Exclusive
20
min

Sasza Kolcowa: Żyję, jak wszyscy – na krawędzi

Nasz album w końcu się ukazał. Ludzie podchodzą do mnie na ulicy i dziękują. Dawno nie czułam takiego szczęścia – mówi Sasza Kolcowa, wokalistka zespołu Krykitka, o swoim pierwszym od 15 lat albumie „Megaliubow”. Sasza opowiedziała nam o tym, dlaczego ukraińskie zespoły mają teraz szansę zostać usłyszane, o braku ukraińskojęzycznych piosenek dla dzieci i o źródłach swojej witalności

Oksana Gonczaruk

Sasza Kolcowa. Zdjęcie z prywatnego archiwum

No items found.

<frame>Urodzona w Rosji Sasza Kolcowa przeprowadziła się do Ukrainy z rodzicami w wieku siedmiu lat. Zakochała się w ukraińskim języku, kulturze i muzyce. Założyła zespół Krykitka Caches i wkrótce cały kraj śpiewał „Jesteś na pierwszym miejscu” i „Gdzie znajdziesz takiego anioła jak ja”. Po śmierci gitarzysty zespół zmienił nazwę na Krykitka. Sasha zawsze śpiewała po ukraińsku, uczestniczyła w Pomarańczowej Rewolucji i Majdanie, wprowadziła na rynek designerską linię toreb ekologicznych i kieruje Fundacją Daryny Żołdak, organizacją charytatywną promującą czytelnictwo. Zainicjowała program środowiskowy na rzecz zmniejszenia zużycia plastiku. <frame>

„Zawsze miałam wrażenie, że robię coś wbrew przeciwnościom losu”. Fot: Ola Zakrzewska

Teraz każdy jest swoim własnym medium

Oksana Gonczaruk: Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że Krykitka robi sobie przerwę na kilka lat. Czy wydałaś album teraz, ponieważ czujesz, że publiczność Cię potrzebuje?

Sasza Kolcowa: Kwestia dyplomacji kulturalnej jest teraz ważna nie tylko na zewnątrz, ale także wewnątrz kraju. Całe pokolenie przegapiło naszą muzykę, ponieważ skupiono się na muzyce rosyjskiej. Znają niektóre z naszych hitów, takich jak „Bez nazwy”, wydany przed 2015 rokiem, lub starą muzykę, której słuchali w 2005 roku. A na przykład album „Przepis” z 2009 roku pozostał przez wielu niezauważony.

To był czas, kiedy większość mediów miała rosyjskich właścicieli, a ich polityka informacyjna pozwalała promować tylko 5-6 nazwisk ukraińskich muzyków o dużym znaczeniu medialnym

Pozostali to byli artyści zachodni i rosyjscy. Teraz istnieje ogólne zainteresowanie ukraińskimi treściami. Dziś widzimy setki nowych nazwisk, ponieważ publiczność powiększyła się i stała się bardziej lojalna.

Być może teraz nasza muzyka dotrze do tych, do których nie dotarła dziesięć lat temu z powodu dominacji muzyki rosyjskiej. Zdecydowaliśmy się spopularyzować naszą twórczość i wydać nową muzykę właśnie dlatego, że mieliśmy możliwość zaistnienia w mediach społecznościowych.

Zdjęcie: Oli Zitch

Obserwujemy przełom w nowej ukraińskiej muzyce. Coś podobnego wydarzyło się na początku lat 90., kiedy Ukraina uzyskała niepodległość. Na Festiwalu „Czerwona Ruta” pojawiło się setki ukraińskich nazwisk. Jak to wyjaśnić?

Festiwal „Czerwona Ruta” miał ogromny budżet od sponsorów, co pozwoliło mu stworzyć piękny produkt na dużą skalę. To żywy przykład tego, że zawsze można było pozyskać dobrych artystów, postawić na dobry dźwięk i zrobić wysokiej jakości produkcję – trzeba było tylko stale utrzymywać odpowiedni dopływ pieniędzy.

Wydaje mi się, że obecnie wymagania co do treści i jakości wideoklipów są niższe – potrzeba tylko świeżych pomysłów, wysokiego tempa i odpowiedniej komunikacji ze słuchaczem. Teraz każdy jest swoim własnym medium – media społecznościowe oferują ogromne możliwości.

A propos dyplomacji kulturowej: czy Krykitka planuje trasę koncertową po Europie?

Nie możemy jechać, bo moi chłopcy nie podróżują. Nie możemy nawet koncertować w Ukrainie. Czas jest świetny, jeśli chodzi o zainteresowanie ukraińską muzyką, ale mam związane ręce.

Państwo nie ma polityki kulturalnej, jak np. tymczasowe odroczenie dla tych, którzy wydali nowe albumy, lub zielone światło dla tych, którzy chcą występować dla wojska. I tak z jednej strony mamy nowy album, ale z drugiej większość ludzi nie usłyszy go na żywo, bo nie ma ku temu warunków. Duże zgromadzenia są niebezpieczne, mobilizacja, niepokój, sytuacja ekonomiczna...

Każdego ranka wstaję i myślę: co powinnam zrobić, aby robić to, co kocham w obecnych okolicznościach? Może powinnam założyć zespół złożony z kobiet albo z tych, którzy już służyli?

Zawsze miałam wrażenie, że robię coś na przekór przeciwnościom losu. Ale nie narzekam, wymyślę coś nowego.

Mój były gitarzysta mieszka w Niemczech. Zeszłej jesieni odbyliśmy z nim trasę koncertową, a w tym roku rozmawiamy o możliwości organizacji koncertów w kilku krajach europejskich – najprawdopodobniej w Polsce, na Węgrzech i w Niemczech w sierpniu lub wrześniu 2024 roku.

Zespół Krykitka. Zdjęcie: Daria Mangubi

Oczywiście chcę zaśpiewać z pełnym zespołem, dokładnie tak, jak został pomyślany album. Z aranżacją, mocą, skalą i dużym brzmieniem. Ale jeśli Ministerstwo Kultury nie przeniesie naszych muzyków do rezerwy, będziemy pracować w takich warunkach, jakie mamy.

A co z tymi zespołami, które ciągle jeżdżą za granicę i koncertują? Czy każdy negocjuje osobno?

Tak. Ktoś przechodzi przez jakieś organizacje, ktoś dostał zielone światło dawno temu, ktoś wraca z wojska na przepustkę i jedzie w trasę, choć dużo zależy od dobrej woli dowództwa. Mogę mówić tylko o naszej sytuacji – moi muzycy nie są jeszcze w rezerwie.

A takich muzyków są dziesiątki. Terminy występów są odwoływane, publiczność nie przychodzi, bo boi się mobilizacji. Albo po prostu tych muzyków nie ma już w kraju. Na przykład w Polsce nasza słuchalność wzrosła wielokrotnie, ponieważ są tam teraz nasze ukraińskie dziewczyny, studenci.

Czujemy się potrzebni – i niepotrzebni jednocześnie. To bardzo nieprzyjemne musieć wybierać między tymi dwiema prawdami. Winę za to ponosi Rosja i tylko Rosja, ale naprawdę chcę, by zasady gry dla muzyków były przejrzyste

Państwo zaczyna rozumieć znaczenie kultury, ale nadal nie potrafi wyjaśnić sobie, co jest kulturą, a co nie. Przykład: czy biennale architektoniczne jest kulturą, czy nie? Czy piosenki dla dzieci lub zespoły rockowe są kulturą? Nie ma jasnego zrozumienia, czy zespoły metalowe powinny jeździć na duże festiwale i propagować kulturę ukraińską za granicą.

Zdjęcie: Olya Zakrevska

Z drugiej strony niektóre zespoły nie mają potężnej słuchalności, ale mają wysokiej jakości utwory. Na przykład zespół Pyr?g i Batig, który do niedawna nie był zauważany, stał się wiralowy na Tiktoku i teraz nawet politycy o nim mówią. To daje więcej niż dziesiątki transmisji i występów.

Dźwięk na Tiktoku może zrobić z całym pokoleniem w ciągu tygodnia to, czego „artyści narodowi” z państwowym wsparciem finansowym nie byli w stanie osiągnąć przez długie lata

Latem 2023 roku wydałaś dwie książki dla dzieci – „Zębowa policja” i „Maluch czuje dźwięk”. Czy to twoje kiełkowanie w innej dziedzinie kultury?

To kartonowe książeczki dla najmłodszych, moje pierwsze kroki w literaturze dziecięcej.

Niedawno miałam twórcze spotkanie z rodzicami i dziećmi, rodzaj zabawy, podczas której pokazałam im, że książkę można nie tylko przeczytać, ale też zrobić na jej podstawie wiele ciekawych i pożytecznych rzeczy. Na przykład „Zębowa policja” to opowieść o chłopcu, któremu wyrasta nowy ząb. Dzięki tej książce można nauczyć się czytać, poznać nowe słowa czy zaśpiewać piosenkę. Każdej książce, którą posiadam, towarzyszy piosenka dla dzieci. W „Zębowej policji” trwa ona dwie minuty – to optymalny czas na mycie zębów. Podoba mi się to, więc myślę, że będę nadal zajmować się literaturą dziecięcą.

„Dobrze radzimy sobie z ukraińskojęzycznymi książkami dla dzieci, ale już nie tak dobrze z muzyką dla dzieci”. Zdjęcie z prywatnego archiwum

Masz wykształcenie pedagogiczne.

Uczyłam języka obcego, kiedy byłam studentką. A potem spędziłam kilka lat w Fundacji Daryny Żołdak, w której opracowywaliśmy gry dla dzieci, które poprawić umiejętność czytania. Lubię uczyć dzieci i wymyślać różne edukacyjne rzeczy. Kartonowe książki to dopiero początek.

Czy zauważyłaś, że młodzi ludzie są dziś bardziej zorientowani na Ukrainę niż moje, a nawet Twoje pokolenie?

I to jest naprawdę super. Kiedy rozmawiam z dwudziestolatkami, zdaję sobie sprawę, jakie mają szczęście, że w sposób naturalny funkcjonują już w ukraińskim kontekście. My wydobywaliśmy ukraiński z mediów i przestrzeni informacyjnej w sposób niemal sztuczny. A teraz idziesz do księgarni i są tam tylko ukraińskie książki, nie musisz już niczego szukać.

Z drugiej strony, wojna trwa już od dziesięciu lat, więc ci młodzi ludzie czują się inaczej w tych okolicznościach niż my.

Sasza Kolcowa z Serhijem Żadanem i Światosławem Wakarczukiem, 2022 r. Zdjęcie z prywatnego archiwum

Inna tożsamość. Są bardziej zanurzeni w kontekście kulturowym, znacznie lepiej znają historię Ukrainy i język. To, co robiliśmy, robiliśmy, by stawić opór rosyjskiemu lobby kulturalnemu na Ukrainie, a oni robią to sami z siebie – i wspólnie. Tysiące filmów o historii, kulturze, musicali, wzrost zainteresowania poezją, zupełnie inna atmosfera. Osoba wykształcona to już nie ktoś, kto czytał Dostojewskiego i Bułhakowa, ale Wasyla Stusa. Jednak nasz język i literatura nadal potrzebują ochrony: autorzy są w stanie wojny, drukarnie są bombardowane, na okupowanych terenach Rosjanie palą ukraińskie książki, a popularność ukraińskiej kultury jest nadal dość krucha. Jest też bardzo mało ukraińskojęzycznych treści dla dzieci.

Dlaczego mało? Wszędzie w księgarniach są wspaniałe półki z literaturą dziecięcą.

Tak, z książkami wszystko jest w porządku. Ale nie z muzyką dla dzieci.

Jeśli poproszę cię o zaśpiewanie pięciu ukraińskojęzycznych piosenek dla dzieci, nie sądzę, że będziesz w stanie. Ale z łatwością zaśpiewasz tuzin rosyjskojęzycznych. Nieprawdaż?

Bo rosyjska animacja i promocja były potężne, a z ukraińskojęzycznymi treściami tak się jeszcze nie stało. Dlatego powoli, ale zdecydowanie tworzę album z piosenkami dla dzieci. Spotykam się z ciepłymi i szybkimi reakcjami na te treści ze strony rodziców i dyrektorów muzycznych.

Potrzebuję więcej siły, by przeżyć to życie

W waszej nowej piosence „W wiosennym deszczu” są słowa: „będzie wiosenna powódź, która zatrzyma nasze straty i zmyje ten ból". Jak znosisz ból wojny?

To bardzo trafny tekst Ołeny Gerasymiuk, który rezonuje we mnie każdego dnia. Żyję, jak wszyscy – na krawędzi. Wszyscy tutaj źle śpimy, poziom kortyzolu mamy wysoki. Po raz pierwszy w życiu poczułam, że mogę „zasnąć”. Zawsze byłam dość energiczna, odporna i silna, ale ostatnio muszę dokładać więcej starań, by być w dobrej kondycji. Bo muszę stale przetwarzać stres związany z wojną.

Ołena Gerasymiuk, Sasza Kolcowa i Dmytro Odnorożenko. Zdjęcie: Aliona Percewa

Jak rozwiązać ten problem?

W moim przypadku dobrze sprawdza się aktywność fizyczna, psychoterapia i spanie przez co najmniej sześć godzin. Zdobyłam też drugie wyższe wykształcenie. Zdałam sobie sprawę, że stres czyni większość ludzi głupszymi, ponieważ tak działa fizjologia: wszyscy zaczynamy myśleć mniej jasno, jako że  radzenie sobie z ciągłym stresem pochłania dużo wewnętrznych zasobów.

Wiele osób z mojego otoczenia jest na froncie, niektórzy zginęli, niektórzy walczą, niektórzy wyjechali. Tkanka społeczna, która jest dla mnie ważna, została rozdarta. Dlatego staję się bardziej pomysłowa, dlatego wkładam wysiłek w moją muzykę, moje książki i wszystko inne. Po prostu zdaję sobie sprawę, że potrzebuję więcej siły do życia. I nowych recept na to, jak zdobyć tę dodatkową siłę – w rozmowach, w dzieleniu się doświadczeniami, dowiadywaniu się, jak inni przeżywają, w nowych znaczeniach w literaturze, nowych podejściach do życia.

Czuję też, że zbliża się moment, w którym armia i społeczeństwo staną się jednością. Wszyscy musimy pomóc armii. Każdy określa własną miarę, ale społeczeństwo musi być przesiąknięte tą wspólną walką.

W naszej sytuacji same datki już nie wystarczą.

Ludzie, którzy myślą, że wojna może ich ominąć i nie pracują na rzecz zwycięstwa, muszą wyjść ze swoich pudełek i zacząć pomagać armii – by proces odzyskiwania naszych terytoriów stał się nową ideą narodową

Jeśli twój patriotyzm objawia się przez wsparcie ekonomiczne, to świetnie. Ale to nie wystarczy. Może potrzebujesz iść na kurs pierwszej pomocy, by być przydatnym, gdy w pobliżu wybuchnie pocisk? Jeśli możesz pomóc ludziom w swoim otoczeniu, to już dużo. Myślę, że wkrótce pomocy medycznej będzie się uczyć w ostatnich klasach szkoły, to normalne w kraju ogarniętym wojną.

Sasza stworzyła markę God.Glass.You. Zdjęcie z prywatnego archiwum

Wielu moich znajomych, którzy mają już dorosłe dzieci, poważnie myśli o wstąpieniu do wojska. Być może państwo w końcu zaoferuje roczne lub dwuletnie kontrakty dla kobiet w zawodach cywilnych, logistyce, zarządzaniu, księgowości itp. – na rzecz wojska. Jestem pewna, że wiele osób będzie zainteresowanych. Słyszę te intencje w moim otoczeniu i odbieram to jako nową rzeczywistość.

Stworzyłaś markę God.Glass.You i zaczęłaś produkować biżuterię ze szkła z rozbitych podczas wojny okien w muzeach. Część zysków ze sprzedaży tej biżuterii idzie na wsparcie ukraińskich muzeów w czasie wojny.

By wesprzeć Siły Zbrojne Ukrainy, sprzedajemy też tę biżuterię na aukcjach. Obecnie przygotowuję kolekcję, która zostanie zlicytowana podczas zagranicznych koncertów akustycznych. Możliwość regularnego przekazywania darowizn jest dla mnie bardzo ważna. A ponieważ nie wykonuję dużo pracy muzycznej, staram się wspierać armię w ten sposób.

No items found.

Ukraińska dziennikarka, piosenkarka i kompozytorka (pierwotnie była muzyka, która do tej pory nigdzie nie zniknęła). Swoją pracę w dziennikarstwie rozpoczęła od artykułów w magazynie muzycznym „Galas”. Przez wiele lat pracowała jako felietonistka kulturalna gazety „KP w Ukrainie”, była również redaktorką naczelną magazynu „Atelier”. Przez ostatnie kilka lat była krytykiem muzycznym w Vesti.ua, a wraz z wybuchem wielkiej wojny odnalazła się jako dziennikarka w reportażu społecznym.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
Chrystyna Beniuk

Na festiwalu muzyki klasycznej w Mielcu, na którym dwoje wybitnych ukraińskich pianistów miało uczestniczyć w koncercie charytatywnym, Chrystyna Beniuk musiała zagrać Schumanna sama. Bo Witalij Dworowyj, jej partner fortepianowy, nie mógł opuścić kraju.

Polacy przyjęli mnie ciepło, z empatią

– Kilka dni przed naszym wrześniowym koncertem zmienił się minister kultury Ukrainy. Nie mieliśmy już czasu na ponowne przygotowanie wniosków o pozwolenie na wyjazd za granicę – mówi Chrystyna Beniuk. – Wydzwanialiśmy, gdzie się dało, wyjaśniając, że musimy wziąć udział w ważnym festiwalu. Ale nasze dokumenty zaginęły w biurach ministerstwa.

To był szok. Za każdym razem, gdy wyjeżdżamy na występy za granicę, mentalnie przygotowujemy się na niespodzianki. Ale tym razem z jakiegoś powodu byliśmy spokojni. Świadomość, że będę musiała sama zagrać utwór skomponowany dla dwóch pianistów, dotarła do mnie dopiero w przeddzień koncertu.

Zdałam sobie sprawę, że muszę naprędce zmienić program występu. Byłam bardzo zestresowana, bo to miał być koncert poświęcony Robertowi Schumannowi: Witalij miał zagrać jego „Etiudy Symfoniczne”, a ja „Kreislerianę”. Mieliśmy też wykonać razem Brahmsowskie „Wariacje na temat Schumana” – utwór na cztery ręce. W jeden wieczór musiałam ułożyć program solowego koncertu, który trwałby co najmniej godzinę. Ostatecznie zagrałam tylko swój program, do którego dodałam Haydna i ukraińskiego kompozytora Walentyna Silwestrowa.

Na szczęście polska publiczność przyjęła mój występ niesamowicie ciepło i z empatią. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam w Polsce czegoś takiego.

Chrystyna Beniuk podczas festiwalu w Mielcu, wrzesień 2024 r.
W każdym z naszych występów za granicą uwzględniamy utwory ukraińskich kompozytorów, od Łysenki do Skoryka

Rok temu na festiwalu Beskidy bez Granic zagraliśmy sonatę Wiktora Kosenki – i wygraliśmy. Później z muzyką Kosenki zdobyliśmy drugą nagrodę na konkursie pianistycznym w Rzymie. Ludziom to się podoba.

Poprzez muzykę Witalij i ja staramy się pokazać dramat wojny w Ukrainie. Chcemy, by świat to usłyszał i poczuł. Teraz gramy dużo ukraińskiej muzyki za granicą. Między koncertami publiczność pyta: „Gracie z takim tragizmem, bo słyszeliście wybuchy? Bo jesteście na wojnie?”. Z jednej strony chciałabym odpowiedzieć, że tak, wojna mnie dotknęła. Ale z drugiej – że przecież taka jest nasza ukraińska muzyka.

Kiedy gramy, wyobrażamy sobie Buczę, Mariupol

Dla polskiej publiczności graliśmy już Kosenkę, Barwińskiego i Silwestrowa. Wiktor Kosenko był romantycznym ukraińskim kompozytorem i pianistą, który spędził dzieciństwo w Warszawie, a większość życia w Żytomierzu. Żył w czasach kiedy najlepszym sposobem na rozwinięcie własnego talentu była przeprowadzka do Moskwy [Moskwa ściągała wtedy do siebie utalentowanych ludzi z Ukrainy, a ich dzieła przedstawiała potem jako rosyjskie. Kiedy powstała Moskiewska Akademia Muzyczna, Rosjanie wywieźli z Ukrainy najbardziej utalentowanych muzyków i zrobili z nich nauczycieli. Dlatego to w ukraińskiej szkole kształciły się kolejne pokolenia muzyków – red.]. Wiktor Kosenko skomponował sonaty, które muzycznie są podobne do dzieł Rachmaninowa. Ale to nie jest Rachmaninow, to współczesna muzyka ukraińska.

Z kolei Wasyl Barwiński studiował i pracował w Pradze, lecz wrócił do Ukrainy i tu rozwijał swą muzykę – dopóki w 1948 roku nie został aresztowany przez władze radzieckie. Zniszczono wszystkie rękopisy jego utworów. Kiedy wrócił z 10-letniego zesłania, resztę życia poświęcił na odtworzenie tych utworów z pamięci.

Jego muzyka jest nowoczesna, chłodna. To galicyjska secesja, początek moderny. We Lwowie gra się ją od dawna, w Kijowie – dopiero się zaczyna.

Zagrałam też, w Polsce po raz pierwszy, Walentina Silwestrowa. Bardzo chciałam to zrobić, ponieważ niewiele osób za granicą go zna. Oczywiście mogę grać dla Polaków Chopina, ale myślę, że ważniejsze jest zapoznanie publiczności z kulturą i muzyką, której nie słyszeli. Muzyką, która kiedyś była uważana za gorszą.

Chrystyna Beniuk i Witalij Dworowyj

Witalij i ja planujemy również zagrać w Europie III Symfonię Borysa Latoszynskiego. Została napisana pod wpływem doświadczeń kompozytora z czasów II wojny światowej. Opatrzył ją mottem: „Pokój zwycięży wojnę”, chcąc zaznaczyć, że przekazuje doświadczenie wojny jako tragedii jednostki i ludzkości.

Symfonia składa się z 4 części: pierwsza to niemiecka ofensywa, druga – bombardowanie Warszawy, trzecia – bitwy, a czwarta to zwycięstwo. Kiedy gramy tę muzykę teraz, wyobrażamy sobie Ukrainę, Buczę, Mariupol...

Gdy wybuchła obecna wojna, kompozytor Hlib Faryniuk uznał, że musi posłuchać tej symfonii i napisać partie dla czterech pianistów na dwa fortepiany. Znalazłam jeszcze dwóch pianistów i rozpoczęliśmy próby. 5 października 2022 roku daliśmy światową premierę na Międzynarodowym Festiwalu „Kontrasty” we Lwowie. Potem, w rocznicę inwazji, zagraliśmy ten utwór w Filharmonii Narodowej Ukrainy w Kijowie. To był ważny moment w historii muzyki ukraińskiej, bo dzięki temu koncertowi pianiści w Austrii zainteresowali się symfonią. Wysłaliśmy im nuty – i też ją wykonali.

Za granicą chcę spać, nie słysząc alarmów

Jaryna Matwijiw: Czy trudno dawać koncerty w Europie po tym, co Pani przeszła w Ukrainie?

Chrystyna Beniuk: Pierwszą rzeczą, o której myślę, kiedy wyjeżdżam za granicę, jest to, że będę mogła spać spokojnie, nie słysząc syren alarmów. Że to będzie dla mnie taka mała oaza równowagi psychicznej. Wtedy nawet to, że pociąg w Niemczech spóźnia się pięć godzin, przez co sypią się terminy moich koncertów – staje się błahostką. Bo to nic w porównaniu z tym, czego mogę doświadczyć we Lwowie.

Z drugiej strony, za granicą moje reakcje na wiadomości docierające z Ukrainy są coraz gorsze. Bo nie będąc w centrum wydarzeń, martwię się o innych.

Po zmasowanym ostrzale bardzo trudno się pozbierać. Wiesz, że to ruletka, że po prostu miałaś dziś szczęście

I musisz jeszcze bardziej skoncentrować się na jakiejś pracy, żeby to się wreszcie skończyło.

Witalij Dworowyj mieszka w pobliżu głównego dworca kolejowego. Ten rejon Lwowa jest uważany za niebezpieczny. Dlatego podczas alarmów zawsze schodzi do schronu. Czasami alarm rozlega się w nocy. Patrzymy wtedy, co leci, a jeśli to MIG, to jeszcze przez chwilę śpimy, a potem budzimy się i idziemy do schronu. W nocy tuż przed zmasowanym atakiem na Lwów Witalijowi śniło się, że matka czeka na niego pod drzwiami. Poczuł, że musi natychmiast wstać i iść do schronu. Jakieś 15 minut później usłyszał potężną eksplozję i wszystko w piwnicy się zatrzęsło. Mieszka po prawej stronie stacji, a rakieta uderzyła z lewej. Matka go ostrzegła.

Jak żyje artystyczny Lwów podczas nalotów?

Podczas alarmów przeciwlotniczych w Operze Lwowskiej koncerty są przerywane i wszyscy schodzą do schronu. Jeśli alarm trwa krócej niż 40 minut, spektakl jest wznawiany. Jeśli dłużej, możesz dostać bilet na inny dzień. W filharmonii i sali organowej [Lwowska Filharmonia Obwodowa i Lwowska Sala Muzyki Organowej – red.] koncerty nie odbywają się tak często. Podczas nalotów ludzie wychodzą z sal koncertowych i czekają na korytarzach.

W Polsce po koncertach często rozmawiam z publicznością po polsku. Czasami ludzie pytają mnie, dlaczego jeszcze nie wyjechałem z Ukrainy. A ja im odpowiadam, że Lwów jest wspaniały i gdy tylko wojna się skończy, a lotnisko zacznie działać, będziemy do siebie latać i się odwiedzać. Zawsze będę wracała do Lwowa, bo to magnetyczne miasto. Nie da się go opuścić na długo.

Zdjęcia z prywatnego archiwum bohaterki

20
хв

Nasza muzyka pokazuje światu dramat wojny

Jaryna Matwijiw

Festiwal od dawna już wydarzeniem, na które mieszkańcy Lublina czekają z niecierpliwością. Organizatorem od początku jest Fundacja Kultury Duchowej Pogranicza. Program zmienia się co roku – Ukraina przechodzi przecież gwałtowne przemiany, odpowiada na coraz to nowe wyzwania i walczy o swą niepodległość. Wszystko to ma wpływ na życie kulturalne kraju, które warto zaprezentować w Polsce.

W 2023 roku do współorganizatorów imprezy dołączyła ukraińska organizacja pozarządowa „Efekt Dziecka”. Nowe pola zainteresowań obejmują urbanistykę i architekturę oraz dyplomację kulturalną dzieci.

Program tegorocznego festiwalu jest bardzo bogaty

Program XVII festiwalu jest bogaty i pełen nowości. Tradycyjnie w jego pierwszych dniach odbędzie się konkurs wiedzy o Ukrainie „Ukraina terra(in)cognita”, który narodził się 15 lat temu z inicjatywy Iwony Kryczki (nauczycielki geografii w 29. Liceum Ogólnokształcącym w Lublinie) i Nadii Gergało (wykładowczyni Centrum Europy Wschodniej UMCS), by wspierać zainteresowanie nauką języka i poznawanie kultury ukraińskiej przez dzieci w Polsce. Do konkursu przystępują zarówno Polacy, jak Ukraińcy z całej Lubelszczyzny, którzy chcą poznać Ukrainę, jej historię, przeszłość i teraźniejszość. Szczególną uwagę zwraca się na ważne aspekty współpracy polsko-ukraińskiej. W tym roku uczestnicy wydarzenia, uczniowie szkół i liceów z całej Lubelszczyzny, będą nie tylko rywalizować o mistrzostwo w ukrainoznawstwie, ale także podczas specjalnie przygotowanej lekcji mistrzowskiej zdobędą dodatkową wiedzę na temat historii ukraińskiej architektury.

9 października goście festiwalu zobaczą wernisaż prac uczestników konkursu fotograficznego „Miasto-DOM”. Format powstał w 2023 roku jako odpowiedź na destrukcyjne działania rosyjskich najeźdźców w ukraińskich miastach – niszczenie infrastruktury i domów Ukraińców. Dla organizatorów ważne jest również podkreślenie roli Lublina jako miasta, które w czasie wojny stało się tymczasowym domem dla dziesiątek tysięcy Ukraińców. Podczas konkursu fotograficznego uczestnicy proszeni są o poszukiwanie miejsc w Lublinie, które mogą przypominać im o ich rodzinnych zakątkach.

Ukraińscy uczniowie biorą udział w każdym kolejnym festiwalu

10 października można nazwać dniem miejskim festiwalu. Odbędą się wtedy warsztaty dla lubelskich uczniów, prowadzone przez Margaritę Didiczenko, architektkę i kierowniczkę projektu w sekcji „Edukacja i budowanie potencjału” koalicji miejskiej Ro3kvit, oraz Annę Łodyginę, dziennikarkę, badaczkę i autorkę projektu „Back to the roots”, poświęconego kulturze ukraińskiej. Organizatorzy wydarzenia zapraszają również do udziału w panelu dyskusyjnym pt. „Na czasie: miasta UA”, który w tym roku poświęcony będzie rozwojowi kultury miejskiej w Ukrainie, a także wyzwaniom stojącym przed mieszkańcami w czasie wojny.

11 października organizatorzy zapraszają na specjalny wieczór muzyczny „VIBEUA: dźwięki Ukrainy”, podczas którego będzie można usłyszeć utwory wybitnych ukraińskich kompozytorów. Na bandurze zagra Zoriana Bilowus, a śpiewać będzie wokalistka Łesia BoIko. Bo muzyka to kolejny sposób na lepsze zrozumienie ukraińskiej kultury i mentalności. Nie trzeba znać języka, by poczuć ukraińskie emocje i nastrój.

12 października festiwal powita długo oczekiwanego gościa. W ramach trasy charytatywnej żołnierz, dziennikarz i poeta Pawło Wyszebaba da w Lublinie koncert muzyczno-poetycki. Wiersze Pawła zostały przetłumaczone na polski. Podczas koncertu będzie je recytował w języku ukraińskim, a polskie tłumaczenie będzie dostępne na ekranie.

Więcej szczegółowych informacji na temat każdego wydarzenia można znaleźć tutaj.

Zdjęcia pochodzą organizatorów festiwalu

Materiał partnerski przygotowany przez Annę Olchową i Oksanę Basarab

20
хв

Ukraina w sercu Lublina: miasto szykuje się na festiwal

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Wielka wojna zawsze wywołuje mikrowojny. W rodzinnych wszechświatach

Ексклюзив
20
хв

Nasza muzyka pokazuje światu dramat wojny

Ексклюзив
20
хв

„Wszystko ma żyć”: o mocarnej Annie z gołębim sercem

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress