Exclusive
20
min

Tata Kepler, wolontariuszka: Jeśli możemy uratować jedną osobę, już uratowaliśmy świat

Nikt nie może usiąść i się zrelaksować. Każdy musi coś robić. Albo jesteś na froncie, albo dla frontu. Nie ma trzeciej opcji - Tata Kepler opowiada o wojnie, wolontariacie i przyszłości Ukrainy

Natalia Żukowska

Tata Kepler. Zdjęcie: archiwum prywatne

No items found.

Przed inwazją na pełną skalę Tata zarządzała popularnym barem w kraju, dużo podróżowała, interesowała się muzyką i sztuką. Wolontariuszką była od 2014 roku, zajmowała się medycyną taktyczną. 24 lutego 2022 roku jej życie zmieniło się radykalnie - całkowicie poświęciła się wolontariatowi. Przez prawie dwa lata wraz ze swoim zespołem odwiedziła ponad 700 opuszczonych osad. Dostarczyła tony pomocy zarówno wojskowym, jak cywilom. 21 sierpnia 2022 r. Wołodymyr Zełenskij przyznał jej odznaczenie "Narodowa Legenda Ukrainy", a w grudniu 2023 r. otrzymała nagrodę Złote Serce. Tata Kepler jest również jedną z nominowanych do pierwszej nagrody "Portrety Siostrzeństwa", ufundowanej przez redakcję międzynarodowego magazynu Sestry. Tą nagrodą chcemy wyróżnić kobiety, które od początku wielkiej wojny wniosły nieoceniony wkład we wspieranie Ukrainy w walce z rosyjską agresją.  

Natalia Żukowska: Przed wojną była Pani menadżerką popularnego baru w Kijowie, producentką telewizyjną, artystką i muzyczką. A teraz, od prawie 2 lat, nie robi Pani nic poza wolontariatem. Dlaczego?

Tata Kepler: Właściwie to jestem wolontariuszką od 2014 roku, ale t było nie na taką skalę jak teraz. Od 24 lutego 2022 r. moja działalność rozwinęła się tak bardzo, że porzucenie tego wszystkiego byłoby zdradą. W ciągu tych prawie 2 lat zebrałam ponad 8,5 miliona dolarów. Dla osoby, która nie działa w międzynarodowej fundacji i nie otrzymuje grantów, to bardzo duża suma. Jeśli policzyć kołowroty i apteczki, które dostarczyliśmy, to pomogliśmy prawie 100 tysiącom żołnierzy. Oficjalnie dostarczamy medycynę taktyczną na przykład do Azowa, 3 Brygady Szturmowej, "Wilków da Vinci" i wielu innych brygad i jednostek. Mamy ogromne zapotrzebowanie. Dla sześcioosobowego zespołu to dużo pracy. Podróżowaliśmy do ponad 700 deokupowanych terytoriów. Pracujemy 25/8. Poziom wyczerpania jest taki, że czasami nie rozumiesz nawet samej siebie. Nieustannie staram się pozyskiwać nowe fundusze. Mam wielu prywatnych darczyńców. Na przykład niedawno byłam w Wiedniu i poszłam zobaczyć się z jednym z nich. To znajomy mojego przyjaciela, który cały czas mi pomaga, przekazuje pieniądze na antybiotyki, ale nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy. W pewnym momencie zadzwonił do mnie i powiedział: "Jestem bardzo chory, ale chcę zrobić coś dobrego - zapewnić chłopcom protezy". Zapłacił 53 000 euro za bardzo fajną bioniczną protezę dla 23-letniego żołnierza. Wiesz, naprawdę tęsknię za swoim dawnym życiem. Tęsknię za wieloma rzeczami z mojego życia przed wojną na pełną skalę, ale teraz nadal tak jest.

NŻ: Czy wojna na pełną skalę była dla Pani zaskoczeniem? Co było dla Pani największym szokiem w pierwszych miesiącach wielkiej wojny?

TK: Myślałam, że to będzie tylko eskalacja w Donbasie. Nie sądziłam, że miasta zostaną zbombardowane. To był szok. Po Buczy nie mogłam mówić. Wtedy wydawało mi się, że nigdy w życiu nie widziałem nic gorszego. Ale potem przyszedł Irpień, Hostomel, Borodianka - i kolejne miejscowości.

Przez prawie dwa lata wojny Tata Kepler i jej zespół odwiedzili ponad 700 opuszczonych osad. Zdjęcie: archiwum prywatne

NŻ: Odwiedza Pani najbardziej odległe wioski na froncie i spotyka ludzi, którzy dopiero co zostali wyzwoleni. Przeżyli piekło i dzielą się z Panią swoimi historiami. O czym opowiadają?

TK: Jestem zdumiona każdą historią, którą słyszę. Ci ludzie naprawdę przeszli przez piekło. Słyszałam o gwałtach i torturach. Widziałam ludzi czołgających się na łokciach po trupach, do swoich rodzin.

Spotkałam takich, którzy przenosili swoje 10-letnie dzieci z podwórka na cmentarz. Słyszałam historie o tym, jak Rosjanie zabierali majątek, a rodzice ukrywali swoje córki w lesie, by uniknęły gwałtu

Spotkałam dziadków, którzy przenosili naszych rannych żołnierzy przez punkty kontrolne na rękach i cudem udało im się ich uratować. Widziałam ludzi ukrywających flagi i haftowane koszule, bo nie chcieli być rozstrzelani. Pamiętam też, jak ludzie podchodzili i krzyczeli: "Miał na imię Maksym. Powiedz jego imię światu. Był torturowany w Iziumie, powieszony na rurach". Świat powinien wiedzieć o tych wszystkich historiach.

NŻ: Czego się Pani nauczyła przez te dwa lata wojny?

TK: Zdałam sobie sprawę, że mam bardzo plastyczną psychikę. Przetrwanie dwóch lat bez antydepresantów i środków uspokajających jest wewnętrznym osiągnięciem. Najważniejszą zmianą u mnie było to, że przestałam się śmiać. A mój śmiech był kiedyś tak głośny, że przyjaciele nagrywali go na swoje telefony. Naprawdę za nim tęsknię. Myślę też, że stałam się bardziej cicha w środku. Komunikacja z ludźmi bardzo mnie wyczerpuje.

Tata Kepler przestała się śmiać. Zdjęcie: archiwum prywatne

NŻ: Założyła Pani organizację "Ptaki", która dostarcza leki i organizuje usługi medyczne dla wojska i cywilów. Czy udaje wam się zaspokoić istniejące potrzeby?

TK: Oczywiście to nie zawsze jest możliwe. W tej chwili mam prośbę od jednej brygady o prawie 300 plecaków medycznych, ca to kosztuje około pół miliona dolarów. Staramy się stopniowo, w miarę możliwości wypełniać lukę w zaopatrzeniu. Niestety są rzeczy, które na wojnie kończą się bardzo szybko.

NŻ: Wielokrotnie podnosiła Pani kwestię zawartości apteczek pierwszej pomocy i słabej jakości kołowrotów na froncie. Jak to wygląda obecnie?

TK: Dziś mamy nowe dowództwo sił medycznych, oni starają się oni komunikować z ochotnikami, za co jesteśmy wdzięczni. W drugim roku wojny na pełną skalę zaczęli nas słuchać. To straszne, że zajęło nam to tyle czasu, że trzeba było skandali, oburzenia i ofiar śmiertelnych. Obiecują zmiany, ale na razie nie będę ich ani chwalić, ani ganić. Na razie widzę dialog. Zobaczymy. Ale dobrze, że ta rozmowa w ogóle ma miejsce. Na szczęście nasi medycy bojowi w końcu otrzymali pozwolenie na przeprowadzanie transfuzji krwi na froncie. To ważne, ponieważ ratuje życie. Musimy się na tym skupić.

Bo ci najlepsi nam się kończą. I tak długo, jak nie walczymy środkami, ale walczymy ludźmi, musimy skupić się na ratowaniu życia, ewakuacji i udzielaniu pomocy tak skutecznie, jak to możliwe

Od dawna było jasne dla wszystkich, że nie ma tak zwanej "złotej godziny" na uratowanie żołnierza. Chłopaki często czekają 6-12 godzin na ewakuację. Medycyna jest bardzo ważna. Jeśli możemy uratować jedną osobę, uratowaliśmy już cały świat.

NŻ: Jak widzi Pani przyszłość wolontariatu? Czy będziecie mieli wystarczająco dużo środków, aby pracować przez dłuższy czas?

TK: Moim kierunkiem studiów jest medycyna. Nie wiem więc, co będzie dalej. Coraz trudniej jest zebrać pieniądze. Nie mogę powiedzieć, że państwo nic nie robi. Jest pomoc, ale niewystarczająca. Ważne jest wsparcie wolontariuszy. Jesteśmy bardzo wdzięczni tym, którzy przekazują nawet 5 hrywien. Nie ma małych datków. Wszyscy powinni pamiętać, że nie mamy żadnych frontów ekonomicznych ani kulturalnych. Jest tylko jeden - wojskowy. I jakiekolwiek zmęczenie moje lub społeczeństwa nigdy nie będzie porównywalne ze zmęczeniem, które odczuwają żołnierze w ziemiankach, pod ostrzałem, w błocie lub śniegu.

My, wolontariusze, jesteśmy wspaniali, ale to, co nasi chłopcy i dziewczęta robią na linii frontu, jest nierealne. Wyobraź sobie, że na linii frontu jest człowiek, który jest gotów za mnie i za ciebie umrzeć

Jednocześnie ani ty, ani ja o tym nie wiemy. Dlatego muszę walczyć o nich tak mocno, jak oni walczą o mnie. Takie jest moje stanowisko i chcę, aby każdy cywil to zrozumiał.

Tata Kepler: "Zmęczenie moje lub społeczeństwa nigdy nie dorówna zmęczeniu żołnierzy". Zdjęcie: archiwum prywatne

NŻ: Kolejny obszar, w który jest Pani zaangażowana, to pomoc ofiarom gwałtów. To tak zwany "cichy" projekt ukierunkowanej pomocy rodzinom dotkniętym przemocą seksualną. Prawie nigdy Pani o tym nie mówi. Dlaczego?

TK: Nie mówię o tym zbyt wiele, ponieważ jest to bardzo małe i sytuacyjne. Pomogliśmy tym rodzinom, których kontakty zostały nam przekazane. Teraz mamy 1 czy 2 rodziny pod stałą opieką. Tak naprawdę nie chcę o tym mówić, żeby nikogo nie prowokować.

NŻ: Jak rozmawiać o przemocy seksualnej?

TK: Niestety w naszym kraju wciąż nie ma zwyczaju mówienia o tym, ponieważ to jest "wstydliwe". Ale musimy o tym mówić. Najważniejsze to powiedzieć ludziom, że jakakolwiek przemoc jest zła. Wyjaśnić im, gdzie mogą szukać pomocy. Na szczęście mamy wiele infolinii i programów, które pomagają nie tylko kobietom. Ważne jest, aby mieć kogoś, kto po prostu cię wysłucha.  

NŻ: Jeśli chodzi o powroty poległych żołnierzy do domu: z Pani inicjatywy na ciężarówkach-chłodniach przewożących ciała bohaterów widnieje teraz napis "Na tarczy" zamiast radzieckiego "Ładunek 200". Proszę nam o tym opowiedzieć.

TK: Kiedyś kupowaliśmy taką chłodnię dla 30 Brygady i było na niej napisane "Ładunek 200". Staliśmy z kolegami i jeden z nich powiedział: "Ile razy można pisać te sowieckie bzdury? Nasi nie są ładunkiem. Wracają albo z tarczą, albo na tarczy". Obok była moja mama, która jest artystką, więc ją zapytałam: "Możesz mi tu namalować 'Na tarczy'?". Mama się zgodziła. Wymyśliła czcionkę, zrobiła szablon i następnego dnia wszystko było gotowe. Opublikowaliśmy zdjęcie na portalu społecznościowym i ktoś wysłał je do generała Załużnego. Spojrzał na nie i powiedział: "Świetny pomysł. Teraz wszystkie jednostki zaangażowane w ewakuację zmarłych będą oficjalnie nazywane "na tarczy"". Otrzymałam wiele wiadomości takich jak: "Tata, dziękuję. Dzięki Pani mój brat wrócił nie jako ładunek, ale na tarczy". Musimy kultywować postawę szacunku wobec żołnierzy, bo żyjemy dzięki nim.

NŻ: W styczniu tego roku wróciła Pani ze Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, gdzie przez 3 dni światowi przywódcy polityczni, myśliciele i aktywiści omawiali kluczowe aspekty ochrony życia i wolności Ukraińców. Jakie wnioski wyciągnęła Pani z tego wydarzenia?

TK: W zeszłym roku uczestniczyłam w Europejskim Szczycie Bezpieczeństwa w Monachium. Odbyło się tam wiele spotkań, w tym kilka za zamkniętymi drzwiami. Pamiętam, że wróciłam stamtąd bardzo zła, ponieważ ciągle słyszałam od znanych polityków i aktywistów, jak bardzo są zaniepokojeni wojną w Ukrainie. A w Davos miałam wrażenie, że nie są już tylko zaniepokojeni, ale naprawdę rozumieją, że to bardzo poważna sprawa i że walczymy dla nich i w ich imieniu. I nie były to tylko słowa. Ogólnie rzecz biorąc mogę powiedzieć, że jestem zadowolona z podróży do Davos i spotkań, które się tam odbyły. Wydaje mi się, że każdy członek naszej delegacji był w stanie przekazać coś osobistego i ważnego. Przemawiałam podczas panelu dyskusyjnego na temat "Życia z wojną". Mówiłam, że sposób, w jaki żyją teraz Ukraińcy, to dla mnie imitacja życia. Starałam się przekazać ideę, że ludzie obecni na forum raczej nie byliby w stanie nas zrozumieć. Bo trudno jest zrozumieć, jeśli nie żyje się pod ostrzałem, jeśli nie jest się ciągłym świadkiem tych tragedii. Powiedziałam, że wydaje mi się, że cały świat patrzy na nas jak na program telewizyjny.

Tata Kepler na Forum Ekonomicznym w Davos. Fot: X / Wellbeing Research Centre

NŻ: Usłyszeli Panią?

TK: Jestem bardzo emocjonalna, trudno mnie nie usłyszeć. Swoje przemówienie zakończyłam słowami: "Jeśli nie zatrzymamy wojny w Ukrainie, to ona przyjdzie do waszych domów". To nie zło zabija, ale bezczynność  

NŻ: Jakie wyzwania stoją dziś przed Ukrainą i jej międzynarodowymi partnerami?

TK: Trudno powiedzieć. Nie jestem polityczką, nie mam ambicji politycznych. Mam serce i uczucia. A także, jak każdy, wyczerpanie, w którym po prostu dalej funkcjonuję.

Myślę, że jedynym wyzwaniem dla całego świata jest Rosja. Musimy wygrać i nie ma innych opcji

Ona chce pożreć nie tylko nas, ale połowę świata. To okrutna imperialna ambicja. I problemem nie jest tylko Putin. Nie wierzę w historię o dobrych Rosjanach. Oni zabijają ludzi na mojej ziemi.

NŻ: Korupcja w czasie wojny: czy to kwestia na czasie? Jak możemy walczyć z tym wewnętrznym wrogiem?

TK: Nie wiem, jak to przezwyciężyć. Wydaje mi się, że musimy skończyć z paniką. Nie wiem, co jeszcze musi się wydarzyć, by ludzie zdali sobie sprawę, że trumna nie ma kieszeni. Czasami myślę, że powinniśmy ogłosić: 10% można ukraść i ani grosza więcej. Oczywiście, nie można kraść niczego w ogóle, ale... Ale to też nikogo nie powstrzyma.

Nie rozumiem: bomba leci na twój dom, a ty w tym czasie kradniesz miliardy hrywien. Co z tobą nie tak?

Nie rozumiem kładzenia nowego chodnika w centrum miasta podczas wojny. Nie rozumiem, dlaczego wszyscy mówimy o wojskowych szynach, ale wciąż ich nie mamy. To jest kwestia naszego przetrwania. Nie wiem, co z tym zrobić.

NŻ: Niedawno napisała Pani w mediach społecznościowych, że ma oficjalną diagnozę wypalenia zawodowego i zespołu lękowo-depresyjnego. Jak Pani sobie z tym radzi? Jaka jest Pani osobista recepta?

TK: Zdecydowanie należy szukać pomocy u lekarzy i psychiatrów, nie leczyć się na własną rękę. Mam psycholożkę, z którą pracuję. Zaleciła mi między innymi przywrócenie rzeczy, które kiedyś uwielbiałam. Na przykład uwielbiałam czytać, przed inwazją czytałam 7 książek miesięcznie. Kazała mi ustawić alarm i czytać przez 15 minut każdego dnia. I robić to przez 2 miesiące, aż znowu stanie się to stałym nawykiem. Trzeba też dbać o siebie. Bóg dał mi niesamowitych przyjaciół i rodzinę, którzy ciągle wysyłają mnie na masaż albo po prostu spać. Jestem im za to bardzo wdzięczna.

Tata Kepler podróżuje do najbardziej odległych wiosek, aby pomagać miejscowej ludności. Zdjęcie: archiwum prywatne

NJ: Czego chce wolontariuszka Tata Kepler?

TK: Zwycięstwa, zemsty i pokoju.

NŻ: Czym jest dla Pani wolność i zwycięstwo?

TK: Kiedyś uczyłam hebrajskiego w szkółce niedzielnej. Była Pascha i zapytałam słuchaczy, czym jest wolność. Odpowiedział mi 5-letni chłopiec: "Wolność to zabawa w pokoju z zamkniętymi oknami. Ponieważ kiedy je otwierasz, połówki twoich okien przechodzą do innego pokoju i tam jest wolność kogoś innego". To bardzo głęboka myśl. Wolność oznacza swobodę wyrażania siebie. Pamiętaj, że wszystko jest dozwolone, ale nie wszystko jest słuszne. Nauczyła mnie tego moja matka. Ludziom trzeba mówić prawdę, inaczej umrą jako idioci. Trzeba mówić dobrze o ludziach, nawet jeśli jeszcze żyją. Co do zwycięstwa, to niestety jest wielu ludzi, bez których nie będzie ono zwycięskie, bo oni już nie żyją. Oczywiście, podobnie jak wielu ludzi, wyobrażałam sobie, że w dniu zwycięstwa zostanie odegrany hymn narodowy, a na Majdanie odbędą się publiczne uroczystości. A także ogłoszenie zawieszenia broni i podpisanie przez Rosję kapitulacji. Ale wszyscy rozumiemy, że takie utopijne, filmowe zwycięstwo niestety nie nastąpi. Ale ja chcę, żeby oni po prostu zniknęli. Żeby opuścili wszystkie nasze terytoria.

Myślę, że odniesiemy całkowite zwycięstwo, gdy każdy Ukrainiec będzie miał pokój w swoim sercu

I to się już nigdy nie powtórzy. To jak Hołodomor. Ta wojna jest wieczna. Powtarzam, że z wojny można wyjść, ale nie można wrócić.

Tata Kepler: "Wszyscy musimy zrozumieć, że potrzebujemy tylko siebie". Zdjęcie: archiwum prywatne

NŻ: Jak Pani widzi Ukrainę po wojnie?

TK: Chciałbym zobaczyć, jak o siebie dba. Kraj, który dba o siebie. Musimy zrozumieć, że bez względu na to, jak jest nam ciężko, każdy przeżywa swoją własną tragedię wewnątrz kraju. Niestety poziom agresji tylko rośnie. Dlatego musimy nauczyć się cierpliwości, tolerancji i delikatności wobec siebie nawzajem. Pokój też można utracić. Potrzebujemy pokoju wysokiej jakości i tylko my możemy go stworzyć. Nikt inny. Wszyscy musimy zrozumieć, że potrzebujemy tylko siebie. Nikt poza nami nie może zdobyć naszej wolności i zwycięstwa. Błędem jest wierzyć, że chłopaki coś tam gdzieś zrobią, podczas gdy ja będę siedziała w ciepełku.

Nikt nie może siedzieć z założonymi rękami. Każdy musi coś robić. Albo jesteś na froncie, albo dla frontu. Nie ma trzeciej opcji.

No items found.

Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Rosja metodycznie torturuje i zabija ukraińskich jeńców wojennych, porywa cywilów, którzy nie popierają tak zwanego ruskiego miru. Uprowadza też ukraińskie dzieci, próbując je reedukować zgodnie z propagandowymi narracjami, a niektóre oddaje rosyjskim rodzinom, które zmieniają im nawet imiona. Kraj Putina za nic ma prawa człowieka.

Sestry rozmawiają z Dmytro Łubincem, ukraińskim rzecznikiem praw obywatelskich – o deportacjach ukraińskich dzieci do Rosji, szczegółach wymiany więźniów, zbrodniach wroga na ukraińskich jeńcach wojennych i cywilach oraz o braku reakcji społeczności międzynarodowej na rosyjskie zbrodnie.

Logika Rosji? To pytanie retoryczne

Natalia Żukowska: O ilu ukraińskich jeńcach – wojskowych i cywilnych – możemy dziś mówić?

Dmytro Łubinec: Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że nie możemy ogłosić liczby jeńców wojennych – zarówno ukraińskich żołnierzy pojmanych przez Federację Rosyjską, jak rosyjskich żołnierzy pojmanych w Ukrainie. Bo to kwestia bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o cywilów, to oni nie są jeńcami wojennymi. To nielegalnie przetrzymywani obywatele Ukrainy, których Rosja nie miała prawa pozbawiać wolności. Na dziś wiemy, że w wyniku rosyjskiej agresji zaginęło około 14 000 osób. Natomiast w Rosji nielegalnie przetrzymywanych jest prawie 1700 ukraińskich cywilów. To są liczby, o których możemy mówić.

Dmytro Łubinec: „Pracujemy nad uwolnieniem wszystkich naszych obywateli”. Zdjęcie: Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich Ukrainy

Jako rzecznik praw obywatelskich wezwał Pan rosyjskie władze do dostarczenia list jeńców wojennych z Ukrainy, których Rosja byłaby gotowa natychmiast uwolnić. Jakie są największe trudności związane z uwalnianiem tych ludzi?

Ogólnie największą trudnością jest to, że Rosja nie przestrzega międzynarodowego prawa humanitarnego i konwencji genewskiej dotyczącej traktowania jeńców wojennych. Jednocześnie międzynarodowe prawo humanitarne stanowi, że wymiana jeńców powinna odbywać się po zakończeniu działań wojennych. Wyjątek stanowią ciężko ranni lub ciężko chorzy, którzy podlegają repatriacji nawet podczas konfliktu zbrojnego. Jest to określone w konwencjach genewskich.

Mając to na uwadze, chciałbym skupić się na dwóch kwestiach. Po pierwsze, obecnie prowadzimy wymianę jeńców wojennych podczas konfliktu zbrojnego. Żaden inny kraj na świecie nigdy tego nie zrobił, to pierwszy taki przypadek w historii. Fakt, że do dziś odzyskaliśmy 3767 naszych obywateli i przeprowadziliśmy 58 wymian, jest naprawdę czymś znaczącym.

Po drugie, Rosja powinna bezwarunkowo uwolnić wszystkie ciężko ranne, ciężko chore ukraińskie kobiety. Ale tego nie robi, chociaż jest to przewidziane w konwencjach genewskich.

Pierwsza wymiana kobiet. 17 października 2022 r. Zdjęcie: STR/AFP/East News

Aby przyspieszyć ten proces, Ukraina utworzyła mieszaną komisję medyczną w celu obiektywnego określania stanu zdrowia jeńców wojennych. Umożliwiająca to klauzula konwencji genewskich została wykorzystana tylko dwa razy od połowy XX wieku: podczas wojny w Wietnamie i wojny irańsko-irackiej. Mieszane komisje medyczne składają się z kilku ekspertów. Ich członkowie mają przedstawiać propozycje repatriacji jeńców wojennych, wykluczenia ich z repatriacji lub odroczenia decyzji do czasu dalszych badań. Mamy nadzieję, że będzie to krok w kierunku ustanowienia przez Rosję podobnej komisji mieszanej we własnym kraju. Ale Rosja jeszcze tego nie zrobiła.

Kolejnym problemem jest to, że Kreml gra na emocjach krewnych ukraińskich jeńców wojennych. Agresor celowo dokonuje pewnych manipulacji, by wpłynąć na nastroje w naszym społeczeństwie.

Zatrzymanie procesu wymiany, propaganda w mediach społecznościowych, listy osób, których Ukraina rzekomo nie chce zabrać – to celowe działania Rosji. Rosja po prostu bawi się ludźmi, wykorzystując ich ból

Ostatnia wymiana odbyła się 18 października. Wtedy udało nam się odzyskać żołnierzy, którzy zostali skazani przez Rosję na dożywocie, a także bojowników pułku Azow. Co decyduje o kształcie list naszych wojskowych do wymiany?

Pracujemy nad powrotem wszystkich naszych obywateli, ale jeśli chodzi o jeńców wojennych, pierwszeństwo mają ciężko ranni, ciężko chorzy i kobiety. Przedkładamy stronie rosyjskiej różne propozycje i listy. Wszyscy ukraińscy żołnierze, którzy znajdują się w rejestrach Narodowego Biura Informacyjnego, są automatycznie umieszczani na listach do wymiany niezależnie od ich statusu: czy są zaginieni, czy potwierdzeni przez MKCK [Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża – red.] jako jeńcy wojenni. Ukraina traktuje wszystkich jednakowo i pracuje nad tym, by wszyscy wrócili z niewoli. Zawsze to podkreślam.

Mamy również dane o tym, że około 40% ze wszystkich osób, które powróciły z rosyjskiej niewoli, uznano wcześniej za zaginione. Dlatego ciągłe przekazywanie list do wymiany z nazwiskami wszystkich obrońców jest jednym ze sposobów odnajdywania ludzi. Ukraina szuka różnych sposobów na uwalnianie swoich obywateli. Na przykład gdy muzułmanie na całym świecie świętowali koniec postu Ramadan Bajram, a katolicy obchodzili Wielkanoc, Ukraina zainicjowała wymianę tych jeńców wojennych, którzy wyznają islam, i tych, którzy są katolikami. Jednak Rosja zignorowała wysłane listy. Czy można zrozumieć logikę Rosji? To pytanie retoryczne.

Ukraińscy żołnierze po uwolnieniu. Zdjęcie: Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich Ukrainy

Nakazów aresztowania powinno być więcej

Jaka jest największa trudność z odzyskiwaniem więzionych cywilów?

Cywilów najtrudniej odzyskać, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że Rosja nie ma podstaw prawnych do ich przetrzymywania. Zgodnie z międzynarodowym prawem humanitarnym powinni zostać natychmiast uwolnieni. Jednak Federacja Rosyjska to prawo ignoruje, uprowadza cywilów, torturuje ich i przetrzymuje w aresztach. Jeśli spojrzymy na trudności związane z ich powrotem, największym problemem jest weryfikacja danych dotyczących cywilów: kiedy i gdzie zostali uprowadzeni, gdzie są teraz. Rosja nie dostarcza żadnych informacji.

Udało nam się ustalić, że obecnie w Rosji przetrzymywanych jest około 1700 cywilów. Uznajemy jednak, że liczba ta jest znacznie wyższa

Rosja systematycznie i celowo popełnia przestępstwa. Moim zdaniem rosyjscy urzędnicy powinni otrzymać nowe nakazy aresztowania od Międzynarodowego Trybunału Karnego za uprowadzanie ludności cywilnej, ponieważ tego rodzaju przestępstwo można zaklasyfikować jako zbrodnię przeciwko ludzkości.

Według Associated Press do 2026 roku Rosja planuje utworzyć 25 nowych „kolonii poprawczych” i sześć innych cywilnych ośrodków zatrzymania na okupowanych terytoriach Ukrainy. Co wiadomo o warunkach przetrzymywania ukraińskich więźniów? Czy znamy miejsca, w których są przetrzymywani?

Rosja nie udziela żadnych informacji o cywilach. W większości przypadków nie znamy miejsc ich pobytu, ich stanu ani warunków, w jakich są przetrzymywani. Oczywiście są wyjątki, gdy udaje nam się uzyskać informacje o danej osobie za pośrednictwem partnerów międzynarodowych lub w inny sposób. Nie jest to jednak zbyt duży odsetek wszystkich przypadków.

Jeśli chodzi o warunki przetrzymywania cywilów, Rosja stosuje wobec nich najbardziej przerażające tortury. Wszyscy są przetrzymywani w fatalnych warunkach, bez opieki medycznej, odpowiedniej żywności i wody. Mogą być przetrzymywani w komorach tortur i piwnicach przez wiele miesięcy. Znamy historię Ukrainki Ołeny Pech, która została niedawno uwolniona z rosyjskiej niewoli. Musiała wrócić do tymczasowo okupowanego obwodu donieckiego, by opiekować się matką, która doznała udaru mózgu. Po bezprawnym zatrzymaniu była torturowana elektrowstrząsami, duszona workiem, wkręcano jej śruby w kolana i przeprowadzono pozorowaną egzekucję. Została bezprawnie skazana, zapadła na szereg chorób.

To tylko jedna z dziesiątek tysięcy historii o tym, co Federacja Rosyjska robi z naszymi obywatelami. Ponadto od 2014 r. „wymuszone zaginięcia” ludzi na tymczasowo okupowanych terytoriach są powszechne. W każdej okupowanej osadzie Rosja tworzy izby tortur.

Ołena Pech, ofiara rosyjskich tortur. Zdjęcie: ulotka/AFP/East News

W jaki sposób Rosja odpowiada na ukraińskie prośby o informacje na temat miejsca pobytu ukraińskich więźniów? Jak kraje trzecie mogą pomóc w tej sprawie?

Jak już powiedziałem, Rosja bardzo rzadko udziela jakichkolwiek informacji. W większości przypadków wróg ignoruje nasze prośby i ogranicza się do wymówek. Jeśli chodzi o pomoc w uwalnianiu cywilów, mówiliśmy już publicznie o Katarze i Watykanie. Mieliśmy szereg kontaktów z Katarem w sprawie umożliwienia powrotu Ukraińców do domu, a dzięki Watykanowi 28 czerwca udało się skłonić Rosję do odesłania do Ukrainy 10 naszych obywateli.

Na spotkaniach grupy roboczej zajmującej się punktem 4. „formuły pokoju” [dotyczy on wyzwolenia wszystkich jeńców i osób deportowanych – red.], które odbyły się już siedem razy, podnosimy kwestię powrotu do domu wszystkich obywateli bez wyjątku: dzieci, cywilów, jeńców wojennych. Do spotkań grupy regularnie dołącza około 50 krajów i siedem organizacji międzynarodowych: MKCK, Misja Monitorowania Praw Człowieka ONZ na Ukrainie, OBWE, UNICEF, UE, Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka oraz Koordynator Rezydentów ONZ w Ukrainie. Zawsze doceniam wysiłki Kanady i Norwegii, które współprzewodniczą grupie roboczej. Chciałbym również przypomnieć, że stworzyliśmy Międzynarodową Platformę na rzecz Uwolnienia Cywilów Nielegalnie Przetrzymywanych przez Federację Rosyjską. W jej pierwszym spotkaniu wzięły udział 52 kraje i organizacje międzynarodowe.

Nie poprzestajemy jednak na tym, co już osiągnęliśmy. Pod koniec października w Montrealu odbyła się konferencja ministerialna na temat ludzkiego wymiaru „formuły pokoju”, w której uczestniczyłem jako członek ukraińskiej delegacji. Jej uczestnicy przyjęli wspólny komunikat, którego głównym punktem było zatwierdzenie tzw. zobowiązania montrealskiego, które zawiera kluczowe mechanizmy sprowadzania naszych ludzi do domu. Mam nadzieję, że ten komunikat zadziała i zobaczymy realne rezultaty.

Kolejnym rezultatem konferencji będzie utworzenie grupy krajów, które będą ściśle współpracować z Ukrainą w celu gromadzenia i wyszukiwania szczegółowych informacji o ukraińskich jeńcach wojennych, nielegalnie przetrzymywanych cywilach i uprowadzonych dzieciach.

Dmytro Łubinec: „Stworzyliśmy międzynarodową platformę uwalniania nielegalnie zatrzymanych cywilów przez Federację Rosyjską”

Walczymy z podstępnym wrogiem

Rosja zezwoliła rzecznikowi praw obywatelskich Turcji Serefowi Malkocowi na odwiedzenie miejsc, w których przetrzymywani są ukraińscy jeńcy wojenni. Czego Kijów spodziewa się po tej wizycie?

Myślę, że jest zbyt wcześnie, aby mówić o jakichkolwiek rezultatach. Przede wszystkim powinniśmy poczekać, aż to się faktycznie wydarzy. Możemy wiele oczekiwać, ale nie zapominajmy, z jak podstępnym wrogiem walczymy.

Doniecka Prokuratura Okręgowa wszczęła śledztwo w sprawie kolejnej zbrodni wojennej popełnionej przez Rosjan. Chodzi o rozstrzelanie sześciu wziętych do niewoli ukraińskich żołnierzy. To niepierwszy taki przypadek. Za każdym razem zwracacie się z takimi informacjami do ONZ i Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża. Jaka jest ich reakcja? Czy w ogóle reagują?

Niestety nie widzimy odpowiedniej reakcji. ONZ odnotowuje takie egzekucje w swoich raportach i czasami podaje je do wiadomości publicznej, ale to nie wystarczy. Potrzebujemy konkretnych kroków, by powstrzymać takie zbrodnie okupantów.

Moim zdaniem Czerwony Krzyż powinien również publicznie ogłosić naruszenie przez Rosję konwencji genewskiej dotyczącej traktowania jeńców wojennych. W końcu egzekucje ukraińskich jeńców wojennych są celową polityką Federacji Rosyjskiej

Takie zbrodnie wojenne są tolerowane przez najwyższe kierownictwo Rosji. Jednocześnie nie widzimy żadnej reakcji społeczności międzynarodowej na nie. Nadal nie ma nakazów aresztowania zbrodniarzy wojennych za egzekucje jeńców. Dlatego po każdym przypadku egzekucji, o którym wiem, wysyłam listy do ONZ i MKCK, by odnotować te zbrodnie. To, co możemy dziś zrobić, to przynajmniej nadal otwierać oczy światowych organizacji na zbrodnie Rosji.

Prokuratura Generalna Ukrainy wszczęła ponad 450 postępowań karnych w sprawie złego traktowania i torturowania jeńców wojennych oraz ponad 2100 w sprawie torturowania cywilów. O jakich torturach mówimy? W jaki sposób są one rejestrowane i czy mogą być uznane w przyszłości przez sąd międzynarodowy za dowód zbrodni wojennych popełnionych przez Federację Rosyjską?

Według ONZ ponad 95% ukraińskich jeńców wojennych było w Rosji torturowanych. Mówimy tu o biciu i rażeniu prądem. Ale Rosjanie stosują nie tylko przemoc fizyczną. Nie tylko biją, torturują, zmuszają więźniów do stania na mrozie i szczują ich psami. Wywierają też presję psychiczną: mówią im, że nikt nie czeka na nich w domu, i zmuszają do nauki i śpiewania rosyjskiego hymnu narodowego każdego ranka. Nieodpowiednie warunki przetrzymywania też są torturą. Proszę spróbować sobie wyobrazić, jak to jest być karmionym łyżką owsianki każdego dnia – prawie bez wody. Albo że trzymają ludzi w ciasnych celach, zmuszają ich do stania i nie pozwalają usiąść. Ci, którzy wrócili z niewoli, opowiadają takie historie, że włosy się jeżą.

Inwazja kremlowskich porywaczy dzieci

Rosja uprowadziła prawie 20 000 ukraińskich dzieci, ale to tylko przybliżona liczba. O ilu naprawdę możemy mówić?

Według różnych źródeł sama Rosja potwierdza, że zabrała ponad 700 000 ukraińskich dzieci, lecz nie podaje ich list. Nie znamy więc prawdziwej liczby uprowadzonych dzieci, choć na pewno jest ich znacznie więcej niż 20 000.

Gdyby każdego dnia zwracano jedno dziecko z tych 20 000, odzyskanie wszystkich zajęłoby Ukrainie ponad 55 lat

Powrót Ukraińców do domu. Zdjęcie: Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich Ukrainy

Ukrainie udało się już odzyskać 1001 dzieci z terytoriów okupowanych i z Federacji Rosyjskiej. Gdzie były przetrzymywane? Jaki jest mechanizm ich uwalniania?

Staramy się zbierać informacje o tym, dokąd są deportowane. Jak dotąd, według dostępnych danych, są wywożone do Włodzimierza, Omska, Rostowa, Czelabińska, Saratowa, Moskwy, obwodu leningradzkiego, terytorium Krasnodaru i na wyspę Sachalin – czyli do nawet najbardziej odległych regionów. Zarazem wiemy, że dzieci są również umieszczane na tymczasowo okupowanych terytoriach. Rosjanie nie udzielają informacji na ich temat – przeciwnie: ukrywają je tak bardzo, jak to tylko możliwe. Często przenoszą je do różnych miejsc i regionów, co ma na celu utrudnienie nam ich odszukania i odzyskania.

Jak powszechne jest zjawisko militaryzacji i indoktrynacji uprowadzonych ukraińskich dzieci? Jak Rosja to robi? Jaki jest cel?

Konkretny: zniszczyć ich tożsamość. To zjawisko na bardzo dużą skalę, ponieważ każde dziecko jest poddawane reedukacji.

Od 2014 roku Federacja Rosyjska prowadzi politykę militaryzacji dzieci: angażuje je w ruch „Junarmii” [organizacja młodzieżowa o charakterze paramilitarnym, wspierana i finansowana przez Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej – red.] i posyła do szkół kadetów. Rosja propaguje też toksyczne narracje, że ich rodzima Ukraina jest wrogiem, z którym należy walczyć z bronią w ręku.

Rosjanie zmieniają postrzeganie historii i wojny przez ukraińskie dzieci. Robią to nie tylko po to, by zmienić ich tożsamość. Dla Rosji nasze dzieci są nowym pokoleniem żołnierzy. Znamy wiele przypadków, że nawet nieletnie dzieci otrzymały wezwania do rosyjskiej armii

Systemową rosyjską politykę niszczenia ukraińskiej tożsamości dzieci można znaleźć w raporcie specjalnym „Przekwitłe”. To drugi raport specjalny Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Pierwszy był zatytułowany „Nierozkwitłe”. Dotyczył deportacji i indoktrynacji ukraińskich dzieci. Przedstawiciele Federacji Rosyjskiej nadal wysyłają je „na leczenie”. Tzw. Centrum Humanitarne partii Jedna Rosja poinformowało, że od momentu swego powstania w kwietniu 2022 r. do kwietnia 2024 r. wysłało 1500 dzieci z okupowanego terytorium Ukrainy i obwodu biełgorodzkiego Federacji Rosyjskiej do klinik federalnych na „leczenie” i nie planuje zaprzestania tej „pomocy”.

Poza tym Rosjanie uprowadzone ukraińskie dzieci adoptują, śledzenie ich losów jest często niemal niemożliwe. W kwietniu 2024 r. odnotowano kolejny taki przypadek. Rosjanka przejęła opiekę nad chłopcem, który został uprowadzony z okupowanego terytorium obwodu donieckiego wraz z bratem i siostrą, a potem umieszczony w szkole z internatem w regionie moskiewskim. Ta „matka zastępcza” odmówiła przyjęcia brata i siostry chłopca. W rezultacie został adoptowany, a jego dane osobowe – imię, nazwisko, patronimik i miejsce urodzenia – zmienione. Mimo oporu dziecka.

Odzyskiwanie dzieci uprowadzonych przez Rosję jest najtrudniejsze. Zdjęcie: SIERGIEJ CHUZAVKOV/AFP/Eastern News

W okresie od 2021 r. do czerwca 2024 r. reżim Alaksandra Łukaszenki przeniósł co najmniej 2219 ukraińskich dzieci z terytoriów okupowanych na Białoruś. Dane te zostały opublikowane w raporcie ukraińskich i białoruskich obrońców praw człowieka. Znane są nazwiska konkretnych urzędników zaangażowanych w deportację młodych Ukraińców. Dlaczego nadal nie ma nakazu aresztowania Łukaszenki i jego zwolenników, tak jak stało się to w przypadku Putina i Lwowej-Biełowej [Marija Lwowa-Biełowa jest pełnomocniczką przy prezydencie Federacji Rosyjskiej do spraw Praw Dziecka – red.]?

To pytanie można zadać w wielu przypadkach. Dlaczego nie ma nakazów aresztowania za porwania cywilów? Dlaczego nie ma nakazów aresztowania za torturowanie i egzekucje jeńców wojennych?

Jakie sankcje grożą porywaczom ukraińskich dzieci?

Przede wszystkim dyplomatyczne. Jednym z rezultatów konferencji ministerialnej w Montrealu jest to, że Kanada przygotowuje nowy pakiet sankcji wobec Rosji za deportacje ukraińskich dzieci i innych cywilów. Moim zdaniem nałożenie sankcji jest jedną z metod wywierania presji na Rosję. I ta metoda jest naprawdę skuteczna.

Ukraina rozszerzyła grupę negocjacyjną, która przygotowuje wymianę jeńców wojennych. Jak to wpływa na skuteczność wymiany?

To przede wszystkim sprawa Sztabu ds. Koordynacji Postępowania z Jeńcami Wojennymi. Ze swojej strony mogę mówić tylko o moich kontaktach, czyli interakcji między rzecznikami praw obywatelskich Ukrainy i Rosji.

Podczas spotkania z Komisarzem Praw Człowieka w Federacji Rosyjskiej. Zdjęcie: Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich

Nawiasem mówiąc, niedawno spotkałem się z rosyjską rzeczniczką praw obywatelskich Tatianą Moskalkową. Spotkanie odbyło się na granicy z Białorusią – z udziałem przedstawicieli MKCK. Uzgodniliśmy repatriację ciał poległych, wymianę list jeńców wojennych odwiedzanych przez obie strony oraz wymianę listów. Uruchomiliśmy też nowy format: przekazaliśmy listy od krewnych do ukraińskich jeńców wojennych w Rosji.

Czasami ludzie pytają mnie, jak komunikować się z przedstawicielem Federacji Rosyjskiej. Robię wszystko, co w mojej mocy, by chronić interesy Ukraińców i sprowadzić ich do domu z rosyjskiej niewoli.

20
хв

Dmytro Łubinec: - Rosja tworzy izby tortur w każdej okupowanej osadzie

Natalia Żukowska

Po podpisaniu umów pierwsza grupa ochotników udała się na poligon Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, by przejść podstawowe szkolenie wojskowe, które potrwa 35 dni.

Następnie, jak stwierdził podpułkownik Petro Gorkusza, przedstawiciel dowództwa Legionu Ukraińskiego, żołnierze będą mogli kontynuować szkolenie w wybranych przez siebie specjalnościach wojskowych w bazach NATO w Europie.

– Do tej pory centrum rekrutacyjne Legionu Ukraińskiego zarejestrowało prawie 700 wniosków od obywateli Ukrainy mieszkających w Polsce, Czechach, Niemczech, Irlandii i innych krajach – powiedział Petro Goruszka. – Po przejściu badań w wojskowej komisji lekarskiej i podpisaniu umów oni również wstąpią w szeregi Legionu.

– To ważny krok, który pokazuje determinację Ukraińców mieszkających za granicą, gotowych bronić swojej ojczyzny. Nasz konsulat wraz z ambasadą i wszystkimi ukraińskimi placówkami dyplomatycznymi na świecie wspiera Legion Ukraiński i zapewnia kompleksowe wsparcie wszystkim, którzy chcą wstąpić w jego szeregi – stwierdził z kolei Konsul Generalny Ukrainy w Lublinie Ołeh Kuts.

Centrum Rekrutacyjne Legionu Ukraińskiego w Lublinie nadal przyjmuje zgłoszenia od obywateli Ukrainy. Wnioski można składać za pośrednictwem oficjalnej strony internetowej Legionu Ukraińskiego lub w ukraińskich konsulatach i ambasadach w Europie.

<span class="teaser"><img src="https://cdn.prod.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/670064b9371ecfa3749d7347_8f98b1a7b04779a144640363f279fdba2fe1e982.avif">Legion Ukraiński w Polsce rozpoczyna rekrutację wolontariuszy</span>

Wszystkie zdjęcia: Ministerstwo Obrony Ukrainy

20
хв

Pierwsi ochotnicy Legionu Ukraińskiego podpisali kontrakty z Siłami Zbrojnymi Ukrainy

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Paweł Kowal: Żołnierze KRLD w wojnie z Ukrainą to dowód na plan większej wojny

Ексклюзив
20
хв

Co będzie jutro?

Ексклюзив
20
хв

Odliczanie dla Scholza

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress