Exclusive
20
min

Aktorka Natalia Mazur: To jedna wibracja, gdy jesteś ze swoimi ludźmi

"Wokół mnie Paryż jest wiosenny, piękny. A ja jestem złamaną obywatelką Ukrainy, która nie chce podziwiać tego piękna, bo chce krzyczeć o wojnie"

Anastazja Kanarska

Natalia wróciła do Ukrainy, by żyć i pracować wśród rodaków. Zdjęcie: Tetiana Wilczynska

No items found.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Siedzimy na ławce w amfiteatrze Łazienek Królewskich, obok nas w wózku śpi 10-miesięczny Jarema. Jego mama, aktorka teatralna i filmowa Natalia Mazur (znana z ról w filmach "Seks i nic osobistego", "Będą z nas ludzie", "Wesele", "Pogrom. 1905") przyjechała do Polski na rezydencję artystyczną w Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego. Do 2022 roku wraz z mężem Wasylem Wasyłykiem, odtwórcą roli króla Jagiełły w popularnym polskim serialu telewizyjnym "Korona królów", mieszkali w Warszawie, gdzie po pandemii otrzymali wiele propozycji aktorskich. Teraz są w swoim rodzinnym Lwowie, gdzie urodził się ich syn.

To inna atmosfera, gdy jesteś ze swoimi

Anastazja Kanarska: W zeszłym roku, kiedy tysiące Ukraińców wyjeżdżało za granicę, Ty wróciłaś do Ukrainy. Żałowałaś tej decyzji?

Natalia Mazur: Szczerze czułam, że chcę być w domu. Wróciłam w sierpniu, w październiku zaczęły się ostrzały elektrowni, w grudniu urodziłam dziecko i musiałam dostosować kąpiele dziecka do harmonogramu przerw w dostawach prądu. Na szczęście nie było zbyt zimno. Mimo tych wszystkich trudów nigdy nie żałowałam powrotu.

Natalia Mazur i Roman Łucki na planie filmu "Seks i nic osobistego". fot: Instagram @nataliiamazur

Chciałam pracować w teatrze i coś powiedzieć. To ta sama wibracja, kiedy jesteś ze swoimi, kiedy jesteś w domu. W sierpniu ubiegłego roku świat nie był tak zmęczony wojną w Ukrainie jak teraz. Czasami wydaje się, że Ukraińcy stali się niewygodni. Kiedyś (zaledwie rok temu) ludzie na świecie byli nam bardziej przychylni i wyrozumiali. Teraz nastrój się zmienił: przestańcie przypominać nam o wojnie, przestańcie publikować te zdjęcia...

AK: Przed powrotem do Ukrainy wzięłaś udział we francuskim projekcie teatralnym. Opowiedz nam o swojej podróży do Paryża.

NM: To po tym wyjeździe zechciałam wrócić do teatru. Bo kiedy zaczęła się inwazja na pełną skalę, przez chwilę myślałam, że mój zawód nie ma sensu, że już nigdy nie będę chciała zajmować się aktorstwem. Wtedy poszłam na kurs medycyny taktycznej w Warszawie. Zaproponowano mi udział w projekcie reżyserowanym przez Rolanda Auzeta "Nous, l'Europe, Banquet des peuples" [My, Europa, uczta narodów - red.] w repertuarze Teatru Atelier. Tematem była heterogeniczność Europy. W czasie gdy rozpoczęła się inwazja na pełną skalę aktorzy tego teatru odbywali tournée po Francji. Zdecydowali wtedy, że muszą dodać do sztuki coś o Ukrainie. A jak można mówić o Ukrainie bez ukraińskiego głosu na scenie? Zaproponowali mi bycie tym głosem i wysłali mi tekst bardzo skoncentrowany na Putinie. Nie chciałam o nim mówić, więc dali to innemu francuskiemu aktorowi, a ja zaproponowałem własną wersję: o Mariupolu, bo to był kwiecień, maj 2022 roku, kiedy nasi obrońcy bohatersko bronili Azowstali.

Prezentacja projektu "Top 10 wydarzeń 2022 roku. Spadający ranking" w ramach rezydencji artystycznej Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego. Fot: Ołena Hołosyj

Wtedy wszyscy czuliśmy, że musimy krzyczeć o tym, co się dzieje. W Warszawie odbywały się liczne wiece. Pamiętam, jak rzucaliśmy papierowymi samolotami w ambasadę niemiecką, domagając się zamknięcia nieba nad Ukrainą.

Zastanawiam się, jak bym się czuła, gdybym pojechała do Paryża w innych okolicznościach. Pewnie by mi się podobało. Paryż wokół mnie był wiosenny, piękny, a ja byłam złamaną obywatelką Ukrainy, która nie chce podziwiać tego piękna, tylko krzyczeć o wojnie. Jednak udało nam się nawiązać dialog, współpraca była dobra. Chociaż był jeden wywiad, podczas którego inteligentny, uprzejmy dziennikarz uparcie unikał tematu wojny.

Czytanie sztuki "Ja, wojna i plastikowy granat" kojarzy mi się z ciążą

AK: Od ubiegłego sezonu pracujesz w Teatrze Łesi Ukrainki we Lwowie. Co znaczy dla Ciebie aktorstwo w czasie wielkiej wojny?

NM: Teatr powinien reagować na to, co dzieje się wokół niego. Analizować, próbować wyjaśniać, przynajmniej prowokować do dyskusji. Mam jedną sztukę, która nie mówi bezpośrednio o wojnie, ale porusza istotne tematy i rysuje ważną paralelę z wojną. Nie wszystkie tematy dotyczą teraz wojny, ale wszystkie powinny dotyczyć dzisiejszego społeczeństwa, naszych obaw i wizji nas samych, ponieważ, mimo wojny, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, mamy różne obawy i górę nierozwiązanych problemów i nieporozumień. Zdecydowanie nie chciałabym teraz robić niczego rozrywkowego. Nie potrafię zapomnieć o sobie nawet na scenie. W ogóle nie da się zapomnieć.

Czytanie performatywne „Osiem krótkich kompozycji o życiu Ukraińców dla zachodniego odbiorcy” Anastazji Kosodii w Jam Factory Art Center”Zdjęcie: Ola Klymiuk

AK: Aktorka i matka - jak współistnieją te dwie role?

NM: Przyszłam do teatru, gdy byłam w piątym miesiącu ciąży. A czytanie performatywne sztuki Niny Zahożenko "Ja, wojna i plastikowy granat", na które zostałam zaproszona, wiąże się z moją ciążą. Ona ma taki piękny, lekki tekst, chociaż dotyczy strasznego tematu. Mama i tata pakują dzieci, chcą wyjechać za granicę, ale zmieniają zdanie i zostają. Rozmawiają o rogalikach i rakietach... Czytałam tę książkę dwa tygodnie przed porodem, miałam już taki superduży brzuch i dziecko się wierciło. Mówię w niej o moim synku, a mój synek już jest we mnie, ma już nawet pieluszkę z rakietami. Mówię mu: "Tu jest słońce, rakiety, ale to są takie dobre rakiety, którymi leci się w kosmos". Podobne zdanie pada w sztuce. Doświadczenie aktorstwa i macierzyństwa są ze sobą powiązane. To bardzo zmysłowe doświadczenie.

Nie wiem, może to hormony. Ale mimo wojny wokół nas, macierzyństwo pomaga mi odczuwać życie i pragnienie życia bardzo intensywnie, dostrzegać piękno.

Zaczęłam próby 20 dni po narodzinach syna. Naprawdę chciałam dołączyć do projektu i myślę, że moje dziecko wspierało mnie w tej decyzji. I nie chciałam stracić siebie. Macierzyństwo samo w sobie nie jest stratą, po prostu zajmuje dużo czasu. Nie ma czasu na umycie włosów czy pomalowanie ust. Ale to rekompensuje coś innego, coś bezcennego.

Będąc w ciąży dużo czytałam mojemu synowi: Mychajło Semenko, Serhij Żadan, przy łóżku leżały tomiki poezji. Słuchał też muzyki [na te słowa Jarema się budzi - przyp. AK].

Mój ulubiony moment to ten, kiedy się budzi. Staram się nigdy tego nie przegapić.

Natalia, jej mąż Vasyl i ich syn Yarema. Zdjęcie:  Ljubow Kvyatkovska

Jestem pierwszą osobą, która wspiera mojego męża

AK: Nie sposób uniknąć tematu żony króla ekranu. Fani wciąż do Ciebie piszą... Jak to było, gdy mąż był u szczytu aktorskiej sławy?

NM: To ciekawe doświadczenie - być żoną króla ekranu. Wiele osób śledzi cię na Instagramie, niektórzy piszą do dziś. Wiem, że czasami w aktorskich parach dochodzi do rywalizacji. W moim przypadku jest odwrotnie: zawsze czuję się tak, jakby to, co dzieje się z Wasylem, działo się ze mną. My jeszcze nie robiliśmy swoich karier w tym samym czasie, cały czas się huśtamy.

Radością jest patrzeć na człowieka, gdy jest w chwili szczęścia. Wydaje mi się, że obejrzałam z Wasylem wszystkie odcinki "Korony królów". Jestem pierwszą fanką mojego męża. Zawsze powtarzam, że jest osobą, która inspiruje mnie do wielu rzeczy w życiu.

Poznaliśmy się, gdy byliśmy studentami. Moja droga nie zawsze była łatwa, ale dzięki Wasylowi nauczyłam się odpuszczać. Jego sposób bycia jest impulsywny, często intuicyjny. To mi się w nim podoba. Jest pracoholikiem i ciężko przygotowuje się do przesłuchań, prób i kręcenia filmów. Nie znam nikogo, kto przywiązuje tak dużą wagę do przygotowań.

W czasie pandemii nie mogłam przyjechać do Warszawy przez pół roku. Potem obaj zaangażowaliśmy się w projekt Wojciecha Smarzowskiego. To był dobry, inspirujący okres. Teraz, o dziwo, kino na Ukrainie nadal istnieje, a my bierzemy udział w castingach. Wasyl jest wspaniałym ojcem i dzielimy się obowiązkami rodzicielskimi po połowie. Trudno mówić o planach, bo przyszłość to w tej chwili taki urojony luksus. Ale dziecko dorasta i to jest coś pięknego.

- Czy zmienisz ten świat na lepsze? - pyta Natalia swojego syna.

Macierzyństwo pomaga Natalii mocniej odczuwać życie. Zdjęcie:  Ljubow Kvyatkovska
No items found.

Dziennikarka i fotografka teatralna. Magister dziennikarstwa Lwowskiego Narodowego Uniwersytetu im. Iwana Franki. Doświadczenie zdobywała w legendarnej lwowskiej gazecie „Postup”, gdzie była odpowiedzialna za strony o kulturze na świecie. Publikowała w licznych mediach w Ukrainie i za granicą. Przez 10 lat była autorką ukraińskiego tygodnika „Nasze Słowo” (Warszawa). Duży wybór jej tekstów można przeczytać w dziale „Sztuka” Zbruc.eu. Współtworzy Sekcję ukraińską Culture.pl. Stypendystka programu Gaude Polonia – 2020 z projektem fotografii teatralnej.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Suspilne Kultura [kanał ukraińskiej telewizji publicznej – red.] wraz z ukraińskim Pen Clubem (Ukraiński PEN) rozpoczął publikację serii esejów ukraińskich intelektualistów na temat miejsca ukraińskiej kultury w kontekście globalnym. Temat przewodni ukraińskiego Pen Clubu na rok 2025 brzmi: „Być w świecie”. „Nasze przetrwanie zależy od nas. Ale bez innych to niemożliwe” – pisze Wołodymyr Jermolenko, filozof, pisarz, prezes Ukraińskiego PEN, autor pierwszego eseju.

Wołodymyr Jermolenko, ukraiński filozof, pisarz, dziennikarz. Zdjęcie: ukraiński PEN

Wojna zawęża przestrzeń. Wciskasz się w ziemię, skręcasz w sobie, zakopujesz w swoim doświadczeniu, jak w kryjówce. Twoje ciało coraz mniej przypomina linię prostą, a coraz bardziej elipsę; otulasz się sobą, próbując być swoją własną ochroną, początkiem i końcem.

Żegnaj, wielości światów, nie wierzymy już w twoje istnienie, coraz częściej postrzegamy inne światy jako nieporozumienie, zdradę, zbrodnię. Czyż przyjemność pośród cierpienia nie jest zbrodnią? Czy normalność pośród nienormalności nie jest zdradą? Czy spokojny, zrównoważony świat podczas ataków rakietowych nie jest iluzją? Nie opowiadajcie nam więcej o zamorskich krainach z rzekami, ptakami i ciepłymi wiatrami od mórz, wiemy, że one nie istnieją. Przynajmniej dla nas.

Mój świat to mieszkanie, piwnica, ziemianka, karetka, schron przeciwbombowy, okop, droga, ramiona mojego dziecka, miejsce na cmentarzu dla tych, których kochałem. Mogę zmierzyć swój świat linijką. Nie będzie dużo większy niż moje ciało

Radykalne zawężenie świata. Przynajmniej to jest uczciwe. Przynajmniej jesteśmy skupieni. Przynajmniej widzimy cel.

Ale... istnieje ryzyko przekroczenia cienkiej linii. Stania się skupionym i ślepym. Stania się wyrazistym i niewidocznym. Krzyczenia z bólu, gdy z drugiej strony, z wielkiego świata, słychać tylko głuchą ciszę.

Nasz własny świat to dla nas za dużo – ale i za mało

Czy nie tego właśnie chce wróg? Abyśmy stracili wielki świat, do którego chcemy dotrzeć, abyśmy wypuścili go z rąk, jak balon? Abyśmy oderwali go od siebie, jak ciężki plecak? Czyż wróg nie chce, byśmy zawsze patrzyli w dół? Czyż wróg nie chce wbić nas w naszą własną ziemię po szyję?

Wojna zawęża przestrzeń, niesie nas w strumieniu do wąskiego, ciemnego tunelu. Nie mamy innego wyboru, musimy być skupieni.

Ale wróg chce również, byśmy nie mieli powietrza, byśmy nie mieli czym oddychać. Chce, byśmy mówili tylko językiem własnego bólu, dla którego coraz bardziej będzie brakować tłumaczy.

Wołodymyr Jermolenko: „Dla dzisiejszych Ukraińców bycie w świecie oznacza widzieć wrażliwość innych poprzez wrażliwość własną”. Zdjęcie: East News

Czy pozwolimy mu na to? Czy pozwolimy mu pozbawić nas naszego języka? Czy pozwolimy mu pozbawić nas szansy na bycie zrozumianymi – tysiące kilometrów od naszych fortyfikacji?

Nie, nie możemy na to pozwolić.

Jednak by to zrobić, musimy nauczyć się sztuki tłumaczenia samych siebie. Tłumaczyć język naszych doświadczeń na języki doświadczeń innych.

Kultura jest przede wszystkim tłumaczeniem doświadczeń. To podróż przez gąszcz niezrozumienia

To tłumaczenie nieprzetłumaczalnego. Bo nigdy nie możesz w pełni przetłumaczyć doświadczenia. Każde doświadczenie jest hieroglifem, szyfrem, zagadką. Ale możesz zacząć próbować. Możesz zacząć się zbliżać.

Bo czyż nie mamy wielkiemu światu czegoś do powiedzenia? Czy nie musimy powiedzieć mu czegoś nie tylko o sobie, ale także o nim? Powiedzieć mu czegoś, czego sam o sobie nie wie?

Być może on nie wie, że doceniasz życie bardziej, gdy ono może od ciebie uciec. Że piękno pojawia się tam, gdzie wcześniej widziałeś to, co przyziemne, banalne, zwyczajne. Że miłość staje się silniejsza przez stratę. Że wolność jest cenna przede wszystkim wtedy, gdy jest pomimo. Że być – to być pomimo.

On być może nie wie, że bycie jest wyjątkiem, a nie regułą. Że życie, być może, istnieje tylko w maleńkiej części czasu i przestrzeni. Że jego mikroskopijna natura nie jest powodem, by je lekceważyć, lecz powodem, by kochać je jeszcze bardziej. Że wiara w przyszłość może uczynić cię niewrażliwym na cuda. I że kiedy tracisz tę pewność, w rzeczywistości zaczynasz coś rozumieć.

Byt i świat nie są tablicami pojęć wciskanymi nam przez autorytety z mądrych książek filozoficznych. Nie jesteśmy maleńkimi owadami na wielkim ciele istnienia ani niewidzialnymi bakteriami na wielkim ciele świata. Bo świat i istnienie również są małe, również mikroskopijne, również zagrożone na tle rozległego pustkowia, które je otacza.

My wszyscy – razem z tym istnieniem, razem z tym światem – jesteśmy krusi i bezbronni. Wszyscy jesteśmy poranieni i niepewni. Wszyscy jesteśmy piękni w swojej złamanej niezłomności. Wszyscy z desperacji zanurzamy się w czułości. Wszyscy jesteśmy rzeczywistością pomimo niemożliwości, kroplami niepojętego cudu

Dla dzisiejszych Ukraińców bycie w świecie nie oznacza zdrady tego, co do nich należy. Być w świecie oznacza widzieć wrażliwość innych poprzez wrażliwość własną. Widzieć niebezpieczeństwo tam, gdzie inni widzą tylko kolejne jutro. Być gotowym na konfrontację z tym, co jest silniejsze od ciebie.

Bycie w świecie oznacza dopuszczanie do siebie innych doświadczeń. Ale oznacza również przekonanie innych kultur i narodów, że bez naszego doświadczenia nie mogą się obejść. Uczyć się na pamięć historii plemion innych ludzi, wiedząc, że one wkrótce przetną się z naszymi. Rysować mapy odległych kontynentów, rozpoznając na nich nasze góry i rzeki.

Bycie w świecie oznacza bycie w domu. Tyle tylko, że ten dom stał się dziś nieco większy.

Wojna zawęża przestrzeń. Ale też nagle dramatycznie ją rozszerza. A my, wciskając się w swoją ziemię, zyskujemy zdolność objęcia całej planety.

Tekst eseju można również przeczytać na stronie Suspilne Kultura

20
хв

„Musimy nauczyć się sztuki tłumaczenia samych siebie”. Esej Wołodymyra Jermolenki

7 premier teatralnych Kijowa w styczniu i lutym 2025 r.:

1. „Kopanie”

Kiedy: 3 lutego
Gdzie: Teatr Operacji Wojennych – w pomieszczeniach Narodowego Centrum Łesia Kurbasa, ul. Wołodymyrska 23w

Teatr Operacji Wojennych to nowy teatr na mapie Kijowa. Został stworzony przez reżysera Aleksa Boroweńskego, a grają w nim wyłącznie wojskowi i weterani wojenni (nie wszyscy byli wcześniej aktorami).

„Kopanie” to sztuka oparta na biografii Wasyla Stusa, która bada mity o męskości i odbrązawia wyobrażenia o poecie. Wykorzystuje wiersze Stusa, materiały z protokołów jego przesłuchań, muzykę Rammstein i Bohren & der Club of Gore, a także ukraińskie pieśni ludowe i rocka syberyjskiego. Spektakl jest immersyjny, co oznacza, że publiczność będzie zaangażowana w proces twórczy.

2. „Falstaff”

Kiedy: 24 i 25 stycznia, 21 i 22 lutego
Gdzie: Opera Kijowska, ulica Meżyhirska 2

Opera Kijowska prezentuje pierwszą premierę 2025 roku: operę „Falstaff” Giuseppe Verdiego, komedię muzyczną o przebiegłym awanturniku i jego przygodach. To ostatnia, 26., opera słynnego włoskiego kompozytora i jego trzecia opera oparta na historii z Szekspira. To też prawdziwy ewenement w historii Opery Kijowskiej, ponieważ do tej pory dzieło to nigdy nie było wystawiane w Kijowie. Dzięki wysiłkom zespołu kreatywnego teatru błyskotliwa i pełna humoru opera buffo „Falstaff” pojawia się teraz na kijowskiej scenie po ukraińsku.

3. „Chudnę od poniedziałku”

Kiedy: 17 i 18 stycznia (pokaz przedpremierowy)
Gdzie: Teatr Dziki – w siedzibie Teatru Brawo, ul. Ołesia Honczara 79

Dramatopisarka Olga Maciupa stworzyła sztukę opartą na prawdziwych wydarzeniach – na podstawie ankiety dotyczącej problemów kobiet plus size. W ankiecie wzięło udział ponad 200 kobiet.

Byłe uczestniczki popularnego programu o odchudzaniu spotykają się na pogrzebie koleżanki, która zmarła w dziwnych okolicznościach. Nie widziały się od dwóch lat, ale każda otrzymała list od zmarłej, co sprawiło, że porzuciły swoje zajęcia i udały się na spotkanie. Jakie tajemnice poznają na pogrzebie. I po tym czy będą się w stanie ze sobą kontaktować?

Projekt jest realizowany przy wsparciu Ukraińskiego Funduszu Kobiet.

4. „Niebezpieczne związki”

Kiedy: 10 i 30 stycznia, 9 lutego
Gdzie: Teatr Młody, ul. Prorizna 17

Andrij Biłous, dyrektor artystyczny Teatru Młodego, przedstawia własną wizję powieści francuskiego pisarza Pierre’a Chauderlos de Laclosa, który w XVIII wieku, w przededniu rewolucji francuskiej, opisywał obyczaje francuskiej szlachty. W wersji Biłousa akcja rozgrywa się w latach 20. XX wieku – ponad 120 kostiumów i imponująca scenografia robią wrażenie.

Życie markizy Isabelle de Merteuil jest pełne gwałtownych namiętności i intryg. W swoją kolejną grę angażuje starego przyjaciela Valmonta, cynicznego zdobywcę kobiecych serc. Dla zabawy żąda od niego, by uwiódł 15-letnią Cecile Volange, która wkrótce ma zostać wydana za mąż. Podstępny plan intrygantki zostaje jednak pokrzyżowany przez niespodziewane zauroczenie Valmonta niedostępną dotąd Cecile.

Aby pokonać największą przeszkodę, markiza i Valmont są zmuszeni zawrzeć diabelski zakład. A ten zmienia ich życie w okrutną grę, z której nikt nie wyjdzie zwycięsko.

5. „Złote dziewczyny”

Kiedy: 18, 19 i 31 stycznia oraz 8, 9 i 23 lutego
Gdzie: Teatr na Padole, zejście Andrijiwskie 20a

Teatr na Padole i reżyser Ihor Matwijiw przedstawiają lekki dramat „Złote dziewczyny” – o tym, że można zacząć życie na nowo, nawet jeśli wydaje się, że wszystko się skończyło. Sztuka została napisana przez amerykańskiego dramaturga Ivana Menchella, znanego z pracy nad serialami telewizyjnymi „Filip z przyszłości” i „Jonas”.

Trzy wdowy spotykają się raz w miesiącu, aby wypić herbatę i poplotkować, a potem przyciąć bluszcz na grobach swoich mężów. Po jakimś czasie okazuje się, że Ida, Doris i Lucille nie mają nic przeciwko dobrej zabawie, a nawet romansowi z siwowłosym mężczyzną na cmentarzu.

6. „Syn”

Kiedy: 18 i 19 stycznia, 5 i 16 lutego
Gdzie: Teatr Dramatu i Komedii na lewym brzegu Dniepru, aleja Browarska 25

Po raz pierwszy w Ukrainie. Spektakl „Syn” oparty jest na kultowej sztuce z trylogii współczesnego francuskiego dramaturga Floriana Zellera, w tłumaczeniu Iwana Riabczija. Reżyserem jest Jewhen Rezniczenko.

Dlaczego członkowie rodziny czasami się nie słyszą lub nie rozumieją? Dlaczego coś, co wczoraj sprawiało przyjemność, dziś traci smak? I jak możesz uratować najbliższą osobę, jeśli nie potrafisz poradzić sobie ze swoimi wewnętrznymi demonami?

Pierre jest odnoszącym sukcesy prawnikiem, który zaczyna swoje szczęśliwe życie od zera. Ale czy będzie w stanie zostawić przeszłość za sobą?

7. „Tatuowana róża”

Kiedy: 1, 2 i 21 lutego
Gdzie: Teatr im. Łesi Ukrainki, ulica Bohdana Chmielnickiego 5

Reżyser Dmytro Bohomazow wraz z aktorem Andrijem Samininem, który dołączył jako drugi reżyser, wystawili sztukę Tennessee Williamsa, klasyka amerykańskiego dramatu XX wieku. Sam autor określił „Tatuowaną różę” jako „dramatyczny list miłosny do świata”.

Serafina przez długi czas żyła wyłącznie miłością do zmarłego męża Rosario. Odcinając się od świata, skupia się na przetrwaniu swojej tragedii. Plotki o jego licznych zdradach tylko podsycają ogień zazdrości w jej sercu, a kiełki pierwszej miłości jej młodej córki zostają poświęcone na ołtarzu matczynych lęków. Wydaje się, że nic nie może wstrząsnąć zaciekłym oddaniem Serafiny dla jej dawnej miłości. Ale wszystko nagle się zmienia, gdy w jej domu pojawia się dziwny młody mężczyzna, Alvaro.

„Tatuowana róża” to profesjonalny debiut studentów studia Dmitrija Bohomazowa. Warsztat młodych aktorów może nie jest jeszcze dopracowany, ale z pewnością są pełni pasji. A do wydarzeń na scenie przygrywa zespół muzyczny grający na żywo.

<span class="teaser"><img src="https://cdn.prod.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/6781332bd907b894cfc7b426_%D0%B2%D0%B0%D1%80%D1%88%D0%B0%D0%B2%D0%B0%20%D1%82%D0%B5%D0%B0%D1%82%D1%80.jpg">„Przeczytaj także: Polecamy: 7 warszawskich premier teatralnych w styczniu i lutym ”</span>

20
хв

Polecamy: 7 kijowskich premier teatralnych w styczniu i lutym

Oksana Gonczaruk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Odeszła Switłana Oleszko

Ексклюзив
20
хв

Wielka wojna zawsze wywołuje mikrowojny. W rodzinnych wszechświatach

Ексклюзив
20
хв

Natalia Sumska: Teatr to mój ogień i miecz

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress