Wita mnie z otwartymi ramionami w pokoju warszawskiego hotelu. Parzy herbatę, częstuje smakołykami i daje pamiątki z Ukrainy. Znana ukraińska aktorka i działaczka społeczna Rimma Zyubina opowiada o zmianach w jej życiu spowodowanych wojną, o tym, kto niszczy ukraińskie kino i jak myje podłogi..
Oksana Szczyrba: Jak wojna zmieniła Pani życie?
Rimma Zyubina: Dla mnie wojna zaczęła się dziewięć lat temu. 16 lutego 2022 r. byłam w domu w Użhorodzie, gdzie z mamą i siostrą rozmawiałyśmy o wojnie. Moja siostra uprawiała wspinaczkę górską i powiedziała mi, jak przetrwać w lesie: określić, gdzie jest wschód i zachód, mieć przy sobie plastikową linijkę (pali się, w przeciwieństwie do liści). W dniach 20-21 lutego występowałam w teatrze. Powiedziałam o tej linijce, a wszyscy się śmiali.
W 2014 roku miałam spakowaną walizkę. W 2022 roku - nie. Nie sądziłam, że dojdzie do inwazji na pełną skalę.
Moje życie bardzo się zmieniło. Każdy dzień zmieniał mnie i moje podejście do życia.
OS: Gdy wybuchła wojna, zostałaś w Kijowie, choć mogłaś wyjechać. Dlaczego? .
RZ: Ktoś musi stawić opór. Zrozumiałam, dlaczego ludzie pozostali na okupowanych terytoriach i walczyli o swoje miasta. Poczułam, że jestem na to gotowa.
W tamtym czasie wydawało mi się, że zawód aktora jest najmniej potrzebny. Wszyscy moi świadomi znajomi aktorzy przekwalifikowali się: niektórzy poszli do obrony terytorialnej, inni zgłosili się na ochotnika. Nie było ludzi obojętnych.
Mogę koncertować za darmo, organizować spotkania, odwiedzać wojsko i uchodźców. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy zarobiłam tyle, ile dostawałam za jeden dzień na planie filmowym.
OS: Z czego Pani żyje?
RZ: Potrafię zacisnąć pasa. Bajeczne pieniądze z filmów mnie rozpieszczają. Kiedyś kupiłam drogą włoską zieloną sofę (śmiech). Kosztowała mnie cztery dni zdjęciowe. A potem nie miałam pracy przez sześć miesięcy, więc podeszłam do sofy i powiedziałam: nienawidzę cię.
OS: Powiedziała Pani, że podczas wojny w pewnym momencie wyszła Pani na scenę z uczuciem pustki. Czy naprawdę trudno było Pani wtedy zagrać?
RZ: Tak, myślałam o całkowitym odejściu z zawodu. Myślałam o przekwalifikowaniu się, podobnie jak wielu moich znajomych. Przez całe życie ważne było dla mnie, by czuć się potrzebnym, zarówno w relacjach osobistych, jak i zawodowych. Aktor to nie jest człowiek, który wchodzi do Studia Filmowego Dowczenko i krzyczy "Zróbcie mi film". Tu się czeka. Jeśli nie ma potrzeby, nie ma prośby o twój typ, wiek, psychofizykę aktorską, nie jesteś zaproszony do pracy I nie pomogą żadne znajomości, nepotyzm, czy "łóżko". Ostrzegam młode dziewczyny, żeby nie robiły sobie nadziei.
Nie mam kontraktów na 5 lat, jak aktorzy z Hollywood. Ukraina jest moim krajem, ale nie jest w pierwszej piątce krajów filmowych. I to jest mój problem, że nie pojechałem do innego kraju i nie nauczyłam się we właściwym czasie języka obcego. Miałem okazję pojechać do Rosji na początku XXI wieku i rozumiem, że wtedy dużo bym kręciła. Ale niczego nie żałuję. Chciałam też być z rodziną, ponieważ praca za granicą zawsze oznacza rozpad rodziny. Chciałam sama być odpowiedzialna za wychowanie mojego dziecka, a nie przekazywać je babciom.
OS: Na jaki zawód chciała Pani zmienić aktorstwo?
RZ: Dobrze myję podłogi. Kiedyś umyłam wszystkie cztery piętra w moim domu. Sąsiedzi byli w szoku, co się stało, że jest tak czysto. Pomyślałam, że znajdę pracę na pół etatu jako sprzątaczka. Wypełniłam również bazę danych Euromajdanu SOS dla uchodźców. Myślałam o pracy na Zakarpaciu jako wolontariuszka.
Jednym z moich niespełnionych marzeń jest psychologia. Mógłabym udzielać pomocy psychologicznej. Wczoraj podszedł do mnie mężczyzna i powiedział: "Uratowałeś mnie swoimi nocnymi audycjami". Od początku wojny nagrywałam audycje, czytałam wiersze....Szczególnie w nocy - wtedy gdy ludzie najbardziej się bali.
TS: Skąd wtedy brała Pani siłę?
RZ: Psychologowie kazali mi robić coś rękami. Myłam więc podłogi i zajęłam się kwiatami.
W Borodiance kręciliśmy film krótkometrażowy, a pod domem rosły kwiaty. Wiedziałem, że domy zostaną zniszczone, a kwiaty zginą. Wykopałam te rośliny i zasadziłam je pod oknami mojego domu.
To rodzaj pamięci, przekazywanie energii energii. Czyszczenie i pielęgnacja kwiatów bardzo mi pomogły.
OS: Jak działał teatr podczas nalotów?
RZ: Od września 2022 roku prowadzę próby sztuki o życiu pod okupacją z Teatrem Kulisz w Chersoniu, kiedy miasto było jeszcze pod okupacją. Otrzymaliśmy grant od Ukraińskiej Fundacji Kultury i pojechaliśmy na tournée po Ukrainie (Czerkasy, Kijów, Mikołajów, Żytomierz, Iwano-Frankowsk, Lwów). Miałam dziesięciostronicowy monolog, bardzo dramatyczny i emocjonalny. Pewnego razu w połowie monologu rozległ się alarm przeciwlotniczy, a wiadomość została ogłoszona w teatrze sześć razy. Zostały jeszcze dwie strony do końca. Ludzie zaczynają ze sobą rozmawiać. Dyrektor teatru mówi mi: gramy. Moi koledzy w Odessie mieli alarm przeciwlotniczy w środku przedstawienia. Przedstawienie zostało przełożone na następny dzień, ponieważ alarm trwał długo, a ludzie musieli wrócić do domu.
OS: Jak to wpływa na widza?
RZ: To ma wpływ na wszystkich. My, aktorzy, żartujemy ze sobą. Na przykład w "Trawiacie" Violetta nie umarła, Otello nie zdążył udusić Desdemony, Romeo i Julia zakochali się, ale nie zdążyli umrzeć. Często, gdy rozlegał się alarm, publiczność nie szła do schronu, ale siedziała i czekała na ciąg dalszy.
OS: Widz teatralny jakoś się zmienia? Czegoś innego oczekuje?
RZ: Każde miasto ma swoją publiczność. W 2021 roku zagraliśmy spektakle "To wszystko ona" we Lwowie, Czernihowie i Siewierodoniecku - w każdym z tych miast publiczność była inna. Sztuka "To wszystko ona" opowiada o luce w relacjach między rodzicami a dziećmi - to jest zawsze aktualne - zwłaszcza dziś, gdy łatwiej jest ukryć doświadczenia przed prawdziwym światem. W końcu nieznanemu kumplowi z internetu można powiedzieć wszystko. Jednak prawdziwe życie zawsze nadrabia zaległości. A prawda o osobie siedzącej po drugiej stronie monitora może być szokiem.
Podczas wojny publiczność zaczęła chętniej odwiedzać teatr. W Kijowie wszystkie spektakle są wyprzedane. Podobnie we Lwowie w Teatrze Zańkowieckim.
OS: A co z kinem ukraińskim? Nawet przed wojną przeżywało ciężkie chwile.
RZ: Kłopoty. Duże kłopoty. Po tym, jak Pylyp Ilyenko zrezygnował ze stanowiska szefa Ukraińskiej Państwowej Agencji Filmowej, zaczęło się najgorsze. Zastąpiła go Maryna Kuderczuk, która nie zna się na kinie i nie jest profesjonalnym dyrektorem agencji. W ogóle nie zna się na kinie. Jeśli nic nie wiesz, to przynajmniej zatrudnij silnych ludzi w zespole. Ona tego nie zrobiła. W latach 2022-2023 na Ukrainie nie powstał ani jeden film fabularny. Filmy dokumentalne są robione przez filmowców, którzy są na froncie lub pracują jako dziennikarze. Osobną kwestią są ludzie, którzy są teraz w Narodowej Radzie Filmowej. Nie wiem, jaką trzeba mieć odwagę, żeby zgodzić się na objęcie takich stanowisk...
OS: Czy te nominacje to celowe niszczenie ukraińskiego kina przez władze?
RZ: Tak. To jest niszczenie kina. W dzisiejszych czasach celowo używa się pojęcia, że to wszystko nie ma znaczenia z powodu wojny. Kino różni się od teatru. Kiedy gasną światła, widzowie w teatrze włączają telefony i kończą przedstawienie. W kinie tak się nie da. Mogę zgodzić się zagrać za darmo, reżyser może pracować za darmo, ale nie dadzą mi światła ani kamery za darmo. Produkcja wymaga pieniędzy.
OS: Czy dziś powstają filmy o wojnie?
RZ: Powstaje wiele filmów dokumentalnych. To coś więcej niż filmy, to dowody zbrodni kraju agresora, Rosji, to dokumenty dla sądu w Hadze. Powstają również filmy fabularne. Niektórzy koledzy uważają, że czas powinien upłynąć, że powinniśmy się zastanowić, a niektórzy nalegają, abyśmy zaczęli filmować już teraz, ponieważ Rosja już filmuje, angażując zagraniczne firmy filmowe i zniekształcając historię.
Co nazywamy "filmami wojennymi" - sceny batalistyczne, samoloty, statki czy kobietę uciekającą do Europy z kotami i psami? Społeczeństwo jest teraz zranione, a jeśli zrobisz serial o miłości, usłyszysz: "Jak możesz to filmować, kiedy jest tyle żalu?". Jeśli zrobisz film o wojnie - to samo.
Zagrałam w filmie "Jurik" i spotkałam się z największą nienawiścią w moim życiu (po premierze filmu pojawiło się wiele negatywnych reakcji: film był pozycjonowany jako oparty na prawdziwych wydarzeniach, ale krytykowano liczne niezgodności z faktami, a później autorzy mówili, że kręcili dzieło fikcyjne - red.) Zgadzam się z całą krytyką pod naszym adresem, a producenci oficjalnie przeprosili i obiecali przerobić film. Napisałem również przeprosiny na mojej stronie na Facebooku i nadal jestem krytykowany: "Dlaczego przepraszasz tak późno?". Przeprosiłam, gdy mogłam już oddychać i nie będę opisywała mojego stanu, stresu, który przeżywałam, ani tego, co czuli moi koledzy, którzy pracowali nad filmem.
Przez ten film ludzie byli gotowi odebrać wszystko, co zrobiłam przez całe życie, moje pryncypialne stanowisko od 2014 roku. Przekleństwa były niczym w porównaniu z faktem, że jedna osoba zażądała ode mnie oddania ukraińskiego paszportu, ponieważ byłam "skorumpowana i obłudna". Ale nie tylko wojna wpłynęła na ludzi. Historia ludzkości pokazuje, że nie masz prawa popełnić błędu. Zawsze mówię o odpowiedzialności artysty. I to jest dokładnie to, co dostałem...
TS: Jak Pani pracuje po takiej kampanii nienawiści?
RZ: Nie wiem. Chciałam napisać oświadczenie, że nie będę już grała w filmach. Od 2016 roku, po filmie "Gniazdo turkawki", nie dostałam żadnej propozycji dużej roli. Teraz mogło być tak samo. Na początku producenci castingów mówili tak: 'Rimma, po tym filmie nie możemy ci nic zaoferować'. Na co odpowiedziałam: może powinniśmy podnieść nasze filmy do tego poziomu? Na szczęście miałam jeszcze serial «Люся Інтерн». Mamy jeszcze jeden problem: wiek aktorki. Nawet hollywoodzkie aktorki mówią, że nie pracują po 50-tce. Do kina chodzą głównie młodzi ludzie. Trzeba przyznać, że nie zrozumieją problemów kobiety 50+, która została porzucona przez męża.
OS: Jeśli zaproponują Pani rolę w filmie o wojnie, przyjmie ją Pani?
RZ: To zależy od rodzaju filmu, roli i scenariusza. Kiedy zaczęła się ta cała historia z nienawiścią, zdałam sobie sprawę, że większość ludzi nie rozumie, że istnieje producent, scenarzysta, cała grupa ludzi, którzy pracują nad stworzeniem filmu. Tylko ja, aktorka, miałam się czuć winna.
OS: W Warszawie ma Pani wiele spotkań.
RZ: Zostałem zaproszony na forum przez Jewhena Klimakina i Natalkę Panczenko. To była ciekawa dyskusja o ukraińskim biznesie w Polsce, znaczeniu kultury i historii wojskowości. Jewhen zaproponował mi moderowanie wydarzenia, a ja powiedziałem: "Z Pavlo Kazarinem? Obawiam się, że nie". Nigdy wcześniej nie moderowałam. Spróbowałem i zdałem sobie sprawę, jak bardzo mi się to podoba.
Studiowałam odpowiedzialne przywództwo w Aspen Institute i nie jestem obojętna na to, co dzieje się w polityce; wśród moich przyjaciół są pisarze, oficerowie wojskowi i działacze obywatelscy. Przez cztery lata byłam członkiem Komitetu Szewczenki. Praca porannej prezenterki telewizyjnej była dla mnie testem: budziłem się o 3 rano i szłam do pracy, a wcześniej zwykle kładłam się spać o 3 rano. "Nie dam rady" w jednej chwili zamienia się w "Dam radę!".
Teraz odkrywam w sobie rzeczy, które wcześniej gdzieś tłumiłam. Kiedy poczułam, że mogę mówić, że ludzie słuchają mnie nie z grzeczności, ale dlatego, że są zainteresowani, zrozumiałam, że mogę to robić. I sprawia mi to ogromną przyjemność.
OS: Ale czy nadal Pani czuje, że nie robi wystarczająco dużo?
RZ: Tak. Mogłabym robić więcej. Dawać więcej koncertów, częściej spotykać się z ludźmi.
W 2014 roku postanowiłam nie chodzić do kawiarni. Kiedy kogoś spotykałam, robiłam kawę w domu, brałam kubki, a z przyjaciółmi wybieraliśmy ławkę w parku lub trawnik. Wszystko dlatego, że zdałam sobie sprawę, że nawet te drobne 100-200 UAH można przekazać szpitalowi w Kijowie.
To, co się teraz dzieje, jest powszechnym bólem. Jeśli masz siłę, aby wyjść z tego bólu, ważne jest, aby pomóc innej osobie. Ważne jest, aby pomyśleć o tym, co stanie się po zwycięstwie. Zadbaj o swój stan psychiczny.
Obowiązkiem każdej firmy jest znalezienie możliwości zatrudnienia ludzi, którzy umożliwili prowadzenie tej działalności, ludzi, którzy wrócili z pierwszej linii frontu.
OS: Gdzie szukać motywacji?
RZ: Życie mamy tylko jedno. Bardzo lubię traktat Grigorija Skoworody "O radości serca". Możesz przetrwać tylko wtedy, gdy wypełnisz swoje serce radością. I ta radość serca nie trwa 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, ale jest w chwilach. Możesz patrzeć na strumyk, słyszeć śmiech dzieci - a twoje serce się cieszy. Żyjemy i musimy wypełniać nasze życie witalnością. Bardzo łatwo i niebezpiecznie jest popaść w depresję i chodzić po ziemi jak zombie. Ważne jest, aby nie wstrzymywać swoich emocji i życia.
OS: Co jest najtrudniejsze w czasach wojny?
RZ: Zaakceptować śmierć najlepszych.
Ukraińska dziennikarka, gospodyni programów telewizyjnych i radiowych. Dyrektorka organizacji pozarządowej „Zdrowie piersi kobiet”. Pracowała jako redaktor w wielu czasopismach, gazetach i wydawnictwach. Od 2020 roku zajmuje się profilaktyką raka piersi w Ukrainie. Pisze książki i promuje literaturę ukraińską. Członkini Narodowego Związku Dziennikarzy Ukrainy i Narodowego Związku Pisarzy Ukrainy. Autorka książek „Ścieżka w dłoniach”, „Iluzje dużego miasta”, „Upadanie”, „Kijów-30”, trzytomowej „Ukraina 30”. Motto życia: Tylko naprzód, ale z przystankami na szczęście.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!