Nie będę miał innego kraju
Kiedy wybuchła wojna na wschodzie Ukrainy, natychmiast poszedłem służyć z moimi towarzyszami. Tak się złożyło, że wielu z nich – z Doniecka, Charkowa, Kijowa i Ługańska – było w tej samej jednostce. Dziś wielu jest w niewoli lub nie żyje. Pamiętam, że pierwsza grupa była bardzo zmotywowana do obrony kraju, choć już wtedy rozumieliśmy, że to dopiero początek.
Spodziewaliśmy się takiej wojny już w 2014 roku. Rozumiałem, że musimy przygotować się na szerzej zakrojone działania. Dlatego Azow jest jedną z jednostek w Ukrainie, która najbardziej przygotowywała się do wojny na pełną skalę. Pokazały to wyniki brygady w Mariupolu w 2022 roku.
W dzieciństwie marzyłem o zostaniu inżynierem i zbudowaniu w kraju czegoś znaczącego. W dorosłym życiu ojciec nauczył mnie kochać Ukrainę. Powiedział, że nigdy nie będę miał innego kraju. A to oznacza, że albo się za nim opowiesz, albo będziesz koczownikiem nieustannie wędrującym gdzieś bez szansy na rozwój.
Dlatego zrezygnowałem z kariery sportowej w Polsce i wybrałem obronę ojczyzny
Z Azowem, który powstał wiosną 2014 roku w Berdiańsku jako pułk, jestem związany od samego początku. W ciągu 10 lat jednostka rozrosła się z grupy partyzantów do profesjonalnej armii. Często jestem nazywany „ideologiem Azowa”. Uważam jednak, że po prostu odpowiednio pracuję z ludźmi i uświadamiam im, dlaczego wróg musi zostać zniszczony. Tu już nie chodzi o ideologię, tylko o światopogląd. I ważne jest, by przekazać go żołnierzom. I ważne jest to, że ustanowiliśmy pewne tradycje. Zawsze dbaliśmy o rozwój wojska, jego szkolenie, by żołnierze rozumieli, dlaczego tu są.
Wiedziałem, że to nie potrwa 5 minut
Jak zaczął się dla mnie 24 lutego 2022 roku? Już w nocy było jasne, że rano coś się wydarzy. Kazałem chłopakom iść spać, bo czekał nas ciężki dzień. Położyliśmy się o piątej nad ranem, kiedy dotarł już raport, że „coś zaczyna się ruszać”. Uznałem, że powinniśmy pospać jeszcze godzinę. Potem był alarm i zaczęliśmy zabierać rzeczy do Mariupola. Opuszczaliśmy wszystkie bazy, zabieraliśmy wszystko, czego potrzebowaliśmy i niszczyliśmy to, czego nie mogliśmy zabrać. Już stało się jasne, że rozpoczęła się inwazja na pełną skalę. W Mariupolu Rosjanie uderzyli w stację radarową.
Wiedziałem na pewno, że ta wojna nie potrwa 5 minut. Coś takiego istniało tylko w fantazjach Rosjan – że zajmą Kijów w trzy dni. Rozumieliśmy, że ludność jest uspokajana opowieściami, że to zajmie miesiąc, dwa, trzy... Ale rzeczywistość była zupełnie inna.
Rosjanka mówi, jak kochać Rosję
Był 20 maja. Opuszczaliśmy fabrykę [zakłady Azowstal – red.]. Zaprowadzono nas do autobusów i zawieziono do Ołeniwki. Nie pamiętam zbyt dobrze szczegółów niewoli, ale pamiętam, jak Rosjanie przestraszyli się mojej plastikowej walizki, myśląc, że to materiał wybuchowy. Krzyczeli: „Połóż to na ziemi! Co tam jest!? Otwórz to, odsuń się!”. Potem zabrali mi wszystkie moje torby, artykuły higieniczne, maszynkę do strzyżenia, wyrzucili moje jedzenie.
A potem była długa podróż ze strażnikami, helikopterami i wizyta w koszarach. Życie stało się systematyczne, jak w pracy.
Kiedyś przyszła dziennikarka i powiedziała mi, jak bardzo powinienem kochać Rosję – to było bardzo zabawne. Zapytałem ją, dlaczego nie uderzyli na nasze bazy, żeby nie było takiego oporu. Nie było odpowiedzi. Za to powiedzieli: „Zabierzcie go do koszar. Zadaje za dużo pytań”.
Później te pytania wyłaziły mi bokiem, ale pomyślałem, że powinienem zadawać je Rosjanom. Ciekawie było słyszeć, co sobie myśleli, bo ze zdrowym rozsądkiem to nie miało nic wspólnego.
Byłem pewien, że wrócę
Oczywiście w niewoli panował strach. Ktoś kto mówi, że się nie boi, kłamie. Ale po tym, co działo się w Mariupolu, kiedy okupanci niszczyli miasto, zabijając wojskowych i cywilów, strach w niewoli stał się mniejszy. Byłem pewien, że wrócę do domu, nie wiedziałem tylko, kiedy to nastąpi. Czułem jednak, że będę w niewoli do roku – i tak się stało. Przygotowywałem się na to. Gdybym nie został uwolniony, nadal bym się do tego przygotowywał.
Ludzie przyzwyczajają się do wszystkiego. Bez względu na to, co się dzieje, walczymy do końca. Nigdy nie pozwoliłbym sobie na walkę po stronie wroga.
To kwestia wyboru. Możesz ocalić zdrowie lub życie, gdy wróg cię torturuje. Ja wolę być bity i torturowany, ale pozostać lojalny wobec mojego kraju
W niewoli byli tacy, którzy się poddawali. Są ludzie słabsi i silniejsi. W naszym zespole staraliśmy się wspierać siebie nawzajem. Mieliśmy w sobie wystarczająco dużo motywacji, by trwać i nie tracić ducha. Wśród naszych chłopaków bardzo niewielu straciło zapał. Wyczerpanie, niepokój, brak łączności z ojczyzną i bliskimi – to wszystko jest bardzo trudne moralnie. Nie przygotują cię do niewoli, to niemożliwe. Musisz sam przez to przejść. Teraz na podstawie tych wszystkich wydarzeń możemy z grubsza nakreślić pewien model i szkolić wojsko.
W naszym garnizonie wyborem była śmierć albo niewola. Do dowódcy należało uratowanie personelu i w tej sytuacji postąpił słusznie. W przeciwnym razie wszyscy byśmy zginęli.
Szarość - i napis „Ukraina”
Dla mnie niewola była szarością i zwierzęcą egzystencją. Chociaż zwierzęta, wybaczcie, są o wiele lepsze od tych nieludzi. Niewola to także małe rzeczy, które mogą dać ci ukojenie. Na przykład kiedy stoisz cały dzień i nagle znajdujesz małą śrubkę. Ta mała rzecz pomaga zabić długie godziny oczekiwania.
W otępieniu niewoli mieliśmy wiele różnych myśli, bo nie zawsze można było rozmawiać. W ogóle nie można było rozmawiać o niczym poważnym.
Ta szarość trwała do momentu, gdy podczas wymiany zobaczyłem napis „Ukraina”. Dopiero wtedy poczułem ciszę, spokój i wszystko nabrało kolorów. W końcu się odprężyłem, bo poczułem się jak w domu
Mój zwykły dzień w niewoli był nieciekawy. Jedliśmy rzeczy, których teraz nie włożyłbym do ust i których prawdopodobnie nie będę już jadł do końca życia. Nie było prawie żadnej opieki medycznej. Kara mogła być za wszystko – od zgubienia kapcia po powiedzenie jednego słowa za dużo. I pomyśleć, skąd w Rosjanach tyle nienawiści do Ukraińców…
Osobną kwestią jest propaganda, która od lat funkcjonuje w filmach pokazywanych na naszych kanałach telewizyjnych. Okupanci zainwestowali miliardy w propagandę, robili wszystko, by osiągnąć swój cel. Próbując wpoić nam pewne idee, sami uprawiali czysty rasizm. Jak to się objawia? Wszystkie mniejszości etniczne w Rosji są wysyłane na wojnę. Przypomina to rodzaj „oczyszczania”, ponieważ ci ludzie są uważani za gorszych od etnicznych Rosjan.
Poziom okrucieństwa zależał od osoby
W maju 2022 roku cały garnizon Mariupola, około dwóch i pół tysiąca osób, został wzięty do niewoli. Kilkadziesiąt osób zginęło w eksplozji w kolonii karnej. Nie ma informacji o liczbie zabitych i torturowanych, ale z własnych obserwacji mogę powiedzieć, że zmarło lub było brutalnie torturowanych bardzo wielu. Podanie prawdziwych liczb jest niemożliwe, ponieważ Rosjanie je ukrywają. Ciągłe przemieszczanie się dodatkowo utrudnia kontrolowanie sytuacji.
Rosjanie stosowali różne metody znęcania się nad Ukraińcami. Robili, co chcieli. Poziom okrucieństwa zależał od osoby.
Niektórzy chcieli tylko znęcać się psychicznie, inni chcieli bić, torturować i zabijać. Samo myślenie o tym jest przerażające
Gdy nie musisz chodzić ze spuszczoną głową
Obudzili nas w nocy – usłyszeliśmy, że przyjechał konwój. Wsadzili nas do ciężarówki KamAZ i kazali zachowywać się spokojnie, bo inaczej będą strzelać. Powiedzieli, że jedziemy na wymianę. Potem była długa podróż do samolotu, lot z zawiązanymi oczami i kolejna długa jazda autobusem. Dopiero na granicy z Ukrainą zdjęli nam opaski z oczu. Patrzyłem na twarze ludzi obok mnie – zwłaszcza Rosjan, którzy wcześniej nas bili, a teraz byli przyjaźni.
Kiedy przekazano nas stronie ukraińskiej, wszystko się zmieniło. Szarość niewoli zmieniła się w kolorowe odcienie człowieczeństwa, wrażliwości i poprawności. To niesamowite uczucie, gdy zdajesz sobie sprawę, że jesteś otoczony przez swoich ludzi i nie musisz chodzić ze spuszczoną głową. Spotkania z rodziną, telefony do bliskich i powrót do normalnego życia – wszystko to przyniosło mi poczucie spokoju i rozjaśniło świat.
Ludzie, którzy nie rozumieją, że trwa wojna
Wiem, czym jest prawdziwa wojna. To utrata bliskich, traumy, rany i ból. Irytują mnie ludzie, którzy nie zdają sobie sprawy, że w kraju toczy się wojna na pełną skalę. Podczas przerw w dostawie prądu ludzie nie mieli siły się uczyć, szkolić się ani pomagać armii. Bardzo mnie to martwi, ponieważ większość z tych, których znałem, była na froncie.
Ukraińscy żołnierze uczą się na własną rękę, szukając motywacji. Czują wielką miłość do swojego kraju, do rodziny, której bronią. Ich utrata to wielka strata dla ukraińskiej przyszłości.
Wszyscy chcą zwycięstwa, ale co każdy robi?
Za teraźniejszość i przyszłość Ukrainy odpowiedzialni są młodzi ludzie. Starsze pokolenia próbują uniknąć tej odpowiedzialności. W miastach ludzie godzinami stoją w korkach, spalają paliwo zamiast pojechać metrem i wysłać sto hrywien na front. Wszyscy chcą zwycięstwa, ale co każdy z nas robi w tym kierunku?
Pamiętam jednego muzyka, który poszedł na służbę i służy do dziś. Znam go od dawna. Jest wzorem do naśladowania. Tymczasem wielu innych mężczyzn po prostu się bawi. To irytujące. Społeczeństwo musi być przygotowane na rozmowę z ludźmi, którzy przeżyli niewolę i wrócili z frontu.
Baczniej przyglądam się ludziom
Po powrocie z niewoli przeszedłem dwie operacje, rehabilitację, byłem w sanatorium. We wrześniu wróciłem do służby. Niektórzy z moich kolegów z wymiany dopiero teraz wrócili do służby – tak poważne mieli rany.
Po niewoli moje życie zbytnio się nie zmieniło. Wróciłem do służby, bo nie widzę sensu w życiu w cywilu, dopóki wszyscy moi bracia nie wrócą z niewoli. I dopóki nie pochowamy wszystkich zmarłych
Ci chłopcy zasługują na pamięć na wieki. Teraz baczniej przyglądam się ludziom w cywilu.
Niestety, wojna szybko się nie skończy. Musimy odzyskać wszystkie terytoria, a to zajmie trochę czasu. Być może ktoś zostanie zastrzelony na Kremlu i nastanie nowy reżim, który przeprosi i wycofa wojska – ale to mało prawdopodobne. Musimy stworzyć ministerstwo wspierające weteranów. Nasz kraj powinien zrobić to samo, co Stany Zjednoczone, które dużo inwestują w pracę z weteranami.
Dla mnie Ukraina jest wszystkim – i niczym. Wszystkim, ponieważ wszystko, co robisz, robisz dla swojego kraju. I niczym, ponieważ nie musisz jej o nic prosić. Bo każdy powinien coś dla niej zrobić.
Wielu żołnierzy nie potrzebuje orderów ani nagród. Chcą tylko wrócić do swoich rodzin i prowadzić normalne życie
Ukraińska dziennikarka, gospodyni programów telewizyjnych i radiowych. Dyrektorka organizacji pozarządowej „Zdrowie piersi kobiet”. Pracowała jako redaktor w wielu czasopismach, gazetach i wydawnictwach. Od 2020 roku zajmuje się profilaktyką raka piersi w Ukrainie. Pisze książki i promuje literaturę ukraińską. Członkini Narodowego Związku Dziennikarzy Ukrainy i Narodowego Związku Pisarzy Ukrainy. Autorka książek „Ścieżka w dłoniach”, „Iluzje dużego miasta”, „Upadanie”, „Kijów-30”, trzytomowej „Ukraina 30”. Motto życia: Tylko naprzód, ale z przystankami na szczęście.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!