Exclusive
Szkoła bez domu
20
min

Oswajamy dzieci z tym, że o pomoc można i trzeba prosić

Kiedy uruchomiliśmy linię dla dzieci z Ukrainy, telefon zaczął dzwonić od razu. W ostatnim miesiącu kontaktowało się z nami niemal tysiąc dzieci – mówi Anna Gierczuk, koordynatorka Programu Pomocy Telefonicznej Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.

Anna J. Dudek

Jeśli dziecko dzwoni do nas z jakimś tematem, to znaczy, że ten temat jest dla niego ważny. Jest zatem ważny także dla nas. Zdęcie: Shutterstock

No items found.

<frame>Tylko 49 proc. ukraińskich dzieci w wieku szkolnym, które z powodu wojny żyją w Polsce, uczęszcza do polskich szkół. A powinne do nich chodzić, żeby nie mieć wyrwy w edukacyjnym życiorysie i integrować się w polskim społeczeństwie. One jednak wolą uczyć się online w ukraińskich szkołach, bo w polskich czują się zagubione. Często są w kiepskiej formie psychicznej, nie znają wystarczająco dobrze polskiego, program szkolny nie jest przystosowany do ich poziomu wiedzy. Bywa, że padają ofiarami rówieśniczej przemocy. Czego potrzebujemy, żeby zachęcić dzieci do nauki w szkołach stacjonarnych? Jakie zmiany wprowadzić w modelu nauczania, jak pracować z dziećmi polskimi i ukraińskimi, żeby się integrowały? W redakcji sestry.eu wiemy, że to jeden z najważniejszych problemów uchodźczych i dlatego stworzyłyśmy cykl Szkoła bez domu. Opisujemy w nim kondycję naszych dzieci, polskie szkoły, współpracę ukraińskiego rządu z polskim. Sięgamy po dobre wzorce, rozmawiamy z nauczycielami, psychologami i urzędnikami. Jeśli masz problem z dzieckiem w szkole, wiesz, jak rozwiązać problem, jesteś rodzicem, nauczycielem, ekspertem – napisz do nas: redakcja@sestry.eu Jesteśmy dla Was. <frame>

Anna Gierczuk - z wykształcenia ekonomistka. Od lat związana z różnymi organizacjami pozarządowymi w Polsce. Od 2022 roku pełni funkcję koordynatorki Programu Pomocy Telefonicznej Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Od ponad 5 lat wspiera działania na rzecz uchodźców w Polsce.

Anna Gierczuk. Zdjęcie: archiwum prywatne

Telefon zaufania - 116 111 - działa od 16 lat. Stał się marką, miejscem, o którym wiedzą i dzieci, i dorośli. Kiedy zaczął działać telefon zaufania dla ukraińskich dzieci, tych, które przyjechały tu po rosyjskiej agresji na Ukrainę?

Program pomocy telefonicznej, w ramach którego Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę prowadzi telefon zaufania 116 111 dla dzieci i młodzieży oraz linię 800 100 100 dla osób dorosłych, w szczególności rodziców i nauczycieli, działa od 16 lat. W tym czasie rzeczywiście stał się instytucją i bezpieczną przystanią dla wielu dzieci i ich rodziców. Telefon dla dzieci z Ukrainy - kładziemy nacisk na to, by tak właśnie go określać, ponieważ w całej tej dużej grupie małych uchodźców i uchodźczyń są dzieci różnych narodowości; łączy je to, że mieszkały w Ukrainie i stamtąd przyjechały - uruchomiliśmy w czerwcu 2022 roku, cztery miesiące po inwazji.

Dlaczego nie natychmiast?

Mamy duże doświadczenie we wspieraniu dzieci, kiedy tego potrzebują, dlatego od razu dostrzegliśmy konieczność objęcia opieką i wsparciem dzieci z Ukrainy. Po inwazji, kiedy do Polski masowo przyjeżdżali uchodźcy - głównie uchodźczynie z dziećmi - wiedzieliśmy, że należy te dzieci, które nagle straciły swój dom, otoczenie, bały się o bliskich, nie miały absolutnie żadnego poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji, wspomóc. Może się wydawać, że ruszyliśmy z opóźnieniem, ale zależało nam na tym, by tym dzieciom zapewnić dokładnie taki sam standard i jakość, jaki oferujemy polskim dzieciom. Poszukiwanie i zatrudnienie psychologów z odpowiednimi kwalifikacjami trwało, ponieważ te osoby musiały spełniać określone kryteria: mieć wykształcenie psychologiczne, doświadczenie w pracy z dziećmi, oraz nie tylko mówić po ukraińsku i rosyjsku, ale posługiwać się tymi językami jako ojczystymi.

Reklama Dziecięcego Telefonu Zaufania na słupie ogłoszeniowym w Warszawie. Zdjęcie: materiały prasowe

Dlaczego to takie istotne?

Chodziło nie tylko o to, by dać dzieciom możliwość rozmowy w ich językach, ale by te rozmowy odbywały się z osobami bliskimi im kulturowo i mentalnie. I tak jest - 11 konsultantek, które pracują w tej linii, to kobiety, które mają za sobą doświadczenie uchodźctwa. Przeszły to samo, co dzieci, rozumieją je, znają emocje, które odczuwają dzieci. To osoby, które odbierają połączenia, obsługują czaty i e-maile, bo takie drogi kontaktu zapewniamy dzieciom.

W jaki sposób informowaliście, że jesteście dla dzieci, oferujecie pomoc?

Tę komunikację prowadziliśmy dwutorowo. Informowaliśmy polskich odbiorców tak, by oni mogli przekazywać te informacje dalej. Pamiętajmy, że tysiące osób były zaangażowane w pomoc uchodźcom z Ukrainy, często gościły te osoby wraz z dziećmi w swoich domach. Po drugie, korzystaliśmy intensywnie z mediów społecznościowych, informując na Instagramie i TikToku, że istnieje taki telefon zaufania, otwarty dla dzieci, dla nich przeznaczony, i można z niego korzystać codziennie, i w dni powszednie, i święta, przez 10 godzin dziennie. Byliśmy także w kontakcie z organizacjami pomocowymi oraz polskimi i ukraińskimi szkołami. Dziś widzimy, że tych organizacji, które wciąż aktywnie działają, z miesiąca na miesiąc jest coraz mniej, dlatego też coraz bardziej w komunikacji polegamy na mediach społecznościowych.

Oswajamy dzieci z tym, że o pomoc można i trzeba prosić. Że to normalne, że czasem czujemy się gorzej i chcemy o tym porozmawiać

Dzięki temu budujemy świadomość nie tylko o tym, że w Polsce jest taki telefon i że konsultanci czekają na połączenia od dzieci, ale także normalizujemy kwestie związane ze zdrowiem psychicznym.

Jak szybko telefon zaczął dzwonić?

Prawie od razu, choć nie początkowo połączenia nie były tak liczne, jak dziś. Przykładowo, w ostatnim miesiącu kontaktowało się z nami niemal tysiąc dzieci. To wciąż mniej telefonów niż te, które odbierają konsultanci w linii polskiej, ale pamiętajmy, że polski telefon zaufania dla dzieci 116 111 ma długą tradycję, jest zakorzeniony w świadomości i dzieci, i rodziców. Czasami jesteśmy jedynym miejscem, w którym dziecko może bezpiecznie porozmawiać z dorosłym, bez obawy, że ktoś je oceni czy skrytykuje. Dajemy dzieciom życzliwe wsparcie.

Siedziba Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Zdjęcie: Piotr Molęcki/East News

Jakie problemy dzieci zgłaszają najczęściej?

Powód kontaktu zmienia się w czasie. Początkowo, w pierwszych miesiącach, mieliśmy dużo kontaktów związanych  bezpośrednio z wojną, tęsknotą za domem oraz bliskimi i obawami o nich. Z upływem czasu było mniej telefonów, które dotyczyły wojny, a zwiększyła się liczba tych dotyczących przemocy. Mamy świadomość tego, że dzieci, które przyjechały z Ukrainy do Polski z jednym rodzicem, a czasem całkiem same, znalazły się w zupełnie nowej, skrajnej sytuacji. Ale trzeba też pamiętać, że to była sytuacja zupełnie odmienna od tej, w której były polskie dzieci. To była druga faza, teraz obserwujemy, że tematy rozmów i wyzwania, z którymi mierzą się dzieci, coraz częściej dotyczą tych samych tematów, z którymi dzwonią dzieci na polską linię. Chodzi głównie o relacje i sprawy typowe dla wieku, a bardzo ważne dla młodego człowieka.

Czy zatem można zaryzykować stwierdzenie, że dzieci są w lepszej kondycji psychicznej?

Nie odważyłabym się na taki wniosek. Nasza refleksja jest raczej taka, że zaczęły korzystać z pomocy i wsparcia psychologicznego, dziś mamy też więcej sygnałów o tym, że dzieci są w bieżącym kontakcie z psychologiem, mają też psychologów w szkołach. Coraz więcej dzieci jest oswojonych z tym, że mogą sięgać po wsparcie, które jest na wyciągnięcie ręki. Słuchawki, właściwie. Ale też nie można powiedzieć, że ich kłopoty są oderwane od wojny w Ukrainie, ponieważ ta wojna ciągle jest, a one ciągle są tutaj.

Szukają dróg i metod, by sobie to życie na swoją dziecięcą miarę ułożyć, ale te poszukiwania przecież wciąż wynikają z tego, że Rosja zaatakowała Ukrainę

Pamiętajcie, jesteśmy otwarci codziennie od 14 do 24, można dzwonić i pisać (116111.pl/ua), rozmawiamy po ukraińsku, rosyjsku i polsku. Czekamy na telefony i wiadomości, jesteśmy otwarci na każdą potrzebę rozmowy. Jeśli dziecko dzwoni do nas z jakimś tematem, to znaczy, że ten temat jest dla niego ważny. Jest zatem ważny także dla nas.

No items found.

Dziennikarka, redaktorka, pisarka. Publikuje w „Wysokich Obcasach”, „Przeglądzie”, OKO.press. W pracy reporterskiej zajmuje się prawami kobiet w kontekście politycznym i społecznym, pisze o systemowym wypychaniu kobiet poza margines. Zrobiła to m.in. w książce „Poddaję się. Reportaże o polskich muzułmankach” oraz ostatnio w „Znikając. Reportaże o polskich matkach”

zdjęcie: Bartek Syta

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
szkoła, dzieci, początek roku szkolnego

Maria Kowalewska - pedagożka specjalna i nauczycielka języka polskiego jako obcego, edukatorka praw człowieka i trenerka antydyskryminacyjna, aktywistka związana z inicjatywą Wolna Szkoła.

Maria Kowalewska. Zdjęcie: archiwum prywatne

Od nowego roku szkolnego otrzymanie świadczenia 800 plus dla przebywających w Polsce obywateli/ek Ukrainy będzie uwarunkowane z wypełnianiem obowiązku szkolnego w polskiej szkole przez dziecko. Jak ocenia pani to rozwiązanie?

Powiązanie możliwości otrzymania świadczenia 800 plus z wypełnianiem obowiązku szkolnego to bardzo dobre rozwiązanie, które według mnie wprowadzone zostaje o rok za późno.

Dlaczego?

Są dziesiątki tysięcy dzieci, o których wiemy tylko, że istnieją i są w Polsce, ale nie chodzą do polskiej szkoły. Nikt ich nie widział, nie wiemy, czy wszystko u nich w porządku, nie ma z nimi kontaktu, nie wiemy, jaka jest sytuacja w ich domach. Część uczyła się online w szkołach ukraińskich, ale nie mamy pojęcia, w jakiej są sytuacji. Tu ważna jest czujność, bo nawet zaangażowany, troskliwy rodzic może na przykład nie zauważyć, że dziecko ma depresję. Ważne jest, żeby zadbać o relacje, kiedy te dzieci albo wrócą do polskiej szkoły, albo się w niej dopiero pojawią po raz pierwszy. Chodzi też o profilaktykę.

W jakim sensie?

Przez jakiś czas utrzymywała się niepewność, zarówno ze strony osób, które tu przyjechały, jak i nas: nauczycieli, obywateli, społeczeństwa. Nie wiadomo było, i sami zainteresowani tego nie wiedzieli, jak długo zostaną. Teraz już mniej więcej wiadomo, że duża część tych osób tutaj zostanie. Kiedy mówię o zapobieganiu, mam na myśli takie działanie, które pozwoli nam za kilka lat uniknąć różnych problemów społecznych, które wynikać będą choćby z tego, że część dzieci, która za te kilka lat będzie dorosła, nie będzie znała polskiego, bo nie chodziła do szkoły - polskiej szkoły.

Jeśli będzie grupa ludzi, która nie zna języka, więc nie będzie też wykształcona w miarę swoich możliwości, nie unikniemy problemu gettyzacji

Musimy więc położyć nacisk na edukację, w tym przede wszystkim na naukę języka.

Przykłady znamy z Francji czy Niemiec, krajów, w których migracja była intensywna przez kilka dekad. Jak wobec tego prowadzić mądrą edukację włączającą? Nauczycieli i nauczycielek języka polskiego brakuje.

To jest klucz, przy czym jednorazowe akcje integracyjne, warsztaty, festyny, też są ważne, ponieważ dają dzieciom i młodzież moment do zatrzymania się, refleksji. Mam jednak gorzką refleksję, taką mianowicie, że w lutym 2022 roku i później, szkoły i nauczyciele byli zostawieni sami sobie, przy ogromnym wsparciu organizacji pozarządowych i empatii społeczeństwa. Rząd zrobił niewiele. Boję się, że teraz, kiedy do szkół przyjdą nowe dzieci, będzie inaczej.

Zdjęcie: Shutterstock

Dlaczego?

Wyzwania będą inne. W jednej klasie spotkają się dzieci ukraińskie, które właściwie już biegle mówią po polsku, bo przez dwa lata uczyły się tego języka, nowe dzieci, które wcale go nie znają, oraz dzieci polskie. Miałam w klasie i dzieci, które buntowały się, z jakichś sobie znanych powodów nie chciały się uczyć się polskiego, jak i takie, które w krótkim czasie nauczyły się polskiego na tyle, by egzaminy zdać na 90 proc. Ale teraz przyjdą dzieci, które nie miały właściwie żadnego kontaktu z językiem polskim. Wiele wyzwań przed nami - ponownie. I znowu trzeba będzie w sobie znaleźć cierpliwość i wyrozumiałość, zupełnie jak dwa lata temu.

Od czego zacząć?

Moim zdaniem? Od gron pedagogicznych, które dobrze byłoby, by pamiętały, że te dzieci nie są tutaj z własnej woli. Nie są na wakacjach

W ich kraju wciąż nie jest bezpiecznie - mam uczennice, które wróciły do Ukrainy, i codziennie myślę, czy wszystko u nich w porządku. To są dzieci, spośród których wiele ma za sobą traumatyczne przeżycia. Duża część z nich uciekła przed wojną i myślę, że pierwszą sprawą, która powinna być omawiana na radach pedagogicznych pod koniec sierpnia, jest kwestia pracy w klasach, do których przyjdą nowe dzieci z Ukrainy.

Wiemy, ile dzieci dołączy do szkół?

Nie wiemy, ile dzieci przyjdzie, nie wiemy, do których szkół i klas. A mamy prawie koniec sierpnia. W czerwcu była mowa o ponad 100 tysiącach, teraz mówi się o 20-80 tys.

I?

I mamy potencjalny kłopot, bo może się zdarzyć, że nagle dowiemy się, że dołącza jakaś liczba dzieci, które będą potrzebowały dodatkowej pracy i wsparcia. Ale tego dziś, a my 24 sierpnia, nie wiemy. Nauczyciele mogą się spodziewać wszystkiego i być na wszystko przygotowani, bo to może być jedno dziecko, dwoje, albo kilkoro z różnym stopniem znajomości języka. Nie wiadomo więc, czy dyrektorzy powinni zatrudniać dodatkowych nauczycieli, polonistów, czy nie.

Zdjęcie: Shutterstock

 No dobrze, ale wiemy jedno: będą asystenci.

Osoby zatrudnione na stanowisku asystenta międzykulturowego mają pomagać w sprawach administracyjnych rodzicom dzieci z doświadczeniem migracji - będą znać język dziecka i polski na poziomie komunikatywnym. Mają obserwować czy w klasie zachodzi integracja, jakie problemy spotykają dzieci uchodźcze, wspierać je. Warto dodać, że jest to stanowisko niepedagogiczne, z niskim wynagrodzeniem, dodatkowo osoba zatrudniona na takie stanowisko może mieć wykształcenie średnie, nie kierunkowe. Bardzo liczę na to, że jeśli szkoły zdecydują się na zatrudnienie asystenta, to będą to osoby kompetentne, ale widzę informacje w mediach, że juz są problemy, bo finansowanie pokryć ma samorząd, więc pewnie będzie różnie. jedna osoba na dużą szkołę, kilkadziesiąt osób z Ukrainy to za mało. Nie ma szans ona na dobre poznanie dzieci, prawdziwe wsparcie ich, a dodatkowo sama może wypalić się, być za bardzo obciążona trudnymi sytuacjami uczniów i uczennic.

Ale trzeba podkreślać, że to ważne i potrzebne stanowisko. W mojej szkole mieliśmy zatrudnione dwie nauczycielki z Ukrainy, dzięki wsparciu fundacji. Brały udział w spotkaniach z rodzicami, były tłumaczkami, ale także tłumaczyły rodzicom jak działa polski system oświaty. Udawało się także, aby często wchodziły na lekcje do klas, w których było dużo dzieci z Ukrainy i asystowały uczniom i uczennicom.

Potrzebne jest wsparcie psychologów. Tych jest za mało.

Oczywiście, że za mało, a nawet ci, którzy są, niekoniecznie są przygotowani do pracy z dzieckiem po doświadczeniu traumy. Jeśli w szkole jest - o ile jest - psycholog - który w czasie pracy biega głównie na sytuacje interwencyjne, to trudno mówić o tym, że on będzie miał możliwość nawiązania relacji z dziećmi. A tylko wtedy można mówić o skutecznym działaniu. Gdyby psychologów było więcej, sytuacja byłaby inna, bo takie osoby mogłyby nie tylko działać doraźnie, w sytuacjach kryzysowych, ale też prowadzić lekcje, warsztaty, być osobą rozpoznawalną wśród dzieci, które miałyby zaufanie do niej. Przed nami - wszystkimi - naprawdę duża praca.

Wciąż rozmawiamy o brakach. Idźmy dalej. Brakuje również nauczycieli języka polskiego jako drugiego języka, dla obcokrajowców.

Są nauczyciele, którzy - jak ja - nie są polonistami, ale skończyli kursy, by móc uczyć polskiego. Polonistów i polonistek brakuje. W ubiegłym roku miałam siedem dodatkowych godzin, podczas których uczyłam dzieci polskiego. To dużo, bo to są zajęcia, do których trzeba się porządnie przygotować zwłaszcza, że materiały często nie przystają do tego, jak wygląda grupa, w której mogą być i dzieci już znające polski, jak i takie, które dopiero poznają podstawy. Miałam uczniów i uczennice, którzy potrafili konstruować rozbudowaną wypowiedź, ale, przykładowo, nie znali słowa "garnek". To nie jest tak, jak kurs angielskiego w szkole językowej, kiedy na jednych zajęciach spotykają się uczniowie na jednym poziomie, bo skończyli podręcznik B2. Tu mamy mieszkankę dzieci, które znają polski trochę, wcale i biegle. Nauczyciel musi żonglować i umieć pracować zarówno z dzieckiem, które w Polsce jest dwa lata, ale nie zna polskiego, bo przez ten czas uczyło się w ukraińskiej szkole, oglądało ukraińskie media i otaczało się "swoimi", jak i tym, które funkcjonuje w tutejszym systemie po polsku.

Kiedy wybuchła wojna, ponad dwa lata temu, wszyscy byli zaskoczeni. Tym można było tłumaczyć chaos organizacyjny, który panował. Ale teraz już zaskoczeń raczej nie ma, a mimo to rozwiązań brakuje.

My, nauczyciele i nauczycielki, po prostu znowu musimy dać radę. Po raz kolejny stawia się nas przed faktem i musimy to ogarnąć. Dlaczego? Po prostu dlatego, że chcemy, żeby dzieci się spokojnie uczyły i jak najwięcej korzystały z zajęć w szkole. Więc znowu się zorganizujemy, choć nie wiem, co się wydarzy, jeśli 1 września nagle pojawi się wielu rodziców z podaniami. Panuje duży chaos i brak informacji.

Jak się w tym wszystkim odnajdą same dzieci?

Dzieci są różne, mają różne potrzeby i możliwości - wszystko to bierzemy pod uwagę. Są i takie dzieci, które się buntują i będą buntować, nie chcą uczyć się polskiego, a brak znajomości języka i możliwości pełnego uczestniczenia w zajęcia powoduje frustrację. Część chce wrócić do domu, część chce uczyć się po ukraińsku i czują, że nauka w polskiej szkole po polsku to próba odarcia ich z narodowości czy tożsamości.

Naszym zadaniem jest działać tak, by wiedziały, że to jest troska o nie i ich przyszłość

Są i takie, które po dwóch latach w polskiej szkole robią na egzaminie analizę "Kamieni na szaniec" i dostają 80 proc. Ale to wiemy tylko o dzieciach, które są w szkole, z którymi mamy kontakt i które możemy wspierać. O tysiącach nie wiemy nic. Nie wiemy nawet, ile ich jest.

Maria Kowalewska. Zdjęcie: archiwum prywatne

Co, jeśli dziecko do szkoły polskiej jednak nie pójdzie, albo zostanie zapisane, ale nie będzie się pojawiało?

Jeśli do szkoły nie zostanie zapisane, rodzice stracą prawo do 800 plus. Jeśli zaś nie będzie chodziło mimo tego, że jest zapisane do szkoły - i będzie kontynuować naukę online w szkole w Ukrainie - nauczyciele będą musieli to zgłaszać, bo nie te dzieci nie będą realizowały obowiązku szkolnego. Trzeba będzie pisać do sądu o wgląd w sytuację rodziny.

Jak reagują polscy rodzice? Są wspierający, otwarci, czy raczej krytyczni?

Różni. Ja akurat nie miałam tego sytuacji, by rodzic wyrażał niechęć do obecności ukraińskich dzieci w klasie, ale w innej jeden z rodziców powiedział, że ma nadzieję, iż do klasy jego dzieci nie dojdą dzieci z Ukrainy, bo zaniżą poziom. Zdarza się przenoszenie dzieci z klasy do klasy. Chcę podkreślić, że to nie obecność dzieci z Ukrainy jest problemem. Problemem jest, że ten system ma mało rozwiązań  i propozycji. Wiele z tych dzieci dorośnie w Polsce, tu zostanie, będą naszymi obywatelami i obywatelkami, będą pracować, płacić podatki, podnosić PKB i zarabiać na emerytury. Więc po prostu inwestujmy w przyszłość Polski. A dzieci są takie same, bez względu, jakie mają paszporty.

20
хв

Dzieci są takie same, bez względu na paszporty

Anna J. Dudek
dzieci, szkoła, początek roku szkolnego

Ministra edukacji Barbara Nowacka zapowiadała, że już we wrześniu uczniowie odczują ulgę, choć "jest wiele do zrobienia, a głęboka zmiana w polskiej szkole będzie widoczna dopiero za kilka lat". Na razie widoczne i odczuwalne dla uczniów i nauczycieli będą konkretne zmiany wskutek decyzji podjętych w ministerstwie i wydanych rozporządzeń.

Odchudzona podstawa

Już od pierwszych dni września uczniowie i nauczyciele będą pracować według nowej, okrojonej o 20 proc. podstawy programowej. Zmiany w zakresie nauczania obejmie uczniów klas od czwartek do ósmej szkół podstawowych i wszystkich klas szkół ponadpodstawowych, a więc liceów, techników i szkół branżowych I oraz II stopnia. Ministerstwo wyjaśniało, że zmiana umożliwi pełniejszą realizację programów nauczania, a i uczniowie, i nauczyciele zyskają czas na bardziej dogłębną realizację programów.

"Zrezygnowano głównie z tych treści, które są nadmiarowe na danym etapie edukacyjnym, niemożliwe lub bardzo trudne do zrealizowania w praktyce szkolnej. Zwrócono większą uwagę na rozwijanie umiejętności praktycznych zamiast wiedzy teoretycznej lub encyklopedycznej oraz na korzystanie w procesie nauczania - uczenia się z cyfrowych narzędzi oraz zasobów edukacyjnych dostępnych w Internecie" - informowało ministerstwo w komunikacie. To właśnie nowa podstawa programowa będzie bazą do przeprowadzania egzaminu ósmoklasisty i egzaminu maturalnego".

01.09.2022 Początek roku szkolnego w Zespole Szkół Rzemieślniczych przy ul Żubardzkiej w Łodzi. Zdjęcie: Marcin Stępień / Agencja Wyborcza.pl

"Szkoła potrzebuje spokoju. To, że kilka decyzji musiało zostać podjętych naprawdę szybko, to jedna sprawa. Jeśli chodzi o to, że tak wiele jest jeszcze do zrobienia i głęboka zmiana w polskiej szkole będzie widoczna dopiero za kilka lat, mam tego świadomość" - mówiła w jednym z wywiadów Barbara Nowacka.

Największa zmiana dotycząca organizacji nauki dotyczy faktu, iż od nowego roku obowiązek szkolny obejmie uczniów z Ukrainy. Ministerstwo Edukacji Narodowej informuje, że w szkołach może pojawić się nawet 75 tysięcy nowych uczniów i uczennic z Ukrainy, co jest skutkiem nowych przepisów, z których wynika, że możliwość otrzymania świadczenia 800 plus będzie powiązana z obowiązkiem szkolnym.

W skrócie: ci rodzice z Ukrainy, którzy nie zapiszą dzieci do polskich szkół, stracą świadczenie

- Uważam, że to jest rozwiązanie, które należało wprowadzić co najmniej rok temu. Dlaczego? A dlatego, że nie mamy pojęcia, co się dzieje z tysiącami dziećmi z Ukrainy, które są w Polsce. Po prostu zniknęły z systemu, nie wiemy nawet ile ich jest, jak się czują, co się dzieje w ich domach - mówi Maria Kowalewska, nauczycielka z Otwartej Szkoły.

Obowiązkowi podlegają także maluchy, które muszą odbyć roczne przygotowanie przedszkolne, ale będą z niego zwolnieni ci uczniowie ostatniej klasy szkoły średniej, którzy w 2025 r. przystępować będą do ukraińskiego egzaminu maturalnego. Do rozwiązań wprowadzanych przez ministerstwo odniósł się Związek Nauczycielstwa Polskiego, który pisze: "Nie można - jak dzieje się to od wielu lat - tylko dokładać obowiązków nauczycielom, doprowadzać do powstawania różnorodnych zespołów klasowych (uczniowie uzdolnieni, uczniowie z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego, uczniowie z opiniami z PPP, uczniowie ukraińscy i innych narodowości), równocześnie zwiększając liczbę uczniów w oddziałach i nie gwarantując żadnego wsparcia. W taki sposób obniżamy jakość edukacji, wzrasta niezadowolenie rodziców, nauczyciele rezygnują z pracy w szkole, a absolwenci wyższych uczelni nie chcą jej podejmować mając na względzie trudne warunki pracy, niskie wynagrodzenia i brak prestiżu". To cytat z opinii przesłanej do resortu edukacji.

Białystok, 22.06.2024. Zespól Szkol Elektrycznych im. prof. Janusza Gorzkowskiego w Białymstoku. Konsultacje minister Barbary Nowackiej z młodzieżą ze szkół ponadpodstawowych z województwa podlaskiego. Zdjęcie: Wojciech Olkuśnik/East News

Maria Kowalewska: Faktem jest, że w 2022 zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Minęły dwa lat, podczas których można było wypracować skuteczne rozwiązania, ale sytuacja się powtarza. Nie mamy danych, liczb, informacji – po prostu znowu musimy dać radę, ogarnąć to. 

Nauczycieli mają wspomóc osoby zatrudnione na stanowisku asystenta międzykulturowego, które mają pomagać w sprawach administracyjnych rodzicom dzieci z doświadczeniem migracji: będą znać język dziecka i polski na poziomie komunikatywnym

Będą także obserwować czy w klasie zachodzi integracja oraz jakie problemy spotykają dzieci uchodźcze, wspierać je. Kowalewska: To ważne i potrzebne stanowisko. W mojej szkole mieliśmy zatrudnione dwie nauczycielki z Ukrainy, dzięki wsparciu fundacji. Brały udział w spotkaniach z rodzicami, były tłumaczkami, ale także tłumaczyły rodzicom jak działa polski system oświaty. Udawało się także, aby często wchodziły na lekcje do klas, w których było dużo dzieci z Ukrainy i asystowały uczniom i uczennicom.

Emerytury i ustawa Kamilka

Panaceum na rosnącą frustrację nauczycieli ma być możliwość uzyskania przez nich wcześniejszych emerytur. Nowa regulaccja dotyczy nauczycieli, którzy rozpoczęli pracę przez 1 stycznia 1999 roku,mają co najmniej 30 lat okresu składkowego, z czego co najmniej 20 lat faktycznie przepracowali jako nauczyciele oraz nie mogą przejść na emeryturę bez względu na wiek na podstawie innych przepisów. Nauczyciel, który zdecyduje się na taki ruch, traci prawo do urlopu dla poratowania zdrowia, a świadczenie emerytalne może być o 20-40 proc. niższe w porównaniu z kompensacyjnym.

Jest jeszcze jedna zmiana, szczególnie istotna w kontekście ochrony dzieci przed przemocą. W tych dniach wchodzi w życie tzw. ustawa Kamilka, czyli nowe standardy ochrony dzieci przed przemocą. Ich celem jest szybkie reagowanie w potencjalnie trudných dla dziecka sytuacjach, co wymaga od dyrektorów placówek opracowania i wdrożenia standardów ochrony małoletnich przed przemocą, prowadzenia nowych procedur dotyczących realizacji praktyk przez studentów w szkołach oraz monitorowania przestrzegania zasad ochrony dzieci przed przemocą. - Jeżeli dziecko wie, że w szkole są standardy, jest konkretna osoba, do której może zwrócić się po pomoc, że zostanie otoczone wsparciem, to takie rozwiązania budują relacje – mówiła w rozmowie z „Rzeczpospolitą“ Monika Horna-Cieślak, rzeczniczka praw dziecka.

20
хв

Lżejsze plecaki i nowe przedmioty. Co przyniesie nowy szkolny rok?

Anna J. Dudek

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Co czeka ukraińskich uczniów w nowym roku szkolnym?

Ексклюзив
20
хв

Obowiązkową naukę naszych dzieci w polskich szkołach uważam za pomysł nieprzemyślany

Ексклюзив
20
хв

Ukraiński student za granicą: uczyć się na miejscu czy online w Ukrainie?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress