Exclusive
20
min

Nowe zasady mobilizacji: co czeka Ukraińców?

11 kwietnia ukraiński parlament przyjął ustawę o mobilizacji. Teraz dokument musi zostać podpisany przez przewodniczącego Rady Najwyższej, a następnie zostanie przekazany prezydentowi do podpisu. Ustawa wejdzie w życie miesiąc po jej podpisaniu przez Wołodymyra Zełenskiego

Kateryna Tryfonenko

Rada Najwyższa przyjęła ustawę o mobilizacji. Zdjęcie: OPU

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Usunięto dotychczas obowiązujący zapis o demobilizacji żołnierzy po 36 miesiącach służby bez dodatkowych decyzji Sztabu Naczelnego Wodza. Ustawa wprowadza również pojęcie zasadniczej służby wojskowej i elektroniczne konto poborowego. Zezwala na służbę skazanym za drobne przestępstwa i określa listę osób, które podlegają obowiązkowi służby wojskowej. Niektóre zmiany dotyczą Ukraińców podlegających obowiązkowi służby wojskowej, którzy przebywają za granicą. Sestry zebrała opinie ekspertów, personelu wojskowego i obrońców praw człowieka na temat zalet i wad przyjętego prawa.

Za przyjęciem ustawy mobilizacyjnej głosowało 283 deputowanych. Zdjęcie: Telegram / Rada Najwyższa

Długotrwała ustawa mobilizacyjna

Debata nad ustawą mobilizacyjną trwała od grudnia ubiegłego roku. 7 lutego została ona przyjęta w pierwszym czytaniu, ale bez uwzględnienia wniosków odpowiedniej komisji. W ramach przygotowań do drugiego czytania posłowie zgłosili ponad 4000 poprawek. Parlament rozpatrywał je przez prawie 2 miesiące. W przeddzień głosowania sesja Rady Najwyższej trwała do późnych godzin nocnych, choć sala obrad była w połowie pusta.

Rustem Umerow i Ołeksandr Syrski byli obecni w Radzie Najwyższej podczas głosowania. Zdjęcie: Telegram / Rada Najwyższa

Podczas głosowania 11 kwietnia marszałek Ołeksandr Syrski i minister obrony Rustem Umerow byli obecni w parlamencie, ale nie wygłosili na Sali obrad żadnych oświadczeń. Jedynym, który zabrał głos, był dowódca Połączonych Sił Zbrojnych, generał Jurij Sodoł. Powiedział, że sytuacja kadrowa jest krytyczna: „Trzymamy obronę ostatkiem sił”. Prezydent Wołodymyr Zełenski i premier Denys Szmyhal nie byli obecni na sali parlamentarnej podczas rozpatrywania projektu ustawy.


Co zostało uchwalone – kluczowe innowacje:


* Mężczyźni w wieku 18-60 lat są zobowiązani do aktualizacji swoich danych w ciągu 60 dni w wojskowym biurze rejestracji i poboru, centrum obsługi administracyjnej lub w elektronicznym biurze poborowego;

* Obywatele zarejestrowani w wojsku mogą dobrowolnie zarejestrować swoje konto elektroniczne, ale żadne wezwania nie będą wysyłane za pośrednictwem tego konta;

* Osoby podlegające obowiązkowi służby wojskowej muszą mieć przy sobie wojskowe dokumenty rejestracyjne i okazać je na żądanie policji lub personelu TCK [terytorialny ośrodek pozyskiwania i wsparcia społecznego – red.];

* Ukraińcy przebywający za granicą nie będą mogli ubiegać się o paszport ani korzystać z usług konsularnych bez aktualnych zaświadczeń z wojskowego biura rejestracji i poboru;

* Zamiast służby poborowej ustawa wprowadza pojęcie podstawowego szkolenia wojskowego. Może ono zostać ukończone podczas studiów na uniwersytetach lub w ośrodkach szkoleniowych Sił Zbrojnych Ukrainy. W rzeczywistości takie szkolenie rozpocznie się 1 września 2025 r;

* Podniesiono grzywny - dla osób fizycznych z 17 do 22 tysięcy hrywien za uchylanie się od mobilizacji. TCK będzie mógł zwrócić się do policji o zatrzymanie uchylającego się, a także wysłać list polecony z żądaniem stawienia się w wojskowym biurze rejestracji i poboru. Taki list uznaje się za doręczony, nawet jeśli dana osoba nie odebrała go osobiście. Jeśli dana osoba nie zgłosi się dobrowolnie do TCK w ciągu 10 dni kalendarzowych, komisarz wojskowy ma prawo wystąpić do sądu o pozbawienie jej prawa jazdy;


* Pojazdy mogą zostać zarekwirowane, jeśli dana osoba posiada więcej niż jeden pojazd;


* Obywatele, którzy nie odbyli służby wojskowej lub podstawowego szkolenia wojskowego, nie będą mogli pracować w służbie cywilnej, prokuraturze ani policji;


* Więźniowie skazani za drobne przestępstwa będą mogli odbyć służbę wojskową. Osoby skazane za morderstwo z premedytacją, gwałt i przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu narodowemu nie będą mogły zostać zmobilizowane.


Musimy zdawać sobie sprawę, że temat mobilizacji nie może być popularny w społeczeństwie, mówi Serhij Kuzan, szef Ukraińskiego Centrum Bezpieczeństwa i Współpracy, ma świadomość, że nie może być popularny w społeczeństwie. Uważa jednak, że co do zasady dobrze się stało, że ustawa została przyjęta.
– Istnieje baza, którą można rozwijać – mówi. – Obejmuje to rejestrację, prawa osób podlegających służbie wojskowej, sam proces mobilizacji i gwarancje szkolenia wojskowego – wiele rzeczy, których wcześniej nie mieliśmy. W rzeczywistości te procesy realizowane ręcznie.

Kuzan uważa jednak za mało prawdopodobne, by ta ustawa bezpośrednio wpłynęła na liczbę zmobilizowanych osób: – Nasza mobilizacja się nie kończy, była i nadal jest prowadzona. A nasze możliwości mobilizacyjne są takie, jakie są.

Ale naprawdę mam nadzieję, że teraz państwo będzie miało dokładniejsze wskaźniki, a nasze zasoby mobilizacyjne będą jasne, to znaczy państwo zrozumie, z kim może walczyć i jak długo


Luki prawne


Z prawnego punktu widzenia nowo powstały dokument zawiera ogromną liczbę przepisów, które są wątpliwe z punktu widzenia zgodności z konstytucją: od usunięcia przepisu dotyczącego warunków demobilizacji, przepisu dotyczącego reintegracji osób niepełnosprawnych z II i III grupy, po rozszerzenie praw TCK i rażący brak ochrony danych osobowych osób podlegających służbie wojskowej, gdy przekazują je podczas aktualizacji swoich danych. Dmytrij Jefremenko, prawnik w międzynarodowej firmie Quantum Attorneys, uważa, że wynikające z tego problemy dadzą o sobie znać i nie należy ich ignorować:

– Ze swojej strony nie widzę niczego, co mogłoby przynieść korzyści krajowi i pomogło mu wygrać wojnę – mówi. – A co najważniejsze, świadomość społeczna jest już bardzo przegrzana. Pewnego rodzaju konfrontacja między wojskiem a cywilami już się szykuje. Deputowani doskonale to wszystko wiedzą i rozumieją, ale ze względu na okoliczności uchwalają prawo na zasadzie: jestem artystą, widzę to w ten sposób.

Z prawnego punktu widzenia moim zdaniem nie ma żadnych pozytywnych mechanizmów mających na celu faktyczne rozwiązanie kwestii mobilizacji

Demobilizacja została usunięta z projektu ustawy. Fot: Wolfgang Schwan / Anadolu/ABACAPRESS.COM/East News

Odroczenie lub przesunięcie do rezerwy


Z mobilizacji zwolnione są osoby niepełnosprawne, rodzice trojga lub więcej małoletnich dzieci, jeśli nie mają zaległości alimentacyjnych, oraz rodzice samotnie wychowujący małoletnie dziecko. Ponadto rodzice adopcyjni, opiekunowie dzieci niepełnosprawnych i osób ubezwłasnowolnionych, obywatele, których bliscy krewni zmarli lub zaginęli.

Oprócz pracowników infrastruktury krytycznej, przesunięci do rezerwy mogą być funkcjonariusze organów ścigania, członkowie Rady Najwyższej i ich asystenci (nie więcej niż dwóch), szefowie ministerstw i ich zastępcy, szefowie organów sądowych i sędziowie oraz przedstawiciele władz lokalnych.

Poborowi nie podlegają studenci studiów stacjonarnych, a także naukowcy i nauczyciele.

Obywatele niepełnosprawni, zwolnieni z niewoli i obywatele poniżej 25. roku życia, którzy ukończyli podstawowe szkolenie wojskowe, podlegają mobilizacji wyłącznie na własną prośbę.

Prawo stanowi również, że wszystkie zmobilizowane osoby muszą przejść szkolenie wojskowe i mają prawo ubiegać się o przyjęcie do ośrodków rekrutacyjnych, zamiast podlegać przymusowemu poborowi za pośrednictwem komisariatu wojskowego.



Demobilizacja – oczekiwana, ale nie zatwierdzona


Najbardziej kontrowersyjnym elementem projektu ustawy było usunięcie zapisu o demobilizacji żołnierzy, którzy służyli 36 miesięcy w stanie wojennym. Jednocześnie parlament poparł rezolucję zobowiązującą rząd do zatwierdzenia dodatku w wysokości 70 000 hrywien dla żołnierzy na pierwszej linii frontu wykonujących misje bojowe oraz do przedłożenia parlamentowi projektu ustawy o rotacji w najbliższej przyszłości. Oddzielnie w ciągu ośmiu miesięcy rząd musi opracować i przedstawić projekt ustawy o demobilizacji.

Kyryło Sazonow, w cywilu politolog i żołnierz – ochotnik od 2022 roku, podkreśla, że zastępstwa i czas na odpoczynek są bardzo potrzebne.

– Na wojnie, w okopach, bardzo ważne jest, by ludzie mogli odpoczywać – mówi. – Kiedy widzimy w Kijowie grupę zdrowych młodych mężczyzn, a nowych rekrutów mamy w wieku 40+, to coś tu nie gra. Mężczyzna w wieku poborowym ma obowiązek chronić prawa do życia innych ludzi. Ten obowiązek musi być spełniony. Jeśli mężczyzna nie wypełnia swoich obowiązków, nie ma mowy o żadnych jego prawach. Sorry, takie jest życie, nie ma praw bez obowiązków. Uważam, że wszelkie restrykcje dla osób uchylających się od obowiązków mają sens.

Jeśli chodzi o demobilizację, wszyscy rozumiemy, że bez względu na to, jak bardzo my, ci, którzy walczą od samego początku, chcielibyśmy w końcu wrócić do domu, nie będzie nikogo, kto mógłby nas zastąpić. Bo jeśli wszyscy wrócimy do domu, ktoś do Kijowa, ktoś do Odessy, ktoś do Buczy, to jutro będą tam Rosjanie


Wołodymyr Zełenski powiedział w Wilnie, że nowa ustawa wzmocni kontrolę nad uciekinierami:

– Jest wiele manipulacji, rosyjskiej narracji o zakłóceniu mobilizacji na Ukrainie. Zwróćcie uwagę na fakty. Mobilizacja przebiega tak jak powinna, zgodnie z prawem, w czasie wojny. Jeśli chodzi o ustawę lub jedną z ustaw dotyczących zmian w mobilizacji, tę, która została przegłosowana 11 kwietnia na wniosek dowództwa wojskowego, to istnieją pewne zmiany w mobilizacji. Wzmocniono też kontrolę nad tymi, którzy się od niej uchylają. Istnieją pewne zmiany w niektórych zasadach, które pomogą dowództwu wojskowemu. Nie chodzi tylko o mobilizację ludzi, ale także o wspieranie żołnierzy, którzy są stale na froncie – urlopy, lepszą rotację itp.

Zełensky: Ustawa o mobilizacji zawiera ważne kwestie dotyczące wsparcia wojsk. Zdjęcie: OPU
No items found.
Р Е К Л А М А
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała jako redaktorka naczelna ukraińskiego wydania RFI. Pracowała w międzynarodowej redakcji TSN (kanał 1+1). Była międzynarodową felietonistką w Brukseli, współpracowała z różnymi ukraińskimi kanałami telewizyjnymi. Pracowała w serwisie informacyjnym Ukraińskiego Radia. Obecnie zajmuje się projektami informacyjno-analitycznymi dla ukraińskiego YouTube.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz
serhij żadan chartija arabeski

W małej sali w podziemiach charkowskiego centrum teatralno-koncertowego gromadzi się kolejka widzów. Wszystkie bilety na występ Serhija Żadana zostały wyprzedane. Mimo wojny ludzie chcą obcować z kulturą i sztuką – a Żadan znalazł sposób, by pogodzić wojenną rzeczywistość z życiem cywilnym.

Aldona Hartwińska: – Wkrótce minie rok, odkąd dołączył Pan do Gwardii Narodowej Ukrainy. W tym czasie zorganizował Pan wiele różnych wydarzeń, by pomóc swojej 13 brygadzie. Jednym z nich było spotkanie poświęcone Pana książce „Arabeski”. Proszę nam o tym opowiedzieć.

Serhij Żadan: – Choć „Arabeski” zostały opublikowane w zeszłym roku, zdecydowaliśmy się zaprezentować je ponownie. Ta książka składa się z dwunastu opowiadań, które powstały po 2022 roku. Dotyczą Charkowa i wschodniej Ukrainy w czasie inwazji, obecnie są tłumaczone na inne języki. Jestem ciekaw, jak zareagują na nie czytelnicy za granicą.

Obecnie odbywamy „Chartia Tour” [od „Chartii”, nazwy brygady, w której służy Żadan – red.]. To edukacyjna i informacyjna inicjatywa naszej brygady. Podróżujemy od miasta do miasta, spotykamy się z ich społecznościami, liderami, władzami lokalnymi, studentami i młodzieżą. Zbieramy datki. Opowiadamy o brygadzie, o jej historii, wartościach i filozofii. Wcześniej mieliśmy kilka spotkań muzycznych, a teraz postanowiliśmy zorganizować kilka czysto literackich.

Bardzo ważne jest dla nas utrzymywanie kontaktu ze wszystkimi, którzy wspierają siły zbrojne, ze wszystkimi, którzy przekazują darowizny na rzecz ukraińskiej armii, którzy wierzą w naszą „Chartię”

Jesteśmy bardzo szczęśliwi, gdy widzimy pełną salę. Wszystko, co zbieramy, przekazujemy na potrzeby naszej brygady. To małe, ale znaczące wsparcie – ważne jest, by poczuć je też emocjonalnie. To wsparcie ludzi, których bronią nasi żołnierze.

Spotkanie z Żadanem, Charków 10.03.2025. Zdjęcie: Maciek Zygmunt

„Arabeski” to książka o ludziach, którzy z czasem się zmieniają. Jak Pan się zmienił jako artysta przez te trzy lata?

Od początku inwazji opublikowałem dwie książki, wcześniej wydałem zbiór wierszy „Skrypnykiwka”. Oczywiście stałem się mniej produktywny, bo jestem teraz w służbie, zmobilizowany. I chociaż nie jestem na pozycji bojowej, pracy jest dużo. Ale to jest służba, która przynosi korzyści naszej brygadzie, a dla mnie to jest teraz najważniejsze.

100 procent dochodu ze wszystkich wydarzeń, które Pan organizuje, idzie na potrzeby brygady. Na co konkretnie?

Zawsze przychodzi wielu ludzi, policzymy ich kiedyś... Myślę, że podczas tej trasy zebraliśmy już około dwóch milionów hrywien. Te pieniądze przekazujemy głównie do służby patronackiej brygady, która wspiera naszych rannych żołnierzy i ich rodziny. Pomagamy też jednak batalionowi wsparcia. Myślę, że „Chartia” jest jedną z najlepiej zaopatrzonych i zorganizowanych brygad, chociaż są pewne rzeczy, które trzeba jeszcze domknąć – coś trzeba kupić, coś przywieźć, coś naprawić. Dobrze jest więc mieć tę poduszkę finansową, na którą zbieramy.

Każdy robi jakąś zbiórkę pieniędzy, każdy zbiera datki. Bo ta wojna dotyczy teraz wszystkich. To jasne, że wszyscy jesteśmy teraz po tej samej stronie

Jak to wyglądało trzy lata temu? Jak zmienił się Pana oddział?

„Chartija” powstała jako jednostka ochotnicza, DFTG [ochotnicza formacja wspólnoty terytorialnej – red.]. Kilkudziesięciu ochotników, zarówno zawodowych wojskowych, jak cywilów, którzy wstąpili do armii, chwyciło za broń. Oczywiście ta nowo utworzona jednostka nie miała na początku nic. Zapewniliśmy jej więc wszystko: kupiliśmy buty, sprzęt, kamizelki kuloodporne, hełmy, pierwsze samochody, pierwszego drona... Od tego czasu minęły trzy lata, oddział rozrósł się do rozmiarów batalionu, a potem przekształcił się w pełnoprawną brygadę. I choć sama nazwa [„Chartia”] została wymyślona tak, by kojarzyła się z Charkowem jako miastem, w którym powstała ta jednostka, to teraz jest to już kilka tysięcy bojowników, chłopców i dziewcząt, z różnych miast. Nie tylko z Charkowa, ale także z Dniepru, Krzywego Rogu, Zaporoża, Połtawy, Sum, miast zachodniej Ukrainy, obwodów ługańskiego i donieckiego. Ale te charkowskie korzenie są dla nas bardzo ważne, a fakt, że dziś „Chartija” jest w okopach pod Charkowem i broni miasta, jest wielką motywacją do jeszcze większego jej wspierania.

Oczywiste jest, że to już zupełnie inna skala, zupełnie inne zadania, inny poziom komunikacji wewnątrz brygady – i z brygadą z zewnątrz.

Dlatego ciekawe jest to, że dowództwo, założyciele oddziału, którzy stworzyli „Chartię” jako nowy rodzaj jednostki, model nowej armii ukraińskiej, nie odchodzą od tej idei. Nadal opieramy się na standardach NATO, które polegają na ochronie żołnierza

Profesjonalnie i precyzyjnie planujemy każdą operację, dbamy o żołnierza, jego szkolenie i motywację.

Jednak czasami stajemy w obliczu wyczerpania psychicznego. Żołnierze często mówią o istnieniu dwóch równoległych rzeczywistości: tej cywilnej i tej w okopach. Często przyznają, że czują się bardziej komfortowo w okopach niż w hałaśliwych miastach Ukrainy. Czy da się to pogodzić? Czy możemy jakoś sprawić, by żołnierze poczuli się u nas komfortowo?

Rzeczywistość okopów i rzeczywistość hali targowej to naprawdę różne rzeczywistości. Nie zamierzam potępiać cywilnych kobiet, dzieci i osób starszych, które pozostają za liniami frontu, nie dołączają do sił obronnych i żyją w spokojnych miastach. Wręcz przeciwnie: uważam za bardzo ważne, by nie popadli w strach, rozpacz i niepokój, ale żyli normalnie – pamiętając, że trwa wojna, a ich krewni i przyjaciele są teraz w siłach obronnych, pamiętając o nich i ich wspierając. To zrozumiałe z psychologicznego punktu widzenia, że żołnierze, którzy opuszczają swoje pozycje, na tyłach czują się dość nieswojo.

Sierhij Żadan i dziennikarka serwisu Sestry Aldona Hartwińska. Archiwum prywatne

Ale kraj musi żyć, żyć uczciwie, zgodnie ze swym sumieniem. Sklepy, biura i usługi muszą działać, by było z czego płacić podatki i utrzymywać gospodarkę. Wojsko organizuje obozy szkoleniowe i myślę, że większość Ukraińców wie, jak mu pomóc.

Jasne jest też jednak, że to trudny moment dla żołnierzy powracających z frontu. To również trudne dla tych, którzy są na tyłach i nigdy nie byli w polu. To jest wojna – przerażająca, dramatyczna, krwawa, bardzo zła, nie ma w niej nic dobrego. I jasne jest, że już zmierzyliśmy się z tym problemem, że on będzie przed nami i będziemy musieli go rozwiązać.

Bardzo ważne jest, by nie dzielić naszego świata na świat wojny i świat na tyłach, ale zrozumieć, że kluczem do naszego możliwego zwycięstwa, możliwego sukcesu, jest tylko połączenie tych dwóch rzeczywistości – krwawej rzeczywistości wojny i rzeczywistości tyłów, gdzie ludzie są zmotywowani, świadomi, gotowi do dalszej pracy i pomagania naszej armii

Mam przyjaciela, który w cywilu pracował jako reżyser filmowy. Powiedział mi, że gdyby nie wstąpił do sił zbrojnych, straciłby głos jako artysta. Zgadza się Pan z nim?

Być może. Ja i moi przyjaciele, którzy są artystami ze świata muzyki, kiedy dowiedzieliśmy się, że ma zostać przyjęta ustawa o mobilizacji, od razu zaczęliśmy myśleć o tym, co możemy zrobić, by być jak najbardziej skuteczni i przydatni dla naszego kraju. Jesteśmy w „Chartii” od prawie roku i nigdy nie żałowałem, że do niej dołączyłem. Z drugiej strony – jak można było nie dołączyć? Jeśli jesteś mężczyzną w wieku poborowym, musisz się zmobilizować. Jeśli jesteś świadomym, uczciwym obywatelem, to jedyna słuszna droga.

20
хв

Serhij Żadan: – Jak mógłbym nie dołączyć do wojska? To jedyna słuszna droga

Aldona Hartwińska
zbrodnie rosjan ostrzelanie konwoju cywilów lipowka

Około 50 cywilów, w tym dziewięcioro dzieci, znajdowało się w samochodach podczas ostrzału. Razem z nimi były ich zwierzęta. Centrum Dokumentacji Zbrodni Rosyjskich na Ukrainie im. Rafała Lemkina przy Instytucie Pileckiego zebrało świadectwa tych, którzy byli świadkami tego horroru i przeżyli. I dziś możemy śmiało powiedzieć, że niszczenie ludności cywilnej było okrutnym czynem okupantów, a ich hasło "Nie tykamy ludności cywilnej" i zapewniony "zielony korytarz" okazały się pułapką dla cywilów.

Sestry rozmawiały z ocalałymi z Łypiwki i tymi, którzy zbierali dowody do raportu o zbrodni Rosjan. Mamy nadzieję, że pewnego dnia informacje te pomogą postawić sprawców przed wymiarem sprawiedliwości.

Iryna Dovhan, Natalia Gulak, Monika Andruszewska i Tetiana Sychevska prezentują wyniki raportu na temat rosyjskich zbrodni przeciwko ludności cywilnej Ukrainy. Zdjęcie: Instytut Pileckiego

Odprawa przed egzekucją

Iryna Dovhan, szefowa organizacji pozarządowej SEMA Ukraine, do której należą kobiety przetrzymywane w niewoli przez Rosjan, przyjechała do obwodu kijowskiego, aby zebrać zeznania kobiet, które doświadczyły przemocy.

- Pojechałam do wiosek w pobliżu Kijowa, wiedząc, że były tam kobiety zgwałcone przez okupantów - mówi Iryna Dovhan - A potem pojawiły się informacje o ostrzale podczas ewakuacji i zaczęłam zbierać zeznania od cywilów. Konwój był koszmarem: spalone samochody, wszędzie martwe ciała. I nie jest jasne, jak mogło się to przydarzyć cywilom, którym okupanci obiecali bezpieczną ewakuację i dla których ludzie byli wcześniej przygotowani. Już w trakcie zbierania informacji zdałam sobie sprawę, że była to zaplanowana akcja.

Ludzi, w tym dzieci, zaprowadzono na śmierć

Rosjanie przez 3-4 dni zbierali samochody z ukraińskimi cywilami do ewakuacji. Ludzie w samochodach - z dziećmi i zwierzętami - byli zmuszeni czekać, aż Rosjanie pozwolą im odjechać. W końcu rosyjski oficer powiedział, że ich wypuszcza. Przy wyjeździe z wioski oficer zajrzał do każdego samochodu w konwoju i powiedział: "Jedźcie nie więcej niż 20 km na godzinę, jeśli usłyszycie strzały, natychmiast się zatrzymajcie, pobocze i nadjeżdżający pas są zaminowane, możecie jechać tylko jeden za drugim". Konwój ruszył dalej i około kilkaset metrów przed ukraińskim punktem kontrolnym dotarł do obszaru, gdzie na poboczu nie było drzew. Wtedy ludzie zobaczyli kilka ukrywających się APC, które otworzyło w ich stronę ogień.

Pierwsze pojazdy w konwoju przyspieszyły i w ten sposób uciekły. Piąty samochód zapalił się i zablokował drogę tym, którzy jechali za nim. Rosjanie po kolei ostrzelali wszystkie 9 samochodów. Snajper strzelał do tych, którzy wysiadali z płonących samochodów. Kilkoro dzieci spłonęło żywcem. Niektórym udało się wyskoczyć z samochodu i uciec.

Zbieranie informacji trwało około roku, bo część świadków wyjechała za granicę, potem zaczęliśmy pracować nad raportem. A teraz mamy dość grubą książkę z zeznaniami tych, którzy byli świadkami rosyjskiej zbrodni przeciwko ludności cywilnej.

Iryna Dovhan wspomina inny przypadek, o którym dowiedziała się podczas zbierania informacji na terytoriach nieokupowanych. Rosyjski oficer przyszedł ostrzec rodzinę w okupowanej wiosce, aby ukryła swoją piękną dorosłą córkę, ponieważ planują ją zgwałcić. Nie powiedział im jednak, gdzie mogliby ukryć dziewczynę, skoro ludzie mieli zakaz opuszczania domu. Dziewczyna została zgwałcona.

Jeden z pojazdów konwoju, który został ostrzelany, ale nie spłonął. 2022. Zdjęcie: Monika Andruszewska

Jasna kobieca kurtka leżąca na poboczu drogi wśród spalonych samochodów...

- Jednym z najbardziej przerażających szczegółów tej historii była dla mnie jasna kobieca kurtka, którą zobaczyłam na poboczu drogi w pobliżu spalonych samochodów. Pomyślałam: "Gdzie jest kobieta w tej kurtce? Kupiła tę niesamowicie jasną rzecz dla radości i życia, ale teraz kurtka leży tutaj, w błocie - Iryna wspomina proces zbierania zeznań i przedstawia Tetianę Sychevską, która straciła męża i synową podczas ewakuacji i nadal nie może otrząsnąć się z szoku po tym, co wydarzyło się na jej oczach.

- Okupanci grozili, że oczyszczą terytorium, przyjdą i wszystkich rozstrzelają. Poprosiliśmy o uwolnienie. Przez kilka dni wożono nas po wsi, obiecywano "zielony korytarz" i mówiono o zasadach zachowania. Razem z sąsiadami szykowaliśmy się do wyjazdu. I tam, gdzie droga była pusta, między dwoma gołymi polami, na otwartej przestrzeni, zobaczyłam żołnierza, który wydał rozkaz strzelania... To był najgorszy dzień w moim życiu - mówi Tetiana Sychevska ze łzami w oczach.

Na jej oczach zginął jej mąż, a synowa zasłoniła swoim ciałem 7-letniego wnuka, co uratowało chłopcu życie.

- Nie wiem, jak długo trwało to piekło, ale tak długie, że wszyscy żegnaliśmy się z życiem - mówi Tetiana Sychevska. Jej wnuk przeszedł operację usunięcia odłamków. Nie potrafię powiedzieć, jak bardzo za tęskni za swoją mamą, jaki ból i smutek pozostaną z nami na zawsze.

- Pomyślmy, że mama wyjechała za granicę i już nie wróci - powiedział mi kiedyś wnuk. Ale widzę, że on wszystko rozumie. Przez jakiś czas mieszkaliśmy za granicą, potem wróciliśmy do Ukrainy. I być może ta chwilowa nieobecność w domu pozwoliła nam nie zwariować. Chcę, aby przestępcy i ich rodziny poczuli to, przez co my przeszliśmy i zostali ukarani.

Odłamek wydobyty z rany świadka strzelaniny, wieś Łypiwka, 2022 r. Prywatne archiwum świadka

Nie chcieli wypuścić nas żywych

Natalia Gulak, mieszkanka wsi Makariv, i jej rodzina również byli w tym konwoju i przeżyli. Kobieta wspomina, jak Rosjanie zachowywali się w okupowanej wiosce:

- Przed wojną mieliśmy własne gospodarstwo, duże gospodarstwo domowe, a Rosjanie byli bardzo zdziwieni, kto dał nam prawo tak dobrze żyć

Kiedy mieszkaliśmy pod okupacją, mogliśmy wychodzić z domu tylko z podniesionymi rękami, ponieważ snajper stale nas obserwował. Ale musieliśmy wychodzić karmić zwierzęta, ciężarne maciory, które miały rodzić. Kiedy byli w wiosce, Rosjanie zabierali nam jajka i inną żywność, a potem zabronili mojemu mężowi wychodzić do zwierząt i sami zabili ciężarne świnie. Nie mogliśmy zostać w tym piekle, naprawdę chcieliśmy wyjechać. Ale Rosjanie nie mieli zamiaru wypuścić nas żywych.

Mąż Natalii prowadził konwój, gdy ten znalazł się pod ostrzałem. Chociaż na odprawie przed wyjazdem Rosjanie kazali mu się zatrzymać, jeśli rozpocznie się ostrzał, przyspieszył i kontynuował jazdę, co uratowało życie jemu i wielu innym osobom w konwoju. Ponieważ samochody, które się zatrzymały, zostały całkowicie zniszczone. Ludzie nie mieli gdzie uciekać - pole wokół nich było zaminowane. Synowa i syn Natalii zostali poważnie ranni, jej synowi urwało kawałek ramienia, ale przeżyli.

- Jeszcze pod okupacją mój mąż zaczął kaszleć. Kiedy wyszliśmy, zdiagnozowano u niego raka. Po kilku miesiącach zmarł - wspomina kobieta.

Sześć miesięcy po zakończeniu dokumentacji u Iryny Dovhan również zdiagnozowano raka. Przeszła leczenie i wróciła do pracy, choć podczas chemioterapii brała udział w konferencjach prasowych Instytutu. Mówi, że robi to, aby walczyć o normalną przyszłość dla swoich potomków i ukarać zbrodniarzy wojennych:

- Mam dzieci i wnuki. Mam nadzieję, że moja 25-letnia córka da mi więcej wnuków i nie chcę, żeby widziały to, co ja widziałam. Chcę, by żyły w innym świecie. Nie mam broni w rękach i nie umiem strzelać, ale po 2014 roku, kiedy zostałam zgwałcona w piwnicy przez Rosjan, mam poczucie, że mogę przekształcić swoją traumę i traumę innych ludzi w rozwój. Musimy zbierać zeznania, musimy dokumentować wszystko, aby pomóc ukarać przestępców. Więc nawet jeśli nie będziemy obecni na procesie, będziemy mieli te dowody.

20
хв

"Matka zakryła syna swoim ciałem jak tarczą". Dochodzenie w sprawie ostrzelania konwoju z cywilami przez rosyjskie wojsko w obwodzie kijowskim

Julia Ladnova

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Polska prezydencja i węgierskie weto: co wpływa na negocjacje Ukrainy z UE

Ексклюзив
20
хв

Mój sposób na bycie Ukraińcem

Ексклюзив
20
хв

Trump „w łóżku” z Putinem

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress