Exclusive
20
min

Skarpetki, które uciekły przed wojną

Przed wojną fabryka w Rubiżnem była liderem w produkcji skarpet i rajstop. Gdy wojna wybuchła, rosyjskie wojsko ostrzelało fabrykę, splądrowało magazyn i zniszczyło maszyny

Natalia Żukowska

Pracownicy fabryki pończoch we Lwowie. Zdjęcie: archiwum prywatne

No items found.

Rubiżniańska fabryka pończoch działała w obwodzie ługańskim. Dla miejscowych była jednym z głównych pracodawców. Kiedy w 2014 r. Rosja zaatakowała, produkcji nie przerwano - chociaż w maju i lipcu tego roku o Rubiżne, Siewierodonieck i Łysyczańsk toczyły się zacięte walki. Firma nie zaprzestała produkcji również podczas pandemii COVID-19. Ale wielka wojna zmieniła wszystko - Rosjanie wszystko zniszczyli. Pracownicy fabryki znaleźli jednak w sobie siłę, by zacząć od zera, ale już w obwodzie lwowskim. Dyrektor handlowy firmy Olga Uszakowa opowiedziała Sestrom tę historię.

Straciliśmy wszystko

Najwyraźniej rok 2014 spłatał nam okrutnego figla, bo myśleliśmy, że i teraz sprawy potoczą się tak samo jak wtedy: wojsko przepędzi wroga, a my będziemy nadal pracować. Nie chcieliśmy wierzyć w wojnę na pełną skalę. Jednocześnie oglądaliśmy wiadomości i zakładaliśmy, że dojdzie do eskalacji na wschodzie. Musieliśmy więc coś zrobić. Postanowiliśmy przenieść część naszej produkcji na zachód Ukrainy, do Lwowa. 22 lutego 2022 r. pojechaliśmy szukać siedziby, ale było już za późno. Dwa dni później otrzymaliśmy telefon z zakładu z informacją, że w mieście słychać było eksplozje i wybuchła wielka wojna.

Tak wyglądała fabryka po rosyjskim ostrzale. Zdjęcie: archiwum prywatne

Natychmiast podjęliśmy decyzję o całkowitym wstrzymaniu produkcji. To był pierwszy raz w ciągu 25 lat istnienia firmy. Dotychczas praca szła pełną parą 24/7, a dziewiarnia była otwarta przez całą dobę. Pracownicy zostali odesłani do domów. Utrzymywaliśmy kontakt z regionalną administracją wojskową. Kiedy uruchomiono państwowy program relokacji, który umożliwiał nam przenienie zakładów produkcyjnych, wypełniliśmy stosowny wniosek. Tyle że od 7 marca nie mieliśmy już dostępu do miasta - i wniosek został odrzucony. Było zbyt niebezpiecznie, by tam pojechać, poza tym nie mogliśmy prosić ludzi o przenoszenie naszego sprzętu pod ostrzałem. Dlatego niczego z Rubiżnego nie wywieźliśmy - ani gotowych produktów, ani surowców, ani maszyn.

Tyle pozostało z przedsiębiorstwa w Rubiżnem. Zdjęcie: archiwum prywatne

W marcu były naloty na fabrykę, spłonęło drugie piętro i zawalił się dach. Potem zaczęło się rozkradanie dobytku, który ocalał. Bardzo trudno oszacować wszystkie szkody wyrządzone przez Rosjan. Nie tylko wszystko straciliśmy - zostaliśmy też z 11 milionami długu z pożyczek, które zaciągnęliśmy na rozwój. Straciliśmy też 30 lat naszego życia, bo przepadło wszystko, co mieliśmy w Rubiżnem, w tym nasze domy. Zresztą ile nam wiadomo, żaden zakład produkcyjny niczego z miasta nie wywiózł.

To jeszcze nie ta skala

We Lwowie mieliśmy przyjaciela i partnera, dla którego wytwarzaliśmy produkty - firmę Dodo Socks. Bardzo nas wspierali. Pożyczyli nam pieniądze, za które mogliśmy kupić pierwszą partię sprzętu. Pojawiło się wiele pytań. Odbudować fabrykę, czy nie? Czy powinniśmy czekać? Wtedy myśleliśmy, że powinniśmy poczekać ze 2-3 tygodnie, bo tak mówili w wiadomościach. Więc czekasz, a potem zdajesz sobie sprawę, że życie toczy się dalej, a ty nic nie robisz. Więc jeśli będziesz czekać dłużej, możesz w ogóle nie być w stanie zebrać zespołu. A my musieliśmy wypełnić nasze zobowiązania, coś wyprodukować, zarobić i spłacić długi.

Tyle że nie mieliśmy od czego zacząć. Straciliśmy najważniejszą rzecz: sprzęt dziewiarski. On jest najdroższy, a wyprodukowanie go zajmuje dużo czasu, zresztą taki sprzęt nie jest produkowany w Ukrainie. Zakłócona została również logistyka. Wcześniej jeśli czekaliśmy na dostawy z Chin, wszystko szło przez Odessę. Teraz wszystko szło przez Rumunię, co opóźniało cały proces. Szukaliśmy używanych maszyn. Tyle że sprzętem, który inni byli gotowi nam sprzedać, nie mogliśmy wytwarzać produktów, które wcześniej mieliśmy asortymencie.

Magazyn opakowań we Lwowie. Zdjęcie: archiwum prywatne

Gdy zdecydowaliśmy o wznowieniu produkcji, natychmiast rozpoczęliśmy negocjacje z zespołem. Na szczęście znaleźli się ludzie gotowi za nami pójść, ale nie wszyscy. Przed wybuchem wielkiej wojny zatrudnialiśmy 162 pracowników, lecz do Lwowa przeniosło się tylko 17 - wraz z rodzinami. Dzięki administracji obwodowej znaleźliśmy dla nich bezpłatne zakwaterowanie w akademiku i pomieszczenia, w których obecnie pracujemy. Kiedy wznowiliśmy produkcję, mieliśmy jedną dziewiarkę. Uczyła nowych, którzy przychodzili do nas pracować. Wciąż szukamy ludzi, którzy chcieliby dołączyć do produkcji. Potrzebujemy dziewiarzy, formierzy, szwaczek, pakowaczy, majstrów od sprzętu dziewiarskiego i maszyn do szycia. Zatrudniamy każdego, kto chce się uczyć i pracować. Poszliśmy nawet do centrum zatrudnienia i prowadziliśmy kampanię. Szukamy pracowników na wszystkie możliwe sposoby.

Oczywiście to jeszcze nie ta skala co przed wojną: w Rubiżnem mieliśmy 98 maszyn dziewiarskich, tutaj mamy 31. Było ponad 40 maszyn do szycia, tymczasem na pierwszym etapie odbudowy mieliśmy tylko dwie. Zaczęliśmy od prostego asortymentu: skarpetek dla dorosłych. Niedawno otrzymaliśmy sprzęt w ramach dotacji z USAID "Ekonomiczne wsparcie dla Ukrainy" i teraz mamy 47 nowoczesnych maszyn dziewiarskich. Można powiedzieć, że przywróciliśmy połowę dawnej produkcji. Staramy się jednak już nie myśleć o tym, co było, tylko stopniowo wszystko odbudowywać.

Ratunkowa partia bawełny

Nasza firma rozpoczęła działalność jako mała, rodzinna manufaktura prowadzona przez dwóch braci, Hennadija i Ołeha Misiurenków. W tamtym czasie popyt na produkty dziewiarskie był bardzo wysoki. Ołeh był dobry w konserwacji sprzętu, Hennadij zszywał palce w skarpetkach. Z czasem zaczęli zatrudniać pracowników. W 1994 r. zarejestrowaliśmy się jako jednoosobowa firma, a w 2011 r. otworzyliśmy Rubiniańską Fabrykę Pończoch.

Gdy w 2014 roku rozpoczęła się wojna, nasze główne rynki zbytu były w obwodach donieckim i ługańskim. Ale bardzo ucierpiały, więc zdecydowaliśmy się wejść na nowe rynki. Popyt był ogromny, a my nie mieliśmy wystarczającej ilości gotowych produktów. W 2017 roku zdecydowaliśmy się na ekspansję. Przenieśliśmy się do nowoczesnej siedziby i kupiliśmy sprzęt. Przed wielką wojną produkowaliśmy bogatą gamę wyrobów pończoszniczych: od rzeczy dla noworodków po produkty dla dorosłych. Robiliśmy też rajstopy dziecięce i damskie. To produkty, w których wytwarzanie zaangażowanych jest bardzo niewiele osób w Ukrainie.

Niektóre z naszych produktów szły na eksport, do Mołdawii, Czech i Holandii. Rozpoczęliśmy też współpracę z klientami z Hiszpanii i Niemiec. Współpracę z Czechami już wznowiliśmy: co dwa tygodnie przyjeżdża stamtąd do nas ciężarówka po zamówienia. Teraz jesteśmy w stanie produkować skarpetki dla noworodków. Rok przed wielką wojną rozpoczęliśmy produkcję profesjonalnych skarpet sportowych. Musiały być wysokiej jakości, zaawansowane technologicznie, z odpowiednimi strefami kompresji i amortyzacji, każdy model został zaprojektowany dla konkretnego sportu. Zostały przetestowane przez profesjonalnych sportowców, otrzymaliśmy informacje zwrotne, poprawiliśmy niektóre rzeczy, a zmieniliśmy inne. Żaden inny producent w Ukrainie nie wytwarzał takich rzeczy, dlatego chcieliśmy być pierwsi. Teraz otrzymaliśmy sprzęt, dzięki któremu możemy kontynuować nasz projekt.

Rubiżniańskie skarpety wyprodukowane we Lwowie. Zdjęcie: archiwum prywatne

Jesteśmy wyjątkowi także dlatego, że zawsze robiliśmy rzeczy w wielu kolorach. W Rubiżnem - w stu! Nawet biel występowała w trzech odcieniach: zimnej, ciepłej i zwykłej. Teraz mamy 80 kolorów. Mieliśmy szczęście, bo przed wybuchem wielkiej wojny zapłaciliśmy za trzy kontenery bawełny. Miały dotrzeć do Rubiżnego do 24 lutego, lecz dostawa się opóźniała, pokłóciliśmy się nawet o to z firmą logistyczną. Jednak wszystko skończyło się dobrze. Ta bawełna stała się dla nas małą odskocznią do odbudowy firmy. Na początku zaczęliśmy sprzedawać surowce, pozyskiwać kapitał obrotowy i wykorzystywać go do finansowania odbudowy oraz wypłat pensji dla pracowników.

Marzenie o dwóch fabrykach

Teraz naszym głównym zadaniem jest uruchomienie nowego sprzętu, znalezienie ludzi i stworzenie zespołu, byśmy mogli pracować przez całą dobę. W najbliższej przyszłości planujemy uruchomić linię rajstop damskich. Potem będziemy stopniowo wznawiać produkcję rajstop dziecięcych oraz testować i wprowadzać na rynek skarpety sportowe.

Przywrócenie pełnej produkcji jest nierealne. Po pierwsze - z braku pieniędzy. Kwestia pożyczek nie została jeszcze rozwiązana - na szczeblu państwowym nie ma jeszcze mechanizmu, który pomógłby nam je uzyskać. Gdy staniemy na nogi, planujemy też zbudować własną siedzibę firmy. Naszym wielkim marzeniem jest posiadanie dwóch zakładów produkcyjnych: jednego we Lwowie i jednego w Rubiżnem. Chcę, by pracownicy mogli wybierać, gdzie chcą mieszkać i pracować, by nie byli zmuszani do przeprowadzki.

Jestem przekonana, że po zwycięstwie Ukraina będzie rozwiniętym krajem europejskim o wysokim standardzie życia. I bez korupcji. Musimy tylko być cierpliwi. Ale nie możemy tylko czekać, trzeba działać. Jeśli wszyscy zrobimy coś dla zwycięstwa, jestem pewna, że wkrótce wszystko będzie dobrze.

No items found.

Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Atak na Lwów

Lwów doznał potężnego ataku w nocy. Wiadomo o siedmiu zabitych, w tym troje dzieci. Według burmistrza Lwowa Andrija Sadowego ponad 50 domów zostało uszkodzonych lub zniszczonych. Ich mieszkańcy zostaną z nich przesiedleni do lokali zastępczych.

Zniszczona kamienica we Lwowie. Zdjęcie: OPU

- Każdy partner na świecie, który pomaga Ukrainie w obronie powietrznej, jest prawdziwym obrońcą życia. A każdy, kto przekonuje partnerów do zwiększenia zasięgu Ukrainy w adekwatnym reagowaniu na terror, działa na rzecz zapobieżenia tego rodzaju rosyjskim atakom terrorystycznym na ukraińskie miasta. Terror musi zostać powstrzymany – podkreślił prezydent Wołodymyr Zełenski, komentując kolejny rosyjski atak.

– Pracują psychologowie, uruchomiono sztab operacyjny. Policja zbiera oświadczenia od poszkodowanych mieszkańców i sprawdza, czy w sąsiednich domach nie ma ofiar. W razie potrzeby rozmieścimy Punkty niezłomności – powiedział szef MSW Ukrainy Ihor Kłymenko.

W związku z atakiem na Lwów polskie wojsko rozmieściło dziś rano swoje myśliwce w pobliżu wschodniej granicy.

„To kolejna bardzo napięta noc dla całego systemu obrony powietrznej Polski, ze względu na obserwowaną aktywność lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej, które uderza w cele znajdujące się w szczególności na zachodnim terytorium Ukrainy”– poinformowało Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych RP (DORSZ).

„Ukrzaliznycia” [państwowo przedsiębiorstwo kolejowe w Ukrainie – red.] ostrzegła o opóźnieniach pociągów z powodu przerw w dostawie prądu w obwodzie lwowskim.

Atak na Krzywy Róg

– Budynek hotelu został zniszczony od pierwszego do trzeciego piętra. Terror wobec ludności cywilnej nie ustaje – powiedział Siergiej Łysak, szef Dniepropietrowskiej Obwodowej Administracji Wojskowej.

Skutki ostrzału Krzywego Rogu. Zdjęcie: Prokuratura Obwodowa w Dnieprze

Rannych zostało pięć osób, w tym 10-letnia dziewczynka. Pod nadzorem Prokuratury Obwodowej w Dnieprze wszczęto postępowanie przygotowawcze w sprawie naruszenia praw i zwyczajów wojennych (część 1 art. 438 kodeksu karnego Ukrainy).

20
хв

Kolejna odsłona rosyjskiego terroru: Lwów i Krzywy Róg

Sestry
centrum szkoleniowe Attack Połtawa

Według prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Rosjanie wystrzelili dwie rakiety balistyczne: „Uderzyły one w teren instytucji edukacyjnej i sąsiedniego szpitala. Jeden z budynków Instytutu Łączności został częściowo zniszczony. Ludzie zostali uwięzieni pod gruzami. Wielu z nich udało się uratować. Ponad 180 osób zostało rannych”.

Prezydent przyznał, że są też ofiary śmiertelne: do tej pory potwierdzono śmierć 41 osób. Zełenski złożył kondolencje wszystkim rodzinom i przyjaciołom ofiar.

– Służby operacyjne pracują na miejscu ataku wroga na placówkę edukacyjną w Połtawie – powiedział minister spraw wewnętrznych Ihor Kłymenko. Strażacy opanowali pożar i kontynuują usuwanie gruzów.

Alarm lotniczy został ogłoszony w regionie 2-3 minuty przed eksplozjami. Wiadomo, że miejscowi słyszeli eksplozje w mieście około 9:10, a o 9:17 Siły Powietrzne poinformowały o uderzeniu pocisku balistycznego. Ministerstwo Obrony zauważyło, że odstęp czasu między alarmem a uderzeniem był „tak krótki, że złapał ludzi w momencie ewakuacji do schronu przeciwbombowego”. Pod gruzami jednego z budynków Instytutu Łączności zostało uwięzionych wiele osób. Od 4 września w obwodzie połtawskim ogłoszono trzydniową żałobę.

Rosjanie uderzyli również w budynek mieszkalny w Zaporożu. Zginął 8-letni chłopiec i jego matka.

20
хв

Rosyjski atak na Połtawę: dziesiątki zabitych

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

25-letnia Ukrainka i jej nienarodzone dziecko zmarli w polskim szpitalu

Ексклюзив
20
хв

Pokusa Tuska

Ексклюзив
20
хв

Za naszą i waszą obronę powietrzną: jak znaleźć wspólny język z Polską

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress