Exclusive
20
min

2023 oczami ukraińskich fotoreporterów: trudny, imponujący, pełen nadziei

Zdjęcia wybrane przez redakcję Sestry.eu pokazują, jaki był rok 2023, rok wielkich nadziei i wielkich rozczarowań

Beata Łyżwa-Sokół

Gołąb pokoju autorstwa włoskiego artysty ulicznego Tvboya na budynku zniszczonego Domu Kultury w Irpiniu. Fot: Efrem Lukatsky/AP/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Kiedy emocje znikają wraz ze starym rokiem, pozostaje zimny rozsądek, rozwaga i trzeźwość - wszystko, czego potrzebujemy, aby wygrać.

Świętujemy Nowy Rok w pełni uzbrojeni:  z miłością do naszej ziemi i rodziny, z pamięcią o naszych poległych bohaterach oraz przyjaciołach na całym świecie, którzy w nas wierzą i nam pomagają. Powstaniemy, zwyciężymy - podobnie jak Europa i cały cywilizowany świat.

Kijów, 10 lutego 2023 r. Zdjęcie: Viacheslav Ratynskyi

Podczas nalotu uczniowie uczą się w kijowskim metrze. We wrześniu 2023 roku w Kijowie w ławkach szkolnych zasiadło 240 000 dzieci. To o 60 000 mniej niż przed Wielką Wojną. Łącznie na Ukrainie funkcjonuje 12 975 szkół, do których uczęszcza 3 951 000 uczniów. Z powodu wojny instytucje edukacyjne działają w różnych formatach: na miejscu, zdalnie i w formacie hybrydowym.

14 marca 2023 r. Fot: Oleksandr Gimanov/AFP/East News

13 i 14 marca 2023 r. wojska rosyjskie zaatakowały region Chersonia 93 razy, używając różnych rodzajów broni. Podczas ostrzału rosyjska armia uderzyła w budynki prywatne i mieszkalne. Zdjęcie przedstawia małżeństwo podróżujące samochodem uszkodzonym w wyniku rosyjskiego ostrzału.  

Bachmut, 25 kwietnia 2023 r. Zdjęcie: Julia Kochetova

"Jesteśmy na innej planecie. Piwnica jest zaminowana na wypadek ataku. Schron przeciwbombowy zniknął. Musimy wytrzymać 24 godziny. Ostatnie dni kwietnia. Za miesiąc Bachmut upadnie. Mogę się przyzwyczaić do wybuchów, ale nie mogę się przyzwyczaić do głośnego śpiewu ptaków. W mieście, w którym ginie tak wiele osób, życie, wbrew wszelkim przeciwnościom, ciągle trwa. Musimy wytrzymać 24 godziny. Żartujemy, że jeśli się stąd wydostaniemy, nikt nie powinien mówić mojej matce, jak było. Bachmut stał się synonimem nekrologów, ale przyjechaliśmy tu dobrowolnie. Patrzę na ogień. Ile metrów do wroga? 70? 50? 30? Lepiej mi nie mów" - tak fotografka Julia Kochetowa opisuje moment, który uchwyciła na linii frontu.

Chersoń, 07 czerwca 2023 r. Fot: Libkos/AP/East News

6 czerwca rosyjskie siły okupacyjne wysadziły w powietrze elektrownię wodną w Kachowce, całkowicie ją niszcząc. Woda zaczęła gwałtownie zalewać osiedla w obwodzie chersońskim. Ukraińskie władze rozpoczęły ewakuację ludnośc. Śledczy z Associated Press stwierdzili, że setki ludzi zginęło w wyniku eksplozji elektrowni wodnej Kachowka i powodzi. Zdjęcie przedstawia Chersoń z lotu ptaka na drugi dzień po zbrodni wojennej dokonanej przez rosyjskie wojsko.

Kijów, 01 czerwca 2023 r. Fot: Alex Babenko/AP/East News

1 czerwca 2023 roku, w Dzień Dziecka, rosyjska armia zaatakowała stolicę Ukrainy. W ataku zginęły dwie kobiety i 9-letnia dziewczynka. Mężczyzna na zdjęciu stracił jednego dnia dwie najbliższe mu osoby - córkę i wnuczkę. Przez wiele godzin siedział nad ich ciałami, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Od początku pełnowymiarowej wojny Federacji Rosyjskiej na Ukrainie zginęło 513 dzieci, a ponad 1680 zostało rannych - dane te zostały opublikowane przez Biuro Prokuratora Generalnego 30 grudnia.

Chersoń, 07 czerwca 2023 r. Zdjęcie: Serhii Korovayny

To zdjęcie stało się kultowe - pies przytulający się do nogi swojego ratownika. Owczarek Bagira spędził półtora dnia w zimnej wodzie. Wolontariusze ewakuowali psa z Chersonia do regionu Odessy, gdzie przeszedł rehabilitację w schronisku dla psów. Według Państwowej Inspekcji Ochrony Środowiska Ukrainy, w wyniku eksplozji w elektrowni wodnej w Kachowce mogło zginąć ponad 883 miliony dzikich zwierząt.

11 czerwca 2023 r. Zdjęcie: Vitaliy Yurasov

Prawie 2600 Ukraińców, zarówno wojskowych, jak i cywilów, zostało uwolnionych z rosyjskiej niewoli od początku inwazji na pełną skalę. W sumie odbyło się 48 wymian, ostatnia z nich miała miejsce 7 sierpnia. "Federacja Rosyjska wybrała teraz nową taktykę - nie zwracać jeńców wojennych i cywilów oraz rozpowszechniać informacje wśród krewnych jeńców wojennych, że to wina Ukrainy" - powiedział rzecznik praw obywatelskich Dmytro Lubinets. Zdjęcie przedstawia obrońcę Azowstali. Został on zwolniony z rosyjskiej niewoli podczas wymiany 11 czerwca 2023 roku.

Obwód charkowski, 04 lipca 2023 r. Fot: Oleksandr Magula/AP

4 lipca 2023 r. rosyjskie wojska wystrzeliły pocisk Iskander w kierunku Pierwomajska w obwodzie charkowskim. W wyniku ostrzału ranne zostały 43 osoby, w tym 12 dzieci. Rosyjski atak uszkodził 18 budynków mieszkalnych. Na zdjęciu matka ucieka z dziećmi przed ostrzałem.

09 lipca 2023 r. Zdjęcie: Julia Kochetova

"Ci ludzie w zapoconych rękawicach medycznych są wyjątkowi. Ci ludzie są strażnikami światła. Patrzę na światło słoneczne odbijające się od koca termicznego - takie piękne żółte plamy. Na łóżku, na spalonej skórze, na rękach medyków. Jakie to dziwne: takie piękne, delikatne światło w takiej ciemności. Wszystko ze sobą kontrastuje. Kierowca nie zatrzymuje się na punktach kontrolnych, syrena głośno krzyczy.

Serhij ledwo się rusza. Mówi, że zdjęcia, które robię, są bardzo ważne: "To jest historia. A ty ją tworzysz". Pokazuje mi zabawkę, którą dostał od córki. Nosił ją na szczęście w kieszeni swoich brudnych, spodni. Śmiejemy się: "Talizman zadziałał". Przyłapuję się na myśli, że nie interesują mnie ludzie, którzy mają czyste spodnie podczas wojny.

Greta pozuje dla mnie wewnątrz minibusu reanimacyjnego. To jej pierwsza podróż. Oczy Grety są tak głębokie, jakby widziała już wiele bólu. To znaczy, prawdziwe życie. Ludzie z takimi oczami są wyjątkowi.

Roxy mówi, że podczas dyżuru w mobilnym szpitalu "Austrijka" jest w stanie zwrócić uwagę na każdego rannego. Ewakuacja z pola bitwy to pełna napięcia walka, w której liczą się minuty. Czasami żołnierze muszą czekać do zmroku i nieść rannych na rękach.  A droga do szpitala to wydech i okazja do rozmowy.

Całą twarz ma pokrytą plastrami. Ale widzę krew pod nimi, zapieczoną na policzkach i pod oczami. Tak wygląda wolność. On pije łapczywie, ona trzyma go za głowę. Śmieją się. A światło jest takie piękne. Człowiek potrzebuje człowieka. I trochę czasu, aby zadbać o siebie nawzajem" - opisuje swoją wojnę fotografka i reżyserka Julia Kochetova.

10 lipca 2023 r. Fot: Libkos/AP/East News

Andrij Smolenski poszedł na front jako ochotnik. Jako członek 47 Brygady, ukraiński żołnierz (pseudonim "Apostoł") został poważnie ranny podczas misji bojowej. Mężczyzna stracił wzrok, częściowo obie kończyny górne i 30 proc. słuchu. "Podczas jednej z misji zwiadowczych pocisk spadł bardzo blisko. Dzięki Bogu, jego towarzysze byli na miejscu, aby udzielić mu pierwszej pomocy i zabrać go do szpitala" - napisała w mediach społecznościowych żona Andrija Smoleńskiego, Alina. Kobieta jest zawsze przy swoim ukochanym. Ukraiński żołnierz jest obecnie leczony w Iwano-Frankiwsku. Pod koniec października 2023 roku kanadyjscy chirurdzy rekonstrukcyjni operowali Andrija w ramach międzynarodowej misji "Face the Future".

Obwód kijowski, 12 lipca 2023 r. Zdjęcie: Viacheslav Ratynskij

Ukraińskie kadetki w nowych mundurach wojskowych zaprojektowanych specjalnie dla kobiet zaplatają włosy podczas wydarzenia "Uniform Matters". Kobiety mają na sobie letnie wojskowe mundury, które zostały już przetestowane w terenie. Nie różnią się one zbytnio od munduru męskiego, ale są dostosowane do kobiecej budowy ciała. Zdjęcie przedstawia członkinie stowarzyszenia Patriot - 48-letnią Olenę z córką, 24-letnią Vladę i Marię. Kobiety twierdzą, że chociaż nie są w wojsku, są gotowe bronić swojego rodzinnego Kijowa, jeśli wróg zaatakuje. W sumie 42 000 kobiet służy obecnie w ukraińskich siłach zbrojnych, z czego 5 000 na linii frontu.

Kijów, 03 sierpnia 2023 r. Fot: Roman Pilipey/AFP/East News

Życie toczy się pomimo wojny. Udowadniają to każdego dnia Ukraińcy, którzy znajdują siłę, by cieszyć się każdym dniem pomimo rosyjskiego ostrzału. Pomimo śmierci bliskich i przyjaciół. To tylko jeden z przykładów: na Wzgórzu Wołodymirskim w Kijowie ludzie tańczyli przy dźwiękach skrzypiec.

Kijów, 06 sierpnia 2023 r. Fot: Roman Pilipey/AFP/East News

6 sierpnia 2023 r. na pomniku Ojczyzny w Kijowie zainstalowano ukraińskie godło, które zastąpiło zdemontowane godło radzieckie. Mężczyźni machają 62-metrową ukraińską flagą. Sowieckie godło wisiało na pomniku ponad 40 lat. Pomnik został ostatecznie zdemontowany 1 sierpnia 2023 roku.

Obwód połtawski, 01 września 2023 r. Fot: Evgeniy Maloletka/AP/East News

1 września 2023 r. we wsi Horbanivka niedaleko Połtawy pożegnano poległych ukraińskich pilotów i techników lotniczych dwóch śmigłowców wojskowych Mi-8 z 18. brygady wydzielonej lotnictwa armii Igora Sikorskiego. Sześciu ludzi zginęło podczas misji bojowej 29 sierpnia w obwodzie donieckim.

Kijów, 03 września 2023 r. Fot: Roman Pilipey/AFP/East News

Na kijowskim Wzgórzu Wołodymyrskim odbywają się zajęcia obok pomnika wielkiego włoskiego poety Dantego Alighieri. Sam pomnik, podobnie jak inne w stolicy Ukrainy, został przykryty workami z piaskiem, aby zapobiec uszkodzeniu przez rosyjski ostrzał.

Obwód doniecki, 06 września 2023 r. Fot: Evgeniy Maloletka/AP/East News

6 września rosyjskie wojsko przeprowadziło atak rakietowy na Kostiantynówkę w obwodzie donieckim. Pociski S-300 zostały wystrzelone na rynek w centralnej części miasta. Atak miał miejsce w porze lunchu, kiedy było tam wielu kupujących. Zginęło 17 osób, z których najmłodsza miała zaledwie 18 lat. Szczątki niektórych ofiar były tak okaleczone, że udało się je zidentyfikować dzięki badaniom DNA. Zdjęcie przedstawia ratowników i okolicznych mieszkańców wynoszących ranną kobietę z miejsca ostrzału.

Kijów, 08 września 2023 r. Fot: Roman Pilipey/AFP/East News

Rodzina i przyjaciele gratulują kadetce pierwszego roku Instytutu Wojskowego Uniwersytetu Narodowego im. Tarasa Szewczenki w Kijowie. Wraz z 300 innymi studentami złożyła przysięgę wojskową na wierność narodowi ukraińskiemu. Ceremonia odbyła się w Narodowym Muzeum Historii Ukrainy w czasie II wojny światowej.

Obwód charkowski, 06 października 2023 r. Fot: Alex Babenko/AP/East News

15-letnia Ksenia Muchowata przegląda album ze zdjęciami swojej rodziny. Jej rodzice zginęli w rosyjskim ataku terrorystycznym. Wołodymyr i Switłana Muchowata byli jednymi z 53 innych osób, które zginęły w wyniku ataku rosyjskiej armii na wieś Groza, położoną w obwodzie kupiańskim, 35 kilometrów od linii frontu. Rosyjskie wojsko uderzyło w sklep-kawiarnię rakietą Iskander podczas uroczystej kolacji.

Obwód chersoński, 04 listopada 2023 r. Fot: Roman Pilipey/AFP/East News

Tak wygląda sala teatralna zniszczonego Domu Kultury we wsi Posad Pokrovske, która znajdowała się na linii frontu. Przed rosyjską inwazją na pełną skalę mieszkało tu 2240 osób; po deokupacji do wioski powróciło nieco ponad sto pięćdziesiąt osób. W Posad Pokrowske 99 proc. budynków zostało uszkodzonych, z czego połowa całkowicie zniszczona.

Kijów, 04 listopada 2023 r. Fot: AFP/East News

Volodymyr Zełenski i Ursula von der Leyen stoją na peronie dworca kolejowego w Kijowie, gdzie świętowano pociąg-symbol z Ukrainy do Unii Europejskiej. Przewodnicząca Komisji Europejskiej przybyła do Kijowa w przeddzień publikacji raportu na temat postępów Ukrainy na drodze do członkostwa w UE. Już 8 listopada Ursula von der Leyen powiedziała, że "Komisja Europejska zaleca Radzie Europejskiej rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych z Ukrainą i Mołdawią. Ukraina spełniła ponad 90 proc. warunków". Podczas grudniowego szczytu przywódcy UE poparli rekomendację Komisji Europejskiej dotyczącą rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych z Ukrainą i Mołdawią. Zostało to ogłoszone przez przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michela w sieci X.

Obwód doniecki, 22 listopada 2023 r. Fot: Alex Babenko/AP/East News

Tak wygląda pole w pobliżu Bachmutu z lotu ptaka. Jest pokryte kraterami po rosyjskim ostrzale.

Kijów, 25 listopada 2023 r. Fot: Roman Pilipey/AFP/East News

Dzieci i dorośli uczcili pamięć tych, którzy zginęli podczas Wielkiego Głodu. Przybyli do Narodowego Muzeum Ludobójstwa Hołodomoru i zapalili znicze. 25 listopada 2023 r. minęła 90. rocznica Hołodomoru z lat 1932-1933. Według różnych szacunków głód pochłonął życie od 3,9 do 7 milionów ludzi. Do tej pory 28 krajów uznało Hołodomor z lat 1932-1933 za ludobójstwo narodu ukraińskiego dokonane decyzją państwa. Parlament Europejski przyjął rezolucję w 2022 r., a Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy w październiku 2023 r.

Obwód doniecki, 06 grudnia 2023 r. Zdjęcie: Julia Kochetova

Fotografka Julia Kochetova odwiedziła żołnierzy na linii frontu w obwodzie donieckim w dzień Świętego Mikołaja. Oto jak opisuje ten dzień: "Zmarznięte ręce trzymają pudełko owinięte w świąteczny papier. Na tle wojny te prezenty od św. Mikołaja wyglądają jak protest, zupełnie inny wymiar. Nieznany nadawca napisał list, który żołnierz czyta na głos: "Dobra wiadomość jest taka, że we Lwowie spadł śnieg". "Zła wiadomość jest taka, że śnieg spadł również w obwodzie donieckim" - dodaje jego towarzysz i zaczyna się głośno śmiać. W dalszej części listu czytamy: "Opuściliśmy zajęcia i poszliśmy tkać siatki maskujące. Zamierzamy zorganizować imprezę studencką i zebrać pieniądze na drony. A także, w filmie "Kevin sam w domu", Kevin daje gołębia jako znak przyjaźni, która nigdy nie zniknie. Chcę podarować ci takiego gołębia".

Te prezenty dla wojska ludzie wysyłali z całej Ukrainy, nie wiedząc, do kogo trafią. Nie mogę zapomnieć tego białego ptaka w środku wojny - wygląda jak protest przeciwko samej śmierci. Maryna gra na swojej bandurze pieśń - "Szczedryk". Jej kompozytor został zabity przez Sowietów, ale piosenka ta jest nadal grana na całym świecie. Żołnierze wrócili z misji żywi, z oczami czarnymi i zmęczonymi. Bycie żywym nie jest stałe i jest bardzo męczące. Ale muzyka zmienia wszystko w ciągu sekundy. Dzień wcześniej byłam 1450 kilometrów od tych oczu i tej melodii. Ale moje serce chciało tu być. Tylko my wypełniamy te dni życiem. Tylko my nadajemy imiona wyzwolonym ziemiom. To my jesteśmy tymi, którzy brzmią. To my tworzymy ten świat - chwiejny i niepewny, ale nasz. W tym mieście połamanych drzew żołnierze dają nam pędy drzew. Nie ma nic bardziej żywego niż te trzy małe doniczki z ziemią i kiełkami. Trzymam łapę Efki - ten pies też jest z wojny, jak my wszyscy. Jej łapa jest ciepła. Marina ma malutki tatuaż na szyi: "Stay happy". Ira wymyśliła to święto z prezentami dla żołnierzy, zostawiamy wojnę na "jutro", gdzie będziemy mieli zupełnie inny dźwięk. Otrzymała telefon z prośbą o znalezienie ciała. Ira obiecuje sprawdzić w ośrodkach stabilizacji i kostnicach. Pada śnieg, powietrze jest rześkie i słyszę pierwsze dźwięki "Szczedryka".

Kijów, 15 grudnia 2023 r. Fot: Evgeniy Maloletka/AP/East News

Odważni i dzielni również płaczą. Trzech żołnierzy nie może powstrzymać łez, żegnając na Majdanie Niepodległości swojego towarzysza, który zginął 9 grudnia.

24 grudnia 2023 r. Fot: Mykyta Schandyba

Mykyta Shandyba, szef służby prasowej 10 Brygady Szturmowej Edelweiss, pokazał imponujący projekt fotograficzny z wojskiem na Boże Narodzenie. Za pomocą tych zdjęć chciał przypomnieć Ukraińcom, że tysiące obrońców nie będzie mogło świętować zimowych świąt z najbliższymi. Spędzą te dni w zimnych okopach i na polu bitwy.

Співавтори — Марія Гурська та Наталія Ряба

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Jest fotoedytorką i autorką tekstów o fotografii. Przez 16 lat pracowała w Gazecie Wyborczej, w tym przez 6 lat jako dyrektorka działu fotoedycji Gazety Wyborczej i Agencja Wyborcza.pl. Absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Europejskiej Akademii Fotografii.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy..

Dołącz
олена гергель

Ołena Gergel jest wdową po białoruskim więźniu politycznym i weteranie Wasiliju „Siabro” Parfienkowie, który zginął w Ukrainie. Po śmierci męża wstąpiła do 93. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej „Chołodnyj Jar”. Pomaga krewnym zaginionych, zabitych i wziętych do niewoli żołnierzy.

Do Ukrainy z białoruskiego więzienia

Natalia Żukowska: – Wasylija Parfienkowa, swojego przyszłego męża, poznała Pani na spotkaniu ochotników w Kijowie w 2015 roku. Jakie zrobił wrażenie?

Ołena Gergel: – Nie był obojętny wobec wojny w Ukrainie, chociaż w tamtym czasie nawet wielu Ukraińców nie postrzegało jeszcze wydarzeń na wschodzie kraju jako wojny. Dla Wasyla ważna była walka. Wierzył, że jeśli będzie walczył, Białoruś będzie mogła stać się wolna, niezależna i demokratyczna.

Wasylij Parfienkow

Zaczęliśmy się ze sobą kontaktować. Pomagałam mu jako wolontariuszka, wysyłając paczki. Bardzo lubił słodycze, więc zawsze wkładałam je do tych paczek. Był zupełnie inny od moich przyjaciół, zawsze byłam pod wrażeniem jego uczciwości. Był albo biały, albo czarny – żadnych szarości. A spotykać zaczęliśmy się po tym jak został ranny w Piskach.

Był otwarty?

Z początku nie lubił opowiadać o swoim dawnym życiu na Białorusi, to nie było dla niego przyjemne. Po raz pierwszy został uwięziony po proteście, kiedy Łukaszenka sfałszował wybory prezydenckie. Był jedną z pierwszych osób skazanych na więzienie w procesie politycznym. Dostał dwa lata, ale zwolnili go wcześniej na mocy amnestii. Tyle że nawet po tym nie przestał walczyć z reżimem.

Brał udział we wszystkich akcjach ulicznych i wiecach, więc dostawał kolejne wyroki. Przebywał w więzieniu, kiedy w Ukrainie rozpoczęła się Rewolucja Godności. Tam dowiedział się o śmierci swojego kolegi z Białorusi, Michaiła Żyzniewskiego [białoruski aktywista, który zginął podczas Rewolucji Godności w Kijowie, pierwszy zagraniczny Bohater Ukrainy – przyp. aut.]. Wtedy Wasyl postanowił, że gdy tylko zostanie zwolniony, pojedzie do Ukrainy.

Został zwolniony po zwycięstwie rewolucji na Majdanie, gdy wojna na wschodzie Ukrainy już trwała. Chciał dołączyć do Prawego Sektora, ale do tego trzeba było przejść przez szereg procedur. A on był bardzo niecierpliwy, więc dołączył do ochotniczego batalionu OUN [Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów – red.], gdzie został przyjęty od razu. Po kilku tygodniach szkolenia wysłano go do wioski Piski w pobliżu lotniska w Doniecku. Tam zaczął się jego szlak bojowy.

Mieliście dwoje dzieci, ale oficjalnie pobraliście się dopiero w 2021 roku. Dlaczego?

Jakoś nie było okazji. Wydano mi nawet zaświadczenia dla moich dzieci jako samotnej matce, ponieważ kiedy Wasyl był na polu bitwy, nie mógł załatwić formalności w służbie migracyjnej. Ponadto, jak się okazało, białoruskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych złożyło wnioski do Interpolu w sprawie jego i innych białoruskich ochotników. Zgłosili utratę dokumentów, a tym samym ich nieważność. Innymi słowy, Wasyl miał paszport, tyle że nieważny.

Wasylij z dziećmi

Służba migracyjna nie miała prawa deportować go z Ukrainy jako bojownika, ale nie mogła też zapewnić mu nawet tymczasowego zezwolenia na pobyt. Przez jakiś czas był więc w zasadzie nielegalnym imigrantem. Wciąż się zastanawiam, jak w ogóle udało nam się pobrać.

Nasz związek był burzliwy, bo życie z rewolucjonistą nie jest łatwe. Z jednej strony jesteś z niego dumna, z drugiej – czasem chcesz ciszy i spokoju.

Rodzina w komplecie

Utrzymuje Pani kontakt z jego rodziną w Białorusi?

To byłoby dla nich niebezpieczne. Więcej kontaktu mam z kuzynem męża, który mieszka w USA, i jego bratem, który jest w Polsce. Druga siostra Wasyla, która mieszka na Białorusi, została aresztowana i uwięziona na rok tylko dlatego, że wyszło na jaw, że Wasyl zaginął w Ukrainie. Nie brała udziału w żadnych akcjach ani protestach.

Na Białorusi łatwo o pretekst, by wsadzić człowieka za kratki. Wystarczy, że znajdą w czyimś domu np. dziecięce rajstopy w biało-czerwonych barwach, by uznać, że tam się wspiera „nazistowskie organizacje”.

Krewnym Białorusinów walczących w Ukrainie nie ma czego zazdrościć. Dlatego, aby nie narażać ich na niebezpieczeństwo, podczas pogrzebów białoruskich ochotników często wymienia się tylko ich znaki wywoławcze. Nie podaje się imion ani nazwisk. Nawet na grobach

Oczywiście nieoficjalnie krewni są informowani o śmierci, o ile kontakt z nimi jest możliwy. Jednak nie wszyscy popierają decyzje swoich bliskich o obronie Ukrainy. Na Białorusi rosyjska propaganda jest bardzo silna.

Niewola gorsza niż śmierć

Kiedy Pani mąż zaginął, była nadzieja, że jest w niewoli. Kiedy zdała Pani sobie sprawę, że nie wróci?

26 czerwca 2022 r. nasze oddziały opuściły Łysyczańsk. W pierwszych dniach miałam nadzieję, że gdzieś odjechali, może ranni, ale żywi. Później z zeznań jego towarzyszy wyłonił się pewien obraz. A w lipcu jeden z białoruskich kanałów telewizyjnych pokazał materiał propagandowy ze zdjęciem, na którym były ciała naszych żołnierzy. Wśród nich zobaczyłam ciało mojego męża. Rozpoznałam jego twarz, rzeczy osobiste, szewron, a nawet pasek, który mu kiedyś dałam. Nie było tylko zegarka. Musieli go zdjąć.

Według jego towarzyszy broni, zginęli prawie wszyscy, którzy byli na misji tego dnia. Dwóch zostało schwytanych. Mój mąż zawsze powtarzał, że nie da się pojmać. Dla niego niewola była gorsza niż śmierć. Mówił, że zawsze ma dla siebie granat, że zabierze ze sobą kilku wrogów na tamten świat.

Wciąż nie udało się Pani go pochować. Coś się ruszyło w tej sprawie?

Nie udało nam się odzyskać jego ciała. Kilka dni po bitwie nasze wojsko uruchomiło drony, by sprawdzić, czy można ewakuować ciała w tym obszarze, ale ciał już nie było. Rosjanie je zabrali. Jest parę punktów na mapie, gdzie można by je pochować. Wielokrotnie próbowaliśmy negocjować z drugą stroną w sprawie ekshumacji, ewentualnie zwrotu ciał, jednak w ostatniej chwili zawsze wszystko było odwoływane. Nie mogliśmy tego zrobić nawet za pieniądze. Nasi chłopcy są prawdopodobnie pochowani gdzieś w obwodzie ługańskim.

Nie ma ciał na fundusz wymiany

W brygadzie zajmuje się Pani się osobami zaginionymi, organizacją pochówku zmarłych i zapewnianiem protez okaleczonym. Skąd taki wybór?

Bo rozumiem te rodziny lepiej niż jakikolwiek podpułkownik. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że dużo łatwiej pracuje się z rodzinami zmarłych niż zaginionych.

Rozmowy z rodzinami zaginionych są emocjonalne i trudne. Nie rozumieją, co się stało i jak do tego doszło

Moim zadaniem jest informowanie ich, że istniejemy, że jest numer, pod który mogą zadzwonić, gdy tylko poczują się na siłach.

Zawsze powtarzam, że dopóki nie ma zgodności DNA, jest nadzieja. W końcu w chaosie wojny często nie da się nawet podejść i zmierzyć pulsu żołnierza. A czasami dzieje się na odwrót: nawet po stwierdzeniu zgodności DNA rodziny nie wierzą. Mamy rodziny z Iłowajśka, których matki otrzymały wyniki badań DNA, ale nie uwierzyły w nie. Uważają, że ich bliscy nadal są w niewoli.

Czy uczestniczycie w wymianach ciał?

Obecnie przedstawiciele brygad praktycznie nie są już dopuszczani do udziału w wymianach. Pracujemy, by to zmienić. Za wymianę jest odpowiedzialna centrala koordynacyjna, wszystko odbywa się według standardowej procedury. Istnieją listy i określony punkt, w którym odbywa się wymiana. Przyjeżdżają przedstawiciele sztabu koordynacyjnego i lekarze ze strony ukraińskiej i wrogiej. Wymieniają się ciałami – i to wszystko.

Kiedyś powiedziała Pani, że w Ukrainie nie ma funduszu wymiany poległych. Jak to wygląda teraz?

Teraz niestety albo utrzymujemy terytorium, albo się wycofujemy. Nie mamy jak zbierać ciał wrogów na fundusz wymiany

Kiedy byliśmy w ofensywie, na przykład w regionie Charkowa, mieliśmy coś do oddania. Wyzwalaliśmy terytoria i mieliśmy taki fundusz.

Czy istnieją jakieś zasady komunikowania się z krewnymi zabitych lub zaginionych? Jak zaczyna się taka rozmowa?

Główną zasadą jest nie szkodzić i nie obiecywać niemożliwego. Zdarza się, że któryś z kolegów dzwoni do rodziny, coś mówi, a rodzice mają nadzieję, że ich syn żyje. A my wiemy już na pewno, że nie żyje. Czasem mamy więcej informacji, ale nie możemy ich jeszcze ujawnić. Każda komunikacja z rodziną opiera się na odrębnym, indywidualnym scenariuszu.

Nie możesz wypowiedzieć formułki: „Rozumiem was, rozumiem wasz ból”. Bo nikt tego nie rozumie

Najważniejsze to spróbować ich wesprzeć, powiedzieć, że mogą poprosić o pomoc w dowolnym momencie. Często jesteśmy postrzegani jak jakiś niebiański urząd, ludzie myślą, że możemy zrobić wszystko. Ale nasze możliwości są ograniczone. Zdecydowanie możemy pomóc z dokumentami, ale niestety nie możemy zwrócić bliskim osoby, która nie żyje.

Co powinna zrobić rodzina, której bliski zaginął na wojnie?

Krewni otrzymują wtedy zawiadomienia z Terytorialnego Ośrodka Rekrutacji i Wsparcia Społecznego. Jest tam napisane, że zaginął taki a taki żołnierz tam i wtedy. Komisariat wojskowy wydaje pierwsze instrukcje:

1. Napisz wniosek o wsparcie finansowe dla żołnierzy w wojskowym biurze rekrutacyjnym. Zgodnie z prawem, gdy dana osoba jest w niewoli lub zaginęła, krewni otrzymują jej wynagrodzenie. Wcześniej było to około 120 000 hrywien miesięcznie. Od lutego 2025 r. 50% wynagrodzenia jest zatrzymywane na rzecz żołnierza, a resztę otrzymują krewni.

Taka była prośba społeczeństwa, bo zdarzają się sytuacje, gdy żołnierz wraca z niewoli, a podczas jego nieobecności pieniądze otrzymywała na przykład matka ich wspólnego dziecka, która przez lata nie pozwalała żołnierzowi na kontakt z nim.

Ponadto wojsko ma teraz prawo do wydania rozkazu w takiej sprawie. Oznacza to, że jeśli żołnierz chce, by jego żona otrzymała 100% pieniędzy w przypadku jego zaginięcia, pisze oświadczenie, które jest przechowywane w jego aktach osobowych.

2. Napisz wniosek o wyciąg z dokumentu, który zawiera informacje o tym, co się stało, gdzie i jak.

3. Udaj się na najbliższy posterunek policji i spisz oświadczenie o zaginięciu. Na jego podstawie śledczy wszczyna postępowanie karne, wprowadza dane do JRDP [Jednolity Rejestr Dochodzeń Przedprocesowych – red.] i wydaje rodzinie wyciąg. Śledczy musi również pobrać próbki DNA od krewnych. Są one wysyłane do laboratorium, które wprowadza dane do ujednoliconej bazy danych DNA.

To minimum, które rodziny muszą zrobić. Istnieje również wiele innych struktur, na przykład Krajowe Biuro Informacji (KBI), które współpracuje z Międzynarodowym Czerwonym Krzyżem. To ono jest proszone o dostarczenie informacji o pobycie danej osoby w niewoli. Trzeba złożyć wniosek do NIB. Wtedy w ciągu dwóch miesięcy otrzymasz oficjalną odpowiedź, czy dana osoba jest w niewoli, czy też nie ma o tym żadnych informacji.

Najważniejszą strukturą jest centrala koordynacyjna, która zajmuje się wymianą ciał i więźniów. Oni proszą każdą rodzinę o utworzenie konta obrońcy na stronie internetowej centrali koordynacyjnej i podanie jak największej ilości informacji o zaginionym żołnierzu. Bo tylko ty wiesz, czy bliski ma jakiś pieprzyk, bliznę lub tatuaż.

Mamy bardzo mało oficjalnych informacji o jeńcach. Jedynym sposobem, by dowiedzieć się więcej, jest powrót chłopaków z niewoli. Są przesłuchiwani, pokazuje się im albumy ze zdjęciami. W ten sposób zbierane są szczegółowe informacje o innych

Cuda się zdarzają

Czy rozgłos pomaga, czy szkodzi żołnierzom w niewoli?

Zawsze wyjaśniamy rodzinom, że żołnierz może mieć „legendę”. I że kiedy publikujemy szczegółowe informacje na jego temat, możemy mu zaszkodzić. W niewoli może mówić np., że był tylko kierowcą i nikogo nie zabił. A wróg śledzi wszystko. Lepiej, żeby rodziny nie ujawniały szczegółowych informacji. Możesz oczywiście publikować zdjęcia, ale nie podawaj szczegółów na temat tego, gdzie służył i kim był.

Przez co muszą dziś przechodzić ci, których krewni mają status zaginionych?

Jestem dumna z tych bliskich, którzy mają wewnętrzną siłę, by się nie poddawać i kontynuować własną walkę. To tacy, którzy nieustannie domagają się czegoś od instytucji państwowych. Ich konstruktywne działania naprawdę pomagają zarówno w poszukiwaniach, jak w komunikacji między rodzinami a państwem.

Znam wiele kobiet, które samodzielnie pokonują biurokratyczne przeszkody, usprawniając w ten sposób system

Niestety są też przeciwne przykłady, które wywołują chaos. Ta kategoria ludzi widzi wokół siebie tylko zdradę. Nie rozumieją, że z powodu intensywnych działań wojennych żadna ze stron nie szuka zmarłych. I że nie chodzi tu o czyjąś niechęć.

W Pani pracy zdarzają się cuda?

Znam historię, którą opowiedział nam Ołeh Kotenko, były komisarz ds. praw osób zaginionych. Chodziło o mężczyznę z amputowaną ręką, który został wywieziony z pola bitwy podczas zbierania szczątków poległych. Była zgodność DNA, rodzinie powiedziano, że nie żyje. Ci ludzie przez kilka lat żyli w przekonaniu, że ich syn odszedł. I nagle, podczas jednej z wymian, niespodziewanie powrócił. W złym stanie fizycznym, z amputowaną ręką, gangreną, ale żywy.

Najbardziej niesamowite historie to te, w których odnajdujemy zaginionych ludzi w niewoli. Na przykład podczas ostatniej wymiany wrócił żołnierz, który był w niewoli przez trzy lata

Jak radzi sobie Pani ze stresem?

Pomagają mi przyjaciele i zespół. Mogę z nimi rozmawiać o wszystkim i śmiać się, choć to głównie czarny humor. Teraz pogoda się poprawia, mogę znów chodzić na strzelnicę, co również odwraca moją uwagę. Czasami prowadzę też szkolenia z medycyny taktycznej. W nich chodzi o życie, podczas gdy w naszej pracy niestety bardzo często chodzi o śmierć.

Kiedy nie mogę sobie poradzić, pracuję z psychologiem. Leki pomagają, ale antydepresanty nie. Pomaga terapia wspomagająca przeciw nadmiernemu lękowi.

Ołena Gergel: - Szanuj przeszłość, ale nie rób żadnych planów

Czego nauczyła Panią wojna?

Teraz nie mam czasu na media społecznościowe. Często poznajemy jakieś nowiny, gdy mamy informację zwrotną. I wtedy pojawia się pytanie: „Ale o co chodzi?”. Nawet gdy mam czas, nie rozumiem, dlaczego miałabym zapełniać swoją głowę rzeczami, na które nie mam wpływu. Kolejną rzeczą są wiadomości głosowe. Kiedyś nie rozumiałam, dlaczego wszyscy wojskowi je nagrywają. Teraz rozumiem.

Wojna nauczyła mnie też żyć teraźniejszością. Szanować przeszłość, ale nie robić planów.

Kiedyś można było planować, myśleć o wycieczkach w Karpaty, nad morze... Teraz to wszystko minęło. Powinieneś żyć dniem dzisiejszym

Zdjęcia:a rchiwum prywatne

20
хв

Ołena Gergel: – Wojna nauczyła mnie żyć teraźniejszością

Natalia Żukowska
зенон войтас допомога волонтер україна польща

Biolog, tropiciel, ekspert od dużych drapieżników, a od początku pełnoskalowej wojny w Ukrainie –aktywny działacz społeczny. Zenon Wojtas jako prezes zarządu Fundacji Linia Frontu regularnie wyjeżdża do Ukrainy, dostarczając sprzęt, samochody i ubrania dla żołnierzy. W rozmowie opowiada o rzeczywistości wojny, potrzebach ukraińskich żołnierzy oraz o tym, dlaczego ta pomoc jest tak istotna.

Zenon Wojtas

Dlaczego Pan pomaga?

Bo to konieczne. Jeśli Ukraina upadnie, to konsekwencje odczujemy wszyscy. Bo to nie Ukraina zaatakowała Rosję, tylko Rosja Ukrainę. A jeśli dziś odwrócimy wzrok, za kilka lat możemy sami znaleźć się w sytuacji, w której ktoś nie zechce pomóc nam.

Jeśli ktoś nie był na froncie, to może sobie wyobrażać, że ukraińscy żołnierze dostają wszystko z góry – broń, mundury, wyposażenie. W rzeczywistości wygląda to jednak zupełnie inaczej. Wielu żołnierzy działa niemal jak partyzanci – muszą sami organizować sobie sprzęt, a często to ich rodziny czy znajomi szukają dla nich odzieży, noktowizorów, broni, czy pojazdów. Znaczna część wsparcia pochodzi od fundacjii organizacji społecznych, zarówno ukraińskich, jak i zagranicznych. Ludziedostarczają żywność, baterie, elementy ogrzewania. To działanie przypomina trochę „turystykę wojenną” – ludzie przywożą, co mogą.

Jak to się w ogóle zaczęło?

Przed wojną byliśmy zaangażowani w działania na rzecz ochrony przyrody w ukraińskich Karpatach. Współpracowaliśmy z lokalnymi przyrodnikami, wspieraliśmy tworzenie nowych obszarów chronionych. Ukraińskie Karpaty są niezwykłe – w Polsce mamy tylko mały ich fragment, natomiast po ukraińskiej stronie rozciągają się wspaniałe, niemal dziewicze tereny.

Kiedy wybuchła wojna, naturalnym odruchem było działanie.

Już pierwszego dnia dostaliśmy telefon –rodzina znajomego była w Kijowie i potrzebowała pomocy. Bez wahania pojechaliśmy. W drugi dzień wojny byliśmy na miejscu i zaczęliśmy ewakuować ludzi.

Z czasem zaczęliśmy skupiać się na wsparciu dla walczących żołnierzy. Przez pierwszy rok zbieraliśmy pieniądze od znajomych, od ludzi, którzy nam ufali i wiedzieli, że każda złotówka trafia bezpośrednio na pomoc. Kupowaliśmy sprzęt, organizowaliśmy transporty. Po roku założyliśmy Fundację Linia Frontu, aby działać bardziej efektywnie i pozyskać szersze wsparcie.

Gdzie szukacie pieniędzy?

Organizujemy zbiórki publiczne, staramy się angażować partnerów biznesowych. W zeszłym roku wsparło nas około 260 osób, w tym roku jest podobnie. Czasem otrzymujemy wsparcie od firm, co pozwala nam finansować większe zakupy, np. samochodów.

Niestety, zainteresowanie pomocą spada. A potrzeby są wciąż ogromne.

Jak pomagacie?

Wspieramy głównie 18.Słowiańską Brygadę Gwardii Narodowej, w której skład wchodzi mniejsza jednostka artylerii rakietowej. To właśnie im pomagamy najczęściej.

Nasza pomoc skupia się na dostarczaniu sprzętu, którego żołnierze najbardziej potrzebują. Ostatnio były to przede wszystkim buty i odzież zimowa. Wcześniej koncentrowaliśmy się na dostarczaniu samochodów terenowych, głównie pickupów. To kluczowy sprzęt do działań manewrowych. Niestety, pojazdy te często ulegają zniszczeniu – ostatnio dostaliśmy zdjęcia dwóch naszych samochodów, które zostały trafione przez rosyjską artylerię.

Teraz zaczęliśmy współpracować z jeszcze jednym oddziałem Gwardii Narodowej Ukrainy – „Hartija”.

To dość specyficzna jednostka – dobrze zorganizowana i skuteczna. Działa tam między innymi Serhij Żadan, znany pisarz i muzyk, który aktywnie wspiera ich działania, nagłaśnia potrzeby i mobilizuje do pomocy. To sprawia, że ich sytuacja jest nieco lepsza niż w innych oddziałach – mają większe wsparcie społeczne, ale wciąż brakuje im sprzętu i wyposażenia.

Nasza współpraca z„Hartiją” koncentruje się na dostarczaniu im niezbędnego sprzętu – obecnie zorganizowaliśmy dla nich pick-upa, opony oraz zagłuszacze do dronów. To kluczowe narzędzia, które zwiększają szanse na przetrwanie i skuteczność w walce. Problemem, jak zawsze, jest finansowanie – nie mamy stałych źródeł wsparcia, więc każda pomoc, każda wpłata pozwala nam działać dalej.

Często Pan wyjeżdża do Ukrainy?

Wszystko zależy od tego, ile uda nam się zebrać środków i jakie są potrzeby na froncie. Kiedy tylko możemy coś dostarczyć, wsiadam w samochód i jadę.

Czyli Pan dociera aż do Słowiańska, na linię frontu?

Tak, byłem na linii frontu wielokrotnie. Razem z Andrzejem Stasiukiem przejeżdżaliśmy obok stref, w których istniało ryzyko ostrzału. To bardzo niebezpieczne miejsca, ale jeśli chcemy pomagać skutecznie, musimy jechać tam, gdzie pomoc jest najbardziej potrzebna. Utrzymuję regularny kontakt z żołnierzami, którym pomagamy. Dzięki temu wiemy, jakie są ich aktualne potrzeby i możemy reagować na bieżąco. To nie jest tak, że raz dostarczymy sprzęt i na tym kończy się nasza rola. Wojna to dynamiczna rzeczywistość, w której sytuacja zmienia się z dnia na dzień.

Często dostaję od żołnierzy wiadomości – zdjęcia, raporty, a czasem krótkie nagrania, które pokazują, jak wygląda ich codzienność. Wysyłają informacje o zniszczonym sprzęcie, o stratach, o tym, co jest pilnie potrzebne. Niektórych znam już osobiście, z innymi kontaktuję się głównie telefonicznie. Więzi, które się tworzą, nie są powierzchowne – to relacje oparte na zaufaniu, bo w sytuacjach ekstremalnych liczy się pewność, że druga strona dotrzyma słowa.

Zenon Wojtas i Andrzej Stasiuk

W jakim języku się porozumiewacie?

Po ukraińsku i po polsku. Jeśli rozmawiamy w grupie, każdy stara się mówić wolniej i wyraźniej, żebyśmy się dobrze rozumieli. Niektóre słowa w naszych językach są podobne, więc bariera językowa nie jest wielką przeszkodą.

Mamy wszystkie potrzebne papiery, ale gdy wjeżdżamy do Ukrainy z pomocą humanitarną czy sprzętem dla wojska, często wystarczy, że mamy polską i ukraińską flagę na samochodzie i nas przepuszczają. Ukraińscy żołnierze i straż graniczna traktują Polaków z ogromnym szacunkiem – gdy widzą, że przywozimy sprzęt dla ich armii, zwykle nie przeprowadzają drobiazgowych kontroli.

Zdarzały się sytuacje, kiedy ktoś z naszej ekipy zapomniał dokumentów, a mimo to udało się przejechać. Pół roku temu jeden z kierowców zostawił paszport w Kijowie i jechał dalej bez żadnych papierów – w krótkich spodenkach, bo była wtedy upalna pogoda. Mimo tego nikt go nie zatrzymał, bo po prostu wiedzieli, kim jesteśmy i co robimy.

Dla Ukraińców Polacy to sojusznicy i widać to na każdym kroku

Pamięta pan jakieś zaskakujące prośby od ukraińskich żołnierzy?

Samoloty F-16!

Żołnierze, z którymi rozmawiam, doskonale zdają sobie sprawę, jak ważne jest wsparcie sprzętowe i że ich możliwości bojowe zależą od tego, co dostaną. Wiedzą, że w tej wojnie przewaga technologiczna ma kluczowe znaczenie.

Zwykle ich prośby są bardzo racjonalne. Potrzebują butów, odzieży termicznej, noktowizorów, dronów, samochodów. Proszą o to, co faktycznie pozwala im przeżyć i skutecznie walczyć.

Ci, którzy walczą, to zwykle ludzie z bardzo silnym charakterem i poczuciem obowiązku. Oni wiedzą, że nikt za nich tej wojny nie wygra, że muszą liczyć przede wszystkim na siebie i na ludzi, którzy ich wspierają. Dlatego uważam, że naszym obowiązkiem jest im pomagać – nie tylko ze względu na nich, ale także ze względu na naszą własną przyszłość.

Kostantinowka, Ukraina. 2025

Jak ukraińscy żołnierze wyobrażają sobie przyszłość?

Wiedzą tyle, co my. A może nawet mniej. Wielu z nich od miesięcy nie opuszcza okopów, nie mają dostępu do pełnych informacji. To, co ich najbardziej martwi, to brak rotacji na froncie.

Mają świadomość, że jeśli Ukraina upadnie, to za kilka lat w tej samej wojnie mogą walczyć już nie przeciwko Rosjanom, ale przeciwko własnym rodakom, których Rosja wcieli do armii i wyśle na linię frontu.

A co mówią żołnierze, którzy wracają z przepustki np. z Kijowa na front?

Kijów to zupełnie inna rzeczywistość niż front. Widać tam dwa światy – jeden, w którym życie toczy się niemal normalnie, a drugi, w którym ludzie cały czas są świadomi wojny i aktywnie w nią zaangażowani.

Połowa mieszkańców Kijowa angażuje się w pomoc – organizują zbiórki, wspierają wojsko, wysyłają pomoc humanitarną. Ale można też zobaczyć pełne restauracje, kawiarnie, luksusowe samochody. To naturalne – ludzie nie mogą żyć w ciągłym stresie, więc próbują funkcjonować normalnie.

Dla żołnierzy, którzy wracają z frontu, ten kontrast bywa bolesny. Oni wracają do miasta i widzą, że nie wszyscy są równie zaangażowani w wysiłek wojenny. Niektórzy czują się sfrustrowani – oni walczą, ryzykują życie, a w tym samym czasie ktoś inny siedzi w eleganckiej restauracji i nie przejmuje się niczym. Ale z drugiej strony, czy można mieć o to pretensje? Każdy radzi sobie z wojną na swój sposób.

Dla mnie ważne jest to, że wciąż jest bardzo wielu ludzi, którzy pomagają. Mam przyjaciół w Kijowie, którzy udostępniają nam mieszkanie. Sami angażują się w pomoc, wspierają żołnierzy, organizują transporty. To pokazuje, że duch oporu w Kijowie jest wciąż bardzo silny.

Konstantinówka, 2024

Czy któryś z żołnierzy, którym pan pomagał, zginął?

Na szczęście nie. Większość żołnierzy, którym pomagamy, to artylerzyści – oni zazwyczaj nie znajdują się bezpośrednio w pierwszej linii, co daje im większe szanse na przeżycie. Oczywiście, to wciąż wojna i nikt nie jest w pełni bezpieczny, ale w porównaniu z piechotą czy jednostkami szturmowymi, ich straty są mniejsze.

Wielu z nich walczy w Donbasie już od 2014 roku, więc mają doświadczenie, wiedzą, jak unikać zagrożeń. To także ludzie, którzy doskonale znają teren, często są to miejscowi, którzy walczą u siebie. Dzięki temu potrafią lepiej manewrować, wiedzą, gdzie są bezpieczne drogi, jak się ukrywać, jak unikać ostrzału.

Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że to kwestia czasu – wojna jest brutalna i nikt nie ma gwarancji, że przeżyje. Dlatego tak ważne jest, żeby jak najlepiej ich wyposażyć, żeby mieli sprzęt, który może ich uratować. Każdy dodatkowy samochód, każda dobra kamizelka kuloodporna, każdy dron zwiększa ich szanse na przetrwanie.

Mimo wszystko, zawsze z niepokojem otwieram wiadomości od nich. Boję się dnia, w którym dostanę informację, że kogoś już nie ma. Ale dopóki są na froncie, dopóki walczą – my będziemy ich wspierać.

Czy myślał Pan kiedyś, że będzie pomagać na wojnie?

Nie. Nikt się tego nie spodziewał. Wydawało się, że to niemożliwe, żeby w XXI wieku ktoś w Europie zdecydował się na pełnoskalową inwazję. Owszem, wszyscy wiedzieliśmy o napięciach, o koncentracji wojsk rosyjskich przy granicy, ale wielu ludzi – w tym ja – łudziło się, że to jedynie demonstracja siły, że skończy się na zastraszaniu i pokazie sił.

A potem, nagle, Rosjanie po prostu wsiedli w czołgi i ruszyli. W jednej chwili wszystko, co do tej pory wydawało się nieprawdopodobne, stało się faktem.

Dziś, patrząc na to z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że Rosja nigdy nie ukrywała swoich zamiarów– po prostu my nie chcieliśmy w nie uwierzyć. I chyba właśnie to było najgorsze– ta naiwność, że coś takiego nie może się zdarzyć. A jednak się zdarzyło.

Ale nie wszyscy uciekli, nawet na linii frontu ludzi zostają.

Tak, i to jest jeden z największych paradoksów tej wojny. Są ludzie, którzy mogli wyjechać, ale zostali. Nie tylko żołnierze, ale także cywile, którzy nie chcą opuszczać swoich domów, nawet jeśli walki toczą się tuż obok nich.

Byłem w miejscowościach przy froncie, gdzie widać codzienność, która nie powinna tam istnieć – dzieci bawiące się między okopami, starsze osoby, które mówią: „Tu się urodziłem, tuumrę”. Ci ludzie nie chcą lub nie mogą wyjechać. Czasem chodzi o brak środków, czasem o poczucie, że nie mają dokąd pójść, a czasem po prostu o upór: ichziemia, ich dom, ich życie.

Podobnie jest z żołnierzami. Są tacy, którzy od miesięcy, a nawet lat, nie opuścili frontu. Nie mają rotacji, nie mają przerwy. To nie jest tak, że każdy walczy, bo musi –wielu walczy, bo chce. Wiedzą, że jeśli oni odejdą, jeśli się poddadzą, to niktinny ich nie zastąpi.

W Donbasie spotkałem żołnierzy, którzy walczą od 2014 roku. To nie są nowi poborowi, to ludzie, którzy przeszli już przez piekło i nadal tam są. I oni też widzą, że nie wszyscy w Ukrainie podchodzą do wojny tak samo. Mają w sobie dużo goryczy – bo gdy jedni walczą i giną, inni udają, że wojna ich nie dotyczy.

Ale mimo to zostają. Idlatego tak ważne jest, żebyśmy ich wspierali – bo oni nie walczą tylko zasiebie. Walczą za cały kraj. A jeśli oni się poddadzą, to będzie oznaczał koniec.

Czytałam, że miejscowi bardzo często nie tylko nie pomagają, ale jeszcze szkodzą, i w ogóle nie rozumieją, po co to wszystko.

Niestety, to się zdarza. Są miejsca, szczególnie w rejonach przyfrontowych, gdzie część miejscowej ludności nie tylko nie wspiera ukraińskiego wojska, ale wręcz działa na jego niekorzyść. Niektórzy przekazują informacje Rosjanom, wskazują pozycje wojskowe, donoszą o ruchach wojsk.

To jest bardzo trudne dla żołnierzy, którzy ryzykują życie, by bronić tych terenów, a jednocześnie widzą, że nie wszyscy chcą, żeby tam byli. Jest sporo ludzi, którzy czekają, aż Rosja przyjdzie i przejmie kontrolę – szczególnie na terenach, które od lat były pod wpływem rosyjskiej propagandy. Czasem można spotkać ludzi, którzy otwarcie mówią:„ A co to za różnica, kto tu rządzi?”. Dla nich najważniejsze jest to, żeby jakoś przeżyć, nieważne pod czyją władzą.

Z drugiej strony, są teżtacy, którzy pomagają w każdy możliwy sposób. Ryzykują życiem, żeby dostarczać żołnierzom jedzenie, przekazywać informacje o ruchach rosyjskich wojsk, organizować schronienia. Są miejscowości, gdzie cywile i wojsko stanowią jedność, gdzie ludzie doskonale wiedzą, że jeśli Ukraińcy się wycofają, to dla nich oznacza to koniec wolności.

To pokazuje, jak bardzo podzielone jest społeczeństwo na tych terenach. Wojna nie jest jedynie starciem militarnym – to także walka o świadomość, o to, kto czuje się częścią Ukrainy, a kto wciąż żyje w mentalności sowieckiej. I niestety, to nie zmieni się z dnia na dzień, nawet jeśli wojna się skończy. To będzie proces na pokolenia. 

20
хв

Słyszę od ukraińskich żołnierzy: przywieźcie nam samoloty F-16

Olga Pakosz

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Stefanie Babst: – USA mogą wyjść z NATO za 5 do 10 miesięcy

Ексклюзив
20
хв

Umowa Trumpa o ukraińskich złożach: szansa czy pułapka

Ексклюзив
Dezinformacja
20
хв

Stalin miał „Prawdę”, Putin ma Pravdę

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress