Exclusive
20
min

Inny kraj, Polska, nauczył mnie bardziej kochać mój własny kraj

Dziennikarze Sestry.eu opowiadają, jak zmieniło się dla nich obchodzenie Bożego Narodzenia

Sestry

Ukraiński kogucik z Borodianki zdobi główną choinkę Polski umieszczoną w centrum Warszawy. Zdjęcie: Ukrinform

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Maria Górska: Boże Narodzenie bez drugiej części

Przed wojną Boże Narodzenie obchodziliśmy w dwóch etapach. Najpierw u rodziców mojego męża świętowaliśmy katolickie Boże Narodzenie w Polsce. 24 grudnia śpiewaliśmy polskie kolędy, oglądaliśmy koncerty w telewizji, łamaliśmy się opłatkiem i jedliśmy karpia z rodzynkami oraz makowiec. Żartowaliśmy, że to trening przed naszymi ukraińskimi świętami w Kijowie, z moimi rodzicami.

6 stycznia zbieraliśmy się w domu mojego ojca, wystawiliśmy ukraińskie jasełka do melodii „Nowa radość nadeszła” (grałam pasterkę), a potem jedliśmy kutię i gołąbki, popijając to rosołem.

W tym roku 24 grudnia też byliśmy w Polsce, jak przed wojną. Wigilię spędziliśmy u rodziny mojego męża pod Lublinem, z jego siostrami, ciotkami, siostrzeńcami i naszymi dziećmi. Teraz spędzamy razem święta i razem śpiewamy „Cichą noc” w dwóch językach.

To były moje najsmaczniejsze święta – tylko że że moje serce było w Ukrainie, z moimi rodzicami wpatrującymi przez okno Gwiazdy Betlejemskiej. I myślącymi o dniu, w którym ich dzieci wrócą do domu, żeby znowu zagrać w jasełkach i świętować narodziny Boga. I naszej nowej, wyzwolonej i wspaniałej Ukrainy. Razem.

Olena Klepa: Domowa atmosfera sztucznej choinki

Kiedy mieszkaliśmy na wsi, a było to jeszcze w latach 90., mój tata w przeddzień świąt chodził do lasu i przynosił puszystą sosnę od zajączka. Potem ja, mama i siostra przystrajałyśmy ją papierowymi śnieżynkami, girlandami, zabawkami z kolorowego szkła, włosami anielskimi i słodyczami. Nie pamiętam, czy po przeprowadzce do miasta było tak samo pięknie. A kiedy urodziła się moja młodsza siostra, kupiłam jej sztuczną, metrową choinkę, żeby Święty Mikołaj miał gdzie zostawiać prezenty.

Mój syn Eduard i ja jesteśmy w Polsce od początku inwazji. Przez cały ten czas świąteczna przytulność kojarzyła mi się z panią Joanną, która zapraszała nas do siebie na święta, żebyśmy nie zostali sami ze swoimi myślami. W tym roku postanowiłam wreszcie odtworzyć świąteczną atmosferę w moim warszawskim mieszkaniu.

Eduard ma już prawie 13 lat. To może być ostatni rok, kiedy jeszcze będzie witał mnie zmęczoną w drzwiach po pracy szczerym uściskiem. Wkrótce przestanie prosić mnie o wspólną grę w piłkę, nieśmiało będzie trzymał mnie za rękę czy całował na pożegnanie w szkole. Jest jednocześnie dorosłym mężczyzną i małym dzieckiem, zmuszonym do życia w obcym kraju z powodu wojny. A ja chcę dać mu choć odrobinę tej radości, którą miałam w dzieciństwie.

Dlatego kupiłam wysoką sztuczną choinkę i teraz każdego ranka budzę się i nie mogę przestać jej podziwiać. „Dlaczego nie zrobiłam tego wcześniej?” – pytam samą siebie. To takie ciepłe i przytulne uczucie...

Tetiana Wyhowska: Nauczyłam się gotować karpia w sosie

Mam polskie korzenie, a moja rodzina zawsze obchodziła Boże Narodzenie 25 grudnia. W Wigilię zawsze mieliśmy na stole karpia i barszcz z uszkami. I opłatek, który przysyłali nam w kopercie krewni ze Śląska.

Jednocześnie, będąc w święta po raz pierwszy tak daleko od domu, czułam przemożną tęsknotę za Ukrainą (jakoś szczególnie nasila się to u mnie w czasie świąt). Bardzo przygnębiał mnie też widok pustych krzeseł przy stole, bo nigdy nie byliśmy z synem w Boże Narodzenie sami. I nawet jedzenie, choć przygotowane zgodnie ze wszystkimi kanonami, nie stworzyło świątecznej atmosfery. Nie sprawiło, że czuliśmy się mniej samotni, pozbawieni czegoś ważnego.

Bardzo się martwiłam, że nie uda mi się przyrządzić karpia tak pysznie, jak robiły to moja babcia i mama. Przejrzałam więc mnóstwo przepisów w internecie i wybrałam karpia w sosie piernikowym. Mój pierwszy sos był przypalony. Udało się przy drugiej próbie – i byłam z siebie bardzo dumna. Mojej babci i mamy nie ma już z nami, a ja mam nadzieję, że patrząc na te moje kulinarne wyczyny ze swoich chmurek też były dumne.

Syn i ja mieszkamy w Polsce już prawie trzy lata. Wiecie, co bardzo chciałam zrobić w tym roku? Zanurzyć się w atmosferze ukraińskich świąt. Z kolędami, świąteczną celebrą, pędzeniem kozy [obrzęd, który symbolizuje płodność, bogactwo i ochronę przed złymi mocami; uczestnicy przebierają się za kozę, diabła, dziadka i inne postacie i odgrywają zabawne scenki – red.] i beztroską zabawą. Zdaję sobie sprawę, że podczas wojny moje marzenie jest nierealne. Bo grupa z „gwiazdą” i „kozą” mogłaby na drodze spotkać kondukt z poległym żołnierzem...

Dlatego wciąż żyję wiarą w odrodzenie Ukrainy, w której wszyscy będziemy świętować Boże Narodzenie tego samego dnia, a kolędnicy nie będą płoszeni alarmami lotniczymi. Gdzie będziemy szczęśliwi w domu.

Tetiana Bakocka: Ci, którzy już nie żyją, też czekają na pierwszą gwiazdkę, by spotkać się z nami przy wigilijnym stole

24 grudnia 2022 roku, kiedy moje dzieci i ja po raz pierwszy zostaliśmy zaproszeni na kolację wigilijną do polskiej rodziny, dowiedziałam się o wspaniałej tradycji: kładzeniu na stole dodatkowego talerza dla niespodziewanego gościa.

W następnym roku świętowaliśmy Boże Narodzenie z inną polską rodziną. I po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że mamy ze sobą więcej wspólnego, niż mogłoby się wydawać. W Wigilię w Polsce krewni z różnych miast też przyjeżdżają do siebie, by spędzić razem czas, wymienić się prezentami, przejrzeć rodzinne albumy, porozmawiać o sukcesach swoich dzieci i wnuków oraz powspominać osoby, których już z nimi nie ma.

Na przykład jeden z najstarszych członków rodziny, gdy dowiedział się, że jesteśmy Ukraińcami, zapytał swoje dzieci i siostrzeńców: „Czy wiecie, że wasza prababcia urodziła się w ukraińskim mieście Charków na początku XX wieku?”. Nikt nie wiedział. Wszyscy zaczęli dyskutować: „Jak historia naszej rodziny może być związana z Ukrainą? Dlaczego prababcia Ireny urodziła się w Charkowie, skoro to miasto nigdy nie było polskie?”. Ktoś przypomniał sobie, że w rodzinnej bibliotece jest książka, którą Irena komuś podarowała. Odnaleźli tę książkę i przeczytali datę: „24.12.1984”. To znaczy, że był to bożonarodzeniowy prezent od Ireny dla jej wnuka, pierwszoklasisty.

Nawiasem mówiąc, w Polsce też istnieje tradycja gotowania kutii, ale robi to coraz mniej rodzin. Gotowania jej nauczyła mnie moja prababcia Jewhenija. Urodziła się w Wigilię w 1909 roku w obwodzie czernihowskim. Przeżyła rewolucję październikową, trzy Hołodomory i II wojnę światową. W latach trzydziestych XX wieku przeniosła się na południe Ukrainy wraz z kilkoma rodzinami z regionu Czernihowa. Wraz z nimi założyła wioskę Czernihiwka w obwodzie mikołajowskim. Chociaż był to czas ateizmu, w jej domu w wigilię Bożego Narodzenia zawsze zapalano świecę w pobliżu ikon ozdobionych haftowanymi ręcznikami. A na tych ręcznikach były wizerunki dobrych mitycznych, przedchrześcijańskich istot – niebiańskich dziewic ze skrzydłami.

Na świątecznym stole zawsze znajdował się talerz dla tych, którzy odeszli. W końcu Ukraińcy od dawna wierzą, że oni przychodzą do nas w Wigilię, by podtrzymać więź między pokoleniami. „Oni też czekają na pierwszą gwiazdkę, by spotkać się z nami przy świątecznym stole. Na tym stole jest 12 potraw, a wśród nich kutia. To nasz sposób na oddanie czci przodkom, podziękowanie im za to, że dali nam życie” – wyjaśniała mi prababcia. Dziś stosuję się do jej słów.

Ksenia Mińczuk: Co się zmieniło w moich świętach? Całe moje Boże Narodzenie

Zmuszona do życia z dala od Ukrainy, zaczęłam bardziej doceniać ją i wszystko, co ukraińskie. Moje święta bardzo się zmieniły, bo zaczęłam zwracać większą uwagę na nasze tradycje. Teraz co roku robię własnego „pająka” [to tradycyjna dekoracja domu w Ukrainie na Boże Narodzenie i Nowy Rok, wykonana ze słomy – red.] i dyducha [ukraińska ozdoba bożonarodzeniowa z kłosów zboża – red.], kupuję ukraińskie dekoracje do domu i ubieram się w tradycyjne stroje. Ważne jest dla mnie, by stworzyć tutaj kawałek domu i pokazać na swoim przykładzie, że musimy zachować naszą kulturę – nawet jeśli znajdujemy się w innych krajach. Robię to z wielką przyjemnością i dumą.

Co roku chodzę też na koncerty kolęd, jasełka i wertepy [wertep to tradycyjny objazdowy ukraiński teatr kukiełkowy, w którym wystawiano sztuki religijne – red.]. Zaczęłam nawet sama organizować takie wydarzenia. W Krakowie zorganizowałam charytatywny koncert kolęd, podczas którego 30 uczestników zaśpiewało i zagrało ponad 20 ukraińskich i polskich pieśni bożonarodzeniowych. Przyszło 80 osób, chociaż miejsc było dla 50. Wśród publiczności i wykonawców byli Polacy. Jeden z polskich wokalistów zaśpiewał dwie kolędy, polską i ukraińską. Powiedział, że poznawanie ukraińskiej tradycji kolęd było dla niego bardzo interesujące i trudno było wybrać jedną, bo wszystkie takie piękne. Śpiewaliśmy razem i tego wieczoru byliśmy jak jedna wielka rodzina, zjednoczona wspólną kulturą.

Chciałabym, żeby tak było zawsze. Dlatego będę nadal organizować takie wydarzenia i starać się w ten sposób jednoczyć Ukraińców. Wcześniej tego nie czułam. Inny kraj, Polska, nauczył mnie bardziej kochać mój własny kraj.

Zdjęcia: prywatne archiwa bohaterek

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
Vitsche Berlin rosyjska propaganda Ukraińcy

Vitsche Berlin to organizacja aktywistów ukraińskiej diaspory, która narodziła się w Berlinie na kilka miesięcy przed inwazją. Założyło ją piętnaścioro Ukraińców, a dziś należą do niej już setki wolontariuszy. Zorganizowała setki demonstracji i wydarzeń kulturalnych. Jednym z głównych jej zadań jest informowanie niemieckiego społeczeństwa o sytuacji w Ukrainie i walka z rosyjskimi kłamstwami.

Rozmawiamy z Władysławą Worobjową i Kateryną Tarabukiną, współzałożycielkami Vitsche Berlin.

Twórcy Vitsche: Kateryna Tarabukina, Pawło Melnyk, Ewa Jakubowska, Wiktoria Feszak, Władysława Worobiowa, Krista-Maria Lebe, Iryna Szulikina, Serafima Brig, Kateryna Demerza. Zdjęcie: Anna Daki/Vogue

Daj się poznać

Ksenia Minczuk: – Jak Vitsche walczy z rosyjską propagandą w Niemczech? Jak to wszystko się zaczęło?

Kateryna Tarabukina: – Niemcy są jednym z najbardziej zainfekowanych rosyjską propagandą krajów w Europie. I jest tam ogromny deficyt doświadczenia w radzeniu sobie z tą propagandą. Pod tym względem to prawdziwy ugór.

Przez wiele lat w Berlinie nie było aktywnej masowej społeczności ukraińskiej. Bądźmy szczerzy: nie było o nas głośno. Owszem, było sporo wolontariatu skupionego wokół ukraińskiej Cerkwi, Płastu [największa ukraińska organizacja wychowawcza dzieci i młodzieży red.], drobnych wydarzeń kulturalnych, pokazów filmowych, była ukraińska szkoła wieczorowa, było ukraińskie radio itp.

Ale naprawdę głośna była „społeczność rosyjskojęzyczna” lub stara emigracja sowiecka, gdzie wszystko łączyło się w „podmuch homosowietyzmu”

W Berlinie jest duża ukraińska diaspora. Istnieje ogromna, wspaniała siła, która zorganizowała Euromajdan w Berlinie w 2014 r., a potem rozrosła się do ogromnej akcji pomocy dla frontu. Nowa emigracja z Ukrainy, z lat 2014-2018, która składała się głównie z klasy kreatywnej i przedstawicieli branży IT, skierowała się w stronę wielokulturowej społeczności anglojęzycznej. To inni ludzie, inne pokolenie, a jest ich wielu. Tyle że nie oni zawsze byli zaangażowani w procesy tworzenia nowej ukraińskiej społeczności – każdy tkwił w swojej bańce. Nam udało się sprawić, że z nich wyszli.

Władysława Worobjowa: – 31 stycznia 2022 roku, jeszcze przed inwazją, zorganizowaliśmy pierwszą demonstrację. Nie nazywaliśmy się jeszcze Vitsche, ale już zdawaliśmy sobie sprawę, że jest to stowarzyszenie ludzi, którzy będą robić rzeczy ukraińskie i o Ukrainie.

Zebraliśmy się jako ukraiński hub, omówiliśmy projekty, które już zrealizowaliśmy, i zaplanowaliśmy nowe. Chcieliśmy stworzyć odrębną, niezależną społeczność ukraińską.

Pierwszego dnia wielkiej wojny zorganizowaliśmy demonstrację, która trwała 12 godzin. Dziesiątki tysięcy ludzi wyszło na ulice

Kateryna Tarabukina: – Na demonstracjach Ukraińcy gromadzili się nie tylko po to, by wyrazić siebie, ale także by krzyczeć, przytulać się i płakać. Po części to był sposób na uzdrowienie. Jednak konieczne było zorganizowanie demonstracji nie tylko dla Ukraińców; musieliśmy zaangażować obcokrajowców. Stanęliśmy przed pytaniem, kogo zapraszać na wiece jako mówców. Jak sprawić, by obcokrajowcy również byli tym zainteresowani? Zaczęliśmy wykorzystywać naszą wiedzę o sztuce. W końcu prawie wszyscy w zespole mamy doświadczenie w zarządzaniu kulturą.

Interesuje nas na przykład organizowanie rezydencji – akademii dla młodych naukowców i historyków, organizowanie dla nich wykładów i rozmawianie o propagandzie w narracji historycznej o II wojnie światowej.

Albo zapraszanie artystów na performance w dawnej fabryce, w której Niemcy zmuszali ukraińskie kobiety i dzieci do pracy

Władysława Worobjowa: – Dyrektorka Instytutu Pileckiego powiedziała nam na demonstracji: „Nie spotykajmy się ‘w przesionku ukraińskiego baru’. Damy wam dwa piętra”.

I tak otrzymaliśmy własną przestrzeń, w której ludzie pisali wiadomości, komunikaty prasowe, artykuły, manifesty na demonstracje, rejestrowali się, szukali sposobów ewakuacji z zagrożonych terenów, dostarczania pomocy humanitarnej itp. Inni ludzie to wszystko pakowali i przewozili.

W ciągu prawie 3 lat naszego istnienia budowaliśmy system krok po kroku. Teraz zamiast 50 wolontariuszy mamy 250.

Wojna „z jakiegoś powodu”

Jak udało się wam wpłynąć na niemieckie instytucje państwowe? Czy od razu włączyły się do pomocy?

Kateryna Tarabukina: – Przez pierwsze dwa tygodnie, a nawet więcej, Senat Berlina nie zrobił dla ukraińskich uchodźców nic. Organizacja wolontariuszy „Berlin Arrivals” pracowała na wszystkich lokalnych dworcach kolejowych. Lokalne władze przygotowywały lotnisko Tegel na przyjęcie Ukraińców uciekających przed wojną. A „namiot od państwa” pojawił się dopiero miesiąc po rozpoczęciu inwazji.

Jak można było zbudować system przyjmowania uchodźców, skoro miasto nie angażowało się w ich przyjmowanie, a zasady wjazdu, rejestracji i szukania schronienia zmieniały się z godziny na godzinę?

Nasza organizacja opracowywała i drukowała ulotki informacyjne, dopóki miasto nie zaczęło pracować na pełnych obrotach. Na nawiązywaniu kontaktów z niemieckimi organizacjami spędziłam dużo czasu. Wysłaliśmy naszego przedstawiciela do centrum kryzysowego, by rozmawiać o potrzebach ukraińskich uchodźców. Bo oni nic nie robili.

Nie od razu też postrzegano nas jako poważną organizację – głównie z powodu stereotypów, że jesteśmy zbyt emocjonalni, zbyt młodzi. A także dlatego, że w zasadzie nikt wtedy nie wiedział, kim są Ukraińcy

Niemcy byli sceptyczni. Rosyjska propaganda zrobiła wiele, by obrazy „nazistowskich zwolenników Bandery” czy „ukraińskich kobiet, których celem jest poślubienie niemieckiego mężczyzny” silnie zakorzeniły się w umysłach wielu osób.

Do tego dochodził całkowity brak zrozumienia tego, co działo się w tym czasie w Ukrainie. A także powszechne przekonanie, że jeden z największych partnerów gospodarczych Niemiec prowadził brutalną wojnę ze swoim sąsiadem „z jakiegoś powodu”. Szok, stres, strach, nieufność – przede wszystkim dla nas, bo trudno tak od razu przyznać, że popełniło się błąd wobec partnera.

W końcu musieli nauczyć się z nami liczyć, bo na każde ich nieporadne oświadczenie odpowiadaliśmy oficjalnym apelem, a potem demonstracją. Zdali sobie sprawę, że się od nas nie uwolnią.

Władysława Worobjowa: – Wielu Niemców nie ma pojęcia o podmiotowości Ukrainy, a ich znajomość historii jest bardzo słaba. Zwykle myślą, że po rozpadzie ZSRR wszystkie kraje, które były jego częścią, w jakiś sposób stały się Rosją. I wtedy pojawiamy się my, przychodzimy na spotkania, sugerujemy, że nie robią wystarczająco dużo. Jesteśmy inteligentni, bystrzy, aktywni i domagamy się prawa głosu. Bo Ukraińcy potrzebują pomocy, a my wiemy, jak pomóc.

Teraz jako administratorka mediów widzę, ile maili otrzymujemy od różnych organizacji, w tym politycznych, z prośbą o współpracę. Oznacza to, że możemy już mówić o Ukrainie na dużych scenach ukraińskim głosem. To bardzo ważne. Osiągnięcie tego zajęło nam jednak od półtora do dwóch lat. Chciałabym, żeby to nie trwało tak długo, ale jest, jak jest.

Fundraising też jest już teraz na innym poziomie. Co ciekawe, to my uświadomiliśmy Niemcom, czym jest bank przekazów pieniężnych. W Ukrainie wszyscy wiedzą, co to znaczy otworzyć bank i rozbić bank, ale w Europie nikt o tym nie wiedział. Wyjaśniliśmy to i teraz Niemcy z tego korzystają.

Przez dwa i pół roku organizowaliśmy demonstracje prawie co tydzień. W sumie przeprowadziliśmy ich ponad sto

Potem zdaliśmy sobie sprawę, że demonstracje nie są już tak ważne, jak na początku. Przerzuciliśmy się więc na większe projekty. Jednym z nich była konferencja „Truth to Justice”, poświęcona przeciwdziałaniu dezinformacji, którą zorganizowaliśmy 7 grudnia 2024 roku. Bezpośrednio wzięło w niej udział około 200 uczestników, a tysiące innych online.

Kateryna Tarabukina: – Naszym zadaniem było nie tylko pokazanie w Niemczech, że rosyjska propaganda jest katastrofą, ale także jak ta propaganda działa w innych krajach. Pokazaliśmy, jak ona działa w Ukrainie, Mołdawii, Syrii i krajach afrykańskich.

Zrobiliśmy to w sposób, w jaki robimy wszystko: poprzez sztukę, badania, głębokie zanurzenie. Niemcy nigdy dotąd nie widziały konferencji na temat propagandy, na którą zostaliby zaproszeni dziennikarze z całego świata. I dlatego to zadziałało.

Myślę też, że bardzo ważne są organizowane przez nas spotkania między szefami niemieckich instytucji a ukraińskimi artystami. Po serii takich spotkań narodziło się wiele inicjatyw współpracy, np. Filharmonia Berlińska pomogła sprowadzić muzyków z Filharmonii w Odessie.

Przebić się przez wrogie narracje

Dlaczego rosyjska propaganda jest tak skuteczna w Niemczech?

Kateryna Tarabukina: – Z wielu powodów. Przede wszystkim dlatego, że po II wojnie światowej powstała gruba warstwa narracji służącej zniekształcaniu obrazu historycznych wydarzeń. Bliżej lat 70. w Niemczech Zachodnich pojawiła się idea, że „w 1945 r. Niemcy zostały wyzwolone od nazizmu”. Miało to złagodzić powojenne napięcie, ale w tej narracji głównym wyzwolicielem był tradycyjny „niebieskooki Wańka, rosyjski żołnierz”.

W ten sposób wszystkie laury za walkę z nazizmem przypadły Moskwie – wraz z tym mitycznym, hałaśliwym koktajlem mentalnym winy i wdzięczności. To część złożonego procesu relacji między Bonn a Moskwą, który znamy jako Ostpolitik

Bez względu na to, jaki okres stosunków Rosji z Niemcami wziąć pod uwagę, zawsze istniała rosyjska propaganda i wpływy. Zajmuję się tematem pamięci od 12 lat, a przez ostatnie 6-7 lat zajmowałam się niemiecką kulturą pamięci. Taka ankieta: „Jaka nazwa przychodzi ci na myśl, gdy słyszysz: ‘wolność’?”. I co odpowiedziała większość Niemców? Gorbaczow! Wyobrażasz to sobie? Owszem, to nie jest propaganda, ale to tworzenie mitów historycznych i dowód niewiedzy na temat ZSRR. Tę różnicę również należy zrozumieć.

Kiedy Rosja rozpoczęła ataki propagandowe przeciwko Ukraińcom w Niemczech?

Kateryna Tarabukina: – Intensywne ataki zaczęły się w 2014 roku: Majdan, Krym, Donbas... Ta propaganda nie słabła nawet podczas pandemii. Kiedy pojawił się Telegram, zaczęła się wlewać jeszcze mocniej. Do tego doszły powiązania instytucjonalne, „wielka rosyjska kultura”, festiwale literackie, opera i balet, Rosyjski Dom na Friedrichstrasse, marka „rosyjskiej awangardy” (zawłaszczona przez Rosjan w całym byłym Związku Radzieckim). I oczywiście „kultura bez polityki”.

Kateryna Tarabukina

Jakie są dziś najczęstsze narracje rosyjskiej propagandy w Niemczech?

Kateryna Tarabukina: – Po pierwsze: „Ukraińcy są najbardziej uprzywilejowanymi uchodźcami”, „mają więcej praw i przywilejów”. Nawiasem mówiąc, na naszej konferencji pojawił się obiekt artystyczny ukraińskiego duetu artystycznego Fantastic little splash, który po naciśnięciu przedstawiał popularne narracje rosyjskiej propagandy.

Wśród powszechnych narracji są także: „Ukraińcy, którzy wyjechali z powodu wojny, nie chcą pracować”, „Ukraina jest totalitarnym, skorumpowanym państwem” i oczywiście: „ukraińskie kobiety to prostytutki”. Ta ostatnia jest zresztą częścią niezbadanego tematu stosunku Niemców do Ukraińców, Polaków i Białorusinów. Idea, że kobiety tych narodowości są „mięsem, które powinno pracować, gotować i służyć” dominującej rasie, została zakorzeniona jeszcze podczas II wojny światowej. Rosja oczywiście to podsyca.

No i jest narracja, że „w Ukrainie nie ma wojny”.

Jak Vitsche temu przeciwdziała?

Kateryna Tarabukina: – Najlepszym sposobem walki z dezinformacją jest informacja. Naszym zadaniem jest współpraca z intelektualistami i naukowcami, którzy wpływają na procesy w Niemczech, by budować ukraińską podmiotowość. Upewnianie się, że Ukraina jest postrzegana jako nowoczesny, europejski kraj, mówienie światu, o co chodzi w tej wojnie na pełną skalę, która trwa od trzech lat. Praca z narracjami, dostarczanie prawdziwych informacji w postaci produktu (firma medialna, wystawa, konferencja, rezydencja itp.) w odpowiedzi na każdą dezinformację.

W niemieckim systemie aby ukształtować jakąś wiedzę wśród społeczeństwa lub przekazać informacje, musisz mówić o tym przez co najmniej 2 lata. Przetestowaliśmy to na sobie

Serafima Brig, nasza kuratorka, dwa razy w roku organizuje ogromny festiwal Ukrainian Sound Garden, który latem z łatwością gromadzi kilka tysięcy osób. Przełamuje mit, że Ukraina nie istnieje, że nie ma własnej kultury, że jest krajem „dzikiego Wschodu”, gdzie nie rozwija się ani kultura klasyczna, ani nowoczesna.

Bardzo ważne jest, aby nie tylko prezentować ukraińską kulturę, ale też współpracować z lokalną społecznością twórczą. By przełamać stereotyp, że jedyną rzeczą, którą Ukraińcy mogą być zainteresowani, jest produkt kulturalny o wojnie.

Problem polega na tym, że obecnie jest o wiele więcej leniwych ludzi, którzy skłaniają się ku rosyjskiemu imperializmowi lub jakiemukolwiek spiskowemu błotu, niż tych, którzy chcą zrozumieć. Wspieranie krytycznego myślenia to złożony proces, więc naszym celem jest zwrócenie większej uwagi na projekty na platformach, na których obecni są młodzi mieszkańcy Niemiec. Chcemy dotrzeć do tej niezwykle trudnej publiczności, w której nie ma normalnego rozumienia historii swojego kraju, nie mówiąc już o wpływie na nią rosyjskiej propagandy i obfitości tej propagandy na platformach internetowych.

Czy Berlin jest zmęczony Ukraińcami i ich aktywizmem?

Kateryna Tarabukina: – Niemcy są zmęczone wszystkim i zawsze. Ale powiem jedno: nie jesteśmy tym zainteresowani. Niemcy stoją w obliczu bardzo trudnego czasu: wyborów 23 lutego. Może to nimi wstrząśnie, a może nie. W każdym razie nikt nie jest zmęczony tak jak Ukraińcy.

Nie ma wyboru – ani dla nich, ani dla nas. Musimy się trzymać, iść naprzód i ciężko pracować, by przezwyciężyć wszelkie nieporozumienia. Musimy upewnić się, że niemiecka pomoc i ukraińska współpraca między sektorem publicznym i państwowym nie są traktowane jak coś oczywistego. Chcemy, by Ukraina była traktowana poważnie, a nie jak coś, co pozbawiło niemieckie firmy taniego rosyjskiego gazu.

Zdjęcia: archiwum Vitsche Berlin

20
хв

Jak Vitsche Berlin walczy z rosyjską propagandą w Niemczech

Ksenia Minczuk

Trzy lata wojny to wielki test dla wszystkich. Niektórzy są wciąż gotowi iść ramię w ramię z Ukrainą aż do zwycięstwa, inni zaczęli już wątpić, co dalej robić, jeszcze inni całkiem stracili nadzieję. Są jednak tacy, którzy nigdy nie przestają czynić dobra dla Ukrainy i całego wolnego świata. Każdego dnia tysiące Ukraińców i Polaków wnoszą nieoceniony wkład w zwycięstwo demokracji i wolności. Pomimo zmęczenia trzema latami wojny, kontynuują swoją niestrudzoną pracę na rzecz lepszej przyszłości. My, międzynarodowy magazyn Sestry.eu, opowiadamy historie niesamowitych kobiet, które każdego dnia zmieniają świat na lepsze.

W 2024 r. zespół redakcyjny Sestry.eu ustanowił specjalną nagrodę „Portrety Siostrzeństwa”. Honorujemy nią te kobiety, które poprzez swoją aktywną obywatelską postawę i gotowość do poświęceń czynią wszystko, by pomóc najbardziej potrzebującym.

<span class="teaser"><img src="https://cdn.prod.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/65cc6e8f39be6e9d65fcf154_Sestry.eu_Portretysiostrzenstwa250mini.avif">"My nie konkurujemy, ale współpracujemy". Magazyn Sestry.eu ogłasza zwycięzców nagrody "Portrety Siostrzeństwa"</span>

Tegoroczna ceremonia wręczenia nagród odbędzie się 4 marca w Warszawie. Kapituła nominowała 12 kobiet. Spośród nich wyłonione zostaną laureatki nagrody „Portrety Siostrzeństwa” – Ukrainka i Polka, twarze wzajemnego wsparcia i współpracy w dialogu polsko-ukraińskim, wzory prawdziwego siostrzeństwa.

Zachęcamy również naszych czytelników do wzięcia udziału w głosowaniu i wybrania lidera, który zasługuje na specjalną nagrodę czytelników „Portrety siostrzeństwa”. Aby to zrobić wystarczy kliknąć ten link. Głosowanie potrwa do 22 lutego 2025 r.

Kapituła nagrody „Portrety Siostrzeństwa”:

  • Dominika Kulczyk, przedsiębiorczyni, prezeska Kulczyk Foundation
  • Agnieszka Holland, reżyserka
  • Kateryna Bodnar, żona Ambasadora Ukrainy w RP
  • Natalka Panczenko, liderka „Euromajdanu-Warszawa”, przewodnicząca zarządu Fundacji Stand with Ukraine
  • Adriana Porowska, Ministra ds Społeczeństwa Obywatelskiego
  • Myrosława Gongadze, szefowa rozgłośni Głosu Ameryki w Europie Wschodniej
  • Myrosława Keryk, prezeska zarządu Fundacji Ukraiński Dom
  • Bianka Zalewska, dziennikarka
  • Elwira Niewiera, reżyserka filmowa
  • Kateryna Głazkowa, dyrektorka wykonawcza Związku Przedsiębiorców Ukraińskich
  • Joanna Mosiej, redaktorka naczelna Sestry.eu
  • Maria Górska, redaktorka naczelna Slava TV

Nominowane do nagrody „Portrety Siostrzeństwa”, Polska:

Agnieszka Zach, wolontariuszka

Zdjęcie: Agnieszka Rodowicz

Przed wybuchem wojny pracowała jako przewodniczka w największym rezerwacie przyrody w Polsce – Biebrzańskim Parku Narodowym, wychowywała czwórkę dzieci i budowała dom. 24 lutego 2022 r. jej życie zmieniło się diametralnie – postanowiła poświęcić się pomocy Ukraińcom. Udzieliła schronienia kobietom i dzieciom uciekającym przed wojną. Później zaczęła jeździć do Ukrainy jako wolontariuszka. Od trzech lat dostarcza pomoc humanitarną na linię frontu. Zawsze, bez względu na pogodę, chodzi boso, dlatego mówią na nią: „bosonoga” lub „wiedźma”.

Anna Łazar, kuratorka, historyczka sztuki, tłumaczka

Zdjęcie: Archiwum prywatne

Kuratorka, historyczka sztuki, tłumaczka literatury i osoba publiczna, która od wielu lat buduje mosty kulturalne między Polską a Ukrainą. Jest członkinią Archiwum Kobiet Instytutu Badań Literackich PAN oraz polskiej sekcji AICA. Ukończyła filologię ukraińską i polską oraz historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. Przez siedem lat była zastępczynią dyrektora Instytutu Polskiego w Kijowie. W swoich interdyscyplinarnych projektach łączy sztukę współczesną z refleksją historyczną i społeczną. Jej tłumaczenia obejmują zarówno klasyczne, jak współczesne dzieła literatury ukraińskiej.

Anna jest również wolontariuszką. Jej działania łączą artystów, pisarzy, myślicieli z obu krajów i poszerzają kontekst kultury ukraińskiej.

Monika Andruszewska, korespondentka wojenna i wolontariuszka

Zdjęcie: Archiwum prywatne

Od czasu Rewolucji Godności mieszka w Ukrainie. W 2014 roku wraz z wolontariuszami udała się na Wschód. W swoich materiałach relacjonowała wszystko, co działo się na froncie. Była świadkiem walk w pobliżu lotniska w Doniecku, z narażeniem życia ewakuowała 30 Ukraińców z Irpienia pod Kijowem.

Dziś Monika aktywnie angażuje się w wolontariat i we współpracy z Centrum Lemkina w Warszawie zbiera dowody rosyjskich zbrodni wojennych na terytorium Ukrainy. Za swoje osiągnięcia została odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi RP, Nagrodą „Stand with Ukraine” oraz Nagrodą Związku Dziennikarzy Polskich za reportaż „Bierz ciało, póki dają”, poświęconą ukraińskim matkom poszukującym synów zaginionych w czasie wojny.

Anna Dąbrowska, prezeska Stowarzyszenia Homo Faber

Zdjęcie:Archiwum prywatne

Anna Dąbrowska zajmuje się wpływem migracji na społeczność lokalną i jest zaangażowana w programowanie polityki integracyjnej na poziomie miasta. Współzałożycielka „Baobabu”, przestrzeni spotkań społecznościowych w Lublinie.

Olga Piasecka-Nieć, psycholożka, prezeska Fundacji "Kocham Dębniki"

Zdjęcie: Archiwum prywatne

Obecnie pod opieką jej fundacji znajduje się ponad 1300 ukraińskich rodzin. W lutym 2022 roku zawiesiła swoje dotychczasowe życie i karierę, by być z ukraińskimi kobietami i rodzinami szukającymi w Polsce schronienia przed wojną.

Olga stara się pomóc ukraińskim kobietom i ich dzieciom odbudować zniszczone życie. Uważa, że zdolność do przekształcenia kryzysu w siłę i rozwój zależy od sprzyjającego środowiska i wsparcia: „To, czego bardzo pragnę, to aby to doświadczenie było przekazywane dalej. I to się dzieje! Kobiety, które wracają do Ukrainy, zabierają ze sobą to, czego się tu nauczyły, wnoszą to do swojego życia i budują wokół siebie nowe społeczności”.

Anna Suska-Jakubowska

Zdjęcie: Archiwum prywatne

Od 2013 roku pracuje w Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej, koordynując projekt przygotowania mieszkań dla bezdomnych. Po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji była odpowiedzialna za tymczasowe miejsca dla uchodźców w internacie społecznym św. Łazarza i pomagała rodzinom uchodźców w wynajmowanych dla nich mieszkaniach.

Nominowane do nagrody „Portrety Siostrzeństwa”, Ukraina:

Julia „Tajra” Pajewska, żołnierka, ratowniczka medyczna

Zdjęcie: Archiwum prywatne

Zapewniała pomoc medyczną uczestnikom Rewolucji Godności. Jako szefowa ochotniczej jednostki paramedycznej „Anioły Tajry” w latach 2014-2018 prowadziła taktyczne szkolenia medyczne na linii frontu. 16 marca 2022 r., podczas obrony Mariupola, została wzięta do niewoli przez Rosjan. Zwolniona 17 czerwca 2022 r.

W 2023 r. Julia zdobyła nagrodę International Women of Courage. Departament Stanu USA przyznał jej tytuł Najodważniejszej Kobiety Świata, otrzymała też nagrodę na „Igrzyskach niepokonanych” w Niemczech. Ponadto została uhonorowana odznaczeniem prezydenta Ukrainy „Za humanitarny udział w operacji antyterrorystycznej” oraz Orderem Bohatera Ludowego Ukrainy. Obecnie „Tajra” walczy w szeregach 13 brygady Gwardii Narodowej Ukrainy „Karta”.

Ołena Apczel, reżyserka, żołnierka

Zdjęcie: Archiwum prywatne

Jest teatrolożką, reżyserką i wolontariuszką. Brala aktywny udział Rewolucji Godności – na majdanach w Kijowie i Charkowie. W latach 2021-2022 kierowała działem programów społecznych w Teatrze Nowym w Warszawie, stając się członkinią społeczności wolontariuszy ukraińskich w Polsce. Jesienią 2022 roku przeniosła się do Berlina. Tam pracowała jako współdyrektorka Theatertreffen, największego festiwalu teatralnego w niemieckojęzycznym świecie.

Po trzech latach spędzonych za granicą Ołena wróciła do ojczyzny. W maju 2024 r. wstąpiła do Sił Zbrojnych Ukrainy.

Mariana Mamonowa, była więźniarka Kremla, psychoterapeutka, założycielka fundacji charytatywnej

Zdjęcie: Archiwum prywatne

Wstąpiła do wojska w 2018 roku. Tam poznała swojego przyszłego męża, członka Gwardii Narodowej. Wiosną 2022 r. jako wojskowa sanitariuszka została wzięta do niewoli, była w wtedy w trzecim miesiącu ciąży. Została wymieniona zaledwie trzy dni przed terminem porodu.

Po uwolnieniu założył fundację charytatywną, by pomagać kobietom. Dziś to jej misja: „Celem naszej fundacji jest pomoc kobietom, które przeżyły niewolę. Pomoc w rehabilitacji: psychiczna, fizyczna, duchowa". Fundacja zapewnia również pomoc ciężarnym żonom żołnierzy, ciężarnym weterankom i kobietom w ciąży, które straciły mężów podczas wojny.

Olga Rudniewa, dyrektorka generalna Superhumans Center

Zdjęcie: Archiwum prywatne

Superhumans Center to klinika zapewniająca pomoc psychologiczną, protetykę, chirurgię rekonstrukcyjną i rehabilitację osobom dotkniętym wojną. Od pierwszych dni wojny kierowała największym centrum logistycznym w Europie – HelpUkraine Centre, stworzonym we współpracy z Nową Posztą, Rozetka i terminalem TIS.

Od 2004 r. do sierpnia 2022 r. była dyrektorką Fundacji Eleny Pinczuk i koordynatorką przestrzeni edukacji seksualnej Dialog Hub. Współzałożycielka Veteran Hub, przestrzeni zapewniającej kompleksowe usługi dla weteranów.

Pod kierownictwem Olgi zrealizowano zakrojone na szeroką skalę kampanie medialne, koncerty charytatywne Eltona Johna, Queen i Paula McCartneya. W ciągu minionych 7 lat była na listach kobiet odnoszących największe sukcesy w Ukrainie według NV i „Ukraińskiej Prawdy”. W 2024 roku Olga uznana przez BBC za jedną ze 100 najważniejszych kobiet roku.

Ołeksandra Mezinowa, dyrektorka i założycielka schroniska dla zwierząt "Sirius"

Zdjęcie: Archiwum prywatne

Przed wybuchem wojny schronisko „Sirius” w Fedoriwce niedaleko Kijowa było domem dla 3 500 zwierząt. Teraz jest tu ich mniej, mimo że wojsko i wolontariusze stale przywożą kolejne uratowane koty i psy. Każdego miesiąca schronisko przyjmuje około 50-60 zwierząt, wiele ze stref działań wojennych.

Ludmiła Husejnowa, działaczka na rzecz praw człowieka, szefowa organizacji pozarządowej „Dalej, siostry!”

Zdjęcie: Sasha Maslov

Od początku okupacji, w 2014 r., aż do aresztowania w 2019 r. opiekowała się dziećmi z rozwiązanego sierocińca na okupowanym terytorium powiatu nowozazowskiego. Oprócz ubrań przywoziła ukraińskie książki i pocztówki z wolnego terytorium Ukrainy. Pomagała również ukraińskim wojskowym broniącym Mariupola. Podpisaną przez nich flagę zabrała na okupowane terytorium i ukryła. Rosjanom nie udało się jej znaleźć.

Po aresztowaniu w 2019 r. została przewieziona do „Izolacji”, tajnego więzienia w okupowanej przez Rosjan części Donbasu, a potem przeniesiona do donieckiego aresztu śledczego. 17 października 2022 r. zwolniono ją w ramach „wymiany kobiet”. Obecnie pracuje na rzecz ochrony praw ofiar przemocy seksualnej związanej z konfliktem zbrojnym, byłych więźniarek cywilnych i szuka możliwości wsparcia tych kobiet, które nadal są w niewoli lub pod okupacją. 6 grudnia stanęła na czele organizacji pozarządowej „Dalej, Siostry” zrzeszającej kobiety, które doświadczyły niewoli, przemocy seksualnej i tortur.

Partnerzy Nagrody „Portrety siostrzeństwa”:

  • Patronat Honorowy Prezydenta Miasta Lublin
  • Patronat Honorowy Prezydenta Miasta Sopot
  • Kulczyk Foundation
  • Przemysław Krych
  • Ulatowski Family Foundation
  • Ambasada Ukrainy w Rzeczypospolitej Polskiej
  • Espreso TV
  • NV.ua
  • PAP
  • Onet
  • New Eastern Europe
  • Związek Przedsiębiorców Ukraińskich w Polsce (СУП)
  • Fundacja Edukacja dla Demokracji
  • Polsko-Amerykańska Fundacja Wolności
  • Wspieramy Ukrainę
  • Federacja Przedsiębiorców Polskich
  • Żabka
  • YES
20
хв

Nagroda „Portrety Siostrzeństwa”: w marcu ogłosimy zwyciężczynie

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Bez łapówek, ale z bardzo długimi kolejkami: Ukraińcy doceniają polski system opieki zdrowotnej

Ексклюзив
20
хв

Wołodymyr Zełenski spotkał się z Donaldem Tuskiem i Andrzejem Dudą

Ексклюзив
20
хв

Paweł Kowal: Nie ma szans na pokój z Rosją

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress