Exclusive
20
min

Zdjęcia wojny, która rozpoczęła się dziesięć lat temu

10 lat temu Federacja Rosyjska rozpętała wojnę przeciwko Ukrainie. 20 lutego 2014 r. wojska rosyjskie zaatakowały terytorium ukraińskiego Krymu. Był to początek aneksji półwyspu. A po Krymie przyszła okupacja części obwodów donieckiego i ługańskiego

Beata Łyżwa-Sokół

Policjant celuje z broni w protestujących. Kijów, 22 stycznia 2014 r. Fot: Efrem Lukatsky/AP/East News

No items found.

Krym stał się pierwszym celem rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie. 20 lutego 2014 r. na półwyspie po raz pierwszy zauważono  "zielonych ludzików", a także rosyjskich żołnierzy przekraczających ukraińską granicę państwową przez Cieśninę Kerczeńską. Miesiąc później, w marcu, Rosja przeprowadziła na Krymie referendum, które nie zostało uznane przez demokratyczny świat. A w kwietniu 2014 r. rozpoczęła się inwazja na obwody doniecki i ługański. "Sestry" zebrały zdjęcia ilustrujące 10 lat rosyjskich działań wojennych.

fot: Andrew Lubimov / East News

26 lutego 2014 r. Medżlis, czyli organizacja reprezentująca naród krymskotatarski wezwał mieszkańców półwyspu, by przybyli do krymskiego parlamentu na wiec przeciwko separatyzmowi. W tym czasie tysiące Tatarów krymskich zebrało się w pobliżu Rady Najwyższej Autonomicznej Republiki Krymu. W tym samym czasie przybyli sympatycy "ruskiego miru". Obie strony trzymały flagi, różne plakaty i transparenty. Obok niebiesko-żółtych i krymskotatarskich flag powiewały rosyjskie trójkolorowe flagi. Na zdjęciu starcie policjanta z Tatarami krymskimi. Symferopol, 26 lutego 2014 r.

fot: Louisa Gouliamaki/AFP/East News

20 lutego 2014 roku był najkrwawszym dniem Rewolucji Godności — na Majdanie zginęło 47 osób, a 157 zostało rannych. Według Prokuratury Generalnej podczas Rewolucji Godności rannych zostało łącznie 2500 osób, z czego 104 zginęły. Później zabitych protestujących nazwano Niebiańską Setką.

Foto: Darko Vojinovic / East News

Zdjęcie przedstawia ciało zmarłej Tatyany Medvedevej, przykryte kurtką. Autobus, w którym podróżowała kobieta, został ostrzelany przez Rosjan 16 września 2014 r. w Doniecku.

fot: Wolfgang Schwan/Anadolu Agency/ABACAPRESS.COM/East News

Kobieta nazywa się Olena Kuryło. Zdjęcie jej zakrwawionej twarzy pojawiło się na okładkach światowych mediów. Kobieta została ranna pierwszego dnia inwazji na pełną skalę, kiedy Rosjanie wystrzelili pocisk rakietowy 30 metrów od jej domu w Czuhuwie. Zdjęcie zostało zrobione przez amerykańskiego fotografa dokumentalnego Wolfganga Schwana, który zdobył nagrodę dla Fotografa Prasowego Roku w konkursie The International Photography Awards. Olena Kuryło, która wyjechała za granicę po rozpoczęciu Wielkiej Wojny, wróciła do Ukrainy. Kobieta przeszła kilka operacji oczu. Po leczeniu na prawe oko widzi 30%, a lewe — 80%.

fot: Evgeniy Maloletka/ AP/East News

9 marca 2022 r. rosyjska armia po raz kolejny ostrzelała Mariupol. Rosjanie przeprowadzili nalot na szpitale położniczy i dziecięcy. Tego dnia rannych zostało 17 osób, w tym dzieci, a trzech mieszkańców Mariupola zginęło. Fotoreporter Jewhen Małolietka, autor tego zdjęcia, zdobył nagrodę Georgija Gongadze w 2022 roku, otrzymał główną nagrodę na World Press Photo i został uznany za najlepszego fotografa 2022 roku przez The Guardian. W maju 2023 r. amerykańska agencja prasowa Associated Press zdobyła nagrodę Pulitzera za pracę ukraińskich fotoreporterów Mścisława Czernowa, Jewhena Małolotki i Wasylisy Stepanenko w Mariupolu.

Fot: Daniel Berehulak/The New York Times/East News

Zdjęcie przedstawia ukraińskiego żołnierza i jego psa w Irpiniu, 29 marca 2022 roku. Dzień wcześniej, 28 marca, ukraińscy obrońcy wyzwolili Irpień w obwodzie kijowskim. Rosyjscy najeźdźcy przebywali w mieście przez 23 dni. W wyniku zaciętych walk zniszczeniu uległo 70% infrastruktury społecznej i mieszkalnej miasta.

fot Vadim Ghirda/AP/East News

2 kwietnia 2022 r. Ministerstwo Obrony Ukrainy ogłosiło wyzwolenie całego obwodu kijowskiego od wojsk rosyjskich. Po wycofaniu się okupantów pojawiły się liczne doniesienia o masowych ofiarach wśród ludności cywilnej, zwłaszcza w Buczy. Na tym zdjęciu mężczyzna i jego dziecko jadą rowerem przez miasto, podczas gdy ciało martwego mieszkańca Buczy leży na poboczu drogi.

Fot: Richard Wright/NurPhoto/AFP/East News

We Lwowie wzniesiono ścianę upamiętniającą tych, którzy zginęli w wyniku inwazji na pełną skalę. Od początku wielkiej wojny zginęło 10 233 cywilów, a 19 289 zostało rannych. Zostało to ogłoszone 10 stycznia przez podsekretarz generalną Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ) Rosemary DiCarlo.

Фото: Evgeniy Maloletka/ AP/ East News

Funkcjonariusze organów ścigania znaleźli 10 izb tortur na wyzwolonych terytoriach obwodu charkowskiego, sześć z nich w mieście Izium. Zdjęcie przedstawia dwa materace leżące na podłodze, w posterunku policji, gdzie Rosjanie przetrzymywali mieszkańców. Urządzili tam więzienie i salę tortur. Funkcjonariusze organów ścigania znaleźli magazyny z listą zatrzymanych przez Rosjan, a także narzędzia tortur. Po zajęciu Iziumu w lesie znaleziono masowe groby. Znaleziono tam ponad 450 ciał. Wśród zabitych było wiele kobiet i dzieci.

fot: Evgeniy Maloletka/ AP/ East News

Veronika Tkachenko, lat 7, trzyma fragment rakiety Grad, która uderzyła w dom jej rodziny w Iziumie, w obwodzie charkowskim, 22 września 2022 roku.

Fot: Libkos/AP/ East News

Widok z lotu ptaka na zniszczony Bachmut. Przed inwazją na pełną skalę Bachmut był małym, malowniczym miastem z pięknymi ulicami i zabytkową architekturą. Mieszkało w nim ponad 70 tys. osób.

Fot: Efrem Lukatsky/AP/East News

2 stycznia 2024 r. Rosja przeprowadziła zmasowany atak na Ukrainę, wystrzeliwując 99 pocisków rakietowych różnych typów i 35 bezzałogowych statków powietrznych Shahed na ukraińskie miasta. Tego dnia 49 osób zostało rannych w Kijowie, a trzy kolejne zginęły w wyniku ataku rakietowego. Uszkodzona została infrastruktura cywilna w dzielnicach Obolon, Pechersk, Podil, Solomianskyi, Sviatoshynskyi i Desnianskyi, ukraińskiej stolicy.

Tekst Natalia Ryaba, zdjęcia Beata Łyżwa-Sokół

Zdjęcie główne: Evgeniy Maloletka/AP/East News

No items found.

Jest fotoedytorką i autorką tekstów o fotografii. Przez 16 lat pracowała w Gazecie Wyborczej, w tym przez 6 lat jako dyrektorka działu fotoedycji Gazety Wyborczej i Agencja Wyborcza.pl. Absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Europejskiej Akademii Fotografii.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Do 14 października państwo ukraińskie kupiło i wysłało na front milion dronów. Liczba ta nie obejmuje dronów pochodzących od wolontariuszy. Według Ministerstwa Transformacji Cyfrowej produkcją bezzałogowych statków powietrznych zajmuje się w Ukrainie ponad 200 firm. Pytamy ekspertów z Ukrainy i Stanów Zjednoczonych o to, jak technologie dronowe wpływają na przebieg wojny, czy Ukraina ma równe szanse z Rosją w korzystaniu z dronów i które rozwiązania są najbardziej skuteczne.

Potężny potencjał kamer na niebie

Drony szybko przekształcają działania wojenne, uważa Kelly A. Grieco, starszy pracownik Centrum Stimsona w Waszyngtonie. Wcześniej tylko największe mocarstwa dysponowały potencjałem zwiadu powietrznego, nadzoru i precyzyjnych uderzeń. Teraz już tak nie jest. Z pomocą quadkoptera pojedynczy żołnierz może monitorować pole bitwy i przeprowadzać ataki z nieba. Ta demokratyzacja sił powietrznych przekształca pole bitwy, także w Ukrainie.

– Wykorzystanie dronów ma kilka ważnych implikacji dla współczesnych działań wojennych – mówi Grieco. – Po pierwsze, drony są kamerami na niebie, a przy tak dużej ich liczbie siłom naziemnym trudno poruszać się i koncentrować bez wykrycia i ataku. W rezultacie na współczesne pole bitwy powraca wojna pozycyjna, podobna do tej z czasów I wojny światowej.

Po drugie, jesteśmy świadkami rozprzestrzeniania się wszystkich rodzajów dronów – quadcopterów, dronów do ataków jednorazowych, robotów naziemnych, dronów morskich itp. Drony nie służą już tylko do prowadzenia wojny powietrznej, ale są też coraz częściej wykorzystywane w wojnie morskiej i lądowej.

Po trzecie, jako że drony są generalnie tańsze niż tradycyjne maszyny załogowe, mogą być używane w dużych ilościach, sprawiając, że wróg ponosi wysokie straty.

Widzimy, że masowa przewaga liczebna powraca jako decydujący czynnik na polu bitwy

Wojna w Ukrainie uzmysławia nam znaczenie dronów. Małe komercyjne drony umożliwiają rozpoznanie, które zapewnia maksymalną widoczność pozycji i ruchów wroga na ziemi. Henrik Larsen, specjalista ds. innowacji cyfrowych w Centrum Analiz Polityki Europejskiej, podkreśla, że Ukraina przekształciła komercyjne drony w drony kamikadze:

– Drony są tanie i elastyczne. Nie wymagają miliardowych inwestycji i można je łatwo modernizować. Ukraina modernizuje gotowe drony, co pozwala im pokonywać setki kilometrów i uderzać w cele głęboko w Rosji. Ukraina nauczyła się używać dronów przeciwko celom morskim. Aby się bronić, była w stanie stworzyć systemy obrony elektronicznej zdolne powstrzymać drony rosyjskie.

Od „opcji garażowych” do spójnego systemu

Światowe media są entuzjastycznie nastawione do zaawansowanych technologii ukraińskich. Tak zwane smocze drony „The New York Times” nazywa doskonałym przykładem improwizacji i adaptacji do potrzeb pola bitwy.

Inżynierowie pracują nad udoskonaleniem drona naziemnego. Fot: Anton Shtuka/Associated Press/East News

Dzięki temu, że już na początku inwazji Ukraina pozwoliła większej liczbie prywatnych firm na rozwój i produkcję technologii wojskowych na poziomie państwowym, powstał potężny potencjał i szerokie możliwości tworzenia nowoczesnych systemów bezzałogowych, zaznacza ekspert lotniczy Anatolij Chrapczyński:

– Siłą napędową rozwoju stało się tu ujednolicenie wielu inicjatyw. Na początku inwazji widzieliśmy kilka różnych „opcji garażowych” w tworzeniu sprzętu wojskowego. Teraz jest wiele uznanych firm, które są gotowe dostarczyć siłom obronnym produkty wysokiej jakości. Co więcej, ze względu mnogość tych firm rozpoczęły się dyskusje na temat eksportu ukraińskich dronów, ponieważ większość firm mogłaby realizować większe kontrakty rządowe niż te, które zostały z nimi podpisane.

Ukraina nie wykorzystuje jeszcze w stu procentach swoich mocy produkcyjnych. Istnieją rezerwy, choć produkcja znacznie wzrosła

W tym roku planowano wyprodukowanie miliona dronów, informuje Ihor Romanenko, emerytowany generał i założyciel organizacji charytatywnej „Zamknijmy niebo Ukrainy”:

– Plan ten został już skorygowany i do końca roku powstanie półtora miliona sztuk. Władze twierdzą, że gdyby miały większe fundusze, ukraińskie firmy mogłyby wyprodukować w ciągu roku 4 miliony dronów dla armii. Ale na razie to tylko perspektywa. Wszystkie obecne plany są realizowane, choć to nie wystarczy. Niestety Rosjanie uruchomili swoją produkcję we właściwym czasie i na początku 2023 roku nas dogonili.

Europa powinna zainwestować w ukraińskie drony

Ze względu na ograniczony dostęp do światowych technologii Rosjanie kopiują niektóre ukraińskie produkty, mówi Anatolij Chrapczyński:

– Są bardzo aktywni w monitorowaniu przestrzeni informacyjnej i dlatego nieustannie kłócę się z niektórymi ekspertami. Przestrzegam ich, żeby nie mówili zbyt wiele, bo dzięki swoim petrodolarom Rosjanie mogą wprowadzić nowe rozwiązania szybciej niż my.

Dlatego zdaniem Chrapczyńskiego Ukraina potrzebuje funduszy nie tylko na produkcję, ale także na rozwój nowych modeli. Możliwości techniczne, które to umożliwiają, już istnieją:

– Mamy wiele firm, które mogą konkurować z Boeingiem i innymi dużymi przedsiębiorstwami, zwłaszcza w dziedzinie szkoleń w zakresie uderzeń powietrznych dalekiego zasięgu i dronów morskich dalekiego zasięgu. Co więcej, w Ukrainie rozwijanych jest wiele rodzajów oprogramowania do rozwiązywania problemów na polu walki. Istnieją też interesujące rozwiązania dla wywiadu elektronicznego.

Na początku inwazji stworzyliśmy produkty, które realizowały określone zadania. Teraz większość firm przygotowuje gotowe kompleksy rozwiązań do infiltracji pola bitwy

Ukraina nie będzie jednak w stanie samodzielnie zwiększyć skali produkcji. Europa powinna w to zainwestować i współpracować z prywatnymi innowatorami w dziedzinie dronów, ocenia Henrik Larsen:

– Pomoże to dostosować się do najnowszych i najbardziej efektywnych technologii. Ukraina twierdzi, że dzięki dodatkowemu wsparciu finansowemu mogłaby podwoić produkcję – do dwóch milionów dronów rocznie. Unia Europejska powinna wykorzystać tę okazję.

Na początku października ukraiński rząd zatwierdził procedurę wdrożenia pilotażowego projektu stworzenia certyfikowanych szkół dla operatorów bezzałogowych statków powietrznych (UAV). Od początku inwazji w Ukrainie powstały dziesiątki prywatnych ośrodków szkoleniowych, lecz nie było jednolitego systemu certyfikacji i regulowania ich działalności.

Na operatorów dronów są szkoleni zarówno mężczyźni, jak kobiety. Sześć miesięcy temu Ihor Łucenko, dowódca kompanii dronów szturmowych, ogłosił inicjatywę utworzenia jednostki operatorek UAV, rekrutującej ochotniczki do pracy z bezzałogowymi systemami powietrznymi w ścisłej współpracy z Siłami Obronnymi Ukrainy.

Same drony wojny nie wygrają

Najbardziej uderzającymi przykładami w Ukrainie są drony powietrzne, mówi Ihor Romanenko:

– Na przykład „Baba Jaga” to dron bojowy, który jest przekształconym na potrzeby wojny dronem cywilnym. Wszelkiego rodzaju nowoczesne, kreatywne drony FPV [drony, w których operator analizuje obraz z kamery umieszczonej w urządzeniu i steruje nim tak, jakby w nim siedział – red.] mogą niszczyć drony zwiadowcze wroga, a nawet helikoptery. Na froncie są bardzo potrzebne, lecz wciąż mamy ich niewiele.

Ukraiński operator obsługuje dron „Baba Jaga”. Fot: AA/ABACA/Abaca/East News

Bardzo wartościowe są też drony „Smok”, z amunicją termitową. Jeśli chodzi o drony morskie, to widzieliśmy już, jak są skuteczne. Ponadto rozwijane są drony naziemne.

Same drony nie mogą jednak wygrać wojny. Oprócz nich potrzeba amunicji do artylerii i systemów rakietowych wielokrotnego startu – oraz samych tych systemów, podsumowuje Ihor Romanenko.

Anatolij Chrapczyński podkreśla, że Ukraina ma doskonałe podstawy do tworzenia nie tylko systemów bezzałogowych, ale także programów rakietowych:

– Mamy programy  „Jużmasz”, „Iwczenko-Progres”, „Motor Sicz” i „Artem”. Mamy szkielet, na bazie którego możemy rozwijać najbardziej zaawansowane technologie. Oczywiste jest, że Ukraina może zaspokoić swoje podstawowe potrzeby w zakresie obrony i uderzeń na terytorium Federacji Rosyjskiej, ale będzie to wymagało czasu i skoordynowanej pracy wszystkich sektorów gospodarki – nawet tych niezwiązanych bezpośrednio z wojskiem.

Musimy zrozumieć, że nawet program szkolenia w Ukrainie musi być dostosowany w taki sposób, aby zachęcał młodzież do zostania inżynierami, a nie blogerami

Ukraina wykazała się dużą innowacyjnością w opracowywaniu taktyk wykorzystania dronów, podczas gdy Rosja ma tendencję do naśladowania udanych ukraińskich rozwiązań i szukania środków zaradczych. Innowacje pozwoliły Ukrainie na uzyskanie przewagi nad Rosją, podkreśla Kelly A. Grieco:

– Przewagi te nie są wystarczające do osiągnięcia strategicznego zwycięstwa, ale pomogły Ukrainie wygrać bitwy i wzmocnić jej obronę operacyjną. Ukraina pokazała również korzyści płynące z wykorzystania technologii podwójnego zastosowania w celu osiągnięcia sukcesu na polu bitwy. Na przykład przekształciła komercyjne skutery wodne w drony morskie, dodając do nich materiały wybuchowe i sterując nimi zdalnie. Ta innowacja, mało zaawansowana technologicznie i niedroga, okazała się niezwykle skuteczna w walce z rosyjską marynarką wojenną.

Ukraińska kultura eksperymentowania z dronami i szybkie innowacje, a także sama technologia sprawiły, że Ukraina stała się liderem w dziedzinie dronów

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę” realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Rewolucja technologiczna: jak ukraińskie drony wpływają na przebieg wojny

Kateryna Tryfonenko
trójstronne spotkania, Zełenski, Londyn

Wsparcie Zachodu dla Kijowa słabnie, co tylko wzmocni Putina w jego kolejnej wojnie – ostrzega na łamach dziennika „The Guardian” Paul Taylor, starszy pracownik naukowy w European Policy Centre (EPC), brukselskim think tanku zajmującym się sprawami Unii Europejskiej. 

Osłabienie zachodniej pomocy dla walczącej Ukrainy wynika według niego z różnych względów, w których główną rolę odgrywają w głównej mierze wewnętrzne sprawy najważniejszych sojuszników Kijowa. 

Ameryka: czynnik Trumpa, Putina i Bliski Wschód

Stany Zjednoczone są na ostatniej prostej kampanii wyborczej. Z jednej strony jest nieprzewidywalny Donald Trump – tym bardziej w swej politycznej retoryce agresywny, im mniej pewny wyniku listopadowego głosowania. Z drugiej – odchodzący Joe Biden, który w końcówce swej prezydentury unika podejmowania poważniejszych decyzji w polityce zagranicznej, by nie osłabić szans Kamali Harris w walce o prezydenturę. Najwyraźniej wychodzi z założenia, że udzielenie zgody Ukrainie na uderzenia w głąb Rosji za pomocą amerykańskiego sprzętu mogłyby skłonić Putina do eskalacji konfliktu (poprzez przeniesienie wojny do innych państw albo użycie taktycznej broni nuklearnej) – co Trump w swojej kampanii natychmiast by wykorzystał. 

Co gorsza, opór wobec używania przez Ukraińców zachodnich rakiet na tyłach rosyjskiej armii dotyczy także tych europejskich pocisków, które zawierają amerykańskie komponenty. Z tego właśnie powodu Wielka Brytania i Francja dostarczyły Ukrainie pociski powietrze-ziemia Storm Shadow i Scalp, lecz nie dały Kijowowi wolnej ręki do użycia ich przeciw wojskom i logistyce Putina w głębi Rosji.

Do tego dochodzi kwestia nasilającej się z każdym dniem wojny na Bliskim Wschodzie, która nie tylko odciąga uwagę Amerykanów od Ukrainy, ale też angażuje ich potężne zasoby finansowe i wojskowe do ochrony Izraela przed ostrzałem rakietowym ze strony Hezbollahu i Iranu.

Europa: populiści w natarciu, demokraci w chaosie 

A co z Europą? Francja tkwi w kryzysie politycznym i fiskalnym, a wpływy jej prezydenta Emanuela Macrona – i w kraju, i w Unii Europejskiej – znacznie w minionych miesiącach osłabły. 

W Niemczech nie jest lepiej. Po sukcesach nacjonalistycznej Alternatywy dla Niemiec i skrajnie lewicowego Sojuszu w Sahry Wagenknecht w regionalnych wyborach w Saksonii i Turyngii kanclerz Olaf Scholz z trudem utrzymuje spójność koalicyjnego rządu. W ocenie Taylora wcale „nie ma pewności, czy uda mu się przetrwać do następnych wyborów powszechnych we wrześniu 2025 roku”.

W tej sytuacji dodatkowym powodem do zmartwienia dla władz w Kijowie jest fakt, że triumfujący niemieccy populiści są jawnie antyukraińscy 

Jednak nawet gdyby tacy nie byli, Scholz najpewniej nie wykonałby jakichkolwiek zdecydowanych kroków, które poprawiłyby sytuację Ukrainy. W końcu od dawna i zadziwiającym dla wielu uporem sprzeciwia się dostarczeniu Kijowowi systemu rakietowego Taurus, który pomógłby jej siłom zbrojnym skutecznie uderzać w rosyjskich linie zaopatrzeniowe i niszczyć jej wyrzutnie rakietowe. Skądinąd wiadomo, że robi to także dlatego, iż Niemcy już od dawna obawiają się potencjalnego odwetu Rosji.

Na Wyspach nastroje są znacznie bardziej proukraińskie, ale źródła kłopotów mają tu inną naturę. Rządząca Wielką Brytanią Partia Pracy zmaga się z problemami gospodarczymi, ograniczeniami budżetowymi, niedowładem służby zdrowia i pogarszającą się jakością usług publicznych.

Ospali liderzy Europy i piąta kolumna Moskwy

Nie dziwi więc, że nastroje wśród unijnych urzędników są minorowe. Tym bardziej że wahaniom w udzieleniu Ukrainie pomocy wojskowej umożliwiającej przełom towarzyszy niechęć najważniejszych europejskich państw do pogłębienia integracji wojskowej (sprzeciwiają się jej zresztą prawicowcy i populiści od Lizbony po Warszawę). Na domiar złego dość wątłe zapasy amunicji krajów Europy Zachodniej zostały już mocno przetrzebione, natomiast rozbudowa europejskiego przemysłu zbrojeniowego – opisana w strategii przemysłu zbrojeniowego Komisji Europejskiej – idzie mozolnie. (Znaczny wpływ na to miały zresztą zawirowania polityczne, o których była mowa wcześniej).

Z drugiej strony politycznego spektrum Europy są rosnące wpływy rosyjskie w krajach takich jak Austria, Węgry czy Słowacja. Szefowie tych państw wykonali w ostatnim czasie szereg gestów, które z jednej strony świadczą o narastającej wrogości wobec Unii Europejskiej, a z drugiej – o coraz mniej skrywanym oczekiwaniu na zwycięstwo Putina w wojnie z Ukrainą.

Prezydent Francji Emmanuel Macron i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Zdjęcie: strona prezydenta Ukrainy

„Plan zwycięstwa” bez echa

Beneficjentem tej sytuacji jest, co oczywiste, Rosja, która powoli i nie dbając o straty, w ostatnich miesiącach wręcz horrendalne – przepycha się na zachód Ukrainy. Jak pisze Taylor, „we wrześniu Moskwa zdobyła więcej ziemi niż w jakimkolwiek innym miesiącu od marca 2022 roku”. Nadzieje prezydenta Wołodymyra Zełenskiego związane z jego wystąpieniem na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ i spotkaniami z Joe Bidenem oraz Kamalą Harris, którym przedstawił swój „Plan zwycięstwa”, chyba się nie spełniły. Zachód zdaje się być bowiem w coraz większym stopniu zajęty swoimi sprawami. 

W poprzedzających odejście z funkcji sekretarza generalnego NATO wywiadach i przemówieniach Jens Stoltenberg ubolewał, że przed rosyjską inwazją w 2022 r. zachodni sojusznicy nie dostarczyli Ukrainie tyle broni, by Putina odstraszyć, a jeśli nawet nie odstraszyć – to przynajmniej utrudnić mu napaść na sąsiada. Z drugiej jednak strony, jak zauważa Taylor, Stoltenberg nie piętnuje ostrożności Bidena, nie jest też otwartym rzecznikiem zwiększenia zdolności Ukrainy do ataków zachodnim sprzętem w głębi Federacji Rosyjskiej.

Ukrainy nie stać na kolejne 30 miesięcy wojny

Bardziej krytyczny wobec administracji Bidena jest natomiast emerytowany amerykański generał Gordon „Skip” Davis, zastępca sekretarza generalnego NATO ds. inwestycji obronnych. „Przemawiając na panelu zorganizowanym przez EPC, Davis argumentował, że Waszyngton przecenił ryzyko eskalacji wojny przez Putina, co doprowadziło do strategii dostarczania wystarczającej pomocy, aby utrzymać Ukrainę w walce, ale nie na tyle, aby umożliwić jej zwycięstwo” – pisze Taylor. Generał wezwał przy tym Zachód do zdecydowanego wsparcia Ukrainy, by mogła przeważyć szalę na polu bitwy na swoją korzyść.

Jeszcze mocniej na wspomnianym panelu wybrzmiał głos Mykoły Bielieskowa, starszego analityka w ukraińskim Narodowym Instytucie Studiów Strategicznych. Ostrzegł on bowiem, że Ukraina nie może sobie pozwolić na kolejne 30 miesięcy tak wyniszczającej wojny.

Jeśli wsparcie Zachodu nie będzie mocniejsze, szybsze i bardziej trwałe, perspektywa rosyjskiego zwycięstwa stanie się prawdopodobna

Ostatni dzwonek dla Zachodu

Według Taylora wybór stojący przed Zachodem jest jasny: albo bardziej zdecydowane wsparcie dla Ukrainy, w tym zgoda na głębokie uderzenia – albo pogodzenie się z tym, że wzmocniony przegraną Kijowa Putin wkrótce ruszy dalej – na Zachód. 

Trzeciej drogi nie ma. Być może więc jedyną nadzieją na otrzeźwienie sojuszników Ukrainy – jak przypuszcza wysoki rangą zachodni urzędnik, na którego opinię powołuje się Taylor – jest „drugi szok”. Mogłoby nim być załamanie ukraińskiej obrony, druga Bucza albo wygrana Trumpa w listopadowych wyborach. 

„Każde z tych wydarzeń byłoby katastrofalne dla Kijowa” – ocenia jednak Taylor.

 Tylko czy naprawdę trzeba katastrofy, by demokratyczny świat w końcu się obudził?

20
хв

Potrzebny drugi szok?

Robert Siewiorek

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Rewolucja technologiczna: jak ukraińskie drony wpływają na przebieg wojny

Ексклюзив
20
хв

Bezpieczeństwo w zamian za terytorium: plotki, rzeczywistość i ryzyka dla Ukrainy

Ексклюзив
20
хв

USA bardziej martwią się ewentualną klęską Rosji niż przegraną Ukrainy

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress