Exclusive
Szkoła bez domu
20
min

„Mój dyplom spłonął wraz z domem w Mariupolu”. Jak ukraińskie nauczycielki odbudowują swe kariery w Polsce

Nauczycielki, które przyjechały do Polski po rozpoczęciu przez Rosjan inwazji, mają wykształcenie i umiejętności. Każda chce się realizować w zawodzie, choć w nowych warunkach czasem muszą zaczynać od prac poniżej swych kwalifikacji. Aby nauczyciele pracowali zgodnie z przeznaczeniem, w Polsce uruchomiono program „Pracuj zgodnie z wykształceniem, pracuj w edukacji”

Olga Gembik

Ukraińskie dzieci w Polsce potrzebują ukraińskich nauczycieli. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Zaświadczenie to za mało

– Mieliśmy szczęście, że opuściliśmy Mariupol pierwszym korytarzem 16 marca 2022 roku. To była ruletka, w której stawką było przetrwanie – mówi Olga Jefremowa, pedagog, która uciekła do Polski ze swoim trzyletnim synem i dziś mieszka we Wrocławiu. – Wcześniej byliśmy całkowicie odcięci od informacji, bez prądu, wody i jedzenia. Nie wiedzieliśmy, czy poza naszym domem jest jeszcze Ukraina. Patrzyłam, jak samochody z białymi szmatami odjeżdżają, niektóre potem wracają – i podjęłam decyzję. Wyszliśmy z domu w tym, co mieliśmy na sobie. Wzięłam paszport, ale nie myślałam wtedy o dokumentach potwierdzających moje wykształcenie. Miałam nadzieję, że wrócimy. Jednak w dniu, w którym zbombardowano teatr dramatyczny w Mariupolu, pięciopiętrowy budynek naszej szkoły również został trafiony. Wszystko spłonęło.

Olga Jefremowa

Olga Jefremowa jest filolożką, absolwentką Państwowego Uniwersytetu w Mariupolu. Ma dwie specjalizacje: grecką i angielską. Osobie z jej wiedzą dzięki dużej greckiej diasporze, konsulatowi i międzynarodowym projektom biznesowym w spokojnym do niedawna Mariupolu łatwo było znaleźć pracę. Swego czasu pracowała również w Grecji.

– Nasza placówka edukacyjna przeniosła się do Kijowa – mówi. – Problem w tym, że nie było żadnych dokumentów potwierdzających kwalifikacje na nośnikach elektronicznych; cała baza danych pozostała w okupowanym mieście. Wysłali mi więc tylko zaświadczenie, że studiowałam, ale to nie wystarczyło.

Teraz uczy dzieci angielskiego, pracuje też dla Czerwonego Krzyża, który oferuje bezpłatne kursy dla dzieci i dorosłych:

– W Polsce znalezienie wymagającej wysokich kwalifikacji pracy w oświacie jest dla Ukrainki prawie niemożliwe.

Z dyplomem filolożki można dostać pracę tylko w fabryce lub na innym stanowisku wymagającym niskich kwalifikacji

Zapełnić lukę

Aby poprawić swoją pozycję na rynku pracy, Olga, jak wiele innych ukraińskich nauczycielek, wzięła udział w projekcie „Pracuj zgodnie z wykształceniem, pracuj w edukacji”, zorganizowanym przez Fundację „Niezłomna Ukraina”.

Dzięki tej inicjatywie nauczyciele, pedagodzy, psycholodzy szkolni z ukraińskim wykształceniem, pielęgniarki szkolne i pracownicy szkolnej gastronomii mogą nostryfikować swoje dyplomy, wziąć udział w kursie języka polskiego, doskonalić umiejętności, poznać specyfikę polskiego systemu edukacji i program nauczania. A potem – znaleźć zatrudnienie w polskich placówkach oświatowych.

– Polskie instytucje edukacyjne od dawna cierpią na niedobór kadry – mówi Maryna Jusyn, kierowniczka działu komunikacji w fundacji „Niezłomna Ukraina”. – Ukraińscy specjaliści byliby w stanie tę lukę zapełnić, ale nie mogą, bo ukraińskie dokumenty edukacyjne nie są w Polsce uznawane.

Procedura potwierdzania dyplomów jest skomplikowana i kosztowna, więc ukraińskim nauczycielom trudno sobie z tym poradzić

W programie zarejestrowało się ponad 1800 ukraińskich nauczycieli. Najwięcej wniosków o nostryfikację dyplomu dotyczy nauczycieli języków obcych – 339, psychologii – 121 i matematyki – 104. Dzięki finansowaniu przez CARE Polska i Mosakowski Family Foundation udział w programie jest dla ukraińskich nauczycieli bezpłatny.

Zostań, jesteś obiecująca

Maria Switłyk-Braiłko z Zaporoża również wzięła udział w projekcie „Pracuj zgodnie z wykształceniem, pracuj w edukacji”. Od dwóch lat pracuje jako asystentka nauczyciela dla ukraińskich uczniów w szkole w Ciechocinku. Też ma nadzieję, że uda się jej nostryfikować swój dyplom.

– Jestem asystentką nauczyciela, ale otrzymuję najniższe wynagrodzenie, bo zatrudniono mnie jako konserwatora – przyznaje. – Dyrektor szkoły jest zainteresowany zatrudnieniem mnie jako asystentki dziecka ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, ale nie mogę objąć tego stanowiska bez uznania mojego dyplomu.

Maria Switłyk-Braiłko

Kiedy zaczęła się inwazja, Maria zamierzała wyjechać do rodziców mieszkających w rejonie połohowskim, lecz jej rodzinny dom znalazł się pod okupacją. Rodzice nalegali, by wyjechała za granicę. W Polsce przez ponad sześć miesięcy pracowała jako kelnerka w sanatorium.

– Na początku wszyscy obiecywali mi pracę, bo nauczyciele o specjalności „edukacja inkluzywna” są bardzo poszukiwani – wspomina. – Ale kiedy już zaczynałam się tym interesować, zmieniali zdanie. Niepotwierdzony dyplom – raz, niewystarczające umiejętności językowe – dwa. I tak dalej.

Pod koniec sierpnia rada Ciechocinka i burmistrz zdecydują o dodatkowym finansowaniu szkół i faktycznym podziale pieniędzy na asystentów nauczycieli:

– W naszym mieście są dwie szkoły, więc ja i mój partner musimy czekać na decyzję i martwimy się. Nasza praca zależy od liczby dzieci z Ukrainy

Jak tylko zrobi się bezpiecznie, Maria planuje wrócić do Ukrainy:

– Mówią, że powinnam zostać – że jestem młoda, obiecująca, że tu jest więcej możliwości. Ale dla mnie ważne jest to, by uczestniczyć w rozwoju naszego społeczeństwa. Dużo pracowałem z dziećmi i brakuje mi tej komunikacji na żywo. Tęsknię za tym, widzę siebie w Ukrainie, chcę rozwijać się jako nauczycielka i naukowczyni.

By nie liczyć każdego grosza

Inna Łomakina jest nauczycielką fizyki, pochodzi z Równego. Wraz z trójką dzieci osiedliła się w Świebodzicach. Udało jej się również pracować jako wolontariuszka:

– Żeby nie liczyć każdego grosza, zaczęłam szukać takiej pracy, która pozwoliłby mi zawozić dzieci do szkoły i przedszkola, a potem je odbierać. Uczęszczałam na kursy języka polskiego, lecz poziom mojej wiedzy nie pozwalał na podjęcie pracy w zawodzie. Zgodziłam się więc pracować jako sprzątaczka w piekarni.

Kobieta mówi, że to był wymuszony krok, i ma nadzieję na powrót do nauczania.

– Poszłam do pośredniaka, ale tam był wakat tylko na dwie godziny pracy w moim zawodzie – nauczyciela fizyki i informatyki. To bardzo mało. Zarobiłabym tylko tyle, by pokryć koszty dojazdu do pracy – mówi Inna Łomakina. – Poza tym żeby pracować jako nauczycielka w Polsce, trzeba mieć nostryfikowany dyplom, odpowiednią liczbę godzin i dobrze znać język polski, ze słownictwe wymaganym na lekcjach. Uczę się więc polskiego każdego dnia.

1500 złotych w trzech szkołach

Ołena Safronowa jest praktykującą psycholożką. Przed inwazją mieszkała w Buczy. Ewakuowała się tuż przed tym jak Rosjanie dokonali tam masakry. Do dziś, gdy wspomina tę podróż, nie może powstrzymać łez. W Polsce pierwszą pracę dostała w lokalu gastronomicznym. Obierała ziemniaki.

– Pracowałam jako psycholożka w miasteczku pod Wrocławiem, a potem w miejskim ośrodku pomocy społecznej. Ale nie trwało to długo długo, ledwie dwa tygodnie, bo mieli podpisać ze mną umowę o dzieło, ale tego nie zrobili. Odeszłam więc – i nic mi nie zapłacili.

Ołena Safronowa

Jako psycholożka na początku wojny pomagała wielu ludziom za darmo. Później została zatrudniona na sześć miesięcy ośrodku pomocy społecznej. A potem powiedziano jej, że nie ma już potrzeby udzielania porad psychologicznych Ukraińcom – i że nie ma na to pieniędzy. I tak praca się skończyła.

– Pracowałam w trzech szkołach jako pomoc nauczyciela, zarabiając w sumie około 1500 zł na miesiąc – mówi. – Potem przez pół roku pracowałam w Fundacji „Ukraina”. Kiedy projekt się zakończył, powiedziano mi, że muszę mieć nostryfikację dyplomu, bo tylko w ten sposób ukraiński psycholog może być oficjalnie zatrudniony w Polsce.

Już wtopiłam się w system

Anastazja Panina ze Stryja w Ukrainie udzielała korepetycji z angielskiego, hiszpańskiego i literatury obcej. Przez rok pracowała jako asystentka nauczyciela pracującego z ukraińskimi dziećmi w klasie integracyjnej w Jelczu-Laskowicach. W ubiegłym roku starała się o pracę w polskim przedszkolu.

– Bardzo długo szukali specjalisty i byli nawet gotowi mnie zatrudnić. Byłam w szoku, gdy dowiedziałam się, że w Polsce brakuje nauczycieli angielskiego – przyznaje.

Jednak nie miałam nostryfikowanego dyplomu, więc zostałam odrzucona

To doświadczenie pomogło jej lepiej zrozumieć polski system edukacji. Obecnie Anastazja prowadzi prywatne zajęcia indywidualne i grupowe z angielskiego dla dzieci i dorosłych. Jej najmłodszy uczeń ma cztery lata:

– Chciałabym pracować w polskiej szkole publicznej, ponieważ warunki wyglądają całkiem nieźle: płatne wakacje, ferie, weekendy i plan zajęć krótszy niż osiem godzin dziennie. To bardzo wygodne i zostawia nawet czas na korepetycje. Już wtopiłam się w system i chciałabym w nim funkcjonować.

Anastazja Panina

Jednak Anastazji także trudno jest zaplanować swoje życie i karierę choćby na najbliższe pięć lat. Niemal wszyscy ukraińscy uchodźcy za granicą żyją w stanie niepewności i niepokoju. Nauczyciele nie są tu wyjątkiem.

„Pracuj zgodnie z wykształceniem, pracuj w edukacji”: najważniejsze informacje

Grupą docelową projektu są zatrudnione lub bezrobotne Ukrainki z wyższym wykształceniem, dyplomem nauczyciela lub psychologa (z doświadczeniem pedagogicznym), które chcą i mogą pracować w polskich instytucjach edukacyjnych.

Aby przystąpić do projektu, należy wypełnić formularz. Następnie zostanie opracowany indywidualny plan rozwoju, by można było wybrać optymalną ścieżkę dla danej kandydatki. Z każdą z nich zostanie podpisana umowa – jako gwarancja, że ukraińska nauczycielka jest odpowiedzialna i zmotywowana do ukończenia projektu.

Kolejnym krokiem jest przygotowanie dokumentów, nostryfikacja dyplomu itp. Potem są kursy i szkolenia zawodowe, kursy języka polskiego oraz praca z psychologiem. Ostatnim etapem jest zatrudnienie.

Program będzie realizowany przez cały 2024 rok.

Wszystkie zdjęcia zostały udostępnione przez bohaterki artykułu

No items found.

Redaktorka i dziennikarka. Ukończyła polonistykę na Wołyńskim Uniwersytecie Narodowym Lesia Ukrainka oraz Turkologię w Instytucie Yunusa Emre (Turcja). Była redaktorką i felietonistką „Gazety po ukraińsku” i magazynu „Kraina”, pracowała dla diaspory ukraińskiej w Radiu Olsztyn, publikowała w Forbes, Leadership Journey, Huxley, Landlord i innych. Absolwent Thomas PPA International Certified Course (Wielka Brytania) z doświadczeniem w zakresie zasobów ludzkich. Pierwsza książka „Kobiety niskiego” ukazała się w wydawnictwie „Nora-druk” w 2016 roku, druga została opracowana przy pomocy Instytutu Literatury w Krakowie już podczas inwazji na pełną skalę.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
Szkoła bez domu, system edukacji, integracja

<frame>Tylko 49 proc. ukraińskich dzieci w wieku szkolnym, które z powodu wojny żyją w Polsce, uczęszcza do polskich szkół. A powinne do nich chodzić, żeby nie mieć wyrwy w edukacyjnym życiorysie i integrować się w polskim społeczeństwie. One jednak wolą uczyć się online w ukraińskich szkołach, bo w polskich czują się zagubione. Często są w kiepskiej formie psychicznej, nie znają wystarczająco dobrze polskiego, program szkolny nie jest przystosowany do ich poziomu wiedzy. Bywa, że padają ofiarami rówieśniczej przemocy. Czego potrzebujemy, żeby zachęcić dzieci do nauki w szkołach stacjonarnych? Jakie zmiany wprowadzić w modelu nauczania, jak pracować z dziećmi polskimi i ukraińskimi, żeby się integrowały? W redakcji sestry.eu wiemy, że to jeden z najważniejszych problemów uchodźczych i dlatego stworzyłyśmy cykl Szkoła bez domu. Opisujemy w nim kondycję naszych dzieci, polskie szkoły, współpracę ukraińskiego rządu z polskim. Sięgamy po dobre wzorce, rozmawiamy z nauczycielami, psychologami i urzędnikami. Jeśli masz problem z dzieckiem w szkole, wiesz, jak rozwiązać problem, jesteś rodzicem, nauczycielem, ekspertem – napisz do nas: redakcja@sestry.eu Jesteśmy dla Was. <frame>

150 tys. przebywających w Polsce dzieci z Ukrainy jest poza polskim systemem edukacji.  To połowa z grupy 300 tys. dzieci. Nie wiadomo, czy uczą się online, czy w szkołach ukraińskich - jakby zniknęły z systemu. A jeśli ich nie widać, to nie wiadomo, jakie są ich potrzeby i jak je wspierać. Jakie działanie podejmuje biuro RPD w tej kwestii? Co, z perspektywy RPD, jest najistotniejsze?

RPD stoi na stanowisku, że dzieci z Ukrainy, które znalazły się w Polsce po wybuchu pełnoskalowej wojny, należy włączać do krajowego systemu edukacji. Rzeczniczka jeszcze w marcu 2024 r., apelowała w tej sprawie do Ministry Edukacji Narodowej.

O ile bowiem przeszło dwa lata temu rozwiązania tymczasowe były oczywistym wymogiem chwili, o tyle teraz, gdy wciąż nie widać, niestety, końca wojny, naszym zdaniem, nie zdają już egzaminu

Przypomnę, że zgodnie z rozporządzeniem Ministra Edukacji i Nauki z 21 marca 2022 r., dzieci i uczniowie będący obywatelami Ukrainy, przybyli do Polski w związku z działaniami wojennymi, którzy pobierają naukę w przedszkolu lub szkole funkcjonujących w ukraińskim systemie oświaty z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość, nie podlegają obowiązkowemu rocznemu przygotowaniu przedszkolnemu, obowiązkowi szkolnemu albo nauki, o których mówi prawo oświatowe. Rodzic lub osoba sprawująca opiekę nad dzieckiem składa do gminy właściwej ze względu na miejsce pobytu oświadczenie o kontynuacji kształcenia w ukraińskim systemie oświaty.

I właśnie te przepisy, z upływem czasu, przestały być adekwatne do sytuacji. A efekt? Uczennice i uczniowie z Ukrainy, którzy nie weszli do polskiego systemu oświaty są „niewidoczni”

Nie mamy żadnych efektywnych narzędzi weryfikacji, czy w ogóle łączą się zdalnie z ukraińskimi placówkami. Nie wiemy, jaką część tej grupy stanowią np. osoby ze specjalnymi potrzebami, z niepełnosprawnościami, wymagające diagnozy oraz działań wspierających. Tymczasem zaniedbania tych dzieci mogą mieć poważne skutki, zwłaszcza w kontekście ich społecznego funkcjonowania.

Adam Chmura, zastępca Rzeczniczki Praw Dziecka. Zdjęcie: Adam Stępień/Agencja Wyborcza.pl

Ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy została znowelizowana. Znalazły się w niej lepsze rozwiązania, bardziej adekwatne do sytuacji?

Cieszy, że przy ostatniej nowelizacji ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy wzięto pod uwagę te aspekty. Sprzężono dostęp do świadczenia 800 plus i programu Dobry Start z obecnością młodych uchodźców z Ukrainy w polskim systemie edukacji. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej podkreśla, że celem tych świadczeń jest pomoc w wychowywaniu dzieci i m.in. ich przygotowaniu do nauki w szkole. Konsekwencją tego jest wprowadzana zasada, że dostęp do tych form pomocy będzie zapewniany wówczas, gdy dziecko realizuje obowiązek rocznego przygotowania przedszkolnego, obowiązek szkolny, obowiązek nauki w przedszkolu lub szkole należącej do polskiego systemu edukacji. Nowe zasady wejdą w życie z początkiem okresu świadczeniowego od 1 czerwca 2025 r. (800 plus) oraz roku szkolnego 2025/2026 (Dobry start).

Prawie połowa respondentów (starszych, ukraińskich nastolatków) w raporcie z badania przeprowadzonego organizację CARE, IRC oraz Save the Children potwierdziła trudności z dostępem do systemu edukacji. Można zrozumieć początkowe trudności w organizacji, ale minęły już dwa lata i coraz więcej słychać o osamotnieniu i bezradności nauczycieli oraz niewydolności systemu. A dla dzieci to bardzo ważne lata, zarówno w kwestii edukacji, jak i ogólnego rozwoju.

W polskim prawie oświatowym jest szereg rozwiązań, po które warto mądrze sięgać. Istniały także przed 24 lutego 2022 r. i korzystano z nich w przypadku innych dzieci z doświadczeniem uchodźczym – małoletnich obywateli Gruzji, dzieci z Czeczenii. Mówimy m.in. o oddziałach przygotowawczych, dodatkowych godzinach zajęć z języka polskiego, innych przedmiotów, z którymi dziecko ma trudności. Istnieją asystenci międzykulturowi, choć z pomocy tych ostatnich korzysta się stanowczo zbyt rzadko.

Szeroko pojęty system edukacji mógłby również częściej sięgać do olbrzymiego potencjału organizacji pozarządowych, które mają w ofercie choćby szkolenia dla nauczycieli przygotowujące ich do pracy z dziećmi z różnych kultur, dzieci z doświadczeniem wojny, traumy

Ale potrzebne są także zajęcia antydyskryminacyjne dedykowane dzieciom polskim, tak by do tematu integracji podchodzić wielowymiarowo.

Trzeba dbać o godność ukraińskich dzieci i ich poczucie więzi z ojczyzną. Zdjęcie: Shutterstock

Dla 72 proc. z nich największym wyzwaniem są trudności językowe, tymczasem słychać głosy, że w niektórych szkołach dzieciom (nieformalnie) zakazuje się używania ukraińskiego między sobą. W rozmowie z Sestry.eu dr Małgorzata Pilecka, pedagożka i językoznawczyni, określiła takie działania jako przemoc. Jak powinno wyglądać wzorcowe działanie i dlaczego brakuje skutecznych rozwiązań?

Do Biura RPD takie zgłoszenia dotąd, na szczęście, nie docierały. Wyraźnie chcę podkreślić, że uczniowie z Ukrainy powinni móc zachowywać swoją tożsamość kulturową – to nasz obowiązek wobec tej grupy dzieci. Nie mylmy integracji z asymilacją. Integracja to poznanie polskiego języka, tradycji, zwyczajów, szacunek dla nich, ale z zachowaniem pamięci o tym, kim jestem, skąd się wywodzę, z zachowaniem własnej tradycji, historii, korzeni. Dlatego odbieranie możliwości mówienia po ukraińsku, jeżeli takie sytuacje miałyby miejsce, byłoby ze wszech miar niewłaściwe. Szczególnie w kontekście tego, co robi Rosja na terenach Ukrainy tymczasowo okupowanych - trzeba dbać o godność ukraińskich dzieci i ich poczucie więzi z ojczyzną.

Co jest najpilniejsze? Wiemy, że to dzieci i młodzież często borykające się poczuciem straty, traumy, ale też niezrozumienia, odrzucenia, dyskryminacji. Wiemy także, że w Polsce brakuje psychologów i psychiatrów. Co powinno być priorytetem MEN i innych organizacji w zakresie edukacji i wsparcia młodych Ukrainek i Ukraińców w Polsce?

Doceniamy np. wszystkie działania, które otwierają, choćby warunkowo, ukraińskim psychologom możliwość wykonywania zawodu w Polsce. Te osoby, ze swoim doświadczeniem, są przygotowane do pomocy uczniom i uczennicom z Ukrainy. Wrócę jednak do wspomnianych asystentów międzykulturowych, którzy mogą wspierać dziecko w szkole.

Priorytetem powinno być również takie budowanie roli szkoły, by nie zapominając o tym, że trwa wojna, była dla dzieci i młodzieży miejscem bezpiecznym. Takim, w którym czeka pomoc lub informacja, gdzie jej szukać

Istnieją telefony zaufania dedykowane młodym osobom. Choćby 800 12 12 12, działający przy Biurze Rzeczniczki Praw Dziecka. Wiem, że dzwonią tu również młode osoby z Ukrainy.

Jakie rozwiązania funkcjonujące w krajach, które prowadzą skuteczną politykę migracyjną i integracyjną, można przeszczepić na polski grunt?

Z całą pewnością to, o którym rozmawiamy – czyli pełne włączenie ukraińskich dzieci do polskiego systemu oświaty. Obecne rozwiązania zmierzają w tym kierunku, choć wciąż nieco okrężną drogą. Dotąd pozbawialiśmy się ważnego źródła wiedzy o sytuacji wielu młodych osób z Ukrainy. Tymczasem im z większej liczby instytucji dziecko korzysta, tym więcej ścieżek pomocy, którymi może pójść w przeróżnych trudnych sytuacjach.

Wszyscy przechodzimy przyspieszoną lekcję bycia wielokulturową społecznością. Zdjęcie: Shutterstock

Czy w podstawach programowych, szczególnie w zakresie historii, powinny się pojawić zmiany? Przykładowo, dla uczniów z Ukrainy, którzy znaleźli się w 7 czy 8 klasie, historia (Polski) będzie zwyczajnie bardzo trudnym przedmiotem. Nie uczyli się jej wcześniej. Dodatkowo, polscy uczniowie nie znają historii Ukrainy, mamy więc sytuację, w której uczące się w jednej klasie dzieci nie wiedzą wiele o historii swoich krajów, za to zapewne słyszały przepełnione resentymentem historie/opowieści. Czy szkoła powinna także w ten sposób reagować na sytuację, która - choć długo myślano, że jest tymczasowa - nosi obecnie znamiona stałości?

Osobiście, dość trudno mi sobie wyobrazić dwie osobne podstawy programowe czy odrębne egzaminy dla młodzieży stawającej do matury czy testu ósmoklasisty. Różnice w nauczaniu historii czy geografii istnieją, bo taka jest specyfika tych przedmiotów. Z drugiej strony, od tego są także oddziały przygotowawcze, dodatkowe godziny języka polskiego by mówić o różnicach. Ważne, by robić to w duchu, o którym już wspomniałem: poszanowania dla odrębności kulturowej i narodowej. Myślę, że wszyscy przechodzimy przyspieszoną lekcję bycia wielokulturową społecznością.

Dlaczego w Polsce tak długo trwa wdrażanie międzynarodowych rekomendacji/standardów?

Kluczowy jest tu czynnik skali zjawiska, z którym przyszło nam się mierzyć. Polska od początku pełnoskalowej wojny była krajem, przez który przetoczyła się największa fala uchodźców. Dla części była tylko krajem transferowym, inni zdecydowali się w niej zostać na dłużej. A i w tym drugim przypadku ta grupa zmienia się tak, jak zmieniają się decyzje i losy ludzkie. Polska w bezprecedensowy sposób zaangażowała się w pomoc ludziom doświadczonym przez wojnę. Na takie działania trudno być w pełni przygotowanym. Wnioski z podejmowanych wówczas działań lokalnych, społecznych, ale i systemowych wyciągamy teraz. Stąd m.in. działania w kierunku włączenia dzieci z Ukrainy do polskiego systemu edukacji.

20
хв

Zastępca Rzecznika Praw Dziecka: Odbieramy w Polsce lekcję z bycia społecznością wielokulturową

Anna J. Dudek
Szkoła bez domu, polska szkoła, dzieci z Ukraina, edukacja, szkoła

<frame>Tylko 49 proc. ukraińskich dzieci w wieku szkolnym, które z powodu wojny żyją w Polsce, uczęszcza do polskich szkół. A powinne do nich chodzić, żeby nie mieć wyrwy w edukacyjnym życiorysie i integrować się w polskim społeczeństwie. One jednak wolą uczyć się online w ukraińskich szkołach, bo w polskich czują się zagubione. Często są w kiepskiej formie psychicznej, nie znają wystarczająco dobrze polskiego, program szkolny nie jest przystosowany do ich poziomu wiedzy. Bywa, że padają ofiarami rówieśniczej przemocy. Czego potrzebujemy, żeby zachęcić dzieci do nauki w szkołach stacjonarnych? Jakie zmiany wprowadzić w modelu nauczania, jak pracować z dziećmi polskimi i ukraińskimi, żeby się integrowały? W redakcji sestry.eu wiemy, że to jeden z najważniejszych problemów uchodźczych i dlatego stworzyłyśmy cykl Szkoła bez domu. Opisujemy w nim kondycję naszych dzieci, polskie szkoły, współpracę ukraińskiego rządu z polskim. Sięgamy po dobre wzorce, rozmawiamy z nauczycielami, psychologami i urzędnikami. Jeśli masz problem z dzieckiem w szkole, wiesz, jak rozwiązać problem, jesteś rodzicem, nauczycielem, ekspertem – napisz do nas: redakcja@sestry.eu Jesteśmy dla Was. <frame>

Monika Wisła, dyrektorką Szkoły Podstawowej nr 1 im. Bohaterów Westerplatte w Bielsku-Białej. Zdjęcie: archiwum prywatne

Dzisiaj ukraińskie dzieci nie muszą chodzić do polskich szkół, mogą uczyć się u siebie, online. W nowym roku szkolnym to się zmieni. To dobre rozwiązanie?

Przede wszystkim, to na razie tylko projekt, nie został do dziś podpisany. Czy to dobre rozwiązanie? Jest i dobre, i złe. Dzieci, które uczą się tylko online w ukraińskich szkołach, od kilku lat nie mają realnego kontaktu z rówieśnikami, bo wcześniej przecież była pandemia, a więc nauka zdalna. Są odizolowane, mają kontakty tylko z rodzeństwem, o ile takie posiadają, i z rodzicami, a najczęściej tylko ze swoimi mamami, bo to głównie one tutaj przyjechały. Z wielu powodów powinny pójść do stacjonarnej polskiej szkoły, a już na pewno ze względu na swój rozwój społeczny.

To będzie jednak gigantyczne wyzwanie. Mamy projekt siatki zajęć już od końca kwietnia, robię wszystko, by dzieci nie uczył się u nas na dwie zmiany, tak jak to jest w tym roku szkolnym. Tymczasem nie mam nawet pojęcia, ilu dodatkowych uczniów musiałbym przyjąć do szkoły, gdyby weszło rozporządzenie.

Z szacunków wynika, że w całej Polsce może być około 60 tys. uczniów z Ukrainy, którzy nie uczą się stacjonarnie w naszych szkołach

Moja szkoła przyjmuje uczniów z trzech dużych osiedli, na których mieszka wiele rodzin z Ukrainy. Nasze możliwości ograniczają liczba nauczycieli, pojemność klas, ilość miejsc na stołówce czy liczba pracujących u nas pań sprzątaczek. Nie mogę np. poprosić o pomoc i zrobić zbiórki biurek i krzeseł, muszę mieć meble z atestem, dostosowane do wieku i wzrostu dziecka. 

Kolejna sprawa to stan psychiczny tych dzieci. Na pewno przynajmniej część z nich będzie potrzebowała wsparcia psychologa czy pedagoga. Będzie im bardzo trudno nagle, po latach izolacji, odnaleźć się w takiej dużej szkole, jak nasza. Od września będziemy mieć prawdopodobnie panią psycholog z Ukrainy, udało jej się nostryfikować wszystkie dyplomy, w międzyczasie imała się różnych zajęć, by zapłacić rachunki. Bardzo się z tego cieszę. Bariera językowa to jednak duża przeszkoda w uzyskaniu przez dziecko pomocy.

Co poszło nie tak? Może od razu powinniśmy byli zmusić rodziców z Ukrainy, by zapisywali dzieci do polskich szkół?

Na początku nikt nie wiedział, ile potrwa wojna. Nikt się nie spodziewał, że miną dwa lata, a nadal nie widać jej końca. Widzę, że nadal wiele rodzin żyje w takim przeświadczeniu, że są tutaj tylko tymczasowo, że zaraz wrócą do siebie, albo pojadą dalej, na Zachód. To na pewno jeden z powodów niezapisywania dzieci do polskich szkół. 

Systemy edukacji, polski i ukraiński, różnią się, dzieci, które uczą się np. w siódmej klasie szkoły podstawowej w Ukrainie, my zapisujemy do szóstej. Część rodziców nie chciała, by dzieci traciły rok, dlatego decydowała się tylko na naukę online w szkole w Ukrainie. Kolejny powód to bariera językowa.

Czy to faktycznie powód, by nie posłać dziecka do polskiej szkoły?

Proszę sobie wyobrazić, że przyjeżdża pani do kraju, którego języka pani nie zna. Jest pani dzieckiem, trafia pani do szkoły, i nie rozumie ani słowa z tego, co mówią do pani nauczyciele. A musi się pani zorientować, gdzie są szatnie, gdzie są poszczególne sale lekcyjne, czy trzeba przebierać buty, gdzie idzie się na obiad. Takie organizacyjne sprawy sprawiają mnóstwo problemów, nie mówiąc już o nauce. Dzieci, które trafiły do starszych klas, musiały się np. zacząć uczyć historii Polski, której wcześniej w ogóle nie znały. To wszystko było dla nich bardzo trudne.

Na początku nie dostaliśmy żadnego wsparcia. Korzystaliśmy z translatorów w telefonach komórkowych, pomagaliśmy sobie resztkami rosyjskiego, którego uczyli się jeszcze niektórzy z nas w szkole.

Gdy rozpoczęła się wojna, uczyłam w liceum, nauczyciele organizowali lekcje nauki języka polskiego, nie biorąc za to żadnego wynagrodzenia, a jednocześnie organizowali zbiórki odzieży i artykułów chemicznych, bo byli ludzie, którzy przyjechali do Polski tak, jak stali, mieli ze sobą tylko dokumenty. Pamiętam historię, która mi opowiedziała dyrektorka jednej z bielskich szkół, że przyjęła dzieci, które miały tylko po jednej parze majtek.

Z raportów m.in. organizacji pozarządowych wynika, że część uczniów z Ukrainy spotkała w szkole przemoc, czy to ze strony rówieśników, czy nauczycieli.

Różne problemy na pewno się zdarzają, ale nie powiedziałabym, że to jest jakieś powszechne zjawisko. Oczywiście, zdarza się, że np. polskie dzieci nie chcą grać z ukraińskimi w piłkę, ale to samo dotyczy relacji polsko-polskich czy ukraińsko-ukraińskich. Tak jest w każdej szkole, zwłaszcza większej

23.03.2022, Szczecin, Liceum Ogólnokształcące nr 1. Jedna ze szkół w której uczyć się będzie młodzież z Ukrainy. Gazetka przygotowana przez uczniów na korytarzu. Zdjęcie: Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl

Na początku były dwa modele przyjmowania uczniów do ukraińskich szkół.  Były klasy całe ukraińskie, ale były też takie, gdzie w klasie było po 2-3 uczniów z Ukrainy. Co się lepiej sprawdziło?

Wydaje mi się, przynajmniej tak wynika z moich obserwacji, że dzieci, które trafiły do polskich klas, szybciej nauczyły się języka, zintegrowały się także z rówieśnikami z Polski. Ale jeśli mamy przyjąć teraz do szkoły nagle 60 tys. uczniów z Ukrainy, to nie wyobrażam sobie zrobienia tego bez powrotu do klas przygotowawczych, gdzie uczą się tylko języka. Na to muszą znaleźć się pieniądze. 

Asystentki i asystenci międzykulturowi - warto ich zatrudniać?

Trzeba ich zatrudniać, na to także muszą znaleźć się pieniądze. Mamy asystentkę i nie wyobrażam sobie pracy szkoły bez jej wsparcia. W ukraińskich szkołach jest bardzo wysoki poziom nauczania przedmiotów ścisłych, uczniowie, których mamy u siebie są świetni np. z matematyki. Problemem, zwłaszcza na początku, była bariera językowa. Oni nie rozumieli poleceń. Jak im asystentka przetłumaczyła, co należy zrobić, zwykle bardzo szybko poprawnie rozwiązywali zadania. Mamy w szkole asystentkę międzykulturową oraz osobę po szkole asystentek, która pracuje na świetlicy.  Ich pomoc jest bezcenna. Są tłumaczkami, mediatorkami w sytuacjach spornych, pośredniczą także w kontaktach między szkołą i rodzicami.

Zdarzyło się, że asystentka jechała z dzieckiem do szpitala, by tłumaczyć i pomóc w ten sposób mamie, która nic nie rozumiała z tego, co mówią do niej lekarze

Obecność asystentek w szkołach wymaga uregulowania. To ciężka praca, tymczasem nie są zatrudnione z karty nauczyciela, mają zwykłe umowy o pracę i, zgodnie z przepisami, tylko minimalną krajową. Poza tym ich zatrudnienie kończy się wraz z rokiem szkolnym, nie pracują w czasie wakacji. 

Trudno mi znaleźć przykład jakiegoś innego kraju, który nagle musiał przyjąć do szkół tyle uchodźczych dzieci.

Mam koleżankę, która pracuje jako nauczycielka w Niemczech. Tam także w pewnym momencie przyjęto wielu uchodźców, z Syrii. Niemcy to bogaty kraj, ale tam także nie obyło się bez problemów takich samych, jak u nas, wywołanych barierą kulturową i językową.

Wydawać by się mogło, że jednak te bariery pomiędzy Polakami i Ukraińcami są mniejsze, niż między Niemcami i Syryjczykami.

Ale jednak istnieją. Języki tylko pozornie są podobne. Obchodzimy w innych terminach święta, Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Uogólniam teraz trochę, ale dzieci ukraińskie są jednak inne, niż dzieci polskie. Bardziej zamknięte w sobie, nie pokazują emocji, są za to bardzo honorowe. 

Mam też wrażenie, że nie mają tak do końca zaufania do nas. Podczas egzaminu ósmoklasisty mieliśmy naklejki z błędnym kodem arkusza.  Zadzwoniłam do OKE, ustaliliśmy, że uczniowie przekreślą błędy kod i na arkuszach napiszą prawidłowy. Uczniowie z Ukrainy obawiali się tego zrobić. Błędne naklejki z kodem arkusza. Polscy uczniowie nie mają z tym problemu, wiedzą, że zdarzają się błędy w drukarni, ale jak nauczyciel czy dyrektor mówi, aby to  poprawić, nie wzbudza to nieufności. 

20
хв

Kilkadziesiąt tysięcy dzieci z Ukrainy jest poza systemem. Potrzebny jest plan

Anna Lisko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Nie przegapić szansy. Jak Ukraina mogłaby stać się kluczowym graczem w UE

Ексклюзив
20
хв

Як зміниться ціна на газ і електроенергію з 1 липня 2024 у Польщі?

Ексклюзив
20
хв

Andreas Umland: Dopóki Scholz jest u władzy, Ukraina nie dostanie Taurusów

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress