Chorwaci przyjmują Ukraińców od pierwszych dni inwazji. Trauma, stres, nieznajomość języka i brak pracy to niejedyne problemy, z którymi muszą się mierzyć w nowym kraju. W lipcu 2022 r. kilka empatycznych i aktywnych Ukrainek, które pokonały trudną drogę adaptacji na obczyźnie, postanowiło więc zjednoczyć się w szczytnym celu: stworzyły dla rodaków organizację pomocową o nazwie „Svoja”. Opowiedziały nam, jak do tego doszło.
Iryna Pronenko: – Ile razy mam zaczynać wszystko od nowa?
Pochodzę z Ługańska, tam też studiowałam, na wydziale psychologii, i tam udało mi się znaleźć pracę w swoim zawodzie. W 2014 r., gdy tylko zaczęła się wojna, opuściłam miasto wraz z moim przyszłym mężem. Nie chcieliśmy żyć pod rosyjskimi rządami. Zostawiliśmy dwa mieszkania, cały nasz dobytek i przeprowadziliśmy się do Charkowa. Zarobione pieniądze zainwestowaliśmy w swój rozwój zawodowy i edukację, bo sytuacja z 2014 roku uświadomiła nam, że osoby z wiedzą i doświadczeniem mają większe szanse na znalezienie pracy. Zbudowanie sobie nowego życia i stanie się kimś zajęło nam osiem lat. Kiedy wybuchła wojna na pełną skalę, byłam partnerem zarządzającym w agencji doradztwa personalnego, a mąż miał biuro doradztwa psychologicznego. W połowie marca 2022 r. zdecydowaliśmy się wyjechać po raz drugi. Tym razem już za granicę, bo mąż jest niepełnosprawny.
Wybraliśmy Czarnogórę. Trasa wędrówki wiodła przez Węgry i Serbię. Jednak kiedy chcieliśmy wsiąść do autobusu do Belgradu, kierowca nie pozwolił nam wnieść kota. Zdecydowaliśmy więc dotrzeć do Czarnogóry przez Zagrzeb – dojechaliśmy 17 marca 2022 roku. Pewnie dlatego, że byliśmy już zmęczeni długą podróżą, zdecydowaliśmy się tam zostać. Na Facebooku natrafiłam na grupę pomagającą Ukraińcom w Chorwacji. Napisałam, że para z kotem szuka noclegu. Jeszcze tego samego dnia nadeszła odpowiedź: „Chętnie was przyjmiemy”.
Kilka dni później zobaczyłam w mediach społecznościowych ogłoszenie o darmowych kursach języka chorwackiego. Uczyłam się przez następne półtora miesiąca. Niełatwo było znaleźć zatrudnienie, ale mogłam kontynuować pracę zdalną w Ukrainie. Później spotkałam szefową organizacji „Svoja”, zaoferowałam pomoc – i dołączyłam do wolontariatu.
Ukraińcom w Chorwacji służę doradztwem zawodowym, pomagam w zakładaniu firm, poszukiwaniu pracy, pisaniu CV, przygotowywaniu się do rozmów kwalifikacyjnych – chodziłam na nie z kandydatami, gdy już znałam chorwacki na poziomie podstawowym. Nikt przed nami tego tu nie robił.
Później, gdy stowarzyszenie wygrało grant i zaczęło otrzymywać fundusze, dostałam w nim pracę jako specjalistka ds. zatrudnienia i doradczyni zawodowa.
Kiedy zaczęła się inwazja, nie mogło mi się w głowie pomieścić, że wojna przydarza się w moim życiu po raz drugi
Ile razy mam zaczynać wszystko od nowa? – burzyłam się.
W Chorwacji stworzyliśmy pracę dla siebie, a rezultaty widać gołym okiem. W ciągu dwóch pomogliśmy znaleźć zatrudnienie ponad 500 osobom. Na razie nie planuję powrotu do Ukrainy. Nie ma dokąd wracać.
Tetiana Czernyszewa: – Byłam jak zwierzę uwięzione w klatce
Pochodzimy z Kijowa i jak wielu ludzi myśleliśmy, że wojna nie potrwa długo, że skończy się najwyżej za trzy dni. Pamiętam, jak siedzieliśmy z dziećmi w schronie przeciwbombowym. Mamy trójkę dzieci. Jedna córka miała wtedy osiem lat, druga sześć. Najstarsza już z nami nie mieszkała.
Drugiego dnia inwazji mąż powiedział: „Wyjeżdżamy. Masz pół godziny na spakowanie się. Co spakujesz – to twoje. Jedziemy do zachodniej Ukrainy”. Strasznie się pokłóciliśmy, bo uważałam, że to niedorzeczne i nie można porzucać domu. Zabrałam dokumenty, pieniądze, trochę ubrań i bielizny – na trzy dni. Byłam pewna, że wrócimy najpóźniej po tygodniu.
Po drodze, na autostradzie żytomierskiej, widzieliśmy dużo sprzętu wojskowego. Nad naszymi głowami wybuchały pociski, a dzieci pytały: „Dlaczego strzelają fajerwerkami w dzień, przecież ich nie widać?”. Podróż z Kijowa do Żytomierza zajęła nam około siedmiu godzin. Następnego dnia usłyszeliśmy straszną wiadomość, że na tej autostradzie płoną samochody i są tam rosyjskie czołgi. Dotarliśmy do granicy ze Słowacją, udało nam się znaleźć nocleg w akademiku. Kilka dni później postanowiliśmy wyjechać za granicę. Znajomi zaprosili nas do do Zagrzebia. Mąż został, a ja poszłam z dziećmi na przejście graniczne. W ponadsiedmiokilometrowej kolejce staliśmy 12 godzin.
Kiedy przekroczyłam granicę, spanikowałam, w mojej głowie panował chaos
Zadzwoniłam do kobiety, która zaprosiła nas do Chorwacji, to ona skoordynowała wszystko za mnie. Następnego dnia pojechaliśmy pociągiem do Budapesztu, a stamtąd do Zagrzebia. I tym razem myśleliśmy, że zostaniemy co najwyżej tydzień, a potem wrócimy do domu. Ale 8 marca nasz dom pod Kijowem został zniszczony przez pocisk wroga. To było bezpośrednie trafienie, z domu została kupa gruzu. Wtedy zdałam sobie sprawę z sytuacji. Na początku byłam jak zwierzę uwięzione w klatce. Dopiero po jakimś czasie zaczęłam wychodzić na zewnątrz, by sprawdzić, gdzie są sklepy i szpital.
Dzieci zostały bardzo dobrze przyjęte w lokalnej szkole, równocześnie uczyły się online w Ukrainie. Jedna córka natychmiast dołączyła do zespołu, lecz druga miała trudności.
Codziennie płakała i mówiła: „Mamo, nie chcę chodzić do szkoły. Nie rozumiem, co mówią. Przytulają mnie, ale ja nie chcę być przytulana”.
Chorwaci to miły i sympatyczny naród, byli nam bardzo przychylni, bo sami przeszli przez wojnę 30 lat temu i wiedzą, jak to jest. Pracowałam online jako nauczycielka fizykoterapii na Uniwersytecie Szewczenki. Jednak po jakimś czasie powiedzieli nam, że prowadzenie zajęć z zagranicy jest niemożliwe, więc musiałam zrezygnować. Dopóki nie nauczyłam się chorwackiego, pracowałam, gdzie tylko mogłam – myłam podłogi i toalety, opiekowałam się dziećmi. W marcu 2022 roku przypadkowo poznałam Ukrainkę Natalię, a później założyłyśmy nasze stowarzyszenie „Svoja”. Postanowiłyśmy udzielać informacji Ukraińcom, którzy wyjechali z powodu wojny.
Kiedy jesteś w obcym kraju i nie znasz swoich praw, wszystko może się zdarzyć. A zdarzało się na przykład, że ludzie byli oszukiwani w pracy z wypłatami
Dziś pracuję jako kelnerka w kawiarni, w pobliżu domu i szkoły moich dzieci, oraz jako wolontariuszka w „Svoja”. Z doświadczenia wiem, że ludzie, którzy przyjeżdżają do nowego miejsca, nie wiedzą, od czego zacząć i dokąd pójść. Nauczyłam się języka i już wiem, jak tu przetrwać. Ale nadal czuję się jak obca w obcym kraju.
Natalia Hryszczenko, szefowa Związku Ukraińców w Chorwacji: – „Svoja” jest jedną z nas
Założyliśmy „Svoja” w lipcu 2022 roku. W tamtym czasie nikomu, kto znalazł schronienie w Chorwacji, nie było łatwo. Żyliśmy na walizkach. Spodziewaliśmy się, że jutro wrócimy do domu, ale tak się nie stało. Postanowiliśmy więc stworzyć własną społeczność. By ludzie mogli nam zaufać, musieliśmy „Svoja” oficjalnie zarejestrować. Mieliśmy szczęście, że spotkaliśmy Fundację „Solidarna”, która wsparła nas zarówno prawnie, jak finansowo. Przyznali nam pierwszy grant, zarejestrowali fundację wspierającą Ukraińców i byli naszymi mentorami.
Dziś nasz zespół składa się z czterech osób, które połączył przypadek. Każda ma inną specjalizację. Udało nam się stworzyć społeczność Ukraińców, którzy korzystają z naszego wsparcia. Mówimy o ponad trzech i pół tysiącu osób.
To bardzo ważne czuć, że nie jesteś sam. Pomagając innym, samym sobie pomagamy znieść ból, który wojna sprawia nam wszystkim
Przede wszystkim wspieramy ludzi informacjami, główne dotyczącymi zatrudnienia i szkolenia – współpracujemy z lokalnym funduszem zatrudnienia. Mamy bazę danych osób, które się do nas zgłaszają, i szybko reagujemy na ich prośby. U nas nie ma biurokracji. Współpracujemy z ponad 70 pracodawcami, którzy udostępniają nam wolne miejsca pracy. Współpracujemy z kancelariami prawnymi wspierającymi uchodźców. Pomagamy też Ukraińcom w nostryfikacji dyplomów. Liczba chętnych do korzystania z naszego wsparcia rośnie z każdym rokiem. Ludzie chcą pracować w swoich specjalizacjach i przyzwoicie zarabiać.
Działamy też w obszarze ochrony praw człowieka. Współpracujemy z Rzecznikiem Praw Obywatelskich Republiki Chorwacji, kiedyś musieliśmy nawet prosić go o pomoc. 20 kilometrów od Zagrzebia znajdują się ukraińska osada, w której nie było lekarza rodzinnego, zrezygnował z pracy. To duży problem dla Chorwacji – w kraju brakuje 2000 lekarzy. Napisaliśmy zbiorowy apel do rzecznika praw obywatelskich, a ten załatwił sprawę za pośrednictwem Ministerstwa Zdrowia.
Organizujemy również kursy językowe. Przeszkoliliśmy już ponad 200 osób. W styczniu 2025 r. planujemy zorganizować kurs chorwackiego dla lekarzy. Stworzyliśmy społeczność IT i zapewniamy szkolenia dla zainteresowanych, teraz prowadzimy kurs na temat sztucznej inteligencji. Regularnie organizujemy również wykłady z zakresu wsparcia psychologicznego.
Napływają do nas prośby o wsparcie psychologiczne, fizyczne, a nawet materialne. Ostatnio zbieraliśmy rzeczy i żywność dla osób, które właśnie przyjechały z Ukrainy. Jest ich coraz więcej. W ubiegłym roku, według oficjalnych danych, było 22 900, a w 2024 roku już ponad 27 tysięcy.
Łatwo nas znaleźć – mamy własną stronę internetową. Jesteśmy też na Facebooku, Telegramie i Youtube.
Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!