Exclusive
20
min

W kanadyjskich przedszkolach prezenty dostają nie nauczyciele, ale rodzice

Każda prowincja Kanady ma własne zasady i system funkcjonowania placówek edukacyjnych dla dzieci. Opowiem o naszych doświadczeniach w Toronto (Ontario), do którego przeprowadziłam się z Buczy z powodu inwazji. Z początku bardzo się martwiłam, czy uda mi się posłać moją dwuletnią córkę do kanadyjskiego przedszkola. Niepotrzebnie

Anna Palenczuk

Jaki jest system edukacji wczesnoszkolnej w Kanadzie? Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Rok przedszkola za darmo

Po wybuchu wojny w 2022 roku Kanada wprowadziła specjalny program CUAET dla obywateli Ukrainy. Otworzył on Ukraińcom możliwość uzyskania kanadyjskiej wizy w ramach uproszczonej procedury, a także uzyskania pozwolenia na pracę dla dorosłych i karty gościa dla dzieci na okres trzech lat od przyjazdu do Kanady.

Ponadto każdy Ukrainiec został uprawniony do otrzymania 3000 dolarów kanadyjskich (dzieci – 1500 dolarów) oraz wielu innych preferencji, w tym dotacji na przedszkole.

W Kanadzie istnieją przedszkola dotowane przez rząd i takie, które dotacji nie otrzymują. Po obdzwonieniu wszystkich w pobliżu naszego domu znalazłam jedno, które otrzymało dotację i w którym było miejsce dla mojej córki. Zarejestrowałam się na specjalnym portalu. Skontaktował się ze mną pracownik socjalny, który telefonicznie pomógł mi przesłać niezbędne dokumenty.

W Kanadzie to właśnie taki pracownik informuje cię, czy otrzymasz dotację, analizując dochody twojej rodziny z ostatniego roku
My nie mieliśmy jeszcze w Kanadzie żadnych dochodów, więc jako nowo przybyli Ukraińcy dotację otrzymaliśmy.

Jakież było moje zaskoczenie, gdy dowiedziałam się, że w naszym przypadku dotacja nie była wypłatą, nie zniżką – lecz prawem dziecka do uczęszczania do przedszkola przez rok za darmo. Z racji tego, że minimalna opłata za przedszkole w Ontario wynosi 1200 dolarów kanadyjskich (około 900 USD) miesięcznie, a prywatne przedszkola kosztują 1700 USD lub więcej, takie wsparcie państwa jest bardzo odczuwalne.

W przypadku dzieci ukraińskich istniało specjalne zalecenie, aby były przyjmowane bez kolejki. Niestety nie wszyscy dyrektorzy przedszkoli byli tego świadomi, więc ukraińskie kobiety często nie mogły do nich swoich dzieci zapisać.

„Że-że-że”, czyli klucz do Diany

W Ukrainie dzieci zazwyczaj zaczynają uczęszczać do przedszkola w wieku trzech lat. Kiedy moja najstarsza córka poszła do prywatnego przedszkola w Kijowie w wieku dwóch lat, większość znajomych mówiła: „Za wcześnie!”.

Nasze przedszkole w Toronto przyjmuje dzieci niemal od momentu urodzenia. Jest specjalna grupa dla dzieci w wieku od 0 do 18 miesięcy, gdzie nauczyciele dostosowują się do trybu życia każdego dziecka.

W Kanadzie kobieta może być na urlopie macierzyńskim nawet przez rok, więc dzieci trafiają do przedszkola około pierwszego roku życia. W tym wieku większość kanadyjskich dzieci pozostaje bez rodziców przez cały dzień – i jest to norma

Gdy moja dwuletnia Diana zaczęła chodzić do kanadyjskiego przedszkola, nie rozumiała ani słowa po angielsku, więc pracownicy poprosili mnie o napisanie podstawowych słów po ukraińsku, by mogli się z nią porozumiewać

Jedna z nauczycielek, Afro-Kanadyjka o imieniu Sharon, która nie potrafiła wymówić ukraińskich słów, zaczęła mówić „że-że-że”, jakby żartem parodiując nasz język. Diana była bardzo rozbawiona i szybko znalazły wspólny język.

Aby pomóc mojej córce w adaptacji, nauczyciele zrobili zdjęcie naszej rodziny, wydrukowali je i powiesili na ścianie. Wyjaśnili, że to pomaga dziecku uspokoić się, gdy tęskni za rodzicami

Albert, który urodził się w Kanadzie 3 miesiące po naszym przyjeździe, zaczął chodzić do przedszkola w wieku 10 miesięcy – wtedy już pewnie stał na nogach i stawiał kroki. Jedna z nauczycielek tak bardzo się do niego przywiązała. Inne koleżanki żartowały nawet, że dzięki Albertowi zechce teraz mieć własne dzieci.

Po jednym nauczycielu na każde dziecko

Nasze przedszkole ma osobne wejście, ale w tym budynku działają też inne placówki społeczne. Czasami przedszkola są oddzielnymi budynkami ogrodzonymi płotem. Każde ma specjalną strefę spacerów. W naszym są trzy:

dla niemowląt – grupa osób poniżej 18. miesiąca życia;

dla maluchów – od 18 miesięcy do 3 lat,

dla przedszkolaków – od 3 do 4 lat (choć w dokumentach państwowych jest napisane, że do 6).

Każda grupa ma własne pomieszczenia i własnych wychowawców. Liczba wychowawców i dzieci w grupie jest również regulowana przez prawo. I tak w grupie młodszych dzieci może być do dziesięciorga maluchów i od trojga do dziesięciorga wychowawców. W grupie przedszkolnej, najstarszej, może być maksymalnie 24 dzieci.

Wychowawcy pochodzą z różnych grup etnicznych i narodowościowych. Jako matka widzę w takiej różnorodności same plusy, bo warto od najmłodszych lat uczyć dzieci szacunku do tych, którzy się od nich różnią.

Wieloetniczna grupa dzieci w Kanadzie na spacerze. Zdjęcie: Ian Taylor/Design Pics

Spacery w deszczu i ciemny pokój do spania

Każda grupa ma własny harmonogram i codzienną rutynę. Podczas gdy w grupie niemowląt dzieci mogą spać tak długo, jak chcą, i jeść, kiedy chcą – w grupach maluchów i przedszkolaków wszystko odbywa się według ustalonego programu.

Przedszkole jest otwarte od 8:00 do 18:00. Możesz przyprowadzić swoje dziecko o dowolnej porze. Jeśli ma być nieobecne, musisz zawczasu zadzwonić do przedszkola i wyjaśnić przyczynę.

Dzieci z kaszlem i katarem też mogą przychodzić, wstępu nie mają tylko maluchy z gorączką. Ich powrót do przedszkola zaleca się wtedy, gdy przez 24 godziny temperatura nie wzrośnie powyżej 36,6 stopnia Celsjusza

Dzieci we wszystkich grupach wychodzą na spacery dwa razy dziennie. Nie mogą wychodzić tylko wtedy, gdy jest bardzo zimno lub jest smog, wywoływany w Kanadzie przez częste pożarów lasów. Ale deszcz w spacerowaniu z dzieciakami nikomu w tym kraju nie przeszkadza.

W grupie średniej i starszej dzieci śpią tam, gdzie się bawią. Z szaf wyjmuje się wtedy składane łóżka, na których maluchy kładą się w swoich ubraniach – nie ma przebierania w piżamy. Tylko niemowlęta mają osobny pokój z łóżeczkami, w którym zawsze jest ciemno i panuje odpowiednia temperatura. Mój Albert spał tam czasem nawet po trzy godziny.

Posiłki serwowane są według wcześniej ustalonego menu. Możesz powiedzieć wychowawcom, na co twoje dziecko jest uczulone, a wtedy te produkty zostaną wykluczone z jego diety. W przedszkolu nie ma kuchni, lecz jest pomieszczenie, w którym pracuje osoba odpowiedzialna za catering. Każda dzielnica miasta ma specjalną kuchnię, w której gotuje się zgodnie z menu poszczególnych przedszkoli.

Nauczyciele mogą poprosić rodziców, by zapoznali się z menu, zalecić wprowadzenie nowych potraw i karmienie dzieci, jeśli są głodne.

Byłam zaskoczona tym, że w kanadyjskich przedszkolach zawsze jest coś do jedzenia

Menu dla dzieci, które jest wykwintne, jak w restauracji, obejmuje dania z różnych kuchni świata

Stały kontakt, ale bez pogaduszek

W Kanadzie przygotuj się na regularne mailowe rekomendacje od dyrekcji przedszkola. Piszą nich o wszystkim, co dotyczy potrzeb dziecka – na przykład o tym, że dzieci powinno mieć parasolkę czy filtr przeciwsłoneczny.

Personel przedszkola jest uprzejmy, otwarty i chętny do kontaktowania się z rodzicami. Nie ma natomiast pogaduszek w internetowych komunikatorach – ani z nauczycielami, ani z rodzicami.

W grupie niemowlęcej na koniec każdego dnia sporządzany jest specjalny raport na temat przebiegu dnia każdego dziecka: kiedy jadło i co, kiedy spało, kiedy zmieniono mu pieluszkę i co robiło. To właśnie z tych notatek dowiedziałam się, że Albert mówi już: „up” i „down”, lubi wkładać różne rzeczy do nocnika i grać na bębenkach.

W grupie maluchów takie raporty przygotowywane są co tydzień. Natomiast w najstarszej grupie, przedszkolaków, raportów się nie robi – większość dzieci umie już mówić, więc mogą same opowiedzieć rodzicom, co się wydarzyło.

Z raportów na temat Alberta dowiedziałam się też, że predyspozycje do piłki nożnej – nauczycielki radziły mi, bym posłała go na dodatkowe zajęcia piłkarskie. A jedna z nich, Polka, dodała, że choć sama piłki nie lubi, gdy Albert dorośnie i będzie grał w reprezentacji, to będzie oglądała jego mecze i mu kibicowała.

Jeśli dziecko się przewróci lub z kimś pokłóci, rodzice otrzymują podpisany przez wychowawców raport opisujący zajście i udzieloną dziecku pomoc

Podpis rodziców jest pod takim raportem obowiązkowy. Muszą potwierdzić, że zapoznali się ze sprawą i nie mają żadnych zastrzeżeń do pracy przedszkola.

Miłość do przyrody, otwarcie na różnorodność

W Kanadzie nie ma zwyczaju wręczania prezentów opiekunom dzieci – jedynym wyjątkiem są prezenty przed Bożym Narodzeniem. Zwykle dawałam im słodycze i kartki z życzeniami. W zeszłym roku włożyliśmy do paczuszki mydło, które moja najstarsza córka sama zrobiła. Nauczyciele długo dziękowali mi za tak oryginalny prezent.

Prezent na Dzień Ojca

Nasze przedszkole rozpieszcza prezentami rodziców. Przy okazji niemal każdego święta – Bożego Narodzenia, Walentynek, Dnia Ojca itp. – w szafce każdego dziecka można znaleźć prezent, który samo wykonało: odciski dłoni, malowane kamienie, ciasteczka i wiele niespodzianek, które trzymasz potem w domu na poczesnym miejscu.

Pewnego dnia Albert przyniósł z przedszkola nasionko w ziemi i instrukcję, byśmy przesadzili je do doniczki i wspólnie obserwowali, jak rośnie. To było takie słodkie! Myślę o wszystkich pracownikach tego przedszkola każdego dnia, kiedy podlewam kiełek.

Rośliny zasadzone przez dzieci rosną również na terenie przedszkola. Maluchy wspólnie dbają o swój ogród

Kanadyjskie przedszkola są przez niektórych krytykowane za tolerancję wobec społeczności LGBT+. W naszym mamy tęczową flagę i plakaty edukacyjne. Jedno z dzieci ma dwie mamy, a drugie dwóch ojców. Dzięki otwartemu podejściu nauczycieli maluchy dorastają ze świadomością różnorodności świata, a edukacja przedszkolna skupia się przede wszystkim na rozwijaniu umiejętności komunikowania się i współdziałania w grupie.

Moja córka ukończyła przedszkole w tym roku. Podczas uroczystej ceremonii dzieci dostały dyplomy i togi. Nauczyciele wyjawili nam, kim każde nich chce zostać w przyszłości. Diana marzy o zostaniu astronautką, a jej najlepszy przyjaciel Harry chce być policjantem.

Moje dzieci miały ogromne szczęście, że trafiły do przedszkola, w którym otrzymaliśmy tak wielkie wsparcie, opiekę i uwagę. Pamiątką po nim będzie stos ich rysunków i innych prac. I wiele bezcennych rzeczy, których się tam nauczyły.

Zdjęcia autorki

No items found.

Ukraińska producentka filmowa, scenarzystka i założycielka 435 FILMS, firmy producenckiej, która wyprodukowała filmy fabularne i dokumentalne reżyserów: Mantas Kvedaravičius, Vitaliy Mansky, Oleg Sentsov, Akhtem Seitablaev, Maciek Hamela, Korniy Hrytsiuk i Tonya Noyabrina. Prezentowano je na festiwalach: Berlinale, Festival de Cannes, Hot Docs, TIFF, Sheffield DocFest, PÖFF, IDFA, KVIFF, OIFF, Millennium Docs Against Gravity, etc. Wyprodukowała indyjski hit "RRR" w reżyserii S.S. Rajamouli, który zdobył Złoty Glob i Oscara w 2023 roku.
Obecnie mieszka w Kanadzie (Toronto), gdzie rozwija działalność ukraińsko-kanadyjskiej społeczności filmowej i pracuje nad ukraińskimi projektami filmowymi.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
edukacja we frontowych rejonach Ukrainy

Według ukraińskiego ministerstwa edukacji w kraju zdalnie uczy się pół miliona dzieci, a ponad 723 tysiące – w systemie mieszanym: online i offline. Ten drugi system funkcjonuje głównie w regionach frontowych, w których, mimo ciągłego ostrzału i przerw w dostawach prądu, rok szkolny rozpoczął się we wrześniu. Sestry postanowiły sprawdzić, jak wygląda nauka dzieci w pobliżu frontu i co chce zrobić ministerstwo, by zreformować edukację w realiach wojny.

Boję się iść do szkoły, gdy trwa wojna

– Naloty trwające 4-5 godzin, eksplozje, przerwy w dostawie prądu – tak wygląda nasze życie od ponad dwóch i pół roku – mówi Julia, matka ucznia z Dniepru. – Kiedy zaczęła się inwazja, mój syn był w trzeciej klasie. Teraz jest w piątej. Wcześniej były dwa lata pandemii koronawirusa, więc dziecko miało normalną naukę offline tylko w pierwszej klasie.

W pewnym sensie pandemia pomogła szkołom w regionach frontowych dostosować się do realiów wojny, bo proces nauki online był już wszystkim znany.

– Syn i ja nigdy nie opuściliśmy Dniepru – podkreśla Julia. – Jesteśmy przyzwyczajeni do ostrzałów i braku prądu. Jestem dekoratorką, teraz moje girlandy LED, segmenty LED i wstążki są w całym naszym domu. Podobnie jak power banki. Podłączyliśmy się do dwóch operatorów komórkowych, więc gdy jeden straci dostęp do Internetu, możemy przełączyć się na drugiego. Dlatego dla nas brak prądu nie oznacza, że syn przerywa naukę. Jego urządzenia działają jeszcze przez kilka godzin.

Edukacja online stała się normą dla wielu dzieci w Ukrainie. Zdjęcie: Igor Tkachov/AFP/East News

Gdy jest nalot, lekcja online zostaje przerwana. Syn zabiera gadżety i idzie do schronu, gdzie kontynuuje pracę, tyle że samodzielnie. Niektórzy rodzice narzekają, że w takich warunkach ich dzieci nie potrafią się skoncentrować. Mój Andrij nie ma takich problemów, bo nauka online od dawna jest dla niego normą.

Mamy jednak inne problemy. Na przykład mój syn bardzo boi się ostrzału. Jako że pracuję w domu, prawie cały czas jesteśmy razem. Ale jeśli nie ma mnie w pobliżu i dochodzi do ostrzału, Andrij może wpaść w panikę na myśl, że jego mama jest w niebezpieczeństwie. Byliśmy nawet z tym u psychologa. To był jeden z powodów, dla których odmówiłam zapisania syna do klasy offline, która pojawiła się w szkole w zeszłym roku. W związku z tym, że schron w szkole nie może pomieścić większej liczby osób, dzieci w takich klasach uczą się na zmiany: tydzień w klasie, a tydzień zdalnie. Syn powiedział: „Naprawdę chcę chodzić do szkoły. Ale boję się tam iść, gdy trwa wojna”.

W szkole nie ma nawet pielęgniarki, a bomby spadają na miasto 3-4 minuty po ogłoszeniu alarmu. Czy to wystarczająco dużo czasu, by wszyscy zeszli do schronu?

W szkolnej piwnicy zajęcia nie są kontynuowane, bo nie ma do tego warunków. W rezultacie około 150 dzieci po prostu siedzi (czasem godzinami) w wilgotnym, przepełnionym pomieszczeniu i czeka na odwołanie alarmu. A mój syn nadal może się uczyć, bo w naszym bloku jest schron.

Jednak opcję offline wybrało wielu rodziców. Niektórzy z powodu pracy, inni ze względu na socjalizację swoich dzieci. W zeszłym roku mogliśmy kontynuować naukę zdalnie, jednak w tym pojawił się problem: większość rodziców w klasie opowiadała się za nauką offline, więc nie będzie zajęć online.

Musieliśmy znaleźć inną szkołę, która z powodu braku schronu pracuje zdalnie.

Uczą się w Polsce czy w Niemczech, u nas chcą się bawić

W Chersoniu zdecydowana większość szkół działa tylko zdalnie, bo miasto jest pod ciągłym ostrzałem.

– W ciągu ostatnich dwóch miesięcy ataki dronów zrzucających amunicję na przechodniów stawały się coraz częstsze – mówi Andżelika Melnyk, dyrektorka Chersońskiego Liceum Tawrijskiego. – Takie drony już dwukrotnie wleciały na moje podwórko.

Wszystko z lewego brzegu, gdzie okopali się Rosjanie, dociera do nas w ciągu kilku sekund: drony, pociski z armat i moździerzy

Dlatego kwestia edukacji offline nie jest nawet dyskutowana. W naszym liceum uczy się obecnie 412 dzieci. Tylko 76 z nich nie opuściło Chersonia – i faktycznie mieszkają w schronach. Ale liceum działa.

„Im dłużej trwa wojna, tym mniejsza szansa, że instytucje edukacyjne w regionach pierwszej linii przetrwają” - Angelica Melnyk. Zdjęcie: city.kherson.ua

Dzięki sponsorom wielu uczniów ma nowe laptopy z bateriami, które długo utrzymują energię. Routery są podłączone do power banków. Dzięki temu praktycznie nie odwołujemy lekcji.

Jeśli w miejscowości, w której jest nauczyciel, rozlegnie się alarm przeciwlotniczy, przerywa on lekcję, przekłada zajęcia na inny termin i idzie do schronu. Jeśli u nauczyciela alarmu nie ma, ale jest w miejscowości któregoś z uczniów (w klasach offline uczą się dzieci mieszkające w różnych regionach), taki uczeń wyłącza alarm i udaje się do schronu – a lekcja jest kontynuowana przez resztę klasy. Jednak lekcje (zwłaszcza te ich części, w których nauczyciel wyjaśnia nowy materiał) są nagrywane, więc ci, którzy coś przegapili, mogą później obejrzeć nagranie.

Online prowadzimy nie tylko lekcje, ale także zajęcia pozalekcyjne – spotkania dla dzieci, gry, a nawet koncerty

Kreatywność jest wyróżnikiem naszego liceum, dzieci mają zajęcia artystyczne. Choreografowie tańczą, muzycy uczą muzyki, a szkolny teatr wystawia miniprzedstawienia i jednoaktówki. Wszystko to jest teraz dostępne online.

Te zajęcia są prawdziwą terapią zarówno dla uczniów, jak dla nauczycieli. Organizujemy je późnym popołudniem, by mogły do nas dołączyć dzieci przebywające za granicą.

One uczą się w Polsce czy w Niemczech, ale i tak się z nami łączą. W ten sposób staramy się utrzymać naszą szkolną rodzinę razem. A dzieci, które odeszły, ale zechcą później wrócić, będą wiedziały, że zawsze są tu mile widziane.

Staramy się dostosować do każdych warunków. Jednocześnie jednak rozumiemy, że im dłużej trwa wojna, tym mniejsze szanse na przetrwanie mają instytucje edukacyjne w regionach frontowych. Ludzie w Chersoniu codziennie tracą swoje domy. Tylko na mojej ulicy zniszczono już 20, pozostało 6. Coraz więcej rodzin, które wyjechały, nie ma dokąd wrócić. Ludzie decydują się pozostać tam, gdzie akurat są, i posyłają dzieci do lokalnych szkół.

Zniszczona szkoła w Chersoniu, październik 2024 r. W sumie Rosjanie zniszczyli około 4000 ukraińskich szkół. Zdjęcie: Chersońska Regionalna Administracja Wojskowa Ukrainy/Anadolu/Abacapress.com

Od września 2025 r. wejdzie w życie nowe rozporządzenie ministerstwa edukacji, które zobowiąże przesiedlone dzieci do uczęszczania do szkół w miejscu zamieszkania. Oznacza to, że setki uczniów opuszczą nasze liceum (a także inne szkoły miejskie). Szkoły zostaną zamknięte, nauczyciele stracą pracę, dzieci stracą łączność ze swoimi macierzystymi szkołami, a w niektórych przypadkach – z krajem (nie każdy, kto przebywa za granicą, będzie chciał szukać nowej ukraińskiej szkoły online dla swojego dziecka; raczej wybierze szkołę za granicą).

Od formatu online do nauki w schronach

Na czym polega istota nowej inicjatywy ministerstwa? To reforma, którą nazwano „Szkoła offline”. Chodzi o „przywrócenie 300 000 uczniów do bezpiecznej edukacji bezpośredniej”. Aby to się udało, władze obiecują zbudować schrony w szkołach znajdujących się w regionach frontowych.

„Większość z tych, którzy obecnie uczą się zdalnie lub w trybie mieszanym, pochodzi z linii frontu i obszarów przygranicznych z Rosją i Białorusią – informuje nas służba prasowa Ministerstwa Edukacji Ukrainy. – To właśnie społeczności z tych obszarów są priorytetem przy budowie schronów. Rząd przeznaczył na nie łącznie 7,5 miliarda hrywien, pozyskiwane są też fundusze od darczyńców, w szczególności od rządu litewskiego, oraz z projektów realizowanych z naszymi partnerami z United 24 [platforma prowadzona przez ukraiński rząd w celu zbierania pieniędzy dla Ukrainy podczas wojny – red].

Wszystkie budowane przez nas schrony to schrony antyradiacyjne, czyli takie, w których uczniowie mogą kontynuować naukę, mieć przerwy i lekcje. To właśnie w tych schronach będzie można wznowić naukę w tradycyjny sposób”.

Szkoła w charkowskim metrze. W 2024 roku 5,8 tys. dzieci uczyło się w podziemnych salach lekcyjnych. Edukacja w zwykłych szkołach w Charkowie jest zabroniona. Zdjęcie: SERGEY BOBOK/AFP

Kateryna Kopaniewa: Jakie są kryteria określania, czy dzieci mogą bezpiecznie uczęszczać do szkoły w trybie offline?

Ministerstwo: W sierpniu rząd zatwierdził metodologię oceny ryzyka w systemie edukacji. To dokument, który szefowie regionów mogą wykorzystać przy podejmowaniu decyzji o przywróceniu szkół do formatu offline.

Określając poziomy ryzyka, ministerstwo przeanalizowało następujące czynniki: lokalizację instytucji edukacyjnych w poszczególnych społecznościach, liczbę uczniów i pracowników tych instytucji, formy edukacji – a także dodatkowe dane: lokalizację miejsc eksplozji, obiekty infrastruktury, odległość od linii frontu, status każdej społeczności („okupowana”, „aktywna”, „potencjalnie wroga”), bliskość granic państwowych Ukrainy z krajem agresora, Republiką Mołdawii (w regionie Naddniestrza) i Republiką Białorusi.

Jeśli szkoła spełnia kryteria przejścia na edukację offline, a większość rodziców w klasie to przejście popiera, lecz niektórzy są temu przeciwni ze względów bezpieczeństwa – to czy dzieci takich rodziców będą miały możliwość kontynuowania nauki online?

Na prośbę takich rodziców szkoła może otworzyć oddzielne klasy zdalne. Ważne jest jednak, by w takiej klasie było co najmniej 20 dzieci. Dla takich dzieci istnieją inne indywidualne formaty nauki: rodzinny, zewnętrzny lub indywidualny patronat pedagogiczny.

Od września 2025 r. rodzice będą zobowiązani do przeniesienia swoich dzieci do szkół offline w miejscu zamieszkania. Czy to oznacza, że osoby wewnętrznie przesiedlone nie będą już miały możliwości kontynuowania edukacji online w szkole zdalnej?

Dzieci będą mogły kontynuować naukę w swoich placówkach kształcenia na odległość, jeśli w szkole w ich miejscu zamieszkania nie będzie miejsc lub jeśli ze względu na sytuację bezpieczeństwa szkoła ta nie wznowi nauki w pełnym wymiarze godzin.

Minimalna liczba uczniów w klasach zdalnych musi wynosić 20, a w przypadku każdego z roczników musi być co najmniej jedna klasa. W przeciwnym razie szkoła będzie zobowiązana zawiesić swoją działalność na czas trwania stanu wojennego. Szkoła może wznowić działalność w przypadku znalezienia schronu lub zmiany warunków.

Modułowe betonowe schrony mogą być alternatywą dla schronów w piwnicach. Zaczęto je instalować w Odessie. Zdjęcie: odessa-life.od.ua

Jakie opcje będą miały dzieci przebywające za granicą, jeśli w klasie ukraińskiej szkoły, w której uczą się online, nie będzie 20 uczniów?

Kilka: edukację rodzinną, edukację zewnętrzną i kształcenie na odległość z komponentem ukrainistyki.

Komponent edukacji ukraińskiej to skrócony program, w którym uczniowie mogą uczyć się kilku podstawowych przedmiotów, niedostępnych w szkołach zagranicznych. W szczególności są to: język ukraiński, literatura ukraińska, historia Ukrainy, geografia, podstawy prawa i obrona Ukrainy.

Państwo powinno zacząć słuchać rodziców

– Część inicjatywy ministerstwa, mająca na celu przeniesienie jak największej liczby dzieci do nauki offline, jest już wdrażana. Dlatego coraz więcej szkół w regionach frontowych przechodzi na mieszany format edukacji – mówi Kateryna Zwerewa, założycielka organizacji pozarządowej „Chcę się uczyć!”

– W Zaporożu taki format oznacza, że dzieci chodzą do szkoły jeden lub dwa dni w tygodniu, a przez resztę czasu uczą się online. Dzieci uczą się wyłącznie w schronach, ponieważ miasto jest pod ciągłym ostrzałem.

Ponieważ ataki stały się teraz częstsze, rodzice dzieci, które chodzą do szkoły offline, mogą je w każdej chwili przenieść do nauki na odległość.

Budowa podziemnej szkoły w Zaporożu, 2024 r. Zdjęcie: Regionalna Administracja Wojskowa Zaporoże

Rozporządzenie Ministerstwa Edukacji i Nauki Ukrainy, które od września 2025 r. zobowiązuje dzieci do przejścia na edukację offline w miejscu zamieszkania, zostało już zatwierdzone, więc sieć szkół z pewnością ulegnie zmianie. Przesiedlone dzieci będą chodzić do szkół w miastach, w których obecnie mieszkają, a szkoły w regionach frontowych z mniej niż 20 uczniami w klasach zostaną zamknięte lub połączone z innymi placówkami edukacyjnymi. Dzieci, które fizycznie pozostaną w regionach frontowych, zostaną przeniesione do nauczania mieszanego w szkołach ze schronami lub do nauczania online.

Inicjatywę ministerstwa polegającą na przeniesieniu dzieci w stosunkowo bezpiecznych regionach do edukacji offline Kateryna Zwerewa uważa za logiczną. Zastrzega jednak, że próba narzucenia jednolitych warunków całemu krajowi jest błędem. Choćby dlatego, że sytuacja w regionach frontowych jest inna niż w pozostałych częściach kraju.

– Rozporządzenie ministerstwa nie mówi nic o tym, czy rodzice będą głos w takich kwestiach jak przejście z trybu online do offline i odwrotnie. A to przecież kwestia bezpieczeństwa dzieci – mówi Zwerewa. – Informuje tylko, że decyzję w tej sprawie podejmą Rada Obrony i administracja wojskowa lub rada pedagogiczna.

Ale czym będą się one kierować przy podejmowaniu decyzji? Opinią rodziców czy odgórnymi instrukcjami? Obawiam się, że druga opcja jest bardziej niż prawdopodobna

Zrozumiałe jest mówienie o tym, jak ważna jest socjalizacja dzieci. Jednak w miastach takich jak Zaporoże ludzie myślą przede wszystkim o tym, jak przetrwać. Od kilku tygodni Rosjanie atakują Zaporoże artylerią, to prawdziwy koszmar. Jak w takich warunkach można wymagać od szkół przestrzegania surowych standardów? Jeśli nie zostaną opracowane bardziej elastyczne mechanizmy dla regionów frontowych, obawiam się, że doprowadzi to do wyludnienia i wyjazdu z kraju jeszcze większej liczby osób.

A to jest dokładnie to, czego chce wróg: zdewastować nasze miasta i zamienić je w pustynie. Chcę wierzyć, że zostaniemy wysłuchani, a zdanie rodziców zostanie wzięte pod uwagę.

20
хв

Szkoły na krawędzi: edukacja dzieci w miastach przyfrontowych

Kateryna Kopanieva
dzieci, mapa, akcja

Anna Olkhova -  prawniczka, współzałożycielka i prezeska Fundacji “Efekt Dziecka”, lektorka autorskiego kursu o historii ukraińskiej przedsiębiorczości oraz inicjatorka urbanistycznych klubów Urban Club od “Efekt Dziecka” dla dzieci i młodzieży w Ukrainie, Polsce i na Słowacji.

Czym zajmuje się fundacja "Efekt Dziecka"?

Nasza fundacja powstała w 2021 roku w Kijowie. Jej celem od początku było wspieranie rozwoju dzieci i młodzieży poprzez budowanie cennych, choć nieoczywistych kompetencji. Obecnie działamy w zakresie wyposażania naszych podopiecznych w wiedzę z zakresu urbanistyki, przedsiębiorczości oraz dyplomacji kulturowej. Początkowo sądziliśmy, że projekty i zajęcia odbywające się w ramach programu kulturalno-dyplomatycznego będą dotyczyły historii, szeroko pojętej sztuki, wypraw do muzeów, filharmonii czy opery, ale nasza optyka zmieniła się po wybuchu wojny. Teraz priorytetem jest dla nas, by dzieci i młodzież, które przyjechały z Ukrainy do Polski, były ambasadorami i ambasadorkami swojego kraju. Ze względu na sytuację każde dziecko jest małym ambasadorem Ukrainy, a my pragniemy im pomóc w wykonywaniu tej roli.

Pani jest prawniczką, nie pedagożką czy psycholożką. Skąd potrzeba stworzenia fundacji?

Moja praca doktorska poświęcona była prawom dziecka w perspektywie konfliktów wojskowych, przez wiele lat zajmowałam się tą tematyką. Jeszcze przed wojną pracowałam z uchodźcami, bliska jest mi idea współpracy międzynarodowej, wiem, z jakich narzędzi w tym zakresie mogę korzystać. Jako fundacja możemy używać innych instrumentów, można je określić jako "miękkie". Dlatego poszłam w tym kierunku, a wybuch wojny tylko umocnił mnie w moich planach co do fundacji.

Anna Olkhova. Zdjęcie: materiały prasowe

Do Polski przyjechały setki tysięcy dzieci, które trafiły tu wraz z mamami. Jak je wspieracie?

Przede wszystkim musimy sobie zdać sprawę, o czym większość osób prawdopodobnie wie, że to nie jest wycieczka rekreacyjna. Dzieci i młodzież, które trafiły do Polski - ale także do innych krajów - zmagały się z wieloma wyzwaniami, przede wszystkim z barierą językową, ale też trudnościami natury psychologicznej. Z dnia na dzień musiały opuścić swoje domy, szkoły, kolegów, przyjaciół, rodziny. Trafiły w nowe, obce miejsce. To powoduje traumę, a przecież dzieci nie umieją sobie z nią radzić, jak dorośli, którym również jest bardzo trudno. Są zamknięte w sobie, często mają trudności w nawiązywaniu kontaktów. Wspaniale jest patrzeć, jak dzięki udziałowi w różnych inicjatywach organizowanych przez naszą fundację otwierają się, stają się aktywne, jak się zaprzyjaźniają między sobą i z kolegami i koleżankami z Polski.

Jakie to projekty?

Ściśle współpracujemy z urzędem miasta w Lublinie i to właśnie tutaj zorganizowaliśmy pięć wydarzeń. Jednym z nich była "Akcja InteGRAcja", czyli weekend ukraińskiej kultury. Podczas dwóch dni wypełnionych warsztatami, tworzyliśmy dekoracje, wycinanki, dzieci brały udział w grze miejskiej z miastami partnerskimi, oglądaliśmy i tworzyliśmy makiety ukraińskich zamków z kartoników, była też wystawa plakatowa o tych zamkach. Studenci przeprowadzili interaktywną lekcję, podczas której opowiadali różne ciekawostki o Ukrainie, dzięki czemu ukraińskie dzieci czuły się pewniej, komfortowo, a polskie - które często nie były w Ukrainie - dowiedziały się czegoś nowego na temat naszego kraju. Dzieciaki podłapywały ciekawe słówka, porównywały, które są podobne, a które brzmią inaczej. To było bardzo konstruktywne doświadczenie.

Zdjęcie: materiały prasowe

A ta druga akcja?

To była "Randka z kulturą", zorganizowana z okazji Walentynek. Taka ukraińsko-polska randka, można powiedzieć, podczas której były warsztaty tworzenia ilustracji książkowych, mówiliśmy o kinie, literaturze i wątkach miłości, które niewątpliwie są obecne po obu stronach. Nasze wydarzenia cieszą się dużym zainteresowaniem, ostatnio dzwoniła jedna pani, która usłyszała o tym wydarzeniu w radiu i pytała, czy są jeszcze miejsca, bo chciała zapisać wnuka na warsztaty kulinarne, podczas których gotowaliśmy barszcz. Ludzie zostawiają nam kontakty do siebie prosząc, by informować ich o kolejnych akcjach. Nie mogę pominąć wspaniałych wydarzeń, które organizowaliśmy w ramach XVI edycji Festiwalu Ukraina w Centrum Lublina. Łącząc poniekąd dyplomację kulturowa z urbanistyką, która jest równie ważnym kierunkiem naszej działalności, zainicjowałyśmy stworzenie wystawy zdjęciowej pt. “Miasto-Dom”. Na zasadzie konkursu, zostały wybrane najlepsze prace fotograficzne dzieci i młodzieży, które podświetlały nam podobieństwa pomiędzy Lublinem a innymi miastami w Ukrainie. W ten sposób chcieliśmy podkreślić, że warto szukać wspólne cechy między Ukrainą i Polską, budując w ten sposób tzw. mosty międzykulturowe. Obecnie jesteśmy współorganizatorami kolejnej, XVII edycji wspomnianego Festiwalu, i z ogromnym zaangażowaniem tworzymy nowe, ciekawe wydarzenia dla Lublinian.

Dużo się dzieje. W Lublinie przyjemnie jest coś organizować, panuje przyjazna, pełna otwartości atmosfera

A pozostałe kierunki? Urbanistyka i przedsiębiorczość?

W Ukrainie przez ostatnią dekadę rozpoczęły się procesy, dzięki którym  miasta stały się bardziej otwarte na dzieci i młodzież, na ich potrzeby, które przecież są inne od potrzeb dorosłych mieszkańców. Ta duża grupa społeczna, którą są dzieci, została włączona w rozmaite projekty i akcje partycypacyjne. My, jako fundacja, również pragniemy pokazać jak dziecko może korzystać z tego, co oferuje miasto, jak miejska przestrzeń może się rozwijać, jak funkcjonuje. Ale też jakie są władze, jak miasto jest zarządzane, czym są budżety obywatelskie, i jak każda młoda osoba może mieć faktyczny wpływ na funkcjonowanie swojego miasta. Wiedza na ten temat wciąż jest niewielka, dlatego chcemy edukować w tym zakresie.

Chodzi o to, by budować kapitał społeczny?

Oczywiście, ale także o pokazywanie dzieciom architektury, uwrażliwianie na przestrzeń, piękno. W ramach tego kierunku naszych działań robimy programy edukacyjne dla dzieci, ale też szkolenia dla nauczycieli. Poprzez nasze działania w Polsce chcemy też stworzyć warunki ku temu, by miasta mogły korzystać z doświadczeń dzieci i młodzieży, które posiadają wiedzę o funkcjonowaniu ich rodzinnych miast w Ukrainie. Ich głos jest ważny, ponieważ mogą one dołączyć do istniejących inicjatyw w Lublinie czy innym mieście, w ten sposób nadając im nowych znaczeń. My szukałyśmy taki format pracy, który pozwoli nam stworzyć warunki do integracji młodzieży z Ukrainy i Polski, jednocześnie poszerzając ich wiedzę i umiejętności. W takiej formule powstał Urban Club, czyli miejski klub dla dzieci z Polski i Ukrainy, który łączy ich na nieco ponad miesiąc. Raz w tygodniu odbywają się spotkania klubowe ze studentami architektury i urbanistyki oraz ekspertami branży. Bazując na naszej autorskiej metodologii, uczestnicy pogłębiają swoją wiedzę w zakresie procesów miejskich, architektury czy ekologii. Dzięki temu stają się aktywnymi interesariuszami miasta, biorą czynny udział w jego życiu. Co więcej, pracując w zespołach, nastolatkowie z obu Państw w sposób naturalny łamią kulturowe stereotypy poprzez  współdziałanie.

W taki sposób nowe pokolenie będzie już inaczej myślało o mieście jako o wspólnej, przyjaznej dla wszystkich przestrzeni
Zdjęcie: materiały prasowe

W kierunku przedsiębiorczości dla dzieci, byliśmy inicjatorami realizacji lubelskiego projektu "Przedsiębiorcze Dzieciaki” w Łucku, od trzech lat fundacja Efekt Dziecka pełniła rolę organizatora ww. projektu w Ukrainie. “Przedsiębiorcze Dzieciaki” połączyły współpracą na rzecz dzieci urzędy dwóch miast partnerskich, Lublina i Łucka, oraz dwóch ośrodków akademickich: Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie i Wołyńskiego Narodowego Uniwersytetu im. Łesi Ukrainki w Ukrainie. Projekt w Ukrainie został wyróżniony w 2023 roku jako przykład dobrej praktyki współpracy NGO, biznesu i samorządów.

W naszej fundacji podkreślamy wartość przedsiębiorczości jako podstawowej kompetencji rozwoju każdego europejskiego państwa 

W czerwcu 2024 roku rozpoczęła się realizacja projektu fundacji Efekt Dziecka “PRO CraftED”, który ma na celu rozwój przedsiębiorczych kompetencji u dzieci i młodzieży na obszarach wiejskich. Edycja pilotażowa odbywała się w miejscowości Nowoworoncowka w obwodzie chersońskim Ukrainy, 17 kilometrów od linii frontu. Projekt pomaga w kształtowaniu nowego pokolenia, które może stanowić bazę tzw. średniej klasy gospodarczej, czyli podstawę demokratycznego i rozwiniętego gospodarczo kraju. Myślę, że w czasach pełnoskalowej wojny dla Ukrainy jest to niesamowicie ważne.

Większość fundacji ukraińskich, które działają w Polsce, zarejestrowana jest w Polsce. Sposób, w jaki działacie, jest dość oryginalny.

Rzeczywiście mamy ciekawą formułę: fundacja zarejestrowana w Ukrainie, która współpracuje z urzędami polskich miast, polskimi NGO oraz instytucjami kulturalnymi. To nam daje inną przestrzeń do działania i inną perspektywę. My skutecznie się uzupełniamy. Tradycyjne fundacje robią zwykle dość standardowe projekty na dużą skalę. Efekt Dziecka działa inaczej: robimy małe projekty, które są dostosowane do potrzeb konkretnej gminy. Staramy się nie wchodzić w sztampowe działania, dlatego inny program ma Urban Club w Bratysławie, a inny w Lublinie. Bierzemy pod uwagę lokalne potrzeby, możliwości, klimat. Stawiamy na indywidualizm i wzajemny szacunek, a naszym celem jest po prostu tworzenie tzw. mostów porozumienia.

20
хв

Prezeska Fundacji "Efekt Dziecka": Wychodzimy poza sztampę

Anna J. Dudek

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

„Mamo, jestem psem”. Kim są quadrobersi i czy to bezpieczne

Ексклюзив
20
хв

Wojna, wielka czy mała, zawsze dotyka dzieci

Ексклюзив
20
хв

Edukacja dla uchodźców: Czy Ukraina na tym straci?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress