Exclusive
20
min

Ołeksandr Położynski: – Nigdy nie wyobrażałem sobie siebie jako Rambo

Nie ma przesady w stwierdzeniu, że „Ukraina walczy z wrogiem diamentami”. Od trzech lat elita kraju – naukowcy, informatycy, pisarze, artyści – walczy z Rosjanami na froncie. Oto jeden z jej członków: Ołeksandr Położynski – legenda ukraińskiego rapcore, wieloletni frontman zespołu Tartak, uczestnik Rewolucji Godności i żołnierz Sił Zbrojnych Ukrainy

Maria Górska

Artysta podczas koncertu. Zdjęcie: Jurij Weres

No items found.

Maria Górska: Przed wojną byłeś znanym piosenkarzem, teraz jest żołnierzem. Jak do tego doszło?

Ołeksandr Położynski: Zdawałem sobie sprawę, że prędzej czy później dojdzie do inwazji. Miałem wewnętrzne poczucie, że muszę przeżyć wielką wojnę i wziąć w niej udział. 1 lutego 2022 r. poszedłem zapisać się do lokalnej jednostki obrony terytorialnej w Łucku – wydawała mi się idealną opcją przejściową między cywilem a wojskiem. Nigdy nie wyobrażałem sobie siebie jako Rambo. Dla mnie było ważne to, by chwycić za broń i bronić kraju.

22 lutego 2022 r. rozpoczęła się wojna i bitwa o Kijów.

Obrona terytorialna w stolicy była w pełnym rozkwicie, brała nawet udział w walkach – krążyły plotki, że broń była wydawana ludziom bezpośrednio z ciężarówek

Razem z kolegą pojechaliśmy do Kijowa i trafiliśmy do jednostki bojowej Sił Zbrojnych Ukrainy.

Czego doświadczyłeś podczas wojny?

W moim doświadczeniu bojowym nie ma bohaterów. Poszedłem na front jako zwykły żołnierz. Pewnego dnia zostaliśmy wysłani w pobliże Bachmutu, by wzmocnić jedną z walczących tam jednostek. Walki nie były tam jeszcze tak intensywne, Rosjanie nacierali w rejonie Siewierodoniecka.

Nie od razu udało nam się dotrzeć na wyznaczone pozycje w Bachmucie, bo był ostrzał. Próbowaliśmy kilka – wyjeżdżaliśmy, wracaliśmy, wyładowywaliśmy się – a potem na powrót ładowaliśmy się do pojazdów i ruszali.

Na froncie. Zdjęcie: archiwum prywatne

To był jakiś obszar przemysłowy, oczyszczalnia ścieków czy coś w tym rodzaju. Okopaliśmy się, zorganizowaliśmy obronę, nadzór i zaopatrzenie. Kilka dni później dowódca naszego plutonu i paru naszych towarzyszy zginęli w ostrzale.

Pozostaliśmy w pobliżu Bachmutu przez 10 dni. Obserwowaliśmy wrogów przez lornetki. Regularnie nas ostrzeliwali, a my nie mogliśmy odpowiedzieć, bo nie mieliśmy odpowiedniej broni. Nie mogliśmy pracować z dronami, bo zagłuszały naszą komunikację, nie mieliśmy artylerii, czołgów ani broni dalekiego zasięgu.

Mieliśmy tylko granatniki o zasięgu kilkuset metrów i kałasznikowy

Jak zostałeś dowódcą oddziału?

Oddział, którym dowodzę, to najmniejsza podstawowa jednostka w ukraińskich siłach zbrojnych. W określonych okolicznościach zdecydowana większość żołnierzy jest w stanie osiągnąć taki poziom indywidualnego rozwoju, by objąć podobne do mojego stanowisko. To nie jest wielkie osiągnięcie. Wszystko zależy od tego, czy chcesz się uczyć, zdobywać nowe umiejętności i zdolności, brać odpowiedzialność za innych. Byłem na to gotowy, inaczej nie wstąpiłbym do wojska.

Ciągle chodziłem na szkolenia, pracowałem z różnymi instruktorami, okazywałem zaangażowanie. Starałem się zdobyć jak najwięcej wojskowej wiedzy, umiejętności i zdolności. Poprosiłem nawet o wysłanie na kurs oficerski, ale powiedziano mi: „Człowieku, masz ponad 50 lat!”. A ja właśnie skończyłem 50 lat – dwa tygodnie po tym jak wstąpiłem do armii.

No dobrze, nie poszedłem na kurs oficerski, ale nadal byłem zainteresowany, dużo czytałem, oglądałem filmy, pomagałem materialnie innym jednostkom. Być może w końcu wykazałem się jakimiś cechami przywódczymi, które pozwoliły moim dowódcom podjąć tę decyzję. Krótko po powrocie z frontu przeszedłem szkolenie za granicą i zostałem dowódcą oddziału. Byłem odpowiedzialny za personel, formowanie oddziału i podstawowe szkolenie wojskowe.

Po służbie na tym stanowisku zostałem przeniesiony do działu informacyjnego. Teraz w Kijowie prowadzę wieczorny program w wojskowym radiu Army FM, które jest również jednostką Sił Zbrojnych Ukrainy.

Z jakimi ludźmi służyłeś w jednostce?

Siły Zbrojne Ukrainy to przekrój społeczeństwa. Są tam różni ludzie pod względem wieku, doświadczenia życiowego, zawodu i zainteresowań. Specyfiką naszego 47 batalionu było w tamtym czasie to, że znaczna część służących w nim ludzi była ochotnikami. Byli zmotywowani i zdeterminowani, by bronić Ukrainy i wyprzeć wroga. To ludzie, którzy wydobywają z ciebie to, co najlepsze, z którymi przechodzisz przez szczególne wydarzenia, czasami śmiertelnie niebezpieczne – i którzy przez to stają ci się bliscy.

Na froncie i blisko frontu istnieje poczucie jedności, ponieważ ludzie są tam do siebie podobni pod wieloma względami. To uczucie bycia w wielkiej rodzinie, której członkowie walczą o to samo

Jaka jest różnica między ludźmi na froncie a tymi na tyłach?

Na tyłach nie ma możliwości tak szybkiej identyfikacji tego, co kto robi. Ludzie nie chodzą przecież z tabliczkami, na których mieliby wypisane rzeczy, które robią. Nie można stwierdzić, czy to, co robią, jest przydatne dla obrony państwa. Widzisz osobę, która żyje własnym życiem. Co kryje się za tą fasadą? Nie wiesz. Nie będziesz podchodził do każdego i pytał: „Co robisz? Pijesz kawę czy może przekazujesz też datki? Tkasz siatki maskujące? Jesteś wolontariuszem? Pracujesz w firmie, która lutuje drony? A może sam lutujesz drony gdzieś w domu w wolnym czasie?”.

Nie zamierzasz tak dręczyć każdej napotkanej osoby. Nie będziesz pytać: „Jak widzisz przyszłość Ukrainy? Czy w ogóle chcesz, aby Ukraina istniała jako niezależne państwo, samowystarczalne, pełnoprawne, rozwinięte, autorytatywne i tak dalej?”. Nie zamierzasz chodzić i pytać wszystkich.

"Starałem się zdobyć jak najwięcej wojskowej wiedzy, umiejętności i zdolności". Zdjęcie: Anton Szewełow.

W ukraińskiej armii jest wiele kobiet. Czy Twoim zdaniem wojna naprawdę przestała być wyłącznie męską sprawą. I czy w armii panuje równość płci?

Nie dzielę żołnierzy na mężczyzn i kobiety. Gotowość i zdolność do obrony kraju nie zależy od płci, tylko od człowieka.

Głównym medykiem w naszej kompanii była dziewczyna. Dobrze się z nią dogadywaliśmy – ja byłem zaangażowany w pomoc w dostarczaniu zaopatrzenia, a ona mówiła mi, co trzeba zorganizować za pośrednictwem wolontariuszy. Przez pewien czas mieliśmy też dziewczynę pełniącą obowiązki dowódcy kompanii, Julię Szewczenko. Była bardzo dobra i jako osoba, i jako dowódca, potrafiła zdobyć serca chyba całej kompanii. Gdy zginęła, to była dla nas wielka strata i wielki ból.

Znam wiele dziewczyn i kobiet w wojsku – i naprawdę doceniam je jako ludzi. Podziwiam ich profesjonalizm i poświęcenie, traktuję je z wielkim szacunkiem i miłością. Oczywiste jest, że kobiety mogą robić niektóre rzeczy lepiej niż mężczyźni.

Wielokrotnie słyszałem, że kobiety są często celniejszymi strzelcami od mężczyzn i że dobrzy z nich snajperzy

Jestem za tym, by w ukraińskiej armii służyli ludzie zmotywowani, świadomi tego, co chcą tam robić, po co tam idą. Czymś drugorzędnym jest, czy to mężczyzna, czy kobieta. Uważam też, że siły zbrojne powinny dołożyć wszelkich starań, by kobiety czuły się w nich komfortowo. Nie chodzi o to, by miały lepsze warunki niż mężczyźni, ale o to, że przez długi czas w siłach zbrojnych było mało kobiet, w związku z czym wiele spraw – pewne kwestie higieniczne, organizacyjne, związane z bronią, wyposażeniem, umundurowaniem dla kobiet – nie zostało przemyślanych.

Jak wojna zmieniła Ukraińców? Czy kraj naprawdę doświadczył transformacji świadomości narodowej?

Wojna, którą obecnie prowadzimy, jest egzystencjalną wojną o nasze istnienie, ponieważ wróg chce zniszczyć zarówno nasz naród, jak państwo. Taka liczba ofiar i taka skala zniszczeń nie mogą nie wpłynąć na zmiany. Widzę po wielu moich znajomych, że ich patriotyzm i poczucie obywatelskiej odpowiedzialności za losy państwa i przyszłość narodu wyraźnie wzrosły.

Ci z nich, którzy przez wiele lat porozumiewali się głównie po rosyjsku, świadomie przechodzą na ukraiński – zarówno publicznie, jak prywatnie. To bardzo ważny czynnik. Nie jestem gotów obwiniać ludzi za to, że mówią po rosyjsku. Ale jestem gotów zapytać, dlaczego osoba, w przypadku której nie ma nic, co mogłoby ją powstrzymać przed przejściem na ukraiński, nie robi tego.

Są oczywiście problemy. Ukraińcom brakuje jedności. Znaczna liczba osób, które pozycjonują się jako patrioci, jest gotowa postawić własne ambicje znacznie wyżej niż interesy państwa. Wielu stara się unikać aktywnego udziału w obronie, szukając wymówek i uzasadnień, dlaczego wybrali tak, jak wybrali. Ja jednak chcę skupić się na pozytywach. Chcę, by wszystko, co najlepsze z tego, co Ukraińcy pokazali przez te dwa i pół roku – wzajemne więzi, pragnienie jedności i wzajemnego wsparcia – było pielęgnowane, kwitło, rozprzestrzeniało się i wzmacniało. I to nie tylko w sferze emocji.

Jak wojna zmieniła nasze relacje z sąsiadami i światem? Jak postrzegasz nową rolę Ukrainy w Europie?

Ukraina jest takim papierkiem lakmusowym, który pomaga ludziom, organizacjom i państwom sprawdzić się w dzisiejszym świecie.

Dzięki nam świat zobaczył, jak nieskuteczna i jałowa jest Organizacja Narodów Zjednoczonych. Ona nie rozwiązuje żadnych problemów świata

Widzieliśmy też słabość Watykanu. To, co słyszymy od papieża, stoi w jaskrawej sprzeczności z zasadami katolicyzmu.

Ukraina, płacąc tragiczną cenę, poprzez własny przykład mówi światu i Europie, o czym zapomnieli, czego nie widzą i czego nie chcieliby wiedzieć. A przyszłość Europy i świata zależy od tej wiedzy.

Jak widzisz odbudowę Ukrainy i udział w niej naszych zachodnich partnerów?

Gdybym został zapytany, jak chciałbym odbudować Ukrainę, najpierw zapytałbym, kto na świecie jest gotowy nam w tym pomóc. Powiedzmy więc, że jest na to gotowych 50 krajów. Wtedy spróbowałbym zrozumieć, w jakim stopniu są one gotowe pomagać. W ramach tej gotowości zaproponowałbym tym krajom odbudowę określonych dzielnic i miast. Na przykład jest 10 krajów gotowych odbudować Mariupol, Bachmut czy inne zniszczone ukraińskie miasto. Jestem za tym, by w porozumieniu z przedstawicielami Ukrainy te kraje proponowały, co i jak należy zrobić, wykorzystując do tego własne zespoły – i oczywiście w jak największym stopniu angażując Ukraińców.

Ale najważniejsze jest to, że kraje te powinny, po pierwsze, samodzielnie formułować budżety i kontrolować fundusze przeznaczone na odbudowę, a po drugie – samodzielnie prowadzić projekty i uczyć nas, jak i co robić, byśmy w przyszłości mogli te doświadczenia wykorzystać.

Co daje Ci nadzieję na zwycięstwo?

Nie jestem historykiem, ale od dawna interesuję się historią. Wydaje mi się, że chyba nigdy nie mieliśmy tak silnego państwa jak teraz, z tak silną armią i tak silnym wsparciem zewnętrznym. To daje mi nadzieję na wygranie tej wojny.

Chciałbym, by Rosja przestała istnieć jako integralne państwo i rozpadła się na wiele państw narodowych

I nawet jeśli każde z nich byłoby z natury wrogie Ukrainie, z osobna nie byłyby tak groźne dla Ukrainy, jak wielka Rosji, jednocząca małe jednostki narodowe pod wspólnymi szowinistycznymi, imperialnymi skrzydłami.

Jak będzie wyglądała ukraińska kultura po wojnie?

Zakładam, że nadal będziemy musieli zmagać się z kolejnymi falami rosyjskiej muzyki i kultury w różnych postaciach oraz z gotowością wielu Ukraińców do pójścia na tę współpracę, do stania się częścią rosyjskiej przestrzeni kulturowej. Myślę, że będziemy musieli przezwyciężać te problemy, i to nie raz. Wszystko jednak zależy od warunków i okoliczności, w jakich wojna się zakończy.

Podczas koncertu. Zdjęcie: archiwum prywatne

Ukraina Twoich marzeń?

Bardzo kocham Ukrainę. Nie jako kraj, ale jako miejsce mojego urodzenia, miejsce, w którym mieszkam, którym się interesuję, po którym lubię podróżować, w którym studiuję. To nie jest jedna kropka na mapie, to bardzo duże miejsce. Kocham Ukrainę na różne sposoby. Kocham ją taką, jaka jest na wschodzie, na zachodzie, na południu, na północy i w centrum. Kocham wiele miejsc, kocham wielu ludzi. Chciałbym państwa, które wszystkim najlepszym rzeczom w tym miejscu pomogło rozkwitnąć. I by zapobiegało ono tym wszystkim złym rzeczom, które tu są lub mogą się pojawić.

Gdybyśmy stworzyli państwo, w którym chcieliby żyć wszyscy rozsądni ludzie, byłby to kraj moich marzeń
W kijowskim studiu radiowym. Zdjęcie: archiwum prywatne
No items found.

Redaktorka naczelna magazynu internetowego Sestry. Medioznawczyni, prezenterka telewizyjna, menedżerka kultury. Ukraińska dziennikarka, dyrektorka programowa kanału Espresso TV, organizatorka wielu międzynarodowych wydarzeń kulturalnych ważnych dla dialogu polsko-ukraińskiego. w szczególności projektów Vincento w Ukrainie. Od 2013 roku jest dziennikarką kanału telewizyjnego „Espresso”: prezenterką programów „Tydzień z Marią Górską” i „Sobotni klub polityczny” z Witalijem Portnikowem. Od 24 lutego 2022 roku jest gospodarzem telemaratonu wojennego na Espresso. Tymczasowo w Warszawie, gdzie aktywnie uczestniczyła w inicjatywach promocji ukraińskich migrantów tymczasowych w UE — wraz z zespołem polskich i ukraińskich dziennikarzy uruchomiła edycję Sestry.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Maria Górska: Ukraina otrzymała warunkowe zezwolenie na użycie rakiet dalekiego zasięgu ATACMS i Storm Shadow do rażenia celów na terytorium Rosji. Dlaczego dopiero teraz?

Paweł Kowal: Stracony czas z pewnością wpłynął na sytuację Ukrainy i osłabił pozycję Zachodu. Mówiłem i nadal mówię: jeśli Ukraina ma jakąkolwiek broń, musi móc jej używać zgodnie z prawem międzynarodowym i zasadami humanitarnymi. Nie powinno być żadnych dodatkowych ograniczeń politycznych. To niesprawiedliwe.

Ukraina ma prawo do adekwatnej odpowiedzi, ponieważ została zaatakowana przez Rosję. A adekwatna odpowiedź jest formą obrony

Eksperci z Instytutu Badań nad Wojną (ISW) twierdzą, że dla pełnego efektu potrzebna jest decyzja o użyciu systemów ATACMS i Storm Shadow w najszerszym zakresie – by uderzać tak daleko, jak tylko można. Czego możemy się spodziewać po częściowym rozwiązaniu, które ma być odpowiedzią na zaangażowanie wojsk Korei Północnej do walki z armią ukraińską w obwodzie kurskim?

Przybycie północnokoreańskich żołnierzy jest interesujące samo w sobie, ponieważ uświadamia, że Korea Północna wykorzystuje obszar wojny Rosji z Ukrainą jako swego rodzaju poligon. Nie ma wątpliwości, że przygotowuje się do przyszłych uderzeń na Dalekim Wschodzie.

Obecność żołnierzy KRLD na wojnie z Ukrainą to dowód na dalsze plany dużej wojny. I to jest bardzo poważny problem

Ci żołnierze przyjeżdżają sprawdzić się w warunkach bojowych. To już nie są tylko ćwiczenia, to szkolenie bojowe. Zarazem Korea Północna otrzymuje dodatkowe korzyści, dodatkowe możliwości. Nie chodzi więc tylko o przybycie północnokoreańskich żołnierzy na front. To zwiastun czegoś znacznie większego, prawdopodobnie przygotowań Rosji i jej sojuszników – czy to Korei Północnej, czy Iranu – do większej wojny.

Ale to ma jeszcze jeden wymiar. Kiedy żołnierze z Korei Północnej przybywają na pole bitwy, kiedy opuszczają państwo Kima, bariera, która oddzielała Koreę Północną od reszty świata zostaje nieco osłabiona. Bo nagle uzyskują dostęp do Internetu i zaczynają interesować się wydarzeniami na świecie, co może przynieść nieoczekiwane skutki dla samej KRLD.

Tak czy inaczej fakt, że koreańscy żołnierze są na linii frontu, ma wiele konsekwencji. Prawdopodobnie właśnie to skłoniło administrację Bidena do pozwolenia Ukraińcom na użycie ATACMS na terenie Rosji. Natomiast Trump wykorzystuje fakt, że to nie jego decyzja. To dla niego korzystne, ponieważ oznacza, że Ukraina będzie silniejsza w negocjacjach, chociaż nie on jest za to odpowiedzialny. Może śmiało powiedzieć: „Nie ja o tym zdecydowałem”.

Trump nie komentuje decyzji Bidena o zezwoleniu Ukrainie na rażenie rakietami ATACMS celów na terytorium Rosji. fot: SAUL LOEB/AFP/East News

Donald Trump nie skomentował jeszcze tej decyzji, ale Richard Grenell, jeden z najbliższych jego doradców ds. polityki zagranicznej, nazwał ją „eskalacją wojny”. Czego możemy się spodziewać po inauguracji Trumpa? Czy istnieje groźba anulowania decyzji dotyczącej ATACMS? A może będzie zezwolenie na użycie tych pocisków na większą skalę?

Trump z pewnością wykorzysta dwa miesiące okresu przejściowego na umożliwienie obecnej administracji podjęcia pewnych decyzji, które sam chciałby podjąć, ale są dla niego taktycznie niewygodne – choć konieczne. Prawdopodobnie zaproponuje więc, by decyzje te zostały podjęte przez administrację Bidena. Jeśli Grenell lub ktokolwiek inny krytykuje Bidena, to trzeba pamiętać, że w Stanach Zjednoczonych istnieje tradycja ciągłości władzy. Jak to wygląda? W każdej ważnej instytucji tworzone są przejściowe gabinety, w których zasiada ktoś z nowej ekipy, ktoś ze starej i wspólnie rozwiązują różne kwestie strukturalne i polityczne.

Nie myślmy więc, że są to decyzje, o których Trump nie wie. Trump jest ich świadomy i prawdopodobnie je akceptuje, a może nawet im sprzyja, ponieważ są mu na rękę

Jestem przekonany, że senator Marco Rubio, który został nominowany na stanowisko sekretarza stanu, rozumie, że teoretycznie możliwe jest przerwanie gorącej wojny na jakiś czas. Ale nie sądzę, by poważnie myślał o traktacie pokojowym, ponieważ nie ma sposobu, by go dziś zawrzeć. Zakładam, że myślą o pewnym rozejmie, który trzeba będzie zawrzeć w sposób korzystny dla Ukrainy i nie sprawiając wrażenia, że Trump skapitulował.

W odpowiedzi na decyzję Bidena o użyciu ATACMS Putin zmienił doktrynę nuklearną Rosji i otwarcie grozi bronią jądrową. Jak realne jest to zagrożenie i czy te kroki Kremla powinny powstrzymać świat przed symetryczną odpowiedzią na agresję?

To realne zagrożenie, ale niezbyt duże – choć większe niż, powiedzmy, 15 lat temu. Rosja jest nieprzewidywalna. Nie możemy jednak powiedzieć, że na przykład jeśli Ukraina lub Zachód prowadzą bardziej zdecydowaną politykę, zagrożenie wzrasta, a jeśli łagodniejszą, to maleje. To nie działa w ten sposób. To niespójność Zachodu zachęca Putina do bardziej zdecydowanych działań.

W tej chwili wydaje się, że jego głównym celem jest straszenie ludzi – nie tylko obywateli Ukrainy, ale także zachodnich polityków. A ci drudzy boją się tego putinowskiego stracha na wróble

Wyzwanie polega na tym, by przekazać im następującą wiadomość: „Hej! Putin gra na strachu, żebyście się poddali. Nie pozwólmy mu na to”.

Oczywiście: trwa wojna, prawdziwa wojna. Podczas tej wojny było wiele sytuacji, w których trzeba było wytrzymać napięcie. Istnieje pewien poziom ryzyka i jest on wysoki, to nie podlega dyskusji. Ale nie jest tak wysoki, byśmy mogli wyciągać zbyt daleko idące wnioski, oddać Ukrainę Putinowi lub coś w tym rodzaju – jak próbują to przedstawić niektórzy, zwłaszcza na Zachodzie. Naprawdę się o to martwię.

Tymczasem amerykański prezydent elekt ujawnił kluczowych kandydatów na prawie wszystkie stanowiska w swoim gabinecie. Na przykład Pete Hegseth, prezenter stacji Fox News, ma zostać nowym sekretarzem obrony, a antyszczepionkowy aktywista Robert Kennedy Jr. – nowym sekretarzem zdrowia. Pam Bondi, jedna z obrończyń Trumpa w procesie o impeachment, jest nominowana na stanowisko prokuratora generalnego. Co Pan sądzi o tym zespole? Czego możemy się spodziewać po polityce USA pod takim przywództwem?

Trump nominuje tych ludzi, ponieważ spłaca długi polityczne. To jego sposób na podziękowanie republikańskim politykom, którzy bezwarunkowo go popierali. Na tym etapie ważne jest, aby prezydent Trump otaczał się politykami, do których ma pełne zaufanie i którzy nie zmienią zdania w ciągu dwóch miesięcy. Nie nominuje Kennedy'ego z przekory. Mówiąc szczerze, Kennedy doszedł do władzy w Departamencie Zdrowia z hasłami o zdrowym odżywianiu i walce z chemikaliami w amerykańskich produktach. To był prawdziwy problem – i ten problem nadal istnieje. Jeśli Kennedy'emu uda się wyeliminować chemikalia z żywności, przejdzie do historii, a za miesiąc lub dwa nikt nie będzie pamiętał, że kiedykolwiek był przeciwko szczepieniom. Bardzo ważne jest również, by Mark Rubio, klasyczny Republikanin, został sekretarzem stanu.

Musimy kontaktować się z Amerykanami – i nie mam tu pesymistycznego podejścia. Musimy tylko pokazać dane, udowodnić, że wszystko jest naprawdę fifty-fifty, jeśli chodzi o europejskie i amerykańskie wsparcie dla Ukrainy

Pamiętam rozmowy z Marco Rubio czy innymi politykami, którzy dziś liczą się w Stanach Zjednoczonych, kiedy pokazywano im proste statystyki. Prowadziłem takie rozmowy jeszcze w kwietniu, a oni od razu mówili: „Och, nie wiedzieliśmy, że UE ma tak dużo do zaoferowania”.

Przyszłość NATO będzie zależeć od tego, czy UE pokaże, że może wnieść znaczący wkład we wspólne bezpieczeństwo. Jeśli damy więcej, jestem przekonany, że Amerykanie powiedzą: „OK, dogadaliśmy się, mamy deal”.

W przyszłym tygodniu Trump będzie rozmawiał z Władimirem Putinem. Kilka światowych mediów, w tym „The Economist”, donosi o prawdopodobnych szczegółach tych rozmów. Piszą o możliwym planie zamrożenia wojny, przekonania Ukrainy do oddania terytoriów Rosji i gwarancjach jej nieprzyjęcia do NATO w zamian za ustanie walk. Czego powinniśmy się spodziewać po rozmowach Trumpa z Putinem? I na ile akceptowalne są takie negocjacje?

Po pierwsze, to Ukraińcy powinni określić, na ile akceptowalne byłyby takie rozmowy. Nie chciałbym wywierać na nikogo presji ani w żaden sposób kogokolwiek przekonywać. To, o czym mogę i powinienem mówić, to rzeczy, które bezpośrednio dotyczą polskich interesów.

Po pierwsze, to jest rewizjonizm Putina. Nie możemy ustanowić precedensu, w którym świat zachodni, zwłaszcza politycy nowej administracji amerykańskiej, dopiero wchodzący na scenę, zaczną się zgadzać na te wymuszone zmiany. Bo oni nie rozumieją systemu Putina. Byłoby to katastrofalne w skutkach, ponieważ oznaczałoby nową wojnę w Europie. Gdy tylko świat zgodzi się na prawne zapisanie zmian terytorialnych, takich zmian będzie więcej. Kolejnym elementem jest sama zasada suwerenności. Oznacza ona, że albo Zachód uznaje, że Ukraina jest suwerenna i ma prawo do prowadzenia własnej polityki – albo nie. Ta wojna była spowodowana między innymi tym, że w 1991 roku świat jakoś szybko zgodził się, że Rosja ogranicza suwerenność innych krajów. Istnieją więc elementy, które bezpośrednio wpływają na interesy różnych krajów Europy Środkowej, zwłaszcza Polski.

Parametry możliwego porozumienia powinny być omawiane tylko w sposób, który pokaże, że na każdy precedens trzeba będzie odpowiedzieć

Jeśli chodzi o ewentualną rozmowę Trumpa z Putinem, to znamienna jest jedna rzecz: Donald Trump to człowiek, który nie lubi przegrywać. Joe Bidena zapamiętamy jako polityka, który organizował koalicję antyputinowską i duże dostawy broni do Ukrainy, wspierał Kijów – ale widzieliśmy też jego pospieszne wycofanie się z Afganistanu. Jestem pewien, że Trump nie przyjmie takiego podejścia, jeśli chodzi o wojnę rosyjsko-ukraińską. Prawdopodobnie najpierw coś Putinowi zaproponuje, ten najpewniej to odrzuci – i zobaczymy, co się stanie. Moim zdaniem wszystkie scenariusze są możliwe.

Dlaczego Putin miałby być zainteresowany zamrożeniem tej wojny, skoro ani jego gospodarka, ani rosyjska armia nie cierpią na brak zasobów i zdolności?

Gospodarka Rosji nie jest w tak dobrym stanie, jak wszyscy mówią. Sankcje częściowo działają. Muszą być stale wzmacniane, ale nie możemy powiedzieć, że nie zadziałały. Wojenna gospodarka Putina, która obecnie koncentruje się na produkcji broni, przebudowuje różne swoje sektory, by zwiększyć zbrojenia. To jest gospodarka na 3-4 lata. Tak mówią rosyjscy ekonomiści, zarówno były premier Michaił Kasjanow, jak Igor Jurgens, dyrektor Instytutu Rozwoju Współczesnego w Moskwie. Słucham ich, czytam ich i widzę, że żadna z osób, które są dogłębnie poinformowane na ten temat, nie uważa, że Rosja dobrze sobie radzi gospodarczo. Istnieje więc również presja na Putina, by się pospieszył i szybko coś zmienił. Tymczasem zadaniem Ukraińców jest po prostu wyrzucenie Rosjan ze swojego terytorium. I jest to absolutnie możliwe. Jeśli nie dziś, to za rok lub dwa.

Paweł Kowal: Gospodarka Rosji nie jest w tak dobrym stanie, jak wszyscy mówią. Sankcje częściowo działają. fot: AP/Associated Press/East News

Zwycięstwo Ukrainy oznacza również jej przystąpienie do UE i NATO...

Po wojnie Ukraina będzie w trudnej sytuacji. Nawet jeśli ona zakończy się dobrze, potrzebne będą leki na różne patologie z nią związane. Bo kiedy wojna się kończy, zawsze jest więcej korupcji i demoralizacji. To wszystko się wydarzy. Będzie też dużo broni. Nie chcę podawać liczb, bo mam dreszcze, gdy widzę, ile broni będzie w indywidualnym obiegu bez żadnej rejestracji. Rozwiązaniem dla Ukrainy będą szybkie negocjacje z Unią Europejską. A w interesie Polski jest jak najszybsze członkostwo Ukrainy w UE i NATO.

Co powiedziałby Pan byłemu przewodniczącemu Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckerowi, który oświadczył w tym tygodniu, że Ukraina nie dołączy do UE w najbliższym czasie, bo nadal potrzebuje poważnych reform – i dlatego może być tylko częściowym członkiem?

Ukraina ma już częściowe członkostwo. Powiedziałbym Junckerowi, że to za jego czasów podpisano umowę stowarzyszeniową UE – Ukraina, umowę o pogłębionej i kompleksowej strefie wolnego handlu oraz umowę o reżimie bezwizowym.

To, czego dziś brakuje Ukrainie, to polityczna część członkostwa. To jest sedno sprawy i o to toczy się walka

Kiedy ktoś chce zmienić Ukrainę, wpłynąć na nią, to zachodni politycy myślą o uczynieniu jej bardziej kompatybilną z Zachodem. Ale najlepszym sposobem na zmianę Ukrainy, dostosowanie jej, są negocjacje akcesyjne. Nikt nie wymyślił lepszego sposobu niż członkostwo w UE.

Zaprzestaniu działań wojennych musi towarzyszyć wyraźne otwarcie drzwi do UE i NATO, tak aby jakiekolwiek rozwiązanie nie było spełnieniem marzeń Putina o dozbrojeniu się i adaptacji do sytuacji. Każdy amerykański polityk – czy to Demokrata, czy Republikanin – powinien zrozumieć, że ta wojna nie dotyczy tylko Ukrainy. Rosjanie mają plan jeszcze większej ekspansji. Będą kontynuować swoją agresję militarną, ponieważ dla nich naturalną konsekwencją wojny i istnienia gospodarki wojennej jest poszukiwanie nowych możliwości.

20
хв

Paweł Kowal: Żołnierze KRLD w wojnie z Ukrainą to dowód na plan większej wojny

Maria Górska

Dzień po wyborach prezydenckich w USA upadła niemiecka koalicja rządząca. 6 listopada kanclerz Olaf Scholz zdymisjonował Christiana Lindnera, ministra finansów i lidera Wolnej Partii Demokratycznej, oskarżając go o egoizm i nieodpowiedzialność. Według niemieckich mediów głównym problemem był budżet na przyszły rok. Czy Olaf Scholz pozostanie na fotelu kanclerza? Jakie są szanse skrajnie prawicowych i skrajnie lewicowych krytyków pomocy Ukrainie na wzmocnienie swoich pozycji po przedterminowych wyborach? I jak niemiecki kryzys polityczny może wpłynąć na poparcie dla Kijowa i bezpieczeństwo europejskie? Oto opinie ekspertów.

Ampelkoalition już nie działa

Tworząca rząd tak zwana „koalicja sygnalizacji świetlnej” [niem. Ampelkoalition, od partyjnych barw jej członków – aut.] socjaldemokratów z SPD, Zielonych i liberałów z FDP była bardzo niejednorodna. Tworzące ją partie mają różne interesy, różne programy i są od siebie bardzo odległe, zaznacza Thomas Birringer, dyrektor Konrad-Adenauer-Stiftung w Ukrainie:

– Liberałowie są małą, zorientowaną na rynek partią, podczas gdy pozostałe dwie partie są większe i koncentrują się na kwestiach społecznych. To główny problem. Obecny kryzys wynika z różnic w podejściu do polityki gospodarczej i finansowej. Liberałowie domagali się wielu reform rynkowych, by Niemcy znów stały się bardziej konkurencyjne, podczas gdy socjaldemokraci i Zieloni byli przeciwni takim pomysłom – szczególnie idei budżetu bez wzrostu długu publicznego. Było też kilka innych kwestii, w których koalicjanci mieli różne opinie, głównie migracja i pomoc dla Ukrainy. Jednak w porównaniu z problemami gospodarczymi i finansowymi dwie ostatnie sprawy nie były decydujące dla przetrwania koalicji.

Przez kolejny miesiąc Bundestag będzie pracował, jak zwykle. 16 grudnia odbędzie się głosowanie nad wotum zaufania dla rządu. Jeśli wynik będzie negatywny – a nie ma co do tego wątpliwości – prezydent Niemiec będzie musiał ogłosić rozwiązanie rządu i przedterminowe wybory, których przygotowanie zajmie 60 dni. Główne siły polityczne i prezydent Frank-Walter Steinmeier uzgodnili już ich datę: 23 lutego. Planowo wybory parlamentarne miały się odbyć 8 miesięcy później, we wrześniu 2025 roku.

Trójpartyjna koalicja w Niemczech rozpadła się 6 listopada. Zdjęcie: TOBIAS SCHWARZ/AFP/Eastern News

„Koalicja sygnalizacji świetlnej” doprowadziła Niemcy do ślepego zaułka, więc jej upadek był tylko kwestią czasu, uważa Roderich Kiesewetter, członek opozycyjnej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej:

– Niestety zmarnowaliśmy trzy lata na dostosowanie niemieckiej polityki bezpieczeństwa do pilnych zmian geopolitycznych. W nowej koalicji rządowej musi nastąpić absolutna zmiana kierunku polityki bezpieczeństwa. Potrzebujemy zintegrowanego odstraszania i obrony przed CRINK, czyli sojuszem Chin, Rosji, Iranu i Korei Północnej, który już atakuje nasze społeczeństwa. Oczywiście Niemcy muszą też  wreszcie zmienić cel i strategię swojego wsparcia dla Ukrainy i ostatecznie poprzeć plan zwycięstwa Zełenskiego.

Niemiecki kryzys a Ukraina

Niemcy bardzo pomogły Ukrainie od początku wojny na pełną skalę, ale prawdopodobnie mają potencjał, by odegrać jeszcze większą rolę, podkreśla Wołodymyr Dubowyk, dyrektor Centrum Studiów Międzynarodowych. Niemiecki kryzys może doprowadzić do pewnych pozytywnych zmian:

– Negatywną jego stroną jest to, że kryzys tylko przedłuża okres, w którym Niemcy nie mogą odgrywać bardziej aktywnej roli w zakresie pomocy Ukrainie i ochrony bezpieczeństwa europejskiego. Jednak jeśli proces wyborczy przebiegnie szybko i obecny układ rządzący przegra wybory, a chadecy sobie poradzą, to będzie to dla nas dobra wiadomość.

Bo Friedrich Merz, lider Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej, pozycjonuje się jako polityk całkowicie proukraiński

W ostatnich latach Niemcy nie były wzorem przywództwa w Europie i straciły sporo zaufania wśród swoich partnerów z NATO, ocenia Roderich Kiesewetter:

– Cieszę się, że Polska, kraje bałtyckie i nordyckie, Dania i Czechy są obecnie liderami w obronie bezpieczeństwa Europy i wyraźnie opowiadają się za coraz skuteczniejszym wspieraniem Ukrainy. Jestem szczególnie wdzięczny Polsce, która stara się wypełnić próżnię wytworzoną przez Niemcy i która może być rozsądnym ośrodkiem kontaktowym dla nowej administracji USA.

Wsparcie dla Ukrainy musi zostać wzmocnione.

– Przede wszystkim muszę obalić mit, że Niemcy są drugim największym darczyńcą Ukrainy – dodaje Kiesewetter. – Tak nie jest. Tylko około 20% naszego wsparcia to wsparcie wojskowe. Ponad 60% tego wsparcia pozostaje w Niemczech, ponieważ jest wykorzystywane na rzecz uchodźców. Dlatego jesteśmy na samym dole listy krajów w Europie, jeśli chodzi o wsparcie wojskowe. Przeznaczamy na to 0,1% PKB, podczas gdy Dania 1,6%, Wielka Brytania 0,3%, a Estonia 1,5%.

„Koalicja sygnalizacji świetlnej” ogłosiła, że w 2025 r. wsparcie dla Ukrainy zostanie zmniejszone o połowę, zablokowała podstawowe dostawy, na przykład pocisków Taurus, i sprzeciwiła się zaproszeniu Ukrainy do NATO

Jednak rząd w Berlinie obiecuje, że mimo rozpadu koalicji Niemcy wypełnią wszystkie swoje zobowiązania dotyczące pomocy Ukrainie, zapewniając jej większość z obiecanych 4 miliardów euro – nawet jeśli budżet na przyszły rok nie zostanie przyjęty.

Olaf Scholz gratuluje nominacji nowemu ministrowi finansów Jorgowi Kukiesowi . Zdjęcie: Markus Schreiber/Associated Press/Eastern News

Inicjatywy Scholza i kandydaci na kanclerza

Niektórzy socjaldemokraci wzywają Olafa Scholza do niekandydowania na kanclerza, by uniknąć przegranej w przedterminowych wyborach. Proponują mu ustąpić miejsca znacznie bardziej popularnemu politykowi SPD, obecnemu ministrowi obrony Borisowi Pistoriusowi. Prawdopodobnie dlatego, by zademonstrować swoje przywództwo, Olaf Scholz zdecydował się porozmawiać z Putinem po raz pierwszy od początku inwazji.

Według biura niemieckiego kanclerza podczas tej rozmowy Scholz potępił agresywną wojnę Rosji przeciwko Ukrainie, wezwał Putina do wycofania wojsk i negocjacji w sprawie sprawiedliwego pokoju. Miał także podkreślić „niezachwianą determinację” Niemiec w tych sprawach. Według doniesień z Kremla Putin po raz kolejny oskarżył NATO o sprowokowanie wojny i powiedział, że Rosja jest gotowa wznowić negocjacje, „które zostały przerwane przez reżim w Kijowie” – ale z uwzględnieniem „nowych realiów terytorialnych”.

Putin oskarżył też Scholza o nieprzyjazny kurs w polityce Niemiec, który doprowadził do bezprecedensowej degradacji stosunków rosyjsko-niemieckich

Kijów został uprzedzony, że dojdzie do tej rozmowy, lecz ukraińskie MSZ nie odniosło się do sprawy entuzjastycznie. Wołodymyr Zełenski porównał natomiast rozmowę Scholza z Putinem do otwarcia puszki Pandory, mówiąc, że właśnie tego chciał rosyjski przywódca: osłabienia swojej izolacji i prowadzenia rozmów, które nie będą miały praktycznej treści. Nie będzie „Mińska-3”, dodał Zełenski, bo Ukraina potrzebuje prawdziwego pokoju.

O tym, czy aktywność w polityce zagranicznej wobec Rosji zwiększy szanse Scholza na pozostanie na fotelu kanclerza, przekonamy się po przedterminowych wyborach.

Według sondaży Friedrich Merz ma wszelkie szanse, by zostać nowym kanclerzem Niemiec. Zdjęcie: TOBIAS SCHWARZ/AFP/Eastern News

Według sondaży Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna, partia byłej kanclerz Angeli Merkel, ma największe szanse na zwycięstwo, ocenia Thomas Birringer:

– Według wszystkich sondaży gdyby wybory odbyły się teraz, Friedrich Merz zdecydowanie zostałby kanclerzem. On i jego partia znacznie bardziej wspierają Ukrainę niż obecny rząd i kilkakrotnie wnioskowali w parlamencie, by zmusić rząd do dostarczenia Ukrainie pocisków rakietowych Taurus. Merz zdecydowanie popiera też przystąpienie Ukrainy do NATO.

Siły prorosyjskie i ich szanse

Niemiecka skrajna lewica, Sojusz Sahry Wagenknecht, i niemiecka skrajna prawica, czyli Alternatywa dla Niemiec – kategorycznie sprzeciwiają się przystąpieniu Ukrainy do NATO i prowadzą kampanię na rzecz zaprzestania pomocy dla Ukrainy, opowiadając się jednocześnie za poprawą stosunków z Rosją. We wrześniu w wyborach lokalnych uzyskały w niektórych landach dobre wyniki.

Thomas Birringer jest jednak pewien, że nawet wzrost poparcia dla Alternatywy dla Niemiec nie doprowadzi do prorosyjskiej polityki w Niemczech, ponieważ partia ta nie wejdzie do rządu

Tak czy inaczej, notowania obu prorosyjskich partii będą nadal rosły, uważa Roderich Kiesewetter. Jego zdaniem wynika to z dwóch powodów: rozczarowania obecnym rządem i siły rosyjskich wpływów:

– Każdego dnia widzimy, jak dezinformacja i propaganda coraz głębiej przenikają do niemieckiego społeczeństwa, wzmacniając obie prorosyjskie partie. Demokratycznemu centrum nie udało się uczynić naszej demokracji i społeczeństwa bardziej odpornymi na rosyjskie wpływy, nie potrafiło też zaoferować obywatelom jasnego stanowiska. Mało kto wyjaśnia na przykład, że wspieranie Ukrainy nie jest działalnością charytatywną, lecz służy naszym własnym interesom bezpieczeństwa, i że my też jesteśmy bardzo zagrożeni przez rosyjski imperializm. Zamiast tego partia kanclerza, SPD, zestawia wsparcie dla Ukrainy z kwestią emerytur i celowo, z powodów wyborczych, podsyca obawy społeczne. To nie tylko cyniczne, ale także wzmacniające prorosyjskie siły w Niemczech.

Trump, Europa i niemieckie przywództwo

Wraz z dojściem do władzy nowej administracji w Waszyngtonie, która może przestać wspierać Ukrainę, rola Europy, w szczególności Niemiec, tylko rośnie, mówi Wołodymyr Dubowyk. Nie wiadomo na pewno, co zrobi Trump po przejęciu Białego Domu 20 stycznia. Ale jest bardzo prawdopodobne, że zmieni swoje podejście do wielu kwestii, a jego administracja zdystansuje się od wojny rosyjsko-ukraińskiej lub zajmie stanowisko, że to sprawa, z którą muszą sobie poradzić Europejczycy:

– Europejczycy muszą nauczyć się podejmować decyzje samodzielnie, w sposób skonsolidowany i skoordynowany. Oczywiste jest, że będą głosy na „nie”, z Bratysławy czy Budapesztu. Jeśli Ameryka się wycofa, Słowacy i Węgrzy zaczną mówić, że nie można wspierać Ukrainy bez Amerykanów. Dlatego ci, którzy rozumieją, że wsparcie Ukrainy jest ważne ze względu na bezpieczeństwo europejskie, muszą mieć silny głos. I tutaj rola Berlina będzie bardzo ważna.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Odliczanie dla Scholza

Kateryna Tryfonenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Natalia Ponomarczuk: Rosyjskie przekazy kulturowe przestały być kulturą. Teraz są polityką i bronią

Ексклюзив
20
хв

Primabalerina Anastazja Szewczenko: W moim teatrze czuję się bezpiecznie, czuję się chroniona

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress