Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
Siedzimy na ławce w amfiteatrze Łazienek Królewskich, obok nas w wózku śpi 10-miesięczny Jarema. Jego mama, aktorka teatralna i filmowa Natalia Mazur (znana z ról w filmach "Seks i nic osobistego", "Będą z nas ludzie", "Wesele", "Pogrom. 1905") przyjechała do Polski na rezydencję artystyczną w Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego. Do 2022 roku wraz z mężem Wasylem Wasyłykiem, odtwórcą roli króla Jagiełły w popularnym polskim serialu telewizyjnym "Korona królów", mieszkali w Warszawie, gdzie po pandemii otrzymali wiele propozycji aktorskich. Teraz są w swoim rodzinnym Lwowie, gdzie urodził się ich syn.
To inna atmosfera, gdy jesteś ze swoimi
Anastazja Kanarska: W zeszłym roku, kiedy tysiące Ukraińców wyjeżdżało za granicę, Ty wróciłaś do Ukrainy. Żałowałaś tej decyzji?
Natalia Mazur: Szczerze czułam, że chcę być w domu. Wróciłam w sierpniu, w październiku zaczęły się ostrzały elektrowni, w grudniu urodziłam dziecko i musiałam dostosować kąpiele dziecka do harmonogramu przerw w dostawach prądu. Na szczęście nie było zbyt zimno. Mimo tych wszystkich trudów nigdy nie żałowałam powrotu.
Chciałam pracować w teatrze i coś powiedzieć. To ta sama wibracja, kiedy jesteś ze swoimi, kiedy jesteś w domu. W sierpniu ubiegłego roku świat nie był tak zmęczony wojną w Ukrainie jak teraz. Czasami wydaje się, że Ukraińcy stali się niewygodni. Kiedyś (zaledwie rok temu) ludzie na świecie byli nam bardziej przychylni i wyrozumiali. Teraz nastrój się zmienił: przestańcie przypominać nam o wojnie, przestańcie publikować te zdjęcia...
AK: Przed powrotem do Ukrainy wzięłaś udział we francuskim projekcie teatralnym. Opowiedz nam o swojej podróży do Paryża.
NM: To po tym wyjeździe zechciałam wrócić do teatru. Bo kiedy zaczęła się inwazja na pełną skalę, przez chwilę myślałam, że mój zawód nie ma sensu, że już nigdy nie będę chciała zajmować się aktorstwem. Wtedy poszłam na kurs medycyny taktycznej w Warszawie. Zaproponowano mi udział w projekcie reżyserowanym przez Rolanda Auzeta "Nous, l'Europe, Banquet des peuples" [My, Europa, uczta narodów - red.] w repertuarze Teatru Atelier. Tematem była heterogeniczność Europy. W czasie gdy rozpoczęła się inwazja na pełną skalę aktorzy tego teatru odbywali tournée po Francji. Zdecydowali wtedy, że muszą dodać do sztuki coś o Ukrainie. A jak można mówić o Ukrainie bez ukraińskiego głosu na scenie? Zaproponowali mi bycie tym głosem i wysłali mi tekst bardzo skoncentrowany na Putinie. Nie chciałam o nim mówić, więc dali to innemu francuskiemu aktorowi, a ja zaproponowałem własną wersję: o Mariupolu, bo to był kwiecień, maj 2022 roku, kiedy nasi obrońcy bohatersko bronili Azowstali.
Wtedy wszyscy czuliśmy, że musimy krzyczeć o tym, co się dzieje. W Warszawie odbywały się liczne wiece. Pamiętam, jak rzucaliśmy papierowymi samolotami w ambasadę niemiecką, domagając się zamknięcia nieba nad Ukrainą.
Zastanawiam się, jak bym się czuła, gdybym pojechała do Paryża w innych okolicznościach. Pewnie by mi się podobało. Paryż wokół mnie był wiosenny, piękny, a ja byłam złamaną obywatelką Ukrainy, która nie chce podziwiać tego piękna, tylko krzyczeć o wojnie. Jednak udało nam się nawiązać dialog, współpraca była dobra. Chociaż był jeden wywiad, podczas którego inteligentny, uprzejmy dziennikarz uparcie unikał tematu wojny.
Czytanie sztuki "Ja, wojna i plastikowy granat" kojarzy mi się z ciążą
AK: Od ubiegłego sezonu pracujesz w Teatrze Łesi Ukrainki we Lwowie. Co znaczy dla Ciebie aktorstwo w czasie wielkiej wojny?
NM: Teatr powinien reagować na to, co dzieje się wokół niego. Analizować, próbować wyjaśniać, przynajmniej prowokować do dyskusji. Mam jedną sztukę, która nie mówi bezpośrednio o wojnie, ale porusza istotne tematy i rysuje ważną paralelę z wojną. Nie wszystkie tematy dotyczą teraz wojny, ale wszystkie powinny dotyczyć dzisiejszego społeczeństwa, naszych obaw i wizji nas samych, ponieważ, mimo wojny, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, mamy różne obawy i górę nierozwiązanych problemów i nieporozumień. Zdecydowanie nie chciałabym teraz robić niczego rozrywkowego. Nie potrafię zapomnieć o sobie nawet na scenie. W ogóle nie da się zapomnieć.
AK: Aktorka i matka - jak współistnieją te dwie role?
NM: Przyszłam do teatru, gdy byłam w piątym miesiącu ciąży. A czytanie performatywne sztuki Niny Zahożenko "Ja, wojna i plastikowy granat", na które zostałam zaproszona, wiąże się z moją ciążą. Ona ma taki piękny, lekki tekst, chociaż dotyczy strasznego tematu. Mama i tata pakują dzieci, chcą wyjechać za granicę, ale zmieniają zdanie i zostają. Rozmawiają o rogalikach i rakietach... Czytałam tę książkę dwa tygodnie przed porodem, miałam już taki superduży brzuch i dziecko się wierciło. Mówię w niej o moim synku, a mój synek już jest we mnie, ma już nawet pieluszkę z rakietami. Mówię mu: "Tu jest słońce, rakiety, ale to są takie dobre rakiety, którymi leci się w kosmos". Podobne zdanie pada w sztuce. Doświadczenie aktorstwa i macierzyństwa są ze sobą powiązane. To bardzo zmysłowe doświadczenie.
Nie wiem, może to hormony. Ale mimo wojny wokół nas, macierzyństwo pomaga mi odczuwać życie i pragnienie życia bardzo intensywnie, dostrzegać piękno.
Zaczęłam próby 20 dni po narodzinach syna. Naprawdę chciałam dołączyć do projektu i myślę, że moje dziecko wspierało mnie w tej decyzji. I nie chciałam stracić siebie. Macierzyństwo samo w sobie nie jest stratą, po prostu zajmuje dużo czasu. Nie ma czasu na umycie włosów czy pomalowanie ust. Ale to rekompensuje coś innego, coś bezcennego.
Będąc w ciąży dużo czytałam mojemu synowi: Mychajło Semenko, Serhij Żadan, przy łóżku leżały tomiki poezji. Słuchał też muzyki [na te słowa Jarema się budzi - przyp. AK].
Mój ulubiony moment to ten, kiedy się budzi. Staram się nigdy tego nie przegapić.
Jestem pierwszą osobą, która wspiera mojego męża
AK: Nie sposób uniknąć tematu żony króla ekranu. Fani wciąż do Ciebie piszą... Jak to było, gdy mąż był u szczytu aktorskiej sławy?
NM: To ciekawe doświadczenie - być żoną króla ekranu. Wiele osób śledzi cię na Instagramie, niektórzy piszą do dziś. Wiem, że czasami w aktorskich parach dochodzi do rywalizacji. W moim przypadku jest odwrotnie: zawsze czuję się tak, jakby to, co dzieje się z Wasylem, działo się ze mną. My jeszcze nie robiliśmy swoich karier w tym samym czasie, cały czas się huśtamy.
Radością jest patrzeć na człowieka, gdy jest w chwili szczęścia. Wydaje mi się, że obejrzałam z Wasylem wszystkie odcinki "Korony królów". Jestem pierwszą fanką mojego męża. Zawsze powtarzam, że jest osobą, która inspiruje mnie do wielu rzeczy w życiu.
Poznaliśmy się, gdy byliśmy studentami. Moja droga nie zawsze była łatwa, ale dzięki Wasylowi nauczyłam się odpuszczać. Jego sposób bycia jest impulsywny, często intuicyjny. To mi się w nim podoba. Jest pracoholikiem i ciężko przygotowuje się do przesłuchań, prób i kręcenia filmów. Nie znam nikogo, kto przywiązuje tak dużą wagę do przygotowań.
W czasie pandemii nie mogłam przyjechać do Warszawy przez pół roku. Potem obaj zaangażowaliśmy się w projekt Wojciecha Smarzowskiego. To był dobry, inspirujący okres. Teraz, o dziwo, kino na Ukrainie nadal istnieje, a my bierzemy udział w castingach. Wasyl jest wspaniałym ojcem i dzielimy się obowiązkami rodzicielskimi po połowie. Trudno mówić o planach, bo przyszłość to w tej chwili taki urojony luksus. Ale dziecko dorasta i to jest coś pięknego.
- Czy zmienisz ten świat na lepsze? - pyta Natalia swojego syna.
Dziennikarka i fotografka teatralna. Magister dziennikarstwa Lwowskiego Narodowego Uniwersytetu im. Iwana Franki. Doświadczenie zdobywała w legendarnej lwowskiej gazecie „Postup”, gdzie była odpowiedzialna za strony o kulturze na świecie. Publikowała w licznych mediach w Ukrainie i za granicą. Przez 10 lat była autorką ukraińskiego tygodnika „Nasze Słowo” (Warszawa). Duży wybór jej tekstów można przeczytać w dziale „Sztuka” Zbruc.eu. Współtworzy Sekcję ukraińską Culture.pl. Stypendystka programu Gaude Polonia – 2020 z projektem fotografii teatralnej.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!