Exclusive
20
min

Te wybory wiele mówią o Polkach i Polakach: odwołaliśmy festiwal kłamstwa i nienawiści

Wyniki tych wyborów to także świetna wiadomość dla Ukrainy

Aleksandra Klich

Wspólna akcja sił opozycji demokratycznej w przeddzień wyborów. Poznań, 13 października 2023 r. Fot: Marek Lapis / Forum

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Polki i Polacy, którzy 15 października tak masowo poszli do wyborów, żeby zagłosować na jedną z trzech opozycyjnych partii byli wyzywani przez polityków PiS od świń (ci, którzy ośmielili się iść do kin, żeby zobaczyć film Agnieszki Holland „Zielona granica” o uchodźcach), zdrajców, komunistów, morderczyń nienarodzonych dzieci, sługusów Niemiec i Unii Europejskiej, a nawet bandytów „Rudego” – jak mówili o liderze największej partii opozycyjnej Donaldzie Tusku.

Ogromna kolejka w lokalu wyborczym w Warszawie. 15 października 2023 r. Fot: Filip Naumienko/REPORTER

Otwierali szeroko oczy ze zdumienia, kiedy politycy PiS odpowiedzialni za aferę wizową – sprzedali na lewo ponad 200 tys. wiz emigrantom z Afryki i Azji, przywożąc ich do Polski, głośno krzyczeli, że to Unia Europejska chce otwierać granice dla arabskich emigrantów, którzy będą gwałcić polskie kobiety.

W tym rozpaczliwych próbach utrzymania władzy za wszelką cenę dostało się nawet Ukrainie: polski rząd nawet nie próbował się dogadać z rządem w Kijowie i Unią w sprawie zboża. Po prostu zablokował jego wjazd do Polski. A gdy zrobiła się afera na cały świat, premier Polski zagroził Ukraińcom, że nie będzie wysyłać broni na wojnę z Rosją.Wszystko po to, żeby przekonać Polaków, że dbają o to, co dla nich najcenniejsze: o bezpieczeństwo, co miało dać im kolejne wyborcze zwycięstwo.

Ten populistyczny festiwal inwektyw, chamstwa, wulgarnego poniżania, kłamstw i arogancji wydawał się nie mieć końca. Ludzie, których najpierw zatykało, że ktoś może komuś tak ubliżać, denerwowali się, a potem przebijali ten balon humorem – w social mediach furorę robiły filmiki, w których świnie szły do kina, podczas Marszu Miliona Serc ludzie ubierali rude peruki, a internet podbijały skecze ocenzurowanego przez jedną z telewizji kabaretu Młodych Panów, w którym PiS jest przedstawiony jak grupa rzymskich patrycjuszy, którzy biesiadują nie wiedząc, że ich cesarstwo właśnie upada.

A w niedzielę poszli do wyborów. Frekwencja przebijła sufit: 72,9 proc. Wstępne wyniki są druzgocące dla rządzącego od ośmiu lat PiS-u. Mimo zakrojonej na szeroką skali hejterskiej kampanii nienawiści, oszczerstw i kłamstw, zaangażowaniu rządowej telewizji, oplakatowaniu miast, wsi i zarzuceniu internetu reklamami, władza poległa w demokratycznym głosowaniu przegrywając z demokratyczną opozycją. Polki i Polacy powiedzieli nie: nienawiści, oszczerstwom i kłamstwom.

Nie jesteśmy już w stanie żyć w świecie, w którym słyszymy od rządzących, że jest tanio, a na paragonach ze sklepów widzimy, że jest drogo, że szkoły są świetne, a szkoły ledwo przędą, że są mieszkania, a mieszkań nie ma, ze leki są za darmo – a oni widzą, że tak, ale tylko te za 5 zł, za te za 70 trzeba dalej płacić 70. Że dbają o kobiety, a kobiety z powodu zaostrzenia i tak niezwykłe restrykcyjnej ustawy aborcyjnej, umierają w polskich szpitalach. W Polsce jest kryzys zdrowia psychicznego, ale nie ma pomysłu na dobrą opiekę psychiatryczną, jest kryzys nauki – ale nie ma perspektyw rozwoju. Że przedsiębiorstwa upadają, gospodarka zwalnia.


Jak można żyć w świecie, w którym rząd mówi, że na marszu opozycji było 60 tys. ludzi, a cały świat na zdjęciach i filmach widział milion?

No i jedna z najważniejszych spraw: nie chcemy wyjścia z Unii Europejskiej, do czego przygotowuje nas PiS. Już straciliśmy mnóstwo pieniędzy i szacunek we Wspólnocie. Niewiele czasu zostało, żeby to odkręcić – Polacy to wiedzą.

PiS zdobył najwięcej głosów, ale wygrała demokratyczna opozycja: trzy opozycyjne partie mają więcej głosów i mandatów. PiS nie stworzy rządu albo stworzy taki, który szybko upadnie.

To też świetna informacja dla Europy – okazuje się, ze w dużym europejskim kraju liberalna, otwarta opozycja może odebrać władzę populistom, i dla Ukrainy, która teraz może liczyć na jeszcze większe wsparcie.

Te wyborcy wiele mówią o Polakach: że nie dadzą się zastraszyć, trudno im wmówić kłamstwa, zachowali gen wolności. I skoro poszli do wyborów, wierzą w demokrację. Jesteśmy społeczeństwem obywatelskim.  

Wyzwaniem jest dogadać się z tymi, którzy głosowali na PiS – to miliony ludzi. Oni dalej będą mieszkać obok nas.

No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Pisarka, menedżerka, dziennikarka. Przez 22 lata związana z Gazetą Wyborczą. Była zastępczynią redaktora naczelnego Adama Michnika, redaktorką naczelną Wysokich Obcasów i prezeską Fundacji Wysokie Obcasy

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz
World Press Photo 2025 скандал

Wybuchła burza komentarzy po ogłoszeniu tegorocznych zwycięskich fotografii w konkursie World Press Photo. W jednej kategorii bowiem znalazł się oprawca i ofiara.
Na pierwszym zdjęciu, autorstwa Floriana Bachmeiera, jest sześcioletnia Anhelina, uchodźczyni z jednej z przyfrontowych wiosek niedaleko Kupiańska. Dziewczynka  ma traumę spowodowaną wojną i cierpi na ataki paniki. Autor zdjęcia uwiecznił ją kilka chwil właśnie po takim ataku, który mógł być wywołały kolejnym rosyjskim bombardowaniem.

Ranny rosyjski żołnierz, który odniósł obrażenia w pobliżu miasta Bachmut, leży w szpitalu polowym urządzonym w podziemnej winnicy. Później amputowano mu lewą nogę i rękę. Donbas, Ukraina, 22 stycznia 2024 r. Zdjęcie: Nanna Heitmann/Magnum Photos, dla The New York Times / World Press Photo

Drugie zdjęcie przedstawia rosyjski punkt stabilizacyjny, znajdujący się w podziemnej winiarni niedaleko okupowanego przez Rosję Bachmutu. Żołnierz ze zdjęcia został wcielony do armii wspieranej przez Rosję separatystycznej “Donieckiej Republiki Ludowej” dwa dni przed początkiem pełnowymiarowej inwazji. Gdzieś na polu boju, na terenach okupowanych przez Rosję, mężczyzna stracił rękę i nogę. 

Agresor i zaatakowany to nie są takie same ofiary wojny

Z jakiegoś powodu uznano, że oba te zdjęcia można połączyć w jednym konkursie, w jednej, europejskiej kategorii. Że można postawić znak równości pomiędzy ofiarą, a oprawcą. Pokazać małe dziecko ze zniszczoną psychiką i tego, kto tę psychikę niszczy. Poprzez stylizację i symbolikę (nawiązanie do piety, zdjęcia Chrystusa z krzyża) stworzyć wrażenie, że obie osoby są ofiarami tej wojny, i obu stronom należy współczuć. Tymczasem to kolejny przykład normalizacji rosyjskich zbrodni, które, na rozkaz Putina, popełniane są w Ukrainie codziennie - zarówno na żołnierzach, jak i na ludności cywilnej. 

Świat powoli daje przyzwolenie na udział rosyjskich artystów w życiu kulturalnym świata. Występy muzyków, rozgrywki sportowe, oscarowe filmy, udział w światowych konferencjach i debatach. A teraz, w prestiżowym konkursie fotografii prasowej, znalazł się rosyjski żołnierz. Leży w winiarni, prawdopodobniej tej, w jakiej produkowano słynne ukraińskie wino, lubiane na całym świecie, a która została zrównana z ziemią przez rosyjską artylerię. Jego cierpienie wzbudza współczucie. I zapominamy, kto jest tu agresorem.

Wiele osób, po wyzwoleniu z okupacji Buczy, mówiło: tego świat przecież Rosji nie wybaczy.

A później były odkryte masowe groby w lesie w Iziumie, żółta kuchnia w przepołowionym rosyjską rakietą bloku mieszkalnym w Dnipro, czy zasypywanie ukraińskich żołnierzy zakazaną przez Konwencję Genewską bronią fosforową. Dziś potężne bomby lotnicze, spadające na centrum Zaporoża, na nikim nie robią już wrażenia. Nocne ataki Szahedów na ukraińskie miasta traktowane są w kategorii kolejnego już “newsa z wojny”, która jest gdzieś daleko i nas przecież nie dotyczy. Tej nocy znowu zginęli niewinni ludzie. 

A jurorzy konkursu World Press Photo stawiają znak równości między ofiarami i agresorami, idąc w sukurs rosyjskiej propagandzie.

Zmienia dyskurs społeczny, uczłowiecza działania nieludzi, którzy bezwstydnie i systematycznie, każdego dnia i nocy, mordują takie sześciolatki jak Anhelina, ich matki i ojców. 

20
хв

Agresor i zaatakowany to nie są takie same ofiary wojny

Aldona Hartwińska

Wiadomość o wycofaniu się USA z Międzynarodowego Centrum Badania Zbrodni Agresji przeciwko Ukrainie, w skład którego wchodzili prokuratorzy zbierający wstępne dowody zbrodni popełnionych przez Rosjan, spadła jak grom z jasnego nieba. Rzeczniczka Białego Domu Caroline Leavitt w nieśmiałym komentarzu stwierdziła, że… nic o tej decyzji nie słyszała.

Tak czy inaczej, wpisuje się to w logikę przedłużającego się miesiąca miodowego administracji Donalda Trumpa z Władimirem Putinem. 47. prezydent USA wręcz pali się do zawarcia umowy z rosyjskim dyktatorem. Tak bardzo, że gotów jest przymknąć oko na fakt, że kwestie Ukrainy, irańskiego programu nuklearnego czy współpracy w zakresie syberyjskich minerałów będzie musiał załatwiać z prawdziwym zbrodniarzem wojennym.

Ciała cywilów na ulicy Jabłońskiej w Buczy. Zdjęcie: RONALDO SCHEMIDT/AFP/East News

Kiedy chodzi o okupantów z Federacji Rosyjskiej, nie wierzę w przyzwoite sądy. Wierzę w likwidację. Przemyślaną i podstępną. W grudniu ubiegłego roku Ukraińcy odczuli pewną satysfakcję po tym jak w Moskwie zlikwidowano Igora Kiryłowa, generała, który wydał rozkaz użycia broni chemicznej przeciwko ukraińskim żołnierzom. Kiedy opuszczał swój dom, w pobliżu wejścia eksplodowała hulajnoga.

„Urzędnik był odpowiedzialny za użycie broni chemicznej na wschodnim i południowym froncie Ukrainy. Z powodu rozkazu Kiriłłowa od początku wojny na pełną skalę odnotowano ponad 4800 przypadków użycia amunicji chemicznej przez wroga” – napisała Służba Bezpieczeństwa Ukrainy w jego nekrologu.

To na jego rozkaz okupanci zrzucali z dronów na punkty obrony Ukraińców amunicję z substancjami toksycznymi. Wielu żołnierzy trafiło do szpitala z poważnymi oparzeniami błon śluzowych i dróg oddechowych.

Likwidacja Kiryłowa była ciosem dla Putina znacznie cięższym niż zaoczne procesy, gdziekolwiek by one się nie odbywały

To po raz kolejny potwierdza, że to Rosjanie powinni bać się Ukraińców, Polaków, Litwinów – i wszystkich innych, w stronę których zwrócą swoje oczy i łapy – wszędzie. Na lądzie, na morzu czy w barach z alkoholem w pięciogwiazdkowych tureckich hotelach.

Polityczny stawka działań prezydenta Trumpa jest jasna. Jeśli zamierza odbywać zwycięskie spotkania z przywódcami Rosji, Iranu i Korei Północnej, z pewnością nie chce, aby zostali uznani za zbrodniarzy wojennych. W przeciwnym razie nie mógłby ściskać ich dłoni.

W otwartych źródłach można znaleźć informacje o tym, za co Stany Zjednoczone były odpowiedzialne w grupie, z której się wycofały: zapewniały pomoc logistyczną i pomagały naszym prokuratorom. Ale większość pracy spoczywa na ukraińskich ekspertach, których jest bardzo niewielu i którzy oprócz zbrodni wojennych badają też sprawy cywilne.

Jaki jest zakres tej pracy? Od początku inwazji na terytorium Ukrainy odnotowano ponad 150 000 rosyjskich zbrodni wojennych

Wszystkie te przypadki muszą zostać przynajmniej wniesione do jakiegoś sądu, by krewni torturowanych i zamordowanych otrzymali odszkodowanie i moralną satysfakcję. Pamiątkowy krzyż i drewniana kapliczka nie powinny być jedynymi śladami po ludobójstwie.

Dodajmy do tego jeszcze kilka nieprzyjemnych decyzji Stanów Zjednoczonych, które mogą tylko utwierdzić dyktatorów w przekonaniu, że „kto silny, ten ma rację”. Zaczęło się w lutym, gdy przedstawiciele USA na spotkaniu Core Group – krajów przygotowujących międzynarodowy trybunał dla Putina za jego zbrodnie wojenne w Ukrainie – odmówili nazwania Rosji „agresorem”. Co więcej, Waszyngton znienacka odmówił podpisania się pod oświadczeniem ONZ wspierającym integralność terytorialną Ukrainy i żądającym od Moskwy wycofania wojsk z okupowanych terytoriów.

Administracja Trumpa odmówiła też podpisania komunikatu G7 nazywającego Rosję „agresorem” w wojnie z Ukrainą z okazji trzeciej rocznicy wojny, przypadającej 24 lutego 2025 r.

„Europejscy urzędnicy obawiają się, że pochlebstwa pana Trumpa dla Putina mogą doprowadzić do tego, że rosyjski dyktator zostanie oszczędzony przed konsekwencjami swojej inwazji w ramach jakiegokolwiek porozumienia pokojowego” – napisała brytyjska gazeta „The Telegraph”.

Ostatnio na światło dzienne wypłynęła też inna sprawa. Otóż 43-letnia prokuratorka Jessica Aber, która prowadziła śledztwo w sprawie rosyjskich zbrodni wojennych, została znaleziona martwa w swoim domu. Przed dojściem Trumpa do władzy była członkinią zespołu Departamentu Sprawiedliwości USA badającego zbrodnie wojenne Rosji w Ukrainie. Prowadziła też przeciwko Rosjanom szereg dochodzeń w sprawie cyberprzestępczości i prania pieniędzy.

Gdy świadkowie zbrodni wojennych umierają, a uprowadzone dzieci są poddawane przez Rosję praniu mózgu, niezwykle trudno zebrać informacje o zbrodniach wojennych. A każdy stracony dzień to szansa dla zbrodniarzy na uniknięcie odpowiedzialności, wygodne życie i zdobywanie nowych doświadczeń dla kolejnych aktów ludobójstwa w przyszłych wojnach.

Ratownicy podczas ekshumacji w rejonie Iziumu. Fot: Evgeniy Maloletka/Associated Press/East News

Może się zdarzyć, że po jakimś czasie, gdy rozmowy pokojowe zakończą się fiaskiem, USA zmienią swoje nastawienie do Putina i Rosji. Jeśli jednak Waszyngton wycofuje się gdzieś z gry, oznacza to tylko jedno: kraje europejskie muszą być bardziej aktywne i twarde. Bo rosyjscy „bohaterowie” tzw. specjalnej operacji wojskowej, którzy dziś publikują filmiki pokazujące zabijanie ukraińskich jeńców na Donbasie, jutro mogą nadawać gdzieś z nadbałtyckich lasów.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Nie będzie Norymbergi dla rosyjskich zbrodniarzy?

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Przykład z północy. Czego możemy nauczyc się od Szwedów?

Ексклюзив
20
хв

Agresor i zaatakowany to nie są takie same ofiary wojny

Ексклюзив
20
хв

Niewola i uwolnienie: życie od nowa

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress