Exclusive
20
min

Musisz pracować z dzieckiem, ale przede wszystkim ze sobą - mówi Sołomja Czubaj, matka dziecka z autyzmem, autorka książki "Kołysanki dla Ołeksy", piosenkarka.

"Rodzice w klasie zbierali podpisy, by wyrzucić mojego syna ze szkoły. Słyszeli, że ma autyzm i myśleli, że to zaraźliwe. Wtedy pomyślałam: jak mogę temu zaradzić?".

Lesia Wakuliuk

Sołomija z synem Ołeksą. Zdjęcie: archiwum prywatne

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Pochodzi ze znanej lwowskiej rodziny. Jej ojciec, Hryćko Czubaj, był poetą-dysydentem. 23 stycznia skończyłby 75 lat - ale na zawsze pozostał 33-latkiem. Władze sowieckie prześladowały go od czasów szkolnych, aż w końcu go zniszczyły. Pozostawił po sobie wiersze, które są aktualne do dziś, oraz dwójkę dzieci: Sołomję i Tarasa. Taras Czubaj jest liderem zespołu "Płacz Jeremii". Jego piosenka "Ona" stała się hitem śpiewanym przez młodych ludzi zarówno z ukraińskojęzycznych, jak ze zrusyfikowanych ukraińskich miast.

Sołomja jest piosenkarką, menedżerką kultury, działaczką społeczną. I wychowuje syna z autyzmem. Podczas jednego z najtrudniejszych okresów, kiedy Ołeksa nie został przyjęty do szkoły, wymyśliła projekt "Kołysanki dla Ołeksy" - by za pomocą ukraińskich kołysanek wyjaśnić ludziom, czym jest ASD (zaburzenie ze spektrum autyzmu) i że nie jest zaraźliwe.

Z Sołomią spotykamy się w jej rodzinnym domu we Lwowie, który za życia Hryćki agenci KGB kilkakrotnie przeszukiwali. Rozmawiamy o jej ojcu, bracie, synu - i oczywiście o niej i jej projektach. A także o tym, jak wojna wpłynęła na całą jej rodzinę.

‍Czy powinnam powiedzieć, że byłam matką chłopca z autyzmem? ‍Nie, byłam raczej ciocią dzieci Tarasa...

Lesia Wakuliuk: Jesteś córką Hryćki, siostrą Tarasa, matką Ołeksy. A kim Ty jesteś?

Sołomja Czubaj: Prawdopodobnie to wszystko, kim jestem. Po prostu staram się nie zatracić w tym wszystkim (śmiech).

LW: Jakto jest być matką dziecka z autyzmem podczas wojny... Czy poprawnie mówię: z autyzmem?

SCz: Tak. Albo z ASD [zaburzenie ze spektrum autyzmu - przyp. aut.].

LW: Jak Ołeksa odebrał wybuch wojny? Jak mu wytłumaczyłaś, co się dzieje? Jak na to zareagował?

SCz: Z Ołeksą było łatwiej, bo uczy się w szkole sztuk walki "Budokan", gdzie mentalnie przygotowywano go na to, że będzie wielka wojna. W zasadzie mój syn stale śledził wiadomości. A kiedy rozpoczęła się inwazja - to było około 5 czy 6 rano - pobiegłam do jego pokoju, spojrzałam na niego i zdałem sobie sprawę, że muszę działać. Moja matka wpadła w histerię. Nie skupialiśmy się na Lwowie, ale na Hostomlu, bo tam mieszkał mój brat Taras z rodziną. Wszystkie wiadomości w telewizji były o Buczy i Hostomlu. W tym czasie dużo mówili o samolocie Mrija [An225 Mrija, największy transportowy samolot świata - red.], który został zniszczony na lotnisku. To było dwa kilometry od domu Tarasa, ostrzał rozpoczął się praktycznie na ich podwórku. Próbowałam dodzwonić się do brata, ale nie odbierał. Okazało się, że w tym momencie on i jego żona Olia byli w pociągu gdzieś w obwodzie frankiwskim. Ktoś ich uspokoił, że wojny nie będzie, więc wysłali dzieci na obóz plastyczny, a sami poszli w góry.

Jakoś nie miałam więc czasu myśleć o tym, jak Ołeksa przez to przechodzi. Powiedzieć, że byłam wtedy matką chłopca z autyzmem... Nie, byłam raczej ciocią dzieci Tarasa, które bardzo kocham, a także ciocią mojego brata. Z drugiej strony Ołeksa bardzo dobrze rozumiał, co się dzieje: zaczął szukać w Google, jak zrobić koktajle Mołotowa, jak wykopać bunkier i powiedział, że musi natychmiast kupić łopatę. Powiedziałem do niego: "Ołeksijku, jaką łopatę?!". Tak u nas wyglądał pierwszy dzień inwazji.

Pod koniec dnia Taras w końcu się odezwał i powiedział, że dotarli do Lwowa. Pamiętam, że na dworcu był ogromny tłum naszych młodych kadetów, którzy jechali bronić Kijowa, a także wiele kobiet z dziećmi, krzyczących i płaczących. Spotkałam Tarasa z Olią i zdałam sobie sprawę, że to może być ostatni raz, kiedy ich widzę, bo kiedy wszyscy z Hostomla uciekali, oni jechali tam ratować dzieci. Taras poprosił mnie o pieniądze, ale miałam mało. Zapytałam: "Po co ci drobne?". "Będę musiał opłacić kacapów na punktach kontrolnych. Ty ich nie znasz, ale ja tak" - odpowiedział. Dopiero później zdałam sobie sprawę, że Taras pamiętał z dzieciństwa ciągłe przeszukania naszego domu przez KGB. Przekopali nasz ogród, przewrócili strych do góry nogami. To właśnie miał na myśli, mówiąc, że ja nie znam Rosjan, ale on tak.

Odpowiedziałem mu wtedy: "Taras, bardzo cię proszę: jak dojedziesz do Hostomla, to bądź cały czas w kontakcie". Dotarł tam i zadzwonił do mnie: "Wyobrażasz sobie, moja córka wybiegła w nocy z domu, chciała dać psu jeść, a oni zaczęli do niej strzelać...". Ledwo udało mu się zabrać dzieci i rodziców żony. Wychodzili z podwórka, gdy w ich kierunku jechały już rosyjskie czołgi. Uratował ich to, że mieszkali tam od 15 lat, często jeździli po okolicy na rowerach i znali wiele objazdów.

W końcu wszyscy dotarli do Lwowa. Zdecydowałam, że nasz dom powinien stać się takim centrum przyjęć, dlatego ludzie cały czas przychodzili i wychodzili, w każdym pokoju nocowało po kilka osób. Powiedziałam Ołeksie, że od tej pory będzie spał w moim pokoju. I spał tam prawie przez cały ten czas. Oczywiście było mu ciężko - zapachy innych ludzi, hałas... Ale kiedy wszyscy już wyszli, powiedział: "Mogli zostać, przyzwyczaiłem się do nich". To przyzwyczajenie się zajęło mu dwa i pół miesiąca. Kiedy jednak w końcu wszedł do swojego pokoju, powiedział: "Tu nie pachnie mną" - i przez bardzo długi czas go wietrzył. A potem po prostu przestał się myć: wyjaśnił, że jego zapach musi całkowicie "zamieszkać" w tym pokoju, aby i on mógł tu ponownie zamieszkać. Nasz autyzm znów dał o sobie znać.

Na autyzm nie ma lekarstwa. To choroba na całe życie

LW: Ludzie w Ukrainie tak naprawdę nie rozumieją jeszcze, czym jest autyzm. I prawdopodobnie jeśli powiesz, że ktoś nie lubi jakiegoś zapachu, odpowiedź będzie brzmiała: "Nieważne, ja też nie lubię pewnych zapachów". Jak wyjaśnić, czym jest autyzm?

SCz: Najlepiej wytłumaczyć to tak, jak opisał mi to kiedyś sam Ołeksa. Babcia coś dla niego ugotowała i powiedziała: "Jedz!". Odpowiedział: "Wyobraź sobie, że jesteś przesłuchiwana. Odcinają ci rękę, nogę, biją młotkiem. A ty to wszystko znosisz. Tak właśnie fizycznie znoszę zapachy, krzyki, hałas i ogólnie ten świat". Myślę, że to było idealne wyjaśnienie. A potem dodał, że świat w jego głowie brzmi jak kakofonia: rock, jazz, muzyka klasyczna - wszystko naraz.

My, osoby neurotypowe, również mamy chwile, kiedy wszystko nas irytuje. Wyobraź sobie, że osoby z autyzmem są w takim stanie prawie cały czas. W związku z tym u większości z nich występuje agresja i autoagresja. Mogą się bić, wykonywać powtarzalne ruchy. Ołeksa też to wszystko miał, tylko że teraz potrafi o tym mówić. To znaczy, nauczyliśmy go wyjaśniać, dlaczego coś robi. Nauczyliśmy go, że może reagować inaczej, przełączać się. Bo to jest cała nauka. Neurotypowe dziecko po prostu dorasta i uczy się samo - chodzi do przedszkola, obserwuje, coś tam podłapuje, chłonie w szkole jak gąbka. Z dziećmi z autyzmem jest inaczej: jeśli się nimi nie zajmujesz, to one po prostu się degradują. Chłopiec z autyzmem przychodził do mnie na konsultacje. Miał zielony nocnik, na którym siadał do 14. roku życia, bo go uwielbiał. Jego rodzice ignorowali to, chodzili z nim do psychologów, aż w końcu w końcu zdali sobie sprawę, że to duży problem.

Osoby z zaburzeniami ze spektrum autyzmu mają uzależnienia.

Kiedy Ołeksa był dzieckiem, czasami musiałam przekonywać go setki razy, że na przykład wyrósł z niektórych ubrań. I czasami wycinałam dziury w jego butach, by nadal mógł w nich chodzić

LW: Powiedziałaś: "miałam chłopca". Czy pracujesz teraz z dziećmi z autyzmem?

SCz: Współpracuję z nimi nieprzerwanie od 2016 roku, kiedy stworzyłam projekt "Kołysanki dla Ołeksy". Właściwie to zaczęłam go, ponieważ rodzice w klasie zbierali podpisy, by wyrzucić mojego syna ze szkoły. Słyszeli, że ma autyzm, i myśleli, że to zaraźliwe. Wtedy pomyślałam: jak mogę temu zapobiec? Postanowiłam opowiedzieć o problemach rodzin z dziećmi z ASD za pośrednictwem ukraińskiej kołysanki, poprzez korzenie mojej babci.

LW: Dlaczego kołysanki?

SCz: Bo kołysanka mi kiedyś pomogła. Kiedy Ołeksa miał trzy lata, którejś nocy bardzo krzyczał przez sen, 3 godziny bez przerwy. Nie dało się go uspokoić. W końcu zaczęłam śpiewać: "Ach, sen chodzi po oknach...". A on ucichł i powiedział: "Mama, pajce" (śpiewaj więcej). I tak zdałam sobie sprawę, że kiedy czuł się nieswojo i niekomfortowo, reagował na mój śpiew. Przeważnie były to kołysanki. Mówiłam mu, że to kołysanki jego prababci, mojej babci Stefy. Wtedy nie myślałam o żadnym projekcie, po prostu zrozumiałam, że to działa. To była taka intuicyjna, "mamowa" historia.

Sołomja Czubaj stworzyła projekt "Kołysanki dla Ołeksy", gdy jej syn miał zostać wyrzucony ze szkoły z powodu autyzmu. Zdjęcie: archiwum prywatne

A potem, w 2016 roku, zebrałam moich muzyków i powiedziałam, że chcę nagrać album i nazwać go "Kołysanki dla Ołeksy". Zebraliśmy fundusze na pierwszą kolekcję audio, dużo też pisałam o Ołeksie na mojej stronie na Facebooku. Zaczęły się ze mną kontaktować inne matki, mówiąc, że podejrzewają u swoich dzieci autyzm. Ta historia o chłopcu z nocnikiem pochodzi od jednej z nich. Ich opowieści jeszcze bardziej zachęciły mnie do pracy z Ołeksą. Widziałam starszych "aspergerów" - wysoce funkcjonalnych, inteligentnych, ale zdegradowanych, ponieważ ich rodzice z nimi nie pracowali.

Najważniejszą rzeczą, jakiej się wtedy nauczyłam, jest to, że trzeba pracować z dzieckiem, ale przede wszystkim z samym sobą

LW: Co to znaczy pracować z samym sobą?

SCz: Pracujesz ze wszystkimi swoimi traumami, wyzwalaczami.

LW: Ilu rodziców powiedziało Ci o podejrzeniach, że ich dzieci mogą mieć autyzm?

SCz: 600 rodzin.

LW: Skąd czerpiesz siły?

SCz: (śmiech) Maluję. Śpiewam. Chodzę do lasu, pływam. Czasami płaczę (śmiech), to też jest sposób. Nie wiem, ale nie potrafię im odmówić. 70 procent uważa, że posiadanie dziecka z autyzmem to przekleństwo. Mówię im: "Zmień nastawienie! Pomyśl o tym jak o cudzie, że tak trudne dla społeczeństwa dziecko trafiło do ciebie i to ty jesteś jego przewodnikiem. To ty musisz sprawić, żeby pokochało ten świat. By nauczył się go kochać, ty też musisz go pokochać". Kiedy Ołeksa chciał spalić ten świat i powiedział, że jest z innej planety, to ja tak naprawdę chciałam ten świat zniszczyć. Ludzie pytają mnie: Jak dokonałaś tego wszystkiego z Oleksą? Bo to było dziecko, które potrafiło siedzieć w kącie, nie przywitać się, ugryźć, krzyknąć, opluć.

LW: A teraz jest wspaniałym facetem, pełnym uroku i humoru!

SCz: Masz pojęcie, przez co trzeba nam było przejść? To nie był jeden specjalista. Ciągle szukałam, nawet jakichś ezoteryków... Pracowałam nad swoimi traumami: mój ojciec, KGB, Związek Radziecki, mój brat, moja matka, mój były mąż. Brałam moje traumy całymi warstwami i zastanawiałam się, gdzie mogę być toksyczna, gdzie czegoś nie akceptuję, gdzie nie pozwalam się dotykać - syn nie pozwalał mi się dotykać.

LW: A teraz?

SCz: Teraz jest nastolatkiem, więc znowu nie pozwala się przytulać, ale - jak to nastolatek. Miał też określony porządek: w co musi się ubrać, w jakiej kolejności. Nawet teraz bardzo dokładnie wylicza, kiedy musi iść do szkoły, jak długo świecą się światła na jednym skrzyżowaniu czy na drugim. Ma swoje rytuały. Na przykład wstaje punktualnie o siódmej trzynaście, myje zęby, bawi się ze swoim kotem i pilnuje czasu do momentu ugotowania kiełbasek. A potem idzie do szkoły. Ma też jasno określony czas na odpoczynek i odrabianie lekcji. Jeśli coś odbiega od harmonogramu, bardzo się denerwuje. Albo gdy gdzieś idziemy, a on jeszcze nie odrobił pracy domowej, musi odrobić ją do wieczora, by nazajutrz być przygotowanym do lekcji. Czułby się niekomfortowo, gdyby musiał powiedzieć nauczycielowi, że nie odrobił pracy domowej - nawet z ważnego powodu.

LW: Myślę, że słyszałaś od wielu ludzi, że może to kwestia wieku, może z tego wyrośnie. Czy autyzm jest uleczalny? A może jest na zawsze?

SCz: Bardzo dobrze to ujęłaś: "wyrosnąć". Tyle że to "wyrosnąć" nie działa w przypadku autyzmu. Nie da się go wyleczyć, pozostaje na całe życie. Dlatego zawsze powtarzam rodzicom, którzy do mnie przychodzą: "Wyobraźcie sobie, że was nie ma". Przekazuję to Ołeksie: "Mnie tu nie będzie, podstawowe rzeczy musisz umieć zrobić sam". Nauczyliśmy się więc chodzić do sklepu, by mógł podejść do nieznajomego i kupić coś dla siebie. Uczyliśmy się tego przez chyba 2 miesiące. Czasami chowałam się za rogiem domu albo w sklepie za półkami i po prostu obserwowałam. To było straszne! Ale potem było zwycięstwo, kiedy kupił sobie coś po raz pierwszy. Nie pamiętam, co to było, guma do żucia czy lody. Później poszedł do sklepu z kotem - ale wrócił. Zapytałam go: "Dlaczego wróciłeś?". A Ołeksa, który postępuje zgodnie z instrukcjami i wskazówkami (to też jeden z wyróżników osób z zespołem Aspergera), odpowiada: "Bo na drzwiach była tabliczka z napisem: 'Zakaz wprowadzania zwierząt'". A ja na to: "Ale twój kot był w specjalnym plecaku". Odpowiedział stanowczo: "Mamo, to było wyraźnie napisane czerwonymi literami!". Zostawił więc kota i ponownie poszedł do sklepu.

Rosyjskie kołysanki w obliczu ciągłego zagrożenia

LW: "Kołysanki dla Ołeksy": jak ich szukałaś? To dawne czy współczesne kołysanki?

SCz: Na początku przychodziłam do mojej 92-letniej babci Stefy i mówiłam: "Babciu, usiądźmy!". A potem włączałam magnetofon i nagrywałam jej śpiew. A ona śpiewała, na przykład, "Oj, sen spaceruje przy oknach" z wersem, którego nigdy wcześniej nie słyszałam:

"Żeby spało -

Nie płakało.

Żeby żyło -

Nie chorowało."

Zapytałam babcię, skąd wzięła ten werset. Odpowiedziała: "Moja prababcia mi to śpiewała". Co ciekawe, moja babcia śpiewała tę kołysankę na nieco inną melodię niż ta, którą znamy.

Kiedy już ciężko pracowałam nad albumem, Hordij Staruch (ukraiński muzyk - aut.) przyniósł mi 500 kołysanek na twardym dysku, które zebrał podczas wypraw etnograficznych do ukraińskich wiosek. To, co mnie wtedy uderzyło (pracowałem wtedy z psychoterapeutą), to fakt, że wiele kołysanek zawierało słowa: "Zostawię cię, zostawię cię", "Liść cię przykryje, deszczyk napoi". Wydaje się, że to wszystko jest czułe, ale to zawsze jest strach przed utratą matki, która gdzieś wyjeżdża: do pracy na roli albo jest zmuszona gdzieś indziej to dziecko zostawić. "Zostawię cię obcym, obcy mają więcej". Śpiewano, że ci obcy będą zbierać posag do skrzyń i kupować naszyjniki, a my, twój, dziecko, ojciec i ja, mówimy, nie możemy ci nic dać, może kiedyś nam wybaczysz. Te kołysanki śpiewały stare kobiety. Istniały nagrania z obwodów chersońskiego, donieckiego, połtawskiego i czernihowskiego. Było też wiele kołysanek z czasów Hołodomoru:

"Znajdę ci trzy ziarenka:

Jedno dla mnie, jedno dla ciebie,

Jedno damy ptaszkowi...".

Ta kołysanka była taka żałobna... I język tych kołysanek jest piękny, taki bogaty! "Mój łabędziu", "gołąbeczku", "loczki", "dam ci tyle czułości..."... Uderzyło mnie to, że ojcowie w kołysankach są pomijani. A najczulsze kołysanki zawarte na dwóch albumach "Kołysanki dla Oleksy" (20 piosenek) zostały napisane przez mężczyzn. Na przykład tekst Wingranowskiego: "Tata i mama kołysali mnie do snu..." czy Platona Woronko - "Śpij, moje serce, póki pracy mało...". Iwan Malkowycz napisał piosenkę o swoim synu "Dniepr jest dla rybek - ojczysty kraj, to ich Ukraina...". W moich albumach są kołysanki z XVIII, XIX, XX i XXI wieku.

LW: Badałaś różnice między ukraińskimi i rosyjskimi kołysankami?

SCz: Nie, nie specjalnie. Chociaż jestem osobą, która urodziła się za czasów Związku Radzieckiego. Ale może miałam więcej szczęścia, ponieważ w mojej rodzinie był całkowity szlaban na wszystko, co rosyjskie, ponieważ moi dziadkowie byli bardzo uparci. Ale to wciąż przenikało. Kołysankę "Przyjdzie szary wilczek i ugryzie boczek" zna chyba każde dziecko, którego dzieciństwo przypadło na czasy Związku Radzieckiego. A rosyjskie kołysanki są groźne. Nawet w naszych, w których śpiewają: "Zostawię cię, zostawię cię", można poczuć ból rozdzierający matkę lub ojca od środka, że są zmuszeni zostawić swoje dziecko, bo nie mogą go nakarmić. W tych smutnych kołysankach rodzice zwracają się do dziecka z wielką miłością: "jesteś moją niebieską gołębicą", "jesteś moją jaskółką", "jesteś moim słońcem".

A w rosyjskich kołysankach jest ciągła groźba. I tak właśnie działają Rosjanie - poprzez zastraszanie: jeśli nie będziesz grzeczny, wyślę na ciebie stado wilków albo cię zakopię

Od kołyski uczy się, że zastraszanie innych, strach, manipulacja to coś normalnego.  

Śpij, me dziecko miłe,

Jesienią będzie inaczej,

Na trzecie imieniny,

Sedin Waniuszka umrze,

Jutro jest pogrzeb,

Pochowamy Wanię,

Wielki dzwon dzwoni [przykład rosyjskiej kołysanki - aut.]

LW: Dlaczego twoja rodzina, jak mówisz, "dała szlaban na wszystko, co rosyjskie"?

SCz: Po pierwsze, moja babcia, która mieszkała we wsi Hłuszyn w powiecie brodzkim [wieś w obwodzie lwowskim - aut.], miała w domu Rosjan [w 1941 roku pod Brodami odbyła się jedna z największych bitew pancernych - przyp. aut.]. Moja babcia często mówiła: "Nie ma nic gorszego niż Moskal", bo widziała, jak Rosjanie gwałcili dziewczyny we wsi, opowiadała mi o tym. Więc kiedy odkryto Buczę i cały ten horror, nie byłam zaskoczona. Babcia opowiadała mi o rosyjskim żołnierzu, który był brudny, głodny, obdarty, zabierał jedzenie, wypędzał ludzi z domów i maltretował dziewczynki. W czasie II wojny światowej była już na tyle dorosła (urodziła się w 1923 roku), że rozumiała, co się dzieje, i pamiętała, czego doświadczyła.

Moja babcia nazywała "wyzwolicielami" tych członków partii i żołnierzy, którzy masowo osiedlali się we Lwowie podczas II wojny światowej po jego rzekomym "wyzwoleniu". Moja babcia widziała, jak żony żołnierzy radzieckich chodziły do opery w halkach, myśląc, że to suknie wieczorowe. Widziała też, jak w 1956 roku nasi sąsiedzi (dom znajduje się tuż obok) zostali wyprowadzeni na zewnątrz przez Sowietów i rozstrzelani.

LW: W 1956 roku? Dlaczego? Jaki był powód?

SCz: Chcieli wziąć ten dom dla siebie. Jego właścicielem był architekt, reprezentant inteligencji. Mojemu dziadkowi, który zbudował dom, w którym teraz siedzimy [Sołomja mieszka w rodzinnym domu, który znajduje się w malowniczym parku Pohulanka we Lwowie - aut.], zabrano go dwa razy. I dwa razy udało mu się go odzyskać. Jak do tego doszło? Sowieci czekali, aż człowiek wykończy dom, nawet go umebluje, a potem przychodzili około 4-5 rano i mówili: "Wysiedlamy was, tu będzie przedszkole". Wszystko to jest udokumentowane w aktach mojego dziadka. To było gdzieś w latach sześćdziesiątych. W 1969 roku przyjechał tu mój ojciec. A w latach 70. zaczęły się tu rewizje i aresztowania.

Miałam 2,5 roku , gdy zmarł mój ojciec. Dobrze pamiętam jego pogrzeb

LW: Tato i rewizje. Jak wyjaśnisz osobie, która nigdy nie słyszała o Hryćko Czubaju, dlaczego KGB przychodziło do jego domu z rewizjami? Co strasznego zrobił twój ojciec?

SCz:Był prześladowany od 15. roku życia. Wtedy po raz pierwszy był przesłuchiwany. W swojej wsi Berezyny (obwód rówieński) ojciec czytał utwory poetów zakazanych przez władze sowieckie, które widziały w ich wierszach niebezpieczeństwo mogące podnieść na duchu Ukraińców. Został wydany przez swoją dziewczynę... Potem był ponownie przesłuchiwany, ponieważ czytał poezję Szewczenki w pobliżu pomnika Szewczenki.

Mój ojciec był po prostu ukraińskim poetą, który chciał pisać po ukraińsku o tym, co go bolało. I czytać ukraińskich poetów, którzy zostali zakazani

Wydawało się, że w Związku Radzieckim panuje pokój, wszystko wydaje się być w porządku. Ale jednocześnie były przesłuchania, aresztowania i wszystko było zakazane - z wyjątkiem sowieckiej propagandy.

Mojemu ojcu nie pozwolono pójść na żaden uniwersytet. Intelektualista, który był bardzo dobry w szkole, nie otrzymał wyższego wykształcenia, nie został przyjęty do instytutów, by nie rozprzestrzeniał "nacjonalistycznej zarazy". Człowiek, który znał kilka języków obcych, który potrafił cytować na pamięć Rilkego, Szekspira, Hessego, który doskonale malował, nie mógł dostać pracy. Nigdzie go nie zatrudniano - po prostu zabijano go moralnie. W warzywniaku ojciec rozładowywał wagony ze zgniłymi jarzynami, ale i stamtąd został wyrzucony, bo kierownik warzywniaka dostał telefon z "góry" i zagrożono mu, że jeśli tata dalej będzie tam pracował, warzywniak zostanie zamknięty. Wtedy babcia z trudem załatwiła ojcu pracę w fabryce mebli, w której pracowała. Błagała go: Masz małego syna, więc zarób trochę grosza". I ojciec został zatrudniony, ale pod jednym warunkiem: w fabryce nikt nie miał do widzieć; w nocy rysował plakaty gdzieś na swoim podwórku. Babcia mi opowiadała, że ojciec rozklejał na naszym podwórku szablony z napisem: "Chwała KPZR" i portretami Lenina, które świetnie rysował (później się z tego śmiał, ale musiał jakoś wyżywić rodzinę). Dziadek specjalnie postawił mu latarnię. I choć to były spokojne lata 70., 80., ojciec nadal był zabierany na przesłuchania. Pobrali mu nerki, bo wiedzieli, że ma gruźlicę nerek. W końcu go to zabiło.

LW: Jaki był cel przesłuchań?

SCz: Chcieli, by wydał swoich towarzyszy, którzy również byli zaangażowani w działalność antyradziecką.

LW: Bili go podczas tych przesłuchań?

SCz: Bili i wstrzykiwali psychotropy.

LW: Byłaś bardzo młoda, kiedy zmarł. Tak naprawdę go nie znałaś...

SCz: Miałam 2,5 roku, ale dobrze pamiętam jego pogrzeb: jak byłam ubrana, zapachy, wieńce, niektóre rozmowy. Pamiętam, jak całowałam go ostatni raz, babcia podniosła mnie i powiedziała: "Pocałuj tatę po raz ostatni". Myślałam, że to sen. Jako dorosła zaczęłam analizować to z psychoterapeutą, a potem opowiedziałam babci moje wspomnienia. I wtedy zdałam sobie sprawę, że te wrażenia zostały po prostu odciśnięte w mojej dziecięcej głowie.

LW: Czy kiedykolwiek wyjaśniono Ci, dlaczego Twój ojciec odszedł?

SCz: Mama powiedziała tylko, że był bardzo chory. W rzeczywistości była to dla mnie wielka trauma, ponieważ nikt z dorosłych w tamtym czasie nie wyjaśnił mi, co się stało. A teraz, w czasach wojny, ta kwestia jest bardzo istotna: wyjaśnianie dzieciom śmierci ich rodziców na froncie.

LW: Jakiej rady udzieliłabyś kobietom, których mężowie zginęli na froncie. Jak powinny wyjaśniać tę stratę swoim dzieciom, by nie przeszły przez tę samą ścieżkę poszukiwania ojca, przez którą przeszłaś Ty?

‍SF: Być szczerym, przede wszystkim przed samym sobą. Jeśli ten człowiek był ideałem, to dziękuj Bogu, że mieliście te chwile razem. Spróbuj pokazać dziecku całe piękno jego ojca.

W żadnym wypadku nie powinnaś manipulować dzieckiem, mówiąc: "Przez to, co robisz, twój tata przewraca się w grobie", "O ty taki siaki, za co umarł twój tata?!". To tylko pogłębia traumę

Musisz też zrozumieć, że dziecko bardzo głęboko odczuwa tę stratę. Więc nie odwracaj się od niego. Ile razy będzie pytać: "Gdzie jest mój tata? Dlaczego nie żyje?" - tyle razy mu wyjaśniaj i mów do niego, tylko nieagresywnie! Powiedz: "Mnie też jest ciężko, bo ja też go straciłam", żeby dziecko też poczuło, że nie jesteś kamieniem, nie jesteś wszechmocna, że też się martwisz, że je rozumiesz. Ale bądź też ofiarą, choć to bardzo trudne.

Wydaje mi się, że potrzeba teraz wiele pracy, aby pomóc każdej rodzinie we właściwy sposób. Bo każda rodzina doświadcza straty w szczególny sposób.

LW: Kiedy już byłaś dorosła, zaczęłaś przywracać imię Hryća Czubaja ukraińskiej kulturze, publikując zbiory jego wierszy, oprawiając je muzyką i inicjując filmy dokumentalne o nim. To był Twój sposób na poznanie ojca. Czy powiedziano ci, jaki był jako dziecko?

SCz: Praktycznie nic mi nie powiedziano. Był wielkim poetą - i to wszystko. Jaki był? Co lubił jeść? Co lubił nosić? Jak się śmiał? Czy w ogóle mnie kochał? O tym, że ojciec mnie kochał, dowiedziałam się na początku tego roku, kiedy Taras i ja rozmawialiśmy o naszej stracie ojca po raz pierwszy od dziesięcioleci. Brat powiedział mi, że kiedy się urodziłam, ojciec się rtozpromienił - po raz pierwszy od więzienia, po przesłuchaniach w latach 1972-73. Taras przyznał, że te lata były czarne w naszej rodzinie: "Jak tylko się urodziłaś, ojciec się odrodził. To było tak, jakby się zapalił". Urodziłam się w 1979 roku.

Przez całe życie Sołomja Czubaj starała się dowiedzieć czegoś więcej o swoim ojcu, jego życiu i losie. Zdjęcie: archiwum prywatne

LW: Jak się czułaś, gdy usłyszałaś te wspomnienia brata?

SCz: Zrobiło mi się bardzo ciepło na sercu... W końcu porozmawialiśmy z bratem o traumie związanej ze stratą. Zrozumiałam ojca lepiej: co, dlaczego i jak. A co najważniejsze, zrozumiałam, że ktoś mnie kochał tylko dlatego, że się urodziłam, że byłam chciana!

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Prezenterka telewizyjna, dziennikarka, scenarzystka, felietonistka. Studiowała dziennikarstwo na Lwowskim Uniwersytecie Narodowym im. Iwana Franki. Była specjalną korespondentką krajowych kanałów telewizyjnych, w tym korespondentką kanału Inter TV w Warszawie. Pracowała jako prezenterka w kanałach informacyjnych TV Channel 24, Pryamyi i Ukraine 24. Podczas inwazji na pełną skalę dołączyła do zespołu kanału Espresso TV, gdzie prowadziła maraton informacyjny poświęcony wojnie Rosji z Ukrainą. Również w czasie pełnej inwazji zaczęła komentować wydarzenia w Ukrainie w polskich stacjach telewizyjnych i radiowych. Jest współpracowniczką Gazety Wyborczej i Wysokich Obcasów. Jest współautorką scenariusza filmu dokumentalnego "Kvitka Tsysyk Kvitka. Głos w jednym egzemplarzu" (2013), który zdobył kilka nagród, a także scenariusza do projektu dokumentalnego "10 dni niepodległości" (2021). Była głosem programu Ukraine Speaks (ukraiński kanał telewizyjny), a jako wolontariuszka projektu Talking Books czyta książki z programu szkolnego dla dzieci niedowidzących. W ramach projektu żony prezydenta Ukrainy Oleny Zelenskiej, mającego na celu wprowadzenie ukraińskojęzycznych audioprzewodników, jej głos można usłyszeć w audioprzewodniku po zamku w Edynburgu.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz
abotak aborcja warszawa polska klinika

Lokalizacja kliniki AboTak nie jest przypadkowa. To właśnie przy ulicy Wiejskiej znajduje się nie tylko Sejm, ale także siedziba Platformy Obywatelskiej i Kancelaria Prezydenta RP, czyli te miejsca na politycznej mapie Polski, w których zapadają najważniejsze dla kraju decyzje. Dlatego bojowniczki o prawo kobiet do aborcji, jak oświadczyły na konferencji prasowej podczas otwarcia kliniki, postanowili „zagarnąć kawałek tej ulicy dla siebie”.

Od teraz każdy, kto potrzebuje aborcji, informacji lub po prostu wsparcia, może tu przyjść.

– To centrum siostrzeństwa – mówią aktywistki. – Siostrzeństwo jest potrzebne i cenne zawsze, ale szczególnie dziś, gdy politycy nadal blokują zmiany w prawie aborcyjnym

Odłożona została nie tylko ustawa liberalizująca aborcję, ale także zmiany, które podczas kampanii wyborczej nazywano „minimalnymi”. Mowa o dekryminalizacji aborcji, czyli zmianach w kodeksie karnym, zgodnie z którymi osobie pomagającej w aborcji nie groziłoby już więzienie. W Polsce kobiety nie są ścigane za nielegalną aborcję, ale już pomoc w aborcji jest przestępstwem. Za przeprowadzenie nielegalnej aborcji lekarzom grozi do 3 lat więzienia. To prawo ich paraliżuje.

W Polsce aborcja jest legalna w dwóch przypadkach: gdy jest wynikiem czynu zabronionego, jak gwałt czy kazirodztwo, oraz gdy stanowi zagrożenie dla zdrowia i/lub życia kobiety. W tym drugim przypadku aborcja jest trudna do przeprowadzenia właśnie dlatego, że pomocnictwo podlega karze. Lekarze często odmawiają przerwania ciąży, nawet jeśli jest konieczna ze względu na zagrożenie dla płodu czy matki, powołując się na tzw. klauzulę sumienia. W minionych latach kilka kobiet zmarło dlatego, że lekarze odmówili przerwania ciąży na późnym etapie, mimo że stanowiła ona bezpośrednie zagrożenie dla ich życia.

Do października 2020 r., w ramach tak zwanego kompromisu aborcyjnego z 1993 r., aborcje z powodu wad płodu, w tym zagrażających jego życiu (poronienie), były uznawane za legalne. Jednak w 2020 r. Trybunał Konstytucyjny także je uznał za nielegalne.

Od tego czasu według Ministerstwa Zdrowia RP liczba legalnych aborcji w Polsce spadła dziesięciokrotnie. W 2021 roku odnotowano 107 aborcji, gdy w 2020 roku – 1076. Tyle że oficjalne statystyki nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.

ADT szacuje, że co roku Polki dokonują ponad 100 000 aborcji

W ubiegłym roku Aborcyjny Dream Team pomógł około 50 tysiącom kobiet uzyskać dostęp do aborcji farmakologicznej, która jest najczęstszą metodą przerywania niechcianej ciąży.

Działaczki ADT podkreślają, że klinika AboTak będzie miejscem, w którym nie tylko będą domagać się dostępu do aborcji, ale także przeprowadzać ten zabieg. Obecnie ośrodek oferuje aborcję medyczną (przy użyciu pigułek), a kobietom, które potrzebują aborcji chirurgicznej, pomaga znaleźć odpowiednią placówkę za granicą, zorganizować transport, a w szczególnych przypadkach także wsparcie finansowe. Ośrodek oferuje również bezpłatne testy ciążowe i porady medyczne.

Natalia Broniarczyk podkreśla, że ADT pomaga każdemu, kto potrzebuje pomocy w dostępie do aborcji.

– Codziennie zgłaszają się do nas nie tylko Polki, ale także kobiety z Ukrainy. Od początku wojny na pełną skalę ponad 3000 kobiet z Ukrainy dokonało aborcji z naszą pomocą – mówi. I dodaje, że ADT nie jest jedyną organizacją, w której ludzie mogą uzyskać pomoc. Wiele osób zwraca się też do Martynki, organizacji założonej przez ukraińskie kobiety.

Martynka została założona 19 dni po rozpoczęciu wielkiej wojny w Ukrainie. W ciągu trzech lat działalności otrzymała około 4000 próśb o pomoc, a liczba ta podwoiła się w ciągu ostatniego roku. To sprawy związane z przemocą i handlem ludźmi.

Jeśli potrzebujesz rozmowy lub porady, przyjdź na Wiejską 9. Jesteśmy tu dla każdej z was. Nie jesteś sama – zapewniają założycielki ośrodka.

20
хв

AboTak – w Warszawie otwarto pierwszą w Polsce klinikę aborcyjną

Anna J. Dudek
Wpływ Ukraińców na polską gospodarkę

Polska pomoc dla Ukrainy

Kancelaria Prezydenta RP podała, że Polska przeznaczyła na pomoc Ukrainie równowartość 4,91% PKB, z czego 0,71% PKB wydano na wsparcie Ukrainy, a 4,2% PKB na pomoc ukraińskim uchodźcom. Informacja ta została natychmiast podchwycona przez krytyków polskiej polityki wobec Ukrainy.

W komunikacie nie sprecyzowano, co składa się na te wskaźniki. Kwota pomocy wojskowej (15 mld zł) została szczegółowo opisana. Same koszty dotyczące ukraińskich uchodźców od 2022 r. szacowane są na 88,73 mld zł, ale liczba ta nie jest potwierdzona przez żadne inne źródło. Miarodajny niemiecki instytut IfW Kiel, który od początku wojny prowadzi szczegółowe wyliczenia międzynarodowej pomocy dla Ukrainy, oszacował całkowity koszt polskiej pomocy (zarówno zbrojnej, humanitarnej, jak finansowej) na 5 mld euro (nieco ponad 20 mld zł).

Polski Instytut Ekonomiczny wyliczył również osobno pomoc dla uchodźców z Ukrainy: w 2022 r. było to 15 mld zł, a w 2023 r. 5 mld zł. Nie ma jeszcze danych za 2024 r., ale już wiadomo, że kwoty będą niższe. Weźmy na przykład taką pozycję wydatków jak płatności na dzieci „800+”: w 2024 r. skorzystało z niej 209 tys. z 400 tys. ukraińskich dzieci. Wydatki na opiekę medyczną również spadają: w 2024 roku z opieki medycznej w Polsce skorzystało 525 000 Ukraińców, podczas gdy w 2023 roku – 802 000.

Liczby mówią same za siebie. Ukraińcy to nie tylko odbiorcy pomocy, ale także aktywni uczestnicy rynku pracy, konsumenci i podatnicy, którzy znacząco wzmacniają polską gospodarkę.

Handel: równowaga gospodarcza na korzyść Polski

Od 2021 roku, zgodnie z raportem Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW), Polska zwiększa eksport towarów do Ukrainy. Już w 2023 r. wolumeny wzrosły o 80%, a nadwyżka handlowa wzrosła z 2,1 mld euro do 7,1 mld euro

Wojna była ważnym czynnikiem wzrostu polskiego eksportu. W 2024 r. Polska wyeksportowała do Ukrainy towary o wartości 56 mld zł (ok. 12,7 mld euro), czyli o 5 mld zł więcej niż w roku poprzednim. Kluczowymi sektorami napędzającymi ten wzrost są paliwa, sprzęt wojskowy, maszyny i produkty motoryzacyjne.

Jeśli chodzi o dobra konsumpcyjne i artykuły spożywcze, to również widać ożywienie. O ile wcześniej nie było wątpliwości, co Ukraińcy powinni przywieźć z Polski w prezencie: ubrania, buty, sery, alkohol, rękodzieło – teraz sytuacja się zmieniła. Bo większość znanych polskich produktów można już łatwo znaleźć w ukraińskich supermarketach.

Wojna uczyniła z Polski kluczowego partnera logistycznego Ukrainy. Przychody z samych tylko dostaw sprzętu wojskowego do Ukrainy osiągnęły w 2024 roku prawie 10 mld zł, czyli dwukrotnie więcej niż w 2023 roku.

Ten wzrost podkreśla znaczenie Ukrainy jako partnera handlowego, który jest siódmym co do wielkości rynkiem zbytu dla polskiego eksportu, wyprzedzając Stany Zjednoczone i Hiszpanię. Według analityków Banku Gospodarstwa Krajowego ukraińska migracja miała największy wpływ na wzmocnienie więzi handlowych między obu krajami.

Ukraina otworzyła swoje drzwi dla polskich producentów pomimo blokady granic, embarga na zboże i prób rozgrywania wątków pamięci historycznej przez niektórych polityków. Zarazem osłabiona wojną Ukraina otrzymuje znacznie mniej.

Blokada granicy polsko-ukraińskiej, 2022 r. Zdjęcie: Filip Naumienko/Reporter/East News

Według p.o. dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), Pawła Słowskiego, „integracja Ukrainy z Unią Europejską i rozwój infrastruktury pozwolą Polsce uzyskać większe korzyści ekonomiczne z handlu z Ukrainą”.

Wpływ uchodźców na polską gospodarkę

Tutaj liczby są jeszcze bardziej imponujące. 78% dorosłych Ukraińców w Polsce jest zatrudnionych. Stanowią oni 5% (zarówno migranci zarobkowi, jak osoby posiadające status ochrony czasowej) wszystkich osób pracujących w Polsce.

Według raportu Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) w 2024 r. ukraińscy migranci przymusowi zasilili Narodowy Fundusz Zdrowia i Fundusz Ubezpieczeń Społecznych kwotą 15,21 mld zł. Kwota ta znacznie przewyższa koszty ponoszone przez państwo polskie na wsparcie socjalne dla dzieci i opiekę medyczną dla Ukraińców posiadających status ochrony czasowej.

BGK podaje, że za każdą złotówkę otrzymaną na dziecko w ramach polskiego programu 800+ Ukraińcy wpłacili do polskiego budżetu 5,4 zł

Ukraińcy stali się częścią polskiego rynku pracy, zwłaszcza w branży budowlanej, transporcie, usługach, logistyce itp. Wypełniają krytyczne luki. Ukraińskie kobiety, które stanowią większość uchodźców, często podejmują prace, których sami Polacy nie chcą wykonywać, i pracują w sektorach, w których tradycyjnie pracowali mężczyźni, jak magazyny czy przetwórstwo mięsa.

Ukraińska migracja przyczynia się do wzrostu polskiego PKB. Według badań BGK mówimy o rocznym wzroście PKB Polski o 0,5-2,4 proc.

Leszek Balcerowicz, były wicepremier, minister finansów i wieloletni prezes Narodowego Banku Polskiego, jest przekonany, że „gdyby nie uchodźcy, produkt krajowy brutto Polski byłby o 7 proc. niższy”.

Jest też faktem, że w 2023 r., po serii ataków niektórych polskich polityków na ukraińskich uchodźców i zablokowaniu ukraińsko-polskiej granicy, nastąpił masowy exodus Ukraińców z Polski, głównie do sąsiednich Niemiec.

Polski Instytut Ekonomiczny przypisuje spadek wzrostu gospodarczego w drugim kwartale 2023 r. o 0,2-0,3 punktu procentowego właśnie wyjazdom Ukraińców

I nie chodzi tu już tylko o pracowników fizycznych. Od lat na polskim rynku brakuje nauczycieli, lekarzy, inżynierów, pielęgniarek i opiekunów osób starszych. Według tegorocznego Barometru Zawodów, który określa zapotrzebowanie na określone profesje, 29 ze 168 zawodów można uznać za deficytowe, z czego 13 to zawody wymagające wysokich kwalifikacji. Ukraińcy posiadają te kwalifikacje.

Przedsiębiorczość i inwestycje: Ukraińcy tworzą miejsca pracy

Według PIE w 2024 r. co ósmy nowy przedsiębiorca w Polsce był pochodzenia ukraińskiego. Od stycznia 2022 r. do czerwca 2024 r. w Polsce powstało około 59 800 firm założonych przez Ukraińców.

Ukraińcy transportują produkty, otwierają salony kosmetyczne, restauracje i firmy IT. Według PIE ukraińskie firmy działają głównie w następujących sektorach: budownictwo (23% ukraińskich firm), informacja i komunikacja (19%) oraz inne usługi (12%). Ukraińcy podejmują ryzyko, pracują w nowym środowisku, rozumieją polskie przepisy, systemy księgowe i podatkowe, by uniezależnić się od pomocy społecznej i móc utrzymać swoje rodziny.

Pomimo wojny polski biznes również inwestuje w Ukrainie. Od jej początku inwestorzy ze 100 krajów założyli w Ukrainie ponad 3 tys. firm. Według publicznego portalu Opendatabot Polacy zajmują wśród nich trzecie miejsce (7,3%), wyprzedzając Niemców, Amerykanów i Brytyjczyków. Ponad połowa polskich firm jest zarejestrowana we Lwowie.

Otwarcie sklepu „Ukrainoczka” z ukraińskimi towarami w Lublinie, 2025 r. Zdjęcie: Jan Rutkowski/Reporter

Konsumpcja i turystyka: Ukraińcy wydają pieniądze w Polsce

Podczas gdy przedwojenni migranci koncentrowali się na wysyłaniu swoich zarobków do domu, migranci wojenni wydają to, co zarobili, w Polsce. Badanie przeprowadzone przez Grupę Progress pokazuje, że realne zarobki ukraińskich uchodźców wahają się od 3 300 do 5 500 PLN netto, choć większość Ukraińców oczekuje wyższych stawek.

Głównym powodem jest to, że Ukraińcy wydają około 66% swoich zarobków na czynsz, media, internet, telefon i paliwo. Na czym oszczędzać.

Około 80% respondentów twierdzi, że na żywność wydają 1,5-2 tys. zł miesięcznie. Często ze względu na niskie zarobki Ukraińców w Polsce rodziny uchodźców są zmuszone wydawać pieniądze przysłane przez mężów i rodziców z domu

– Zdecydowałam się na powrót do Ukrainy, kiedy po raz kolejny podniesiono nam czynsz – mówi moja przyjaciółka Zoja. – Ciężko było znaleźć pracę z dwójką małych dzieci, moje wydatki na nie wynosiły 1600 złotych, a sprzątając zarabiałam 2300. Czynsz został podniesiony do 2850 zł, plus media. I co, głodować?

Kolejnym elementem wpływu Ukraińców na polską gospodarkę jest turystyka z Ukrainy i podróżowanie do różnych krajów UE przez Polskę. Ukraińcy podróżują do Unii głównie przez trzy punkty: Kiszyniów (Mołdawia), Budapeszt (Węgry), ale ponad połowa ruchu pasażerskiego przypada na granicę ukraińsko-polską. W Polsce ukraińscy turyści kupują żywność, nocują w hotelach i kupują bilety na lotniskach w Krakowie, Katowicach i Warszawie.

Tylko w trzecim kwartale 2024 r. przyniosło to Polsce 2,2 mld zł, stając się stabilnym bodźcem dla lokalnych gospodarek, zwłaszcza w regionach przygranicznych.

Wniosek: razem jesteśmy silniejsi

Polska udzieliła znaczącego wsparcia Ukrainie i jej uchodźcom, ale odnotowała zwrot z tej inwestycji we własną gospodarkę. Ukraińscy migranci nie tylko wypełnili luki na rynku pracy, ale także przyczynili się do wzrostu polskiego PKB, zapłacili więcej podatków, niż otrzymali w ramach świadczeń socjalnych i opieki zdrowotnej, rozwinęli przedsiębiorczość i wydali pieniądze w Polsce jako konsumenci i turyści, tym samym przynosząc korzyści polskim firmom i całej gospodarce.

Polska i Ukraina mogą stworzyć partnerstwo, które przyniesie korzyści nie tylko ich gospodarkom, ale także społeczeństwom. Dalsza integracja Ukrainy z UE może jeszcze bardziej wzmocnić tę więź, zapewniając zrównoważony wzrost obu krajom.

20
хв

Jak Ukraińcy wpływają na polską gospodarkę: fakty i liczby

Halyna Halymonyk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Bilet do pułapki. John Bolton o negocjacjach z Rosją i ich konsekwencjach dla Ukrainy

Ексклюзив
20
хв

O czym rozmawiała "koalicja chętnych" w Paryżu. Najważniejsze wnioski

Ексклюзив
20
хв

Nie będzie Norymbergi dla rosyjskich zbrodniarzy?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress