Bronili Mariupola heroicznie przez 86 dni. W końcu, 20 maja 2022 r., na rozkaz najwyższego dowództwa prawie 2500 żołnierzy musiało złożyć broń. Projekt „Serce Azowstali”, uruchomiony w lutym 2023 r., ma służyć wspieraniu wojskowych po powrocie z niewoli – a także ich rodzin. O pomoc może ubiegać się każdy, kto ma status „obrońcy Mariupola”.
Dmytro Moskwa, żołnierz, 26 lat: – Nie mogłem uwierzyć, że jestem wolny
Miesiąc po tym, jak podpisałem kontrakt ze 109. Brygadą Obrony Terytorialnej, wybuchła wojna na pełną skalę. Stacjonowaliśmy w kombinacie metalurgicznym w Mariupolu. 24 lutego 2022 roku rozległ się alarm. Nie rozumieliśmy, co się dzieje. Myśleliśmy, że to tylko kolejne ćwiczenia. Ale kiedy zaczęły nadlatywać samoloty, wszystko stało się jasne. Dostaliśmy broń i wysłano nas do pilnowania mostu łączącego prawy i lewy brzeg miasta. Później nasza 15-osobowa grupa została przeniesiona na lewy brzeg. Wróg już się przedarł, a my zostaliśmy wysłani po posiłki. Rosjanie nadciągali zewsząd. Nie było jasne, kto skąd strzela – gdzie są nasi, a gdzie oni. Najbardziej przerażające były naloty. Rozdzieliliśmy się, ponieważ skuteczniej i rozsądniej było działać w małych grupach. Ale wtedy natknęliśmy się na wroga, zaczęła się wymiana ognia.
Oberwałem cztery razy: trzy kule trafiły mnie w nogi, a jedna w ramię – ale wszystkie przeszły na wylot. Z naszej piątki trzech zostało rannych
Założyliśmy sobie opaski uciskowe i ruszyliśmy w kierunku naszych. Nie przeszliśmy jednak nawet 500 metrów, bo wszędzie było pełno Rosjan. Widzieliśmy, jak wyciągali cywilów z piwnic, rzucali ich na kolana, każąc trzymać ręce za głową. Prawdopodobnie ich sprawdzali. Wtedy jako dowódca grupy postanowiłem nas poddać. To było jedyne wyjście, tym bardziej że moje rany dawały o sobie znać przy każdym kolejnym kroku. Był 19 kwietnia 2022 roku.
„Moskwa, za kogo ty walczysz?”
Kiedy Rosjanie zobaczyli na moim mundurze naszywkę z napisem „Moskwa”, nie mogli uwierzyć, że to moje nazwisko. Myśleli, że robię sobie z nich jaja. Ale któryś powiedział do mnie: „Więc za kogo, kurwa, ty walczysz!?”. Odpowiedziałem: „Jestem u siebie. Bronię swojej ziemi, na którą przyszliście”. Jeden z Buriatów zerwał mi tę naszywkę i nakleił ją sobie na hełm. „To dla mnie, jestem z Moskwy” – powiedział. Ich medycy zbadali nasze obrażenia. Kiedy zobaczyłem, w jakim stanie jest moja noga, przestraszyłem się, że mi ją odetną. Zabrali nasze stazy, które były bardzo porządne, i zamiast nich użyli radzieckich opasek Esmarcha [gumowa opaska uciskowa do tymczasowego zatrzymywania przepływu krwi – red.]. Wsadzili nas do transportera, lecz już półtora kilometra dalej zatrzymali nas Czeczeni.
Ci z marszu zaczęli nas przesłuchiwać: „Za kogo walczycie? Za Zełenskiego, za Kliczkę? Oni was porzucili”. Wszystko sfilmowali i opublikowali na swoim TikToku. Nawiasem mówiąc, to właśnie z niego moja rodzina dowiedziała się, że zostałem schwytany.
Nazwali nas „bojownikami” i „terrorystami”. Na początku trzymali nas w czymś co przypominało dużą budę dla psa, potem w jakiejś szopie, w końcu zabrali nas do Nowoazowska. Tam dołączyło do nas jeszcze 15 jeńców i zabrali nas wszystkich do aresztu śledczego w Doniecku.
Wśród nas był żołnierz batalionu „Azow”. Kiedy Rosjanie się o tym dowiedzieli, przesłuchiwali go i pobili łopatą tak bardzo, że zmarł
Miesiąc później byliśmy w Ołeniwce. Przesiedziałem tam sześć miesięcy. Najgorzej byli traktowani ludzie z „Azowa” – zwłaszcza ci, którzy mieli tatuaże z ukraińskimi symbolami.
Jesteś z Mariupola. Dokąd teraz pójdziesz?
Ale najcięższe warunki były w Taganrogu. Było nas dziesięciu w celi z monitoringiem. Zmuszali nas do nauczenia się rosyjskiego hymnu narodowego; śpiewaliśmy go każdego ranka. W każdej celi znajdowała się ulotka opisująca znaczenie rosyjskiej flagi i jej kolorów. Jeśli nie chciałeś się tego nauczyć, byłeś bity, zresztą karana była cała cela. Raz zostałem pobity tak bardzo, że ledwo mogłem doczołgać się do celi. Bo otworzyłem oko, kiedy prowadzili mnie po terenie obozu. To tam zakazane. Bili mnie po nogach i piętach – lecz nie kijem, a plastikową fajką wodną. Razili mnie też paralizatorem – w szyję, plecy i pachy. Podczas przesłuchań nieustannie wypytywali, co widziałem: „Widziałeś jakichś szabrowników?”, „Gdzie to było?”, „Ilu naszych zabiłeś?”. Odpowiedziałem: „W ogóle nie umiem strzelać”. Obejrzeli moje ręce. W prawej dłoni miałem wgniecenie, ponieważ byłem strzelcem karabinu maszynowego. Lepiej było po prostu milczeć… Im jesteś cichszy, tym mniej pytań zadają. Próbowali złamać mnie psychicznie. Powtarzali, że nikt nas nie potrzebuje, że dotarli już do Dniepru, że Charków i Chersoń są pod rosyjską kontrolą i teraz są w drodze do Mikołajowa. Namawiali do wstąpienia do tak zwanego oddziału ochotniczego, byśmy walczyli po ich stronie. „Jesteś z Mariupola. Dokąd teraz pójdziesz?” – mówili.
Wypuścili mnie 10 października 2022 r. Nie mogłem uwierzyć, że jestem wolny. Potem było leczenie. Miałem wiele problemów zdrowotnych, od zębów po niezagojone rany. Moja noga nie goiła się przez siedem miesięcy.
Po wyleczeniu dzięki projektowi „Serce Azowstali” pojechałem z rodziną do Truskawca na rehabilitację (kiedy byłem w niewoli, urodziła mi się córka). Byliśmy razem przez dwa tygodnie, oddychaliśmy świeżym powietrzem i pływali w basenie. Mogliśmy też chodzić na konsultacje z psychologami.
Jednak moim najlepszym wsparciem jest żona i dziecko
Mam trzecią grupę inwalidzką, ale wracam do służby w mojej jednostce. Obecnie jestem w kompanii dronów. Koordynuję pracę operatorów.
Wołodymyr Kapczuk, strażnik graniczny, 40 lat – To miała być filtracja, a nie niewola
Początek inwazji zastał mnie w szpitalu w Mariupolu, miałem wtedy koronawirusa. Do mojej jednostki w Azowstali mogłem dołączyć 2 marca. Z tego, że rozpoczęła się wojna na pełną skalę, zdałem sobie sprawę, gdy miasto zaczęły bombardować samoloty. Rosjanie niszczyli wieżowce, wielu cywilów zostało pod gruzami. Zdarzało się, że nawet dzień po bombardowaniu można było usłyszeć głosy ludzi dobywające się spod zwałów gruzu. Ale nie było sprzętu, więc nie dało się ich ratować.
Z naszej bazy w Azowstali przemieszczaliśmy się na pozycje w mieście. Najgorsze dla mnie było patrzenie na tę część miasta, w której przebywała moja żona i dwoje dzieci. Córka miała 15 lat, syn 4 miesiące. Okolica płonęła przez całą dobę, była nieustannie bombardowana, nie było jak do nich zadzwonić. Później okazało się, że wszystkie bloki wokół zostały zniszczone, ale ten, w którym byli moi najbliżsi, jakimś cudem ocalał. Na szczęście 17 marca wszyscy troje opuścili miasto. Dowiedziałem się jednak o tym dopiero wtedy, gdy wyszedłem z niewoli – bo wtedy mogłem zadzwonić.
Dla Rosjan byliśmy terrorystami
Powiedziano nam, że to nie niewola, ale tzw. filtracja, a ta zgodnie z Konwencją Genewską nie może trwać dłużej niż 180 dni. Okazało się jednak, że i w tym przypadku Rosjanie kłamali: wielu naszych nadal jest w niewoli.
Najpierw zostaliśmy przewiezieni do Ołeniwki, jednak już w nocy z 25 na 26 maja 2022 r. załadowano nas z powrotem do samochodów. Myśleliśmy, że to wymiana, ale przewieźli nas do aresztu śledczego w Taganrogu. Podczas „przyjęcia” jednego chłopaka pobili na śmierć. Takich sytuacji było wiele. Warunki w areszcie były straszne, do tego ciągłe bicie i przesłuchania. Przez pierwsze dwa tygodnie byłem bity co najmniej trzy razy dziennie. Podczas przesłuchań razili mnie paralizatorem, kopali i tłukli gumowymi pałkami. Mówili, że zajęli już połowę Ukrainy, że nie wyjdziemy na wolność i na resztę życia trafimy na północ Rosji. Bo zgodnie z rosyjskim prawem wszyscy jesteśmy terrorystami.
Prawie wszystkich wypytywano, czy widzieli zagranicznych najemników. Pytali o pozycje zajmowane przez nasze oddziały i o to, kto z nas w jakim służył i jaki miał stopień. Każdy z nas odpowiadał, że był kucharzem lub kierowcą.
„Jak to możliwe, że u was są tylko kucharze i kierowcy, skoro pod Mariupolem zginęło prawie 40 tysięcy naszych?” – dziwili się
Po 4,5 miesiącu zostałem przeniesiony do Kamieńska-Szachtinskiego w obwodzie rostowskim, gdzie mieszkaliśmy w barakach. W porównaniu z Taganrogiem jedzenie było lepsze, jednak nie mogliśmy jeść jak ludzie. Aby dostać się do jadalni, musiałeś przebiec przez korytarz, w którym po obu stronach stało 5-6 Rosjan z kijami. Więc biegniesz i jesteś ciągle bity. Wracasz tą samą drogą. No i czasu na jedzenie mieliśmy bardzo mało, nie więcej niż 2 minuty. Raz nakarmili 526 osób w 27 minut. Spędziłem tam 5,5 miesiąca. W lutym 2023 roku zostałem wpisany na listę do wymiany.
Człowiek myśli, że teraz wszystko już będzie dobrze
W Mariupolu, na linii frontu, odniosłem kontuzję bojową. Mój towarzysz i ja byliśmy w jednym z budynków. Mieliśmy szczęście, że czołg walnął w jego w róg, inaczej nie opowiadałbym teraz mojej historii. Jedna z cegieł trafiła mnie w odcinek lędźwiowy pleców. Dopiero po wymianie okazało się, że mam ponad 20-procentowe przemieszczenia kręgów. W przygranicznym szpitalu przeszedłem operację, wszczepiono mi implant – później okazało się, że złej jakości. Nie wytrzymał obciążenia i złamał się podczas mojej służby. Zacząłem szukać informacji, czy ktoś mógłby mi pomóc – i tak natrafiłem na „Serce Azowstali”.
Po wymianie pytali mnie, czego potrzebuję, ale w tamtym czasie byłem szczęśliwy, że wyszedłem na wolność, i nie potrzebowałem niczego więcej. W „Sercu Azowstali” znaleźli dla mnie klinikę i neurochirurga, dzięki czemu 26 czerwca 2024 r. zostałem ponownie zoperowany. Tym razem wszczepiono mi już bardzo dobry implant, z dodatkowym systemem mocowania.
Tuż po wyjściu z niewoli człowiek myśli, że teraz wszystko już będzie dobrze. Jesteś w euforii, mówisz, że nic cię nie boli i jesteś zdrowy. Wielu facetów prosi o to, by jak najszybciej mogli wrócić do domu. Dopiero po jakimś czasie wszystko zaczyna z ciebie wyłazić, także urazy psychiczne. Dzięki „Sercu Azowstali” tego lata udało mi się pojechać do sanatorium na Zakarpaciu. Przez 10 dni chodziłem tam na terapię z psychologami; pomogli mi przepracować pewne rzeczy. Oczywiście czasami przepływają mi przez głowę różne retrospekcje.
Śni mi się Azowstal, niewol, wojna i polegli towarzysze. Potrafię spać co najwyżej 2 godziny na dobę
Przez miesiąc lub dwa jest spokojnie, potem jest coraz gorzej. Niektórzy zaczynają nadużywać alkoholu, inni narkotyków. Dla mnie ujściem jest wędkarstwo. Choć mam już 40 lat, chcę iść na studia, by zostać terapeutą rehabilitacyjnym. To mój cel i „Serce Azowstali” obiecało, że pomoże mi go zrealizować. Mam świadomość, że nie jestem już dobrym żołnierzem, ale chcę pomagać ludziom takim jak ja.
Ksenia Suchowa, dyrektorka „Serca Azowstali” – Jesteśmy jedną rodziną
„Jesteśmy organizacją pozarządową, która powstała przy wsparciu Rinata Achmetowa [jeden z najbogatszych ludzi w Ukrainie, były właściciel kombinatu „Azowstal” – red.]. To z jego inicjatywy na dwuletnią działalność projektu przeznaczono miliard hrywien. Naszym zadaniem jest pomaganie ludziom, którzy przez 86 dni bohatersko bronili Mariupola. Państwo jest naszym kluczowym partnerem. Podpisaliśmy memorandum z Ministerstwem Weteranów, Ministerstwem Polityki Społecznej i sztabem koordynacyjnym – czyli ze wszystkimi, którzy w taki czy inny sposób zajmują się obrońcami.
Nasz zespół składa się z ponad 20 osób. To głównie administratorzy i menedżerowie, którzy kontaktują się bezpośrednio z żołnierzami i wybierają pomoc, której ci potrzebują.
Można skontaktować się z nami, przychodząc bezpośrednio do biura lub dzwoniąc na infolinię: 0 (800) 600 114.
Nasz projekt obejmuje siedem programów pomocy. Każdy obrońca może wybrać trzy. To unikalny ekosystem wsparcia w Ukrainie, który pomaga uczestnikom przejść od rehabilitacji do samorealizacji w życiu cywilnym. Obecnie główną grupą osób, z którymi pracujemy, są powracający z niewoli i ich rodziny.
Program 1: „Powrót”
Każdemu, kto wraca z niewoli, dajemy tzw. digital box – zestaw, który pomaga obrońcy być z nami w kontakcie i monitorować stan jego zdrowia. Zestaw zawiera laptopa, słuchawki, power bank i smartwatch. Jest również bon o wartości 4 tysięcy hrywien na zakup witamin i odżywek dla sportowców. Jeśli z niewoli powraca kobieta, dodatkowo dostaje pudełko z kosmetykami.
Program 2: „Zdrowie”
Naszym zadaniem jest zapewnienie żołnierzom jak najlepszej jakości życia. Współpracujemy z najlepszymi klinikami w Ukrainie. Obrońcy czasami potrzebują skomplikowanych operacji, a także protez – otrzymało je już sześciu obrońców Mariupola, piętnastu czeka w kolejce. Mówimy o protezach bionicznych, najnowocześniejszych elektronicznych kolanach. W ramach tego programu wykonujemy również badania całego ciała, to około 50 różnych testów. Istnieje też program stomatologiczny, bo niemal wszyscy wracają z niewoli bez zębów. Wielu potrzebuje implantów, rekonstrukcji szczęki i ekstrakcji odłamków. Współpracujemy również z ośrodkami rehabilitacyjnymi. Ci, którzy już otrzymali protezy i stanęli na nogi, odwiedzają swoich braci w szpitalach i ośrodkach rehabilitacyjnych, by ich wspierać. To daje dobre rezultaty.
Program 3: „Rodzina”
Jesteśmy w stałym kontakcie z rodzinami obrońców Mariupola. Naszym zadaniem jest stworzenie społeczności garnizonu Mariupol – przedstawiamy tych ludzi sobie nawzajem. Zapraszamy ich też do Truskawca, by odwiedzili nasze sanatorium. W zeszłym roku w jednej z takich wizyt wzięło udział 600 osób. W tym roku odbyły się już trzy takie obozy rodzinne. Poza tym razem z rodzinami jeńców wojennych czekamy na powrót ich bliskich z niewoli.
Program 4: „W domu”
W ramach tego programu zapewniamy mieszkania obrońcom Mariupola, którzy w wyniku działań wojennych zostali inwalidami 1. lub 2. grupy. To osoby z ciężkimi obrażeniami – amputacjami, na wózkach inwalidzkich. Oczywiste jest, że będzie im trudniej samodzielnie kupić mieszkanie niż zdrowym osobom. Zapewniliśmy już ponad 100 mieszkań, a planujemy – kolejne 200.
Program 5: „Sport”
Zapewniamy odzież sportową i trzymiesięczny karnet na siłownię. Organizujemy również obozy sportowe „10 dni w Karpatach”: odnowa psychiczna, wspinaczka górska, praca zespołowa, masaże, poznawanie lokalnej kultury i wzajemne wsparcie. Czasem słyszymy: „Chcę być z kolegami żołnierzami, z którymi byłem w koszarach. W przeciwieństwie do mojej rodziny – oni mnie rozumieją”.
Program 6:„Ochrona”
W ramach tego programu zapewniamy podstawowe porady prawne dotyczące procedury uzyskiwania statusów, zaświadczeń i innych dokumentów związanych ze służbą, świadczeniami i płatnościami państwowymi.
Program 7: „Przyszłość”
W tym programie opracowujemy kompleksowy plan adaptacji weteranów do życia w cywilu poprzez szkolenia. Obejmuje on kursy, przekwalifikowanie się i naukę języków obcych, w czym wspierają nas mentorzy kariery (wśród nich jest obrońca Mariupola).
W sumie przez nasz projekt przeszło już prawie 5 500 obrońców Mariupola i ich rodzin. Kluczowe przesłanie, które usłyszałem od naszych rodzin, brzmi: „Wiecie, jednak serce ma duszę”. Dla nas to ogromna radość, że stajemy się jedną wielką rodziną.
Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!