Antonina Kumka jest założycielką i prezeską Protez Hub. Projekt ten ma poprawić jakość usług protetycznych i rehabilitacyjnych w Ukrainie, a także ułatwić wymianę doświadczeń między protetykami z całego świata. Już trzeci rok z rzędu specjaliści od protetyki i rehabilitacji z USA, Kanady, Wielkiej Brytanii i Australii przyjeżdżają do Ukrainy jako wolontariusze, by dzielić się swoim doświadczeniem z ukraińskimi kolegami. Dziś Antonina jest doradczynią ukraińskiego ministra polityki społecznej (pro bono). Dzieli swoje życie pomiędzy Kanadę i Ukrainę.
Natalia Żukowska: Jak to jest z protezami dla ukraińskich żołnierzy?
Antonina Kumka: Według danych Ministerstwa Polityki Społecznej i Funduszu Ochrony Socjalnej Osób Niepełnosprawnych w ubiegłym roku otrzymało protezy prawie 20 000 osób: 15 500 protezy nóg, a ponad 500 – rąk. Te liczby dotyczą jednak nie tylko wojska, ale także osób cywilnych, które potrzebowały protez z powodów niezwiązanych z wojną. Ze względów bezpieczeństwa nie możemy podać dokładnej liczby osób po amputacji.
Ale jeśli ktoś twierdzi, że 100 000 ludzi w Ukrainie straciło kończyny w wyniku wojny, to kłamie. Ta liczba jest zawyżona co najmniej pięciokrotnie
Trudno dostać protezę?
Nie, właściwie nie ma kolejek. Istnieje za to problem związany z kierowaniem pacjentów po przydział protezy, wciąż nierozwiązany (choć wielokrotnie podnosiliśmy tę kwestię). Z naszych obserwacji wynika, że większość potrzebujących jest z jakiegoś powodu kierowana do Lwowa. I to bez względu na to, z jakiego regionu pochodzi pacjent. Można to było zrozumieć na początku inwazji – ale dziś? Teraz rehabilitacja i pomoc są przecież dostępne w prawie wszystkich regionach. Jeśli więc jakiś ośrodek protetyczny twierdzi, że nie ma miejsc, to jest to sztucznie stworzona kolejka. Ogólnie rzecz biorąc, czas oczekiwania na protezę od momentu złożenia dokumentów do jej założenia trwa obecnie do 2 miesięcy. Jeśli chodzi o kończyny górne, może to być trochę dłużej, bo protetyków rąk jest mniej.
Czy żołnierz, na przykład przebywający w szpitalu, może zdecydować, gdzie otrzyma protezę?
To powinna być sytuacja idealna. Kiedy Ministerstwo Polityki Społecznej zmieniało niektóre uchwały, mówiło, że zakłady opieki zdrowotnej są zobowiązane do zapewnienia pacjentom wyboru firm protetycznych. Problem polega na tym, że czasami pacjenci są w bardzo delikatnym stanie emocjonalnym. Bywa, że przychodzi do nich lekarz i daje wcale nie najlepszą radę – lecz oni ślepo mu ufają.
Tak czy inaczej, ważne jest, by pamiętać, że lepiej mieć protezę wykonaną bliżej miejsca stałego zamieszkania – bo protezy psują się i wymagają konserwacji.
Jeśli ktoś pochodzi z Dniepru czy Charkowa, podróż do Lwowa po protezę nie będzie dla niego wygodna
Doradca ministra polityki społecznej Ołena Kulczycka powiedziała , że protetyka w Ukrainie jest bezpłatna i opłacana z budżetu państwa. Nie ma więc potrzeby zbierania pieniędzy dla tych, którzy potrzebują protez. Ile w tym prawdy?
Państwo przeznacza do 50 tysięcy dolarów na protezę jednej kończyny (dokładna kwota zależy od poziomu mobilności i potrzeb pacjenta). Ukraina nie finansuje jednak protez eksperymentalnych. Oznacza to, że jeśli ktoś chce otrzymać protezę w ramach programu państwowego, musi ona zostać zarejestrowana przez Państwową Służbę Medyczną jako certyfikowany wyrób medyczny. Jeśli więc dana osoba otrzyma protezę 3D od daroczyńcy, ta proteza nie jest wyrobem medycznym – jest eksperymentalna i nie będzie opłacana przez państwo.
Funkcjonalna proteza kosztuje od 10 do 40 tysięcy dolarów, dlatego pieniądze przeznaczone przez państwo są wystarczające.
Wiele osób uważa, że bioniczna proteza to najlepsze, co może być. Tyle że czasem protetycy oferują im takie protezy, bo jest to dla nich opłacalne. Jednak nawet od naszych amerykańskich kolegów i pacjentów słyszymy, że wiele osób używa protez mechanicznych, a protezy bioniczne, o bardziej złożonym mechanizmie, stosuje się tylko w niektórych przypadkach. Dlaczego? Bo częściej się psują, są bardziej kruche, nie mogą być mokre, brudne i trzeba je chronić przed kurzem. Dlatego są używane głównie przez osoby pracujące w biurze.
Jeśli okaleczony żołnierz chce wrócić do wojska i kontynuować służbę, proteza bioniczna na nic mu się nie przyda
Dlaczego w mediach społecznościowych pojawiają się posty o zbiórkach na protezy?
Jesteśmy zmęczeni tłumaczeniem ludziom: „Przestańcie zbierać pieniądze na protezy”. Dlaczego tak się dzieje? Bo, po pierwsze, organizacje charytatywne z tego żyją. Zbierają pieniądze na protezy, zatrzymując część zbiórki.
Po drugie, mamy sytuacje, gdy ludziom się mówi: „Ten rodzaj protezy, którą dostaniesz w ramach programu państwowego, nie sprawdzi się w twoim przypadku. Potrzebujesz takiej, która kosztuje 50 tysięcy euro – ale sama, bez uwzględnienia kosztów pracy specjalisty, materiałów eksploatacyjnych itp”. Innymi słowy – brakuje pieniędzy. Dlatego potrzebujący ogłasza zbiórkę. Zdarzały się przypadki, że oferowaliśmy współfinansowanie protez, ale mówiono nam: „Pilnujcie swoich spraw”. Jest wielu ludzi pozbawionych skrupułów. Ci, którzy wyjechali za granicę po protezę, mówią dziś, że obcokrajowcy czasami pozostają w tyle za naszymi specjalistami. Nie mieli doświadczenia z podobnymi urazami. 98% pacjentów nadal otrzymuje protezy w Ukrainie.
W Ukrainie istnieje dziś prawie sto firm protetycznych i ortopedycznych, prywatnych i państwowych, które produkują protezy. Czy Protez Hub współpracuje z nimi wszystkimi?
Współpracujemy głównie ze specjalistami, a nie z przedsiębiorstwami. Zbieramy informacje o ich potrzebach w zakresie rozwoju zawodowego. Na tej podstawie tworzymy programy szkoleniowe. Zorganizowaliśmy na przykład duże wydarzenie dla pacjentów po amputacji obu rąk. To osoby, które wymagają specjalnego podejścia, ich rehabilitacja trwa dłużej. Współpracujemy zresztą z wyspecjalizowaną w tej dziedzinie organizacją w Stanach Zjednoczonych. Dwóch terapeutów zajęciowych, protetyk i czterech Amerykanów, którzy żyją z takimi urazami od ponad 10 lat, przyjechało do Ukrainy, by podzielić się swoim doświadczeniem.
Ilu protetyków potrzebujemy?
Na razie wystarczy stu na cały kraj. Ale potrzebujemy trzy razy więcej techników. To osoby, które będą pracowały bezpośrednio przy maszynach i wykonywały zadania chirurga ortotyka.
Pracuje Pani nad rozwojem branży protetycznej w Ukrainie od 2014 roku, będąc prezeską Protez Hub. Jak to się zaczęło?
Od żołnierza, który stracił obie nogi – aż do bioder. W tamtym czasie jego jedyną opcją był wyjazd za granicę. Kiedy usłyszałam jego historię, stało się dla mnie jasne, że takich ludzi będzie wielu, bo wojna dopiero się zaczynała. Musieliśmy zacząć coś robić, tym bardziej że protetyka za granicą kosztuje znacznie więcej – jakieś 70-100 tysięcy dolarów na osobę. Zaczęłam więc szukać tych, którzy mogliby przeszkolić naszych specjalistów. Tak poznałam Johna Betzdorfa, Amerykanina, który jest prezesem organizacji charytatywnej Prosthetika i jednym z egzaminatorów US Certification Board, organizacji, która potwierdza kwalifikacje protetyków i ortotyków. Zgodził się pomóc i od tego czasu wspólnie pracujemy nad rozwojem tego projektu.
Która proteza jest dziś najbardziej funkcjonalna?
Wszystko zależy to od aktywności danej osoby. Dlatego pierwsze pytanie, które zadaje specjalista, brzmi: „Co chcesz robić z tą protezą?”. Niektórzy potrzebują elektrycznego kolana, podczas gdy inni chcą prostszej protezy. Jeśli facet wraca na linię frontu z hydrauliczną protezą kolana, nie musi się martwić o to, że nie ma zasilania, by ją naładować. A kolano elektryczne musi być ładowane – więc nie może być mokre. Poza tym jest cięższe, bo ma bardziej złożony mechanizm.
Wszystkie te rzeczy trzeba wziąć pod uwagę.
Spodziewała się Pani inwazji?
Nie. Byłam wtedy w Kanadzie. Przez pierwsze sześć miesięcy spaliśmy po dwie godziny na dobę. To było, jak we mgle, niekończący się strumień pracy. Szukaliśmy wszystkiego, co mogliśmy zdobyć – i wysyłaliśmy to do Ukrainy. W maju 2022 roku pojechałam do Ukrainy z dwiema walizkami pełnymi kamer termowizyjnych i dronów.
Czym poza wolontariatem zajmuje się Pani w Kanadzie?
Mam tytuł magistra filologii germańskiej i literatury. Po studiach na Czerniowieckim Uniwersytecie Narodowym pojechałam do Kanady. Nie myślałam o wyjeździe na stałe, ale poznałam tam mojego przyszłego męża. Zrobiłam doktorat z ekonomii, od czasu do czasu uczę też matematyki – ale rzadko, bo Ukraina zajmuje mi dużo czasu. Zdarza się, że mieszkam dwa tygodnie w Kanadzie, a potem miesiąc w ojczyźnie. Wtedy mój mąż i dwójka dzieci czekają na mnie w Kanadzie. Starszy syn ma 16 lat, młodszy 7. Przyzwyczaili się już do mojej nieobecności. Czasami jest ciężko.
Ale co zrobić?
Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!