Exclusive
20
min

Agnieszka Holland: "Dla nas, Polaków, Ukraina jest gwarantem niepodległości. Bez Polski Ukraina nie dostanie się do Europy"

Wy, ukraińskie kobiety, macie pełne prawo walczyć o swoje życie, swoją godność, swoje dzieci, swoją przyszłość. Nie dajcie się uciskać i nie myślcie, że nie macie do niczego prawa - mówi wybitna polska reżyserka filmowa

Maria Górska

Agnieszka Holland fot: Wojciech Olszanka / East News

No items found.

Spotykamy się w starym warszawskim mieszkaniu Agnieszki. Drzwi otwiera mi żywa legenda filmu. Przyniosłam białe lilie w podziękowaniu za film o Hołodomorze [światowa premiera "Obywatela Jonesa" odbyła się w lutym 2019 roku na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie - red.] Siadamy przy stole pod obrazem Francisco Goi "Saturn pożerający syna". Pokazuję pani Holland zwiastun filmu, który przywiozłam ze sobą z Ukrainy. To część materiału roboczego do filmowej sagi o pisarzu Stanisławie Vincenzie, Homerze z Huculszczyzny. Kręciliśmy ten film w Karpatach z polsko-ukraińską ekipą jeszcze przed wojną.

Po polskiej stronie nad filmem o autorze huculskiej epopei "Na wysokiej połoninie" pracowali przyjaciele pani Holland, m.in. reżyser Jan Kidawa-Błoński, operator Łukasz Gutt i inni artyści. Często widzę ich wspólne zdjęcia na Facebooku z protestów demokratycznych w Warszawie. Oleh Drach miał zagrać Vincenza w naszym filmie. Pojawia się też w najnowszym filmie Holland "Zielona granica", który zdobył nagrodę specjalną na tegorocznym festiwalu w Wenecji. Oglądamy razem zwiastun filmu o Vincenzie, w którym gram jego żonę. W zakończeniu, z walizką i dziećmi, uciekamy spod sowieckiej okupacji przez zaśnieżone Karpaty, idąc przez góry. Myślę o planach, którym przeszkodziła wojna. I o wszystkich tymczasowych emigrantach, w tym o mnie.

Agnieszka Holland i Maria Górska

Nie było mnie w domu od 18 miesięcy. Kto wie, czy kiedykolwiek będziemy w stanie nakręcić film o Vincenzie? I kiedy wojna się skończy, a świat wróci do normalności?

Pijemy mocną czarną kawę, jemy czekoladę i rozmawiamy. O tyranach i naturze zła, o ukraińskim kinie i pomaganiu ludziom na froncie. Rozmawiamy też o nowym filmie wybitnego reżysera "Zielona granica", który opowiada o wykorzystywaniu przez Putina i Łukaszenkę migrantów jako broni.

Maria Górska: Pani poprzedni film, "Obywatel Jones", opowiada o dziennikarzu, który chce powiedzieć światu prawdę o Hołodomorze na Ukrainie. Podczas kręcenia "Zielonej granicy" sama pracowała Pani jako dziennikarka. Pani zespół przeprowadził setki wywiadów z aktywistami, strażnikami granicznymi, lekarzami, policjantami i uchodźcami podczas przygotowywania filmu. Jak to było pracować nad tematem, problemem, który wciąż widzimy na ekranach telewizorów i w wiadomościach?

Agnieszka Holland: Z tego punktu widzenia jest to film wyjątkowy. Zazwyczaj filmy fabularne opowiadają o rzeczach, które już się wydarzyły, niejako "zamrożonych w bursztynie". Oczywiście inaczej jest w przypadku inwazji na pełną skalę - teraz i wtedy, gdy wojna w Donbasie rozpoczęła się po aneksji Krymu. Ukraińscy filmowcy zareagowali bardzo szybko. Od dawna mam wrażenie, że świat stoi nad przepaścią. I jeśli nie zaczniemy budować mostu nad tą przepaścią, to w nią wpadniemy. Po prostu robię to, co umiem - robię filmy, które pokazują zagrożenie, które szokują, które robią wrażenie, które pozwalają nam zrozumieć i doświadczyć czegoś więcej.

MG: Jakie kwestie są ważne dla publiczności i dla Pani jako artystki w "Zielonej granicy"?

AH: To, co dzieje się na granicy Polski i Białorusi, jest tematem tabu. Dzieją się tam straszne rzeczy, a polskie służby nie pokazują się w najlepszym świetle. Mówimy o tym głośno.

Chodzi o strach przed Innym, który nagle się pojawi i naruszy naszą strefę komfortu. Boimy się takich ludzi, boimy się obcego, boimy się biedy, boimy się inności - innego koloru skóry, innej religii, innego zapachu. Boimy się, że oni (uchodźcy) przyjadą i zabiorą nasz komfort, nasze przyzwyczajenia, naszą kulturę

Ten strach jest tak silny, że jest wykorzystywany przez populistycznych polityków, którzy często są autokratyczni, a nawet totalitarni, jak Putin. Uważał on, że Unia Europejska ma dość, jest bogata, nieco leniwa - i bardzo łatwo ją zdestabilizować zagrożeniem ze strony uchodźców. Populistyczni politycy mówią: "Powstrzymamy ich! A inni (opozycja) ich wpuszczą, a wtedy ta horda was zaleje! A to są okropni ludzie - roznoszą zarazki i pasożyty, nienawidzą kobiet, gwałcą, są pedofilami, bestialstwem, terrorystami"

Ci migranci są tak odczłowieczeni, że w oczach wielu narodów nie są już ludźmi. A w takiej sytuacji można z nimi zrobić wszystko, prawda? Przeszliśmy już przez to w przeszłości i w najnowszej historii. Kiedy ktoś nie jest dla nas człowiekiem, a jedynie karaluchem, nie ma problemu z jego zniszczeniem. Właśnie tego się obawiam. Boję się, że jeśli teraz nie przestaniemy, będziemy zmierzać w kierunku przyzwolenia na wyginięcie. O tym właśnie jest mój film

MG: Ten film wywołał skandal w polskich mediach..

AH: Media rządowe mnie nie lubią. Mówią, że "Putin napisał scenariusz, a Łukaszenko go wyreżyserował", jakbym służyła Putinowi i Łukaszence. I do pewnego stopnia ta fraza o Putinie i Łukaszence jest prawdą, ponieważ Putin faktycznie napisał scenariusz tej historii, Łukaszenko ją wyreżyserował, a my, przedstawiciele wolnego świata Unii Europejskiej, mamy pewne role do odegrania, podobnie jak uchodźcy. Pozostaje jednak pytanie, jakie role wybierzemy i kogo odegramy w tym strasznym spektaklu.

MG: 150 milionów ludzi ucieka przed wojną, zmianami klimatycznymi, głodem i puka do bram Europy. Jakie jest wyjście z tej sytuacji?

AH: Są dwie opcje: albo zamienimy się w masowych morderców, zaczniemy bombardować łodzie na Morzu Śródziemnym, postawimy karabiny maszynowe na granicy z Białorusią i będziemy strzelać, albo wymyślimy coś, co pomoże nam współistnieć i pomagać sobie wzajemnie.

Kadr z filmu Holland "Zielona granica". Fot: Agata Kubis / Kino Świat

MG: Polacy otworzyli swoje domy i serca dla Ukraińców uciekających przed rosyjską wojną. Jak Pani na to patrzy?

AH: Polacy przeżywali bardzo głębokie emocje, kiedy rozpoczęła się inwazja na pełną skalę.

Ludzie nie pojechali pomagać tylko po to, aby opublikować zdjęcie na Instagramie, ale zainwestowali czas, pieniądze, a czasem nawet podjęli ryzyko, podróżując w głąb Ukrainy. Pojechało tam wielu moich przyjaciół.

Transportowali uchodźców, kamizelki kuloodporne dla żołnierzy, lekarstwa i zwierzęta. Była to głęboka i szczera pomoc, która pozostaje ważnym wspomnieniem

A kiedy jakiś polityk PIS [rządząca w Polsce partia Prawo i Sprawiedliwość - red.] i mówi, że Ukraińcy są niewdzięczni, to dałabym mu w twarz. Pomaganie komuś i domaganie się wdzięczności to kompletny brak klasy.

MG: Ukraina dziękuje! Dziękuję również Polsce i pani, pani Holland, za wsparcie. Czy jakaś historia poruszyła Panią osobiście?

AH: Bardzo zaprzyjaźniliśmy się z rodziną Saszy Kostiny, producenta "Pamfira" [ukraiński film fabularny z 2022 roku opowiadający o mężczyźnie powracającym do rodzinnej wioski, gdzie ponownie musi zmierzyć się z przemytniczym biznesem, od którego chciał uciec wiele lat temu - red. Zatrzymali się u nas w Bretanii na kilka miesięcy. To był trudny okres, wszyscy byli w szoku i traumie. I adoptowali malutkie dziecko ze szpitala dla wcześniaków. Byliśmy wszyscy z tą dziewczynką i z bardzo wrażliwym i dobrym chłopcem, Timurem, który również urodził się przedwcześnie. Widziałam ich cierpienie.

Ja również doświadczyłam emigracji wiele lat temu w Paryżu. W stanie wojennym byłam za granicą i nagle zostałem odcięty od rodziny, zostałam z jedną walizkę. Ponieważ udzieliłam kilku wywiadów przeciwko reżimowi, nie mogłam wrócić. Ten pierwszy rok, dopóki nie udało mi się sprowadzić córki, był bardzo trudny. Dlatego doskonale rozumiem, co czują tacy ludzie. Ci, którzy uciekli z okupowanych terytoriów i nie mają dokąd wrócić, a także ci z Kijowa, Charkowa czy Odessy, żyją w ciągłym stresie.

MG: Widziała Pani "Pamfira"?

AH: Tak, widziałam ten film w zeszłym roku w Cannes. Był bardzo mocny. Obejrzałam też kilka innych bardzo dobrych nowych ukraińskich filmów, takich jak "Klondike" i "Wizję motyla".

MG: Jako ekspertka z Ukraińskiej Państwowej Agencji Filmowej przeczytałam scenariusz "Wizji motyla". Maksym Nakoneczny jest bardzo utalentowanym młodym reżyserem, a Iryna Cilyk napisała mocny scenariusz. Nawiasem mówiąc, jest ona jedną z autorek naszego magazynu sestry.eu.

AH: Iryna i ja jesteśmy dobrymi przyjaciółkami. W zeszłym roku zasiadałyśmy w jury filmów dokumentalnych w Cannes

Kadr ze zwiastuna filmu o Stanisławie Vincenzie.

MG: Musiała Ci opowiadać o życiu w Kijowie w czasie wojny, które przypomina nieco Warszawę w czasie Powstania Warszawskiego [matka Agnieszki Holland, dziennikarka Irena Rybczyńska-Holland, brała udział w Powstaniu Warszawskim. — wyd. ] . Dlaczego historia się powtarza?

AH: Bo niczego się nie nauczyliśmy. Kiedy robiłam filmy o II wojnie światowej (trzy z nich o Holokauście), ludzie pytali mnie: "Dlaczego robisz filmy na ten temat, przecież to historia". A ja odpowiadałam, że robię je, bo mam wrażenie, że to nie jest historia, że to zagrożenie może się obudzić w każdej chwili i że Holokaust był rodzajem szczepionki dla Europy i świata, ale ta szczepionka przestała działać. Już minęła, a my jako ludzkość znów jesteśmy gotowi na wszelkie zbrodnie, okropieństwa i tortury o apokaliptycznej skali.

MG: Masowe straty ludzkie, przemoc seksualna jako broń, tortury i morderstwa tysięcy ludzi w miastach i wsiach - wszystko to widzimy teraz ponownie: w Iziumie, Charkowie, Chersoniu i miastach w pobliżu Kijowa. Na czym polega fenomen Putina i współczesnej Rosji? Jak wytłumaczyć takie barbarzyństwo i okrucieństwo w naszych czasach?

AH: Nie można tego wyjaśnić inaczej niż naturą zła.

Ludzkość ma skłonność do zła. Nic nie może powstrzymać potencjału zła, gdy mechanizm zostanie wprawiony w ruch - czasem nawet przez jedną osobę

Wydawało się, że po wynalezieniu bomby atomowej i innych zdalnych metod prowadzenia wojny nie będzie już wojen takich jak pierwsza czy druga wojna światowa. Ale to, co dzieje się teraz na Ukrainie, jak wygląda ten front, przypomina I wojnę światową. Siedzą w okopach po jednej stronie, siedzą w okopach po drugiej stronie, posuwają się naprzód przez kilometr, zaminowując teren. Wydaje się, że to wszystko to jakaś rekonstrukcja, że to się nie dzieje teraz, nie dzieje się naprawdę

MG: Mam takie samo wrażenie. Czas, który upłynął między II wojną światową a dniem dzisiejszym, inwazją Rosji na Ukrainę, wydaje się kurczyć. Czytam teraz Remarque'a. I kiedy przeglądam media społecznościowe i widzę zdjęcia z frontu, z okopów, wydaje się, jakby książka ożywała. To kompletny koszmar.

AH: A jednocześnie 500 kilometrów dalej toczy się normalne życie. A po pierwszych wielkich emocjach nikt nawet nie włącza telewizora, gdy pojawiają się wiadomości o wojnie

MG: Co myśli Pani o Putinie? Gdyby miała Pani nakręcić o nim film, o czym byłby? Co sprawia, że 120 milionów Rosjan jest mu posłusznych?

AH: Myślę, że to z powodu jego pewności siebie i poczucia, że może wszystko. Większość tyranów XX wieku nie była wielkimi ludźmi. Hitler był żałosnym małym człowieczkiem, Stalin był rodzajem dziobatego małego Gruzina. Nie mówię tylko o ich cechach zewnętrznych, ale także o tym, że nie mieli żadnych szczególnych cech intelektualnych. Wszyscy mieli w sobie jakiś rys psychopatii.

Putina można również nazwać psychopatą - klinicznym narcyzem. Taka osoba staje się naprawdę niebezpieczna, gdy naciśnie przycisk, który sprawia, że inni za nią podążają. To jak szczurołap prawda?

Człowiek-szczur gra na flecie, a ludzie podążają za nim jak zafascynowane zwierzęta, wierząc, że zaprowadzi ich do miejsca, w którym będą szczęśliwi. Putin jest w pewnym sensie kopią Stalina, ale jest mniej interesujący niż oryginał. To obrzydliwy człowiek, który czyni wiele zła. Świat byłby lepszym miejscem, gdyby z niego zniknął.

MG: W Europie wciąż są przywódcy, którzy szukają porozumienia z Rosją. Papież Franciszek zwraca się do rosyjskiej młodzieży katolickiej jako spadkobierców wielkiej Rosji, kraju o wybitnej kulturze i człowieczeństwie. Ale rosyjska kultura to kultura imperium, a historia kraju tonie we krwi. Dlaczego niektórzy Europejczycy wciąż tego nie rozumieją? Jaka będzie przyszłość Rosji?

AH: Światowi przywódcy uważają, że Rosji nie da się całkowicie wymazać, bo jest na to za duża. Nie zniknie, więc musimy jakoś z nią żyć, budować relacje w taki sposób, by bardziej opłacało się jej być pokojowo nastawioną. Taki był plan, prawda? Dopiero później okazało się, że działali irracjonalnie. Wszystkie reżimy autorytarne, zwłaszcza te, na których czele stoi jedna osoba i gdzie panuje swoisty kult jednostki, nie działają racjonalnie. Utrzymanie władzy jest tam ważniejsze niż sytuacja ekonomiczna, dobrobyt czy szczęście obywateli. To są rzeczy absolutnie drugorzędne. Obywatele kraju autorytarnego nie potrzebują bogactwa i szczęścia. Trzeba im wmówić, że tylko ten przywódca, tylko ten dyktator ich zbawi i poprowadzi do lepszego świata.

Rosja to straszny kraj. I jest strasznie nieszczęśliwa. W końcu ofiarami tych wszystkich rosyjskich tyranów są sami Rosjanie

Maria Górska jako Irena Vincenz

MG: Co jeszcze powinniśmy zrobić, aby Putin przegrał na Ukrainie? Potencjał mobilizacyjny Rosji jest ogromny, a oni są gotowi na długą wojnę i rozrzucanie zwłok swoich żołnierzy po całym świecie

AH: Przycisku nuklearnego nie można zneutralizować niczym innym niż innym przyciskiem nuklearnym. Kryzys zachodniej demokracji polega na tym, że politycy nie mają długoterminowej perspektywy. Jeszcze niedawno mówiono, że działają od wyborów do wyborów. Teraz, jak sądzę, działają od sondażu do sondażu. I Putin na to liczy

Niebezpieczeństwo polega na tym, że może się to ustabilizować i strywializować na poziomie konfliktu, który jest nadal w pewnym sensie aktywny, ale jednocześnie jakoś stłumiony. Może to trwać latami. Ale wtedy pojawia się pytanie: który kraj to wytrzyma - i jak ludzie to wytrzymają?

Ta wojna musi się skończyć! Nie tlić się - aby ludzie nie żyli jak wulkan, który w każdej chwili może wybuchnąć

Ukraina potrzebuje więcej pieniędzy i broni, i to najnowocześniejszej. A zachodni politycy powinni przymknąć oko na fakt, że broń ta będzie używana też poza terytorium Ukrainy.

MG: Otrzymaliśmy duże wsparcie militarne, ponieważ mamy takich przyjaciół jak Polacy

AH: Jest to sytuacja korzystna dla nas wszystkich - zarówno Ukraińców, jak i Polaków. A kiedy dwa wolne narody pracują razem, budują zaufanie i współpracę, korzysta na tym cała ludzkość. Jest to szczególnie ważne w przypadku Polski i Ukrainy ze względu na sytuację geopolityczną. Mamy wspólnego wroga i wspólne zagrożenie - Rosję. Nawet jeśli Putin zniknie jutro, nie ma gwarancji, że nie odrodzi się kolejna głowa hydry, prawda? I nie ma gwarancji, że naród rosyjski będzie w stanie zorganizować się w jakiś demokratyczny, nieimperialny sposób. Dlatego musimy współpracować. Dla nas, Polaków, Ukraina jest gwarantem naszej niepodległości. Z kolei bez Polski Ukraina nie dostanie się do Europy. Jesteśmy sąsiadami i najbliższymi partnerami Ukrainy

MG: Czytają nas ukraińskie kobiety rozproszone po świecie z powodu wojny. Co myśli Pani o nich? Co chciałaby im Pani powiedzieć?

AH: Macie pełne prawo walczyć o swoje życie, swoją godność, swoje dzieci, swoją przyszłość, nie dajcie się gnębić i nie myślcie, że nie macie do niczego prawa. Z drugiej strony, twoi rodacy powinni zrozumieć, że ludzie w krajach, w których się znajdują, żyją w szczególny sposób. Dlatego też Ukrainki również muszą otworzyć swoje serca i być wrażliwe na tożsamość, potrzeby i zwyczaje tych, którzy je goszczą.

MG: Co powiedziałaby Pani mieszkańcom krajów, które przyjmują ukraińskich uchodźców?

AH: Powiedziałbym, że wystarczy pomóc potrzebującej osobie, która pojawi się na twojej drodze

Ten ludzki, osobisty i intymny wymiar pomocy jest najważniejszy, ponieważ buduje najsilniejsze więzi

MG: W miarę jak Ukraina zbliża się do UE, jest zmuszona rozwijać demokrację równolegle z wojną. Polska od dawna podąża tą drogą. Zwycięstwo Solidarności zainspirowało Ukraińców na Majdanie. Ale wasza demokracja jest także zagrożona. Co możemy zrobić razem, aby chronić nasze wartości?

AH: Musimy patrzeć politykom na ręce. Nie możemy dać się nabrać na bajki - zarówno na Ukrainie, jak i w Polsce. To trudne, bo łatwo jest kłamać, manipulować i szerzyć propagandę

Politycy nie wahają się korzystać z nowych technologii i w ten sposób wypuszczają dżina z butelki. Przeciętny człowiek wkrótce nie będzie w stanie odróżnić kłamstwa od prawdy

Należy stworzyć społeczne, a nie polityczne, instytucje badania prawdy, aby dać ludziom narzędzia do odróżniania prawdy od fałszywych wiadomości. Powinno się to zacząć w szkole.

MG: To zadanie dla obywateli Jonesów, ale czy można ich znaleźć we współczesnym świecie?

AH: Oczywiście

MG: W jakim świecie będziemy żyć po wojnie?

AH: Będziemy lizać rany i odbudowywać się. Będzie energia odbudowy, co jest dobre, chociaż będzie dużo traumy, dużo cierpienia, dużo żałoby. Potrzebujemy pozytywnego entuzjazmu. Cała Europa, a Ukraińcy w szczególności.

MG: Ważne, by nie przerodziło się to w poczucie nieuchronności, o którym pisze Timothy Snyder. Po II wojnie światowej wydawało się, że największe wyzwania są za nami, ale okazało się, że zło ukrywa się i liże rany.

AG: To prawda

MG: Snyder pisze też o 20 lekcjach dwudziestego wieku przeciwko tyranii. Jaka jest Pani główna lekcja?

AH: Faktem jest, że nie ma szczepionki przeciwko tyranii. Złe scenariusze się powtórzą

MG: Ale jest Pani optymistką! W ciągu ostatnich stu lat ludzkość, cywilizacja i prawa człowieka przeszły długą drogę!

AH: Tak, prawa człowieka się rozszerzyły. Grupy społeczne, które były pozbawione wszelkich praw, stopniowo je zyskiwały, a teraz ludzkość stała się bardziej inkluzywna. Mówimy nawet o dobrobycie i prawach zwierząt i roślin.

MG: Więc może wciąż mamy szansę na zbudowanie bezpiecznego świata.

AH: To jest utopia. Idziemy małymi krokami, ale nie jest to równy marsz. To paroksyzm: dwa kroki do przodu, trzy do tyłu. Po drodze są straszne wydarzenia, cierpienie, tortury i zbrodnie. A potem znów idziemy trochę dalej. To nie jest prosta, optymistyczna ścieżka do jaśniejszej przyszłości, to cierpienie i walka o każdy skrawek wolności.

MG: Wszystkie Pani filmy opowiadają o przekraczaniu granic. A jakiej granicy Pani nigdy nie przekroczy?

AH: Granic człowieczeństwa. Zawsze należy postrzegać drugiego człowieka jako bliźniego. Oczywiście są wojny, kiedy na przykład stoi przed nami rasista i żołnierz musi strzelać. Ale we wszystkich innych sytuacjach nie możemy pozwolić, by druga osoba stała się obiektem nienawiści.

MG: Dziękuję za wywiad i za wspieranie Ukrainy.

No items found.

Redaktorka naczelna magazynu internetowego Sestry. Medioznawczyni, prezenterka telewizyjna, menedżerka kultury. Ukraińska dziennikarka, dyrektorka programowa kanału Espresso TV, organizatorka wielu międzynarodowych wydarzeń kulturalnych ważnych dla dialogu polsko-ukraińskiego. w szczególności projektów Vincento w Ukrainie. Od 2013 roku jest dziennikarką kanału telewizyjnego „Espresso”: prezenterką programów „Tydzień z Marią Górską” i „Sobotni klub polityczny” z Witalijem Portnikowem. Od 24 lutego 2022 roku jest gospodarzem telemaratonu wojennego na Espresso. Tymczasowo w Warszawie, gdzie aktywnie uczestniczyła w inicjatywach promocji ukraińskich migrantów tymczasowych w UE — wraz z zespołem polskich i ukraińskich dziennikarzy uruchomiła edycję Sestry.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Maria Górska: Ukraina otrzymała warunkowe zezwolenie na użycie rakiet dalekiego zasięgu ATACMS i Storm Shadow do rażenia celów na terytorium Rosji. Dlaczego dopiero teraz?

Paweł Kowal: Stracony czas z pewnością wpłynął na sytuację Ukrainy i osłabił pozycję Zachodu. Mówiłem i nadal mówię: jeśli Ukraina ma jakąkolwiek broń, musi móc jej używać zgodnie z prawem międzynarodowym i zasadami humanitarnymi. Nie powinno być żadnych dodatkowych ograniczeń politycznych. To niesprawiedliwe.

Ukraina ma prawo do adekwatnej odpowiedzi, ponieważ została zaatakowana przez Rosję. A adekwatna odpowiedź jest formą obrony

Eksperci z Instytutu Badań nad Wojną (ISW) twierdzą, że dla pełnego efektu potrzebna jest decyzja o użyciu systemów ATACMS i Storm Shadow w najszerszym zakresie – by uderzać tak daleko, jak tylko można. Czego możemy się spodziewać po częściowym rozwiązaniu, które ma być odpowiedzią na zaangażowanie wojsk Korei Północnej do walki z armią ukraińską w obwodzie kurskim?

Przybycie północnokoreańskich żołnierzy jest interesujące samo w sobie, ponieważ uświadamia, że Korea Północna wykorzystuje obszar wojny Rosji z Ukrainą jako swego rodzaju poligon. Nie ma wątpliwości, że przygotowuje się do przyszłych uderzeń na Dalekim Wschodzie.

Obecność żołnierzy KRLD na wojnie z Ukrainą to dowód na dalsze plany dużej wojny. I to jest bardzo poważny problem

Ci żołnierze przyjeżdżają sprawdzić się w warunkach bojowych. To już nie są tylko ćwiczenia, to szkolenie bojowe. Zarazem Korea Północna otrzymuje dodatkowe korzyści, dodatkowe możliwości. Nie chodzi więc tylko o przybycie północnokoreańskich żołnierzy na front. To zwiastun czegoś znacznie większego, prawdopodobnie przygotowań Rosji i jej sojuszników – czy to Korei Północnej, czy Iranu – do większej wojny.

Ale to ma jeszcze jeden wymiar. Kiedy żołnierze z Korei Północnej przybywają na pole bitwy, kiedy opuszczają państwo Kima, bariera, która oddzielała Koreę Północną od reszty świata zostaje nieco osłabiona. Bo nagle uzyskują dostęp do Internetu i zaczynają interesować się wydarzeniami na świecie, co może przynieść nieoczekiwane skutki dla samej KRLD.

Tak czy inaczej fakt, że koreańscy żołnierze są na linii frontu, ma wiele konsekwencji. Prawdopodobnie właśnie to skłoniło administrację Bidena do pozwolenia Ukraińcom na użycie ATACMS na terenie Rosji. Natomiast Trump wykorzystuje fakt, że to nie jego decyzja. To dla niego korzystne, ponieważ oznacza, że Ukraina będzie silniejsza w negocjacjach, chociaż nie on jest za to odpowiedzialny. Może śmiało powiedzieć: „Nie ja o tym zdecydowałem”.

Trump nie komentuje decyzji Bidena o zezwoleniu Ukrainie na rażenie rakietami ATACMS celów na terytorium Rosji. fot: SAUL LOEB/AFP/East News

Donald Trump nie skomentował jeszcze tej decyzji, ale Richard Grenell, jeden z najbliższych jego doradców ds. polityki zagranicznej, nazwał ją „eskalacją wojny”. Czego możemy się spodziewać po inauguracji Trumpa? Czy istnieje groźba anulowania decyzji dotyczącej ATACMS? A może będzie zezwolenie na użycie tych pocisków na większą skalę?

Trump z pewnością wykorzysta dwa miesiące okresu przejściowego na umożliwienie obecnej administracji podjęcia pewnych decyzji, które sam chciałby podjąć, ale są dla niego taktycznie niewygodne – choć konieczne. Prawdopodobnie zaproponuje więc, by decyzje te zostały podjęte przez administrację Bidena. Jeśli Grenell lub ktokolwiek inny krytykuje Bidena, to trzeba pamiętać, że w Stanach Zjednoczonych istnieje tradycja ciągłości władzy. Jak to wygląda? W każdej ważnej instytucji tworzone są przejściowe gabinety, w których zasiada ktoś z nowej ekipy, ktoś ze starej i wspólnie rozwiązują różne kwestie strukturalne i polityczne.

Nie myślmy więc, że są to decyzje, o których Trump nie wie. Trump jest ich świadomy i prawdopodobnie je akceptuje, a może nawet im sprzyja, ponieważ są mu na rękę

Jestem przekonany, że senator Marco Rubio, który został nominowany na stanowisko sekretarza stanu, rozumie, że teoretycznie możliwe jest przerwanie gorącej wojny na jakiś czas. Ale nie sądzę, by poważnie myślał o traktacie pokojowym, ponieważ nie ma sposobu, by go dziś zawrzeć. Zakładam, że myślą o pewnym rozejmie, który trzeba będzie zawrzeć w sposób korzystny dla Ukrainy i nie sprawiając wrażenia, że Trump skapitulował.

W odpowiedzi na decyzję Bidena o użyciu ATACMS Putin zmienił doktrynę nuklearną Rosji i otwarcie grozi bronią jądrową. Jak realne jest to zagrożenie i czy te kroki Kremla powinny powstrzymać świat przed symetryczną odpowiedzią na agresję?

To realne zagrożenie, ale niezbyt duże – choć większe niż, powiedzmy, 15 lat temu. Rosja jest nieprzewidywalna. Nie możemy jednak powiedzieć, że na przykład jeśli Ukraina lub Zachód prowadzą bardziej zdecydowaną politykę, zagrożenie wzrasta, a jeśli łagodniejszą, to maleje. To nie działa w ten sposób. To niespójność Zachodu zachęca Putina do bardziej zdecydowanych działań.

W tej chwili wydaje się, że jego głównym celem jest straszenie ludzi – nie tylko obywateli Ukrainy, ale także zachodnich polityków. A ci drudzy boją się tego putinowskiego stracha na wróble

Wyzwanie polega na tym, by przekazać im następującą wiadomość: „Hej! Putin gra na strachu, żebyście się poddali. Nie pozwólmy mu na to”.

Oczywiście: trwa wojna, prawdziwa wojna. Podczas tej wojny było wiele sytuacji, w których trzeba było wytrzymać napięcie. Istnieje pewien poziom ryzyka i jest on wysoki, to nie podlega dyskusji. Ale nie jest tak wysoki, byśmy mogli wyciągać zbyt daleko idące wnioski, oddać Ukrainę Putinowi lub coś w tym rodzaju – jak próbują to przedstawić niektórzy, zwłaszcza na Zachodzie. Naprawdę się o to martwię.

Tymczasem amerykański prezydent elekt ujawnił kluczowych kandydatów na prawie wszystkie stanowiska w swoim gabinecie. Na przykład Pete Hegseth, prezenter stacji Fox News, ma zostać nowym sekretarzem obrony, a antyszczepionkowy aktywista Robert Kennedy Jr. – nowym sekretarzem zdrowia. Pam Bondi, jedna z obrończyń Trumpa w procesie o impeachment, jest nominowana na stanowisko prokuratora generalnego. Co Pan sądzi o tym zespole? Czego możemy się spodziewać po polityce USA pod takim przywództwem?

Trump nominuje tych ludzi, ponieważ spłaca długi polityczne. To jego sposób na podziękowanie republikańskim politykom, którzy bezwarunkowo go popierali. Na tym etapie ważne jest, aby prezydent Trump otaczał się politykami, do których ma pełne zaufanie i którzy nie zmienią zdania w ciągu dwóch miesięcy. Nie nominuje Kennedy'ego z przekory. Mówiąc szczerze, Kennedy doszedł do władzy w Departamencie Zdrowia z hasłami o zdrowym odżywianiu i walce z chemikaliami w amerykańskich produktach. To był prawdziwy problem – i ten problem nadal istnieje. Jeśli Kennedy'emu uda się wyeliminować chemikalia z żywności, przejdzie do historii, a za miesiąc lub dwa nikt nie będzie pamiętał, że kiedykolwiek był przeciwko szczepieniom. Bardzo ważne jest również, by Mark Rubio, klasyczny Republikanin, został sekretarzem stanu.

Musimy kontaktować się z Amerykanami – i nie mam tu pesymistycznego podejścia. Musimy tylko pokazać dane, udowodnić, że wszystko jest naprawdę fifty-fifty, jeśli chodzi o europejskie i amerykańskie wsparcie dla Ukrainy

Pamiętam rozmowy z Marco Rubio czy innymi politykami, którzy dziś liczą się w Stanach Zjednoczonych, kiedy pokazywano im proste statystyki. Prowadziłem takie rozmowy jeszcze w kwietniu, a oni od razu mówili: „Och, nie wiedzieliśmy, że UE ma tak dużo do zaoferowania”.

Przyszłość NATO będzie zależeć od tego, czy UE pokaże, że może wnieść znaczący wkład we wspólne bezpieczeństwo. Jeśli damy więcej, jestem przekonany, że Amerykanie powiedzą: „OK, dogadaliśmy się, mamy deal”.

W przyszłym tygodniu Trump będzie rozmawiał z Władimirem Putinem. Kilka światowych mediów, w tym „The Economist”, donosi o prawdopodobnych szczegółach tych rozmów. Piszą o możliwym planie zamrożenia wojny, przekonania Ukrainy do oddania terytoriów Rosji i gwarancjach jej nieprzyjęcia do NATO w zamian za ustanie walk. Czego powinniśmy się spodziewać po rozmowach Trumpa z Putinem? I na ile akceptowalne są takie negocjacje?

Po pierwsze, to Ukraińcy powinni określić, na ile akceptowalne byłyby takie rozmowy. Nie chciałbym wywierać na nikogo presji ani w żaden sposób kogokolwiek przekonywać. To, o czym mogę i powinienem mówić, to rzeczy, które bezpośrednio dotyczą polskich interesów.

Po pierwsze, to jest rewizjonizm Putina. Nie możemy ustanowić precedensu, w którym świat zachodni, zwłaszcza politycy nowej administracji amerykańskiej, dopiero wchodzący na scenę, zaczną się zgadzać na te wymuszone zmiany. Bo oni nie rozumieją systemu Putina. Byłoby to katastrofalne w skutkach, ponieważ oznaczałoby nową wojnę w Europie. Gdy tylko świat zgodzi się na prawne zapisanie zmian terytorialnych, takich zmian będzie więcej. Kolejnym elementem jest sama zasada suwerenności. Oznacza ona, że albo Zachód uznaje, że Ukraina jest suwerenna i ma prawo do prowadzenia własnej polityki – albo nie. Ta wojna była spowodowana między innymi tym, że w 1991 roku świat jakoś szybko zgodził się, że Rosja ogranicza suwerenność innych krajów. Istnieją więc elementy, które bezpośrednio wpływają na interesy różnych krajów Europy Środkowej, zwłaszcza Polski.

Parametry możliwego porozumienia powinny być omawiane tylko w sposób, który pokaże, że na każdy precedens trzeba będzie odpowiedzieć

Jeśli chodzi o ewentualną rozmowę Trumpa z Putinem, to znamienna jest jedna rzecz: Donald Trump to człowiek, który nie lubi przegrywać. Joe Bidena zapamiętamy jako polityka, który organizował koalicję antyputinowską i duże dostawy broni do Ukrainy, wspierał Kijów – ale widzieliśmy też jego pospieszne wycofanie się z Afganistanu. Jestem pewien, że Trump nie przyjmie takiego podejścia, jeśli chodzi o wojnę rosyjsko-ukraińską. Prawdopodobnie najpierw coś Putinowi zaproponuje, ten najpewniej to odrzuci – i zobaczymy, co się stanie. Moim zdaniem wszystkie scenariusze są możliwe.

Dlaczego Putin miałby być zainteresowany zamrożeniem tej wojny, skoro ani jego gospodarka, ani rosyjska armia nie cierpią na brak zasobów i zdolności?

Gospodarka Rosji nie jest w tak dobrym stanie, jak wszyscy mówią. Sankcje częściowo działają. Muszą być stale wzmacniane, ale nie możemy powiedzieć, że nie zadziałały. Wojenna gospodarka Putina, która obecnie koncentruje się na produkcji broni, przebudowuje różne swoje sektory, by zwiększyć zbrojenia. To jest gospodarka na 3-4 lata. Tak mówią rosyjscy ekonomiści, zarówno były premier Michaił Kasjanow, jak Igor Jurgens, dyrektor Instytutu Rozwoju Współczesnego w Moskwie. Słucham ich, czytam ich i widzę, że żadna z osób, które są dogłębnie poinformowane na ten temat, nie uważa, że Rosja dobrze sobie radzi gospodarczo. Istnieje więc również presja na Putina, by się pospieszył i szybko coś zmienił. Tymczasem zadaniem Ukraińców jest po prostu wyrzucenie Rosjan ze swojego terytorium. I jest to absolutnie możliwe. Jeśli nie dziś, to za rok lub dwa.

Paweł Kowal: Gospodarka Rosji nie jest w tak dobrym stanie, jak wszyscy mówią. Sankcje częściowo działają. fot: AP/Associated Press/East News

Zwycięstwo Ukrainy oznacza również jej przystąpienie do UE i NATO...

Po wojnie Ukraina będzie w trudnej sytuacji. Nawet jeśli ona zakończy się dobrze, potrzebne będą leki na różne patologie z nią związane. Bo kiedy wojna się kończy, zawsze jest więcej korupcji i demoralizacji. To wszystko się wydarzy. Będzie też dużo broni. Nie chcę podawać liczb, bo mam dreszcze, gdy widzę, ile broni będzie w indywidualnym obiegu bez żadnej rejestracji. Rozwiązaniem dla Ukrainy będą szybkie negocjacje z Unią Europejską. A w interesie Polski jest jak najszybsze członkostwo Ukrainy w UE i NATO.

Co powiedziałby Pan byłemu przewodniczącemu Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckerowi, który oświadczył w tym tygodniu, że Ukraina nie dołączy do UE w najbliższym czasie, bo nadal potrzebuje poważnych reform – i dlatego może być tylko częściowym członkiem?

Ukraina ma już częściowe członkostwo. Powiedziałbym Junckerowi, że to za jego czasów podpisano umowę stowarzyszeniową UE – Ukraina, umowę o pogłębionej i kompleksowej strefie wolnego handlu oraz umowę o reżimie bezwizowym.

To, czego dziś brakuje Ukrainie, to polityczna część członkostwa. To jest sedno sprawy i o to toczy się walka

Kiedy ktoś chce zmienić Ukrainę, wpłynąć na nią, to zachodni politycy myślą o uczynieniu jej bardziej kompatybilną z Zachodem. Ale najlepszym sposobem na zmianę Ukrainy, dostosowanie jej, są negocjacje akcesyjne. Nikt nie wymyślił lepszego sposobu niż członkostwo w UE.

Zaprzestaniu działań wojennych musi towarzyszyć wyraźne otwarcie drzwi do UE i NATO, tak aby jakiekolwiek rozwiązanie nie było spełnieniem marzeń Putina o dozbrojeniu się i adaptacji do sytuacji. Każdy amerykański polityk – czy to Demokrata, czy Republikanin – powinien zrozumieć, że ta wojna nie dotyczy tylko Ukrainy. Rosjanie mają plan jeszcze większej ekspansji. Będą kontynuować swoją agresję militarną, ponieważ dla nich naturalną konsekwencją wojny i istnienia gospodarki wojennej jest poszukiwanie nowych możliwości.

20
хв

Paweł Kowal: Żołnierze KRLD w wojnie z Ukrainą to dowód na plan większej wojny

Maria Górska

Dzień po wyborach prezydenckich w USA upadła niemiecka koalicja rządząca. 6 listopada kanclerz Olaf Scholz zdymisjonował Christiana Lindnera, ministra finansów i lidera Wolnej Partii Demokratycznej, oskarżając go o egoizm i nieodpowiedzialność. Według niemieckich mediów głównym problemem był budżet na przyszły rok. Czy Olaf Scholz pozostanie na fotelu kanclerza? Jakie są szanse skrajnie prawicowych i skrajnie lewicowych krytyków pomocy Ukrainie na wzmocnienie swoich pozycji po przedterminowych wyborach? I jak niemiecki kryzys polityczny może wpłynąć na poparcie dla Kijowa i bezpieczeństwo europejskie? Oto opinie ekspertów.

Ampelkoalition już nie działa

Tworząca rząd tak zwana „koalicja sygnalizacji świetlnej” [niem. Ampelkoalition, od partyjnych barw jej członków – aut.] socjaldemokratów z SPD, Zielonych i liberałów z FDP była bardzo niejednorodna. Tworzące ją partie mają różne interesy, różne programy i są od siebie bardzo odległe, zaznacza Thomas Birringer, dyrektor Konrad-Adenauer-Stiftung w Ukrainie:

– Liberałowie są małą, zorientowaną na rynek partią, podczas gdy pozostałe dwie partie są większe i koncentrują się na kwestiach społecznych. To główny problem. Obecny kryzys wynika z różnic w podejściu do polityki gospodarczej i finansowej. Liberałowie domagali się wielu reform rynkowych, by Niemcy znów stały się bardziej konkurencyjne, podczas gdy socjaldemokraci i Zieloni byli przeciwni takim pomysłom – szczególnie idei budżetu bez wzrostu długu publicznego. Było też kilka innych kwestii, w których koalicjanci mieli różne opinie, głównie migracja i pomoc dla Ukrainy. Jednak w porównaniu z problemami gospodarczymi i finansowymi dwie ostatnie sprawy nie były decydujące dla przetrwania koalicji.

Przez kolejny miesiąc Bundestag będzie pracował, jak zwykle. 16 grudnia odbędzie się głosowanie nad wotum zaufania dla rządu. Jeśli wynik będzie negatywny – a nie ma co do tego wątpliwości – prezydent Niemiec będzie musiał ogłosić rozwiązanie rządu i przedterminowe wybory, których przygotowanie zajmie 60 dni. Główne siły polityczne i prezydent Frank-Walter Steinmeier uzgodnili już ich datę: 23 lutego. Planowo wybory parlamentarne miały się odbyć 8 miesięcy później, we wrześniu 2025 roku.

Trójpartyjna koalicja w Niemczech rozpadła się 6 listopada. Zdjęcie: TOBIAS SCHWARZ/AFP/Eastern News

„Koalicja sygnalizacji świetlnej” doprowadziła Niemcy do ślepego zaułka, więc jej upadek był tylko kwestią czasu, uważa Roderich Kiesewetter, członek opozycyjnej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej:

– Niestety zmarnowaliśmy trzy lata na dostosowanie niemieckiej polityki bezpieczeństwa do pilnych zmian geopolitycznych. W nowej koalicji rządowej musi nastąpić absolutna zmiana kierunku polityki bezpieczeństwa. Potrzebujemy zintegrowanego odstraszania i obrony przed CRINK, czyli sojuszem Chin, Rosji, Iranu i Korei Północnej, który już atakuje nasze społeczeństwa. Oczywiście Niemcy muszą też  wreszcie zmienić cel i strategię swojego wsparcia dla Ukrainy i ostatecznie poprzeć plan zwycięstwa Zełenskiego.

Niemiecki kryzys a Ukraina

Niemcy bardzo pomogły Ukrainie od początku wojny na pełną skalę, ale prawdopodobnie mają potencjał, by odegrać jeszcze większą rolę, podkreśla Wołodymyr Dubowyk, dyrektor Centrum Studiów Międzynarodowych. Niemiecki kryzys może doprowadzić do pewnych pozytywnych zmian:

– Negatywną jego stroną jest to, że kryzys tylko przedłuża okres, w którym Niemcy nie mogą odgrywać bardziej aktywnej roli w zakresie pomocy Ukrainie i ochrony bezpieczeństwa europejskiego. Jednak jeśli proces wyborczy przebiegnie szybko i obecny układ rządzący przegra wybory, a chadecy sobie poradzą, to będzie to dla nas dobra wiadomość.

Bo Friedrich Merz, lider Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej, pozycjonuje się jako polityk całkowicie proukraiński

W ostatnich latach Niemcy nie były wzorem przywództwa w Europie i straciły sporo zaufania wśród swoich partnerów z NATO, ocenia Roderich Kiesewetter:

– Cieszę się, że Polska, kraje bałtyckie i nordyckie, Dania i Czechy są obecnie liderami w obronie bezpieczeństwa Europy i wyraźnie opowiadają się za coraz skuteczniejszym wspieraniem Ukrainy. Jestem szczególnie wdzięczny Polsce, która stara się wypełnić próżnię wytworzoną przez Niemcy i która może być rozsądnym ośrodkiem kontaktowym dla nowej administracji USA.

Wsparcie dla Ukrainy musi zostać wzmocnione.

– Przede wszystkim muszę obalić mit, że Niemcy są drugim największym darczyńcą Ukrainy – dodaje Kiesewetter. – Tak nie jest. Tylko około 20% naszego wsparcia to wsparcie wojskowe. Ponad 60% tego wsparcia pozostaje w Niemczech, ponieważ jest wykorzystywane na rzecz uchodźców. Dlatego jesteśmy na samym dole listy krajów w Europie, jeśli chodzi o wsparcie wojskowe. Przeznaczamy na to 0,1% PKB, podczas gdy Dania 1,6%, Wielka Brytania 0,3%, a Estonia 1,5%.

„Koalicja sygnalizacji świetlnej” ogłosiła, że w 2025 r. wsparcie dla Ukrainy zostanie zmniejszone o połowę, zablokowała podstawowe dostawy, na przykład pocisków Taurus, i sprzeciwiła się zaproszeniu Ukrainy do NATO

Jednak rząd w Berlinie obiecuje, że mimo rozpadu koalicji Niemcy wypełnią wszystkie swoje zobowiązania dotyczące pomocy Ukrainie, zapewniając jej większość z obiecanych 4 miliardów euro – nawet jeśli budżet na przyszły rok nie zostanie przyjęty.

Olaf Scholz gratuluje nominacji nowemu ministrowi finansów Jorgowi Kukiesowi . Zdjęcie: Markus Schreiber/Associated Press/Eastern News

Inicjatywy Scholza i kandydaci na kanclerza

Niektórzy socjaldemokraci wzywają Olafa Scholza do niekandydowania na kanclerza, by uniknąć przegranej w przedterminowych wyborach. Proponują mu ustąpić miejsca znacznie bardziej popularnemu politykowi SPD, obecnemu ministrowi obrony Borisowi Pistoriusowi. Prawdopodobnie dlatego, by zademonstrować swoje przywództwo, Olaf Scholz zdecydował się porozmawiać z Putinem po raz pierwszy od początku inwazji.

Według biura niemieckiego kanclerza podczas tej rozmowy Scholz potępił agresywną wojnę Rosji przeciwko Ukrainie, wezwał Putina do wycofania wojsk i negocjacji w sprawie sprawiedliwego pokoju. Miał także podkreślić „niezachwianą determinację” Niemiec w tych sprawach. Według doniesień z Kremla Putin po raz kolejny oskarżył NATO o sprowokowanie wojny i powiedział, że Rosja jest gotowa wznowić negocjacje, „które zostały przerwane przez reżim w Kijowie” – ale z uwzględnieniem „nowych realiów terytorialnych”.

Putin oskarżył też Scholza o nieprzyjazny kurs w polityce Niemiec, który doprowadził do bezprecedensowej degradacji stosunków rosyjsko-niemieckich

Kijów został uprzedzony, że dojdzie do tej rozmowy, lecz ukraińskie MSZ nie odniosło się do sprawy entuzjastycznie. Wołodymyr Zełenski porównał natomiast rozmowę Scholza z Putinem do otwarcia puszki Pandory, mówiąc, że właśnie tego chciał rosyjski przywódca: osłabienia swojej izolacji i prowadzenia rozmów, które nie będą miały praktycznej treści. Nie będzie „Mińska-3”, dodał Zełenski, bo Ukraina potrzebuje prawdziwego pokoju.

O tym, czy aktywność w polityce zagranicznej wobec Rosji zwiększy szanse Scholza na pozostanie na fotelu kanclerza, przekonamy się po przedterminowych wyborach.

Według sondaży Friedrich Merz ma wszelkie szanse, by zostać nowym kanclerzem Niemiec. Zdjęcie: TOBIAS SCHWARZ/AFP/Eastern News

Według sondaży Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna, partia byłej kanclerz Angeli Merkel, ma największe szanse na zwycięstwo, ocenia Thomas Birringer:

– Według wszystkich sondaży gdyby wybory odbyły się teraz, Friedrich Merz zdecydowanie zostałby kanclerzem. On i jego partia znacznie bardziej wspierają Ukrainę niż obecny rząd i kilkakrotnie wnioskowali w parlamencie, by zmusić rząd do dostarczenia Ukrainie pocisków rakietowych Taurus. Merz zdecydowanie popiera też przystąpienie Ukrainy do NATO.

Siły prorosyjskie i ich szanse

Niemiecka skrajna lewica, Sojusz Sahry Wagenknecht, i niemiecka skrajna prawica, czyli Alternatywa dla Niemiec – kategorycznie sprzeciwiają się przystąpieniu Ukrainy do NATO i prowadzą kampanię na rzecz zaprzestania pomocy dla Ukrainy, opowiadając się jednocześnie za poprawą stosunków z Rosją. We wrześniu w wyborach lokalnych uzyskały w niektórych landach dobre wyniki.

Thomas Birringer jest jednak pewien, że nawet wzrost poparcia dla Alternatywy dla Niemiec nie doprowadzi do prorosyjskiej polityki w Niemczech, ponieważ partia ta nie wejdzie do rządu

Tak czy inaczej, notowania obu prorosyjskich partii będą nadal rosły, uważa Roderich Kiesewetter. Jego zdaniem wynika to z dwóch powodów: rozczarowania obecnym rządem i siły rosyjskich wpływów:

– Każdego dnia widzimy, jak dezinformacja i propaganda coraz głębiej przenikają do niemieckiego społeczeństwa, wzmacniając obie prorosyjskie partie. Demokratycznemu centrum nie udało się uczynić naszej demokracji i społeczeństwa bardziej odpornymi na rosyjskie wpływy, nie potrafiło też zaoferować obywatelom jasnego stanowiska. Mało kto wyjaśnia na przykład, że wspieranie Ukrainy nie jest działalnością charytatywną, lecz służy naszym własnym interesom bezpieczeństwa, i że my też jesteśmy bardzo zagrożeni przez rosyjski imperializm. Zamiast tego partia kanclerza, SPD, zestawia wsparcie dla Ukrainy z kwestią emerytur i celowo, z powodów wyborczych, podsyca obawy społeczne. To nie tylko cyniczne, ale także wzmacniające prorosyjskie siły w Niemczech.

Trump, Europa i niemieckie przywództwo

Wraz z dojściem do władzy nowej administracji w Waszyngtonie, która może przestać wspierać Ukrainę, rola Europy, w szczególności Niemiec, tylko rośnie, mówi Wołodymyr Dubowyk. Nie wiadomo na pewno, co zrobi Trump po przejęciu Białego Domu 20 stycznia. Ale jest bardzo prawdopodobne, że zmieni swoje podejście do wielu kwestii, a jego administracja zdystansuje się od wojny rosyjsko-ukraińskiej lub zajmie stanowisko, że to sprawa, z którą muszą sobie poradzić Europejczycy:

– Europejczycy muszą nauczyć się podejmować decyzje samodzielnie, w sposób skonsolidowany i skoordynowany. Oczywiste jest, że będą głosy na „nie”, z Bratysławy czy Budapesztu. Jeśli Ameryka się wycofa, Słowacy i Węgrzy zaczną mówić, że nie można wspierać Ukrainy bez Amerykanów. Dlatego ci, którzy rozumieją, że wsparcie Ukrainy jest ważne ze względu na bezpieczeństwo europejskie, muszą mieć silny głos. I tutaj rola Berlina będzie bardzo ważna.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Odliczanie dla Scholza

Kateryna Tryfonenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Снайперка Анастасія Савка: «Я ховалась у норі, де розкладались трупи росіян»

Ексклюзив
20
хв

Co będzie jutro?

Ексклюзив
20
хв

Z banku na front: Polka w ukraińskim wojsku

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress