Exclusive
20
min

Trzeba odebrać Rosji poczucie pewności

Jak 30-milionowa Ukraina, niszczona i mordowana od 10 lat, ma wygrać wojnę ze 130-milionowym agresorem – skoro ta wojna ma według zachodnich sojuszników toczyć się tylko na jej terytorium? Emanuel Macron zdaje się być jedynym, który pojął absurdalność takiego podejścia

Witalij Portnikow

The Wall Street Journal (WSJ): Macron rozmawiał z Bidenem i Scholzem o zmianie strategii Zachodu wobec wojny w Ukrainie. Fot: Ludovic MARIN / AFP/East News

No items found.

Z każdą nową informacją na temat oświadczenia prezydenta Francji Emmanuela Macrona o możliwości obecności wojsk NATO na Ukrainie staje się jasne, że nie było to spontaniczne oświadczenie, które miało nadać wagę lutowemu szczytowi w sprawie Ukrainy w Paryżu. Nie była to też próba zdobycia przywództwa wśród europejskich przywódców. I nie chodziło nawet o wykorzystanie kwestii ukraińskiej w krajowym kontekście politycznym przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, które zawsze są demonstracją wpływów Marine Le Pen i jej zwolenników.To była próba radykalnej zmiany taktyki.

Zastąpienie demonstracji nieuczestniczenia Zachodu w konflikcie z Rosją w jakichkolwiek okolicznościach polityką strategicznej niepewności, która sprawiłaby, że Putin zacząłby myśleć o konsekwencjach swoich działań w Ukrainie, zacząłby obawiać się eskalacji konfliktu, bezpośredniego starcia z krajami zachodnimi. Nie chodzi o to, by go zastraszyć, ale by postawić go w sytuacji niepewności. Takiej samej, w jakiej są zachodni przywódcy, gdy zastanawiają się, czy przywódca Kremla jest gotowy do użycia broni jądrowej lub przekroczenia granic państw bałtyckich lub Polski w krytycznym momencie.

AMacron nie znalazł jednak zrozumienia u prezydenta USA Josepha Bidena czy kanclerza Niemiec Olafa Scholza – zarówno na poziomie dwustronnych konsultacji, jak na szczycie w Paryżu. Francuski prezydent usłyszał od swoich partnerów, że nie chcą tworzyć jakiejkolwiek niepewności

Wręcz przeciwnie: potrzebujemy całkowitej pewności. Putin musi mieć pewność, że kraje zachodnie nie chcą bezpośredniego konfliktu z Rosją, nie chcą przeniesienia wojny na terytorium Rosji. One tylko pomagają Ukrainie oprzeć się agresorowi, to wszystko – takie oświadczenia padły na szczycie w Paryżu. Dlatego sekretarz stanu USA Anthony Blinken powiedział, że Waszyngton sprzeciwia się atakom na rosyjskie rafinerie ropy naftowej. A kanclerz Scholz nadal odmawia dostaw [rakiet dalekiego zasięgu – red.] Taurus, by nie stwarzać wrażenia bezpośredniego konfliktu.

WSJ: Macron uważa, że kraje zachodnie powinny zająć pozycję strategicznej niepewności w relacjach z Rosją. Fot: Shutterstock

W ten sposób Putin, który nie ma „czerwonych linii”, zdaje sobie sprawę, że ma do czynienia z Zachodem, który ma liczne „czerwone linie”: bezpośredni konflikt z Rosją, uderzenia na terytorium Rosji, przeniesienie wojny na terytorium Rosji...

Są czerwone linie, ale nie ma strategicznej niepewności. Strategiczna niepewność pozostaje monopolem Putina

I tak oto zachodni przywódcy wpędzają się w prawdziwą pułapkę. Prezydent Biden popiera Ukrainę, chce zapewnić jej pomoc i widzi ją w NATO. Sprzeciwia się jednak przenoszeniu wojny na terytorium Rosji i podkreśla, że warunkiem przystąpienia Ukrainy do Sojuszu musi być jej zwycięstwo nad Rosją. Jak ma wyglądać to zwycięstwo, skoro wojna ma toczyć się wyłącznie na terytorium Ukrainy? W jaki sposób 30-milionowy kraj, w którym konflikt trwa od 10 lat, kraj o zniszczonej infrastrukturze i z licznymi ofiarami śmiertelnymi, ma pokonać kraj 130-milionowy, w którym – z punktu widzenia Zachodu – powinien panować pokój?

Zwłaszcza że nawet próby zniszczenia jego gospodarki – cóż, rozumiemy, że żaden dron nie może całkowicie zniszczyć rafinerii ropy naftowej, ale rakieta może w połowie zniszczyć elektrownię wodną Dnipro – irytują zachodnich partnerów Ukrainy.

Jak więc i gdzie wygrać? Czy tylko poprzez wyparcie rosyjskiej armii z ukraińskiej ziemi? Ale jeśli ta armia ma zasoby na terytorium własnego państwa, dlaczego miałaby się spieszyć z opuszczeniem tej ziemi?

Macron próbuje wydostać się z tej pułapki, przynajmniej poprzez stworzenie nowych okoliczności w wojnie. I nie chodzi o to, że Rosjanom to nie przeszkadza – przeszkadza, i to bardzo. Oświadczenia francuskiego prezydenta spotkały sięna Kremlu z histerią, a Władimir Putin ponownie zaczął grozić bronią jądrową. Innego dnia, po raz pierwszy od półtora roku, ministrowie obrony Rosji i Francji rozmawiali ze sobą. Widzimy więc, że nawet sugestia o możliwości pojawienia się wojsk NATO [w Rosji – red.] wywołuje strach w Moskwie. Ale zachodni przywódcy nie chcą straszyć Putina. Nie chcą nawet zmuszać go do myślenia o przyszłości.

Wolą pozostać uwięzieni w sytuacji, w której wojna w Ukrainie zagraża tylko Ukrainie – no i trochę Rosji, o ile ona również zostanie w tej wojnie wyczerpana.

Same kraje zachodnie nie są w niebezpieczeństwie. Ich głównym zadaniem jest pomoc, ale już nie stwarzanie niebezpieczeństwa bezpośredniego konfliktu. I chociaż historia wszystkich wojen uczy nas, że to właśnie takie rozumienie sytuacji podsyca apetyt agresora i ostatecznie prowadzi do bezpośredniego konfliktu, nikt nie chce pamiętać o historii.

Cóż, z wyjątkiem prezydenta Macrona.

Rosja rozpoczęła nową kampanię propagandową przeciwko Francji, Macronowi i UE. Zdjęcie: Shutterstock
No items found.

Ukraiński publicysta, pisarz i znany dziennikarz, który od ponad 30 lat pracuje w demokratycznych mediach Europy Środkowo-Wschodniej. Jest autorem setek artykułów analitycznych w mediach ukraińskich, białoruskich, polskich, rosyjskich, izraelskich i bałtyckich. Jest prezenterem na kanale Espresso TV, ma własny kanał na YouTube i współpracuje z ukraińskimi i rosyjskimi serwisami Radia Wolna Europa. Prowadzi program "Drogi do wolności", poświęcony Ukrainie po Majdanie i przestrzeni poradzieckiej. Jest ona obecnie nadawana ze Lwowa jako wspólny projekt Radia Wolna Europa, "Nastojaszczeje Wriemia" i kanału Espresso TV.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Projekt badawczy „Historia Ukrainy: inicjatywa globalna”, który został zaprezentowana w Kijowie pod koniec września, jest już od dawna spóźniony. Zachodni intelektualiści i elity polityczne powinny wreszcie zrozumieć różnice między Ukrainą a Rosją – że to nie ci sami ludzie, nie ten sam język, a na pewno nie ten sam poziom determinacji do wszczynania wojen.

W ciągu zaplanowanego na trzy lata programu historycy przeprowadzą dziesiątki niezależnych badań, obejmujących okres od pierwszych śladów cywilizacji do dnia dzisiejszego.

Inauguracja projektu „Historia Ukrainy: inicjatywa globalna”. Zdjęcie: Akademia Dyplomatyczna przy Ministerstwie Spraw Zagranicznych Ukrainy

„Tematy badań będą obejmować początki osadnictwa, rozprzestrzenianie się języków indoeuropejskich, stosunki między klasyczną Grecją a regionem Morza Czarnego, Europę wikingów, stosunki między Bizancjum a Kijowem oraz współczesne kwestie budowania narodów i imperiów” – czytamy w opisie ambitnego projektu.

Z wielu względów – politycznych, finansowych, ideologicznych – elity rządzące w Ukrainie nigdy nie przemyślały własnego dziedzictwa historycznego

Nigdy nie zgromadziliśmy utalentowanych ukraińskich historyków, by postawić przed nimi ważne zadanie wyjaśnienia tysiącletniego dziedzictwa lokalnych terytoriów i uświadomienia zachodnim kolegom po fachu, że istnieje odrębny ukraiński naród, z niezwykłą historią budowania własnej państwowości i chroniącej ją siły militarnej.

Podczas gdy Ukraińcy nie mieli czasu na zagłębianie się w siebie, rosyjska propaganda promowała własne narracje. Nic dziwnego, że przemówienia Joe Bidena czasami odnosiły się do „bliskich więzi rodzinnych między Rosjanami i Ukraińcami”. „The Economist”, skądinąd cenione medium, w jednym z artykułów ubolewał nad wzrostem nacjonalizmu w Ukrainie. Pisał również, że rosyjskojęzyczni obywatele Ukrainy mogą stać się bojownikami Putina.

To oznacza, że na Zachodzie nie ma zrozumienia, skąd pochodzą ci rosyjskojęzyczni obywatele. I dlaczego jest to temat do poważnych studiów nad imperialną polityką carskiej Rosji i stalinowskimi represjami

Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: „Czym jest Ukraina?” nasiliło się po tym jak rosyjski dyktator Władimir Putin udzielił w lutym 2024 roku wywiadu Tuckerowi Carlsonowi, trumpiście i wielbicielowi teorii spiskowych. Kremlowski agresor chciał się w nim zaprezentować się jako zbawca chrześcijaństwa i nowy przywódca wschodnich Słowian.

Ale od samego początku coś poszło nie tak, a sam gospodarz rozmowy, z natury cyniczny, był wyraźnie zażenowany. Putin przyniósł bowiem ze sobą jakieś kwity, które rzekomo „potwierdzają prośbę Bohdana Chmielnickiego o wzięcie pod silną opiekę moskiewskiego cara południowych terytoriów ziem rosyjskich ”.

Nie były to jednak skany jakichś nieznanych dokumentów, lecz zwykłe wydruki tekstów napisanych w programie Microsoft World, co pachnie bezczelnym fałszerstwem

Projekt uruchomienia zespołu badawczego jest więc bardzo na czasie. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę to, jak rosyjska propaganda działa na młodych ludzi, którym od dzieciństwa wbija się do głów, że przed przybyciem Rosji na okupowanych obecnie terytoriach Ukrainy nie było cywilizacji ani kultury.

Jak trafnie zauważa Anton Pawluszko, znany ukraiński analityk OSINT [biały wywiad – red.] w InformNapalm, „obecne pokolenie orków zostanie zastąpione przez jeszcze bardziej zdeprawowane pokolenie”.

Timothy Snyder, amerykański historyk, specjalista w dziedzinie dziejów Europy Środkowej i Wschodniej, Związku Radzieckiego i Holokaustu, przedstawił kilka uwag na temat tego, czym przede wszystkim interesują się jego koledzy.

Timothy Snyder. Zdjęcie: Akademia Dyplomatyczna przy Ministerstwie Spraw Zagranicznych Ukrainy

Snyder uważa, że trwająca od ponad dwóch i pół roku wojna na pełną skalę uświadomiła wielu ludziom fakt, że Ukraina w ogóle istnieje. Teraz grupa naukowców proponuje tę kwestię rozwinąć, wyjaśniając, dlaczego jest ważna. Co robili tu starożytni Grecy? Jaki ślad pozostawili po sobie Scytowie? Jak ostatecznie wpłynęło to na oblicze dzisiejszej Europy – tradycje handlu, dyplomacji i sojuszy międzypaństwowych?

„Cała metoda nauczania historii Europy Wschodniej opiera się na rosyjskiej konstrukcji imperialnej. W rezultacie od Kalifornii po Niemcy nauczamy historii zgodnie z koncepcją, że to, co zaistniało w Kijowie i na Rusi 1000 lat temu, jest w jakiś sposób dzisiejszą Rosją” – opisuje główny problem zachodnich uniwersytetów w wywiadzie dla Liga.net Timothy Snyder. „Musimy z tym skończyć” – dodaje.

Celem projektu „Ukraińska historia: inicjatywa globalna” jest więc pokazanie, że ukraińska historia jest w rzeczywistości znacznie szersza niż Ukraina, znacznie szersza niż Rosja. I że jest powiązana z prawie wszystkim, co ważne w historii Europy i świata

Trzeba go zrealizować, by stworzyć lepszą alternatywę dla historii Putina i Miedwiediewa, którzy zdążyli już powiedzieć każdemu politykowi na świecie, że wszystko, co rosyjskie, w Ukrainie było i będzie.

Zachodni historycy obiecują dzieło liczące 3 miliony słów, czyli prawie 8500 stron wielkoformatowej książki. Jest jednak mały problem: to będzie historia Ukrainy pochodząca od zachodnich ekspertów i uwzględniająca to, jak widzą nas w swoim kontekście historycznym.

Aby ta praca była obiektywna, Ukraińcy też powinni przemyśleć swoje dziedzictwo. Jako niepodległy naród, jako ludzie, którzy wraz z Polakami i Litwinami zbudowali dwa silne państwa: Wielkie Księstwo Litewskie i Rzeczpospolitą Obojga Narodów.

Ważne jest, by zrozumieć swoje miejsce na mapie – aby nie stać się populacją funkcjonującą poza polityką, której nie obchodzi, pod jaką flagą żyje

Przez tak długi czas Ukraińcom wmawiano, że są narodem biernym, który przed II wojną światową nigdy nie walczył, że wielu zapomniało o tradycji armii, o doświadczeniu kampanii pod Azowem i Moskwą, o długiej wojnie z bolszewikami i o podziemnym ruchu oporu w XX wieku. Wszystko to sprawiło, że nasi politycy byli infantylni w budowaniu państwa, a nasza ludność (nie naród) bała się dać dodatkową hrywnę na rozwój własnej armii.

Wielotomowa historia Ukrainy pióra zachodnich uczonych może być w przyszłości krytykowana. Głównie dlatego, że nie skupia się na narodzie ukraińskim, a raczej na terytorium Ukrainy jako arenie wydarzeń europejskich.

Powinniśmy jednak potraktować to jak impuls do trzeźwej debaty i inspirację dla innych autorów do napisania własnej historii Ukrainy. Coś zapewne trafi do kosza, ale na pewno coś zostanie opublikowane i przetłumaczone na angielski.

I w końcu zmieni to smutny stan rzeczy, w którym encyklopedie dla dzieci w Wielkiej Brytanii wciąż używają rosyjskich transkrypcji nazw „Kijów” i „Charków”, a Ruś Kijowską nazywają „Rosją Kijowską”

Kiedy ukraińskie matki po raz pierwszy zauważyły te przeinaczenia, skontaktowały się z wydawnictwem, które wspomniane encyklopedie produkuje. Jednak tamtejsi biznesmeni przez długi czas ignorowali ich skargi. Zareagowali dopiero w 2024 roku, gdy skontaktowała się z nimi ambasada Ukrainy.

Teraz wydawnictwo obiecuje wypuścić poprawioną wersję.

Historia napisana przez Timothy'ego Snydera, Serhija Płochija, Anne Applebaum i innych uczonych z Zachodu nie rozwiąże wszystkich problemów związanych z dziedzictwem historycznym, o które Rosja prowadzi ludobójczą wojnę przeciwko jego twórcom, Ukraińcom. Istnieją jednak szanse na to, że ukraińskie dzieci za granicą nie będą już karmione fałszywkami o „Annie, rosyjskiej królowej Francji” i o tym, że „tylko Rosjanie zwyciężyli w II wojnie światowej”.

A analitycy szanowanych zachodnich mediów nie będą szermować stwierdzeniami o „ukraińskim nacjonalizmie”

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę” realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Historia na nowo. Jak zachodni naukowcy mogą uciszyć „historyka” Putina?

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Odnieśliśmy małe zwycięstwa w usprawnianiu systemu edukacji ukraińskich dzieci w Polsce i w obronie ich praw.

Zgodnie z nowym rozporządzeniem polskiego Ministerstwa Edukacji Narodowej z 26 sierpnia ukraińscy licealiści, którzy mieszkają w Polsce i uczą się online w ukraińskich szkołach, mogą nadal to robić. Ich rodzice nadal będą otrzymywać pomoc finansową. Głównym warunkiem jest rejestracja w polskich agencjach rządowych i zdanie zewnętrznych, niezależnych testów w przyszłym roku.

To ważny punkt, ponieważ po przyjęciu i podpisaniu latem polskiej ustawy kwestia ta pozostawała przez pewien czas nierozwiązana. Niestety, nie wszystkie punkty rozporządzenia polskiego ministerstwa są jasne, a pytania pojawiają się zarówno ze strony polskich urzędników, jak ukraińskich uchodźców.

Ukraińscy rodzice w Polsce są zdezorientowani. Media podają różne informacje o tym, kiedy wspomniane prawo do otrzymywania przez Ukraińców pomocy finansowej wygaśnie

Niektórzy uważają, że nastąpi to dopiero jesienią 2025 roku, podczas gdy inni są przekonani, że 800 złotych przestanie być wypłacane już teraz, jesienią 2024 roku. Uważnie śledzę ten temat, pozostając w kontakcie z polskimi urzędnikami i ukraińskim Ministerstwem Edukacji. Gdy tylko otrzymam dokładne i zweryfikowane informacje, na pewno poinformuję o tym na moim kanale na YouTube.

W tej historii chciałbym zwrócić uwagę na odpowiedzialne i przyjazne podejście polskiego ministerstwa, a także osobiście – wiceminister edukacji Joanny Muchy.

W każdym razie postęp, jaki już poczyniliśmy w tej trudnej sprawie, pokazuje, że obrona interesów i przedstawianie uzasadnionego stanowiska w obronie ukraińskich uchodźców ma sens.

Zaskakujące jest to, że wspomniane problemy wciąż pozostają nierozwiązane przez nasz rząd, który po prostu zrzucił odpowiedzialność na polskich urzędników i ukraińskich rodziców

Przed inwazją Polska była głównym celem ukraińskiej migracji zarobkowej. Migracja ta miała jednak głównie charakter sezonowy. Niewiele osób przyjeżdżało do Polski jako rodziny, więc polskie władze nie regulowały kwestii edukacji naszych dzieci.

Dziś w Polsce mieszka prawie 900 000 Ukraińców, a prawie 200 000 z nich to uczniowie i studenci. Przez długi czas polskie władze przymykały oko na to, że nie uczęszczają oni do miejscowych szkół, co szkodziło nie tylko ich edukacji, ale także socjalizacji. To nie mogło trwać wiecznie.

Większość ukraińskich dzieci uczy się w województwie mazowieckim wraz z Warszawą. Zdjęcie: Władysław Czulak/Agencja Wyborcza.pl

Polacy czują się odpowiedzialni nawet za cudze dzieci. Oto co na ten temat mówi wiceminister edukacji Joanna Mucha: „1 września zaprosiliśmy te dzieci do polskich szkół. Chcemy, żeby miały równe szanse edukacyjne, żeby były bezpieczne i pod właściwą opieką”.

Dlaczego Polacy tak długo zwlekali z tą decyzją? Być może nie chcieli stosować środków represyjnych, takich jak anulowanie płatności dla tych, którzy odmówią uczęszczania do polskiej szkoły. Ale musiała istnieć alternatywa ze strony ukraińskiego Ministerstwa Edukacji.

Niestety, ukraińskie władze po prostu zgodziły się z decyzją Polaków i zaczęły ich do tego aktywnie zachęcać. Bo chciały wreszcie pozbyć się problemu edukacji ukraińskich dzieci, który całkowicie zrzuciły na barki Polaków i rodziców. Jeśli przypomnimy sobie również o ograniczeniu edukacji online przez nasze ministerstwo w kontekście kryzysu demograficznego, w rzeczywistości mamy sabotaż przeciwko naszej przyszłości.

Już teraz mamy przypadki, że nasze dzieci po pójściu do polskiej szkoły odmawiają powrotu do Ukrainy w przyszłości. Rodzice obawiają się, że ich dzieci zasymilują się w polskiej szkole i zapomną o swojej ojczyźnie

Polskie Ministerstwo Edukacji Narodowej jest świadome tych obaw, dlatego polska wiceminister uspokoiła ukraińskich rodziców: „Dzieci z Ukrainy, które uczęszczają do polskich szkół, zachowają swoją tożsamość. Integracja, a nie polonizacja. W przyszłości te dzieci będą mogły zarówno budować nasz kraj, Polskę, jak wrócić do Ukrainy, by ją odbudować”.

To ważna deklaracja polityczna i dobrze, że polskie władze rozumieją, jak ważne jest zachowanie tożsamości ukraińskich dzieci.

Chciałbym jednak w końcu usłyszeć o planach ukraińskich władz, jak zamierzają się zaangażować. Czy będą jakieś programy, kursy, szkoły online? Kto będzie za to odpowiedzialny?

Nasz rząd na pokaz ogłosił utworzenie Ministerstwa Powrotu Ukraińców – a następnie natychmiast o tym pomyśle zapomniał; projekt budżetu na przyszły rok nie przewiduje dla nie żadnych środków. Sprawa musi zostać rozwiązana przez parlament. Jeszcze latem zarejestrowałem projekt ustawy o podstawach polityki demograficznej, który przewiduje strategię i narzędzia pozwalające uniknąć katastrofy demograficznej. Wzywam posłów do wykazania się odpowiedzialnością za przyszłość Ukrainy i ostateczne przyjęcie ustawy w parlamencie.

20
хв

Edukacja dla uchodźców: Czy Ukraina na tym straci?

Mykoła Kniażycki

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Legion Ukraiński w Polsce rozpoczyna rekrutację ochotników

Ексклюзив
20
хв

Historia na nowo. Jak zachodni naukowcy mogą uciszyć „historyka” Putina?

Ексклюзив
20
хв

Edukacja dla uchodźców: Czy Ukraina na tym straci?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress