Pierwsze jaskółki wolności
Według mieszkańców Chersonia informacje o wyzwoleniu zaczęły krążyć już 10 listopada. Inna, mieszkanka miasta [imiona bohaterów zostały zmienione ze względów bezpieczeństwa], natknęła się na wiadomości o oswobodzeniu pobliskich wiosek: „Było już jasne, że Chersoń będzie następny. Nie mogłam powstrzymać łez”.
Natalia wspomina, że dzień wcześniej słyszała uciekających Rosjan:
„10 listopada 2022 roku od godziny 22:00 słyszeliśmy ich sprzęt, przerzucali go przez Dniepr przez całą noc. Następnego ranka poszliśmy złapać zasięg w telefonie i wymienić pieniądze. Około 10:30 nastąpiła ostatnia duża eksplozja, wysadzili most Antonowski. O 12 dowiedzieliśmy się, że nasze kochane wojsko jest już w dzielnicy Tawrija. Świętowaliśmy przez 3 dni”.
Olga, kolejna użytkowniczka platformy Svidok.org, pamięta, że początkowo nikt nie wierzył w rychłe wyzwolenie Chersonia. Ludzie przygotowywali piwnice, myśląc, że będą musieli spędzić w nich zimę pod ostrzałem. Ale 10 listopada było widać, że Rosjanie przegrupowują się i przygotowują do odwrotu.
„Krążyły pogłoski o przegrupowaniu, a nie o wycofaniu – pisze Olga. – W mieście pojawiło się więcej rosyjskich żołnierzy, kradli wszystko: wozy strażackie, karetki pogotowia, łodzie, nawet papier z poczty. Eksponaty z muzeów wywieźli dwa tygodnie wcześniej. Ludzie Kadyrowa i włamali się do banku, który już wcześniej został okradziony. Majstrowali coś przy panelu elektrycznym. Myślę, że go zaminowali”.
Krótko przed wycofaniem się wojska rosyjskie wysadziły w powietrze obiekty infrastruktury, m.in. ciepłownię, wieżę telewizyjną z nadajnikami, stację benzynową. Mieszkańcy miasta, którzy przez 5 dni żyli bez prądu, łączności i Internetu, znaleźli się w próżni informacyjnej.
Pierwszy dzień wolności
Wyzwalanie miasta rozpoczęło się w nocy 11 listopada.
„Nadeszła noc: wszędzie eksplozje, samoloty, artyleria, Himarsy, eksplozje. Do rana z całą rodziną siedziałam w łazience” – wspomina Olga.
Mieszkańcy z początku nikt nie mógł zrozumieć, co się dzieje. Rano ludzie nie zdawali sobie jeszcze sprawy, że okupanci odeszli, a miasto jest już pod kontrolą ukraińskiego wojska.
„Słoneczny poranek 11.11.2022 – w mieście jest więcej samochodów i ludzi – pisze Olga. – Wieża telewizyjna zniknęła. Wszyscy się kłócą, spekulując, że raszyści opuścili miasto. Ale my uważamy, że uciekła tylko elita ich wojsk, a zmobilizowani głupcy, których widzieliśmy dzień wcześniej, zostali wywiezieni na front do Snihuriwki, a bitwa będzie trwała jeszcze długo. Dalej żyliśmy swoim życiem, lecz nagle, po południu, dowiedzieliśmy się, że nasi ludzie z flagami świętują na placu Swobody. To był szok i niedowierzanie pomieszane z radością i zachwytem! Pojechaliśmy na ulicę Perekopską i to było niesamowite: ludzie się cieszyli, machali, wszystkie samochody trąbiły, po raz pierwszy od tak dawna widzieliśmy ukraińską flagę! To zapierało dech w piersiach! I ten zachwyt, że wkrótce zobaczymy naszych Bohaterów! Łzy spływają mi z oczu jak rzeka! Przetrwaliśmy! Doczekaliśmy się! Wszyscy ludzie, choć sobie obcy, przytulają się, całują, robią zdjęcia, jakby byli fanami tej samej drużyny! Czujemy się, jakbyśmy wygrali mistrzostwa świata albo zostali uwolnieni z niewoli!”.
Chrystyna: „O 11, kiedy ukraińskie siły zbrojne wkroczyły do Chersonia, nie wiedzieliśmy, co się dzieje: nie było internetu ani łączności. Poszłam wyprowadzić psa i na ulicy zobaczyłam rozradowanych ludzi z flagami. Na początku byłam przerażona. Myślałam: ‘Co za głupcy, kacapy wyślą ich za to do łagru’. I wtedy usłyszałam od kogoś, że nasi weszli... Nie wierzyłam, dopóki o 12 nie poszłam do centrum miasta i zobaczyłam to na własne oczy. To była euforia, łzy szczęścia... Płakałam i pytałam żołnierzy: ‘Nie zostawicie nas teraz, prawda?’. Okupacja to straszna rzecz”.
Julia: „11 listopada szłam na targ. W pobliżu polikliniki na alei Uszakowa zobaczyłam samochód z naszymi żołnierzami i niebiesko-żółtą flagą. Kobieta z kliniki i ja rozpłakałyśmy się w tej samej chwili, czekałyśmy, ale nie wiedziałyśmy, że stanie się to tak nagle. Nie przytulałyśmy się, tylko płakałyśmy z radości, zaciskając pięści. A nasi chłopcy jechali w stronę posterunku policji na Luterańskiej, by zawiesić na nim flagę”.
Wszystkim, których Julia potem napotkała, mówiła, że miasto jest już pod kontrolą ukraińskiego wojska – ale nikt jej nie wierzył. Ludzie myśleli, że to kolejna prowokacja Rosjan.
„Kiedy wróciłam do domu, mama też mi nie uwierzyła. Wzięliśmy psa, poszłyśmy w stronę komisariatu – i zobaczyłyśmy nasze flagi. Tak, to prawda, czekaliśmy, jesteśmy wolni, szczęśliwi, możemy odetchnąć! Wróciłyśmy do domu, sąsiedzi nam nie wierzyli, ale się tym nie przejęłyśmy, bo byłyśmy w euforii. Tego uczucia szczęścia i wolności nie da się opisać słowami. Po południu wszyscy w mieście zaczęli świętować, ale uczucie, że jesteś jednym z pierwszych, którzy doświadczyli wolności, było niesamowite” – wspomina Julia.
Nieludzie nadal strzelają
„11 listopada, około 12 w południe, siedziałem w kawiarni i piłem pyszną kawę. Wszedł mężczyzna i przywitał się: ‘Chwała Ukrainie!’. Powiedziałem do niego: ‘To było bardzo odważne!’. Odpowiedział: ‘Jeszcze nie wiesz? Zostaliśmy wyzwoleni, nasza flaga jest na placu!’ – wspomina Dmytro. – Nie uwierzyłem mu, myślałem, że to kolejny prowokator. Wstałem, zapłaciłem i poszedłem na plac Wolności. Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłem tam niebiesko-żółtą flagę. Było tam mnóstwo ludzi, wszyscy się cieszyli, śpiewali ukraiński hymn i przytulali się. Tamten człowiek nie był prowokatorem, ale posłańcem dobrej nowiny. Mieszkańcy miasta, którzy uciekli przed okupacją do Odessy i Mikołajowa, wrócili. Nie mogłem w to uwierzyć, ale rozpierała mnie radość. Nigdzie nie widziałem naszych żołnierzy ani sprzętu, ale widziałem pędzące wojskowe ciężarówki. Najwyraźniej to były siły specjalne. Zostali powitani przez mieszkańców Chersonia owacjami, okrzykami ‘Chwała SZU!’, ‘Chwała Ukrainie!’, a kiedy się zatrzymali, wszyscy podbiegli ich uściskać”.
Ihor: „11 września 2022 r. jedną z ulic miasta przejechał samochód z ukraińską flagą i początkowo wszyscy myśleli, że to prowokacja (wszyscy wiedzą, jak bardzo Rosja kocha prowokacje). Potem pojechałem do Czornobajiwki, ale nic tam nie zobaczyłem, więc pojechałem do miasta. I dopiero wtedy zobaczyłem ich, naszych tytanów z Sił Zbrojnych Ukrainy z ukraińską flagą. Po prostu padłem na ziemię i zacząłem płakać, bo wiedziałem, że ten strach wreszcie się skończył”.
Podczas okupacji mieszkańcy Chersonia wielokrotnie wychodzili na ulice z ukraińskimi flagami. Dlatego 11 listopada całe miasto było niebiesko-żółte.
Niestety od wyzwolenia Chersoń żyje pod ciągłym ostrzałem Rosjan.
„Wiecie, po wyzwoleniu Chersonia, naszego miasta – bohatera, wszyscy byli w siódmym niebie ze szczęścia. Uczucie radości unosiło się w powietrzu, byliśmy nim odurzeni... Ale to nie trwało długo. Ci nieludzie zaczęli ostrzeliwać nasze miasto” – pisze Ołena.
Zdjęcia: archiwum prywatne
Źródło: Svidok.org
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!