Exclusive
20
min

Przygody Ukrainek na Tinderze: Wielka Brytania i Irlandia

Jeśli oglądałaś filmy o Bridget Jones, pewnie pamiętasz Marka Darcy'ego i jego narzeczoną Vicky. Są klasycznymi przykładami angielskiego podejścia do randkowania, gdzie partnera często wybiera się ze swego kręgu społecznego. Irlandczycy, choć geograficznie bliscy Brytyjczykom, mają bardziej otwarte podejście do randkowania. Nie powinnaś jednak oczekiwać, że doprowadzi to do udanej drugiej randki

Halyna Halymonyk

Poszukaj nie tylko mężczyzny, ale także osoby, która stanie się twoim przyjacielem. Zdjęcie: Stutterstock

No items found.

<frame>Wspaniale jest pójść na randkę z samą sobą, poczytać książkę w samotności lub wybrać się na samotną wycieczkę, ale czasami po prostu potrzebujesz towarzystwa. Gdzie znaleźć kogoś, kto nie sprawi, że będziesz chciał jak najszybciej uciec? Znalezienie odpowiedniej osoby nie jest łatwym zadaniem. Jest to jeszcze bardziej skomplikowane w przypadku migrantów, którzy znaleźli się w zupełnie nowym świecie. Sestry poprosiły Ukrainki o podzielenie się przez nie historiami dotyczącymi budowania relacji z obcokrajowcami. Piszemy o tym w serii artykułów dotyczących różnych krajów. Kolejnym naszym przystankiem są Wyspy. <frame>

Uwaga: to historie kilkudziesięciu kobiet, z którymi rozmawiał portal Sestry.eu. Ich doświadczenia mają charakter osobisty. Nie można ich traktować jako badania socjologicznego wszystkich mężczyzn z krajów wymienionych w serii artykułów.

Kawaler z wyboru

W Wielkiej Brytanii, podobnie jak w wielu innych rozwiniętych krajach, obserwuje się tendencję do wzrostu odsetka kawalerów i niezamężnych kobiet, a także opóźnienie momentu zawierania małżeństw. W 1972 r. średni wiek mężczyzn w chwili zawarcia pierwszego małżeństwa wynosił 27,4 lat. W 2019 r. to już 39,7 lat.

Życie w stanie kawalerskim jest często świadomym wyborem Brytyjczyka, a nie niefortunną okolicznością wynikającą niemożności znalezienia partnerki – zauważają Ukrainki mieszkające w Wielkiej Brytanii.

– Nigdzie indziej nie widziałam tylu starszych kawalerów co w Londynie – mówi Larysa. – W porównaniu z Ukrainą jest tu wielu mężczyzn bez rodzin. Mają dobre wykształcenie, pieniądze, podróżują, rozwijają się, lecz nie spieszą się z zakładaniem rodziny lub w ogóle nie zamierzają tego robić.

Kolejna pułapka czeka na te kobiety, które już poznały Anglika, ale nie mogą zrozumieć, dlaczego związek się nie rozwija. Spotykacie się i spędzacie razem czas, ale nie prowadzi to do wspólnego życia czy snucia planów na przyszłość.

– To normalne, że Brytyjczycy zaczynają rozmawiać o możliwości wspólnego życia dopiero po roku – mówi Kateryna. – Bardzo powoli przyzwyczajają się do nowych ludzi w swoim życiu, nie są tak emocjonalni jak Ukraińcy

Życie w Wielkiej Brytanii jest dość drogie, co nakłada pewne ograniczenia na „rynek małżeński”. Nie zdziw się więc, jeśli na pierwszej randce bezceremonialnie zostaniesz zapytana o zawód. Jeśli po tym nastąpi krótka przerwa, będzie to oznaczało, że mężczyzna oblicza, czy warto zaprosić cię na drugą randkę.

W związku obie strony równomiernie dzielą się obowiązkami domowymi i życiowymi problemami. Od kobiet oczekuje się partnerstwa, a mężczyźni są również aktywnie zaangażowani w prace domowe, wychowywanie dzieci i zajmowanie się ogródkiem. Na randce w restauracji często płaci się 50-50, koszty rozrywek i życia późniejsi partnerzy też dzielą po połowie.

Zdjęcie: Stutterstock

Pub lepszy niż Tinder

Według Ukrainek mieszkających w Wielkiej Brytanii wiele stereotypów na temat Brytyjczyków, które powstały pod wpływem filmów i książek, jest bardzo bliskich prawdy.

– Tradycje są tu bardzo silne, każdy ma swoje miejsce w hierarchii społecznej i niemal niemożliwe jest to zmienić – mówi Larysa. – Jeśli jesteś osobą zamożną, wszystkie drzwi są dla ciebie otwarte. Tytuły i rangi są tu nadal ważne. Ludzie z tego samego kręgu będą spotykać się ze sobą na prywatnych przyjęciach i spotkaniach towarzyskich od dzieciństwa, a osoby o niższym statusie społecznym raczej nie wejdą do ich kręgu. By tak się stało, musisz zrobić coś naprawdę wybitnego – napisać powieść o Harrym Potterze, jak J.K. Rowling, albo zaśpiewać jakiś przebój, jak Sting.

Brytyjczycy są powściągliwi, uprzejmi – i sarkastyczni. Rzadko wchodzą na portale randkowe, ponieważ większość z nich znajduje partnerkę w prawdziwym życiu

Będzie to związek taki jak w filmie o Bridget Jones, gdzie Mark Darcy, grany przez Colina Firtha, pojawia się na przyjęciu ze swoją narzeczoną – dziewczyną z jego kręgu towarzyskiego.

Ogólnie rzecz biorąc, ten angielski film bardzo dobrze opisuje dwa typy mężczyzn, z którymi Ukrainki mają do czynienia na portalach randkowych: jedni, jak Mark Darcy, są inteligentni, cisi, powściągliwi, zimni i zrównoważeni. Ale są też tacy jak Daniel Cleaver: czarujący, wyluzowani, bezczelni i nieco narcystyczni.

Poprzedni długotrwały związek Larysy zakończył się w Ukrainie podczas pandemii koronawirusa.

– Wtedy bardziej skupiałam się na europejskich mężczyznach, bo pracowałam w międzynarodowej firmie i dużo komunikowałam się z obcokrajowcami. Byłam pod wrażeniem ich kultury komunikacji i dbania o siebie – przyznaje.

W Wielkiej Brytanii założyła sobie konto na Tinderze (jest wygodny i tańszy niż inne popularne aplikacje randkowe, jak eHarmony, Match, Bumble – jeśli korzystasz z ich płatnych wersji). Jednak szybko zorientowała się, że prawie nie ma na nim Anglików; łatwiej spotkać ich w lokalnym pubie w piątek.

Puby wciąż są bowiem w Wielkiej Brytanii tradycyjnym miejscem spotkań i nawiązywania znajomości

– Brazylijczycy, Portugalczycy i Hindusi są bardzo aktywni w angielskiej społeczności na Tinderze – mówi Larysa. – Indie to była brytyjska kolonia, więc na Wyspach jest wielu Hindusów. Warto jednak pamiętać, że pochodzą oni z bardzo patriarchalnego kraju, gdzie żony dla synów wybiera rodzina. Nie licz więc na poważny związek z Hindusem.

Francuzów, Włochów, Amerykanów i facetów pochodzących z RPA jest mniej. Łatwiej jest zbudować z nimi relację niż z Brytyjczykami, ale wielu obawia się nawiązywania znajomości z Ukrainkami. Stereotypowo myślą, że by zdobyć uczucie Ukrainki, trzeba wydać na nią dużo pieniędzy.

– Ci spośród moich przyjaciół (lub przyjaciół tych przyjaciół), którzy mają prawdziwe doświadczenia z ukraińskimi kobietami, są zachwyceni – mówi Larysa. – Znam nawet Anglików, którzy zaryzykowali podróż do Ukrainy ze swoimi partnerkami w czasie wojny. Mówią, że to bardzo piękny i niedoceniany kraj.

Zdjęcie: Stutterstock

Nieemocjonalny nie oznacza zimna

Bycie w parze z Anglikiem jest całkiem komfortowe, o ile rozumiesz specyfikę jego charakteru – mówią nasze rozmówczynie.

– Nie jestem jeszcze w romantycznym związku, ale przyjaźnię się z kilkoma Anglikami i obserwuję kilka ukraińsko-angielskich par – mówi Alisa. – Co mi się w nich podoba? Brak agresywnej męskości i to, że nie oczekują, że kobiety będą „księżniczkami”, za które o wszystkim trzeba decydować. I to, że lubią gotować i spędzać czas z dziećmi.

Brak emocjonalności nie oznacza, że są zimni. Anglik wie, jak być wspierającym i niezawodnym. W Anglii w wieku 37 lat nadal możesz być „young lady”, podczas gdy w Ukrainie jesteś już „kobietą pod czterdziestkę” (a jeśli na dodatek jesteś samotną matką, stanowi to problem nie tylko dla pracodawców, ale także dla potencjalnych partnerów).

– Czasami charakter narodowy bierze górę – mówi Anastazja. – Od czterech lat jestem w związku z Anglikiem, który jest bardzo zaangażowany we wspieranie Ukrainy. Trudno mu jednak wytłumaczyć, dlaczego płaczę po zbombardowaniu szpitala dziecięcego, dlaczego odczuwam ból z powodu ludzi, których nie znam osobiście.

Tutaj zwracają uwagę na wygląd, ale nie obrażą cię ani nie zdeprecjonują, jeśli nie jesteś osobą w ich typie

– Moje doświadczenia były w większości pozytywne, choć nie zaowocowały związkiem – mówi Larysa. – Miałam jednak wiele dziwnych randek, co często wynikało z brytyjskiej skłonności do oszczędzania na wszystkim. Pewnego razu facet zaprosił mnie na randkę do restauracji. Każde z nas zamówiło po dużej porcji dania głównego. Przez pomyłkę jednak kelner przyniósł małą i dużą porcję. Mój partner zjadł tę dużą, ja małą. Po wszystkim zasugerował podzielenie rachunku na pół.

Irlandia: możesz nie chcieć drugiej randki

Tak mówią Ukrainki, które przeprowadziły się do Irlandii po inwazji. Często dlatego, że podczas rozmowy okazuje się, że nie spotykasz się z singlem, ale z mężczyzną w separacji.

Faktem jest, że w Irlandii rozwody zostały oficjalnie dopuszczone dopiero w 1995 roku – po referendum, które umożliwiło wprowadzenie stosownej poprawki do konstytucji. Jednak wciąż wielu małżonków, którzy nie chcą już ze sobą być, zamiast się rozwieść, żyje w separacji.

– Chodzi o finanse – mówi Nadia. – W przypadku separacji majątek nie jest dzielony, kwota alimentów, która będzie odpowiadać żonie, nie jest określana, koszty prawników nie są ustalane. W rezultacie mężczyźni szukający partnerek na portalach randkowych często mają wiele osobistych problemów. Czasami nie mogą nawet zaprosić kobiety gdziekolwiek indziej niż do pokoju w kiepskim hotelu, bo mieszkają w prywatnych domach lub akademikach bez osobnej łazienki czy toalety.

Irlandzki Tinder ma wiele wspólnego z angielskim Tinderem: jest wielu obcokrajowców, migrantów, uchodźców i ludzi, którzy nie szukają poważnych związków

Wpływ Kościoła jest odczuwalny w podejściu do seksu, przez wielu ludzi postrzeganego nie jako źródło przyjemności, lecz jako środek prokreacji. Według naszych rozmówczyń to jeden z powodów, dla których mężczyźni nie są tu zbyt aktywni. Kontakt z dziewczyną online daje im wsparcie emocjonalne, poczucie, że nie są sami – i nie wymaga poważniejszego zaangażowania się z ich strony.

Słoneczna ulica Dublin. Zdjęcie: Stutterstock

– Miejscowi są bardzo ostrożni w zawieraniu nowych znajomości. Na portalach jest wielu żonatych mężczyzn (zarówno takich, którzy wciąż mieszkają ze swoimi rodzinami, jak żyjących w separacji) – mówi Ola. – Nigdy nie byłam na drugiej randce z Irlandczykiem.

Innym dziwnym lokalnym zwyczajem jest to, że mężczyźni zaniżają swój wiek, czasami nawet o 10-15 lat. Dzieje się tak, chociaż w Irlandii Ukrainki nie spotykają się z ageizmem.

– W wieku 47 lat czuję się tu jak królowa – mówi Olga. – Dostaję wiadomości od 25-, 28-letnich facetów szukających „mamuśki”, która nauczy ich czegoś w łóżku, ale też od 40- czy 60-letnich „doświadczonych wilków”, proszących o przynajmniej jedną noc namiętnego seksu.

Ołena, która od dwóch lat jest w związku z Irlandczykiem, twierdzi, że to najlepszy mężczyzna, jakiego kiedykolwiek spotkała

– Mój partner jest cierpliwy, opiekuńczy, zaradny, aktywny i ciepły. Dba o mnie, przyrządza kolacje z winem, które jemy na świeżym powietrzu, zabiera mnie na piesze wycieczki. Irlandczycy są bardzo rodzinni, kochają naturę, szanują swoje tradycje i są wysportowani. Mój chłopak nigdy nie był żonaty – i być może właśnie to wyjaśnia całą sytuację. Robi wszystko, byśmy czuli się komfortowo.

Co nasze rozmówczynie radzą dziewczynom, które dopiero decydują się na szukanie partnera na portalach randkowych w Wielkiej Brytanii lub Irlandii? Doceniaj i szanuj siebie, nie trwaj w związku, z którego nie jesteś zadowolona. Musisz zrozumieć, że poszukiwania mogą być długie, więc ciesz się tym procesem. Szukaj nie tylko męża, ale także osoby, która stanie się twoim przyjacielem.

* Bonus — ostatni artykuł z serii (Polska) będzie zawierał wskazówki, które pomogą Ci znaleźć partnera: w Ukrainie lub za granicą za pośrednictwem internetowych serwisów randkowych. Subskrybuj nasze kanały społecznościowe, aby nie przegapić artykułów z tej serii Niemcy, Francja, Szwecja i Finlandia, Szwajcaria, Włochy. Następna jest długo oczekiwana Hiszpania.

No items found.

Redaktorka i dziennikarka. W 2006 roku stworzyła miejską gazetę „Visti Bilyayivka”. Publikacja z powodzeniem przeszła nacjonalizację w 2017 roku, przekształcając się w agencję informacyjną z dwiema witrynami Bilyayevka.City i Open.Dnister, dużą liczbą projektów offline i kampanii społecznych. Witryna Bilyayevka.City pisze o społeczności liczącej 20 tysięcy mieszkańców, ale ma miliony wyświetleń i około 200 tysięcy czytelników miesięcznie. Pracowała w projektach UNICEF, NSJU, Internews Ukraine, Internews.Network, Wołyńskiego Klubu Prasowego, Ukraińskiego Centrum Mediów Kryzysowych, Fundacji Rozwoju Mediów, Deutsche Welle Akademie, była trenerem zarządzania mediami przy projektach Lwowskiego Forum Mediów. Od początku wojny na pełną skalę mieszka i pracuje w Katowicach, w wydaniu Gazety Wyborczej.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
powódź Polska Europa

„Z wielkim bólem patrzę, jak powódź niszczy nasze domy i wspomnienia” – pisze na Facebooku mieszkanka Kłodzka. Wielka woda wyrządziła w Kłodzku tak wielkie szkody, że burmistrz miasta Michał Piszko ze smutkiem stwierdził: „Przegraliśmy tę bitwę”.

Zalany kościół w Kłodzku. Zdjęcie: FB Franciszkanie, prowincja sw. Jadwigi

Wśród śmiertelnych w Polsce jest trzech mężczyzn i dwie kobiety. Jedną z ofiar powodzi jest lekarz Krzysztof Kamiński, dyrektor szpitala w Nysie. Wracał z pracy, ale nie dotarł do domu, ponieważ jego samochód został zalany przez wodę.

Walka z powodzią trwa. Najtrudniejsza sytuacja panuje w województwach dolnośląskim i opolskim. Z powodu przerwania tamy niektóre miejscowości zostały zalane do wysokości 6-7 metrów, a większość znajdujących się tam budynków została zniszczona. Wrocław pozostaje zagrożony powodzią. Premier Donald Tusk ogłosił wprowadzenie stanu klęski żywiołowej w południowo-zachodniej części kraju.

Na dotkniętych terenach pracuje 4500 ratowników – wojskowych, inżynierów i lekarzy. Ewakuują ludzi za pomocą helikopterów, łodzi i ciężarówek. Wzmacniają obronę przeciwpowodziową, opiekują się rannymi i ewakuują ludzi z lokalnych szpitali.

Zdjęcie: Ministerstwo Obrony Narodowej

Ukraina zaproponowała Polsce pomoc 100 ratownikom. Powiedział to minister spraw zagranicznych Andrei Sibiga na swoim X.

Jak pomóc powodzianom w Polsce

1. Wyślij SMS ze słowem SERCE na numer 75 265. Twoje konto zostanie obciążone kwotą 6,15 zł.

2. Przenieś dowolną kwotę na konto Fundacji Caritas.

3. Przyjedź do urzędu w miejscu zamieszkania lub w Warszawie w godzinach od 8.00 do 16.00 i przynieś żywność, detergenty, środki higieniczne, wodę butelkowaną.

Kłodzko po powodzi. Zdjęcie: @D_Daszkowski
Zdjęcie: @D_Daszkowski
Zdjęcie: Sztab Generalny Wojska Polskiego
Zdjęcie: Sztab Generalny Wojska Polskiego

20
хв

„Powódź niszczy nasze domy i wspomnienia”. Europa cierpi z powodu żywiołów

Sestry
Rosjanie na wojnie

O tym, że film „Russians at War” znajdzie się w programie Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto (TIFF), wiadomo było już w połowie sierpnia. Wydawało się logiczne, że w trzecim roku inwazji na pełną skalę pojawi się film, który uczciwie pokaże, co dzieje się w Moskwie. W końcu wielu ludzi interesuje się tym, jak żyje największy kraj na świecie objęty sankcjami i co sami Rosjanie myślą o swojej teraźniejszości i przyszłości.

Tymczasem pod koniec sierpnia we Włoszech odbył się efektowny i pretensjonalny Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji, na którym pokazano „Russians at War”. Ten film mógłby przejść niezauważony, gdyby nie kilka czujnych osób, które go obejrzały i zrozumiały, w czym rzecz. Ukraińska producentka Dasza Bassel wszczęła alarm, inicjując kampanię przeciwko rosyjskiej propagandzie w zachodnich kinach.

Kadr z filmu „Russians at War”

”Trzymający w napięciu dokument rosyjsko-kanadyjskiej reżyserki Anastazji Trofimowej zabiera widzów w podróż sięgającą poza nagłówki gazet, do rzeczywistości rosyjskich żołnierzy w Ukrainie. Toczą bitwy, których powody stają się coraz bardziej niejasne z każdym wyczerpującym dniem”.

Tak zaczyna się opis filmu „Russians at War” na stronie Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto. Pierwsza wersja recenzji (która od tego czasu była już kilkukrotnie redagowana) stwierdzała, że jest to historia o walce brata przeciwko bratu – w powtarzając retorykę Kremla, która mówi o Ukraińcach i Rosjanach jako „braterskich narodach”. W reakcji na to Kongres Ukraińców w Kanadzie wysłał list do kierownictwa festiwalu, wzywając do usunięcia filmu z programu.

W Toronto film został pokazany profesjonalnej publiczności. Przed projekcją społeczność ukraińsko-kanadyjska protestowała pod hasłami: „Wstyd dla TIFF” i „Rosja kłamie, Ukraińcy umierają!”. Wzięłam ulotki wydrukowane na zwykłej drukarce i poszłam rozdać je pierwszym widzom filmu. Byłam przygotowana, by wyjaśnić im, dlaczego ten film nosi wszystkie znamiona propagandy.

Dzieło kremlowskiej propagandzistki

Zacznijmy od Anastazji Trofimowej, reżyserki filmu. To była dokumentalistka RT (Russia Today), kanału telewizyjnego znanego z prorosyjskiej narracji propagandowej w relacjonowaniu wydarzeń na świecie. Karierę zawdzięcza ona wspieraniu oficjalnego stanowiska rosyjskiego rządu. Tytuły jej filmów można łatwo wyszukać w Kanadzie na stronie internetowej RT, mimo że stacja ta jest objęta sankcjami.

W filmie Trifomowej dają rosyjski mundur wojskowy – i już przez samo jego założenie reżyserka staje się stronniczką armii agresora. Wyobraźmy sobie dziennikarza BBC czy „The Guardian”, ubranego w mundur wojskowy jednej ze stron i przygotowującego relacje z frontu. Zostałby zwolniony bez prawa do pracy w zawodzie za naruszenie standardów dziennikarskich i etycznych.

Kadr z filmu: Anastazja Trofimowa w rosyjskim mundurze
Trofimowa twierdzi, że do rosyjskiej jednostki walczącej w Ukrainie przeniknęła potajemnie i mieszkała z żołnierzami przez 7 miesięcy, nie posiadając akredytacji wojskowej. Czy to możliwe?

Podczas kręcenia filmu przybywa na okupowane terytorium bez zgody Ukrainy i dzieli swoje życie z tymi, którzy zaatakowali inny kraj. A potem swobodnie opuszcza Rosję i udaje się do Kanady, której jest obywatelką.

Przedstawiam te argumenty moim zagranicznym kolegom. Słuchają zaskoczeni, ponieważ „film dokumentalny na festiwalu tego poziomu nie może być prorosyjski, mieć propagandowej retoryki i pracować na rzecz Rosji”.

W tym czasie odbieram wiele wiadomości od kolegów, którzy twierdzą, że festiwal nie odwoła pokazów „Russians at War”. W takiej atmosferze rozpoczyna się seans.

Sztampa, która działa

Na ekranie widać sylwestrową Moskwę. To szare i blade miasto z wszechobecnymi reklamami wojny. Reżyserka w wagonie pociągu spotyka mężczyznę przebranego za Świętego Mikołaja, niosącego wojskowy plecak ze wstążką Świętego Jerzego. Mówi, że jest Ukraińcem z Donbasu i kiedy rozpoczęła się wojna domowa, stracił wszystko. Potem żegna się ze swoją piękną żoną i dziećmi. Wraca na wojnę.

Zza kadru reżyserka komentuje, że nie spodziewała się wybuchu wojny, bo myślała, że jest ona czymś istniejącym już tylko w książkach historycznych. A ja w przerwie seansu pytam ją o Czeczenię, Gruzję, Syrię, aneksję Krymu...
Jeden z plakatów na proteście w Toronto porównał propagandzistkę Anastazję Trofimową do dokumentalistki Trzeciej Rzeszy Leni Riefenstahl. Zdjęcie: FB Światowego Kongresu Ukraińców

W filmie Trofimowa wydaje się naiwna i pogodna, a żołnierze pokazani są jako zagubieni, ale „prawdziwi”. Już w dziesiątej minucie widz zaczyna im współczuć. A każdy z nich, niczym kopista, powtarza znane kremlowskie narracje: „faszyści w Ukrainie”, „pojechałem ze względu na przyjaciela”, „żeby moje dzieci nie musiały walczyć”.

Reżyserka nie wspomina w filmie o zbrodniach popełnionych przez Rosjan w Ukrainie. Zamiast tego stwierdza, że „nie zauważyła żadnych śladów zbrodni wojennych popełnionych przez rosyjskich żołnierzy”. I jeszcze kilka cytatów: „Nie wiedziałam, czego spodziewać się po rosyjskim wojsku. Najbardziej uderzyło mnie to, że byli to zwykli ludzie. Absolutnie zwykli ludzie w absolutnie niezwykłej sytuacji”; „Obserwuję zupełnie różne kanały zarówno ze strony ukraińskiej, jak rosyjskiej. I uderza mnie, jak bardzo wszystko jest podobne. Często są to te same twarze, ten sam humor, ta sama odporność, to samo cierpienie, te same pogrzeby”.

Film został nakręcony profesjonalnie i z wielkim talentem, więc wywołuje emocje, o które chodziło jego autorom. Widz, daleki od wojny, zaczyna sympatyzować z bohaterami.

Mogę sobie tylko wyobrazić, ile butelek prosecco wypiła Margarita Simonyan, była szefowa Trofimowej, kiedy „Russians at War” pokazywano w Wenecji

Tyle że Simonyan i autorzy filmu zapomnieli o tym, jak potężny jest głos ukraińskiej diaspory w Toronto.

Cios w reputację festiwali filmowych

„Przepraszam, byłam dziś na wiecu” – pisze moja sąsiadka, matka trójki dzieci, której dalekie są niuanse branży filmowej. „Poszłam zaprotestować”.

Taki jest obraz Ukraińców protestujących w Kanadzie. To zwykli ludzie, którzy zjednoczyli się i stali się potężną siłą. Skupiają się w licznych grupach w mediach społecznościowych, na których przygotowywali się do wiecu, dyskutowali o plakatach i hasłach, dzielili się treścią swoich e-maili, wysyłanych do tysięcy osób w różnych globalnych organizacjach. Każdego dnia rosła liczba osób, które odkładały na bok swoje codzienne zmartwienia i skupiały się na walce.

Wkrótce do protestujących zaczęły docierać e-maile od kierownictwa festiwalu, kanadyjskich kanałów telewizyjnych i sponsorów. Jako pierwszy wypowiedział się lokalny kanał telewizyjny TVO z Ontario: nie będzie dystrybuował filmu. To pierwsze zwycięstwo nie powstrzymało jednak oburzonej ukraińskiej diaspory. Badanie schematu finansowania festiwalu i poszukiwanie osób zaangażowanych w produkcję filmu zmieniły niektórych członków diaspory w prawdziwych detektywów.

Film otrzymał 340 000 dolarów dotacji z Canadian Media Fund, finansowanego… przez rząd Kanady. Fot: FB

I wtedy zaczęły się kłopoty nie tylko Simonyan, ale także kanadyjskich producentów. W przeciwieństwie do głównej propagandystki Federacji Rosyjskiej, kanadyjscy producenci to ludzie o czystej reputacji. Przed skandalem wielu moich kolegów było przekonanych, że Kanadyjczycy nigdy nie wyprodukują treści propagandowych.

Teraz to już kwestia reputacji, więc myślę, że następne wiadomości będą dotyczyły śledztwa w sprawie tego, czy producenci filmu wydali pieniądze pochodzące od kanadyjskich rezydentów podatkowych w kraju, na który Kanada nałożyła sankcje.

Protest przeciwko emisji filmu pokazał, jak działają agenci Kremla. Pokazał, że podobnie jak „słodka i naiwna” Anastazja Trifomowa, są oni częścią kanadyjskiego społeczeństwa

Marzę o czasach, kiedy zachodnie społeczeństwo nauczy się identyfikować tych, którzy mówią językiem naszego wspólnego wroga. Ale ilu jeszcze historii o „dobrych rosyjskich chłopców” do tego potrzebujemy?

Za wcześnie, by odpuścić

Festiwal opublikował oświadczenie o ołożeniu pokazu „Russians at War”. Jako główny powód podano „zagrożenie dla bezpieczeństwa festiwalu i bezpieczeństwa publicznego”. Rzeczywiście, oburzeni Ukraińcy wysłali tysiące e-maili i napisali tysiące komentarzy w mediach społecznościowych. Tyle że to tylko część prawdy.

Na przykład w swoim artykule dla „National Post” były ambasador Kanady w Afganistanie Chris Alexander wezwał festiwal do niewyświetlania filmu, wyszczególniając wszystkie obecne w nim manipulacje. Przypomniał również przeszłość reżyserki i zadał oczywiste pytanie:

„Czy osoba, która przez wiele lat pracowała dla propagandowego kanału, może tworzyć niezależne treści?”

Myślę, że właśnie takie wypowiedzi ekspertów [w tym ukraińskich polityków i dyplomatów – red.] zaważyły na decyzji kierownictwa festiwalu filmowego. A że nie mogło ono napisać: „odwołujemy”, posłużyło się miękkim: „odkładamy”. To zasługa tych wszystkich, którzy wyszli protestować, pisali listy i komentarze. Wszystkich tych, którzy nie bali się zabrać głosu.

Siła ludzi zjednoczonych we wspólnym celu jest imponująca. Ale nie możemy odpuścić: musimy wprowadzić śledztwo w tej sprawie do domeny publicznej. By pomóc ludziom na Zachodzie w zrozumieniu, o co w tym wszystkim chodzi, możemy na przykład zorganizować pokaz tego filmu połączony z dyskusją na temat tego, jak działa propaganda.

20
хв

„Dobrzy rosyjscy chłopcy” wkraczają do zachodnich kin. Ale Ukraińcy w Kanadzie dają im odpór

Anna Palenczuk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Malta Festival 2024: kobiety, Ukraina, wojna. For love!

Ексклюзив
Miłość w Tinderze
20
хв

Przygody Ukrainek na Tinderze: Hiszpania

Ексклюзив
Miłość w Tinderze
20
хв

Przygody Ukrainek na Tinderze. Randki z włoskimi synkami mocnych matek

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress