Exclusive
20
min

Polacy znów blokują granicę

W reakcji na orzeczenie polskiego sądu, który uchylił decyzję wójta zakazującą prowadzenie przez przewoźników protestu na granicy, 18 grudnia polscy przewoźnicy wznowili blokadę granicy polsko-ukraińskiej

Witalij Portnikow

18 grudnia wznowiono blokadę przejścia granicznego Dorohusk-Jahodyn. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Teraz wszystkie ważne punkty transportu towarów przez granicę między Ukrainą a Polską zostaną zablokowane. Co więcej, organizatorzy blokady podkreślają, że zamierzają ją kontynuować co najmniej do 8 marca przyszłego roku. Witalij Portnikow, ukraiński publicysta i dziennikarz, napisał o tym w swoim felietonie dla Espreso.tv.

Jak powszechnie wiadomo, blokada granicy polsko-ukraińskiej to nie tylko protest ekonomiczny, ale także ważny element walki politycznej w Polsce. Organizator blokady jest związany ze skrajnie prawicowymi siłami politycznymi w Polsce, zjednoczonymi w partii Konfederacja, która do ostatnich wyborów parlamentarnych w Polsce była uważana za prawdopodobnego partnera PiS w nowej koalicji rządzącej - gdyby obie te siły polityczne miały wystarczającą liczbę głosów, by utworzyć nowy rząd. Wybory parlamentarne, jak wiemy, zakończyły się jednak zwycięstwem demokratycznej opozycji, której lider Donald Tusk został wybrany nowym premierem Polski. Jednocześnie ważne jest, aby zdać sobie sprawę, że procesy wyborcze w Polsce nie zakończyły się, ale dopiero się zaczynają - po wyborach parlamentarnych odbędą się wybory samorządowe, a następnie prezydenckie - a walka między dwoma głównymi obozami politycznymi będzie się tylko nasilać, co leży w interesie polskiej prawicy, która straciła władzę. W interesie Konfederacji, której wielu liderów i działaczy podejrzewanych jest o intensywne kontakty polityczne i sympatie z Kremlem, jest pogorszenie stosunków polsko-ukraińskich i osłabienie pozycji nowego rządu.

Chciałbym przypomnieć, że w przededniu swojej dymisji były premier Polski Mateusz Morawiecki opowiedział się za nałożeniem ograniczeń na transport produktów z Ukrainy do Polski i faktycznie poparł strajk przewoźników. Jego rząd nie zrobił praktycznie nic, by powstrzymać ten proces, który już wpłynął na polską gospodarkę. Teraz stanie się dokładnie to, do czego dążyła polska prawica w walce ze swoimi następcami w Radzie Ministrów: powstanie spuścizna, która będzie dość trudna do pokonania. Zwłaszcza jeśli mówimy o nowym rządzie, który składa się z przedstawicieli różnych sił politycznych zjednoczonych głównym celem: pozbawieniem władzy Prawa i Sprawiedliwości, kierowanego przez Jarosława Kaczyńskiego. Przedstawiciele partii, które utworzyły koalicję, mogą mieć bardzo różne stanowiska, jeśli chodzi nie tylko o stosunki polsko-ukraińskie, ale także o to, jak powinna rozwijać się polska gospodarka, jak powinna rozwijać się integracja europejska sąsiednich krajów i jak polska gospodarka powinna radzić sobie z możliwą konkurencją ze strony sąsiadów na wschodzie.

W ten sposób w pierwszych tygodniach urzędowania Donalda Tuska na stanowisku premiera Polski pojawił się nowy poważny kryzys w stosunkach polsko-ukraińskich. Kryzys ten jest spowodowany nie przez obecny polski rząd, ale przez jego poprzedników oraz skrajnie prawicowe i prorosyjskie siły polityczne, które zrobią wszystko, co możliwe i niemożliwe, aby pomóc Władimirowi Putinowi wygrać wojnę z Ukrainą. A do tego, jak rozumiemy, potrzebne jest zablokowanie granicy przez kogoś na Zachodzie i zrobienie czegoś na zachodnich granicach Ukrainy, aby pogorszyć gospodarkę naszego kraju. Jak widać, działacze Konfederacji radzą sobie z tą misją, co jest źródłem szczerego podziwu rosyjskich przywódców politycznych. Pojawia się jednak oczywiście pytanie, jak ten problem zostanie teraz rozwiązany. Przed objęciem stanowiska szefa polskiego rządu Donald Tusk obiecał, że będzie w stanie przezwyciężyć ten kryzys. Jednak do tej pory nowy polski premier nie przedstawił konkretnego planu, w jaki sposób można przezwyciężyć ten kryzys, z kim i kto powinien negocjować. Czy polski rząd jest z organizatorami tego protestu? Musimy przy tym pamiętać, że ci organizatorzy są wrogo nastawieni do polskiego rządu i zrobią wszystko, by ograniczyć jego polityczne możliwości. To jest też ich ważny cel przed wyborami samorządowymi, w których chcieliby się odegrać na rządzie i pokazać, że porażka prawicy w wyborach do Sejmu to przypadkowy epizod w historii politycznej Polski. I że wkrótce siły polityczne, które rządziły krajem przez osiem trudnych lat z rzędu, wrócą i zmienią Polskę w pożądanym przez siebie kierunku: jak najdalej od Europy, jak najdalej od prawdziwego porozumienia polsko-ukraińskiego. Do stołu negocjacyjnego powinni usiaść przedstawiciele rządu ukraińskiego, przedstawiciele rządu polskiego i przedstawiciele organizacji, które organizowały protest przewoźników.

Nawiasem mówiąc, polscy rolnicy również próbują przyłączyć się do tego protestu, ponieważ jako pierwsi działali w sposób, który uczyniłby oczywistym to, że polska gospodarka cierpi z powodu ukraińskiej konkurencji - choć to kłamstwo. Co więcej, organizatorzy protestów sami stwarzają poważne problemy polskiej gospodarce: likwidują miejsca pracy i umożliwiają innym krajom sąsiadującym z Ukrainą czerpanie zysków z transportu. Wszyscy w Polsce zdają sobie z tego sprawę, ale samo zrozumienie nie zakończy kryzysu. Trzeba szukać możliwości oddzielenia skrajnie prawicowych, prorosyjskich, w gruncie rzeczy antypolskich protestujących od tych, którzy naprawdę wierzą, że ukraiński transport czy ukraińskie zboże zagraża polskiej gospodarce. Chodzi o stworzenie odpowiednich mechanizmów ekonomicznych, które powinny pomóc polskim przewoźnikom i polskim rolnikom przynajmniej w czasie wojny rosyjsko-ukraińskiej. Bo nie wiemy, jak będą wyglądały ograniczenia dla produktów ukraińskich, kiedy ta wojna się skończy. O tym też musimy dzisiaj myśleć. Największym problemem jest to, że Ukraina w czasie wojny w zasadzie stała się częścią Unii Europejskiej z gospodarczego punktu widzenia. Wszystkie restrykcje zostały zniesione i wtedy pojawia się prosty, rodzący dość poważny dylemat: albo przywrócić te restrykcje, albo przypomnieć sobie, że kiedy Ukraina stanie się członkiem UE, nie będzie już żadnych restrykcji, bez względu na to, co myślą polscy politycy, rolnicy, przewoźnicy i wszyscy inni. To jest stanowisko, które należy przyjąć przy rozwiązywaniu konfliktu, tak dziś niebezpiecznego dla ukraińskiej gospodarki i stosunków między Kijowem a Warszawą.

No items found.

Ukraiński publicysta, pisarz i znany dziennikarz, który od ponad 30 lat pracuje w demokratycznych mediach Europy Środkowo-Wschodniej. Jest autorem setek artykułów analitycznych w mediach ukraińskich, białoruskich, polskich, rosyjskich, izraelskich i bałtyckich. Jest prezenterem na kanale Espresso TV, ma własny kanał na YouTube i współpracuje z ukraińskimi i rosyjskimi serwisami Radia Wolna Europa. Prowadzi program "Drogi do wolności", poświęcony Ukrainie po Majdanie i przestrzeni poradzieckiej. Jest ona obecnie nadawana ze Lwowa jako wspólny projekt Radia Wolna Europa, "Nastojaszczeje Wriemia" i kanału Espresso TV.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

20 lat temu rozpoczęła się Pomarańczowa Rewolucja. Ostatnie dwie dekady zatarły w zbiorowej pamięci szczegóły tego wydarzenia, które w było najbardziej spektakularnym owocem pierwszych 13 lat niepodległości Ukrainy. Wiele rzeczy związanych z tamtymi wydarzeniami jest dziś postrzeganych w uproszczony sposób.

Faktem pozostaje jednak to, że wydarzenia Pomarańczowego Majdanu były potężnym aktem sprzeciwu ludzi, którzy wyszli bronić swojego wyboru i swoich praw

Wiktor Juszczenko pięknie „poszedł w prezydenty". 4 lipca 2004 r. Rozśpiewany plac, on w białej koszuli, mnóstwo ludzi w haftowanych koszulach. Pomarańczowe flagi, letnie słońce i błękitne niebo. Juszczenko mówi, że my, Ukraińcy, mamy prawo do godnej przyszłości. Każde jego słowo rezonuje – natchnione twarze i uśmiechy, nadzieja w oczach. Gra muzyka, w tym moje „Nadchodzimy” i „Nie bój się żyć”.

Ukraińcy kojarzyli Wiktora Juszczenkę z europejskim wektorem rozwoju – odejściem od imperialnego sąsiada i uzyskaniem prawdziwej niepodległości. Ukraina zaczęła odrywać się od Rosji. Systemy polityczne obu krajów rozwijały się w różny sposób, konieczne więc było zdefiniowanie pomysłów na naszą przyszłość. Wiktor Juszczenko i Wiktor Janukowycz mieli oczywiście różne poglądy w tej sprawie.

Juszczenkę poznałam w 1999 roku. Wcześniej, w 1989 r., w Czerniowcach była „Czerwona Ruta” [piosenka napisana przez Wołodymyra Iwasiuka w 1968 r., jedna z najbardziej popularnych piosenek ukraińskich – red.]. „Ruta” w Zaporożu, której odegranie na stadionie Wiaczesława Czornowiła zbiegło się z początkiem zamachu stanu w 1991 roku. Studencki strajk głodowy, protesty w Charkowie oraz proukraińskie nastawienie ludzi i ukraińska muzyka – wszystko to było ignorowane.

Spotkanie z Wiktorem Juszczenką zainspirowało mnie, dało mi siłę i nadzieję, że ukraiński przywódca może być inny. Nowoczesny, inteligentny, ukraiński i europejski jednocześnie

Przed tym spotkaniem byłam bliska rozpaczy. Panowało lekceważące podejście do wszystkiego, co ukraińskie. Wielu tak zwanych liderów często demonstrowało swoją wiernopoddańczość i upokarzało się przed „starszym bratem”. Nigdy nie skłaniałam się w stronę „ruskiego miru” (jak się okazało, miałam rację). Spotkanie z Juszczenką zrobiło na mnie ogromne wrażenie, wsparło mnie i dało mi siłę, by trwać przy swoim.

Powiedział mi wtedy: „Dziękuję ci za to, co robisz. To ważne dla Ukrainy i narodu ukraińskiego”. Na długo przed wyborami prezydenckimi w 2004 roku byłam po tej samej stronie barykady co on. Był osobą, z którą wyobrażałam sobie przyszłość Ukrainy. Ufano mu. Był szanowany. Lubiłam go za szczerość i autentyczność.

Bardzo dobrze pamiętam wiec na placu Europejskim, kiedy Wiktor Juszczenko, z oszpeconą twarzą, po raz pierwszy po otruciu przemawiał do ludzi. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że zawartość dioksyn w jego krwi tysiąckrotnie przekraczała normę. Nadal nie jest jasne, co wydarzyło się podczas tej kolacji, na której rzekomo doszło do otrucia. Niestety w najnowszej historii Ukrainy jest wiele pytań bez odpowiedzi.

Chcieli zabić, czy tylko oszpecić bądź przestraszyć Juszczenkę? Czegokolwiek chcieli, ostatecznie przyniosło to odwrotny skutek

21 listopada 2024 r. odbyła się druga tura wyborów prezydenckich. Wraz z innymi muzykami głosowałam w lokalu wyborczym w budynku związków zawodowych za Wiktorem Juszczenką. Byliśmy tam, by go wesprzeć. Wieczorem zebraliśmy się w sztabie i już wtedy pojawiły się dowody na liczne fałszerstwa. W nocy 22 listopada ludzie zaczęli budować scenę pod gołym niebem. Gdy obudziłam się nazajutrz rano, natychmiast poszłam na Majdan, gdzie zobaczyłam wielu przyjaciół i podobnie myślących ludzi.

Stałam na Majdanie i widziałam oczy ludzi. Przychodzili z dziećmi, które niosły pomarańczowe zabawki. Tak było każdego kolejnego dnia. Było dużo muzyki i przemówień ze sceny, a na Chreszczatyku pojawiło się miasteczko namiotowe. Ludzie nie wiedzieli, co dzieje się w kuluarach, nie wiedzieli, że wszystko to trzyma się dosłownie na włosku, że wydarzenia mogą potoczyć się nie tak, jak chcą. Postrzegali to wszystko jako festiwal.

Później zdaliśmy sobie sprawę, jak zwodnicze było poczucie euforii, bezpieczeństwa i radości z bycia otoczonym przez podobnie myślących ludzi

Pomarańczowa Rewolucja była bezkrwawa, a to ma swoją cenę. Ceną za nieużywanie siły były konstytucyjne ustępstwa. Ukraina stała się republiką parlamentarno-prezydencką. Z czasem prezydent Juszczenko stracił część swoich uprawnień. Ci, którzy nazywają go „słabym prezydentem”, nie bardzo wiedzą, o czym mówią. On taki nie był. W rzeczywistości to niezwykle mądry, inteligentny, delikatny człowiek, wróg totalitaryzmu. Nie dopuścił do rozlewu krwi.

Ta rewolucja zmieniła mnie i nie tylko mnie – zmieniła kraj. Zmieniła rozumienie przez świat tego, czym jest demokracja i jak o nią walczyć. Ludzie w Ukrainie zdali sobie sprawę, że mogą wygrać, że ich wartości mają znaczenie. I że tych wartości mają wiele.

Pomarańczowa Rewolucja zmieniła bieg historii. Ukraińcy zdali sobie sprawę, że są siłą

Na scenie Majdanu śpiewałam piosenki „Idziemy” i „Nie bój się żyć”, które potem śpiewano podczas Rewolucji Godności. Dziewięć lat po Pomarańczowej Rewolucji Ukraińcom znowu przyjdzie bronić swojego wyboru. Rewolucja Godności będzie tragiczna, ale prawda zwycięży. Wschodni sąsiad nie odpuści, rok 2014 upłynie pod znakiem okupacji Krymu, tzw. ATO [operacja antyterrorystyczna na wschodzie kraju, prowadzona przez ukraińską armię przeciw prorosyjskim separatystom z obwodów donieckiego i ługańskiego – red.]  i wybuchu wojny.

A 24 lutego 2022 r. rozpocznie się inwazja Rosji. Od ponad tysiąca dni nasz kraj krwawo walczy o wolność i prawdziwą niepodległość.

Wszystkie zdjęcia dostarczone przez autorkę

20
хв

Pomarańczowa Rewolucja i ja

Maria Burmaka

Jeszcze niedawno tolerancja wobec różnych kultur i pielęgnowanie różnorodności były na Zachodzie normą. W 2024 r. nastroje antysemickie osiągnęły na świecie, także w krajach zachodnich, punkt krytyczny. I w sumie nic dziwnego, skoro według badań opinii publicznej 20% młodych Amerykanów nie wie, czym był Holokaust.

Ukraina pierwsza padła ofiarą wojny hybrydowej z wykorzystaniem uchodźców z Syrii, Iraku i Afganistanu. Jesienią 2015 roku uwaga świata została jednak przeniesiona z okupowanego Krymu i wojny w Donbasie na Aylana Kurdiego, trzyletniego chłopca z Syrii. Zdjęcie martwego dziecka na tureckiej plaży trafiło na czołówki większości mediów na świecie. Pod wpływem presji moralnej ówczesna kanclerz Niemiec Angela Merkel szeroko otworzyła drzwi Republiki Federalnej dla milionów ludzi o innej kulturze, innym światopoglądzie, a co najważniejsze – dla tych, którzy nie chcą uczyć się języka, akceptować kultury nowego kraju i chcą żyć według swoich praw.

Od 2021 roku nielegalni imigranci próbują przedostawać się przez granicę między Polską a Białorusią. Wojciech Olkuśnik/East News

Putin, Łukaszenka i ich chiński przyjaciel Xi Jinping wielokrotnie wykorzystywali nielegalnych imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu do testowania wytrzymałości europejskich granic. Przez całą jesień 2021 r. polscy strażnicy graniczni wyłapywali agresywnych przybyszów z Iraku i Afganistanu, którzy przez Polskę chcieli dostać się do hojnego niemieckiego państwa opiekuńczego. Teraz możemy przypuszczać, że to była przygrywka do okupacji Ukrainy, bo dla osi zła ważne było załamanie polskiej granicy, a w konsekwencji załamanie jakiejkolwiek pomocy dla Kijowa.

W tamtym czasie wielu krytykowało polski rząd za „okrucieństwo” wobec imigrantów. Doświadczenie pokazało, że postąpił właściwie

Nocą 8 listopada tego roku, po meczu piłkarskim Ajax – Maccabi Tel Awiw w Amsterdamie, grupa agresywnych palestyńskich kibiców – migrantów zaatakowała kibiców z Izraela. Żydzi byli bici, ścigani przez samochody, wrzucani do amsterdamskich kanałów i przeszukiwani w barach i hotelach. Stało się to w przeddzień rocznicy Nocy Kryształowej, nazistowskiego pogromu niemieckich Żydów w 1938 roku. Wiele osób zastanawiało się, jakie znaczenie miało to, że do ataku doszło w Holandii – kraju, którego premier Dick Schoof, oficer wywiadu i specjalista ds. zwalczania terroryzmu, wcześniej prowadził dochodzenie w sprawie zestrzelenia przez Rosjan nad Donbasem samolotu linii Malaysia Airlines 17 w lipcu 2014 r.

7 listopada izraelscy kibice zostali zaatakowani w Amsterdamie. Fot: Middle East Images/ABACA/Abaca/East News
Należy się spodziewać, że to pierwszy dzwonek i podobnych aktów przemocy i terroryzmu ze strony tych, którzy są zainteresowani zasobami Europejczyków, a nie dostosowaniem się do europejskiego stylu życia, będzie więcej

I wszyscy to czują. Niedawno upadł rząd w Niemczech. Rządząca koalicja rozpadła się, ponieważ kraj od lat tkwił w polityce migracyjnej pani Merkel. A budżet nie może już wspierać tych, którzy chcą bronić Palestyny w centrum Berlina. Co więcej, według badań socjologicznych Niemcy czują się zaniepokojeni i niepewni – więc stare partie, jak SPD czy CDU-CSU, będą musiały zająć się tym problemem, zanim zostanie on rozwiązany na ulicach przez skrajną prawicę.

Rosja i Chiny chcą zniszczyć starą Europę. I dopóki nie uda im się jej zająć, zadaniem numer jeden będzie topienie jej ulic we krwi. Dlatego antysemityzm i hasła, że Europa jest przeciwko różnorodności kultur i religii, są tak intensywnie rozpowszechniane za pośrednictwem mediów społecznościowych i podcastów.

Taka retoryka jest dobrą pożywką dla wojen hybrydowych przeciwko demokracji. Powrót Trumpa do władzy w Stanach Zjednoczonych stał się możliw, ponieważ zwykli Amerykanie czuli, że mniejszość narzuca im własne zasady. I że niszczy Amerykę, o jakiej marzą miliony.

Co zaskakujące, Unia Europejska w końcu uznały, że stanowczy opór Polski wobec masowego wpuszczania na jej terytorium nielegalnych imigrantów ma sens

W październiku 2024 r. przywódcy państw członkowskich UE wyrazili solidarność z Polską w walce z nielegalnymi migrantami, a także „determinację w zapewnieniu skutecznej kontroli zewnętrznych granic UE”. Niedawno polski rząd opracował strategię migracyjną, koncentrując się na obywatelach Afryki, Azji i Bliskiego Wschodu, którzy coraz częściej przyjeżdżają na polskie uczelnie jako studenci.

Przywódcy UE poparli Polskę w kwestii migrantów. fot: SAMEER AL-DOUMY/AFP/East News

„Naszym prawem i naszym obowiązkiem jest ochrona polskiej i europejskiej granicy. Jej bezpieczeństwo nie będzie przedmiotem negocjacji. Z nikim. Jest zadaniem do wykonania. I mój rząd to zadanie wykona” – napisał w mediach społecznościowych premier Donald Tusk.

Zgodnie z dokumentem to polski rząd będzie decydował, kogo na granicy zatrzymać, a kogo nie. A ci, którzy chcą zostać Polakami, będą musieli nauczyć się języka i przestrzegać polskiego prawa

W dłuższej perspektywie te doświadczenia są dla Ukrainy interesujące, ponieważ wraz z emigracją milionów Ukraińców z powodu wojny pojawia się kwestia siły roboczej. I tutaj od czasu do czasu zabierają głos eksperci, mówiący, w jaki sposób migranci z Azji Środkowej lub Pakistańczycy mogliby nam pomóc. Twierdzą, że mogliby być taksówkarzami i zastąpić kelnerów.

Tyle że dla kraju, który ma wiele problemów z bezpieczeństwem i chwiejną tożsamością narodową swojej ludności, to może być wyzwanie. Nie jesteśmy przecież zbyt dobrzy w radzeniu sobie z własnymi kolaborantami, którzy przez długi czas przebierali się za potężnych biznesmenów i mówili, że są za pokojem bez polityki. Inną sprawą byłaby konieczność walki z tymi, którzy mówiliby nam, jakie długie spódnice powinny nosić nasze kobiety czy latali do Omanu, by organizować akcje przeciwko żydowskim pielgrzymom.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

20
хв

Pogromy Żydów i agresywni migranci. Europą wstrząsają hybrydowe wojny „osi zła”

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Co będzie jutro?

Ексклюзив
20
хв

Z banku na front: Polka w ukraińskim wojsku

Ексклюзив
20
хв

Dmytro Łubinec: - Rosja tworzy izby tortur w każdej okupowanej osadzie

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress