Exclusive
20
min

Po wojnie Ukrainę czeka boom gospodarczy

Ella Libanowa, demografka: – Wojna się skończy i wrócimy do sytuacji sprzed niej. Może nie pod względem liczby ludności, ale pod względem wskaźników urodzeń i zgonów. Dlaczego nie?

Natalia Żukowska

Według optymistycznego scenariusza po wojnie do Ukrainy z zagranicy powróci 2,2 mln osób. fot: AFP/East News

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Każda wojna, zwłaszcza tak krwawa i długotrwała, jak ta w Ukrainie, pogarsza sytuację demograficzną. Zmniejsza się liczba ludności, spada wskaźnik urodzeń, wzrasta śmiertelność, ludzie emigrują. Według Eurostatu ponad 4 miliony Ukraińców korzysta obecnie z tymczasowej ochrony w krajach europejskich. Instytut Demografii i Studiów Społecznych Narodowej Akademii Nauk Ukrainy ocenia, że ich powrót należy rozważać już dziś.

Sestry rozmawiają z demografką Ellą Libanową, demografką i szefową Instytutu, o tym, co należy zrobić, by pomóc Ukraińcom w powrocie do domu, jaka jest korzyść z powstania nowego resortu – Ministerstwa Jedności Narodowej, czy sytuacja demograficzna w Ukrainie jest zagrożona i czy po zniesieniu stanu wojennego należy spodziewać się nowej fali migracji.

Ella Libanowa, dyrektorka Instytutu Demografii i Studiów Społecznych. Fot: Ukrinform/East News

Natalia Żukowska: Niemiecki „Der Spiegel” nazwał niedawno sytuację demograficzną w Ukrainie „katastrofalną”. Zauważono, że kryzys, który rozpoczął się w latach 90., osiągnął groźne rozmiary z powodu masowej emigracji, liczby ofiar wśród żołnierzy i cywilów oraz okupacji niektórych terytoriów. Jaka jest rzeczywista sytuacja?

Ella Libanowa: Chciałabym wiedzieć, czy „Der Spiegel” może wymienić choćby jeden kraj, który był w stanie wojny przez dziesięć lat i nie miał katastrofalnej sytuacji demograficznej. Przeprowadzając te badania, oni przyglądają się skali migracji, wskaźnikowi wyludnienia, wskaźnikom urodzeń i zgonów. Oczywiście to głęboki kryzys demograficzny, nie nazwałabym go jednak katastrofą. Po 2022 r. sytuacja jest mniej więcej stabilna.

No i czy to dobrze, czy źle, że ludzie opuścili Ukrainę? To dobrze, bo pozostali przy życiu

Dla mnie największą wartością jest ludzkie życie. Nie chodzi o młodych mężczyzn, którzy uciekli przed wojną, ale o kobiety i dzieci. Dwoje moich wnuków jest w Ukrainie. Mieszkamy w wiosce, w której często są ostrzeżenia o nalotach. Nawet jeśli możesz wyłączyć telefon, to jadąc samochodem nie możesz wyłączyć głośników na ulicy. A te biedne dzieci słyszą alarmy pięć razy w ciągu jednej nocy. Nie wiem, co dzieje się w ich głowach. Jestem przerażona, gdy o tym myślę. Tak więc, dzięki Bogu, ludzie wyjechali. Mogę powiedzieć jedno: sytuacja z demografią w Ukrainie jest naturalna.

Jak wyjdziemy z tego kryzysu?

Kiedy wojna się skończy, wszystko stopniowo się odrodzi. Jest mało prawdopodobne, że będziemy w stanie przywrócić przedwojenną populację, ale nadwyżka w stosunku do przedwojennych wskaźników urodzeń i zgonów jest całkiem realna. Jestem daleka od oczekiwania wyżu demograficznego, jednak wskaźnik urodzeń z pewnością wzrośnie do 1,5 dziecka na kobietę (w 2021 r. wskaźnik ten wynosił 1,2, a w latach 2023-2024 – mniej niż 1).

Co państwo powinno zrobić w tym kierunku? Mam poważne wątpliwości co do długoterminowego wzrostu wskaźnika urodzeń poprzez zwiększenie dotacji w związku z urodzeniem dziecka. Oczywiście trzeba dawać pieniądze na zabezpieczenie rodzin przed ubóstwem, jednak wydaje mi się, że większy dostęp do placówek przedszkolnych i pozaszkolnych mógłby przynieść lepsze rezultaty.

Musimy przywrócić i rozwinąć ten system. Pozwoli to kobietom nie przerywać życia zawodowego na trzy lata lub dłużej bez utraty kwalifikacji i zubożenia rodziny
Lwów, marzec 2022 r. Akcja mająca zwrócić uwagę na dzieci, które zginęły podczas inwazji. Zdjęcie: YURIY DYACHYSHYN/AFP/East News

Według Eurostatu na dzień 31 października 2024 r. prawie 4,2 mln Ukraińców, którzy uciekli z Ukrainy z powodu rosyjskiej inwazji, otrzymało status tymczasowej ochrony w krajach UE. Jak wygrać walkę o nich? Co powinniśmy zrobić, by wrócili do domu?

Ważne jest to, kiedy wojna się skończy. Bo każdy jej kolejny miesiąc oznacza, że ludzie, którzy wyjechali za granicę, coraz bardziej przystosowują się tam do życia. Znajdują mieszkanie, pracę, dzieci przyzwyczajają się do szkoły, uczą się języka. Nawiasem mówiąc, Polacy szacują, a Eurostat to potwierdza, że ponad 80% naszych „migrantek wojennych” jest zdolnych do pracy i ją znalazło.

Z drugiej strony infrastruktura cywilna jest z miesiąca na miesiąc coraz bardziej niszczona, firmy są zamykane, ludzie tracą domy i pracę. Odsetek migrantów chętnych do powrotu jest odwrotnie proporcjonalny do czasu trwania wojny. Nie powinniśmy jednak przeceniać znaczenia odpowiedzi zawartych w ankietach.

Po pierwsze, dzisiejsze oceny i zamiary niekoniecznie będą pokrywać się z przyszłymi decyzjami, bo te najprawdopodobniej zostaną podjęte w innych warunkach.

Po drugie, osoby będące w centrum wydarzeń inaczej postrzegają sytuację niż osoby znajdujące się od niego w znacznej odległości i żyjące w innych okolicznościach. Dotyczy to zarówno tych za granicą, jak tych w Ukrainie.

Co powstrzymuje ludzi przed powrotem? Przede wszystkim niebezpieczeństwo

Ludzie boją się nie tylko obecnych bombardowań, ale także tego, że porozumienie pokojowe podpisane z Rosją nie będzie gwarancją długoterminowego bezpieczeństwa, że dojdzie do kolejnego ataku. Ponadto ludzie przebywający za granicą martwią się, że już teraz są negatywnie postrzegani w Ukrainie, więc po powrocie mogą spotkać się nie tylko z napiętnowaniem, ale nawet z marginalizacją. Myślą, że nie będą w stanie znaleźć mieszkania, że nie zostaną zatrudnieni. Jeśli nie mają w Ukrainie nikogo, jeśli cała ich rodzina wyjechała, to też nie pomaga w podjęciu decyzji o powrocie. Spójrzmy na to trzeźwo. Mam sytuację, w której pracownicy wyjechali z całymi rodzinami. Nie wierzę, że wrócą, bez względu na to, jak bardzo będą temu zaprzeczać.

Jeśli ktoś w Ukrainie nie ma już żadnego majątku, to też nie zechce wrócić

Rozumiem, że majątek nie jest najważniejszy, można go sprzedać, ale jednak jeśli go masz, jest to przynajmniej jakaś kotwica, która cię trzyma. Różnica w zarobkach też nie działa na naszą korzyść. Ponadto wielu rodziców myśli o przyszłości swoich dzieci: ich edukacji, perspektywach zatrudnienia, obywatelstwie itp.

Teraz o motywach powrotu. Według tych samych, polskich i niemieckich, ekspertów 70% naszych kobiet, które wyjechały, ma wyższe wykształcenie. Jak łatwo sobie wyobrazić, zdecydowana większość z nich pracuje za granicą w zawodach, które nie są związane z kierunkiem ich studiów i kwalifikacjami. Oznacza to utratę statusu społecznego, naturalnego kręgu towarzyskiego itp. Wiele z nich nie jest z tego zadowolonych. Co więcej, kiedy patrzą na migrantów, którzy wyjechali na długo przed wojną, zdają sobie sprawę, że tej sytuacji nie da się szybko zmienić, przynajmniej nie w ciągu jednego pokolenia. Oznacza to, że wszyscy ci, którzy wyjechali, są praktycznie skazani na kontakty w swoim wąskim kręgu. Nie wszystkim to odpowiada.

Po drugie, nie wszystkie ukraińskie dzieci, zwłaszcza te w wieku gimnazjalnym, przystosowują się do nauki w szkołach na Zachodzie.

A po trzecie, co dziwne, wiele osób nie jest zbyt zadowolonych z systemu opieki medycznej. Jak się okazuje, nie wszystko w Ukrainie jest takie złe.

Jeśli Ukraina po wojnie przeżyje boom gospodarczy – a wierzę, że tak będzie – to nie tylko Ukraińcy tu wrócą, ale i Europejczycy. Bo możliwości samorealizacji będą tu lepsze niż w większości krajów europejskich

W ubiegłym roku Ukraina utworzyła Ministerstwo Jedności Narodowej, które m.in. będzie współpracować z Ukraińcami za granicą. Czy Pani zdaniem jego utworzenie było słuszne?

Łatwiej byłoby powierzyć te zadania Ministerstwu Spraw Zagranicznych, dać mu uprawnienia, personel i wszystko inne. To by wystarczyło. Ale nie jestem urzędniczką państwową, więc nie znam wszystkich motywów tej decyzji. Spotkaliśmy się z ministrem Ołeksijem Czernyszowem. Podczas długiej rozmowy odniosłam wrażenie, że rozumie sytuację. Dzisiaj musimy nawiązać więzi ze wszystkimi Ukraińcami, którzy opuścili ojczyznę. Nie porzucałabym naszego poczucia ukraińskości, jeszcze go nie straciliśmy.

Ale nawet jeśli nie wrócą, mogą być „agentami wpływu” i pomóc poprawić wizerunek Ukrainy na świecie. A to jest bardzo ważne dla nich i dla nas. Jeśli ktoś mieszka za granicą i czuje więź z Ukrainą, nie wszystko stracone.

Ministerstwo zorganizuje Narodową Agencję Jedności, a ta otworzy oddziały w kluczowych krajach, w których mieszkają Ukraińcy – przede wszystkim w Niemczech, Polsce i Czechach. W stolicach tych krajów powstaną centra jedności. Co to da?

Przede wszystkim pomoże utrzymać więzi z Ukrainą; nie ma dziś nic ważniejszego. Nie możemy pozwolić ludziom zapomnieć o ich ukraińskości. Wszystkie kraje europejskie są zainteresowane wykształconymi, pracowitymi i stroniącymi od konfliktów ukraińskimi pracownikami.

Co więcej, zatrzymanie znacznej liczby ukraińskich kobiet oznacza po zniesieniu stanu wojennego drugą falę migracji – tym razem mężczyzn

O jej konsekwencjach dla Ukrainy nie trzeba nawet mówić. Takie ośrodki powinny więc powstawać nie tylko w Niemczech, Polsce i Czechach, ale także np. w Wielkiej Brytanii. By ludzie mieli gdzie się spotykać, otrzymywać różne usługi, w tym informacyjne, uczyć się języka i poznawać kulturę – a w efekcie brać udział w ukraińskich wydarzeniach i np. w wyborach.

Czernyszow obiecuje mężczyznom, którzy powrócą z zagranicy, zarezerwowanie miejsc pracy.

Obawiam się, że oni w to nie uwierzą, ale trzeba było to obiecać. Można dążyć do tego, by do Ukrainy wróciły te 4 miliony zarejestrowanych migrantów, w pełni zdając sobie jednak sprawę ze skuteczności takiego kroku. Bardziej realistyczne jest dążenie do powrotu, powiedzmy, 400 tysięcy. Takie podejście byłoby przejawem swoistego cynicznego optymizmu, bardzo dziś potrzebnego.

Jaki odsetek Ukraińców pozostanie Pani zdaniem za granicą na zawsze?

Skupiam się na powojennej sytuacji na Bałkanach. To kraje najbliższe nam zarówno geograficznie, jak pod względem stylu życia. Wróciła jedna trzecia tamtejszych emigrantów. Ja marzę o połowie, kiedyś marzyłam o 60 procentach. Powtarzam raz jeszcze: wszystko zależy od tego, kiedy skończy się wojna i jak poważne będą gwarancje bezpieczeństwa. Musimy sprawić, by ludzie uwierzyli, że pokój będzie trwał. Bo jeśli uznają, że cały ten pokój to tylko sześciomiesięczny rozejm, a potem wszystko zacznie się od nowa, to nie wrócą.

Do 2041 r. populacja Ukrainy może spaść do 28,9 mln, a do 2051 r. – do 25,2 mln osób. Fot: AP/Associated Press/East News

Niektórzy badacze przewidują, że do 2051 roku w Ukrainie będzie 25 milionów Ukraińców. Według ONZ takiej liczby należy spodziewać się w 2069 roku. Na ile realistyczne są te prognozy?

Tutaj musimy zrozumieć, w jakich granicach się poruszamy. W naszym instytucie szacujemy liczbę ludności na terytorium kontrolowanym przez legalne władze ukraińskie i w granicach z 1991 roku. Robimy prognozy dla wojska, Ministerstwa Gospodarki, Ministerstwa Pracy i Funduszu Emerytalnego – ale w kilku wersjach, z których każda opiera się na dużej liczbie założeń dotyczących rozwoju wydarzeń (wojskowych, gospodarczych, politycznych) w Ukrainie. Szacunki ONZ opierają się na pewnych uogólnionych modelach zachowań demograficznych. To zupełnie różne podejścia i nie wiadomo, które okaże się lepsze.

Wielokrotnie podkreślała Pani, że po wojnie Ukraina doświadczy wzrostu gospodarczego. Czy to oznacza, że powinniśmy spodziewać się napływu migrantów? Z jakich krajów mogliby pochodzić?

Wszystko zależy od skali boomu, skali i struktury popytu na pracę, warunków pracy i płac. Nasze ubóstwo w rzeczywistości ochroni Ukrainę przed napływem migrantów, którzy liczyliby na wsparcie socjalne. Bardziej prawdopodobne jest, że przyciągniemy tych migrantów, którzy chcą pracować.

Jest taka książka Johna F. Kennedy’ego, zatytułowana „Naród imigrantów”, swego czasu obroniłam na jej podstawie doktorat. Kennedy argumentował, że Ameryka stała się wielkim krajem z potężną gospodarką właśnie dzięki imigrantom. Ludzie przyjeżdżali z dwiema walizkami i zaczynali od zera, ciężko pracując.

Trudno powiedzieć, z jakich krajów będą pochodzić nasi imigranci. Z reguły ludzie przenoszą się z biedniejszych krajów do bardziej rozwiniętych. Ale kto w pierwszej kolejności uprzemysłowił Związek Radziecki? Okazuje się, że to byli Amerykanie. To oni sprowadzili tu fabryki. A kto zbudował elektrownię wodną Dniepr?

Dlatego właśnie Europejczycy z bardzo rozwiniętych krajów mogą tu przyjechać – bo będą tu lepsze możliwości samorealizacji, spełnienia swoich planów twórczych, zawodowych i innych

Dlaczego spodziewam się boomu? Kiedyś marzyliśmy o byciu pomostem między Rosją a Europą. Teraz oczywiście nie widzę powodu do takich marzeń, jesteśmy raczej skazani na bycie barierą. Ale żeby być wiarygodną barierą, musimy być bogatym krajem z potężną armią. Inaczej nie wyrwiemy się z kajdan rosyjskiej propagandy.

Teraz świat pomaga nam nie tylko z empatii i poczucia sprawiedliwości, ale także ze względu na własne bezpieczeństwo. Tak samo będzie po wojnie. Niedawno uczestniczyłam w konferencji w Czerkasach. Był tam człowiek, który mieszka w Polsce i jest swego rodzaju pomostem między polskim biznesem a Ukrainą. Powiedział, że tysiące polskich firm jest gotowych inwestować w Ukrainie już dziś. Austriacy też są gotowi to zrobić. Dlatego po wojnie pojawią się pieniądze, choć na dobrą sprawę pieniądze są już teraz. Po prostu inwestycje są teraz realizowane w innych obszarach.

Zachodni partnerzy dużo dziś mówią o potrzebie mobilizacji 18-letnich mężczyzn. Matki próbują więc wywozić z kraju swoje dzieci już w wieku 17 lat. Czy Ukrainie grozi utrata całego pokolenia młodych ludzi?

Kiedy zaczęły się rozmowy o możliwości poboru 18-latków, zaczęłam czytać, co na ten temat mają do powiedzenia naukowcy. Brytyjska szkoła psychologów społecznych twierdzi, że człowiek jest ukształtowany psychicznie w wieku 25 lat. Zwróćmy uwagę: od kiedy ludzie w Wielkiej Brytanii mogą głosować, od kiedy mogą kupować alkohol w barze? Od 21. roku życia. Obaj moi dziadkowie i ojciec walczyli na wojnie. Mimo że byłam wtedy jeszcze mała, coś pamiętam. Mówili mi, że ci, którzy szli na front w wieku 18 lat, ginęli najszybciej, bo nie mieli pojęcia, jak się zachować. Dlatego jestem przeciwna mobilizacji w tym wieku.

W wieku 25 lat masz już coś w głowie. A 18-letni człowiek to wciąż dziecko

Uważam, że jesteśmy w stanie kształtować potencjał mobilizacyjny kosztem pokoleń starszych. Poza tym prezydent powiedział, że tego nie zrobi. Co do utraty pokoleń, to nie lubię takiego gadania. Pokolenie jest stracone, gdy zostanie zabite. Skoro ludzie wyjechali, to zróbmy wszystko, by wrócili. Powtarzam raz jeszcze: nie cieszę się z 4-milionowej migracji. Rozumiem jednak, że to lepsze niż gdyby ci ludzie pozostali w Chersoniu, Charkowie czy na terytoriach okupowanych.

Czy powinniśmy spodziewać się nowej fali migracji po zniesieniu stanu wojennego?

Zdecydowanie istnieje takie ryzyko. Jest ono związane z kilkoma czynnikami. Po pierwsze, z tym, czy mężczyźni będą w stanie znaleźć pracę z przyzwoitym wynagrodzeniem w Ukrainie. Czy będą mieli mieszkanie lub możliwość jego wynajęcia? Jakie będą warunki dla kobiet za granicą? I czy ludzie uwierzą, że pokój będzie trwał?

Myślę, że te czynniki odegrają decydującą rolę w podejmowaniu decyzji.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
Marci Shore Donald Trump

W drugiej połowie 2014 r. otwarta konfrontacja pomiędzy milicją a uczestnikami protestów antyrządowych w centrum Kijowa wchodziła w ostatnią fazę. Uliczne bitwy wokół centralnego placu ukraińskiej stolicy przekształciły się w zabijanie demonstrantów. To wstrząsnęło Europą i na dziesięciolecia zmieniło kierunek politycznej historii tego kraju.

O wpływie tych wydarzeń na toczącą się za wschodnią granicą Polski wojnę, polityce Trumpa i metafizycznym rozgraniczeniu dobra i zła PAP rozmawia z amerykańską badaczką historii Europy Wschodniej.

Marci Shore. Zdjęcie: duh-i-litera.com

Ihor Usatenko (PAP): W swojej książce „Ukraińska noc” próbowała Pani pokazać wydarzenia Euromajdanu i rewolucji godności w Ukrainie nie tylko jako manifestację cywilizacyjnego wyboru obywateli, ale także jako zbiorowe doświadczenie, które zmieniało ludzi. Pisze Pani, że na samym początku tej historii, gdy [prorosyjski prezydent – red.] Wiktor Janukowycz nie podpisał w Wilnie umowy o stowarzyszeniu UE-Ukraina, nikt nie zamierzał umierać za Unię. Jednak później, wraz z narastaniem protestów i represji, Ukraińcy poczuli się podmiotem historii i nagle przezwyciężyli strach przed śmiercią. Po latach zaciętej walki kraj stoi u progu nieznanego. Czy wreszcie doszło do tego, że Zachód się zmęczył swoją misją obrony praw człowieka i ludzkiej godności? Co powinni robić Ukraińcy, którzy od 2014 roku rozpaczliwie próbują zachować obraz rozpadającego się świata?

Marci Shore: Ani Europa, ani Stany Zjednoczone nigdy nie były tym, co Ukraińcy (a może nie tylko Ukraińcy) sobie wyobrażali. Ten cały romantyczny obraz „Zachodu” zawsze był w jakimś sensie złudzeniem, którego nie wolno idealizować. Mój własny kraj, Ameryka – „land of the free and home of the brave” – też został zbudowany na niewolnictwie. Przypominam, że nasze oddziały wojskowe, które walczyły z hitlerowcami, były podzielone rasowo. U nas prawa przeciwko małżeństwom międzyrasowym, czyli przeciwko mieszaniu ras, obowiązywały do 1967 r. To aż 22 lata po pokonaniu nazistów.

Sama byłam niesamowicie oczarowana Majdanem właśnie dlatego, że to był ten magiczny moment, kiedy przypominasz sobie, że my, ludzie, jesteśmy zdolni do czegoś lepszego i większego. Pod tym względem Ukraińcy są nadal dzisiaj awangardą.

Jednym z najbardziej wyrazistych imperatywów moralnych powojennej Europy Zachodniej było hasło „Nigdy więcej”. Ta maksyma, swoisty symbol europejskiego modelu pamięci, miała zapobiegać powstawaniu nowych konfliktów w Europie i nie pozostawiała wątpliwości co do tego, która strona uosabiała zło i jakie działania były przestępcze. Dlaczego więc dekady później putinowskie zło, które otwarcie odwoływało się do mantry „Możemy powtórzyć”, jest teraz tak łatwo i tak aktywnie relatywizowane?

Hasło to tylko hasło. Łatwo coś takiego powiedzieć. Pamiętam, jak 20 lat temu rozmawiałam z Konstantym Gebertem o drażliwych wydarzeniach w Bośni na ruinach byłej Jugosławii. On był tam korespondentem wojennym pracującym dla „Gazety Wyborczej”. I Kostek, opowiadając o tym, co tam widział, powiedział: teraz wiemy, co znaczy „nigdy więcej”.

Znaczy to tylko tyle, że nigdy więcej nie pozwolimy, żeby Niemcy mordowali Żydów w swoich obozach w Polsce. Tyle. Nic więcej

Trzeba też pamiętać, że gdy mówimy: „nie ma wątpliwości, która strona jest zła”, to mamy na myśli, że prawda ta nie pozostawiała wątpliwości po II wojnie światowej, czyli patrząc ex post. Idealistyczny filozof Hegel pisał o tym tak: „Sowa Minerwy wylatuje tylko o zmierzchu”. Jesteśmy w stanie widzieć jasno, dopiero patrząc wstecz. Nie zapomnijmy, jak reagowali europejscy przywódcy na nazistowskie Niemcy w Monachium we wrześniu 1938 roku – podobnie do tego, jak zareagowali na aneksję Krymu przez Putina. O konferencji w Monachium mówi się po angielsku: „the appeasement at Munich”. Natomiast po czesku się mówi: „zrada v Mnichove”, czyli „zdrada w Monachium”.

Jeżeli chodzi o brak większego zaangażowania od strony „Zachodu” przeciw Rosji, nie jestem przekonana, że największy problem dzisiaj polega na relatywizowaniu putinowskiego zła. Mam raczej poczucie, chociaż nie byłabym w stanie tego udowodnić, że większymi problemami są tchórzostwo, egocentryzm, zaprzeczenie rzeczywistości w sensie freudowskim.

Jest Pani badaczką tradycji intelektualnej Europy Wschodniej i Środkowej. Właściwie ta ostatnia definicja, czyli „Europa Środkowa”, pierwotnie powstała jako konstrukt intelektualny. Milan Kundera pisał o niej jako o skradzionej Europejczykom części, która była mentalnie i kulturowo bliższa Zachodowi, ale militarnie podporządkowana ZSSR. Takie spojrzenie pomogło Polakom, Węgrom, Czechom i Słowakom powrócić do rodziny narodów europejskich. Jednak po okazaniu solidarności ten region wygląda na zmęczony wojną w Ukrainie i uchodźcami w swoich krajach. Opinia publiczna w Polsce dąży do ograniczenia lub wstrzymania pomocy Ukraińcom. W jakim stopniu procesy, które odbywają się w przestrzeni środkowoeuropejskiej, mają podłoże wewnętrzne, a w jakim są wynikiem prawicowo-populistycznego zwrotu w środku liberalnej demokracji?

„Europa Środkowa” w pojęciu Kundery zawsze była przedmiotem tęsknoty, czyli swojego rodzaju fantazmatem. Na seminarium w Użhorodzie w maju ubiegłego roku [pisarz] Jurko Prochasko mówił o Europie Środkowej jako o pięknym pojęciu metafizycznym. Ale jeżeli chodzi o przyczyny ograniczenia pomocy, to jest bardzo dobre pytanie, na które, obawiam się, nie mam dobrej odpowiedzi.

Oczywiście, są ludzie zmęczeni wojną, chociaż rozumiem, że brzmi to nieco groteskowo dla Ukraińców, którzy są, rzecz jasna, najbardziej zmęczeni, a jednak nadal walczą

Ale też mamy do czynienia z tym prawicowym zwrotem – Orbanem, Ficą i innymi. To z kolei jest związane z pytaniem o kruchość liberalnej demokracji. Ogólnie rzecz biorąc, po obu stronach Atlantyku długo mieliśmy zbyt duże zaufanie do teleologii liberalizmu. Jak mówił niedawno Iwan Krastew: „Liberałowie czują się zdradzeni przez historię. Ale historia nie jest niczyją żoną”.

Czy wraz z powrotem Trumpa do władzy dryf w prawo na całym świecie znajdzie nowy impuls?

Brak mi słów, by w pełni wyrazić, jak się czuję, będąc Amerykanką i obserwując to, co się dzieje w moim kraju. Przerażenie, obrzydzenie, wina, wstyd…

Jestem teraz w Toronto, i Kanadyjczycy mówią o strachu przed „zarażeniem”. I chyba słusznie. To jasne, że żyjemy w świecie, w którym kraje i miejsca są coraz ściślej połączone. „Za wolność waszą i naszą” jest hasłem XIX-wiecznym, ale powinno mieć coraz większe znaczenie dzisiaj, w wieku XXI. Przekonanie Trumpa, że wszystko mu wolno – oparte na dogmacie, o którym pisał Fiodor Dostojewski, że jeżeli Boga nie ma, to wszystko jest dozwolone – będzie miało złowrogi wpływ na cały świat.

Jedna z Pani książek została zatytułowana „Nowoczesność jako źródło cierpień”. Współczesny świat przynosi przeciętnemu człowiekowi dużo niepokoju i niepewności. Wielkie narracje i wyjaśniające schematy zawodzą, prawda może być z przedrostkiem post-, a ze względu na skokowy rozwój technologii czasem bardzo trudno wyrobić sobie zdanie na temat kolejnych globalnych wyzwań. Demagodzy grają na biegunowych argumentach, obiecując ludziom „pomoc w odzyskaniu kontroli” lub „odnaleźć proste odpowiedzi na złożone pytania”. Jak Pani zdaniem można przygotować się na zmiany, by uniknąć cierpień, przynajmniej moralnych?

Nie mogę przypisać sobie zasług za tytuł tej książki, która jest zbiorem esejów. Tytuł wymyślił Michał Sutowski, który je przetłumaczył. Nazwa oczywiście odnosi się do „Das Unbehagen in der Kultur” Zygmunta Freuda (pol. Kultura jako źródło cierpień).

W każdym razie, spoglądając na nasz okaleczony świat, jestem przerażona. Ostatnim kilku latom można by nadać podtytuł „windykacja neurotycznych katastrofistów”

Ciągle powraca mi aforyzm Stanisława Jerzego Leca: „Kiedy znalazłem się na dnie, usłyszałem pukanie od spodu”. Jeżeli chodzi o pytanie: „Co robić?” [odwołanie do książki Nikołaja Czernyszewskiego – PAP], to mogę tu podać dość banalne odpowiedzi. Trzeba spojrzeć na prawdę otwartymi oczami. Adam Michnik pisał z więzienia w 1985 roku w liście do Czesława Kiszczaka: „Są dwie rzeczy na tym świecie – niechaj usłyszy Pan tę nowinę – z których jedna nazywa się Zło, druga Dobro”.

Nie wolno wyrzekać się wiary, nawet wtedy, kiedy nie ma doskonałych, niewinnych wyborów, ponieważ różnica pomiędzy Dobrem a Złem naprawdę istnieje.

<frame>Marci Shore – amerykańska historyczka, badaczka historii Europy Wschodniej. Uzyskała tytuł magistra na Uniwersytecie w Toronto oraz doktora na Uniwersytecie Stanforda. Prowadzi zajęcia z nowożytnej historii intelektualnej Europy na Uniwersytecie Yale. Jest autorką książek „Kawior i popiół. Życie i śmierć pokolenia oczarowanych i rozczarowanych marksizmem”, „Smak popiołów”, „Nowoczesność jako źródło cierpień” oraz „Ukraińska noc. Rewolucja jako doświadczenie”. <frame>

Rozmawiał Ihor Usatenko(KARTON)

20
хв

Marci Shore: – Jako Amerykanka obserwuję to, co się dzieje w moim kraju, i czuję przerażenie, wstyd i obrzydzenie

Polska Agencja Prasowa
nagroda portrety siostrzeństwa

W ubiegłym roku redakcja Sestry.eu ustanowiła specjalną nagrodę – „Portrety Siostrzeństwa”, mającą doceniać kobiety, które poprzez swą aktywność obywatelską i gotowość do poświęceń robią, co w ich mocy, by pomóc tym, którym ta pomoc jest najbardziej potrzebna. Druga nagroda „Portrety Siostrzeństwa” potwierdza, że współpraca między Ukrainkami i Polkami jest trwała i może stać się solidnym fundamentem przyszłości naszych narodów.

Chyba żadna z nagród przyznawanych na świecie nie może pochwalić się tak szczerą, czułą, serdeczną i pozbawioną blichtru atmosferą, jaka panuje podczas wieczorów galowych "Portretów Siostrzeństwa"

W tym roku w Warszawie znów spotkały się kobiety o wielkim sercu i sile. Nie rywalizowały ze sobą, bo nauczyły się przekuwać swój lub cudzy ból w pomoc i współpracę. A słuchając ich publiczność przez cały wieczór płakała i przytulała się, bo żadne słowa nie oddadzą tego, co się czuje, jak uściski.

Laureatki tegorocznej nagrody "Portrety Sistrzeństwa": Olena Apchel (ngroda czytelniczek Sestry.eu), Mariana Mamonowa i Agnieszka Zach, Fot.Anna Liminowicz

Wśród Ukrainek zdobywczynią nagrody „Portrety Siostrzeństwa”, wyłonioną przez Kapitułę, została Mariana Mamonowa – za zaangażowanie w pomoc kobietom, które przeżyły rosyjską niewolę, a także matkom i żonom żołnierzy. Po powrocie z niewoli założyła fundację charytatywną, która realizuje projekt służący psychospołecznej rehabilitacji kobiet.

Mariana Mamonova, Zdjęcie: Adam Burakowski

Odbierając nagrodę, Mariana Mamonova powiedziała, że jest dumna z siebie, z najsilniejszej osoby na świecie - swojej małej córeczki, która w brzuchu matki przeżyła Mariupol i rosyjską niewolę oraz ze wszystkich kobiet, które są teraz w niewoli, zostały schwytane lub bronią Ukrainy oraz ze wszystkich, którzy pomagają Ukraińcom z zagranicy. Opowiedziała historię solidarności i siostrzeństwa z własnego życia:

- Kiedy byłam w niewoli, w mojej celi było 40 kobiet. Dostawałyśmy bardzo mało jedzenia. Wszystkie byłyśmy głodne, a kiedy jesteś w ciąży, chcesz jeść za dwoje. Dostawałyśmy chochlę zupy, w której pływały dwa kawałki ziemniaka. A kobiety, które były ze mną w celi, zwłaszcza te, które miały własne dzieci, wyjmowały po kawałku swojego ziemniaka i wkładały go do mojego talerza - opowiadała ze sceny.

Decyzją Kapituły polską zwyciężczynią została Agnieszka Zach – za niestrudzoną pomoc Ukraińcom w czasie wojny. Udzielała schronienia kobietom z dziećmi i nadal dostarcza pomoc humanitarną na linię frontu, uosabiając solidarność i wsparcie.

Dominika Kulczyk, członkini kapituły nagrody "Portrety Siostrzeństwa"nie kryła wzruszenia wręczając nagrodę Agnieszce Zach, Zdjęcie: Anna Liminowicz

- Przyjaciele, razem stanowimy potężną siłę. Strach jest niezwykłą bronią. Może sprawić, że milion ludzi stojących obok siebie uwierzy, że nie są sami. Ale jest nas tak wielu i wszyscy razem możemy powiedzieć „nie” złu. Nie milczę, nie zgadzam się, nie odejdę, nie porzucę. W dzisiejszych czasach to magiczne słowa, które mają wielką moc. Uwierzcie mi - zapewniła Agnieszka Zach.

W głosowaniu Czytelniczek i Czytelników wygrała Olena Apczel. Uhonorowali jej odwagę, wkład w kulturę i wolontariat podczas wojny. Jej historia jest inspirująca i uosabia siłę siostrzeństwa, które jednoczy kobiety w walce o sprawiedliwość i lepszą przyszłość.

Olena Apczel, Zdjecie: Adam Burakowski

Na scenie powiedziała: - Siła to kruchość, delikatność i prawo do bólu. Dla mnie to portret siostrzeństwa, dlatego chcę wymienić imiona kobiet - tych, z którymi połączył mnie los i tych, których już z nami nie ma. Dla mnie siostrzeństwo to przede wszystkim rzeczywistość, w której nie ma rywalizacji, w której stoimy ramię w ramię.

Przywołała ze sceny nazwiska polskich i ukraińskich kobiet, które w czasie wojny wykazały się nieobojętnością i odwagą w walce i tworzeniu. W szczególności imiona Wiktorii Ameliny i Iryny Cybuch, które zginęły z rąk Rosjan oraz Wiktorii Roschyny, która była torturowana w niewoli.

Wiesław Szczepański, wiceminister spraw zagranicznych, Zdjęcie: Anna Liminowicz
Wasyl Bodnar, ambasador Ukrainy w Polsce, Zdjęcie: Adam Burakowski

W uroczystości wzięli udział m.in. wiceminister spraw wewnętrznych Wiesław Szczepański oraz ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Bodnar.
Dominika Kulczyk, przedsiębiorczyni i filantropka, prezeska Kulczyk Foundation powiedziała: - Kiedyś zapytano mnie, z czego jestem najbardziej dumna, jakie jest moje największe życiowe osiągnięcie. Powiedziałam, że najważniejsze to mieć odwagę czuć. Dopóki czujemy, dopóki bije w nas serce, wiemy, dokąd prowadzi nas nasza droga. Kiedy otrzymałem straszną wiadomość o wybuchu pełnoskalowej wojny, byłam w swoim domu w Londynie. I zdałem sobie sprawę, że nie mogę już tam być. Całe doświadczenie moich babć i prababć bolało mnie, więc stworzyłyśmy zespół i zaczęłyśmy pomagać - siostra siostrze - aby ukraińskie kobiety czuły się w Polsce jak w domu.

Galę prowadzili Joanna Mosiej, redaktorka naczelna Sestry.eu i Żenia Klimakin, Zdjęcie: Anna Liminowicz
Wzruszajacym wykonaniem pieśni "Matko moja ja wiem" galę otworzyła Olena Klepa, dziennikarka Sestry.eu
Nominowane do nagrody „Portrety Siostrzeństwa”, Polska:
  • Anna Łazar, kuratorka, historyczka sztuki, tłumaczka
  • Monika Andruszewska, korespondentka wojenna i wolontariuszka
  • Anna Dąbrowska, prezeska Stowarzyszenia Homo Faber
  • Olga Piasecka-Nieć, psycholożka, prezeska Fundacji „Kocham Dębniki”
  • Anna Suska-Jakubowska
  • Agnieszka Zach, wolontariuszka
Nominowane do nagrody „Portrety Siostrzeństwa”, Ukraina:
  • Julia „Tajra” Pajewska, żołnierka, ratowniczka medyczna
  • Olena Apczel, reżyserka, żołnierka
  • Mariana Mamonowa, była więźniarka Kremla, psychoterapeutka, założycielka fundacji charytatywnej
  • Olga Rudniewa, dyrektorka generalna Superhumans Center
  • Ołeksandra Mezinowa, dyrektorka i założycielka schroniska dla zwierząt „Sirius”
  • Ludmiła Husejnowa, działaczka na rzecz praw człowieka, szefowa organizacji pozarządowej „Dalej, siostry!”
Adriana Porowska, wiecprezydentka Warszawy, wygłasza laudację na cześć Mariany Mamonowej, Zdjęcie: Adam Burakowski
    Laudację na cześć Oleny Apczel wygłosiła Magdalena Adamowicz, europosłanka i członkini siostrzeństwa. Nagrodę wręczył Tomasz Ulatowski, przedsiębiorca, filantrop, sponsor nagrody, który od samego początku  wspiera Sestry. Zdjęcie: Anna Liminowicz   
Olga Piasecka-Nieć, psycholożka, prezeska Fundacji „Kocham Dębniki”, Zdjęcie: Adam Burakowski
Ludmiła Husejnowa, działaczka na rzecz praw człowieka, szefowa organizacji pozarządowej „Dalej, siostry!”, Zdjęcie: Anna Liminowicz
Anna Łazar, kuratorka, historyczka sztuki, tłumaczka, Zdjęcie: Anna Liminowicz
Ołeksandra Mezinowa, dyrektorka i założycielka schroniska dla zwierząt „Sirius”, Zdjęcie: Anna Liminowicz
Anna Suska-Jakubowska z Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej, Zdjęcie: Anna Liminowicz
Nieobecna na gali Julia „Tajra” Pajewska, żołnierka, ratowniczka medyczna, nagrała film z pozdrowieniami dla gości, Zdjecie: Adam Burakowski
Anna Dąbrowska, prezeska Stowarzyszenia Homo Faber, Zdjęcie: Anna Liminowicz
Prezentacja nieobecnej na gali Olgi Rudniewej, dyrektorki generalnej Superhumans Center, Zdjęcie Adam Burakowski
Monika Andruszewska, korespondentka wojenna i wolontariuszka, Zdjęcie: Anna Liminowicz
Występ trio Żorrzyny, które specjalnie dla Sestr przyjechało do  Warszawy z wojennego Czerkaskiego obwodu, Zdjęcie: Adam Burakowski
Laureatki nagrody "Portrety Siostrzeństwa", członkinie kapituły oraz dziennikarki i redaktorki serwisu Sestry.eu na scenie z trio Żorrzyna śpiewają "Imagine" Johna Lennona, Zdjęcie: Anna Liminowicz
Kapituła nagrody „Portrety Siostrzeństwa”:
  • Dominika Kulczyk, przedsiębiorczyni, prezeska Kulczyk Foundation
  • Agnieszka Holland, reżyserka filmowa
  • Kateryna Bodnar, żona Ambasadora Ukrainy w RP
  • Natalka Panczenko, liderka „Euromajdanu-Warszawa”, przewodnicząca zarządu Fundacji Stand with Ukraine
  • Adriana Porowska, Ministra ds Społeczeństwa Obywatelskiego
  • Myrosława Gongadze, szefowa rozgłośni Głosu Ameryki w Europie Wschodniej
  • Myrosława Keryk, prezeska zarządu Fundacji Ukraiński Dom
  • Bianka Zalewska, dziennikarka
  • Elwira Niewiera, reżyserka filmowa
  • Kateryna Głazkowa, dyrektorka wykonawcza Związku Przedsiębiorców Ukraińskich
  • Joanna Mosiej, redaktorka naczelna Sestry.eu
  • Maria Górska, redaktorka naczelna Slawa TV

Ubiegłorocznymi laureatkami zostały: Marta Majewska, burmistrzyni Hrubieszowa, która po ataku Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku zorganizowała w swoim mieście, 5 kilometrów od granicy z Ukrainą, ośrodek przyjmowania uchodźców, oraz Hałyna Andruszkowa i Wiktoria Batryn, matka i córka, założycielki Fundacji UNITERS, największego w Warszawie centrum tranzytowego dla wolontariuszy z całego świata.

20
хв

Sestry.eu ogłosiły laureatki tegorocznej nagrody „Portrety Siostrzeństwa”

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Marci Shore: – Jako Amerykanka obserwuję to, co się dzieje w moim kraju, i czuję przerażenie, wstyd i obrzydzenie

Ексклюзив
20
хв

Dwóch na jednego. Dlaczego Trump, Vance i Zełenski wybuchli?

Ексклюзив
20
хв

Wiaczesław Klimow, współzałożyciel Nova Post: – Na początku inwazji zmienialiśmy naszą strategię kilka razy w tygodniu

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress