O życiu ukraińskich uchodźców w Nowej Zelandii wiadomo niewiele. Niektórym kraj ten wydaje się odległy, innych przyciąga do niego język angielski i oddalenie od Rosji. O niuansach życia w Nowej Zelandii rozmawiałyśmy z Ukrainkami, które się tam przeprowadziły lub przyjęły swoich krewnych po rozpoczęciu inwazji.
Wstęp tylko dla tych, którzy mają tu krewnych
– Polityka imigracyjna Nowej Zelandii jest teraz bardzo surowa i nie jest łatwo się tu dostać – mówi Olga Wiazenko, członkini Rady Ukraińskiego Stowarzyszenia Nowej Zelandii. Przeprowadziła się tu przed wojną, a po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na podstawie specjalnych ukraińskich wiz przyjęła swoją matkę i teściową.
– Kiedy wybuchła wojna, nasze stowarzyszenie poprosiło rząd o złagodzenie przepisów dla Ukraińców. I władze wyszły nam naprzeciw. Przez dwa lata ukraińscy uchodźcy mogli wjeżdżać do Nowej Zelandii na podstawie specjalnych wiz. Głównym warunkiem ich przyznania było posiadanie krewnych w Nowej Zelandii.
Początkowo chodziło tylko o osoby najbliżej spokrewnione: mężów, żony, rodziców, dzieci, rodzeństwo. Później lista została rozszerzona, a mieszkańcy Nowej Zelandii otrzymali prawo zapraszania swoich kuzynów, dziadków i innych dalszych krewnych. Złagodzenie przepisów imigracyjnych oznaczało, że nie trzeba było płacić za sprowadzenie krewnych uciekających przed wojną (w normalnych warunkach prawo do sprowadzenia nawet bliskiego krewnego do Nowej Zelandii kosztuje około 3 tysięcy dolarów nowozelandzkich – czyli 1790 dolarów amerykańskich).
Ani uchodźcy, ani rodziny ich goszczące nie otrzymują żadnego wsparcia finansowego od nowozelandzkiego rządu.
Zanim przyjęliśmy nasze matki, napisaliśmy z mężem oświadczenie notarialne, w którym zagwarantowaliśmy, że będziemy finansować pobyt naszych podopiecznych i nie będziemy prosić państwa o pomoc
To był duży wydatek. Za same bilety lotnicze dla dwóch osób zapłaciliśmy około 10 tysięcy dolarów nowozelandzkich (6 tysięcy dolarów amerykańskich). W dwupokojowym domu, który tutaj wynajmowaliśmy (mieszkamy w Dunedin na Wyspie Południowej, bliżej Antarktydy), nie było miejsca dla gości. Musieliśmy więc się przenieść do czteropokojowego domu. Za wynajem płacimy teraz 760 dolarów nowozelandzkich (450 USD) tygodniowo. Dlatego albo sami uchodźcy, albo ich krewni muszą mieć solidną rezerwę pieniędzy na pokrycie kosztów przelotu i zakwaterowania.
Nowa Zelandia nie ma programów integracyjnych obejmujących wsparcie finansowe. Są tylko kursy językowe – bezpłatne dla Ukraińców. Osoby, które cię goszczą, też mogą pomagać w nauce języka. Mogą to robić nawet sami Nowozelandczycy, przychodząc do domu osoby uczącej się języka, by z nią porozmawiać. Ale by po prostu siedzieć i uczyć się języka, ty lub krewni, którzy cię przyjęli, musicie mieć poduszkę finansową.
Jeśli jej nie masz, musisz poszukać sobie pracy. Bez znajomości angielskiego możesz liczyć tylko na pracę fizyczną: sprzątanie, zmywanie naczyń lub robotę na budowie. Nawiasem mówiąc, nawet w tych obszarach mogą pojawić się trudności, bo zasady bezpieczeństwa są tu traktowane bardzo poważnie. Jeśli dana osoba nie rozumie przepisów, raczej nie zostanie zatrudniona.
Znam tylko jeden wyjątek: Ukrainkę, która przyjechała do Nowej Zelandii bez znajomości angielskiego. Zatrudniła się w pracowni krawieckiej, bo właścicielką zakładu jest jej siostra. Kobieta uczy się angielskiego podczas pracy.
Czas pobytu u krewnego, który zapewnia opiekę, jest nieograniczony – możesz mieszkać z nim pod jednym dachem przez całe lata. Praktyka pokazuje jednak, że nie wszystkim to odpowiada. Znam wielu Ukraińców (wśród nich jest moja mama), którzy wrócili do Ukrainy – mimo szansy na uzyskanie obywatelstwa. Ciężko polegać tylko na krewnych – a jeśli nie możesz znaleźć pracy, jest to nieuniknione. Wielu wraca również dlatego, że nie potrafią żyć tak daleko od domu.
Bilet w jedną stronę?
– W Nowej Zelandii naprawdę czujesz się, jak na krańcu świata – mówi Ołena Prawiło. Wraz z córkami – bliźniaczkami przyjechała do męża, który miał wizę pracowniczą do 2022 r. – Nie możesz tak po prostu tu sobie przylecieć, by odwiedzić kogoś z rodziny, bo loty są bardzo drogie. Byśmy mogły tu przybyć, mój mąż pożyczył pieniądze od swojego pracodawcy. Wciąż spłacamy tę pożyczkę.
Mieszkamy na Wyspie Południowej w mieście Christchurch. To region głównie rolniczy. Pracuję online dla ukraińskiej firmy – ze względu na różnicę stref czasowych moje godziny pracy to późny wieczór i noc. Jeśli znasz angielski, możesz znaleźć pracę jako nauczyciel w przedszkolu. Znam Ukraińców i migrantów z innych krajów, którzy poszli tą drogą.
Chociaż w Nowej Zelandii nie ma pomocy społecznej dla dorosłych Ukraińców, istnieją darmowe świadczenia dla ich dzieci. Bezpłatne są na przykład przedszkole, szkoła, a nawet dentysta (to duży plus, ponieważ usługi dentystyczne są tu drogie). Jedna z naszych córek ma już dwie darmowe plomby.
Jeśli chodzi o dorosłych, istnieje publiczna opieka zdrowotna, ale za niektóre świadczenia trzeba płacić. Na przykład wizyta u lekarza rodzinnego kosztuje 50 dolarów nowozelandzkich (30 USD). Wizyta u specjalisty może być już bezpłatna, ale być może będziesz musiała poczekać na nią nawet kilka miesięcy. Usługi ratunkowe są bezpłatne.
Ogólnie rzecz biorąc, Nowa Zelandia jest wygodnym do życia i niezwykle pięknym krajem, z górami i dostępem do oceanów.
Nie wiem jednak, jak można tu przeżyć bez samochodu – transport publiczny jest słabo rozwinięty, niemal nikt z niego nie korzysta
Samochody są jednak tanie, auto możesz kupić już za tysiąc dolarów. Z ukraińskim prawem jazdy możesz jeździć przez rok, po czym musisz zdać egzaminy i zdobyć miejscowy dokument.
Nowa Zelandia jest krajem przyjaznym dla środowiska. Nie widziałam tu plastikowych toreb – ludzie używają albo toreb ekologicznych, albo kartonowych pudełek, w których przenoszą zakupy ze sklepu do samochodu. Nikt nie wystawia niepotrzebnych rzeczy na ulicę, jak to jest w zwyczaju np. w Niemczech – bo na ulicy rzeczy mogłyby się zniszczyć i nie ma pewności, że ktoś je zabierze. Ale jeśli wystawisz je na internetowym rynku (marketplace), na pewno trafi się ktoś chętny.
Tutaj każdy, niezależnie od statusu i sytuacji finansowej, kupuje rzeczy używane. Mogę kupić patelnię w bardzo zamożnym domu, a ludzie, którzy mi ją sprzedali, kupią coś innego na marketplace
Nowozelandczycy rzadko zmieniają samochody, a swoje ubrania noszą do granic przydatności. Tutaj nie zaskoczysz nikogo, nosząc stare, podarte spodnie czy sweter. Chodzenie na bosaka, nawet zimą, też nikogo nie szokuje. Przed wejściem do sklepu możesz zobaczyć znak z prośbą o zdjęcie zabłoconych butów – gumiaki są tu najpopularniejszym obuwiem. Ludzie zdejmują je i wchodzą do sklepu boso.
– Sierpień to tutaj zima – mówi Olga Wiazenko. – Nie ma śniegu, co najwyżej mróz. Temperatura powietrza często jest powyżej zera, około 7-8 stopni. Trawa zawsze jest zielona, podobnie jak większość roślin. 20 stopni Celsjusza latem jest już uważane za upał. W domach nie ma ogrzewania, ludzie ogrzewają się klimatyzatorami, więc często pojawia się pleśń. W pierwszym roku było mi bardzo zimno. Teraz jestem przyzwyczajona do 15 stopni w domu, ale przed pójściem spać ogrzewam łóżko elektrycznym kocem.
Prostota Nowozelandczyków jest widoczna we wszystkim: w urządzeniu domów, ubiorze, stylu życia. Nikt nie demonstruje tu swojego bogactwa czy statusu – bez względu na to, ile zarabia. Wszyscy są równi. Ludzie są przyjaźni, ale cenią prywatność – własną i innych.
Nikt nie przyjdzie w odwiedziny bez zaproszenia. W złym tonie jest dzwonienie do kogoś, jeśli się wcześniej do niego nie napisze
Jeśli masz problemy, Nowozelandczyk ci pomoże. Jeżeli któryś z pracowników przechodzi trudny okres w pracy, koledzy ustalają, kto i kiedy przyniesie mu np. jedzenie. Jedzenie, nawiasem mówiąc, jest tu również bardzo proste, nikt nie spędza dużo czasu w kuchni. Nowozelandczycy albo kupują gotowe potrawy, albo ograniczają się do sałatki i kawałka grillowanego mięsa. Nie ma nowozelandzkiej kuchni narodowej. Popularna jest smażona brytyjska ryba w cieście z frytkami, a także kuchnia japońska i indyjska. W gości często przyjeżdża się z własnymi pojemnikami z jedzeniem – i każdy je swoje.
Kraj bez harówki i biurokracji
– Pracując dla dużej nowozelandzkiej firmy zauważyłam, że nikt tutaj nie goni za sukcesem i wysokimi zarobkami. Ludzie nie harują dzień i noc dla kariery, jak to ma miejsce w Stanach Zjednoczonych – mówi Iryna Chorużenko, mieszkanka Krzywego Rogu, która obecnie mieszka w Whangarei na Wyspie Północnej. – Równowaga między życiem prywatnym a zawodowym jest ważna: nikt nie bierze nadgodzin, a o 15.30 pracownika może już nie być w biurze. Wszyscy są zrelaksowani i nigdzie się nie spieszą.
Nie znam tu ani jednej osoby, która narzekałaby na wypalenie zawodowe
Iryna przyleciała do Nowej Zelandii krótko po rozpoczęciu przez Rosjan inwazji. W kraju nie miała żadnych krewnych. Przybyła na wizę pracowniczą, a pracę znalazła przez Internet, siedząc w schronie w Krzywym Rogu.
– Jestem inżynierem, specjalizuję się w mostach i konstrukcjach inżynieryjnych – wyjaśnia. – Odbyłam rozmowę kwalifikacyjną online z nowozelandzką firmą, siedząc pod ostrzałem. Firma pokryła koszty mojego lotu do Nowej Zelandii. To tutaj powszechna praktyka: przyszły pracodawca płaci za transfer pracownika z zagranicy, pod warunkiem że będzie on pracował dłużej niż dwa lata.
Zakwaterowania szukałam na własną rękę. Miałam szczęście znaleźć mieszkanie w centrum miasta, pięć minut od biura, co jest rzadkością. To bardzo wygodne, tym bardziej że nie mam jeszcze samochodu. Cena wynajmu mieszkania lub domu z dwiema czy trzema sypialniami w centrum Whangarei wynosi w przeliczeniu około 350 dolarów amerykańskich tygodniowo.
Wynajem nie jest tani, a kupno nieruchomości wydaje się wręcz nierealne. Aby kupić mały dom, potrzebujesz około miliona dolarów nowozelandzkich. Osoby, które się na to decydują, zaciągają 30-letnie kredyty hipoteczne i często wynajmują pokoje, by móc spłacać raty.
Jeśli żyjesz w Nowej Zelandii sama i wynajmujesz mieszkanie lub dom, a nie pokój, by prowadzić normalne życie, potrzebujesz około 3000 dolarów amerykańskich miesięcznie
Kilogram mięsa z kurczaka może tu kosztować 6-9 USD, a wołowiny 12-18 USD. Na artykuły spożywcze wydaję średnio około 300 USD miesięcznie. Nie chodzę do restauracji, jem w domu. Płaca minimalna w Nowej Zelandii wynosi 23 dolary nowozelandzkie (13,7 USD) za godzinę, co miesięcznie daje około 3000 dolarów australijskich płacy minimalnej. To wystarczy, jeśli masz własny dom lub wynajmujesz pokój. Ale jeśli wynajmujesz oddzielne mieszkanie, trudno będzie ci przetrwać.
Udało mi się znaleźć dobrą pracę dzięki mojej specjalizacji i znajomości angielskiego. Jeśli znasz język i masz zawód, twoje umiejętności i doświadczenie w Ukrainie będą brane pod uwagę. Nowa Zelandia jest krajem imigrantów – ograniczenia imigracyjne zostały wprowadzone niedawno. Wśród tych, którzy trafili tu dzięki specjalnym ukraińskim wizom, osobiście znam tylko starsze osoby, które przyjechały odwiedzić swoje dzieci. 70-letni rodzice mojej przyjaciółki znaleźli pracę wkrótce po przyjeździe: jej matka pracowała w kawiarni, a ojciec zbierał warzywa na farmie. Ale już wrócili do Ukrainy.
Iryna mówi, że była mile zaskoczona brakiem biurokracji i środowiskiem w Nowej Zelandii:
– Nie musisz zbierać miliona papierów, by zarejestrować się w jakimkolwiek urzędzie, jak ma to miejsce w wielu krajach europejskich. Nie mają jeszcze usług rządowych online, ale wiele procesów jest zdigitalizowanych, co ułatwia życie.
Po Krzywym Rogu byłam pod wrażeniem stanu tutejszego środowiska. Powietrze i ocean są niesamowicie czyste.
Tu nigdy nie jest gorąco, ale musisz uważać na słońce – wiele osób cierpi na raka skóry z powodu dziury ozonowej. Lepiej nosić kapelusz i długie rękawy
Istnieje również ryzyko trzęsień ziemi. Na większości terenów Nowej Zelandii są uśpione wulkany. Tutaj wciąż pamięta się trzęsienia ziemi w Christchurch, które zabiły setki ludzi. Na Wyspie Północnej jest mniej trzęsień ziemi, ale więcej ulew i powodzi. Jako inżynier jestem zaangażowana w krajowe projekty odbudowy dróg zniszczonych przez zeszłoroczny cyklon „Gabrielle”. Pogoda może się tu zmieniać co dziesięć minut: deszcz, słońce, mgła, wiatr, znowu deszcz... Ale już się przyzwyczaiłam i nawet to lubię.
Specjalny ukraiński program – już zamknięty
Specjalne ukraińskie wizy do Nowej Zelandii były wydawane do 15 marca 2024 roku. Każdy, komu udało się przylecieć do tego czasu i nie opuścił kraju, ma teraz możliwość ubiegania się o obywatelstwo. Opłata za wniosek wynosi 708 USD. Konieczność zdania przez Ukraińców testu z języka angielskiego (wymóg dla wszystkich imigrantów ubiegających się o pobyt stały) została zniesiona.
Rząd Nowej Zelandii poinformował, że w ciągu dwóch lat wojny na pełną skalę kraj wydał 1510 specjalnych wiz ukraińskich. Nie ma aktualnych danych na temat tego, ile osób, które otrzymały te wizy, wróciło do Ukrainy. Odkąd specjalny ukraiński program został zamknięty, Ukraińcy mogą wjechać do Nowej Zelandii na podstawie wizy pracowniczej (jak zrobiła Iryna Chorużenko) lub ubiegając się o azyl jako uchodźcy z innych krajów. Nowozelandzki Departament Statusu Uchodźców poinformował, że do tej pory „azyl otrzymało mniej niż pięciu Ukraińców ”, a do jego przyznania w tych przypadkach przyczyniły się „wyjątkowe okoliczności”.
Zdjęcia z prywatnych archiwów bohaterek
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!