskich i zginęła w piwnicy w Mariupolu w kontekście katastrofy humanitarnej. Jest też pogłębiony wywiad z zamordowanym fotografem-dokumentalistą Maxem Levinem. Są też historie lekarzy, którzy pracowali w Buczy pod ostrzałem i przeprowadzali operacje na rannych dzieciach i dorosłych.
Rozmawialiśmy również z kobietą, której 13-letni syn został zabity przez rosyjskich żołnierzy z czołgu. Rozmowy z ukraińskimi intelektualistami dodały do książki kontekst historyczny, kulturowy i dotyczący praw człowieka. W szczególności z nagrodzoną Nagrodą Nobla działaczką na rzecz praw człowieka Ołeksandrą Matwijczuk, reżyserką filmową Alisą Kowalenko oraz dziennikarzem i blogerem Aiderem Muzhdabaevem. Wyjaśniają oni zagranicznym czytelnikom głęboki kontekst wojny rosyjsko-ukraińskiej.
Co było impulsem do napisania tej książki?
Moje własne doświadczenie. Drugiego dnia wojny na pełną skalę wyjechałam z moim sześcioletnim synem. Początkowo szukaliśmy tymczasowego schronienia w Polsce, a później trafiliśmy do Austrii, gdzie obecnie mieszkamy. Pewnego dnia pomyślałam, że skoro umiem pisać, to przydam się na tak zwanym "froncie informacyjnym". Wtedy zdałam sobie sprawę, że niemieckojęzyczna publiczność sympatyzuje z Ukraińcami, ale ma raczej powierzchowne pojęcie o tym, co dzieje się w Ukrainie. Książka została opublikowana w języku niemieckim przy wsparciu austriackiego wydawnictwa Verlag Klingenberg.
"Chciałam, aby zwykli Austriacy i Niemcy zrozumieli, przez co przechodzą Ukraińcy w swojej walce o wartości demokracji i wolności. Aby zrozumieli, że to nie tylko nasza sprawa. To sprawa każdego Europejczyka. Ukraiński oryginał nie został jeszcze opublikowany, ale mam nadzieję, że stanie się to w odpowiednim czasie. Chcę również opublikować wersję anglojęzyczną.
To nasza próba zwrócenia uwagi na Ukrainę i przypomnienia, że wojna wciąż trwa
Która historia zrobiła na Tobie największe wrażenie jako na autorze?
Wszystkie historie zrobiły na mnie wrażenie, ponieważ dotyczą utraty. Ale przede wszystkim historia 13-letniego Rostyslava Pichkura. On i jego rodzina próbowali ewakuować się z regionu Kijowa i natknęli się na konwój rosyjskich pojazdów. Rostysław był jedynym długo oczekiwanym synem. W tym czasie jego matka była w ciąży. Ona i jej rodzina wyjeżdżali samochodem. Gdy tylko zorientowali się, że są ostrzeliwani, wyskoczyli z samochodu i zaczęli uciekać. Strzelano do nich, jakby byli żywymi celami. W pewnym momencie chłopiec wstał z ziemi, aby zobaczyć, gdzie są jego rodzice. Rosjanie natychmiast otworzyli do niego ogień. Zginął na miejscu. Przez długi czas rodzicom nie wolno było nawet zabrać ciała dziecka. Ich samochód z psem i wszystkimi dokumentami spłonął. To było piekło.
Przy tej historii płakali i wydawca Paul Klingenberg, i tłumacz Harald Fleischmanna, Austriak. Teraz Maryna Pichkur, matka zastrzelonego nastolatka, próbuje zeznawać w sprawie tej zbrodni wojennej, tak, by sprawcy zostali ukarani. Ma jeszcze jednego chłopca, ale mówi, że z czasem coraz trudniej jest jej pogodzić się ze stratą najstarszego syna.
Byłam również pod wrażeniem historii Olgi Zaitsevej, wolontariuszki z Dniepru, która wraz ze swoim zespołem ewakuowała tysiące ludzi z punktów zapalnych. Opowiedziała mi, że w jednej z wiosek w obwodzie ługańskim, kiedy pojechała po ludzi po deokupacji, zobaczyła pięcioletniego chłopca, który był zupełnie siwy. Okazało się, że osiwiał, gdy rosyjscy żołnierze próbowali zabrać jego dziadka na rozstrzelanie. Przez jakiś czas nawet nie mówił. Chłopiec i jego rodzina zostali ewakuowani do Dniepru. Otrzymuje pomoc psychologiczną i poszedł do szkoły. Uważam, że o takich rzeczach trzeba mówić. Świat musi o tym wiedzieć.
Olga, jaki jest cel tej książki? Co chciałaś przekazać czytelnikom?
Z jednej strony jest to dokumentalny zapis zbrodni wojennych Rosji, a z drugiej strony - deklaracja wsparcia dla Ukrainy. Chcę, aby Europejczycy byli bardziej świadomi tego, przez co przechodzą Ukraińcy, aby nie dali się zwieść rosyjskiej propagandzie i otrzymali informacje z pierwszej ręki o tym, co się dzieje. Niemiecki dziennikarz Thomas Lierz zrecenzował naszą książkę i napisał na Twitterze, że płakał kilka razy podczas jej czytania. Jego post został obejrzany przez 70 000 osób. Oczywiście rosyjskie boty natychmiast zaczęły komentować. Pisały, że to nazistowska propaganda.
W naszej obronie niemiecki redaktor napisał: "Zalecam, aby wydawca przetłumaczył książkę na język rosyjski, opublikował 100 000 egzemplarzy i poleciał nimi z Riazania do Władywostoku"
Jeśli chodzi o rosyjską propagandę, to czy jest ona nadal bardzo zauważalna w Austrii?
Wielu Rosjan przeniosło się z Rosji do Austrii właśnie z powodu wojny na Ukrainie. Tak więc rosyjska propaganda również tutaj nie śpi. Od czasu do czasu dochodzi do publicznych skandali. Nieznani ludzie zamalowują ukraińskie symbole i piszą na nich literę "Z". Dlatego bardzo ważne jest, aby trzymać rękę na pulsie, szczególnie w dziedzinie informacji.
Wszystkie wywiady w Twojej książce są dowodem na rosyjskie zbrodnie wojenne na Ukrainie. Czy jako działaczka na rzecz praw człowieka przekazałaś je prokuratorom lub organom ścigania?
Nie przekazałem jeszcze tych wywiadów, ponieważ zazwyczaj krewni kontaktują się bezpośrednio z organami ścigania. Ale Grupa Praw Człowieka SICH, w której pracuję, dokumentuje rosyjskie zbrodnie i zapewnia ofiarom bezpłatną pomoc prawną. Niektórzy z bohaterów książki zwrócili się do nas o pomoc prawną, a my udokumentowaliśmy ich zeznania. Na przykład Karina Dyachuk udzieliła wywiadu na temat swojego ojca w rosyjskiej niewoli. Tak się złożyło, że przed publikacją książki jej ojciec został zwolniony, a my zawarliśmy tę informację w książce, podczas gdy nasz prawnik udokumentował jego zeznania. Te dane są potrzebne, aby postawić zbrodniarzy wojennych przed wymiarem sprawiedliwości.
Od ponad 15 lat zajmujesz się korupcją i łamaniem praw człowieka w ukraińskich i międzynarodowych mediach. Czy Twoim zdaniem obecnie nastąpiły jakieś zmiany w tych kwestiach?
Moim zdaniem, oczywiście, jest postęp. Rozumiem, że jest to długa i trudna droga. Jeśli chodzi o korupcję, to zawsze była ona integralną częścią procesów zamówień publicznych. I nadal tak jest. Jednak teraz, jeśli Ukraina nie będzie z nią walczyć, po prostu nie otrzyma pomocy od zachodnich partnerów. Wszyscy już to zrozumieli, więc coraz bardziej angażują sektor publiczny. Jeśli chodzi o prawa człowieka, od 2014 roku na Ukrainie powstało wiele organizacji praw człowieka i innych organizacji społeczeństwa obywatelskiego, co ma pozytywny wpływ na poziom świadomości Ukraińców. Czy znasz różnicę między Rosjanami a Ukraińcami? Rosjanie uważają, że są absolutnie bezsilni, że ich opinia niczego nie rozwiązuje. My mamy zupełnie inny sposób myślenia.
Wiemy, że jeśli dzieje się niesprawiedliwość, człowiek może bronić swoich praw, może chodzić na wiece i demonstracje - to właśnie robią Ukraińcy. I to jest wspaniałe
Olga, podziel się historią swojego zaangażowania w ruch praw człowieka na Ukrainie, w Grupie Praw Człowieka SICH. Dlaczego zdecydowałaś się na taką pracę?
Pracuję w mediach od 17 roku życia. Głównie w telewizji. Udało mi się wiele osiągnąć. Ale w 2017 roku poczułem, że dryfuję. Zdałam sobie sprawę, że muszę zmienić pracę, a nawet dziedzinę. W tym czasie otrzymałem ofertę pracy od SICH Human Rights Group, gdzie miałem kierować działem mediów. Wiedziałam, że zespół SICH robi bardzo ważne rzeczy od 2014 roku, więc się zgodziłam. To nie tylko pomoc prawna, ale także dokumentacja, monitoring i prace analityczne.
Wkrótce zaczęliśmy tworzyć filmy dokumentalne, wideo i kampanie wspierające ofiary, a tym samym osiągnęliśmy pozytywne zmiany, w tym w ustawodawstwie. W 2018 roku zaczęliśmy szukać dotacji na pokazy filmów nie tylko w Ukrainie. Na przykład w ośmiu krajach zaprezentowaliśmy film dokumentalny NeZlamni o kobietach, które zostały porwane jeszcze przed pandemią COVID-19. Spotkał się on z bardzo dobrym odzewem, a ja zdałam sobie sprawę, że treści wizualne oparte na opowiadaniu historii dobrze się sprawdzają. I musimy to robić dalej. W grudniu 2021 r. stworzyłam HRProduction, która jest partnerem SICH Human Rights Group.
W 2020 r. nakręciłaś film dokumentalny "Druga strona izolacji". Ocaleni z tortur złożyli swoje zeznania. Szef Izolacji, pseudonim Palicz, został skazany na 15 lat więzienia. Czy wierzysz w prawdziwy wyrok dla kata? I czy wierzysz, że inni nie-ludzie zostaną ukarani?
Palicz był człowiekiem, który sam wydawał rozkazy i torturował ludzi. Kiedy kręciliśmy film, nie byliśmy pewni, czy zostanie ukarany. W tamtym czasie mówiliśmy, że żył spokojnie na terytorium kontrolowanym przez Ukrainę, nie ukrywał się przed nikim i niczego się nie bał. Ale wykonano ogromną pracę - przede wszystkim dzięki ludziom, którzy zeznawali o zbrodniach popełnionych przez Palycha. Dlatego tak się stało.
Chciałabym wierzyć, że każdy zbrodniarz wojenny zostanie ukarany. Naprawdę chcę w to wierzyć
Masz również film dokumentalny "Niewidzialni", który zwraca uwagę na tysiące cywilnych zakładników, którzy wciąż pozostają w rosyjskiej niewoli i potrzebują międzynarodowego wsparcia. Jaki jest główny cel tego filmu?
Stworzyliśmy go pod koniec sierpnia 2023 r. i do tej pory pokazaliśmy go w Warszawie, Wilnie i Rzymie. Naszym celem było zwrócenie uwagi, że dziś tysiące cywilnych więźniów pozostaje w rosyjskich izbach tortur na terytoriach okupowanych i w więzieniach Federacji Rosyjskiej. Pozostają oni całkowicie niewidoczni. Dlaczego? Ponieważ Rosja ukrywa tę zbrodnię, nie uznaje cywilów, nie potwierdza faktu zatrzymania nawet ich krewnym i nie zezwala organizacjom międzynarodowym na wizyty. Organizuje zamknięte fałszywe procesy i nie zapewnia dostępu do niezależnych prawników.
Na przykład ludzie, którzy chodzili na wiece w Chersoniu i wspierali Ukrainę, są skazywani na 20-30 lat za tak zwany "terroryzm" i "szpiegostwo". Dlatego pomysł polegał na pokazaniu problemu i tych ludzi, aby pobudzić dyskusję w środowisku międzynarodowym na temat potrzeby wywarcia presji na Rosję i zażądania od niej wypełnienia jej międzynarodowych zobowiązań. Musimy również pracować nad mechanizmem uwalniania cywilów, który niestety obecnie nie istnieje. Co więcej, wiele osób jest przetrzymywanych bez żadnych zarzutów lub wyroków w warunkach nie do zniesienia. Odnotowujemy następujące przestępstwa przeciwko nim: tortury z użyciem elektrowstrząsów, ciężkie pobicia, odmowa opieki medycznej i pozbawienie żywności.
Być może nie ma takiego rodzaju tortur, których Rosja nie stosowałaby wobec ukraińskich więźniów. Dlatego bardzo ważne jest, aby o tym mówić
Jak reaguje społeczność międzynarodowa? Jakie emocje odczuwają podczas oglądania takich filmów?
Zazwyczaj zaraz po projekcji ludzie dzielą się swoimi wrażeniami. Są to silne emocje, ponieważ film przedstawia prawdziwe historie cywilów, którzy zostali już uwolnieni. Wśród nich są aktywiści z Chersonia i wolontariusz z Mariupola, a także 14-letni nastolatek, który został schwytany wraz ze swoim wujkiem, niepełnosprawnym mężczyzną. Wszystkich dotknęła przemoc fizyczna i psychiczna, w tym porażenia prądem i pobicia. Wolontariusz z Mariupola stracił w więzieniu 25 kilogramów. Opowiadają o tym wszystkim. Bohaterów łączy aktywna postawa. Jednym z głównych przesłań filmu jest to, że jeśli ofiary zbrodni wojennych będą milczeć, zbrodniarze wojenni pozostaną bezkarni.
SICH, wraz z innymi działaczami na rzecz praw człowieka, badało tortury w aresztach śledczych i więzieniach na tymczasowo okupowanych terytoriach. Co możesz nam dziś powiedzieć?
Niestety, obrońcy praw człowieka nie mają dostępu do więźniów na terytoriach okupowanych. Mamy jedynie informacje od krewnych. Mówią oni o złych warunkach przetrzymywania, braku dostępu do opieki medycznej, złym odżywianiu i złym traktowaniu. Ponadto Rosjanie wywożą więźniów na terytorium Rosji. Jest to naruszenie prawa międzynarodowego.
Olga, co lub kto najbardziej inspiruje Cię w pracy na rzecz praw człowieka?
Wyniki. Kiedy kwestia prawna zostaje rozwiązana na korzyść ofiar. Albo kiedy ktoś dzwoni i mówi: "Wiesz, dzięki tobie prokuratura się 'ruszyła'. Zostałem wezwany na przesłuchanie i proces się rozpoczął". Rezultat jest zawsze inspirujący, gdy zdajesz sobie sprawę, że wszystko nie poszło na marne. Prawnicy SICH pracują obecnie nad ogromną liczbą złożonych wniosków, w tym związanych z utratą mieszkania. Najgorszą rzeczą jest śmierć krewnych, poważne obrażenia, nielegalne uprowadzenia i tortury. Dlatego wynik w takich sprawach zawsze daje nam siłę, by iść dalej.
Jak wojna zmieniła Cię osobiście?
W przededniu wojny rozwiodłam się i zostałam sama z dzieckiem w obcym kraju, którego języka nie znałam. Straciłam swoje kreatywne projekty. Przed inwazją na pełną skalę ciężko pracowaliśmy przez rok, aby rozwinąć produkcję wideo HR Production. Poprzez treści wizualne - filmy dokumentalne, społecznościowe i animowane - mówiliśmy o prawach człowieka, zbrodniach Rosji i przyciągaliśmy uwagę międzynarodowej publiczności. Tworzyliśmy również bardzo wysokiej jakości treści dla ukraińskich kanałów telewizyjnych. W '22 otrzymaliśmy dotacje na kilka nowych projektów. I straciłem je. Dlatego dla mnie ta wojna jest o tym, jak straciwszy wszystko lub prawie wszystko, nie stracić siebie.
Dlaczego wybrałaś Austrię jako tymczasowe schronienie?
Stało się to przez przypadek. Kiedy przyjechaliśmy do Polski, nie miałem pojęcia, co dalej robić. Pewnego dnia zadzwonił do mnie znajomy reżyser, który od dziewięciu lat mieszka z rodziną w Austrii. Zapytał mnie, gdzie jesteśmy, co u nas słychać i czy nie chcielibyśmy przyjechać. Początkowo odmówiłem, ponieważ bardzo trudno byłoby nauczyć się języka od podstaw. Mój angielski jest dobry, ale nie znałam ani słowa po niemiecku! Ale potem, po namyśle, zgodziłem się. Dla mnie najważniejsze jest to, że dziecko jest bezpieczne. Nawiasem mówiąc, zadedykowałem tę książkę mojemu synowi.
Naprawdę chcę, żeby całe pokolenie dzieci już nigdy nie musiało dorastać na wojnie
Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!