Exclusive
20
min

Ukraińska aktywistka z Danii: Ukraina musi być transparentna. Nie wybaczymy już korupcji

"Widzę Ukrainę przyszłości jako kraj z otwartym społeczeństwem obywatelskim, bez korupcji, z możliwościami rozwoju dla każdego. Kraj, w którym można żyć za przyzwoitą pensję i otrzymać przyzwoitą emeryturę" - mówi Lesia Ihnatyk-Eriksen

Natalia Żukowska

Tak wyglądała Dania w dniu wizyty prezydenta Zełenskiego. Sierpień 2023.

No items found.

Lesia Ihnatyk-Eriksen jest przewodniczącą Związku Ukraińców w Danii. Od 2014 roku angażuje się w wolontariat i pomoc Ukrainie. Od początku inwazji na pełną skalę organizowała wiece w Kopenhadze, w szczególności w celu wsparcia szybkiego przystąpienia Ukrainy do NATO, opowiadała się w Danii za przekazaniem samolotów F-16 do Ukrainy i pomogła nawiązać współpracę biznesową między ukraińskimi i duńskimi przedsiębiorcami. Opowiada nam o życiu w Danii, wolontariacie, ukraińskich uchodźcach, roli organizacji pozarządowych w pomaganiu Ukrainie i o tym jak widzi przyszłość swojego kraju.

Natalia Żukowska: W sierpniu 2023 r. rodzina Zełenskich odwiedziła Danię. Wiem, że Pani z nimi rozmawiała. O czym?

Lesia Ihnatyk-Eriksen: Ich wizyta była ukrywana ze względu na kwestie bezpieczeństwa. Otrzymaliśmy zaproszenie pocztą od duńskiego parlamentu, ponieważ prezydent miał tam przemawiać. Wysłali zaproszenia do głównych ukraińskich i duńskich organizacji. Zaproszenie przyszło o szóstej, musieliśmy je potwierdzić do ósmej i być w parlamencie o dziewiątej rano. Kiedy prezydent podszedł do naszego ukraińskiego stolika, uścisnęłam mu dłoń i powiedziałam: "Panie prezydencie, bardzo się cieszymy, że możemy powitać pana w Danii. Jest nam Pan winien tę wizytę, ponieważ Dania bardzo pomaga Ukrainie od pierwszych dni wojny. Dziękujemy, że w końcu to zrobiłeś". Podziękowaliśmy mu również za jego poparcie dla F-16 i za to, że wytrzymał pierwsze trzy dni wojny. Powiedzieliśmy mu, że cała ukraińska społeczność wolontariuszy w Danii robi wszystko, co możliwe i niemożliwe, aby pomóc Ukrainie przetrwać.

Lesia Ihnatyk-Eriksen z prezydentem Ukrainy i pierwszą damą
Wołodymyr Zełenski z duńską premierką Mette Frederiksen na pokładzie myśliwca F-16. Fot: Sergei Gapon/AFP/East News

NZ: Dania przekaże Ukrainie 19 samolotów F-16. To wielka pomoc dla naszego państwa. Jak Pani osobiście i kierowana przez Panią organizacja uczestniczyła w tym projekcie?

LJE F-16 jest teraz dumą całej Danii i Ukraińców. To jedyny przypadek w historii kraju, kiedy rząd, partie polityczne w parlamencie i Duńczycy zjednoczyli się w tak ważnej decyzji. Oczywiście główna w tym zasługa prezydenta Zełenskiego. Ambasada Ukrainy w Danii i ambasador Mykajlo Vydoinyk też osobiście wiele zdziałali. Jest też wkład naszych organizacji pozarządowych. Po raz pierwszy usłyszałam o działaniach na rzecz F-16 na Kopenhaskim Forum Demokratycznym w kwietniu, kiedy odwiedziła nas aktywistka Hanna Hopko wraz z Daryną Kaleniuk i posłanką Oleksandrą Ustinovą. My reprezentowaliśmy Związek Ukraińców w Danii. Rozmawialiśmy z aktywistami o potrzebie dostarczenia F-16 - w szczególności o organizowaniu wydarzeń, spotykaniu się z politykami i przekonywaniu Duńczyków, że Ukraina naprawdę potrzebuje tych samolotów. I zaczęliśmy to robić.

My, Związek Ukraińców w Danii, powiedzieliśmy: "Pomóżcie chronić ukraińskie miasta, pomóżcie zamknąć nasze niebo. Kiedy dostaniemy F-16, będzie mniej ofiar cywilnych". I to było nasze główne przesłanie.

Punkt zwrotny nastąpił w czerwcu, kiedy odbył się Duński Festiwal Demokracji i Dialogu "Folkemødet" lub, jak to nazywamy, duńskie Davos. Ponieważ Dania przejęła odbudowę Mykołajewa, postanowiliśmy zaprosić burmistrza Ołeksandra Senkewycza. Zainteresowanie było ogromne i udało nam się porozmawiać z premierką Danii Mette Frederiksenem i ministrem obrony Danii Troelsem Lundem Poulsenem. To był ważny moment, do dziś mam to zdjęcie i wycinek z gazety, kiedy przyprowadziliśmy burmistrza Mykołajewa do szefa duńskiego ministerstwa obrony, przedstawiliśmy ich sobie i odbyli krótką rozmowę. Następnego dnia po raz pierwszy ogłoszono, że Kopenhaga podaruje Kijowowi samoloty F-16. Tak więc istnieje niewielka, ale pewna rola naszych organizacji pozarządowych w tym procesie.

Burmistrz Mikołajowa Ołeksandr Senkewycz podczas spotkania z duńskim ministrem obrony Troelsem Lundem Poulsenem

NZ: Jak wyglądał Pani pierwszy dzień inwazji na pełną skalę?  

LIE: Mój mąż codziennie rano przynosi mi kawę do łóżka. Tego dnia trzęsły mu się ręce i był blady. Powiedział: "Lesiu, zaczęła się wojna". Moi rodzice są w Kijowie. Oczy miałam zamglone, nie wierzyłam, dopóki nie zobaczyłam wiadomości w telefonie. Pierwszego dnia odebrałam 150 telefonów od wolontariuszy. Wszyscy mówili: zróbmy coś. Pamiętam, co powiedziałam tego dnia mojemu mężowi: "Hening, musisz być teraz zarówno mamą, jak i tatą dla naszych dzieci". Po raz pierwszy w życiu postawiłam moje dzieci nie na pierwszym miejscu. Dzięki poprzedniemu przewodniczącemu Związku Ukraińców w Danii, Andrijowi Kuźminowi, utworzono sztab kryzysowy. Nasz kościół greckokatolicki w Kopenhadze zapewnił nam lokal. Już pierwszego dnia na Ukrainę wyjechała ciężarówka z pomocą humanitarną. Duńczycy bardzo nas wspierali. Sami się organizowali: jedni zabierali Ukraińców z granicy, inni szukali dla nich domów. Wszyscy Ukraińcy z mojego środowiska, a jest ich wielu, zgłosili się na ochotnika.

NZ: Jak organizowaliście pomoc dla pierwszych uchodźców?

LI: Pamiętam, jak mama przyszła z dziećmi w letnich kapciach. Zapytałem: "Dlaczego nosicie te buty, przecież jest zimno?". A oni odpowiedzieli, że uciekli przed wojną, dotarli do Polski i od razu wsadzili ich do samolotu do Danii. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy, to znaleźliśmy dla nich buty. Pamiętam, jaka ta mama była szczęśliwa.  

NJ: Dania bardzo pomaga Ukrainie - w odbudowie miasta Mykołąjów, w dzieleniu się doświadczeniem w zarządzaniu z lokalnymi społecznościami i liderami z całego kraju. Czego możemy nauczyć się od Duńczyków i czego oni mogą nauczyć się od nas?

LIE Potrzebujemy ich doświadczenia. Odwiedzili nas burmistrzowie Mikołajowa i Żytomierza. W Danii mamy duże doświadczenie w ekologii, przetwarzaniu odpadów, sortowaniu i recyklingu. Duńczycy mają wiele technologii, które można wykorzystać. Oczywiście Ukraina również wiele osiągnęła, ale Dania robi to systematycznie. Istnieje również wiele nowych technologii w sektorze budowlanym. Mają tak zwane "oddychające domy". Duńczycy mogą wziąć z kolei od nas wartości ludzkie - Ukraińcy są bardzo szczerzy i emocjonalni. Duńczykom często brakuje tej emocjonalności. Ukraińcy mają zróżnicowaną kulturę. Duńczycy są dość ascetyczni. Ukraińcy to zmieniają - otworzyli tutaj wiele salonów fryzjerskich i kosmetycznych.

NJ: Jak Pani myśli, co powinniśmy zrobić, aby wsparcie Europy nie malało?

LIE:. Europejczykom trzeba nieustannie przypominać: "Przyjaciele, jeśli Ukraina upadnie, kto będzie następny? Polska, kraje bałtyckie, Mołdawia. Wtedy cały ten horror rozpali się w was. Dlatego taniej jest wspierać i pomagać Ukrainie u siebie". Wiele osób pyta: po co są organizacje pozarządowe? Niektórzy twierdzą, że są zjadaczami grantów i nic nie robią. Ale to nieprawda. Dla Europejczyków bardzo ważne jest wysłuchanie opinii organizacji pozarządowych, a nie tylko rządu. W Europie panuje pewne zmęczenie wojną, a naszym zadaniem jest podkreślanie, że nie czas się zatrzymywać. Mamy również nadzieję, że wraz z pojawieniem się nowego ministra obrony Ukrainy, wszystkie skandale znikną.

Duńskim politykom bardzo trudno było wytłumaczyć, dlaczego w Ukrainie jajka dla wojska kosztują 17 hrywien, gdy w zwykłych sklepach były po 7. Nie jest to dla nich jasne.

NJ: Jak rodzina ocenia Pani aktywność?

LIE: Mój mąż to zaakceptował. Był ze mną wolontariuszem od 2014 roku, a kiedy rozpoczęła się inwazja na pełną skalę, zdecydowaliśmy, że ktoś w rodzinie musi być "normalny". Mam szczęście mieć męża, który rozumie, że to bardzo ważne. Albo żyjesz z ciągłym poczuciem winy, albo robisz coś i czujesz się lepiej. W domu staramy się nie rozmawiać o wojnie - potrzebuję miejsca, w którym mogę się wyłączyć. Jednak nie zawsze się to udaje.

NJ: W Ukrainie pracowała Pani jako dziennikarka i prowadziła projekty inwestycyjne. Jak to się stało, że została Pani duńską bizneswoman?

LI: Nie lubię zbyt wiele mówić o moim życiu osobistym. Byłam już samowystarczalną kobietą, miałam mieszkanie, samochód, psa i firmę. Byłam zadowolona ze wszystkiego w moim życiu. Pewnego dnia mój przyszły mąż przyjechał do Lwowa. Moja siostra była jego tłumaczką. W tamtym czasie byłam jedyną osobą, która miała samochód i mówiła po angielsku, więc poprosiła mnie, żebym pokazała mu Karpaty. Zgodziłam się. Pojechaliśmy do Sławska w obwodzie lwowskim. Wtedy nie zwróciłam uwagi na mężczyznę starszego ode mnie o 15 lat. Ale powiedział mi, że zakochał się, gdy zobaczył moje zdjęcie w moim rodzinnym domu. Po wycieczce w Karpaty dużo rozmawialiśmy. Wyglądało na to, że nadajemy na tych samych falach, pomimo różnicy wieku. Wtedy postawił sobie za cel zdobycie mnie. Przeprowadził się do Ukrainy i zamieszkał obok mnie. Zabiegał o mnie przez długi czas, a rok później pobraliśmy się.

Nie od razu zostałam bizneswoman. Po przyjeździe do Danii byłam sprzątaczką. Historia jest prozaiczna, ale nie wstydzę się jej. To też jest doświadczenie, choć bolesne. I było mi to potrzebne. Kiedy teraz często rozmawiam z Ukraińcami, mówię: bycie sprzątaczką nie jest ostatnim krokiem. Przeciwnie, to pierwszy krok. Od czegoś trzeba zacząć. Przyjechałam tu w wieku 33 lat, miałam dwa dyplomy i nie mogłam ich nigdzie pokazać. Mój mąż rozumie, że gdybym wiedziała, przez co przejdę, nie wyjechałabym z Ukrainy. Ale takie jest życie.

NJ: Jak udało się Pani zmienić swoje życie w Danii?

LI: Kiedy tu przyjechałam, nic mi się nie podobało - ani ludzie, ani pogoda, ani jedzenie. Język jest bardzo trudny. Jednak stopniowo zakochałam się w tym kraju i odkrywałam go. Największym i pierwszym pozytywnym szokiem był dla mnie spacer po parku w weekend, kiedy w ogóle nie widziałam kobiet z dziećmi. Tylko mężczyźni spacerowali ze swoimi pociechami. Okazało się, że w każdą sobotę kobiety w Danii mają wolne. Byłam również pod wrażeniem życzliwości ludzi. Duńczycy wiedzą, jak zostawić swoje problemy w domu. Dania to także kraj, w którym wszyscy pracują.

I bardzo często można spotkać Duńczyka, który z dumą powie, że płaci podatki. Istnieje również niezauważalna różnica między bogatymi a biednymi. Dania to kraj dla ludzi.

W 2013 roku po raz pierwszy zostałam matką. Nie pracowałam przez półtora roku, ucząc się języka. Potem wybuchła wojna w Donbasie, a ja byłam jedną z pierwszych osób, które założyły w Danii organizację charytatywną Pomoc Ukraińskim Dzieciom. Tak zaczął się mój wolontariat. Później zdecydowałem się robić to, na czym dobrze się znam - przyciągać inwestycje między Ukrainą a Danią. Nowy ambasador, który wtedy przybył, poparł moje pomysły. Zarejestrowałam firmę. Następnym zadaniem było znalezienie pierwszego klienta. Za pośrednictwem ambasady zwróciła się do mnie duńska firma, największy producent mebli dziecięcych. W tamtym czasie szukali produkcji na Ukrainie. Dostarczyłem im listę 5 fabryk, które mogłyby być dla nich odpowiednie pod względem ceny i lokalizacji. Podczas pierwszej wizyty podpisali kontrakt na 5 milionów euro. Potem sprawy potoczyły się szybko.

Członkowie Związku Ukraińców w Danii. Zdjęcie: archiwum prywatne

NZ: Nad jakimi projektami pracuje Związek Ukraińców w Danii, którym Pani kieruje?

UDI: Stowarzyszenie Ukraińców w Danii jest organizacją parasolową, która obecnie zrzesza 12 ukraińskich organizacji w całym kraju. Naszym celem jest łączenie Ukraińców i wspieranie Ukrainy. Mamy organizację Lastivka, która ma 1000 członków, Plast i wiele ukraińskich instytucji edukacyjnych. Nawiasem mówiąc, w Danii jest 12 ukraińskich szkół sobotnich. Nieustannie staramy się zachęcać, żeby powstawało więcej, ponieważ języka trzeba się uczyć i go znać. To rodzaj broni. Istnieje Bevar Ukraine, organizacja charytatywna, która została założona w 2014 roku i od początku wojny stała się wizytówką rekordowej zbiórki pomocy humanitarnej dla Ukrainy, dzięki ukraińskim wolontariuszom w Danii. Posiada centrum pomocy psychologicznej dla przesiedleńców wewnętrznych, centrum pomocy prawnej i społecznej oraz pomocy dla personelu wojskowego poddawanego leczeniu w kraju. Organizacja pozarządowa Faino zbiera pieniądze na potrzeby medyczne i wojskowe - drony, karetki pogotowia, a także organizuje festiwal barszczu i targi, aby zebrać pieniądze dla Ukrainy. Nasza Anna Voloshchenko-Synchuk z Faino wdraża projekt Ukrainian Shelf i przekazała już 2000 ukraińskich książek do Królewskiej Duńskiej Biblioteki w celu dystrybucji w bibliotekach publicznych w całym kraju, aby nowo przybyli Ukraińcy mieli dostęp do ukraińskich książek.

Dla nas najważniejszym zadaniem jest niedopuszczenie do zniknięcia ukraińskiego tematu z ekranów duńskich telewizorów.

Otworzyliśmy również Ukraiński Dom w Danii. Natalia Popowycz jest jego  inspiratorką i dyrektorką. Teraz ona i jej zespół są również zaangażowani w dyplomację kulturalną. Organizowaliśmy również wydarzenia mające na celu poparcie przystąpienia Ukrainy do NATO, przekonując duńskich polityków, że jest to bardzo ważne. Wraz z Natalią Popowycz i Żanną Szewczenko pracujemy nad ważnym projektem z okazji 90. rocznicy Hołodomoru. Dania jest jednym z krajów, które jeszcze nie głosowały za uznaniem ludobójstwa Ukraińców. Dlatego spotykamy się z duńskimi politykami i przekonujemy ich, aby lokalny parlament zagłosował za tym. Planujemy również działania na rzecz zdrowia psychicznego. W Danii przeprowadzono badania: co trzeci nowo przybyły Ukrainiec cierpi na zespół stresu pourazowego. Chcemy pomóc Ukraińcom spotkać się z psychologami i nie bać się tego. W Danii ludzie zwracają uwagę na zdrowie psychiczne. To tak samo, jakbyś złamał kolano i musiał udać się do lekarza. Nawet wicepremier wziął urlop z powodu problemów ze zdrowiem psychicznym.  

NZ: Wojna w Donbasie rozpoczęła się w 2014 roku. Jak wtedy pomagała Pani swojemu krajowi?

LIE: W Danii mamy wielu aktywnych wolontariuszy i cały czas szukamy pomocy. Od 2014 roku wolontariuszka Alyona Evans zbiera leki i zabiera je na linię frontu do wojskowych medyków. Robi to nadal, mimo że ma małe dziecko. Inny wolontariusz, Volodymyr Dudka, zbiera i dostarcza karetki na Ukrainę od 2014 roku. W Fundacji Pomóż Ukraińskim Dzieciom skupiliśmy się na pomocy medycznej. Wysłaliśmy karetki, inkubatory dla noworodków i aparaty rentgenowskie. Wiele sprzętu medycznego zostało wysłanych na tereny frontowe. Od 2014 roku przekazaliśmy pomoc humanitarną o wartości ponad 21 milionów UAH. Dania jest drugim największym darczyńcą dla Ukrainy w Europie.

‍NJ: Jak ta wojna zmieni Ukrainę i ukraińską politykę?

LIE: Nie jestem politykiem, ale myślę, że Ukraińcy nie wybaczą biznesu na krwi i jakiejkolwiek korupcji. Zapłaciliśmy już zbyt wysoką cenę za nią. Tego procesu samooczyszczania nie da się zatrzymać. Jestem bardzo wdzięczna, że Ukraińcy jako społeczeństwo obywatelskie stają się coraz bardziej czyści. Nie są gotowi przymykać oczu na wszelkie przejawy korupcji. Naprawdę mam nadzieję, że osiągniemy etap, w którym będziemy mieli transparentne społeczeństwo. Na przykład takie jak w Danii. Ukraińcy o to walczą.

Nie mamy wyboru. Musimy bronić państwa. Jeśli tego nie zrobimy, moi rodzice, moje dzieci i ja nie będziemy mieli przyszłości w Ukrainie.

NZ: Jak Pani zdaniem odbudujemy nasz kraj? Jak przezwyciężymy wszystkie nadchodzące kryzysy?

LIE: Jeśli budżet nie zostanie rozkradziony, korupcja zostanie przezwyciężona, a pieniądze będą właściwie dystrybuowane, wówczas państwo będzie miało możliwość stworzenia atrakcyjnych warunków dla Ukraińców do powrotu i odbudowy Ukrainy. Oczywiście konieczne będzie zaproszenie zagranicznych specjalistów. Ale priorytetem jest  powrót uchodźców. Musimy również powrócić do kwestii edukacji. Musimy podnieść całą historię Ukrainy, której nie wolno nam było znać, i napisać ją na nowo. Musimy zaangażować się w narodowe samokształcenie Ukraińców. Jest to jedyny sposób, aby zapobiec powrotom do przeszłości, której nie chcemy. Ponadto Ukraina musi stać się atrakcyjna dla inwestorów. Rozważałbym raczej inwestycje krajowe niż zagraniczne. Musimy stworzyć warunki dla rozwoju ukraińskiego biznesu. Jeśli będzie dobrze prosperował, będzie płacił podatki. Oznacza to, że infrastruktura zostanie zbudowana, szpitale i przedszkola naprawione, a na emerytury będą pieniądze. I oczywiście będziemy musieli być krajem, który potrafi zawsze dbać o swoje bezpieczeństwo.

Nie mamy wyboru - to jest droga do NATO.

NZ: Na początku inwazji na pełną skalę duńskie władze stwierdziły, że nie zamierzają integrować ukraińskich uchodźców z duńskim społeczeństwem, a wszyscy, którym przyznano azyl, będą musieli wrócić na Ukrainę. Jak sytuacja wygląda dzisiaj? Jak Ukraińcy adaptują się w Danii?

LIE: Tak, Dania mówi, że po zakończeniu wojny Ukraińcy powinni wrócić do domu. Ale to nie jest tylko oświadczenie. Jest to również przesłanie prezydenta Zełenskiego, który prosi, aby nie integrować Ukraińców - i to nie tylko w Danii - ponieważ Ukraina będzie potrzebowała ludzi do odbudowywania kraju. Jeśli chodzi o integrację Ukraińców, Dania już przyznała, że jest zszokowana tym, jak szybko to robimy. Wśród wszystkich fal imigrantów uciekających przed wojną, Ukraińcy są na pierwszym miejscu pod względem integracji i poszukiwania pracy. Według najnowszych statystyk, 60% Ukraińców w wieku od 18 do 60 lat jest już zatrudnionych. Dania już częściowo odzyskała środki zainwestowane w Ukraińców i częściowo rozwiązała kwestię niedoboru siły roboczej.

NZ: Jak Pani widzi Ukrainę dla swoich dzieci po zwycięstwie?

LIE: Przede wszystkim jest to kraj z granicami z 1991 roku. Chciałbym również zobaczyć porządek taki jak w Danii. To kraj z otwartym społeczeństwem obywatelskim, bez korupcji. Kraj, w którym każdy może się rozwijać. Kraj, w którym można żyć za przyzwoitą pensję i otrzymać przyzwoitą emeryturę. Chciałbym zobaczyć kraj, który przyciągałby globalne mózgi i miał własną Dolinę Krzemową. Rozwijałby innowacyjne przedsiębiorstwa. Chciałbym zobaczyć państwo dla obywateli, w którym stwarza się warunki do płacenia podatków i sprawdza, na co idą. I oczywiście chciałabym zobaczyć kraj bez wojen. I aby młodzi ludzie mogli powiedzieć: widzę swoją przyszłość tylko w tym kraju - w Ukrainie.

Фотографії у галереї — Анни Бовкун.

Фото: Анни Бовкун
No items found.

Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Dzień po wyborach prezydenckich w USA upadła niemiecka koalicja rządząca. 6 listopada kanclerz Olaf Scholz zdymisjonował Christiana Lindnera, ministra finansów i lidera Wolnej Partii Demokratycznej, oskarżając go o egoizm i nieodpowiedzialność. Według niemieckich mediów głównym problemem był budżet na przyszły rok. Czy Olaf Scholz pozostanie na fotelu kanclerza? Jakie są szanse skrajnie prawicowych i skrajnie lewicowych krytyków pomocy Ukrainie na wzmocnienie swoich pozycji po przedterminowych wyborach? I jak niemiecki kryzys polityczny może wpłynąć na poparcie dla Kijowa i bezpieczeństwo europejskie? Oto opinie ekspertów.

Ampelkoalition już nie działa

Tworząca rząd tak zwana „koalicja sygnalizacji świetlnej” [niem. Ampelkoalition, od partyjnych barw jej członków – aut.] socjaldemokratów z SPD, Zielonych i liberałów z FDP była bardzo niejednorodna. Tworzące ją partie mają różne interesy, różne programy i są od siebie bardzo odległe, zaznacza Thomas Birringer, dyrektor Konrad-Adenauer-Stiftung w Ukrainie:

– Liberałowie są małą, zorientowaną na rynek partią, podczas gdy pozostałe dwie partie są większe i koncentrują się na kwestiach społecznych. To główny problem. Obecny kryzys wynika z różnic w podejściu do polityki gospodarczej i finansowej. Liberałowie domagali się wielu reform rynkowych, by Niemcy znów stały się bardziej konkurencyjne, podczas gdy socjaldemokraci i Zieloni byli przeciwni takim pomysłom – szczególnie idei budżetu bez wzrostu długu publicznego. Było też kilka innych kwestii, w których koalicjanci mieli różne opinie, głównie migracja i pomoc dla Ukrainy. Jednak w porównaniu z problemami gospodarczymi i finansowymi dwie ostatnie sprawy nie były decydujące dla przetrwania koalicji.

Przez kolejny miesiąc Bundestag będzie pracował, jak zwykle. 16 grudnia odbędzie się głosowanie nad wotum zaufania dla rządu. Jeśli wynik będzie negatywny – a nie ma co do tego wątpliwości – prezydent Niemiec będzie musiał ogłosić rozwiązanie rządu i przedterminowe wybory, których przygotowanie zajmie 60 dni. Główne siły polityczne i prezydent Frank-Walter Steinmeier uzgodnili już ich datę: 23 lutego. Planowo wybory parlamentarne miały się odbyć 8 miesięcy później, we wrześniu 2025 roku.

Trójpartyjna koalicja w Niemczech rozpadła się 6 listopada. Zdjęcie: TOBIAS SCHWARZ/AFP/Eastern News

„Koalicja sygnalizacji świetlnej” doprowadziła Niemcy do ślepego zaułka, więc jej upadek był tylko kwestią czasu, uważa Roderich Kiesewetter, członek opozycyjnej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej:

– Niestety zmarnowaliśmy trzy lata na dostosowanie niemieckiej polityki bezpieczeństwa do pilnych zmian geopolitycznych. W nowej koalicji rządowej musi nastąpić absolutna zmiana kierunku polityki bezpieczeństwa. Potrzebujemy zintegrowanego odstraszania i obrony przed CRINK, czyli sojuszem Chin, Rosji, Iranu i Korei Północnej, który już atakuje nasze społeczeństwa. Oczywiście Niemcy muszą też  wreszcie zmienić cel i strategię swojego wsparcia dla Ukrainy i ostatecznie poprzeć plan zwycięstwa Zełenskiego.

Niemiecki kryzys a Ukraina

Niemcy bardzo pomogły Ukrainie od początku wojny na pełną skalę, ale prawdopodobnie mają potencjał, by odegrać jeszcze większą rolę, podkreśla Wołodymyr Dubowyk, dyrektor Centrum Studiów Międzynarodowych. Niemiecki kryzys może doprowadzić do pewnych pozytywnych zmian:

– Negatywną jego stroną jest to, że kryzys tylko przedłuża okres, w którym Niemcy nie mogą odgrywać bardziej aktywnej roli w zakresie pomocy Ukrainie i ochrony bezpieczeństwa europejskiego. Jednak jeśli proces wyborczy przebiegnie szybko i obecny układ rządzący przegra wybory, a chadecy sobie poradzą, to będzie to dla nas dobra wiadomość.

Bo Friedrich Merz, lider Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej, pozycjonuje się jako polityk całkowicie proukraiński

W ostatnich latach Niemcy nie były wzorem przywództwa w Europie i straciły sporo zaufania wśród swoich partnerów z NATO, ocenia Roderich Kiesewetter:

– Cieszę się, że Polska, kraje bałtyckie i nordyckie, Dania i Czechy są obecnie liderami w obronie bezpieczeństwa Europy i wyraźnie opowiadają się za coraz skuteczniejszym wspieraniem Ukrainy. Jestem szczególnie wdzięczny Polsce, która stara się wypełnić próżnię wytworzoną przez Niemcy i która może być rozsądnym ośrodkiem kontaktowym dla nowej administracji USA.

Wsparcie dla Ukrainy musi zostać wzmocnione.

– Przede wszystkim muszę obalić mit, że Niemcy są drugim największym darczyńcą Ukrainy – dodaje Kiesewetter. – Tak nie jest. Tylko około 20% naszego wsparcia to wsparcie wojskowe. Ponad 60% tego wsparcia pozostaje w Niemczech, ponieważ jest wykorzystywane na rzecz uchodźców. Dlatego jesteśmy na samym dole listy krajów w Europie, jeśli chodzi o wsparcie wojskowe. Przeznaczamy na to 0,1% PKB, podczas gdy Dania 1,6%, Wielka Brytania 0,3%, a Estonia 1,5%.

„Koalicja sygnalizacji świetlnej” ogłosiła, że w 2025 r. wsparcie dla Ukrainy zostanie zmniejszone o połowę, zablokowała podstawowe dostawy, na przykład pocisków Taurus, i sprzeciwiła się zaproszeniu Ukrainy do NATO

Jednak rząd w Berlinie obiecuje, że mimo rozpadu koalicji Niemcy wypełnią wszystkie swoje zobowiązania dotyczące pomocy Ukrainie, zapewniając jej większość z obiecanych 4 miliardów euro – nawet jeśli budżet na przyszły rok nie zostanie przyjęty.

Olaf Scholz gratuluje nominacji nowemu ministrowi finansów Jorgowi Kukiesowi . Zdjęcie: Markus Schreiber/Associated Press/Eastern News

Inicjatywy Scholza i kandydaci na kanclerza

Niektórzy socjaldemokraci wzywają Olafa Scholza do niekandydowania na kanclerza, by uniknąć przegranej w przedterminowych wyborach. Proponują mu ustąpić miejsca znacznie bardziej popularnemu politykowi SPD, obecnemu ministrowi obrony Borisowi Pistoriusowi. Prawdopodobnie dlatego, by zademonstrować swoje przywództwo, Olaf Scholz zdecydował się porozmawiać z Putinem po raz pierwszy od początku inwazji.

Według biura niemieckiego kanclerza podczas tej rozmowy Scholz potępił agresywną wojnę Rosji przeciwko Ukrainie, wezwał Putina do wycofania wojsk i negocjacji w sprawie sprawiedliwego pokoju. Miał także podkreślić „niezachwianą determinację” Niemiec w tych sprawach. Według doniesień z Kremla Putin po raz kolejny oskarżył NATO o sprowokowanie wojny i powiedział, że Rosja jest gotowa wznowić negocjacje, „które zostały przerwane przez reżim w Kijowie” – ale z uwzględnieniem „nowych realiów terytorialnych”.

Putin oskarżył też Scholza o nieprzyjazny kurs w polityce Niemiec, który doprowadził do bezprecedensowej degradacji stosunków rosyjsko-niemieckich

Kijów został uprzedzony, że dojdzie do tej rozmowy, lecz ukraińskie MSZ nie odniosło się do sprawy entuzjastycznie. Wołodymyr Zełenski porównał natomiast rozmowę Scholza z Putinem do otwarcia puszki Pandory, mówiąc, że właśnie tego chciał rosyjski przywódca: osłabienia swojej izolacji i prowadzenia rozmów, które nie będą miały praktycznej treści. Nie będzie „Mińska-3”, dodał Zełenski, bo Ukraina potrzebuje prawdziwego pokoju.

O tym, czy aktywność w polityce zagranicznej wobec Rosji zwiększy szanse Scholza na pozostanie na fotelu kanclerza, przekonamy się po przedterminowych wyborach.

Według sondaży Friedrich Merz ma wszelkie szanse, by zostać nowym kanclerzem Niemiec. Zdjęcie: TOBIAS SCHWARZ/AFP/Eastern News

Według sondaży Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna, partia byłej kanclerz Angeli Merkel, ma największe szanse na zwycięstwo, ocenia Thomas Birringer:

– Według wszystkich sondaży gdyby wybory odbyły się teraz, Friedrich Merz zdecydowanie zostałby kanclerzem. On i jego partia znacznie bardziej wspierają Ukrainę niż obecny rząd i kilkakrotnie wnioskowali w parlamencie, by zmusić rząd do dostarczenia Ukrainie pocisków rakietowych Taurus. Merz zdecydowanie popiera też przystąpienie Ukrainy do NATO.

Siły prorosyjskie i ich szanse

Niemiecka skrajna lewica, Sojusz Sahry Wagenknecht, i niemiecka skrajna prawica, czyli Alternatywa dla Niemiec – kategorycznie sprzeciwiają się przystąpieniu Ukrainy do NATO i prowadzą kampanię na rzecz zaprzestania pomocy dla Ukrainy, opowiadając się jednocześnie za poprawą stosunków z Rosją. We wrześniu w wyborach lokalnych uzyskały w niektórych landach dobre wyniki.

Thomas Birringer jest jednak pewien, że nawet wzrost poparcia dla Alternatywy dla Niemiec nie doprowadzi do prorosyjskiej polityki w Niemczech, ponieważ partia ta nie wejdzie do rządu

Tak czy inaczej, notowania obu prorosyjskich partii będą nadal rosły, uważa Roderich Kiesewetter. Jego zdaniem wynika to z dwóch powodów: rozczarowania obecnym rządem i siły rosyjskich wpływów:

– Każdego dnia widzimy, jak dezinformacja i propaganda coraz głębiej przenikają do niemieckiego społeczeństwa, wzmacniając obie prorosyjskie partie. Demokratycznemu centrum nie udało się uczynić naszej demokracji i społeczeństwa bardziej odpornymi na rosyjskie wpływy, nie potrafiło też zaoferować obywatelom jasnego stanowiska. Mało kto wyjaśnia na przykład, że wspieranie Ukrainy nie jest działalnością charytatywną, lecz służy naszym własnym interesom bezpieczeństwa, i że my też jesteśmy bardzo zagrożeni przez rosyjski imperializm. Zamiast tego partia kanclerza, SPD, zestawia wsparcie dla Ukrainy z kwestią emerytur i celowo, z powodów wyborczych, podsyca obawy społeczne. To nie tylko cyniczne, ale także wzmacniające prorosyjskie siły w Niemczech.

Trump, Europa i niemieckie przywództwo

Wraz z dojściem do władzy nowej administracji w Waszyngtonie, która może przestać wspierać Ukrainę, rola Europy, w szczególności Niemiec, tylko rośnie, mówi Wołodymyr Dubowyk. Nie wiadomo na pewno, co zrobi Trump po przejęciu Białego Domu 20 stycznia. Ale jest bardzo prawdopodobne, że zmieni swoje podejście do wielu kwestii, a jego administracja zdystansuje się od wojny rosyjsko-ukraińskiej lub zajmie stanowisko, że to sprawa, z którą muszą sobie poradzić Europejczycy:

– Europejczycy muszą nauczyć się podejmować decyzje samodzielnie, w sposób skonsolidowany i skoordynowany. Oczywiste jest, że będą głosy na „nie”, z Bratysławy czy Budapesztu. Jeśli Ameryka się wycofa, Słowacy i Węgrzy zaczną mówić, że nie można wspierać Ukrainy bez Amerykanów. Dlatego ci, którzy rozumieją, że wsparcie Ukrainy jest ważne ze względu na bezpieczeństwo europejskie, muszą mieć silny głos. I tutaj rola Berlina będzie bardzo ważna.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Odliczanie dla Scholza

Kateryna Tryfonenko

Iwona Reichardt: Była Pani w Stanach Zjednoczonych podczas ostatnich etapów kampanii prezydenckiej, a ich finał obserwowała już w Ukrainie. Zaskoczenie?

Tamar Jacoby: Tak, to był niespodziewany i bolesny cios. Teraz, gdy patrzę na wyniki, myślę, że wszyscy powinniśmy byli to przewidzieć. Mówiliśmy sobie, że będzie 50 na 50, ale tak nie było. Trump wygrał ze znaczną przewagą. Nie obwiniam sondaży, nie sądzę, żeby to był główny problem. Myślę, że ludzie po prostu nie chcieli zwycięstwa Trumpa, ja na pewno tego nie chciałam. Teraz musimy jednak uznać, że Amerykanie zaakceptowali Donalda Trumpa – trudno zrozumieć, dlaczego. Czy wyborcy nie wierzą, że on zrobi te wszystkie szalone rzeczy, o których mówi? A może po prostu nie podoba im się kierunek, w którym Demokraci prowadzili kraj? Wciąż staram się to zrozumieć. Będziemy musieli żyć z tym wyborem Amerykanów przez cztery lata.

Jedną z obietnic Trumpa jest zakończenie wojny w Ukrainie w jeden dzień. To się wydaje nie do pomyślenia...

Ukraińskie media społecznościowe wyśmiewały to w pierwszych dniach po wyborach: „Czas ucieka. Don, gdzie jest pokój?” Ale poważnie: nie sądzę, by mógł zakończyć wojnę w jeden dzień. Myślę, że zda sobie sprawę, że to będzie trudniejsze, niż mu się wydawało.

Głównym pytaniem jest, jaki rodzaj umowy zaoferuje. Jestem bardzo zaniepokojona niektórymi opcjami zaproponowanymi przez jego doradców. Drugie pytanie brzmi: jak zareaguje Putin? W ostatnich dniach reakcja Rosji na jego zwycięstwo nie była szczególnie pozytywna. Trzecie pytanie dotyczy tego, jak mocno Trump będzie trzymał się swojej oferty. Przypomnijmy sobie jego negocjacje z Koreą Północną podczas pierwszej kadencji: zrezygnował po kilku dniach rozmów.

Jest więc wiele pytań dotyczących jego obietnicy zakończenia wojny w ciągu 24 godzin. Ponadto kiedy powiedział, że zamierza opuścić Ukrainę, to tak naprawdę nie powiedział tego wprost – to ludzie tak to zrozumieli. Nie wiemy, jakie są jego intencje. Ma na myśli brak nowej broni od USA – czy koniec jakiegokolwiek wsparcia? A może myśli, że USA będą nadal dostarczać dane wywiadowcze i pozwolą Europejczykom na udzielanie pomocy wojskowej, w tym poprzez zakup amerykańskiej broni?

Najważniejsze, że istnieje wiele wersji tego, co może się teraz wydarzyć. Myślę, że trzeba się skupić na przedstawianiu argumentów, które mogłyby przekonać Trumpa do zrobienia właściwej rzeczy, zamiast od razu zakładać, że zrobi najgorszą

Co oznaczałby sukces Trumpa w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie?

Tego jeszcze nie wiemy. Trump jest bardzo reaktywną i emocjonalną osobą, więc wiele zależy od rozwoju sytuacji. Nie spodoba mu się, jeśli Putin go zignoruje, a to może być dobre dla Ukrainy. Nie spodoba mu się też, jeśli wyjdzie na to, że Ameryka w jakiś sposób zawiodła i zdradziła swojego sojusznika. Musimy więc poczekać. Jest wiele niewiadomych i wiele rzeczy, które mogą mieć wpływ. Teraz ważne jest, aby pomóc Trumpowi postrzegać Ukrainę w pozytywny sposób.

Czy Trump zakończy wojnę? A jeśli tak, to na jakich warunkach? fot: JIM WATSON/AFP/East News

To prowadzi nas do relacji Trump – Putin. Putin jest dla Trumpa przyjacielem czy wrogiem?

To nie jest jasne, ale Putin nadal jest wrogiem Ukrainy i Zachodu. I nie ma dowodów na zmianę nastawienia [do Ukrainy, Zachodu i wojny – red.] wśród zwykłych Rosjan. Ukraińskie media społecznościowe bardzo uważnie śledzą rosyjskie media społecznościowe, w których w ostatnich dniach wiele mówiło się o tym, że Ameryka nadal jest i zawsze będzie wrogiem Rosji. Dla Kremla Trump nie różni się niczym od Bidena i pod wieloma względami to nastawienie jest wspierane przez Putina oraz jego sojuszników.

Głównym pytaniem dotyczącym rozmów jest to, co Trump położy na stole

Jeśli Putin od tego stołu odejdzie, mogę sobie wyobrazić, że będą konsekwencje – widziałam już, jak Trump wywierał na niego presję. Pytanie brzmi: dlaczego miałby odejść? Jeśli Trump zaproponuje zamrożenie linii frontu i obieca, że Ukraina nie dołączy do NATO, to dlaczego Putin miałby odejść? To mnie martwi najbardziej.

Nie zapominajmy o czwartym głównym graczu: Europie. Mamy Ukrainę, mamy USA, mamy Rosję – ale mamy też Europę. Europa musi się zjednoczyć i stać się bardziej aktywna. Możemy zobaczyć scenariusz, w którym Trump się wycofuje i mówi: „Europo, to twoja odpowiedzialność”. Wtedy Europa musi znaleźć pieniądze, broń – i interweniować. Europejczycy mówią o tym zobowiązaniu od początku wojny, ale w rzeczywistości nie zrobili wiele, by zwiększyć swoje zdolności wojskowe. Polska wydaje więcej, ale Niemcy nadal nie wydają prawie nic, a niemiecki rząd właśnie upadł. Dlatego jestem tak samo zaniepokojona tym, co dzieje się w Europie, jak tym, co dzieje się w USA.

Czy uważa Pani, że Europa, a zwłaszcza kraje takie jak Polska czy kraje bałtyckie, powinny się teraz martwić? Czy zwycięstwo Trumpa oznacza ryzyko wojny na naszych granicach?

Najważniejsze jest to, że Europa musi zintensyfikować działania. Nie ma znaczenia, kto jest prezydentem Stanów Zjednoczonych. Nawet gdyby wygrała Kamala Harris, Europa musiałaby działać. Nie wystarczy powiedzieć, że musimy wydawać więcej. Europejczycy muszą alokować pieniądze i współpracować ze sobą, by każdy dolar trafiał tam, gdzie powinien. I muszą to robić efektywnie. Dużo się o tym mówi, ale ten pociąg jeszcze nie ruszył. Rozumiem, że wszystko w Brukseli wymaga czasu i jest trudne, ale przyspieszmy sprawy. Na wschodzie Ukrainy giną ludzie i ta wojna dotrze do drzwi Europy. Zagrożenia są już na wyciągnięcie ręki. Z tego względu myślę, że wybór Trumpa może naprawdę pomóc. Może popchnąć Europejczyków do działania w sposób, w jaki nie popchnęła ich nawet sytuacja na linii frontu.

Jeśli mówimy o linii frontu i ogólnie o sytuacji w Ukrainie, to prognozy nie są optymistyczne.

Nie są dobre. Rosjanie coraz bardziej polegają na brutalnej taktyce. Niszczą miejsca, które próbują zdobyć, a następnie wysyłają tam ludzi. I nikt jak dotąd nie wymyślił, jak przeciwdziałać tym atakom. Używają starych, ogromnych bomb szybujących, a jedna taka bomba zniszczyć cały budynek. I to właśnie robili Rosjanie: niszczyli miasto po mieście.

Zdjęcie: AA/Abaca/Abaca/East News

Tymczasem w Ukrainie jest coraz mniej amunicji, a ludzie są wyczerpani. Z tego, co wiem, latem mobilizacja stanęła w miejscu, a liczba dezercji wzrosła. Jednak Ukraińcy wciąż się trzymają. Badania opinii publicznej nie wykazują większych zmian w ich nastawieniu do wojny w ciągu ostatnich sześciu miesięcy.

Życie w Kijowie jest zaskakująco normalne. Ale ludzie są zmęczeni i myślę, że czekają na to, jak wybór Trumpa zmieni dynamikę zdarzeń

Ukraińcy są zmęczeni walką z jedną ręką za plecami, otrzymywaniem amerykańskiej i europejskiej broni bez możliwości wykorzystania jej zgodnie z potrzebami. Wiele osób liczy na coś odważniejszego – i to może być Trump. Wiele osób martwi się z jego powodu, ale niektórzy mają nadzieję, że może popchnie sprawy do przodu.

Czy Ukraińcy czują się porzuceni przez Zachód, Polskę, USA?

Nie wszędzie jest tak samo. Myślę, że większość Polaków rozumie, co dzieje się w Ukrainie, rozumieją egzystencjalne zagrożenie ze strony Rosji. I większość Europejczyków to rozumie. Jednak większość Amerykanów – nie. Nie rozumieją stawki ani skali zagrożenia. Dla większości Amerykanów ta wojna jest bardzo odległa, a ich spojrzenie na stawkę jest bardziej biznesowe niż egzystencjalne. Jednak nawet w Europie, bądźmy szczerzy, więcej się mówi niż działa. „Porzucenie” to duże słowo, ale być może nie jest ono dalekie od prawdy. Dla Ukrainy ta walka staje się samotną walką.

Ostrzelane domy w Odessie. Zdjęcie: OLEKSANDR GIMANOV/AFP/East News

Co Ameryka zrobi teraz, gdy Joe Biden stał się „kulawą kaczką”, a Donald Trump jest prezydentem elektem?

Nie sądzę, by Kongres przyznał Ukrainie kolejny pakiet pomocowy. Zarówno Izba Reprezentantów, jak Senat są teraz republikańskie i pod kontrolą Trumpa. Jednak do stycznia pewne rzeczy mogą się jeszcze wydarzyć.

Nie wydaliśmy wszystkich pieniędzy z ostatniego pakietu pomocowego, więc musimy się pospieszyć i to zrobić

Senator Lindsey Graham ma ciekawy pomysł: nadać Ukrainie taki sam status jak Izraelowi, otwierając dla niej drogę do znacznie większego dostępu do amerykańskiej broni. To nie do końca członkostwo w NATO, ale to coś znacznie lepszego niż to, co Ukraina ma teraz. Musimy również rozważyć zasady regulujące sposób, w jaki amerykańscy wykonawcy z branży obronnej mogą współpracować z wykonawcami z innych krajów.

Wiele z tych rzeczy to drobiazgi, ale chodzi o to, że jest zbyt wcześnie, by się poddawać. Są rzeczy, które można zrobić w USA, i rzeczy, które można zrobić w Europie. Być może najważniejszą jest to, co robi Zełenski i inni – myślenie o tym, jakie argumenty będą najbardziej przekonujące dla zespołu Trumpa. Wszystkie te kroki mogą coś zmienić i musimy je kontynuować. Wojna się nie skończyła. Ukraińcy wciąż walczą, a Rosja wydaje się zagrażać Ukrainie i reszcie Europy bardziej niż kiedykolwiek.

Zdjęcie na okładce: 24 Brygada Zmechanizowana im. Króla Danyła Ukraińskich Sił Zbrojnych/AFP/East News

20
хв

Tamar Jacoby: Dla Ukrainy to może być samotna bitwa

Івона Райгардт

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Co będzie jutro?

Ексклюзив
20
хв

Z banku na front: Polka w ukraińskim wojsku

Ексклюзив
20
хв

Dmytro Łubinec: - Rosja tworzy izby tortur w każdej okupowanej osadzie

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress