Exclusive
20
min

Jestem Polakiem, ale połowa mojego serca jest ukraińska. To również moja wojna

Kiedy mówią, że Rosjanie to głupia horda – mówią nieprawdę. To bardzo poważny wróg. Wyciąga wnioski. Przeprowadza coraz mniej „mięsnych” szturmów, ma dobrą broń i oczywiście ludzi – mówi Damian Duda, polski ratownik medyczny

Natalia Żukowska

Sanitariusz Damian Duda

No items found.

Damian Duda, polski ratownik medyczny, jest na froncie w Ukrainie od 2014 r. W tym czasie on i jego zespół wolontariuszy uratowali życie wielu ukraińskim żołnierzom. I nadal to robią. By ułatwić sobie pozyskiwanie wsparcia humanitarnego i finansowego, utworzyli fundację „W międzyczasie”. Dzięki niej ilekroć mają wracać z Polski do Ukrainy, ludzie przywożą im niezbędne leki i sprzęt do ratowania Ukraińców.

W Donbasie. Zdjęcie: Aldona Hartwińska

Natalia Żukowska: Ratujesz Ukraińców na froncie od 2014 roku. Co Cię motywuje?

Damian Duda: Zaintrygowało mnie to, że mogłem na własne oczy zobaczyć, co dzieje się w Ukrainie. Na początku 2014 roku w Polsce było mnóstwo rosyjskiej propagandy, która wmawiała nam w telewizji, że to nie Rosja rozpoczęła wojnę, że to tzw. banderowcy i naziści dokonywali zamachów stanu w Ukrainie.

Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Mariupola jako międzynarodowy obserwator, zdałem sobie sprawę, jak straszną bronią jest propaganda. Zamiast nazistów i banderowców zobaczyłem normalnych ludzi, którzy po prostu bronili swojej ziemi. Wszystko, o czym mówili Rosjanie, było kompletnym nonsensem. W tym czasie w Ukrainie toczyła się już prawdziwa wojna, a nie operacja antyterrorystyczna. Ludzie potrzebowali pomocy.

W Polsce prawo zabrania walki w innym kraju bez specjalnego zezwolenia od państwa. Możesz jechać w miejsce walk za granicą tylko jako sanitariusz bojowy, ale już nie, dajmy na to, jako pilot myśliwca. Dlatego postanowiłem pojechać do Ukrainy jako sanitariusz bojowy. Niemal opanowałem już ten biznes, chociaż cały czas muszę się uczyć. Najtrudniejsza jest farmakologia. Trudno zapamiętać, który lek i kiedy podać rannemu.

Największą motywacją, by być na froncie, jest dla mnie to, że wielu moich przyjaciół walczy za swój kraj. Muszę im pomóc, bo to także moja wojna

Jakie zmiany zaszły w ciągu ostatnich dwóch lat? Co zmieniło się na froncie, w tym w opiece medycznej?

Było wiele zmian. Można powiedzieć, że co trzy miesiące widzisz nową wojnę. Pojawia się wiele nowych broni i technologii, zmienia się taktyka działań wojennych. Medycyna taktyczna stała się bardziej wyspecjalizowana. Przykładem mogą być furgonetki – jeepy z napędem na cztery koła, przystosowane do ewakuacji rannych żołnierzy. One są w stanie pokonać trudne szlaki przez lasy i bagna.

Ratując rannego. Zdjęcie: Aldona Hartwińska

Prawie wszystkie jednostki mają sprzęt medyczny, tyle że nie wszystkie są wyposażone w respirator i koncentrator tlenu.

Jeśli chodzi o potrzeby, to na przykład w punktach stabilizacji zawsze brakuje krwi. Ogólnie rzecz biorąc, wszystko zależy od jednostki. Niektóre są lepiej wyposażone, inne gorzej. Moim zdaniem najważniejsze jest to, by wszyscy żołnierze mieli wysokiej jakości zestawy bojowe z certyfikowanymi opaskami uciskowymi i lekami. Bo jest z tym problem. Na przykład chińskie opaski uciskowe nie powinny znajdować się w wojskowych apteczkach. Zależy to jednak przede wszystkim od głównego oficera medycznego i medyka bojowego. Jeśli oficer medyczny jest rozsądny – będzie tak, jak trzeba.

Kiedy nasz zespół idzie na linię frontu, mamy wszystko, czego potrzebujemy. Bardzo pomagają nam darowizny na rzecz naszej fundacji. Możemy za nie kupić niezbędne leki i sprzęt.

Jak wygląda wojna od środka?

Wojna to nic romantycznego. Wojna bardzo śmierdzi. Potem, krwią i błotem. Nawiedza cię nawet po powrocie z misji. Przywołuje wiele złych myśli i obrazów. To paskudny świat

Jaki jest Twój zespół? Kim są ci ludzie?

Obecnie jesteśmy w punkcie zero, mamy rotację co miesiąc, zmieniamy się trójkami. Ja jadę na miesiąc do Ukrainy, potem zostaję w Polsce na dwa miesiące. Zawsze mamy na miejscu ekipę medyczną. Większość zespołu to Polacy, jest też dwóch Ukraińców i jeden lekarz z Niemiec. Niektórzy z nas mają wykształcenie medyczne. Ci, którzy go nie mają, pracują jako kierowcy lub na innych stanowiskach. Wszyscy są wolontariuszami. Przed dołączeniem do naszego zespołu przechodzą specjalne szkolenie, które nie wszyscy wytrzymują. Najpierw przechodzą rozmowę z naszymi psychologami. To oni sprawdzają, kto może iść na wojnę, a kto nie. Następnie odbywa się szkolenie na poligonie. By je przejść, musisz być silny fizycznie, choć program obejmuje też szkolenie psychologiczne. Uczymy, jak wytrzymać stres i radzić sobie z emocjami. I wreszcie jest szkolenie medyczne w Polsce.

Ogólnie rzecz biorąc, całe szkolenie trwa do trzech miesięcy. I dopiero wtedy oferujemy danej osobie pracę w naszym zespole.

Co jest dla Was najtrudniejsze podczas ewakuacji rannego?

Najtrudniejsze i najważniejsze jest to, by ranny przeżył. Ale ważne jest również nasze własne bezpieczeństwo. Z reguły myślimy bardziej o życiu rannego niż o sobie, ale to nie jest w porządku.

Nawet na szkoleniach jesteśmy uczeni, by w pierwszej kolejności dbać o własne bezpieczeństwo. W praktyce jest jednak odwrotnie

Ilu ukraińskich żołnierzy uratowałeś?

Nie liczyłem. To byli ludzie z rozmaitymi obrażeniami – rany postrzałowe, amputacje, stłuczenia... Zdarzało się bardzo wielu rannych, jak w Sołedarze, Bachmucie, a później w Zaporożu. Bywały dni, kiedy nasz ambulans wywoził pięćdziesięciu rannych żołnierzy. Dlatego trudno oszacować całkowitą liczbę rannych, z którymi pracujemy.

Jak sobie radzicie, kiedy nie możecie uratować żołnierza?

Pierwszą rzeczą, której uczymy medyków bojowych, jest to, że nie możesz pomóc wszystkim. Musisz wiedzieć, że to niemożliwe. Jeśli dałeś z siebie wszystko, nie powinieneś się obwiniać. Oczywiście, każdy przeżywa utratę żołnierza na swój własny sposób. Niektórym trudno poradzić sobie psychicznie z tak bolesną sprawą. Dlatego nasza fundacja zatrudnia trzech psychologów, którzy pomagają każdemu, kto tego potrzebuje. Ja też się do nich zwracam. To normalne, bo czasem może ci się wydawać, że wszystko jest w porządku, nie ma problemu – ale on jest. Więc nie powinieneś tego zaniedbywać. Każdy podczas rotacji w Polsce chodzi do psychologa. Bo każda chwila na wojnie to ryzyko. Nie myślimy jednak o śmierci – szukamy możliwości uratowania żołnierza. Ja zawsze jestem bardzo skupiony na swojej pracy.

Przydarzyło Ci się coś, co zapamiętasz do końca życia?

Przez ten długi okres było wiele takich historii. W zeszłym roku pracowaliśmy z siłami specjalnymi na jednym z najgorętszych odcinków frontu. Pojechaliśmy z chłopakami na szturm i mieliśmy wielu rannych. Jednego nieśliśmy na rękach przez 10 kilometrów. Ewakuacja medyczna nie mogła po nas przyjechać, wróg walił z broni przeciwpancernej. A my przez cały ten czas udzielaliśmy pomocy żołnierzowi – i dzięki Bogu przeżył. Ale nasz dowódca zginął podczas tego szturmu. Pięć dni później wróciliśmy do szarej strefy, by odzyskać jego ciało. Zapamiętamy to do końca życia.

Mimo ryzyka, mamy zasadę: sprowadzić wszystkich do domu

Macie jakieś żołnierskie przesądy?

Nie ma jakichś szczególnych, ale nie mów: „żegnaj”, bo możesz sprowadzić śmierć. Więc kiedy ktoś odchodzi, mówimy: „będziemy w kontakcie”. Albo: „do zobaczenia”.

Twój pseudonim to „Lecter”. Dlaczego?

Kiedy wyciągałem rannych z Sołedaru, Rosjanie, w szczególności wagnerowcy, rozgłaszali w mediach społecznościowych, że zabieram ich „w częściach”. Rzekomo kroiłem ciała i sprzedawałem organy Niemcom. Dlatego dostałem przydomek „Lecter” – od Hannibala Lectera [seryjnego mordercy i kanibala, fikcyjnej postaci z książek amerykańskiego pisarza Thomasa Harrisa – przyp. red.]

W Warszawie uczycie opieki medycznej tych, którzy chcą to robić bezpłatnie. Opowiedz o tym.

Szkolimy polskich lekarzy, ale niestety nie mamy czasu dla innych. Od czasu do czasu współpracujemy z polskim wojskiem i policją, dzieląc się naszym doświadczeniem zdobytym podczas wojny. Nasze centrum zatrudnia 46 osób.

Jak bliscy reagują na Twoje wyjazdy na front?

Większość mnie wspiera. Ale wielu moich przyjaciół, medyków pola walki, mówi swoim rodzinom, że są we Lwowie na szkoleniu. Ukrywają, że są w „strefie zero”.

Co jest teraz dla Ciebie najważniejsze?

By większość żołnierzy przetrwała tę straszną wojnę. Nie ma dziś człowieka, którego wojna nie zmieniła. Przestałem zwracać uwagę na błahe sprawy. Teraz zdajesz sobie sprawę, że życie jest kruche, że łatwo je stracić. Reszta przemyśleń przyjdzie po wojnie. Teraz jest czas na pracę i obronę kraju – bo czas na wolontariat już się skończył. Mężczyźni nie powinni ukrywać się za wymówką: „przekażę pieniądze, więc nie pójdę na wojnę”.

Teraz jest czas na walkę. Bo jeśli na linii ognia nie będzie wojska, nie będzie Ukrainy

Jak zmienił się wróg przez te ponad dwa lata?

Posunął się naprzód; liczba „mięsnych” ataków znacznie się zmniejszyła. Mają lepszą taktykę, dobrą broń, różne drony – i oczywiście mają ludzi. Ci, którzy mówią, że to głupia horda, mówią nieprawdę. Bo to bardzo poważny przeciwnik. On wyciąga wnioski, uczy się na swoich błędach. Niestety my żadnych wniosków jeszcze nie wyciągnęliśmy.

Czujesz, że Zachód jest zmęczony wojną w Ukrainie?

Ta wojna może trwać latami. Wiele osób zdaje sobie sprawę, że pewnego dnia może przyjść do Europy. By tak się stało, Rosjanie wcale nie muszą iść do Polski. Mogą przyjść nad Bałtyk, który będzie broniony przez NATO – i w ten sposób Polska zostanie wciągnięta do wojny. Świadomi sytuacji Polacy i politycy doskonale zdają sobie z tego sprawę i wiedzą, że Rosjan trzeba powstrzymać w Ukrainie. Sam będę pomagał, jak tylko mogę. Dopóki ta wojna będzie trwała.

Pierwsza rzecz, którą zrobisz po wojnie?

Mam wielu przyjaciół na Zakarpaciu. Kocham góry i na pewno tam pojadę. To dla mnie idealny, spokojny świat. Ukraina to mój drugi kraj. Jestem Polakiem, ale połowa mojego serca jest ukraińska. Czuję, że jestem częścią waszego kraju. To też moja wojna, dlatego walczę o Ukrainę. Po jej zakończeniu bardzo chciałbym zobaczyć was w UE i NATO. Wiem, że to niełatwe zadanie, bo problemem jest nie tylko wojna – jest wiele wewnętrznych problemów w kraju. Wierzę jednak, że mimo wszystko Ukraina stanie się silną i niezależną częścią naszego europejskiego domu.

No items found.

Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Atak na Lwów

Lwów doznał potężnego ataku w nocy. Wiadomo o siedmiu zabitych, w tym troje dzieci. Według burmistrza Lwowa Andrija Sadowego ponad 50 domów zostało uszkodzonych lub zniszczonych. Ich mieszkańcy zostaną z nich przesiedleni do lokali zastępczych.

Zniszczona kamienica we Lwowie. Zdjęcie: OPU

- Każdy partner na świecie, który pomaga Ukrainie w obronie powietrznej, jest prawdziwym obrońcą życia. A każdy, kto przekonuje partnerów do zwiększenia zasięgu Ukrainy w adekwatnym reagowaniu na terror, działa na rzecz zapobieżenia tego rodzaju rosyjskim atakom terrorystycznym na ukraińskie miasta. Terror musi zostać powstrzymany – podkreślił prezydent Wołodymyr Zełenski, komentując kolejny rosyjski atak.

– Pracują psychologowie, uruchomiono sztab operacyjny. Policja zbiera oświadczenia od poszkodowanych mieszkańców i sprawdza, czy w sąsiednich domach nie ma ofiar. W razie potrzeby rozmieścimy Punkty niezłomności – powiedział szef MSW Ukrainy Ihor Kłymenko.

W związku z atakiem na Lwów polskie wojsko rozmieściło dziś rano swoje myśliwce w pobliżu wschodniej granicy.

„To kolejna bardzo napięta noc dla całego systemu obrony powietrznej Polski, ze względu na obserwowaną aktywność lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej, które uderza w cele znajdujące się w szczególności na zachodnim terytorium Ukrainy”– poinformowało Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych RP (DORSZ).

„Ukrzaliznycia” [państwowo przedsiębiorstwo kolejowe w Ukrainie – red.] ostrzegła o opóźnieniach pociągów z powodu przerw w dostawie prądu w obwodzie lwowskim.

Atak na Krzywy Róg

– Budynek hotelu został zniszczony od pierwszego do trzeciego piętra. Terror wobec ludności cywilnej nie ustaje – powiedział Siergiej Łysak, szef Dniepropietrowskiej Obwodowej Administracji Wojskowej.

Skutki ostrzału Krzywego Rogu. Zdjęcie: Prokuratura Obwodowa w Dnieprze

Rannych zostało pięć osób, w tym 10-letnia dziewczynka. Pod nadzorem Prokuratury Obwodowej w Dnieprze wszczęto postępowanie przygotowawcze w sprawie naruszenia praw i zwyczajów wojennych (część 1 art. 438 kodeksu karnego Ukrainy).

20
хв

Kolejna odsłona rosyjskiego terroru: Lwów i Krzywy Róg

Sestry
centrum szkoleniowe Attack Połtawa

Według prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Rosjanie wystrzelili dwie rakiety balistyczne: „Uderzyły one w teren instytucji edukacyjnej i sąsiedniego szpitala. Jeden z budynków Instytutu Łączności został częściowo zniszczony. Ludzie zostali uwięzieni pod gruzami. Wielu z nich udało się uratować. Ponad 180 osób zostało rannych”.

Prezydent przyznał, że są też ofiary śmiertelne: do tej pory potwierdzono śmierć 41 osób. Zełenski złożył kondolencje wszystkim rodzinom i przyjaciołom ofiar.

– Służby operacyjne pracują na miejscu ataku wroga na placówkę edukacyjną w Połtawie – powiedział minister spraw wewnętrznych Ihor Kłymenko. Strażacy opanowali pożar i kontynuują usuwanie gruzów.

Alarm lotniczy został ogłoszony w regionie 2-3 minuty przed eksplozjami. Wiadomo, że miejscowi słyszeli eksplozje w mieście około 9:10, a o 9:17 Siły Powietrzne poinformowały o uderzeniu pocisku balistycznego. Ministerstwo Obrony zauważyło, że odstęp czasu między alarmem a uderzeniem był „tak krótki, że złapał ludzi w momencie ewakuacji do schronu przeciwbombowego”. Pod gruzami jednego z budynków Instytutu Łączności zostało uwięzionych wiele osób. Od 4 września w obwodzie połtawskim ogłoszono trzydniową żałobę.

Rosjanie uderzyli również w budynek mieszkalny w Zaporożu. Zginął 8-letni chłopiec i jego matka.

20
хв

Rosyjski atak na Połtawę: dziesiątki zabitych

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

„Dobrzy rosyjscy chłopcy” wkraczają do zachodnich kin. Ale Ukraińcy w Kanadzie dają im odpór

Ексклюзив
20
хв

Dziś jesteśmy tarczą Europejczyków. Jeśli jutro nas zabraknie, będą płakać nad grobami swoich dzieci

Ексклюзив
20
хв

Polscy pisarze i pisarki dla Żadana i Ukrainy

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress