Exclusive
Miłość w Tinderze
20
min

Przygody Ukrainek na Tinderze. Randki z włoskimi synkami mocnych matek

Włosi lubią wchodzić w relacje z Ukrainkami, ale w ich ojczyźnie są mocne tradycje rusofilskie. To czasem prowadzi do nieprzyjemnych niespodzianek

Halyna Halymonyk

Życie słodkie jak lody? Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Wspaniale jest pójść na randkę z samą sobą, poczytać książkę w samotności lub wybrać się na samotną wycieczkę, ale czasami potrzebujesz towarzystwa.

Gdzie znaleźć kogoś, kto nie sprawi, że będziesz chciał jak najszybciej uciec? Znalezienie odpowiedniej osoby nie jest łatwym zadaniem. Jest to jeszcze bardziej skomplikowane w przypadku migrantów, którzy znaleźli się w zupełnie nowym świecie.

Sestry.eu poprosiło kilka Ukrainek o podzielenie się swoimi historiami dotyczącymi randek online i budowania relacji z obcokrajowcami. Będziemy o tym pisać w serii artykułów dotyczących różnych krajów.

Uwaga: to historie kilkudziesięciu kobiet, z którymi rozmawiały Sestry.eu. Ich doświadczenia są osobiste. Nie można ich traktować jako badania socjologicznego wszystkich mężczyzn z krajów wymienionych w serii artykułów.

Dolce Vita, czyli "słodkie życie" Włochów

Włosi doskonale zdają sobie sprawę ze stereotypów, jakie krążą na ich temat. Ekspresyjni, ruchliwi, gestykulujący, ciemnoskórzy i ciemnowłosi wrażliwi mężczyźni. Oto ich filozofia życia: dolce vita, czyli słodkie życie wypełnione słońcem, morzem i winem. Nazywani są również "maminsynkami", którzy dorastają bardzo późno, a czasem nigdy.

Ile jest w tym prawdy?

Foto: Shutterstock

Większość ukraińskich kobiet opowiada o randkach z Włochach podobnie: każdy włoski mężczyzna ma już w domu najlepszą kobietę na świecie i jest nią … jego matka. Będzie gotować, prać i prasować jego ubrania, litować się nad nim i pieścić go.

W sercu Włocha nie ma miejsca na inne kobiety.

- Wielu Włochów uwielbia romanse bez zobowiązań - mówi Marina. - Chętnie idą na randkę, zjedzą kolację, spędzą razem noc i wracają do swojego życia, w którym mają wiele zainteresowań i hobby. Nie mają nic przeciwko związkom, ale nie zamieszkają razem. Dla wielu Włochów mama jest najważniejszą osobą w życiu. Znam wiele par, które rozpadły się, ponieważ matki nie lubiły dziewczyny. Młodzi Włosi chcą obalić ten stereotyp. Sami jednak przyznają, że "słynna włoska matka jest bojaźliwa, opiekuńcza i nieco opresyjna wobec swoich synów". I że nie ma innego narodu na świecie, który od wieków nie gloryfikowałby tak bardzo postaci matek w swojej literaturze, kinie i piosenkach.

Włoch nigdy nie będzie szukał partnerki z tego powodu, że czuje się samotny, ponieważ większość z nich żyje w dużych rodzinach, w których utrzymują relacje nawet z bardzo odległymi krewnymi. Wchodząc w relacje w Włochem będziesz musiała poznać nie tylko jego, ale również wielu ludzi, którzy są wokół niego.

Jeśli wejdziesz w poważny związek z Włochem, musisz zrozumieć, że jego rodzina wejdzie w Twoje życie. Pomyśl, czy jesteś gotowa to znieść?

Włosi dorastają bardzo późno. Może dlatego, że często wychowują się w bogatych rodzinach, a może dlatego, że jest w nich wrodzona skłonność do słodkiego życia. Nie wszyscy Włosi są zamożni. Wynagrodzenia we Włoszech są zazwyczaj niskie - większość zarabia od 1400 do 2000 euro miesięcznie. Tylko profesjonaliści wysokiego szczebla, których raczej nie spotkasz na portalach randkowych, mają wysokie pensje.

Rozwód może być bardzo kosztowny. Dlatego Włosi często preferują tzw. związki gościnne, w których mogą widywać partnerkę od czasu do czasu lub po prostu mieszkać razem bez ślubu. Z drugiej strony włoscy mężczyźni potrafią być bardzo hojni i szarmanccy. Kilka Ukrainek mówiło mi, że ich włoscy partnerzy woleli im podarować mieszkanie, niż zawrzeć małżeństwo.

Foto: Shutterstock

Święta kuchnia

Włoski konserwatyzm i katolicyzm wpływają na stosunek do seksu. Jest mało prawdopodobne, by na pierwszej randce Włoch zaproponował zakończenie wieczoru w łóżku.

- Włosi są bardzo szarmanccy w porównaniu do innych Europejczyków - mówi Daria. - Są bardzo hojni w komplementach i zwracają mniejszą uwagę na wygląd. Są inteligentni, zabawni, interesujący, nie całują się na pierwszej randce i nie pozwalają na seksualne komplementy oraz żarty. Potrzebują czasu, aby przejść do bliższego kontaktu cielesnego. I to właśnie czyni ich wspaniałymi.

Pamiętaj, aby zapytać, z jakiego regionu pochodzi Twój partner. W końcu nie chodzi tylko o regionalne cechy charakteru, ale także o "świętość" dla każdego Włocha - kuchnię. W każdym regionie jest inna.

-  95 proc. czasu we Włoszech ludzie rozmawiają o jedzeniu - mówi Julia. - Trochę żartuję, ale jedzenie jest naprawdę bardzo ważne. Połowę randki spędzisz na rozmowach o tym, co lubią gotować lub jeść, o różnych rodzajach wina, sera i ich podróżach kulinarnych. Będą pytać, co lubisz, co gotujesz i jesz w domu. Nie ma presji, że kobiety powinny umieć gotować, ale rozmowa o jedzeniu jest święta.

Fото: Shutterstock

Darowizna na randkę

Olena (imię zmienione na prośbę bohaterki - red.) jest po czterdziestce. Nie ma dzieci. Mówi, że na Tinderze we Włoszech została niemal natychmiast zbanowana, ponieważ zamiast flirtować, zamieszczała linki do zbiórek dla ukraińskiego wojska. - Jeśli chcesz iść na randkę, pokaż swoją lojalność wobec Ukraińców, przekazując darowiznę na fundusz – pisała.

Później zainstalowała aplikację Bumble.

-Zdecydowałam, że nie ma lepszego sposobu na nawiązanie kontaktów towarzyskich niż chodzenie na randki – mówi Olena, która jest w związku z Włochem młodszym od niej o kilka lat.

Kiedyś chodziła na randki co tydzień. Na początku trudno było znaleźć kogoś, kto mówiłby po angielsku. Większość z nich to obcokrajowcy mieszkający we Włoszech lub Włosi, którzy pracowali za granicą. Ci Włosi są lepiej wykształceni i ciekawiej się z nimi rozmawia.

- Mieszkam w małym mieście, które wymaga wielu podróży. Ja jednak nigdy nie podróżowałem sama. Uznałem, że jest to dodatkowe sprawdzam: jeśli ktoś jest gotów podróżować z innego miasta, aby pójść ze mną na randkę, to ok. Jeśli nie, to znaczy, że taki ktoś nie jest zainteresowany mną jako partnerką lub w ogóle związkiem. Spotykaliśmy się, szliśmy na spacer, do restauracji lub kawiarni. Przeważnie to oni płacili, ale ja zawsze proponowałam podział rachunku. Prawie zawsze żartowali, że w porządku, w porządku, zapłacisz następnym razem. Następnym razem - jeśli był następny raz - płacili po raz kolejny. Nie są skąpi, są szarmanccy i hojni.

Foto: Shutterstock

Olena dzieli się również swoim doświadczeniem: ma kilka sposobów na sprawdzenie potencjalnego partnera. Czy mężczyzna pisze do niej w sposób zaangażowany, czy też rzuca "ciao" i czeka. Jeśli ktoś nie jest w stanie zadać kilku pytań, które nie powielają tego, co jest napisane w profilu, to o czym z nim rozmawiać? Olena od razu żegnała się z takimi osobami.

- Ludzie potrafią zaskoczyć- mówi Olena. – Żeby pospacerować ze mną dwie godziny, pewien mężczyzn podróżował 5 godzin tam i z powrotem. Szczerze mówiąc, nigdy nie spotkałam się z takimi zachowaniami w Ukrainie. Nigdy też nikt nie powiedział mi we Włoszech, że mam wyglądać tak, a nie inaczej. Nikt też nie komentował mojej wagi. Mam nadwagę, a w Ukrainie zawsze słyszałam jakieś komentarze na randkach, nieważne czy były złe, czy dobre: "Lubię grubych ludzi", "Myślę, że powinnaś mniej jeść" lub cokolwiek innego. We Włoszech nigdy tego nie słyszałam. I czułam się bardzo komfortowo rozmawiając na każdy temat, po prostu normalna ludzka rozmowa o życiu.

Olena potwierdza, że pomimo swojej emocjonalności, pasji i charyzmy, Włosi są bardzo ostrożni w sprawach seksu. Jak wyjaśnił jej chłopak: - Nadal jesteśmy krajem, w którym mieszka papież, więc temat seksu jest tutaj tabu.

- Mają przekonanie, że jeśli kobieta chce seksu, to coś jest z nią nie tak. Oczywiście mężczyźni chcieliby uprawiać seks na pierwszej, drugiej randce, ale bardzo się powstrzymują. Jeśli dochodziło do seksu, to tylko z mojej inicjatywy. Byli zadowoleni, ale zaskoczeni.

Sygnały ostrzegawcze

Olena wybrała chłopaka, który przeszedł wszystkie próby: pisał do niej codziennie, interesował się jej życiem i dobrze mówił po angielsku. Komunikacja z nim była łatwa i szybko się dogadali. Jest dość zamożny, żyje na garnuszku rodziny, ale bardzo martwi się, że w przypadku rozwodu wiele straci.

Kolejną ważną próbą jest jego stosunek do wyglądu. - Staram się unikać metroseksualistów, którzy przywiązują zbyt dużą wagę do swojego wyglądu. Uważam, że jeśli ktoś poświęca dużo czasu na dbanie o siebie, może mieć narcystyczne cechy, których nie lubię. Staram się spotykać z ludźmi, którzy są po prostu naturalnie atrakcyjni, bez wysiłku i uprawiają sport. Wielu Włochów lubi aktywne sporty, takie jak turystyka piesza, jazda na rowerze czy piłka nożna. Rzadko chodzą na siłownie i do klubów fitness; ważniejszy jest dla nich aktywny tryb życia, który pomaga im utrzymać formę bez zbytniego wysiłku.

Fото: Shutterstock

- We Włoszech ludzie są całkowicie zrelaksowani, jeśli chodzi o różnice wieku między partnerami - mówi Olena. - Wydaje się, że Włosi, być może z powodu przywiązania do swoich matek, wolą dojrzałe, samodzielne, stabilne kobiety, które nie potrzebują już dużego wsparcia. Dlatego tak dobrze czują się tutaj starsze kobiety.

We Włoszech kobiety zazwyczaj nie farbują włosów. Nie ma presji, by walczyć z wiekiem - botoks, wypełniacze czy przedłużanie rzęs nie są w modzie. Kobiety uwielbiają jasne ubrania i akcesoria. Mężczyźni to zauważają i doceniają, ale nie ma tu nacisku na młodość i szczupłość, co często można spotkać w innych kulturach.

Kolejną próbą jest sama rozmowa.

Olena chlusnęła winem w twarz mężczyźnie, który przekonywał ją, że Ukraina "zawładnęła połową Donbasu, a Putin był zmuszony interweniować w wojnie"

- Jeśli ktoś zaczyna mówić o Rosji lub mówi tylko o sobie, a nie o mnie, są to dla mnie znaki ostrzegawcze. Cenię szczerość i prostotę. Na randce zwracam uwagę na to, jak otwarty i zrelaksowany jest człowiek, czy okazuje mi zainteresowanie i czy jest taktowny.

Fото: Shutterstock

Olena wybrała partnera, który nie był zbyt mocno związany z matką. Tylko raz w tygodniu dzwoniła do niego i czasem wysyłała prezenty.

- Ogólnie rzecz biorąc, mój włoski chłopak imponuje mi, bo traktuje mnie poważnie i dzielimy się domowymi porządkami. Jesteśmy razem od dwóch lat i mówi, że nauczyłam go spędzać więcej czasu aktywnie, podróżować i uczyć się czegoś nowego – mówi Olena.

* Ostatni artykuł z serii będzie zawierał wskazówki, które pomogą Ci znaleźć partnera: w Ukrainie lub za granicą za pośrednictwem internetowych serwisów randkowych. Subskrybuj nasze kanały społecznościowe, aby nie przegapić artykułów z tej serii: Facebook, Instagram, Telegram.

No items found.

Redaktorka i dziennikarka. W 2006 roku stworzyła miejską gazetę „Visti Bilyayivka”. Publikacja z powodzeniem przeszła nacjonalizację w 2017 roku, przekształcając się w agencję informacyjną z dwiema witrynami Bilyayevka.City i Open.Dnister, dużą liczbą projektów offline i kampanii społecznych. Witryna Bilyayevka.City pisze o społeczności liczącej 20 tysięcy mieszkańców, ale ma miliony wyświetleń i około 200 tysięcy czytelników miesięcznie. Pracowała w projektach UNICEF, NSJU, Internews Ukraine, Internews.Network, Wołyńskiego Klubu Prasowego, Ukraińskiego Centrum Mediów Kryzysowych, Fundacji Rozwoju Mediów, Deutsche Welle Akademie, była trenerem zarządzania mediami przy projektach Lwowskiego Forum Mediów. Od początku wojny na pełną skalę mieszka i pracuje w Katowicach, w wydaniu Gazety Wyborczej.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
powódź Polska Europa

„Z wielkim bólem patrzę, jak powódź niszczy nasze domy i wspomnienia” – pisze na Facebooku mieszkanka Kłodzka. Wielka woda wyrządziła w Kłodzku tak wielkie szkody, że burmistrz miasta Michał Piszko ze smutkiem stwierdził: „Przegraliśmy tę bitwę”.

Zalany kościół w Kłodzku. Zdjęcie: FB Franciszkanie, prowincja sw. Jadwigi

Wśród śmiertelnych w Polsce jest trzech mężczyzn i dwie kobiety. Jedną z ofiar powodzi jest lekarz Krzysztof Kamiński, dyrektor szpitala w Nysie. Wracał z pracy, ale nie dotarł do domu, ponieważ jego samochód został zalany przez wodę.

Walka z powodzią trwa. Najtrudniejsza sytuacja panuje w województwach dolnośląskim i opolskim. Z powodu przerwania tamy niektóre miejscowości zostały zalane do wysokości 6-7 metrów, a większość znajdujących się tam budynków została zniszczona. Wrocław pozostaje zagrożony powodzią. Premier Donald Tusk ogłosił wprowadzenie stanu klęski żywiołowej w południowo-zachodniej części kraju.

Na dotkniętych terenach pracuje 4500 ratowników – wojskowych, inżynierów i lekarzy. Ewakuują ludzi za pomocą helikopterów, łodzi i ciężarówek. Wzmacniają obronę przeciwpowodziową, opiekują się rannymi i ewakuują ludzi z lokalnych szpitali.

Zdjęcie: Ministerstwo Obrony Narodowej

Ukraina zaproponowała Polsce pomoc 100 ratownikom. Powiedział to minister spraw zagranicznych Andrei Sibiga na swoim X.

Jak pomóc powodzianom w Polsce

1. Wyślij SMS ze słowem SERCE na numer 75 265. Twoje konto zostanie obciążone kwotą 6,15 zł.

2. Przenieś dowolną kwotę na konto Fundacji Caritas.

3. Przyjedź do urzędu w miejscu zamieszkania lub w Warszawie w godzinach od 8.00 do 16.00 i przynieś żywność, detergenty, środki higieniczne, wodę butelkowaną.

Kłodzko po powodzi. Zdjęcie: @D_Daszkowski
Zdjęcie: @D_Daszkowski
Zdjęcie: Sztab Generalny Wojska Polskiego
Zdjęcie: Sztab Generalny Wojska Polskiego

20
хв

„Powódź niszczy nasze domy i wspomnienia”. Europa cierpi z powodu żywiołów

Sestry
Rosjanie na wojnie

O tym, że film „Russians at War” znajdzie się w programie Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto (TIFF), wiadomo było już w połowie sierpnia. Wydawało się logiczne, że w trzecim roku inwazji na pełną skalę pojawi się film, który uczciwie pokaże, co dzieje się w Moskwie. W końcu wielu ludzi interesuje się tym, jak żyje największy kraj na świecie objęty sankcjami i co sami Rosjanie myślą o swojej teraźniejszości i przyszłości.

Tymczasem pod koniec sierpnia we Włoszech odbył się efektowny i pretensjonalny Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji, na którym pokazano „Russians at War”. Ten film mógłby przejść niezauważony, gdyby nie kilka czujnych osób, które go obejrzały i zrozumiały, w czym rzecz. Ukraińska producentka Dasza Bassel wszczęła alarm, inicjując kampanię przeciwko rosyjskiej propagandzie w zachodnich kinach.

Kadr z filmu „Russians at War”

”Trzymający w napięciu dokument rosyjsko-kanadyjskiej reżyserki Anastazji Trofimowej zabiera widzów w podróż sięgającą poza nagłówki gazet, do rzeczywistości rosyjskich żołnierzy w Ukrainie. Toczą bitwy, których powody stają się coraz bardziej niejasne z każdym wyczerpującym dniem”.

Tak zaczyna się opis filmu „Russians at War” na stronie Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto. Pierwsza wersja recenzji (która od tego czasu była już kilkukrotnie redagowana) stwierdzała, że jest to historia o walce brata przeciwko bratu – w powtarzając retorykę Kremla, która mówi o Ukraińcach i Rosjanach jako „braterskich narodach”. W reakcji na to Kongres Ukraińców w Kanadzie wysłał list do kierownictwa festiwalu, wzywając do usunięcia filmu z programu.

W Toronto film został pokazany profesjonalnej publiczności. Przed projekcją społeczność ukraińsko-kanadyjska protestowała pod hasłami: „Wstyd dla TIFF” i „Rosja kłamie, Ukraińcy umierają!”. Wzięłam ulotki wydrukowane na zwykłej drukarce i poszłam rozdać je pierwszym widzom filmu. Byłam przygotowana, by wyjaśnić im, dlaczego ten film nosi wszystkie znamiona propagandy.

Dzieło kremlowskiej propagandzistki

Zacznijmy od Anastazji Trofimowej, reżyserki filmu. To była dokumentalistka RT (Russia Today), kanału telewizyjnego znanego z prorosyjskiej narracji propagandowej w relacjonowaniu wydarzeń na świecie. Karierę zawdzięcza ona wspieraniu oficjalnego stanowiska rosyjskiego rządu. Tytuły jej filmów można łatwo wyszukać w Kanadzie na stronie internetowej RT, mimo że stacja ta jest objęta sankcjami.

W filmie Trifomowej dają rosyjski mundur wojskowy – i już przez samo jego założenie reżyserka staje się stronniczką armii agresora. Wyobraźmy sobie dziennikarza BBC czy „The Guardian”, ubranego w mundur wojskowy jednej ze stron i przygotowującego relacje z frontu. Zostałby zwolniony bez prawa do pracy w zawodzie za naruszenie standardów dziennikarskich i etycznych.

Kadr z filmu: Anastazja Trofimowa w rosyjskim mundurze
Trofimowa twierdzi, że do rosyjskiej jednostki walczącej w Ukrainie przeniknęła potajemnie i mieszkała z żołnierzami przez 7 miesięcy, nie posiadając akredytacji wojskowej. Czy to możliwe?

Podczas kręcenia filmu przybywa na okupowane terytorium bez zgody Ukrainy i dzieli swoje życie z tymi, którzy zaatakowali inny kraj. A potem swobodnie opuszcza Rosję i udaje się do Kanady, której jest obywatelką.

Przedstawiam te argumenty moim zagranicznym kolegom. Słuchają zaskoczeni, ponieważ „film dokumentalny na festiwalu tego poziomu nie może być prorosyjski, mieć propagandowej retoryki i pracować na rzecz Rosji”.

W tym czasie odbieram wiele wiadomości od kolegów, którzy twierdzą, że festiwal nie odwoła pokazów „Russians at War”. W takiej atmosferze rozpoczyna się seans.

Sztampa, która działa

Na ekranie widać sylwestrową Moskwę. To szare i blade miasto z wszechobecnymi reklamami wojny. Reżyserka w wagonie pociągu spotyka mężczyznę przebranego za Świętego Mikołaja, niosącego wojskowy plecak ze wstążką Świętego Jerzego. Mówi, że jest Ukraińcem z Donbasu i kiedy rozpoczęła się wojna domowa, stracił wszystko. Potem żegna się ze swoją piękną żoną i dziećmi. Wraca na wojnę.

Zza kadru reżyserka komentuje, że nie spodziewała się wybuchu wojny, bo myślała, że jest ona czymś istniejącym już tylko w książkach historycznych. A ja w przerwie seansu pytam ją o Czeczenię, Gruzję, Syrię, aneksję Krymu...
Jeden z plakatów na proteście w Toronto porównał propagandzistkę Anastazję Trofimową do dokumentalistki Trzeciej Rzeszy Leni Riefenstahl. Zdjęcie: FB Światowego Kongresu Ukraińców

W filmie Trofimowa wydaje się naiwna i pogodna, a żołnierze pokazani są jako zagubieni, ale „prawdziwi”. Już w dziesiątej minucie widz zaczyna im współczuć. A każdy z nich, niczym kopista, powtarza znane kremlowskie narracje: „faszyści w Ukrainie”, „pojechałem ze względu na przyjaciela”, „żeby moje dzieci nie musiały walczyć”.

Reżyserka nie wspomina w filmie o zbrodniach popełnionych przez Rosjan w Ukrainie. Zamiast tego stwierdza, że „nie zauważyła żadnych śladów zbrodni wojennych popełnionych przez rosyjskich żołnierzy”. I jeszcze kilka cytatów: „Nie wiedziałam, czego spodziewać się po rosyjskim wojsku. Najbardziej uderzyło mnie to, że byli to zwykli ludzie. Absolutnie zwykli ludzie w absolutnie niezwykłej sytuacji”; „Obserwuję zupełnie różne kanały zarówno ze strony ukraińskiej, jak rosyjskiej. I uderza mnie, jak bardzo wszystko jest podobne. Często są to te same twarze, ten sam humor, ta sama odporność, to samo cierpienie, te same pogrzeby”.

Film został nakręcony profesjonalnie i z wielkim talentem, więc wywołuje emocje, o które chodziło jego autorom. Widz, daleki od wojny, zaczyna sympatyzować z bohaterami.

Mogę sobie tylko wyobrazić, ile butelek prosecco wypiła Margarita Simonyan, była szefowa Trofimowej, kiedy „Russians at War” pokazywano w Wenecji

Tyle że Simonyan i autorzy filmu zapomnieli o tym, jak potężny jest głos ukraińskiej diaspory w Toronto.

Cios w reputację festiwali filmowych

„Przepraszam, byłam dziś na wiecu” – pisze moja sąsiadka, matka trójki dzieci, której dalekie są niuanse branży filmowej. „Poszłam zaprotestować”.

Taki jest obraz Ukraińców protestujących w Kanadzie. To zwykli ludzie, którzy zjednoczyli się i stali się potężną siłą. Skupiają się w licznych grupach w mediach społecznościowych, na których przygotowywali się do wiecu, dyskutowali o plakatach i hasłach, dzielili się treścią swoich e-maili, wysyłanych do tysięcy osób w różnych globalnych organizacjach. Każdego dnia rosła liczba osób, które odkładały na bok swoje codzienne zmartwienia i skupiały się na walce.

Wkrótce do protestujących zaczęły docierać e-maile od kierownictwa festiwalu, kanadyjskich kanałów telewizyjnych i sponsorów. Jako pierwszy wypowiedział się lokalny kanał telewizyjny TVO z Ontario: nie będzie dystrybuował filmu. To pierwsze zwycięstwo nie powstrzymało jednak oburzonej ukraińskiej diaspory. Badanie schematu finansowania festiwalu i poszukiwanie osób zaangażowanych w produkcję filmu zmieniły niektórych członków diaspory w prawdziwych detektywów.

Film otrzymał 340 000 dolarów dotacji z Canadian Media Fund, finansowanego… przez rząd Kanady. Fot: FB

I wtedy zaczęły się kłopoty nie tylko Simonyan, ale także kanadyjskich producentów. W przeciwieństwie do głównej propagandystki Federacji Rosyjskiej, kanadyjscy producenci to ludzie o czystej reputacji. Przed skandalem wielu moich kolegów było przekonanych, że Kanadyjczycy nigdy nie wyprodukują treści propagandowych.

Teraz to już kwestia reputacji, więc myślę, że następne wiadomości będą dotyczyły śledztwa w sprawie tego, czy producenci filmu wydali pieniądze pochodzące od kanadyjskich rezydentów podatkowych w kraju, na który Kanada nałożyła sankcje.

Protest przeciwko emisji filmu pokazał, jak działają agenci Kremla. Pokazał, że podobnie jak „słodka i naiwna” Anastazja Trifomowa, są oni częścią kanadyjskiego społeczeństwa

Marzę o czasach, kiedy zachodnie społeczeństwo nauczy się identyfikować tych, którzy mówią językiem naszego wspólnego wroga. Ale ilu jeszcze historii o „dobrych rosyjskich chłopców” do tego potrzebujemy?

Za wcześnie, by odpuścić

Festiwal opublikował oświadczenie o ołożeniu pokazu „Russians at War”. Jako główny powód podano „zagrożenie dla bezpieczeństwa festiwalu i bezpieczeństwa publicznego”. Rzeczywiście, oburzeni Ukraińcy wysłali tysiące e-maili i napisali tysiące komentarzy w mediach społecznościowych. Tyle że to tylko część prawdy.

Na przykład w swoim artykule dla „National Post” były ambasador Kanady w Afganistanie Chris Alexander wezwał festiwal do niewyświetlania filmu, wyszczególniając wszystkie obecne w nim manipulacje. Przypomniał również przeszłość reżyserki i zadał oczywiste pytanie:

„Czy osoba, która przez wiele lat pracowała dla propagandowego kanału, może tworzyć niezależne treści?”

Myślę, że właśnie takie wypowiedzi ekspertów [w tym ukraińskich polityków i dyplomatów – red.] zaważyły na decyzji kierownictwa festiwalu filmowego. A że nie mogło ono napisać: „odwołujemy”, posłużyło się miękkim: „odkładamy”. To zasługa tych wszystkich, którzy wyszli protestować, pisali listy i komentarze. Wszystkich tych, którzy nie bali się zabrać głosu.

Siła ludzi zjednoczonych we wspólnym celu jest imponująca. Ale nie możemy odpuścić: musimy wprowadzić śledztwo w tej sprawie do domeny publicznej. By pomóc ludziom na Zachodzie w zrozumieniu, o co w tym wszystkim chodzi, możemy na przykład zorganizować pokaz tego filmu połączony z dyskusją na temat tego, jak działa propaganda.

20
хв

„Dobrzy rosyjscy chłopcy” wkraczają do zachodnich kin. Ale Ukraińcy w Kanadzie dają im odpór

Anna Palenczuk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
Miłość w Tinderze
20
хв

Przygody Ukrainek na Tinderze: Hiszpania

Ексклюзив
20
хв

Przygody Ukrainek na Tinderze: Wielka Brytania i Irlandia

Ексклюзив
Miłość w Tinderze
20
хв

Przygody Ukrainek na Tinderze: Szwajcaria

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress