Wojna w Ukrainie
Фоторепортажі, новини з місця подій та розмови з тими, хто щодня бореться за нашу перемогу

Wojna w Ukrainie: co nas czeka?
W miarę jak agresywna wojna prezydenta Rosji Władimira Putina przeciwko Ukrainie wkracza w trzeci rok, coraz częściej pada pytanie, czy możliwy jest jakikolwiek pokój lub zwycięstwo.
Wiele zależy oczywiście od definicji tych pojęć. Dla Putina otwarcie deklarowanym celem jest wyeliminowanie Ukrainy jako niezależnego państwa narodowego i poddanie jej rosyjskiej kontroli. Jednak po dwóch i pół roku walki, a także zakrojonej na szeroką skalę mobilizacji zasobów wojskowych i ludzkich Kreml kontroluje tylko około 18% terytorium Ukrainy, z czego większość została przejęta w 2014 roku.
W porównaniu z celami wojennymi Putina inwazja ta wygląda na żałosną porażkę
Czy sytuacja może się zmienić? Zwycięstwo Rosji byłoby możliwe, gdyby Zachód zaprzestał wszelkich form wsparcia (finansowego i wojskowego) dla Ukrainy, a Ukraińcy straciliby wolę oporu. Bez spełnienia jednego z tych warunków (a najprawdopodobniej dwóch naraz) cele militarne Putina wydają się nieosiągalne.
Nic nie wskazuje na to, by Ukraińcy stracili wolę walki. W sondażach zdecydowana mniejszość respondentów twierdzi, że zaakceptowaliby pewne ustępstwa terytorialne w zamian za zakończenie wojny. Tyle że nawet takie straty nie wymazałyby Ukrainy z mapy.
Miliardy dolarów płynące do Ukrainy z Europy, USA i innych krajów są niezwykle ważne. Zasadne jest więc pytanie, czy wsparcie to będzie kontynuowane, jeśli w listopadzie były prezydent USA Donald Trump powróci do Białego Domu. Warto jednak przypomnieć, że Ukraina otrzymuje większą pomoc z UE niż z USA, choć pomoc ta odpowiada średnio tylko około 0,3% PKB każdego unijnych krajów.
Ale jako że nie ma oznak osłabienia woli politycznej wśród Europejczyków, pomoc ta może zostać nawet zwiększona – o ile zajdzie taka potrzeba
Ponadto produkcja amunicji w Europie rośnie: oczekuje się, że w przyszłym roku osiągnie dwa miliony pocisków artyleryjskich. Tymczasem Rosja ma wyraźne trudności ze zwiększeniem swojej produkcji, więc jej zależność od dostaw amunicji z Korei Północnej rośnie.
To część szerszego trendu. Po pierwszych tygodniach wojny armia rosyjska nie była w stanie zorganizować żadnej udanej operacji ofensywnej na dużą skalę. Oczywiście próbowała (na przykład latem 2022 r. na Charków), ale raz za razem ponosiła porażki. W większości przypadków rosyjskie postępy są osiągane poprzez całkowite niszczenie małych miast.
Tak, ukraińska armia również ma swoje problemy. W 2022 r. udało jej się odepchnąć Rosję od Chersonia i Charkowa, lecz długo oczekiwana kontrofensywa latem 2023 r. zakończyła się całkowitym niepowodzeniem. Nagła sierpniowa ofensywa na rosyjski region Kurska zademonstrowała jednak imponujący potencjał sił ukraińskich, przypominając światu o ich determinacji i zdolności do adaptacji.
W obecnej sytuacji ukraińska armia ma niewielkie szanse na odzyskanie terytoriów okupowanych przez Rosję. Może powtórzyć sukces ofensywy kurskiej na linii frontu (co miałoby ważne implikacje polityczne), ale poza tym trudno będzie osiągnąć trwałe rezultaty
Dopóki Putin i jego otoczenie wierzą, że mogą złamać wolę Ukraińców i ich sojuszników na Zachodzie, będą kontynuować tę wojnę. Sytuacja zmieni się, gdy zdadzą sobie sprawę, że to się nigdy nie stanie, a Rosja znajduje się na ścieżce szybkiego upadku. Prawdopodobnie nie dojdzie do tego w tym roku, ale w 2025 r. taki scenariusz nie będzie już nierealny. W tym momencie może dojść do jakiegoś tymczasowego porozumienia w celu zakończenia działań wojennych, które nie przyniesie „zwycięstwa” żadnej ze stron.
Długoterminowy pokój jest trudniejszym zadaniem. Nie sądzę, aby był możliwy, dopóki nie zostaną spełnione dwa warunki. Po pierwsze, Putin musi stracić władzę. Dziś trzyma Kreml i rosyjskie społeczeństwo w żelaznym uścisku, a jego obsesja na punkcie imperialnych idei jest też zbyt wielka, by kiedykolwiek zgodził się na prawdziwy pokój. Po drugie, przyszłość Ukrainy musi być przekonująco zabezpieczona przez członkostwo w Unii Europejskiej i niezawodne zachodnie mechanizmy bezpieczeństwa.
Wtedy – i tylko wtedy – pokój będzie możliwy. Taki wynik wojny byłby zwycięstwem nie tylko dla Ukrainy, ale także dla Rosji. Uwolniona od swoich samobójczych imperialnych projektów Rosja mogłaby wreszcie rozpocząć transformację w normalne, prosperujące państwo narodowe XXI wieku.
Carl Bildt jest byłym premierem i ministrem spraw zagranicznych Szwecji.


Zełenski w Stanach Zjednoczonych: „Plan zwycięstwa”
Spotkanie z Bidenem
Szef ukraińskiego państwa podziękował prezydentowi USA Joe Bidenowi za jego silne wsparcie i decyzje, które pomagają chronić Ukrainę i Ukraińców:
– Głęboko doceniamy to, że Ukraina i Ameryka stoją ramię w ramię od pierwszych chwil tej strasznej rosyjskiej inwazji. Pańska determinacja jest niezwykle ważna dla naszego zwycięstwa.

Zełenski przedstawił prezydentowi USA „Plan zwycięstwa”. Przywódcy omówili jego dyplomatyczne, gospodarcze i wojskowe aspekty oraz poinstruowali swoje zespoły, aby skonsultowały kolejne kroki.
Joe Biden oświadczył, że zapewni Ukrainie wszelkie wsparcie potrzebne do zwycięstwa. Biały Dom przyznał Ukrainie nową pomoc wojskową o wartości 7,9 miliarda dolarów. Siły Zbrojne Ukrainy otrzymają m.in. dodatkowy system obrony powietrznej Patriot. Prezydent USA zapowiedział również nowe sankcje wobec Rosji.
During the meeting with @POTUS, I presented the Victory Plan to him. We discussed details to strengthen the Plan, coordinated our positions, views, and approaches, and tasked our teams with holding consultations on the next steps.
— Volodymyr Zelenskyy / Володимир Зеленський (@ZelenskyyUa) September 26, 2024
We deeply appreciate that Ukraine and the United… pic.twitter.com/ow67qHZqF9
Zełenski podziękował za nowy pakiet pomocowy:
– Chcę Panu podziękować za wszystkie lata wsparcia dla Ukrainy i naszej niepodległości. Pamiętam, jak ważny był Pana telefon do Kijowa w pierwszym dniu rosyjskiej inwazji. Pamiętam też Pana wizytę w Ukrainie w krytycznym momencie, w lutym 2023 roku – to była odważna decyzja.

Spotkanie z Harris
– Moje wsparcie dla narodu ukraińskiego jest niezachwiane – powiedziała z kolei kandydatka na prezydentkę USA, obecna wiceprezydentka Kamala Harris podczas spotkania z Zełenskim. Podkreśliła, że Stany Zjednoczone będą nadal wspierać Ukrainę:
– Moje wsparcie dla narodu ukraińskiego jest niezachwiane. Jestem dumna, że mogę stać ramię w ramię z Ukrainą. Będę nadal wspierać Ukrainę i pracować nad tym, aby Ukraina wygrała tę wojnę.

Harris zaznaczyła, że jeśli agresja Putina nie zostanie powstrzymana, kolejnymi ofiarami Rosji będą kraje NATO:
– Agresja Putina to nie tylko atak na ludność Ukrainy. To także atak na podstawowe zasady, takie jak suwerenność i integralność terytorialna. Międzynarodowe zasady i normy nie są jakąś abstrakcyjną koncepcją. Zapewniają porządek i stabilność w naszym świecie. Wspierają amerykańskie bezpieczeństwo i amerykański dobrobyt. A kiedy są zagrożone w którymkolwiek miejscu na świecie, są zagrożone wszędzie.
Zełenski również jej przedstawił „Plan zwycięstwa”:
– Bardzo ważne jest dla nas pełne zrozumienie i praca w pełnej koordynacji ze Stanami Zjednoczonymi. Rozmawiałem z kongresmenami z obu Izb, z obu partii. Jestem wdzięczny za ich poparcie. Wierzymy, że tę wojnę można wygrać i że sprawiedliwy pokój można przybliżyć tylko ze Stanami Zjednoczonymi.

Prezydent Ukrainy wezwał do wzmocnienia obrony powietrznej Ukrainy i zwiększenia presji na Rosję:
– Musimy utrzymać surowe sankcje wobec Rosji i wykorzystać wpływy z zamrożonych rosyjskich aktywów do ochrony Ukrainy, naszych ludzi, naszych miast, naszego frontu przed rosyjskim złem. I oczywiście musimy ciężko pracować, by postawić wszystkich rosyjskich zbrodniarzy wojennych przed wymiarem sprawiedliwości.
Поділився деталями Плану перемоги з віцепрезиденткою Камалою Гарріс. Для нас це дуже важливо – бути повністю зрозумілими й працювати в повній координації зі Сполученими Штатами.
— Volodymyr Zelenskyy / Володимир Зеленський (@ZelenskyyUa) September 26, 2024
Ми повинні закінчити цю війну, нам потрібен справедливий мир. Ми повинні захистити наших людей –… pic.twitter.com/hbDzGvto22
Spotkanie z Trumpem
Z Zełenskim spotka się także Donald Trump, co potwierdził Voice of America. Spotkanie odbędzie się w piątek w nowojorskim Trump Tower.
Wcześniej sztab byłego prezydenta USA oświadczył, że nie planuje żadnych kontaktów z ukraińskim prezydentem. Donald Trump skrytykował wizytę Zełenskiego w Stanach Zjednoczonych, nazywając go człowiekiem, który „odmawia negocjacji”.


Zełenski w USA: jesteśmy bliżej końca wojny, niż nam się wydaje
Negocjacji z Rosją nie będzie
– Planem na zwycięstwo jest wzmocnienie Ukrainy. Dlatego prosimy naszych przyjaciół, naszych sojuszników, by nas wzmocnili. To bardzo ważne. Myślę, że jesteśmy bliżej pokoju, niż nam się wydaje. Jesteśmy bliżej końca wojny. Musimy tylko być bardzo, bardzo silni – powiedział Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla ABC News.

Prezydent Ukrainy i Pierwsza Dama przebywają z oficjalną wizytą w Stanach Zjednoczonych. Wołodymyr Zełenski pozostanie w Nowym Jorku do środy, gdzie weźmie udział w posiedzeniu wysokiego szczebla Zgromadzenia Ogólnego ONZ. 26 września planuje natomiast przedstawić w Waszyngtonie „Plan zwycięstwa” prezydentowi USA Joe Bidenowi. Szef ukraińskiego państwa podkreślił, że plan ten nie obejmuje negocjacji z Rosją:
– Tu nie chodzi o negocjacje z Rosją. To jest pomost do dyplomatycznego rozwiązania, aby zatrzymać wojnę.
Tylko dzięki silnej pozycji będziemy w stanie dyplomatycznie naciskać na Putina, aby zatrzymał wojnę
Prezydent Zełenski stwierdził również, że Putin obawia się operacji kurskiej prowadzonej przez ukraińską armię:
– To prawda. Bardzo się boi. Dlaczego? Ponieważ jego naród zobaczył, że nie jest w stanie go obronić, że nie jest w stanie obronić swojego terytorium.
Droga do NATO
Zaproszenie Ukrainy do NATO jest częścią „Planu zwycięstwa” Wołodymyra Zełenskiego. Powiedział o tym szef prezydenckiego sztabu Andrij Jermak, przemawiając w Council on Foreign Relations w Nowym Jorku – i wezwał partnerów do ignorowania rosyjskich gróźb eskalacji. Podkreślił, że ukraiński plan zawiera jasną wizję kroków, które należy podjąć w celu zapewnienia sprawiedliwego i trwałego pokoju. Składa się on z części wojskowej i dyplomatycznej:
– Musimy mieć przewagę na polu bitwy, by zmusić Putina do zaprzestania walk. Bardzo się staramy. Bez okrętów zniszczyliśmy już Flotę Czarnomorską.
Bez przewagi powietrznej zatrzymaliśmy rosyjskie natarcie na większości kierunków, w tym na charkowskim. Bez strachu sprowadziliśmy wojnę z powrotem do Rosji

Duda atakuje polski rząd
W USA dyskutowano również o przystąpieniu Ukrainy do Unii Europejskiej. W szczególności temat ten poruszył prezydent Polski Andrzej Duda. Podkreślił on, że próby zablokowania przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej są na rękę Putinowi. W ten sposób polski prezydent skomentował oświadczenie polskiego wicepremiera i ministra obrony Władysława Kosiniaka-Kamysza, że Ukraina nie może przystąpić do UE bez załatwienia kwestii wołyńskiej:
– Starałem się działać tak, by w jak największym stopniu nie tworzyć napięcia między Warszawą a Kijowem – stwierdził Duda. – Nie było to łatwe, bo są między nami trudne tematy. Ale rozmawiałem też na te tematy z prezydentem Zełenskim, czego najlepszym przykładem była obecność prezydenta w Łucku w rocznicę tragedii wołyńskiej. Znalezienie porozumienia z nami we wszystkich trudnych kwestiach, w tym historycznych, leży również w interesie Ukrainy. Pamiętajcie, że Ukraińcy mają wiele problemów z przeszłością od czasów II wojny światowej.
Duda zaznaczył przy tym, że Putin zaatakował Ukrainę m.in. po to, by powstrzymać jej integrację z Unią:
– Jeśli ktoś mówi w związku z tym, że zablokuje Ukrainie dostęp do Unii Europejskiej, to wpisuje się tym samym w politykę Władimira Putina.

.jpg)
Kolejna odsłona rosyjskiego terroru: Lwów i Krzywy Róg
Atak na Lwów
Lwów doznał potężnego ataku w nocy. Wiadomo o siedmiu zabitych, w tym troje dzieci. Według burmistrza Lwowa Andrija Sadowego ponad 50 domów zostało uszkodzonych lub zniszczonych. Ich mieszkańcy zostaną z nich przesiedleni do lokali zastępczych.

- Każdy partner na świecie, który pomaga Ukrainie w obronie powietrznej, jest prawdziwym obrońcą życia. A każdy, kto przekonuje partnerów do zwiększenia zasięgu Ukrainy w adekwatnym reagowaniu na terror, działa na rzecz zapobieżenia tego rodzaju rosyjskim atakom terrorystycznym na ukraińskie miasta. Terror musi zostać powstrzymany – podkreślił prezydent Wołodymyr Zełenski, komentując kolejny rosyjski atak.
– Pracują psychologowie, uruchomiono sztab operacyjny. Policja zbiera oświadczenia od poszkodowanych mieszkańców i sprawdza, czy w sąsiednich domach nie ma ofiar. W razie potrzeby rozmieścimy Punkty niezłomności – powiedział szef MSW Ukrainy Ihor Kłymenko.
W związku z atakiem na Lwów polskie wojsko rozmieściło dziś rano swoje myśliwce w pobliżu wschodniej granicy.
„To kolejna bardzo napięta noc dla całego systemu obrony powietrznej Polski, ze względu na obserwowaną aktywność lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej, które uderza w cele znajdujące się w szczególności na zachodnim terytorium Ukrainy”– poinformowało Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych RP (DORSZ).
„Ukrzaliznycia” [państwowo przedsiębiorstwo kolejowe w Ukrainie – red.] ostrzegła o opóźnieniach pociągów z powodu przerw w dostawie prądu w obwodzie lwowskim.
Atak na Krzywy Róg
– Budynek hotelu został zniszczony od pierwszego do trzeciego piętra. Terror wobec ludności cywilnej nie ustaje – powiedział Siergiej Łysak, szef Dniepropietrowskiej Obwodowej Administracji Wojskowej.
Skutki ostrzału Krzywego Rogu. Zdjęcie: Prokuratura Obwodowa w Dnieprze
Rannych zostało pięć osób, w tym 10-letnia dziewczynka. Pod nadzorem Prokuratury Obwodowej w Dnieprze wszczęto postępowanie przygotowawcze w sprawie naruszenia praw i zwyczajów wojennych (część 1 art. 438 kodeksu karnego Ukrainy).


Rosyjski atak na Połtawę: dziesiątki zabitych
Według prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Rosjanie wystrzelili dwie rakiety balistyczne: „Uderzyły one w teren instytucji edukacyjnej i sąsiedniego szpitala. Jeden z budynków Instytutu Łączności został częściowo zniszczony. Ludzie zostali uwięzieni pod gruzami. Wielu z nich udało się uratować. Ponad 180 osób zostało rannych”.
Prezydent przyznał, że są też ofiary śmiertelne: do tej pory potwierdzono śmierć 41 osób. Zełenski złożył kondolencje wszystkim rodzinom i przyjaciołom ofiar.
I received preliminary reports on the Russian strike in Poltava. According to available information, two ballistic missiles hit the area. They targeted an educational institution and a nearby hospital, partially destroying one of the telecommunications institute's buildings.… pic.twitter.com/TNppPr1OwF
— Volodymyr Zelenskyy / Володимир Зеленський (@ZelenskyyUa) September 3, 2024
– Służby operacyjne pracują na miejscu ataku wroga na placówkę edukacyjną w Połtawie – powiedział minister spraw wewnętrznych Ihor Kłymenko. Strażacy opanowali pożar i kontynuują usuwanie gruzów.
Alarm lotniczy został ogłoszony w regionie 2-3 minuty przed eksplozjami. Wiadomo, że miejscowi słyszeli eksplozje w mieście około 9:10, a o 9:17 Siły Powietrzne poinformowały o uderzeniu pocisku balistycznego. Ministerstwo Obrony zauważyło, że odstęp czasu między alarmem a uderzeniem był „tak krótki, że złapał ludzi w momencie ewakuacji do schronu przeciwbombowego”. Pod gruzami jednego z budynków Instytutu Łączności zostało uwięzionych wiele osób. Od 4 września w obwodzie połtawskim ogłoszono trzydniową żałobę.
Rosjanie uderzyli również w budynek mieszkalny w Zaporożu. Zginął 8-letni chłopiec i jego matka.


Ostatni rysunek jej życia. Młoda artystka zabita w ataku w Charkowie
30 sierpnia po południu wojska rosyjskie przeprowadziły naloty z użyciem bomb kierowanych w Charkowie. Według szefa Charkowskiej Obwodowej Administracji Wojskowej, Oleha Syniehubova, agresorzy trafili w kilka miejsc w tym w 12-piętrowy budynek mieszkalny.
Prokuratura Generalna podała informacje o konsekwencjach rosyjskiego ataku na Charków: 7 zabitych, w tym 14-letnia dziewczynka i 18-letnia artystka. 59 osób zostało rannych, w tym 9 dzieci w wieku od 5 do 16 lat. Jedna osoba została uznana za zaginioną.
* W dzielnicy przemysłowej trzy osoby zginęły w wyniku bezpośredniego trafienia przez nalot na 12-piętrowy budynek, a jedna osoba zaginęła. 34 osoby zostały ranne, w tym troje dzieci;
* kobieta i 14-letnia dziewczynka zginęły w dzielnicy Nemyshlyansky w wyniku uderzenia w park, 18 innych osób zostało rannych, w tym siedmioro dzieci;
* ponad dziesięć budynków mieszkalnych, gospodarczych i samochodów zostało uszkodzonych w dzielnicy Slobidskyi. Siedem osób zostało rannych, w tym 16-letni nastolatek.

Poeta i pisarz Serhij Żadan napisał na swojej stronie FB: „Dziś podczas ostrzału w Charkowie zginęła Nika Kożuszko, bardzo młoda, szczera i utalentowana kobieta. Godzinę przed śmiercią wysłała swój nowy rysunek. To znaczy: swój ostatni rysunek.
Rosjanie nadal niszczą naszą przyszłość. Nie ma na to wytłumaczenia. Nie ma też przebaczenia”.


Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski również skomentował tragedię:
„To uderzenie było rosyjską bombą kierowaną. Uderzenie, do którego nie doszłoby, gdyby nasze Siły Obronne miały zdolność niszczenia rosyjskich samolotów wojskowych tam, gdzie się znajdują. Potrzebujemy zdecydowanych decyzji naszych partnerów, aby powstrzymać ten terror. Jest to absolutnie słuszna potrzeba. I nie ma żadnego racjonalnego powodu, aby ograniczać obronę Ukrainy. Potrzebujemy zdolności dalekiego zasięgu. Potrzebujemy wdrożenia umów o obronie powietrznej dla Ukrainy. Tu chodzi o ratowanie życia”.



Фотографії: ДСНС України, Олег Синєгубов, Патрульна поліція України, FB


Ukraińcy wypuścili na Rosjan robotyczne psy
Wielka Brytania dostarczyła Ukrainie nowoczesne roboty w kształcie psów, które wspierają już ukraińskich żołnierzy na froncie. Rosyjscy sołdaci, którzy mieli okazję spotkać robopsy, są przerażeni.
W „Metalhead”, jednym z najbardziej przerażających odcinków brytyjskiej serii „Czarne lustro”, robotyczne psy tropią i zabijają ludzi. Nie ma przed nimi ucieczki, są niezmordowane, nieustępliwe i morderczo sprawne.
Ta wizja zaczyna się spełniać na ukraińskich polach walki, gdzie ostatnio pojawiło się trzydzieści BAD2 (Brit Alliance Dog, seria 2), robotycznych „psów wojny”, wyprodukowanych przez brytyjską firmę Brit Alliance. Są wyjątkowomobilne i zwinne, co w trudnych i wrogich środowiskach jest kluczowe. Pośródgruzów czy innych przeszkód potrafią poruszać się równie sprawnie co w otwartym terenie.

Robopsy jeszcze nie zabijają Rosjan, choć docelowo firma chce przekształcić je w lądowe drony kamikadze, zwalczających żołnierzy i pojazdy przeciwnika
Na razie wykonują dla Ukraińców różne zadania bojowe, jak dostarczanie sprzętu czy prowadzenie rozpoznania (dzięki teledetekcji i kamerze termowizyjnej).
Robopies potrafi biegać z prędkością 15 kilometrów na godzinę, na jednym ładowaniu pokonując dystans ponad 3 kilometrów. Koszt produkcji jednego takiego urządzenia wynosi ok. 9000 dolarów. Brit Alliance będzie doskonalić swoje maszyny w oparciu o wskazówki ukraińskich żołnierzy.


Niepodległa Ukraina świętowała w Warszawie
„Jesteśmy razem!” – to hasło tegorocznych obchodów Dnia Niepodległości Ukrainy w Warszawie.

– Trudno świętować i się cieszyć, gdy za wolność Ukrainy codziennie z rąk Rosjan giną ludzie. Ale z pewnością należy tę datę uczcić i upamiętnić. Dzień Niepodległości to najważniejszy dzień w roku dla każdego Ukraińca, także tego mieszkającego w Warszawie – powiedzieli nam organizatorzy uroczystości, aktywiści z organizacji „Euromaidan-Warszawa”.

Trzeci rok z rzędu obchody poprowadzili Natalia Panczenko, liderka „Euromaidan-Warszawa”, oraz Jewhen Klimakin, redaktor naczelny portalu „Nowaja Polszcza”.
– Dla nas to okazja, by przypomnieć światu i tu, w Polsce, że wojna trwa, że Ukraińcy giną, że wróg atakuje, zniewala, torturuje i gwałci. Dlatego dla nas to nie jest impreza rozrywkowa, ale przede wszystkim hołd dla bohaterów, którzy oddali swoje życie – powiedział Jewhen Klimakin. Prowadzący wezwali obecnych do podniesienia kart z nazwiskami Ukraińców zabitych przez Rosjan.
– Jesteście niezwykli w swoim pragnieniu życia i bycia wolnymi, niezwykli w swojej jedności, w tym, że daleko od Ukrainy wasza ojczyzna pozostaje w waszych sercach. Dlatego jesteście tu dzisiaj. Każdego z nas powinna przepełniać duma, że jesteśmy częścią odważnego, kochającego wolność narodu ukraińskiego. Niepokonanego i niezłomnego narodu, który nie pozwoli się zniewolić i który daje godny odpór wrogowi – zwróciła się do Ukraińców w Warszawie Ołena Cybuch, wiceambasadorka Ukrainy w Polsce.
Po raz drugi wręczono „Stand With Ukraine Awards” – nagrodę ukraińskiego społeczeństwa obywatelskiego dla Polaków, którzy wspierają Ukraińców w walce z Rosją.
Kandydata do nagrody mógł zgłosić każdy. Spośród zgłoszonych osób Kapituła Honorowa, w skład której weszli między innymi Natalka Panczenko, były ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca, aktorka Rimma Zjubina i kapelan Serhij Dmitriew, wybrała sześcioro zwycięzców, wśród których znalazły się Jolanta Kwaśniewska, Elwira Niewiera i Monika Andruszewska.
– Dzięki temu, że mamy przyjaciół w Ukrainie, pomoc trafiła tam, gdzie była potrzebna. Dzięki naszym kontaktom ze strażą pożarną pomoc trafiła na linię frontu. Ale wojna prędzej czy później się skończy i dobrze by było, gdyby skończyła się jak najszybciej – powiedziała Jolanta Kwaśniewska.
– Każdy dron ma znaczenie. Każda pomoc, której udzielamy, ma znaczenie. Każdy z nas musi pomagać w miarę swoich możliwości. I proszę was, róbcie to każdego dnia – powiedziała Elwira Niewiera.
Olena Pech spędziła 6 lat w rosyjskiej niewoli:
– Wojna podzieliła moje życie na przed i po. Ta wojna rozbiła moją rodzinę, zabrała moich przyjaciół i oddzieliła mnie od mojego dziecka na 6 lat. W 2018 roku zostałam skazana na 18 lat więzienia za moją miłość do Ukrainy. Musiałam znosić tortury, bicie i przemoc seksualną. To wszystko, na co stać Rosjan.
Obchody Dnia Niepodległości Ukrainy w Warszawie zakończyły się koncertem polsko-ukraińskiego zespołu DagaDana i Jamali.
– To nie tylko święto. To akt walki o nasze istnienie, o prawo do życia na naszej ziemi. Nie prosimy o nic, co nie jest nasze. Prosimy tylko o to, co do nas należy – powiedziała Jamala.
Zdjęcia: Natalia Riaba


15 tysięcy nóg, 500 rąk
Antonina Kumka jest założycielką i prezeską Protez Hub. Projekt ten ma poprawić jakość usług protetycznych i rehabilitacyjnych w Ukrainie, a także ułatwić wymianę doświadczeń między protetykami z całego świata. Już trzeci rok z rzędu specjaliści od protetyki i rehabilitacji z USA, Kanady, Wielkiej Brytanii i Australii przyjeżdżają do Ukrainy jako wolontariusze, by dzielić się swoim doświadczeniem z ukraińskimi kolegami. Dziś Antonina jest doradczynią ukraińskiego ministra polityki społecznej (pro bono). Dzieli swoje życie pomiędzy Kanadę i Ukrainę.
Natalia Żukowska: Jak to jest z protezami dla ukraińskich żołnierzy?
Antonina Kumka: Według danych Ministerstwa Polityki Społecznej i Funduszu Ochrony Socjalnej Osób Niepełnosprawnych w ubiegłym roku otrzymało protezy prawie 20 000 osób: 15 500 protezy nóg, a ponad 500 – rąk. Te liczby dotyczą jednak nie tylko wojska, ale także osób cywilnych, które potrzebowały protez z powodów niezwiązanych z wojną. Ze względów bezpieczeństwa nie możemy podać dokładnej liczby osób po amputacji.
Ale jeśli ktoś twierdzi, że 100 000 ludzi w Ukrainie straciło kończyny w wyniku wojny, to kłamie. Ta liczba jest zawyżona co najmniej pięciokrotnie
Trudno dostać protezę?
Nie, właściwie nie ma kolejek. Istnieje za to problem związany z kierowaniem pacjentów po przydział protezy, wciąż nierozwiązany (choć wielokrotnie podnosiliśmy tę kwestię). Z naszych obserwacji wynika, że większość potrzebujących jest z jakiegoś powodu kierowana do Lwowa. I to bez względu na to, z jakiego regionu pochodzi pacjent. Można to było zrozumieć na początku inwazji – ale dziś? Teraz rehabilitacja i pomoc są przecież dostępne w prawie wszystkich regionach. Jeśli więc jakiś ośrodek protetyczny twierdzi, że nie ma miejsc, to jest to sztucznie stworzona kolejka. Ogólnie rzecz biorąc, czas oczekiwania na protezę od momentu złożenia dokumentów do jej założenia trwa obecnie do 2 miesięcy. Jeśli chodzi o kończyny górne, może to być trochę dłużej, bo protetyków rąk jest mniej.
Czy żołnierz, na przykład przebywający w szpitalu, może zdecydować, gdzie otrzyma protezę?
To powinna być sytuacja idealna. Kiedy Ministerstwo Polityki Społecznej zmieniało niektóre uchwały, mówiło, że zakłady opieki zdrowotnej są zobowiązane do zapewnienia pacjentom wyboru firm protetycznych. Problem polega na tym, że czasami pacjenci są w bardzo delikatnym stanie emocjonalnym. Bywa, że przychodzi do nich lekarz i daje wcale nie najlepszą radę – lecz oni ślepo mu ufają.
Tak czy inaczej, ważne jest, by pamiętać, że lepiej mieć protezę wykonaną bliżej miejsca stałego zamieszkania – bo protezy psują się i wymagają konserwacji.
Jeśli ktoś pochodzi z Dniepru czy Charkowa, podróż do Lwowa po protezę nie będzie dla niego wygodna
Doradca ministra polityki społecznej Ołena Kulczycka powiedziała , że protetyka w Ukrainie jest bezpłatna i opłacana z budżetu państwa. Nie ma więc potrzeby zbierania pieniędzy dla tych, którzy potrzebują protez. Ile w tym prawdy?
Państwo przeznacza do 50 tysięcy dolarów na protezę jednej kończyny (dokładna kwota zależy od poziomu mobilności i potrzeb pacjenta). Ukraina nie finansuje jednak protez eksperymentalnych. Oznacza to, że jeśli ktoś chce otrzymać protezę w ramach programu państwowego, musi ona zostać zarejestrowana przez Państwową Służbę Medyczną jako certyfikowany wyrób medyczny. Jeśli więc dana osoba otrzyma protezę 3D od daroczyńcy, ta proteza nie jest wyrobem medycznym – jest eksperymentalna i nie będzie opłacana przez państwo.
Funkcjonalna proteza kosztuje od 10 do 40 tysięcy dolarów, dlatego pieniądze przeznaczone przez państwo są wystarczające.
Wiele osób uważa, że bioniczna proteza to najlepsze, co może być. Tyle że czasem protetycy oferują im takie protezy, bo jest to dla nich opłacalne. Jednak nawet od naszych amerykańskich kolegów i pacjentów słyszymy, że wiele osób używa protez mechanicznych, a protezy bioniczne, o bardziej złożonym mechanizmie, stosuje się tylko w niektórych przypadkach. Dlaczego? Bo częściej się psują, są bardziej kruche, nie mogą być mokre, brudne i trzeba je chronić przed kurzem. Dlatego są używane głównie przez osoby pracujące w biurze.
Jeśli okaleczony żołnierz chce wrócić do wojska i kontynuować służbę, proteza bioniczna na nic mu się nie przyda
Dlaczego w mediach społecznościowych pojawiają się posty o zbiórkach na protezy?
Jesteśmy zmęczeni tłumaczeniem ludziom: „Przestańcie zbierać pieniądze na protezy”. Dlaczego tak się dzieje? Bo, po pierwsze, organizacje charytatywne z tego żyją. Zbierają pieniądze na protezy, zatrzymując część zbiórki.
Po drugie, mamy sytuacje, gdy ludziom się mówi: „Ten rodzaj protezy, którą dostaniesz w ramach programu państwowego, nie sprawdzi się w twoim przypadku. Potrzebujesz takiej, która kosztuje 50 tysięcy euro – ale sama, bez uwzględnienia kosztów pracy specjalisty, materiałów eksploatacyjnych itp”. Innymi słowy – brakuje pieniędzy. Dlatego potrzebujący ogłasza zbiórkę. Zdarzały się przypadki, że oferowaliśmy współfinansowanie protez, ale mówiono nam: „Pilnujcie swoich spraw”. Jest wielu ludzi pozbawionych skrupułów. Ci, którzy wyjechali za granicę po protezę, mówią dziś, że obcokrajowcy czasami pozostają w tyle za naszymi specjalistami. Nie mieli doświadczenia z podobnymi urazami. 98% pacjentów nadal otrzymuje protezy w Ukrainie.
W Ukrainie istnieje dziś prawie sto firm protetycznych i ortopedycznych, prywatnych i państwowych, które produkują protezy. Czy Protez Hub współpracuje z nimi wszystkimi?
Współpracujemy głównie ze specjalistami, a nie z przedsiębiorstwami. Zbieramy informacje o ich potrzebach w zakresie rozwoju zawodowego. Na tej podstawie tworzymy programy szkoleniowe. Zorganizowaliśmy na przykład duże wydarzenie dla pacjentów po amputacji obu rąk. To osoby, które wymagają specjalnego podejścia, ich rehabilitacja trwa dłużej. Współpracujemy zresztą z wyspecjalizowaną w tej dziedzinie organizacją w Stanach Zjednoczonych. Dwóch terapeutów zajęciowych, protetyk i czterech Amerykanów, którzy żyją z takimi urazami od ponad 10 lat, przyjechało do Ukrainy, by podzielić się swoim doświadczeniem.

Ilu protetyków potrzebujemy?
Na razie wystarczy stu na cały kraj. Ale potrzebujemy trzy razy więcej techników. To osoby, które będą pracowały bezpośrednio przy maszynach i wykonywały zadania chirurga ortotyka.
Pracuje Pani nad rozwojem branży protetycznej w Ukrainie od 2014 roku, będąc prezeską Protez Hub. Jak to się zaczęło?
Od żołnierza, który stracił obie nogi – aż do bioder. W tamtym czasie jego jedyną opcją był wyjazd za granicę. Kiedy usłyszałam jego historię, stało się dla mnie jasne, że takich ludzi będzie wielu, bo wojna dopiero się zaczynała. Musieliśmy zacząć coś robić, tym bardziej że protetyka za granicą kosztuje znacznie więcej – jakieś 70-100 tysięcy dolarów na osobę. Zaczęłam więc szukać tych, którzy mogliby przeszkolić naszych specjalistów. Tak poznałam Johna Betzdorfa, Amerykanina, który jest prezesem organizacji charytatywnej Prosthetika i jednym z egzaminatorów US Certification Board, organizacji, która potwierdza kwalifikacje protetyków i ortotyków. Zgodził się pomóc i od tego czasu wspólnie pracujemy nad rozwojem tego projektu.

Która proteza jest dziś najbardziej funkcjonalna?
Wszystko zależy to od aktywności danej osoby. Dlatego pierwsze pytanie, które zadaje specjalista, brzmi: „Co chcesz robić z tą protezą?”. Niektórzy potrzebują elektrycznego kolana, podczas gdy inni chcą prostszej protezy. Jeśli facet wraca na linię frontu z hydrauliczną protezą kolana, nie musi się martwić o to, że nie ma zasilania, by ją naładować. A kolano elektryczne musi być ładowane – więc nie może być mokre. Poza tym jest cięższe, bo ma bardziej złożony mechanizm.
Wszystkie te rzeczy trzeba wziąć pod uwagę.
Spodziewała się Pani inwazji?
Nie. Byłam wtedy w Kanadzie. Przez pierwsze sześć miesięcy spaliśmy po dwie godziny na dobę. To było, jak we mgle, niekończący się strumień pracy. Szukaliśmy wszystkiego, co mogliśmy zdobyć – i wysyłaliśmy to do Ukrainy. W maju 2022 roku pojechałam do Ukrainy z dwiema walizkami pełnymi kamer termowizyjnych i dronów.
Czym poza wolontariatem zajmuje się Pani w Kanadzie?
Mam tytuł magistra filologii germańskiej i literatury. Po studiach na Czerniowieckim Uniwersytecie Narodowym pojechałam do Kanady. Nie myślałam o wyjeździe na stałe, ale poznałam tam mojego przyszłego męża. Zrobiłam doktorat z ekonomii, od czasu do czasu uczę też matematyki – ale rzadko, bo Ukraina zajmuje mi dużo czasu. Zdarza się, że mieszkam dwa tygodnie w Kanadzie, a potem miesiąc w ojczyźnie. Wtedy mój mąż i dwójka dzieci czekają na mnie w Kanadzie. Starszy syn ma 16 lat, młodszy 7. Przyzwyczaili się już do mojej nieobecności. Czasami jest ciężko.
Ale co zrobić?

Największa wojna dronowa w dziejach świata
Od 2008 mieszkała w Stanach Zjednoczonych, budując swą karierę w branży IT. Ale wróciła do Ukrainy, gdy rozpoczęła się wojna na pełną skalę. Jest współzałożycielką organizacji pozarządowej „Razom for Ukraine”, a w 2023 r. założyła fundację charytatywną „Dignitas”, która zajmuje się projektami na rzecz żołnierzy i weteranów, w tym dostarczaniem wojsku bezzałogowych statków powietrznych i szkoleniem operatorów dronów. W ubiegłym roku Liuba Szypowycz została uznana przez magazyn „Forbes” za jedną z „50 liderek Ukrainy”.

Natalia Żukowska: Głównym przedmiotem Twojej pracy są technologie bezzałogowe: drony zwiadowcze i szturmowe. Jak wygląda sytuacja z dostawami dronów do jednostek?
Liuba Szypowycz: Mówimy ogólnie o technologii. Oprócz dronów chodzi również o oprogramowanie, świadomość sytuacyjną, systemy zarządzania walką i tak dalej. Jeśli chodzi o dostarczanie dronów, państwo już je kupuje. Tak, w niewystarczających ilościach, ale się pojawiły. Jednak naprawdę brakuje nam infrastruktury wokół tych dronów. Mam na myśli anteny, naziemne stacje kontroli, przenośne agregaty prądotwórcze, tablety, drukarki 3D do drukowania pojemników na wybuchową część systemu zrzutu. Niestety cała ta infrastruktura nie jest obecnie w żadnym stopniu zapewniana przez państwo. Istnieje albo dzięki funduszom, albo poszczególne jednostki same zbierają na nią pieniądze. Dron nie lata sam. Potrzebuje okularów, pilota, anten, ładowarki, tabletów…
Co należy zrobić, by zapewnić wystarczającą liczbę dronów na froncie?
Jeśli porównamy rok 2022, kiedy w ogóle nie było dronów, do obecnego, sytuacja jest znacznie lepsza. W tym roku według premiera na zakup systemów bezzałogowych przeznaczono 40 miliardów hrywien. To już postęp, choć oczywiście to nie wystarczy. Kiedy prezydent mówi o milionie dronów, wydaje się, że to dużo. Ale obliczyliśmy, że ta liczba wystarczyłaby tylko na trzy miesiące, biorąc pod uwagę obecną linię frontu i intensywność działań wojennych.
W rzeczywistości milion dronów to tylko jedna czwarta naszego rocznego zapotrzebowania
Uczestniczymy w bardzo intensywnej wojnie i jest to największa wojna dronowa w historii ludzkości. Co więcej, ze względu na brak amunicji drony często zastępują artylerię. Kraje zachodnie nie przygotowały się na poważną wojnę lądową. Doktryną NATO jest uzyskanie przewagi powietrznej. Toczymy poważną wojnę lądową, ale nawet zjednoczone kraje NATO nie mogą zapewnić nam wystarczającej ilości amunicji. Z jednej strony brakuje im zdolności, a z drugiej na przeszkodzie stoją procesy polityczne i biurokratyczne. Nie możemy polegać wyłącznie na pomocy naszych zachodnich sojuszników. Musimy inwestować we własną produkcję. A to, co robimy całkiem dobrze, to przede wszystkim technologie bezzałogowe.

Ukraina nadal jest zależna od Chin w zakresie niektórych komponentów potrzebnych do produkcji dronów. W zeszłym roku Chińczycy nałożyli już pewne ograniczenia eksportowe. Jak poważne jest ryzyko, że całkowicie zakręcą kurek?
Musimy szukać alternatyw. Chiny są najtańszym i największym producentem, ale na szczęście nie są monopolistą. Są inne zakłady produkcyjne w Azji Środkowej. Budowane są również zakłady w Europie i Stanach Zjednoczonych. Oczywiście musimy też zwrócić dużą uwagę na lokalizację produkcji komponentów. To, co możemy zrobić w Ukrainie, powinniśmy zrobić tutaj, nawet jeśli jest to droższe. Bo w czasie wojny ważny jest nie tylko komponent ekonomiczny – istnieje również element bezpieczeństwa narodowego. Obecnie w Ukrainie istnieje kilkaset stabilnych zakładów produkujących drony, jednak bardzo niewiele z nich zwiększa moce produkcyjne, ponieważ nie mają gwarancji, że zamówienia będą stałe. Państwo powinno więc podpisywać z nimi średnio- i długoterminowe umowy. Jeśli będą one zawierane na co najmniej trzy lata, producenci będą zainteresowani inwestowaniem w swój biznes.
A jeśli mówimy o producentach w krajach europejskich, to oni generalnie chcą kontraktów na 8-10 lat. W końcu są to inwestycje kapitałowe w linie produkcyjne, rozbudowę zakładów produkcyjnych i tak dalej.
Jesteś wolontariuszką od 2014 roku, kiedy w USA powstała fundacja „Razom for Ukraine”. Od 24 lutego do końca 2022 r. zebraliście 68 milionów dolarów. Jak wam się to udało?
Ponad 60% tej kwoty to drobne darowizny, głównie od Amerykanów i Kanadyjczyków. Dawali po 10, 20 czy 30 dolarów, by pomóc ukraińskiej armii. Były też darowizny od firm. Tuzin korporacji przekazało po milionie dolarów. Były to dość znane na świecie firmy, które często chciały pozostać anonimowe. Tę aktywność obcokrajowców tłumaczę tym, że w tamtym czasie Ukraina była na czołówkach wszystkich wiadomości.
I był to, jak sądzę, absolutnie normalny odruch każdego człowieka – pomóc w walce z niesprawiedliwością
Trzeba także zrozumieć samą kulturę amerykańską, w której wolontariat jest krzewiony już wśród najmłodszych dzieci, będąc integralną częścią życia Amerykanów. Istnieją nawet specjalne dni w roku, tak zwane Giving Tuesdays, podczas których ludzie zbierają się, by sobie pomagać.
Obecnie pomoc jest znacznie mniejsza – częściowo dlatego, że Ukraina zniknęła z wiadomości. W grudniu ubiegłego roku podróżowałam do USA, a Amerykanie pytali mnie: „Nadal toczycie wojnę?”. Jeśli nie widzisz czegoś w wiadomościach, wydaje ci się, że tego nie ma. Na przykład w grudniu 2023 r. głównym tematem wiadomości była Wenezuela. Zapytaj Ukraińców, co się tam dzieje? Wielu odpowie: „A gdzie to jest?”.
W zeszłym roku zespół, który pracował nad projektami na rzecz żołnierzy i weteranów w „Razom for Ukraine”, wydzielił się w osobną fundację Dignitas. Dlaczego?
Z 68 milionów dolarów, które udało nam się zebrać w pierwszym roku wojny na pełną skalę, 45 milionów dolarów przeznaczono na wsparcie wojska: zakup leków, dronów, generatorów i tak dalej. Organizacja prowadziła też działalność humanitarną. Pod koniec 2022 r. mówiło się, że pomoc wojskowa powinna zostać zmniejszona, a więcej pieniędzy należy przeznaczyć na odbudowę i rozwój. W tamtym czasie byłam jedynym członkiem zarządu, który przebywał w Ukrainie, wszyscy pozostali byli w Stanach Zjednoczonych. Starałam się uświadomić im, że jest za wcześnie na budowanie czegokolwiek w Ukrainie, że musimy inwestować w obronę. Bo jeśli nie zniszczymy rosyjskiego czołgu, to on nadal będzie niszczył nasze miasta. Czyli – faktycznie, na tym etapie zaczęły się pojawiać wśród nas pewne różnice.
Dlatego po konsultacji zdecydowaliśmy się wydzielić osobną fundację, w której statucie wyraźnie stwierdzono, że jesteśmy fundacją zajmującą się pomocą technologiczną dla sił obronnych oraz weteranów. Zaczęliśmy od zera dolarów na koncie.
Kto jest kręgosłupem waszego zespołu?
Wszyscy, którzy pracują z nami nad projektami dla żołnierzy i weteranów od 2014 roku. Największą sekcją – „Victory Drones” – kieruje Maria Berlińska. To ekosystem szkoleń w zakresie technologii wojskowych dla operatorów dronów Sił Zbrojnych, Państwowego Ratownictwa Medycznego i służb medycznych we współpracy ze Sztabem Generalnym. Istnieje również projekt „Zaciekłe ptaszki”, który dostarcza drony szturmowe na linię frontu. Kieruje nim Katia Nesterenko, która wcześniej przez wiele lat pracowała w projekcie „Izolacja”, dzięki czemu bardzo dobrze zna i rozumie region doniecki.

Istnieje również projekt „Tysiąc dronów”, który dotyczy przede wszystkim dronów zwiadowczych. W Stanach Zjednoczonych nie wolno nam zbierać pieniędzy na drony szturmowe.
Pieniądze na drony szturmowe zbieramy więc w Ukrainie, a na drony zwiadowcze – za granicą
No i mamy projekt „Lataj”, w ramach którego uczymy żołnierzy znajdujących się w ośrodkach rehabilitacyjnych latania dronami. Na jego czele stoi Dana Jurowycz, która wcześniej przez wiele lat pracowała w zespole Ministerstwa Zdrowia z Ulaną Suprun [p.o. ministra zdrowia Ukrainy w latach 2016-2019 – aut.] oraz w różnych projektach międzynarodowych.
W dziesiątym roku wojny wolontariat powinien być już profesjonalny. Tak, były okresy, kiedy wszyscy robili wszystko, gdy opaski uciskowe, drony i itp. były kupowane bez pojęcia. Takie podejście jest marnowaniem zasobów finansowych, które i tak są już dość ograniczone. Każdy powinien więc skupić się na swojej działce.
Na przykład każdy wie, że trzeba kupić drona Mavic. Jednak nie każdy rozumie, że istnieje cała linia tych urządzeń, o różnych właściwościach i oprogramowaniu. W rezultacie ludzie wydają pieniądze na Mavic 3 Classis, który często nie nadaje się do użytku na linii frontu. Gdyby jednak dołożyli trochę więcej pieniędzy, mogliby kupić innego drona, który z pewnością przydałby się w strefie działań wojennych. Zdarzały się nawet przypadki, że świeżo zakupione drony były od razu przekazywane wojsku i, nie posiadając zanonimizowanego oprogramowania, ujawniały swoje pozycje wrogowi.
Dlatego nie zajmujemy się innymi obszarami, np. medycyną taktyczną – naszą domeną jest technologia. Mamy fundacje partnerskie, do których zwracamy się o pomoc, jeśli jej potrzebujemy.
Przez długi czas orędowałaliście za bronią dla Ukrainy. Co było w tym najtrudniejsze? Czy zachodni politycy zawsze was słuchali?
Nadal to robimy. Amerykańska część naszego zespołu regularnie komunikuje się z kongresmenami i chodzi na spotkania. Ta praca się nie kończy. W 2022 roku trudno było przekonać amerykańskich polityków, że Ukraina przetrwa. Jeśli spojrzysz wstecz na ten okres, to jaki rodzaj broni został przekazany Ukrainie? Javeliny i Stingery – broń nie do działań wojennych, ale do walki partyzanckiej. Dopiero w maju 2022, kiedy stało się jasne, że Ukraina jest naprawdę gotowa do walki, zaczęto dostarczać cięższą broń dla regularnych oddziałów. Oznacza to, że do połowy 2022 roku musieliśmy przekonywać ich, że przetrwamy, że nie musimy oddawać Ukrainy za Dniepru i zgadzać się na jakiekolwiek porozumienia pokojowe.
Pokazaliśmy, że jesteśmy gotowi do walki. Zachodni politycy i zachodni wyborcy w nas uwierzyli
Co Twoim zdaniem powinniśmy zrobić, by wsparcie Europy i USA nie osłabło?
Ukraina zniknęła z wiadomości w USA. Nie jesteśmy proaktywni. Wystarczy spojrzeć na Rosję, która od ponad 20 lat rozwija sieć kanałów telewizyjnych na całym świecie. Nadają w różnych językach: arabskim, hiszpańskim, angielskim, francuskim, niemieckim i innych. Oznacza to, że generują własne treści. Ponadto mają całą serię programów rozrywkowych, za których pośrednictwem przyciągają uwagę widzów. A pomiędzy tymi programami emitują wiadomości.
Jakie wiadomości o Ukrainie nadają Rosjanie? Takie, które są dla nich korzystne. Skąd zachodni konsument czerpie informacje o Ukrainie? Albo z rzetelnych, lecz rzadkich wiadomości w zachodnich mediach, albo z rosyjskich kanałów telewizyjnych. Musimy zwrócić większą uwagę na przestrzeń informacyjną i zrozumieć, że zagraniczni odbiorcy konsumują informacje w swoich ojczystych językach. Nie po ukraińsku – i nie zawsze po angielsku. Jest ogromny hiszpańskojęzyczny świat, na który nie zwracamy uwagi, a także świat arabski, gdzie również jest bardzo mało informacji o nas. Aby zdobyć poparcie polityków w tych krajach, trzeba przede wszystkim pozyskać ich wyborców.
W Ameryce Ukraina jest polityczną kartą przetargową, ponieważ wyborcy nie mają jasnej opinii na nasz temat. Gdyby wszyscy wyborcy chcieli poprzeć Ukrainę, to gwarantuję: politycy też by to zrobili
Bo oni patrzą na swoich wyborców, zwłaszcza w USA, gdzie wybory do Kongresu odbywają się co dwa lata. To dość krótki okres wyborczy. Dlatego cały czas słuchają wyborców. Ponadto nasi politycy często wykorzystują zachodnie media do walk między sobą. I tutaj powinniśmy zrozumieć, że to również nie jest dla nas korzystne. Kiedy zachodni odbiorcy widzą nasze polityczne gry w Ukrainie, myślą, że nie ma już wojny, bo lokalni politycy rywalizują między sobą.
Naszym wielkim celem jest przystąpienie Ukrainy do NATO. Czy wierzysz w NATO, w którym każdy chroni każdego?
Dużo rozmawiałam na ten temat z Polakami. Są pewni, że będą kolejnym celem Rosji. Ale kiedy pytasz ich, czy pójdą bronić kraju, słyszę tę samą odpowiedź: „Po co? Jesteśmy w NATO, Amerykanie przyjdą nas bronić”. To taka klasyczna odpowiedź. Nie rozumieją, że przede wszystkim sami muszą bronić swojego kraju. Umowa zbiorowa NATO nie oznacza, że usiądę i ktoś przyjdzie walczył za mnie. Oznacza to, że wszyscy razem się bronimy. Moim zdaniem Rosja nie pójdzie w następnej kolejności na Polskę, ale na kraje bałtyckie. I wydaje mi się, że Estończycy, Łotysze i Litwini bardzo dobrze to rozumieją. Dlatego aktywnie się przygotowują, w szczególności szkoląc swoją ludność.
Jeśli chodzi o kraje NATO, uważamy, że posiadają silne armie, ale Sojusz nie ma doświadczenia w prowadzeniu wojny lądowej. Obecnie wielu naszych wojskowych szkoli się za granicą, lecz nawet generałowie NATO przyznają, że mogą nauczyć się więcej od Ukraińców niż odwrotnie. Bo obecnie na świecie jest tylko jeden kraj, który może przeciwstawić się Rosji: Ukraina. Tylko my mamy doświadczenie w konfrontacji z tak potężnym agresorem. Jeśli więc NATO uważa Rosję za wroga, to zdecydowanie powinno być zainteresowane Ukrainą jako swym członkiem – albo przynajmniej dobrym sojusznikiem.
Zdjęcia z prywatnego archiwum


Ben Hodges: Rosja wytrzyma może jeszcze ze dwa lata
Jeden z najbardziej znanych amerykańskich generałów, od 2022 r. pełniący funkcję starszego doradcy Human Rights First, amerykańskiej organizacji zajmującej się prawami człowieka, w wywiadzie dla Times Radio, udzielonym podczas niedawnego szczytu NATO, zdiagnozował sytuację Zachodu, Rosji i Ukrainy w kontekście toczącej się od dwóch i pół roku wojny.
Co mogą Rosjanie
Hodges uważa, że Rosja ma już niewielkie pole manewru, albowiem nie posiada już zdolności wyeliminowania Ukrainy z wojny. Rosyjscy dowódcy i politycy z Putinem na czele, niedbający o własnych żołnierzy, będą więc nadal dzień w dzień skazywać na śmierć i kalectwo kolejne tysiące z nich.
„Nie sądzę jednak, by to miało trwać bez końca – ocenia wojskowy. – Ich zasoby ludzkie nie są niewyczerpane. Nawet jeśli nie podchodzimy poważnie do sankcji i przecięcia ich zdolności do transportowania ropy, nie wiem, czy wytrzymają kolejne dwa lata – także biorąc pod uwagę braki w sile roboczej i w komponentach, których potrzebują”.
Według generała w przyspieszeniu upadku Rosji Zachód odegra kluczową rolę, o ile poważnie podejdzie do potężnych narzędzi ekonomicznych, które od dawna ma do dyspozycji
Teraz bowiem Rosja „robi to, co może, czekając, aż odpuścimy, i licząc, że potencjalna administracja Trumpa ułatwi jej życie”. I to z grubsza wszystko, na co ją teraz stać.

Putin: kalkulacje złego człowieka
W oczach Hodgesa Putin to człowiek bardzo inteligentny, lecz przy tym zły, bezwzględny i niedbający o nic poza zachowaniem władzy. Jego nadzieje związane z ewentualną wygraną Trumpa są powszechnie znane: liczy, że USA przestaną wspierać Ukrainę i zmuszą ją do zawarcia pokoju na warunkach Rosji. Natomiast jeśli wygra Biden [czytaj: kandydat Demokratów, ponieważ wywiad przeprowadzono przed ustąpieniem prezydenta USA z wyborczego wyścigu – red.], Putin będzie kierował się znaną już dziś kalkulacją: dalsze akcje sabotażowe w krajach Zachodu i nasilenie dezinformacji, co mają podmyć zaufanie obywateli wolnych państw do ich przywódców i demokratycznych instytucji.
Polityka Bidena, czyli łapanie strzał
Hodges docenia ostatnie deklaracje prezydenta Bidena o wysłaniu do Ukrainy większej ilości sprzętu przeciwlotniczego: to ważna pomoc, która odpowiada realnym potrzebom broniących się Ukraińców. Rzecz w tym, że rozwiązuje ona tylko część problemu. „Znacznie bardziej skuteczne jest zabicie łucznika niż próby przechwycenia wszystkich strzał, które wypuszcza – zaznacza generał. – Ten pakiet pomocy pomaga przechwycić więcej strzał, ale w żadnym stopniu nie pomoże zabić łucznika”.
Według wojskowego administracja prezydenta Bidena nadal prowadzi „okropną politykę”, zgodnie z którą Ukraina nie może atakować rosyjskich baz wewnątrz Rosji, używając do tego np. dostarczonych jej przez USA systemów ATACMS. W praktyce taka polityka daje Rosji ochronę w prowadzeniu ataków na ukraińskie miasta. Owszem, generał cieszy się z większej liczby Patriotów i NASAMS-ów dla Ukrainy, ale to wciąż za mało. „Nie wiem, co musiałoby się jeszcze stać, by Biały Dom zaczął poważnie pomagać Ukrainie w pokonaniu Rosji. Putin widzi, że nie robimy wszystkiego, co potrzebne. Nadal ma głównego odbiorcę swojego gazu, Indie, więc dopóki nie zaczniemy serio pomagać Ukrainie w pokonywaniu Rosji, Rosjanie nadal będą bombardować Ukrainę” – przestrzega.
Nadmiarowy strach i wirtualne gwarancje
Hodges chciałby, aby – jak deklarują sojusznicy i sam prezydent Zełenski – droga Ukrainy do NATO rzeczywiście była nieodwracalna. „Problem w tym, że na tej drodze nie ma ruchu”. Na szczycie w Szwajcarii wielu polityków długo rozwodziło się na temat tego, co mogliby zrobić w tej sprawie – tyle że nic w tej gadaninie nie wydaje się prowadzić do nieuniknionych i nieodwracalnych decyzji. Przez kogo tak jest? Przez Stany Zjednoczone, a zwłaszcza Niemcy, które wciąż blokują sprawę – co wynika z nadmiarowego strachu przed tym, że Rosja może użyć broni nuklearnej. „Dopóki nie uporamy się z tym nadmiernym strachem, nic nie zmieni się na lepsze” – twierdzi generał .
– Jakie gwarancje NATO może dać Ukrainie i jaki dyplomatyczny cios jest w stanie zadać Rosji, skoro teraz nie jest w stanie zaoferować Ukraińcom członkostwa? – pyta więc dziennikarka.
Choć Hodges nie mówi tego wprost, z jego słów wynika, że w tej sytuacji żadne. Nie ma bowiem stuprocentowej pewności, że Ukraina do NATO wejdzie. Zważywszy na fakt, że memorandum budapeszteńskie z 1994 r. [w którym USA, Wielka Brytania i Rosja w zamian za oddanie przez Ukrainę arsenału atomowego gwarantowały jej suwerenność i integralność terytorialną – red.] okazało się pustym zobowiązaniem – Hodges nie ma pewności, że kolejne tego typu zobowiązania będą bardziej wypełnione treścią.

Jeśli Zachód znów zawiedzie
Całą swą ufność generał pokłada w zrozumieniu przez wiele krajów faktu, że Ukraina nie może upaść, że musi wygrać – bo jej przegrana byłaby katastrofą dla reszty Europy, a w konsekwencji także dla świata. Gdyby bowiem do tego doszło, kolejne miliony ukraińskich uchodźców trafiłyby do Polski i Niemiec, natomiast dziesiątki tysięcy ukraińskich żołnierzy zostałoby przymusem wcielonych do rosyjskiej armii, wzmacniając jej potencjał.
Jeśli USA zawiodą – bo do władzy dojdzie nowa ekipa (Trumpa) albo z jakiegokolwiek innego powodu, zawiodą, nie robiąc tego, co należy zrobić – zagrożenie dla Europy wzrośnie, zamiast zmaleć
Zresztą w niespełnieniu oczekiwań przez USA, a szerzej – przez tzw. kolektywny Zachód, nie byłoby nic zaskakującego. W ciągu kilkunastu ostatnich lat jeden i drugie nie raz już zawodziły. „W 2008 r., gdy Rosja najechała na Gruzję, nie zrobiliśmy nic. Podobnie było, gdy Rosjanie przeskoczyli czerwone linie, nakreślone przez prezydenta Obamę w Syrii, i gdy w 2014 r. napadli na Ukrainę” – punktuje Hodges. Nie dziwi więc, że w 2021 r., przygotowując inwazję, i w 2022 r. przeprowadzając ją, Putin zakładał, że i tym razem gniew Zachodu skończy się niczym.
Reanimować odstraszanie
Amerykanin wylicza też inne spektakularne oznaki słabości Zachodu, które utwierdziły Putina w przekonaniu, że ma rację: atak trumpistów na Kapitol 6 stycznia 2021, bezładne wycofanie amerykańskich wojsk z Afganistanu, niezaprzestanie – mimo rosyjskiej aneksji Krymu i znacznych części Doniecczyzny i Ługańszczyzny – przez Niemcy budowy Nord Stream 2, słowa prezydenta Macrona o „mózgowej śmierci NATO” .
„Można sobie wyobrazić, że w obliczu tego wszystkiego na Kremlu pomyśleli: ‘Dokończmy robotę’” – komentuje Hodges.
Wojna w Ukrainie wybuchała dlatego, że zawiodło odstraszanie. Trzeba więc odstraszanie przywrócić, ponieważ świat to system naczyń połączonych. Ekonomiczna prosperity USA, jak zauważa doradca Human Rights First, zależy od dobrobytu Europy – a ten jest niemożliwy, jeśli na Starym Kontynencie brakuje stabilności i bezpieczeństwa.

„Jeśli pomożemy Ukrainie pokonać Rosję, pozwoli to izolować Iran, a potem Koreę Północną – co z kolei odstraszy Chiny. Bo Chińczycy zobaczą, że Zachód ma odpowiednią polityczną wolę, możliwości przemysłowe i zdolności militarne” – argumentuje Hodges. Klęska Rosji to także jedyne poważne zabezpieczenie Zachodu na wypadek dojścia do władzy Trumpa – izolacjonisty.
Jeśli jednak Ukraina przegra, ryzyko podejmowania przez Chiny „przerażających decyzji” drastycznie wzrośnie.
Kiedy Putin spadnie z klifu
To, jak szybko Rosjanie osiągną na tej wojnie punkt krytyczny i jak długo jeszcze Putin utrzyma władzę, zależy od ludzi w najbliższym otoczeniu dyktatora. Bo on odpowiada tylko przed nimi – oligarchami i osobami z wewnętrznego kręgu kremlowskiej władzy – a nie przed parlamentem, wyborcami czy dziennikarzami zadającymi w imieniu tych wyborców niewygodne pytania, jak to się dzieje w każdym normalnym kraju. Więc kiedy ci ludzie zdadzą sobie sprawę, że na zwycięstwo Rosji nie ma już szans, „zaprowadzą Putina nad klif i się go pozbędą”.
Owszem, póki co kremlowski dyktator nie ma jeszcze twardego powodu, by myśleć, że przegra. Ale dzień, w którym to sobie uzmysłowi, będzie początkiem jego końca


Jestem Polakiem, ale połowa mojego serca jest ukraińska. To również moja wojna
Damian Duda, polski ratownik medyczny, jest na froncie w Ukrainie od 2014 r. W tym czasie on i jego zespół wolontariuszy uratowali życie wielu ukraińskim żołnierzom. I nadal to robią. By ułatwić sobie pozyskiwanie wsparcia humanitarnego i finansowego, utworzyli fundację „W międzyczasie”. Dzięki niej ilekroć mają wracać z Polski do Ukrainy, ludzie przywożą im niezbędne leki i sprzęt do ratowania Ukraińców.

Natalia Żukowska: Ratujesz Ukraińców na froncie od 2014 roku. Co Cię motywuje?
Damian Duda: Zaintrygowało mnie to, że mogłem na własne oczy zobaczyć, co dzieje się w Ukrainie. Na początku 2014 roku w Polsce było mnóstwo rosyjskiej propagandy, która wmawiała nam w telewizji, że to nie Rosja rozpoczęła wojnę, że to tzw. banderowcy i naziści dokonywali zamachów stanu w Ukrainie.
Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Mariupola jako międzynarodowy obserwator, zdałem sobie sprawę, jak straszną bronią jest propaganda. Zamiast nazistów i banderowców zobaczyłem normalnych ludzi, którzy po prostu bronili swojej ziemi. Wszystko, o czym mówili Rosjanie, było kompletnym nonsensem. W tym czasie w Ukrainie toczyła się już prawdziwa wojna, a nie operacja antyterrorystyczna. Ludzie potrzebowali pomocy.
W Polsce prawo zabrania walki w innym kraju bez specjalnego zezwolenia od państwa. Możesz jechać w miejsce walk za granicą tylko jako sanitariusz bojowy, ale już nie, dajmy na to, jako pilot myśliwca. Dlatego postanowiłem pojechać do Ukrainy jako sanitariusz bojowy. Niemal opanowałem już ten biznes, chociaż cały czas muszę się uczyć. Najtrudniejsza jest farmakologia. Trudno zapamiętać, który lek i kiedy podać rannemu.
Największą motywacją, by być na froncie, jest dla mnie to, że wielu moich przyjaciół walczy za swój kraj. Muszę im pomóc, bo to także moja wojna
Jakie zmiany zaszły w ciągu ostatnich dwóch lat? Co zmieniło się na froncie, w tym w opiece medycznej?
Było wiele zmian. Można powiedzieć, że co trzy miesiące widzisz nową wojnę. Pojawia się wiele nowych broni i technologii, zmienia się taktyka działań wojennych. Medycyna taktyczna stała się bardziej wyspecjalizowana. Przykładem mogą być furgonetki – jeepy z napędem na cztery koła, przystosowane do ewakuacji rannych żołnierzy. One są w stanie pokonać trudne szlaki przez lasy i bagna.

Prawie wszystkie jednostki mają sprzęt medyczny, tyle że nie wszystkie są wyposażone w respirator i koncentrator tlenu.
Jeśli chodzi o potrzeby, to na przykład w punktach stabilizacji zawsze brakuje krwi. Ogólnie rzecz biorąc, wszystko zależy od jednostki. Niektóre są lepiej wyposażone, inne gorzej. Moim zdaniem najważniejsze jest to, by wszyscy żołnierze mieli wysokiej jakości zestawy bojowe z certyfikowanymi opaskami uciskowymi i lekami. Bo jest z tym problem. Na przykład chińskie opaski uciskowe nie powinny znajdować się w wojskowych apteczkach. Zależy to jednak przede wszystkim od głównego oficera medycznego i medyka bojowego. Jeśli oficer medyczny jest rozsądny – będzie tak, jak trzeba.
Kiedy nasz zespół idzie na linię frontu, mamy wszystko, czego potrzebujemy. Bardzo pomagają nam darowizny na rzecz naszej fundacji. Możemy za nie kupić niezbędne leki i sprzęt.
Jak wygląda wojna od środka?
Wojna to nic romantycznego. Wojna bardzo śmierdzi. Potem, krwią i błotem. Nawiedza cię nawet po powrocie z misji. Przywołuje wiele złych myśli i obrazów. To paskudny świat
Jaki jest Twój zespół? Kim są ci ludzie?
Obecnie jesteśmy w punkcie zero, mamy rotację co miesiąc, zmieniamy się trójkami. Ja jadę na miesiąc do Ukrainy, potem zostaję w Polsce na dwa miesiące. Zawsze mamy na miejscu ekipę medyczną. Większość zespołu to Polacy, jest też dwóch Ukraińców i jeden lekarz z Niemiec. Niektórzy z nas mają wykształcenie medyczne. Ci, którzy go nie mają, pracują jako kierowcy lub na innych stanowiskach. Wszyscy są wolontariuszami. Przed dołączeniem do naszego zespołu przechodzą specjalne szkolenie, które nie wszyscy wytrzymują. Najpierw przechodzą rozmowę z naszymi psychologami. To oni sprawdzają, kto może iść na wojnę, a kto nie. Następnie odbywa się szkolenie na poligonie. By je przejść, musisz być silny fizycznie, choć program obejmuje też szkolenie psychologiczne. Uczymy, jak wytrzymać stres i radzić sobie z emocjami. I wreszcie jest szkolenie medyczne w Polsce.
Ogólnie rzecz biorąc, całe szkolenie trwa do trzech miesięcy. I dopiero wtedy oferujemy danej osobie pracę w naszym zespole.
Co jest dla Was najtrudniejsze podczas ewakuacji rannego?
Najtrudniejsze i najważniejsze jest to, by ranny przeżył. Ale ważne jest również nasze własne bezpieczeństwo. Z reguły myślimy bardziej o życiu rannego niż o sobie, ale to nie jest w porządku.
Nawet na szkoleniach jesteśmy uczeni, by w pierwszej kolejności dbać o własne bezpieczeństwo. W praktyce jest jednak odwrotnie
Ilu ukraińskich żołnierzy uratowałeś?
Nie liczyłem. To byli ludzie z rozmaitymi obrażeniami – rany postrzałowe, amputacje, stłuczenia... Zdarzało się bardzo wielu rannych, jak w Sołedarze, Bachmucie, a później w Zaporożu. Bywały dni, kiedy nasz ambulans wywoził pięćdziesięciu rannych żołnierzy. Dlatego trudno oszacować całkowitą liczbę rannych, z którymi pracujemy.
Jak sobie radzicie, kiedy nie możecie uratować żołnierza?
Pierwszą rzeczą, której uczymy medyków bojowych, jest to, że nie możesz pomóc wszystkim. Musisz wiedzieć, że to niemożliwe. Jeśli dałeś z siebie wszystko, nie powinieneś się obwiniać. Oczywiście, każdy przeżywa utratę żołnierza na swój własny sposób. Niektórym trudno poradzić sobie psychicznie z tak bolesną sprawą. Dlatego nasza fundacja zatrudnia trzech psychologów, którzy pomagają każdemu, kto tego potrzebuje. Ja też się do nich zwracam. To normalne, bo czasem może ci się wydawać, że wszystko jest w porządku, nie ma problemu – ale on jest. Więc nie powinieneś tego zaniedbywać. Każdy podczas rotacji w Polsce chodzi do psychologa. Bo każda chwila na wojnie to ryzyko. Nie myślimy jednak o śmierci – szukamy możliwości uratowania żołnierza. Ja zawsze jestem bardzo skupiony na swojej pracy.
Przydarzyło Ci się coś, co zapamiętasz do końca życia?
Przez ten długi okres było wiele takich historii. W zeszłym roku pracowaliśmy z siłami specjalnymi na jednym z najgorętszych odcinków frontu. Pojechaliśmy z chłopakami na szturm i mieliśmy wielu rannych. Jednego nieśliśmy na rękach przez 10 kilometrów. Ewakuacja medyczna nie mogła po nas przyjechać, wróg walił z broni przeciwpancernej. A my przez cały ten czas udzielaliśmy pomocy żołnierzowi – i dzięki Bogu przeżył. Ale nasz dowódca zginął podczas tego szturmu. Pięć dni później wróciliśmy do szarej strefy, by odzyskać jego ciało. Zapamiętamy to do końca życia.
Mimo ryzyka, mamy zasadę: sprowadzić wszystkich do domu
Macie jakieś żołnierskie przesądy?
Nie ma jakichś szczególnych, ale nie mów: „żegnaj”, bo możesz sprowadzić śmierć. Więc kiedy ktoś odchodzi, mówimy: „będziemy w kontakcie”. Albo: „do zobaczenia”.
Twój pseudonim to „Lecter”. Dlaczego?
Kiedy wyciągałem rannych z Sołedaru, Rosjanie, w szczególności wagnerowcy, rozgłaszali w mediach społecznościowych, że zabieram ich „w częściach”. Rzekomo kroiłem ciała i sprzedawałem organy Niemcom. Dlatego dostałem przydomek „Lecter” – od Hannibala Lectera [seryjnego mordercy i kanibala, fikcyjnej postaci z książek amerykańskiego pisarza Thomasa Harrisa – przyp. red.]
W Warszawie uczycie opieki medycznej tych, którzy chcą to robić bezpłatnie. Opowiedz o tym.
Szkolimy polskich lekarzy, ale niestety nie mamy czasu dla innych. Od czasu do czasu współpracujemy z polskim wojskiem i policją, dzieląc się naszym doświadczeniem zdobytym podczas wojny. Nasze centrum zatrudnia 46 osób.
Jak bliscy reagują na Twoje wyjazdy na front?
Większość mnie wspiera. Ale wielu moich przyjaciół, medyków pola walki, mówi swoim rodzinom, że są we Lwowie na szkoleniu. Ukrywają, że są w „strefie zero”.
Co jest teraz dla Ciebie najważniejsze?
By większość żołnierzy przetrwała tę straszną wojnę. Nie ma dziś człowieka, którego wojna nie zmieniła. Przestałem zwracać uwagę na błahe sprawy. Teraz zdajesz sobie sprawę, że życie jest kruche, że łatwo je stracić. Reszta przemyśleń przyjdzie po wojnie. Teraz jest czas na pracę i obronę kraju – bo czas na wolontariat już się skończył. Mężczyźni nie powinni ukrywać się za wymówką: „przekażę pieniądze, więc nie pójdę na wojnę”.
Teraz jest czas na walkę. Bo jeśli na linii ognia nie będzie wojska, nie będzie Ukrainy
Jak zmienił się wróg przez te ponad dwa lata?
Posunął się naprzód; liczba „mięsnych” ataków znacznie się zmniejszyła. Mają lepszą taktykę, dobrą broń, różne drony – i oczywiście mają ludzi. Ci, którzy mówią, że to głupia horda, mówią nieprawdę. Bo to bardzo poważny przeciwnik. On wyciąga wnioski, uczy się na swoich błędach. Niestety my żadnych wniosków jeszcze nie wyciągnęliśmy.
Czujesz, że Zachód jest zmęczony wojną w Ukrainie?
Ta wojna może trwać latami. Wiele osób zdaje sobie sprawę, że pewnego dnia może przyjść do Europy. By tak się stało, Rosjanie wcale nie muszą iść do Polski. Mogą przyjść nad Bałtyk, który będzie broniony przez NATO – i w ten sposób Polska zostanie wciągnięta do wojny. Świadomi sytuacji Polacy i politycy doskonale zdają sobie z tego sprawę i wiedzą, że Rosjan trzeba powstrzymać w Ukrainie. Sam będę pomagał, jak tylko mogę. Dopóki ta wojna będzie trwała.
Pierwsza rzecz, którą zrobisz po wojnie?
Mam wielu przyjaciół na Zakarpaciu. Kocham góry i na pewno tam pojadę. To dla mnie idealny, spokojny świat. Ukraina to mój drugi kraj. Jestem Polakiem, ale połowa mojego serca jest ukraińska. Czuję, że jestem częścią waszego kraju. To też moja wojna, dlatego walczę o Ukrainę. Po jej zakończeniu bardzo chciałbym zobaczyć was w UE i NATO. Wiem, że to niełatwe zadanie, bo problemem jest nie tylko wojna – jest wiele wewnętrznych problemów w kraju. Wierzę jednak, że mimo wszystko Ukraina stanie się silną i niezależną częścią naszego europejskiego domu.

Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
Wpłać dotację